Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
[ TRENING ] Jonathan Everett x Kiana
Wto Sty 04, 2022 4:59 pm
T r e n i n g   w a l k i   w r ę c z


   Nie potrafił opisać, jak bardzo mu ulżyło, gdy Kiana zgodziła się na jego propozycję. Jakby nie patrzeć, była chyba jedyną osobą w jego otoczeniu, która mogła go czegokolwiek nauczyć w podobnym temacie. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że jako policjantka była niezwykle zajętą osobą, a zdecydowanie nie chciał jej dodawać obowiązków.
   Tylko ostatnio liczba kłopotów, w które się pakował, zdawała się niepokojąco wzrastać. Wiedział, że w życiu nie byłby w stanie podnieść na kogoś ręki, ale jeśli była jakakolwiek szansa na to, by po prostu się obronić i jakoś ich unieruchomić do przyjazdu policji... może następnym razem nie byłby taki bezużyteczny, gdzie jego jedynym zadaniem będzie pocieszanie kogoś, kto przeżył traumę.
   Sprawdził raz jeszcze adres, potwierdzając tym samym, że znalazł się pod dobrym budynkiem i wsunął ręce do kieszeni, by ochronić je przed zimnym wiatrem. Udało mu się akurat ugadać wcześniejsze wyjście z pracy. Całe szczęście, że Mitzie nie miała nic przeciwko, by jutro został za nią dwie godziny dłużej. Jakby nie patrzeć i tak cierpiał na zdecydowanie zbyt mocno zapakowany grafik.
   Oparł się wygodniej plecami o ścianę i czekał.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Będąc całkowicie szczerą nie spodziewała się takiej prośby ze strony Jace'a. Jakby oczywiście, rozumiała powody z jakich do niej napisał, ale jednocześnie w jej oczach uchodził za kogoś kto umyślnie nie skrzywdziłby muchy. Co z resztą potwierdzały jego słowa o tym, że każdy ma szansę na rehabilitację. Ona inaczej postrzegała świat, ale to tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że blondyn był zwyczajnie za dobry. Przynajmniej by mieszkać w tym mieście.
Ale dokładnie z tych samym powodów nie zamierzała mu odmówić. Sama będzie spokojniejsza wiedząc, że gdy przyjdzie co do czego chłopak będzie potrafił się obronić. Nawet jeśli nie odda ciosu to przynajmniej sam nie wyląduje w szpitalu. Bądź gorzej.
Przebrała się w czarne legginsy i krótki top w tym samym kolorze, a na wierzch założyła szarą bluzę z kapturem i ramoneskę. Zabrała z podłogi gabinetu wcześniej spakowaną torbę z różnymi akcesoriami w tym owijkami, tarczami i treningowym kijem i wyszła zamykając pokój na klucz.
Odległość między umówionym miejscem, a komendą była niewielka, ale zakładając, że Jace nie będzie miał jak wrócić do domu (a nie chciała by jeździł po nocy komunikacją miejską) postanowiła pożyczyć jeden z samochodów należących do policji. W końcu hej, z racji jej stanowiska i tak jej się należał. A to, że preferowała motocykl... wolała się nad tym nie zastanawiać.
Po niecałych dziesięciu minutach dojechała na miejsce i obok wejścia zauważyła czekającego blondyna. Zaparkowała na wolnym miejscu, wyciągnęła z bagażnika torbę i po zamknięciu auta podeszła do Jace'a.
"Hej, mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo? Gotowy na trening?" zapytała zakładając pokaźnej wielkości torbę na ramię.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
   Podniósł wzrok, widząc nadchodzącą Kianę. Zerknął za jej plecy, zaraz się uśmiechając.
   — Dziś nie motocykl? — zapytał wesoło, przenosząc wzrok na jej torbę. Prawda była taka, że okropnie się stresował, nawet jeśli nie dawał tego po sobie poznać. Jakby nie patrzeć sama wizja agresji najzwyczajniej w świecie go przerażała. Ale zaznaczył kilka razy, że chodziło mu o samoobronę, więc był pewien, że uda się to ogarnąć w sposób, który nie będzie powodował aż takiego dyskomfortu...
   ...prawda?
   Naprawdę nie chciał nikomu robić krzywdy. Musiał istnieć jakiś sposób, by ich po prostu unieruchomić.
   — Co tam masz? — zapytał z ciekawością, starając się jakkolwiek przekierować myśli. Sam wziął ze sobą głównie dres, uznając, że przyda mu się jakiś luźniejszy strój. Przynajmniej na start. W końcu jakby nie patrzeć, po mieście raczej tak nie chodził, więc warto było w jego opinii przećwiczyć też wszystko w normalnym ubiorze. Ale to zdecydowanie nie dziś. Oprócz tego zapakował podstawową apteczkę, którą zgodnie z obietnicą, miał potem oddać mamie. Co jak co, ale akurat o takie rzeczy naprawdę mocno dbał.
   — I niedawno przyszedłem, więc całkiem dobrze się zgraliśmy — uśmiechnął się, odpowiadając na pierwsze pytanie z niejakim opóźnieniem. Drugie zupełnie nieświadomie zignorował. Nic dziwnego, skoro z nerwów zdarzało mu się myśleć nieco... zbyt szybko.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Spojrzała przez ramię lekko się uśmiechając.
"Pomyślałam, że kiedy skończymy wygodniej będzie wrócić siedząc wewnątrz ciepłego auta," odpowiedziała z niespotykanym dla siebie błyskiem w oku. Nie chciała mu zdradzać, że po treningu żadne prawdopodobnie nie będzie miało siły by sterować motocyklem. A dodatkowo, pogoda była ostatnio na tyle kapryśna, że w każdej chwili mogło zacząć padać, co tylko dokładało dyskomfortu. Nie wspominając o tym, że dysponowała tylko jednym kaskiem. Drugi... drugi chyba zgubiła.
-Co tam masz?
"Och," przeniosła wzrok na torbę, poprawiając ją gdy zaczęła jej się zsuwać. "Głównie wodę, batony proteinowe i akcesoria, które mogą nam się przydać. Ale spokojnie. Zaczniemy pomału i od początku," uniosła kącik ust, mijając chłopaka i udała się do drzwi wejściowych. "Sala znajduje się na drugim piętrze. Zarezerwowałam ją, także nikt nie będzie nam przeszkadzał," przytrzymała dla niego drzwi spoglądając jeszcze na blondyna. "Rozluźnij się Jace. Będzie fajnie," i wbrew sobie zachichotała cicho zaraz odwracając głowę. Wielka Pani Inspektor śmiejąca się jak dziecko. No popatrzcie, jak wizja treningu walki wręcz wpływa na ludzi.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
   Zdecydowanie myślała w dużo szerszych kategoriach niż sam Jace. Chłopak był gotów po prostu wracać autobusem, więc wizja ciepłego wnętrza i miękkiego siedzenia zdecydowanie napełniła go nie lada zadowoleniem.
   — Zdecydowanie jesteś jedną z osób, na które zawsze można liczyć — uśmiechnął się wesoło, zaraz na nowo zatrzymując wzrok na torbie, gdy zaczęła wszystko wymieniać.
   — Wow. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo jestem nieprzygotowany. Ale następnym razem też zabiorę coś do jedzenia! Kurczę, mogłem serio o tym pomyśleć, przynajmniej zjedlibyśmy potem obiad, bo przecież będziemy pewnie umierać z głodu... — wymamrotał, rozważając różne opcje. Do mieszkania go nie zaprosi, bo jakoś nie wydawało mu się, by Kiana była zachwycona rodzinną atmosferą. Nie po tym, w jakim stanie widział ją za pierwszym razem.
   — Super — odetchnął z ulgą, zaraz wchodząc do środka — chociaż w sumie może powinniśmy to nagrywać. Na pewno ludzie mieliby niezły ubaw, widząc, jak spuszczasz łomot wyrośniętemu dzieciakowi. Niby tyle centymetrów w dowodzie, a nawet nikogo uderzyć nie potrafi. Już widzę, te memy.
   Nawet się nie łudził, że pójdzie mu w jakikolwiek sposób znośnie. Co nie znaczyło, że nie był zmotywowany do nauki. Jej śmiech momentalnie zresztą poprawił mu humor.
   — Jasne. Właśnie Kiana, bo w sumie to nie wspomniałem chyba o jednej ważnej rzeczy... — wyraźnie się zwiesił, idąc jedynie po schodach bardziej automatycznie niż świadomie.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Momentalnie zrobiło jej się głupio. Z resztą nie pierwszy raz w jego towarzystwie. Jace miał tendencje to wprawiania jej w osłupienie lub wywoływania reakcji, jakich już dawno u siebie nie zaobserwowała. Tak jak i było w tym przypadku. Jasne, myślała naprzód, jak podczas gry w szachy, ale nigdy by nie powiedziała o sobie, że jest kimś niezawodnym czy osobą na której warto polegać. Przynajmniej nie od jakiegoś czasu.
“Postaram się w takim razie Cię nie zawieść,” odpowiedziała całkowicie szczerze.
Machnęła ręką z nikłym uśmiechem na ustach.
“Hej, hej, nie przejmuj się. W końcu, ja robię to od lat. Grunt, że wziąłeś coś wygodnego na przebranie. I jakby nie było, ja mam uczyć Ciebie. Jaki byłby ze mnie trener gdybym przyszła bez tego wszystkiego?” parokrotnie pacnęła sportową torbę. “A co do obiadu to zawsze możemy gdzieś później podjechać, lub zamówić. Okoliczne restauracje pracują do późnych godzin. Niektóre są nawet całodobowe,” powiedziała pewna siebie. W końcu już nie raz lądowała w nich w środku nocy. Ale za to jakie sprzedawali pyszne tortillę…
Będąc w środku skierowała swoje kroki do schodów i zaczęła powoli po nich wchodzić. Spojrzała przez ramię, a słysząc jego słowa parsknęła rozbawiona kręcąc z niedowierzaniem głową.
“Jeśli bardzo chcesz da się to załatwić,” przerwała by po chwili zastanowienia kontynuować tak samo lekkim tonem. “Czasami siła to nie wszystko. Nawet jeśli uważasz, że nie potrafisz uderzyć lub boisz się to są inne sposoby na obezwładnienie przeciwnika. Chociaż i tak masz już ogromną przewagę. I bez obaw. Nie zamierzam spuścić Ci łomotu,” zaśmiała się cicho, wspinając się na kolejne piętro. Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła, słysząc jego urwane zdanie. Uniosła brew mierząc go wyczekujący wzrokiem.
“Hm? O co chodzi?”
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
   Roześmiał się cicho na jej słowa, kręcąc na boki głową.
   — Nie, nie. Bez sensu nakładać na siebie dodatkową presję, wystarczy, że nadal będziesz sobą — nie żeby był jedną z ostatnich osób, które powinny mówić podobne rzeczy. Być może jednak własne doświadczenia sprawiały, że chciał, by inni uniknęli podobnych zachowań. Które zdecydowanie nikomu nie pomagały.
   — Drugi obiad z super policjantką na mieście? Chyba szczęście mi dopisuje — wyszczerzył się w odpowiedzi, zaraz nucąc coś cicho pod nosem. Miło było nie usłyszeć krytyki w odpowiedzi na brak przygotowania. Jakby nie patrzeć, wytykanie podobnych rzeczy było zabawne do czasu. I nawet jeśli nie słyszał niczego podobnego od Kiany, tak chyba po prostu... zależało mu, by dobrze przy niej wypadać. Sam nie wiedział czemu.
   — Następnym razem zrobię nam obiad. Powiesz mi wcześniej, co lubisz, a czego nie — uśmiechnął się, opuszczając głowę, by patrzeć w miarę uważnie na stopnie. Z jego szczęściem przed dotarciem na miejsce, zdążyłby się potknąć jeszcze trz-
   Bum.
   Zamyślił się dosłownie na ułamek sekundy, momentalnie lądując na ścianie.
   — Jezu. Blisko było.
   Odetchnął cicho, darując sobie odwracanie się w jego stronę.
   "Hm? O co chodzi?"
   — Bo nie wiem, czy pamiętasz, ale nie widzę na prawe oko, więc... chyba trochę to zmieni sposób obrony? Nie wiem, czy mam brać coś konkretnego pod uwagę. To nie problem? — zapytał ostrożnie, stając przed drzwiami salki, by obrócić się w jej stronę.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Sobą, huh?
Nie była pewna czy Jace chciałby z nią w ogóle rozmawiać, gdyby zobaczył kim była naprawdę. I tak z jakiś względów w jego towarzystwie popuszczała sobie wodzy i nawet jej nastrój się poprawiał. Jednak nie zmieniało to faktu, że pilnowała się by przypadkiem nie powiedzieć za dużo. Nie pokazać za dużo. Dlatego też jedynie lekko uniosła kącik ust w odpowiedzi.
"I tym razem może uda nam się tam dotrzeć bez dodatkowych przygód po drodze," aczkolwiek powiedziała to z pewną dozą niepewności. Oboje mięli szczęście do kłopotów, z tym że chłopak najwyraźniej wygrał w tej dziedzinie na loterii złoto.
"Oh," zaskoczył ją kolejnym zdaniem do tego stopnia, że na chwilę zatrzymała się w pół kroku. Machnęła ręką, spuszczając głowę na dół."Daj spokój. To chyba raczej ja powinnam to zaproponować...," tylko, że ona w kuchni to nie był najlepszy pomysł. A wątpiła by odgrzewany makaron z serem był odpowiednim daniem dla gości. Tym bardziej, że jej lodówka zazwyczaj świeciła pustkami, lub raczej znajdowała się tam tylko tequila i może jajka. Istotnie wzór do naśladowania.
Odwróciła się, słysząc dźwięk ciała zderzającego się ze ścianą.
"Żyjesz?" spytała, patrząc na niego niepewnie i wyciągnęła w jego stronę dłoń, chcąc go jakoś przytrzymać czy ewentualnie złapać jakby miał zamiar spaść. Praca nad równowagą, zanotowała w myślach.
Stanęła przed drzwiami, szukając klucza w kieszeni. Jednocześnie odwróciła się do Jace'a i podniosła głowę by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się dość tajemniczo i po otwarciu zamka, nacisnęła na klamkę, otwierając tym samym drzwi.
"Spokojnie. Biorę to pod uwagę," jej odpowiedź była dość wymijająca, ale omawianie technik bez ich prezentowania mijało się z celem.
Przeszła przez próg, zapaliła światło i rozłożyła na bok ręce, tym samym zapraszając go do środka.
"No to jesteśmy na miejscu," zrobiła parę kroków do przodu rozglądając się na boki.
"Rzeczy możesz zostawić gdzie chcesz. Toalety są na korytarzu, pierwsze drzwi po prawej," sama podeszła do jednej ze ścian, kładąc pod nią wypchaną torbę. Odetchnęła z ulgą, rozluźniając ramiona. Chyba trochę przegięła z rzeczami.
Odwróciła się do chłopaka, powoli zdejmując z siebie kurtkę, którą następnie odłożyła na wierzch torby.
"Przebierz się i jak będziesz gotowy to zaczniemy,"
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Uniósł kącik ust w nieznacznym uśmiechu.
No, byłoby super. Chociaż zdecydowanie wolę się gubić tutaj niż w dystrykcie C. Zresztą z towarzystwem zawsze jakoś tak przyjemniej — tak to już było. Gdy gubiłeś się sam, jedyne co towarzyszyło ci na każdym kroku to stres. Ze znajomymi natomiast można było przejść całe miasto, śmiejąc się przy tym absolutnie ze wszystkiego. Nie, żeby Everett miał wystarczająco czasu na podobne wypady. Kilka się jednak zdarzyło.
Też lubisz gotować? Masz jakąś ulubioną kuchnię? U mnie to trochę taki gigantyczny misz-masz, bo oczywiście moje rodzeństwo nie może lubić tego samego, więc muszę odpowiednio wszystko dzielić na dni tygodnia, by każdemu dogodzić. No ale przynajmniej dzięki temu jest różnorodnie. I o tyle nie mogę narzekać, że faktycznie zawsze wszystko zjadają. W większości. Czasem muszę po nich dojadać — mruknął, machając tylko głową na boki, by przekazać jej, że wszystko w porządku i nic mu nie jest. Zdążył się już przyzwyczaić do obijania o absolutnie wszystko.
Skoro brała to pod uwagę, to nie miał nic więcej do dodania. Jakby nie patrzeć, była to jego główna zmora. Może i dawał sobie radę w życiu codziennym, ale nie był głupi. Wiedział, że wszyscy potencjalni przeciwnicy będą szukać jego słabości i postarają się je jak najmocniej wykorzystać. A [u]jego[u] defekt był dość mocno widoczny. I szczególnie ograniczający.
Wszedł do pokoju, podążając w ślad za nim, by położyć torbę na ziemi. Rozpiął ją, wyciągając ze środka ubrania i zasalutował w wyraźnej zgodzie.
Tak jest! — jak powiedział, tak zrobił. Polazł do łazienki, przebierając się w zwykłe spodnie sportowe i czarny, przylegający podkoszulek. Nawet nie spojrzał w stronę lustra, składając tylko resztę w kostkę, by zaraz wrócić na salę, schować je do torby i spojrzeć na Kianę.
Zniszcz mnie, nauczycielko — rzucił dzielnie, ignorując głośne wołanie swojego mózgu.
Ratunku.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Uśmiechnęła się z ledwo widocznym pobłażaniem.
"Lepiej, żebyś się jednak w ogóle nie gubił. Ale prawda. Z dwojga złego, lepiej, żeby to miało miejsce tutaj," nie chciała sobie nawet wyobrażać jak Jace szlaja się w nocy na jakimś zadupiu w dystrykcie C. China Town było sympatycznym miejscem, ale po zmroku nawet tam zaczynało być średnio bezpiecznie. Przynajmniej sprzedawali tam pyszne jedzenie.
"Um.. haha... to nie do końca tak," wyraźnie się zmieszała i przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. Zdążyła już się zorientować, że w oczach blondyna była kimś w rodzaju idola. Nie chciała o sobie tak myśleć, ale jego liczne podkreślenia jak to nie jest super, weszły jej w głowę. A teraz miało wyjść na jaw, że nie potrafiła nawet zadbać o jedną z podstawowych rzeczy. "Szczerze mówiąc, to moje umiejętności kulinarne sprowadzają się do odgrzania w mikrofalówce mrożonki. Dlatego głównie jem na mieście. Wiesz, z pracą jaką mam, rzadko kiedy spędzam czas w domu," no, gdyby nie była chronicznym pracoholikiem, pewnie wyglądałoby to inaczej.
Kiana podrapała się po głowie, przyglądając się przez chwilę swoim włosom. "Ale mam kota. Tequilę," po wypowiedzeniu tego zdania zaczęła się zastanawiać po co w ogóle o tym wspomniała. Przecież nie o to pytał.
Kiedy Jace zniknął za drzwiami, ukucnęła przed torbą i z jej wnętrza wyciągnęła sportowe buty, dwie butelki wody oraz mały, przenośny głośnik. Zmieniła obuwie, a włosy związała w kucyka na czubku głowy. Parę pojedynczych i krótszych pasemek otaczało jej twarz. Na szczęście nie na tyle by miało jej to przeszkadzać. Zgarnęła głośnik i przeszła na drugą stronę sali, stawiając go na parapecie. Połączyła się z nim telefonem i po chwili po całym pomieszczeniu rozniosły się pierwsze takty muzyki. Prześledziła jeszcze wzrokiem załączoną playlistę. Była to ta sama, której używała podczas wszelkich wizyt na siłowni. Miała nadzieje, że Jace'owi też przypadnie do gustu i nie będzie go rozpraszać. Po szybkim sprawdzeniu poczty i smsów, zablokowała ekran i wróciła na środek sali. Poprawiła bluzę, podwijając nieco rękawy, a parę sekund później dołączył do niej Jace.
Uniosła kącik ust, przechylając głowę na bok.
"To potem. Najpierw rozgrzewka. Nie chcemy żebyś coś sobie zrobił. Po za tym, chciałabym sprawdzić zakres twoich ruchów," przerwała na chwilę, patrząc na niego uważnie. "Uprawiasz regularnie jakiś sport? Albo jakąkolwiek aktywność?" zapytała, powoli opracowując w głowie plan rozgrzewki.
"A i czy masz jakieś kontuzję na które powinniśmy uważać? Oprócz twojego prawego oka oczywiście."
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Przyglądał jej się z ciekawością, zaraz wyraźnie zaskoczony wspomnieniem o mrożonkach. Uniósł dłoń do góry i zachichotał, kręcąc na boki głową.
Przepraszam, z góry założyłem co innego i najzwyczajniej w świecie to na ciebie zepchnąłem. To może pójdziemy jednak na ten kompromis? Ja zrobię jedzenie w domu, przywiozę je na trening, a potem odgrzejemy je u ciebie w domu? No, chyba że nie chcesz jechać do siebie do domu, wtedy mogę po prostu zrobić coś, co je się na zimno — obie wersje mu pasowały. Jakby nie patrzeć, towarzystwo Kiany całkowicie mu wystarczyło, lokacja nie miała w tym wypadku najmniejszego znaczenia.
Cooo, masz kota o imieniu Tequila? Ale super! Powinnaś jeszcze kupić psa i nazwać go... Whiskey! Chociaż w sumie Whiskey pasuje też do kota. Wiesz, bo brzmi podobnie do Whiskers. Ale w sumie pies to dużo większy obowiązek niż kot, bo jednak trzeba go wyprowadzać, no i są bardziej podatne na ten... lęk separacyjny? Chyba tak się to nazywało — zastanowił się przez chwilę, ostatecznie rezygnując w swojej głowie z pomysłu kolejnego zwierzęcia.
Gdy wszedł na salę, uśmiechnął się do niej, widząc profesjonalne podejście do tematu. Mógł się wręcz poczuć jak na płatnych zajęciach. Choć z drugiej strony też zamierzał jej zapłacić, nawet jeśli w nieco inny sposób, niż tradycyjny. Miał nadzieję, że cała ta pierwsza pomoc jakkolwiek jej się przyda, w końcu była dość mocno narażona na wszelkiego rodzaju urazy.
Rano biegam. No i noszę dziewięciokilogramową siostrę od kilkunastu minut do dwóch godzin — zażartował, chociaż w gruncie rzeczy... nie kłamał. Jakby nie patrzeć, Rosaline naprawdę wiecznie pakowała mu się na ręce. A urosła już na tyle, by zdecydowanie ważyć swoje — wcześniej chodziłem w miarę regularnie na siłownię, no ale teraz przy dwóch pracach dorywczych niezbyt mogę sobie na to pozwolić, więc korzystam z niej bardziej wypadowo. Wygląda na to, że ty będziesz moją siłownią — zażartował, nie odrywając od niej wzroku.
Hm, chyba nie? Poza okiem jestem zdrów jak ryba! Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz chorowałem — wyprostował się wyraźnie dumny, zupełnie jakby dobra odporność była czymś, co sam wypracował w pocie czoła. No cóż.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
"Um, nie, to w sumie dobry pomysł. Jakby nie patrzeć, jedzenie na sali treningowej jest trochę obrzydliwe. Tylko daj znać tak z dzień wcześniej żebym zdążyła trochę ogarnąć," przed oczami od razu miała walające się wszędzie puste opakowania po papierosach oraz butelki po tequili. Dodając do tego syf jaki czasem robiła pewna biała kulka sierści… Lepiej, żeby chłopak tego nie oglądał. "A co do kuchni, to zasadniczo lubię wszystko. No oprócz jarmużu," dodała po chwili.
Uśmiechnęła się delikatnie, słuchając z uwagą słów Jace’a. Nadal rozbrajał ją pod względem tych swoich monologów. Ale jednocześnie uważała to za coś, hmm, uroczego?
”Huh, pies to już chyba za dużo. Biorąc pod uwagę jak rzadko jestem w domu. Plus wiesz, pies mający psa…,” nawet dla niej te słowa były żałosne. Podrapała się po czubku głowy z lekkim prychnięciem. ”Tak czy inaczej, myślę że Tequila Cię polubi,” chyba każde stworzenie na tej planecie ulegnie jego urokowi. A ten parszywy kocur na pewno.
Skinęła głową, rozglądając się po sali. Miała w głowie przygotowany wstępny plan na najbliższe parę minut. Odwróciła się twarzą do chłopaka, kładąc ręce na biodrach.
”Okej, w takim razie zaczniemy od paru minut truchtu dookoła sali. Tak z 15 minut. W międzyczasie dołączymy łatwe ćwiczenia na rozgrzanie barków i ramion. Potem przejdziemy do krótkiego rozciągania. Jak skończymy rozgrzewkę skupimy się na podstawowych technikach i powoli będziemy dokładać coraz to bardziej skomplikowane ruchy,” przerwała na chwilę by dać chłopakowi moment na przyswojenie informacji.
”Jeśli będziesz miał jakiekolwiek pytania albo będziesz potrzebował przerwy to nie krępuj się i dawaj znać,” uniosła kącik ust, odwracając się bokiem do blondyna. Ruszyła powolnym truchtem machając na niego ręką. ”Chodź, zaczynamy,”
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Och, jasne. I tak treningi z reguły będziemy ustalać wcześniej, więc... — uśmiechnął się do niej, jednocześnie notując w głowie informację o jarmużu. Nie robić go, dobra. Zdecydowanie nie brzmiała na zbyt wybredną, ale mimo wszystko uznał, że nie będzie jakoś szaleć. Czasem lepiej postawić na stosunkowo proste i znane dania, niż serwować specjał francuskiej kuchni, polecany przez właściciela pięciogwiazdkowej restauracji z dyplomem Masterchefa. Kiedyś już się naciął na ich rzekomo najlepszy stek w całej Kanadzie.
"Pies mający psa."
Parsknął śmiechem, zginając się przez chwilę, gdy zaczął się śmiać. Jego jej żart zdecydowanie rozbawił.
O nie, przepraszam, nie powinienem się śmiać, ale... hahah — no i znowu dostał głupawki. Zamachał na boki ręką i odwrócił się od niej, wyraźnie starając uspokoić. Przekierowanie myśli, szybko.
Też na pewno polubię Tequilę. Kocham zwierzęta — uśmiechnął się nieco spokojniejszy, szybko wsłuchując w przydzielone zadanie. Brzmiało dość typowo, ale to nie znaczyło, że nie zamierzał się przyłożyć. W końcu, gdy Jace postanawiał już coś zrobić, to zawsze dawał z siebie wszystko. Pokiwał więc kilkakrotnie głową, by pokazać jej tym samym, że zrozumiał i ruszył spokojnym truchtem przed siebie. Doskonale wiedział, że nie było sensu szarżować, skoro mieli biegać wokół przez piętnaście minut. Szpanowanie prędkością zawsze działało tylko przez pierwszą minutę.
Co nie zmieniało faktu, że jego doświadczenie w joggingu, jak i długie nogi, i tak robiły swoje. Mimo to dostosował grzecznie swoje tempo do białowłosej, wykonując wszystkie wydawane przez nią polecenia. Nawet przestał gadać!
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Kąciki jej ust same się uniosły i cóż. Może jej uwaga nie była aż tak żałosna jak myślała? Przynajmniej jego rozbawiła.
“Nie masz za co przepraszać,” powiedziała odruchowo, poprawiając jednocześnie pasek od torby. Miała tylko nadzieję, że jej kocur faktycznie nie zrobi tego co jej i nie rzuci się Jonathanowi od razu do twarzy z pazurami. Ten kot był nieprzewidywalny, ale w sumie czego miała się spodziewać po przybłędzie? Czasami zastanawiała się czy przypadkiem ktoś nie szukał tej białej kulki, ale jeśli nawet, musiała przyznać przed samą sobą, że przywiązała się do niej. Kto by pomyślał…
Zadowolona, że chłopak ruszył za nią nadała im tempo, a po paru okrążeniach nieco je zwiększyła zauważając dwie rzeczy. Po pierwsze, Jace posiadał dużo dłuższe nogi od niej, nie było to odkrycie roku, ale dopiero teraz wzięła ten szczegół pod uwagę i doszła do wniosku, że mogło mu być mało wygodnie biec w początkowym tempie. A po drugie, chłopak zamilkł. Jeszcze nie wiedziała czy to dobrze, czy źle. NIe chciała go zanudzić, ale celem truchtu nie było pokazanie swojej szybkości, a zwyczajne rozgrzanie mięśni.
Po paru kolejnych okrążeniach dołączyła obroty ramionami, najpierw do przodu, następnie w tył, a potem naprzemiennie. Skinęła głową widząc, że Jace naśladuje jej ruchy.
Gdy minęło piętnaście minut zwolniła trucht do marszu. Podciągnęła rękawy bluzy i zrównała się z chłopakiem, ale zachowała taką odległość by nie przeszkadzali sobie wzajemnie.
“Głęboki wdech,” w tym samym momencie uniosła oba ramiona do góry, wysoko ponad głowę. “I wydech,” opuściła ręce i powtórzyła tę czynność jeszcze parę razy, ciągle maszerując dookoła sali.
“Dobrze, teraz co trzeci krok będziemy robić lekki wykrok i skłon do nogi znajdującej się z przodu. Postaraj się mieć cały czas proste kolana i pochyl się tak daleko jak jesteś w stanie. Nie dociskaj na siłę, tylko tyle ile możesz. Trzymamy pozycję dziesięć sekund i znowu robimy trzy kroki, i to samo do drugiej nogi. Najważniejsze to żebyś poczuł jak mięsień z tyłu uda się rozciąga i zachował prosty kręgosłup,” po krótkiej instrukcji zademonstrowała mu co miała na myśli, praktycznie kładąc się płasko na nodze, z dłońmi ułożonymi obok swojej stopy. “Mniej więcej coś takiego,” wtedy spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła. “Na razie wszystko okej? Jak czujesz, że jakieś partie ciała masz za mało rozgrzane czy rozciągnięte daj znać.”
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Biegł spokojnie przed siebie, powtarzając wszystkie jej ruchy. Tylko raz musiał zmienić pozycję, by upewnić się, że biegnie po jej odpowiedniej stronie, która gwarantowała mu pełną widoczność na Kianię. Nie chciał jej w końcu przywalić ręką przez własną ślepotę.
Zwolnił w ślad za nią, zaraz przesuwając się nieco w bok podobnie jak ona. Jak na razie wszystkie ćwiczenia były dość standardowe, domyślał się jednak, że stanowiły to samo co na wszelkich zajęciach fizycznych. Rozgrzewkę.
Hm, póki co i tak przechodzimy od góry, więc chyba jest w porządku — powiedział, powtarzając wszystko w ślad za nią. Co innego miał w końcu robić? Uczniem był dobrym i dokładnym, nie próbował żadnych półśrodków. Nawet w przypadku podstaw. W końcu to one były fundamentem dla całej reszty, a nie widziało mu się wracanie do domu z kolejną kontuzją. Ostatnio i tak łapał ich zdecydowanie zbyt wiele.
Zaraz na pewno skupiłbym się na kostkach i nadgarstkach, bo chyba najłatwiej je uszkodzić, ale no. Jestem pewien, że i tak zaraz do tego przejdziemy, więc... zero uwag, nauczycielko! — zasalutował ze śmiertelnie poważną miną, dopiero po chwili posyłając jej wesoły, szeroki uśmiech. Zdecydowanie wybrał do treningów najlepszą osobę. Jakby nie patrzeć, wątpił by komuś innemu był w stanie na tyle zaufać.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach