Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power


Ostatnio zmieniony przez Mercury dnia Czw Paź 20, 2016 1:11 am, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :

­­
EVENT OTWARTY DLA WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW I UCZNIÓW
{09.10 ~ DO KOŃCA PAŹDZIERNIKA}

By pisać w evencie, nie musicie mieć wolnej fabuły, odbywa się on poza bilokacją.

Jakie były imprezy organizowane przez rodzinę Blacków? Huczne. Olbrzymie. Głośne i wyjątkowo dobrze zaopatrzone.
Niejedną osobę przeraziłby fakt, jak szybko potrafili zorganizować event na tak olbrzymią skalę bez większego przygotowania czasowego. Mimo to wystarczyło stawić się w głównej bramie, by ubrani w garnitury kamerdynerzy wskazali każdemu drogę wiodącą przez drobny park wprost na olbrzymią przestrzeń, na której rozstawiono wielką scenę. Już z daleka słychać jedną z najnowszych piosenek, którą ostatnio nieustannie słychać w radiu. Nie należy się w końcu dziwić, że ściągnęli jeden z najpopularniejszych kanadyjskich zespołów, by zapewnić rozrywkę na poziomie. Długie rzędy dodatkowych stoisk składają się głównie z przeróżnych produktów spożywczych, które można samemu upiec nad jednym z wielu rozpalonych na paletach ognisk, dzięki czemu snopy ognia strzelają kilka metrów w górę, zapewniając zarówno ciepło, jak i oświetlenie. Choć większość biega dookoła, rozstawiono mnóstwo ławek, jak i stolików, na których można odpocząć w przerwie. Za darmo udostępniono wszystko od podstawowych kiełbas, poprzez kaszanki, papryki, cukinie, ziemniaki po melona, słodkie pianki, wodę, soki, kawę czy herbatę, by każdy znalazł coś dla siebie, nie wychodząc z miejsca 'na głodnego'.
Nie należy się jednak dziwić, że oprócz tego darmowego poczęstunku pojawiły się również inne stoiska, oferujące zarówno nieco bardziej skomplikowane dania dla tych bardziej wybrednych, jak i alkohol wszelkiej maści dla wszystkich pełnoletnich uczniów, którzy uznają że zabawa z procentami jest dużo więcej warta, niż grzeczne bujanie się w rytm muzyki. Dzięki ogromowi ludzi, zaciera się większość granic społecznych, wszędzie widać zwykłych mieszkańców przemieszanych z uczniami pobliskich szkół - zarówno prywatnych, jak i publicznych, zupełnie jakby słowo poniosło się zbyt szybko, spraszając na miejsce wszystkich ludzi z całej okolicy, którzy zdecydowanie nie mogli darować sobie hucznego przyjęcia urządzonego przez Blacków. Mężczyzna po prawej wygląda znajomo? Tak to reżyser ostatniego Hollywoodzkiego hitu, kanadyjczyk z pochodzenia. Ta kobieta po lewej? Modelka z okładek Vogue, a po jej prawej ostatnia gwiazda Vanity Fair, która akurat była w pobliżu i postanowiła skorzystać z okazji. Znanych osobistości jest od groma, choć tym razem można dojrzeć ich bardziej nieoficjalną stronę, gdy bawią się wraz z innymi, porzucając wszelkie ułożone przyzwyczajenia pod wpływem kolejnej lampki wina.
Jeśli jednak jesteś niepełnoletni, lepiej uważaj na to co kupujesz. Wszędzie kręcą się dziesiątki ochroniarzy, którzy przy braku odpowiedniej legitymacji, chętnie odsuną cię od kontuaru z alkoholem, a bardziej problematyczne przypadki wyproszą w mgnieniu oka. Zadziwiające, że ich organizacja może trzymać się na odpowiednim poziomie nawet przy takiej ilości osób zgromadzonej w jednym miejscu.
Ostatnim ważnym miejscem jest punkt medyczny, w którym każdy może się zgłosić w ramach potrzeby udzielenia pierwszej pomocy.
I nie, nawet nie próbujcie przechodzić do głównej rezydencji. Widzicie poustawiane czujnie psy i stojących obok nich ochroniarzy, którzy patrzą na was uważnym wzrokiem? To powinno dać wam do myślenia jak może się skończyć podobny wybryk. A podpadanie rodzinie, która zarządza służbami specjalnymi i policją w całym kraju, raczej nie należy do najmądrzejszych pomysłów.

Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Droga do rezydencji nie była jakaś... interesująca. Kurogane szedł spokojnym krokiem patrząc na tłumy ludzi i aut, zmierzających w stronę w którą właśnie zmierzał. Niby wyszedł z terenów szkoły, powrócił tam gdzie było losowanie na podstawie kaczuszek i zwrócił zbędny balast właścicielowi, co jak się dowiedział, nie wykluczyło go z udziału w zabawie. Został mu tylko wtedy pluszowy kot wygrany na strzelnicy. Zastanawiał się czy nie nadłożyć drogi i zostawić go w pokoju, ale w końcu zdecydował przeciwko temu. Nie wiedział jednak czemu. Może po prostu chciał od razu pójść na ognisko? Pokombinował jakoś i pluszak siedział, a raczej leżał, mu na głowie. Uznał za sztukę fakt, że udało mu się to tak zrobić by nie spadł w razie biegu. Ostatecznie dotarł do bram prowadzących na imprezę i zaczął podziwiać poziom tej imprezy. Był pewien, że widział paru celebrytów, chociaż rzadko oglądał telewizję. Rozpoznał jedynie członków zespołów muzycznych i piosenkarki. Rozglądając się w poszukiwaniu czegoś ciekawego zauważył spojrzenia jakie otrzymywał od innych osób, prawdopodobnie za sprawą pluszaka na jego głowie. Wzruszył ramionami w myślach i zaczął przeszukiwać przyjęcie w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Był wielki wybór w jedzeniu, ale na ten moment był najedzony, więc pozostawił jedzonko dla innych. Nie żeby wierzył, że się ono skończy. Postanowił stanąć na tyłach tłumu oblegającego każdy skrawek ziemi przed sceną, najpewniej rozłożoną specjalnie na tą okazje. Nagle poczuł jak jego telefon wibrował w kieszeni spodni. Wyjął go i spojrzał kto do niego dzwonił. O dziwo okazało się, że to była jego młodsza siostra. Odsunął się z dala szalejących fanów i odebrał połączenie.
- Słucham? - zapytał się zdziwiony. Jak dobrze pamiętał to jego siostra chciała mieć z nim najmniej dotyczenia. Przynajmniej teraz.
-Braciak, to będzie upierdliwe ale mama jedynie pozwoli mi iść na imprezę jeśli mnie przypilnujesz. - wytłumaczyła i z głosu dało się wywnioskować jej zdenerwowanie.
-Pokłóciłyście się? I jaką imprezę? - dopytał się niepewnie przez to co się właśnie dzieje.
Czyżby ta impreza była dla niej tak ważna, że aż poprosiła mnie o pomoc?
Taka była jego myśl, która tak naprawdę trochę go zabolała. Miał tylko nadzieje o jak najszybsze przeminięcie tego okresu w jej życiu.
- Jakbyś nie wiedział... Koleżanki powiedziały mi o imprezie u Blacków, chociaż wątpię żebyś o niej słyszał. - oznajmiła z nutką sarkastycznego współczucia pod koniec. Ciężko żeby pośrednie wytknięcie jego braku znajomych było czymś szczęśliwym.
- A i jestem już w drodze, więc lepiej się pośpiesz. Zobaczymy się przy wejściu. See u - dodała i się rozłączyła, a Ryu schował telefon do kieszenie i pokręcił głową na boki.
Czyli nie miałem wyboru od początku, hm? Jedyne co to muszę uważać by czegoś głupiego nie zrobiła, a tak to jestem wolny.
Zaśmiał się na ironię i oparł się o drzewo niedaleko bramy obserwując osoby wchodzące na imprezę. Dalej słyszał muzykę to póki co nie potrzebował nic więcej.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Sugerujesz coś? Jeszcze niczego nie zrobiłem ― rzucił z rozbawieniem, celowo kładąc nacisk na słowo „jeszcze”. W gruncie rzeczy nie przypominał sobie, by w ciągu trwania ich znajomości zdążył przysporzyć Cath jakieś problemy, ale jednocześnie nie był w stanie obiecać jej, że tak będzie zawsze. Miał swoje lepsze i gorsze strony. Hayden mógł zachowywać się spokojnie, a następnym razem wdać się w bójkę, choć to drugie przeważnie robił poza zasięgiem osób, które mogłyby próbować go powstrzymać.
Kiwnął nieznacznie głową w geście zrozumienia. Ciężko było nie zgodzić się z tą teorią, ale z drugiej strony, idąc własnym tokiem myślenia, nie miał powodów do narzekania – dostał swoje ognisko, alkohol i jedzenie, a sam nie musiał nawet kiwnąć palcem, mimo że był oficjalnym pomysłodawcą. Żyć nie umierać.
Zabrakło tylko jednego.
To tylko pierwotna koncepcja, zakładająca wspólne spędzenie wolnego czasu. A tak masz tu wszystko, łącznie z brzdąkaniem na gitarze ― zaśmiał się krótko pod nosem, gestem ręki wskazując wielką scenę, na której faktycznie ktoś właśnie pociągał za struny. Może i „brzdąkanie” nieadekwatnie opisywało tę profesjonalną grę, ale to tylko potwierdzało, że wszystkie aspekty zostały spełnione. ― Pewnie później porozglądam się i zobaczę, co jeszcze przygotowali. Na razie zamierzam się najeść ― dodał, bez celu poruszając kubkiem tak, że połowa piwa w nim zawirowała. Dosłownie chwilę po tym kiełbasa zaskwierczała, a tłuszcz z niej skapnął prosto w objęcia płomieni.
Przez moment bez słowa przyglądał się kłócącemu się ze sobą rodzeństwu, chociaż wcześniej nie był na tyle pewien, czy ma do czynienia ze znanym pobieżnie bratem Fitzroy. Paige ściągnął nieznacznie brwi, chociaż tym razem nie stłumił łobuzerskiego uśmiechu ani nie próbował ukryć złośliwego błysku w ciemnych tęczówkach, kiedy oceniał aparycję czarnowłosego.
Ściągasz go tutaj wbrew woli i jeszcze chcesz doprowadzić do tego, że się w sobie zamknie? ― spytał Catherine, opuszczając na nią wzrok. ― Nie chcę, żeby twoja rodzina miała o mnie złe zdanie ― odparł mrukliwie, kompletnie zaprzeczając celowi swojej poprzedniej zagrywki. Potarł wierzchem kciuka jedno z oczu, które  zdążyło nieco rozboleć go od ślęczenia przy ognisku. ― Nie jest tak źle, gdy jesteś w dobrych rękach. ― Nie wiadomo, czy w tym momencie mówił tylko o kobiecie, czy może postanowił założyć, że ich duet był najlepszym towarzystwem dla bruneta. Z jakiegoś powodu spodziewał się, że taki typ osoby spróbuje przywalić mu w twarz swoim sceptycyzmem, a skoro Alan był na to przygotowany, po prostu przyjrzał się oświetlonej blaskiem ognia twarzy chłopaka tylko po to, by potwierdzić swoją teorię.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Z niezadowoleniem oglądał całe to zbiorowisko, chwilowo nie poświęcając uwagi siostrze i jej znajomemu. Już wolałby siedzieć na komisariacie i słuchać zeznań kolejnej zapłakanej kobiety, która mistrze opisu raczej na pewno nie zostanie. Jednak jeleni łeb, który uniemożliwił mu obserwację oraz przytyk do wzrostu skutecznie zmusiły go do skierowania wzroku na siostrę w akompaniamencie warknięcia.
- Sama nie grzeszysz wzrostem. Waga w domu też już trochę piszczy. - Skrzyżował ręce na piersi. Mogła sobie być starsza i wyższa o ten nieszczęsny centymetr. Jednak żaden z tych czynników nie sprawiał, że czuł się przez to, jak typowe młodsze rodzeństwo. Wręcz przeciwnie.
- Wyglądam ci na fana imprez? - Usłyszał krótkie parsknięcie, gdy opierzony pysk spoczął na jego ramieniu, spoglądając czarnymi ślepiami na towarzystwo. Portrecista nie zwrócił na to uwagi, choć wrażenie ciężaru skutecznie utrudniało zachowanie wyprostowanej postawy. Pozwolił sobie na zignorowanie propozycji kiełbaski.
"Nie chcę, żeby twoja rodzina miała o mnie złe zdanie."
Uniósł nieco brew, spoglądając na znajomego siostry.
Hej, jest zabawny.
Droga wolna, zaprzyjaźniaj się.
I jak na złość, poroże naparło na jego rękę, wyciągając ją w stronę licealisty. Warknął wewnętrznie, posyłając w stronę zwierzęcia najgorsze określenia, których nawet szefc by się wstydził.
- Sketch Morningstar. - Przedstawił się w końcu, tym razem bez charakterystycznego dla siebie sceptycyzmu w głosie. Co już było sporym osiągnięciem. Następne słowa młodszego chłopaka wygięły mu kąciki ust w drobnym rozbawieniu. Kolejny sukces!
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Zawsze wiedział, że jak Elisabeth chciała, to mogła. Nawet jeśli dotyczyło to psów, przed którymi potrafiła uciekać, wskakując na kanapę u niego w rezydencji. Choć istniało prawdopodobieństwo, że wrzucił ja na głęboką wodę, chcąc oswoić swoim stadkiem psów. Bardzo energicznych psów. No ale cóż, nigdy nie obiecywał, że łagodnie podejdzie do sprawy!
- Za bardzo byś tęskniła, gdyby mnie zjadł. - Puścił jej porozumiewawcze oczko. Jednak słysząc wysoki pisk w tłumie dziewczyn, które obserwowały ich dwójkę, niewątpliwie jedna z nich, pomyślała, że gest ten został wykonany w jej kierunku. Cóż, nie miał zamiaru wyprowadzać ich z błędu, więc zwyczajnie kontynuował "spacer" w towarzystwie Shelby oraz Elisabeth i Wedla. Z taką obstawą przynajmniej nie groził mu wianuszek fanek, który od samego pojawiania się Reitza przy bramie, czaił się gdzieś na uboczu. Dopaść go chciały!
- Takie życie modela, Lis. Tę ostatnio trzymałem na zdjęciu do okładki Vogue z poprzedniego miesiąca. - Wskazał niską blondynkę. Niższą od siebie, co najważniejsze. Na tym jednak zakończył przedstawianie znanych sobie ludzi, uznając to za zbyt nudne i czasochłonne zajęcie. Zerknął na Lis, kontrolując, czy dziewczyna, aby na pewno nie zamierza ukradkiem gdzieś czmychnąć. Choć towarzystwo nowofundlanda raczej uniemożliwiało jej zniknięcie bez zostania zauważoną. Koniec końców obecność Wedla okazała się dla Reitza korzystniejsza niż dla Elisabeth. Ups!
- Pozwolisz, że zadam pytanie, które uwielbia rzucać moja droga ciotka, gdy tylko przyjeżdża w odwiedziny. A masz ty już kogoś na oku, dziecino? - Wyszczerzył białe zęby w szelmowskim uśmiechu.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
- Dlaczego tak akcentujesz, to "jeszcze"? Jeśli masz zamiar wywinąć jakiś numer, to zastanów się dwa razy. Wciąż "jeszcze" mogę oblać Cię z zajęć artystycznych - wyburczała, posyłając mu kpiarski uśmiech. A to byłaby pierwsza taka sytuacja, gdy ktokolwiek nie zdałby z jej zajęć. Powszechnie wiadomo, że wystarczyło przyjść i zachowywać się w miarę przyzwoicie, by zaliczyć jej przedmiot i mieć z głowy. Pierwszy oblany uczeń byłby zapewne sensacją w całym Riverdale.
- To nie jest brzdąkanie! - rzuciła wzburzona i aż wyrzuciła ręce w górę, a napój w butelce niebezpiecznie zachlupotał, grożąc rozlaniem się wprost na głowę dziewczyny.
- To raczej koncert, a nie brzdąkanie - dodała, gdy już trochę jej przeszło i opuściła ręce wzdłuż swojego ciała. Pokręciła nosem, spoglądając w kierunku sceny, która była bardzo dobrze oświetlona, przez co nie sposób, było jej przeoczyć. Nie znała zespołu, który właśnie grał, ale to nawet nie miało jakiegoś znaczenia. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale tylko pokręciła głową i zaniechała tego tematu. Odsunęła się tak na wszelki wypadek o krok do tyłu, gdy skapujący tłuszcz podsycił trochę płomienie. Może jednak siedzenie z nosem praktycznie przy ognisku, nie było najlepszym pomysłem. Lubiła swoje brwi w gruncie rzeczy.
- Pozostańmy tylko przy części, że ściągam go wbrew woli - parsknęła, kręcąc głową. Przecież nie chciała, że brat jej się zamknął w sobie. Komu by wtedy dokuczała? Był co prawda Alan, ale to nie to samo, co czysto bratersko siostrzane docinki. Przeniosła szare spojrzenie z licealisty na Sketcha.
- Właaaaściwie, to wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że nawet u niego zapunktowałeś, co jest odrobinę niepokojące - mówiąc to, zmrużyła nieznacznie oczy, przyglądając się bratu podejrzliwie. A potem jeszcze podejrzliwie Alanowi. Z tylko sobie znanego powodu z jej ust wydostało się głośne "ugh", a chwilę po tym zaczęła kręcić głową.
Skoro już była mowa o jedzeniu, to podeszła do stołu, by sprawdzić, jakież to dania znajdowały się w menu. Postawiła butelkę na krawędzi, zaczynając przebiegać wzrokiem po paterach.
- Mi w porównaniu do Ciebie nie przeszkadza mój wzrost, jest idealny - rzuciła swobodnie, wzruszając ramionami. Co do wagi - się nie odezwała. Skecz trafił w jej czuły punkt, jak to u kobiet już bywało. Nie mógł więc dostrzec cienia smutku, którzy przebiegł przez jej twarz, gdy stała odwrócona do nich tyłem. Przestała jednak pochylać się nad stołem, a i apetyt jakoś jej przeszedł. Odwróciła się od jedzenia i przysiadła na ławeczce, która stała tuż obok ogniska. Podwinęła nogi pod siebie, a brodę oparła na kolanach.
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Wcale nie wskakiwała na kanapę, tylko za kanapę. I co się dziwić, jeśli została rzucona na głęboką wodę i zaatakowana przez co najmniej trójkę, jak nie czwórkę psów z adhd. W dodatku ociekających wodą. A przecież to nie był pierwszy raz, gdy Frey jej to zrobił. Jej trauma wiązała się z jego osobą i jego napuszczaniem na nią psów już od dzieciaka. "Będzie fajnie.." Nigdy nie było fajnie.
- Tęskniła? Ha! - Może trochę by tęskniła, ale przecież na głos nie mogła tego powiedzieć. Ren jeszcze wykorzystałby to przeciwko niej przy pierwszej nadarzającej się okazji. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała tuż obok siebie wysoki pisk. Zamiast jednak zasztyletować dziewczynę, to posłała pełne wyrzutów spojrzenie chłopakowi. Dlaczego rozmawiając z nią, flirtował ze swoimi fankami? Nieładnie.
- Tak? Dobrze wiedzieć - mruknęła, zerkając we wskazanym kierunku. Nie kojarzyła oczywiście jej twarzy. Nie przeglądała żadnych gazet z branży mody ani portali internetowych. Nie interesowała się wiadomościami ze świata show-biznesu. Jedyną łączącą ją osobą z tamtą rzeczywistością był chłopak, idąc tuż obok niej.
Lis patrzyła przed siebie, nie rozglądała się na boki, a z twarzy dziewczyny ciężko byłoby odczytać, czy przypadkiem w głowie nie układa planu na jak najszybsze dotarcie do wyjścia ewakuacyjnego. W jej oczach zawsze czaił się cień smutku. Pies natomiast nie miał tego problemu, rozglądał się dookoła, węszyła, a nawet odchodził na krok lub dwa, by przyjrzeć się czemuś, co przykuło jego uwagę. Nie oddalał się jednak za bardzo od dwójki bogaczy. W pewnym momencie podszedł nawet do Shelby zaciekawiony innym psem w tym towarzystwie.
Nie spodziewała się takiego pytania z ust Clawericha, więc zatrzymała się w pół kroku, patrząc na niego, jakby mu na głowie wyrosła dodatkowa para rąk. Ktoś przechodzący obok niej, nie zdążył wyminąć dziewczyny, która nieoczekiwanie się zatrzymała i trącił ją barkiem. Chłopak przepraszając, oddalił się czym prędzej w przeciwnym kierunku, gdy dostrzegł chłodne spojrzenie, jakim obdarowała go Cartier. Uniosła rękę, by złapać się za lekko bolące miejsce na ramieniu.
- Dlaczego Twoja ciotka zadaje Ci tak idiotyczne pytanie? A co ważniejsze, dlaczego robisz to samo mnie? - zapytała, podejmując przerwany spacer. Nie uśmiechnęła się w odpowiedź, a jedynie zmarszczyła czoło.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Wywinięcie numeru nie zawsze musi być celowe, ale skoro zamierzasz mi grozić, równie dobrze mogę wziąć udział w lekcji rysunku u pana Skywalkera. On potrafi docenić mój ukryty talent ― rzucił, chociaż ton, jakim się posłużył, bynajmniej nie świadczył o tym, że gdzieś tam drzemał w nim talent plastyczny. W gruncie rzeczy nie musiał nawet uczęszczać na zajęcia artystyczne, które w jego klasie już prawdopodobnie nie obowiązywały jako coś obowiązkowego. Mimo tego wytknął końcówkę języka ku Catherine, podkreślając, że jej status nauczycielki na nic się tu zdawał, jak i to, że mimo wieku Paige od czasu co czasu chciał pozachowywać się niedojrzale.
„To nie jest brzdąkanie!”
I wyglądało na to, że nie tylko on.
Zaśmiał się głośniej, przyglądając zachowaniu Fitzroy, która jakoś nieszczególnie wpasowywała się w wizerunek sztywnej kadry nauczycielskiej Riverdale. Czasami zastanawiał się, czy nie wolałaby zająć się jeszcze młodszymi uczniami, skoro nie różniła się aż tak od środowiska licealistów.
Gdybym wiedział, przytaszczyłbym ze sobą gitarę. Na razie musisz zadowolić się koncertem. Tylko pomyśl, że w innym przypadku za posłuchanie ich na żywo musiałabyś wydać niemałą sumę. ― Wiedział, że zespół na scenie nie miał nic wspólnego z podrzędnymi grajkami z ulicy. Mimo że mgliście kojarzył ich nazwę, niektóre z numerów na pewno słyszał czy to w klubie, czy w radiu.
Przełożył trzymany kijek do jednej ręki z piwem, żeby uścisnąć niespodziewanie wyciągniętą w jego stronę rękę. Przez chwilę faktycznie myślał, że Sketch nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego, a jednak okazywało się, że Hayden roztaczał wokół siebie pozytywną aurę – przynajmniej tak sobie wmówił.
Alan Paige, pan tego ogniska ― utytułował się żartobliwie i osunął rękę, na nowo chwytając nią za uchwyt pręta i przenosząc wzrok na Cath z łobuzerskim grymasem na ustach. ― Jak mogłaś zwątpić w mój urok osobisty? I wybaczcie na chwilę. ― Dopił resztę piwa i podszedł do stołu, odkładając plastikowe naczynie gdzieś na bok. Zgarnął papierowy talerzyk, za pomocą którego zsunął z widełek skwierczącą i gotową już kiełbasę. Obok niej wycisnął trochę musztardy i ketchupu, złapał za plastikowy widelec, a zębami przytrzymał kromkę świeżego chleba, po czym wrócił do dwójki, siadając na suchej, ogrzanej ogniskiem ziemi.
Zerknął na nich z ukosa.
Nie wiem, jak możecie nie korzystać z okazji ― wymruczał niewyraźnie, dopiero po tym wysuwając kromkę spomiędzy zębów. Wbił widelec w kawałek mięsa i zamoczył go w obu sosach. Ostrożnie wziął pierwszy kęs, nie chcąc już na wstępie poparzyć sobie języka. ― Mmm, sto procent mięsa ― wymruczał zgryźliwie, eksponując kobiecie przekrój swojego jedzenia, rzecz jasna, niemalże podsuwając je niemalże tuż pod jej nos, żeby przy okazji zapoznała się z jego smakowitym zapachem. Nie chcąc jednak, żeby przypadkiem uznała to za chęć podzielenia się, cofnął rękę i unosząc brew w prowokacyjnym wyrazie.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Nie lubił dotyku, dlatego uściśnięcie dłoni było kolejnym wielkim wyczynem. Nawet udało się nie wzdrygnąć. Nie zamierzał stać, toteż ostatecznie usadowił się na ciepłej ziemi, bokiem do ogniska, coby mieć na widoku towarzyszącą dwójkę. Usiadł po turecku, wspierając łokieć na zgiętym kolanie a policzek na dłoni. Nie lubił tego typu zbiorowisk, nie nadawał się do nich. No ale skoro miał być w "dobrych rękach" to postanowił, że tym razem zaryzykuje.
Od kiedy jesteś taki chętny do spędzania czasu z innymi?
Gorzej nie będzie, co mi szkodzi.
Zuch chłopak.
Warknął w myślach na to określenie, kątem oka spoglądając na jeleni łeb, który spoczął na jego udzie. Pierwszy raz w życiu go nie strącił.
- Nie martw się Cath, nagle nie zrobi się ze mnie społeczny człowiek. - Pokręcił głową z cieniem rozbawienia w dwukolorowych tęczówkach. Na krótką chwilę zerknął ku stołom z jedzeniem, szybko jednak tracąc nimi zainteresowanie.
- Dieta i tak dalej. Dbam o linię. - Pokiwał głową, dla potwierdzenia całkowitej powagi swoich słów. On obiadów w domu nie jadł, praktycznie niczego nie jadł. Kiełbasa zdecydowanie nie była dobrym pomysłem. Kątem oka zerknął na siostrę, unosząc brew w pytającym wyrazie.
Pojechałeś jej po wadze.
Jesteśmy rodzeństwem, to normalne.
Czasami się zastanawiam, czy aby na pewno nie jesteś adoptowany.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Kamira nie była pewna co ze sobą zrobić. Dotarła na "ognisko" i właściwie to... co teraz? Widziała kilka znajomych twarzy, a przynajmniej miała takie wrażenie, bo wyglądało to jak spęd całego miasta. Albo kraju. Podeszła do stołu i w sumie próbowała zlokalizować Mercurego, albo Saturna. Zamiast nich miała wrażenie, że dostrzegła, Alana, którego poznała przy innej okazji. Ale nie była pewna, czy to poznanie wystarczyło, żeby teraz zaczepiać go. Oh dobra, nie ważne, przecież może po prostu sobie coś zjeść i posiedzieć, a potem pójść czy ktoś jej kazał się tu socjalizować? Zgarnęła kiełbasę i kilka kawałków cukinii, po czym po znalezieniu patyka, nadziała zestaw na niego i stanęła przy ognisku. Chłopak który stał obok niej, wydawał jej się dziwnie znajomy. Pochyliła się nad ogniskiem, udając że poprawia przygotowane do pieczenia mięso, by tak naprawdę móc zajrzeć pod kaptur chłopaka. Szybko się wyprostowała, stwierdzając, że to jej nauczyciel od Astronomii, Selim. Huh... przywitać się? Lepiej tak niż nie.... chyba.
- Emh... Dobry wieczór. - Genialnie, niby rzucone w przestrzeń, przyjazne, jakby wcale nie wiedziała kto tam stoi tylko witała się, bo podeszła obok i chce być kulturalna.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
- Mówiąc "jeszcze" z góry zakładasz, że jednak coś stać się może, a to już zaczyna świadczyć o pewnych planach, czyli premedytacji. Poza tym ja Ci nie grożę. W ogóle, nope, to nie ja, wydawało Ci się, o zobacz jaką śmieszną ma bluzę - rzuciła na jednym wydechu, wskazując przypadkowego ucznia, który miał na sobie zwykłą przeciętnie czarną bluzę, która w żaden sposób nie wyróżniała go z tłumu, ale kobieta potrzebowała koniecznie zmienić temat i zejść z tego, którego kierunek zmierzał w stronę, która zupełnie jej się nie podobała. Burcząc coś mało zrozumiałego pod nosem, podniosła butelkę do ust i zamilkła na chwilę.
Zerknęła kątem oka na Alana, słysząc jego śmiech i kącik jej ust drgnął w asymetrycznym uśmiechu.
- Da się to naprawić. - Ten błysk w oku nie mógł wróżyć niczego dobrego. Cath wyprostowała się i zaczęła rozglądać dookoła, cały czas jednak słuchała chłopaków. Czasami miewała podzielną uwagę, czasami. Gdy bardzo się postarała.
- Właściwie to masz rację.. Kimkolwiek oni są, grają całkiem nieźle - nadstawiła uszu, dopiero teraz wsłuchując się w utwór, który właśnie był wygrywany. Minęło kilka sekund, a nauczycielka zaczęła kiwać głową do rytmu i bujać ramionami.
Zmrużyła oczy, co pewnie miało wyglądać groźnie, a wyszło jak zwykle, a potem dźgnęła palcem w bok licealisty.
- Wcale nie zwątpiłam. Dlaczego oskarżasz mnie o takie rzeczy? - parsknęła, śledząc wzrokiem jedzenie. Trochę jej zaburczało w brzuchu, dlatego odwróciła wzrok dokładnie w drugą stronę. Spojrzała sobie na brata, który pomimo wszelkich oporów i bycia na "nie", jednak się socjalizował.
- Zawsze to już jakiś krok - wzruszyła niedbale ramionami, a słysząc o jego "diecie" skrzywiła się. Główny powód ich ciągłych kłótni, gdy siostra namawiała go do jedzenia, ba, właściwie to je w niego wmuszała, jak nie prośbą, to groźbą, albo sam poddawał się dla świętego spokoju, bo jednak kobieta potrafiła być pod tym względem upierdliwa.
I w momencie, gdy zaczynała szykować się na kolejną taką batalię, żeby jednak namówić go do skorzystania z dobrodziejstw ogniska, tuż przed jej oczami pojawiła się upieczona kiełbaska. W dodatku apetycznie pachnąca, aż ślinka napływała do ust. Automatycznie zaburczało jej w brzuchu głośnie, a ona posłał pełne pretensji spojrzenie Alanowi.
- To już znęcanie się nad zwierzętami, wiesz.. - burknęła, zwieszając nogi z ławki i wstając. Bez słowa odeszła od nich i zatrzymała się przy pięcioosobowej grupce. Uśmiechnęła się, zagadała i wskazała na gitarę, która stała obok, chwilowo przez nich nieużywana. Właścicielka instrumentu kiwnęła głową i podała go Cath. Po chwili z wyrazem triumfu wróciła do Alana i Sketcha.
- Z czystym sumieniem możesz brzdąkać, a ja w tym czasie z chęcią tego Ci przypilnuję - uśmiechając się promiennie, wskazała na tackę z jedzeniem, jednocześnie wyciągnęła w jego kierunku rękę z gitarą. Taka uczynna z niej osóbka.
Willy
Willy
Fresh Blood Lost in the City

Tłumy ludzi, głośna muzyka i mieszanka wielu zapachów, sprawiających, że człowiek od razu robi się głodny - właśnie to przywitało Willy'ego i Oliviera, kiedy tylko znaleźli się na terenie posiadłości Blacków. Ludzie już od rana mówili tylko tym wydarzeniu i teraz blondyn doskonale rozumiał ich entuzjazm.
- Spodziewałem się czegoś mniejszego - mruknął chłopak, a po jego glosie dało się poznać, jak duże wrażenie wywarł na nim ten widok. Co prawda był przyzwyczajony do bogatych domów, ale to miejsce zdecydowanie nie przypominało żadnego, w którym dane było mu mieszkać lub choćby przebywać. Na jego twarzy automatycznie pojawił się szerszy uśmiech, kiedy zaczął rozglądać się dookoła.
Rezydencja okazała się być dużo większa niż blondyn przypuszczał, a organizatorzy zdecydowanie się postarali. Wszystko to prezentowało się rewelacyjnie i Willy nie miał pojęcia, na czym powinien zawiesić swój wzrok, więc latał nim we wszystkie strony. W takich chwilach naprawdę chciał być w kilku miejscach naraz. Mógłby wtedy jednocześnie tańczyć pod sceną i grilować pyszne mięsko! To byłoby idealne. Niestety żadnych super mocy nie posiadał, a jego umiejętność podejmowania decyzji przez większość jego życia prezentowała się żałośnie. W takich chwilach zostawało mu już tylko jedno wyjście z sytuacji...
- Gdzie idziemy najpierw? - zapytał, odwracając się w stronę towarzyszącego mu chłopaka. - Coś zjeść? Pod scenę? Rozejrzeć się? - zaczął wysypywać z siebie pytania. Był naprawdę podekscytowany dzisiejszym wieczorem i nie był w stanie tego ukryć. Cały dzień dzielnie tłumił swój entuzjazm, ale teraz już nie widział powodów ku temu.
Liczył na to, że Olivier podejmie męską decyzję za niego. Poza tym, skoro już tutaj wyciągnął chłopaka, to nawet wypadało pozwolić zadecydować o takiej kwestii właśnie jemu. Dlatego też wlepił w niego swoje rozemocjonowane spojrzenie, chcąc jak najszybciej poznać odpowiedź.

Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Musisz jeszcze popracować nad odwracaniem uwagi. ― Blondyn zmarszczył lekko brwi, przyglądając się kobiecie z niejakim politowaniem, w które i tym razem wkradło się rozbawienie. Nawet nie zerknął we wskazany przez nią kierunek, dopatrując się w tym niezgrabnej próby zmiany tematu, choć Catherine prawdopodobnie sama nie próbowała wypaść przekonująco. ― Nie mam żadnych planów. Jak widzisz, siedzę tu i jestem całkiem grzeczny. Postanowiłem też zakończyć na dziś przygodę z alkoholem, a było to tylko jedno piwo ― rzucił i pokiwał głową na znak potwierdzenia tych słów. Tym razem nie zaprzestał picia dlatego, że dobrowolnie chciał to zrobić, ale na miejscu przyjechał motocyklem, na którego wspomnienie, mimowolnie ścisnął kieszeń bluzy, sprawdzając, czy kluczyki do Hondy znajdowały się na swoim miejscu.
Przynajmniej zdarza ci się być rozsądnym.
No. I to się nazywa podejście ― odparł, choć nie silił się na przesadzony entuzjazm, który byłby wskazany dla tych słów, przez co jego ton stał się bardziej leniwy, czego jednak nie można było mieć mu za złe. Siedzieli przy ognisku, przy którym było ciepło, miał ze sobą jedzenie, a do szczęścia brakowało mu już tylko drapania po plecach, chociaż w pobliżu nie było żadnej kompetentnej osoby. Paige przez chwilę spoglądał w stronę sceny, skupiając się na występie grupy, jak i ludziach, którzy świetnie się bawili. Nie mógł odmówić Black'owi umiejętności organizacji, bo najwidoczniej wiedział, jak poruszyć tłum i zachęcić go do zabawy.
„Dlaczego oskarżasz mnie o takie rzeczy?”
Dlaczego? ― powtórzył zaraz po niej i zmrużył nieco powieki, obrzucając jej twarz oceniającym spojrzeniem. ― Po prostu źle ci z oczu patrzy. Myślałem, że to tak oczywiste, że już to kiedyś słyszałaś. ― Wzruszył mimowolnie barkami, umyślnie przybierając postawę kogoś, kto rzeczywiście tak sądzi i kogoś, kto był przekonany, że jego słowa miały w sobie sporo prawdy.
Szybko jednak skupił się na Sketchu, który miał w planach zostanie modelką, jak to Hayden uznał w swoich myślach, gdy tylko czarnowłosy wspomniał coś o diecie. Zrozumiałby to, gdyby chłopak wyglądał, jak soczysty kawałek boczku, ale wyglądał na kogoś, kto pod wpływem ciosu równie dobrze mógłby się połamać.
Z ości na proch? ― Uniósł brew, ostentacyjnie odgryzając kolejny kawałek mięsa, chociaż jednocześnie zrobił tym na złość i Fitzroy, ale niespecjalnie czuł się z tego powodu winny. ― Znęcałbym się, gdybym jadł na twoich oczach, a ty nie miałabyś dostępu do jedzenia. Tymczasem bufet stoi przed tobą otworem, więc uznaj to za zachętę. ― Wskazał kciukiem za siebie, obserwując jak ciemnowłosa wstaje z miejsca, jednak nie powiódł za nią wzrokiem, jakby był przekonany, że uderzył w samo sedno i udało mu się ją namówić.
Inne opcje nawet nie wchodziły w grę.
Nie dało się ukryć, że Alan z drobnym zaskoczeniem odebrał widok gitary, jednak to uczucie prędko zostało zastąpione przez znużenie, które zawitało na jego twarzy, gdy udało mu się przejrzeć jej niecny plan. Nieco ospały wzrok w zabawny sposób zgrywał się z kawałkiem chleba w jego ustach, z którym na chwilę zamarł.
Naprawdę, Cath?
Sprytne. Ale już prawie kończę. Myślę, że dasz radę poczekać jeszcze dwie minuty. ― Poruszył trzymanym widelcem i faktycznie zajął się dokończeniem konsumpcji, po której wrzucił papierowy talerzyk i jednorazowy sztuciec prosto w płomienie, które niemalże od razu je pochłonęły. Otarłszy ręce o spodnie na udach, usiadł po turecku i odebrał gitarę od nauczycielki. Skoro już pofatygowała się, żeby ją zdobyć, nie omieszkał skorzystać z okazji.
Ciemnooki przez chwilę brzdąkał bez celu, chcąc sprawdzić, czy instrument był odpowiednio nastrojony, ze skupieniem wpatrując się w drgające struny. Aktualnie blondyn wydawał się na tyle pochłonięty tym z pozoru bezsensownym zajęciem, że równie dobrze mógłby zignorować siedzących obok rozmówców i nie zrozumieć ani jednego zdania wypowiedzianego w jego stronę. Dopiero po chwili, gdy widoczny z profilu kącik ust jasnowłosego wygiął się w pewnym siebie uśmiechu, pozbawione polotu pociąganie za struny, przeszło w bardziej składną melodię.
Anonymous
Gość
Gość
Chłopak niewiele robił od czasu, gdy ciotka go zostawiła. Ulotniła się jakoś zaraz po ceremonii, żegnając siostrzeńca chłodno czymś w stylu "masz się zachowywać" albo "tym razem nie przynoś mi wstydu". No, a później już jej nie było. Albinos został sam w obcym miejscu i bez żadnej znajomej twarzy na horyzoncie.
Opuścił główną salę i przeszedł się po festynie. Ba, nawet wziął w czymś udział! Jak na niego to było coś. Dotąd tylko błądził po okolicy zupełnie nie kontaktując, a tu udało mu się skupić i z własnej woli coś zrobić. Niestety, nie zmieniało to faktu, że pozostawiony tu sam sobie czuł się strasznie zagubiony. Wokół była masa ludzi, ciągle się coś działo, a jemu nadal szumiało w głowie z powodu leków. To nie było najlepsze połączenie. Właściwie, nie było ono wcale takie znowu gorsze od całego jego życia.
Pewnie plątałby się tam jeszcze długo, gdyby komuś nie udało się go wyłowić wzrokiem i przygarnąć pod swoje skrzydła. Namówienie Oliviera do dotrzymywania towarzystwa nie było trudne, bo choć albinos nie wydawał się tryskać entuzjazmem, to też specjalnie się nie wzbraniał. Na swój sposób nawet cieszył się, że nie jest już całkiem sam. Nadal był wypłoszony, ale w towarzystwie Dolana było mu jednak lepiej.
Chłopcy opuścili niebawem festyn i dotarli do jakiejś ogromnej rezydencji. Lunatyk w życiu takiego miejsca nie odwiedzał, więc posiadłość wywarła na nim ogromne wrażenie. To, że szkoła była niesamowita, to jeszcze dało się zrozumieć. W końcu to był budynek do użytku wielu bogatych ludzi, ale TO. TO było już przegięcie. Takie coś jako dom prywatny...
Więcej warte niż całe moje miasteczko.
Norweg może i nie był znawcą, ale nawet do niego powili docierało, jak wielkim majątkiem dysponują ludzie, których właśnie odwiedzał, a to bynajmniej nie pomagało mu się poczuć pewniej. Cały czas trzymał się tuż obok kolegi, odrobinę za nim, jakby Willy był tu jakimś jego obrońcą czy coś.
Początkowo nie zareagował na stwierdzenie blondyna, zbyt pochłonięty oglądaniem wszystkiego dookoła. O ile idąc tu był jeszcze trochę otępiały, o tyle teraz jego mózg pracował na najwyższych obrotach.
- Dużo tu tego... wszystkiego - powiedział wreszcie i tylko tyle udało mu się wykrztusić, bo atmosfera tego miejsca go przytłaczała.
Kiedy Willy odwrócił się w jego stronę, albinos odruchowo przeniósł wzrok na jego twarz i wbił w nią wielkie oczy. Nie tylko blondyn miał tutaj problemy z podejmowaniem decyzji. U Lunatyka nie było to spowodowane wielkim podekscytowaniem i chęcią znajdowania się wszędzie, a wręcz przeciwnie - braku chęci znajdowania się gdziekolwiek i totalnej bierności. Nastolatkowi zdecydowanie łatwiej było podporządkowywać się decyzjom innych niż decydować samemu.
- Możemy się rozejrzeć. - To wydawało mu się najlepszą opcją. Tańczenia sobie wyobrazić nie mógł, jeść mu się jak zwykle nie chciało, pod sceną mogło być głośno... Spacer po terenie był w tym momencie najbezpieczniejszy. Dawał mu dodatkowy czas na oswojenie się z tym miejscem i poczucie się choć odrobinę pewniej zamiast jak przestraszone zwierzę.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Zmrużył dwukolorowe ślepia, wsłuchując się w prowadzoną przez towarzyszącą dwójkę rozmowę. Czyli jego droga siostra naprawdę zadawała się z licealistami, Co więcej, najwyraźniej miała z nimi dobry kontakt. A przynajmniej z tym konkretnym. Pogratulował jej w myślach gustu, co jednak nigdy nie miało przekroczyć ścian jego umysłu. Uchodził raczej za kiepskiego brata, i tego się trzymał.
Przemknął spojrzeniem po tej dwójce, przez chwile pozwalając sobie na skakanie od jednego do drugiego. Krótka obserwacja ich twarzy, głównie mimiki. Chyba dobrze się bawili.
Nie pasujesz tu. Oni są normalni.
Zauważyłem.
Jeleni łeb przesunął się po jego udzie, próbując zwrócić na siebie uwagę. Zignorował to jednak, skupiając się na spoglądaniu w płomienie. Nie słuchał już rozmowy siostry z licealistą, odbiegając myślami gdzieś daleko poza tereny rezydencji. Naprawdę źle się czuł w takim tłumie. Nawet jeśli siedział w towarzystwie zaledwie dwójki osób, to miał świadomość gromu całej reszty, która pałętała się gdzie popadnie. Z zamyślenia wyrwała go dopiero Cath. W dodatku z gitarą w ręku. Z nieukrywanym zainteresowaniem obserwował proces brzdąkania, przekrzywiając minimalnie głowę na bok. Dopiero płynąca ze strun melodia sprawiła, że zamerdał niewidocznym ogonem.
Jak tak dalej pójdzie, to obcy licealista zdobędzie twoją sympatię. Samym graniem na gitarze.
Doceniam dobrą grę i muzykę.
Hmm, zadziwiasz mnie czasami.
Przymknął oczy, skupiając się na słuchaniu płynącej z instrumentu melodii. Zastukał krótko palcami w policzek, niemal niewidocznie unosząc kącik ust w drobnym uśmiechu.
Willy
Willy
Fresh Blood Lost in the City
Jego entuzjazm delikatnie zmalał, kiedy nie zobaczył podobnej do swojej reakcji na twarzy Oliviera. Zamiast tego chłopak patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, jakby Willy kazał mu właśnie co najmniej wyjść na scenę i zatańczyć przed tymi wszystkimi ludźmi. Już wcześniej zauważył, że jest on raczej nieśmiały, ale nie zwrócił jak dotąd uwagi na to, że cały się spiął po wejściu na teren rezydencji. Dlatego też posłał mu pokrzepiający, wesoły uśmiech i pokiwał energicznie głową, zadowolony z jego decyzji.
Dobra! – zgodził się oczywiście od razu. – Ciekawe, czy mają tutaj watę cukrową - dodał bardziej do siebie nić do swojego towarzysza. Może i już dzisiaj zjadł jedną cukrową chmurkę, ale to tylko zrobiło mu ochotę na więcej.
Ruszył powoli przed siebie, kierując się w przeciwną stronę niż scena. Przy niej panował największy tłok, więc przeciskanie się miedzy taką ilością ludzi, nie byłoby zbyt przyjemne. Nawet jego wielka miłość do wszystkich nie obejmowała przesadnego ścisku.
Zapomniałem zapytać. W której klasie jesteś? – Spojrzał na swojego towarzysza. Zawsze, gdy z kimś rozmawiał, starał się utrzymywać kontakt wzrokowy. Nawet jeśli miałby za chwilę na kogoś wpaść, nie planował obecnie patrzeć przed siebie.
Zadał to pytanie głównie po to, by podtrzymać rozmowę. Poza tym Olivier miał jednak dość charakterystyczną urodę, a wydawało mu się, że jeszcze nigdy nie dane mu było go zobaczyć. Pamięć do twarzy miał bardzo dobrą, więc stawiał na to, że chłopak dopiero zaczynał swoją przygodę w Riverdale.
Pierwszej? – zapytał, zanim ten zdążył mu jeszcze odpowiedzieć, chcąc jak najszybciej sprawdzić swoją teorię.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach