Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Klub "Morning Light"
Czw Mar 31, 2016 2:16 am


Ostatnio zmieniony przez [MG] Mercury Kyan Black dnia Nie Sty 19, 2020 3:21 pm, w całości zmieniany 2 razy
First topic message reminder :

PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Luhan Xin (NPC)
Właściciel Lokalu
Claudia Burke (NPC)
Barmanka/Kelnerka
Seth Brown (NPC)
Barman


***

Nie zamierzał zważać na protesty Paige'a. Rzucił mu jedynie niezbyt przychylne spojrzenie, gdy dostrzegł jego ruch, próbujący zerwać szalik z szyi. Nie po to go na niego zakładał do cholery, by teraz ten mu go oddawał. Wydawało mu się to wystarczająco oczywiste.
"Nie jestem dzieckiem, książę."
- Paige. Przymknij się ten jeden raz. - mruknął równie kąśliwym tonem, z niezadowoleniem odbierając swoją czapkę. Uparty skurwysyn. Jak potem będzie smarkał na wszystkich dookoła, na pewno nie poda mu chusteczki. Wcisnął czapkę Saturnowi i przewrócił oczami, dobrze wiedząc że nie ugra w podobnej sytuacji niczego więcej.
- Oczywiście, że je zabiorę. Wrócisz do domu taksówką, jeśli nie chcesz skończyć w limuzynie i mojej posiadłości. - rzucił sucho, mimo to cały czas pocierając jego kręgosłup dłonią. Doprawdy. Jego reakcje momentami niejedną osobę zbiłyby z tropu. W jednej chwili upominał cię wielce niezadowolonym tonem, a w następnym mruczał jak jakiś cholerny kanapowiec.
Nadal jesteś zły, że wcisnął ci z powrotem czapkę?
Ha.
Daj spokój, przynajmniej zostawił szalik i kurtkę.
Świetnie.
Mógł ci je oddać.
Nie skomentował tego w żaden sposób. A jednak, jego twarz złagodniała, by usłyszał jego odpowiedź.
- Widziałem. - potwierdził krótko, machając ręką na innych, by podążali ich śladami. Nie odzywał się już więcej do Alana, chwilowo skupiając na tym, by po prostu trzymać się blisko niego. Zamiast tego zagadywał Saturna, który w większości odpowiadał mu półsłówkami. Mimo to wyglądało na to, że bliźniaki świetnie się bawiły.
- Hej Cyrille, pizza w klubie pasuje? Może nie będzie tak dobra jak ta, ale damy radę nie? - szturchnął przyjaciela łokciem, zauważając że znaleźli się już pod samym klubem. Świetnie. Skierował się od razu w stronę ochroniarza pilnującego kolejki, by zamienić z nim kilka krótkich słów. Sprawdzenie czegoś na liście, skinięcie głową, a w jego ręce błysnęły bransoletki z napisem 'vip'.
- Saturn, zaprowadź ich do stolika. Zarezerwowałem nam górę. Idźcie przodem, obiecałem że kogoś odbiorę. Lada chwila powinna tutaj być. - wytłumaczył, wychodząc przed klub, by stanąć w widocznym miejscu pod ścianą. Miał nadzieję, że Amaya się pospieszy, a on nie będzie musiał odstraszać żadnych gołębi. Podrapał się po przedramieniu, które w ciągu paru sekund zdążyła już pokryć gęsia skórka - mimo, że kurtka którą miał na sobie, była raczej wystarczająco ciepła - pod wpływem chłodnego wiatru. Dłoń powędrowała w kierunku spodni, a palce zwinnie wyłapały schowany w niej telefon. Odblokował ekran wpatrując się przez chwilę w jego zawartość. Najpierw musiał się zająć sprawą priorytetową, potem przyjemności. Odpalił wiadomości, by wysłać krótką, treściwą wiadomość do Amayi, na wypadek gdyby nie była pewna czy może już podchodzić pod umówiony adres. Zaraz po tym odpisał na parę wiadomości na portalach społecznościowych umawiając się na kolejnych kilka spotkań, które zapisał zresztą w grafiku. Zablokowany ekran pokrył się czernią, gdy komórka ponownie zniknęła w kieszeni, a chłopak odchylił głowę w tył opierając się o mur.
Kto by pomyślał, że pomoże dzieciakowi, co?
Nadal o tym myślisz?
To twoje myśli, Mercury.
Nie chcę mówić, że się tego nie spodziewałem, skoro nie potrafię z pełnym przekonaniem stwierdzić, że go znam.
Ale...?
... ale się nie spodziewałem.
Rozbawiony chichot głosu wygiął nieznacznie kąciki jego ust w uśmiechu, który widocznie został odebrany przez jedną z przechodzących dziewczyn za formę okazania zainteresowania. Zachichotała bowiem do swojej koleżanki, machając mu nieznacznie dłonią. Puścił jej oczko w odpowiedzi i odwrócił wzrok, by zapobiec ewentualnej próbie podejścia i nawiązania kontaktu. W końcu miał już swoje towarzystwo, z którym się tu pojawił. Nawet jeśli była ładną brunetką z odpowiednimi kształtami i wielkimi niebieskimi oczami. Nie potrzebował nikogo dodatkowego.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Sro Sie 31, 2016 5:58 pm
Nigdy nie był typem domatora – właściwie wolał odpoczywać wśród znajomych, najlepiej gdzieś w głośnym klubie, gdzie granice w relacjach międzyludzkich wyraźnie zacierały się na rzecz rozpustnej swobody. A on był rozpustny i swobodny. Takie lokale zawsze wydawały mu się najlepszym miejscem do poznania kogoś nowego. Kogoś, kim zastąpi sobie już zużytą zabawkę.
Był kapryśny i egoistyczny już od dziecka, a jego nieznośność w tej kwestii przejawiała się najbardziej w trakcie właśnie zbliżenia się do drugiej osoby. Wolał mieć ją na wyłączność, choć ona nie miała jego. Jak przedmiot. Był posiadaczem, kolekcjonerem. Chodziło o wrażenia i doznania, a nie jakieś smętne, jebane przywiązanie.
A dziś miał ochotę zawiązać nową relację z atrakcyjną kobietą. Ileż można bawić się męskimi tyłkami? Te wszystkie Queer Drama Queen z czasem zaczynały doprowadzać go do szału, uświadamiając mu niejednokrotnie, że to kobiety mają więcej jaj.
Dlatego też szczerze ucieszył się, gdy znajomy zaproponował mu wspólne wyjście. Gdzieś, gdziekolwiek, byle ruszyć się w domu i rozpocząć nową grę.
- Duże piwo – zwrócił się w kierunku barmanki, siadając przy barze. Mark, znajomy który zaproponował mu ten wypad, dosiadł się obok, złożył zamówienie i wspólnie zaczeli beznamiętnym spojrzeniem przesuwać po barze, szukając kogoś ciekawego…
- Co tam?
-Nic. A u ciebie?
- Robotę zmieniam.
- No, fajnie.
- No.
Cisza.
Cisza.
Cisza.
- Zaprosiłem kilka osób na ten wypad, pewnie się dokoptują później.
- Mhm – odparł, pociągając porządny łyk trunku. Miał szczerą nadzieję na to, że faktycznie zjawi się ktoś jeszcze, bo spędzenie piątkowego wieczoru w towarzystwie Marka nie było szczególnie ciekawą perspektywą – znał go za dobrze na szybki numerek w kiblu i za mało, żeby pozwolić sobie na ordynarne bycie sobą.
Westchnął.
Jedyna nadzieja w jakiś pannach, które mogłyby ewentualnie przybyć.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Sro Sie 31, 2016 6:26 pm
Nikogo raczej nie dziwiło, że wolny wieczór Irlandka spędzi w klubie w towarzystwie zupełnie nieznajomych i przypadkowych osób, pijąc alkohol i częstując się proponowanymi szlugami. Tak już było od dłuższego czasu i dziewczyna zamierzała korzystać na tym jak tylko mogła. Nie przyszła do lokalu zupełnie sama. Poza nią była również czwórka innych osób, po których jasno było widać działanie procentów. Znajomi byli od niej starsi, ale nie utrudniało to im kontaktu. Wręcz przeciwnie. W środku pewnie i tak każdy rozproszy się w swoją stronę, niczym wypuszczone na wolność dzikie zwierzę.
Brenda była drapieżnikiem, który lubił przyczajać się na swoją ofiarę, wypatrywać jej z daleka i czekać na odpowieni moment do ataku. Gdyby była zbyt bezpośrednia to w skład jej znajomych wchodziłyby zupełnie inni ludzie. Chyba to najbardziej w sobie ceniła. Że pomimo otaczania się sielanką, nie głupiała i podejmowała decyzje z rozsądkiem.
Po przekroczeniu progu od razu grupa skierowała się do baru, robiąc trochę dodatkowego zamieszania. Nawet Fitchner miała kilka drinków za sobą, chociaż patrząc po nich wszystkich wyglądała na najbardziej trzeźwą. Może i faktycznie tak było.
- Uwaga, stawiam wszystkim pierwszą kolejkę! - zawołała blondynka, na co reszta zareagowała entuzjazmem, a barmanka, która miała ich obsłużyć, pokręciła minimalnie głową z uśmiechem.
- Uuu, Brenda! Chyba pieniążki na konto wpłynęły, co?
- Odczep się i pij. Resztę bierzesz na własne konto! - odpowiedziała na tę drobną zaczepkę wyższego o głowę kumpla, zaraz chwytając za jeden z kieliszków, które zostały przed nimi postawione. Gorzka ciecz szybko zniknęła w ustach, a po tym małym wstępie stwierdzono, że to czas by opanować parkiet.
- Idźcie, ja zaraz do was dołączę. - rzuciła i można by powiedzieć, że to tyle, jeśli chodzi o trzymanie się ze swoimi. Znajomi szybko zniknęli w tańczącym tłumie, czym jakoś specjalnie się nie przejęła. To nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni. Została przy barze, prosząc barmankę o mocnego drinka, którego leniwie sączyła. Przyglądała się twarzom, które znajdowały się akurat najbliżej, zachowując przy tym odpowiednią dyskrecje. Musiała być pewna czy upoluje coś bliżej, czy może jednak będzie musiała dołączyć do tańczących.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Sob Wrz 03, 2016 12:41 pm
To wesołe towarzystwo niemal od razu przykuło uwagę zarówno samego Nicolaia jak i jego towarzysza. Mark podniósł zainteresowane spojrzenie na tę gromadę, szukając wśród nich kogoś znajomego, dobrze wiedząc, że spędzenie wieczoru tylko i wyłącznie w towarzystwie Rosjanina nie jest dobrym rozwiązaniem. We dwoje funkcjonowali raczej jako dość zamknięte w sobie, zimne osoby, które zwykle nie mówiły zbyt wiele. Otwierali się w większej grupie i wówczas ich ponura aura była znacznie łatwiejsza do zniesienia.
- Chyba znam tę blondy… Nicolai? – nieco za późno zorientował się, że towarzysz już go opuścił, samemu wyruszając na łowy.
Rosjanin spokojnym krokiem ruszył w kierunku tej jednej dziewczyny, która nie od razu ruszyła na parkiet, dając się porwać zabawie. Właśnie to skojarzyło mu się z nim samym – obserwatorem siedzącym na uboczu, gromadzącym informacje, które mogłyby niebawem się przydać. To bezwzględnie kojarzyło się z szukaniem ofiary, jakimś swego rodzaju drapieżnictwem.
- Brandy – odezwał się do barmanki, siadając nieopodal niej, jednak nie skupiając na niej całej swojej uwagi. Kobiety nigdy nie lubiły mężczyzn zbyt oczywistych. Nicolai natomiast nigdy nie ocierał się o oczywistość, trwając gdzieś pomiędzy setką niedomówień. A Brenda dobrze o tym wiedziała.
Gdy odebrał od barmanki drinka, zakołysał w dłoni szklanką, mieszając zawartość trunku. Dopiero po chwili zwrócił wzrok w stronę Brendy i uniósł naczynie w geście toastu.
Brandy pita z Brendą. To zawsze było ciekawe.
Upił łyk alkoholu, mrużąc powieki nieznacznie. Nie był łapczywy, odstawił szklankę na blat stołu i zwrócił wzrok w kierunku nieznajomej, posyłając jej coś na kształt niezgrabnego uśmiechu.
- Pozwolisz, że następnego drinka postawię ci ja? – rzucił zupełnie swobodnie, jednocześnie sięgając kieszeni skórzanej kurtki, żeby wyciągnąć z niej paczkę papierosów, nie skupiając całej swojej uwagi na towarzyszce. Nałogi były ważniejsze, tak.
Wszystko było wazniejsze niż panna, która już raz się wypięła.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Sob Wrz 03, 2016 3:22 pm
To zabawne jak szybko można było zmienić swoje oblicze pod wpływem tego, kto robił ci za towarzystwo. W szkole była wzorową uczennicą, do której nawet nie pasowało chodzenie po mieście po lekcjach. Po przekroczeniu klubu była niezależną, pełną życia imprezowiczką, której do szczęścia nie potrzebowała więcej niż kumpli i butelki dobrego alkoholu. A teraz? Teraz była kimś, kogo ciężko było odgadnąć, jeśli wcześniej nie miało się z nią styczności. Spojrzenie granatowych oczu wydawało się być przenikliwe i bardzo uważne, a błąkało się leniwie po całym klubie by w końcu trafić na kogoś w miarę interesującego.
Spotkanie innych znajomych w takich miejscach często było nieuniknione. Były popularne i każdy chciał się choć na chwilę rozerwać. Mimo wszystko, gdy zauważyła znajomą, męską sylwetkę, poczuła się trochę niekomfortowo. Może i miała jedynie raz do czynienia z tym człowiekiem, jednak zdążyła przez ten czas poznać tym, do którego należy. Tego nie dało się ukryć. Nie przed nią.
Minimalnie poprawiła się na stołku, opierając łokciem o blat baru, a palcem drugiej ręki przesuwając co rusz po krawędzi szklanki. Uniosła ją w geście toastu, wypijając swojego drinka do końca. Również nie poświęcała mu pełnej swojej uwagi, choć przez ostatnie kilka dni pokazała dosadnie, że na razie nie ma chęci się z nim spotykać. A, że nie lubiła się z niczego tłumaczyć, to padało zazwyczaj "nie, bo nie".
- Pewnie, Nicolai. - odpadła lekko z subtelnym uśmiechem na ustach. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała wracać do przeszłości i spowiadać się z własnych uczynków. Procenty wpływały na nią bardzo korzystnie. Miała o wiele lepszy humor i była o wiele bardziej rozluźniona. Bez sensu było psuć to nieprzyjemną rozmową.
- Ładnie to tak zostawiać swojego kolegę samego? - rzuciła zaczepnie, przenosząc wzrok trochę dalej, na osobnika z którym wcześniej siedział mężczyzna. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyła, ale mogła to zwalić na znajomych, którzy skutecznie odwracali jej uwagę od reszty świata. No i od przystojnych osobników.
W tej sytuacji ciężko było stwierdzić kto kogo upolował. Chyba teraz bardziej ona przypominała ofiarę, ale kto powiedział, że ta nie może jeszcze zostać oprawcą? Prawa natury były bezlitosne i zmieniały się w najmniej oczekiwanych momentach. Fitchner sama lubowała się w zaskakiwaniu innych, więc teraz jedynie czekała cierpliwie na odpowiedni moment.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 8:39 pm
Czasem człowiek miał tak, że musiał trochę się oderwać od świata realnego i wyjść gdzieś, żeby wyczilować przy piwku. Koss miał tak mniej więcej siedem razy w tygodniu, a czasem nawet częściej. Zazwyczaj ludzie jego pokroju rozwiązywali to siedzeniem w domu i sączeniem alkoholu. Wtedy jednak chłopak nie zaspokoiłby swojej potrzeby szpanu i błysku, więc udał się do jednego z najdroższych klubów, jak to miał w zwyczaju. Przecież nie musiał oszczędzać, a skoro może się napić w towarzystwie odpowiednim w stosunku do jego majątku, to czemuż miałby z tej możliwości nie skorzystać?
Dlatego też drzwi do klubu "Morning Light" stanęły otworem i pojawił się z nich Azjata o niepozornej twarzy. Jednak większość obsługo go tutaj znała. Dziewczyny uśmiechały się wesoło, licząc na wysoki napiwek, on zaś łudził się, że to jego urok osobisty i odpowiadał tym samym. Dziarskim krokiem powędrował od razu do baru przy którym zasiał.
Barman ruszył w jego stronę i podał mu rękę na powitanie.
- To co zawsze?
- Niee, dzisiaj tylko piwko. No, może dwa - odpowiedział Koss, witając się ze znajomym.
Barman zaśmiał się, mruknął coś w stylu: "ta, jasne", po czym zaczął wypełniać jedną ze szklanek.
Nekke spokojnie czekał, wystukując palcami jakiś znany tylko sobie rytm i rozglądając się dookoła. Zaraz pewnie ruszy na łowy. Ale najpierw pierwsze piwko, tak na pobudzenie.
Po krótkiej chwili otrzymał swoje zamówienie.
- Zapłata na końcu?
- Tak, tak. Nie udawaj, przecież mnie znasz Drew.
- Jasne, jasne. Tylko nie przeholuj.
Nekke zbył go machnięciem ręki i zajął się swoim piwem, które zaczął leniwie popijać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 9:55 pm
Wpadła do znanego jej baru z takim hukiem, że wiadomo, że zwróciła uwagę zapewne kilku klientów, po prostu miała na to wywalone. Szukała swojego czarnowłosego kumpla. Przeglądając swoim nieco przymkniętymi oczkami całą salę, zauważyła go przy barze. Idiota pił bez niej. Włożyła łapki do swojej czarnej bluzy i szybkim ruchem zdjęła kaptur, przez co jej długie niebieskie, po kolana warkocze znalazły swoje dogodne miejsce i żyły swoim życiem, nie dało się ich poskromić. Chwiejnym krokiem usiadła najpierw tyłem do niego, na sąsiednim siedzeniu. Zamówiła szybko piwo, cóż, nie poznał jej głosu, dość zabawne. Uśmiechnęła się szyderczo i obracając się na obrotowym krześle i kopnęła go w plecy, zapewne zrzuciła go z tego stołka, przynajmniej miała taki zamiar, w dupie miała reszte, dawno go nie widziała. Jak ten już leżał sobie na plecach, a jak na brzuchu to go bez problemu odwróciła, tu zostawiam ci wybór, szybkim susem skoczyła mu na ciało i usiadła dupą na jego klatkę. Oczywiście w rozkroku, warto wspomnieć, że w niej nie było w niej ani kszty seksualności, tu nie bylo żadnego podtekstu, mimo że wyglądało to zapewnie dziwnie w oczach osób trzecich. Złapała go za koszulkę przy kołnierzu i nachyliła się nad nim, stukając jego mostek nabojem co miała zawieszonym na szyi. - Pijesz beze mnie gówniarzu, jak mogłeś? - Spytała się, ze swoim uśmieszkiem nr.30, tzn. była podekscytowana ale i szczęśliwa, że już go widzi, nie miała mu tego za złe, ale ona zawsze coś odpierdoli dziwnego. Kylie była po prostu dziwna, ot co. Poza tym był całkiem wygodny, więc puszczając już jego kołnierz, nawet nie miała zamiaru z niego schodzić. Cały czas siedziała, uśmiechając się, to był jeden z tych ludzi, co jej nie wkurwiał, chuj wie dlaczego. Pomiziała jeszcze jego policzki, rozciągając je na boki, to po prostu kochała robić, po prostu, bo tak. -Boziu, jaki słodziak. - Powiedziała dość dziecinnym głosem, co do niej nie podobne, cały czas robiąc mu puci puci, ooo, tak słodko musiało to wyglądać.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 10:17 pm
Jak to się stało, że nie zwrócił uwagi na to niebieskowłose dziwadło? Cóż, pewnie był zbyt zajęty przyglądaniem się dekoltowi jednej z kelnerek. Szybko jednak za to zapłacił. Gdyby się odwrócił albo coś, to miałby jeszcze okazję, żeby zareagować, jakoś się obronić, zrobić cokolwiek. Chociaż z drugiej strony zwinność ani siła fizyczna nigdy nie były jego specjalnymi atutami, więc pewnie nawet gdyby chciał i miał ku temu okazję, to nie udałoby mu się obronić przed niespodziewanym atakiem.
W jednej chwili sączył sobie spokojnie piwko, a w drugiej został brutalnie przewrócony na ziemię. W oszołomieniu nie wiedział na początku co się stało. Ktoś go napadł, chciał pieniędzy? Dopiero niebieski kolor, pomieszany z różowym spojrzeniem sprawiły, że ten chaos zaczął się układać w jego głowie w jakąś logiczną całość. Spojrzał z zaskoczeniem na dziewczynę.
- Kylie, co ty odpierdalasz na litość boską?!
Rozejrzał się dookoła, łapiąc zaskoczone spojrzenia kelnerek i innych klientów. Nikt jednak nie reagował, wychodząc z słusznego założenia, że bogaci mogą sobie robić co chcą i dopóki płacą, to nikogo nie obchodzi co się dzieje.
Koss czuł się jednak niekomfortowo. Przede wszystkim ta pozycja... wiedział, że dziewczyna nie robiła tego, aby cokolwiek sugerować, ale jego myśli od razu ruszyły w nieodpowiednią stronę. Przełknął głośno ślinę i poczuł, jak na jego policzkach pojawiają się okropne rumieńce. Policzkach, które zostały jeszcze później brutalnie zmasakrowane przez dziewczynę.
- Przestań! Przestań w tej chwili! I złaź ze mnie! Jesteśmy w klubie, a nie mieszkaniu do jasnej cholery. Zachowuj się jakoś - skarcił ją, próbując gniewem zamaskować swoje zakłopotanie. Złapał ją za nadgarstki i odsunął ręce od swoich policzków. Poza tym kiedy siedzieli na podłodze, to nie mogli pić, to zaś było najgorszym możliwym scenariuszem dla Kossa. Przecież przyszedł tutaj właśnie po to, żeby się napić. - No już, złaź. Masz ciężkie dupsko.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 10:34 pm
Wyglądał tak uroczo z tym jego niewinnym spojrzeniem pełnym frustracji spowodowaną tą sytuacją! To było naprawdę kochane, kiedy ten się rumienił i rozglądał dookoła, nie wiedząc jak ma na to zareagować. Czyżby jej mały Koss był zakłopotany całą tą sytuacją. -Czyżbyś miał brudne myśli o swojej własnej siostrzyczce? - Zaszeptała mu do ucha, pochylając się nad nim. Cała Kylie, im więcej kontrowersji tym lepiej. Nie byli rodzeństwem ale traktowała go po prostu jak brata, tak bardzo kochała jego uroczość, że czasami po prostu nie była w stanie się powstrzymać od dziwacznych komentarzy. Czuła, miziając jego policzki, jak bardzo się rozpalił tą całą sytuacją, przecież nie wypił dużo.. A ona też właściwie nie wiedziała jak faceci reagują na takie rzeczy, była totalnie łysa jeśli chodziło o.. Rozpalanie, seks, podniecenie, to nie była jej działka z jej jakże dziecięcą figurą. Meh, zamyśliła się, kiedy akurat ten do niej gadał, jedyne co mogła usłyszeć to głupie "Zachowuj się jakoś". Spojrzała tylko na niego, unosząc nieco brew. -Pamiętasz, żebym kiedykolwiek zachowywała się normalnie, dzieciaku? - Boże to dzieciaku zawsze dawało jej tyle frajdy mimo iż był od niej sporo starszy. Czując jego dłonie na swoich nadgarstkach, spojrzała na niego pytająco, a już słysząc tą obelgę.. O nieee.. - Sam jesteś gruby. Jestem piękna i szczuplutka. - Ale no dobra, koniec wygłupów, wyślizgnęła rączki z jego objęć i szybkim skokiem usiadła znów przy barze. Wzięła swoje piwo do ręki, naprawdę to trwało sekundę, miała mnóstwo energii na ten wieczór. Spojrzała na niego ze swoim charakterystycznym całkiem milutkim ale przerażającym uśmiechem. - Dlaczego leżysz na podłodze? Boże, przestań, ludzie patrzą. - Tak wolno zwijał się z tej podłogi, że musiała zażartować, cichutko chichocząc pod nosem. Wzięła dość spory łyk tych szczochów i czekała, aż ten ruszy ten swój gruby tyłek do niej.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 11:21 pm
Wyglądał tak niewinnie i uroczo. Szkoda tylko, że wcale się tak nie czuł. Wręcz przeciwnie, czuł się bardzo winny. Tak bardzo winny, że jego policzki zaraz zaczną się topić z przegrzania albo coś w tym stylu. Jeszcze gorzej się zrobiło, kiedy dziewczyna zaczęła szeptać do jego ucha. I chociaż cały czas nie robiła tego specjalnie, to Koss był już ugotowany jak jajko na poranne śniadanie. Co gorsza, ku swojemu przerażaniu poczuł wyraźny ruch w kroczu. Zastanawiał się czy to możliwe, że Kylie nie zwróciła na to uwagi, ale ona zdążyła się już przenieść się na swoje siedzenie. On w tym czasie podniósł się i naciągnął mocniej podkoszulkę, aby zakryć swoją "małą" niezręczność. Rozejrzał się dookoła, ale chyba nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Westchnął głośno i wgramolił się na krzesło, tak żeby przypadkiem nie odkryć przed nikim swojego wzwodu. Wyglądało to dosyć komicznie.
Kiedy wreszcie mu się to udało, założył nogę na nogę, oparł się łokciem o blat i sprawiał wrażenie tak wyluzowanego, jak tylko był w stanie w tej chwili. I cóż... nie było to zbyt przekonujące widowisko.
Odchrząknął.
- Z tą szczupłą to bym nie przesadzał - machnął lekceważąco ręką i sięgnął po piwo, które wypił w bardzo szybkim tempie. Potem machnął na barmana, prosząc o jeszcze jedną porcję. Skoro jest tutaj Bullet, to znaczy że będzie potrzebował dużej ilości alkoholu, żeby to przeżyć.
- Ludzie się patrzą na ciebie, bo wyglądasz jak oszołom - odpowiedział i uśmiechnął się kpiąco. - Poza tym przestań nazywać mnie dzieciakiem. Jestem starszy od ciebie. Jak dobrze pójdzie, to będę cię czegoś nauczał. Zobaczysz jeszcze. Będziesz musiała robić wszystko, co będę chciał. - Mówił to niemal z rozmarzeniem. Znaczy, nie że tak wszystko co by teraz chciał... ugh. Znów się zaczerwienił i wbił spojrzenie w blat. Cholerna wyobraźnio!
- Wiesz co, czasem się zastanawiam, po co ja się w ogóle z tobą zadaję - mruknął urażony. Oczywiście wiedział czemu. Tak naprawdę to ją lubił. No, może nie w tym momencie. Znaczy w tym momencie też, może nawet trochę za bardzo. I w tym był właśnie cały problem. Nikt tak nie potrafił wyprowadzić go z równowagi jak Kylie. Ale tak samo nikt nie wytrzymywał z nim tyle, co ona. No i mieli podobne poczucie humoru.
Oh Boże na niebiosach, nie mogłeś mi zesłać normalnych znajomych? Albo normalnego poczucia humoru?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Nie Wrz 04, 2016 11:37 pm

Nie zwracała nigdy uwagi na takie rzeczy jak "mały" powstaniec. Oczywiście, była dość chytrą dziewczyną i zauważała, że naciągał sobie koszulkę na spodnie alee.. Każdemu się przecież może zdarzyć! Nie wiedziała właściwie czemu tak na niego działa, te czerwone lice, podniecenie, niezręczność, może on po prostu taki już był? No nie ważne! Właśnie ją zwyzywał, nie ładnie. Wpatrzyła się na niego, boże, był taki uroczy, nie potrafił tak bardzo ukryć swojego małego problemu, że Kylie zachichotała gdzieś tam pod nosem w akompaniamencie jego chrząknięcia. Mniejsza, wzięła sporego łyka, ale dalej nie dokończyła swojej porcji, kiedy ten brał już następne! To był dopiero zawodnik. Zlustrowała go gniewnie wzrokiem i odpowiedziała na jego zaczepkę. - Dalej jesteś grubszy ode mnie, już nie próbuj mi dogryźć, bo i tak wygram. Dzieciaku. - Dodała słysząc jego kolejną odzywkę. Na prawdę zachowywał się jakby miał co najmniej 8 lat. Kylie niańka, no tego brakowało. Stop, czy on powiedział nauczał? Czyżby miał zamiar dorabiać dorywczo w jej szkole? - Z tego co wiem nasza szkoła nie potrzebuje głąbów, gówniarzu. Poza tym miałbyś po pierwszym dniu zapewne jakiś fan page założony przez swoje fangirls'y. - Parsknęła, kiedy pomyślała o tych przesłodzonych dziewczynkach z jej klasy, tak na prawdę by było, a ona po prostu obawiała się akcji typu. KYLIE do odpowiedzi. KYLIE opowiedz nam o tym. KYLIE idź umyj tablicę. Ona go znała na tyle dobrze, że na pewno będzie się nad nią tak znęcał. Westchnęła tylko głośno, kończąc piwo. Skinęła głową do kelnera, że potrzeba jej jeszcze jednego. Szybko wyjęła fajki z kieszeni i odpaliła, spoglądając na niego. Co on sobie tam myślał, że się wiecznie czerwienił. Chłopak chyba na prawdę na nią.. Leciał? Można to tak nazwać, ale sama Kylie tak na prawdę nie zdawała sobie z tego sprawy, sama była głupia na to wszystko. -Dlatego, że jestem najzajebistszą laską w tym mieście z niebieskimi włosami, przy okazji jestem płaska i mam dziwaczne poczucie humoru, które rozumiesz tylko ty. Masz małego? - To pytanie na samym końcu tak bardzo ją rozśmieszyło, że zaczęła kasłać, wypuszczając dym, niczym stary samochód typu maluch, które próbuje odpalić, uspokajała się dobrze kilkanaście sekund. Sama siebie rozbawiła, Kylie ty śmieszku.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Pon Wrz 05, 2016 12:09 am
Cały czas usilnie starał się udawać, że nie zwraca uwagi na te jej chichoty i dziwne zachowania. No dalej Koss, przecież nie jesteś pierwszym lepszym byle jakim gościem, co to można go zawstydzić w tak banalny sposób. Albo jednak można. Wdech-wydech, jakoś sobie z tym poradzisz. Dlatego też usilnie wbijał spojrzenie w blat i myślał o najokropniejszej rzeczy, jaka przychodziła mu teraz do głowy. Ta stara sprzedawczyni z warzywniaka. Tak, te jej okropne krosty. Dobrze. Teraz wyobraź sobie, że się do ciebie dobiera. Śmierdzi jej z ust. Za chwilę zdejmie ubranie... Chryste, zaraz się porzygam.
Na szczęście ucisk w spodniach wreszcie zaczął maleć, a po chwili zniknął całkowicie. Wtedy mógł wreszcie usiąść swobodnie i nawet się uśmiechnął. Tak normalnie.
- Jestem też wyższy, Dioxon. To na znaczenie, jeśli o tym nie wiedziałaś - odpowiedział z rozbawieniem.
On zachowywał się jakby miał osiem lat? Naprawdę? Naprawdę uważa tak osoba, która jeszcze przed chwilą rzuciła się na niego w klubie i na dodatek sama zaczyna te wszystkie odzywki? Brak mi słów Panie Sędzio.
- Gdyby nie potrzebowała głąbów, to by cię nie przyjmowali. Praktyki. Słyszałaś kiedyś coś takiego? - Spytał jak jakiegoś debila albo osobę z zespołem downa. I w zasadzie niewiele się to różniło. - Pewnie masz rację. Myślisz, że praktykantom wolno romansować z uczennicami? - Zagadnął z zastanowieniem. Wreszcie powróciła jego normalna pewność siebie, która pozwalała mu żartować z niektórych rzeczy. Na przykład z samego siebie. Chociaż zdecydowanie bardziej wolał żartować z innych.
Takie wysługiwanie się Kylie wydawało się bardzo interesującą propozycją. Jeśli tylko będzie miał praktyki w Riverdale, to na pewno zastanowi się jak trafić do jej klasy. Może pozna jej kolegów. Czy ona mogła mieć kolegów? Nie potrafił sobie wyobrazić, żeby ktoś znosił jej wybryki w takim samym stopniu jak on. Pewnie terroryzuje te biedne dzieciaczki i narzuca im swoje zachcianki. Typowa Bullet.
Już miał wdać się w polemikę z jej słowami, kiedy usłyszał to ostatnie pytanie. Zastygł, wpatrując się w nią z przerażeniem. Widziała to? A co gorsze: uznała, że ma małego?
- C-co?! - Wydusił z siebie, nie potrafiąc powiedzieć niczego innego. Tym razem jednak szybko zapanował nad sobą. - Wybiłby ci oko - burknął urażony i skupił się na swoim piwie, które znów zaczął szybko pić. Jak tak dalej pójdzie, to się za chwile upije przez nią do nieprzytomności i tyle będzie z miłej pogawędki. A pewność siebie znowu szlag trafił.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Pon Wrz 05, 2016 7:40 am


Ostatnio zmieniony przez Bullet dnia Pon Wrz 05, 2016 3:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Na prawdę czasem udawało mu się sprawiać wrażenie ingoranta, który nie zwracał na nią uwagi, kiedy ta chichotała, w końcu przestała, nie chcąc wwyjść na psychopatkę. W sumie czy już nie wyszła z tymi niebieskimi włosami, różowymi oczkami i akcją sprzed chwili kiedy to oboje leżeli u stóp cycatych kelnerek? Zapewne Koss spoglądał im pod spódniczki, cały on. Poza tym, jak już mówilam, Kylie nie zwracała na to uwagi, po prostu dla niej wszystko jest albo zabawne albo wkurwiające, wybierz jedno z dwóch. Myślę, że Nekke dalej wolałby, żeby się z niego napierdalała, niż celowała mu z pistoletu w łeb. Taki mały szczegół. Kiedy tak ten wpatrywał się w blat mogła się tylko domyślać, czemy tak nagle zamarł, ale po tej akcji wydawał się wrócić do swojego dawnego pewnego siebie, więc wolała nie wnikać. Dla jej własnego bezpieczeństwa, wyglądał słodko, ale normalny to to on nie był. -Boże, Dioxon. Skończ, wiesz, że nie lubię tego nazwiska. M I Z U Y A M A. - Przeliterowała jego nazwisko, w sumie po prostu je powiedziała, tylko jak do debila, popełniając pierdyliard błędów, bo japoński to zły język, poza tym dalej czasami mu nie wierzyła, że jest ze dalekiego wschodu, ciekawe czy miał te 7cm w gaciach, czy może jednak Kanada go zmie.. Kylie, cholero jasna, skończ. Skarciła samą siebie i wróciła do rozomowy, o czym to.. Podrapała się po głowie i jak zbudzona ze snu, nagle spojrzenie wyrwała z ziemi na niego. Znowu ją hejtował, co za człowiek, na prawdę chciał znów przegrać na gierki słowne? -Cisza, nie zaczynaj, bo znów skończy się tym, że tak Cię pocisne, że będziesz pół roku siedzisz popłakany z chusteczkami wypełnionymi nie wiadomo czym w łóżku. - Nawet wystawiła otwartą rękę do przodu na znak, żeby się uspokoił, albo nie będzie dłużna. Przez chwile nawet udawało jej się być poważną kobietą! Ale po kilku sekundach od swojej wypowiedzi zaczęła się cicho śmiać, bądź co bądź byli w miejscu publicznym, ta? Może chociaż raz nie przyniesie mu wstydu. -Sama nie wiem, myślę, że jak zaszyjesz się w kiblu z cycatą cheelederką, to nikt się nie dowie, oprócz mnie, ja mam oczy, wszęęęęędzie. - Odpowiedziała mu na pytanie, dość ironicznie, jak to miała w zwyczaju, ale za chuja nie pasowało to do jej normalnego uśmiechu, na prawdę była kontrowersyjną postacią na tym świecie. Poza tym zaczęła poważnie myśleć, nad jego praktykami, ona to po prostu czuła, że będzie miała przesrane, znali się tyle lat, tyle lat dogadywania sobie, w końcu to znajdzie ujście. A teraz była na to wspaniała okazja! Może jakieś zwolnienie lekarskie, albo.. Cokolwiek by go do cholery ominąć?! Wdech, wydech, strzał, pamiętaj, skwitowała gdzieś tam w żartach w swoich myślach, nigdy by mu nie zrobiła krzywdy, chociaż z dnia na dzień, cały czas poważniej myślała o tym, czy jej sama obecność, nie sprawia mu już wyjątkowej krzywdy, tej psychicznej. Mniejsza, machnęła na to ręką i znów zwróciła oczy w jego stronę. Huh, znów się zaczerwienił, czyżby nasz pan pewny siebie znów stracił całą wiarę w siebie bo zadała najgorsze pytanie z dupy? On był serio słodki! - No już już, wiem, że wybiłby mi oko, a jakbyś wsadził to wyszłoby mi gębą. Tak, znam tą historyjkę od iks lat. - Machała rękami w jego stronę, ze swoim kochanym uśmiechem na twarzy, od czasu do czasu popijając piwo. Miała najgorszy plan na świecie. Zbliżyła się do niego, do jego ucha i wyszeptała mu. - A gdyby tak to sprawdzić, Nekke? - Wiedziała, że on zareaguje na jej dotyk, perfum, i lekkie dmuchnięcie w szyję, po prostu go już znała.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Pon Wrz 05, 2016 2:17 pm
Cóż, był wtedy troszkę zbyt zajęty czymś innym, żeby zaglądać pod spódniczki kelnerek. W ogóle czasem rozbrajało go, jaka Kylie była... nieświadoma tego, co robi. I to nie tyczyło się tylko jego osoby. Zastanawiał się czy ona robi to specjalnie, żeby pozwolić sobie na większe możliwości w stosunkach z innymi ludźmi, czy naprawdę była tak upośledzona społecznie, że nie pojmowała jakie reakcje mogą wywoływać konkretne zachowania w jej wykonaniu.
Tak czy inaczej Koss miał tego pecha, że był bardzo podatny na jej wybryki, nawet jeśli usilnie się starał, żeby było inaczej. Ale z satysfakcją stwierdzał, że od czasu do czasu potrafił się celnie odgryźć i to zawsze było jednym z najprzyjemniejszych uczuć. Szkoda tylko, że nigdy nie będzie w stanie obserwować, jak Dioxon wije się na ziemi, próbując ukryć swój wzwód. Przeklęta matka natura.
- Wiem. Dlatego lubię go używać - odparł z rozbawieniem. On akurat ze swojego nazwiska był bardzo dumny, więc nieudolne literowanie go na pewno nie robiło zbyt wielkiego wrażenia w tej sytuacji.
Nie hejtował, tylko odpowiadał na hejty. A to była znacząca różnica!
- Chciałabyś. Za słaba jesteś w uszach, żeby próbować mnie cisnąć - odpowiedział z pewnym siebie uśmiechem. Bo akurat faktem było, że w umiejętności ripost niewielu było takich, którzy mogli się równać z Kossem. On potrafił tak się przerzucać docinkami przez cały dzień i nigdy nie miał dość. Każdy w końcu wymiękał. Chociażby ze zniechęcenia. No, może poza Kylie. Ona chyba też to lubiła.
Zachichotał, słysząc jej kolejne słowa.
- Nie wiedziałem, że jarają cię takie zabawy Kylie. Jak chcesz, to będę cię wołać, żebyś sobie pooglądała - było to dosyć niepoważne, biorąc pod uwagę to, jak jeszcze przed chwilą się zachowywał, kiedy dziewczyna na nim siedziała, ale taki już był Koss. Lubił zapominać o swoich niedoskonałościach i udawać, że wcale tak nie było. Bo przecież wcale tak nie było.
Zaraz jednak otrzymał kolejny cios. Wydawało się, że najgorsze już za nim, skoro ustalili, że nie ma małego. Wtedy jednak Bullet postanowiła znów się do niego zbliżyć. Na kolejne pytanie odskoczył jak poparzony, jakby dosłownie dmuchnęła w niego ogniem. Przewrócił przy tym swoje piwo, które zaczął szybko ratować, żeby stracić jak najmniej drogocennego płynu. Dopiero wtedy zwrócił na nią swoje spojrzenie. Znów był cały czerwony i sam do końca nie wiedział, co chce teraz zrobić. Najchętniej by uciekł.
- C-co? - Wydusił wreszcie z siebie, bo na nic więcej nie było go aktualnie stać. - A-ale... mówisz serio? - Spytał jakby... z nadzieją?
Oczywiście, że nie mówi serio kretynie, nabija się z ciebie. Przecież ona nigdy nie chciałaby... jasna cholera.
Nekke usiadł naburmuszony na swoim krześle i znów szybko dopił resztę piwa, po czym ponownie machnął na barmana. Znowu dał z siebie zrobić idiotę.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub "Morning Light"
Pon Wrz 05, 2016 3:35 pm
Czy ty właśnie zhejtowałeś Kylie nazywając ją upośledzona społecznie? Koss chyba nie znał do końca Bullet w takim razie. Ona po prostu miała tak małe grono ludzie, których akceptuje, że nic dziwnego, że czasem pokazuje za dużo emocji, które nagromadziły się przez ten czas samotności. Poza tym, kochała Nekke jak brata, był jej naprawdę bliski, znają się tak długo, że nawet nie sięgała pamięcią, to już o czymś świadczy i powinien się powoli przyzwyczajać, a nie cały czas marudzić, mniejsza.
Taa, czasem udało mu się ugryźć w czuły punkt Kylie, może nawet czasem się tym przejmowała, z reguły nie do końca, ale jeśli chodzi o poważniejsze sprawy na prawdę jest czasem czuła, dziwacznie to brzmi, ale jest! Matka natura, niestety, bądź stety, obdarzyła ją tym, że jak coś jest nie tak, to czuła się jakby nasiusiała w majtki, nie wiem co gorsza, suche gacie z drągalem, czy majtki bez drogala, ale za to mokre, już tak nie narzekaj. -Wolę jak jednak mówisz Kylie, całkiem wporzo brzmi to z Twoją nutką japońskiego. Żółciaku. - Zakpiła z niego, odpowiadając mu uśmiechem za uśmiech. Czasem się dziwiła dlaczego w ogóle oni się dogadują skoro są z dwóch różnych światów, ale czy to jej przeszkadzało? Niee, może nawet przeciwnie, lubiła go dręczyć i męczyć i marudzić mu do ucha. -Hej, hej, hej. Skoroś taki mądry, cho na gołe klaty. Ja Ci pokaże za słaba w uszach. - Nawet zakryła twarz swoimi malutkimi piąstkami, jak robią ci bokserzy w telewizji, zawsze uważała to za jedno z największych gówien na świecie, ale pożartować zawsze można! W ripostach może nawet jej dorastał do pięt, z dnia na dzień był lepszy, ale nigdy nie pokona małej Kylie. Dlaczego? Otóź to! Miała broń której on nie miał! -Poza tym mam cycki i zawsze wygrywam! - Tutaj westchnęła i pomacała się po swoim.. Braku. Albo tylko lekkiej wypukliźnie. - Małe, ale są! Małe jest piękne! - Mówiła to wszystko jak mała, radosna dziewczynka, naprawdę zmieniała głosy jak baba w ciąży. Poza tym cieszyła się, że wrócił do świata normalnych i przestał być zaczerwienioną pipą. Miał też swoje upośledzenia, przyznaj się!
Zdziwiła się, że nieco odskoczył jak poparzony metalowym czajnikiem, spojrzała na niego nieco przerażona co się właśnie odjebało. Wylał piwo, marnotractwo, poza tym znów wrócił mu ten słodki burak na twarzy, oparła się łokciem o swoje biodro i patrzała tak na niego, aż zwrócił na nią uwagę. Zachichotała, zanim mógł cokolwiek powiedzieć. Patrzała na niego, swoim półprzytomnym, niby seksownym wzrokiem i lekko uniosła brew, kiedy spytał czy na serio. To ma okazję do odegrania się za pociski w jej stronę, ha. Uśmiechnęła się w duchu, kiedy przejechała mu paznokciami po nodze, było to całkiem.. Nowe dla niej. Znów się do niego przybliżyła, odskoczył tak dziwacznie, że już łatwiej byłoby mu wepchnąć się na kolana, ale bez takich scen. Musnęła ustami, bardzo delikatnie jego policzek i dalej będąc w takiej pozycji zaczęła mówić. - Oczywiście, że mówię serio. Zawsze jestem poważna. - Oczywiście ten policzek nie był wcale przypadkowy, ruchy warg dotykały go coraz bardziej, powstrzymała się od napadów chichotu, na szczęście.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub "Morning Light"
Pon Wrz 05, 2016 5:11 pm
Wśród swoich czy nie swoich, zachowanie Kylie nie należało do najzwyczajniejszych. Najlepszy dowód, że Koss znał ją już przecież trochę czasu, a nadal czasem nie wiedział jak powinien reagować na to, co ona wyprawia. Była teraz poważna, czy może żartowała? Powinien jakoś zareagować, czy tylko zignorować to całe szaleństwo i sączyć leniwie piwo, co jakiś czas tylko kiwając głową, udając że zachowuje jeszcze jakieś resztki zainteresowania całą sytuacją? Oczywiście on i tak reagował w swój niezręczno-idiotyczny sposób, ale czasem po prostu zastanawiał się nad tym ile w tym gry, a ile faktycznego... no właśnie, czego?
Tak czy inaczej już nauczył się jakoś żyć w tym niebieskowłosym odszczepieńcem i musiał przyznać, że również bardzo cieszyła go ta relacja, nawet jeśli niektórzy spoglądali na nich jak na dziwaków. Wielu znajomych dziwiło mu się, że wytrzymuje te wszystkie uszczypliwości ze strony Kylie. Nie bez powodu była szkolną dręczycielką, co? No ale była też jego malutką siostrzyczką. Czy coś w tym stylu.
- Tyś słyszała u mnie japoński - parsknął śmiechem, tym razem całkiem szczerym. Bo akurat tego był pewnym, że ojczystego języka praktycznie nie dało się u niego wykryć. No chyba, że jakieś tam małe nieścisłości. - Po japońsku to byłoby Kyrie - wyjaśnił, jej imię wyraźnie akcentując. Dla innych pewnie brzmiało to śmiesznie, dla niego raczej normalnie, chociaż już rozumiał dlaczego niektóre językowe niezręczności były takie zabawne dla obcokrajowców. Na przykład zamienne używanie liter "r" i "l".
Skierował spojrzenie na swoją towarzyszkę i uniósł wyżej jedną brew. Potem parsknął z rozbawieniem i pokręcił głową, jakby z politowaniem.
- Pocieszaj się dalej - odpowiedział tylko, już nie chcąc komentować jej małych cycków. Właściwie to w ogóle nie chciał myśleć o jej cyckach. Ani o żadnej innej części ciała.
Kylie najwidoczniej jednak miała zupełnie inne plany. Znowu się do niego zbliżyła. Poczuł dotyk jej ust na swoim policzku i momentalnie cały zesztywniał, wbijając spojrzenie w swoją szklankę.
"Zawsze jestem poważna". Gdyby myślał trzeźwo, to wiedziałby, że jest to wierutne kłamstwo. Niestety krew nie płynęła teraz do mózgu, tylko do innej części ciała i dlatego też brakowało mu zdolności połączenia tego w całość. Mógł tylko modlić się w duchu, żeby nie wyjść na jeszcze większego kretyna.
- N-no... - przełknął gulę, która wyrosła mu nagle w gardle. - No dobra. - Sam nie wiedział, na co się w sumie zgadza. Żeby sprawdzić, czy nie ma małego? Dobry deal.
Odwrócił głowę w jej kierunku, tak że ich twarze dzieliły ledwie milimetry. Spoglądał w te dziwne, różowe oczy, starając się zapanować na stresem i drżeniem ciała. Kilka milimetrów, jeden delikatny ruch i ich wargi się spotkają. Niestety nie był w stanie tego wykonać, po prostu siedział i wgapiał się w jej oczy. Wiedział, że wystarczyło odrobinę przesunąć się do przodu. Ale nie potrafił.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach