Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Prywatny gabinet terapeutyczny
Nie Paź 08, 2017 10:21 pm
Gabinet terapeutyczny
dr Benjamin Crawford | poniedziałek - piątek | 9:00 - 18:00 | parter biurowca




Klasyczny budynek z betonowych, eleganckich bloków z ozdobną fasadą, wchodzisz do środka przez schludne, czyste, przeszklone drzwi, których ramę wykonano z drewna o ciepłym kolorze. Wewnątrz nie słychać zgiełku ulicy, pomieszczenie jest wygłuszone.


− Dzień dobry − wita cię głos osoby, siedzącej za kontuarem.


Możesz zdjąć swoje okrycie i powiesić je na jednym z mosiężnych wieszaków i zapytać, czy doktor Crawford jest gotowy na twoją wizytę. Jeśli jesteś tutaj pierwszy raz, ciepłe, elegancko wykończone wnętrze zachęca, żebyś się rozluźnił i umówił na spotkanie. Za chwilę zostaną ci wskazane drzwi do gabinetu, musisz poczekać tylko kilka minut.

Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Sob Paź 14, 2017 8:27 pm
Przyglądam się samochodom, które na skrzyżowaniu czekają na zielone światło. Chłodne powietrze muska moją twarz przez uchylone okno, a lekki przeciąg sprawia, że nitki gęstego dymu uciekają na zewnątrz. Strzepuję papierosa do popielniczki ustawionej na wąskim parapecie i opieram głowę o ścianę, wsłuchując się w odgłosy z ulicy. Nie powinienem palić w gabinecie - wiem to, aczkolwiek wychodzenie na zewnątrz na zaledwie kilka minut wydaje mi się zupełnie niepotrzebnym marnowaniem czasu.
Klient ma przyjść za kilka minut, o ile jest punktualny. Zazwyczaj upominam pannę Higgs - moją obecną sekretarkę i recepcjonistkę - żeby umawiała pacjentów w przynajmniej półgodzinnych przerwach. Niektórzy się spóźniają, niektórzy nieświadomie odwlekają spotkania, żeby opóźnić mówienie na niewygodne dla nich tematy. Każę jej to robić również z prostego powodu, jakim jest moja własna wygoda. Nie lubię, kiedy drzwi mojego gabinetu otwierają się i zamykają co chwilę, a ja nie mam nawet minuty dla siebie, żeby zebrać myśli. Nie przepadam za chaosem. Wolę najpierw pozwolić, aby wszystko, co zostało po poprzednim gościu wyszło razem z nim, łącznie z moimi własnymi myślami na ten temat.
Gaszę papierosa w popielniczce i zostawiam ją przy oknie, w punkcie dość oddalonym od foteli i biurka, aby pacjent ewentualnie nieprzepadający za dymem papierosowym nie czuł jego zapachu. Zamykam okno - w gabinecie momentalnie robi się ciszej, wręcz głucho. Słychać jedynie stukot obcasów moich butów, kiedy po wypolerowanej posadzce ruszam do drzwi i wyglądam do lobby.
- Proszę od razu poprosić pana Varnhama, kiedy przyjdzie, dobrze? - zwracam się do siedzącej za kontuarem pulchnej blondynki. - I proszę nie zapomnieć zapytać, co chce do picia.
- Oczywiście - odpowiada z uprzejmym kiwnięciem głowy, więc zamykam się znów za drzwiami swojego gabinetu i zaczynam powoli przechadzać się po dużej przestrzeni, wędrując wzrokiem po dębowych balustradach...
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Nie Paź 15, 2017 1:18 pm
Przez całą drogę do terapeuty okropnie się waham. Kilkakrotnie już niemal się zawróciłem, twierdząc, że to nie ma sensu, ale ostatecznie parkuję pod budynkiem, w którym znajduje się gabinet. Nie wysiadam od razu. Z irytacją stwierdzam, że deszcz zaczyna stukać w dach i szyby mojego samochodu, a ja nie wziąłem ze sobą parasola. Nie liczę też, że opady ustaną w trakcie tych kilku minut, które mi zostały, by zjawić się punktualnie, ale z racji, że wciąż je jeszcze mam, nie wypadam z auta, zniecierpliwiony wizyty. Bo ja jej wciąż tak naprawdę bardzo nie chcę i myśl, że muszę tam pójść, drażni mnie jeszcze bardziej. Muszę w kółko przypominać sobie, że powód, dla którego to robię, to święty spokój. By okazało się, że wszystko jest w porządku i że mogę bez wyrzutów sumienia wrócić do pracy, a Victorii, która naciskała na tę wizytę najbardziej, powiedzieć, że się odbyła i terapeuta stwierdził, że tylko marnuję nasz czas. Tak, z takim efektem chciałbym dziś wyjść z gabinetu doktora Crawforda.
Wysiadam w końcu z samochodu, szybkim krokiem udając się do drzwi budynku, by zmoknąć w jak najmniejszym stopniu. Podczas mojego siedzenia i rozmyślania, deszcz jedynie się nasilił, na szczęście nie zaparkowałem bardzo daleko, więc już po chwili uciekam przed wodą. I to nie tak, że ja nie lubię takiej pogody. Wręcz przeciwnie, jesień jest moją ulubioną porą roku, jednak nie chcę prezentować się terapeucie jak zmokła kura. Im lepiej wyglądam, tym korzystniej dla mnie.
Rozglądam się dyskretnie po wnętrzu lobby, stukając niskimi obcasami o posadzkę, czego dźwięk miesza się z grającą tu po cichu muzyką, zapewne po to, by uprzyjemnić pracę nie tylko pani sekretarce, ale także czekającym na wizytę pacjentom. Podchodzę do kobiety siedzącej za kontuarem. Zwilżam usta.
- Dzień dobry, Noel Varnham, przyszedłem na wizytę do doktora Crawforda.
Jestem wyprostowany, mam delikatnie uniesiony podbródek. Chcę pokazać, że jestem pewny siebie, że nie potrzebuję terapeuty. Choć gdzieś głęboko jest mi wstyd, że tu jestem. I mam nadzieję, że nikt znajomy mnie tu nie zobaczy, bo pomimo tego, że tłumaczę to sobie tak, jak tłumaczę, nadal mam wrażenie, iż przyznałem przed samym sobą, że ja tej terapii potrzebuję...
- Ach, tak, pan Varnham... Doktor już na pana czeka. Napije się pan czegoś? - Uśmiecha się do mnie uprzejmie, na co ja krótko kiwam głową.
- Wody.
- Zaraz przyniosę, zapraszam. - Wskazuje na drzwi od gabinetu.
Podchodzę do nich i pukam, a następnie naciskam na klamkę, wchodząc do środka. Przesuwam prędkim spojrzeniem po całym pomieszczeniu, chcąc wiedzieć, gdzie się znajduję, co tu jest i zwyczajnie, by nie czuć się tu obco. Mój wzrok zatrzymuje się na mężczyźnie. Zamykam za sobą drzwi.
- Dzień dobry.
Robię kilka kroków wgłąb gabinetu. Jesteś pewny siebie, Varnham. I nie potrzebujesz tej terapii.
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Nie Paź 15, 2017 4:59 pm
Spoglądam na mężczyznę, który wchodzi do środka i uśmiecham się do niego delikatnie - uprzejmie, obserwując jak dumnie unosi podbródek. Nie umiem odmówić sobie tego, co robię zawsze, czyli lustrowania klientów wzrokiem, aczkolwiek przez lata praktyki nauczyłem się już robić to bardzo dyskretnie, tak, aby nie czuli się w żaden sposób oceniani. Robię to z prostego powodu, iż z ich ubioru i postawy można wiele wywnioskować na temat tego, w jakiej kondycji psychicznej się znajdują.
- Pan Varnham, prawda? - pytam, ruszając w jego stronę, nie dając mu zbyt długo czekać na jakąś reakcję z mojej strony. - Dzień dobry, Benjamin Crawford.
Wyciągam do niego dłoń, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Blady i szczupły, zapadnięte policzki i cienie pod oczami, sugerujące duży poziom stresu i brak snu albo sen bardzo niespokojny. Schludne ubranie, choć nieco przemoknięte od deszczu, czyste, eleganckie buty - mężczyzna na dobrej posadzie, ceniący sobie profesjonalizm. Kiedy ściskam jego dłoń, czuję jak sucha i chłodna jest jego skóra. A więc mimo dużego poziomu stresu nie jest osobą chaotyczną - przywykł do ciągłego pobudzenia. Zbyt drobny na policjanta, jego ciało zdaje się tonąć w puszystym golfie. Ma szczupłe palce, rękę pozbawioną drżenia, przyzwyczajoną do precyzji.
Przystojny.
- Mogę poprosić płaszcz? - oferuję, kiedy zdejmuje go z siebie. - Proszę siadać... Zmókł Pan - rzucam jeszcze, czując w dłoniach wilgoć okrycia.
Wieszam jego płaszcz na wieszaku, a potem podchodzę znów do niego. Widzę, jak się prostuje i unosi podbródek, chcąc pokazać swoją pewność siebie - nadmierną. Zapewne maskuje stres. A z racji, że jest człowiekiem o dobrej pozycji, pewnie również wstyd spowodowany tym, że się ze mną umówił. Jeśli spodziewał się, że zacznę go traktować patriarchalnie, jak chore dziecko - pomylił się.
Przyzwyczaiłem się już do takiego podejścia ludzi. Zwłaszcza tych, którzy są wykształceni, mają dobrze płatne, acz stresujące posady i nie mają rodzin. A on, co zdążyłem zauważyć - nie nosi obrączki. Obojętnie od tego, czy jest kawalerem, czy wdowcem, pewnie mieszka sam i sam się sobą opiekuje. Przyjście do terapeuty jest więc wyrazem słabości - osobistą porażką. Zapewne gdybym nie był tym, który ma pomagać, sam czułbym się podobnie, gdyż wpisuję się w ów schemat...
Podchodzę do jednego z foteli i siadam, poprawiając mankiety koszuli. Odgarniam zabłąkany kosmyk włosów z czoła.
- Pali Pan? Proszę wybaczyć, zawsze pytam, bo sam jestem palaczem...
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 12:28 am
Przyglądam mu się, kiedy podchodzi do mnie i wita się ze mną. Przesuwam po nim dyskretnie spojrzeniem, także chcąc się czegoś o nim w ten sposób dowiedzieć. Nie jestem jednak jakiś świetny w analizowaniu ludzi, widzę tylko, że jest elegancki, schludny, ma ładne buty. I że jest niezaprzeczalnie przystojny. Spodziewałem się raczej kogoś mnie urodziwego, z bardziej nadąsanym wyrazem twarzy, który idealnie przedstawia to, jak tym terapeutom się wydaje, że znają cię na wylot po jednym spojrzeniu. Nie mówię, że on tak nie uważa, po prostu jego buzia tego nie przedstawia. No i można nacieszyć nią oczy.
- Tak, to ja.
Ściskam jego dłoń w pewnym, mocnym geście. Nie chcę, by widział po mnie jakiekolwiek wahanie czy dyskomfort, dlatego staram się zachowywać tak, jakby to wszystko było dla mnie zupełnie naturalne, a cała ta wizyta całkowicie zbędna.
Po powitaniu pozwalam sobie zdjąć płaszcz i wsunąć szalik w jeden z rękawów. Podaję terapeucie swoje okrycie, kiedy o nie prosi. Wodzę za nim spojrzeniem, obserwując, jak odwiesza moje ubranie i wraca do mnie. Sam nie wiem, czemu tak mu się przyglądam, możliwe, że jest to spowodowane moją nieufnością i cokolwiek dość wrogim nastawieniem.
- Złapał mnie deszcz akurat jak wychodziłem z samochodu - mówię, gdy wspomina o tym, że zmokłem.
Czyżbym miał rację i wyglądanie jak zmokła kura działa na moją niekorzyść? Cóż, no nie napadało na mnie aż tak bardzo...
Zwilżam usta i zajmuję jeden z foteli, znów wbijam wzrok w mężczyznę. Siedzę prosto, z delikatnie uniesionym podbródkiem, trochę spięty. Moje spojrzenie jest zmęczone, mętne, nieufne.
- Nie palę, ale nie przeszkadza mi, kiedy ktoś to przy mnie robi, także proszę się nie krępować.
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 3:23 pm
Przyglądam się mu uważnie, widząc, jak uparcie utrzymuje tę obronną postawę - siedzi prosto, z zadartym do góry szczupłym nosem. Niby nonszalancko, a jednak sztywno. Czuję, jak emanuje od niego napięcie i wrogość, chociaż sam umówił się na wizytę i nie został tutaj skierowany przez psychiatrę. Cóż, być może zgłosił się pod naciskiem znajomych albo kogoś z bliskich. Pewnie chce im udowodnić, że nie potrzebuje pomocy. Albo samemu sobie. Zapewne samemu sobie. Nie chce przyznać własnych słabości.
Ja sam siadam wygodnie, schludnie, ale komfortowo. Zakładam jedną nogę na drugą i opieram się o wezgłowie fotela.
- Nie, nie, nie będę palił, skoro Pan nie jest palaczem. Nauczyłem się uważać, że to dość nieuprzejme... A więc, Panie Varnham. Co Pana do mnie sprowadza? - pytam, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
Nie notuję niczego, nie patrzę na niego przenikliwie. Po prostu z nim rozmawiam. Nie wiem, czy tego się spodziewał. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się przebić przez tę jego barierę nieufności, pokazując mu, że nie zamierzam go diagnozować ani pokazywać mu atramentowych obrazków, z których w magiczny sposób wywróżę, że ojciec bił go w dzieciństwie. Zamierzam go po prostu poznać.
Rozlega się ciche pukanie do drzwi, a po chwili panna Higgs wchodzi do środka i przynosi mu szklankę z zimną wodą. Jej obcasy cichutko stukają po drewnianej posadzce, kiedy się zbliża.
- Pan się czegoś napije, Panie Crawford? - pyta, uprzejmie splatając wypielęgnowane dłonie z przodu burgundowej, ołówkowej spódnicy.
- Kawy, gdyby Pani mogła. Dziękuję - kiwam jej głową, a potem spoglądam na to, co przyniosła jemu. - Pan nie ma ochoty na kawę? Albo herbatę? Pewnie trochę Pan zmarzł przez ten deszcz...
Spoglądam na niego, unosząc brew pytająco. Bardzo naturalnie - jakbym pytał kolegi, który wpadł do mnie na kawę w przerwie między kolejnymi wizytami.
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 8:11 pm
Rozchylam usta, by odpowiedzieć na zadane mi pytanie, ale zamykam je z powrotem, kiedy rozlega się pukanie. Nie zamierzam mu się zwierzać przy tej kobiecie. W ogóle nie wiem, czy zamierzam mu się zwierzać, ale na pewno nie rozluźnię się w żaden sposób, póki sekretarka będzie kręciła się w tę i we w tę. Wybija mnie to, sprawia, że się spinam, że jest mi jeszcze bardziej wstyd, bo ktoś mnie widzi na tym fotelu, na którym z reguły siedzą ludzie, którzy mają ze sobą jakiś problem.
Ja nie mam.
Dziękuję jej, gdy szklanka wody ląduje na stoliku przede mną i nie wiem, czy powinienem zaczynać jakąkolwiek dyskusję z terapeutą, kiedy ona ma jeszcze tu przyjść z jego kawą.
- Nie, ja dziękuję. Woda mi wystarczy - odmawiam, uśmiechając się uprzejmie.
Czułbym się chyba jeszcze bardziej niezręcznie, gdybym sobie tak z nim popijał herbatkę. Bo kawy wypiłem dziś zdecydowanie za dużo.
Odprowadzam kobietę spojrzeniem, kiedy wychodzi i znika za drzwiami. Odgarniam włosy do tyłu, bo trochę lecą mi na oczy, ale one od razu i tak wracają na swoją poprzednią pozycję. Robię to, bo to taki odruch. On to pewnie zaraz przeanalizuje, zinterpretuje i uzna, że coś tam.
Do moich myśli z powrotem wraca jego pytanie. Co mnie do niego sprowadza? To jest właściwie bardzo dobre pytanie i nawet nie wiem, co byłem gotów odpowiedzieć jeszcze parę chwil temu. Tak naprawdę nie mam pojęcia, co ja tu robię, a nie powiem mu, że jestem tu dla świętego spokoju. Choć może doceniłby moją szczerość? Kto wie. Przeciągam ciszę jak najdłużej mogę, ale kiedy w końcu robi się niezręcznie, odzywam się:
- Zaczekajmy może na pańską kawę, czuję się nieco wybity, kiedy pańska sekretarka tak wchodzi i wychodzi.
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 8:31 pm
Patrzę za sekretarką, kiedy opuszcza gabinet, kołysząc delikatnie pełnymi biodrami, a gdy tylko drzwi zamykają się za nią z cichym kliknięciem, przenoszę wzrok na niego i czekam cierpliwie aż da mi odpowiedź, którą przerwała mu Panna Higgs. Widzę też, że nie wie, co powiedzieć. Waha się. Skoro nie ma odgórnego problemu, który tak bardzo przycisnął go do ściany, że musiał zwrócić się do mnie po pomoc i jest w stanie bez trudu określić jego źródło - zgaduję, iż mój poprzedni wniosek, że to ktoś bliski go skłonił okaże się być prawdziwy. Istnieje również możliwość, że pracodawca zlecił mu wizytę u terapeuty z powodu kłopotów w miejscu pracy. To również byłoby prawdopodobne, biorąc pod uwagę, iż jak już zdążyłem się domyślić - pracuje pod presją.
- Oczywiście, skoro tak Panu wygodniej. Proszę wybaczyć, nie chciałem, żeby się Pan zdenerwował - kiwam głową, zdając sobie sprawę, że skoro jego pierwsza wizyta jest "wymuszona", to pewnie dwa razy trudniej jest mu zdobyć się na jakiekolwiek wyznania. - W takim razie niech mi Pan po prostu opowie coś o sobie, muszę Pana nieco lepiej poznać. Czym się Pan zajmuje?
Mówię do niego spokojnym tonem, dość profesjonalnym i wpisującym się w konwenanse tego, jak powinni rozmawiać ludzie, którzy się nie znają, a jednak z nutką poufałości - niewielką, ledwie wyczuwalną. Przechylam głowę, spoglądając na niego i czekając na odpowiedź. Muszę się tego dowiedzieć, żeby móc ustalić przyczyny jego przybycia tutaj, ale jestem też szczerze zainteresowany, co zapewne po mnie widać. Głównie dlatego, że chcę się po prostu przekonać, czy moje spostrzeżenia okażą się trafne.
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 9:10 pm
Krzywię się trochę, kiedy dochodzi do wniosku, że się zdenerwowałem. I że mówi o tym na głos. Odbieram to trochę jak atak na siebie. Jakby chciał mi pokazać, że to wszystko wie, że to wszystko widać. Co mi powie teraz? Że widzi, że się zirytowałem?
Przesuwam palcami po oczach, zaciskam je w ich kącikach, chcąc się trochę uspokoić. Nie pokazać, że taka jedna uwaga wytrąciła mnie z równowagi. Nie lubię, kiedy ktoś próbuje się zachowywać, jakby był nade mną, jakbym miał ze sobą problem, jakby otoczenie w jakiś sposób na mnie wpływało. Sprawia to, że mam wrażenie, iż tracę kontrolę nad swoim życiem, że gdzieś ucieka mi ten perfekcjonizm. A tego znieść nie mogę.
Zwilżam jednak jedynie usta i opuszczam dłoń. Zakładam nogę na nogę i decyduję się w żaden sposób nie komentować tamtej części jego wypowiedzi. Odnoszę się zatem do dalszej.
- Jestem anestezjologiem, chirurgiem.
I to właściwie cała moja wypowiedź. No bo odpowiedziałem na pytanie, nie mam pojęcia, co mógłbym mu o sobie powiedzieć więcej. Nie umiem mówić na swój temat, nie uważam to za coś interesującego ani istotnego. Dlatego co najwyżej czekam na jakieś dalsze pytania.
Spoglądam w stronę drzwi, kiedy znów rozlega się pukanie, a sekretarka wchodzi do środka z kawą dla terapeuty. Mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy się tak kręci. I to nie tak, że ja coś do niej mam, skąd. Wydaje się bardzo uprzejmą kobietą, która dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Zwyczajnie przerywa nam to jakiekolwiek próby rozmowy, a ja jednak chciałbym dziś usłyszeć, że wszystko jest w porządku, proszę więcej nie przychodzić i wyrzucać w błoto pieniędzy, bo terapia w żadnym wypadku nie jest mi potrzebna.
Och, jak ja bardzo chciałbym to usłyszeć.
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 10:00 pm
Kiwam głową, kiedy mówi, czym się zajmuje, a mentalnie uśmiecham się delikatnie, kiedy okazuje się, że miałem rację. Praca pod ciągłą presją, stres, nieprzespane godziny, precyzyjne dłonie pozbawione drżenia, przyzwyczajone do szybkości i dokładności. Cienie pod oczami i bladość nabierają nowego znaczenia, podobnie jak jego spięta i wroga postawa. To odpowiedzialny człowiek. Odpowiedzialny za życia innych. Pewnie wstydzi się na myśl, że mógłby mieć problem z byciem odpowiedzialnym za samego siebie i radzeniem sobie ze stresem związanym z pracą.
- Pracodawca Pana tu skierował? - pytam, jednocześnie zerkając na drzwi, kiedy sekretarka przynosi mi kawę. - Czy może ktoś z rodziny?
Kiwam jej delikatnie głową, a potem odstawiam spodeczek na szklany stolik. Deszcz zaczyna stukać o szyby, sprawiając, że wygłuszone wnętrze wypełnia się odgłosem cichutkich, stłumionych przez grube szkło uderzeń. Przyglądam mu się uważnie. Obserwuję, jak się spina i buduje wokół siebie coraz grubszy mur, usiłując wyjść na całkowicie opanowanego. Powinienem mu powiedzieć na przyszłość, że zbyt oczywiste oznaki pewności siebie stają się zbyt oczywistymi oznakami jej braku...
- Zazwyczaj jeśli ktoś umawia się bez skierowania od psychiatry, powodem jest rodzina. Dlatego pytam. Bo to rzadkość, żeby klient - zerkam na niego, po powiedzeniu tego słowa, specjalnie używając go zamiast określenia "pacjent", które mogłoby sprawić, ze poczułby się poniżony. - Umawiał się z własnej woli.
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Pon Paź 16, 2017 11:01 pm
Przesuwam dłonią po karku, czekam, aż drzwi na nowo się zamkną, a sekretarka zniknie za nimi raz na zawsze, a ja będę mógł rozluźnić się chociaż trochę, co od razu po mnie widać. Jakby ta świadomość, że ona już nie wróci sprawia, że nie jestem aż tak spięty i nie muszę uważać, co mówię. Znaczy, muszę, ale nie w aż takim stopniu. No, w każdym razie.
Wzdycham cicho i zwilżam usta.
- Moja koleżanka z pracy podarowała mi wizytówkę do terapeuty mówiąc, że chyba sobie nie radzę. Mój przyjaciel stwierdził, że to dobry pomysł. Mój pracodawca po tym, jak usłyszał zdanie tej kobiety, także uznał, że to wskazane. Dla dobra pacjentów. No to już nie mogłem odmówić.
Nie wiem, po co opowiadam mu całą tę historię. Mogłem zwyczajnie skończyć na tym, że tak, chodziło o pracę. Przesuwam dłonią po karku, sięgam po szklankę z wodą i upijam łyk. Nie wiem, dlaczego czuję się taki podminowany, poniżony. Zamykam na moment oczy, by się uspokoić. Wytłumaczyć sobie, że ten mężczyzna tak naprawdę nie jest niczemu winien, że właściwie to chce mi pomóc...
- Dlatego bardzo by mi zależało, by uznał pan, że wszystko jest w porządku, że mogę iść do domu i powiedzieć szefostwu oraz nadopiekuńczym znajomym, że sobie świetnie radzę.
Zagryzam wargę, zdając sobie sprawę, że dalej brzmiałem na zirytowanego. I przez to robi mi się głupio.
- Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu uważam, że ta wizyta jest niepotrzebna... Radzę sobie...
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Wto Paź 17, 2017 12:22 pm
Słucham go, układając sobie wstępnie powód jego przyjścia tutaj. A więc zmęczony, zestresowany i samotny chirurg został wysłany do terapeuty przez znajomą, która uznała, że coś z nim nie tak. Przyczyną złego snu musi być stres, przyczyną stresu praca pod presją. Skoro pracodawca również nalegał na wizytę, jego zły stan musiał się objawiać w sposobie wykonywania zadań.
Wzdycham, czując, że to będzie ciężki orzech do zgryzienia. Ale nie jego problemy ze snem, z pracą, ze stresem czy samotnością. Tylko jego podejście. Podejście lekarza zawstydzonego faktem, że nie umie wyleczyć sam siebie. Ani okazać słabości. Kiwam delikatnie głową, kiedy mówi, dając mu znać, że rozumiem jego punkt widzenia, a potem wzdycham.
- W porządku, nie czuję się w żaden sposób urażony - uśmiecham się delikatnie na jego przeprosiny, widząc, jak wciąż narastające napięcie w końcu zaczyna przeszkadzać jemu samemu. - Ale skoro już Pan za nią zapłacił, możemy równie dobrze chwilę porozmawiać, prawda? Żebym się upewnił, że naprawdę wszystko z Panem dobrze...
Biorę filiżankę ze stolika, decydując, że nie będę wmawiał mu, że to bez sensu ukrywać swoje słabości i że powinien po prostu powiedzieć mi, co leży mu na sercu. Chyba o wiele lepiej będzie pozwolić mu zrobić to w jego własnym rytmie. Tak więc zamierzam zagrać w jego grę - pozwolić mu spróbować przekonać mnie, że tak naprawdę nie ma żadnego poważnego problemu, z którym nie może sobie poradzić.
- Domyślam się, że znajoma uznała, iż poziom stresu w pracy Pana przewyższa? Ona też jest chirurgiem? - unoszę delikatnie brew, znów siadając wygodnie i z zainteresowaniem czekając na jego odpowiedź.
Niektórzy notują albo nagrywają rozmowy, ja wolę tego nie robić. Nie chcę, żeby poczuł się jak na przesłuchaniu albo wywiadzie, w którym zostanie rozliczony z każdego słowa. Nawet, jeśli tutaj również zostanie.
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Sro Paź 18, 2017 8:44 pm
Znacznie się rozluźniam, kiedy widzę, że terapeuta nie chce na siłę udowadniać mi, że coś jest nie tak i inni mają rację. Że jest gotów faktycznie stwierdzić, że jest ze mną w porządku. Nie wiem, dlaczego, ale wyszedłem z założenia, że od razu wrzuci mnie do jakiejś szufladki ludzi z problemem i będzie próbował mi wmówić, że naprawdę tak jest.
Bo chyba tego nie zrobił...?
Porozmawiać z nim, bo już i tak zapłaciłem. To w sumie sensowne wyjście. W jakiś sposób powinienem skorzystać, skoro i tak ma skasować pieniądze. Wydaje mi się to nawet całkiem uczciwe, chociaż może zwyczajnie próbuje dobrać się do mojego "problemu" taką drogą.
Wzdycham cicho. Nie powinienem tworzyć teraz teorii spiskowych, bo wyjdę na wariata, a przecież to właśnie tego chcę uniknąć, dlatego staram się rozluźnić, zwłaszcza, że jest skłonny zakończyć naszą przygodę na jednym spotkaniu, jeśli udowodnię mu, że ma rację.
- Tak, zgadza się. Victoria jest chirurgiem. Jej mąż jest terapeutą, dała mi do niego wizytówkę, ale uznałem, że z jego usług nie skorzystam.
Mój głos jest spokojniejszy, trochę bardziej zrelaksowany, moje spojrzenie nie jest aż tak wrogie i wyzywające, a na nowo robi się mętne i zmęczone. Przesuwam palcem po szkle, gdy wciąż trzymam szklankę z wodą, bo jej nie odstawiłem z powrotem na blat. Dłonie mam nieco schowane w rękawach swetra, bo te są za długie, przez co zapewne wyglądam na jeszcze bardziej zagubionego i bezradnego, ale ja lubię, kiedy takie są. Jest wtedy ciepło i miękko. Człowiek jakoś tak od razu czuje się bezpieczniej.
Benjamin Crawford
Benjamin Crawford
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Sro Paź 18, 2017 9:45 pm
Widzę, że się uspokaja, kiedy przestaje czuć zagrożenie z mojej strony. Kiedy zaczyna czuć, że mimo wszystko nasza rozmowa będzie się toczyła tak, jak on by tego chciał i nikt nie będzie decydował za niego. Cóż, zdaje się, że mam czas tylko do zakończenia naszej rozmowy, żeby przekonać go, że takie rozmowy ze mną raz w tygodniu mogą mu się jednak do czegoś przydać. To zdaje się być nie lada wyzwanie z tak upartym i wycofanym mężczyzną.
- Bał się Pan, że może powiedzieć żonie o waszej rozmowie? - unoszę brew, wypijając łyk kawy. - Ona pracuje na takim samym stanowisku, jak Pan, czy może na jakimś innym oddziale? Skoro się o Pana zmartwiła, to musicie często widzieć się w pracy...
Staram się zadawać pytania powoli, robić między nimi należyte przerwy, a część z nich przekształcać w spekulacje, które mógłby naprostować swoimi komentarzami. Wszystko po to, żeby zachować swobodny i bardzo spokojny tok rozmowy. Aby nie czuł się osaczony i bombardowany pytaniami. Mam wrażenie, że mógłby wtedy zareagować obronnie, poczuć się znów, jakby był na rozmowie z lekarzem, który ma postawić jakąś bardzo przykrą albo wstydliwą dla niego diagnozę.
Obserwuję go cały czas uważnie. Przez chwilę dłużej wpatruję się w jego oczy, kiedy odpowiada mi na pytanie, żeby wiedzieć, jakie są jego punkty fiksacji na przypominanie sobie czegoś albo zastanawianie się nad czymś. Wszystko po to, żeby później móc określić, czy w jakiejś sprawie mnie nie okłamuje.
Kiedy tak mu się przyglądam, pozwalam sobie przesunąć powoli oczyma po jego ciele, aby zbyt długi kontakt wzrokowy nie stał się uciążliwy. Siedzi już troszkę bardziej swobodnie, ale wciąż w zamkniętej pozycji, chroniącej najczulsze punkty ciała - dłonie blisko brzucha - chociaż robi to zapewne nieświadomie.
Ma palce schowane w rękawy swetra... Uroczy dodatek, chociaż niewiele dla mnie znaczy. Oprócz tego, że Pan Varnham zapewne lubi czuć się przytulnie i ciepło. Ironicznie - stara się wyjść na człowieka pełnego powagi i opanowania, a tak wyraźnie próbuje sam siebie... przytulić.
Noel Varnham
Noel Varnham
Fresh Blood Lost in the City
Re: Prywatny gabinet terapeutyczny
Sro Paź 18, 2017 10:37 pm
Przechylam głowę, kiedy wciąż wypytuje mnie o Victorię. Przez dłuższą chwilę zastanawiam się, dlaczego tak się nią interesuje i dochodzę do wniosku, że powód może być właściwie bardzo prosty. Otóż to chyba jedyny punkt zaczepienia, jaki mu dałem i właśnie przy jego pomocy usiłuje ciągnąć rozmowę oraz czegoś się o mnie dowiedzieć.
Odstawiam szklankę na blat, naciągam rękawy bardziej na dłonie. Odgarniam włosy, które jak zwykle i tak wracają na swoje poprzednie miejsce. Fotel, na którym przyszło mi znosić wizytę, jest w sumie bardzo wygodny i gdyby nie to, że muszę rozmawiać z terapeutą, bardzo chętnie bym się zdrzemnął. Jednak z racji, że nie byłoby to zbytnio na miejscu - muszę zadowolić się samym siedzeniem, co mimo wszystko wciąż jest satysfakcjonującą formą wypoczynku.
- Nie, nie to miałem na myśli. Właściwie to nawet się nad tym nie zastanawiałem. Chodziło o to, że... - przerywam, zdając sobie sprawę, że to, co chcę powiedzieć, może dać terapeucie jakieś materiały do interpretowania mnie i wyciągania wniosków, bo to i tamto. Nie jestem jednak w stanie na szybko wymyślić innej kontynuacji, więc dość niechętnie, ale mówię dalej. - Że wolę sam zadecydować, do jakiego terapeuty pójdę. Sugerując się propozycją Victorii, dałbym bardziej za wygraną, niż dałem.
Bo już i tak czuję się wystarczająco poniżony. Gdybym jeszcze udał się do psychologa, którego dla mnie wybrała i to jemu się zwierzał, chyba nie potrafiłbym spojrzeć już na siebie w lustrze. Dzięki temu, że sam podjąłem decyzję, kto będzie słuchał o moim życiu i na czyje konto wpłyną moje ciężko zarobione pieniądze, mam jakieś takie złudne poczucie kontroli.
Wzdycham cicho, wypuszczając niewielki obłoczek irytacji, który zebrał się we mnie na samą myśl o tej sytuacji. Odpuszczam jednak prędko. Podnoszę spojrzenie na Crawforda, zdając sobie sprawę, że moje paplanie jest trochę żałosne, trochę dziecinne i bez sensu. Chcę więc sprawdzić, czy przypadkiem nie usiłuje stłumić śmiechu, jednak nic na to nie wskazuje.
I cóż, muszę przyznać, że propozycja Victorii jest... Mniej atrakcyjna niż mój wybór. Chociaż tyle w tym dobrego, że całe to zamieszanie jest przyjemne dla oczu.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach