Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Bar "Lisia Nora"
Czw Wrz 08, 2016 5:17 pm
First topic message reminder :

Trudno jednoznacznie stwierdzić, dla kogo przeznaczona jest ten bar. Z jednej strony znajduje się w tej "lepszej" części miasta, gdzie raczej pojawiają się bogatsze persony. Z drugiej, najczęściej przyciąga do siebie osoby chcące zapomnieć się w szaleństwie alkoholowym. Wystrój jest całkiem przyjemny. Najpierw schodzi się po staromodnie wyglądających schodach do sporej piwnicy. W środku są trzy pomieszczenia - jedna wielka sala z barem i dwie mniejsze, gdzie można usiąść i spokojnie pogadać. Przygaszone światło nadaje atmosferę intymności, ale już głośne krzyki klientów będących pod wpływem jasno dają do zrozumienia, że nie jest to miejsce na romantyczny wypad ze swoją drugą połówką. Jeśli ktoś uważa się z fana libacji alkoholowych, to na pewno odwiedził to miejsce przynajmniej raz w swoim życiu, a jeśli nie, to najwyższa pora to zrobić.

***

Koss schodził po dosyć stromych schodach, rozmawiając jednocześnie przed telefon. Z powodu nieuwagi w pewnym momencie rąbnął o sufit, który staje coraz niższy z każdym kolejnym krokiem. Zaklął, pomasował głowę i spojrzał na telefon. Brak zasięgu. Ha, może to i nawet lepiej. Przecież zawsze przychodził tutaj, aby odciąć się od świata, więc nawet nie narzekał. Co najwyżej osoba po drugiej stronie może być zaskoczona, że rozmowa zakończył się tak niespodziewanie. Cóż, trudno. Życie bywa brutalne.
Wszedł do ogromnej sali i od razu przy wejściu otrzymał kilka gromkich powitań. Większość stałych klientów bardzo dobrze go kojarzyła i sam nie wiedział, czy powinien być zadowolony z tego powodu. Mimo to szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. Paru osobom machnął ręką, kilka innych powitał słowem, całej reszcie musiał wystarczyć uśmiech. Jeszcze tylko uścisnął dłoń barmanowi, a potem ruszył w kierunku jednej z mniejszych sal. Zazwyczaj stołowałby się tutaj, razem z tym rozentuzjazmowanym tłumem, ale dzisiaj akurat planował spotkanie, więc odrobina spokoju była wskazana.
Kiedy dotarł do mniejszej sali, rozejrzał się po niej. Tu jakaś parka pije piwo, tam kumple osuszają kieliszki i jeszcze jakiś samotny typ, który prawdopodobnie zatapia smutki. Idealnie.
Ruszył w kierunku wolnego stolika pod ścianą i zajął jedno z krzeseł. Nie dość, że światło było podgaszone, to jeszcze czerwona świeca uwalniała ciepłe światło ze środka stolika. Szalony romantyzm. Szkoda tylko, że Koss nie umówił się z przedstawicielką płci przeciwnej. No ale trudno, miejsce było oddalone od większości klientów i pozwalało na spokojne prowadzenie dyskusji, a właśnie tego szukał Nekke.
Kiedy usiadł, nie pozostało mu nic innego jak czekać. Ponieważ jednak nie należał do najcierpliwszych osób, już po chwili odpalił telefon i zaczął na nim grać.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Paź 18, 2018 4:59 pm
Michael naprawdę starał się przez ten krótki czas wypatrzeć jakiekolwiek soczewki, ale gdyby jasno stwierdził że cokolwiek widzi, byłoby to zwyczajne kłamstwo. A jak już zostało ustalone wcześniej - był beznadziejnym kłamcą. Westchnął więc z wyraźną rezygnacją.
Chyba sam potrzebuję soczewek — a niby nigdy nie narzekał jakoś szczególnie na swój wzrok. Tak to już jest, im starszy się robisz tym więcej problemów pojawia się w twoim życiu!
Teoria dotycząca filmu została potwierdzona, a Bambi nieznacznie pobladł.
N...no wirusy to nie do końca moja działka — właściwie to nawet nie kłamał. Rzeczywiście nie były jego działką. Tak jak wszystkie inne horrory, ale tego już zwyczajnie na głos nie dodał.
McDonald's jest okej od czasu do czasu. Te przesolone ociekające tłuszczem frytki mają w sobie coś, czego nie mają żadne inne. Ale żeby tak jeść to częściej? Podziękuję — uniósł nieznacznie ręce w górę, w obronnym geście, zapominając że nadal trzyma papierosa. Zupełnie jakby tworzył ścianę pomiędzy sobą a fastfoodem. Zaraz opuścił jedną z nich z powrotem na kolana, wyklepując na udach jakiś bliżej nieznany nikomu rytm, który akurat grał mu w głowie. Druga dostarczyła papierosa do jego ust, pozwalając mu na ponowne zaciągnięcie się dymem i dokarmienie raka.
"Wszystko w swoim czasie."
Rzucił mu nieco podejrzliwe spojrzenie, nie odzywając się jednak ani słowem. Nie będzie tu przecież rzucał żadnymi oskarżeniami, gdy nie miał pewności w żadnej kwestii.  
Z Red Bullem, jasne — jedyna rzecz jaką kojarzył wiązała się z tak zwanym "zawałem na własne życzenie". Victor wyglądał jednak na kogoś, kto i tak nie raz pił wódkę z energetykiem, więc momentalnie tuż po wstaniu zamówił dwie sztuki, tracąc zainteresowanie swoją pierwotnym wyborem. Bo hej, w sumie to czemu nie? Dawno nie pił Red Bulla.
Szybko ogarnął proste do wykonania zamówienie i wrócił z nim do stolika, podsuwając w stronę chłopaka jego przydział.
To dość trudne pytanie, bo wiesz... w Riverdale warto znać większość. Szczególnie z klasy A. Poza tym zdecydowanie powinieneś się zorientować we wszystkich najbogatszych. Lepiej nie wchodzić im w drogę i przynajmniej kojarzyć jak wyglądają. Wiesz to takie nasze tutejsze gwiazdy, które mają siłę sprawczą większą niż politycy i mogą cię udupić w przeciągu sekundy — wymamrotał w szklankę, upijając pierwotnie nieco energetyka, zanim zabierze się za całe połączenie.
Jest kilka dziwnych osób, których osobiście wolałbym więcej nie spotkać. No i nie mają zbyt dobrej opinii, ale... to chyba wszystko kwestia gdzie kto siedzi. Na przykład taki Chester Ó Hicz... Hacz... cholera nigdy nie pamiętam jego imienia. Chłopak na wózku. Strasznie natarczywy i kłopotliwy, ale nie wydaje się jakoś szczególnie groźny. Z kolei jest jeszcze ten koleś Smuggler. Nie bardzo wiem jak wygląda, ale podobno rozprowadza narkotyki po całej okolicy. Tyle że niczego mu jeszcze nie udowodniono, więc...
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Pią Paź 19, 2018 4:02 pm
Trudno dostrzec coś czego nie ma.
I tym sposobem teoria błysku w oku za sprawą soczewek została doszczętnie obalona. Mało tego, światło dzienne ujrzało niewinne kłamstewko, które śmiało potraktujmy jako niegroźny żart na rozluźnienie sytuacji.
Spokojnie, wzrok chłopaka był w dobrym stanie i to samo toczyło się głowy. W końcu wyobraźnia nie raz płata nam figle i nakłania do ujrzenia czegoś, czego tak naprawdę nie ma. Punkt dla Jelonka za szczerość i nie danie się zwieść.
Ja zawsze proszę bez soli. Wtedy muszą wyczyścić mniej więcej pojemnik i dopiero wtedy wyrzucić na niego frytki. Są i tak słone ale w granicach rozsądku. Spróbuj kiedyś.
Całe życie na patencie.
Faktycznie alko z bykiem o tej porze to kiepski pomysł ale Victor wcale nie zamierzał iść spać po powrocie do akademika. Musiał znaleźć „gdzieś tam na dnie" chociażby swoje ciuchy i wyłożyć je do półek, szuflad czy czegoś, co było przeznaczone do tego celu. Samo szukanie żelu pod prysznic zajmie mu sporo czasu. Znając życie to już po chwili się wkurwi i wywróci torbę do góry nogami wywalając wszytko na podłogę. A wtedy będzie zmuszony wszystko poukładać. Tadam! Plan wieczór/noc już był.
O, dzięki stary.
Dopalając papierosa zgasił jego resztkę w popielnicy. Następnie bez ceregieli przesunął w swoim kierunku szklankę i upił niewielki łyk. Najpierw piwo, teraz to. Bez wizyty w toalecie przed wyjściem się raczej nie obędzie. Norma.
Smuggler? Też jest uczniem? Tak pytam z ciekawości.
To że ludzie bogatsi od innych lubią się panoszyć nie było żadną rewelacją. Bez względu na szerokość geograficzną zawsze mieli o sobie lepsze mniemanie a ich wpływy były jak macki ośmiornicy. Długie i obślizgłe. Faktycznie lepiej znać te zakazane mordy a jeszcze lepiej nie mieć z nimi nic wspólnego. Takie kontakty prędzej czy później takim jak on wychodzą bokiem.
Zainteresowanie jakie wykazał nowinką na temat kolesia od prochów było dobrze widoczne. Za późno się zorientował żeby jakoś zdusić zapał i zmienić ton głosu na bardziej znudzony. Trudno!
Zdrowie.
Wyszeptał przechylając całość do dna. Na twarzy Victora wymalował się delikatny, podejrzany uśmiech.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Nie Paź 21, 2018 10:14 pm
Z początku nie do końca chyba załapał co właściwie do niego powiedział. Dopiero po chwili na jego twarzy wyrysowało się oburzenie.
No dzięki! Poważnie byłem gotów umawiać się już do okulisty — przewrócił oczami darując sobie jakiekolwiek oskarżycielskie celowanie w jego palcem. Zaraz uniósł jednak kąciki ust do góry, pokazując tym samym że w rzeczywistości wcale nie był zły. Kto normalny obraziłby się w końcu o coś tak niewinnego?
Poważnie? Powiedz mi jeszcze, że po zamówieniu ich podczas odbioru bezczelnie prosisz o sól — nie mógł powstrzymać cichego śmiechu, chociaż faktycznie cały patent brzmiał naprawdę świetnie. Do tego gwarantował świeżość. W końcu skoro musieli wyczyścić jakoś pojemnik, wiązało się to potem z uzupełnieniem go olejem i nową porcją frytek. Nie dostawało się czegoś co stało w nim niewiadomo ile. Zdecydowanie musiał to zapamiętać.
Po powrocie do stolika praktycznie ruszył w jego ślady, również gasząc swojego papierosa. Nie należał do licealnej grupy ludzi, którzy zaciągali się filtrami po dwadzieścia razy, urządzając z tego swoiste konkursy. Zwyczajnie by przegrał, a po co się publicznie ośmieszać.
Szczerze mówiąc nie jestem pewien. Jedni mówią że tak, inni że nie, ale w praktyce dostęp do niego mają tylko ci, którzy faktycznie tego potrzebują. Nigdy się tym jakoś szczególnie nie interesowałem. Trochę trudno mi uwierzyć, że uczeń mógłby być jakkolwiek powiązany z handlem przez kilka lat i nigdy nie ponieść żadnych konsekwencji, ale jak to mówią... czasem najciemniej pod latarnią. I tak dalej — zastanowił się przez chwilę patrząc na swój napój. Może w rzeczywistości Smuggler sam należał do bogatych dzieciaków i zwyczajnie kryła go rodzina? A może jego stopa nigdy nawet nie postała w Riverdale. Przynajmniej nie w postaci ucznia. W końcu to że coś rozprowadzał wśród uczniów niekoniecznie musiało znaczyć, że zasilał ich szeregi. Nawet jeśli na swój sposób go to interesowało, nie zamierzał się w to mieszać. Chciał w miarę spokojnie przeżyć liceum, pójść na studia, dostać dobrą pracę i wieść super nudne życie.
Pod warunkiem, że wcześniej po raz kolejny nie dopadnie go bezsens tak olbrzymi, że rzuci się pod samochód, z mostu czy cokolwiek innego.
Michael mógł być niedomyślny pod wieloma względami ze względu na wrodzoną niewinność, ale nie był głupi. Poruszył się nieznacznie na krześle, słysząc to nagłe zainteresowanie choć nie do końca wiedział czy powinien je łączyć z faktem że Victor interesował się podobnym towarzystwem, a może zwyczajnie lubił plotki. W końcu Bambi gadał dość sporo, a ten jak dotąd nie kazał mu się zamknąć.
Darował sobie jakiekolwiek komentarze, unosząc nieznacznie szkło ku górze i wychylając drinka w ślad za nim. Zaraz po tym rozejrzał się na boki, przyglądając pokrótce innym osobom zgromadzonym w lokalu. Miał wrażenie, że wszystkie kolory były jakby bardziej wyraźne. Żywsze. I zaczynały się nieznacznie zlewać z otoczeniem. Potarł prawą powiekę palcami, wracając uwagą do Victora. Chyba musiał nieco zwolnić.
Mam nadzieję, że Mike Tyson nie rozniesie mi pokoju podczas mojej nieobecności... — wymruczał nagle, tracąc nieco kontakt z rzeczywistością. Dajcie dzieciakowi alkohol i już żyje we własnym świecie.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Pon Paź 22, 2018 10:22 am
Facet uśmiechnął się szeroko kręcąc przy tym przecząco głową. Nie ma co. Misiek był ciapowaty i w jakimś stopniu nieporadny ale w gruncie rzeczy to sympatyczny i w porządku koleś. Ros w swym starym życiu nigdy by nawet nie przypuszczał, że można się z kimś takim zadawać. Zbyt wiele razy ocenił książkę po okładce i prawdopodobnie stracił wiele nowych, może nawet podobnych znajomości.
Żałować przeszłości to on raczej nie będzie bo nie jest z tych co rozkładają wydarzenia na czynniki pierwsze ale wyciągnął wniosek więc jest progres.
Nie jestem aż takim chujem.
Mina obsługi w macu byłaby bezcenna. Tam robią żarcie prawie na oczach klienta a co z tymi wszystkimi razami kiedy Ros zamawiał pizze po pijaku albo dragach? Zawsze się zastanawiał czy nie ma tam jakiś gratisów. To znaczy rozkminiał to dużo , dużo później bo w danym momencie miał wywalone.
Jasne, rozumiem.
Najwyraźniej wiedzieli wszyscy a jednocześnie nikomu to nie przeszkadzało. Koleś handlował wśród uczniów więc pozycja lokalnego kolegi od prochów była już zajęta. To było kompletnie nie na rękę ciemnowłosemu. Jadąc tutaj miał złudną nadzieję, że w tak dobrej szkole jeszcze nikt nie wpadł na pomysł sprzedaży towaru. Potencjał był duży. Tak samo jak źródło dochodu. Jedyną opcją była rozmowa z gościem i wynegocjowanie jakiś warunków. O ile w ogóle pójdzie na układ. Się okaże.
Co, kto?
Brwi ściągnięte do środka i niewyraźna mina świadczyły o chęci domyślenia się co też mówi Michael. Porcja wypitego alkoholu sprawiła przyjemne uczucie rozluźnienia. Jak widać nie u wszystkich. No jeszcze brakowało mu do szczęścia prowadzenie pijanego gościa. I to gdzie? Do akademika. O nie, nie mój drogi. Tak nie będziemy się bawić.
Chodź stary.
Chwycony pod rękę chłopak nie miał wiele do gadania. Zaciągnięty i wepchnięty do pustej toalety musiał zmierzyć się z wirówką barw i dźwięków dochodzących z baru.
Dasz radę wrócić w miarę prosto do akademika?
Victor skrzyżował ręce na szerokiej klatce pytając całkowicie serio. W sumie Michael wypił więcej zamawiając zamiast piwa jakieś kolorowe gówno. Swoje też zrobiła fajka. Aż się chciało przewrócić oczami ale teraz potrzebny był raczej spokój i rozwaga niż teatrzyk. Wyśmieje go jutro.
Przez moment odniósł wrażenie, że mały alkoholik zbladł.
Tylko mi nie mów, że będziesz rzygać.
Rzucił zupełnie tak jakby ton jego głosu miał powstrzymać naturalne odruchy nieprzyzwyczajonego organizmu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Pon Paź 22, 2018 9:13 pm
"Nie jestem aż takim chujem."
Nie? — zapytał brzmiąc na szczerze zaskoczonego. Choć raz udało mu się przybrać przekonujący ton głosu, nim odsłonił nieznacznie zębiska w uśmiechu. Choć szczerze mówiąc więcej można było dostrzec aparatu niż samych zębów. Taki to już urok tego ortodontycznego cuda. Być może wyszło mu to tak świetnie, dlatego że naprawdę był przekonany iż Victor byłby zdolny do podobnej czynności. Nie zamierzał z miejsca przyklejać mu łatki skończonego drania, ale też zdecydowanie nie wyglądał na kogoś świętego. A tacy zawsze mieli skłonności do najmniej przewidywalnych akcji. W jednym momencie zarzekali się, że czegoś nie zrobią, a w następnym wyprzedzali cię rzucając jedynie bezczelny uśmiech. Tak go właśnie widział w tym momencie.
Bo wszystko wymagało po prostu odpowiedniej zachęty.
Dopiero gdy zwrócono mu uwagę, zdał sobie sprawę że wszystkie słowa które jego zdaniem pozostawały w myślach, w rzeczywistości wypowiedział na głos. Zrobił się wyraźnie czerwony, dziękując jednocześnie samemu sobie że przynajmniej nie powiedział czegoś wybitnie głupiego. Chyba.
Mój pies ma na imię Mike Tyson i cierpi na zdecydowany nadmiar energii. Nie dość że uwielbia robić mi regularne przemeblowania to jeszcze ostatnio zaatakował tutejszą gwiazdę... — zasłonił twarz dłońmi, przypominając sobie ten koszmar zupełnie jakby to było wczoraj. Był pewien, że zamierzała się na nim jakoś zemścić. Mimo że była dobrą i miłą osobą w wywiadach, kto normalny nie zdenerwowałby się gdyby obcy kundel zaatakował cię miłością?
Tak właściwie to prawie nikt nie żywiłby faktycznej urazy. Co najwyżej jeśli nie był fanem psów, popsioczyłby nieco na nieodpowiedzialnego chłopaka w centrum handlowym, ale na pewno nie składałby żadnego pozwu. Ta absurdalna myśl weszła jednak Bambiemu zbyt mocno w krew, by dało się przemówić mu do rozsądku. Był niczym ta kobieta z vine'a, w którym krzyczała że muszą się przeprowadzić, bo w Starbucksie w którym zamawia kawę od lat, znają jej imię.
Nie wiem czy kojarzysz kim jest Sheridan Paige. Mike Tyson zerwał mi się ze smyczy i uznał za doskonały sposób wwalenie się na nią całym cielskiem i podjęcie próby wylizania jej rąk do czysta na środku centrum handlowego — wymruczał drapiąc się po policzku. Nim zdążył się jednak konkretnie nad wszystkim zastanowić wysnuć kolejną depresyjną teorię, został chwycony pod rękę i pociągnięty w stronę toalety.
To dopiero nieoczekiwany zwrot akcji.
Normalnie pewnie zareagowałby przerażeniem, ale teraz nie mógł powstrzymać cichego śmiechu.
Więc jesteś z tych, którzy nie chodzą do łazienki sami? Widziałem takie przypadki wśród dziewczyn w liceum, ale nie wśród chłopaków — zażartował, kierując na niego swój jakże niewinny wzrok, który tylko utwierdzał w przekonaniu że naprawdę tak to właśnie odebrał.
Akademika? No pewnie, że dam. Nie jestem jeszcze pijany! Chyba — nieco zwątpił, gdy wewnętrzna Matka Teresa czy inna święta przywróciła go do porządku, mówiąc że właśnie mógł skłamać. No może był trochę pijany. Ale tylko trochę.
Nie będęę. Nie rzygam na imprezach. I wyjściach. I w ogóle — potoku słów ciąg dalszy. Zdawały się nieco zlewać, ale wyglądał na całkiem przytomnego. Jeśli ktoś kiedykolwiek się zastanawiał czemu Michael raczej nie pił na imprezach to właśnie dlatego.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Wto Paź 23, 2018 11:40 am
Po tym jak prawie siłowo zaciągnął Michaela do kibla, zaczął słuchać co tamten do niego gada. W pierwszym odruchu roztoczył już nawet wizję, w której będzie musiał jakoś dostarczyć chłoptasia do pokoju w jednym kawałku. To miał być sympatyczny wieczór, bez żadnych komplikacji. Taki na dobry start a ten mu tu zaczął majaczyć. Ale zaraz, zaraz? Czy ja dobrze słyszę?
Wepchnięty w róg łazienki nieopodal umywalki, gdzie zaraz miała wylądować jego głowa. Wszystko dla jego dobra.
Co kurwa?
Złość na twarzy Victora powoli zaczęła ustępować ogromnemu rozbawieniu bowiem doszło do naprawdę fatalnej pomyłki.
Mike Tyson to Twój kundel? Stary, myślałem, że zaczyna Ci się urywać film!
Ros przejechał dłonią po szorstkim zaroście patrząc na sierotę w kącie. No pięknie. Teraz to chciał nawet udawać złość ale ze względu na niezwykłość zaistniałej sytuacji po prostu prychnął pod nosem z rozbawienia.
Skoro już oboje znaleźli się w tak sprzyjających okolicznościach to warto z nich skorzystać.
Popraw makijaż a ja się odleje.
Nad jednym z pisuarów wisiała karteczka z napisem Awaria. Drugi był czymś zatkany więc wlazł do kabiny. Bambi będzie miał okazję porównać penisy innym razem. Zza przymkniętych drzwi słychać było dźwięk suwaka.
Kilka dni temu byłem w szkole złożyć papiery, zajrzałem do akademika i wróciłem do domu matki piechotą. Po drodze usiadłem na ławce w parku i dziwnym trafem przysiadła się ta cała Szery ze swoim psem.
Ponownie rozporek, spłuczka, podszedł umyć ręce.
Szkoda. Już myślałem, że Mike zaczął uprawiać miłość na jej nodze.
Wtedy Bambi zostałby pewnie wywieziony przez karetkę pogotowia ze stanem przedzawałowym. A ten widok? Bezcenny!
Dziwna laska bez poczucia humoru. Jak dla mnie zbyt sztywna i wytapetowana. Dobrze jej tak.
Cała dobroć Rosa, który wcale przecież nie jest chujem. Szczegół w postaci chamskiego podrywu przemilczał. Taki jego mały sekret.
Spadamy?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Wto Paź 23, 2018 11:59 am
Zamrugał kilkakrotnie, patrząc na niego z wyraźnym niezrozumieniem. Zupełnie jakby na tym świecie nie istniał żaden inny Mike Tyson.
No... pies — pogrzebał przez chwilę po kieszeniach, odblokował telefon i z odrobiną skupienia przeszukał galerię, by zaraz wyciągnąć urządzenie i pokazać mu ekran z dość niewyraźnym psim pyskiem o bliżej nieokreślonym szaro-burym kolorze w czarne ciapki.
Kiedyś kupię sobie labar... labab... lebar... lababradora i nazwę go Johnny Bravo — pokiwał głową z przekonaniem. A dzień ten nastąpi, gdy nauczy się poprawnie wypowiadać jego rasę.
Czyli nigdy.
No bardzo śmieszne — przewrócił oczami na wspomnienie o make upie. Mimo to podszedł faktycznie do jednego ze zlewów, by opłukać twarz chłodniejszą wodą, zaraz przyglądając się swojemu odbiciu w milczeniu.
Eh? — słysząc historię o spotkaniu Sheridan, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że mógł na nią wpaść dosłownie wszędzie. Niebezpiecznie. Niby takie wielkie miasto, a gdy przychodziło co do czego, gwiazdy siadały obok ciebie na ławce. Trochę masakra. Jak tu takiej unikać?
Hej, Mike jest całkiem wychowanym psem. Po prostu nie przepada za tłumami i byciem drugim. Zabranie go do centrum handlowego nie było dobrym pomysłem — więcej tego błędu nie popełni. Zwłaszcza że na odchodne musiał jeszcze uciekać przed wkurzonym ochroniarzem. Ale o tym już na głos nie wspomniał. Tylko by go wyśmiał.
Mi się wydawała całkiem miła — powiedział drapiąc się po policzku, ale nie wnikał jakoś szczególnie w interpretację jej osoby. Zwyczajnie jej nie znał, więc nie był w stanie ocenić jej w obiektywny sposób. A już tym bardziej nie zamierzał wciskać Victorowi własnych przekonać.
Woohoo, idziemy dalej pić! — zapytał chybocząc się nieznacznie przy umywalce, nim ruszył przesadnie energicznym krokiem w kierunku wyjścia z toalety. Chyba nie załapał przekazu.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Wto Paź 23, 2018 4:52 pm
Świetnie, piękny.
Rzucił okiem na rozwarty pysk i wywieszony z boku jęzor. Pocieszne zwierzę, doprawdy. O i w sumie właśnie rozwiązał się jeden z problemów Oscara. Szczerze myślałam o zakupie jakiegoś futrzaka ale wiadomo, to obowiązek a nie tylko przyjemność. Chybaaaa, żeeee możesz pożyczać takiego delikwenta od kolegi. Żeby go trochę pogłaskać, wyjść na spacer, porzucać patyka no i powyrywać laski oczywiście. Świetnie. Sprawa przyjaciela na czterech łapach właśnie się rozwiązała.
Labardora tak. I nazwij go jeszcze Brzęczyszczykiewicz.
W tej chwili Ros doznał bardzo ciekawej ale i dość zabawnej wizji. Właściwie to była to nierozwiązana zagadka. Co stałoby się gdyby przyłożyć do ust Michaela magnes. Taki wiecie, chociażby z jogurtów, z literką powiedzmy. To trzeba koniecznie sprawdzić, przyczepi się czy odpadnie?
Chętnie poznam tego napastnika tutejszych gwiazd. Już lalka, gotowy?
Opierając się o drzwi patrzył jak Michael przeciera twarz. Może i była miła, a może to Ros nie przypadł jej do gustu? Dla niego temat był skończony. Może gdzieś kiedyś wpadnie przypadkiem na jej koncert ale jeśli gra muzykę pop to albo najpierw się opije albo naćpa bo na trzeźwo będzie bardzo ciężko. Taki już jego urok. Lubił imprezy, owszem, ale tylko z dobrą nutą w tle.
Ejejeeeej... Ty, gdzie się tak rozpędziłeś? Wracamy do akademika. Nie mam rozpakowanych rzeczy a jeszcze chwila i nas nie wpuszczą.
Cisza nocna. Coś takiego istniało i zazwyczaj miało miejsce o magicznej godzinie 22.
Chyba, że mi pomożesz.
Zmierzył poważnym wzrokiem Miśka układając w głowie pewien plan. Do końca nie był przekonany czy dobrze robi bo serio znał go zbyt krótko. Chuj, raz kozie śmierć.
Serio masz ochotę na zabawę?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Paź 25, 2018 1:11 pm
Bambi wyglądał na szczerze zadowolonego z faktu, że Victor pochwalił jego psa. Nawet chyba nieco się wyprostował, rzucając mu bardziej śmiały uśmiech.
Prawda? — nie oczekiwał odpowiedzi, lecz dzięki słowom nowego kumpla przyglądał się jeszcze przed chwilę fotce, radując nią oczy. Na widok własnej dziewczyny się tak nie cieszył. Coś tu chyba było zdecydowanie nie tak.
Brzę-cz... co? — zapytał momentalnie skonfundowany słysząc tak przedziwne słowo wychodzące z jego ust. Jak to w ogóle wymówić, a co dopiero powtórzyć? W kwestii psa zapewne nie miałby najmniejszych problemów z wypożyczaniem go, byle nie próbował przełazić z jego zwierzakiem na czerwonym przez jezdnię ani nie karmił go czekoladą. Takich rzeczy nie tolerował, ot co.
Pewnie, następnym razem wezmę go ze sobą. Ucieszy się ze spaceru i towarzystwa. Możemy iść — powiedział deklarując tym samym własną gotowość. Tylko że najwidoczniej wcale nie mieli wracać do picia! Jęknął głośno patrząc na niego jak dziecko, któremu rodzic właśnie kazał wyłączyć kompa i wlepił szlaban na granie.
No jak tooo — patrzcie no tylko jaka smutna buzia. Niestety chyba nie dawała większych efektów. Do czasu.
Pomóc? Jasne! Mówiłeś że nie masz tego na razie aż tak dużo, więc we dwójkę powinno pójść całkiem sprawnie.
Wyprostował się wyraźnie zadowolony z wypowiedzianych przez siebie słów. Sam musiał się ostatnio uporać z kilkoma przeprowadzkami, więc był pewien że zdążył już nabrać odpowiedniego doświadczenia. Victor i tak pewnie z czasem będzie dokupywał kolejne przedmioty i przesuwał obecne, gdy nagle postanowi że coś powinno stać w innym miejscu, więc cokolwiek.
Zabawa, o tak! A jaką? Czy rozpakowywanie się to zabawa? — zapytał podejrzliwie, przyglądając mu się uważnie. Jakby nie patrzeć, z rozpakowywaniem się mógł pomóc, ale zdecydowanie nie zaliczał tego do działu zabaw. Mógł być stosunkowo nieśmiały i nie wychylać się zbyt mocno z tłumu, ale to nie znaczyło że nie wiedział nic o rozrywce.
Chyba.
Too... czyli... pierw akademik?
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Sob Paź 27, 2018 5:09 pm
Komplement na temat psa został tak przyjęła jakby co najmniej Victor chwalił nową furę ziomka. Każdy ma swoje zajawki. Jedyni wolą auta, drudzy piękne dziewczyny a trzeci psy. I tym sposobem on spotkał już zwariowaną na tym punkcie dwójkę. Ta cała Szery i Misiek pasowali do siebie pod tym względem idealnie. Pewnie nie zdawali sobie z tego sprawy ale przy najbliższej okazji Pan Wszystkowiedzący uświadomi chociaż jedno z nich. Jedna, cienka łącząca ich nić, bo reszta? Sorry bardzo ale ta dziewucha zjadłaby naszego aparaciarza na śniadanie. Nie miałby z nią żadnych szans. Pewnie dlatego też bał się jakiegoś pozwu. Dajmy już temu spokój.
Dobra, to jesteśmy umówieni na wypożyczanie futrzaka.
Cele i powody z jakich chciał działać Victor były jego małą, słodką tajemnicą. Przystojny facet z uroczym psiakiem na spacerze, pewnie jest opiekuńczy i taki ogarnięty, a do tego odpowiedzialny.  Już sam stereotyp go śmieszył ale taką rozkmine zostawił dla siebie. Nie będzie nią dręczył kumpla.
Tak, torba i dwa kartony. Nie jest tego dużo. Mam konsole.
Uniósł brew przy ostatnich słowach. Dla większości facetów było to równoznaczne z zaproszeniem. Kobiety miały swoje babskie wieczory, podczas których piły wino i obgadywały inne laski a faceci grali w gry przy piwie. Chyba że Michael nie lubi grać ale znacie kogoś kto nie lubi?
Nie. Powiem Ci na miejscu.
Otworzył w końcu drzwi do tego cholernego kibla bo stanie tutaj zaczęło go już denerwować. Jak jakieś laski z liceum, o których wspominał wcześniej Misiek.
Może i brzmiał tajemniczo ale nie będzie mu teraz streszczał swojego planu wieczoru.
Tak, wyłaź.
Zachęcił go ruchem dłoni po czym obaj panowie opuścili bar ponownie kierując się na przystanek a później znaną drogą w stronę akademików. Może i wyjście nie było szczególnie długie ale Ros spędził czas na 8/10 więc nie było źle. Pierwsze wyjście do centrum, na spokojnie. Później będzie już tylko lepiej.

Zt z Michaelem (Pisz 1 w pokoju)
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach