Anonymous
Gość
Gość
Pokój nr 27
Pon Wrz 19, 2016 12:22 am
First topic message reminder :

Co tu dużo mówić. Jeden z niewielu pojedynczych pokoi. Mały, zadbany, z jednym biurkiem, krzesłem, łóżkiem, szafą i półką. Wszystko, czego potrzeba uczniowi w internacie. Ściany i większość mebli są tu białe zaś podłoga, okno i półka są wykonane z ciemnego drewna. Na łóżku zawsze leży szara, równo ułożona pościel, a całe pomieszczenie wydaje się zadbane.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 9:09 am
Najpierw był strach. Te okropne, odbierające wszelkie siły i wciskające w podłoże przerażenie nakręcane przez nazbyt wybujałą wyobraźnię oraz całą masę niezbyt ciekawych wspomnień. W tym stanie Remiego stać było tylko na liczenie maleńkich rysek w panelach i modlenie się by to szybko minęło, niekoniecznie bezboleśnie, bo akurat na sam ból dawno się uodpornił. Najważniejsze by to już minęło i znowu mógł spojrzeć jej w oczy, bez lęku, że dostrzeże tam tylko nienawiść i odrazę. Tymczasem zamiast szarpania i dalszych powarkiwań czy wrzasków dotarło go tylko jedno proste słowo.
W pierwszej chwili tylko drgnął - niewątpliwa oznaka tego, że ją usłyszał. Po paru sekundach, które zdawały się wyczekiwaniem z jego strony, a może po prostu były konieczne by jego mózg przetrawił informacje, rudzielec uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę w niemym zaskoczeniu. Szczerze nie wiedział co powinien teraz zrobić, ale na wszelki wypadek nie wyprostowywał się, tylko niepewnie, trochę ciekawsko przyglądał brunetce, która, co tylko jeszcze bardziej go dziwiło, już wcale nie wyglądała na skłonną do rzucenia się nań z łapami.
Chciał zapytać ją za co go przeprasza, albo raczej za co ktokolwiek kiedykolwiek miałby go przepraszać, skoro to on zawsze wszystko robi źle. Powstrzymał się jednak, tak na wszelki wypadek. No, bo jeszcze pogorszy sytuację czy coś.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 9:27 am
Nie odwróciła się nawet wtedy, gdy do reszty się uspokoiła. Cały czas trwała w tej samej pozycji, w jakiej się ustawiła. No, nie licząc rozluźnienia mięśni, bo poza tym jednym nic się nie zmieniło. Nie chciała się ruszać tak na wszelki wypadek. Nie ufała sobie teraz na tyle by pozwolić sobie na choćby cień szansy, że nie utrzyma obecnego stanu. Mało prawdopodobnym było, że ją teraz sprowokuje skoro przybrał postawę czysto obronną, ale lepiej było nie kusić losu. Ten gość potrafił ją wszystkim zaskoczyć, więc i teraz było możliwe, że coś mu strzeli do tego rudego łba.
Cudownie. Do czego to doszło. Mam cholerne wyrzuty sumienia za to, że wydarłam się na kogoś, kto mnie wyraźnie sprowokował. Zdarzały mi się już wybuchy i jedyne, czego po nich żałowałam to komplikacji, jakie za sobą niosły, a nie skrzywdzenia uczuć osoby, której się oberwało. Jemu też się teraz należało. Nawet znacznie więcej, bo mnie choler... Ugh. Muszę przestać kląć, kurna.
Wzięła kolejny głęboki wdech.
Ugh. Dlaczego życie nie może być prostsze? Bez jakichkolwiek bliskich można by było się nikim nie przejmować. Być zawsze sobą. Nie.
Zmarszczyła brwi nawet teraz nie otwierając oczu.
Nadal musiałabym się stosować do ogólnie przyjętych zasad. Durny tytuł prefekta i te wszystkie zakazy i nakazy. Wnerwia mnie to, ale nie potrafię sobie odpuścić. Tak daleko już w tym wszystkim zaszłam, że nie umiem się teraz cofnąć i całkowicie zmienić swojego życia. Kim mam się stać? To byłoby męczące. Pewnie nawet bardziej niż dalsze granie tej roli. Mogłam wybrać inną od początku, ale wybrałam tę. Jak się to wszystko stało...
Oderwanie się od chwili obecnej i pogrążenie się w przemyśleniach również pomogło jej tutaj dojść do siebie. Oczywiście, była gotowa wybudzić się z tego stanu, gdy tylko usłyszy coś ze strony Remiego lub stanie się coś innego, ale na razie nie zamierzała opuszczać świata w swojej głowie. Im obojgu potrzebny był jak widać czas żeby ochłonąć. Dalsza rozmowa nie miała sensu dopóki rudzielec nie przestanie zachowywać się jak (znowu) czekające na cios dziecko.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 9:51 am
Przez dłuższy czas nie działo się nic alarmującego i nawet ztraumatyzowany jełop musiał kiedyś ogarnąć, że może jednak czas wrzucić na luz. A pierwsze co zrobił po powrocie do normalnej dla siebie, wciąż lekko zgarbionej, ale już z pewnością nie zaszczutej pozycji, było zadanie najbardziej cisnącego się na ust pytania;
- Za co?
Przecież zasłużył, oboje to wiedzieli. Reagując w ten sposób dosłownie przyznał jej rację, a jednak nie tylko go nie ukarała za to, ale wręcz okazała... skruchę? Nie potrafił tego zrozumieć - to było po prostu zbyt abstrakcyjne. Zwłaszcza, że pierwszy raz w życiu zdarzyło się by ktokolwiek go przepraszał i było mu z tym bardziej niż dziwnie.
Ruszył z miejsca i skrócił dzielący ich dystans do mniej niż jednego kroku. Przez tą krótką drogę szybko i bez spoglądania w dół rozpiął klamrę paska od swoich sponiewieranych dżinsów i wysunął ze szlufek. Kiedy więc przystanął tuż naprzeciw Darkówny, wolną ręką odszukał jej dłoń i uniósł, zaś drugą niewnoszącym sprzeciwu gestem wcisnął jej pas.
- Nie masz za co przepraszać. To przecież moja wina.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 10:23 am
Tak jak dla Remiego było abstrakcyjnym to, że ktoś mógł go przepraszać, tak dla Natalie abstrakcyjnym było to, co stało się potem.
Gdy usłyszała brzęk paska natychmiast otworzyła oczy. Przez głowę przebiegła jej masa scenariuszy i wszystkie kompletnie nie pasujące do sytuacji. Jedna z nich dotyczyła nawet próby uduszenia jej tym paskiem, ale żadna nie zgadzała się z tym, o czym myślał rudzielec.
- Chwila... co? Co ty... - wydukała.
Spojrzała na wepchnięty jej do ręki pasek przez chwilę zupełnie nie ogarniając, co się dzieje. Naprawdę rzadko jej się to zdarzało. Być może to jej życie było tak strasznie nudne, ale dziewczyna nie przywykła do zaskakujących sytuacji, w których nie wie, jak się zachować. Dobrych kilka sekund zajęło jej przetrawienie wszystkich informacji i to, na co wpadła ją zwyczajnie przeraziło. Możliwe nawet, że bardziej niż cokolwiek, z czym się do tej pory bezpośrednio zetknęła, ale nie mogła mieć pewności.
Otworzyła szeroko oczy i natychmiast zaczęła mu wpychać w ręce wręczony jej pasek, jakby ten zaczął ją zwyczajnie parzyć.
- Remi, co ty do cholery wyprawiasz?! - Dobra, Natalie w życiu nie myślała, że mogłaby wpaść w taką (powiedzmy, że bezsensowną) panikę.
- Ja przecież... Nie. Tak się nie robi. Kurwa... - Tak strasznie chciała mu to szybko powiedzieć, że stanęło jej to w gardle i nie wiedziała, jak to wykrztusić. Jej mózg działał teraz zbyt chaotycznie nadal doszukując się sprzeczności między obecną sytuacją a tym, co do niej dopasował.
Kiedy wreszcie pozbyła się "parzącego ją" przedmiotu, cofnęła się o krok i przełknęła gęstą ślinę, która mogła tylko jeszcze bardziej utrudnić jej mówienie.
Wzięła szybki głęboki oddech by się opanować. To musiało całkiem ciekawie wyglądać, bo dziewczyna dokonała tego wszystkiego w przeciągu góra 5 sekund.
- Remi, to nie jest normalne, słyszysz?! Ludzie tak nie... Ugh! - Wzięła jeszcze jeden wdech i postanowiła to z siebie szybko wyrzucić zamiast próbować to jakoś ubrać w słowa. Co będzie, to będzie.
- Przemoc fizyczna jest uzasadniona jedynie w obronie własnej. W innych przypadkach jest przestępstwem. Dlatego za bójki w szkole się obrywa, a za bicie bezbronnych ludzi... za ZNĘCANIE SIĘ nad bezbronnymi ludźmi idzie się do więzienia, rozumiesz?! - Wbiła w niego nadal przerażony wzrok. Chciała mu to jak najszybciej wbić do głowy. Jasne, właśnie ogarnęła, jak bardzo ma tam wszystko poprzestawiane, ale tej rozpaczliwej próby doraźnej pomocy nie potrafiła powstrzymać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 10:37 am
Myślał, że już niczym od tych przeprosin go bardziej nie zaskoczy, ale... ale jednak tego dokonała. Z szeroko otwartymi oczami obserwował jej dziwaczną, wręcz zabawną reakcję, a potem zupełnie nic nie rozumiejąc przypatrywał się jej zmaganiom, tylko coraz bardziej przekrzywiając głowę, gdy dziewczyna wyrzucała z siebie coraz to kolejne słowa.
- Huh...? - zamrugał i zerknął na pasek, potem znowu na nią, aż w końcu wciągnął rękę z nim w jej kierunku.
- To tylko tak "żeby wsiąkło"... - mruknął jakby była to rzecz oczywista, zwłaszcza po manianach jakie odstawiał.
- I już nie będziesz zła. - dodał, wskazując na najważniejszą dlań część takiego układu. W wielkim skrócie można powiedzieć, że widząc Natalie aż tak wściekłą, Remi (wreszcie) zrozumiał jak bardzo przegiął. A skoro tak, to należała mu się kara, czyż nie? Dopiero wtedy dziewczyna mu wybaczy i będą znowu na neutralnym gruncie. Tylko... dlaczego nagle jej tak odbiło?
- O co ci chodzi... - skrzywił się, jakby uświadamiając sobie coś, po czym z wyrzutem dodał;
- Nie mam nic lepszego, ok?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 11:02 am
Dobra, w najbliższym czasie ona NA PEWNO nie będzie się czepiała jego nieodpowiadania na pytania. Ma tu znacznie większe problemy na głowie. Z resztą, ten jeden gest naprawdę wiele dał jej do myślenia, a to, co zaczął gadać później rzuciło jeszcze więcej światła na tę sprawę.
Jak bardzo ty masz zrytą psychikę człowieku...
Pomoc doraźna zdecydowanie nie mogła tu zbyt wiele dać. Jeśli ten dzieciak miał tak głęboko zakorzenione przekonanie, że za wyprowadzenie kogoś z równowagi powinien oberwać paskiem... albo czymś jeszcze gorszym(!), to zwykłe powiedzenie mu, że to nie jest normalne tylko ostro patologiczne nie mogło odnieść żadnego skutku.
- Nie. Remi, to naprawdę tak nie działa. - Chwyciła go za wyciągniętą rękę i powoli przesunęła w jego stronę nawet na chwilę nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.
- Nie zamierzam cię bić i nikt nie powinien - powiedziała już spokojniej. Panika nic tu nie dawała, nigdy nic nie dawała, więc musiała się opanować. Pierwszy szok przetrawiła, więc pora powrócić do racjonalnego myślenia.
Wzięła jeszcze jeden głęboki oddech.
- Już nie jestem zła, ok? I nie rób tak więcej. - Nadal nie miała pojęcia, co ma w tej sytuacji zrobić, więc postanowiła pójść na pierwszym nasuwającym się jej odruchem.
Odsunęła do reszty jego rękę z paskiem i go przytuliła. Miała ochotę zacząć go tulić jak małe skrzywdzone dziecko (jakim go teraz po części widziała), ale ze względu na różnicę we wzroście, ograniczyła się do zwykłego objęcia go na wysokości talii.
- Cholera. Mój dziadek stracił prawo do opieki nad moim ojcem właśnie za to, że się nad nim znęcał... bił go. Stąd mój ojciec ma część blizn. Reszta jest zgarnięta z sierocińca, a później z ulicy. Przez całe życie ojciec nam powtarzał, że przemoc nad kimś bezbronnym jest największą zbrodnią, jakiej można się dopuścić. Możemy pić, ćpać, wdawać się w bójki, wylecieć ze szkoły, a nawet trafić do więzienia i nam to wszystko jakoś wybaczy, ale znęcania się nad kimś nigdy. W życiu nie podniósł na nas ręki i miał wyrzuty sumienia nawet za takie głupie podniesienie głosu jak ja przed chwilą. Cholera. On NAS za to przepraszał. - Wzięło ją teraz na zwyczajny słowotok. Nie docierało do niej, że pewnie jak zwykle Remi nic z jej wywodu nie weźmie sobie do serca, ale musiała coś mówić. Cokolwiek. Byle na temat i byle tłumaczyć mu, że to co dla niego jest normą, jest tak naprawdę czymś złym i patologicznym.
Co cię spotkało...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 11:20 am
Zmarszczył brwi, gdy znowu nie zachowała się tak jak... no, jak powinna! I co miała na myśli twierdząc, że "to tak nie działa"? Przecież "to" zawsze "tak" działało! I nawet się z tym pogodził, bo jaki miał wybór? Facetowi nie wypadało płakać, a już zwłaszcza jak sam był sobie winny!
- Heh, mówisz to tak jakby to było coś serio złego... - mruknął z lekkim uśmiechem, gdy nagle stało się coś, czego myślał, że się nigdy nie doczeka - coś co było tak miłe i wyjątkowe, że aż nie czuł by na to zasługiwał, chociaż nie był w stanie sobie tego odmówić. Kiedy Natalie go sama z siebie przytuliła, i to jeszcze w takiej chwili, mógł jedynie objąć ją mocno, ciesząc się każdą sekundą tej bliskości. Oparłszy brodę na jej ramieniu, schował twarz w jej włosach i z przymkniętymi oczami wsłuchiwał się w te wszystkie dziwne rzeczy na których mówienie się jej zebrało.
- Nie jestem bezbronny. - stwierdził wreszcie, gdy skończyła swój monolog. Jasne, może kiedyś był, ale przecież teraz potrafił się bronić! Gdyby było inaczej, tamta rana po nożu z którą tyle czasu łaził nie byłaby na udzie, tylko w bardziej kluczowym miejscu. I z pewnością nie byłoby mu tak łatwo jej zagoić.
- A swoją drogą, twój ojciec to niezły gangster. - uśmiechnął się do siebie i uniósł głowę by móc spojrzeć jej w oczy.
- I mimo wszystko zgarnął sobie taką ładną żonkę i dom? Miał farta, nie powiem.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 11:52 am
- To jest coś naprawdę cholernie złego - powtórzyła z naciskiem, ale bez jakiejkolwiek złości.
Jesteś realnie chory.
Pocieszyło ją, że również się do niej przytulił zamiast dalej upierać się przy tym karaniu go. Jasne, Natalie była osobą ze skłonnościami do podniesienia na kogoś ręki, gdy była wściekła, ale się kurna hamowała! Kiedyś notorycznie wdawała się w szarpaniny z bratem i może kilka razy w szkole, ale w końcu rodzice wybili jej to z głowy. Przemoc tylko w obronie własnej, ona nigdy nie może być agresorem.
- Na co dzień może nie, ale w tej sytuacji tak. Nie zamierzałeś się przed tym bronić, racja? Więc w takim momencie podchodzisz pod kategorię bezbronnego. - Jak widać, nawet tego prostego podziału rudzielec nie był w stanie ogarnąć. W tym momencie Violet zaczęła się zastanawiać, w jakim stopniu jego spojrzenie na świat wynika bezpośrednio z jego charakteru, w jakim z wychowania, a w jakim z ewentualnych urazów głowy.
Zmarszczyła brwi ze zdziwieniem i spojrzała na niego.
- Mój ojciec nie jest gangsterem. - Naprawdę zaskoczył ją tym stwierdzeniem. Kiedy James mieszkał na ulicy to daleko mu było do osoby, która zasłużyłaby sobie na to miano. Właściwie, bliżej mu było do zwykłego opryszka czy kogoś w tym guście. Drobne kradzieże, bójki w barach itp. To z pewnością nie coś, czym parałby się gangster. Później był jeszcze etap resocjalizacji u boku przyszłej żony, a dalej to już uczciwa praca. Nigdzie w tym wszystkim nie było miejsca na nazywanie go gangsterem.
- Ale tak, sam zawsze powtarza, że miał farta, bo inaczej się tego nazwać nie da. - Wzruszyła lekko ramionami, jak to miał w zwyczaju jej ojciec, gdy to mówił.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 27
Sob Paź 29, 2016 12:18 pm
Nie puszczał jej, ale również cały czas trzymał pasek na którym momentami zaciskał mocniej palce.
- To nie jest nic złego. - stwierdził z całym przekonaniem.
- I nie jestem bezbronny. To tylko kara jak każda inna... - przyjrzał się jej, dalej uparcie obstając przy swoim.
- Ojciec zawsze powtarzał, że jak nie zostanie ślad to nie będzie miało co mi przypominać o tym czego nie robić. A wiesz, on napisał o tym kilka poradników, więc się zna! - ostatnie zdanie rudzielec wypowiedział z prawdziwą dumą. On serio nie widział problemu w zachowaniu jakie zaprezentowała im już jego matka, ani również w tym co sugerował by zrobiła Nat, a okazywało się, że i reszta jego rodziny nie grzeszyła normalnością.
- Ale jak nie chcesz to nie. - wyszczerzył się lekko, nieco psotnie.
- Można powiedzieć, że mi się upiekło, co? - odłożył pasek na jej biurku, gdyż wciąż przy nim stali, i już obiema rękoma objął dziewczynę, dając jej przy okazji krótkiego buziaka w czoło.
- Tęskniłem za tym. - wyznał ściskając ją mocniej, choć nie na tyle by mogło to zaboleć.
- Nie chcę cię już nigdy puszczać...
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach