Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
[LICEUM] Dach budynku
Wto Wrz 15, 2015 6:51 pm
First topic message reminder :

Nie ma tu mowy o jakiejkolwiek spadzistości czy szaleństwach - mamy do czynienia z prostym, płaskim dachem, ogrodzonym z wszech stron niskim murkiem, sięgającym może na wysokość metra pięćdziesiąt. W praktyce jest to zwyczajna zamknięta przestrzeń, całkowicie pusta, jeśli nie liczyć prowadzących doń drzwi i kilku nieciekawych elementów zaliczających się do niezbędnych instalacji grzewczych i tym podobnych. Pomimo tego, iż dostęp na dach powinien być praktycznie niemożliwy dla uczniów, czasem błąd zdarza się nawet osobom odpowiedzialnym za zamykanie wszystkich drzwi w szkole - w końcu zapomnieć może się każdemu.

Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: [LICEUM] Dach budynku
Nie Mar 20, 2016 12:43 am
Od lat było wiadome, że Candy lubuje się w zrywaniu z lekcji, których nie lubi albo po prostu zwyczajnie nie chce na nie chodzić, nie widząc w tym większego sensu, skoro i tak miałaby bitą godzinę przespać na ławce. Co prawda uciekanie z zajęć i chowanie się na terenie szkoły nie należało do najmądrzejszych, ale nie miała po prostu weny twórczej na wychodzenie gdzieś poza, szczególnie, że raczej samemu nie było w tym jakiejś większej frajdy. W końcu komu widziało się łażenie po mieście bez celu w środku dnia?
Stąd też padło na dach. Niby taki niepozorny, nawet nie zawsze otwarty, a jednak miło było chwilami spędzić tam czas, bez względu na to czy się kogoś do towarzystwa znalazło, czy też nie. Przynajmniej tutaj, mogła popatrzeć na ludzi z góry, co na co dzień było jej dość obcym doświadczeniem.
Wzięła ze sobą gitarę, bo dlaczego by nie, co prawda nie swoją, ale jej nie nadawała się do wynoszenia poza cztery ściany akademickiego pokoju. Najwyżej później przeprosi i jakoś wytłumaczy to wszystko profesorowi Grey’owi. Pewnie nawet nie zdąży zauważyć, że jeden z akustyków zniknął, a jak wszystko pójdzie po dobrej myśli, to i odłoży instrument na miejsce bez większego przypału. Już nie takie akcje miała za sobą!
Od razu po wejściu na sam szczyt budynku w oczy rzuciła jej się charakterystyczna i znajoma postać. Bo w końcu, jak można nie poznać szkolnej gwiazdeczki? Bez cienia zawahania podeszła bliżej i kopnęła chłopaka w łydkę czubem swojego glana. Nie za mocno, ale też i nie lekko. Po prostu tak, żeby mógł to bez problemu odczuć i wybudzić go ze snu. Odłożyła futerał na razie na bok, razem ze swoją torbą i przykucnęła przy blondynie i chwyciła za kabel słuchawek, jednym ruchem wyciągając je z jego uszu.
- Berdunio, nie śpij na warcie, bo Cię okradną. Albo zgwałcą, zależy na kogo trafisz. – zagadnęła, tonem, jakby faktycznie się o to martwiła. Może martwiła? Choć odrobinę? Mniejsza, i tak czy siak nie chciała później słuchać jego marudzenia, a tym bardziej wychodzić z inicjatywą pomocy. Znaczy.. to nie tak, że nie lubiła pomagać. W końcu Tenshin był jej dobrym znajomym, raczej by go od tak nie zostawiła w potrzebie, ale to były sytuacje, których bez problemu można było wcześniej uniknąć, jeśli się o tym pomyślało.
Bonten
Bonten
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Nie Mar 20, 2016 7:09 pm
Pogoda nie sprzyjała takim przypadkowym drzemkom, do tego na zewnątrz, dokładniej na dachu, ale widocznie mu to nie przeszkadzało. No, teraz nie, gorzej jeśli później odczuje tego skutki. Jednak nie chciałby być chory i tonąć w chusteczkach przez katar. Po całym dniu w szkole nic dziwnego, że padł. Jakby miał cały dzień biegać, ćwiczyć rolę na planie filmowym - cokolwiek, nadal miałby mnóstwo siły, a szkoła? ... Lekcje? To ma w sobie coś takiego, że wysysa energię i chęci już od momentu wejścia. Dla przykładu, chciał być aktywny na zajęciach i co? Otworzył podręcznik, przeczytał pierwsze zdanie, a potem miał wrażenie, że nie może czytać dalej, bo się gubi i wracał do tego samego punktu i skończyło się na tym, że jego twarz wylądowała w podręczniku i tak sobie trwał do końca lekcji. Na szczęście obyło się bez konsekwencji ze strony nauczyciela. Męczący dzień. Spałby sobie dalej słodko, gdyby nie poczuł lekkiego uderzenia w łydkę. Od razu otworzył oczy, zamachał grabiami we wszystkie kierunki świata i podniósł się do pozycji siedzącej trochę zbyt gwałtownie. Co jest, gdzie on w ogóle jest i dlaczego?
- Kobieto! Złamanie otwarte! - Chyba nie do końca jeszcze kontaktował. Tak, złamanie otwarte łydki... Chociaż tymi z tymi glaniszczami to nigdy nic nie wiadomo! Od razu noga odpada, a nie jakieś złamania... Mruknął coś niezidentyfikowanego, przetarł twarz i oczy rękawami. Wtedy też dopływ muzyki został odcięty. To Candy, wiedział to od początku. Tylko ona była do tego zdolna...
- Tylko bez gwałtów, ej. - powiedział zaspany, powoli rejestrując rzeczywistość. Jakby go okradli to raczej nie byłoby tragedii. To że zasnął było nieodpowiedzialne i faktycznie niebezpieczne, ale na terenie Riverdale raczej takie rzeczy nie miały miejsca. No chyba, że jakiś niespełna rozumu uczeń rzeczywiście mógłby.. tfu! Candy! Mogłaś tego nie mówić. Przyjrzał się swojej małej koleżance. Po chwili złapał ją za rękę, ale bardzo uważnie, żeby nie straciła równowagi i po prostu przytulił skradzione ramię, nadal siedząc na ziemi.
- Canduuuucha! To na prawdę Ty! Ślicznie dziś wyglądasz... I tym razem nawet nie żartuję. - Okropnie złośliwy uśmieszek pojawił się na jego mordce, ale ukrył go w materiale bluzy Vonneguth, spoglądał tylko na nią swoimi czarnymi ślepiami. Może nie zauważy?
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: [LICEUM] Dach budynku
Wto Mar 22, 2016 6:27 pm
Nie byłaby sobą, gdyby poinformowała chłopaka o swojej obecności w jakiś inny, łagodniejszy sposób. W jej mniemaniu jeszcze nie był tego godzien, pomimo tego, że już i tak utrzymywali ze sobą całkiem dobre stosunki, chociaż kto wie czy zaraz jednemu się to nie odwidzi? Oboje mieli swoje dziwne zagrania, które irytowały, ale od czego była cierpliwość, której się miało więcej lub mniej?
Vonneguth odsunęła się odrobinę, gdy Tenshin zaczął miotać się na wszystkie strony, jakby go jakiś Szatan opętał  czy kij wie jaki inny demon, zaraz wywracając lekceważąco swoimi szarymi oczami, wyglądając przy tym na bardzo przejętą uszkodzeniem, jakie wywołała na nodze aktorzyny.
- Właśnie widzę. – prychnęła, puszczając dość niedbale kabel słuchawek, powodując, że te częściowo wylądowały na ziemi, jednak to i tak nie było w interesie dziewczyny. W końcu to nie była jej własność, żeby musiała się tym martwić czy się popsują, czy też nie.
- Spoko, Berdunio. Mnie nie musisz się obawiać.Akurat gwałty to nie moja działka. Bo w końcu pod innym względem blondyn mógł poczuć pewne obawy. Candy już nie raz dała mu do tego powód, nie tylko poprzez kopnięcie, czy mocniejsze szturchnięcie albo groźby, które zresztą kierowała też do innych osób.
Zaraz jednak jej cała uwaga skupiła się na koledze, który przylepił się do ręki Fawn, niczym namolna mucha. Uniosła brew, mrużąc podejrzliwie powieki, przy czym westchnęła cicho.
- Aha. – mruknęła tylko i wyrwała kończynę z uporczywego objęcia, zaraz potem łapiąc w palce jego policzek, za który nie za delikatnie pociągnęła. – Nie ze mną takie gierki. – ostrzegła, zaraz posyłając mu złośliwy uśmiech i zwyczajnie go puszczając, podnosząc się następnie z kucków i podchodząc do swoich rzeczy, choć po drodze coś chrupnęło lekko pod podeszwą jej buta. Czyżby to były..?
Ups..?
Tak. To były słuchawki Bernarda. Uczennica uniosła nogę, chcąc zobaczyć uszkodzone urządzenie, aż jej oczom ukazał się rozłupany głośniczek, niczym orzech włoski. Cóż, można powiedzieć, że przypadek chciał, aby chłopak miał za swoje. Karma, co? Zamiast jednak w jakiś sposób przepraszać właściciela, wzruszyła lekceważąco ramionami i minęła sprzęt, podchodząc do swojej torby i wyciągając z niej batona, którego od razu odpakowała i się wgryzła.
- To kara za Twoje podstępy. – skomentowała, przeżuwając w międzyczasie czekoladowo-karmelową słodycz, mając kulturę osobistą schowaną jak na razie do kieszeni.
Bonten
Bonten
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sro Mar 23, 2016 7:33 pm
- Jakbym w ogóle kiedykolwiek mógł. - Obawiać się Vonneguthki? Tylko bez szaleństw, to jest niemożliwe. Wojujące metr trzydzieści w kapeluszu... w sumie to może być nawet niebezpieczne. Przez takie umiera się ze śmiechu. Mimo wszystko, wolał dzisiaj bezpiecznie wrócić do domu, bez zadrapań i siniaków po glanach, to też nie drążył i nie powiedział nic więcej na głos, zdawał sobie sprawę z jej słabego punktu, jakim jest wzrost. Jeszcze nie wyczuł czy się za to poważnie obraża, a jak ma być na niego teraz zezłoszczona przez taką głupotę, to po co? Kto mu wtedy będzie grał na gitarze? Właśnie, gitara. Zauważył oparty nieopodal futerał, ale zanim cokolwiek powiedział, Candy wyrwała mu rękę, a wraz z tym wyrwał mu się cichy chichot. Nie próbował jej obrazić, co to to nie. Nawet jakby powiedział to bez kąśliwej części o tym, że tym razem nie żartuje - prawdopodobnie zareagowałaby tak samo. W następstwie jego policzek został potarmoszony, co wcale nie było najprzyjemniejsze, więc gdy skończyła swoje tortury, potarł go kilkakrotnie. Tyle życia w tak małym ciałku!
- Jasne. Próbowałem być miły i szczery zarazem, a w zamian co...? Ehh. - żachnął się dla żartów. Miłe uwagi po prostu się nie opłacają, w końcu to kobieta, mała, ale jednak. Candy nie dała mu dużo czasu na rozmyślanie nad zachowaniem kobiet, zaraz usłyszał charakterystyczne chrupnięcie i... tak, zrobiła to. Nadepnęła na jego słuchawki. Niby nic takiego, a jednak... specjalnie zachwycony nie był, ale zły też nie. Nie jest to przecież takie drogie, ale samo ich kupno może być problematyczne. Zamówi przez internet? Będzie czekał x dni, pójdzie do centrum handlowego, do sklepu z elektroniką i... nie, nie pójdzie. Nie jest zwolennikiem takich miejsc, odkąd jest rozpoznawalny. Jak teraz o tym pomyśleć, to chyba miał w domu zapasowe. Pokręcił tylko głową, patrząc na dziewczynę.
- Jeszcze psuje. Uważaj, żeby Ciebie kara nie spotkała. Skoro o tym mowa, to nie jest Twoja gitara, hm? - uśmiechnął się, nie życzył jej źle, ale rozpoznał obcy futerał. To nie był instrument Candy, jest już to w stanie rozpoznać. Musiała podjebać z sali muzycznej. Jakoś nie jest szczególnie zdziwiony, że to zrobiła, właściwie dobrze się składa, teraz mogła mu coś zagrać.
- Ty nie pakuj w siebie tyle cukru, bo szkołę rozniesiesz. No chyba, że potrzebujesz siły do grania. - to już mały wstęp do tego, że chętnie by posłuchał. Podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie, chociaż nawet nie miał z czego. Cholera, nawet dach w tej szkole jest wypucowany na błysk. Założył swój plecak, niby nie był mu potrzebny, ale wolał go mieć przy sobie. Słuchawki słuchawkami, ale nie chciałby oglądać jak jego plecak spada z tej wysokości.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Mar 24, 2016 6:45 pm
Zmarszczyła tylko gniewnie brwi, jakby chciała mu w ten sposób przekazać, że jeszcze jeden kąśliwy komentarz, a chłopak będzie mógł  pożegnać się z karierą aktoreczki, chyba, że ktoś jednak go zechce ze zmasakrowaną buźką, ale to raczej mniejszość, no i pewnie kosmicznego wynagrodzenia by za to biedaczyna nie dostał. Tak więc mimo wszystko lepiej dla niego, jeśli ugryzie się faktycznie w język i zachowa co nie co dla siebie. Milczenie podobno jest złotem, tak więc niech on teraz te swoje złoto wykorzysta.
- Miły i szczery? Hah. To połączenie u Ciebie rzadko kiedy występuje. – prychnęła, zauważając tą małą zależność u niego, którą zresztą sama się cechowała. Tyle, że u niej wyglądało to w bardziej bezczelny i chamski sposób, którego większość nie potrafiła znieść bez tymczasowego focha.
Nie wyglądała na przejętą losem słuchawek Berdnarda, tylko dlatego, że nie zrobiła tego specjalnie, no i też wiedziała, że chłopak bez problemu może sobie pozwolić na kolejną parę, o ile już takowej nie ma, co by w ogóle jej nie zdziwiło. W końcu był dziany, no kurde.
- Samo mi wlazło pod buta. – rzuciła niewinnie, po czym zerknęła w kierunku futerału, skoro już była o nim mowa. – No nie, a co? Lubisz bawić się w konfidenta? – spytała, unosząc przy tym lekko jedną z brwi, będąc ciekawa czy blondyn jest aż takim chujem, żeby zwyczajnie ją wkopać. Bo jeśli nie on, to pewnie sama zostanie przyłapana bezpośrednio przez nauczyciela, chyba że wciśnie pierwszą lepszą bajkę i ujdzie jej na sucho. Nieraz się to zdarzało i jak dotąd bardzo skutecznie działało, więc dlaczego by teraz miało być inaczej?
- Trudno, mam ochotę, to jem. Na granie też przyjdzie czas. – oznajmiła i wgryzła się po raz kolejny w trzymaną słodycz. Wiedziała, że prędzej czy później Tenshin zacznie ją męczyć o zagranie jakiegoś kawałka, jednak to nie oznaczało, że nie może odwlec tego momentu najbardziej jak się da. W końcu jej nie zmusi, bo raczej przyniosłoby to zupełnie odwrotny skutek, którego każde z nich wolałoby uniknąć. Jeszcze gitara by się zepsuła albo coś. Z tego już trudniej byłoby się wytłumaczyć, zwłaszcza własnemu ojcu, choć ten chyba już się przyzwyczaił do wykładania pieniędzy na naprawę szkód wyrządzonych przez tego małego łobuza.
Bonten
Bonten
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sob Mar 26, 2016 12:37 pm
Jakby jeszcze dosięgnęła, to może i skończyłby ze zmasakrowaną twarzą. Niemniej jednak sierotą to on nie jest i poradziłby sobie z powstrzymaniem Vonneguth, jak bardzo by się nie starała. Oczywiście by jej nie uderzył, co jak co, ale nie jest tak skrzywiony, żeby bić się z dziećmi laskami. Gdyby jeszcze koleżanka miała podobne podejście, że ludzi w ogóle z byle głupstwa się nie leje to już byłoby coś, ale co tam. Za dużo wymagać nie można. Benek nie oceniał, Benek kochał prawie wszystko co urocze. No dobra, po prostu ją lubił, nie potrzebował do tego powodów. Tylko dlaczego według niej połączenie dwóch cech - szczerości i bycie miłym nie idzie u niego w parze?
- Oj tam, od razu rzadko... - mruknął. Dla zasady się z tym nie zgodzi, chociaż Candy mogła mieć trochę racji. Cholera, bardzo często miała rację, jednak to, że może bezkarnie niszczyć cudze mienie, własność i nawet nie spróbuje przeprosić - w jego mniemaniu było to dość negatywne. Co z tego, że jemu to wszystko jedno, chodzi o sam fakt, no i zawsze mógł nie mieć tyle pieniędzy. Doskonale wiedział, że dziewczyna pochodzi z Hudson's Bay, dlatego też właśnie za bardzo czasami zwracał na takie pierdoły uwagę, nie wiedzieć czemu miał nadzieję, że Fawnówna nie wpakuje się w żadne większe kłopoty. Możliwe, że by za nią tęsknił. Stąd jego rozczarowanie, skoro nie powiedziała teraz nawet jednego, przymuszonego słowa, to co chociażby z nauczycielami? Nie jest już z nią w jednej klasie, więc tego nie widzi, a jednak Canducha ma swój temperament, dlatego zastanawiał się, jak sobie radzi. Pewnie niepotrzebnie się martwił, w końcu niegłupia z niej dziewucha.
- Nie wątpię. W końcu to normalne, słuchawki mają to do siebie, że lubią włazić pod buty. A szczególnie upodobały sobie glany, tak, tak. - powiedział rozbawiony jej uwagą.
- Ta. I siedziałbym teraz na dachu, mhm. Jasne, że nie, głupia. - Dach przeważnie był zamknięty nie bez powodu, rzekomo panuje zakaz wchodzenia tutaj. Słaby byłby z niego konfident, skoro sam nie zawsze jest Aniołkiem, chociaż wychodzenie na dach to takie przekroczenie, że prawie żadne. Dźgnął ją w żeberka, skoro już wstał, ale nic więcej nie przeszkadzał, bo jadła. Niech je, bo zaraz halny ją zdmuchnie.
- Jedz, jedz. Pójdzie w biodra. - uśmiechnął się i odpakował gitarę, to jest rozsunął futerał i przez chwilę się jej przyglądał. Jakby w ogóle miało dojść do tego, że jakoś by ją popsuli, Bonten wziąłby koszty na siebie, oby jednak takie scenariusze nie miały miejsca. Wyjął gitarę i usiadł na dupsku, wyciągając z kieszeni telefon. W czasie gdy mała potworzyca pochłaniała batona, on odpalił aplikację na telefonie i zaczął stroić gitarę. To jeszcze był w stanie zrobić, gorzej z samym graniem, no ale od tego ma Candy.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: [LICEUM] Dach budynku
Czw Mar 31, 2016 5:34 pm
Akurat wzrost chłopaka miał tu niewielkie znaczenie. Candy umiała sobie poradzić, nawet jeśli jej przeciwnik (albo ofiara) miał dwa metry. Czasem niektóre wady można było łatwo przeobrazić w zalety, wystarczyło tylko wiedzieć jak. Ale faktycznie, bicie bez większego sensu było totalnie głupie i dziewczyna nie miała nawet zamiaru porywać się z motyką na słońce, skoro i tak wyszłoby na jej niekorzyść.
Na słowa blondyna prychnęła jedynie cicho z kpiną, wiedząc doskonale kto w tej kwestii ma rację i na pewno nie był to ten tu, o. Postanowiła jednak nie drążyć dalej tematu, skoro oboje znali prawdę, woląc zostawić myślenie na coś innego, niż wymyślanie kolejnych złośliwości.
Vonneguth uważała, że przeprosiny z jej strony są zbędne. Zresztą.. Kiedy ona ostatni raz kogoś przepraszała? Nie licząc oczywiście swojego ojca, którego musiała udobruchać maślanymi oczami, kiedy szkoła wystawiała rachunek za zniszczone mienie przez niepozorną córę. Zjawisko występujące u niej bardzo rzadko, chyba głównie tylko wtedy, kiedy naprawdę zależało jej na jakiejś osobie i czuła, że bez okazania skruchy się nie obejdzie. Jednakże teraz to była zwykła błahostka. To tylko głupie słuchawki, a z jej perspektywy Berdnard nie wyglądał na kogoś, kto by się tym jakoś szczególnie przejął.
- No tak, a co Ty myślałeś? Że specjalnie je nadepnęłam? – spytała rozbawiona, choć zaraz przewróciła oczami, jako że miała świadomość, iż Tenshin jej nie wkopie. Podchodziła własnym komentarzem z dystansem, zwłaszcza, że nikt tu święty nie był i miał na koncie te mniej lub bardziej złe uczynki. Choćby samo to siedzenie na dachu.
- To niech idzie. – mruknęła, nie przejmując się zupełnie tym, jaki skutek przynosi obżeranie się słodyczami, chociaż w jej przypadku nie miała żadnych negatywów. Nie ważne ile zje, a i tak jest bardzo szczupła, czego większość dziewczyn może jej jedynie pozazdrościć. W trakcie pochłaniania batonika śledziła uważnie wzrokiem poczynania chłopaka, nie oburzając się w żaden sposób tym, iż ten postanowił ruszyć gitarę, skoro i tak to nie była jej własność. Chwilę później przemieliła ostatni kęs i wrzuciła papierek do torby, zaraz potem siadając obok gwiazdeczki, domyślając się, że zaraz nastanie moment, w którym zacznie być męczona o zagranie czegoś.



Ale kupowy post, poprawię się :c
Bonten
Bonten
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sob Kwi 02, 2016 10:23 pm
Oczywiście, dziewczyna zrobiła to przypadkiem, co nie zmienia faktu, że na pewno zdarzało jej się robić tego typu rzeczy umyślnie, w innych sytuacjach. Jakby się tak teraz zastanowił, na pewno przypomniałby sobie wiele momentów, w których doświadczał jej diabelskiego charakterku na własnej skórze.
- Nie no, tym razem nie. - zaakcentował kluczowe w jego odpowiedzi słowa, uśmiech nie schodził mu przy tym z mordki. Nawet wtedy, gdy Candy wyraziła swoją obojętność, mając gdzieś negatywne skutki jedzenia słodyczy. Akurat te, które podał, były bardzo mało prawdopodobne. Tak czy inaczej, jeśli ktoś je za trzy osoby, a na to nie wygląda to będzie miał problem z przytyciem nawet jakby jadł słodycze kilogramami.
- No niech idzie, czekam aż zrobi się z Ciebie toczący okrąglaczek. - mówił jednocześnie skupiając się na strojeniu gitary, co szło mu zresztą całkiem sprawnie. Po skończeniu tej czynności wręczył Veonneguth gitarę, tak jak zapewne się tego spodziewała. Bonten otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednakże po chwili je zamknął. Tak, to był ten moment, w którym rzuciłby jakiś tytuł piosenki, żeby koleżanka mogła spróbować zagrać, zamiast tego energicznie zwrócił się do niej przodem.
- A może tak... pożyczymy jeszcze jedną gitarę? - włożył ręce do kieszeni bluzy i obserwował szare oczy w zaciekawieniu. Może wirtuozem to on nie był, ale wystarczy obserwacja i kilka uwag od dziewczyny, żeby mógł pogłębić swoje amatorskie umiejętności gry na tym instrumencie. No i co im szkodzi?
- Ciekawe, czy klub muzyczny ma teraz zajęcia. - dodał po chwili, zastanawiając się nad tym. Ostatecznie zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia. No co jak co, ale Candy raczej mu nie odmówi, nawet jeśli w rachubę wchodzi włamanie się do sali. Sięgnął po swój telefon, zastukał dwa razy palcem w ekran urządzenia, wybudzając je z uśpienia. Zerknął na godzinę. Jeszcze trochę czekania mu zostało, wprawdzie za mało, jeśli mieliby wdrożyć plan w życie, niemniej jednak, jeśli Canducha się zgodzi to poinformuje kierowcę, żeby po niego nie przyjeżdżał.

Spoko, moje są gorsze, więc... .-.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pią Kwi 08, 2016 3:00 pm
Chłopak tym razem mógł spotkać się tylko z cichym i lekceważącym prychnięciem w ramach odpowiedzi, ponieważ Candy nie zamierzała dłużej ciągnąć ani komentować w jakikolwiek sposób tematu jej wybryków. Jeśli naprawdę tak by mu to przeszkadzało, to przecież by się z nią nie kolegował, już nawet nie wspominając o trzymaniu się razem.
Zaraz jednak to chwilowe oburzenie nastolatki odeszło gdzieś tam na bok, kiedy Bernard wspomniał o toczącym okrąglaczku. Mimowolnie parsknęła cicho śmiechem, poprawiając się na ziemi i siadając po turecku z łokciami wspartymi o własne kolana.
- Jeśli się ze mnie takie coś zrobi, to szykuj się na turlanie mnie po korytarzach, bo sama raczej nie dam rady. – oznajmiła, posyłając mu wredny uśmiech i tym samym ostrzegając przed pewnym zobowiązaniem blondyna wobec niej. Kiedy  Tenshin skończył bawić się instrumentem, odebrała go od niego, zastanawiając się nad wyciągnięciem swojej kostki, jednak wstrzymała się, wiedząc, że to ten moment, w którym kumpel będzie ją męczył o zagranie jakiegoś utworu. Słysząc jednak coś zupełnie innego, uniosła na chwilę brwi, a potem swobodnie je opuściła, jako że wpadł jej do głowy całkiem ciekawy pomysł.
- Hm.. Wiesz co? Ja już dla siebie wzięłam. Teraz Twoja kolej. Jeżeli chcesz ze mną grać to musisz sam sobie zdobyć gitarę. – powiedziała, po czym ułożyła dłonie na instrumencie i przejechała kciukiem po strunach, wydobywając łagodny dźwięk.
- Kiedy ja tam byłam kilkanaście minut temu to nie widziałam, żeby ktoś czekał na jakieś zajęcia. A raczej rozpoczynają się jak lekcja, więc.. – poinformowała go, nie kończąc zdania tylko dlatego, ponieważ chciała aby chłopak sam się domyślił, co nie było aż tak trudne.
Nie miała najmniejszego problemu w ponownym włamaniem się do klasy, jednak ciekawszym zajęciem było obserwowanie jak ktoś inny staje na wysokości zadania. W końcu byłoby to dość przykre, gdyby szkolna gwiazdeczka została przyłapana na łamaniu prawa. No, kto by się tego spodziewał? Może nawet Candy specjalnie chciała go do tego sprowokować, by potem narobić mu problemów. Ot, taki mały żarcik po znajomości. Raczej nic wielkiego mu nie zrobią, ale przypał będzie.


/zt. (z powodu zwlekania)
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Wto Cze 21, 2016 2:02 pm


Nie planował wychodzić na dach. Tak jakoś wyszło. Praktycznie już nie było lekcji, a nawet jeśli jakieś tam były, to nic na nich nie robili. Zmarnowany czas. Po co miał siedzieć w tłocznej, dusznej klasie i umierać z gorąca. Postanowił więc się zerwać, żadna to była nowość. Otworzył drzwi i przywitało go upalne słońce. Cholero Ty jedna.. czemu musisz tak grzać bezustannie? Westchnął cicho. Nienawidził upalnych dni. Jeszcze bardziej nienawidził opalania. No poważnie, czemu niektórzy uważają to za przyjemne? Leżysz na słońcu, smażysz się, dusisz, musisz leżeć spokojnie przez godzinę albo dwie i o niczym nie myśleć. Tortury. Jeszcze bardziej śmieszyło go potencjalne rozwiązanie dla osób, które nie znoszą tego tak samo jak on. Solarium. Parsknął cicho. Siedzisz w wielkiej, plastikowej tubie nago i czekasz aż Ci opali k a ż d a część ciała. Zabawa dla bogatych. Poszedł na tył dachu, gdzie mógł sobie w spokoju usiąść w cieniu murka. Odetchnął cicho i przymknął oczy. Spokój i cisza. Brak wkurzających dzieciaków, albo upierdliwych gwiazd jego klasy. Należał do klasy A więc oczywiście nie mogło tam zabraknąć rozpieszczonych dzieciaków. Należał do tej klasy jedynie ze względu na ojca i jego ogromne alimenty co miesiąc. On sam czuł, że pieniądze nie miały na niego zbytniego wpływu. Zawsze starał się by tak zostało. Był wdzięczny matce za wychowanie, dorastał głównie w jej towarzystwie bo ojca ciągle nie było w domu. Jemu samemu status społeczny był tak bardzo obojętny jak to możliwe. Pieniądze były wygodne i tak dalej, wiadomo. Ale przewracały ludziom w głowie. Dzieciaki były rozpieszczone i widziały tylko czubek własnego nosa. Nie znosił takich osób i najchętniej by takim przywalił. Rozmyślanie przerwał mu ptak, który przeleciał obok. Rozejrzał się po dachu budynku. Było tu pusto, co go nadzwyczaj dziwiło. W taki dzień jak ten, aż samo prosiło się by uciec z lekcji i wyjść na dach. Owszem, świeci tu upalne słońce, ale jest też przyjemny wiatr. Najgorsze właśnie były te dni bez wiatru. Nie dało się wtedy przeżyć. Wiatr był jedyną nadzieją upalnych dni. No i basen. Nie dało się ukryć. Zaczął wpatrywać się w niebo, na którym nie było ani jednej chmurki. Uwielbiał tak siedzieć, nic nie robić, rozkoszować się spokojem, ciszą. Nie było nic lepszego. Wyjął z kieszeni elektryka i zaciągnął się. Melonowy. Nie najgorszy. Kończyły mu się liquidy. Będzie musiał zamówić nowe. Spojrzał na migającą lampkę. Cholera, zapomniał go naładować. No cóż, bywa. Dla Isiego papierosy, a elektryk to były dwie zupełnie różne rzeczy. Elektryk był słabą imitacją, zabawką dla dzieci, dla których palenie było zbyt trudną sztuką. Dla niego to był wymóg. Lubił papierosy. A jednak nie znosił ich smrodu. Po prostu nie mógł go znieść i zbierało mu się na wymioty zawsze stojąc w pobliżu kogoś kto pali. Dlatego ze smutkiem i lekkim rozgoryczeniem kupił sobie elektryka, żeby mieć chociaż namiastkę tego odczucia.

[LICEUM] Dach budynku - Page 3 Mailpng_qrrqewa
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Wto Cze 21, 2016 7:56 pm
Nie znosił lata. Zbyt duszno, zbyt gorąco i zbyt... Lato. Upały były katorgą, bo nie dość, że sam w sobie był leniwy, to jeszcze wysoka temperatura wyciskała z niego resztki jakichkolwiek chęci do użycia mięśni. Nawet wiecznie energicznym psom nic się nie chciało. A sam Orion ku wielkiemu niezadowoleniu tkwił w wypełnionej uczniami klasie. Na matematyce. Za oknem skwar a na tablicy całki, które zapewne spędzą mu sen z powiek na kilka dni. Nawet nie próbował tego zrozumieć czy choćby zapisać. Siedząca obok dziewczyna, która zawzięcie trajkotała raz o zadaniu a raz o nowym lakierze, który kupiła, skutecznie zniechęciła Reitza do kontaktowania z czymkolwiek. No bo kogo obchodziło czy ta śmierdząca acetylenem maź miała kolor turkusowy, kobaltowy czy w ogóle miała w sobie koraliki. Jedynym plusem rozgadanej koleżanki było miękkie ramię, którego użyczyła jako poduszki. Na początku zazdrosne pomruki reszty dziewcząt wypełniły klasę, ale trzeszczący głos starej matematyczki sprawił, że nikt więcej nie śmiał się odezwać. Jeszcze tylko kartkówki z całek brakowało. Widząc, iż zostało około 2/3 minut lekcji, wyprostował się, wrzucając wszystkie zeszyty do plecaka. Rzucił też krótkie pytanie do koleżanki odnośnie kolejnej lekcji. I słysząc odpowiedź "w-f" nie mógł nie wznieść spojrzenia ku sufitowi z wyrazem wielkiego zrezygnowania i niechęci. Dziewczyna parsknęła na to krótko, klepiąc go pokrzepiająco po ramieniu. W niczym to oczywiście nie pomogło i po krótkiej analizie stwierdził, że pieprzy to i żadnego w-f'u dzisiaj nie będzie w jego wydaniu. Dlatego właśnie jako pierwszy wypadł z klasy i to równo z dzwonkiem. Deskorolka opadła na podłogę i poniosła blondyna wzdłuż korytarzy, nie bacząc na przechodzących uczniów. Tym sposobem dotarł do drzwi prowadzących na dach. Opierając deskę za jakimś starym kontenerem czy czymś podobnym, ruszył w górę schodów, mając zamiar cały w-f przeleżeć w cieniu, ze słuchawkami w uszach. Problem w tym, że nie był jedyną osobą, która na to wpadła, o czym po chwili się przekonał. Wsunął palce w opadającą na oczy grzywkę, zaczesując ją w tył. Pal licho, że wcale ale to wcale nie miała zamiaru z nim współpracować. Trójkolorowe spojrzenie w tym czasie padło na obecnego tu osobnika, identyfikując go jako kogoś z klasy. I mimo wielkiego skupienia, które jednak nie było widoczne na licu, Clawerich za nic w świecie nie mógł skojarzyć tego chłopaka. Przywołał na usta lekki, nieco rozbawiony uśmiech, przy okazji poprawiając rękaw, który zsunął się na wytatuowane przedramię. Nijak nie skomentował elektrycznego papierosa, nie czując potrzeby by to robić.
- Dobre miejsce na papierosy? - Padło pytanie, gdy blondyn znalazł się już na tyle blisko, by chłopak mógł go usłyszeć. Zwykłe pytanie, bez zbędnej dawki sarkazmu czy ironii.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Wto Cze 21, 2016 11:01 pm
Generalnie rozkoszował się błogim stanem nicnierobienia. Odpoczynek, to było to co uwielbiał robić. Jedynie ćwierkające dookoła ptaki odrobinę przeszkadzały, ale dało się to jakoś znieść. Cieszył się, że jest już koniec roku. Wszystkie przedmioty jakoś ze spokojem pozaliczał. Może z matmą jedynie trochę było problemów, ale koniec końców dostał porządną dwóję, z której był niezmiernie zadowolony. Prychnął cicho. Jego średnia zapewne wypadała żenująco nisko na tle kolegów z klasy. No ale co on miał na to poradzić. Był w sumie ustawiony w życiu. Na studia się nie wybierał. Zamierzał zacząć pracę od razu po szkole. Z funduszami taty będzie miał łatwiejszy start zakładając firmę. Specjalnie po to odkładał od dawna pieniądze. Nie jego marzeniem były wielkie uniwersytety. jak dla niego to było idiotyczne. Kolejne siedzenie i wkuwanie czegoś co niekoniecznie mu się przyda. W większym stopniu to umiejętności praktyczne były potrzebne, a tego nie uczyli. Westchnął cicho, czy on naprawdę zaczął rozmyślać o swojej przyszłości? Jakby nie miał nic lepszego do roboty. Potrząsnął głową. Miał ochotę na lody. Pogrzebał po kieszeniach w poszukiwaniu drobniaków, ale nic nie znalazł. Wszystko wydał rano na żarcie, które później zeżarł na przerwie obiadowej. No cóż, obejdzie się bez tego. Nie musiał od razu dostawać wszystkiego co chciał. Chociaż lód w taki upał. Pieniądze nie były jedynym problemem. Nawet gdyby je miał to i tak pewnie nie chciałoby mu się wstawać. Uznał więc, że nie będzie wykonywał wysiłku jakim jest wybranie się po lody. Zbyt wiele wysiłku trzeba było wkładać w niektóre rzeczy. To się nazywa lenistwo, odkryłeś Amerykę. Zganił sam siebie w myślach. Westchnął cicho. Postanowił przynajmniej wstać i się rozprostować, chwilę już tam siedział. Coś jednak rozproszyło jego uwagę. Cichy dźwięk skrzypiących drzwi oznaczał, że od tej chwili nie był jedyną osobą na dachu. Niestety osobnik pojawił się zbyt szybko by zdążył zareagować. Damn it, a już miał udawać że śpi. Większość ludzi się na to nabiera i zostawia w spokoju. Nie tym razem jednak. Spojrzał na przybysza. Znał go. Z widzenia. Nie pamiętał skąd dokładnie, ale na pewno mijał go kilka razy na korytarzu. Uśmiech, który pojawił się na jego ustach zaniepokoił chłopaka. 
- Tak samo jak każde inne. - Stwierdził. No dobra, istniały wyjątki. Szkolna toaleta zdecydowanie nie była dobrym miejscem na palenie. Zresztą.. spojrzał na elektryka trzymanego w ręku. Czy naprawdę można to nazwać papierosem? Już nawet gimbusy palą to normalnie na ulicy i nikt się o to nie przyczepia. Swoją drogą to ciekawe jak szybko społeczeństwo zaakceptowało ten wynalazek. E papieros już miał swoje lata. Jednak gdy był młodszy pamiętał jak szybko rozprzestrzeniło się to po świecie. Moda na nowe, niegroźne papierosy rozprzestrzeniła się z prędkością światła. Ostatecznie i tak się okaże, że powodują raka i wszystkim będzie głupio. No ale tak funkcjonuje świat. Czy kiedykolwiek ktoś powiedział, że moda jest mądra? 
Widzę, że wpadłeś na ten sam pomysł co ja. Już nie mogłem wytrzymać na tych lekcjach. - Powiedział ze spokojem. Poklepał miejsce obok siebie dając przybyszowi do zrozumienia by usiadł obok niego. Skoro już zaczęli tę rozmowę równie dobrze mogli ją kontynuować. Jemu i tak nic nie zepsuje humoru.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Sro Cze 22, 2016 5:53 pm
On sam nie miął większego problemu z ocenami. Utrzymywały się na zadowalającym poziomie piątek. No, może poza nieszczęsną matematyką i w-f'em z których to miał po czwórce. Co swoją drogą było aż śmieszne, a przynajmniej w przypadku tego drugiego, bo migał się od tego jak tylko mógł. No ale ojciec zadowolony, nauczyciele chyba też, więc nie ma co się przejmować. Z planami na przyszłość nie miał ani problemu ani zamiaru zawracać sobie tym głowy. I niestety, ku zdziwieniu kolegów i koleżanek ojca z bogatego świata, wcale było planu pójścia w jego ślady. Dopóki miał możliwości, chciał zostać w modelingu. A gdy nadejdzie odpowiednia chwila, zacznie robić to, co miał zaplanowane od dobrych kilku lat. Pójdzie w tresurę i zawody psów oraz rezerwaty.
Jedyne o czym teraz marzył, to własna konsola i duża szklanka kawy mrożonej. Wielce żałował, że w szkole nie mieli takiego automatu, który by serwował ten przysmak. Na pewno wielu uczniom by się to spodobało.
Reitz zlustrował spojrzeniem obecnego tu chłopaka, mimo wszystko wciąż go nie rozpoznając. Poprzestał więc na zapamiętaniu jego wyglądu, coby później przypisać go do jakiegoś nazwiska. Wzruszył też ramionami na wypowiadane słowa, bo w gruncie rzeczy nie miał zdania w tym temacie. Może i miałby coś do powiedzenia, gdyby ktoś z jego bliższego otoczenia bawił się papierosami, no ale cóż. Ani zwykłe, ani elektryki nikogo nie interesowały.
- To jedyne słuszne rozwiązanie przy takich temperaturach. - Odparł lekko mrukliwym tonem, gdy mocniejszy podmuch wiatru zmusił go do przymknięcia jednego z oczu. Przystał z chęcią na niewypowiedzianą propozycję, bo mimo wszystko nie miał najmniejszego zamiaru cały czas stać. Postąpił kilka kroków w przód, odkładając plecak gdzieś na bok i usadawiając się w cieniu na nieco chłodniejszym betonie.
- Zwłaszcza gdy kolejną lekcją jest w-f. Bieganie w lecie zdecydowanie nie jest szczytem marzeń. - Pokręcił krótko głową, pozwalając jednemu kącikowi ust unieść się minimalnie wyżej od drugiego.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pią Cze 24, 2016 5:54 pm
Chłopak chyba go nie kojarzył, ale cóż, nie dziwił mu się. Zawsze trzymał się na uboczu. Siedział na końcu klasy, niezauważany przez nikogo, w wymarzonym spokoju. Nauczyciele mając swoich pupilków i ulubieńców unikali szarego kąta klasy. Westchnął cicho. Naprawdę się cieszył, że był już koniec roku. Szkoła przysparzała mu aż za dużo problemów. Zabierała strasznie dużo czasu. Połowa dnia stracona ze względu na lekcje. Dlatego właśnie ani myślał iść na studia, bo to przedłużenie szkoły. Przeczesał szybkim ruchem włosy. Spojrzał raz jeszcze na chłopaka zastanawiając się czy się przedstawiać, czy też nie. Ostatecznie z tego zrezygnował. Sięgnął po plecak, który leżał obok niego i wyciągnął z niego butelkę wody. Chciało mu się cholernie pić. Odkręcił ją i wziął łyka. O tak, to gasiło pragnienie. 
- Najsłuszniejszym rozwiązaniem przy takiej pogodzie jest siedzenie w klimatyzowanym pokoju i odpoczywanie. - On także chciał się już znaleźć w domu. Rzuciłby się od razu na łóżko i zdrzemnął. To było zadziwiające, jak bardzo był leniwy. Potrafił całymi dniami leżeć na łóżku i spać, albo grać w gry komputerowe. Gdy jednak znajomi go wyciągali to wychodził z domu i potrafiło go wtedy nie być przez cały dzień, a czasami i nawet kilka dni. Potrafił włóczyć się po mieście, nocować u znajomych. Totalny spontan. Nigdy nie lubił planować rzeczy. Wydawało mu się to idiotyczne. Większość z nich i tak w ostatniej chwili nie wychodziła. 
- A niektórzy muszą pracować na budowie w taki dzień, Ci to mają pecha. - stwierdził. Z wuefu możesz się zwolnić, zerwać, cokolwiek. Do roboty musisz przyjść, nie masz wyboru bo inaczej Cię wywalą. A bez roboty nie ma kasy i nie przeżyjesz. Takie jest życie. Pieniądze niby szczęścia nie dają, ale bez nich nie wyżyjesz, nie zapłacisz za rent, nie wykarmisz rodziny. Po prostu bez nich jesteś w czarnej dupie. On miał serio farta, że urodził się w takiej, a nie innej rodzinie. Zawsze mogło mu się trafić gorzej. Wiadomo, mógłby się też urodzić murzynem w Afryce, ale wtedy pewnie umarłby mając 3 miesiące nawet nie zdając sobie sprawy z własnego istnienia. W tej chwili jedynie dotyczyły go problemy pierwszego świata.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: [LICEUM] Dach budynku
Pon Cze 27, 2016 4:02 pm
Sam Frey również bardzo się cieszył z zakończenia roku. W końcu mógł poświęcić więcej czasu tym przeklętym fotografom, którzy co chwilę upominali się o każdą wolną godzinę. No a resztę dnia przepierdzieli na dopieszczenie lenistwa. 2 cholerne miesiące na leżenie i nic nie robienie, ewentualnie konsolę. No i psy. I nawet drogi kuzyn z całym swoim smsowym spamem nie wyrwie go z domu.
Przeciągnął się na tę myśl, zaraz wygodniej wspierając o ścianę.
- Racja, brzmi jak dobry plan. - Dobra drzemka nie jest zła. tylko, że te ograniczają się do godziny, no, czasem dwóch. Frey "drzemki" miał całodniowe. 15 godzina? Czas się przewrócić na drugi bok. A jeśli tego nie chciał, to nawet jeden z cudów świata nie byłby w stanie wyciągnąć go z mieszkania. Uparty i leniwy Orion, to brak towarzystwa.
- Zwłaszcza, że w środku miasta jest o wiele goręcej niż na obrzeżach. Ale co poradzić, można im tylko współczuć. - Wzruszył ramionami, przymykając powieki. Nie czuł potrzeby kontynuowania tematu o trudnościach w pracy na budowie. Bogate dzieciaki mogły jedynie udawać, że mają jakiekolwiek zdanie w tym temacie. Podsuwano im wszystko pod nos a niekiedy nawet rodzice zapewniali pracę, więc no.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach