▲▼
Dwupiętrowe mieszkanie w świeżo odnowionej kamienicy, znajdującej się w centrum, utrzymane w bardzo prostym i schludnym połączeniu bieli i jasnego drewna. Salon, oddzielony od świata długim rzędem okien, połączony został z jadalnią i kuchnią. Poza nim, na parterze znajduję się jeszcze mała łazienka, pokój służący za biuro i sypialnia rodziców. Na piętrze zaś rządzi się najmłodszy członek rodziny, mając tam swój pokój, dużą łazienkę i sypialnie gościnną.
Jego pokój, bo to na nim warto się skupić, niewiele różni się od reszty mieszkania - jest prosty, o białych ścianach, jasnej podłodze i z wielkimi, szklanymi drzwiami, które prowadzą na niezbyt pokaźny balkon. Łóżko, biurko, szafa i komoda - wszystko ma identyczny kolor jak ściany i prostą, zgraną ze sobą nawzajem formę. Niewiele w tym pokoju indywidualizmu właściciela, a jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sztaluga stojąca w kącie obok wyjścia na balkon, obok której znajduje się niewielka, metalowa szafka na farby, ołówki i pędzle. Poza tym, wszystko jest bardzo równo ułożone, jasne i wręcz ortodoksyjne.
Jego pokój, bo to na nim warto się skupić, niewiele różni się od reszty mieszkania - jest prosty, o białych ścianach, jasnej podłodze i z wielkimi, szklanymi drzwiami, które prowadzą na niezbyt pokaźny balkon. Łóżko, biurko, szafa i komoda - wszystko ma identyczny kolor jak ściany i prostą, zgraną ze sobą nawzajem formę. Niewiele w tym pokoju indywidualizmu właściciela, a jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sztaluga stojąca w kącie obok wyjścia na balkon, obok której znajduje się niewielka, metalowa szafka na farby, ołówki i pędzle. Poza tym, wszystko jest bardzo równo ułożone, jasne i wręcz ortodoksyjne.
Po jakże miło spędzonym czasie obaj wpadli na błyskotliwy pomysł - a dokładniej - Saverio zaproponował przyjemniejsze zakończenie wieczoru w mieszkaniu chłopaka, a Damien sensownie się zgodził. Niepierwszy i nieostatni raz mężczyzna kierował samochód, mając pewną ilość alkoholu w organizmie, jednak nie jest kretynem, który prowadzi pojazd, widząc trzydzieści palców zamiast pięciu - nie wypił na tyle dużo, by zamawiać taksówkę lub, dla dobra kondycji, pójść spacerem.
Osoba trzecia rzekłaby, iż nie przystoi panu Canavetto takie zachowanie - aby odwiedzać napitego młodzieńca, by skorzystać z jego sypialni. Tak, skorzystać bez większych perwersji, choć dosłownym będzie "zaciągnięcie go do łóżka"... Cóż, nie miał chęci na samotną noc, a zbereźne swawolenie nie było jego dzisiejszym zamiarem, choć nadarzającym się okazjom niemal nigdy nie odmawia. Ciekawsze było co siedzi w głowie bruneta, który był pod wpływem alkoholu do tego stopnia, by zapewne nie pamiętać nazajutrz szczegółów z ich przyjemnego spotkania. Możliwe, że się mylił, a nawet chciałby tego - jakże pociągającym komplementem byłoby zaproszenie z powodu niecnych pobudek bez pijackiego wytłumaczenia.
Krótka przejażdżka przez kolorowe od świateł miasto nie trwała długo. Wspaniała pora, najlepsza dla kierowców - mniej samochodów oznacza możliwość wciśnięcia gazu na znacznie dłużej. Zaparkował pojazd przy podanym przez Damiena adresie. Jakże żenująco i jednocześnie komicznie byłoby zadać pytanie czy rodzice chłopaka są w domu... w tym wieku... kiedy on ostatnio to robił... A może powinien zaparkować nieco dalej i wkraść się tylnymi drzwiami?
- Rodzice w domu? - Oczywiście, musiałeś to zrobić, ty niepoprawny...
Aż poczuł mało istotną nostalgię, która zapewne uleci równie szybko co pamięć o wczorajszym obiedzie, gdy tylko usłyszy głos Damiena. Wyszedł z auta, po opuszczeniu samochodu przez chłopaka, zamknął je za pomocą pilota przy kluczach, włączając tym samym zabezpieczenia. Od razu wrócił wzrokiem na swego dzisiejszego towarzysza.
Osoba trzecia rzekłaby, iż nie przystoi panu Canavetto takie zachowanie - aby odwiedzać napitego młodzieńca, by skorzystać z jego sypialni. Tak, skorzystać bez większych perwersji, choć dosłownym będzie "zaciągnięcie go do łóżka"... Cóż, nie miał chęci na samotną noc, a zbereźne swawolenie nie było jego dzisiejszym zamiarem, choć nadarzającym się okazjom niemal nigdy nie odmawia. Ciekawsze było co siedzi w głowie bruneta, który był pod wpływem alkoholu do tego stopnia, by zapewne nie pamiętać nazajutrz szczegółów z ich przyjemnego spotkania. Możliwe, że się mylił, a nawet chciałby tego - jakże pociągającym komplementem byłoby zaproszenie z powodu niecnych pobudek bez pijackiego wytłumaczenia.
Krótka przejażdżka przez kolorowe od świateł miasto nie trwała długo. Wspaniała pora, najlepsza dla kierowców - mniej samochodów oznacza możliwość wciśnięcia gazu na znacznie dłużej. Zaparkował pojazd przy podanym przez Damiena adresie. Jakże żenująco i jednocześnie komicznie byłoby zadać pytanie czy rodzice chłopaka są w domu... w tym wieku... kiedy on ostatnio to robił... A może powinien zaparkować nieco dalej i wkraść się tylnymi drzwiami?
- Rodzice w domu? - Oczywiście, musiałeś to zrobić, ty niepoprawny...
Aż poczuł mało istotną nostalgię, która zapewne uleci równie szybko co pamięć o wczorajszym obiedzie, gdy tylko usłyszy głos Damiena. Wyszedł z auta, po opuszczeniu samochodu przez chłopaka, zamknął je za pomocą pilota przy kluczach, włączając tym samym zabezpieczenia. Od razu wrócił wzrokiem na swego dzisiejszego towarzysza.
Nie nie, nie zgodził się sensownie, w jego decyzji nie było nawet krzty sensu i pomyślunku. Gdyby nie to, że ilość alkoholu w jego krwi przekraczała standardową normę i fakt, że jego nowy towarzysz był niezmiernie przekonujący - nigdy, ale to przenigdy nie zgodziłby się na coś tak głupiego. Znał go od godziny, dwóch, może nawet i trzech, porozmawiali, wypili razem i tyle, tak to się powinno skończyć. Tyle, że Damien, który jest tak niezmiernie głodny przygód i odrobiny szaleństwa stwierdził, że ach, co mu w sumie szkodzi, najwyżej go porwie i zostawi w lesie. Brawo Damien, rodzice byliby z Ciebie dumni.
Przez całą drogę do domu nie odezwał się ani razu, najzwyczajniej tracąc przy tym resztki pewności siebie. Czuł się taki mały w obcym samochodzie, z którego nijak uciec nie mógł, gdyby zaszła taka potrzeba. Siedział tak tylko, zapatrzony w coś kompletnie przypadkowego, starając się przy tym nie zerkać na Canavetto. Odniósł wrażenie, że gdyby to zrobił, to przyznałby się przed sobą samym do błędu i zacząłby panikować, a to nie zrobiłoby na blondynie zbyt dobrego wrażenia.
Wysiadł z samochodu dość chwiejnie, w ostatniej chwili powstrzymując się od złapania za pobliską latarnie. Wolał udawać, że jest kompletnie trzeźwy niż przyznać, że jest zupełnie odwrotnie. Wyprostował się, westchnął ciężko i wyciągnął klucze. Mordował się z nimi chwilę, nie mogąc znaleźć odpowiedniego, jednak po kilku chwilach udało mu się dostać na klatkę, uprzednio puszczając przed sobą swojego, jak widać, gościa
- Nie ma - skwitował krótko, nadal zbytnio na niego nie spoglądając. Nie było ich, fakt, a nad powodem rozdrabniać się nie chciał - najważniejsze było to, że dom był pusty i że pusty będzie jeszcze przez następny tydzień. Gdyby nie to, nigdy nie wybrałby się do miasta i nie wróciłby w takim stanie.
Leniwie wspiął się z nim na piętro i niepewnie otworzył drzwi do ciemnego, pustego mieszkania, pozwalając światłu z korytarza oblać przedpokój. Ponownie puścił go pierwszego i cichutko zamknął za sobą drzwi. Przekręcił jeszcze klucz w zamku i odwrócił się do niego przodem, wreszcie pozwalając sobie spojrzeć na jego twarz. Próbował przez chwilę zebrać myśli, kompletnie zapominając o podstawowych zasadach przyjmowania kogokolwiek w swoje skromne progi. - Chciałbyś się może czegoś napić? - ach, no tak, świetne pytanie, genialne wręcz, lepiej się nie dało.
Przez całą drogę do domu nie odezwał się ani razu, najzwyczajniej tracąc przy tym resztki pewności siebie. Czuł się taki mały w obcym samochodzie, z którego nijak uciec nie mógł, gdyby zaszła taka potrzeba. Siedział tak tylko, zapatrzony w coś kompletnie przypadkowego, starając się przy tym nie zerkać na Canavetto. Odniósł wrażenie, że gdyby to zrobił, to przyznałby się przed sobą samym do błędu i zacząłby panikować, a to nie zrobiłoby na blondynie zbyt dobrego wrażenia.
Wysiadł z samochodu dość chwiejnie, w ostatniej chwili powstrzymując się od złapania za pobliską latarnie. Wolał udawać, że jest kompletnie trzeźwy niż przyznać, że jest zupełnie odwrotnie. Wyprostował się, westchnął ciężko i wyciągnął klucze. Mordował się z nimi chwilę, nie mogąc znaleźć odpowiedniego, jednak po kilku chwilach udało mu się dostać na klatkę, uprzednio puszczając przed sobą swojego, jak widać, gościa
- Nie ma - skwitował krótko, nadal zbytnio na niego nie spoglądając. Nie było ich, fakt, a nad powodem rozdrabniać się nie chciał - najważniejsze było to, że dom był pusty i że pusty będzie jeszcze przez następny tydzień. Gdyby nie to, nigdy nie wybrałby się do miasta i nie wróciłby w takim stanie.
Leniwie wspiął się z nim na piętro i niepewnie otworzył drzwi do ciemnego, pustego mieszkania, pozwalając światłu z korytarza oblać przedpokój. Ponownie puścił go pierwszego i cichutko zamknął za sobą drzwi. Przekręcił jeszcze klucz w zamku i odwrócił się do niego przodem, wreszcie pozwalając sobie spojrzeć na jego twarz. Próbował przez chwilę zebrać myśli, kompletnie zapominając o podstawowych zasadach przyjmowania kogokolwiek w swoje skromne progi. - Chciałbyś się może czegoś napić? - ach, no tak, świetne pytanie, genialne wręcz, lepiej się nie dało.
Tylko idiota nie zauważyłby, że Damien zaczął unikać kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Ciężko inaczej to nazwać, niż ulatującą pewnością siebie. To tylko potwierdza zgodę pod wpływem alkoholu - cóż, istotniejsze, że na tej magicznej substancji trudno się zawieść, jeśli chcesz kogoś porwać do łóżka. W przeciwieństwie do Damiena - Saverio nie zamierzał odmawiać sobie przyjemności z obserwowania chłopaka - przy możliwych okazjach zapoznawał się na odległość z jego figurą, fryzurą, sposobem chodu, niektórymi szczegółami. Nie omieszkał również kierować wzrok na twarz bruneta, który to wolał tego unikać w stosunku do blondyna.
"Nie ma ich" - odpowiedzi domyślał się już od samego początku - bo raczej nawet alkohol nie pozwoliłby mu zapomnieć o tak istotnych domownikach - jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczepiał w swój uszczypliwy sposób.
Podczas "mordowania się" z kluczami przez chłopaka, Saverio obejrzał wzrokiem okolicę, łapiąc co istotniejsze szczegóły - podobnie było z klatką schodową, gdy już się do niej dostali. Nie trwało to długo, gdyż dość szybko wracał spojrzeniem na swego towarzysza, który prowadził ich do mieszkania. Mimo tego, że został puszczony pierwszy w drzwiach, to poczekał na pójście przodem bruneta, gdyż jest to wygodniejszą opcją, jeśli - w przeciwieństwie do drugiej osoby - nie jest się pewnym dokładnego celu. Szedł dość blisko Damiena, jednak nie na tyle by się poczuł niekomfortowo.
Przez moment ciszy między nimi twórcza fantazja musiała się odezwać - pewne perwersyjne obrazy pojawiły się w jego głowie - oczywiście - kilku sekundowa scena należała do bruneta, co nawet mógłby... poprzeć - cóż, cena wyobraźni... i przepitego alkoholu, który dodatkowo wzmacnia kreatywność. Dekadenckie myśli szybko uleciały, jeszcze zanim stanęli przy odpowiednich drzwiach. Wszedł do środka i zsunął z nóg buty, które następnie ustawił przy ścianie. Wyprostował się i spojrzał na chłopaka... w końcu... mógł ponownie złapać jego wzrok swoim, od razu przyjrzał się jego oczom.
- Mieliśmy okazję już trochę wypić, ale skoro pytasz, to chętnie się poczęstuję. Może być nawet szklanka wody, pewnie się przyda. Tylko nie tak zwaną "kranówę", jeśli możesz - sam nie pije i innym odradza pić tego typu wodę, ilość paskudztw i kamienia w tym potrafi być odrażająca.
Razem z chłopakiem udał się w głąb mieszkania, niegrzecznym byłoby robić to na własną rękę.
- A teraz... co jeśli okaże się, że jestem sadystycznym kanibalem i zamierzam cię zjeść? - tak, ponownie postanowił zaczepić w swój indywidualny sposób. Drgnął kącikiem ust, spoglądał na chłopaka, czasem również zaczepił wzrokiem o coś, co mogłoby go choć na moment zainteresować.
"Nie ma ich" - odpowiedzi domyślał się już od samego początku - bo raczej nawet alkohol nie pozwoliłby mu zapomnieć o tak istotnych domownikach - jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczepiał w swój uszczypliwy sposób.
Podczas "mordowania się" z kluczami przez chłopaka, Saverio obejrzał wzrokiem okolicę, łapiąc co istotniejsze szczegóły - podobnie było z klatką schodową, gdy już się do niej dostali. Nie trwało to długo, gdyż dość szybko wracał spojrzeniem na swego towarzysza, który prowadził ich do mieszkania. Mimo tego, że został puszczony pierwszy w drzwiach, to poczekał na pójście przodem bruneta, gdyż jest to wygodniejszą opcją, jeśli - w przeciwieństwie do drugiej osoby - nie jest się pewnym dokładnego celu. Szedł dość blisko Damiena, jednak nie na tyle by się poczuł niekomfortowo.
Przez moment ciszy między nimi twórcza fantazja musiała się odezwać - pewne perwersyjne obrazy pojawiły się w jego głowie - oczywiście - kilku sekundowa scena należała do bruneta, co nawet mógłby... poprzeć - cóż, cena wyobraźni... i przepitego alkoholu, który dodatkowo wzmacnia kreatywność. Dekadenckie myśli szybko uleciały, jeszcze zanim stanęli przy odpowiednich drzwiach. Wszedł do środka i zsunął z nóg buty, które następnie ustawił przy ścianie. Wyprostował się i spojrzał na chłopaka... w końcu... mógł ponownie złapać jego wzrok swoim, od razu przyjrzał się jego oczom.
- Mieliśmy okazję już trochę wypić, ale skoro pytasz, to chętnie się poczęstuję. Może być nawet szklanka wody, pewnie się przyda. Tylko nie tak zwaną "kranówę", jeśli możesz - sam nie pije i innym odradza pić tego typu wodę, ilość paskudztw i kamienia w tym potrafi być odrażająca.
Razem z chłopakiem udał się w głąb mieszkania, niegrzecznym byłoby robić to na własną rękę.
- A teraz... co jeśli okaże się, że jestem sadystycznym kanibalem i zamierzam cię zjeść? - tak, ponownie postanowił zaczepić w swój indywidualny sposób. Drgnął kącikiem ust, spoglądał na chłopaka, czasem również zaczepił wzrokiem o coś, co mogłoby go choć na moment zainteresować.
Gdyby spojrzeć na to wszystko z perspektywy trzeciej osoby, logicznym byłoby stwierdzenie, że cała ta sytuacja może zakończyć się jednym - jednorazową przygodą spożytkowaną w łóżku. Bądź na kanapie.
Albo stole w jadalni.
I Damien był tego, o dziwo, w tym stanie, w pełni świadom. Niezbyt się nawet bronił przed obrazami, które tworzyła jego nastoletnia, niewyżyta głowa, dając zaglądać wyobraźni w różne zakamarki jego podświadomości, z obecności których nie zdawał sobie wcześniej sprawy. Jednocześnie, nie chciał sobie tworzyć wymagań, czy nawet oczekiwań - po prostu dawał swojej kreatywności wolną rękę, a ta już robiła naprawdę co tylko chciała. Może i właśnie przez to nie mógł się zmusić do zbyt częstego spoglądania na blondyna, jego pomysły mogłyby się po prostu wydać mu zbyt realne.
Jednak, mimo wszystko się zgodził, mimo świadomości swojej głupoty i ilości spożytych trunków, mimo wieku Saverio i tego, że gdyby ktoś zobaczył ich razem, zaczęłoby się gadanie, podejrzenia i same nieprzyjemności, choć na to ostatnie aż tak bardzo nie zważał. Bardziej zależało mu na tym, żeby nie dowiedzieli się o tym jego rodzice, bo takie plotki uderzyłby bardziej w nich, niż w niego.
Ach, no i nie mógł zapomnieć, że tak na dobrą sprawę równie dobrze może zaraz skończyć w kuchni, w kałuży swojej własnej krwi i nożem wbitym w skroń, ale to naprawdę już szczegół.
Nawet znalezienie się w miejscu, które tak dobrze znał, gdzie nawet będąc ślepym nie pomyliłby się co do ilości schodów, nie zmieniło faktu, że czuł się nieswojo. Nie aż tak, jak w samochodzie, to trzeba przyznać, ale miał cichą nadzieję, że po przekroczeniu progu mieszkania, wróciłaby jego naturalna pewność siebie i swoboda. Mylił się, to oczywiste i równie logiczne, co fakt, że jego gość niezmiernie go peszył. Zdawał sobie sprawę z tego, że go obserwuje i to samo w sobie nie przeszkadzało mu aż tak bardzo, jak wyimaginowane, a może nawet i urojone podejrzenie, że każdy jego krok czy ruch jest oceniany i poddawany jakiejś analizie. Niby jest tak młody, a już tak bardzo skrzywiony na punkcie swojej osoby.
Na jego słowa skinął jedynie głową i bez większych ceregieli poprowadził go za sobą do kuchni. Był zbyt skupiony na udawaniu w pełni władnego i trzeźwego, by zdobyć się na coś więcej niż to pytanie, więc w kompletnej ciszy wypełnił szklankę świeżą wodą i podszedł do niego, chcąc mu ją tym samym podać. Słysząc pytanie uniósł jedynie brew i nieznacznie przechylił głowę.
- Wtedy okazałoby się, że moje podejrzenia były prawdziwe i najprawdopodobniej stałbym się twoją kolacją - oparł się tyłem o blat, skrzyżował ręce na piersi i kompletnie ignorując fakt, że to może być niezbyt grzeczne, wgapił się w twarz swojego rozmówcy. - Choć mam cichą nadzieję, że inaczej się ten wieczór skończy. Nie tak brutalnie, w każdym razie -.
Albo stole w jadalni.
I Damien był tego, o dziwo, w tym stanie, w pełni świadom. Niezbyt się nawet bronił przed obrazami, które tworzyła jego nastoletnia, niewyżyta głowa, dając zaglądać wyobraźni w różne zakamarki jego podświadomości, z obecności których nie zdawał sobie wcześniej sprawy. Jednocześnie, nie chciał sobie tworzyć wymagań, czy nawet oczekiwań - po prostu dawał swojej kreatywności wolną rękę, a ta już robiła naprawdę co tylko chciała. Może i właśnie przez to nie mógł się zmusić do zbyt częstego spoglądania na blondyna, jego pomysły mogłyby się po prostu wydać mu zbyt realne.
Jednak, mimo wszystko się zgodził, mimo świadomości swojej głupoty i ilości spożytych trunków, mimo wieku Saverio i tego, że gdyby ktoś zobaczył ich razem, zaczęłoby się gadanie, podejrzenia i same nieprzyjemności, choć na to ostatnie aż tak bardzo nie zważał. Bardziej zależało mu na tym, żeby nie dowiedzieli się o tym jego rodzice, bo takie plotki uderzyłby bardziej w nich, niż w niego.
Ach, no i nie mógł zapomnieć, że tak na dobrą sprawę równie dobrze może zaraz skończyć w kuchni, w kałuży swojej własnej krwi i nożem wbitym w skroń, ale to naprawdę już szczegół.
Nawet znalezienie się w miejscu, które tak dobrze znał, gdzie nawet będąc ślepym nie pomyliłby się co do ilości schodów, nie zmieniło faktu, że czuł się nieswojo. Nie aż tak, jak w samochodzie, to trzeba przyznać, ale miał cichą nadzieję, że po przekroczeniu progu mieszkania, wróciłaby jego naturalna pewność siebie i swoboda. Mylił się, to oczywiste i równie logiczne, co fakt, że jego gość niezmiernie go peszył. Zdawał sobie sprawę z tego, że go obserwuje i to samo w sobie nie przeszkadzało mu aż tak bardzo, jak wyimaginowane, a może nawet i urojone podejrzenie, że każdy jego krok czy ruch jest oceniany i poddawany jakiejś analizie. Niby jest tak młody, a już tak bardzo skrzywiony na punkcie swojej osoby.
Na jego słowa skinął jedynie głową i bez większych ceregieli poprowadził go za sobą do kuchni. Był zbyt skupiony na udawaniu w pełni władnego i trzeźwego, by zdobyć się na coś więcej niż to pytanie, więc w kompletnej ciszy wypełnił szklankę świeżą wodą i podszedł do niego, chcąc mu ją tym samym podać. Słysząc pytanie uniósł jedynie brew i nieznacznie przechylił głowę.
- Wtedy okazałoby się, że moje podejrzenia były prawdziwe i najprawdopodobniej stałbym się twoją kolacją - oparł się tyłem o blat, skrzyżował ręce na piersi i kompletnie ignorując fakt, że to może być niezbyt grzeczne, wgapił się w twarz swojego rozmówcy. - Choć mam cichą nadzieję, że inaczej się ten wieczór skończy. Nie tak brutalnie, w każdym razie -.
Chwycił szklankę i kiwnął głową w podzięce ku Damienowi, następnie upił nieco wody. Nie odczuwał wyjątkowej ochoty na ugaszenie pragnienia, ma to do siebie, że niemal zawsze zostawia coś do picia przy łóżku - wygodnie, plus, nie będąc w swoim domu o wiele sensowniej. Tak więc niewielkie naczynie zostało w jego ręku i oczekuje na odstawienie w odpowiednim miejscu, jeśli oczywiście będzie okazja... Brunet stracił swą pewność siebie, odkąd postanowili zmienić miejsce spędzenia wspólnego czasu. Nie znaleźli się jeszcze w sypialni, więc nadal jest szansa, że spanikuje i go stąd wyrzuci... chociaż równie dobrze mógłby to zrobić również tam... Cóż to by była za okropność i marnotrawstwo... pomimo takiej możliwości blondyn nie uważał to za choć odrobinę prawdopodobne. Być może nieco siebie przeceniał, jednak jego myśli podpowiadały, że chłopak odczuwał zbyt nieodpartą chęć spędzenia z nim czasu, by tak szybko sobie odpuścić, nawet jeśli była to ochota urozmaicenia wieczoru, która mogła szybko się zmienić - nie inaczej było ze strony Canavetto, jeśli chodzi dzisiejszą noc z Damienem - mężczyznę jednak nie opuściła śmiałość, a tym samym nie zamierzał rezygnować z egoistycznej zachcianki.
Niegrzecznie czy też grzecznie... Saverio z aprobatą począł również przyglądać się twarzy bruneta, co jakiś czas również zerkał na jego czarne włosy, które tak sobie ulubił, gdy je tylko po raz pierwszy zobaczył - do tego - kolor tęczówek chłopaka kontrastował z nimi w niezwykle estetyczny sposób. Jak można posiadać tak trafny do gustu mężczyzny wygląd... A to tylko dwie cechy, nie wymieniając chwilowo kolejnych, które z przyjemnością zobaczyłby ze znacznie mniejszej odległości. Postanowił chociaż w połowie spełnić powyższy kaprys - zbliżył się do niego, następnie - podobnie jak chłopak - oparł się tyłem o blat i począł się mu przyglądać przez znacznie mniejszą i wygodniejszą przestrzeń między nimi.
- Póki nie jestem głodny, to nie masz się czego obawiać, jeśli miałbym być kanibalem. Nie gromadzę również żywności na zapas, wolę coś świeżego - a jak będą tak mówić o jedzeniu, to pewnie zgłodnieje... choć musiał przyznać, że nie jadł po opuszczeniu swych czterech ścian.
- A więc... skoro jesteśmy już u Ciebie... - krótka przerwa, wymownie przyjrzał się jego ujmującym szarym oczom - ... cóż ciekawego chciałbyś jeszcze robić... przed pójściem do łóżka - ostatnie słowa były na tyle deprymujące, że nie zdziwiłby się, gdyby Damien postanowił mu nagle uciec na drugi koniec pokoju, nie, nie, w berka się bawić nie będzie... chociaż...
Niegrzecznie czy też grzecznie... Saverio z aprobatą począł również przyglądać się twarzy bruneta, co jakiś czas również zerkał na jego czarne włosy, które tak sobie ulubił, gdy je tylko po raz pierwszy zobaczył - do tego - kolor tęczówek chłopaka kontrastował z nimi w niezwykle estetyczny sposób. Jak można posiadać tak trafny do gustu mężczyzny wygląd... A to tylko dwie cechy, nie wymieniając chwilowo kolejnych, które z przyjemnością zobaczyłby ze znacznie mniejszej odległości. Postanowił chociaż w połowie spełnić powyższy kaprys - zbliżył się do niego, następnie - podobnie jak chłopak - oparł się tyłem o blat i począł się mu przyglądać przez znacznie mniejszą i wygodniejszą przestrzeń między nimi.
- Póki nie jestem głodny, to nie masz się czego obawiać, jeśli miałbym być kanibalem. Nie gromadzę również żywności na zapas, wolę coś świeżego - a jak będą tak mówić o jedzeniu, to pewnie zgłodnieje... choć musiał przyznać, że nie jadł po opuszczeniu swych czterech ścian.
- A więc... skoro jesteśmy już u Ciebie... - krótka przerwa, wymownie przyjrzał się jego ujmującym szarym oczom - ... cóż ciekawego chciałbyś jeszcze robić... przed pójściem do łóżka - ostatnie słowa były na tyle deprymujące, że nie zdziwiłby się, gdyby Damien postanowił mu nagle uciec na drugi koniec pokoju, nie, nie, w berka się bawić nie będzie... chociaż...
Nadal nie był w stu procentach pewien tego, jak powinien się w owej sytuacji czuć. Z jednej strony była ekscytująca, nowa, inna, bo wreszcie odważył się zrobić coś takiego - może i niesłusznie ryzykował, ale próbował chyba tym samym sobie udowodnić, że potrafi to robić. Jednak mimo to, wszystko to zaburzało jego poczucie bezpieczeństwa, wchodziło w strefę komfortu i prywatności na tyle, by wzbudzić w nim mieszane uczucia. To była wybuchowa mieszanka swoistego podniecenia całą sytuacją i lęku, który sam podjudzał swoimi głupimi domysłami. Ale, warto zaznaczyć, że pierwszy powód nie był tylko jego egoistyczną pobudką, do której chciał wykorzystać blondyna, jego obecność nie miała być tylko jakimś durnym dowodem, skądże. Gdyby miało tak być, najpewniej zaciągnąłby do siebie kogoś głupiego i jakby to ująć...łatwego. On zaś wydał mu się kompletnym przeciwieństwem, zwłaszcza, że sam się nim zainteresował, zagadał i pociągnął to wszystko. Może i Damien jest w tym wszystkim właśnie tym wykorzystywanym, trudno twierdzić, żeby było odwrotnie, jednak niezbyt mu to na tę chwilę przeszkadzało i najprawdopodobniej to się już nie zmieni.
Nagła zmiana odległości między nimi na znacznie mniejszą niezbyt mu się spodobała. To nie tak, że nie lubił fizycznej bliskości drugiej osoby, jej ciepła i trudnej do opisania przyjemności, jaka w wielu przypadkach wypełniała jego wnętrze, kiedy ktoś był wystarczająco blisko, bo owszem, czerpał z tego jakąś satysfakcję. Jedynym warunkiem było to, że ten ktoś musiał mu być w jakimś sensie bliski - i sam nie był w tym momencie przekonany, czy powinien uznać Saverio za kogoś kompletnie mu obcego. Podświadomość podpowiadała mu, że nie, że powinien mu na to pozwolić i cieszyć się faktem, że jest na to chętny, lecz z drugiej strony próbował sobie chyba wmówić, że wcale tak nie jest. To w dużej części była kwestia przyzwyczajenia, które próbowało zmienić jego podejście i zmusić go do odsunięcia się na drugi koniec kuchni. Tyle dobrego, że był w stanie odgonić te myśli potrząśnięciem głowy.
Spojrzał na niego i uniósł brew, tym samym nieznacznie unosząc brodę, by łatwiej mu było przyglądać się twarzy i, w szczególności, oczom blondyna.
- Skoro tak, to najzwyczajniej zamiast kolacji stanę się śniadaniem, a w najlepszym przypadku skończę jako lunch - prychnął, dość cicho, nawet jak na niego, jednak w pustym mieszkaniu każdy dźwięk wydawał się być o wiele bardziej głośniejszy niż w rzeczywistości. Poprawił jeszcze włosy, jeden z kosmyków zakładając za ucho i westchnął, robiąc z tego niemal teatralny gest. Nagły i nieduży, choć skuteczny, przypływ adrenaliny dał mu na chwilę zapomnieć o swojej paranoi i domysłach. Delikatnie ujął kołnierz jego koszuli i pociągnął za niego, tym samym zmuszając Canavetto do bliższego spotkania z jego twarzą, choć nadal dzieliła je niewielka odległość.
- Ty jesteś gościem, ty decydujesz - mruknął i puścił go, jednocześnie powracając na bezpieczną odległość, która jeszcze przed chwilą ich dzieliła. Odbił się od swojego oparcia i z gracją godną niszowej, i niezbyt utalentowanej baletnicy, przeszedł do salonu, gestem dłoni prosząc swojego towarzysza o to samo. Ilość błahych myśli wypełniających jego głowę stawała się przytłaczająca i obezwładniająca.
Nagła zmiana odległości między nimi na znacznie mniejszą niezbyt mu się spodobała. To nie tak, że nie lubił fizycznej bliskości drugiej osoby, jej ciepła i trudnej do opisania przyjemności, jaka w wielu przypadkach wypełniała jego wnętrze, kiedy ktoś był wystarczająco blisko, bo owszem, czerpał z tego jakąś satysfakcję. Jedynym warunkiem było to, że ten ktoś musiał mu być w jakimś sensie bliski - i sam nie był w tym momencie przekonany, czy powinien uznać Saverio za kogoś kompletnie mu obcego. Podświadomość podpowiadała mu, że nie, że powinien mu na to pozwolić i cieszyć się faktem, że jest na to chętny, lecz z drugiej strony próbował sobie chyba wmówić, że wcale tak nie jest. To w dużej części była kwestia przyzwyczajenia, które próbowało zmienić jego podejście i zmusić go do odsunięcia się na drugi koniec kuchni. Tyle dobrego, że był w stanie odgonić te myśli potrząśnięciem głowy.
Spojrzał na niego i uniósł brew, tym samym nieznacznie unosząc brodę, by łatwiej mu było przyglądać się twarzy i, w szczególności, oczom blondyna.
- Skoro tak, to najzwyczajniej zamiast kolacji stanę się śniadaniem, a w najlepszym przypadku skończę jako lunch - prychnął, dość cicho, nawet jak na niego, jednak w pustym mieszkaniu każdy dźwięk wydawał się być o wiele bardziej głośniejszy niż w rzeczywistości. Poprawił jeszcze włosy, jeden z kosmyków zakładając za ucho i westchnął, robiąc z tego niemal teatralny gest. Nagły i nieduży, choć skuteczny, przypływ adrenaliny dał mu na chwilę zapomnieć o swojej paranoi i domysłach. Delikatnie ujął kołnierz jego koszuli i pociągnął za niego, tym samym zmuszając Canavetto do bliższego spotkania z jego twarzą, choć nadal dzieliła je niewielka odległość.
- Ty jesteś gościem, ty decydujesz - mruknął i puścił go, jednocześnie powracając na bezpieczną odległość, która jeszcze przed chwilą ich dzieliła. Odbił się od swojego oparcia i z gracją godną niszowej, i niezbyt utalentowanej baletnicy, przeszedł do salonu, gestem dłoni prosząc swojego towarzysza o to samo. Ilość błahych myśli wypełniających jego głowę stawała się przytłaczająca i obezwładniająca.
Śniadanie... kolacja... lunch... brzmi niezwykle wabiąco. Jak mógłby nie skorzystać.
- Och nie, bo jeszcze odbiorę to jako zaproszenie na... śniadanie, kolację lub lunch, na którym byłbyś daniem głównym lub, być może co gorsza, jako zachętę na takowe z mojej strony - przyjrzał się chłopakowi, który miał nieco uniesiony podbródek. Jako że ulubił jego włosy, to nie odmówił sobie skierowania wzroku na poprawianie ich przez Damienia - jaka szkoda, trochę popsuł tym swój zmęczony wieczorem wizerunek, w którym - musiał przyznać - było mu do twarzy.
Ładnie zaskoczył blondyna tym pociągnięciem za kołnierz, sądził raczej, że nieprędko ponownie ujrzy w nim większą pewność siebie... a tu proszę, chłopak reaguje na zaczepki w bardzo dogodny, wręcz pożądany, dla Saverio sposób. Skorzystał z okazji i przyjrzał się jego oczom, zrobił to wręcz ostrym wzrokiem, co nie miało na celu peszenia go, wręcz przeciwnie - wyraźnie go zaciekawił. Niezbyt długo mógł się tym nacieszyć, gdyż chłopak po wypowiedzeniu zachęcającego zdania, odsunął się, nie dał nawet szansy na odpowiedź w tej samej pozycji... a tyle ciekawych pomysłów wpadło do głowy.
- Pozwalasz mi decydować? Przyznam, że miałbym sporo do zaoferowania... - krótki i niegrzeczny przystanek -...oczywiście, pomysłów - nietaktowność nie jest zbyt pożądanym zachowaniem, jednak potrafi wywołać interesujące efekty.
Zbędna była prośba, by ruszył za nim, nie zamierzał przebywać w całkowicie obcej mu kuchni, jeśli nie było takiej potrzeby, nie widział w tym ciekawego zajęcia. Zostawienie Damiena bez jego osoby, również mijało się z zamierzonym celem. Udał się do innego pomieszczenia razem z chłopakiem, być może znajdzie tam coś ciekawego. Co jakiś czas wodził wzrokiem po ozdobach lub bardziej wyróżniających rzeczach, jednak nie doszukiwał się żadnych konkretnych informacji na temat swego towarzysza, ostatecznie wracał spojrzeniem na jego sylwetkę, oglądał go z nieco egoistyczną przyjemnością - nie oceniał chodu, ubioru, zachowania, nawet odpowiadały mu nieporadne próby udawania trzeźwego.
Edit: Usunięto trzykropki w niektórych miejscach - na rzecz zdrowego stalkowania przez Lucasa.
- Och nie, bo jeszcze odbiorę to jako zaproszenie na... śniadanie, kolację lub lunch, na którym byłbyś daniem głównym lub, być może co gorsza, jako zachętę na takowe z mojej strony - przyjrzał się chłopakowi, który miał nieco uniesiony podbródek. Jako że ulubił jego włosy, to nie odmówił sobie skierowania wzroku na poprawianie ich przez Damienia - jaka szkoda, trochę popsuł tym swój zmęczony wieczorem wizerunek, w którym - musiał przyznać - było mu do twarzy.
Ładnie zaskoczył blondyna tym pociągnięciem za kołnierz, sądził raczej, że nieprędko ponownie ujrzy w nim większą pewność siebie... a tu proszę, chłopak reaguje na zaczepki w bardzo dogodny, wręcz pożądany, dla Saverio sposób. Skorzystał z okazji i przyjrzał się jego oczom, zrobił to wręcz ostrym wzrokiem, co nie miało na celu peszenia go, wręcz przeciwnie - wyraźnie go zaciekawił. Niezbyt długo mógł się tym nacieszyć, gdyż chłopak po wypowiedzeniu zachęcającego zdania, odsunął się, nie dał nawet szansy na odpowiedź w tej samej pozycji... a tyle ciekawych pomysłów wpadło do głowy.
- Pozwalasz mi decydować? Przyznam, że miałbym sporo do zaoferowania... - krótki i niegrzeczny przystanek -...oczywiście, pomysłów - nietaktowność nie jest zbyt pożądanym zachowaniem, jednak potrafi wywołać interesujące efekty.
Zbędna była prośba, by ruszył za nim, nie zamierzał przebywać w całkowicie obcej mu kuchni, jeśli nie było takiej potrzeby, nie widział w tym ciekawego zajęcia. Zostawienie Damiena bez jego osoby, również mijało się z zamierzonym celem. Udał się do innego pomieszczenia razem z chłopakiem, być może znajdzie tam coś ciekawego. Co jakiś czas wodził wzrokiem po ozdobach lub bardziej wyróżniających rzeczach, jednak nie doszukiwał się żadnych konkretnych informacji na temat swego towarzysza, ostatecznie wracał spojrzeniem na jego sylwetkę, oglądał go z nieco egoistyczną przyjemnością - nie oceniał chodu, ubioru, zachowania, nawet odpowiadały mu nieporadne próby udawania trzeźwego.
Edit: Usunięto trzykropki w niektórych miejscach - na rzecz zdrowego stalkowania przez Lucasa.
- Najpierw wolałbym dostać twój numer - Przechylił głowę i delikatnie uniósł kąciki ust. Uśmiechnął się, tak, pierwszy raz od dawna. Oczywiście, cały wieczór miał dobry humor - zainteresowanie jego osobą dostatecznie poprawiło jego samopoczucie, żeby mógł ten wieczór nazwać mile spędzonym. Mile spędzanym, tak na dobrą sprawę. Jednak w tym momencie miało to wyglądać jak zachęta, swoista forma przekupienia Saverio, bo nawet jeśli brzmiało to jak pusta sugestia, to miał cichą nadzieję, że nie tylko ten wieczór spędzą razem. Głupie, młodzieńcze marzenia, prawda? Ale ten niemy, ledwo słyszalny głosik w jego głowie, ten najbardziej zgodny z jego sercem i pragnieniami mówił mu, że nie chce, by ten raz był ostatnim, chce, żeby to trwało, ciągnęło się, przeistaczało, rozwijało... choć to raczej niemożliwie, zważywszy na okoliczności. Różnica wieku, doświadczenia, różnica mentalnego poziomu między nimi mogłaby zostać porównana do odległości między niebem i ziemią, ilość ich wspólnych cech byłaby znacznie mniejsza niż ilość rzeczy ich różniących - jaki więc jest sens takiej relacji? Poza oczywistymi fizycznymi pobudkami, których zaspokajanie samo w sobie mogłoby być uznane za niemoralne, reszta mogłaby zacząć zgrzytać. Choć tak na dobrą sprawę, jak na razie wszystko wydawało się być takie, jak powinno, nie zdarzyła się jeszcze żadna nieprzyjemna sytuacja, jednakże ilość czasu, jaką spędzili razem, nie miała się nijak do tego, ile czasu więcej Damien chciał spędzić z blondynem w najbliższej przyszłości. Wszystko mogło się jeszcze zmienić - mogło być gorzej, ale mogło być też lepiej. A tak poza tym, to wspólna kawa, rano, byłaby wystarczająca, jak już dostanie ten numer.
- Pozwalam - stanął naprzeciw niego, dalej niż wcześniej, jednakże miał go, dosłownie, na wyciągnięcie ręki, nadal uśmiechając się na ten swój sposób, trochę zaczepny, jednakże z odrobiną delikatności i nieśmiałości, subtelny i ledwo widoczny. Wyciągnął więc rękę w jego stronę, zapatrzony w jego oczy, nadal te kilka centymetrów niższy. Ujął jego policzek i przejechał kciukiem tuż pod jego skronią. - Zaoferuj mi więc coś, powiedz co mam zrobić - zbliżył się, znacznie, na tyle, by móc ustami dosięgnąć jego ucha i szeptać mu słodkie, puste słówka. - a posłucham i wykonam - dodał, teraz już szeptem. Uniósł się przy tym na palcach, niezbyt, choć zawsze, by chwilę później musnąć ustami najwyższy punkt jego policzka. Ile to alkohol potrafi zmienić w człowieku, nadać mu nowych cech - choć w tym przypadku lepiej to nazwać ich wydobywaniem, aniżeli tworzeniem kompletnie innych.
- Pozwalam - stanął naprzeciw niego, dalej niż wcześniej, jednakże miał go, dosłownie, na wyciągnięcie ręki, nadal uśmiechając się na ten swój sposób, trochę zaczepny, jednakże z odrobiną delikatności i nieśmiałości, subtelny i ledwo widoczny. Wyciągnął więc rękę w jego stronę, zapatrzony w jego oczy, nadal te kilka centymetrów niższy. Ujął jego policzek i przejechał kciukiem tuż pod jego skronią. - Zaoferuj mi więc coś, powiedz co mam zrobić - zbliżył się, znacznie, na tyle, by móc ustami dosięgnąć jego ucha i szeptać mu słodkie, puste słówka. - a posłucham i wykonam - dodał, teraz już szeptem. Uniósł się przy tym na palcach, niezbyt, choć zawsze, by chwilę później musnąć ustami najwyższy punkt jego policzka. Ile to alkohol potrafi zmienić w człowieku, nadać mu nowych cech - choć w tym przypadku lepiej to nazwać ich wydobywaniem, aniżeli tworzeniem kompletnie innych.
Czyżby niegroźne zaczepki uzyskały o wiele lepszy efekt niż ten zamierzony? Cóż za dosadna sugestia i chęć pociągnięcia znajomości. Plus, bez pieprzenia i owijania w bawełnę - "chciałbym twój numer" ładnie ozdobione ujmującym uśmiechem. Nie oczekiwał tego ze strony chłopaka... ze swojej właściwie również nie, gdyż nie miał tego na liście "rzeczy do zrobienia" w stosunku do Damiena. Dzisiejsze plany nieco zmieniają swój bieg. Nie jest to jednak brakiem kontroli nad sytuacją lub niechcianymi skutkami, należało to bardziej porównać do spontanicznych przyjemności, które zaczynają poszerzać swą granicę - można tu również wliczyć poznanie adresu zamieszkania, co również nie zostało umieszczone na wyżej wspomnianej liście.
Gdy tylko chłopak się zatrzymał, także to uczynił, by za moment móc ponownie przyglądać się jego twarzy swymi lodowato-niebieskimi oczyma. Na niewygodę Damiena wzrok Saverio przybierał zwykle trudną do określenia "postać" - spoglądał bez wyrazu lub z blaskiem wyzwania, uważając drugą osobę za gorszą od siebie, przez co stanowczo zbyt często nie był odpowiednio zrozumiany.
- Czy posiadanie mojego numeru sprawi, że będę mógł Cię zjeść na lunch? Zobacz, jaką ironią by było, gdybyś naprawdę rozmawiał teraz z kanibalem - Och, nieładnie, czyżby chciał nieco postraszyć chłopaka? Wspomniał o numerze telefonu, z pewnością ma w sobie mnóstwo odwagi.
Chłopak nim odezwał się na wyżej wspomniany temat, zbliżył się do niego i wykonał szereg czynności, które mógłby nawet posądzić o odpowiedź. Tak, wystarczyłoby mu to, a nawet zachęciło... właściwie, już to zrobiło. Na szept zareagował minimalnym przekrzywieniem głowy w jego stronę, jakby miało to sprawić, że głos zostanie odebrany także przez dotyk niż tylko słuch. Muśnięcie zaś domagało się odpowiedniej reakcji, której nie zamierzał sobie odmawiać. Położył dłoń na biodrze bruneta, które z pozorną uprzejmością - delikatnością - począł przytrzymywać, lecz bez mocniejszego zaciskania. Odwrócił do niego twarz, co sprawiło, że ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów do wzajemnego dotknięcia. Teraz rzeczywiście miał ochotę go zjeść, a nawet z wzajemnością ze strony towarzysza. Nieco przechylił głowę i jeszcze bardziej zbliżył się do Damiena, który powinien poczuć zetknięcie się ich klatek piersiowych - do tych rzeczy, które siedzą Ci w głowie, przydałoby się nieco więcej wygodnego miejsca - wygląda na to, że kwestia numeru przestała być na ten moment istotna. Wzrok kierował na jego oczy lub usta, gdy tylko choć odrobinę się poruszyły. Według blondyna alkohol u chłopaka na tyle zadział, by nie mógł odmówić sobie dzisiejszych pobudek. Cóż, a Saverio chciał jedynie towarzystwa w łóżku, bez cielesnych przyjemności, choć mógłby przygarnąć bruneta na więcej niż jedną noc...
Gdy tylko chłopak się zatrzymał, także to uczynił, by za moment móc ponownie przyglądać się jego twarzy swymi lodowato-niebieskimi oczyma. Na niewygodę Damiena wzrok Saverio przybierał zwykle trudną do określenia "postać" - spoglądał bez wyrazu lub z blaskiem wyzwania, uważając drugą osobę za gorszą od siebie, przez co stanowczo zbyt często nie był odpowiednio zrozumiany.
- Czy posiadanie mojego numeru sprawi, że będę mógł Cię zjeść na lunch? Zobacz, jaką ironią by było, gdybyś naprawdę rozmawiał teraz z kanibalem - Och, nieładnie, czyżby chciał nieco postraszyć chłopaka? Wspomniał o numerze telefonu, z pewnością ma w sobie mnóstwo odwagi.
Chłopak nim odezwał się na wyżej wspomniany temat, zbliżył się do niego i wykonał szereg czynności, które mógłby nawet posądzić o odpowiedź. Tak, wystarczyłoby mu to, a nawet zachęciło... właściwie, już to zrobiło. Na szept zareagował minimalnym przekrzywieniem głowy w jego stronę, jakby miało to sprawić, że głos zostanie odebrany także przez dotyk niż tylko słuch. Muśnięcie zaś domagało się odpowiedniej reakcji, której nie zamierzał sobie odmawiać. Położył dłoń na biodrze bruneta, które z pozorną uprzejmością - delikatnością - począł przytrzymywać, lecz bez mocniejszego zaciskania. Odwrócił do niego twarz, co sprawiło, że ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów do wzajemnego dotknięcia. Teraz rzeczywiście miał ochotę go zjeść, a nawet z wzajemnością ze strony towarzysza. Nieco przechylił głowę i jeszcze bardziej zbliżył się do Damiena, który powinien poczuć zetknięcie się ich klatek piersiowych - do tych rzeczy, które siedzą Ci w głowie, przydałoby się nieco więcej wygodnego miejsca - wygląda na to, że kwestia numeru przestała być na ten moment istotna. Wzrok kierował na jego oczy lub usta, gdy tylko choć odrobinę się poruszyły. Według blondyna alkohol u chłopaka na tyle zadział, by nie mógł odmówić sobie dzisiejszych pobudek. Cóż, a Saverio chciał jedynie towarzystwa w łóżku, bez cielesnych przyjemności, choć mógłby przygarnąć bruneta na więcej niż jedną noc...
Tak na dobrą sprawę, każdy jego ruch czy słowo, które przemknęło przez jego usta zanim zdążył ugryźć się w język, było odpowiedzią na jego niezwykle dobrze dobrane zaczepki. A owijanie w bawełnę naprawdę nie było w jego stylu - wolał się upewnić, że dostanie to, czego chce i że dosadnie określi swoje wymagania, by nie tworzyć niedomówień. Nawet jeśli numer nie był czymś niezwykle wymagającym.
Poza tym, może i Saverio nie mógł nazwać tego wszystkiego "brakiem kontroli", jednak Damien na pewno to zrobi. Nie w tym momencie, to oczywiste, ale kiedy już się uspokoi, wytrzeźwieje, śmiem twierdzić, powie zapewne, że to wszystko, przynajmniej z jego strony, było jednym wielkim brakiem kontroli, nieumiejętnością trzymania swoich pobudek i zachcianek w ryzach, czy nawet niefrasobliwością. Bo przecież na trzeźwo by do tego nie dopuścił, opanowałby się, nie dałby się temu przeistoczyć z czegoś niewinnego w coś... niezwykle niebezpiecznego, ryzykownego, poniekąd nawet zabawnego. I choć nie jest to jego typ rozrywki, nadal czerpie z tego nieopisaną przyjemność, do której długo się nie przyzna.
Przekrzywił głowę w jego stronę, minimalnie zwiększając odległość dzielącą ich twarze - niby mała korekta, a dosadna i dość perfidna. W tym samym również momencie ułożył swoją dłoń na jego, by zaraz zabrać ją ze swojego biodra. Uśmiechnął się przy tym pod nosem, palcami drugiej dłoni zjeżdżając z jego policzka na podbródek, tym samym go unosząc. - Przepraszam, mnie siedzą w głowie? Mnie? - fuknął i uniósł brew, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Wykrzywił twarz w swojej wielce obrażonej, urażonej minie, krzyżując tym samym ręce na piersi. - Śmiem stwierdzić, że to znaczne nagięcie rzeczywistości i faktów. - Odwrócił się do niego plecami i powolnym, maniakalnie ostrożnym krokiem skierował się w stronę schodów prowadzących na piętro - zbliżają się do sypialni, szokujące. Szedł tak, posuwiście wręcz, powstrzymując się od poruszania biodrami, które, gdyby chciał, można by było porównać do ruchów niejednej zdolnej modelki. Bo przecież nie modela.
Postawiwszy stopę na pierwszym schodku, obrócił głowę w jego stronę, rzucając mu tym samym niezwykle wymowne spojrzenie. Wyciągnął dłoń w jego stronę, kolejny już zresztą raz - najwyraźniej wydawało mu się wtedy, że to on jest tym, który wodzi za nos, nie odwrotnie. Podwyższało mu to ego i poprawiało samopoczucie, jakże niedojrzale z jego strony. Po chwili był już na piętrze, odrobinę po omacku zbliżając się do swojej sypialni. Światła wbiegające przez okna w salonie już tu nie sięgały, pozostawiając korytarz kompletnie ciemnym, choć na tyle przy tym nastrojowym, że aż szkoda było to psuć. Bez większego problemu znalazł drzwi prowadzące do jego pokoju, nacisnął klamkę i z cichym skrzypnięciem je otworzył, kompletnie już ignorując fakt, że to ostatni moment na zamianę zdania i wycofanie się - choć w takich momentach nie wypada się już rozmyślać.
Poza tym, może i Saverio nie mógł nazwać tego wszystkiego "brakiem kontroli", jednak Damien na pewno to zrobi. Nie w tym momencie, to oczywiste, ale kiedy już się uspokoi, wytrzeźwieje, śmiem twierdzić, powie zapewne, że to wszystko, przynajmniej z jego strony, było jednym wielkim brakiem kontroli, nieumiejętnością trzymania swoich pobudek i zachcianek w ryzach, czy nawet niefrasobliwością. Bo przecież na trzeźwo by do tego nie dopuścił, opanowałby się, nie dałby się temu przeistoczyć z czegoś niewinnego w coś... niezwykle niebezpiecznego, ryzykownego, poniekąd nawet zabawnego. I choć nie jest to jego typ rozrywki, nadal czerpie z tego nieopisaną przyjemność, do której długo się nie przyzna.
Przekrzywił głowę w jego stronę, minimalnie zwiększając odległość dzielącą ich twarze - niby mała korekta, a dosadna i dość perfidna. W tym samym również momencie ułożył swoją dłoń na jego, by zaraz zabrać ją ze swojego biodra. Uśmiechnął się przy tym pod nosem, palcami drugiej dłoni zjeżdżając z jego policzka na podbródek, tym samym go unosząc. - Przepraszam, mnie siedzą w głowie? Mnie? - fuknął i uniósł brew, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Wykrzywił twarz w swojej wielce obrażonej, urażonej minie, krzyżując tym samym ręce na piersi. - Śmiem stwierdzić, że to znaczne nagięcie rzeczywistości i faktów. - Odwrócił się do niego plecami i powolnym, maniakalnie ostrożnym krokiem skierował się w stronę schodów prowadzących na piętro - zbliżają się do sypialni, szokujące. Szedł tak, posuwiście wręcz, powstrzymując się od poruszania biodrami, które, gdyby chciał, można by było porównać do ruchów niejednej zdolnej modelki. Bo przecież nie modela.
Postawiwszy stopę na pierwszym schodku, obrócił głowę w jego stronę, rzucając mu tym samym niezwykle wymowne spojrzenie. Wyciągnął dłoń w jego stronę, kolejny już zresztą raz - najwyraźniej wydawało mu się wtedy, że to on jest tym, który wodzi za nos, nie odwrotnie. Podwyższało mu to ego i poprawiało samopoczucie, jakże niedojrzale z jego strony. Po chwili był już na piętrze, odrobinę po omacku zbliżając się do swojej sypialni. Światła wbiegające przez okna w salonie już tu nie sięgały, pozostawiając korytarz kompletnie ciemnym, choć na tyle przy tym nastrojowym, że aż szkoda było to psuć. Bez większego problemu znalazł drzwi prowadzące do jego pokoju, nacisnął klamkę i z cichym skrzypnięciem je otworzył, kompletnie już ignorując fakt, że to ostatni moment na zamianę zdania i wycofanie się - choć w takich momentach nie wypada się już rozmyślać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach