Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Pią Wrz 23, 2016 5:43 pm
Ach, czujecie te zapachy?
Kobiety i mężczyźni krzątają się za blatami swoich rozłożonych stoisk, raz po raz zachęcając uczniów do kupna jednego z ich produktów. A znajdziecie tu dosłownie wszystko. Od wszelkich wyrobów na patykach - smażonego mięsa, kalmarów, a nawet zwykłego melona - poprzez wspaniałe babeczki w przeróżnych kształtach, czekolady praktycznie wszystkich smaków, żelki różnej wielkości (przy czym największa, jak zapewnia was sprzedawca, waży ponad 3 kilogramy i dzięki swojemu opakowaniu starczy przynajmniej na miesiąc nawet największym łakomczuchom), zawijasów z ryżu, karmelizowanych jabłek i innych dziwacznych przysmaków, które z pewnością świetnie sprawdzą się w roli piknikowego pożywienia. Dla tych, którzy potrzebują czegoś na ciepło, starsza pani o równie ciepłym uśmiechu macha łyżką w powietrzu z olbrzymią precyzją rozlewając zupy z wielu garnków do przenośnych opakowań. W końcu podczas festiwali mało kto jada w jednym miejscu, zdecydowanie preferując chodzenie po stoiskach z jedzeniem w dłoni.

Jeden mężczyzna uwagę wszystkich dookoła z nadzwyczajną skutecznością. Po bliższym podejściu, nawet ci ze słabym wzrokiem bez problemu dojrzą co takiego promuje gospodarz.

Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ] Losowanie_ahqaeqp
Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ] Losowanie_ahqaeqh

Zasady i informacje:
1. Jedna postać = jeden numerek.
2. Wybrany numerek należy WYRAŹNIE zaznaczyć na początku posta. (przykładowy zapis musi zawierać nazwę karty losowania i numerek: KARTA A - 13) Należy też opisać interakcję z gospodarzem, w której wasza postać wybiera odpowiednie miejsce na planszy.
3. Uprasza się użytkowników o przejrzenie poprzednich postów i sprawdzenie czy aby numerek, który chcą wybrać nie jest już zajęty.
4. Jeśli numerków zabraknie - zostaną one uzupełnione, niczym się więc nie martwcie.
5. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.
6. A 25 psa na obu kartach zjadł wilk. Smacznego!
Anonymous
Gość
Gość
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Pią Wrz 23, 2016 10:39 pm
KARTA B - 7

- Och, och, ja też chcę! - Chris wyrywał się z tłumu podskakując jak mała pchełka. Dla kogoś o takim wzroście zwrócenie na siebie uwagi było nie lada wyzwaniem.
- Co można wygrać? A zresztą nie ważne... Tooo...B7! - przecisnąwszy się na sam przód, blondyn wystawił łapkę do planszy z pieskami i wskazał tego, jego zdaniem, najbardziej uroczego.
- Kiedy będą wyniki? - zapytał z podekscytowanym uśmiechem, a kiedy tylko mężczyzna odpowiedział, Flannery westchnął głośno, stwierdzając jak bardzo nie może się już doczekać. Zupełnie przy okazji zagadał też do pani wydającej słodycze i poprosił o jabłko w cukrowej skorupce, po czym zadowolony odszedł, zapewniając, że jeszcze tu wróci.

[zt]
Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob Wrz 24, 2016 9:04 am, w całości zmieniany 1 raz
KARTA A - 14

Po Violet mogło tego nie być widać, ale naprawdę lubiła słodycze. Nic więc dziwnego, że musiała się tu pojawić. Przyglądała się wszystkim tym pysznościom i jak zwykle nie potrafiła się zdecydować.
Ehh. To moja słabość. Chciałabym to wszystko!
Niestety, jej żołądek nie był w stanie pomieścić tyle, ile chciałaby tutaj zjeść. Nic straconego, miała w torebce dość miejsca by naładować do niej co apetyczniejsze okazy, a innych spróbowała na miejscu. Musiała przyznać, że odwiedzenie tych stoisk poprawiło jej humor.
Uniosła jedną brew, widząc kolejkę do jakiejś nowej gry. Chciała dziś trochę zaszaleć i odciąć od problemów, więc była gotowa spróbować wszystkiego. Gdy dopytała się o szczegóły, spojrzała jeszcze raz na tablice.
Ugh. Dokonywanie wyborów. A czy B? Heh. Trochę jak klasy w naszej szkole. Weźmy A. A numerek? Grr. Ten ładny zwierzak, tamten ładny. Tę liczbę lubię, ale tamtą też. Dobra, pierwszy wybór zawsze najlepszy.
- Poproszę A14. Tak, tę kość. - Posłała mężczyźnie krótki uśmiech i po załatwieniu sprawy, wróciła do buszowania między stoiskami. Miała jeszcze kilka rzeczy do upolowania. Jak tak dalej pójdzie, to zrobi tu za chwilę zapasy na kilka miesięcy. Kiedy ona to wszystko zje?

[z/t]
Anonymous
Gość
Gość
KARTA B - 5

Tam, gdzie była mowa o jedzeniu tam nie mogło zabraknąć Cage'a. Chłopak uwielbiał jedzenie i kiedy tylko usłyszał, że coś tu serwują, to od razu ruszył w tym kierunku. Przez to wszystko odłączył się nawet od przyjaciół i wybrał samotne błąkanie się między straganami.
JEST!
Uśmiechnął się szeroko, widząc swoją ukochaną czekoladę.
- Poproszę dziesięć tabliczek czekolady z chili i może... - Rozejrzał się po straganie, stukając palcem w usta.
- O! Ta też wygląda nieźle. Też proszę o tabliczkę... i tamtej... i może jeszcze tej. - Z radością przyjął od kobiety swoje zakupy, zupełnie olewając przy tym jej minę. Może i większość uczniów nie przychodziła tu żeby kupować hurtem jakąś czekoladę, ale Aaron do tej większości z pewnością nie należał.
Już kierował się w stronę akademika by odłożyć swoje pyszności, gdy wtem wypatrzył nową grę. Nie spodziewał się tu żadnych, więc tym bardziej go zafascynowała. Zaczepił więc, jednego ze znajomych i naciągnął go na dostarczenie pod drzwi jego kochanej czekolady, a sam podszedł do tablic z pieskami.
Ha! Ten wygląda nieźle!
- Ja chcę piątego z tablicy be - przekrzyczał grupkę pierwszaków stojącą obok, a gdy upewnił się, że mężczyzna to sobie zapisał, ruszył dalej by obejrzeć pozostałe atrakcje.

[z/t]
Børre Palmer
Børre Palmer
Fresh Blood Lost in the City
[ A - 27 ]

Tyle pięknych i słodkich zapachów w jednym miejscu. Pięknie! Jedzenie to rzecz, którą chyba uwielbiają wszyscy ludzie. Przecież to rzecz potrzebna w życiu każdego człowieka, aby przeżył każdy dzień z wielką siłą. Dobre papu to dobra energia.
Dziewczyna w jednej dłoni trzymała karmelizowane jabłko, a w drugiej paczkę żelek kupionych na jednym ze straganów. Co jak co, ale jeść lubiła. Dobrze, że nie ma problemu ze spoceniem się przy ćwiczeniach fizycznych, bo inaczej byłoby jej trochę więcej.
Przy jednym straganiku zauważyła trochę większą grupkę ludzi. Oczywiści ona jako dusza towarzystwa, osoba ciekawa tego, co dzieje się wokół niej, a także kobieta, która po prostu musiała być wszędzie dopchała się do rzeczy, która tak zafascynowała tak wiele osób. Przyjrzała się, co tu się w ogóle dzieje. Jej oczy praktycznie momentalnie wyłapały przedmiot zainteresowania tłumu. Raczej nie bawi ją coś takiego, ale może akurat teraz Fortuna przyniesie jej szczęście.
Patrzyła się uważnie na wszystkie pieski z numerkami i starała się wyłapać jakiegoś szczególnego, który mógł przynieść jej wygraną. Raz się żyje, nic ją to nie kosztuje, więc może spróbować szczęścia.
- A dwadzieścia siedem! - krzyknęła niczym stara babcia grająca w bingo. Prowadzący loterię od razu usłyszał jej jakże piękny i donośny głos. Nie mógł nie zauważyć, jeżeli ktoś tak bardzo drze ryja. Wręczył białowłosej numerek i życzył jej powodzenia.
Miejmy nadzieję, że dwadzieścia siedem to moja liczba życia.

[z/t]
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
B – 13

To nazywasz „paroma znajomymi”, Black? ― rzucił, kiedy chłopak zakończył swoją przemowę i wrócił na miejsce. Już w trakcie jej trwania wydawał się być rozbawiony tym, że czarnowłosy postanowił wykorzystać sytuację oraz swój status, by w przeciągu minuty urządzić ze zwykłego ogniska większe zbiegowisko. Na szczęście tym samym oszczędził Alanowi problemów z zapraszaniem swoich znajomych – duża część z nich była z nimi na sali. Nie obyło się także bez uczniów na sali, z których ci, którzy mieli już styczność z blondynem, oglądali się w jego stronę albo po prostu przemykali wzrokiem po sali, by odszukać go wzrokiem. Nie dało się ukryć, że nie cieszył się raczej opinią wybitnego organizatora ani też nikt nie oczekiwał od niego, że wyskoczy nagle z jakimkolwiek pomysłem. Na szczęście chwilowe znalezienie się w centrum uwagi niektórych osób nie wywarło na nim większej presji.
Nie tak łatwo było zachwiać jego pewność siebie.
Niezłe przemówienie ― dodał zaraz z ledwo wyczuwalną nutą zgryźliwości. Niemniej jednak słowa Hayden'a można było uznać za swojego rodzaju pochwałę. Gdy padło pytanie o kolejne plany, uniósł brew, dostrzegając, że czarnowłosy przygląda mu się uważniej. ― Jestem za jedzeniem. ― Nawet nie miał zamiaru dać się prosić, gdy z ust Merc'a padło słowo-klucz. ― Może wezmę też udział w biegach, tak jak w zeszłym roku. Najwyżej dołączę do was później, skoro wolicie użerać się z cyferkami na kartce.
Podążył za bliźniakami w stronę wyjścia, nie przywiązując większej wagi do chłopaków, których zaczepiono po drodze. Skinął im jedynie głową na powitanie, by odhaczyć ewentualne uprzejmości. Kto wie? Może mieli być kolejnymi gośćmi na dzisiejszym ognisku? W każdym razie przedostanie się do stoisk z jedzeniem było w tym momencie priorytetową sprawą, ty bardziej, że kiedy znaleźli się w ich pobliżu, cała masa apetycznych zapachów rozniosła się w powietrzu, nie pozwalając, by ktokolwiek ją zignorował.
Wyczuwam jakieś zajebiste mięso ― mruknął pod nosem, wsuwając ręce do kieszeni spodni. Mimowolnie rozejrzał się po stoiskach, szukając czegoś dla siebie, chociaż po błysku w jego ciemnych oczach, można było się spodziewać, że najchętniej spróbowałby dziś wszystkiego, nawet jeśli jego nienaganna sylwetka przeczyła żarłocznej naturze.
Zachęcam do wzięcia udziału w losowaniu, na wszystkich czekają nagrody!
Jasnowłosy zwolnił nieco swoje kroki i zerknął na stoisko obok. Dało się zauważyć, że cieszyło się dość dużym zainteresowaniem. Obejrzał się na Black'ów, jakby niemo chciał spytać, czy się na to piszą, jednak zanim uzyskał jakiś znak, postanowił mimo wszystko podejść bliżej. Chwila kontemplacji i przyjrzenie się zabawnym pieskom na planszach zakończyły się stosunkowo szybkim dokonaniem wyboru:
Trzynastka z planszy B.
Brzmi jak pechowy numer.
Dajmy mu szansę.
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Stosunkowo szybko niemalże wyrównał krok z dwójką braci, chociaż postanowił trzymać się kawałek z tyłu, bo i z tej perspektywy dużo łatwiej było mieć na nich oko i mieć pełną świadomość tego, gdzie Mercury w ogóle postanowił go zaciągnąć. Poza tym ciążyło na nim to dziwne przeświadczenie, że jego obecność niezupełnie była pożądana. Może po części to sobie wmawiał, a może przynajmniej tym razem intuicja postanowiła go nie zwodzić.
Z drugiej strony... czego w ogóle się spodziewasz?
Rozmasował ręką kark, najpierw zerkając na rozmawiającego przez telefon Merc'a, z którego  po chwili przeskoczył wzrokiem na niewzruszonego Saturna, jakby zamiennie to on miał mu wyjaśnić całą tę farsę. Nie żeby żywił ku temu jakieś większe nadzieje.
Co to za sprawa, Black? ― spytał w końcu, dostrzegając, że czarnowłosy wreszcie odsuwa słuchawkę od swojego ucha. Mniej więcej wtedy już znaleźli się w centrum kolejnego zamieszania, a Vessare mimowolnie odsunął się na bok, gdy tuż obok niego śmignęło dwóch rozweselonych uczniów. Usta chłopaka na ułamek sekundy ściągnęły się w wąską linię, a chwilę po tym poprawił rękaw marynarki, jakby bez tego nieznacznego gestu nie był w stanie dalej funkcjonować.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Nie Wrz 25, 2016 12:00 am
Dreptał obok Zero, poświęcając uwagę głównie stoiskom. Co prawda nie był głodny, ale patrzenie to ponoć też przyjemność. Zwłaszcza, gdy wszystkie dania wyglądały jak milion dolarów. Riverdale jako prestiżowa szkoła nie mogło pozwolić sobie na choćby najmniejsze niedopracowanie. I opłaciło się, co można było wywnioskować choćby z zadowolonych min uczniów, którzy już zdążyli się czymś poczęstować. W pewnym momencie sięgnął po telefon, to właśnie nim planując się przez chwilę zająć. Urządzenie co jakiś czas dawało znać o nowej wiadomości, więc wypadałoby w końcu je sprawdzić i ewentualnie odpowiedzieć. Na szczęście nie musiał się odsuwać by zejść z drogi niegnojącej dwójki, bo i tak nie stał w ich "torze". Schował telefon, by wraz z nim wsunąć dłonie do kieszeni spodni. Z chęcią zaległby teraz w łóżku.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Nie Wrz 25, 2016 10:01 pm
A-5


Każdy w końcu używał podobnych określeń we własnym zakresie. Niemniej biorąc pod uwagę fakt, jak Black właśnie określił "paru" znajomych, strach było pomyśleć, co by było gdyby Alan stwierdził, że chce zorganizować ognisko na wielką skalę.
Zaproszenie prezydenta zapewne nie byłoby przesadą?
I rodziny królewskiej Anglii. Tak z sentymentu, lubię ich seriale.
Ha!
Zerknął na swojego chłopaka kątem oka, słysząc padające z jego ust słowa pochwały. Nie był do końca pewien czy nie słyszał gdzieś tam w nich uszczypliwej, sarkastycznej nuty, mimo to skinął głową, przyjmując ją do wiadomości i uniósł kącik ust w prowokacyjnym uśmiechu.
Tylko się mocniej nie zakochaj, Paige ― puszczone oczko idealnie dopełniło tej drobnej komedii, nim opuścili salę. Nie tłumaczył niczego Zero podczas trasy, zwyczajnie chcąc najpierw dojść na miejsce. Zamiast tego całkowicie skupił swoją uwagę na bracie.
Jesteś pewien, że nie chcesz się zapisać sam do żadnego klubu?
Nie.
Może czytelniczy?
Pomyślę nad tym. Na razie wystarczy mi astronomiczny.
No niby tak. Średnio mi pasujesz do koła dyskutującego o przeczytanych książkach.
Wystarczysz mi ty. Zawsze masz zadziwiająco dużo do powiedzenia.
Hej, powinieneś być mi wdzięczny! Dzięki temu to mnie najczęściej odpytują na angielskim, a ty masz święty spokój.
Miałbym go szybciej, gdybyś zgodził się na przeskoczenie klasy.
I szybsze zakończenie wolności? Nie, dzięki ― parsknął śmiechem obejmując brata ramieniem. Zerknął na jego minę, zaraz wykrzywiając usta w uśmiechu.


Lubił te rozmowy. Mercury był jedyną osobą, z którą wymieniał więcej niż kilka słów, niemniej mimo że jego mina niewiele się zmieniała podczas całej rozmowy, w środku czuł przyjemne ciepło na myśl o poświęcanej mu uwadze. Tylko wtedy wiedział, że faktycznie jego dopełnienie jest tuż obok i czuł się na swoim miejscu. Rzecz jasna nigdy nie zamierzał się dzielić podobną wiedzą z nikim innym. Nawet z samym Mercurym, nawet jeśli podświadomie czuł, że podchodzi do tego w podobny sposób.
Lepiej idź dopinguj swojego chłopaka. I znajdź Cyrille'a.
Więc weź udział z nami. Możemy we czwórkę pobiec w sztafecie.
Jeśli Alan nie ma nic przeciwko ― dostrzegł zaskoczony wzrok Mercury'ego. Szturchnął go z łokcia w żebra. Znał to spojrzenie. Nim jednak jego brat zdążył to jakkolwiek skomentować ich uwagę przykuł mężczyzna z losowaniem.
A-5.
A-5 ― odezwali się w tym samym momencie, zaraz patrząc na siebie w milczeniu. To Mercury wybuchł śmiechem, gdy w oczach Saturna pojawiła się ledwo widoczna iskra rozbawienia.
"Co to za sprawa, Black?"
Obrócił się w stronę Vessare, równo z bratem, w tej samej sekundzie wsuwając ręce do kieszeni co on.
A tak. Miałem ci przekazać od profesora Skywalkera, że liczy na twoje dołączenie do klubu rysowniczego w tym roku. W tamtym ci się upiekło, więc wyznaczył mnie bym cię ściągnął. Choć nie zamierzam wciskać ci tego na siłę ― nie był zbytnio zainteresowany tematem rozmowy, mimo to powoli przesuwał wzrokiem pomiędzy bratem, blondynem, a atrakcjami.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Pon Wrz 26, 2016 11:30 am
„Tylko się mocniej nie zakochaj, Paige.”
Najlepiej nie zakochuj się w ogóle.
Postaram się ― odpowiedział jedynie, również nie traktując tego przedstawienia całkiem na poważnie, chociaż na tym właśnie polegała gra, którą właśnie toczyli. Nawet nie wiadomo było, czy przegrany w niej mógł być tylko jeden. Niemniej jednak tym samym postanowił zakończyć przekomarzankę i zamilkł, nie chcąc wtrącać się w rozmowę braci, chociaż mimowolnie zerknął z ukosa w ich stronę, przypominając sobie, jakie atrakcje w zeszłym roku zgotował mu Black. Wyglądało na to, że Hayden nie był jedyną osobą, którą próbowano wciągnąć w dodatkowe zajęcia.
Ciebie nawet nie próbował wciągnąć. Po prostu to zrobił.
Racja. Nawet nie spytał, czy wiem co to ISO.
Mimo że wiele osób na jego miejscu obruszyłoby się z powodu użycia własnego nazwiska, z perspektywy czasu Alan podchodził do tego w dużo łagodniejszy sposób. Właściwie zachowanie Merc'a nadal go bawiło, chociaż zapewne dużą zasługę miało tu oswajanie się z jego nawykami przez ostatnie miesiące. Poza tym na razie nie zrobił nic, co nie spodobałoby mu się na tyle, by chociaż trochę się obruszył.
Jeszcze.
Hmm? ― Obrócił się, trzymając w ustach jakiś przysmak, który dorwał na stoisku, które stało zaraz obok. Nie był jednak na tyle daleko, by nie usłyszeć planów Black'ów. Odgryzłszy kawałek mięsa, które nabito na patyk, przyjrzał się uważniej Saturnowi. Chociaż niczego nie można było mu zarzucić i nie wyglądał, jak typowy mózgowiec, nie wpasowywał się też w ramy wizerunku sportowca. ― Myślałem raczej o biegu na sto metrów, ale w zasadzie wyjdzie na jedno.
Nie wyjdzie. Mogą cię spowolnić.
Podobno robi się to dla przyjemności.
Ale nie da się ukryć, że dobrze jest wygrać. Zwłaszcza po tym, jak te bogate dzieciaki patrzyły na ciebie w zeszłym roku.
Nie sądziłem, że odezwie się w tobie żądza rywalizacji.
Jeśli brakuje wam czwartej osoby, zajmę jej miejsce ― zgodził się, podchodząc bliżej i zaraz zamilkł na moment, gdy oboje postanowili wybrać dla siebie ten sam numerek. ― Jeden mózg ― skomentował, parskając krótko i mimowolnie przeniósł wzrok na blondyna, który przyszedł tutaj za nimi. Kolejna ofiara klubowego szaleństwa.
Paige wywrócił oczami, unosząc kącik ust w nieco zgryźliwym uśmiechu.
Lepiej zgódź się dobrowolnie. Ten potwór używa cudzych nazwisk. ― Szturchnął czarnowłosego łokciem w bok, chcąc dodatkowo podkreślić, o kogo mu chodziło.
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Pon Wrz 26, 2016 10:12 pm
A – 15

Decyzja o udaniu się za bliźniakami z każdą chwilą wydawała mu się coraz to gorszym wyborem. Nie sądził, by sprawa, którą miał do niego Mercury, miała na tyle priorytetową wagę, by zakłócać jego spokój, chociaż w gruncie rzeczy wiedział, że to nie to wywołało w nim jakieś drażniące uczucie. Im dłużej musiał być świadkiem wymiany zdań między braćmi, tym bardziej miał ochotę zrezygnować i po prostu oddalić się w swoją stronę. Powinien przyzwyczaić się już do takiego stanu rzeczy, niemniej jednak za każdym razem, gdy miał okazję ich słyszeć, odnosił wrażenie, że coś jest nie na miejscu.
To po prostu ty jesteś nie na miejscu, Leslie.
Pomocny jak zawsze.
Kątem oka wychwycił Frey'a, który mimo wszystko postanowił do nich dołączyć, ale nie odezwał się, jakby nie chciał, by dźwięk jego głosu przebił się przez prowadzoną w pobliżu konwersację. Mimowolnie omiótł wzrokiem zaludnioną okolicę, próbując skupić się na czymkolwiek innym, jednak bez większego skutku.
„Lepiej idź dopinguj swojego chłopaka.”
Chłopaka, co?
Mimowolnie przesunął wzrokiem po wysokim blondynie, który odszedł od nich na chwilę. Jakoś nie wydawał się być zaskoczony preferencjami Mercury'ego. Zaraz jednak skupił się na czarnowłosym, który prawdopodobnie zapomniał, że w ogóle go tu przyprowadził. Mruknąwszy coś niezrozumiałego pod nosem, zbliżył się do stoiska z losami, chociaż z początku nie przewidywał, że w ogóle pokusi się na wzięcie udziału w loterii. Przyjrzał się losom, nieświadomie stukając bezgłośnie palcem o blat w zastanowieniu.
Piętnaście A.
Całkiem podobny do ciebie.
Kącik jego ust mimowolnie drgnął, ale nie był to raczej przejaw rozbawienia. Gdy dokonał wyboru, odsunął się od lady, robiąc miejsce dla innych uczniów, którzy czekali, by wziąć udział w loterii z nadzieją na jakąś ciekawą wygraną. Jednocześnie skupił się na braciach, których synchronizacja była wręcz zatrważająca. Zupełnie, jakby codziennie ćwiczyli te ruchy, chociaż Vessare doskonale wiedział, że było to raczej niemożliwe. Te same ruchy, słowa... Może nawet gusta? Brakowało im tylko identycznych charakterów, by świat mógł uznać, że atak klonów został rozpoczęty.
I wtedy byliby dla siebie idealnym zastępstwem.
Blondyn potarł ręką bok szyi, powstrzymując się od mimowolnego skrzywienia, jednak cierpliwie wysłuchał tego, co brunet miał mu do przekazania. Nawet jeśli cieszył się pozytywną opinią na zajęciach rysunku, nie sądził, że nauczyciel postanowi wysłać za nim jednego z uczniów.
I to tyle? Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale na pewno nie cierpicie na niedobór miłośników rysunku ― rzucił, ale nim udało mu się coś dodać, już musiał przeskoczyć wzrokiem na towarzyszącego im chłopaka, który postanowił zabrać głos. Mimowolnie uniósł brew w pytającym wyrazie, nie do końca rozumiejąc, co miał na myśli. Nie wspominając już o tym, że dopiero teraz mógł przyjrzeć mu się dokładniej i potwierdzić swoje przekonania o tym, jak bardzo odstawał od swoich znajomych. ― Mówisz? Pod koniec dnia sprawdzę, czy moje nazwisko nie znalazło się na liście, chociaż myślę, że znęca się tylko nad wybranymi osobami.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power

Mógł się spodziewać, że ledwo znajdą się w odpowiednim miejscu, a Alan już dorwie coś do jedzenia. Przewrócił oczami i złapał go za nadgarstek, przysuwając sobie przysmak na patyku do ust, by ukraść mu z niego kawałek mięsa.
Wiedziałem, że się zgodzisz ― uniósł kąciki ust w nieznacznym uśmiechu, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Powstrzymał się jednak przed jakimikolwiek dalszymi gestami, wiedząc że znowu zostałby tylko odciągnięty w tył przez Saturna. Mimo to, zawiesił dłużej wzrok na brązowych oczach Alana, mimo że doskonale słyszał, że Zero skierował swoje słowa w jego stronę. Spojrzał na niego z opóźnieniem.
Wybranymi osobami? Więc mówisz, że czujesz się bezpiecznie? ― zaśmiał się krótko, lecz nie był to do końca radosny śmiech. Gdy odwrócił się w stronę Lesliego całkowicie, podniósł jedną z dłoni ku górze, zagarniając włosy do tyłu powolnym ruchem.
Byłbym bardzo wdzięczny gdybyś jednak się zdecydował, biorąc pod uwagę fakt, że to mnie mianowali póki co na przewodniczącego. Potrzeba mi ludzi z talentem, którzy są coś warci, a nie bezużytecznych beztalenci, które nie mają co zrobić z czasem. Nawet Saturn postanowił współpracować i powiedział, że od czasu do czasu porobi za modela ― spojrzał w stronę brata, zupełnie jakby spodziewał się poniekąd dochodzącego z jego strony protestu, lecz ten nie odzywał się ani słowem, dalej przeskakując wzrokiem między nimi, a atrakcjami. Dopiero na to nagłe zainteresowanie, spojrzał na Mercury'ego pytająco.
I tak nieustannie prosisz mnie bym ci pozował w domu, więc miejsce nie robi mi większej różnicy ― słysząc podobne słowa padające z jego ust, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Dobrze wiedział, że w rzeczywistości jego brat nie miał tego w obowiązku, więc fakt że na swój sposób poświęcał się dla jego sprawy, rozbudzał w nim mnóstwo odczuć, które nie do końca potrafił nazwać. Gdy tylko dostrzegł jak ten zawiesza wzrok na jednym ze stoisk, podążył wzrokiem w tamtym kierunku.
Nie wiem jak możesz pochłaniać taką ilość słodkich rzeczy i nadal wyglądać tak dobrze jak ja ― rzucił w stronę Saturna, krzywiąc się nieznacznie. Sam prawdopodobnie nigdy nie zrozumie do końca fenomenu spożywania w nadmiarze czekolady, ciast i innych rzeczy zawierających ponadprzeciętną ilość cukru. Nie słysząc odpowiedzi ze strony brata przewrócił oczami z rozbawieniem, szturchając go w bok.
Boczysz się?
Poczuł jak ten oddaje mu wcześniejszy cios, idealnie go kopiując i rzuca mu beznamiętne spojrzenie.
'Nie.'
Zaśmiał się w odpowiedzi.


Zawsze był dobrym obserwatorem. Widział wdzięczność w oczach Mercury'ego, fakt że nie był pewien czy nagle nie wycofa się mimo danego wcześniej słowa. Sam nie był do końca pewien dlaczego się na to zgodził. Z drugiej strony faktycznie nie miał nic przeciwko. Nigdy nie odczuwał jakiegoś szczególnego zażenowania faktem, że ktoś miałby go rysować. Zwłaszcza, gdy jego brat rzucał tym samym tekstem co zawsze.
Wolę rysować kogoś równie przystojnego co jawłaśnie tego. Uniósł na chwilę wzrok w stronę nieba, by wyrazić co o tym sądzi, mimo to ponownie gdy usłyszał śmiech brata, jego serce ścisnęło się nieznacznie rozprzestrzeniając ciepłe uczucie po całym jego ciele.
Psuła je tylko jedna rzecz.
Obrócił się w stronę Lesliego. Od samego początku dostrzegał w nim swego rodzaju zawahanie. Zupełnie jakby nie chciał tu być, a fakt że Mercury zaciągnął go tu na siłę był dla niego swego rodzaju katorgą. Być może nie przepadał za ich towarzystwem. Wątpił jednak, by jego niechęć skupiała się na Mercurym. Jego brat był aż nazbyt lubiany. Poza tym sam fakt, że poszedł za nim na wcześniejszą... "prośbę" mówił sam za siebie. Może więc problemem był on sam? Zdawał sobie sprawę z tego, że w jego przypadku, nic nie poszło w odpowiednim kierunku. Nie był towarzyski, ekspresyjny, nie zjednywał sobie ludzi. Zaraz odrzucił jednak podobną myśl. Wątpił, by na tym polegał problem biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nawet dłużej nie rozmawiali. Ciężko byłoby nienawidzić kogoś, kogo się nie zna. Może więc po prostu czuł się jak piąte koło u wozu?
Nie musisz tu być ― rzucił w końcu, nie zdając sobie sprawy z tego, że jego pozbawiony emocji głos mógł zabrzmieć niesamowicie oschle. Cały czas wpatrywał się w niego bez większego wyrazu, zupełnie jakby układał sobie coś w głowie.
Jeśli nie chcesz. Twoja obecność nam nie przeszkadza, Vessare ― wsunął dłonie do kieszeni odwracając wzrok. Usłyszał jak Mercury parska śmiechem, zaraz zwracając się do Zero.
Mój brat chciał powiedzieć, że jeśli chcecie możecie się do nas przyłączyć. Im większa grupa tym lepiej. Biegasz? ― pytanie skierowane do blondyna-nie-chłopaka-Mercury'ego przykuło i jego uwagę. Ponownie spojrzał więc na Zero, nieco znużonym wzrokiem. Dopóki ktoś dosłownie nie wetknął mu karmelizowanego jabłka w usta. Rzucił Mercury'emu krótkie spojrzenie.
Nie trafiłem. Powinieneś się czasem uśmiechnąć, Sat. Ludzie dużo lepiej by wtedy rozumieli co chcesz im przekazać ― nie odpowiedział, gdy jego brat odgryzł kawałek jego jabłka. Zaraz zresztą sam zajął się jedzeniem, skutecznie pokazując, że nie ma ochoty brać udziału w podobnej dyskusji. Całe szczęście, Mercury wyraźnie wyczuwając podobne intencje, odwrócił się w stronę Alana, wieszając na jego ramieniu.
To co, sztafeta?
Feely-touchy.
Tsk ― słyszał to. Zerknął na Merca napotykając jego rozbawione spojrzenie i odpowiedział na nie odgryzając kolejny kawałek jabłka. Musiał przyznać, że jak na tak prosty przysmak, było przepyszne.
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
B-16

Kurogane podróżując po terenach Riverdale w celu wyszukiwania atrakcji, natrafił na stoiska z jedzeniami obok których działo się jakieś losowanie. Późniejsze odrzucił na razie w niepamięć, by wyszukać czegoś smacznego. Postanowił póki co zwolnić z bezustannym braniem udziału w konkursach w celu. Jego entuzjazm w dość sporym stopniu wyczerpał się na cyferkach w głowie podczas rozwiązywaniu sudoku. Może nie był to najmądrzejszy pomysł, by zaczynać od gry logicznej. Lepiej od czegoś mniej wymagającego umysłowo, prawda? Zresztą. Teraz to nieważne.
Zdecydowanie się na jakąś przekąskę nie było takie łatwe. Nie spodziewał się takiej różnorodności, chociaż powinien. W końcu to jest prestiżowa szkoła. No przynajmniej w większej części. Ostatecznie do jedzenia wziął jakieś grillowane mięsko na patyku. Sam nie był pewien co ty było, ale zawsze mógł spróbować czegoś nowego. Powoli delektował się swoim wyborem rozglądając się na tłum wokół niego. Nieznajome osoby mijały go, a ci naprzeciwka spojrzeli się na niego, by potem odwrócić wzrok. Uważał to za dość naturalne. Sam tak miał, że jak ktoś przechodzi to automatycznie na tego kogoś spojrzy, nawet jeśli na chwilę. A może był to jego nawyk obserwatora? Sam nie wiedział. Nie chciał dłużej stać samotnie na uboczu i rzucał się w nurt. Na pewno wywoływało to kontrowersje u niektórych.
Ponownie dojrzał losowanie odbywające się u jednego z mężczyzn. Ulegając ciekawości, podszedł i przyjrzał się co było do wyboru. Olał trochę fakt, iż do wyboru były pieski. Nie wiedział co na ten temat czuć i nie było to chyba takie znaczące.
Jaki by tu numerek wybrać...
Ostatecznie poszedł na łatwiznę i zdecydował się na swoją grupę i wiek. W końcu to było losowanie, co da mu godzinne zastanawianie się nad jakąś liczbą?
- Wybieram B-16. - powiedział z szacunkiem do starszej osoby, na chwilę przerywając delektowanie się mięskiem. Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Widząc, iż został zapisany na listę losujących oddalił się od tego miejsca i zaczął dalej wędrować. W oddali zauważył pomiędzy uczniami, wcześniej przemawiającego senpaia, ale nie było to jakoś bardzo znaczące dla Kurogane. Nim zdążył zauważyć skończył się jego delikates, więc wrócił po dodatkowe dwa. Spowodowało to, iż sprzedawczyni zaczęła się z niego śmiać, nie urażając chłopaka w najmniejszym stopniu. Trzymając w jednej z rąk dwa mięska na patyku spojrzał na mapę w drugiej. Niedaleko powinna być jakaś strefa gdzie jest... łowienie kaczek? Zaintrygowany nastolatek ruszył w kierunku, który wydawał mu się poprawny oddalając się od stoisk z jedzeniem.

[z/t]
Anonymous
Gość
Gość
B - 24

Błąkał się między straganami i oglądał wystawione na nich jedzenie, ale niczego nie próbował. Choć wszystko wyglądało naprawdę smakowicie to jednak Lunatyk nie potrafił niczego w siebie wepchnąć. A może to i lepiej, bo kasy w portfelu jakoś specjalnie dużo nie miał. To, co zarobił przez wakacje zdążył już wydać na kodeinę, więc słodycze musiały poczekać.
Na stołówce będzie jedzenie i mam je brać. Ciotka mi kazała.
Tak, dla tej kobiety był gotów przynajmniej spróbować jako tako się odżywiać. Małymi kroczkami, ale jednak.
Gdy tak spacerował, jego uwagę zwróciły śliczne obrazki piesków. Stoisko z nimi niespecjalnie pasowało do innych porozstawianych tutaj, więc chłopak postanowił się do niego zbliżyć i podsłuchać, o co w tym wszystkim chodzi. Trochę wstydził się odezwać zwłaszcza, że musiałby to zrobić głośno żeby przekrzyczeć inne znajdujące się tutaj dzieciaki, ale wreszcie się przemógł i przydzielono mu jego własnego psiaka o dumnym numerze 24 z tablicy B.

[z/t]
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Re: Stoiska z jedzeniem [ Losowanie ]
Sro Wrz 28, 2016 11:13 pm
„Więc mówisz, że czujesz się bezpiecznie?”
Powrócił wzrokiem do Mercury'ego, słysząc nie wróżący niczego dobrego śmiech. Mimo tego, Leslie wzruszył barkami w odpowiedzi, jakby nie sądził, że cokolwiek mu grozi. W końcu miał nie być zmuszany do czegokolwiek, nawet jeśli nie uważał czarnowłosego za słowną osobę. Chociaż od początku raczej sceptycznie rozpatrywał tę propozycję, postanowił wysłuchać Black'a do samego końca, rozumiejąc jego podejście do leniwych beztalenci, z których większość uważała, że zajęcia rysunku to zabawa w bazgranie na kartce patyczaków. Nie mógł nie pokiwać głową, zgadzając się z tym stwierdzeniem, chociaż jedno ze skinień urwało się nagle w połowie.
Przemyślę to ― odpowiedział, może nawet po części obiecując, że właśnie to zrobi. Nie zmieniło to faktu, że skarcił się w myślach chwilę po tym, gdy wypowiedział te słowa, mimo że nie dał po sobie poznać, że właśnie pożałował tej decyzji. Ja pierdolę, mruknął w myślach, mimowolnie podążając wzrokiem za spojrzeniami bliźniaków ku kolorowemu stoisku ze słodyczami. Uniósł nieznacznie brew
„Nie wiem jak możesz pochłaniać taką ilość słodkich rzeczy...”
i zerknął na Saturna, jakby próbował dopasować do niego zasłyszany fakt. Może od czasu do czasu faktycznie widywał go z jakimiś słodyczami, ale zarówno Leslie, jak i wielu innych mogło potraktować to za zwykłą przekąskę, a nie jakąś większą obsesję.
„Nie musisz tu być.”
Ani drgnij.
Vessare uniósł spojrzenie na pozbawione wyrazu oczy białowłosego, chociaż kosztowało go to o jedną wewnętrzną walkę za dużo. W końcu nie na co dzień zderzał się z tym tonem, a już na pewno z takimi słowami. Nie odezwał się w pierwszym momencie, co z perspektywy drugiej osoby mogło wydać się prośbą o wyjaśnienia, choć dla samego Zero było raczej próbą wmawiania sobie, że po prostu się przesłyszał.
Chyba zostałeś przyłapany.
Przecież niczego nie powiedziałem.
Nie o to chodzi. Przez chwilę myślałem, że Mercury kompletnie zapomniał, że przed momentem prosił mnie, żebym z nim poszedł. To wszystko ― wyjaśnił, wypuszczając powietrze ustami z lekkim zrezygnowaniem. Wiedział jednak, że nie był to jedyny powód, dla którego – być może – jego niezbyt pozytywne nastawienie zostało wyciągnięte na światło dzienne. Szybko jednak skupił swoją uwagę na roześmianym Mercury'm, nie do końca rozumiejąc, co było w tym zabawnego. Ściągnął brwi, widząc jak ładuje jabłko prosto do ust albinosa, który wykazywał się niebywałą wręcz cierpliwością w stosunku do bruneta. ― Myślałem, że wystarczą wam cztery osoby i macie już komplet. Mógłbym pobiec, ale nie wiem, jak Frey pociągnie na swoich krótkich nóżkach ― rzucił, nie mogąc powstrzymać się od tej złośliwej uwagi i jednocześnie kiwnął ostentacyjnie głową ku Clawerich'owi, który zdecydował się przyjść tu z nimi.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach