▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Sala Główna [ STREFA NOCNA ]
Sro Wrz 23, 2015 12:14 am
Sro Wrz 23, 2015 12:14 am
First topic message reminder :
Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [ STREFA NOCNA ]
Wto Lis 03, 2015 6:46 pm
Wto Lis 03, 2015 6:46 pm
Wygładziła dłonią materiał sukienki, wypuściła nieświadomie wstrzymywane powietrze i ruszyła na przód. Nie potknij się. Nie potknij się. Nie potknij się. Skup się. Skup się. Powtarzanie tego w myślach pozwalało jej się ogarnąć odrobinkę. Dobrze że wcześniej na straganach zjadła pyszne rzeczy, bo gdyby teraz miała pusty żołądek to by zwariowała już kompletnie ze zdenerwowania. Najgorsze jest wchodzenie, bo zawsze ludzie mimowolnie sprawdzają kto nowy przyszedł. Była na tylu tego typu imprezach, a wciąż się nie przyzwyczaiła. Nawet nie była świadoma że dopiero co wygładzona krótka sukienka znów była, można powiedzieć, potargana od ciągłego zaciskania na niej dłoni Kamiry. Wgapiając się w swoje buty i tylko kawałek przed siebie, tyle żeby na kogoś nie wpaść, ruszyła automatycznie do stołu z jedzeniem. Nie nie miała zamiaru zjeść stresu. Raczej go zapić. Spojrzała na oferowane napoje i lekko westchnęła. Liczyła na jakieś mohito, ale nie rzuciło jej się w oczy więc na razie odpuściła. Nalała sobie z pewnością pysznego ponczu i oparła się o stół przyglądając wirującym parom na parkiecie.
-Najgorsze już za mną, teraz już jakoś to zniosę.
-Najgorsze już za mną, teraz już jakoś to zniosę.
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Sala Główna [ STREFA NOCNA ]
Wto Lis 03, 2015 7:41 pm
Wto Lis 03, 2015 7:41 pm
Mierzyła nieprzychylnym wzrokiem właściwie każdego, kto ośmielił się spojrzeć na nią jakkolwiek oceniająco. I to nie w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście naliczyła pośród takowych jedynie uczniów dotychczasowych klas Riverdale, więc nawet nie miała co się dziwić. Durne snobistyczne szuje. Chciała być dla nich miła, a oni zachowywali się, jak ostatnie skurwysyny. Każdy wchodzący do sali uczeń był oczywiście skanowany przez nią z góry do dołu - z braku lepszego zajęcia. Widziała już tego rosyjskiego patałacha, jego małą fankę, a także kilku innych maniaków bankietowych stołów. Do czasu, aż jej uwagi nie przykuł pewien wyjątkowy, znajomy młodzieniec.
Zaraz-... czy to jest...?
Już miała podejść do jakimś cudem skojarzonego ciemnowłosego i sprawdzić, czy to na pewno persona, z którą zidentyfikowała go Paige. Niestety tak szybko, jak podjęła się wykonania tego planu, chłopak został zajęty przez jakiegoś nauczyciela. Na szczęście jednak nawet w oddali i przez pojedyncze grupki widać było, kto taki rozmawiał z profesorem. O ile intuicja jej nie myliła.
Thatcher-Winchester.
Ruszyła pewnym krokiem w kierunku dostrzeżonego przez siebie trzecioklasisty. Po drodze minęła jakieś zbiorowisko dziewoi zajętych plotkowaniem na temat tego, jak tanich sukienek nie mają na sobie dziewczyny z klas B, dowiadując się przy okazji (oczywiście wcale tego nie chcąc), ile wydały te bardziej zamożne dziewoje. Wolała nie wiedzieć, jak długo mogłaby wykarmić siebie i swoje zwierzęta za takie pieniądze. Jeszcze do tego z częstym gościem w postaci konsumującego na tony Yasuo. Wzrokiem zahaczyła także o inną grupkę wzajemnej adoracji, w której z pewnością znajdowali się dwaj blondyni, którzy raczej do tych "adorujących" nie należeli. I pewnie podeszłaby prosto do nich, przez wzgląd na obecność wcześniej wspomnianego Alana, gdyby nie pewien szkopuł w postaci już zaplanowanej podróży. Skoro kierowała się do świeżo upieczonego prefekta, to powinna się trzymać swojej decyzji. Po chwili znalazła się tuż obok Starra, wpatrując się jeszcze przez chwilę w jego profil, jakby nie mogła poznać go z ułożoną na bok grzywką. To było wręcz niecodzienne, ale to musiał być on. Zresztą, po to przeszła przez pół sali, żeby zapytać. A te kosmyki były dość dobrym dowodem.
- Ehm-... Riley?
Niepewnie ułożyła dłoń na ramieniu młodzieńca, zaraz jednak zabierając ją, jakby wiedziała, że już zdążyła zwrócić na siebie dostateczną uwagę.
- Riley Winchester? - Zapytała cicho, jednak nadal na tyle uniosła głos, by była słyszalna pośród całego tego gwaru. Jasnowłosa przyjrzała się uważnie oczom młodzieńca, zaraz mrużąc własne, gdy tylko dosięgnął ich szeroki uśmiech, rozciągający całe usta. - Dobrze Cię znowu widzieć. Choć nie spodziewałam się, że tu przyjdziesz.
Kto jak kto, ale młody Thatcher wraz ze swoim kumplem nie byli osobami, które umieściłaby na koniecznie muszących pojawić się na balu. Zresztą, nie widziała tu nigdzie towarzyszącego mu zwykle ciemnowłosego, więc wiele się nie myliła. Mimo wszystko miło było widzieć tego młodego mężczyznę po raz kolejny w życiu choćby i w takich okolicznościach. Z drugiej strony, może to i dobrze, że złapali się już w pierwszy dzień, zamiast dopiero w połowie roku. No i była to ta niepowtarzalna okazja, kiedy mogła faktycznie odbyć na tym tępym balu jakąś sensowną rozmowę...
- I wiesz, skoro już tu jesteś, to chyba nie zamierzasz podpierać ścian, hm? Chyba, że tak Ci się to podoba?
...i nie tylko, bo w pewnym momencie, po swoim standardowym przedrozmowowym milczeniu wyciągnęła w jego kierunku dłoń, rzecz jasna wierzchem do góry. To był raczej dostatecznie wymowny gest.
Zaraz-... czy to jest...?
Już miała podejść do jakimś cudem skojarzonego ciemnowłosego i sprawdzić, czy to na pewno persona, z którą zidentyfikowała go Paige. Niestety tak szybko, jak podjęła się wykonania tego planu, chłopak został zajęty przez jakiegoś nauczyciela. Na szczęście jednak nawet w oddali i przez pojedyncze grupki widać było, kto taki rozmawiał z profesorem. O ile intuicja jej nie myliła.
Thatcher-Winchester.
Ruszyła pewnym krokiem w kierunku dostrzeżonego przez siebie trzecioklasisty. Po drodze minęła jakieś zbiorowisko dziewoi zajętych plotkowaniem na temat tego, jak tanich sukienek nie mają na sobie dziewczyny z klas B, dowiadując się przy okazji (oczywiście wcale tego nie chcąc), ile wydały te bardziej zamożne dziewoje. Wolała nie wiedzieć, jak długo mogłaby wykarmić siebie i swoje zwierzęta za takie pieniądze. Jeszcze do tego z częstym gościem w postaci konsumującego na tony Yasuo. Wzrokiem zahaczyła także o inną grupkę wzajemnej adoracji, w której z pewnością znajdowali się dwaj blondyni, którzy raczej do tych "adorujących" nie należeli. I pewnie podeszłaby prosto do nich, przez wzgląd na obecność wcześniej wspomnianego Alana, gdyby nie pewien szkopuł w postaci już zaplanowanej podróży. Skoro kierowała się do świeżo upieczonego prefekta, to powinna się trzymać swojej decyzji. Po chwili znalazła się tuż obok Starra, wpatrując się jeszcze przez chwilę w jego profil, jakby nie mogła poznać go z ułożoną na bok grzywką. To było wręcz niecodzienne, ale to musiał być on. Zresztą, po to przeszła przez pół sali, żeby zapytać. A te kosmyki były dość dobrym dowodem.
- Ehm-... Riley?
Niepewnie ułożyła dłoń na ramieniu młodzieńca, zaraz jednak zabierając ją, jakby wiedziała, że już zdążyła zwrócić na siebie dostateczną uwagę.
- Riley Winchester? - Zapytała cicho, jednak nadal na tyle uniosła głos, by była słyszalna pośród całego tego gwaru. Jasnowłosa przyjrzała się uważnie oczom młodzieńca, zaraz mrużąc własne, gdy tylko dosięgnął ich szeroki uśmiech, rozciągający całe usta. - Dobrze Cię znowu widzieć. Choć nie spodziewałam się, że tu przyjdziesz.
Kto jak kto, ale młody Thatcher wraz ze swoim kumplem nie byli osobami, które umieściłaby na koniecznie muszących pojawić się na balu. Zresztą, nie widziała tu nigdzie towarzyszącego mu zwykle ciemnowłosego, więc wiele się nie myliła. Mimo wszystko miło było widzieć tego młodego mężczyznę po raz kolejny w życiu choćby i w takich okolicznościach. Z drugiej strony, może to i dobrze, że złapali się już w pierwszy dzień, zamiast dopiero w połowie roku. No i była to ta niepowtarzalna okazja, kiedy mogła faktycznie odbyć na tym tępym balu jakąś sensowną rozmowę...
- I wiesz, skoro już tu jesteś, to chyba nie zamierzasz podpierać ścian, hm? Chyba, że tak Ci się to podoba?
...i nie tylko, bo w pewnym momencie, po swoim standardowym przedrozmowowym milczeniu wyciągnęła w jego kierunku dłoń, rzecz jasna wierzchem do góry. To był raczej dostatecznie wymowny gest.
Spoglądała przez dłuższą chwilę na wargi czarnowłosego, jakby w zastanowieniu, co z nimi począć i czy przystać na tę niewypowiedzianą propozycję wymiany pocałunku. To brzmiało dobrze, zważywszy na to, że dopiero co z tryumfalnym uśmiechem i błyskiem w oku odprowadzała wzrokiem swoją młodszą oponentkę, która najpewniej poczułaby się wręcz dobita takim zwrotem akcji, jednakże-... no właśnie. Jednakże. Wolała nie ryzykować takich zabaw, jeśli potem mieliby ich wziąć za parę. I jak brunet miałby potem wyrywać te wszystkie napalone licealistki? Zamiast tego ułożyła dłoń na chłopięcym policzku, układając usta w charakterystyczny dziobek. Drugi polik jej znajomego został potraktowany przyjacielskim pocałunkiem, zaraz po którym ponownie się odsunęła.
- Dam Ci ich nawet dziesięć. Ale później, chłopczyku. - Odparła w końcu, unosząc wyzywająco brew. - Takie całowanie pośród gapiów mogłoby zaszkodzić Twojej reputacji.
Zadziorny uśmieszek wypełzł na jej twarz, a przelotne spojrzenie ponownie zahaczyło o sylwetki oddalonych od nich dziewcząt. Dobrze wiedziała, że jego kolejna wypowiedź wcale nie była wynikiem narcystycznego podejścia do sprawy. Drugoklasista miał zwyczajnie rację - wyjątków, które nie chciałyby zatańczyć z Mercurym, zyskując tym samym szansę na poczucie na sobie jego oddechu, dotyku dłoni, usłyszenie jego głosu mruczącego słodkie słówka tylko i wyłącznie dla nich, było naprawdę niewiele. Tyle, że można by je zliczyć na palcach jednej dłoni. Większość liczyła nie tylko na to, ale i na coś więcej. Do tych wyjątków wpisywała się może ta niezainteresowana nikim cizia, siedząca tylko w kącie i zajadająca się ciastem, blondynka z czwartego roku, która była w wybitnie negatywnych stosunkach z galaktycznym chłopcem, a także i sama Yona.
Tak, Yona. Po co miała mieć jakiekolwiek nadzieje? Wiedziała, że dostanie, czego chce.
Pochwycenie jej ręki przez dłoń chłopaczyny potraktowała jako sygnał do działania, reagując niemal natychmiastowo. Ułożyła drugą z dłoni na ramieniu swojego obecnego tanecznego partnera, absolutnie gotowa by postawić krok tak, jak tylko ją poprowadzi. Czasem trzeba było być szmacianą lalką, w dodatku reagującą z wielkim zadowoleniem na propozycje swojego marionetkarza.
- Pasuje. - Odpowiedziała krótko. Jeśli spodziewał się jakiejś spektakularnej reakcji, to niestety, ale wyprężenie się pod wpływem przebiegających po plecach Bentleyówny dreszczy musiało mu wystarczyć.
"Ładnie wyglądasz."
Oho, to brzmiało, jak jakiś cwany podstęp. Pokręciła glową, nim po chwili zastanowienia uniosła nieco podbródek i musnęła jego usta wargami w prędkim pocałunku. Byle nikt nie widział?
- Mogłabym powiedzieć to samo o Tobie. - Przymrużyła powieki, gdy przesunęła dłoń z ramienia Blacka na bok jego szyi, muskając opuszkami palców jej gładką skórę. - Ale nie ma szans, żeby nas nie okradziono.
Zacisnęła palce z powrotem na ramieniu Mercury'ego, a po krótkim zastanowieniu ostatecznie oparła głowę o drugie z nich, zerkając tylko ukradkiem na twarz chłopaka.
- Dam Ci ich nawet dziesięć. Ale później, chłopczyku. - Odparła w końcu, unosząc wyzywająco brew. - Takie całowanie pośród gapiów mogłoby zaszkodzić Twojej reputacji.
Zadziorny uśmieszek wypełzł na jej twarz, a przelotne spojrzenie ponownie zahaczyło o sylwetki oddalonych od nich dziewcząt. Dobrze wiedziała, że jego kolejna wypowiedź wcale nie była wynikiem narcystycznego podejścia do sprawy. Drugoklasista miał zwyczajnie rację - wyjątków, które nie chciałyby zatańczyć z Mercurym, zyskując tym samym szansę na poczucie na sobie jego oddechu, dotyku dłoni, usłyszenie jego głosu mruczącego słodkie słówka tylko i wyłącznie dla nich, było naprawdę niewiele. Tyle, że można by je zliczyć na palcach jednej dłoni. Większość liczyła nie tylko na to, ale i na coś więcej. Do tych wyjątków wpisywała się może ta niezainteresowana nikim cizia, siedząca tylko w kącie i zajadająca się ciastem, blondynka z czwartego roku, która była w wybitnie negatywnych stosunkach z galaktycznym chłopcem, a także i sama Yona.
Tak, Yona. Po co miała mieć jakiekolwiek nadzieje? Wiedziała, że dostanie, czego chce.
Pochwycenie jej ręki przez dłoń chłopaczyny potraktowała jako sygnał do działania, reagując niemal natychmiastowo. Ułożyła drugą z dłoni na ramieniu swojego obecnego tanecznego partnera, absolutnie gotowa by postawić krok tak, jak tylko ją poprowadzi. Czasem trzeba było być szmacianą lalką, w dodatku reagującą z wielkim zadowoleniem na propozycje swojego marionetkarza.
- Pasuje. - Odpowiedziała krótko. Jeśli spodziewał się jakiejś spektakularnej reakcji, to niestety, ale wyprężenie się pod wpływem przebiegających po plecach Bentleyówny dreszczy musiało mu wystarczyć.
"Ładnie wyglądasz."
Oho, to brzmiało, jak jakiś cwany podstęp. Pokręciła glową, nim po chwili zastanowienia uniosła nieco podbródek i musnęła jego usta wargami w prędkim pocałunku. Byle nikt nie widział?
- Mogłabym powiedzieć to samo o Tobie. - Przymrużyła powieki, gdy przesunęła dłoń z ramienia Blacka na bok jego szyi, muskając opuszkami palców jej gładką skórę. - Ale nie ma szans, żeby nas nie okradziono.
Zacisnęła palce z powrotem na ramieniu Mercury'ego, a po krótkim zastanowieniu ostatecznie oparła głowę o drugie z nich, zerkając tylko ukradkiem na twarz chłopaka.
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [ STREFA NOCNA ]
Sro Lis 04, 2015 8:34 am
Sro Lis 04, 2015 8:34 am
Przez chwilę czuł się, jakby trafił do zoo. Mała czarnowłosa niczym nie różniła się od niezadowolonej małpy, której właśnie odebrano jej zabawkę. Uniósł brew z początku przyglądając się jej z lekkim niezrozumieniem, zanim parsknął pod nosem, jakby mimo tej zbulwersowanej miny, dziewczyna postanowiła zażartować. Jakby to wysokie mniemanie zasługiwało wyłącznie na śmiech, bo w końcu nie można mieć aż tak nasrane w głowie.
Można?
Żyłka ci pęknie, księżniczko.
― No, no. Skoro tak stawiasz sprawę... ― zawiesił na chwilę głos, jakby naprawdę rozważał taką możliwość. ― Wolę „Pavivi” ― podsumował bez cienia zawahania i na tyle spokojnym tonem, że każdy przyznałby, że uznał tę decyzję za najsłuszniejszą. Nawet jeśli, szczerze mówiąc, nie wolał. Nic nie stało mu na przeszkodzie, by nieco podkręcić atmosferę. Wielmożna pani wychyliła się poza obszar swojego królestwa. Tu jej rozkazy nie miały mocy.
Z błyskiem niezrozumienia w oczach zerknął na wcześniej wymienionego Travitzę, choć nie liczył na nieme porozumienie i odpowiedzi na niewypowiedziane pytania. Ona tak zawsze? Nie umiesz zapanować nad swoją dziewczyną? Czemu nikt nie nauczył tej małej chihuahua, żeby nie plątała się pod nogami większych kundli?
Wsunął resztę ciasta do ust i oblizał kciuk, zdawkowo przebiegając wzrokiem po sali, kiedy drugiemu blondynowi przyszło uciszać rozwrzeszczaną dziewczynę. Sięgnął po kolejną przystawkę, by zabić słodki smak słonym.
― Dzięki. Robię co mogę ― rzucił w stronę chłopaka, jakby rzeczywiście uznał to za komplement, mimo że w tej jednej kwestii nie musiał się starać. Dupkiem po prostu się było. ― I dobrze wiedzieć, że mała nie zgniata cię butem. Wyszedłeś na plus.
Myślałeś, że jest pantoflarzem?
Niektórzy boją się babskich szczekaczy.
Głośne chrupnięcie zakończyło jego wypowiedź, kiedy na terenie zawitała kolejna dziewczyna. Przez moment pomyślał, że jeszcze przedwcześnie wyciągał wnioski, widząc jak jasnowłosy obrywa po karku. Chwycił za serwetkę i przetarł nią dłoń, zanim uścisnął rękę białowłosej.
Cóż za kultura.
Można?
Żyłka ci pęknie, księżniczko.
― No, no. Skoro tak stawiasz sprawę... ― zawiesił na chwilę głos, jakby naprawdę rozważał taką możliwość. ― Wolę „Pavivi” ― podsumował bez cienia zawahania i na tyle spokojnym tonem, że każdy przyznałby, że uznał tę decyzję za najsłuszniejszą. Nawet jeśli, szczerze mówiąc, nie wolał. Nic nie stało mu na przeszkodzie, by nieco podkręcić atmosferę. Wielmożna pani wychyliła się poza obszar swojego królestwa. Tu jej rozkazy nie miały mocy.
Z błyskiem niezrozumienia w oczach zerknął na wcześniej wymienionego Travitzę, choć nie liczył na nieme porozumienie i odpowiedzi na niewypowiedziane pytania. Ona tak zawsze? Nie umiesz zapanować nad swoją dziewczyną? Czemu nikt nie nauczył tej małej chihuahua, żeby nie plątała się pod nogami większych kundli?
Wsunął resztę ciasta do ust i oblizał kciuk, zdawkowo przebiegając wzrokiem po sali, kiedy drugiemu blondynowi przyszło uciszać rozwrzeszczaną dziewczynę. Sięgnął po kolejną przystawkę, by zabić słodki smak słonym.
― Dzięki. Robię co mogę ― rzucił w stronę chłopaka, jakby rzeczywiście uznał to za komplement, mimo że w tej jednej kwestii nie musiał się starać. Dupkiem po prostu się było. ― I dobrze wiedzieć, że mała nie zgniata cię butem. Wyszedłeś na plus.
Myślałeś, że jest pantoflarzem?
Niektórzy boją się babskich szczekaczy.
Głośne chrupnięcie zakończyło jego wypowiedź, kiedy na terenie zawitała kolejna dziewczyna. Przez moment pomyślał, że jeszcze przedwcześnie wyciągał wnioski, widząc jak jasnowłosy obrywa po karku. Chwycił za serwetkę i przetarł nią dłoń, zanim uścisnął rękę białowłosej.
Cóż za kultura.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach