Anonymous
Gość
Gość
Staw
Pią Wrz 18, 2015 4:34 pm
First topic message reminder :

Niewielki zbiornik wodny, otoczony grubym murem drzew i krzewów. jedynie w paru miejscach jest spory dostęp do jakże czystej wody - konkretniej to w dwóch - maleńkie, piaszczyste plaże na trzy metry szerokości. Oba punkty są na przeciwległych stronach stawu.

Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Staw
Czw Sie 25, 2016 3:26 pm
Tak się akurat zdarzyło, że Travitza nie miał nic ciekawego do roboty. Działo się tak rzadko, ale jednak działo się, szczególnie w okresie wakacyjnym. Bogate gnojki wyjeżdżały na innych krajów, odwiedzić rodziny albo chociaż odpocząć od tego całego szkolnego trudu. Tak czy inaczej, przez to niewielu było do zatrudniania go, a gonienie się z poważnymi gangami jakoś aktualnie go nie interesowało. Przeciwstawianie się im samem było... cóż, mocno ryzykowne. Rosjanin zaś nie lubił podejmować zbędnego ryzyka, więc też robił sobie trochę wolnego.
Siedzenie w domu i granie na gitarze już mu się znudziło. Siedzenie na zewnątrz i granie na gitarze również. Postanowił więc dać instrumentowi trochę odpocząć i udać się na spacer. To zawsze pozwalało mu zachować wewnętrzny spokój, uporządkować myśli i przede wszystkim zastanowić się co będzie robił teraz, skoro większa część jego ulubionych czynności została już wykonana. Najlepiej byłoby kogoś powkurzać.
I wtedy zupełnym przypadkiem (oczywiście!) zauważył w oddali Freya, wraz z grupką jakichś ludzi. I o ile grupka jakichś ludzi nie interesowała go za bardzo, to Frey już owszem, mógł stanowić bowiem odpowiedź na jego rozterki. W jego towarzystwie zawsze działo się coś ciekawego, a nawet jeśli nie, to zawsze mogli posiedzieć i pośmiać się z grupki jakichś ludzi.
Z tym pozytywnym nastawieniem, ruszył w ich kierunku. Już po chwili znalazł się za plecami Clawericha.
- Frey, nudz... - Przeciągłe gwizdnięcie. - Czemu nigdy się nie chwaliłeś, że masz takie ładne koleżanki? - Zapytał, przewieszając rękę przez jego ramię i dokładnie lustrując stojącą niedaleko dziewczynę. Bezczelnie, z takim samym uśmiechem na twarzy.
Szybko jednak stracił zainteresowanie nią i znów skupił się na Freyu.
- Cokolwiek planujesz, poza sraniem, od tej chwili dzieje się z moim udziałem - oznajmił, nie dając mu miejsca na jakikolwiek sprzeciw. Przede wszystkim się go nie spodziewał, ale gdyby przez przypadek coś takiego przyszło mu go głowy, to lepiej jednak nie.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Sob Sie 27, 2016 3:15 pm
Całkiem szczerze nie spodziewał się zobaczyć tu Travitzy. Niemniej jednak nie zamierzał narzekać, lubił towarzystwo tego dupka. Odwrócił się na ponowny dźwięk swojego imienia. I niemal od razu na widok znajomej twarzy, złośliwy uśmiech rozciągnął jego usta.
- Travitza, świetnie się składa, że tu jesteś. - Strącił rękę ze swojego ramienia, maskując przebłysk niezadowolenia w ślepiach za lekkim ich zmrużeniem. Podobne gesty wywoływały u niego poczucie niższości, co w żadnej mierze nie było czymś, czego chciał. Tego typu wyczyny były tolerowane tylko w przypadku Gabe'a i to ze względu na wieloletnią przyjaźń.
- Dobrze, więc idziemy do mnie. Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę. - Nie czekał na ewentualne sprzeciwy, właściwie to już wykręcał w telefonie numer odpowiedniego lokalu. Cóż, akurat jak dojdą pod budynek, dostawca powinien przyjechać. Podając odpowiedni adres kiwnął jeszcze w pożegnaniu Winter i machnął ręką na młodszego Walsha i Travitzę, żeby szli za nim.

z/t
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Nie Sie 28, 2016 2:45 am
Przekrzywił głowę w prawo, patrząc na współlokatora brata. Ethan również nie spodziewał się go tutaj zobaczyć. Szybciej stawiałby na to, że oboje siedzą właśnie u siebie, grając w jakieś gry. Przynajmniej razem mogą zaskoczyć Gabriela. Chyba, że ten gdzieś wyszedł. Może to i lepiej. Czarnowłosy miałby wtedy czas na bezkarne przeszukanie lodówki i wyjedzenie lepszych rzeczy.
- On nie wie, co to pałeczki. Będzie jadł palcami jak ostatni wieśniak - odpowiedział, wyjmując komórkę. W kontaktach miał zapisane numery do najlepszych lokali. W końcu nie będzie zamawiał z jakiegoś podrzędnego miejsca, żeby później dostać zatrucia pokarmowego.
Odwrócił głowę, gdy usłyszał czyjś głos. A to co za typ? No tak, widział go nieraz w szkole, ale nic poza tym. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na wielce miłego gościa. Dobra, pozory mogą mylić. Może i tak jest w tym przypadku.
Schował telefon, widząc, jak Frey wystukuje numer. Niby nie tak dawno jadł, ale na samą myśl o chińszczyźnie znowu robił się głodny. Przynajmniej będzie miał większą motywację, żeby szybciej dotrzeć na miejsce. Oby dostawca się nie spóźnił.

z.t
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Staw
Nie Sie 28, 2016 9:15 pm
Całkiem szczerze niewielu spodziewało się go zobaczyć. A może wcale tego nie chcieli? Taki już był pokręcony człowiek z tego Travitzy, że lubił innych zaskakiwać i pojawiać się tam, gdzie nikt się go nie spodziewał. Najbardziej zaś tych, którzy zwykli myśleć, że już jako-tako go znają. Oczywiście może pojawienie się przy stawie nie jest aż takim ewenementem, z drugiej jednak strony, ostatnimi czasy tak często był zajęty jakimiś swoimi sprawami, że większość znajomych widząc go zachowywała się tak, jakby zobaczyli ducha.
- Oczywiście, że świetnie się składa - odparł skromnie, niczym gwiazda show biznesu na jakimś spotkaniu... jakimś tam, na które przychodzą gwiazdy show biznesu.
Dopiero po chwili spojrzał na czwartą osobę, która tutaj się pałętała i ku rozpaczy Smugglera, to on miał iść razem z nimi, a nie piękna koleżanka. Chociaż może...
- To koleżanki nie zabierasz? - Spytał ze smutkiem, ale po chwili uśmiechnął się do niej.
Szybko jednak stracił zainteresowanie, kiedy do jego uszu dotarło czym się będą posilać. Skrzywił się znacznie.
- Kurwa, Frey, czemu wy nie możecie jeść porządnych rzeczy tylko jakieś chińskie gówna? - Spytał z westchnieniem. Wszystko wskazywało jednak na to, że w tej kwestii nie miał za wiele do powiedzenia. Niestety.
I tak musi pomarudzić. I miał zamiar to robić w drodze do mieszkania Freya. Może zmieni zdanie?
... Ta, akurat.

// zt
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Wto Wrz 13, 2016 11:01 pm
Istniały takie momenty w życiu, gdy należało w końcu ruszyć swoje szanowne cztery litery z łóżka i, co najważniejsze, z domu. Mimo że kot dotąd grzał Volkowi nogi, to Rosjanin uznał, że wystarczy tego dobrego. Postanowił się udać na łono natury i tam przemyśleć wszystkie sprawy. Ostatnio jej ciało się śniło mu się raz po raz, więc niedosypiał. Możliwe, że zmiana otoczenia by mu pomogła, ale miał szkołę oraz Łapka, który go potrzebował.
Wcisnął dłonie w kieszenie grafitowej bluzy, wcześniej nakładając kaptur na głowę. Wychylił się niechętnie zza futryny i wyruszył przed siebie. Postanowił pójść nad staw, uznając że tam będzie miał spokój i może nawet przyśnie. Potrzebował tego, w szczególności przed kolejnym tygodniem nauki.
Nad stawem było spokojnie. Co poniektórzy postanowili wyjść ze swoimi psami na spacer lub też zacząć je tresować na świeżym powietrzu. On jednak nie miał żadnego pupila u swego boku. Poszukał jakiegoś drzewa i pod nim zasiadł, nie zwracając nawet uwagi na to czy gleba była mokra, czy też nie. Obserwował jak właściciele zabawiają się ze swoimi pupilami niemalże z niemą tęsknotą, a potem jego wzrok zawędrował na pary, które postanowiły urządzić sobie schadzkę. Poczuł to ukucie, które pojawiało się, gdy uświadamiamy sobie, że coś utraciliśmy. Zacisnął pięści i oparł lepiej o drzewo, przymykając oczy. Nie chciał już widzieć jej wykrwawiającego się ciała. Chciał dotrzeć do tych lepszych wspomnień. Czuł jak powoli zaczął odpływać do krainy snów.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Sro Wrz 14, 2016 12:11 am
Kamira zastanawiała się co ją tu właściwie przygnało. Włożyła dłonie w kieszenie dżinsów i zaczęła maszerować przed siebie, wydeptaną wcześniej ścieżką. W sumie lubiła tak sobie spacerować i dlatego, żałowała że nie ma psa, bo chociaż miałaby jakaś wymówkę na te spacery. A tak to się szlajała bez celu, samotna. Miała wrażenie, że przez to wszyscy widzą że nie ma tu za bardzo przyjaciół. Dobra nie ważne, nie myśl o tym Kam, w sumie przecież samej też jest fajnie. Dobrze jest umieć być samemu, przynajmniej się wtedy nie świruje jak ludzie zostawiają Cię na jakiś czas. I tak pogrążona w swoich typowo dziwnych rozkimnach, dziewczyna szła przed siebie nie bardzo zwracajac uwagę na otoczenie. Jak zwykle. Pewnie uszłoby jej to płazem, gdyby nie zawędrowała na trawnik w pobliżu kosmicznie wysokiego chłopaka. Ten siedząc pod drzewem wyglądał jakby spał, ale Kamira mimo to jakimś cudem zahaczyła o jego but i się potknęła. Tradycyjnie! Przecież jakoś trzeba się poznać, a Kami widocznie nie umiała normalnie, tylko wpadała na ludzi. Biedni ludzie. Potykając się straciła równowagę, ale zamachała komicznie rękoma w powietrzu niczym dwoma wiatrakami i ostatecznie... upadła.
- Przepraszam! - Jeszcze zanim zdążyła cokolwiek zrobić już zaczęła przepraszać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Sro Wrz 14, 2016 9:40 pm
Rzeczywiście, odleciał. Usnął na krótką chwilę, tylko po to by zostać wybudzonym przez kogoś. Przez drobną dziewczynę, która potknęła się o jego nogi. Uchlił najpierw jedną, a potem drugą powiekę w momencie, gdy ta go przeprosiła. Miał początkowo zamiar ją olać, lecz samo to, że już go przepraszała sprawiało, że nie mógł tak po prostu zamknąć oczu i wrócić do snu. Znaczy mógłby, ale jednak pamiętał chociaż w małym stopniu o dobrym wychowaniu. Znudzone spojrzenie padło na Kamirę.
Nic ci nie jest? — Oczywistym było, że nie pytał jej o to, bo się martwił, a raczej z zasady — I nie przepraszaj innych w momencie, gdy jeszcze nic nie zrobiłaś. I nawet nie próbuj teraz mnie przepraszać za to, że mnie przepraszasz.
Znał i takie osoby, nie miał zamiaru po raz kolejny tego wysłuchiwać z ust kolejnej osoby. Przeciągnął się i wpatrywał w jej osobę. Jej twarz wydawała się być znajoma. Szkoła? Całkiem możliwe. Nadal niezbyt go to interesowało, nie przyszedł tutaj w końcu by podjąć się jakichś interakcji z ludźmi, a żeby się zdrzemnąć lub rozkoszować naturą.
A teraz pozwolisz, że wrócę do tego co mi przerwałaś — Jego głos był spokojny, lecz twarz wyglądała z deczka przerażająco. Jak zwykle zresztą — Jak jednak się uprzesz i będziesz chciała mi towarzyszyć, sam nie wiem po co, to możesz usiąść mi na nogach. Mokro jest.
Był miły? Skąd. Dbał o jej zdrowie? Też nie. Nie chciał po prostu, aby ta narzekała na to, że jest jej zimno w tyłek. Kobiety takie były, mało pomyślunku, dużo narzekania na błahe sprawy.
Przymknął oczy i znowu zaczął odpływać do krainy snu, lecz nagle coś dojrzał. Jej twarz. Nawet tutaj nie mógł od niej odpocząć. Wypuścił ze świstem powietrze i wpatrywał się w przestrzeń, wcześniej uchylając powieki. Zamyślił się, przez to wyglądając jeszcze gorzej. Jakby jego mimika każdemu miała mówić, aby, lekko to ujmując, sobie poszedł. Emocje wewnątrz nim targały, ale nie miał zamiaru tego po sobie pokazywać. Dlaczego miałby?
To cię kiedyś wykończy.
Był jak wilk. Był skłonny po tej stracie umrzeć poza stadem. Niewiele go tutaj trzymało. Trwał tak w ciszy, obserwując a to przestrzeń, a to dziewczynę.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Wto Wrz 20, 2016 11:00 pm
Wypuściła powietrze z ulgą, kiedy spoglądając na chłopaka spod grzywki upewniła się, że nie zamierza jej wykręcać tutaj żadnej awantury. To nie tak, że spodziewała się takowej, ale wiedziała też, że po ludziach można się spodziewać wszystkiego. Właściwie wyglądał na znudzonego jej wypadkiem, co ją trochę zdziwiło, ale wciąż była szczęśliwa, że zareagował w ten a nie inny sposób.
- Nie, dziękuję, wszystko w porządku. - Przekręciła się na ziemi i otrzepała spodnie z trawy i piachu. Cudnie. Od razu mogła założyć brudne dresy, bo jak widać, zakładanie świeżych ubrań jest bezsensowne w jej przypadku. - Mam nadzieję, że Tobie też nic nie zrobiłam? - W jej głosie słychać było autentyczną troskę. Spojrzała na jego nogi i w jej oczach zabłysła na krótką chwilę panika, kiedy miała wrażenie, że dostrzegła bród na nogawce spodni gdzie mniej więcej się potknęła. Jej usta już zaczęły się powoli otwierać, ale chłopak jej przerwał i Kamira szybko umilkła. Nie chciał więcej przeprosin i całe szczęście, że ostrzegł dziewczynę, bo ta była już gotowa szukać gąbki i mydła i zapierać mu nogawki. W porządku może to lekka przesada. Dziewczyna obserwowała go chwilę i miała wrażenie, że Volk, nie jest osobą zbyt popularną, bo sprawiał wrażenie dosyć groźnego, a przynajmniej sam to kreował swoją postawą. Jednocześnie, jego słowa temu przeczyły, bo kto zaprasza obcą dziewczynę która potyka mu się o nogi, żeby usiadła mu na nogach. Rozbawiło ją to odrobinę, ale tylko się uśmiechnęła i podciągnęła nogi tak, by usiąść po turecku kawałek obok.
- Jednak wygodniej mi będzie tutaj. - Przez "wygodniej" nie koniecznie miała na myśli kwestie komfortu fizycznego, a bardziej tego psychicznego. Chyba by spaliła się na amen, jakby usiadła mu na kolanach. Chłopak wyglądał jakby odpłynął myślami, ale Kamira nie bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić. To jest ten moment w którym ma sobie już iść, czy siedzieć tu? A może skoro już tu upadła, to będzie udawała, że tak miało być i wyciągnie książkę do czytania?
- Em... Tak więc... To jak masz na imię? -Tak. Genialne rozpoczęcie znajomości.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Sro Wrz 21, 2016 6:47 pm
Kiwnął głową, nie mając zamiaru dalej drążyć tematu. Skoro sama stwierdziła, że wszystko było w porządku, to tak musialo być, czyż nie?
Może to ten typ kobiety, który nie mówi co jej jest?
A czy mnie to obchodzi?
Kolejna wypowiedź, a raczej pytanie, dziewczyny wyrwała go z zamyślenia. „Nastawił” kark i spojrzał na nią beznamiętnie.
Tylko mnie obudziłaś — mruknął ozięble, spoglądając po chwili na swoje spodnie.
Sam też dostrzegł na nich zabrudzenie, lecz machnął olewczo ręką. Nie miał siły na wykłócanie się i dyskutowanie o brudnych spodniach. Zresztą rzeczy materialne najmniej go obchodziły.
Jak wolisz — odpowiedział szorstko, wzruszając ramionami; w końcu nalegać nie będzie.
Ciebie cokolwiek obchodzi?
Oczywiście, że go coś obchodziło. Dobre jedzenie, wygodne łóżko, gitara oraz kot. Tak, to z pewnością były sprawy, które należały u niego do priorytetów życiowych. Nie było absolutnie żadnych wątpliwości.
Może pora o niej zapomnieć i żyć dalej?
Nie miał zamiaru zapomnieć o kimś, kogo kochał. Dlaczego niby miałby? A życie? Przecież wstawał rano, karmił siebie i kota, chodził do szkoły i dodatkowo uczęszczał na treningi. Z pewnością nie można było tego nazwać poddaniem się. A to że mu nie wychodziło rozmawianie z innymi? Cóż, norma.
Mówisz, aby mówić i odpędzić ciszę czy jednak masz jakiś konkretny powód? — Wręcz na nią warknął, dokładnie przyglądając się jej osobie. Może grzeczniej?Sasha. Albo Wilk, mów jak chcesz — odpowiedział jej od niechcenia.
Znowu zapadła cisza. Tylko jedna osoba mogła przy Wilku dużo mówić i z pewnością nie była to Kamira. Właściwie tamta osoba już nie żyła, więc jak na razie nikt nie był godny odzywania się do chłopak. Znaczy mogli, jeśli lubili być olewani lub traktowani jak śmieci.
Volkov po chwili poczuł jak coś mokrego dotyka jego dłoni. Dokładniej pysk psa. Sasha spojrzał na golden retriewera i zaczął go leniwie głaskać, ku uciesze psa. Był zbyt leniwy, aby zacząć szukać właścicieli psiaka, ale też zbyt lubił zwierzęta, aby nie wykorzystać okazji. W tej chwili Kamira już była całkowicie zapomniana. Może jeszcze jakoś uda jej się przebić przez pierwszą warstwę muru otaczającego Volka.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Pon Paź 17, 2016 10:25 pm
Kamira zmrużyła oczy i z całych sił próbowała powstrzymać wzdrygnięcie, kiedy usłyszała jak chłopak nastawiał kark. Kiedy i on dostrzegł brud na nogawkach, poczuła autentyczne wyrzuty sumienia, ale miała też wrażenie, ze chłopak usilnie nie chce mieć z nią nic wspólnego, wiec nie nalegała za bardzo i nie pchała się w jego strefę. Nie proponowała zapłacenia za wypranie ich, ale ewidentnie było widać w jej oczach, że tylko słowo, a poleci i odkupi mu nowe. Nie lubiła sytuacji, kiedy to ktoś przez nią ucierpiał. A co jeśli to były jego ulubione spodnie? Jednak kiedy chłopak na nią warknął, dziewczyna skuliła się jakby odrobinę i nic już nie odpowiedziała. Głupia ne była, wiedziała kiedy się jej nie chce, a nie należała też do osób, które wpychają się komuś na siłę. Właściwie to usiadła tutaj, bo sama wybrudziła nieźle swoje spodnie przy upadku i chciała przeczekać aż ludzie przejdą, a ona będzie mogła chociaż kawałek przejść niezauważona. Chociaż przy dzisiejszej modzie, to ludzie pewnie stwierdzą, że jej spodnie są wybrudzone ziemią celowo. Zerknęła na Sashę głaszczącego psa i uśmiechnęła się lekko, mimowolnie. Pies był radosny i przyjazny jak to Goldeny mają w zwyczaju. Kamira szybko wykorzystała to, że została zapomniana i oparła się dłońmi o trawę, za plecami i spojrzała w niebo. Jesień szybko przychodziła i zajmowała miejsce lata.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Pią Lis 11, 2016 5:31 pm
Retriwer skakał przy Sashy zadowolony, zaraz jednak zwracając uwagę na Kamirę. Zaczepił ja pyskiem i polizał po dłoni, a następnie zwrócił swe ślepia na Volkova. Psisko wyglądało jakby chciało przekazać coś w stylu: „Stary, masz szansę kogoś poderwać, nie bądź stary kundel.” czy coś podobnego. Może i rosyjski Wilk nie miał zamiaru podrywać Kam, lecz zawsze mógł poprawić kiepskie pierwsze wrażenie. Chociaż czy coś takiego szło poprawić? Bądź co bądź wstał i stanął nad Kamirą, przyglądając się jej uważnie. Dostrzegalny był cień uśmiechu. Bo to chyba był uśmiech, a może tylko czaił się, aby ją upolować. Uznajmy jednak, że to był uśmiech. Dla bezpieczeństwa innych.
Ubrudzisz się jeszcze bardziej, siedząc tak. I złapiesz wilka, a tego chyba nie chcesz, co? Zresztą jednego już złapałaś. — Tak, w tej chwili zażartował, należą się dla niego oklaski. Jeszcze trochę i kogoś pochwali. Za dziesięć lat — To psisko uznało, że mam cię przeprosić czy tam do ciebie zagadać — Kiwnął łbem na goldena, który siedział zadowolony z siebie. Zaraz można było zauważyć, że gdzieś czmycha. Zresztą słychać było nawoływanie i gwizd.
Wzruszył ramionami, zauważając, że zostali pozostawieni sami sobie.
To jak będzie? — Zmrużył niebieskie oczy i oblizał wysuszone wargi, mimo że wiedział, że nie powinien tak robić — Może jakimś cudem się zakumplujemy.
Mówił to tak leniwie i beznamiętnie, że można było uznać, że chciał po prostu odbębnić „dzień z ludźmi”.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Sro Lis 08, 2017 8:32 pm
Dni wolne zdarzały się w jego zawodzie częściej lub rzadziej. Wszystko zależało od zleceń, nie było czego ukrywać. Czasami więcej zarabiał, czasami ledwo wiązał koniec z końcem... Jednak z tym drugim od dłuższego czasu już się nie spotykał. W końcu miał coraz większą renomę, coraz więcej doświadczenia, jego jakość usług wzrastała, a portfolio jedynie bogaciło. To wszystko wpływało na pracę, na jego zarobki.
I właśnie dzisiaj zdarzyło się, że mógł chwilę odpocząć. Mógł choć przez kilka godzin w ciągu tygodniu odpocząć... Chociaż czy to był właśnie odpoczynek? Kiedy spoglądał na otaczający go świat poprzez szkło aparatu, nadal pracował, skupiał się na tym, co go otaczało i w jaki sposób najlepiej byłoby to ująć. Kogo mógłby uchwycić na fotografii? Kogo uwiecznić, kto da mu chwilę tego drobnego natchnienia, aby miał siły i chęci na dalszą pracę? Zarówno tę prywatną jak i zawodową, choć obie dość mocno ze sobą się przeplatały.
W jego głowie pojawiało się wiele pomysłów, kiedy przysiadł na plaży i na chwilę odłożył aparat na bok. Może jakiś spacer? Może przejść się na ściankę wspinaczkową? Staw dzisiaj wydawał mu się dość... przykrym miejscem do obserwacji. Nie było tutaj niczego intrygującego. Nawet żywej duszy...
Choć w pewnym momencie usłyszał hałas. Pies? Możliwe, całkiem możliwe. A wyczulony na takie głośniejsze bodźce, złapał za aparat. Wiedział, że jeśli nawet i on coś usłyszał, warto być w gotowości i z palcem na odpowiednim przycisku aparatu.
Ponownie na świat zaczął spoglądać przez soczewki w swoim ukochanym urządzeniu. Powoli, uważnie przyglądał się wszystkiemu. Nie mógł liczyć za bardzo na swój słuch. Ten już niejednokrotnie pokazał, że może go zawieść, uprzykrzyć życie.
Więc kiedy dostrzegł tylko jakiś cień, od razu wyzwolił flesz w aparacie, uwieczniając ten moment. Także i charakterystyczny dźwięk dało się po tym usłyszeć. Jednak on się tym nie przejmował, bo już po tym spojrzał na lekko zamazane zdjęcie. Focus złapał się jedynie na połowie twarzy chłopaka, resztę zostawiając dość mocno rozmytą, w szczególności tło. Jasna plama...
Podniósł wzrok znad wyświetlacza urządzenia i odnalazł dość szybko chłopaka, którego uwiecznił. Nie przejmując się za bardzo tym czy ten na niego spojrzał, czy raczej jeszcze go nie zauważył, odpowiednio ustawił aparat aby go uchwycić i zrobił kolejne zdjęcie. Przesunął się w bok, nieco przekrzywiając aparat i znów rozniósł się odgłos aparatu.
Po tym skupił się głównie na zdjęciu. Z uśmiechem mu się przyglądał, widocznie już przestając żałować wyjścia nad staw, które nie okazywało się przez około godzinę jakoś wyjątkowo pożyteczne, inspirujące. Natura sama w sobie bywała nudna, kiedy widywało się ją za często... Ale tutaj potrzebował takiego uzupełnienia jakie miał przed sobą, w swoim pobliżu.
Podniósł wzrok, aby znów odnaleźć chłopaka o jasnych włosach i złapać jeszcze kilka ujęć z nim w roli głównej.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Pon Mar 25, 2019 10:08 am
To co zostało po zimie zniknęło niewiarygodnie szybko. Pojedyncze kupki śniegu rozgrzane przez coraz mocniejsze promienie słońca, przerodziły się w rozległe kałuże aż w końcu zniknęły całkowicie. Dni były dłuższe a mróz trzymał rzadko i to tylko nad ranem. Podsumowując, idealne warunki na rozpoczęcie sezonu rowerowego! Victor jako zdeklarowany sportowiec o tysiącu pasji, mógł w końcu porzucić siłownię na rzecz czystszego powietrza i ruchu na zewnątrz. Czekał na to chyba całą zimę.
Upewniając się, że przywiózł ze sobą cały niezbędny sprzęt, w tym rękawiczki i licznik na rower, wskoczył na swój czarny jednoślad i ruszył przed siebie.
Zwiedzanie okolicy i bardziej oddalonych terenów w taki sposób było świetnym rozwiązaniem. W mieście było mnóstwo ścieżek rowerowych dzięki czemu przemieszczanie się było czystą przyjemnością.
Szło mu tak dobrze, szczególnie, że na słuchawkach leciała ulubiona muza, że dojechał aż tutaj. Zatrzymując się na jednym z brzegów, oparł rower o drzewo i prawie na raz opróżnił pół butelki wody.  
- Gdzie to jesteśmy - przeciągnął ostatnią samogłoskę sunąc palcem po gładkim wyświetlaczu telefonu. Nawigacja, jego najlepsza przyjaciółka, szybko zdradziła mu tajemnicę. Ładnie, jeszcze powrót i trasa jak się patrzy.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Staw
Pon Mar 25, 2019 6:19 pm
Jej jedynym wspomnieniem z tegorocznej zimy były pokryte śniegiem drzewa przed ośrodkiem odwykowym, które oglądała przez okno pokoju dzielonego z dwoma innymi dziewczynami. Sunshine Coast może i swoim wyposażeniem biło na głowę niejeden hotel, ale dla Leilani to było zwyczajne więzienie. Nie mogła wychodzić, przyjmować gości kiedy chciała i do tego wszyscy patrzyli jej na ręce. Nie wspominając już o pierwszych tygodniach, kiedy błagała o chociaż odrobinę amfetaminy, płakała, a nawet chciała się zabić. Na szczęście skończyło się tylko na myśleniu o samobójstwie.
Ale ten koszmar miała za sobą i mogła nazwać się względnie wolną. "Względnie", bo chociaż już nikt nad nią nie stał i mogła robić to, na co miała ochotę, to jednak gdzieś nadal czaił się strach, że któregoś dnia skusi się na jedną małą kreskę i znów wpadnie w nałóg. Tym razem mogła nie mieć tyle szczęścia.
Nawet o tym nie myśl, Bruce. — przyciągnęła do siebie prowadzonego na smyczy psa, który próbował rzucić się na upuszczonego przez kogoś na chodnik loda. Ten mały grubas rasy american bully był na diecie i ojciec chyba udusiłby ją gołymi rękami, gdyby przez jej nieuwagę utył jeszcze bardziej. Stary dogo argentino, Tootsie, który wolno spacerował u boku Leilani  (zdecydowanie wolniej niż pierwszy z czworonogów) rzucił jej tylko spojrzenie pełne pogardy, jak to ten zrzędliwy dziad miał w zwyczaju. Nie była Louisem, więc nie mogła liczyć na nic więcej, niż jego tolerancję.
Pogoda była piękna, więc krótkie wyjście wokół bloku zamieniło się w dłuższą przechadzkę. Sama nie zauważyła, kiedy zawędrowała z psami do zachodniej dzielnicy, wybierając mało uczęszczane ścieżki i dróżki. Może po drodze zajrzy do warsztatu, w którym pracował tata?
Początkowo nawet nie zwróciła uwagi na rowerzystę nawadniającego się przy stawie, bo w mieście o tej porze roku było ich pełno. Dopiero kiedy znalazła się w odległości kilku metrów od niego, zorientowała się, że to Victor. Nie widziała go od tamtego balu, dlatego w pierwszej chwili w ogóle go nie poznała.
O kurwa — mruknęła robiąc zwrot w tył, a zdezorientowane psy za nią podążyły. Oby tylko Ros i jej nie rozpoznał, bo będzie przypał.  Jak na złość, byli w tym miejscu całkiem sami.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Staw
Wto Mar 26, 2019 9:02 am
Południowe promienie marcowego słońca niemiłosiernie raziły w oczy. Dzień niewątpliwie był piękny i zapowiadał cudowny weekend. Może by gdzieś wyjechać? Jeśli temperatura się utrzyma to nic nie sprawi tak dużej przyjemności jak porządki przy motorze. Ten przez wszystkie zimowe miesiące stał się rzeczą do zbierania kurzu i innych dziwnych brudów. Po dopołudniowym czyszczeniu, pucowaniu i doprowadzaniu do ogólnego porządku, można udać się na przejażdżkę. Nie ma nic lepszego niż sucha nawierzchnia i prędkość, która daje poczucie nieskończonej wolności. Ktoś mógłby się zaśmiać, że taka przygoda może skończyć się totalną wolnością z finałem w trumnie ale na coś trzeba umrzeć. Słynne motto wszystkich palaczy.
Stojąc nad jeziorem z kompletnym poczuciem rozluźnienia, jego oczy powędrowały na dwa kudłate punkty trzymane na smyczy. Początkowo poświęcił uwagę tylko im, zastanawiając się przy okazji czy wszyscy w Riverdale muszą posiadać czworonogi. Już kiedyś to rozkminiał i wyszło na to, że tak. Tylko on nie miał z czym spacerować a bez trudu mógł sobie wyobrazić puchatą kuleczkę przy swej nodze, do której lepiłyby się wszystkie laski. Idealny sposób na podryw. Wszystkie dziewczyny lubią zwierzęta i małe dzieci a że tego drugiego nie mógł nigdzie pożyczyć, to została mu opcja z psem.
Dopiero po kilku sekundach jego wzrok powędrował na właścicielkę psów i tu, niespodzianka.
- Leila? – zmrużył oczy przez co pomiędzy brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka.
- Leilani – poprawił się wolno a na jego twarzy wykwitł bardzo paskudny, niemal szatański uśmiech. To nie mogło wróżyć nic dobrego chociaż w gruncie rzeczy nie miał względem niej żadnych zamiarów, jeszcze.
– Gdzie się tak spieszysz, poczekaj – przykładając korek do pustej już butelki 0,75 wody, ruszył w jej kierunku bo akurat tam znajdował się wysoki, niebieski kosz. Gdy stanął tuż obok niego podniósł pokrywę i wyrzucił zgięty w pół plastik. Blacha opadła w dół robiąc przy tym sporo hałasu.
- Od kiedy to zajmujesz się wyprowadzaniem pchlarzy – zakpił mierząc z odległości dwóch metrów kupki sierści na łącznie ośmiu nogach.
– Nie wyglądasz za dobrze. Czyżby czegoś Ci było trzeba? – ponownie uraczył ją podejrzanym uśmiechem nie dodając już kompletnie nic.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach