▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
Sam upił kilka łyków soku, choć w przeciwieństwie do Levina, nie odłożył szklanki na stolik, cały czas trzymając ją w dłoni. Ciężko było stwierdzić czy był to wyuczony nawyk, by nie pozbywać się jej dopóki całkowicie nie skończy pić napoju, czy może był zbyt leniwy, by nieustannie się po niego wychylać. Zerknął kątem oka na to jak układa nogi na szklanym blacie i parsknął rozbawiony, kręcąc głową na boki.
— Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać różnica między tobą, a innymi dzieciakami z bogatego domu. To komplement oczywiście — szturchnął go lekko łokciem w bok, dopóki nie wylądował na nich koc. Odsunął w porę rękę ze szklanką soku w bok, by uniknąć zarówno jego przykrycia jak i wylania, jednocześnie nie przestając głaskać go po głowie. Lata spędzone na obserwowaniu Levina z bliska, czy z daleka bez wątpienia pozwoliły w jakimś stopniu uodpornić się na podobne zachowania z jego strony. Do tej pory pamiętał jak olbrzymią panikę potrafiły wzbudzić w nim jego własne uczucia lata temu, gdy nie potrafił się kontrolować w taki sposób jak teraz. Bał się wtedy, że nie tylko go nakryje, ale przede wszystkim... odrzuci.
Teraz pomimo tej bliskości, jego serce zachowało naturalny rytm, choć myśli powędrowały w innym kierunku, w który niekoniecznie chciał je wypuszczać.
"Dziękuję, że przyszedłeś."
— Dziękuję, że otworzyłeś mi drzwi — odpowiedział drapiąc go delikatnie paznokciami za uchem. Mimo skupienia na ekranie, jego dłoń nieustannie wędrowała pomiędzy głową Levina, a jego ramieniem, głaszcząc je uspokajającym ruchem. Był to ruch w jego wykonaniu na tyle naturalny, by nie musiał przywiązywać do niego jakiejś szczególnej uwagi. Zupełnie jakby jego ciało wyrobiło w sobie ten odruch na równi z koniecznością oddychania.
Jakby nie patrzeć, był to jedyny niewinny gest, jakim mógł obdarzyć Levina. Nawet jeśli doskonale wiedział, że chciałby posunąć się dalej, nie poczynił w tym kierunku żadnego kroku. Żal do samego siebie który nadszedłby dużo później, jak i strach przed odrzuceniem - tym samym, które tak katowało go w dzieciństwie - były zbyt wielkie, by odrzucił zdrowy rozsądek. Jakby nie patrzeć, podobna samokontrola była jednym z niewielu darów, które otrzymał od życia.
— Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać różnica między tobą, a innymi dzieciakami z bogatego domu. To komplement oczywiście — szturchnął go lekko łokciem w bok, dopóki nie wylądował na nich koc. Odsunął w porę rękę ze szklanką soku w bok, by uniknąć zarówno jego przykrycia jak i wylania, jednocześnie nie przestając głaskać go po głowie. Lata spędzone na obserwowaniu Levina z bliska, czy z daleka bez wątpienia pozwoliły w jakimś stopniu uodpornić się na podobne zachowania z jego strony. Do tej pory pamiętał jak olbrzymią panikę potrafiły wzbudzić w nim jego własne uczucia lata temu, gdy nie potrafił się kontrolować w taki sposób jak teraz. Bał się wtedy, że nie tylko go nakryje, ale przede wszystkim... odrzuci.
Teraz pomimo tej bliskości, jego serce zachowało naturalny rytm, choć myśli powędrowały w innym kierunku, w który niekoniecznie chciał je wypuszczać.
"Dziękuję, że przyszedłeś."
— Dziękuję, że otworzyłeś mi drzwi — odpowiedział drapiąc go delikatnie paznokciami za uchem. Mimo skupienia na ekranie, jego dłoń nieustannie wędrowała pomiędzy głową Levina, a jego ramieniem, głaszcząc je uspokajającym ruchem. Był to ruch w jego wykonaniu na tyle naturalny, by nie musiał przywiązywać do niego jakiejś szczególnej uwagi. Zupełnie jakby jego ciało wyrobiło w sobie ten odruch na równi z koniecznością oddychania.
Jakby nie patrzeć, był to jedyny niewinny gest, jakim mógł obdarzyć Levina. Nawet jeśli doskonale wiedział, że chciałby posunąć się dalej, nie poczynił w tym kierunku żadnego kroku. Żal do samego siebie który nadszedłby dużo później, jak i strach przed odrzuceniem - tym samym, które tak katowało go w dzieciństwie - były zbyt wielkie, by odrzucił zdrowy rozsądek. Jakby nie patrzeć, podobna samokontrola była jednym z niewielu darów, które otrzymał od życia.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach