Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Park Stanley
Pią Wrz 11, 2015 9:22 pm
First topic message reminder :

Największy w całym Vancouver park, uznawany również jako pierwszy oficjalnie "założony" teren zielony tego typu, mający już ponad dobrych sto dwadzieścia pięć lat. Liczy sobie przestrzeń aż czterystu hektarów czystej zieleni, widoków na wody, góry i piękne kanadyjskie niebo, co nadało temu miejscu miano "lasów deszczowych Zachodniego Wybrzeża". Park zdobią także drewniane totemy, a doskonałą atrakcją turystyczną, notującą się także w spisach jako perfidni złodzieje, są zamieszkujące pobliskie krzaki szopy. Nie brak tu również miniaturowych kolejek, kortu tenisowego, pola piknikowego, ścieżki rowerowej czy niewielkiego parku wodnego i ogrodów. Właściwie, tego nie można nawet uznać za zwykły, urokliwy park z ławeczkami - jest to nie tylko strefa wypoczynku, ale i rozrywki, a także dom dla wielu dzikich zwierząt. Niczym niespotykanym nie są tu nietoperze i bieliki amerykańskie, a wedle informacji turystycznej - gdzieś nieopodal gnieździ się nawet rodzina kojotów. Nie wspominając już o przewijających się od czasu do czasu młodych fokach poszukujących jedzenia.

W parku znajduje się specjalna strefa, w której właściciele swoich psich pupili mogą bez problemu odpiąć ich smycz.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Nie Sie 28, 2016 2:29 pm
Może zacznę od reakcji na tę bardziej niezobowiązującą część rozmowy, żeby ładnie to poukładać. Odrobinę posmutniał, gdy odparła, że rodzice gdzieś ją wywożą. Zdarzało się, on nie jeździł po świecie, bo jego rodzina była dość przywiązana do Vancouver. Kiedyś był na wakacjach w Egipcie, ale nie pamięta tego zbyt dobrze.
- No to jak wrócisz, ja mam jeszcze dwa lata szkoły przed sobą, a ja się do Australii jeszcze nie wybieram. Najpierw muszę sobie kupić rękawice bokserskie - rzucił, uśmiechając się lekko. Brak wsparcia uroczej, nieobliczalnej Diane sprawiał, że trochę się w sobie pogubił, bo układał w głowie odrobinę inny plan. Niestety, w rzeczywistości nigdy nie udałoby się tego zaaranżować, więc dobrze, że tak wyszło.
- Leki to kwestia sporna... w mojej rodzinie. Są... dość konserwatywni, a ojciec ma dość załatwiania wszystkiego pigułkami. Skrzywienie zawodowe.- Na detoksykacji rozmawiał z psycholożką, która wystrzegała go przed sięganiem po nowe rodzaje tabletek. Wolał się tego trzymać, nie wiedział jak wzajemnie będą na siebie reagować, gdy przemiesza normalne odczulacze z jakąś silniejszą mieszanką. Wierzył, że ta byle mętna odpowiedź zwalająca winę na ojca wystarczyła.
Teraz możemy wrócić do sedna sprawy. Może cała ta tyrada nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, ale coś w nim tknęło. Może dla normalnego wyjadacza chleba, życie powinno być niezmąconą ścieżką, którą momentami przecinają przeszkody i dołki. Niestety, niewielu zauważa, że ta droga jest drewnianym mostem, chybocze się na lewo i prawo, jest łatwopalna i nigdy nie wiadomo, kiedy zacznie się sypać. Moment przedawkowania dla Suna był właśnie takim załamaniem jednej z belek. Kolejnym świadomość, że po wyeliminowaniu problemów, ból wciąż wraca.
Gdy spoglądał na Diane ze spokojnym, trochę zmęczonym wyrazem twarzy, poczuł jak kark zaczyna nieprzyjemnie doskwierać. Chyba najbardziej w tym wszystkim przeszkadzał mu fakt, że i jego sekret kiedyś wyjdzie na jaw. Podświadomie bał się tego i odrzucenia z tym związanego. Słyszał już opinię, że nie różni się niczym od bogatego ćpuna, a jego problemy są wyolbrzymione do granic możliwości.  
Westchnął. Zmarszczył brwi. Diane znała lepiej Avis, może miała rację. Może cały ten lęk jest bezpodstawny. Kobiety zwykle mają rację, powinien się do tego w końcu przyzwyczaić. Uniósł brew i pokręcił głową. Chyba się na coś zdecydował, ale jeszcze nie wiedział. Dajmy mu chwilkę do namysłu. Nie skomentował tego przez dłuższy moment, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Ta rozochociła się jeszcze bardziej, więc przyłożył jej palec do ust jakoś w momencie mówienia o łudzeniu się. Uśmiechnął się pięknie, lekko mrużąc oczy.
- Zaraz się zatchniesz. Już zrozumiałem. Zrobię coś z tym, ale obiecaj mi, że nic jej nie powiesz o naszym spotkaniu. Nic a nic, ok? To nasz mały sekret.
Podniósł się z miejsca, ukłonił jej się nisko.
- Ja już pójdę. Dzięki za wszystko - Pożegnał się, machając na odchodnym i ruszył dalej, już bez żadnych słów, zostawiając ją samą na ławce. Chyba miał zamiar zrobić coś z tym swoim marnym życiem, ale kto go tam wie?

z/t
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Pon Sie 29, 2016 8:48 pm
Musiała w jakiś sposób się wykręcić, ale gdy zauważyła jego minę, było jej głupio. Potrzebował jej wsparcia. Właściwie to zawsze je będzie miał, w końcu zawsze będzie przy nim. Uśmiechnęła się, natychmiastowo jednak zasłaniając to szczupłą dłonią. Zmrużyła oczy i zagryzła wargę poddenerwowana.
Rozumiem. No nic, szkoda tylko, że musisz zrezygnować z kotów.
Ona powinna w swoim życiu z kilku rzeczy również zrezygnować. Nie mogła się narażać na stres, jednakże cały czas to robiła poprzez wszelkie przebieranki. Chyba nie potrafiła inaczej. Za bardzo się przyzwyczaiła do słodkiej Diane oraz Brandona, który był... po prostu był. Byli częścią jej osoby. Kiedyś będzie musiała wyjawić sekret, może nawet Sunowi. Lecz jeszcze nie teraz. Nie wierzyła w to, że by zrozumiał. Nikt nie mógł zrozumieć.
Czując palec na wargach, spojrzała mu prosto w oczy. Mogłaby się wydać teraz. Czuła się osamotniona w tym wszystkim, była jednak zbyt dumna, aby się przyznać. Każde z nich potrzebowało oparcia.
Okej — szepnęła, bawiąc się bluzką. Za dużo. Patrzyła na niego, smutniejąc z każdą kolejną chwilą — Proszę. Do zobaczenia.
Wlepiła wzrok w jego sylwetkę, gdy odchodził, a gdy zniknął, sama wyruszyła do domu. Pragnęła spokoju.

[z/t]
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Wto Maj 23, 2017 10:48 pm
Dzisiaj nie było dobrym dniem, ale Harvey nie wybaczyłby sobie, gdyby stracił taką okazję. Na miejsce spotkania przybył ponad godzinę wcześniej, wyszedł z domu prawie tak jak stał, na ramiona zarzucającą jedynie czarną bluzę z kapturem, a teraz zaczynał żałować pośpiechu. Chciał być pierwszy, chciał czekać na kobietę, rozejrzeć się po okolicy, oswoić z miejscem i rozplanować każdy możliwy scenariusz, tymczasem starał się opanować dreszcze i skupić na wszystkim innym, tylko nie na wspominaniu ostatniego wyjazdu, przez który cholernie podupadł na zdrowiu. Przypominał sobie po raz enty, że tak musi być, taki zawód wybrał, taki zawód kochał. Pozytywne myśli w połączeniu z silnym organizmem zdawały się działać, bo po pewnym czasie mężczyzna poczuł się lepiej, chociaż nadal wyglądał na chorego. Blade, chude nieszczęście z podkrążonymi oczami i spierzchniętymi ustami. Pełen profesjonalizm. Cóż, może w świetle latarni nie będzie tak widać?
Spacerował wzdłuż Nature House ćmiąc jedną cygaretkę za drugą, wypatrywał kobiecej sylwetki, czekał.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Pią Maj 26, 2017 9:51 pm
Żaden dzień nie był tak naprawdę dobry, odkąd Ethan zginął, choć ta starała się usilnie trzymać go przy życiu. Wciąż wydawało jej się, że widzi go w mieszkaniu czy na szkolnych korytarzach i choć za każdym razem okazywało się, że to nie on, nie odpuszczała. W głębi ducha liczyła, że to tylko jakaś czarna magia, a jej syn wcale nie umarł.
Mimo to starała się robić dobrą minę do złej gry, chociaż z każdą minutą jej pewność siebie słabła. Nie wiedziała, czy mężczyzna przypadkiem nie robił jej w konia, ale warto spróbować. Choćby po to, by nakarmić potwora zwanego nadzieją.
Minęła las totemów, rozglądając się za mężczyzną, z którym się umówiła, ale jedynymi żywymi istotami w okolicy pozostawały szopy. W końcu jednak dostrzegła ciemną sylwetkę, oświetlaną pomarańczowym światłem latarni. Zbliżyła się do niego, nie mając pewności, czy to na pewno znajomy emerytowanego funkcjonariusza, ale raz kozie śmierć. W razie pomyłki będzie szukać dalej.
- Pan jest tym, który mi wierzy? - Spytała, poprawiając pasek torby, który zaczął się zsuwać z ramienia okrytego skórzaną kurtką.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Maj 27, 2017 5:08 pm
Dostrzegł zbliżającą się w jego stronę sylwetkę, ale początkowo wydawał się nie reagować w żaden sposób. On nic nie wie. On tylko spaceruje. Dopiero, gdy kobieta była naprawdę blisko Harvey na nią spojrzał wyraźnie poznając. Tak, to on. Odpowiedział skinieniem głowy, a potem wpół świadomie rozejrzał po okolicy. Ktoś tu jest? Ktoś obserwuje? Nie dostrzegł nikogo ani nic podejrzanego. Czyli przyszła sama? Ryzykantka. Fotograf uznał, że Andra musi być bardzo zdesperowana albo nisko cenić swoje życie. Albo jedno i drugie.
Jestem Harvey. Mówmy sobie po imieniu. – Mówił prawdę, bez wątpienia to ten sam przyjemny głos i ta sama osoba, która wcześniej ośmieliła się niepokoić kobietę. Co do Harveya to wydawał się nie zdawać sobie spawy z wyjątkowości sytuacji i jakby nigdy nic wyjął z kieszeni bluzy paczkę z waniliowymi cygaretkami i wyciągnął ją w stronę Andry grzecznie, acz bez słowa proponując używkę. – Mam zacząć opowiadać czy wpierw chcesz zadać pytania? – Założył, że sam na jej miejscu miałby mętlik w głowie i starałby się go jak najszybciej wyjaśnić w jak najbardziej logiczny sposób, dlatego pozwolił wybierać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Sob Maj 27, 2017 10:47 pm
- Andromeda - przedstawiła się tak dla zasady, choć mężczyzna doskonale znał jej imię. Można by rzec, że zrobiła to wręcz machinalnie. Tak samo pokręciła głową, gdy wyciągnął w jej stronę paczkę.
- Najpierw może udajmy się w... hmm... mniej irytujące miejsce? - Zaproponowała, spoglądając niepewnie na budynek Nature House. Latarnia bardzo jej się podobała i wolała pozostać w jej świetle, ale przecież wzdłuż głównej drogi były ich dziesiątki. A dźwięki dochodzące z budynku, zapewne spowodowane pracami obsługi, nie pozwalały jej się skoncentrować. Siliła się, by wyglądać na wyluzowaną, ale w jej oczach dało się dostrzec poddenerwowanie. I ciekawość, czy dowie się czegoś, o czym nie miała już pojęcia. Przyjrzała się mężczyźnie próbując wyczytać coś z jego twarzy, zachowania. I już na podstawie pierwszego wrażenia starała się ułożyć sobie w głowie pytania, które mogła by zadać, nie wychylając się zbytnio ze swoją wiedzą.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Nie Maj 28, 2017 6:04 pm
Irytujące miejsce? Nie widział w tym parku nic irytującego! Z drugiej strony przez swój niemal niewyczerpany spokój nie raz miał spaczony obraz sytuacji i miejsc, dlatego nauczył się akceptować opinie ludzi na ten temat i nie ujawniać swoich poglądów. Pokiwał głową i podpalił cygaretkę.
Prowadź. Pójdę gdzie chcesz, dopóki nie będziesz kazała mi wejść do ciemnej piwnicy. – Nie dało się jednoznacznie wyczuć, czy Harvey zażartował, bo jak treść jego słów mogła podpadać pod dziwne poczucie humoru, tak powaga, a raczej spokój malujący się na jego twarzy temu zaprzeczał. Cóż, już nic nie mówiąc szedł krok za Andrą, wydawał się cierpliwie czekać z podjęciem rozmowy aż dotrą do odpowiedniego miejsca.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Sob Cze 03, 2017 10:44 pm
- Oh, czyli nici z oglądania kotków w piwnicy - mruknęła dla żartu, chyba bardziej do siebie niż do niego. Nadal nie potrafiła nic na jego temat powiedzieć. Czuła się niczym Sherlock Holmes podczas pierwszego starcia z Irene Adler - wielka niewiadoma. I to ją okropnie drażniło, ale cóż mogła poradzić? Wzruszyła ramionami i poprowadziła go na ścieżkę, cały czas mając się na baczności. Niby to ona zarządziła zmianę miejsca, ale mimo to wolała mieć pewność, że Harvey nie wywinie jakiegoś numeru. Nietrudno tu było o świrów, zwłaszcza patrząc na to, jaką sprawą się zajmowali.
- Może być? - Spytała, ale i tak nie czekając na odpowiedź, usiadła na ławce, którą wskazała. Była wyczerpana po całym dniu w pracy, no i uznała też, że jeśli będą sobie po prostu siedzieć na ławce, ludzie wezmą ich za parę znajomych, a nie podejrzane jednostki. Nie żeby ktoś się miał nimi przejmować...
- Jak panowie mnie znaleźli? - Miała oczywiście na myśli również emerytowanego funkcjonariusza, z którym współpracował mężczyzna.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sro Cze 07, 2017 9:22 pm
Uśmiechnął się słysząc tę odpowiedź. Prawdę powiedziawszy odkąd usłyszał, jakie zadanie powierza mu znajomy, Harvey czuł się dość nieswojo i nie do końca wiedział, jak do tego podejść. Uznał, że najgorsze, co może zrobić to zacząć zbytnio się zastanawiać i zachowywać nienaturalnie, do pewnego stopnia postawił na improwizację i dostosowanie się do rozmówczyni. Miał tylko nadzieję, że ta nie zacznie na niego krzyczeć i nie posunie się do rękoczynów.
Skinął głową i usiadł obok, ale w grzecznej odległości.
Znajomy bada sprawę zniknięć młodych osób, głównie nastoletnich chłopców. Dowiedział się, że jeden z zaginionych miał kontakt z twoim synem, był jego kolegą. Z tego co wiem, znajomy wyczytał o tym w raportach i były jakieś nieścisłości. Prosił mnie, żebym zapytał ciebie, co wiesz o ich relacji, kontaktach. – Odetchnął i wykonał spokojny gest dłońmi. – Możliwe, że te dwie sprawy się łączą.
Richard Rich $
Richard Rich $
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 12:07 am
Dziarskim krokiem przemierzał zachodnią część Vancouver. Odkąd tylko skończył kurs i otrzymał swoje długo wyczekiwanie prawo jazdy, zapomniał, jak to jest chodzić piechotą. Z jednej strony jest to bardzo wygodne, ale takie czynniki wpływają na to, że człowiek powoli zapomina o świecie, który go otacza. Richie należał do bardzo zamożnej rodziny, przez co rzadko miał czas po prostu przejść się po mieście bez celu. Mało czasu spędzał w tych rejonach, gdyż były dość oddalone od miejsca, w którym znajduję się rezydencja jego rodziny. Postanowił przysiąść sobie na ławce i rozkoszować się otaczającą go zielenią. Szybkim ruchem ręki sięgnął po telefon, wyciszenie go było jednym z lepszych pomysłów, na jaki mógł wpaść. W tym momencie nie chciał, aby przeszkadzał mu ktokolwiek. Bycie bogatym człowiekiem czasami przytłacza, w szczególności wtedy, kiedy człowiek zapomina, czym jest beztroska.
- To będzie dobry dzień... - powiedział sam do siebie, jednocześnie wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów. Papieros pomaga się odprężyć, dla Richiego był to zawsze moment na refleksję. Odpalił papierosa, po czym zaciągnął się i położył paczkę obok siebie na ławce. Kątem oka spoglądał na swój zegarek, na którego tarczy znajdywała się korona. Trzeba przyznać, że uwielbiał wszelkie błyskotki i biżuterię. Jednocześnie zawsze przytłaczało go to, że ludzie spoglądali na niego jak na kogoś lepszego. Tak naprawdę młodzieniec wolałby być zwykłym, szarym obywatelem tego miasta, niewyróżniającym się za bardzo od reszty. Od najmłodszego ludzie traktowali go jak złote dziecko, co nigdy mu się nie podobało, lecz po prostu przyzwyczaił się do swojego statusu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 12:35 am
Nie mogła znaleźć zapalniczki.
To był pierwszy i jedyny problem, jaki Angel napotkała na swojej drodze. Ot tak, po prostu. Bezczelna dziwka postanowiła zniknąć w odmętach torebki i nie chciała zostać znaleziona właśnie wtedy, gdy była najbardziej potrzebna. Pewnie dlatego śliczna panna Butler bluzgała pod nosem niczym najlepszy w swym fachu szewc, trzymając między wargami filtr papierosa, grzebiąc przy okazji w torbie.
Nie śpieszyła się, wracała do domu nieco dłuższą drogą - by skorzystać z zachęcającej pogody - i nie przejmowała się światem. Choć to ostatnie nie było żadną nowością, uwielbiała obracać się dookoła ludzi, byleby tylko móc im pokazać, jak niezmiernie ich nie znosi, jak pogardza i nie potrzebuje. Jako wolna duchem indywidualistka nie znała większej przyjemności niźli pokazywanie wszystkim wokół tego, jak niesamowitym była indywiduum.
Ostatecznie zaniechała prób wygrzebania z torebki zguby i skupiła się na czymś innym - postanowiła, zamiast zapalniczki, odnaleźć frajera z zapalniczką. Wydawało jej się to znacznie łatwiejsze niż przetrząsanie zawartości tej czarnej dziury, którą taszczyła na ramieniu.
Szukała wzrokiem unoszącego się dymu, żarzącego się słodko papierosa, chciała za wszelką cenę wychwycić nosem zapach tytoniu.
Misja zakończona powodzeniem, komandorze.
Osobnik na ławce. Angel nie przejmowała się tym, jak wyglądał, kim był, w jaki sposób spoglądał na innych ludzi. Wisiało jej to niczym staruszce cycki. Tak mniej więcej w okolicach kolan. Pewnie dlatego podeszła do niego bez cienia skrępowania czy niepewności - zakładając, oczywiście, że znała w ogóle takie pojęcia z autopsji.
- Daj mi zapalniczkę.
To nie była prośba, to było zwykłe żądanie. Odrzuciła na plecy ciemne loki, które opadły jej na ramię i wyciągnęła dłoń po przedmiot swojego pożądania. Zapalniczkę. No kurwa.
Richard Rich $
Richard Rich $
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 1:24 am
Siedział tak i siedział, rozkoszując się papierosem. Palił go bardzo spokojnie, tak naprawdę to większa część została wypalona przez przyjemnie orzeźwiający wiatr. Powoli zapadał w trans, można nazwać to porównać do nikotynowej medytacji. Głowa stawała się dość ciężka, powoli odchylała się do tyłu, aż w końcu zatrzymało ją oparcie. Stuprocentowy relaks, to określenie najbardziej pasujące do zaistniałej sytuacji. Richie po krótkiej chwili postanowił podłożyć sobie ręce pod głowę, chwilę w takiej pozycji obserwował niebo. Cyklicznie palił papierosa, w międzyczasie strzepując popiół, który pozostał po spalonym tytoniu. W pewnym momencie rozłożył ręce na oparciu, w jednej dłoni trzymając papierosa, zamykając na chwilę oczy. Z tego pięknego, beztroskiego stanu został wybudzony przez nadchodzącą burzę, która przybrała postać kobiety. Młodzieniec nawet nie wiedział co go czeka. Bowiem w pewnym momencie dość nieprzyjaźnie brzmiący głos wybudził go z tego pięknego stanu, domagając się zapalniczki. Nasz młody milioner nie przejął się tym zbytnio, po prostu wyciągnął zapalniczkę z kieszeni, po czym otworzył oczy i wręczył ją w ręce niewiasty. Oznaką złego gustu byłoby nieprzyznanie, iż dziewczyna wygląda urodziwie. Przyjrzał się jej chwilę, jednocześnie jego brwi uniosły się mimowolnie.
- Siadaj, śmiało... - zaprosił dziewczynę, lecz wypowiedział te słowa całkiem obojętnym głosem, nie chciał jej spłoszyć zbyt dużym entuzjazmem.
- Jestem Richard, w zasadzie to Richie. - przedstawił się, po czym wystawił rękę w jej stronę. Ciekawe jakim typem człowieka była niewiasta, wyglądała dość niewinnie, lecz w tych czasach nigdy nie wiadomo, może tak naprawdę ta ładnie opakowana dziewczyna skrywała w sobie zło wcielone...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 1:54 am
Nie odezwała się choćby jednym słówkiem. Uznała słowa za zbędne, miała zresztą ciekawsze rzeczy do roboty, skoro do jej dłoni trafiła zapalniczka. Uniosła ją do góry i odpaliła, zasłaniając dłonią płomień. Przymknęła oczy, gdy zaciągała się po raz pierwszy szorstkim dymem. Papieros był wdzięcznym kochankiem, wiele żądał, lecz potrafił wynagrodzić wszystko jednym muśnięciem. Łaskotał przełyk i drażnił płuca, dostarczał organizmowi spokojną dawkę nikotyny. Lubiła palić. To dawało jej dziwne poczucie władzy nad własnym życiem.
Oddała zapalniczkę.
- Szukałam ognia, nie towarzystwa - odparła ciepło. Ton słodki, niemal mdlący, lejący się ospale niczym miód. Rozkoszny uśmiech, obiecujący i przyjazny.
Co za głupota. Była taka zepsuta, słodki odór zgnilizny jej charakteru powinien otaczać ją niczym nieprzebyta tarcza zamiast kojącego zmysły zapachu perfum. Nie usiadła. Przez krótką, szaloną chwilę postanowiła stać nad nim niczym kat nad grzeszną duszą i we względnym spokoju rozkoszować się papierosem. I poczuciem wyższości, teraz mogła spoglądać na tego tutaj - na ławce - z góry, okiem bezstronnego dokumentalisty. Ocenić, by następnie zdeptać.
Stracił wartość w momencie, w którym podał jej zapalniczkę. Teraz tylko jej łaska i to nieskrępowane niczym miłosierdzie wraz z dobrym sercem podsunęło jej ten pomysł, by pozwolić mu na tę przyjemność obcowania z nią. Choć chwilę miał prawo oddychać tym samym powietrzem, co i ona. Winien być jej wdzięczny, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Fajnie. Masz imię jak stary oblech ruchający trzynastolatki za płotem - parsknęła, porzucając na chwilę ten słodki ton na rzecz ostrego i szorstkiego niczym papier ścierny. Na te kilka sekund, bo zaraz na nowo wcisnęła go sobie do krtani. To nie była burza. To było pierdolone sharkando i mordercza opona w jednym ze wstawkami z srpskiego filmu. - A ja jestem szatanem, mam wiele imion. Więc mów mi Angel. - Przekrzywiła głowę i strzepnęła popiół na ścieżkę pod swoimi stopami. - Chcesz coś konkretnego czy to u ciebie normalne zaczepiać porządnych ludzi?
Angel i porządna. Co za oksymoron.
- Często też sypiasz na ławkach? Wiesz, mają tutaj niedaleko taki miły przytułek dla włóczęgów - dorzuciła jeszcze bez cienia zainteresowania. Co z tego, że na przybłędę nie wyglądał? Czy to miało jakieś znaczenie?
Richard Rich $
Richard Rich $
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 1:55 pm
Cierpliwość - cecha wyróżniająca osoby inteligentne od całej reszty. Młodzieniec pomylił się co do dziewczyny w jakiś dziewięćdziesięciu procentach, jedyne co się zgadzało to płeć. Najwyraźniej nie była ona zainteresowana towarzystwem młodego milionera, co wyrwało na nim lekkie zdziwienie. Na chwilę nawet oniemiał, ale kilka sekund później parsknął śmiechem, a kącik ust uniósł się w górę, tworząc coś na wzór uśmiechu. Trzeba przyznać, że to dość zgrabnie wyglądające ciało chowało w sobie wielki temperament. W pewnym stopniu nawet mu się to podobało, w końcu trafił na osobę, która nie traktuję go jak jakieś bóstwo, tylko ze względu na to, że jest jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Richie odebrał swoją zapalniczkę, po czym wyrzucił resztkę papierosa, jednocześnie wyjmując następnego. Szybko odpalił i schował wraz z paczką do kieszonki znajdującego się na koszuli. W jej towarzystwie przy tylu obelgach może mu nie wystarczyć papierosów. Zaciągnął się pierwszym pociągnięciem ze swojego ulubionego wyrobu nikotynowego.
- Szczególnie te pyskate trzynastolatki, lepiej uważaj na siebie. - Uśmiech na jego twarzy stał się dwa razy bardziej widoczny. Rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych, lecz nie wiedząc czemu, wywoływała u niego śmiech. Mówiąc to, powoli opróżniał swoje płuca ze zgromadzonego wcześniej dymu, lekko spoglądając tylko na dziewczynę. Dłoń, którą wcześniej wystawił do kobiety, schował za głowę, opierając się na oparciu.
- Angel?- krótka chwila ciszy, po czym głośny wybuch śmiechu.
- Masz tatuaż skrzydeł na plecach? - śmiech to zdrowie, więc śmiejmy się wniebogłosy, imię pasowało do dziewczyny jak siodło do świni. Dziewczyna kontynuowała rozmowę, z kolejnymi pytaniami próbowała pokazać swoją wyższość nad młodym milionerem. Gdyby tylko mogła, skojarzyć kim on jest, może powściągnęłaby język.
- Nie chcę nic konkretnego, jedynie porozmawiać. - uśmiech ponownie zniknął z jego twarzy, jej wyraz wyrażał obojętność. Niewysoka postanowiła dodać jeszcze jeden nieśmieszny i niemiły żart, ciekawe co sprawiło, że jest aż tak zdenerwowana na otaczający ją świat.
- A to ciekawe, przechodziłem obok i prosili, żebym cię zaprowadził, bo już pora obiadowa. - Przekomarzania się z ciemnowłosą ciąg dalszy, ciekawe czy kiedykolwiek odpuści...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Wto Cze 27, 2017 5:24 pm


Ostatnio zmieniony przez Angel dnia Pią Lis 03, 2017 6:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
Angel był pyskata, wulgarna i bezczelna. Nie przejmowała się cudzym statusem majątkowym czy społecznym. Nie zwracała uwagi na wygląd, dla niej liczyło się tylko to, czego sama akurat chciała, to na co miała ochotę. Ta cecha pozwalała jej mówić wszystko i zachowywać się wedle własnego uznania. Jej przeciętny statut w niczym jej nie przeszkadzał, traktowała każdego tak samo.
Jak coś, co miało jej służyć.
Co z tego, że jej sukienka kosztowała tyle, co dwie paczki papierosów, skoro wyglądała w niej niczym bóstwo? Żadna materialna rzecz nie miała dla niej większej wartości od adrenaliny buzującej w żyłach i nieskrępowanego niczym działania.
- Och, nie - jęknęła przeciągle i machnęła niedbale wolną dłonią. Porównywać ją do trzynastolatki? - Jak się domyśliłeś? Myślałam, że wyglądam na troszkę więcej. - Czysta kpina zamajaczyła w jej głosie.
I tak była miła w czasie tej rozmowy. Ze swoją szorstkością i wrogością do świata zwykle afiszowała się znacznie bardziej, tego dnia miała humor na tyle dobry, by nie powarkiwać niczym wściekły pies i nie kąsać. Wszystkie cieplejsze czy bardziej przyjazne gesty w jej wykonaniu wyglądały na sztuczne, wymuszone - przy czym zazwyczaj takie właśnie były. Życie jej nie rozpieszczało, była nieufna i wrogo nastawiona, miała do tego powody. Lecz nie zamierzała o nich rozmawiać - nie tylko z Richardem, przypuszczalnie nie otworzyłaby się nawet przed najlepszym terapeutą czy psychologiem. Czcze gadanie, przecież radziła sobie wyśmienicie z rzeczywistością.
Inną sprawą było to, że rzeczywistość nie radziła sobie równie z dobrze z Angel.
Uśmiechnęła się szatańsko.
- Nie. Na lewym półdupku - zadrwiła i położyła dłoń na biodrach, zaciągając się papierosem. - Pewnie chciałbyś zobaczyć, ale, sam wiesz, mam trzynaście lat i jeszcze prokurator dobrałby ci się do zadka, to sobie odpuszczę.
Wzruszyła ramionami na jego kolejne słowa. Też coś, po prostu pogadać. Nie wierzyła w bezinteresowność, każdy zawsze miał jakiś cel i plan, nie istniało nic, za co nie trzeba było w późniejszym czasie zapłacić w ten czy inny sposób. Z drugiej jednak strony - od kiedy przejmowała się konsekwencjami swoich czynów czy słów?
- Zwykle machają butelką tequili przez okno. - Zmarszczyła nagle brwi i nosek. - Napiłabym się tequili. Więc się jej po prostu napiję, elo.

I poszła w pizdu.

zt
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach