Anonymous
Gość
Gość
[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie
Wto Sty 28, 2020 9:40 pm
First topic message reminder :

Apartament zamieszkiwany przez rodzinę mieści się na najwyższym piętrze apartamentowca na nowym osiedlu, które zostało oddane do użytku wiosną 2024 roku. W związku z tym, że budynek postawiony został na wzgórzu — ponad wszystkimi innymi, z jego okien można podziwiać zapierające dech widoki na pobliski las oraz morze. Samo osiedle jest pełne zieleni, nie brakuje tu skwerów, w centrum znajduje się nawet niewielkie sztuczne jezioro. Można znaleźć tu trzy place zabaw, prywatną przychodnię, żłobek, park dla psów, siłownię oraz kilka sklepów spożywczych, dwie restaurację i bar. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jest ono utrzymane na najwyższym poziomie; na każdym rogu znajdują się kamery, nie brakuje tu również ochroniarzy z prywatnej firmy, którzy sprawdzają każdego, kto chce przedostać się na ten teren. Ochrona znajduje się również w każdym z apartamentowców, nie da się przejść obok niej bez zwracania na siebie uwagi jeśli nie jest się stałym mieszkańcem, pracownikiem, albo inną upoważnioną osobą — ci ostatni i tak są bacznie obserwowani. Nie ma tu miejsca na niezapowiedziane wizyty; w przypadku osób zgłaszających gościnę, jeśli nie została ona zapowiedziana wcześniej przez któregoś z mieszkańców, ochroniarze kontaktują się z rzekomymi gospodarzami, by potwierdzić, czy rzeczywiście coś takiego ma mieć miejsce. Podobnie wygląda sprawa z fachowcami od różnego rodzaju usterek (którzy nie są wysłani przez samego dewelopera, tylko pochodzą z zewnętrznych firm), rzadziej z kurierami, choć gorliwsi ochroniarze sprawdzają również ich. Możesz więc dwoić się i troić, ale bez zaproszenia (lub uprawień) nie podejdziesz chociażby do drzwi randomowego apartamentu.
Eric i Jonna zdecydowali się na zamieszkanie na tak pilnie strzeżonym osiedlu w związku z nieprzewidywalnością jej (wciąż jeszcze, ale niedługo już byłego) męża oraz by zapobiec podobnej sytuacji, jak ta z maja 2024 roku, kiedy to Leilani była zaczepiana przez psychopatę z bronią.

Apartament  ma dwa piętra, w tym, oprócz salonu połączonego z kuchnią i jadalnią, trzy sypialnie i trzy łazienki oraz dwa inne pokoje przerobione kolejno na domowy gabinet Erica oraz pracownię Leilani. Urządzony został z w jasnych barwach, z przewagą białego koloru.

Rodzina posiada dwa zwierzaki; 10-letniego yorka, Peto oraz siedmiomiesięcznego maine coona, Alberta.


[PARTER - kuchnia, salon i jadalnia]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 9BrtSII


[PARTER - łazienka]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 6mbQf69

[PARTER - pokój gościnny]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 TL6yMAO

[PARTER - biuro Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 QAfBeqS

[PIĘTRO - pokój Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 QxroIhz

[PIĘTRO - łazienka Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 XPRvxQ3

[PIĘTRO - sypialnia Jonny i Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 JTcBM5k

[PIĘTRO - łazienka Jonny i Erica]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 PXY0754

[PIĘTRO - pracownia Leilani]

[Zachód] Apartament Cigfran-Lavoie - Page 2 DkjfsYs

Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Ach, ci rodzice, których trzeba pilnować... Leilani nawet nie wiedziała jak świetnie dogadałaby się z Rene, gdyby chłopak był gotów rozmawiać na podobne tematy. Sam miał niezwykle nieodpowiedzialną tak matkę jak i ojca, a po ich rozwodzie został zmuszony do zamieszkania z tym drugim, nieleczącym się alkoholikiem. Nazwanie tego piekłem na ziemi to niedopowiedzenie roku. Głównie dlatego Francuz wyrósł na tak odpowiedzialną jednostkę. Musiał być dorosłym już od dziecka, bo inaczej umarłby z zaniedbania i głodu. Szybko nauczył się sam gotować, płacić rachunki, prać i wszystko inne. I odnalazł w tym satysfakcję, co akurat może być dosyć niezwykłe. W końcu nie każdy zakochuje się w narzucanych mu przez życie obowiązkach. Ale one dawały Rene poczucie bezpieczeństwa, bo kiedy wszystko dobrze zrobił, była mniejsza szansa, że oberwie. Nie zerowa, bo niestety jego ojciec był osobą zupełnie nieprzewidywalną i chorą na głowę, więc potrafił sobie wszystko dopowiedzieć. Ale zazwyczaj odpuszczał, jeśli nie miał do czego się doczepić.
Nie nad tym jednam rozmyślał teraz Rene. Podobne tematy bardzo głęboko chował w sobie i wyciągał na wierzch tylko, gdy potrzebował się opanować, wykorzystując lęk jako otrzeźwiacz. Jak choćby niedawno na schodach. Poza tym nawiedzały go pod postacią koszmarów, ale na co dzień raczej łatwo się ich wyzbywał. I tak w tym momencie był przede wszystkim skupiony na monitorowaniu progresu dziewczyny i okazyjnym odpisywaniu na smsy od Iana. Co ten dzieciak znowu wymyślił... Kina mu się zachciało! A Dubois nigdy w żadnym nie był i wcale mu się nie spieszyło to zmieniać! Tyle, że argumenty przedstawione przez Nixona trafiały w punkt, więc rudzielec pokręcił łbem i zgodził się, jak zwykle zresztą. Był za miękki i miał za mało siły przebicia. Nawet Ian wchodził mu już na głowę, więc co dopiero ludzie tacy jak Leilani. Ale to nie tak, że nie próbował odzyskać kontroli. Wszystko ciągle analizował i próbował zrozumieć z zamiarem wykorzystania w przyszłości. Tylko, że na razie jeszcze ta przyszłość nie nadeszła...
Siedzieli w ciszy i cieple. W takim środowisku nawet Rene poczuł się pewniej i w pewnym momencie przeciągnął się, po czym podwinął rękawy koszuli i rozpiął dwa górne guziki. Zazwyczaj w ten sposób siedział kiedy był sam u siebie - prezentował się mniej elegancko, ale było mu wygodniej i nie tak duszno. Bo z jego naturalnym gorącem nawet zimą bywało mu o wiele za ciepło. Następnie oparł się o kanapę i przymknął oczy. Było mu całkiem miło i postanowił odpocząć po szalonym tygodniu. Oddychał powoli i cieszył tym spokojnym momentem. Przez myśl przeszło mu, że w życiu nie spodziewał się, że może czuć się tak dobrze w obcym mieszkaniu. I to należącym do Lei! Dziwne jak życie potrafi zaskakiwać.
Anonymous
Gość
Gość
Gdyby tylko Rene zdołał otworzyć się przed Leilani, mógłby dowiedzieć się, że mają ze sobą wiele wspólnego. Jej matka też piła, sama dziewczyna wielokrotnie pomagała jej dojść do łóżka, a następnie z płaczem wylewała zawartość porozrzucanych butelek do zlewu. Oczywiście, jeśli cokolwiek w nich zostawało. W przeciwieństwie do Francuza ona wolała jednak uciekać od swoich obowiązków, wpadając w nałóg. Nie zmienia to faktu, że zrozumiałaby go. Cholernie dobrze zrozumiała.
Ale po co miałby jej to mówić?
Zauważyła, że jej towarzysz zmienił pozycję, więc pośpiesznie zerknęła w tamtą stronę. A cóż to za bezczelne kuszenie Leilani w jej własnym (well, teoretycznie, to Erica) domu? Czyżby spodobało mu się to, co zrobiła z nim wczoraj? A może domyślił się jej słabości do niego i teraz bezczelnie to wykorzystywał przeciwko niej tylko po to, by na koniec ją wyśmiać? Może ta cała jego niewinność była jedynie grą, żeby uśpić jej czujność, wykorzystać i na koniec zrobić z niej pośmiewisko przed całą szkołą? Jakby to, że już była obiektem plotek, nie wystarczało.
Będzie musiała to sprawdzić, ale nie sądziła, by Rene mógłby się wygadać...
...na trzeźwo. — mruknęła zatrzymując się przy przykładzie, który sprawiał jej największy problem. Ostatnio bardzo łatwo było ją zirytować, szczególnie takimi drobnostkami. — Tego nie da się rozwiązywać na trzeźwo! Co my w ogóle robimy ze swoim życiem, Rene? Siedzimy w sobotnie popołudnie i rozwiązujemy zadania z matmy, o mój boże. Nie dam rady, nie zaliczę tego, niechże przeniosą mnie do B, nie chcę już tego zagwarantowanego miejsca na uniwersyte...
Umilkła. Chyba nie powinna była mówić o tym, co zaszło w gabinecie dyrektora przed dwoma dniami. Jej łzy nie były spowodowane tym, że dyrekcja się na nią uwzięła i postanowiła postraszyć (albo nawet ukarać!) Leilani za oddychanie na terenie szkoły, bo nic innego nie mogli jej zarzucić. Poza kilkoma usprawiedliwionymi nieobecnościami.
...wstawię wodę na herbatę. — mruknęła podnosząc się. Oczywiście zapomniała o książce na jej kolanach, która zsunęła się na podłogę, a spomiędzy jej stron wypadł mały sekret panienki Cigfran; niedokończony portret Rene, który naszkicowała poprzedniego wieczora. Teraz to jej policzki pasowały do włosów chłopaka.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Tak dobrze jej szło, a do tego atmosfera nie mogła być przyjemniejsza - siedzieli w ciszy, cieple i spokoju. Aż nagle dziewczyna zacięła się na zadaniu i czar prysł. Wraz z momentem, gdy otworzyła usta, rudzielec obejrzał się na nią, coraz mniej rozumiejąc. Nie przerywał jej jednak. Nie wiedział co miał powiedzieć na tak nagły, niezapowiedziany wylew żalu i to nawet nie do niego, choć to on był odbiorcą. Mógł tylko słuchać i przyglądać się jej z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
Kiedy postanowiła zrobić sobie herbaty, nie miał nic przeciwko. Sam uważał, że przerwa może jej dobrze zrobić. Zwłaszcza, że dotąd tak dzielnie i wzorowo robiła postępy. Tylko, że Lei zapomniała o trzymanej na kolanach książce, a Rene, pomimo błyskawicznego refleksu, był za daleko by zdołać się tak szybko zgiąć, wyciągnąć i ją złapać. Nie oznaczało to oczywiście, że nie spróbował i w efekcie dosłownie zamarł w tej średnio wygodnej pozycji, gdy jego oczom ukazał się jego własny portret. Tego widoku nie mógł się spodziewać.
- Co do... - zaczął i sięgnął po kartkę, tylko by zaraz zerknąć na palącą się ze wstydu Leilani.
- Kiedy..? - zapytał krótko, samemu próbując przypomnieć sobie każdą sytuację kiedy mogła przyglądać mu się na tyle długo by narysować coś tak dobrego. Nie znał się wprawdzie na sztuce, ale nawet on widział, że ten szkic nie mógł zająć dwóch minut mazania na kolanie. To była praca, którą dziewczyna musiała mieć okazję wykonać w jego towarzystwie. Tylko kiedy? Podczas ich korepetycji chyba by to zauważył. A wcześniej się nie spotykali. Czy to możliwe, że na którejś przerwie... Nie, przecież by ją zaważył! Nic tu do siebie nie pasowało. Ale przede wszystkim, jeśli pominąć kwestię odpowiedzi na pierwsze pytanie, na usta cisnęło się kolejne;
- Dlaczego?
Anonymous
Gość
Gość
Niespecjalnie ukrywała się ze swoją miłością do sztuki, ale też niezbyt się nią chwaliła. Szczególnie, gdy bohaterami jej szkiców byli inni ludzie, którym niekoniecznie mogło się spodobać, że Leilani chce ich umieścić na kartkach szkicownika, nawet w celach ćwiczeń ludzkiej anatomii. To jak robienie zdjęć obcym osobom z ukrycia w komunikacji miejskiej — strasznie słabe i nie zdziwiłaby się, gdyby ktoś kiedyś do niej podszedł i wyrwał jej niedokończone "dzieło". Albo nawet pozwał, bo ochrona wizerunku i te sprawy.
NIE PODNOŚ TEGO.
To... dość stary rysunek. Z jesieni. Wczoraj próbowałam dokończyć cieniowanie, ale z pamięci ciężko... — mruknęła czując dziwną suchość w ustach. Przymknęła oczy mając nadzieję, że kiedy ponownie je otworzy, chłopak albo rysunek w jego ręku znikną. Tak niestety się nie stało; Rene dalej był obok niej, zadając pytania. Czy obrazi się na nią za to, co zobaczył?
Dlaczego? Sama nie potrafiła na to odpowiedzieć. Kiedy siedział obok niej w klasie poczuła, że chce go narysować, tak po prostu. Nigdy nie zastanawiała się nad tym dlaczego rysuje konkretne osoby.
...pokażę Ci coś, ale nie mów nikomu. — szepnęła, po czym wyplątała się z koca, który rzuciła niedbale na kanapie i skinieniem głowy nakazała Rene podążać za nim. Znów zaprowadziła go na górę, znowu nie zdając sobie sprawy z tego, że jej sukienka jest zbyt krótka na wycieczkę po schodach. Przynajmniej nie jako pierwsza.
Zaczekaj tu. — powiedziała zatrzymując się drzwiach na samym końcu korytarza. Sama wróciła do swojego pokoju, skąd za chwilę wyszła obracając w dłoniach klucz. Jonna i Eric być może kontrolowali to, gdzie aktualnie się znajdowała, ale żadne z nich nie miało jak dostać się do jej pracowni. To było jej miejsce, tylko i wyłącznie jej. Nikt nie miał prawa wchodzić tu nieproszony.
Pomieszczenie było chłodniejsze niż reszta apartamentu i pachniało farbą. Na sztaludze znajdował się niedokończony portret zmarłej siostry Leilani, Gwendolyn — dziewczyny niezwykle do niej podobnej jeśli chodzi o rysy twarzy, z tą różnicą, że włosy Gwen były rude, a oczy zielone. Pod ścianą z kolei stał cały stosik skończonych obrazów przykrytych starym prześcieradłem, a na stole walały się szkice wykonane węglem oraz ołówkami.
...dlatego, Rene. — wymamrotała mając nadzieję, że to będzie wystarczająco dobrym wyjaśnieniem i nie nazwie Leię creepem. Albo, co gorsza, nie pomyśli, że mógłby się jej spodobać!
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Narysowała go na jesieni? Kiedy niby? Przecież dopiero od wtedy zaczęli korepetycje! A na początku był wobec niej bardzo zdystansowany i nieufny, cały czas przeczuwając, że będzie próbowała wywijać jakieś głupie akcje. Na szczęście okazała się być tylko głośna i obsceniczna, ale całkiem niegroźna i wreszcie się do niej trochę oswoił. Ale to zajęło miesiące podczas, których bacznie obserwował ją na każdym spotkaniu. Co oznaczało, że ten rysunek był sprzed ich spotkań...
Kolejnym pytaniem było "dlaczego" i po analizie odpowiedzi na pierwsze, Rene tym bardziej potrzebował się tego dowiedzieć. Czy to możliwe, że miał stalkerkę? Czy narkotyki wyżarły Lei mózg na tyle mocno by dostała niezrozumiałej obsesji na punkcie osoby, której nawet nie lubiła? Dziewczyna zaoferowała się coś mu pokazać i Francuz musiał przyznać, że niechętnie za nią poszedł, nie do końca jej ufając. Ale zrobił to i tym razem pamiętał by na schodach nie patrzeć w górę. Na piętrze zaczekał na Leilani przed jej pokojem aż ta coś znajdzie i oboje poszli do zamkniętego dotąd pomieszczenia. A te okazało się być... pracownią?
Ach, czyli to artystka. W życiu by nie zgadł. To znaczy, po szkicu domyślił się, że to nie jej pierwszy rysunek, ale mimo to dopiero ujrzenie innych jej dzieł sprawiło, że zrozumiał.
- Nikomu nie powiem. - obiecał bez emocji. I tak nie miał komu mówić o takich rzeczach, a nawet gdyby, to nie był plotkarzem. Nieustannie zaskakiwało go, gdy ktokolwiek prosił go o dyskrecję. Serio, czy ci wszyscy ludzie wyobrażali sobie jego, JEGO, który chodzi po szkole i zagaduje obce osoby byle tylko mieć komu pochwalić się "newsem"? Bez przesady. Przy okazji oddał dziewczynie rysunek, który do tej pory trzymał jakby był to dowód zbrodni.
- Mam mniejszy nos. - cholernik jeden, nawet w temacie na którym się nie znał musiał się trochę powymądrzać. No nie byłby sobą, gdyby nie to!
Anonymous
Gość
Gość
Chwila, podczas której Rene się nie odzywał, wydawała się dla Leilani wiecznością. Czy teraz wyśmieje ją za jej rysunki? Ale tak się nie stało. W ogóle zdziwiło ją, że podszedł do tematu jej sztuki tak beznamiętnie; większość ludzi albo zachwycała się jej nieudolnymi pracami (pomimo pięciu lat praktyki dziewczyna nadal uważała, że dopiero co stawia pierwsze kroki w malarstwie i ciągle szukała w swoich obrazach rzeczy, które mogłaby poprawić, nawet jeśli inni przyklaskiwali na każdy bohomaz, jaki wyszedł spod jej ręki), albo machała rękami mówiąc, że to tylko strata czasu i powinna skupić się na nauce, bo pieniędzy mieć z tego nie będzie. Tymczasem dla Francuza było to całkowicie obojętne i nie wiedziała, czy ma być szczęśliwa z tego powodu, czy jednak ma się jej zrobić przykro.
W końcu podzieliła się z nim swoją największą tajemnicą. Strzegła jej bardziej niż swojej narkotykowej przeszłości.
Narysowałabym mniejszy, gdybyś nie ruszał się bez przerwy! — prychnęła niby obrażona obracając kartkę w dłoniach, a następnie odłożyła ją na stół pełen innych szkiców. — Ale skoro tak bardzo Ci to przeszkadza, to może następnym razem sam będziesz mi pozował? Tylko... — zawiesiła wzrok na portrecie siostry, a przez jej twarz przeszedł grymas bólu — skończę Gwen...
Cholera. Jeśli będzie mówić o starszej siostrze, to na pewno się rozklei, więc żeby oszczędzić Rene ponownego widoku jej łez, rzuciła najgłupszy pomysł na jaki było ją stać:
Napijesz się ze mną wina?
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Chyba jednak czuł się przy niej już o wiele pewniej. Może to dlatego, że Leilani zrobiła wreszcie postępy w nauce pod jego okiem i czuł się jak prawdziwy nauczyciel? A może zwyczajnie spędzali więcej czasu razem i to przez to? Tak czy inaczej, nie spinał się już na każdy jej przytyk. Większość z nich w ogóle go nie ruszała, a na ten teraz nawet wzruszył ramionami.
- Nie wiedziałem, że mam się nie ruszać. - oznajmił bezceremonialnie.
W pierwszej chwili chciał zapytać kim była Gwen, ale widząc jaką minę zrobiła Lei na samo wspomnienie tej osoby, Rene uznał, że nie ma co wnikać. Nie był wścibski i rozumiał, że na pewne tematy nie chce się rozmawiać. Sam miał przecież takich sporo. Zamiast tego skupił uwagę na kolejnym dzikim pomyśle tej dziewuchy.
- Wino..? - powtórzył za nią, od razu marszcząc czoło.
- Jak chcesz się uczyć po alkoholu?
Francuz nigdy nie pił i nie wiedział ile wina wystarczyłoby do upicia się, ale nie wierzył w to, że po takim trunku Lei byłoby łatwiej zrozumieć ułamki. Nie był aż tak naiwny... chyba. Bo w sumie nie rozumiał skąd w ogóle taka propozycja, a kiedy czegoś nie rozumiał to robił się łatwiejszy do przekonania. Dezorientacja była na niego najlepszą bronią, bo wtedy tracił rezon i zajęty próbą jego odzyskania, nie zauważał wielu rzeczy, które normalnie by mu nie umknęły. Leilani powinna to zresztą dawno zauważyć, bo była mistrzynią w konfundowaniu biednego rudzielca.
Anonymous
Gość
Gość
Zauważyła pewną zmianę w jego zachowaniu i nie była pewna, czy to dobry znak. Teraz to ona robiła się skonfundowana, a przez to bardziej wyczulona na wszystkie jego słowa i gesty. Oczywiście, wszystkie z nich poddając nadinterpretacji, jak to Leilani miała w zwyczaju. Ktoś chciał przepuścić ją w drzwiach? Na pewno ktoś inny zawiesił nad nimi wiadro z farbą!
Oczywiście, nie każdy nadaje się do pozowania... — oznajmiła przyglądając się swoim paznokciom, jakby od wczoraj coś miało się w nich zmienić; nadal były nienagannie przypiłowane w migdałki (oczywiście nie za długie, w końcu jakoś musiała rysować) i pokryte połyskującym czarnym lakierem. — ...jeśli więc siedzenie nieruchomo przez jakiś czas Cię przerasta, to zrozumiem...
Oczywiście, że go podpuszczała. I nie, wcale nie zrozumie odmowy. Jak można nie umieć się nie ruszać przez jakiś czas? Jeszcze gdyby był na speedzie, to wszystko jasne, ale tak na trzeźwo?
Wino. — powtórzyła poważnie. — Mówiłam, że na trzeźwo się nie da. Matematyka mnie wykańcza psychicznie.
Nie czekając na odpowiedź Rene zbliżyła się do obrazów ułożonych pod ścianą i wyciągnęła zza jednego z nich schowaną butelkę taniego (jak na jej kieszeń, bo alkohol sam w sobie tani nie był dla przeciętnego zjadacza chleba) słodkiego wina. Jonna i Eric próbowali kontrolować to, gdzie się znajdowała,  zapominając, że najciemniej jest pod latarnią. Leilani wcale nie musiała udawać się do czarnej strefy, wystarczył starszy kolega ze szkoły i pomieszczenie, do którego nikt nie wejdzie. Cóż za nielogiczność.
Wróciła do chłopaka i położyła palec na jego ustach.
To będzie nasza tajemnica. — uśmiechnęła się patrząc mu prosto w oczy. Czy w takim wypadku Francuz jej odmówi?
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Czy ona go podpuszczała? Nie był pewien, ale i tak odpowiedział.
- Mogę siedzieć bardzo długo, ale nie wiem czy zupełnie bez ruchu. - oznajmił szczerze, bo nie widział sensu w wywyższaniu się i mówieniu nieprawdy. Co by mu to dało? Jej podziw? Wolał na niego zasłużyć, a nie wymyślać bajeczki.
Z tą matematyką na trzeźwo to myślał, że przesadzała. Ale kiedy powtórzyła te same słowa i znikąd wyjęła butelkę wina, rudzielec westchnął, czując jak powoli, wielkimi krokami zbliża się kolejna rzecz na którą nie chce się zgadzać, ale to zrobi dla świętego spokoju. No, bo ile mógł jej odmawiać wiedząc, że nie potrafiła tego zaakceptować? W pewnym momencie zaczynał go szlag trafiać, więc już praktyczniej było od razu powiedzieć "tak" na wszystko niż walczyć z wiatrakami.
- Jak chcesz to pij sama... - mruknął w jej stronę, ale wtedy ona zbliżyła się i dotknęła jego ust. Od razu się cofnął z lekko zarumienionymi policzkami i odwrócił wzrok.
- Nie wygłupiaj się... - postąpił kolejny krok w tył. Chciał już wracać na dół, ale był za dobrze wychowany i nie uważał, że ma prawo szwendać się komuś po mieszkaniu. Stał więc ten kawałek od niej, modląc się by dała mu spokój i więcej nie naciskała, przy okazji zastanawiając się czy jeśli zgodzi się na jeden łyk to da mu spokój. Ach ta presja otoczenia w wieku nastoletnim...
Anonymous
Gość
Gość
Nie musiał robić niczego, by zdobyć jej uznanie. Otrzymywał je w każdej chwili, gdy zachowywał się wobec niej w porządku. Zupełnie jakby bycie miłym dla drugiej osoby było czymś dziwnym. W sumie, w klasie A w prestiżowym Riverdale High, gdzie każdy dzień był wyścigiem szczurów o najlepszą średnią i zdarzały się przypadki podkładania komuś świń, albo innego uprzykrzania komuś życia (patrz — to, jak traktowali Leilani po powrocie z odwyku), koleżeńskie zachowania były na wagę złota.
Piję sama tylko wtedy, kiedy maluję. — rzuciła oburzona faktem jego odmowy. Ale cóż, nie zamierzała się narzucać. Skoro Rene nie chciał, to nie będzie na siłę wlewać mu wina do gardła. Jeszcze zacznie ją oskarżać tak jak Ros po balu! — Skoro wymiękasz...
Nie dało się nie zauważyć, że jej dotyk powodował u niego nagłe poruszenie, które Leilani uznała za wstręt.
Jestem aż tak obrzydliwa? — mruknęła wymijając go w drzwiach i zeszła, a raczej zbiegła na dół. Cud, że nie wywaliła się z butelką. Postawiła wino na blacie, a sama wyjęła ze zmywarki dwie czyste szklanki. Tak, szklanki, bo w tym domu nie było żadnych kieliszków. Tak, jak korkociągu, ale z tym Leilani wiedziała jak sobie poradzić. Wyszła na moment do przedpokoju, skąd wróciła trzymając w dłoni zapalniczkę wyjętą z kieszeni jej płaszcza. Była odważna, skoro zdecydowała się pozbyć korka poprzez podgrzanie szyjki butelki.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nie nadążał za nią, ale to nic nowego. Najpierw się oburzyła na jego odmowę - tego akurat się nawet spodziewał. Potem próbowała go sprowokować - nie zamierzał się dać. Ale kiedy zapytała czy uważa ją za obrzydliwą i uciekła, przeraziła go nie na żarty. Od razu ruszył za nią, bez problemu ją doganiając.
- Nie jesteś obrzydliwa. Skąd ty to bierzesz? - westchnął, przyglądając się jak wyjmuje szklanki. Oczywiście, że wzięła dwie. Nawet tego nie skomentował. Już wiedział, że jeśli mu naleje to dla świętego spokoju umoczy usta. Ale gdy wróciła z zapalniczką...
- EJ! - szybko skrócił dzielący ich dystans i złapał ją za nadgarstek, drugą ręką odbierając potencjalnie niebezpieczne narzędzie.
- Nie ma mowy, jasne? Jeśli nie masz jak normalnie tego otworzyć to będziesz musiała uczyć się na trzeźwo. - zaprotestował niezwykle ostrym tonem. Jeszcze nigdy nie był przy niej taki zdenerwowany jak w tej chwili.
- Chyba, że wolisz bym już sobie poszedł.
Nie groził jej, ale nie zamierzał patrzeć jak ta wariatka próbuje stopić szkło pełne alkoholu, nawet jeśli to tylko wino. W ogóle wizja zabawy ogniem w wykonaniu Leilani jakoś go przerażała i wolał nie być tego świadkiem. Oczywiście nie zamierzał zostawiać jej samej jeśli przypuszczał, że może znowu coś próbować zrobić, ale jeśli jej jedyną motywacją była niechęć do kontynuowania nauki to gotów był wyjść byle zażegnać kryzys.
Anonymous
Gość
Gość
Skąd to brała? Pomyślmy... z jego ciągłego wzdrygania się, odwracania wzroku i odsuwania się, kiedy tylko go dotykała. Nie miała pojęcia, że coś jest na rzeczy. Nie chciała wiedzieć, że Rene mogłoby w jakiś sposób na niej zależeć. To prowadziło do niebezpiecznego przywiązania, a Leilani miała już dość przywiązywania się do osób, które prędzej czy później i tak znikają z jej życia.
Złapana za nadgarstek upuściła trzymaną w dłoni zapalniczkę, a jej nogi zrobiły się jak z waty. Nie spodziewała się, że chłopak mógłby dotknąć ją sam z siebie. To był pierwszy moment kiedy Rene samodzielnie i celowo sprowokował kontakt fizyczny, nie licząc przypadkowych otarć dłoni w trakcie nauki. Oddech nastolatki gwałtownie przyśpieszył, a policzki zrobiły się czerwone.
Chciał odejść? Nie! Niech tego nie robi! Fakt, głupio zrobiła, że wyskoczyła z tym winem, ale nie zamierzała teraz odpuścić. Była zbyt uparta.
...chcę żebyś pomógł mi otworzyć wino. — wykrztusiła z siebie po chwili. — Jeśli nie zapalniczką, to nożyczkami.
No pięknie! Leilani wynajdowała coraz niebezpieczniejsze metody odkorkowania butelki. Może lepiej, żeby Francuz jednak z nią został? Tak na wszelki wypadek, żeby nie przeczytać następnego dnia w gazecie o siedemnastolatce, która zginęła w pożarze uprzednio tracąc oko i dwa palce.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nie zamierzał jej zostawić. W kieszeni wibrował mu telefon od smsów Iana, ale na ten moment nic się nie liczyło poza tym by mieć pewność, że Leilani nic sobie nie zrobi. Ani zapalniczką, ani nożyczkami, ani w czymkolwiek tam jeszcze nie wymyśli. Jak mógłby postępować inaczej? Miał dobre serce, nawet jeśli był oschły i nieufny. Pomagał jej za darmo i to w weekend, pomimo, że dalej nie wypoczął po ciężkim tygodniu. Chciał by miała dobre oceny i zależało mu na niej dostatecznie by nie rezygnować pomimo jej wiecznych dram. Dlatego kiedy poprosiła żeby otworzył jej wino, puścił ją, odebrał jej butelkę i przytaknął.
- Ale na pewno nie nożyczkami.
Wolną ręką sięgnął po telefon. Szybko odpisał Ianowi i wyszukał w internecie jak otwierać takie butelki bezpiecznymi metodami. Od razu rzucił mu się sposób z kluczami - najbezpieczniejszy i najwygodniejszy jego zdaniem. Wyciągnął z kieszeni spodni klucz do pokoju w akademiku i wsunął w korek pod właściwym kątem. Następnie zaczął kręcić nim na boki, przy okazji wypychając w górę. Wbrew pozorom nie było to wcale trudne i już po chwili butelka została otwarta.
- Proszę. - podał jej wino, po czym spojrzał prosto w oczy i dodał;
- Ale tylko po jednej szklance i wracamy do nauki. - powiedział to tonem niewnoszącym sprzeciwu. Nawet nie musiał dodawać, że w przeciwnym razie zamierza wyjść - to było oczywiste.
Anonymous
Gość
Gość
Nie spodziewała się, że Rene jej pomoże. Serio. Patrzyła na niego osłupiała, kiedy otwierał butelkę, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. I... czy on właśnie zgodził się na picie z nią? On, najgrzeczniejszy chłopiec jakiego mogło widzieć Riverdale!
Lubisz dominować? — zapytała, by zaraz potem ugryźć się w język. To nie tak miało zabrzmieć! — ...to znaczy, zawsze jesteś taki stanowczy?
Rozlała wino do szklanek. Skoro chłopak zapowiedział, że mają wypić tylko po jednej, to starała się zapełnić je niemalże do końca. Naginanie zasad i szukanie luk było specjalnością Leilani. Byłaby pewnie świetnym prawnikiem, gdyby nie to, że ciążył nad nią wyrok za narkotyki, za co oczywiście obwiniała wszystkich, tylko nie siebie. Gdyby szkoła nie zadzwoniła na policję, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. A tak? Nie była nawet pewna, czy uda jej się dostać pracę jako lekarz. W najlepszym wypadku skończy jako sekretarka bogatego prezesika, który ma za uszami gorsze rzeczy niż wciągnięcie kreski w szkolnej toalecie.
Za piątkę z klasówki? — uniosła swoją szklankę.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Jej pierwszego pytania w ogóle nie zrozumiał. Może gdyby się zastanowił nad kontekstem to by do niego dotarło o co chodziło, ale był zbyt przejęty pilnowaniem jej, więc tylko uniósł jedną brew, jakby chciał zapytać czy się przesłyszał. Ale kiedy zapytała czy zawsze jest taki stanowczy, już tylko wzruszył ramionami.
- Sama musisz to ocenić. - stwierdził beznamiętnie, ruszając za nią. Stanął obok, gdy nalewała wino i ledwo powstrzymał głośne westchnienie kiedy zobaczył jak bardzo starała się napełnić szklanki po sam brzeg. Było to trochę dobijające, ale też odrobinę słodkie. Zawsze próbowała naginać zasady, w tym też jego. W większości wypadków go to męczyło, ale czasem dostrzegał w niej coś jeszcze, taki uparty urok, który dziwnie dobrze mu się kojarzył.
- No już, bo wylejesz. - sięgnął po swoją i od razu upił łyk by się nie przelało. Smak zupełnie mu nie podpasował - był jak zgniły sok. Co ludzie w tym widzieli? Do tego cierpki i słodki, ohyda. Ale mimo to wmusił w siebie jeszcze trochę po toaście. W końcu tyle tego nalała, że wypadało chociaż z pół wypić.
Sącząc napój przyglądał się jej w milczeniu. Jakim cudem go do tego namówiła? W normalnych okolicznościach pewnie dłużej by oponował, ale po tej całej dramie z zapalniczką jakoś nie miał serca jej odmawiać. W ogóle za często jej ulegał i zaczynało go to martwić. To wszystko co pisał Ian o satysfakcji też dało mu w kość. Czy ona w ogóle docenia jego starania? Czy tylko marnował tutaj czas? A jednak nie chciał od niej pieniędzy, choć ewidentnie miała ich sporo. I momentami było mu tu całkiem miło tak siedzieć tylko we dwoje. Czy to było aż takie złe z jego strony? Że mu się to... podobało?
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach