Anonymous
Gość
Gość
[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie
Wto Sty 28, 2020 9:40 pm
First topic message reminder :

Apartament zamieszkiwany przez rodzinę mieści się na najwyższym piętrze apartamentowca na nowym osiedlu, które zostało oddane do użytku wiosną 2024 roku. W związku z tym, że budynek postawiony został na wzgórzu — ponad wszystkimi innymi, z jego okien można podziwiać zapierające dech widoki na pobliski las oraz morze. Samo osiedle jest pełne zieleni, nie brakuje tu skwerów, w centrum znajduje się nawet niewielkie sztuczne jezioro. Można znaleźć tu trzy place zabaw, prywatną przychodnię, żłobek, park dla psów, siłownię oraz kilka sklepów spożywczych, dwie restaurację i bar. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jest ono utrzymane na najwyższym poziomie; na każdym rogu znajdują się kamery, nie brakuje tu również ochroniarzy z prywatnej firmy, którzy sprawdzają każdego, kto chce przedostać się na ten teren. Ochrona znajduje się również w każdym z apartamentowców, nie da się przejść obok niej bez zwracania na siebie uwagi jeśli nie jest się stałym mieszkańcem, pracownikiem, albo inną upoważnioną osobą — ci ostatni i tak są bacznie obserwowani. Nie ma tu miejsca na niezapowiedziane wizyty; w przypadku osób zgłaszających gościnę, jeśli nie została ona zapowiedziana wcześniej przez któregoś z mieszkańców, ochroniarze kontaktują się z rzekomymi gospodarzami, by potwierdzić, czy rzeczywiście coś takiego ma mieć miejsce. Podobnie wygląda sprawa z fachowcami od różnego rodzaju usterek (którzy nie są wysłani przez samego dewelopera, tylko pochodzą z zewnętrznych firm), rzadziej z kurierami, choć gorliwsi ochroniarze sprawdzają również ich. Możesz więc dwoić się i troić, ale bez zaproszenia (lub uprawień) nie podejdziesz chociażby do drzwi randomowego apartamentu.
Eric i Jonna zdecydowali się na zamieszkanie na tak pilnie strzeżonym osiedlu w związku z nieprzewidywalnością jej (wciąż jeszcze, ale niedługo już byłego) męża oraz by zapobiec podobnej sytuacji, jak ta z maja 2024 roku, kiedy to Leilani była zaczepiana przez psychopatę z bronią.

Apartament  ma dwa piętra, w tym, oprócz salonu połączonego z kuchnią i jadalnią, trzy sypialnie i trzy łazienki oraz dwa inne pokoje przerobione kolejno na domowy gabinet Erica oraz pracownię Leilani. Urządzony został z w jasnych barwach, z przewagą białego koloru.

Rodzina posiada dwa zwierzaki; 10-letniego yorka, Peto oraz siedmiomiesięcznego maine coona, Alberta.


[PARTER - kuchnia, salon i jadalnia]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 9BrtSII


[PARTER - łazienka]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 6mbQf69

[PARTER - pokój gościnny]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 TL6yMAO

[PARTER - biuro Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 QAfBeqS

[PIĘTRO - pokój Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 QxroIhz

[PIĘTRO - łazienka Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 XPRvxQ3

[PIĘTRO - sypialnia Jonny i Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 JTcBM5k

[PIĘTRO - łazienka Jonny i Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 PXY0754

[PIĘTRO - pracownia Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 3 DkjfsYs

Anonymous
Gość
Gość
Sposób, w jaki Rene próbował się opierać, a następnie i tak jej ulegał, był całkiem uroczy. Leilani na każdym kolejnym spotkaniu testowała go, badała, gdzie leżą jego granice i jak daleko może się posunąć. Oczywiście, że przestałaby, gdyby chłopak dawał jej jasne sygnały, że ma dość. Problem w tym, że nawet ona czuła, że jego stanowczość jest jak bańka mydlana — wystarczy dotknąć, a pęknie. I przez to coraz częściej skłaniała się ku myśli, że Francuz wcale nie jest takim grzecznym chłopcem, za jakiego próbował uchodzić.
Alkoholu i słodyczy nigdy nie marnuję — odparła upijając łyk wina. Albo i dziesięć, bo w krótkim czasie opróżniła pół szklanki. Ta dziewczyna nie umiała się w to bawić! Narzucała szybkie tępo, a potem płakała, że tak łatwo się upija.
Ciekawe, co powiedzieliby ludzie ze szkoły, gdyby zobaczyli teraz Rene? Nie dość, że znajdował się w kuchni tej ćpunki Cigfran, to jeszcze z rozpiętą koszulą i pił razem z nią wino. Spadek w klasowej hierarchii gwarantowany. Ale Leilani nie była suką (choć czasem jak takowa się zachowała — jej matka była znacznie gorsza) i nie zamierzała nikomu powiedzieć o tym, co tutaj zaszło. Szczególnie, że sama zdradziła się ze swoim sekretem. No i lubiła jego towarzystwo. Początkowo traktowała je jak największą karę i próbowała wszystko obrócić w żart, ale teraz, kiedy już się z nim nieco oswoiła, naprawdę nie mogła doczekać się zajęć.
To... będziemy tak stać? — uśmiechnęła się prowadząc chłopaka z powrotem do salonu, gdzie zajęła swoje poprzednie miejsce na kanapie. Może tym razem nieco trochę bliżej Rene?
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Kiedy udało mu się już trochę upić ze szklanki i nie było obawy, że jej zawartość uleje się przy najdrobniejszym ruchu pozostawiając czerwone plamy na wszystkich tych białych rzeczach wokół, Rene nie widział powodu by dalej stać jak kołek i chętnie ruszył za dziewczyną. Usiadł na kanapie, cały czas bardzo uważając na napój i chyba tylko ze strachu przed wylaniem go co chwila upijając kolejny łyk. Po którymś smak już tak bardzo mu nie przeszkadzał, choć to dalej było dalekie jego gustom. Nie wiadomo kiedy już jedna trzecia szklanki została przez niego opróżniona. Powoli, zdradziecko go to rozluźniało.
- Pokaż mi te zadania. - zarządził po zajęciu miejsca i sięgnął po odpowiednią kartkę. Na szybko sprawdził to co dziewczyna do tej pory zrobiła, a także porównał z zadaniem na którym się zacięła. Analizując je, cały czas mimowolnie popijał wino, tak jakby dawno zapomniał, że to alkohol, a nie tylko dziwny sok.
- Jeśli się przyjrzysz, to ten przykład na którym się zacięłaś jest identyczny do numeru 12, który już zrobiłaś i to bez problemu. To tylko inne cyfry. Wyższe, dlatego wydaje się trudniejsze, ale zobacz... - dopił szybko napój by móc odstawić szklankę na bok i nachylił się do niej.
- Jeśli to dasz tutaj i to tutaj i wtedy to... i już. - co on robił? Czy właśnie to za nią rozwiązał? Szlag by to!
- No tak... następne są podobne, więc nimi się zajmij. - mruknął zmieszany, zaskoczony swoim własnym zachowaniem. Tak bardzo chciał wrócić do tych zadań, że się zagalopował z tłumaczeniem czegoś co przerwało ich zajęcia. Głupio wyszło.
Anonymous
Gość
Gość
Tekst o tym, że nie da rady uczyć się trzeźwo, był tylko pretekstem, by dać sobie spokój ze znienawidzona matematyką. Przecież i tak zrobiła już dużo postępów, zasłużyła sobie na odpoczynek! Poza tym, kto normalny uczył się po alkoholu, który utrudniał zapamiętywanie?
A mimo to nie protestowała, kiedy Rene sięgnął po kartkę i zajął się rozwiązywaniem zadań. Obserwowała go w milczeniu, upijając wino, ale zamiast skupiać się na tym, co działo się na papierze, wolała patrzeć na jego twarz.
...jesteś uroczy, Rene... — rzuciła, a zaraz potem jej policzki oblał rumieniec. Nie wypiła jeszcze tyle, by rozwiązywał się jej język! — To znaczy, to urocze, że próbujesz mnie nauczyć matematyki. Tak. Dokładnie to miałam na myśli.
Jeszcze chłopak pomyśli, że naprawdę podoba się Leilani. I chociaż nie mijało się to z prawdą, to po co miałaby mu o tym mówić? Dostanie kilka lepszych ocen, nauczycielka przestanie być na nią cięta i ich drogi zapewne się rozejdą. A ona zostanie sama i... zazdrosna? I to o Francuza!
Westchnęła ciężko opierając głowę o jego ramię. To chyba było wystarczającym sygnałem, że nie ma już sił na rozwiązywanie zadań. Kiedy myślała jak wiele muszą jeszcze przerobić na zbliżającą się klasówkę, to robiło jej się słabo. Ułamki to tylko część, która pojawiała się w zadanym materiale. Musieli poćwiczyć znacznie więcej.
Ale było zimowe sobotnie popołudnie, słońce już dawno schowało się za horyzontem, a oni siedzieli przy kominku popijając wino. Komu w takiej sytuacji chciałoby się uczyć?
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Odpowiedź na pytanie komu w takiej sytuacji chciałoby się uczyć była prosta i siedziała obok Leilani. Bo Rene nie zamierzał jej odpuszczać. Mógł nie umieć jej odmawiać i dawać wchodzić na łeb, ale do swoich obowiązków podchodził niezwykle poważnie, a zwłaszcza jeśli dotyczyły nauki. Po przypadkowym rozwiązaniu zadania za Lei, oddał jej kartkę i odsunął ramię tak by musiała ponieść głowę i na niego spojrzeć.
- No, już. Mówiłaś, że na trzeźwo tego nie zrobisz, więc rób to po winie. - zachęcał. No, bo w kocu taką mieli umowę, prawda? A skoro on się wywiązywał ze swojej części to ona też powinna. Po odsunięciu się chłopak wyjął telefon by sprawdzić wiadomości i godzinę. Bardzo szybko zrobiło się całkiem późno, a on wcale nie zamierzał spędzać tu czasu do późna.
- Rozwiąż jeszcze jedną stronę i to będzie koniec na dziś, ok? - pocieszył ją. I siebie w sumie też, bo choć nie przeszkadzało mu siedzenie tu dopóki nic się nie działo, to jednak o niczym innym nie marzył jak o wieczorze na własnym łóżku z książką w ręku i ciszą wokół. Potrzebował trochę wypoczynku. Szczególnie, że pewnie następnego dnia też będzie musiał tu przyjść, bo zostało im za dużo materiału do przerobienia.
Anonymous
Gość
Gość
Podziwiała jego zapał do nauki. Ona już dawno dałaby za wygraną. Właściwie, to właśnie próbowała to zrobić; znaleźć pierwszy lepszy argument, aby nie musieć dłużej siedzieć nad zadaniami z matematyki. Jak widać, bezskutecznie. Rene nie zamierzał jej odpuścić.
A więc trafiła na pierwszą granicę.
- Dobrze, tatusiu... - zrobiła minę, jakby ktoś właśnie kazał jej zjeść znienawidzoną szynkę, po czym sięgnęła po kartkę i leniwie zaczęła rozwiązywać zadania, cały czas trzymając szklankę wina w drugiej ręce. - Ale jeśli to złamie mnie psychicznie, to będzie Twoja wina.
To tylko jedna strona. Dasz radę, Leilani.
I dała, ale jakim kosztem! Po pierwszej szklance poczuła znajoma lekkość w głowie, a liczby dosłownie zaczęły zmieniać miejsce. Choć uciekały jej jeszcze na trzeźwo, więc w tym wypadku to nie było nic dziwnego. Kilka razy zdarzyło jej się zaciąć, ale gestem uciszała Rene zanim ten zdążył się w ogóle odezwać. Wreszcie zadowolona podsunela mu kartkę z rozwiązaniami i że zgrozą zorientowała się, że jej szklanka jest pusta.
- To co, jeszcze po jednej? - zaproponowała z niewinnym uśmiechem, jakby chodziło o dokładkę ciasta.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
"Tatusiu"? Dziwnie się poczuł tak nazwany. Zupełnie go to zmieszało, ale tym razem nie dał tego po sobie poznać. Zamiast tego trzymał się zupełnie w porządku, nawet pomimo szybkiego wypicia całej szklanki wina. Nawet zaczął się zastanawiać czy nie powinien już czegoś poczuć, ale obawiał się, że jeśli spróbuje to wygooglować to Leilani zdoła to zauważyć i go wyśmieje. Siedział więc obok niej i przyglądał się jak ta męczy ostatnią zadaną przez niego stronę ćwiczeń.
- Zrób do jutra resztę, dobrze? Bez tego nie ma sensu bym przychodził. Musisz poćwiczyć zanim przejdziemy dalej, a do tego nie jestem ci potrzebny. - wyjaśnił jak zwykle zwięźle i tonem nieznoszącym sprzeciwu. Kiedy wchodził w rolę nauczyciela, zmieniał się w jeszcze dojrzalszego i bardziej obowiązkowego niż zwykle. Z takim nim nie było co dyskutować. Dopóki tematem przewodnim była lekcja, zachowywał dystans i stuprocentowo poświęcał spełnianiu swego obowiązku. Aż przeszło mu przez myśl, że mógłby tak zarabiać na życie.
- Dobra, to ja już będę szedł. - stwierdził, wydostając się spod koca. Zanim jednak wstał, zaczął najpierw poprawiać swój ubiór.
- Wyślij mi jutro zdjęcie skończonych zadań bym wiedział, że jest po co przychodzić. Będę o tej samej porze, jeśli ci to odpowiada. - przeciągnął się i wstał, dopiero w tym momencie czując lekki zawrót głowy. Zrzucił to jednak na zbyt szybkie podniesienie się z kanapy.
Anonymous
Gość
Gość
Oho, zaczęło się stawianie warunków. Czyżby w ten sposób to Rene chciał wybadać Leilani? Nie miała ochoty spędzać całego wieczora nad ułamkami, nie w stanie, kiedy świat stał się piękny i szkoda marnować życia na matematykę. W sumie... mogłaby wysłać zadania do Blythe, z pewnością odesłałby jej rozwiązane, gdyby ładnie poprosiła, ale czy w takim razie był sens zajęć z rudowłosym? Nie. Musiała ogarnąć ułamki, żeby pójść dalej i zająć się właściwymi zagadnieniami.
Już chcesz iść? — mruknęła niezadowolona podnosząc się za nim. Fakt, momentami bywało drętwo, ale nie wydawało jej się, by było aż tak tragicznie, żeby...
Oh nie, znowu niepotrzebnie nakręcała się na znajomości. Dla chłopaka było to zwyczajne zgarnianie wyższej oceny z matematyki, a ona jak zwykle liczyła na coś więcej. Dlaczego Rene miałby ją w ogóle lubić?
Odwiozłabym Cię, ale... — urwała, a jej wzrok powędrował na puste szklanki po winie. Dość prowadzenia po alkoholu. — ...no sam wiesz. Ale odprowadzę Cię do bramy wjazdowej. Przy okazji, wezmę Peto na spacer.
York podniósł ucho na słowo "spacer", a następnie przydreptał do swojej pani i oparł się o nią dwoma przednimi łapkami.
Nio tak, idziemy na spacerek z naszym dudulinkiem małym — wzięła psa na ręce i przytuliła go.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nawet ktoś tak uległy jak Rene potrafił stawiać warunki w sprawach dla niego istotnych, a taką właśnie była nauka Leilani. To prawda, że pomagał jej w dużej mierze dla dodatkowej oceny, ale gdzieś po drodze zaczęło mu też zależeć na jej sukcesie. I jeśli czuł, że potrzeba ją trochę przycisnąć by dała z siebie wszystko, to był gotów choćby spróbować to zrobić.
Rudzielec wstał i przytaknął, kiedy dziewczyna zapytała czy zamierza już iść. Na jej chęć odwiezienia go od razu zaprotestował.
- Nie, lepiej nie prowadź. - i tak daleko nie miał, jakoś sobie poradzi. Skoro dotarł w tę stronę sam to nie widział powodu by nie wracać tak samo.
Na wspomnienie o psie, Francuz zerknął niepewnie na stworzenie. Nigdy nie miał pupila i w ogóle trochę bał się zwierząt. Były nieprzewidywalne i nawet te najmilsze potrafiły znikąd coś sobie ubzdurać i zacząć się rzucać. Do tego nie były zbyt czyste, przenosiły choroby i w zasadzie były jeszcze gorszymi wersjami ludzi, a przecież Rene nawet z własnym gatunkiem ledwo się dogadywał. Mimo to nic nie powiedział, kiedy Lei postanowiła zabrać psa na spacer podczas odprowadzania go pod bramę. Skoro tak było jej wygodniej, to nie chciał robić problemu o nic.
Bez ociągania założył sweter, a następnie ruszył do butów i płaszcza. Ponieważ nie był typem lubiącym chodzić po cudzym mieszkaniu jak po własnym, poprosił Leilani by przyniosła mu jego torbę ze swojego pokoju, podczas, gdy on już się ubierał. Nie robił tego pospiesznie, bo było jeszcze dosyć wcześnie i nie gonił go czas. Ale nie zwlekał też, nie widząc ku temu powodu.
Anonymous
Gość
Gość
Tymczasem dla Leilani zwierzęta były członkami rodziny. Psa i kota, w szczególności tego drugiego, traktowała jak własne dzieci. Po co jej w przyszłości kaszojady, kiedy może otoczyć się całym tłumem miauczących stworzonek ocierające się o jej nogi? Koty w przeciwieństwie do dzieci nie wyrastają na wredna bachory, które upijają winem szkolnego kolegę, kiedy tylko spuści się ich z oczu.
Nie zamierzam. — uśmiechnęła się — Ostatnim razem widziałam dwie bramy i nie wiedziałam w którą wjechać. William ciągle mi to wypomina.
Kim był William? Kimś z rodziny? Chłopakiem? Tego nie zamierzała zdradzać. Wątpiła zresztą, by w jakikolwiek sposób interesowało to Rene. Bardziej martwiła się, czy przypadkiem nie wygada się nikomu, że Cigfran, uosobienie lekkomyślności siadała pijana za kółko. To znaczy, już tego nie robiła.
Skończyła ze złymi chłopcami, którym chciała zaimponować swoją buntowniczością.

~*~

Żałowała, że ubrała tylko sukienkę kiedy razem z chłopakiem i Peto kręcącym się między ich nogami szła chodnikiem pomiędzy apartamentowcami. Gdyby nie wcześniej wypity alkohol, który dawał złudne uczucie ciepła, zapewne już w dawno wróciłaby do domu.
Rene... — zaczęła patrząc na bramę i kręcącego się przy niej ochroniarza od których dzieliło ich zaledwie kilkadziesiąt metrów — Dzięki za dziś. I jeśli naprawdę nie chcesz pieniędzy za korki, to chociaż daj mi znać, jeśli byś czegoś potrzebował.
Po tych słowach stanęła na palcach i pocałowała chłopaka tam, gdzie najwyżej dosięgały jej usta — w szyję.
To... do jutra. — rzuciła na pożegnanie podnosząc biednego zmarzniętego yorka i nie oglądając się za siebie, udała się prosto do apartamentu.

z/t Rene
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Po powrocie do akademika Rene od razu rzucił się pod prysznic. Dopiero po wyjściu z niego, co zawsze zajmowało mu minimum pół godziny, czuł, że jest gotowy sprostać temu dniu. Zrobił sobie jak zwykle skromne śniadanie (sałatka owocowa i kawa) po czym usiadł przed laptopem i... nie, pierwszy raz się nie uczył. Chociaż może podchodziło to pod naukę? Bowiem wziął się za wyszukiwanie informacji na temat orientacji seksualnych, a kiedy już się naczytał, zrobił nawet kilka testów. Cały czas oglądał się przy tym za ramię, choć drzwi do pokoju miał zamknięte na klucz i nie spodziewał się gości. Było mu wstyd, a jednak nie rezygnował i dopiero po ponad godzinie takiego researchu dał sobie spokój, trochę uspokojony, choć z nie mniejszym mętlikiem w głowie.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że są więcej niż dwie płcie czy więcej niż dwie orientacje! O homoseksualizmie słyszał i oczywiście uważał się za hetero, ale bi, trans i cała reszta? Do tego ze wszystkich testów ciągle wychodziło mu, że jest aseksualny i to tylko dlatego, że nie myślał dotąd o uprawianiu seksu! Tylko w jednym z quizów na koniec pocieszono go, że "może jeszcze nie trafił na odpowiednią osobę" i to utkwiło mu w pamięci. Na tyle zresztą mocno, że potem całe popołudnie to roztrząsał, aż do wyjścia do domu Lei.
Oczywiście, że nie trafił jeszcze na nikogo. Do niedawna jedyne znajomości jakie miał to te z ludźmi, którym pomagał w nauce i to też nie z własnej woli, tylko rozkazu nauczycieli. Aktualnie już tylko Leilani uczył, a niedawno zaczął przynosić notatki Ianowi. I choć oboje polubił, daleko mu było do myślenia o którymkolwiek z nich w taki, nazwijmy to, "zaawansowany" sposób. I to pomimo iż jednego dnia okazało się, że oboje go bardziej niż lubią. Może faktycznie był aseksualny? Albo demiseksualny, czyli potrzebujący głębszego zaangażowania? Pomimo rumienienia się na widok kawałka odsłoniętego ciała u Leilani czy kontaktu fizycznego z Ianem nie wyobrażał sobie bycia z żadną z tych osób. Ani z kimkolwiek innym też. Serio nie widział siebie w związku, choć nie oznaczało to oczywiście, że nie zmieni zdania. Może te testy, choć średnie jakościowo, miały trochę racji? Może potrzebował więcej czasu...
Dobra, koniec. Czas wziąć się do pracy.
Stanąwszy pod drzwiami do mieszkania Lei, Rene wyzbył się wszelkich targających nim wątpliwości i nacisnął dzwonek. Teraz przyszedł czas by znowu zmienić się w jej korepetytora, a nie zajmować głowę niepotrzebnymi rozkminami. Francuz wziął głęboki oddech, czekając aż mu otworzą.
Anonymous
Gość
Gość
Mówi się, że jeżeli chcesz wiedzieć, jak kobieta będzie wyglądać za 20 lat, to spójrz na jej matkę. Dobre rokowania dla czterdziestu kotów Leilani; będą mieć piękną panią, tak jak piękna była Jonna Cigfran, która otworzyła chłopakowi drzwi. Nawet jeśli ochrona zapamiętała go z poprzedniego dnia, była uprzedzona o jego kolejnej wizycie i nie zatrzymywała Rene w drodze do apartamentu, to i tak zdążyła powiadomić rodzinę o zbliżającym się gościu. Nawet mysz nie przeciśnie się tu niezauważona. Idealne miejsce dla matki i córki, które dotąd były terroryzowane.
Witaj. Ty jesteś Rene, prawda? Wejdź! — pani domu z uśmiechem wymalowanym na twarzy zaprosiła go do środka. Gdyby powiedziała, że przed Bożym Narodzeniem skończyła 41 lat, nikt by jej w to nie uwierzył. Wyglądała na zaledwie trzydzieści, a przy tym była dosłownie starszą wersją Leii. Różniły się tylko kolorem włosów i oczu, które dziewczyna odziedziczyła po swoim ojcu. — Leilani jest na górze, zaraz powinna do Ciebie zejść. Napijesz się czegoś?
Tak, jak jej córka poprzedniego dnia, Jonna poczekała aż Rene zdejmie swój płaszcz, który następnie powiesiła w szafie. Przez cały czas sprawiała wrażenie, jakby coś ją dręczyło. Wreszcie nie wytrzymała i w półmroku przedpokoju zapytała szeptem:
Czy Ciebie i Leilani łączy coś więcej niż wspólna nauka? Wiesz, ostatnio bywa trochę rozkojarzona i pomyślałam, że może to dlatego...
Nie było jednak czasu na odpowiedź, bowiem zza pleców kobiety zaraz wyłoniła się sama Leia. Miała na sobie czarną sukienkę z tiulowymi rękawami, która idealnie podkreślała jej kobiece krągłości. A tych nabrała całkiem sporo po wyjściu z Sunshine Coast.
Mamo! — prychnęła gniewnie, choć brzmiało to bardziej jak teatralne odgrywanie oburzenia, niż faktyczna złość — Nie napastuj moich nauczycieli!
Teraz to Jonna nie miała jak się obronić, bowiem Leia chwyciła biednego Rene za nadgarstek i pociągnęła go do swojego pokoju.
Przepraszam za nią. — mruknęła, kiedy zamknęły się za nimi drzwi. Przynajmniej było już wiadome po kim Leilani była tak bezczelnie bezpośrednia.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nie pomyślał, że tym razem nie będą sami. Stał jak wryty, gdy to nie Leilani otworzyła mu drzwi tylko jej matka. Wszystkie siły musiał włożyć w te parę kroków do wnętrza mieszkania i w zdjęcie płaszcza. Przy okazji cicho się przywitał, walcząc z rosnącą gulą w gardle. Nie był gotów na spotkanie kolejnej wścibskiej mamuśki.
Kiedy kobieta zapytała czy rudzielec się czegoś napije, chłopak w ostatniej chwili pohamował chęć krzyku.
- N-nie... nie trzeba. - odpowiedział zdawkowo, szybko się rumieniąc. No przecież, że matka jego uczennicy nie proponowałaby mu alkoholu. Skąd w ogóle wzięło się w nim to straszne przekonanie? Chyba miał lekką traumę po wczoraj. Przeglądał przed przyjściem tutaj smsy i widział co wypisywał. Oczywiście wyznania Lei również. I to zdjęcie... Szybko je wykasował, w ostatniej chwili przypominając sobie, że przecież je zapisał. Sam nie wiedział co go wtedy podkusiło, ale najważniejsze, że naprawił swój błąd zanim ten wróciłby ugryźć go prosto w tyłek.
Słysząc konspiracyjny szept czterdziestolatki, Rene poczuł jak wewnętrznie umiera. Czemu obie matki jego jedynych znajomych musiały być tak do siebie podobne i dochodzić do podobnych konkluzji? Do tego obie przypominały mu Amelie...
Pocieszył się kiedy pojawiła się Lei. Bez zbędnych słów dał się jej zaciągnąć na górę i dopiero w jej pokoju odetchnął z ulgą. Byli sami i mogli wziąć się do roboty. Tego potrzebował - trochę ciszy, spokoju i nauki.
- Nie ma sprawy. - odparł wyciągając z torby kolejny plik kartek.
- Świetnie spisałaś się z dotychczasowym materiałem, więc czas wrócić do tego co będzie na klasówce. - podał jej zadania.
- Jak poprzednio dałem na górze wzory, tak dla przypomnienia. Pierwsza strona zadań jest banalna, to tylko podkładanie cyfr, a z tym masz już trochę doświadczenia. Potem jest trochę trudniej, ale myślę, że dasz radę. Jakbyś czegoś nie rozumiała to pytaj. - naprodukował się, po czym odetchnął i wyciągnął telefon. Zanotował w pamięci, którą mieli godzinę.
- Dziś nie mogę tak długo siedzieć jak ostatnio, bo jutro mamy zajęcia. Postarajmy się więc jak najlepiej wykorzystać ten czas.
Anonymous
Gość
Gość
Tymczasem Leilani wciąż opierała się plecami o drzwi, jakby chciała w ten sposób zabezpieczyć je przed wyważeniem przez tłum niewidzialnych potworów napierających od zewnątrz. Ale za drzwiami nie było żadnych potworów, za to jeden przedostał się do pokoju pod postacią drobnej dziewczyny, której makijaż nieudolnie ukrywał podkrążone oczy.
Miała za sobą bardzo ciężką noc. Do tego z własnej głupoty omal nie utopiła się w wannie, a na koniec własna matka wyskakuje do Rene z takim pytaniem. Oh, naprawdę chciałaby, by jej ostatnie rozkojarzenie było spowodowane czymś tak prostym jak zauroczenie, a nie tym, że czuła się przez wszystkich zdradzona i przyparta do ściany. Szczególnie, że następnego dnia Jonna miała pojawić się w szkole, by podpisać wszystkie dokumenty. Posprzeczały się o to dosłownie kilka minut przed przyjściem chłopaka.
A ten mówił coś o zajęciach i klasówce z matmy, która teraz wydawała się problemem tak odległym, jak topniejące lodowce. Dużo się o tym mówiło, ale dopóki nie zobaczy załamującego się lodu wpadającego do morza, będzie czuła się bezpiecznie.
Rene. — uniosła prawą dłoń do góry na znak, żeby przestał mówić. Chyba pierwszy raz to ona musiała uciszać jego. — Zanim zaczniemy, muszę Cię o coś zapytać. Wyobraź sobie, że kiedyś zrobiłeś coś złego. Nie chciałeś nikogo skrzywdzić, ale tak zostałeś odebrany i przyklejono Ci łatkę "tego złego", a ludzie odwrócili się od Ciebie i chcieli, żeby spotkał Cię jak najgorszy los. Ale potem komuś pomogłeś, więc ci sami ludzie, którzy wcześniej wieszali na Tobie psy, chcą Cię za to nagrodzić. Ta nagroda może Ci pomóc w przyszłości, wszyscy wokół się cieszą i każą Ci przyjąć tę szansę, ale Ty masz wrażenie, że to protekcjonalizm. Uściśniesz rękę, która wcześniej zepchnęła Cię z klifu na głęboką wodę, czy odwrócisz się plecami?
Skończyła formułować swoje długie pytanie przez cały czas wlepiając wzrok w swoje bose stopy. Tym samym opowiedziała Francuzowi pokrótce o tym, co działo się, kiedy przesunęła ich ostatnie spotkanie w bibliotece ze względu na spotkanie z wicedyrektor szkoły oraz nieco nakreśliła dlaczego wtedy wybuchła płaczem.
I niewiele brakowało, by miała zrobić to ponownie.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nie miał szans połączyć tego "teoretycznego" pytania z jej wybuchem w bibliotece. Po pierwsze już dawno nie myślał o tamtym zdarzeniu, nie wnikając w jej problemy. Skoro od tamtej pory nie płakała to chyba wszystko się rozwiązało, prawda? A po drugie był w niektórych sprawach bardzo niedomyślny. Jej zagadnienie podjął bez zagłębiania się w to czy mówi o sobie czy faktycznie o nieistniejącym problemie.
- Wszystko zależy od tego jak owa "nagroda" miałaby wyglądać. - zaczął, na moment zapominając o powodzie dla którego tu przyszedł i dając się wciągnąć w analizowanie przedstawionej sytuacji.
- Jeśli założyć, że jest to osobista przysługa, ktoś zrobi coś dla mnie z dobrej woli, choć wcale nie musi, to wtedy nie przyjąłbym jej. Ani od osób, które źle mi życzyły ani od tych mi przyjaznych. Nie potrzebuję niczyjej pomocy, nigdy. Sam daję sobie ze wszystkim radę. A jeśli miałbym nie dać, jest to moja porażka i sam powinienem się z niej wygrzebać. - stwierdził zupełnie szczerze i z pewną dozą dumy. Wszystko co posiadał osiągnął własną ciężką pracą. Gdyby to stracił, wolałby własnymi siłami wrócić na szczyt niż polegać na widzimisię innych. A to, że ludzie wokół by na niego napierali - to byłoby oczywiście ciężkie i czułby presję, ale w tym jednym przypadku nie ugiąłby się i obstawał przy swoim. Bo tu nie chodziło o zrobienie czegoś na czym mu zależało bądź nie, ale o jego wewnętrzne zasady, a tych tak łatwo nie łamał.
- A-ale... czemu pytasz? - zmieszał się, zauważając jak bardzo naprodukował się w odpowiedzi na pytanie, którego podstaw nie znał.
Anonymous
Gość
Gość
Czy to z nią było coś nie tak i niepotrzebnie unosiła się dumą, czy może to ludziom wokół Leilani odbiło, skoro nakazywali jej przyjąć ofertę, z którą czuła się zwyczajnie źle? Nie pozostało jej nic innego, jak spróbować się o tym przekonać i zapytać o zdanie osobę, która nie miała ze sprawą nic wspólnego i mogła przyjrzeć się jej z boku, bez emocji. A przy tym będzie bardzo dyskretna i niczego nie wygada.
Biedny Rene, mieszany w kolejną intrygę Leii.
Wysłuchała go w milczeniu nie bardzo wiedząc, co powinna o tym sądzić. Czy to, co zaoferowała jej szkoła rzeczywiście wyglądało jak osobista przysługa? W pewnym sensie tak. Przez krótką chwilę została bohaterką w oczach miasta, więc Riverdale High musi pochwalić się, że jest ich uczennicą.
Zapytana o powód dla którego zadała mu to pytanie oderwała się od drzwi i usiadła na miękkim łóżku, po czym poklepała dłonią miejsce obok niej, tym samym dając chłopakowi znak, żeby do niej dołączył.
Słyszałeś o balu. Kiedy czekaliśmy na przyjazd policji Cadogan oprócz zabrania mi stypendium i zapowiedzenia, że nie zdam pierwszej klasy... tak, tak, też się dziwię, że jakimś cudem na świadectwie miałam napisane, że zdaję do drugiej, poszłam do sekretariatu, żeby to wyjaśnić i powiedzieli mi, że to żaden błąd. No, w każdym razie, Cadogan powiedział, że najchętniej zamknąłby mnie w więzieniu i w ogóle krzyczał, że na pewno chcieliśmy pogrążyć szkołę, czy coś takiego... W każdym razie zrobili ze mnie potwora, kiedy ja tylko chciałam uspokoić drżące ręce, bo doszłam już do takiego momentu, że myślałam, że umrę, jeśli nie wezmę. — przerwała by otrzeć łzę spływającą po jej policzku. — Ja wcale nie chciałam ćpać. Nigdy nie chciałam.
Znów się zacięła, karcąc się w myślach za odbieganie od głównego tematu. Kwestie swojej (nie)chęci do ćpania powinna zostawić terapeucie, a nie szkolnemu koledze.
Prawda jest taka, że gdyby nie zadzwonili po policje, tylko... nie wiem, zawiesili nas, wezwali rodziców, albo nawet wyrzucili, to wszystko rozeszłoby się po kościach. Ale nie, chcieli nam jeszcze bardziej dopierdolić. I tak przez jedną małą kreskę wciągniętą w męskiej łazience o czwartej nad ranem straciłam wszystko, na co pracowałam od śmierci siostry.
Ups. Chyba nie mówiła mu o Gwendolyne. Z drugiej strony co miała mu powiedzieć? "Hej, jestem Leia, moja siostra zginęła w 2019 roku w wypadku samochodowym"? Gdyby Rene zapytał o niedokończony portret w jej pracowni, powiedziałaby prawdę. A skoro nie wyraził zainteresowania, to nie było sensu mówić, proste.
Potem rozprawa, sąd mnie wysłał na odwyk i na wiosnę wróciłam do szkoły, starając się omijać szerokim łukiem dyrekcję i robić wszystko, by nie mieli się o co do mnie przyczepić. I tak każdego dnia snułam się od lekcji do lekcji, od tygodnia do tygodnia i nie marzyłam o niczym innym, niż spokój. Aż kilka tygodni temu, na jarmarku bożonarodzeniowym, nożownik zaatakował bezbronną kobietę. Zebrał się tłum gapiów, ale nikt nie śpieszył się do pomocy, a ja... wiesz, mimo wszystko chcę zostać lekarzem, więc bez namysłu rzuciłam się, żeby jej pomóc. Kiedy zabrała ją karetka po prostu stamtąd poszłam, nie czekałam na przyjazd policji, nie składałam żadnych zeznań, ale mimo to szkoła się dowiedziała, że to ja wtedy udzielałam jej pomocy. Nie wiem skąd, ale kilka osób miało telefony. Może ktoś nagrał film i mnie rozpoznali? Może w tym tłumie był ktoś z nauczycieli? Naprawdę nie wiem i w sumie niespecjalnie mnie to obchodzi.
Otarła kolejną łzę, rozmazując na policzku tusz do rzęs, czym niespecjalnie się przejęła. Teraz czas na właściwą część historii.
W czwartek zostałam wezwana do gabinetu dyrektora, bo jak się okazało, szkoła chce mnie za to nagrodzić. Rozumiesz to?! — prychnęła oburzona — Nagrodzić mnie za coś, co za kilka lat będzie częścią mojej pracy. I wymyślili sobie, że dadzą mi miejsce na uniwersytecie i umorzą czesne za pierwszy rok, pod warunkiem, że utrzymam oceny. Z jednej strony fajnie, bo nie muszę się aż tak spinać z nauką, wystarczy tylko się nie opuszczać, ale z drugiej... Rene, ja ich wszystkich nie znoszę! Najpierw byłam dla nich śmieciem psującym wizerunek dobrej szkoły, a teraz, kiedy nagle się okazało, że jednak nie jestem złem wcielonym, chcą mnie przyjąć z powrotem. Bo według nich narkomani to źli ludzie, co wcale nie jest prawdą, bo pomagałabym tej kobiecie nawet będąc totalnie naćpana. Tylko nie wiem, czy ta pomoc byłaby tak skuteczna.
Opadła na plecy i ukryła twarz w dłoniach. Teraz zaczęła szlochać na dobre, jeszcze bardziej niż w bibliotece.
Żadna nagroda ze szkoły nie wynagrodzi ciągnącego się za mną wyroku. I nie chcę się z nimi bratać. Ale mój tata był bardzo zawiedziony kiedy dowiedział się, że ćpam... I powiedział, że będzie zawiedziony, jeśli odmówię. Że nie mogę odrzucać rąk, które inni do mnie wyciągają. A ja bardzo nie chcę go znów zawieść. I mamy, bo ona uważa tak samo. Tylko czuję się, jakbym robiła coś bardzo wbrew sobie. I nienawidzę siebie za to, bo zaczęłam ćpać, żeby zadowolić innych i obiecałam sobie, że teraz będę robić wszystko dla siebie i przez to mam ochotę rzucić się z dachu tej pierdolonej szkoły.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach