Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
ŚWIĄTECZNY JARMARK
Pią Gru 27, 2019 8:40 pm
First topic message reminder :

ŚWIĄTECZNY JARMARK - Page 2 H7aWWOi

Riverdale City od lat jest jednym z głównych miast, które oferują Kanadyjczykom możliwość przeniesienia się do klasycznego europejskiego klimatu. Grzane wino, drewniane stoiska z pieczonym na grillu serem z żurawiną i innych dziwów, których na co dzień nie sposób znaleźć w okolicy. By nieco zwiększyć zakres swoich odbiorców, rzecz jasna lokalni kucharze również postawili wczuć się w świąteczny klimat. W drewnianych chatkach oprócz kiełbas i karkówek czy swojskich kaszanek, bez problemu można znaleźć owoce w czekoladzie, pizzę czy kurczaka po wietnamsku. Masa świecących reniferów, porozwieszanych wszędzie światełek, śnieżynek, jak i poustawianych w rzędzie przyozdobionych choinek, sprawia że miejsce to szczególnie upodobały sobie pary i duże grupy przyjaciół. Praktycznie na każdym kroku można spotkać jednych i drugich robiących sobie zdjęcia, a kanadyjski Instagram jak co roku wręcz wybuchł wraz z tagiem #christmasmarket. Nic dziwnego, w końcu kto by chciał przegapić okazję do pozwiedzania czegoś tak urokliwego, skoro wystawia się tylko raz do roku? Zwłaszcza, że na stoiskach widnieją całkiem przystępne ceny. Całkiem. W końcu to nadal jarmark. Nie zmienia to faktu, że po prostu szkoda go przegapić.


Jarmark jest otwarty dla wszystkich!
Zapraszamy do zabawy w świątecznych klimatach.

Sabotage
Sabotage
The Jackal Novus
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Czw Sty 02, 2020 10:41 pm
Javelin należała do osób odważnych. A przynajmniej tak uważała. Kiedyś na jednej z imprez gościli dziewczynę kumpla, która miała polskie korzenie, choć wychowała się w Kanadzie. Dziewczyna była ostro walnięta w niesamowicie pozytywny sposób. Liaison do tej pory pamiętała jak postawiła przed nimi tatara, vodkę i te zgniłe ogórki. Jezu wyglądały i pachniały paskudnie. Chyba były kiszone czy jakoś tak. Tak jak ta dziwaczna koreańska kapusta. Sęk w tym, że Jav była pierwszą osobą, która z odwagą zakrzyknęła "Bring it on!" wbijając surowe żółtko do mięsa i podążając za tym całym pseudo rytuałem brania kęsa tatara z kiszonym ogórkiem i popijania go vodką. Nie zapamiętała z tego wieczoru zbyt wiele, ale bez wątpienia nie tęskniła za dziwacznym zepsutym warzywem. Wolała je w normalnej formie.
Ty to wiesz jak przekonać człowieka — udała się za nią spokojnym krokiem, przystając z boku gdy ta gadała coś w swoim dziwacznym języku. Nie bardzo miała cokolwiek do dodania (w końcu kompletnie nic nie rozumiała), czekała więc aż ta w końcu przeciągnęła kartą po terminalu.
Cool. Mam je potem jeść na zimno czy podgrzewać w mikrofali? — zapytała kompletnie nie znając tematu. Albo może kładło się je na herbacie czy coś? Na świecie było tyle dziwów.
Czy te pierniczki mają w sobie pieprz albo miętę? — zapytała próbując rozszyfrować nazwę. Nie jej wina, że jedyne co przychodziło jej do głowy to pepper albo peppermint. Uśmiechnęła się szeroko, wyciągając telefon.
Dostałam to cudeńko — pokazała Jasemin swoją tapetę z samą sobą i czerwono-czarną gitarą elektryczną, najwidoczniej kompletnie nie przejmując się tym, że ktoś mógłby ją uznać za narcyza — no i nowiuteńke rękawice bokserskie. Poprzednie zaczęły mi się rozwalać.
Wzruszyła ramionami, wpatrując się głodnym wzrokiem w wafle. Dajcie jej to cudo.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Czw Sty 02, 2020 10:55 pm
Obserwowała uważnie, jak właściciele stoiska wlewają wafelkowe ciasto do wielkiego opiekacza. Jak już pewnie tysiąc razy wspominałam - szczęście dziecka za grosze. Jeszcze kiedy wlewali ciepłą melasę między dwa wafle i ściskali je ze sobą aż słodki syrop zaczął wypływać na wierzch, o boooooniu.
- Możesz jak chcesz! Schłodzone, podgrzane, temperatura pokojowa, do kawy, z herbatą, z mlekiem - tu wzruszyła ramionami, choć w jej głosie nadal nie brakowało ekscytacji. Pierwszy wafel odstąpiła koleżance, wgapiając się w nią jak w obrazek, czekając tylko aż weźmie tę absolutną pyszną pyszność do ust. Bo przecież OJEZUOJEZUOJEZU. Co nie? No, ale po przedstawieniu musiała zacząć pałaszować swoją porcję przysmaku.
- Nie, nie, w sumie są praktycznie jak zwykłe pierniki, tylko na melasie zamiast cukru. I, wierz mi, to robi wielką różnicę.
Javelin znawczyni cukiernictwa przemówiła.
I, uwaga, białowłosa właśnie uwolniła kolejną falę przypływową ekscytacji i OJEZU-owania. No bo błagam, gitara, boks, cooo.
- Rany, grasz na gitarze! I boksujesz! - aż zapiszczała, niemal dławiąc się ostatnim kawałkiem stroopwafla, który przed chwilą przełknęła. Przechwyciła obiecane zapakowane próżniowo wafelki, rzucając w kierunku właściciela przelotnym: "dankjewelfijnavondUwU", nim złapała znajomą za łapę i zaczęła ją ciągnąć do wcześniej wspomnianej słowiańskiej budki. Biedna Javelin, nie było dziś mowy o spokoju i spowolnionym tempie. - Dlaczego ja nic nie wiedziałam o tym, że jesteś AŻ TAK super, co jeszcze robisz? Pewnie znasz język węży! Albo rzeźbisz w marmurze! Jezu, chcę być taka super! Jesteś... jesteś... żonomateriałem!
Co.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sob Sty 04, 2020 5:51 pm
____Czy może piwo bezalkoholowe? Bardzo nieoczywiste pytanie, przynajmniej dla Conrada, który nigdy oficjalnie nie przeszedł żadnej terapii uzależnień i nie wiedział, co myśli o tym specjalista lub inni ludzie znajdujący się w podobnej dupie, co on sam. Jego granice były tam, gdzie gdzieś tam w trzewiach czuł, że powinny być. Choć nie obawiał się widoku osoby pijącej, to samo pytanie „chcesz się napić?” ujęte w ten czy inny sposób powodowało u niego krok w tył, a co dopiero charakterystyczny posmak na języku.
____Nie, nie mogę. ─ odparł, dając ogrzewać zimne, zaczerwienione palce; z odpowiedzią co prawda nieco zwlekał, ale zaraz skarcił się w myślach za stawianie znaku zapytania w tym miejscu. ─ Wolałbym kakao albo gorącą czekoladę, tym się naprawdę ogrzejemy.
____Zaraz podniósł wzrok na mężczyznę stojącego za wystawionymi na widok głodnych przechodniów specjałami, którzy, rzeczywiście, wyglądał na Fina. Niektórzy pochodzenie mają po prostu wypisane na twarzy. Tylko modlić się, aby tylko on sam tak nie miał, choć nigdy nikt właściwie nie kwestionował jego bycia rzekomym Amerykaninem, mimo jego naprawdę dziwnego akcentu.
____Pasuje, ale wziąłbym mu też. Jak mu kupimy, to na pewno nie będzie zły. Pakujecie na wynos, prawda? ─ zapytał sprzedawcy.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Pon Sty 13, 2020 1:11 pm
INGERENCJA MISTRZA GRY



osoby zaangażowane:
leilani ruth cigfran, louis ashworth, jasemin van velzen, liaison allen


potencjalne zadania:
pomoc zaatakowanej kobiecie; zlokalizowanie i złapanie nożownika/wezwanie policji;




Wesołą, świąteczną atmosferę przerwał donośny, kobiecy krzyk. Zdecydowanie bardziej dosłyszalny dla Leilani i Louisa, choć bez wątpienia dotarł również do uszu Jasemin i Liaison. Nie miał w sobie nic wspólnego z radością. Jeszcze przez chwilę ludzie stali skonfundowani rozglądając się dookoła, by zlokalizować źródło, nim wysoka sprzedawczyni spojrzała z wyraźnym zaskoczeniem na własny brzuch. To nie ona krzyczała, wyraźnie zbyt zszokowana faktem, że jej ręce coraz mocniej pokrywały się świeżą krwią.
GERDA! — ponowny wrzask poprzedził moment, gdy krzycząca kobieta rzuciła się do przodu chcąc złapać swoją ranioną wspólniczkę. Zabrakło jej jednak siły, przez co dało się słyszeć nieprzyjemny dźwięk rozbijających się o beton kolan, gdy obie runęły ciężko na ziemię. Ułożyła czym prędzej Gerdę na plecach z trzęsącymi się rękami, wyraźnie nie wiedząc co powinna zrobić. Panika zdecydowanie nie była wskazana w podobnych sytuacjach, lecz kto mógłby przewidzieć coś podobnego i przygotować się na to psychicznie?
NIECH KTOŚ WEZWIE POGOTOWIE! — a więc miała w sobie przynajmniej tyle rozsądku, by nie patrzeć pusto przed siebie, a wydać choć jedno sensowne polecenie. Ludzie zaczęli się krzątać dookoła, schodząc w kierunku rannej Gerdy, wzajemnie się przekrzykując. W przeciwieństwie do jednej, średniego wzrostu postaci, która właśnie biegła w stronę wyjścia.

Ingerencję prowadzi Mercury, w razie jakichkolwiek pytań/zastrzeżeń zapraszam na PW.
Anonymous
Gość
Gość
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Pon Sty 13, 2020 6:35 pm
Leilani wciąż była dzieckiem. Po przejściach, nieudolnie próbującym udawać dorosłą, ale w swoim zachowaniu niewiele różniła się od pięciolatki, która wsuwa maleńkie nóżki w szpilki swojej matki. Stąd też jej pojmowanie świata bywało jeszcze proste; skoro ojciec trafił do więzienia, to na pewno przeszedł tam terapię. Nie brała pod uwagę tego, że głównym powodem, dla którego skończył z używkami, był ich brak w zakładzie karnym, przez co jego codzienna walka o trzeźwość była jeszcze trudniejsza, niż jej. Leia za swoimi plecami miała cały sztab psychologów i psychiatrów, Louis polegał jedynie na swojej silnej woli.
Czy wiedza o jego problemach w jakiś sposób wpłynęłaby na jej zachowanie? Z pewnością zastanowiłaby się więcej niż dwa razy, kiedy Victor Ros polewał jej wódkę.
Gorąca czekolada? Czy Ty mnie nama... — ucięła zaalarmowana krzykiem, jaki rozległ się nieopodal niej. W naturalnym odruchu przekręciła głowę w stronę źródła dźwięku i zamarła na widok sceny rozgrywającej się nieopodal. Dobre kilka sekund zajęło jej przetworzenie tego, co właśnie działo się na jej oczach. Wpatrywała się w krew na rękach obcej kobiety mając nieprzyjemne wrażenie, że zaraz ona sama dołączy do niej na zabłoconej kostce brukowej.
Z osłupienia wyrwał ją kolejny krzyk. Dlaczego wokół nich zaczął zbierać się taki tłumek, a nikt jeszcze nie ruszył na pomoc? Przeniosła spojrzenie na Louisa. Tym kimś musiała być ona.
Ruszyła do przodu, rozpychając się łokciami między żądnymi sensacji ludźmi. Konformistyczne świnie, które nie ruszą swoich czterech liter, by ratować czyjeś życie, zamiast tego czekają na odpowiedni moment, by wyciągnąć telefony i nagrać całe zajście. To nie tak, że Leilani uważała się za lepszą od nich, bo w pierwszej chwili naprawdę miała ochotę odwrócić się na pięcie i pociągnąć za sobą Ashwortha, ale zwyciężyło w niej coś, co nazywa się człowieczeństwem.
Jakim byłaby w przyszłości lekarzem, gdyby w ogóle nie zareagowała?
Upadła na kolana obok rannej dziewczyny i jej towarzyszki.
Trzeba zatamować krwawienie. — rzuciła beznamiętnie, choć była niemniej przerażona, niż wołająca o pomoc kobieta. Zaraz potem zdjęła swój szalik, pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy i przycisnęła go do rany poszkodowanej, zupełnie nie przejmując się tym, że przy okazji i jej dłonie może splamić szkarłatna ciecz. — Trzymaj mocno. Dasz radę ugiąć kolana?
Podniosła głowę i rozejrzała się po twarzach zebranych. Jej uwagę przykuła dziewczyna, najprawdopodobniej rówieśniczka, z telefonem w ręku oraz stojący obok niej mężczyzna ściskający klucze do samochodu.
Ty — zwróciła się do nastolatki pokazując na nią palcem, aby przypadkiem nie pomyślała, że Leilani zwraca się do kogoś innego — zadzwoń po pogotowie. A Ty — teraz zakrwawiony palec powędrował na mężczyznę — masz w samochodzie apteczkę? Jeśli tak, przynieś mi ją.
Przydzielanie konkretnych osób do konkretnych zadań miało na celu przyśpieszenie całej akcji ratunkowej. Z pewnością pomoże to o wiele bardziej, niż gdyby miała krzyczeć "niech ktoś"...
Jak masz na imię? — znów zwróciła się do rannej.
Tylko nie zasypiaj.
Sabotage
Sabotage
The Jackal Novus
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Wto Sty 14, 2020 1:23 pm
Żonomateriał brzmiał jak komplement, tak więc też to potraktowała. Zresztą "bycia super" chyba nie dało się inaczej zinterpretować?
Język węży? No pewnie, w końcu oglądałam Harry'ego Pottera. I Ricka i Morty'ego — pokiwała głową z pełną powagą. Chciała dodać coś jeszcze, gdy powietrze rozdarł krzyk. Wyprostowała się z waflem w zębach, jednocześnie szukając źródła. Ludzie zawsze reagowali na podobne dźwięki. Czyżby jakieś nastolatki robiły sobie żarty? Zerknęła na Jasemin, zaraz ruszając w stronę całego zamieszania. Wyglądało na to, że ktoś zdążył już przejąć stery. Wsłuchała się w poprzydzielane zadania, choć bez wątpienia brakowało jej jednego elementu. A właściwie to dwóch
Wezwę policję. A WY RUSZCIE TE DUPY I SIĘ ROZSTĄPCIE, A NIE STOICIE JAK PRZEKUPY NA TARGU. Dajcie kobiecie oddychać! Idioci — warknęła, wyciągając telefon z kieszeni. Jej palce momentalnie wstukały odpowiedni numer, czekając kilka sekund na połączenie.
Dzień dobry, chciałabym zgłosić napaść — odeszła kilka kroków w bok, by nie przytłaczać udzielającej pierwszej pomocy dziewczyny swoją obecnością, jednocześnie mając nadzieję że w razie czego Jasemin postara się jej pomóc. Jeśli zajdzie taka potrzeba. W końcu gdzie kucharek sześć (...)
Mimowolnie poczuła przechodzące ją ciarki. Osoba, która to zrobiła nadal mogła tu być. Do diabła.
... dziesięć minut? W porządku, przekażę — wróciła z powrotem niedaleko nieznajomej dziewczyny i ranionej kobiety — policja będzie na miejscu za dziesięć minut. Czy ktokolwiek widział co się tu wydarzyło?
Zapytała nieco bardziej donośnym głosem rozglądając się po ludziach wokół. Oby mieli w ogóle jakichkolwiek świadków poza dwoma kobietami, gdzie jedna wykrwawiała się na bruku, a druga była na skraju histerii.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Wto Sty 14, 2020 2:14 pm
Co za smutny nic niewnoszący post, który tbh można ominąć, bo to tylko lanie wody o panice, serio. XDDD
Była gotowa zacząć tańczyć do Snake Jazzu, kiedy coś tam ryknęło tak w tle. Tak. Świetnie. Nawet nie zarejestrowała, co się tak naprawdę wyczyniało, bo od razu sama zaczęła niemalże panikować. Jav po prostu ruszyła tyłek w kierunku, z którego docierał krzyk, zostawiając biedną Holenderkę samą i zdezorientowaną.
Już było wiadomym, że na nic się nie przyda. Chyba że ktoś potrzebował kogoś do spanikowanego biegania w kółko. Jak na razie zaczęła latać za jedyną znajomą sobie osobą z pyskiem wyglądającym jak emotikona wielka de dwukropek, słuchając tylko jak wszyscy coś szemrają między sobą. Nie była wiele lepsza od nich, sama też nic nie wnosiła do sytuacji, głupia pinda.
Dobra. Wdech, wydech. Czy ktoś już dzwonił po karetkę? Niby słyszała jakieś wydawane polecenie, kiedy tak latała jak pies za Javelin, ale nie była pewna, czy osoba do tego wyznaczona faktycznie to zrobiła. A że udało jej się choć minimalnie uspokoić dupę, to i sama wykręciła numer jedną ręką, drugą łapiąc za rękaw swojej wafelkowej koleżanki, bo nadal trochę trzęsła piczką, więc jednak wolała się trzymać kogoś, kto być może lub nie powiedział jej minutę temu że trenował boks.
Mamrotała do telefonu, wtrącając w zdenerwowaniu jakieś losowe obcojęzyczne przekleństwa raz czy dwa na każde zdanie. Karetka już jechała, łeło, już ktoś zadzwonił, na spokojnie, proszę ogarnąć cztery litery.
Jak dobrze, że jakaś dziewczyna już się wszystkim zajmowała, bo inaczej chyba by tam padła. Kek.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Wto Sty 14, 2020 2:49 pm
____Automatycznie stanął jak wyryty w chodniku, gdy usłyszał krzyk, zanim jeszcze obrócił głowę, miał wrażenie, że wie, co się wydarzyło za jego plecami. Można powiedzieć, że miał doświadczenie z napadami nożowników, jeżeli oczywiście liczy się to też od strony rękojeści. Jednakże widząc osuwającą się na ziemię ranną oraz zdeterminowany wzrok Leilani, zauważył, że istnieje zasadnicza różnica między skurwysynem, który molestuje twoją matkę a bezbronną kobietą, która przyszła na jarmark po gorącą czekoladę.
____Gdy Leilani podwinęła rękawy i wzięła sprawę ratowania poszkodowanej w swoje ręce, Conrad w pierwszej sekundzie chciał zwrócić się do niej z asystą, ale jego wzrok utkwił w kimś, który rozpychał się łokciami wśród osłupiałego tłumu.
____Tam jest, ucieka! ─ zaalarmował ludzi wokół i mimo że mózg mówił „nie rób tego”, ogipsowana ręka sama zerwała się z chusty i wsunęła w rękaw kurtki, nogi same zaczęły go nieść za potencjalnym napastnikiem. I tak mieli mu za cztery dni zdjąć ten gips.
____Rozum podpowiadał mu, że robi właśnie niewyobrażalną głupotę. Że jedyna właściwa rzecz, którą powinien zrobić, to wziąć kluczyki od auta Leilani i się tam schować albo po prostu samemu się stamtąd usunąć i to jak najszybciej, bo jednym uchem usłyszał jak jedna z obecnych tam osób zaczyna rozmawiać z dyspozytorem. Policja, Conrad, czego nie rozumiesz? Mogą Cię wziąć na przesłuchanie jako świadka. Masz jedną rękę w jebanej zaprawie murarskiej. A jeżeli pomyślą, że to ty?
____Nie mógłby sobie spojrzeć w twarz, gdyby podkulił ogon w takiej sytuacji; zwłaszcza, gdy Leilani mimo stresującej sytuacji stanęła na wysokości zadania.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sro Sty 15, 2020 11:05 pm

INGERENCJA MISTRZA GRY


osoby zaangażowane:
leilani ruth cigfran, louis ashworth, jasemin van velzen, liaison allen


potencjalne zadania:

pomoc zaatakowanej kobiecie ✓
wezwanie policji ✓
zlokalizowanie i złapanie nożownika ☐
(zadanie poboczne) zebranie świadków ☐
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐






Wspólniczka pchniętej nożem Gerdy bez wątpienia odetchnęłaby z ulgą widząc, że znalazł się ktoś na tyle rozgarnięty, by błyskawicznie opanować całą sytuację. Gdyby nie była zajęta dalszym panikowaniem.
Jezus maria, tyle krwi, tyle krwi... — podniosła własne dłonie patrząc na nie z wyraźnym przerażeniem. Dopiero krzyk gdzieś z boku zdawał się przywrócić jej resztki zdrowego rozsądku. Otrząsnęła się i czym prędzej przesunęła za wspólniczkę, pomagając jej ugiąć nogi zgodnie z zaleceniem młodej dziewczyny. Przez chwilę kobieta wyglądała jakby chciała jej zadać pytanie czy w ogóle wie co robi. Nie wyglądała zbyt dojrzale, lecz w tym momencie była jedynym co mieli, darowała więc sobie zaczepki opuszczając głowę. Gerda jęknęła poruszając rękami, gdy widocznie próbowała zlokalizować ranę. Zupełnie jakby nadal czuła tkwiący w niej nóż.
Nie ruszaj się Gerda, postaraj się leżeć nieruchomo.
Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? — kobieta zaczęła szlochać, jednocześnie jęcząc z bólu, gdy powoli opadająca adrenalina zaczęła odchodzić wraz z otępieniem i szokiem.
Shh, będzie dobrze. Postaraj się za dużo nie mówić, karetka już tu jedzie. JEDZIE, PRAWDA? — wspólniczka odwróciła się z głośniejszym krzykiem. Wskazana wcześniej przez Leilani dziewczyna drgnęła nerwowo, mrugając kilkakrotnie.
T-tak, będą tu za trzy minuty.
Słyszysz Gerda? Tylko trzy minuty — zadziwiające jak szybko zmieniła ton głosu na dużo spokojniejszy. Jej twarz przybierała coraz bledszy odcień, podobnie zresztą jak twarz pchniętej nożem kobiety.
W tym samym czasie ludzie rozstąpili się wokół na krzyk Liaison, mamrocząc coś pod nosem nieszczególnie zadowolonym tonem. Być może jednak fakt, że szczątkowo zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, sprawił że zamilkli gdy zaczęła pytać czy ktoś coś widział. Jeden z mężczyzn uniósł nieśmiało drżącą dłoń.
J-ja chyba widziałem. Tak mi się wydaje. Boże nie wiem, to wszystko działo się tak szybko — tuż po nim jedna z młodszych dziewczyn również wystąpiła do przodu. Była blada jak ściana, cały czas zaciskała usta, gdy unosiła lekko swój telefon.
Ja... ja chyba to nagrałam — powiedziała szybko przyciskając do siebie telefon i rozglądając się na boki, zupełnie jakby spodziewała się, że ktoś wyrwie jej go z dłoni.
Osoba, którą gonił Louis wyraźnie spanikowała, prawie potykając się o własne nogi. Wykorzystał to jeden z mężczyzn, który dosłownie rzucił się bez większego pomyślunku do przodu, powalając ją na ziemię. Tym razem wyglądało na to, że szczęście przeważyło nad konsekwencjami głupoty. Nóż nie poszedł w ruch po raz kolejny. Zamiast tego dało się słyszeć przeraźliwy krzyk i płacz.
Nie, nie proszę! To nie byłam ja! — kaptur zsunął się z głowy nastoletniej dziewczyny, która nadal próbowała się wyrywać — Mój młodszy brat jest na parkingu! Ten skurwiel może go dopaść! TIMMY!
W jej rękach rzeczywiście nie było żadnego noża, ale czy aby na pewno można było jej ufać? Jakby nie patrzeć próbowała zbiec z miejsca wydarzenia, a narzędzie zbrodni równie dobrze mogła wyrzucić wcześniej.
Anonymous
Gość
Gość
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Czw Sty 16, 2020 10:54 pm
A co na widok krwi miała powiedzieć Leilani? Jej szalik całkiem przesiąknął cieczą wylewającą się z brzucha obcej kobiety, plamiąc jej własne dłonie. Rozejrzała się szukając wśród zebranych Louisa, ale ten zdawał się zniknąć wśród gęstniejącego tłumu. Chyba nie rzucił się w pościg za nożownikiem...?
Kurwa. — zaklęła pod nosem dokładnie w tym samym momencie, w którym jej uszu dobiegł krzyk ojca. A podobno to Leia nie miała za grosz instynktu samozachowawczego!
Zaraz jednak jej jej wzrok ponownie spoczął na rannej kobiecie, której posłała łagodny uśmiech.
Bez paniki, rana nie jest poważna. — bullshit, nawet jej nie widziała, a nawet gdyby, to bez wykształcenia medycznego i dokładniejszych badań nie byłaby w stanie nic powiedzieć. Doszła jednak do wniosku, że drobne kłamstwo nie jest złe, jeśli tylko w ten sposób uda jej się uspokoić Gerdę i jej towarzyszkę. Pozostało jej się modlić, aby ostrze agresora nie uszkodziło narządów wewnętrznych.
Shh... nie płacz. Wiem, że boli, ale spróbuj się uspokoić. — powiedziała Leilani, zostawiając krwistą smugę na swoim policzku, kiedy odgarniała z niego niesforny kosmyk włosów. To, co działo się dookoła przestało mieć jakiekolwiek znaczenie; nie zwracała uwagi na dziewczynę, nakazującą gapiom rozejście się i zbierających się świadków. Jej myśli skupiały się teraz wokół Louisa.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Czw Sty 16, 2020 11:40 pm
____Już prawie wyciągał zdrową rękę, żeby złapać uciekiniera za rękaw, ale ten został z impetem obalony na bruk, aż mało brakowało, a niedoszły morderca zginąłby pod butami 90-kilogramowego doszłego mordercy. Mimo że był nastawiony na szarpaninę i bronienie się gipsem, to teraz on musiał zdejmować mężczyznę z rzucającego się pod nim ciała. Nie o to chodziło w całej interwencji, żeby złamać jej kręgosłup; w końcu najpierw trzeba było udowodnić jej winę.
Jego surowy wyraz twarzy nie zelżał jednak, gdy zobaczył dramat wierzgającej rękami i nogami dziewczyny. Przez sekundę zawahał się, słysząc śpiewkę o młodszym bracie, bo, nie oszukujmy się, rodzina była jednym z jego najsłabszych punktów. Rodzina była najważniejsza. Co nie zmienia faktu, że Ashworth na piękne oczy nie wierzył, zwłaszcza, że fragmenty tej historyjki miały według niego luki.
____Chwycił ją stanowczo za nadgarstek, stawiając na nogi jednym pociągnięciem. Gdyby miała przy sobie nóż, prawdopodobnie sama musiałaby go w tym momencie z siebie wyciągać, z drugiej strony jednak ─ różne ludzkie schowki na broń widział podczas odsiadki.
____Skurwiel? Byłaś jedyną osobą, która uciekła. Wszyscy stali albo zbliżyli się i patrzyli, a ty zaczęłaś spierdalać. Nie minęła minuta, a ty się z kapturem na głowie zbiegasz z miejsca zdarzenia? Masz mnie za idiotę? ─ mówiąc, szarpnął ją za rękę w gniewie. On sam nie widział napaści, nie był w stanie określić, co dokładnie się stało i kiedy, a ta delikwentka wydawała się być w to zamieszana. ─ Jeżeli to nie ty zrobiłaś, to musisz wiedzieć, kto to zrobił. Skąd wiesz, ilu ich było? Dlaczego zostawiasz młodszego brata bez opieki?
____I nagle zrozumiał, że jeżeli rzeczywiście ta smarkula nie miała nic wspólnego z agresorem, właśnie tracił czas i narażał Leilani na niebezpieczeństwo. Co prawda była wśród tłumu ludzi, ale jeszcze dwie minuty temu obok poszkodowanej też nie brakowało świadków. Nie mógł jej zostawiać samej, bo jeżeli nie przytrzymywał w tym momencie nożownika, mógł on dalej być w pobliżu. Chciał wrócić, ale oddanie nieznajomej w ręce tego, który się na nią rzucił, też nie było rozsądne. Mógł ją puścić w każdej chwili.
____Jesteś świadkiem. Uciekanie tylko pogorszy Twoją sytuację. Zadzwoń do brata. ─ zmrużył oczy, wciąż ją trzymając. ─ W grupie raźniej, prawda?
Sabotage
Sabotage
The Jackal Novus
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sob Sty 18, 2020 8:45 pm
Całe szczęście wyglądało na to, że nie każdy patrzył tylko na czubek własnego nosa. Klasnęła kilka razy w dłonie, by ponownie skupić na sobie uwagę wszystkich osób, którym zadała wcześniej pytanie. Może i trochę w powietrze, no ale jednak.
Okej, okej, będę wdzięczna jeśli wszystkie osoby, które cokolwiek widziały bądź wiedzą, staną obok mnie. Wiem, że zapewne wszyscy chcieliby już udać się do domów, ale w tym momencie tylko my możemy pomóc policji w złapaniu sprawcy — wątpiła w końcu by te drewniane pseudo-domiszcza, miały jakikolwiek monitoring. Być może faktycznie rozstawili kamery przy wejściu i wyjściu, ale tutaj? Nigdy nie było takiej potrzeby. Już pomijając, że takie opcje generowały dodatkowe koszta. Mogła mieć w tym momencie jedynie nadzieję, że ludzie faktycznie przejmą się sytuacją na tyle, by nie próbować się wymigać. Tym razem to była Gerda. Kto wie kto będzie następny?
Jasemin, widziałaś cokolwiek? — zapytała uczepioną rękawa dziewczynę, zwracając swoją uwagę ku niej. Na ten moment straciła chęci do dalszego podróżowania po stoiskach. Niestety sama nie miała się jakoś szczególnie przydać, była zbyt daleko, by choć powąchać oprawcę. Jeśli miała zatem czymkolwiek się dzielić z policją, nie powinno to zabrać za dużo czasu.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sob Sty 18, 2020 9:48 pm
"Jasemin, widziałaś cokolwiek?"
- Nie, ca-cały czas byłam obok ciebie. Znaczy - tu pokazała na jakieś pobliskie stoisko - widziałam, jak tam ktoś w kapturze sobie znikał jakby nigdy nic, ale nie widziałam twarzy ani niczego, poza tym, nie wiem czy ktoś by sobie tak po prostu odszedł spacerkiem będąc atakującym?
Bo Jasemin, głupia mała Jasemin, była zbyt przestraszona żeby w ogóle wiedzieć czy to normalne, czy nie, czy faktycznie kogoś tam widziała, czy jej się to po prostu WYDAWAŁO. Pewnie gdyby była taka odważna, jak ten wielki pan z gipsem... A w sumie, to chuj. Była durna jak but, i to tak naprawdę durna, do tego jeszcze naiwna do tego stopnia, że jakby jej powiedzieć, że na parkingu, o którym krzyczała powalona niedaleko dziewczyna, były kotki w kartonie, to poleciałaby je złapać.
I chyba coś w niej pękło, bo serio czuła się tak bezużyteczna w tej sytuacji, że czuła się co najmniej godna nagrody tchórza stulecia. Odsunęła się od Jav, rzucając tylko, że zaraz wróci, podbiegła do śmiesznego pana z gipsem i smutnej pani bez gipsu, i bez żadnego, nie wiem, LOGICZNEGO zapytania smutnej pani bez gipsu o wygląd dzieciaka, posłużyła się tylko imieniem, które wyskrobała sobie zgardła jak dziecko wieszakiem skądinąd.
- Proszę zostać tutaj, a ja spróbuję znaleźć pani brata - uniosła nawet kciuki w górę, choć po drżącym głosie i nogach poznać można było, że po drodze posika się ze strachu w gacie.
Ale patrzcie ją, poleciała na ten parking, drąc pysk za wspomnianym już Timmym. Też chciała być bohaterem jarmarku, dwukropek ukośnik.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sob Sty 18, 2020 10:02 pm

INGERENCJA MISTRZA GRY


osoby zaangażowane:
leilani ruth cigfran, louis ashworth, jasemin van velzen, liaison allen


potencjalne zadania:

pomoc zaatakowanej kobiecie ✓
wezwanie policji ✓
zlokalizowanie i złapanie nożownika ☐
(zadanie poboczne) zebranie świadków ✓
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐
(zadanie poboczne) znajdź Timmy'ego ☐







Gerda chyba uwierzyła w słowa Leilani. Pociągnęła jeszcze kilka razy chlipiąc nosem, ale oparła się głową o bruk pozostając w jako takim bezruchu. W oddali w końcu dało się słyszeć dźwięk karetki. Ludzie rozstąpili się na boki, przepuszczając pojazd, którzy podjechał niedaleko stoiska. Wysiedli na zewnątrz, momentalnie orientując się w sytuacji. Ratownicy podbiegli czym prędzej do leżącej na ziemi kobiety, przyglądając się Leilani uciskającej jej ranę.
Dobra robota, przejmiemy ją od tego momentu. Jest przytomna? Słyszy mnie Pani?
Tak, słyszę.
Jak się Pani nazywa?
Gerda Lightwood, prowadzę tu stoisko — kobieta odpowiadała na bezdechu, cały czas cicho pochlipując. Dwóch kolejnych ratowników pojawiło się obok z noszami, jednocześnie instruując resztę, by odsunęli się na boki.
Na trzy — raz, dwa, trzy. Gerda znalazła się bezpiecznie na noszach, nie szczędząc przy tym zbolałego jęku. Chwilę później zapakowano ją do karetki.
Ktoś z Państwa jest z rodziny? Możesz mi szybko opowiedzieć co się stało? Potrzebujesz pomocy? — ratownik skierował się do Leilani. Skoro to ona bezpośrednio udzieliła pierwszej pomocy, założył że będzie w stanie podać mu jakiekolwiek informacje, które mogą się okazać przydatne, a jednocześnie że sama mogła zostać uwikłana w napad. W tym samym czasie inny ratownik zgarnął wspólniczkę kobiety. Miejsce zdarzenia zaczęło pustoszeć.
Potencjalni świadkowie podeszli posłusznie do instruującej ich Liaison, choć cały czas uważnie przyglądali się transportowanej na noszach kobiecie, stając nieznacznie na palcach, zupełnie jakby chcieli zajrzeć do karetki.
W tym samym czasie dziewczyna przestała się szarpać pod dwoma mężczyznami, widząc że i tak nie ma to najmniejszego sensu.
Miałam ten kaptur już wychodząc z domu, chyba nie ma w prawie punktu, który zabrania chodzić w kapturze? To że go naciągnęłam na łeb, bo nie umyłam dziś włosów nie robi ze mnie nożownika! — pisnęła cicho i momentalnie spuściła z tonu, gdy Louis szarpnął ją za rękę.
Ja... ja nie wiem. W-wydaje mi się, że faktycznie mogłam kogoś widzieć, ale... proszę po prostu pozwólcie mi iść do mojego brata.
"Jesteś świadkiem."
Chyba te słowa najmocniej uświadomiły jej w jakim była bagnie. A może była po prostu doskonałą aktorką, skoro zaczęła płakać.
Chciałam tylko szybko wyskoczyć, by kupić mu ciastka, kazałam mu zaczekać przy samochodzie. Przecież jesteśmy w Kanadzie, tutaj nie ma nożowników. Skoro nie pozwolicie mi iść to niech któryś z was po niego pójdzie, błagam. Nie zadzwonię do niego, bo nie ma telefonu.
"Proszę zostać tutaj, a ja spróbuję znaleźć pani brata."
Ma siedem lat, nazywa się Timmy... czeka przy srebrnym samochodzie o rejestracji CAJA 732. Powiedz mu, że jesteś koleżanką Nicole i... i że ma misia o imieniu Romero, którego zawsze stawia na szafce nocnej, by bronił go przed koszmarami. Będzie wiedział, że jesteś... moją znajomymą — wypowiedziała ostatnie słowa nieco zniekształconym głosem — a ja pójdę z wami i poczekam na policję? W porządku? Tylko proszę przyprowadźcie tu Timmy'ego. Nie powinnam go była zostawiać samego.
Z twarzą przy ziemi i monologiem, który z siebie wydała, nawet nie zauważyła kiedy Jasmine faktycznie zniknęła jej z oczu i czy w ogóle słyszała cokolwiek z jej słów.
Na miejsce kilka minut po karetce przyjechała na sygnale policja. Z samochodu wysiadł rosły mężczyzna o ciemnych brązowych włosach, chwilę czekając aż w ślad za nim podąży jego blondwłosa partnerka. Niewiele czekając od razu zaczęli przechodzić po wszystkich zebranych świadkach zdarzenia, zapisując co ważniejsze informacje, jednocześnie z góry decydując kogo opłacało się zabrać na komendę.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: ŚWIĄTECZNY JARMARK
Sob Sty 18, 2020 10:20 pm
Głupio zrobiła, że słuchała tej dziewczyny, trochę już odchodząc, bo jednak mogła pomieszać parę faktów. Pamiętała, że srebrne auto, że Timmy, że dziecko, że Nicole, że miał misia... jak on miał na imię? Cholera, coś na R. Romeo, Romek, Rodriguez, yyyy... Renifer?
To nie było teraz ważne, rany. Jak na razie ciorała najszybciej jak mogła na ten nieszczęsny parking, nadal wołając za Timmym, rozglądając się na wszystkie strony, latając dookoła wszystkich srebrnych aut, jakie znalazła, bo łatwiej zapamiętałaby jednak model i markę niż rejestrację.
- Timmy? Tiiiimmy?! Nicole cię szuka, Timmy! - wołała, łażąc w śmieszne szlaczki między autami, machając rękoma na wszystkie strony, w razie gdyby to miało pomóc dzieciakowi łatwiej ją zlokalizować. - Timmy, bułeczko, Nicole mnie tu wysłała, bo musi zostać na jarmarku! Czeka na ciebie! - bo jak wytłumaczyć dziecku, że jego siostra nie może po niego podejść, bo musi zostać z policją, no. - Tiiiimmy?
Westchnęła ciężko.
- Nie bój się, Nicole po prostu musi tam zostać, ale powiedziała, że nie powinieneś tu zostawać sam na tak długo! - jak nie martwić dziecka 101. - I yyy... kazała mi powiedzieć coś o twoim misiu, żebyś wiedział, że mnie wysyła. Eeeee. Romeo? Rododendron? Romek? Coś na "Ro-", jestem słaba w zapamiętywanie imion, no! Timmy, bubusiaku!
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach