Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
[LICEUM] Dach budynku
Wto Wrz 15, 2015 6:51 pm
First topic message reminder :

Nie ma tu mowy o jakiejkolwiek spadzistości czy szaleństwach - mamy do czynienia z prostym, płaskim dachem, ogrodzonym z wszech stron niskim murkiem, sięgającym może na wysokość metra pięćdziesiąt. W praktyce jest to zwyczajna zamknięta przestrzeń, całkowicie pusta, jeśli nie liczyć prowadzących doń drzwi i kilku nieciekawych elementów zaliczających się do niezbędnych instalacji grzewczych i tym podobnych. Pomimo tego, iż dostęp na dach powinien być praktycznie niemożliwy dla uczniów, czasem błąd zdarza się nawet osobom odpowiedzialnym za zamykanie wszystkich drzwi w szkole - w końcu zapomnieć może się każdemu.

Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Wto Cze 28, 2016 12:35 pm
Kiwnął tylko głową zgadzając się z nim. Faktycznie nie mieli zbyt wiele do gadania w tym temacie. W taki upał nawet mu się nie chciało za bardzo gadać. Co za kretyn wymyślił, żeby w dzień była tak wysoka temperatura. Ah no tak,Bóg. Kiedy był jeszcze w Anglii kwestia jego religijności wyglądała trochę inaczej. Jego mama jest chrześcijanką. On jednak nigdy nie był wierzący. Nie wierzył w Boga. Ile to Bogów się pojawiało na przestrzeni wieków? I zawsze każdy głęboko w nich wierzył. Dla niego to była po prostu bajeczka. Ciężko ufać czemuś co wydarzyło się ponad dwa tysiące temu i nawet nie ma na to, żadnych sensownych dowodów oprócz jakiejś głupiej książki. Westchnął cicho. Nie było w sumie co nad tym rozmyślać w tej chwili. 
Omiótł szybkim spojrzeniem chłopaka i jego wzrok przykuła deskorolka. O, to coś ciekawego. 
Od dawna jeździsz? - wskazał głową na deskę. On w sumie parę razy próbował, ale jakoś szczególnie go to nie porwało. Umiał zrobić parę trików, ale nie jeździł zbyt często. To nie jego bajka. Plus był zbyt za leniwy na to no i żaden z jego znajomych także się tym nie interesował, więc samemu zdecydowanie mu się nie chciało. Ironia, ale wolał posiedzieć w domu, pograć na playstation i chociażby właśnie pojeździć na desce, tyle tylko że wirtualnie. Dziwny z niego był typ jakby się tak zastanowić. Nie można go było przypasować do żadnej kategorii. Był taki nijaki. Niektórzy w jego położeniu określili by siebie "oryginalnymi" bo są inni niż wszyscy. Wyśmiewał takich ludzi, a znał ich parę. To było idiotyczne podejście i usprawiedliwianie się we własnych oczach. No bo kto by przyznał sam przed sobą, że jest raczej nudną osobą?
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Cze 30, 2016 11:09 pm
Nie znosił lata za upały a jednocześnie wcale nie odczuwał ich tak jak inni. Miał zadziwiająco wysoką tolerancję na temperatury, i w przeciwieństwie do innych, wcale nie zdychał w takim gorącu. Wystarczyło mu przysiąść w cieniu i wszystko było w porządku. A że narzekał, to już inna sprawa. Marudzenie rzecz ludzka, bez tego by nie funkcjonowali. A jeśli chodziło o sprawy religijne... Nigdy nie zawracał sobie tym głowy, uznając, że jest masa ciekawszych rzeczy nad którymi mógł gdybać. Nawet chyba nie mógł nazwać samego siebie wierzącym. A już zwłaszcza po śmierci matki. Jaki bóg odbiera małemu dzieciakowi ukochaną osobę? No wlasnie.
Zerknął w tym samym kierunku co rozmówca, nieco dłużej zawieszając wzrok na przedmiocie.
- Od najmłodszych lat. Razem z łyżwami i rolkami. Trzeba było włożyć w to trochę pracy i nie obyło się bez płaczu po pierwszym skręceniu kostki za gówniarza, ale było warto. - Odparł, unosząc kącik ust w asymetrycznym uśmiechu. Już podczas pierwszej jazdy na desce poszedł na całość, postanawiając zjechać z najwyższej górki. Szkoda, że nie znał wtedy magicznej zdolności hamowania. No ale cóż, dzieci z reguły są głupie i zachłanne, to niezmienne prawo i tyle. Nie mniej jednak ciężka praca się opłaciła, bo zdążyło mu się wygrywać jakieś śmieszne zawody czy to w jeździe na desce, na rolkach czy w łyżwiarstwie. I to bez wypadków! Aż szok, że w ogóle zabierał się za tego typu rzeczy, przecież był leniwy na potęgę.
- Szkoda, że nie ma na to tyle czasu, co wtedy. - Dodał po chwili, z czymś nieokreślonym w głosie. Brzmiało to jednak na tyle krótko, że mogło ujść za przesłyszenie.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pon Lip 04, 2016 3:57 pm
Zaczął się w sumie zastanawiać gdzie się wybierze na wakacje. Jego ojciec na pewno gdzieś ich zabierze z bratem. Karaiby, albo inne wyspy. Może coś jeszcze bardziej egzotycznego.. Jego ojciec potrafił dobierać ciekawe miejsca. Napisze do niego, pytając o to. Każdy upał jest niczym kiedy się jedzie na wakacje. Gdy się siedzi w budzie to to największy koszmar, ale kiedy są wakacje i leży się na plaży, albo pływa w morzu, to upału się nie czuje. W sumie nauczyłby się surfowania. Kiedyś się tego uczył, ale nigdy nie traktował tego poważnie. Zwykła rozrywka. A teraz jednak trochę za tym zatęsknił. Z drugiej strony, jakby tak pojechać w Alpy pojeździć na narty.. Byłaby to miła odskocznia od upałów tu w Kanadzie. Sam nie wiedział co wolał. Każda opcja była dobra. Byleby się stąd wyrwać na trochę. 
Po chwili powrócił myślami do rozmówcy. Ah, tak, deskorolka.
- Wow, no to musisz być niezły teraz. -powiedział z nieudawanym podziwem. No tak, trenując odpowiednio długo można być mistrzem czegokolwiek się chce. Co do łyżew, nigdy ich nie lubił. Na rolkach szło mu całkiem dobrze, a dzięki temu potem szybko się nauczył jeździć na łyżwach. W pewnym momencie jednak, nawet nie wiedział czemu, ale zaczął mu się o nich śnić koszmar, co go skutecznie zniechęciło do jazdy. Pojawiał się często, zawsze ten sam. Śniło mu się, że upada na lód, a ktoś przejeżdża mu po palcach odcinając je. Dlatego potem zawsze miał grube rękawice, bez nich w ogóle nie zamierzał wchodzić na lodowisko. Coś w rodzaju traumy. 
- A tam, teraz wakacje, to sobie pojeździsz. - Odparł bez namysłu. Aż się zastanawiał co on będzie robić w wolnym czasie. Serio przydałaby mu się jakaś robota... Ale czy mu się będzie chciało.. zobaczymy.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pon Lip 04, 2016 6:24 pm
Blondynowi wakacje za wiele nie zmieniały. Ojca wciąż nie będzie w domu, jego asystentka dalej będzie irytować Oriona całą swoją osobą, on zaś dalej będzie miał sesje i inne pierdołowate nagrania, plus czas dla siebie i psów. Choć osobiście to z chęcią pojechałby w góry. Nie na nie wiadomo jak długo, ot kilka dni, ewentualnie dwa tygodnie. Miał wielu znajomych w różnych takich miejscach i z chęcią jeździł z nimi na nartach bądź snowboardzie. Z czego preferował to drugie, bo było mu zwyczajnie lepiej. Zawsze mu powtarzali, że jeśli dalej będzie tak szalał na tym śniegu, to sobie kiedyś kręgosłup złamie. No ale cóż, jak już mówił, lata praktyki czynią mistrza a on naprawdę często jeździł. W sumie nie miałby większego problemu z takim wyjazdem, wystarczyłby jeden sms do ojca. Zapewne z początku coś by psioczył, ale gdy tylko padłyby odpowiednie słowa w stylu "Oj tato, tam też muszą sobie przypomnieć o rodzie Clawerich." i nie byłoby problemu. Tak to jest mieć cwanego syna, heh.
- Całkiem nieźle mi idzie. Cóż, ponoć najlepiej robimy to, co naprawdę lubimy. - Pokiwał głową. Najlepiej było wziąć rolki albo deskę, pieseczki na smycz i reszta z górki. Były na tyle chętne by śmigać przez parki i ścieżki z balastem w postaci właściciela. W sumie nigdy nie miały z tym problemu. Każdy z nich dobrze się bawił, nawet jeśli miały na sobie szelki i robiły za mini zaprzęg. Frey bał się raczej niewielu rzeczy i jazda na tego typu rzeczach się do nich nie zaliczała. Zresztą nigdy nikomu nie mówił o swoich lękach, zważając choćby na to, że ze względu na charakter, były po prostu idiotyczne. W komiczny sposób, ale jednak.
- Wakacje odejmują mi tylko te kilka godzin szkoły, które zapewne i tak przewalę na coś głupiego. Każdy model wbrew pozorom ma trochę zawalony harmonogram. - Zwłaszcza, jeśli mieszkało się z takim Gabrielem, którego do wszystkiego trzeba było gonić. Ale to poczciwa chłopaczyna, tak.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sro Lip 06, 2016 4:36 pm
Słuchając chłopaka sięgnął szybkim ruchem po wodę z plecaka po czym wziął długiego łyka. Chciało mu się potwornie pić tego dnia. Nie była to nawet kwestia upału. Potrafił czasami nie pić nic cały dzień praktycznie, a potem kończyło się to tym, że robił się odwodniony i musiał ze sobą nosić tonę wody, bo ciągle chciało mu się pić. Nie było to najzdrowsze, ale cóż. Podobno człowiek powinien pić 2 litry dziennie wody. Jemu się raczej nie zdarzało. Znaczy oczywiście oprócz tych "spragnionych" dni bo wtedy potrafił nawet więcej wypić. On zresztą nigdy się nie przejmował zdrowym jedzeniem. Jadł co chciał i tak był całkiem szczupły. Pewnie gdyby był dziewczyną bardziej by się przejmował. Ale nie był dziewczyną i nie było sensu się zastanawiać "co by było gdyby". Mógł się cieszyć radością życia - jakkolwiek dziwnie to na niego nie brzmi - jeść co chce i mieć wywalone czy jego waga pójdzie 2 kg do góry czy do dołu. 
- Moglibyśmy kiedyś w sumie wyskoczyć na rolki czy coś. - rzucił luźno. Dawno na takowych nie był, a byłoby dobrze się gdzieś wybrać. Jako że radził sobie na nich całkiem dobrze, to raczej się nie bał wyśmiania. Zresztą kiedy on się bał takich rzeczy? Przecież nikt się jeszcze mistrzem nie urodził. No dobra, młodzi geniusze mogliby polemizować, no ale to były rzadkie wyjątki. 
Na kolejne słowa chłopaka spojrzał na niego zaskoczony. 
Jesteś modelem? - Nie ukrywał zaskoczenia. On się takimi rzeczami nie interesował, nic dziwnego więc, że do niego takie informacje nie dotarły. Znaczy słyszał raz czy dwa piski dziewcząt w jego klasie "zachwyconych tym modelem z wyższej klasy". Nigdy jednak nie interesował się o kogo chodzi, a tu proszę, właśnie ucina z nim sobie pogawędkę. Taki to miał dobrze, musiał nieźle zarabiać na tym. Przyjrzał mu się ukradkiem. Musiał przyznać, że był całkiem przystojny, więc nie było to dla niego aż takim zdziwieniem pod kątem urody. Bardziej zastanawiało go to, że ktoś ma siły i chęci pogodzić szkołę z takim zajęciem. No ale wiadomo, dla chcącego nic trudnego. Szczególnie jak się pochodziło z wyjątkowo zamożnej i sytuowanej rodziny.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pią Lip 08, 2016 5:45 pm
Widząc iż jego rozmówca chwilowo zajmuje się wodą, sam wygodniej ułożył się na chłodnym betonie. Potylicę wsparł o murek o który się aktualnie opierał, zaś nogi skrzyżował w kostkach. Przesunął też dłonią wzdłuż wytatuowanego przedramienia, poprawiając zsuwający się rękaw koszulki. Właśnie w takich momentach dziękował za swoją tolerancję na temperatury. Jedyni mogli się czołgać w cieniach, obłożeni lodem a i tak było im gorąco. A on? Wystarczył chłodny beton i nawet spokojnie mógł siedzieć w koszulce z rękawem 3/4. To się nazywa szczęście. Również nie patrzył na swoją wagę, ale akurat w jego przypadku nie było to dobre. Znaczy no, według innych. Nigdy mu nie przeszkadzało ważyć lekko ponad czterdzieści kilo. Było wygodnie i w ogóle idealnie do jego zawodu.
- Jasne, z chęcią. Jeździć z kimś zawsze jest lepiej. Tylko ostrzegam, czasami zabieram psy a mam... Cóż, 5 sporych i jednego szczeniaka. - Cóż, ostrzegł lojalnie, tak wypadało. Oczywiście nie musiał zabierać czworonogów, po prostu mógłby to zrobić przypadkiem z przyzwyczajenia i jakby sobie to uświadomił, to pewnie byłoby już za późno. Sięgnął do rzuconego obok deski plecaka, szukając kawałka kartki i czegoś do pisania. Gdy już obie te rzeczy znalazł, naskrobał swój numer telefonu schludnym i całkiem ładnym pismem, następnie podając zgiętą kartkę rozmówcy. Długopis wylądował w znów w plecaku.
- Tak. W sumie od... Około ośmiu lat. Frey Clawerich, chociaż przeważnie mówią mi Orion. - Uśmiechnął się asymetrycznie ku rozmówcy, zaraz wyciągając ku niemu dłoń w geście standardowego powitania. Piski dziewczyn go nie dziwiły, często je słyszał. Raz bo model, dwa bo Reitz. Chociaż młodsze panienki i tak były zabawne. Zawsze krępowały się podejść i zagadać. A jak już udało się to którejś zrobić, to uciekały w akompaniamencie pisków koleżanek typu "zrobiłaś to!" A kasę miał z tego całkiem niezłą. I dlatego wynajmował apartament w mieście. Co prawda razem z kolega, ale jednak. Nie każdy w tym wieku sobie na to pozwalał.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Lip 14, 2016 11:32 pm
W międzyczasie zrobiło mu się trochę chłodniej. Leżenie w miejscu i odpoczynek zdecydowanie pomagało zachować odpowiednią temperaturę na taki upał. Dodatkowo był zmarźluchem, odczuwalna przez niego temperatura potrafiła się zmienić bardzo niespodziewanie. 
Słysząc uwagę o psach twarz Isiego się rozjaśniła. Uwielbiał psy. Chciał mieć jakiegoś od małego, jednakże mieszkając w Anglii było to dla niego dość dużym problemem. Gdy mieszkał jeszcze z ojcem, było to niemożliwe. Ojciec miał alergię i każde chociażby wspomnienie o posiadaniu psa kończyło się awanturą. Chcąc nie chcąc, rozwód rodziców i przeprowadzka do Kanady stała się przepustką dla jego marzenie. Los jednakże szybko się do niego uśmiechnął. Niedługo po tym jak się przeprowadzili dowiedział się, że suczka ich sąsiadki oszczeniła się, po czym szybko został zagadnięty przez sąsiadkę czy przypadkiem nie chciałby się jednym zaopiekować. To właśnie była jego szansa. Udało mu się przekonać matkę, co nie było takim dużym problemem, gdyż ona zawsze mu cicho kibicowała. I tak o to szczeniak rasy husky trafił pod ich dach. Szybko został ochrzczony Garrym i pokochany przez całą rodzinę. Psiak chętnie wybrał by się na wyprawę i raczej zaprzyjaźniłby się z psami rozmówcy. Miał raczej spokojne usposobienie. 
- Nie ma problemu, w takim razie ja zabiorę swojego Garrego. - Powiedział spokojnie. 
Spojrzał na kartkę na której chłopak napisał swój numer. Nie uważał to za potrzebne. Mógł od razu sobie zapisać w telefonie. Wziął kartkę z wdzięcznością i wyjął z kieszeni spodni telefon. Szybko zapisał sobie numer. Przez chwilę zebrały się w nim wątpliwości jak zapisać kolegę. Jednakże słowa, które zaraz usłyszał i wyciągnięta w jego stronę ręka uratowały z opresji. Wyciągnął i złapał rękę chłopaka ściskając ją. Po chwili dotarło do niego imię i nazwisko rozmówcy. Przez chwilę mu coś świtało po czym elementy układanki znalazły się na swoim miejscu i dotarło do niego dlaczego to nazwisko zabrzmiało dla niego znajomo. A więc Reitz. No tego się nie spodziewał. Właśnie siedział, rozmawiał sobie z dziedzicem fortuny i chyba najbogatszym dzieciakiem jakiego w ogóle znał. Tak trochę wewnętrznie opadła mu szczęka. No ale cóż. Nie dał tego po sobie poznać. No za ten numer telefonu, który właśnie dostał chyba zabiłaby go nie jedna dziewczyna w szkole. Well..
- No no, to długo. Musisz już być przyzwyczajony do wszystkiego... - stwierdził. Po chwili również sam się przedstawił. Jego nazwisko w tej chwili zabrzmiało jakoś wyjątkowo blado.
- Miło mi, Isaiah Hastings - powiedział spokojnie. Chłopak nie mógł kojarzyć nazwiska nawet pomimo, że chodził do klasy z jego bratem. Mieli oni dwóch różnych ojców i dwa różne nazwiska. Dodatkowo nie byli do siebie jakoś wybitnie podobni bez względu czy chodziło o aparycję, czy też charakter.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Nie Lip 17, 2016 6:47 pm
Zdołał zobaczyć ten błysk przebiegający przez twarz Hastingsa. I sam poczuł nić sympatii do tego człowieka. Cóż, ludzie, którzy w ten sposób reagują na informację o psach, mogą okazać się świetnymi towarzyszami. Pamiętał swoje pierwsze dwa psy. Oba wyproszone na kolanach i to już dłuższy odcinek czasu temu. Co prawda jak je dostał, to może nie były jakimiś super małymi szczeniakami jak obecnie Memphis, aczkolwiek i tak od razu je pokochał. Oba rasy Husky, inaczej sobie tego nie wyobrażał. Nawet jego ojciec był zdziwiony, gdy syn wziął sobie do serca słowa „sam będziesz się nimi zajmował.” Codziennie po 10 kilometrów spaceru, sam im gotował, kąpał je, czesał, bawił się z nimi i wszystko, co tylko można było zrobić. Cóż, należycie przedstawił samego siebie jako odpowiedzialnego młodzieńca. I opłaciło się. Choćby w ten sposób, że teraz miał tych psów sześć. Nawet jeśli ojciec czasami psioczył i był gburowaty, to nigdy nie śmiałby się ich pozbywać. Po czasie zrozumiał, że były nieodłączną częścią rodziny. Bardzo żałował gdy dwa pierwsze psy dopełniły żywota. No ale nikt nie miał mocy przywracania do żywych, niestety.
- Oh, masz psa, to się świetnie składa. W takim razie dzwonisz kiedy chcesz i jestem do twojej dyspozycji. – Argument pies i od razu łatwiej było Oriona zachęcić, heh.
Cóż, ludzie w tych czasach mogli uważać za śmieszne zapisywanie numerów na kartkach. Aczkolwiek co kto lubi, nie miał przecież pewności, że siedzący obok kolega jest typem, który ciągle trzyma komórkę przy dupie. Cofając rękę, zsunął się do pozycji leżącej. Cóż, może beton nie był najwygodniejszym do tego miejscem, aczkolwiek Clawerich nie wyglądał, jakby miał zamiar narzekać. Wsunął skrzyżowane ręce pod głowę, bo niestety na nic wygodniejszego liczyć nie mógł. Chyba, że kolega użyczyłby ud. I nie ważne czy należał do klasy A czy B. Reitz był tym przypadkiem, którego nie obchodził stan majątkowy osoby z którą akurat przebywał. Jedni o tym wiedzieli, drudzy nie i w sumie tych pierwszych było mniej. A szkoda. Niejedna osoba próbowała już wkupić się w jego łaski pieniędzmi. Szkoda, ale to zła taktyka. Szastając kasą na lewo i prawo wcale nie udowadniali, że są interesujący czy wartościowi.
Wzruszył ramionami. Sam nie był pewny, czy do wszystkiego. Dużo rzeczy się już zdarzyło i dużo mogło jeszcze zdarzyć. Jedno było pewne. Pracując z fotografami stracił resztki jakiejkolwiek przestrzeni osobistej.
- Hmm, Hastings… Nie chodzisz przypadkiem do klasy z Boydem? Mój kuzyn, wysoki, trochę głupkowaty. Całkiem szczerze myślę, że się pomylili, gdy zabierali go ze szpitala. Tyle dzieci, każdemu może zdarzyć się pomyłka. – I wcale nie wyglądał, jakby wypowiadał te słowa w formie żartu. Aczkolwiek z nim nigdy nic nie było stuprocentowo pewne. Zerknął kątem oka w stronę rozmówcy, dopiero teraz dokładniej mu się przyglądając.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Lip 21, 2016 11:34 am
Uśmiechnął się lekko zadowolony. Garry na pewno będzie szczęśliwy. Generalnie cały czas spędzał w ich ogródku, co mogło być nużące przez dłuższy czas. A takie wyjścia będą dobre dla nich obu. Pies się wybiega, a on też się przespaceruje, pogada z kumplem. Same korzyści. 
On sam na razie nie planował innych psów. Już i tak z jednym było wystarczająco problemów. Garry był rozbrykany za dwóch i ciągle trzeba było go ciągle pilnować, żeby czegoś nie zbroił. Ich ogródek już wystarczająco wycierpiał. Szczególnie że gdy Garry był młodszy był jeszcze bardziej niesforny i w ogóle ich nie słuchał. Ostatecznie Is postanowił się za to zabrać i trenował psa, by ten nabrał trochę ogłady. Szybko mu się to udało a jego więź z psem zacieśniła się jeszcze bardziej. 
- Zapamiętam. - powiedział. Jego kąciki ust nieświadomie uniosły się trochę do góry. No proszę, nie sądził, że chłopak okaże się takim miłośnikiem psów. Ale dobrze było wiedzieć. Raczej na pewno skorzysta z numeru, jako że Frey pomimo pochodzenia i pozycji wydawał się bardzo w porządku. Nie było to w sumie częste wśród takich ludzi. Już niestety spotkał trochę rozwydrzonych dzieciaków, którym kasa za bardzo uderzyła do głowy. No i dobrze było po prostu zdobywać nowych znajomych, niezależnie od tego jacy byli. Dobry znajomy to dobry znajomy.
Spojrzał na chłopaka, który zmienił pozycję na leżącą. No tak, siedzenie na tyłku na twardej powierzchni przez dłuższy czas nie należało do najbardziej komfortowych. On sam także odrobinę osunął się, podkładając sobie plecak pod plecy by było mu wygodniej. A co do ud.. Isaiah chętnie by mu ich użyczył. Wystarczyłoby tylko spytać. Chociaż nawet nie. Prawdopodobnie gdyby chłopak od razu by to zrobił Is nawet by nie zareagował. 
Na jego słowa o Boydzie szybko przeleciał w myślach po wszystkich twarzach uczniów z jego klasy. 
- Boyd.. faktycznie, jest taki. - Odparł. Jakby tak teraz pomyśleć to nawet byli trochę podobni w jakiś sposób. Obaj przystojni, blondyni i ta aura wokół mnie, która aż krzyczy "patrzcie na mnie". Na słowa o szpitalu spojrzał na niego. Nie wyglądał jakby żartował. Cóż, to że byli kuzynami nie oznaczało, że musieli być w dobrych stosunkach. Dla niego więzy krwi były tak naprawdę nie istotne. Jego brat w końcu miał przecież innego ojca, ale był dla niego jak rodzony brat. I pochodzenie wcale nie miało znaczenia. Jakby tak pomyśleć, to przecież Reitz chodził do klasy z jego bratem.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Lip 21, 2016 1:34 pm
Młode psy były problematyczne. Clawerich miał problem nie tylko przez wiek, ale również dlatego, że pięć z jego obecnych sześciu czworonogów było znalezione gdzieś na ulicy i przygarnięte. Musiał poświęcić im masę czasu i cierpliwości. A tresura psów, które kiedyś były bite i zastraszane, wcale łatwa nie była. Co prawda wciąż miał ręce i ogólnie wszystkie kończyny, ale na samym początku bez nerwów się nie obyło. Co prawda żaden z kudłaczy nigdy go nie ugryzł ani nie zranił, nie mniej jednak szkody materialne to inna sprawa. Nie były najmniejszym problemem, jeśli chodziło o kupienie czegoś nowego. Jednak takie zachowanie wchodziło na ambicję Orionowi i bardziej przykładał się do tresury psów. Aż w końcu przyniosło to zamierzony efekt, z którego był niezmiernie dumny. Zawsze twierdził, że to inteligentne bestie.
Skinął krótko głową, nie dodając już żadnych słów. Cóż, jeśli trafiał osobę, z którą prowadziło się całkiem ciekawą rozmowę, bądź dobrze spędzało czas, to nie widział powodu, by prezentować swoją sarkastyczną stronę zepsutego dzieciaka. Oczywiście dobry sarkazm nie jest zły i często stosował go dla samego urozmaicenia konwersacji. No ale mogło to wypaść słabo, gdy dopiero co się kogoś poznało, dlatego właśnie w tym przypadku się ograniczył. I nie miał najmniejszego zamiaru oceniać Isaiaha na podstawie tego, czy chodził do klasy A, czy B. Tak na dobrą sprawę, to nawet nie znał tego drobnego szczegółu.
Przez chwilę przyglądał się niebu i żałował, że nie było na nim żadnej chmury. Zdecydowanie wolał chłodniejsze temperatury. Cóż, jak jest zimno, to można się zwyczajnie ubrać. A jak jest gorąco? Ubrania można zdjąć, jasne, ale co potem? Niby są wiatraki i inne takie, ale to wciąż nie szczyt komfortu. Przymknął oczy, bo od tego wpatrywania się w słońce pozostało nieprzyjemne uczucie. I mimo wszystko przekręcił się na bok, układając głowę na udzie kolegi.
- Jakby cię kiedyś denerwował, to daj mi znać. Powiem mu, że jest adoptowany, czy coś. Może uwierzy. – Parsknął pod nosem, bo całkiem poważnie brał taką ewentualność pod uwagę. Zewnętrznie może i byli odrobinę podobni, nie mniej jednak na tym to podobieństwo się kończyło. Dwa różne charaktery i sposoby bycia. Ani jednej cechy, która by ich łączyła. No i niestety na razie Frey nie przepadał za drogim kuzynem. W młodości go lubił, owszem. Nawet spędzali więcej czasu na różnych pierdołach. Wtedy byli jeszcze dziećmi a matka Oriona jeszcze żyła. Później poszło z górki i kontakt się urwał. Do czasu, aż znów się spotkali, ale już w całkiem innych wydaniach. A brata Isaiaha chwilowo nie mógł sobie przypomnieć ani skojarzyć.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sob Lip 23, 2016 11:53 pm
W sumie z Garrym nie było tak źle. Na początku dawał mu się nieźle we znaki i bezsilność często go dopadała. Po prostu nie wiedział co z nim zrobić. Szczególnie, że mały który pies potrafił być tak uparty jak jego. Potrafił w jednej chwili hasać zadowolony po trawniku, a w następnej siadał zupełnie bez powodu na tyłku i ani myślał się ruszyć. Także kto jak kto, ale Is świetnie wiedział, że tresura psa nie należy do łatwych.
Być może jeszcze będzie miał więcej psów. Nigdy nie wiadomo. Być może znowu zdarzy się tak, że jakiś jego znajomy będzie miał szczeniaki do oddania, a on widząc je, nie będzie miał serca żeby odmówić, albo może znajdzie jakiegoś bezpańskiego biednego przybłędę, wychudzonego, patrzącego smutnym wzrokiem. Wtedy niezależnie od warunków weźmie go do siebie. Miał słabość do zwierząt, chociaż nie do wszystkich. Na przykład nigdy nie przepadał za końmi. Próbował kiedyś jeździć konno, ale gdy koń strącił go z siodła, w jego głowie na stałe pozostał uraz. Nigdy więcej już nie próbował chociaż miał kilka okazji. Chłopak potrafił chować urazę, chociaż tego nie pokazywał. Zapamiętywał dotkliwe momenty nie wypuszczając ich z umysłu.
Lubił takich ludzi. Ludzi, którzy nie zostali przejęci przez te słabe nijakie wartości jakimi najczęściej były pieniądze, władza i sława. Mogło to trafić każdego. Sam osobiście znał przypadki gdy porządni ludzie zmieniali się pod wpływem jednego z tych czynników nie do poznania. Jedną z tych osób zresztą był jego ojciec. No cóż.. ale o tym nie chciał rozmyślać. Jego uwagę rozproszył nagły ruch chłopaka, który przeniósł głowę na jego kolana. Kącik jego ust zadrżał lekko i prawie powędrował do góry. Po chwili jednak oba kąciki jego ust uniosły się gwałtowne a z jego ust wymsknął się cichy śmiech spowodowany słowami chłopaka.
- Póki co się nie dawał zbytnio we znaki, także luz. Poza tym jeszcze faktycznie uwierzy i co wtedy? - odparł po chwili. Wyjście z takiej sytuacji raczej byłoby drobinę kłopotliwe, a przynajmniej dla niego. Mimo wszystko jednak starał się zachować jakieś moralne zasady i być w miarę uprzejmym dla innych. Przynajmniej dopóki nie zirytowali go czymś bo wtedy jego cięty język od razu rzucał kąśliwymi uwagami. Z tego co widział kuzyni chyba faktycznie nie byli ze sobą najbliżej. Z drugiej strony mógł to być zwykły żart, nie wiadomo. On cieszył się z relacji jaką miał ze swoim bratem. Dogadywali się bardzo dobrze, no i był trochę oczkiem w głowie Renza, co zdarzało mu się bezczelnie wykorzystywać. Brat zrobiłby dla niego wszystko.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pon Lip 25, 2016 1:05 pm
Tresura psa przede wszystkim nie mogła być robiona, na odwal się, to pewne. Źle wytresowane zwierzaki mogły utrudniać funkcjonowanie w przyszłości. Zwłaszcza gdy właściciel nie pozbędzie się pewnych nawyków ze szczenięcych lat. Oczywiście zdarzały się nietresowalne przypadki, nie mniej jednak i z takimi jako tako dało radę się coś zrobić. Nagłą zmianę zdania znał doskonale ze względu na Memphis. W jednej chwili "właścicielu głaszcz mnie" a w następnej już goniła za przypadkowym robakiem, którego upatrzyła. Oby tylko nie wyrosła na psa z brakiem ograniczenia w energii jak jej starszy braciszek.
Orion jednego był pewny. Gdyby ktoś jeszcze chciał sprezentować mu szczeniaka, na starcie by odmówił. Przede wszystkim dlatego, że większość jego znajomych była z tego bogatszego grona i jak już kupowali psa, to z super sprawdzonej i polecanej hodowli. A on za czymś takim nie przepadał. Znacznie bardziej preferował przygarnięcie czworonoga ze schroniska, bo zdawał sobie sprawę, ile takie zwierzaki siedzą w klatkach. Jedynie Memphis była prezentem od Cartierówny, której zwyczajnie nie potrafił odmówić. Po pierwsze dlatego, że to uroczy husky a po drugie dlatego, że Elisabeth nie przepadała za psami. Gdyby spotkał jakąś przybłędę na ulicy... Cóż, nie zawahałby się wziąć jej do domu. Choćby tylko po to, by zwierzaka wykąpać, nakarmić i przetrzymać do czasu aż ktoś nie zgłosiłby się po niego. Tak robił ze swoimi obecnymi psami. Każdy z nich miał wywieszoną kartkę z ogłoszeniem, że został znaleziony. Nikt się jednak nie zgłaszał, więc koniec końców zatrzymał je dla siebie. I ani trochę nie żałował.
Nie traktował tych wszystkich pieniędzy ani jako czegoś, co jest najważniejszą rzeczą w świecie, ani jako czegoś bezwartościowego. Były mu raczej obojętne, co też mogło wydawać się zjawiskiem typowym dla takich jak on. Jednak niekoniecznie takie było. Brał pieniądze od ojca, owszem, ale również sam zarabiał, co w tych czasach się ceniło. Głównie dlatego miał takie podejście, a nie inne. Nie oceniał innych ze względu na ilość zer na koncie bankowym, bo to nie świadczy o człowieku. Ani mu nie ujmuje, ani co ważniejsze nie dodaje. Słysząc krótki śmiech, nie mógł nie pozwolić sobie na asymetryczny uśmiech. Taki z niego śmieszek.
- Wtedy będzie musiał z tym żyć. – Odparł, mając to za najoczywistszą oczywistość. Przeczesał grzywkę palcami, która jednak po kilku sekundach i tak wróciła na woje miejsce, skrywając prawe oko. Kwestii swojej moralności Frey nigdy nie komentował. Miał drobne wątpliwości co do niej, jednak zawsze było coś ważniejszego, od rozważań nad nią. Cóż, miał swoją sarkastyczną stronę, którą zawsze wszystkim pokazywał i z którą było mu dobrze. Jak się jednak po czasie okazało, były osoby, które potrafiły mu tę stronę wyłączyć a przy których nie potrafił rzucać żadnymi kąśliwymi komentarzami. Jak to robili? Sam nie wiedział, ale to się kiedyś rozpracuje.
- Jak wygląda twój brat? Nie mogę go skojarzyć. – Pewno też był milczkiem i dlatego nie mógł sobie go przypomnieć.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Lip 28, 2016 4:37 pm


Ostatnio zmieniony przez Isaiah dnia Sro Sie 10, 2016 10:51 am, w całości zmieniany 1 raz
Coś o tym wiedział. No ale wystarczało poświęcać odpowiednio dużo czasu i wiedzieć co się robi by nie popełniać błędów. Najważniejsza była cierpliwość. Bez niej ani rusz. A Is nie był cierpliwą osobą. Kiedyś się zastanawiał czy by nie zatrudnić trenera, ale stwierdził, że szkoda kasy na coś, co sam może zrobić przy odrobinie zaangażowania. Chłopak żył w przekonaniu, że każde zwierze da się wytresować. Przy niektórych potrzeba po prostu więcej czasu niż przy innych. No i właściwego podejścia. A czyste intencje były także ważne. Zadziwiało go jak psy potrafiły je wyczuć. Po prostu wyczuwały ludzkie zamiary. Jemu też by się taki zmysł przydał. Ile by nieprzyjemnych sytuacji można było wtedy ominąć. A tych mu się niestety zdarzyło parę w życiu. Dodatkowo powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami zawsze się sprawdzało w jego wypadku. W większości wierzył w przesądy. Wierzył też w koło fortuny. Dlatego zawsze gdy zdarzało się coś złego to wiedział, że potem w końcu będzie lepiej. Omijał też drabiny i zawsze zaczynał się martwić gdy jakiś czarny kot mu przebiegł drogę. Prawdopodobnie wzięło mu się to od matki. To ona była taką osobą, która wierzyła w to wszystko. Trochę jakby się wyrwała z innego wieku. Była taką jakby hipiską. Była wegetarianką, nosiła tylko ekologiczne ubrania i tym podobne. Była trochę dziwna, ale była jego mamą i była naprawdę kochaną osobą. Ten jej styl bycia nasilił się gdy przeprowadzili się do Kanady. Matka uznała, że utrzymają się spokojnie z alimentów ojca i zaczęła oddawać się swoim pasjom. Od czasu do czasu znajdywała jakieś kilkudniowe roboty, ale nigdy nic stałego. On jednak nie narzekał. Żyło im się dobrze. Tym bardziej, że gdyby tylko czegoś im zabrakło ich matka od razu zabrałaby się do roboty.
Westchnął cicho. No cóż. Różnie bywało w rodzinie.
- Nie dziwię się. Jesteśmy przyrodnimi braćmi więc nie jesteśmy bardzo podobni no i mamy inne nazwiska. Renz Mayhew się nazywa. Taki cichy raczej. trochę aspołeczny. - Opisał brata pokrótce. W sumie jego brat był niepozorny. Nie wyróżniał się wśród tłumu. Szczerze to chyba nawet nie chciał się z niego wyróżniać. Pod tym względem byli do siebie całkiem podobni.
z.t
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pią Lip 29, 2016 12:46 am
Nigdy nie przepadał za wysyłaniem psów do opłacalnych treserów. W policji owszem, miało to sens i było potrzebne. Jednak gdy tatuś wysyłał pieska córeczki bądź syneczka do "zaklinacza" bo sami nie mogli sobie z nim poradzić... Ręka go aż swędziała. No ale cóż, nie miał na to wpływu i ograniczał się jedynie do krzywego spojrzenia, gdy słyszał o podobnej sytuacji.
Przesądy nijak go nie obchodziły. Za każdym razem, gdy ktoś ostrzegał go przed wysypaniem soli, zbiciem lustra czy przejściem pod drabiną, kwitował delikwenta pobłażliwym uśmiechem. Nigdy nie czytał też horoskopów ani nie bawił się we wróżenie z różnych substancji czy innych takich. Uważał to za tani badziew służący reklamie. Na czymś przecież trzeba zarabiać. A wciśnięcie kitu naiwnemu przechodniowi sprawdza się w tym najlepiej. Ot wystarczy mu powiedzieć, że będzie bogaty, albo zdobędzie kobietę marzeń. Wszyscy ci ludzie naprawdę byli gotowi zapłacić ogromne sumy za usłyszenie czegoś takiego.
Wysłuchał słów Isaiaha o jego bracie, notując to w pamięci. Renz... Nie miał pojęcia, czy ktoś o takim imieniu kiedykolwiek zamienił z nim choć słowo. Całkiem możliwe, że nie.
- Hmm... Nie, wciąż pustka. Aczkolwiek przynajmniej będę wiedzieć, żeby następnym razem się przywitać. - Pokiwałby nawet głową, gdyby obecna pozycja nie była tak wygodna. Od razu odechciewało się wszelakich ruchów. Jednak telefon w kieszeni swoim brzęczeniem skutecznie przypomniał mu, że hej, przecież miał tego dnia sesję. Cudownie. Westchnął krótko, podnosząc się do siadu, by następnie wstać i otrzepać ubrania z kurzy czy czegoś takiego.
- Cóż, miło spędzało się czas, ale na mnie pora. Jeśli znów się spóźnię, fotograf się zemści, a to nie będzie miłe. Zdzwonimy się kiedyś, trzymaj się. - Machnął ręką na pożegnanie, zabrał swoje rzeczy, chwycił deskorolkę w ręce i zszedł w dół budynku.

z/t
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sro Paź 19, 2016 3:27 pm
Co ja tu właściwie robię?
Ryu zaczął na tym myśleć kiedy już znalazł się na dachu szkoły. Nie tak dawno zwiedzał ów budynek w celu zapamiętania gdzie, co się znajduje. W momencie kiedy dotarł na ostatnie piętro zauważył niedomknięte drzwi prowadzące na dach. Za pierwszym razem je olał, bo miał jeszcze parę sal do obejrzenia. Sytuacja zmieniła się gdy miał schodzić na niższe piętro. Spojrzał w kierunku wcześniej napotkanego przejścia na samą górę budynku i nim zaczął się nad tym zastanawiać zaczął iść w jego stronę. Tak jak przypuszczał, nie było tu nic ciekawego. W końcu co mogło tu być? Wejście do innego świata? Ta jasne. Ostatnio chyba za dużo grał w jakieś gry fantasy. Korzystając z okazji, podszedł do niezbyt wysokiego murku otaczającego dach i spojrzał jakie widoki mu się ukazały. Oczywiści wszystko wydawało się mniejsze, uczniowie chodzący po dziedzińcu byli rozmiarów mrówek. Przyciągnął też jego uwagę spokój jaki tu panował. Cisza kompletna. Czasami było słychać lekki powiew wiatru, a rzadziej jakiegoś ptaka, który postanowił się przysiąść do Kurogane.
Chłopak przysiadł sobie na podłożu i oparł plecy o malutką ściankę. Ostatnimi dniami był cały czas zmęczony. Może to przez pogodę, która coraz bardziej przypominała o nadchodzącej zimie, a może to przez jego nocne eskapady do miasta. Pewnie to drugie. Wpiął słuchawki, które trzymał w kieszeni do telefony i puścił playlistę z spokojnymi utworami. Miał taką jedną na coś około pięćdziesięciu. W końcu często miał ochotę na inny gatunek. Przymknął oczy i wsłuchał się w piosenkę. Po chwili nastolatek zapadł w stan gdzie nie spał, ale nie kontaktował bardzo ze światem poza jego myślami. Przysnął, będzie odpowiednim słowem? Tym co było trochę frustrujące zapomniał, że jest właśnie na terenie szkoły, jest już wieczór, a drzwi prawdopodobnie na noc zostaną zamknięte.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach