Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
[ MISJA ] Jonathan Everett x Kiana
Pon Sty 10, 2022 1:40 pm
// Ok, na początku kilka słów wstępu. Przejrzałem sobie pobieżnie Wasze Karty Postaci, umiejętności itd., ale też jestem tylko człowiekiem i na bank tego nie spamiętam. Więc jeśli o czymś zapomnę, uznacie, że coś mogłoby ciekawiej zagrać w fabule itd. to śmiało piszcie o tym do mnie. Generalnie będą dwie drogi na pokonywanie przeszkód, które przed Wami postawię: albo sami wpadniecie na to, jak je przeskoczyć albo zdacie się na rzuty kością. Weźmy np. przesłuchanie: każda stworzona przeze mnie postać będzie miała pewną drogę, aby do niej dotrzeć lub też ją złamać. Jedni są podatni na manipulację, innych łatwo przekupić i tak dalej. Jeżeli sami na to wpadniecie, to super. Będę też starał się pisać małe podpowiedzi w postach, które mogą Was naprowadzić na to, jak się zachować w danej sytuacji. Możecie się też od razu zdać na rzut kością. Uznacie np. że nie potraficie walnąć inspirującego przemówienia, które przekona 20 osób do swojej racji. Wtedy rzucamy kością i na tej podstawie decyduję co się wydarzyło. Będę też stopniował wydarzenia do jakości rzutu. Jeśli uznajemy, że 1-5 to porażka, a 6-10 to sukces (chyba, że wasze umiejętności albo sytuacja mówią inaczej), to 4 będzie lekką porażką, a 1 małą katastrofą. Z sukcesami też to tak oczywiście działa. Jeśli sami z siebie chcielibyście na coś rzucić („chcę sprawdzić czy ta osoba nie chowa czegoś w kieszeni”) to też śmiało dajcie mi znać, będę się dopasowywać do Waszych działań. No, to chyba tyle słowem wstępu, wszelkie wątpliwości omawiamy na Discordzie.




To nie był szczególnie przyjemny dzień. Mocno dawał o sobie znać wiatr, który przenikał do szpiku kości i przez niego jeszcze mocniej odczuwało się niską temperaturę. Nawet ciepłe rękawiczki, grube kurtki i potężne zimowe buty nie dawały sobie z nim rady, bo zawsze znalazł sposób, aby się gdzieś wcisnąć. Dlatego też ludzie nie byli w najlepszych humorach. Samo życie w Riverdale potrafiło dać w kość, a pogoda jeszcze dokładała swoje. Ulice były opustoszałe, nikt nie chciał opuszczać swojej strefy ciepła i komfortu, chyba że był do tego zmuszony. Tak właśnie stało się w przypadku Kiany i Jonathana. Może szli właśnie na posterunek policji, a może z niego wychodzili. Ewentualnie są niezdrowym procentem ludzkości, który przy takich warunkach pogodowych lubi sobie urządzać spacery. Tak czy inaczej, dzięki temu udało im się natrafić na interesującą, ale i smutną, a może też lekko przerażającą scenę przed samym komisariatem.
– PSY!
Na schodach stał policjant, jego twarz wyrażała zmęczenie, zniechęcenie oraz irytację. Przed nim w histerii wiła się kobieta. Miała rozmazany makijaż, niedopiętą kurtkę oraz furię w oczach.
– BEZUŻYTECZNE KUNDLE!
– Pani Meadows…
– ZAKŁAMANE, PRZEKUPNE ŚWINIE!
– Pani Meadows, proszę się uspokoić…
– ZASRANE CHUJE. JEBAĆ WAS. WAS I TO PIERDOLONE MIASTO – kobieta obrzuciła budynki wokół siebie spojrzeniem pełnym nienawiści. – WSZYSTKICH WAS JEBAĆ. NA NIC NIE ZASŁUGUJECIE.
– Pani Meadows, jeśli pani się nie uspokoi…
Dla Kiany mógł to być przykry widok, ale taki, do którego przywykła. Ileż to już razy usłyszała inwektywy pod swoim adresem, bo nie rozwiązała jakieś sprawy tak, jak chcieliby tego mieszkańcy? Zmęczona twarz policjanta mogła być dla niej jak odbicie lustrzane, w którym widzi siebie w wielu podobnych sytuacjach. Z drugiej strony, emocje kobiety były naprawdę duże. Na tyle duże, że wyglądała na kogoś, kogo obezwładnią jedynie środki uspokajające. Ewentualnie pałka teleskopowa.
Dla Jona był do widok łamiący serce. Oto kobieta, wykończona już rzucaniem obelg, po prostu upadła na kolana i zaczęła niekontrolowanie szlochać. Zmieszany policjant rozejrzał się dookoła, szukając ratunku. Wreszcie jednak uklęknął i położył dłoń na jej ramieniu.
– Pani Meadows, naprawdę robimy wszystko co możemy. Pani mąż po prostu…
– Przestań! Po prostu daj mi już spokój. Zostaw mnie. Daj mi spokój.
Pani Meadows schowała twarz w dłoniach. Policjant znów się rozejrzał i wtedy jego wzrok zatrzymał się na Kianie, którą rozpoznał. Ona zaś mogła kojarzyć jego rysy twarzy, ale za cholery imienia ani nazwiska.
Pokręcił głową.
– Ciężka sprawa – ostrzegł lojalnie, a potem zatarł ręce, odwrócił się i ruszył po schodach, aby zaszyć się w cieple komisariatu.
Kobieta, nazwana również panią Meadows, nadal klęczała, przecierając dłońmi twarz i tym samym jeszcze mocniej rozsmarowując swój makijaż. Jeśli ktoś kiedyś pytał o definicję nieszczęścia, to właśnie znajdowało się ono przed Kianą oraz Jonathanem.

Termin na odpis: 13.01, 23:59
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
U m i e j ę t n o ś c i
Lecznictwo i opatrywanie ran [ 37% ] |  Manipulacja i Kłamstwo (Urok Osobisty) [ 10 % ]



... no i słuchaj, wpadam do pokoju, a ten przeklęty gnojek siedzi ze słoikiem masła orzechowego i dosłownie dławi się na moich oczach. Normalny człowiek zjadłby jedną łyżkę. Może dwie. I to pewnie na kanapce. Ale nie, bo Cody musiał dowieść, że jest specjalny. Władował sobie do ust połowę słoika, zaklejając do tego stopnia, że nie mógł nawet nabrać powietrza. Dosłownie rzucał się przy tym jak wyjęta z wody ryba. Przecież gdyby Zack mnie nie zawołał, jak nic by się tam udusił. On nawet nie był w stanie niczego pić, dosłownie wytargałem go za fraki i wlewałem w niego wodę, by wypluwał wszystko do toalety. Wyobrażasz sobie te nagłówki w gazetach, gdybym nie wpadł na czas? "Uduszony masłem orzechowym. Tragiczna śmierć piętnastolatka z Riverdale City". Jeszcze mi by się pewnie oberwało za to, że źle go pilnowałem. Już naprawdę, myślałem, że konkurs na to, który z nich wepchnie sobie więcej pianek do ust, był szczytem ich głupoty, gdy przez dziesięć minut musiałem ogarniać jednego i drugiego, jak wymiotowali w łazience. Oczywiście jeden musiał wymiotować do wanny, bo przecież nie mamy dwóch toalet. Przepraszam, obrzydza cię to? Nie? Okej. Ech, naprawdę, regularnie powtarzam dla żartów, że czasem ciężko mi się zdecydować czy rodzeństwo to błogosławieństwo, czy przekleństwo. Dziś obstaję przy tym drugim. No, poza Rosaline oczywiście. Rosaline to anioł. Poza momentami, gdy odpala mi ten Psi Patrol, ale o tym ci już mówiłem. No i poza szeroko pojętym uszczerbkiem psychicznym nie robi mi jednak krzywdy. O patrz, jesteśmy na miejscu. To jak, bierzemy twoje klucze i idziemy tak? Właśnie, zrobiłem nam obiad, mam nadzieję, że lubisz kurczaka?  Znalazłem jakiś super przepis na kurczaka w sosie te-
"BEZUŻYTECZNE KUNDLE!"
Momentalnie zatrzymał się w miejscu, urywając swój wcześniejszy monolog. Scena, która rozgrywała się tuż przed jego oczami, być może była czymś, czego powinien się spodziewać. Wiedział w końcu, że komisariat zawsze być miejscem wywołującym bardzo skrajne emocje. Problem w tym, że nie znaczyło to, że potrafił sobie z tym poradzić.
Obrócił się w stronę Kiany, rzucając jej wyraźnie zagubione spojrzenie. Jak powinni się zachować w podobnej sytuacji? Nie wyobrażał sobie wyminięcia kobiety jakby nigdy nic i wejścia po prostu do środka. Zwłaszcza widząc, w jak tragicznym była stanie. Wyprzedził białowłosą, grzebiąc intensywnie po kieszeniach, nim stanął ostrożnie przed kobietą i kucnął ze zmartwioną miną, wyciągając w jej stronę czystą chusteczkę.
Przepraszam, nic Pani nie jest? Może Pani stać? Proszę mnie złapać za rękę, pomogę Pani — powiedział łagodnie, wyciągając dłoń, z wyraźnym zamiarem podniesienia jej do góry. Wyglądała na wystarczająco mocno wyniszczoną, nie potrzebowała jeszcze dodatkowego przemarznięcia.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Umiejętności
Walka wręcz: 39%, walka bronią palną: 39% Percepcja: 12%, manipulacja i kłamstwo: 12%
______________________________________________

Dawno już nie czuła się tak okropnie jak dzisiejszego dnia. Było jej cholernie zimno, migrena rozsadzała jej czaszkę i przez to nie potrafiła się praktycznie na niczym skupić. Dlatego wracali się na posterunek po pęk kluczy, bez których nie byli w stanie wejść do wynajętej sali. Akurat dzisiaj musiała je gdzieś przełożyć. Bo czemu by nie.
Każdy normalny człowiek na jej miejscu wróciłby do domu, zakopał się w kołdry i starał się jakoś przeżyć. Ale nie ona. Oczywiście, że nie. Z resztą. Miała za dużo zaległych rzeczy by tak po prostu pozwolić sobie na odpoczynek. A, że nie bardzo paliło jej się do uzupełniania raportów i sprawdzania miliona teczek, które leżały absolutnie wszędzie, tak też zagryzając wargi i połykając kolejne tabletki przeciwbólowe umówiła się z Jacem na trening. I jak zazwyczaj nie przeszkadzały jej, jego monologi tak dzisiaj miała ochotę go zakneblować. Każdy, nawet najcichszy dźwięk był dla niej jak milion gwoździ wbijanych bardzo tępym młotkiem, prosto w jej czaszkę.
Idąc obok niego, wysilała się na lekki uśmiech i od czasu do czasu kiwała głową na znak, że go słucha. W końcu to nie była jego wina.
Przymknęła na chwilę powieki, zaciskając palce na nosie, między oczami. Czy jak weźmie kolejne tabletki to bardzo przekroczy dobową dawkę przeciwbólowych? A może już dawno to zrobiła?
Niestety zanim sama sobie odpowiedziała, usłyszała podniesione głosy dochodzące spod budynku, do którego zmierzali.
Otworzyła oczy i niechętnie spojrzała w tamtym kierunku.
No po prostu zajebiście, przemknęło jej przez myśl. Tego jej było trzeba. W tym samym czasie Jonathan nagle się zatrzymał i nie musiała się nawet obracać by poczuć na sobie jego spojrzenie.
Zerknęła jednak i jak przepuszczała szukał w jej reakcji odpowiedzi. A ona miała szczerą ochotę zignorować rozgrywająca się scenę i pójść prosto do gabinetu po te jebane klucze.
Nim jednak zdążyła mu to powiedzieć, Jace wyrwał do przodu.
“Zacze—, kurwa,” wzdychając poczłapała za nim i zatrzymała się nieco z boku, ale tak by mieć w zasięgu wzroku zarówno Jace’a jak i kobietę.
Policjant stojący na schodach posłał jej tylko to jakże wymowne spojrzenie i zniknął im z oczu.
Przeklinając jego żywot w myślach, Kiana spróbowała się skupić na słowach wypowiadanych przez blondyna.  Może ten jego urok szczeniaka i tym razem pomoże? Ona nie miała siły na bycie przesadnie miłą, a już tym bardziej na użeranie się z rozhisteryzowanymi kobietami.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Rzut Jona na urok osobisty: 7 – sukces



Pani Meadows ewidentnie nie spodziewała się współczucia od osób trzecich. Ba, nie oczekiwała go. Traktowała wręcz jako pogardę skierowaną w jej stronę. Dlatego gdy usłyszała słowa wypowiedziane przez Jonathana, pierwszym odruchem było zwrócenie w jego kierunku gniewnego spojrzenia. Było widać, że kilka kolejnych inwektyw ciśnie się jej na usta. Coś ją jednak powstrzymało. Może to chore oko, może młodzieńczy urok albo po prostu zdrowy rozsądek wreszcie przebił się przez szaleńcy amok. Cokolwiek to nie było, kobieta spuściła wzrok z lekkim zawstydzeniem.
Oh Boże, co ja wyprawiam – skarciła samą siebie. Przyjęła zarówno pomocną dłoń, jak i chusteczkę, którą zaczęła wycierać twarz. – Pewnie wyglądam jak jakieś straszydło. Dziękuję ci – zaśmiała się nerwowo.
Dopiero teraz mogli jakkolwiek ocenić wygląd kobiety. Na oko miała trzydziestkę i chociaż niedawna scena temu przeczyła, to prezentowała się bardzo elegancko. Rozmazany już makijaż na pewno był przygotowywany przez dłuższy czas, aby podkreślić nieco ostrą, lecz niewątpliwie przyciągającą spojrzenie urodę. Niebieskie oczy mogły zarówno zmrozić, jak i rozgrzać do czerwoności. Blond włosy sięgały nieco poza ucho, teraz jednak były potargane w nieładzie. Miała na sobie długi płaszcz, skórzane rękawiczki oraz szpilki, przez co wyglądała jakby wybierała się na bal, a nie posterunek, by wszczynać burdy. Jeżeli kogoś interesowały filmy noir, to skojarzenie z famme fatale wydawało jak najbardziej celne.
A mówią, że prawdziwych dżentelmenów już nie ma – zwróciła się do Jona, po tym, jak już nieco się ogarnęła. Nadal nie prezentowała się idealnie, ale z całą pewnością bliżej jej było do „stanu wyjściowego”. Kokieteryjny uśmiech również mógł to sugerować. – Dziękuję. Jesteś uroczy. Pewnie często to słyszysz, co? – zagadnęła.
Dopiero w tym momencie pani Meadows rozejrzała się wokół siebie. Jej spojrzenie naturalnie natrafiło na stojącą niedaleko Kianę i zatrzymało się tam na dłużej.
Chwila, moment – jej zainteresowanie Jonem wyparowało równie szybko, jak się pojawiło. – Ja panią znam.
Zrobiła krok do przodu, jakby chciała się upewnić.
Tak. Pani jest tą policjantką z telewizji. Clara? Nie. Kiana? Dobrze pamiętam? – Wiatr targnął mocniej, a kobieta mimowolnie się skuliła. Kontynuowała jednak, mówiąc tym razem spokojnie, chociaż słychać było rodzącą się desperację w jej głosie. – Mogłaby pani mnie wysłuchać? Dziesięć minut, proszę tylko o tyle. Oni nie chcieli mnie słuchać. Mówią, że Coby… oh, cholerny Coby. Że on… Błagam. Dziesięć minut i jeśli uzna mnie pani za wariatkę, to już nie będę się narzucać, przysięgam. Dziesięć minut.
Błagalne spojrzenie spoczęło na Kianie, nakładając na jej już i tak zmęczone dzisiejszym dniem barki, dodatkowy ciężar do udźwignięcia. Pani Meadows wydawała się w tej chwili stabilna, trudno było jednak ocenić, jak zareaguje na kolejną negatywną odpowiedź.

Termin na odpis: 20.01, 23:59
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
U m i e j ę t n o ś c i
Lecznictwo i opatrywanie ran [ 37% ] |  Manipulacja i Kłamstwo (Urok Osobisty) [ 10 % ]



W obecnym stanie jej gniewne spojrzenie było jak najbardziej zrzoumiałe. Nawet jeśli Jonathan nie do końca wiedział, o czym rozmawiała z poprzednim policjantem, w połączeniu z obecnym wyglądem, wszystko mówiło samo za siebie.
N-nie, nawet z rozmazanym makijażem wygląda Pani bardzo ładnie — uśmiechnął się nieśmiało, nie do końca pewien czy powinien się w ogóle odzywać. Kobiety były w końcu niezwykle tajemniczymi istotami i czasem potrafiły się obrazić za rzeczy, których kompletnie nie rozumiał. Miał nadzieję, że swoją uwagą nijak jej nie urazi.
Zaczerwienił się nieznacznie, gdy uśmiechnęła się do niego w sposób, z którym nigdy nie radził sobie zbyt dobrze. Podobnie jak z komplementami. Pokręcił jedynie głową na boki, nie do końca ufając swojemu głosowi. Jeszcze się załamie w połowie i już w ogóle będzie wstyd.
Pewnie dlatego absolutnie nie przeszkadzało mu, że kobieta tak szybko przeskoczyła swoją uwagą na białowłosą. Jakby nie patrzeć, stali pod komendą. Nic dziwnego, że od początku szukała kogoś, kto mógł odpowiedzieć na jej potrzeby. Jace był jedynie drobnym dodatkiem, który jak zawsze znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Naprawdę miał do tego talent.
Słuchał w ciszy wypowiadanych przez nią słów, zastanawiając się przez chwilę czy nie zaoferować jej swojej kurtki, gdy wiatr zawiał nieco mocniej, wyraźnie wywołując u niej drżenie. Ostatecznie nie wiedział jednak, czy nie zostanie uznany za zbyt nachalnego, obrócił więc jedynie głowę w kierunku Pani Meadows.
Może wejdźmy do środka? Wygląda Pani na zmarzniętą — nic dziwnego, skoro jeszcze chwilę temu klęczała na ziemi. Przeniósł niepewne spojrzenie na Kianę, wyraźnie szukając u niej jakiegokolwiek potwierdzenia. Nie chciał w końcu mieszać się w jej pracę, ale... chyba nie zamierzała jej tak zostawić?
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Umiejętności
Walka wręcz: 39%, walka bronią palną: 39% Percepcja: 12%, manipulacja i kłamstwo: 12%
______________________________________________


Stała ciągle w tym samym miejscu i obserwowała. Jakimś cudem Jace dotarł do kobiety, która w zastraszająco szybkim tempie pozbierała się i jak jeszcze parę sekund wcześniej była w totalnej rozsypce, tak w tym momencie praktycznie w niczym jej nie przypominała.
Nawet z rozmazanym makijażem i włosami w nieładzie Pani Meadows była atrakcyjna. I mogło się to wydawać trywialne i zdecydowanie nie na miejscu, ale białowłosa poczuła ukłucie zazdrości. Nie do końca tylko wiedziała dlaczego.
Korzystając z okazji, że nikt nie zwracał na nią uwagi przeleciała wzrokiem po kobiecie, zapamiętując jej postawę, zachowanie oraz ubiór. Nawyk, który stosowała praktycznie za każdym razem kiedy poznawała kogoś nowego.
Migrena non stop pulsowała w jej czaszce i Kiana marzyła by stać się niewidzialną. Wtedy mogłaby po prostu zniknąć i przenieść się najchętniej do własnego mieszkania. Jonathan i tak lepiej się sprawdzał jako wsparcie niż ona.
Przewróciła oczami słysząc ton kobiety oraz jej słowa, jakimi zwróciła się do blondyna. Czy zdawała sobie sprawę, że chłopak jeszcze się uczył? Kiana zacisnęła usta w cienką linię by powstrzymać się od komentarza. Doprawdy niesamowite. Od histerii do flirtu w minutę. To był chyba rekord. Przymknęła na chwilę powieki, a palcami prawej dłoni zaczęła lekko uciskać punkty nad brwiami.
– Ja Panią znam.
Po niespełna paru sekundach uwaga kobiety skupiła się na niej, na co Kiana jedynie ciężko westchnęła i zmęczonym wzrokiem spojrzała na Panią Meadows.
– Tak. Pani jest tą policjantką z telewizji. Clara? Nie. Kiana? Dobrze pamiętam?
Miała szczerą ochotę odpowiedzieć, że kobieta się myliła i wcale nie chodziło jej o nią. Jednak utkwiony w niej wzrok Jace'a jak i sama jego obecność powstrzymała ją przed takim działaniem. Zamiast tego opuściła dłoń i skinęła lekko głową, zaraz tego jednak żałując, kiedy kolejna fala niewidzialnych gwoździ przeszyła jej czaszkę.
Ugh, potrzebowała przeciwbólowych. Albo tequili. Obu na raz? Skuliła ramiona, kiedy wiatr zawiał z podwójną siłą.
Nie pierwszy raz słyszała desperację i wręcz błaganie o wysłuchanie i na tym etapie nie robiły już one na niej wrażenia. Dawno temu wyzbyła się współczucia w takich sytuacjach. Musiała, inaczej nie byłaby w stanie wykonywać swojej roboty. A to, że większość ludzi uważała ją przez to za zimną sukę bez sumienia... cóż, takie życie. Każdego innego dnia odesłałaby kobietę na posterunek, do jednego z kilku biurek, gdzie znudzeni policjanci lub żółtodzioby przyjmowali podobne zgłoszenia. Jakby nie patrzeć, będąc na jej stanowisku mogła sobie pozwolić na wybredność co do spraw. Te, które ostatecznie trafiały w jej ręce najczęściej miały związek ze zwłokami w dziwnych miejscach czy innymi groteskami. Ale najwyraźniej dzisiejszego dnia miało być inaczej.
Przeniosła wzrok na Jace'a, i westchnęła pochylając głowę do przodu. W co ona się właśnie wplątała?
"W porządku," zgarnęła kosmyki włosów z twarzy wskazując dłonią na drzwi komisariatu. "Pójdziemy do mojego gabinetu, a tam wszystko Pani opowie od początku," skinęła głową na blondyna i skierowała swoje kroki w kierunku schodów.
Zapowiadał się długi dzień.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Pani Meadows wyglądała, jakby miała zemdleć przez to, że Kiana zgodziła się ją wysłuchać. Na szczęście w okolicy stał dzielny Jonathan, gotów wesprzeć nieszczęsną kobietę męskim ramieniem, z czego ta chętnie skorzystała.
Dziękuję. Bardzo pani dziękuję. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy – cóż, nietrudno było stwierdzić, że faktycznie spłynęła na nią niewysłowiona ulga.
Aby schować się przed kolejnymi podmuchami wiatru, trójka rozmówców udała się do komisariatu, gdzie powitały ich zaskoczone spojrzenia policjantów, którzy prawdopodobnie myśleli, że sprawa pani Meadows została już zamknięta. Wystarczył jednak rzut oka na Kianę, aby natychmiast stracili zainteresowanie tą sytuacją. Zdecydowanie nie chcieli jej podpadać.
Gdy dotarli do gabinetu Kiany, pani Meadows zdjęła swój płaszcz i powiesiła go na wieszaku. Następnie usiadła na krześle przeznaczonym dla gości odwiedzających policjantkę i rozejrzała się dookoła. Jej spojrzenie zatrzymało się na martwym kwiatku na parapecie i chyba straciła nieco wiary, która niedawno w nią wstąpiła.
Uroczo… – bąknęła pod nosem i dopiero po chwili zorientowała się, że przebywające z nią dwie inne osoby również to usłyszały. – Przepraszam, mogę poprosić o coś do picia? Nie zdążyłam dziś nawet wypić kawy.
Początek był nieco niezręczny. W końcu jednak kobieta skupiła swoje spojrzenie na Kianie i wzięła głęboki wdech.
Nazywam się Susan Meadows. Mój mąż, Coby Meadows pracuje… Uhm. Pracował dla firmy kurierskiej, Phoenix Delivery. Wczoraj wieczorem został znaleziony w jednym z magazynów. On… Jezu… Przepraszam – Susan otarła łzy, które napłynęły jej do oczu i westchnęła głośno. – Został znaleziony z pistoletem w dłoni i… mówią, że strzelił sobie w głowę. Że się zabił. Ale ja w to nie wierzę. Nie Coby. Kiedy się poznaliśmy, był hokeistą. Bardzo zdolnym, wielu wróżyło mu przyszłość w reprezentacji. Cóż, chyba nie muszę mówić, że zamknięcie w Riverdale pokrzyżowało te plany. Ale on się tym nie przejął, wiecie? Nawet w najgorszym momencie, był cholernym optymistą – Susan opuściła lekko głowę i wbiła spojrzenie w biurko Kiany.– Dlatego myślę, że tego nie zrobił. Nie byłby w stanie. Zawsze mi powtarzał, że wszystko się ułoży. Cholera, to prędzej ja bym sobie strzeliła w łeb niż on – powiedziała z nagle podniesionym głosem. Spojrzenie, które powróciło na Kianę, było pełen oburzenia.
Poza tym, posłuchajcie, Coby był… No, trochę był ciapą. Ja… Chyba nie powinnam tego przyznawać na posterunku policji, ale namawiałam go, żeby dołączył do któregoś z gangów – Meadows odwróciła spojrzenie i potarła dłonią o dłoń. – Po prostu chciałam przeżyć w tym cholernym mieście. To chyba nic złego, prawda? – spytała, spoglądając nagle na Jona, jakby szukała u niego ratunku albo poparcia.
W każdym razie Coby zawsze odmawiał. Był szlachetny jak pieprzony rycerz na białym koniu. On nawet nie miał broni! Nie wiem w ogóle czy umiałby ją obsłużyć. Skąd ją więc wziął? Musiałby kupić ją nielegalnie, a czasem się gubił, kiedy wysłałam go do sklepu po więcej niż trzy rzeczy – Susan nachyliła się w kierunku Kiany. – Słuchajcie, znacie w ogóle tę firmę, Phoenix Delivery? Gdyby Coby tam nie pracował, to pewnie nigdy bym o nich nie usłyszała. Parę razy mówił, że dzieją się tam dziwne rzeczy. Pracował na magazynie. Mówił, że czasem przenosił paczki, które wydawały się puste albo bardzo lekkie, pomimo dużych rozmiarów. I w ogóle pracują tam tylko we dwójkę. On i ten cholerny Andy. To chyba trochę dziwne, nie? Tak sobie myślę… Może jakiś gang tam działa? Coby jest... był naiwny, mógł wepchnąć nos w nieswoje sprawy i wtedy postanowili go usunąć.
Po tych słowach Susan Meadows rozsiadła się wygodnie, z nogą założoną na nogę, gotowa odpowiedzieć na wszelkie pytania.

// Drobna uwaga - teraz wchodzimy w coś, co roboczo nazwałem trybem przesłuchania. Prosiłbym, abyście w swoim poście pisali po jednym pytaniu do sprawy, jeśli oczywiście jakieś macie. Będzie mi wtedy łatwiej opisywać odpowiedzi i reakcje, które mogą się potem okazać dla Was kluczowe.

Termin na odpis: 24.01, 23:59
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Kiana nie zareagowała na słowa kobiety, aczkolwiek modliła się w duchu by nie rzuciła jej się ona na szyje. Niektórzy mieli takie tendencje, czego unikała za wszelką cenę. Poprowadziła ich przez główne wejście, mijając recepcję, a widząc zaskoczenie na twarzach innych policjantów posłała w ich stronę ostry wzrok, który mówił jedno: ani słowa.
Weszli po schodach na piętro i po chwili znaleźli się przed drzwiami do jej prywatnego gabinetu. Otworzyła je i zaprosiła ich do środka. Pewnie powinna się przejąć bałaganem jaki w nim panował, ale za dużo energii kosztowało ją samo egzystowanie by obchodziło ją co pomyślą jej goście.
Podeszła do biurka, siadając na swoim fotelu. Korzystając z okazji, że Pani Meadows była zajęta ściąganiem płaszcza, z jednej z szuflad wyciągnęła mały, plastikowy pojemniczek oraz butelkę wody i nie zwlekając, wysypała na dłoń dwie podłużone tabletki. Połknęła je popijając napojem, który następnie postawiła na biurku. Zamknęła pootwierane teczki z innymi sprawami i zgarnęła je na bok.
Kiedy kobieta zajęła miejsce naprzeciwko niej, przeniosła wzrok na Jace’a i także zaprosiła go do przodu, by usiadł na drugim fotelu. Skoro już i tak wplątał się w to, niech chociaż wygodnie sobie posiedzi. Rzuciła okiem przez ramię na martwą roślinkę, marszcząc nieznacznie brwi. No świetne. Czuła, że Pani Meadows da jej w kość.
“Oddaje charakter tego miasta,” wymamrotała pod nosem z lekką irytacją. Na prośbę kobiety Kiana wstała z zajmowanego przez siebie miejsca i podeszła do regału, gdzie na jednej z półek stał wysłużony, elektryczny czajnik. Wyciągnęła trzy kubki i do dwóch nasypała kawy, zatrzymując się nad ostatnim.
“Jace, chcesz kawę, herbatę czy coś innego?” czekając aż woda się zagotuje, wróciła do biurka i usiadła na swoim miejscu. Oparła się na fotelu, dając znać kobiecie by zaczęła mówić.
Słuchała jej z uwagą, w między czasie uruchomiła komputer i zapisywała na nim krótkie informacje, by później ewentualnie wiedzieć co sprawdzić. Zanotowała dane o mężu, miejscu jego pracy, a także potencjalnej przyczynie śmierci.
“Kto znalazł ciało Pani Męża?” Wtrąciła, gdy kobieta na chwilę ucichła. Kiana nie chciała jeszcze wyciągać żadnych wniosków. Zasadniczo nie wiedziała nic. To co mówiła Susan nie mogło się kwalifikować do obiektywnych zeznań. Potrzebowała oficjalnego raportu od koronera i ekipy.
Kiedy woda w czajniku się zagotowała, spojrzała na Jonathana z nikłym uśmiechem.
“Mogę Cię prosić o dokończenie robienia picia?”
Ściągnęła brwi na wspomnienie o gangach, ale nie skomentowała tego drobnego faktu. Jeszcze nie. Jednego była pewna. Do Wolves dołączyć by nie mógł. Pytanie, czy pozostałe grupy jednak go nie przekonały. W końcu, ludzie posiadali kilka masek. Może przy żonie zachowywał się inaczej niż wśród obcych. Nie dało się ukryć faktu, że jakimś cudem posiadał przy sobie broń. Co też będzie musiała sprawdzić. Numer seryjny i zgodność pocisków.
Kiana spojrzała chłodno na kobietę.
“Zwrócenie się do gangu, nigdy nie jest dobrym pomysłem. Tym bardziej jeśli członkostwo w nim chce się wykorzystać dla własnych celów. Ci ludzie są groźni Pani Meadows,” białowłosa podrapała się w policzek. “Czy miała Pani jakiś konkretny gang na myśli, kiedy poruszała Pani ten temat z mężem?” Ta informacja mogła się okazać kluczowa.
Uniosła brew, a na komputerze, obok nazwy Phoenix Delivery dopisała parę znaków zapytania i słowo: podejrzana.
“Zna Pani tego Andiego i czy wie jakie miał relację z mężem? Może mąż dzielił się z Panią jakimiś historiami z pracy, które wydawały się podejrzane?”
Cały czas obserwowała zachowanie kobiety i coś jej w nim nie pasowało. Zbyt szybko opanowała się po histerii przed wejściem, a teraz wyglądała na zbyt pewną siebie. Jakby była u siebie. Podświadomie Kiana przesunęła się bliżej biurka i nieznacznie wyprostowała. W notatkach jakie miała otwarte, pod danymi męża, dopisała jeszcze imię i nazwisko siedzącej przed nią kobiety. Ją także będzie musiała sprawdzić.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Jonathan postawił kubek kawy przed Kianą i drugi przed Susan. Ta odpowiedziała mu uśmiechem i drobnym komplementem, co ponownie spotkało się ze speszeniem ze strony chłopaka. Usiadł na swoim miejscu i zajął się swoim napojem.
Pani Meadows upiła łyk ciepłej kawy, po czym westchnęła głośno. Chyba naprawdę tego potrzebowała.
Podniosła wzrok na Kianę.
Znalazł go Andy. Andy Miller. Podobno Coby leżał w jednym z magazynów przy paczkach, z pistoletem w dłoni – Susan westchnęła ponownie, odkładając kubek na biurko. – Pewnie będzie z nim pani rozmawiała, więc muszę panią ostrzec. Jak kobieta kobietę. Andy to incel. Zagorzały. Boi się i nienawidzi kobiet. Nie wiem jak Coby mógł słuchać tego pierdolenia i jeszcze potem próbować go usprawiedliwiać. „To nie tak kochanie, on miał problemy w związkach, gdybyś była na jego miejscu…”. Ten pierdolony creep próbował mnie wyrwać w najmniej wybredny sposób, jaki możecie sobie wyobrazić, a kiedy mu odmówiłam, to zaczął mnie wyzywać od szmat i stwierdził, że będzie namawiać Coby’ego, aby „zrobił ze mną porządek”. Przepraszam za język, ale wystarczy, że o nim pomyślę i… – Susan zacisnęła pięści i szczęki tak mocno, że wyglądała, jakby chciała kogoś uderzyć. Zamiast tego jednak ponownie sięgnęła po kawę. Następnie odczekała chwilę, zanim odpowiedziała, już spokojniej, na kolejne pytanie.
Nie, to nie było nic konkretnego. Wie pani, używałam tego bardziej jako… Przytyku? Wiedziałam, że Coby nigdy nie dołączy do żadnego gangu. Był na to za dobry – Susan wbiła spojrzenie w trzymany przez siebie kubek. – Wiem, że kiedyś w naszej okolicy kręcili się Thunder Birds. Natomiast jeśli chodzi o pracę Coby’ego, to podobno na tamtym terenie działają Szakale. Ale nie jestem z tym zbyt obeznana, więc możliwe, że wygaduję bzdury.
Wzruszyła ramionami. Wydęła dolną wargę, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem.
Raczej nie opowiadał za dużo o swojej pracy. Cóż, nie ukrywam też, że nie chciało mi się za bardzo o tym słuchać. Na pewno wspominał o tych lekkich pakunkach. Duże pudła, które ładowali do samochodu. Andy był kierowcą i kurierem. Ale nie wiem, dokąd je woził – Susan postukała palcem w trzymany kubek. – Mówił też czasem o jakichś... kontrolach? Że podobno przychodzili goście, którzy bardziej przypominali ochroniarzy z nocnych klubów, niż kadrę zarządzającą. I ten jeden człowiek. Coby mówił, że miał skórę ciemną jak noc i żółte oczy, jak kot. Wyśmiałam go wtedy. W każdym razie to chyba Andy zawsze zajmował się rozmową z nimi.

Termin na odpis: 30.01, 23:59
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
U m i e j ę t n o ś c i
Lecznictwo i opatrywanie ran [ 37% ] |  Manipulacja i Kłamstwo (Urok Osobisty) [ 10 % ]

Rzut na percepcję: 6



Cała ta rozmowa była... trudna. Fakt, że Jonathan w ogóle trafił do gabinetu Kiany był absolutnym przypadkiem. Choć w ostatnich czasach miał wrażenie, że tych przypadków było coś zdecydowanie za dużo. Może los naprawdę chciał mu podpowiedzieć, że powinien się zainteresować pracą na komisariacie. Tylko czy to na pewno było coś, czego chciał? Im dłużej słuchał ich rozmowy, tym bardziej nie był tego wszystkiego pewny. Przedstawiona historia była okrutna. Na tyle okrutna, by Jonathan nie mógł powstrzymać przygnębienia na skutek opowieści siedzącej przed nimi kobiety. W tym też jednak leżał jego problem.
Był naiwny.
Z miejsca miał tendencje do traktowania wszystkiego jak prawdy. Nic dziwnego, że cały czas patrzył na Panią Meadows ze współczuciem, robiąc napoje najpierw dla nich obu, nim sam zrobił sobie kawę i usiadł na wskazanym wcześniej fotelu. Jego uwaga przeskakiwała z jednej kobiety na drugą. Zdecydowanie nie miał w sobie tyle profesjonalizmu w ocenie drugiej osoby, co Kiana.
Mimo to starał się nie być aż tak bezczynny. W końcu znał się jakoś tam na ludziach. Może nie był chodzącym wykrywaczem kłamstw i naprawdę miał tendencje do wierzenia im w pierwszej chwili we wszystko... ale z drugiej strony niejednokrotnie musiał się użerać ze swoim migającym się od wszystkiego rodzeństwem. Może tak powinien do tego podejść? Słuchając pytań Kiany był pewien, że stara się zachować obiektywizm. Też mógł spróbować. Chyba.
Wyobraź sobie, że masz przed sobą Cody'ego, którego nauczycielka opieprzyła przez telefon, ale on uparcie twierdzi, że nic nie zrobił.
Jego sposób myślenia naprawdę potrafił być wybitnie dziwny, ale... dopóki pomagał mu się skupić, to nie było tak źle. Szukał więc jakichkolwiek gestów, które występowały też u jego brata, gdy kłamał. Problem w tym, że miał przed sobą dorosłą kobietę. To wszystko było zdecydowanie zbyt trudne. Kiana robiła takie rzeczy codziennie? Przeniósł spojrzenie na białowłosą. Jego szacunek do niej naprawdę rósł z każdym dniem.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Umiejętności:
Walka wręcz: 39%, walka bronią palną: 39% Percepcja: 12%, manipulacja i kłamstwo: 12%

Rzut na percepcję: 9
______________________________________________

Skinęła głową w podziękowaniu za kawę, mając cichą nadzieję, że kolejna dawka kofeiny w tym dniu i tabletki przeciwbólowe w końcu coś pomogą. Musiała się skupić, a migrena skutecznie jej to uniemożliwiała.
Prześledziła wzrokiem swoje notatki, upijając jednocześnie trochę kawy. Nadal miała wątpliwości czy aby na pewno chciała brać na siebie tę sprawę. Miała co robić, w przeciwieństwie do większości pracujących na posterunku. Albo inaczej. Jako jedna z niewielu wciąż chciała.
Kiedy Pani Meadows zaczęła mówić, przeniosła na nią swój wzrok, ale co jakiś czas spoglądała na Jonathana. Była ciekawa czy jako osoba zupełnie postronna i nie związana z policją wychwyci coś innego niż ona. Świeże spojrzenie i takie tam.
Zanotowała dane kolegi ofiary, ale nie uszło jej uwadze, że Pani Meadows odkąd tylko wypłynęło imię Millera była do niego nastawiona wręcz agresywnie. Wiedziała, że na snucie teorii ma jeszcze czas, ale tak mocno subiektywna opinia na temat jednej osoby zwykle niosła za sobą drugie dno.
“Czy Pan Miller kontaktował się z Panią po śmierci męża?” Nie skomentowała sugestii na temat jego przesłuchania, aczkolwiek Susan miała co do tego rację. Potrzebowała także i jego zeznań, niezależnie od jego podejścia do kobiet.
Kiana zacisnęła usta w cienką linię, przenosząc spojrzenie z twarzy kobiety na jej dłonie. Ciekawe. Dopisała na szybko obok danych Pani Meadows krótkie informacje na temat potencjalnych powiązań między nią, a kolegą z pracy męża, dopisując także notatkę o emocjach jakie zarejestrowała: zdenerwowanie, obrzydzenie?
“Jak zareagował Pani mąż na wieść o tym, że jego kolega z pracy próbuje uwieść mu żonę?” Ponownie złapała za kubek, upijając z niego nieco kawy, po czym odstawiła go i dopisała obok imienia i nazwiska Pana Millera nowe fakty. Jeśli to co mówiła kobieta było prawdą, mogła się założyć, że Andy wiódł urozmaicone życie w internecie.
Skinęła głową na informację o obu gangach i dopisała ich nazwy, aczkolwiek nie do końca sądziła by to był odpowiedni trop. Szakale z tego co się orientowała były raczej gromadą dzieciaków. Z Thunder Birds miała nieprzyjemność spotkania, ale nawet oni nie wydawali jej się na takich, co obracają podejrzanymi paczkami. Niemniej jednak, była to poszlaka, którą dla własnego spokoju sprawdzi, by móc ją z czystym sumieniem ewentualnie wyeliminować.
Szczerze zdziwiła ją odpowiedź kobiety. Jeśli nie interesowała ją praca męża, to skąd wiedziała, czym zajmował się wspomniany Andy? Coś jej w tym zdecydowanie nie pasowało. Zwłaszcza, że póki co jedyne co wiedziała o Cobym, to to, że uchodził za dobroduszną ciapę.
“Czy może Pani opisać czym zajmował się Pani mąż?” Zmrużyła oczy, odchylając się na krześle, dopóki jej plecy nie dotknęły oparcia. Ponownie kątem oka spojrzała na Jace’a, chcąc dać mu znać by obserwował Panią Meadows. Jednak co półtora para oczu to nie jedna.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Zmarszczone lekko brwi Susan nadały jej twarzy wyraz zdziwienia albo oburzenia. Nie odpowiedziała jednak od razu. Upiła łyk kawy, a potem wzięła głęboki wdech i pokręciła przecząco głową.
Nie. Przy naszej ostatniej rozmowie dobitnie dałam mu do zrozumienia, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Chyba zrozumiał, bo kiedy tylko znalazłam się na miejscu zdarzenia, od razu zaczął mnie unikać – na twarz pani Meadows zawitał zadowolony uśmieszek, który jednak zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Jonathan mógł faktycznie czuć się zagubiony w tym miejscu. Trzeba przyznać, że nie trafiła mu się oczywista sytuacja, w stylu nastolatka przyłapanego na bazgraniu po ścianie. Przestawienie się jednak na próbę rozmowy z dzieciakiem faktycznie mu pomogło, bo niemal od razu dostrzegł pewną niespójność. Potrzebował chwilę, żeby zrozumieć w czym rzecz. Czasem dzieci płaczą jak najęte, ale gwałtownie przestają, gdy dostaną to, czego chcą. Susan jeszcze przed wejściem na komisariat niemal mdlała z rozżalenia. Teraz jednak siedziała przed nim pewna siebie kobieta, która częstowała ich uszczypliwymi komentarzami na temat swojego męża i zadowolonymi uśmieszkami. Przeskok był bardzo wyraźny. Dodatkowo Susan co jakiś czas zerkała na Jona w sposób, od którego dostawał rumieńców i wydawała się zadowolona z efektu. Czy na pewno tak się zachowuje kobieta, która rozpacza po stracie męża?
Tak jak zawsze, czyli w ogóle – odpowiedziała, a jej twarz przybrała wyzywający wyraz. – To był mój problem z Cobym, wie pani? Wszystko bagatelizował. Za bardzo ufał ludziom. Powiedział mi: „na pewno przesadzasz, Andy by tak nie zrobił”. Który mężczyzna by tak zareagował na wieść o tym, że ktoś podrywa jego żonę? – Susan pokręciła głową z dezaprobatą. – Dopiero potem zaczął coś łapać, kiedy Andy opowiadał mu bzdury na mój temat. Ale i tak się od niego nie odciął. Ba, chciał mu pomóc! Podobno Andy miał za sobą trudny związek i przez to przechodził przez problemy emocjonalne. Dziwi mnie w ogóle, że któraś wytrzymała minutę z takim incelem.
Pani Meadows wyglądała, jakby za chwilę miała zacząć pluć jadem. Tymczasem Kiana, im dłużej trwała ta rozmowa, tym lepiej zaczynała rozumieć na czym stoi. Susan była silną i pewną siebie kobietą, która w doskonały sposób potrafiła kontrolować swoje emocje i wykorzystywać to do manipulacji innymi, głównie mężczyznami, chociaż nie tylko. Wpływ, który potrafiła wywrzeć na płeć przeciwną, był piorunujący, co Kiana, być może z lekkim ukłuciem rozczarowania (zazdrości?), zaobserwowała na Jonathanie.
Może tabletka zaczęła działać, może kawa otrzeźwiła jej umysł, a może kolejne odpowiedzi dawały większe światło na całą sytuację, ale Kiana zaczynała powoli łączyć kropki. Jeżeli przed zamknięciem Riverdale Coby był dobrze rokującym hokeistą, to nie mógł być zbyt stary. Powiedzmy, że miał około dwudziestki. Tymczasem przed nią siedziała około trzydziestoletnia kobieta. Innymi słowy mówimy o związku starszej Susan, która doskonale potrafiła manipulować mężczyznami, a także młodego Coby’ego, który, przynajmniej z opowieści, wychodził na najbardziej naiwną osobę w Riverdale.
Jedno z drugim doprowadziło do trzeciego. Kiedy Kiana zaczęła obserwować dłonie kobiety, dostrzegła, że znajduje się na nich całkiem imponująca porcja biżuterii, ale brakuje czegoś, co wypadałoby zobaczyć u świeżej wdowy. Pani Meadows nie nosiła obrączki.
To wszystko jednak kłóciło się z inną obserwacją Kiany. Susan mogła manipulować, pewne rzeczy wyolbrzymiać, inne przeinaczać lub też pomijać niewygodne dla niej kwestie. W żadnym momencie jednak doświadczona policjantka nie była w stanie wyczuć oczywistego fałszu. Może i relacje pani Meadows z mężem dalekie były od ideału, może pewne fakty nieco ze sobą kolidowały lub też nie wpływały na jej wiarygodność. Zdawała się jednak odpowiadać wyczerpująco i na każde pytanie zgodnie ze swoim sumieniem. Nawet jeśli to sumienie kształtowane było przez małego diabełka.
No, był magazynierem – wyjaśniła pani Meadows tonem, jakby to było oczywiste. Sięgnęła ponownie po kawę. – Nosił paczki do magazynu albo z magazynu do dostawczaka i tak dalej. Wiecie, ze sportowcami jest ten problem, że jak im nie wyjdzie, to potem ciężko jest się im przebranżowić. Coby był naiwny i… cóż, niezbyt lotny. W Riverdale nie było łatwo o znalezienie czegoś lepszego, zwłaszcza kiedy nie chciał się ładować w nielegalne interesy. Ze swoją posturą pewnie mógłby być jakimś osiłkiem do wynajęcia albo chociaż ochroniarzem – Susan przerwała na chwilę, aby napić się kawy. W pewnym momencie zmarszczyła jednak brwi. – Wiecie, jak tak sobie o tym myślę, to magazynier chyba zajmuje się też pakowaniem towaru, nie? A Coby nigdy o tym nie wspominał. W ogóle nigdy nie mówił o zawartości tych paczek. Tylko że je nosi, z magazynu i do magazynu. Chociaż w sumie nie wiem, nigdy nie pracowałam w magazynie.

Termin na odpis: 05.02, 23:59
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Kiana odstawiła kubek, opierając przedramiona na biurku.
“Kto poinformował Panią o śmierci męża?” Zapytała, nie do końca wierząc w słowa Susan. Od samego początku kobieta nie zachowywała się jak typowa wdowa, chcąca dowiedzieć się prawdy o śmierci męża. Była za spokojna, a wręcz jej mimika i ton głosu sygnalizowały jakby wręcz chciała tu być. Zupełnie jakby to było jej show, a ona jak i Jace odgrywali swoje role. Według scenariusza napisanego przez Susan.
Kiana uniosła brew w zdziwieniu, ale oprócz tego jej twarz pozostała niewzruszona.
“Pani Meadows, czy może Pani opisać swój związek z Cobym?” Kątem oka spojrzała na Jonathana, zastanawiając się co on uważa na temat siedzącej z nimi kobiety.
Dla niej z chwili na chwilę Susan bardziej zaczynała przypominać podejrzaną niż ofiarę. Patrząc na jej dłonie dostrzegła, że wśród licznej biżuterii brakuje tej jednej, najważniejszej. Dlaczego nie nosiła obrączki? Dopisała ten jeden fakt do swoich notatek by w razie czego dopytać o to kobietę.
Kiana nie potrafiła rozgryźć Pani Meadows. Coś jej cały czas nie pasowało, ale nie potrafiła dokładnie stwierdzić co to było. Mimo wcześniejszych zapewnień wdowy, coraz bardziej była skłonna ku stwierdzeniu, że Coby wcale nie był miłością jej życia. A patrząc na wygląd kobiety Kianie ciężko było uwierzyć, że chciałaby być w związku z magazynierem. Nawet jeśli kiedyś był jak mówiła hokeistą. Ile w ogóle lat miał Pan Meadows?
Kiana odczekała chwilę, nim zadała kolejne pytanie. W międzyczasie upiła trochę kawy, przelatując wzrokiem po swoich notatkach, a także rzuciła okiem na Jace’a. Mogła się domyśleć, że cała ta sytuacja nie była dla niego najbardziej komfortową, ale w tym momencie nie mogła nic na to poradzić. Po za tym musiała zmienić nieco strategię. O zamordowanym mężczyźnie więcej dowie się od tego całego Andiego, więc nie pozostało jej nic, jak przycisnąć nieco Susan. W końcu znajdowali się w jej gabinecie, a z doświadczenia wiedziała, że ludzie zaczynają mówić prawdę, kiedy przestaną czuć się w pełni komfortowo.
Białowłosa odchyliła się na fotelu, jedną dłonią rozmasowując skronie. Ból głowy lekko stracił na sile, ale nadal pulsował tuż pod skórą.
“Czym Pani się zajmuje?” spytała chłodno, lustrując drugą kobietę od góry do dołu. Patrząc na to jak się prezentowała, z pensji magazyniera nie byłoby jej stać na wszystko co miała na sobie.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Naprawdę nie radził sobie z pięknymi, dorosłymi kobietami. Mimo że w jakiejkolwiek długotrwałej wizji, w życiu nie zainteresowałby się jej osobą, nadal czuł, jak robi mu się gorąco za każdym razem, gdy patrzyła w jego stronę. Nawet fakt, że miał dziewiętnaście lat, przeszkadzał mu jakoś mniej niż zwykle. Całe szczęście, jego zainteresowanie zbyt mocno było ulokowane w osobie, która miała dużo piękniejsze oczy i włosy od niej. Głos zresztą też. W ogóle twarz. I...
Przez chwilę kompletnie zboczył z poprawnego tematu, nim zdał sobie sprawę, że odpłynął. Zakasłał cicho zmieszany, zupełnie jakby obie siedzące w pokoju kobiety mogły mu zajrzeć do głowy.
Opanuj się, Jace. To poważna sprawa.
... no właśnie. Poważna sprawa. Więc dlaczego kobieta tak szybko zmieniała swoje emocje? Posyłała wyzywające spojrzenia, kokietowała go, prezentowała pełną gamę uczuć, których obecnie by się po niej nie spodziewał. Złość pasowała mu do całej tej sprawy, ale flirtowanie już niekoniecznie. Bo chyba z nim flirtowała, prawda? Albo mu się wydawało. Normalnie zapytałby Kianę, ale teraz brzmiałoby to raczej głupio. "Hej Kiana, wiem, że prowadzisz przesłuchanie, ale myślisz, że Pani Meadows mnie podrywa? Bo nie wiem, czy powinienem jej powiedzieć, że ktoś już mi się podoba."
Zastanawiało go też coś innego. Najpierw kobieta stwierdziła, że namawiała go do dołączenia do gangu chcąc przeżyć w Riverdale. Potem gdy Kiana wyraziła dezaprobatę, zmieniła wersję na taką, że używała tego tylko jako przytyku. Nie był specjalistą, ale sam w takim wypadku zaczynał się już gubić czy w takim razie chciała przeżyć i go do tego zachęcić, czy faktycznie urazić? No bo ciężko było to ze sobą połączyć.
Twierdziła też, że Andy zaczął jej unikać po tym jak pojawiła się na miejscu zdarzenia. Więc najpierw ją podrywał, potem zwyzywał, nastawiał przeciwko niej męża, a na koniec zaczął przed nią uciekać? W dodatku wydawała się być z tego zadowolona.
P-przepraszam, bo... — zawahał się, zerkając niepewnie na Kianę, jakby sam nie wiedział, czy może się w ogóle odezwać. Nie chciał jej przerywać, ale naprawdę mu to nie pasowało.
Pan... Andy najpierw się Pani naprzykrzał, potem obrażał, nastawiał przeciwko Pani męża, a na koniec po prostu uciekł, gdy Panią zobaczył? C-chyba nie rozumiem. Dlaczego? Co mu Pani powiedziała? — no bo... jaki człowiek tak robił? Czuł się winny? Jeśli tak to dlaczego? A jeśli nie... to, czemu uciekał? Przecież nawet najgorszy człowiek w takiej sytuacji powinien, chociaż złożyć kondolencje, prawda? I nawet jeśli była zadowolona z takiego obrotu sytuacji, jak mogła uśmiechać się po samym zdaniu przybycia na miejsce samobójstwa jej męża.
Zaczynało go to przytłaczać.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Susan westchnęła niemal teatralnie.
Policja. Był środek nocy. Coby pracował na nocnej zmianie – wzruszyła ramionami, jakby znów oznajmiała oczywistość.
Przy następnym pytaniu przesunęła się lekko na krześle i spojrzał najpierw na Jonathana, a potem na Kianę.
Nie ma za bardzo o czym mówić – odpowiedziała, zerkając na podłogę. – Riverdale trochę nas podzieliło, ale w takim mieście trzeba trzymać się razem, czyż nie? – lekki grymas pojawił się na jej twarzy i zaraz zniknął.
Pani Meadowas oparła się o siedzenie swojego krzesła i założyła ręce na klatce piersiowej. Zerknęła z lekką irytacją na Jonathana.
Nie słuchałeś uważnie, cukiereczku. Andy boi się kobiet. Kiedy tylko pokazałam mu, że jestem silniejsza od niego, to zaczął mnie unikać i nastawiać Coby’ego przeciwko mnie – po tych słowach uśmiechnęła się i nachyliła w kierunku Jona. – Ale to urocze, że tego nie rozumiesz. To dobrze o tobie świadczy, wiesz?
Powróciła spojrzeniem do Kiany. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
Jestem influencerką. Działam w branży beauty. Mogę dać pani kilka rad gratis – po tych słowach puściła Kianie oczko. – Czasem dorabiam też jako kosmetyczka. Ale ostatnio mniej. Głównie dla znajomych.

Termin na odpis: 12.02, 23:59
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach