▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Pracownia artystyczna [Wszyscy]
Sro Maj 25, 2016 8:56 pm
Sro Maj 25, 2016 8:56 pm
First topic message reminder :
Pracownia była salą dużą i właśnie taka miała być. Podzielona została na dwie części. W tej pierwszej bliżej wejścia znajdowały się ławki, biurko nauczycielki, tablica, a w tej drugiej, w której znajdowało się najwięcej okien i światło było najkorzystniejsze, znajdowały się sztalugi ustawione wokół dużego stołu roboczego. Ściany były surowym beton, szare i z pozoru ponure, jednak stanowiły idealne tło dla prac uczniów, które staranie były eksponowane i zmieniane, co jakiś czas, stanowiąc formę wystawy.
Wmaszerowała do klasy z dziennikiem pod pachą. Papierologia. Nie znosiła tego, ale taki był podobno wymóg. Drzwi pozostawiła otwarte w zapraszającym geście. W gruncie rzeczy nie gryzła, choć pewnie dla większości uczniów nie miało to znaczenia. Nauczyciel zawsze był złem koniecznym.
Rzuciła dziennik na biurko, przed którym to stanęła z rękami wspartymi na biodrze. Rozejrzała się dookoła, a potem podeszła do jednego z regałów, by wziąć z niego podręcznik. Usiadła z nim na krawędzi blatu, bujając jedną nogą, zaczęła przeglądać, co też ministerstwo edukacji przewidywało w ich programie nauczania.
[Czas na zebranie się do 27.05, ale na pewno uda się szybciej <3]
Pracownia była salą dużą i właśnie taka miała być. Podzielona została na dwie części. W tej pierwszej bliżej wejścia znajdowały się ławki, biurko nauczycielki, tablica, a w tej drugiej, w której znajdowało się najwięcej okien i światło było najkorzystniejsze, znajdowały się sztalugi ustawione wokół dużego stołu roboczego. Ściany były surowym beton, szare i z pozoru ponure, jednak stanowiły idealne tło dla prac uczniów, które staranie były eksponowane i zmieniane, co jakiś czas, stanowiąc formę wystawy.
Wmaszerowała do klasy z dziennikiem pod pachą. Papierologia. Nie znosiła tego, ale taki był podobno wymóg. Drzwi pozostawiła otwarte w zapraszającym geście. W gruncie rzeczy nie gryzła, choć pewnie dla większości uczniów nie miało to znaczenia. Nauczyciel zawsze był złem koniecznym.
Rzuciła dziennik na biurko, przed którym to stanęła z rękami wspartymi na biodrze. Rozejrzała się dookoła, a potem podeszła do jednego z regałów, by wziąć z niego podręcznik. Usiadła z nim na krawędzi blatu, bujając jedną nogą, zaczęła przeglądać, co też ministerstwo edukacji przewidywało w ich programie nauczania.
[Czas na zebranie się do 27.05, ale na pewno uda się szybciej <3]
Zastanowiła się chwilę nad tym, czy da się jakoś ciekawie połączyć farby z pisakami. Poza drobnymi elementami, którym można by dodać trochę.. głębi, nic więcej nie przychodziło jej do głowy. Cyknęła cicho pod nosem. Zamiast od razu się tak wyrywać, mogła przemyśleć pomysł. Póki co wróci do swojego pasywnej formy uczestniczenia w zajęciach. Rzuciła jakimś tematem, nauczycielka najwyraźniej podłapała i już miała na to jakąś swoją teorię, więc Lilianne poczuła się na jakiś czas usprawiedliwiona.
Jeśli chodzi o temat pizzy: jednym uchem wpuściła, drugim wypuściła. Odechciewało jej się jeść na samą myśl, że musiałaby się prosić o wersję wegańską. O ile krewetki zamiast kukurydzy, podwójny ser czy głupi sos czosnkowy zamiast ketchupu były czymś normalnym, o tyle pizza bez sera i mięsa (którą serwowano już w całkiem sporej ilości punktów gastronomicznych, ale kto by się tam przejmował) była odbierana jako herezja. Poza tym, nie chciało jej się znowu tłumaczyć, że ciasto na pizzę jest "ok".
-Natura, muzyka i uczucia. Aż jestem ciekawa...- mruknęła pod nosem i ruszyła leniwe cztery litery z krzesła. Przy okazji wydobyła z torebki fartuszek, który ubrała na siebie w drodze do drugiej części sali. Nie była dzisiaj jakoś specjalnie wystrojona, ale niezbyt uśmiechało jej się latać cały dzień z plamami po farbie. Stanęła przy stole i pogrążona w myślach zajęła się wiązaniem sznureczków fartuszka za plecami.
Jeśli chodzi o temat pizzy: jednym uchem wpuściła, drugim wypuściła. Odechciewało jej się jeść na samą myśl, że musiałaby się prosić o wersję wegańską. O ile krewetki zamiast kukurydzy, podwójny ser czy głupi sos czosnkowy zamiast ketchupu były czymś normalnym, o tyle pizza bez sera i mięsa (którą serwowano już w całkiem sporej ilości punktów gastronomicznych, ale kto by się tam przejmował) była odbierana jako herezja. Poza tym, nie chciało jej się znowu tłumaczyć, że ciasto na pizzę jest "ok".
-Natura, muzyka i uczucia. Aż jestem ciekawa...- mruknęła pod nosem i ruszyła leniwe cztery litery z krzesła. Przy okazji wydobyła z torebki fartuszek, który ubrała na siebie w drodze do drugiej części sali. Nie była dzisiaj jakoś specjalnie wystrojona, ale niezbyt uśmiechało jej się latać cały dzień z plamami po farbie. Stanęła przy stole i pogrążona w myślach zajęła się wiązaniem sznureczków fartuszka za plecami.
- To kochane z Twojej strony - posłałam bratu szczery, a przy tym nieco łobuzerski uśmiech, którym potrafiłam obdarzyć tylko jego. - Ale jak tu posiedzisz, to może przychylniejszym okiem będzie na Ciebie patrzeć pani Fitzroy w przyszłym roku, który musimy się tu jeszcze przemęczyć - te słowa dodałam nieco ciszej, nie chcąc zwracać niczyjej uwagi, a w szczególności nauczycielki. Jeszcze by pomyślała, że ją obgadujemy czy co.
Oho, dowolna technika. Czy to znaczy, że mogę tylko odcisnąć na kartce moją rękę ubabraną farbą i można to uznać za koniec współpracy? Byłoby wspaniale. Jeszcze jakby to było wszystko co musiałabym zrobić, aby zaliczyć ten rok...
No nic, czas powrócić do rzeczywistości i chociaż poudawać, że mi zależy i że chcę coś robić. Dźwignęłam się ospale z krzesła i otworzyłam plecak, leżący przede mną na ławce. Pogrzebałam w nim chwilę, aż wreszcie znalazłam biały fartuch, który trzeba było zabrać ze sobą na zajęcia. Wykonałam "szybkie prasowanie", tj. potrzepałam fartuchem w powietrzu, a później nałożyłam na siebie.
- Wziąłeś swój? - zapytałam brata, przechodząc między jego krzesłem a ławką Frey'a i Jack'a. Oparłam przy tym dłonie na jego ramionach, odchylając jego krzesło do przodu.
Wcześniej nie zareagowałam nijak na pomysł o pizzy, uznawszy to za stracony pomysł. Ku mojemu zdziwieniu, pani Fitzroy przystała na niego. Jak zwykle byłam głodna, nie miałam okazji zjeść porządnego śniadania. Nie tylko dziś zresztą. O ile Bastien odparł twierdząco na moje pytanie, podążyłam do drugiej części sali, gdzie mieliśmy zabrać się do pracy. Niestety udałam się tam bez cienia entuzjazmu na twarzy. Zdecydowanie wolałabym machać pędzlem w domu, samotnie, aniżeli w grupie. Z ludzi tu zgromadzonych znałam tylko - nie licząc oczywiście brata - Frey'a, ale też nie jakoś szczególnie dobrze. Z pozostałych osób kojarzyłam tylko niektóre twarze, w końcu pewnie zdarzyło nam się parę razy minąć na holu czy uczestniczyć w tych samych zajęciach. Nie było żadną nowością, że źle się czułam w towarzystwie i z reguły nie lubiłam z nikim wchodzić w interakcję, bo częściej spotykałam się z ludzką podłością, znieczulicą i prześmiewczością, niż jakimkolwiek zrozumieniem czy chęcią "pomocy", o której wspomniała pani C., która miała rzekomo być częścią naszej współpracy.
Oho, dowolna technika. Czy to znaczy, że mogę tylko odcisnąć na kartce moją rękę ubabraną farbą i można to uznać za koniec współpracy? Byłoby wspaniale. Jeszcze jakby to było wszystko co musiałabym zrobić, aby zaliczyć ten rok...
No nic, czas powrócić do rzeczywistości i chociaż poudawać, że mi zależy i że chcę coś robić. Dźwignęłam się ospale z krzesła i otworzyłam plecak, leżący przede mną na ławce. Pogrzebałam w nim chwilę, aż wreszcie znalazłam biały fartuch, który trzeba było zabrać ze sobą na zajęcia. Wykonałam "szybkie prasowanie", tj. potrzepałam fartuchem w powietrzu, a później nałożyłam na siebie.
- Wziąłeś swój? - zapytałam brata, przechodząc między jego krzesłem a ławką Frey'a i Jack'a. Oparłam przy tym dłonie na jego ramionach, odchylając jego krzesło do przodu.
Wcześniej nie zareagowałam nijak na pomysł o pizzy, uznawszy to za stracony pomysł. Ku mojemu zdziwieniu, pani Fitzroy przystała na niego. Jak zwykle byłam głodna, nie miałam okazji zjeść porządnego śniadania. Nie tylko dziś zresztą. O ile Bastien odparł twierdząco na moje pytanie, podążyłam do drugiej części sali, gdzie mieliśmy zabrać się do pracy. Niestety udałam się tam bez cienia entuzjazmu na twarzy. Zdecydowanie wolałabym machać pędzlem w domu, samotnie, aniżeli w grupie. Z ludzi tu zgromadzonych znałam tylko - nie licząc oczywiście brata - Frey'a, ale też nie jakoś szczególnie dobrze. Z pozostałych osób kojarzyłam tylko niektóre twarze, w końcu pewnie zdarzyło nam się parę razy minąć na holu czy uczestniczyć w tych samych zajęciach. Nie było żadną nowością, że źle się czułam w towarzystwie i z reguły nie lubiłam z nikim wchodzić w interakcję, bo częściej spotykałam się z ludzką podłością, znieczulicą i prześmiewczością, niż jakimkolwiek zrozumieniem czy chęcią "pomocy", o której wspomniała pani C., która miała rzekomo być częścią naszej współpracy.
Uśmiech na twarzy siostry zawsze rozpromieniał moją własną i tak było też i w tym przypadku. Pobladłem za to nieco na twarzy widząc kawałek materiału jaki dziewczyna wyciągnęła z plecaka by zaraz porządnie go wytrzepać. Oh... Fartuch. Posłusznie dźwignąłem się z siedziska i zasunąwszy za sobą krzesło podążyłem w ślad za siostrą.
- Cóż... Nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Nie planowałem tu przychodzić, pamiętasz? - przypomniałem jej dyskretnie uśmiechając się w rozbawieniu pod nosem. - Masz zapasowy? Wolałbym nie zawracać głowy pani Fitzroy. Jeśli dowie się, że przyszedłem na zajęcia nieprzygotowany raczej nie zdobędę jej przychylności na następny rok. - z jakiegoś powodu mnie to bawiło... Pewnie nie szczebiotałbym tak wesoło gdyby jednak przez ten przedmiot groziło mi powtarzanie roku. Ostatecznie mogłem pracować bez fartucha, racja? I tak nie zamierzałem się jakoś mocno udzielać w grupie, może uda mi się nie pobrudzić? Podążyłem niespiesznie do drugiej części sali dość szybko zajmując jedno z miejsc przy stole. Oczekując na resztę uczniów i rozpoczęcie pracy pognałem spojrzeniem po twarzach rówieśników na dłuższą chwilę zatrzymując je na tym, który zaproponował zamówienie pizzy. Nie tyle zdziwiła mnie propozycja co twierdząca odpowiedź nauczycielki, to się raczej rzadko zdarza. Obróciłem głowę do boku wracając spojrzeniem do siostry.
- Znalazłem pracę. - poinformowałem ją ni z tego ni z owego. - Wiesz, dorywczą. W pizzerii "Via Tevere". Chodzę tam na 4h po szkole w tygodniu i na 8h od rana w weekendy. Całkiem nieźle płacą więc na koniec miesiąca dostaniemy porządny zastrzyk gotówki. Będzie nam trochę lżej. - siedziała obok więc ton głosu mogłem swobodnie ściszyć do szeptu tak aby możliwie nikt naszej rozmowy nie podsłuchał. Oczywiście nie oznacza to, że zrezygnowałem całkowicie z dilerstwa, po prostu zatroszczyłem się o nowe źródło zarobku. Mam przez to znacznie mniej czasu wolnego, ale... Cóż, jakoś sobie radzę.
- Cóż... Nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Nie planowałem tu przychodzić, pamiętasz? - przypomniałem jej dyskretnie uśmiechając się w rozbawieniu pod nosem. - Masz zapasowy? Wolałbym nie zawracać głowy pani Fitzroy. Jeśli dowie się, że przyszedłem na zajęcia nieprzygotowany raczej nie zdobędę jej przychylności na następny rok. - z jakiegoś powodu mnie to bawiło... Pewnie nie szczebiotałbym tak wesoło gdyby jednak przez ten przedmiot groziło mi powtarzanie roku. Ostatecznie mogłem pracować bez fartucha, racja? I tak nie zamierzałem się jakoś mocno udzielać w grupie, może uda mi się nie pobrudzić? Podążyłem niespiesznie do drugiej części sali dość szybko zajmując jedno z miejsc przy stole. Oczekując na resztę uczniów i rozpoczęcie pracy pognałem spojrzeniem po twarzach rówieśników na dłuższą chwilę zatrzymując je na tym, który zaproponował zamówienie pizzy. Nie tyle zdziwiła mnie propozycja co twierdząca odpowiedź nauczycielki, to się raczej rzadko zdarza. Obróciłem głowę do boku wracając spojrzeniem do siostry.
- Znalazłem pracę. - poinformowałem ją ni z tego ni z owego. - Wiesz, dorywczą. W pizzerii "Via Tevere". Chodzę tam na 4h po szkole w tygodniu i na 8h od rana w weekendy. Całkiem nieźle płacą więc na koniec miesiąca dostaniemy porządny zastrzyk gotówki. Będzie nam trochę lżej. - siedziała obok więc ton głosu mogłem swobodnie ściszyć do szeptu tak aby możliwie nikt naszej rozmowy nie podsłuchał. Oczywiście nie oznacza to, że zrezygnowałem całkowicie z dilerstwa, po prostu zatroszczyłem się o nowe źródło zarobku. Mam przez to znacznie mniej czasu wolnego, ale... Cóż, jakoś sobie radzę.
Reakcja pani profesor totalnie zdziwiła chłopaka, rzadko się zdarzała, że ktoś przystał na jego propozycji, tym bardziej jakiś nauczyciel. Jack dostał sporego zastrzyku energii, na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. - Ohoho, Super! - Momentalnie wstał i klasnął w dłonie, następnie wyciągnął telefon z kieszeni. - To, jaką zamawiamy? Dużą pepperoni? Tak, ta będzie dobra. - Nie pozwolił się wypowiedzieć reszcie klasy, bo to on zamawia i to jego pizza będzie. A że jest tak bardzo łaskawy, to podzieli się z resztą klasy. - Jeśli ktoś jest wege to sorki. - Rzucił w stronę klasy, następnie wybrał numer do pizzerii jego ziomka, która jest dosyć blisko szkoły i w dodatku ma tam całkiem sporą zniżkę. Przyłożył telefon do ucha i czekał, aż ktoś odbierze. - Halo, Mike jesteś? Także no, duża pepperoni. Przywieź ją do szkoły, a dokładniej do pracowni artystycznej. - Mike oczywiście nie wiedział, do jakiej szkoły chodzi Jack, więc z lekkim zagubieniem spytał się, do jakiej dokładniej i dlaczego akurat tam. - No jak to gdzie, do Riverdale. Tam gdzie twoja dziewczyna chodziła. No akurat mam lekcję i pani profesor jest tak spoko, że pozwoliła nam zamówić pizzę. - W tym momencie puścił oczko do pani Fitzroy. - Także no jak wszystko wiadomo to się rozłączam, narka. - Schował telefon i obrócił się do klasy. - Za niecałe dziesięć minut dojedzie do nas najlepsza pizza w cały Vancouver, jest taka duża że starczy dla każdego. - Już na samą myśl zaczęła mu cieknąć ślinka. I w tym samym momencie przypomniało mu się, że zapomniał cholernego fartuszka. - Emmm… proszę pani, a co się stanie, jak ktoś dzisiaj zapomniał fartuszka? - Miał nadzieję, że nie dostanie pały, czy czegoś w tym rodzaju. I tak miał zbyt dużo zagrożeń w tym roku które, o dziwo udało się mu poprawić. - Nie będzie jakieś negatywnej oceny za to, czy coś. - W sumie wychodziła mu dobra dwójka, więc jakoś szczególnie martwić się nie musiał, ale no, nigdy nic nie wiadomo.
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pracownia artystyczna [Wszyscy]
Pią Cze 03, 2016 4:27 pm
Pią Cze 03, 2016 4:27 pm
Przez większość czasu obserwował ludzi wchodzących do klasy i słuchał tego co mówili. Miło, że pomysł o muzyce został podłapany i im się spodobał. Ale... Pizza? Na sam wydźwięk tego słowa podniósł głowę z nadgarstka, na którym do tej pory ją podpierał. Pizza dobra, lubił pizzę.
- Dorzucam się do kosztów. - Mruknął z zadowoleniem, bo skoro mógł, to czemu by tego nie wykorzystać. Pizza to szczytny cel. Chwycił w tym czasie swój nieszczęsny fartuszek i z miną człowieka który szedł na ścięcie, ruszył do wyznaczonego miejsca. To będą ciężkie chwile. Zwłaszcza z jego kompletnym brakiem talentu to tego typu rzeczy. Ojciec projektant, świetnie rysuje i w ogóle. I teraz padały teksty tupu "No ale Orion, na pewno odziedziczyłeś talent". No nie, nie odziedziczył. Przesunął dłoń do ust, maskując ziewnięcie. Najchętniej poszedłby spać.
- Interpretacja dowolna czy robimy coś konkretnego? - Zwrócił się do profesorki Fitzroy, uśmiechając się przy tym uprzejmie. Zawiązał przy okazji fartuch, starając się nie śmiać z samego siebie. No bo fartuszki z reguły są komiczne.
- Dorzucam się do kosztów. - Mruknął z zadowoleniem, bo skoro mógł, to czemu by tego nie wykorzystać. Pizza to szczytny cel. Chwycił w tym czasie swój nieszczęsny fartuszek i z miną człowieka który szedł na ścięcie, ruszył do wyznaczonego miejsca. To będą ciężkie chwile. Zwłaszcza z jego kompletnym brakiem talentu to tego typu rzeczy. Ojciec projektant, świetnie rysuje i w ogóle. I teraz padały teksty tupu "No ale Orion, na pewno odziedziczyłeś talent". No nie, nie odziedziczył. Przesunął dłoń do ust, maskując ziewnięcie. Najchętniej poszedłby spać.
- Interpretacja dowolna czy robimy coś konkretnego? - Zwrócił się do profesorki Fitzroy, uśmiechając się przy tym uprzejmie. Zawiązał przy okazji fartuch, starając się nie śmiać z samego siebie. No bo fartuszki z reguły są komiczne.
Willy podziękował dziewczynie, siedzącej przed nimi, za podanie listy i od razu wpisał na nią siebie i Freya. Był posiadaczem bardzo ładnego pisma, które bardziej pasowało do jakiejś wrażliwej nastolatki, niż szesnastoletniego chłopaka. Powinien pisać małe, krzywe literki, które ledwo trzymały się linii, a nie robić kropki, którym bliżej było do serduszek niż czegokolwiek innego. Kika razy próbował się tego oduczyć, ale z marnym skutkiem, więc to był jeden z tych naprawdę nielicznych razy, kiedy się poddał. A przynajmniej na razie...
Chciał od razu oddać listę profesor Fitzroy, ale jej słowa zatrzymały go w ławce. Czy ona naprawdę pozwoliła zamówić pizzę? Nie żartowała? Willy przez chwilę nie mógł powstrzymać się od wlepiania w nią oczu, jakby była jakąś wspaniałą królową. Przecież to była najlepsza nauczycielka, jaką dane mu było poznać! Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek jakiś nauczyciel zgodził się na coś takiego. Jakby tego było mało kobieta właśnie połączyła ich pomysły w jedno, tworząc coś naprawdę interesującego! Jasnowłosy nie miał wielkiego talentu plastycznego, ale naprawdę cieszył się mając przed sobą tak ambitne zadanie. Lubił prace, gdzie mógł dawać swojej wyobraźni wolą rękę.
Słysząc o udaniu się do stołu w drugiej części sali, natychmiast wstał, by ubrać swój fartuch. Nareszcie! Czy jego entuzjazm spowodowany tą czynnością był dziwny? Może troszeczkę... Ale czekał na to już wystarczająco długo.
Zawiązał mocno sznureczki i, zanim wykonał polecenie nauczycielki, podszedł do niej, żeby oddać listę obecności. Kiedy już to zrobił, mówiąc oczywiście przy tym grzeczne "proszę", ruszył w kierunku stołu.
Chciał od razu oddać listę profesor Fitzroy, ale jej słowa zatrzymały go w ławce. Czy ona naprawdę pozwoliła zamówić pizzę? Nie żartowała? Willy przez chwilę nie mógł powstrzymać się od wlepiania w nią oczu, jakby była jakąś wspaniałą królową. Przecież to była najlepsza nauczycielka, jaką dane mu było poznać! Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek jakiś nauczyciel zgodził się na coś takiego. Jakby tego było mało kobieta właśnie połączyła ich pomysły w jedno, tworząc coś naprawdę interesującego! Jasnowłosy nie miał wielkiego talentu plastycznego, ale naprawdę cieszył się mając przed sobą tak ambitne zadanie. Lubił prace, gdzie mógł dawać swojej wyobraźni wolą rękę.
Słysząc o udaniu się do stołu w drugiej części sali, natychmiast wstał, by ubrać swój fartuch. Nareszcie! Czy jego entuzjazm spowodowany tą czynnością był dziwny? Może troszeczkę... Ale czekał na to już wystarczająco długo.
Zawiązał mocno sznureczki i, zanim wykonał polecenie nauczycielki, podszedł do niej, żeby oddać listę obecności. Kiedy już to zrobił, mówiąc oczywiście przy tym grzeczne "proszę", ruszył w kierunku stołu.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pracownia artystyczna [Wszyscy]
Sob Cze 04, 2016 11:44 pm
Sob Cze 04, 2016 11:44 pm
Dostrzegając zdumiony wzrok u części uczniów, sama przez chwilę miała zdezorientowaną minę. Czyżby popełniła jakieś faux-pas? Powtórzyła sobie w głowie całą sytuację i doszła do wniosku, że chyba zamawianie pizzy nie było zbyt powszechne w tej szkole. A szkoda.
- Jeśli któreś z Was powie o tym Cadoganom... - Niedokończona groźba zawisła między nimi, gdy nauczycielka mrużąc oczy, przyjrzała się każdemu z nich z osobna.
- Również dorzucam się do kosztów. - Zastrzegła, co by nie było wątpliwości, że będzie żerować na nich. Chociaż pewnie by mogła..
Skoro pizza została już zamówiona i wszyscy znaleźli się w docelowym miejscu.. I nim zdążyła wspomnieć, jak będą pracować, to odezwał się Jack. Westchnęła cicho. Mieli przynieść jedną rzecz. Jedną niewielką rzecz- fartuszek, ale oczywiście musiały się znaleźć dwa rodzynki. Cath przybrała swoją srogą minę numer 5, gdy podpierając się pod boki, przeskakiwała wzrokiem między Jackiem, a Bastienem, który również fartuszka nie wyjął. Odpowiadając jednak na pytanie pierwszego z chłopaków.
- Cóż, w zaistniałej sytuacji nie dostaniesz swojej części pizzy! - Sroga kara, ale co zrobić? Nie przynoszenie fartuszka na zajęcia zawsze kończyło się źle.
- Tak naprawdę nie niesie to za sobą żadnych konsekwencji, aczkolwiek nie odpowiadam w żaden sposób za stan, w jakim wyjdziecie z klasy - powiedziała już znacznie bardziej rozbawiona, porzucając udawaną pozę surowego nauczyciela. Pewnie śmieszniej wyglądała, próbując.
Odebrała od Willego listę obecności, uśmiechając się z wdzięcznością i kiwając mu głową z cichym "dziękuję". Przejrzała pobieżnie, czy liczba nazwisk zgadza jej się z ilością osób na zajęciach.
Podeszła do swojego biurka, na którym stał komputer. Odłożyła listę, a zajęła się klikaniem w klawiaturę, gdy się prostowała, szumieć zaczęła drukarka.
- Będziecie pracować parami. Mam Was dobrać sama, czy dacie sobie radę? - Kącik jej ust zadrgał w lekko kpiącym uśmiechu. Tak, bo przecież zupełnie nie miała pojęcia, jak to zawsze wygląda. Odczekała chwilę, by dać się im zastanowić, a potem kontynuowała.
- Każda para wybierze sobie zwrotkę, której interpretacją się zajmie. Nie musicie brać pierwszych trzech zwrotek, ale ustawcie się tak, by na brystolu znalazły się w miarę po sobie tak, jak w piosence, a wspólnie całą szóstką zajmiecie się na koniec przejściami pomiędzy nimi, by połączyć je w całość. - Wyjęła z drukarki zapisane kartki z tekstem piosenek, a potem rozdała je klasie.
[Termin: 06.06.
Jeśli w poście jest coś niezrozumiałego, zagmatwanego, a pewnie może być, bo piszę go już ciut zmęczona, to napiszcie do mnie na PW, albo zaznaczcie to w kolejnym poście, postaram się lepiej wytłumaczyć.
Iiiii jeśli o czymś zapomniałam, to przepraszam!]
- Jeśli któreś z Was powie o tym Cadoganom... - Niedokończona groźba zawisła między nimi, gdy nauczycielka mrużąc oczy, przyjrzała się każdemu z nich z osobna.
- Również dorzucam się do kosztów. - Zastrzegła, co by nie było wątpliwości, że będzie żerować na nich. Chociaż pewnie by mogła..
Skoro pizza została już zamówiona i wszyscy znaleźli się w docelowym miejscu.. I nim zdążyła wspomnieć, jak będą pracować, to odezwał się Jack. Westchnęła cicho. Mieli przynieść jedną rzecz. Jedną niewielką rzecz- fartuszek, ale oczywiście musiały się znaleźć dwa rodzynki. Cath przybrała swoją srogą minę numer 5, gdy podpierając się pod boki, przeskakiwała wzrokiem między Jackiem, a Bastienem, który również fartuszka nie wyjął. Odpowiadając jednak na pytanie pierwszego z chłopaków.
- Cóż, w zaistniałej sytuacji nie dostaniesz swojej części pizzy! - Sroga kara, ale co zrobić? Nie przynoszenie fartuszka na zajęcia zawsze kończyło się źle.
- Tak naprawdę nie niesie to za sobą żadnych konsekwencji, aczkolwiek nie odpowiadam w żaden sposób za stan, w jakim wyjdziecie z klasy - powiedziała już znacznie bardziej rozbawiona, porzucając udawaną pozę surowego nauczyciela. Pewnie śmieszniej wyglądała, próbując.
Odebrała od Willego listę obecności, uśmiechając się z wdzięcznością i kiwając mu głową z cichym "dziękuję". Przejrzała pobieżnie, czy liczba nazwisk zgadza jej się z ilością osób na zajęciach.
Podeszła do swojego biurka, na którym stał komputer. Odłożyła listę, a zajęła się klikaniem w klawiaturę, gdy się prostowała, szumieć zaczęła drukarka.
- Będziecie pracować parami. Mam Was dobrać sama, czy dacie sobie radę? - Kącik jej ust zadrgał w lekko kpiącym uśmiechu. Tak, bo przecież zupełnie nie miała pojęcia, jak to zawsze wygląda. Odczekała chwilę, by dać się im zastanowić, a potem kontynuowała.
- Każda para wybierze sobie zwrotkę, której interpretacją się zajmie. Nie musicie brać pierwszych trzech zwrotek, ale ustawcie się tak, by na brystolu znalazły się w miarę po sobie tak, jak w piosence, a wspólnie całą szóstką zajmiecie się na koniec przejściami pomiędzy nimi, by połączyć je w całość. - Wyjęła z drukarki zapisane kartki z tekstem piosenek, a potem rozdała je klasie.
[Termin: 06.06.
Jeśli w poście jest coś niezrozumiałego, zagmatwanego, a pewnie może być, bo piszę go już ciut zmęczona, to napiszcie do mnie na PW, albo zaznaczcie to w kolejnym poście, postaram się lepiej wytłumaczyć.
Iiiii jeśli o czymś zapomniałam, to przepraszam!]
Spojrzała w stronę Jacka z jawnym niezadowoleniem. Miała ochotę zarzucić mu dyskryminację mniejszości, powstrzymała się jednak. Nikomu w szkole nie mówiła o swoich preferencjach, nie mógł wiedzieć, że żarcik udał mu się bardziej, niż planował. Musiała przyznać, że i ją to rozbawiło. Zamiast tego wytknęła mu lekko język. Był już zajęty kwestią fartuszka, więc uznała, ze niczego nie zauważył. Nim nauczycielka wytłumaczyła przebieg dzisiejszej lekcji rozciągnęła mięśnie nóg. Chyba jako jedyna nie zapomniała dzisiaj o śniadaniu, nie czuła jeszcze głodu, ale ciało dopominało się o choćby krótki zestaw ćwiczeń. Wieczorem była zbyt padnięta (czyt. zajęta oglądaniem filmu), żeby się tym zająć.
Do planu profesor Fitzroy miała mieszane uczucia. Z jednej strony super - w pracy grupowej zawsze znalazł się jakiś jaśniepan, który uważał, że reszta z przyjemnością odwali całą robotę za niego. W parze nie będzie miała tego problemu. Z drugiej strony - interpretacja. Pisemna nie byłaby żadnym kłopotem, ale wymyślenie, jakby tutaj zilustrować "co autor miał na myśli" mając kiepski talent? Shit.
-Dziękuje. - powiedziała do nauczycielki, odbierając jedną z kartek. Potem przesunęła wzrokiem po pozostałych. Czekaj, moment. Ale jak to "samemu znaleźć sobie pary"?!
♣ a tak właściwie, to co to za piosenka?
♣ jesteś podła jędza, Jacuś. :c
Do planu profesor Fitzroy miała mieszane uczucia. Z jednej strony super - w pracy grupowej zawsze znalazł się jakiś jaśniepan, który uważał, że reszta z przyjemnością odwali całą robotę za niego. W parze nie będzie miała tego problemu. Z drugiej strony - interpretacja. Pisemna nie byłaby żadnym kłopotem, ale wymyślenie, jakby tutaj zilustrować "co autor miał na myśli" mając kiepski talent? Shit.
-Dziękuje. - powiedziała do nauczycielki, odbierając jedną z kartek. Potem przesunęła wzrokiem po pozostałych. Czekaj, moment. Ale jak to "samemu znaleźć sobie pary"?!
♣ a tak właściwie, to co to za piosenka?
♣ jesteś podła jędza, Jacuś. :c
Słuchając instrukcji profesor Fitzroy, Willy kiwał w skupieniu głową. Praca parami, cudownie! Interpretacja zwrotki, jeszcze lepiej! Połączenie wszystkiego w całość, genialne! Właśnie na coś takiego liczył. Jego wyobraźnia miała dzisiaj wolną rękę.
Był w tym wszystkim tylko jeden problem. Którą zwrotkę powinien wybrać? Jasnowłosy nie był dobry w podejmowaniu tak poważnych decyzji. Oczywiście mógł poprosić o pomoc swojego partnera, o czym może by pomyślał, gdyby nie skupił się aż tak na tekście piosenki, zapominając o całym świecie dookoła. Kolorowy wiatr znał na pamięć, więc bez problemu mógł sobie przypomnieć każą linijkę. Nie był jednak pewien, co będzie najlepsze do namalowania. Musiało to być coś, co nie wymagało dużo talentu! Długo wahał się między ostatnią zwrotką a trzecią. To naprawdę nie był łatwy wybór. Zwierzęta czy smutne zdobycie świata... W normalnych okolicznościach wybrałby to pierwsze, ale teraz w jego głowie pojawiła się wizja... Prawdziwa, natchniona wizja!
- Ostatnia! - odruchowo stuknął delikatnie ręką w stół.
Był to gest, na który większość ludzi nie zwróciłaby najmniejszej uwagi, ale jasno dawał do zrozumienia, że ta zwrotka należy do niego. Zaklepane! Nie ruszać.
- Dziękuję - uśmiechnął się szeroko do nauczycielki, odbierając od niej kartkę.
Był w tym wszystkim tylko jeden problem. Którą zwrotkę powinien wybrać? Jasnowłosy nie był dobry w podejmowaniu tak poważnych decyzji. Oczywiście mógł poprosić o pomoc swojego partnera, o czym może by pomyślał, gdyby nie skupił się aż tak na tekście piosenki, zapominając o całym świecie dookoła. Kolorowy wiatr znał na pamięć, więc bez problemu mógł sobie przypomnieć każą linijkę. Nie był jednak pewien, co będzie najlepsze do namalowania. Musiało to być coś, co nie wymagało dużo talentu! Długo wahał się między ostatnią zwrotką a trzecią. To naprawdę nie był łatwy wybór. Zwierzęta czy smutne zdobycie świata... W normalnych okolicznościach wybrałby to pierwsze, ale teraz w jego głowie pojawiła się wizja... Prawdziwa, natchniona wizja!
- Ostatnia! - odruchowo stuknął delikatnie ręką w stół.
Był to gest, na który większość ludzi nie zwróciłaby najmniejszej uwagi, ale jasno dawał do zrozumienia, że ta zwrotka należy do niego. Zaklepane! Nie ruszać.
- Dziękuję - uśmiechnął się szeroko do nauczycielki, odbierając od niej kartkę.
- Nah. - Machnął dłonią na słowa pani Fitzroy. - Dziadzia się o niczym nie dowie. - “Dziadzia” to ksywka, jaką Jack nadał panu dyrektorowi, często jej używał, jak rozmawiał ze znajomymi. Oczywiście ów ksywki używał w sposób pieszczotliwy, żeby nie zesłać na siebie gniewu bożego… chociaż w sumie, jakby dyrcio usłyszał, jak Olivier lubi go nazywać, nawet jeśli dla jaj, to i tak nie byłoby zbyt miło. Na propozycję Freya i nauczycielki o dołożenie się do kosztów, chłopak ponownie machnął dłonią. - Ja mam zniżkę, nie wy. Ja wpadłem na ten pomysł, więc ja zapłacę za pizzę. - Dodał. Kiedy usłyszał, jaką karę ma dostać za brak fartuszka, Jack chwilowo posmutniał. - Aha. - Dłuższą chwilę zajęło mu ogarnięcie, że pani profesor powiedziała dla żartów. - Hehe, no pani to lubi czasem zaśmieszkować! - Uśmiechnął się, już chciał powiedzieć coś “śmiesznego”, ale w tym samym czasem jego telefon zaczął wibrować. - Chwila moment. - Wyciągnął telefon i spojrzał się na ekran, to był Mike. Pewnie się zgubił i nie wie, gdzie jest pracownia artystyczna, jak to zwykle z nim jest. - Ha! Wiedziałem, że się zgubisz. Zaraz po ciebie wyjdę, czekaj tam na korytarzu. - Obrócił się do nauczycielki. - Proszę pani, wyjdę na chwilę na korytarz, bo dostawca się wstydzi wejść do środka. - Nie czekając na odpowiedź nauczyciela, wyszedł na moment z sali, żeby po krótkiej chwili wrócić ze świętym Graalem… znaczy się pizzą. Położył ją na jednej ze środkowych ławek, następnie ją otwierając. - Bon appétit, ludziska! - Rzucił w stronę klasy, samemu biorąc kawałek ambrozji… znaczy się pizzy.
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pracownia artystyczna [Wszyscy]
Nie Cze 12, 2016 10:21 pm
Nie Cze 12, 2016 10:21 pm
Ohh, to było ciekawe. Jack niewątpliwie zyskał w oczach kolegów oraz koleżanek z klasy płacąc za posiłek. W końcu nie każdy by się pokusił na coś takiego, nawet jeśli to była tylko pizza. Wsparł jedną z dłoni na stoliku, opierając nań część ciężaru ciała. Wiersz? Piosenka? Nie ważne, istotne, że będzie musiał pokazać jak wielkim beztalenciem był. No cóż, jedni potrafili śpiewać, drudzy malować a trzeci... Grać na konsoli i popierdzielać na desce. Dlatego właśnie z przerażeniem obserwował drukarkę wypluwającą kolejne kartki tekstu. Ale pary? Świetnie! Przynajmniej sam nie będzie musiał babrać się w tym syfie. Praca podzielona równo między dwie osoby zawsze była lepsza.
Szelmowski uśmiech rozciągnął usta Clawericha, gdy bezgłośnie zbliżył się do Dolana, by zaraz nachylić się nad jego uchem.
- Willy, mam nadzieję, że masz ochotę na niewątpliwie owocną współpracę. - Wymruczał śpiewnym tonem, szybko jednak się cofając, by stanąć obok i rzucić niezainteresowane spojrzenie kartce. Niech wie, że jest niepożądanym elementem, o!
Ale wtedy przyszła pizza i Clawericha już nie było. Stanął jak sęp nad pudełkiem, zabierając kawałek gdy tylko zrobił to Jack. Płacący mają pierwszeństwo, taka zasada. Zaraz po pierwszym kęsie był gotów przyznać koledze rację, bo pizza istotnie była jedną z lepszych jakie jadł. I tyle go widzieli pracującego.
Szelmowski uśmiech rozciągnął usta Clawericha, gdy bezgłośnie zbliżył się do Dolana, by zaraz nachylić się nad jego uchem.
- Willy, mam nadzieję, że masz ochotę na niewątpliwie owocną współpracę. - Wymruczał śpiewnym tonem, szybko jednak się cofając, by stanąć obok i rzucić niezainteresowane spojrzenie kartce. Niech wie, że jest niepożądanym elementem, o!
Ale wtedy przyszła pizza i Clawericha już nie było. Stanął jak sęp nad pudełkiem, zabierając kawałek gdy tylko zrobił to Jack. Płacący mają pierwszeństwo, taka zasada. Zaraz po pierwszym kęsie był gotów przyznać koledze rację, bo pizza istotnie była jedną z lepszych jakie jadł. I tyle go widzieli pracującego.
Na sygnał, że mamy się dobrać w pary, od razu obejrzałam się na brata, który... no tak, nie wziął fartucha. Dobrze, że byłam przygotowana.
- W plecaku jest drugi, weź go sobie - odpałam i wysłuchałam reszty słów nauczycielki. Rany, jakiego ja dziś miałam lenia... no nic, nie miałam wyjścia, znalazłam dwa pędzle różnej wielkości i jeden położyłam przed sobą, a drugi obok - ten zaś czekał aż Bastien stworzy nim jakieś dzieło na papierze.
- Oh, to super - skomentowałam informację przekazaną mi przez bliźniaka. - Jakoś dajemy radę, najpierw sprzęt od Sketcha, a teraz znalazłeś pracę... i ja czegoś poszukam, może trafię na dobrą ofertę dostosowaną do mojego "grafiku" - z reguły jednak byłam w stanie manipulować owym grafikiem, chociażby poprzez chodzenie do szkoły według własnego planu lekcji. Byleby zdać. I byle Bastien zdał. Jedynym złym aspektem faktu, że znalazł pracę, było to, że będzie miał jeszcze mniej czasu dla siebie.
- Tylko nie porzuć przez to harmonijki - uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - A propos muzyki, którą zwrotkę bierzemy? Znasz jakąś w ogóle?
- W plecaku jest drugi, weź go sobie - odpałam i wysłuchałam reszty słów nauczycielki. Rany, jakiego ja dziś miałam lenia... no nic, nie miałam wyjścia, znalazłam dwa pędzle różnej wielkości i jeden położyłam przed sobą, a drugi obok - ten zaś czekał aż Bastien stworzy nim jakieś dzieło na papierze.
- Oh, to super - skomentowałam informację przekazaną mi przez bliźniaka. - Jakoś dajemy radę, najpierw sprzęt od Sketcha, a teraz znalazłeś pracę... i ja czegoś poszukam, może trafię na dobrą ofertę dostosowaną do mojego "grafiku" - z reguły jednak byłam w stanie manipulować owym grafikiem, chociażby poprzez chodzenie do szkoły według własnego planu lekcji. Byleby zdać. I byle Bastien zdał. Jedynym złym aspektem faktu, że znalazł pracę, było to, że będzie miał jeszcze mniej czasu dla siebie.
- Tylko nie porzuć przez to harmonijki - uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - A propos muzyki, którą zwrotkę bierzemy? Znasz jakąś w ogóle?
Ciężar spojrzenia nauczycielki obciążył znacznie moje barki. Hej, to tylko głupi fartuch, a czułem się jakby mnie przyłapano na kradzieży utargu z kasy w pobliskim spożywczaku. Poinstruowany przez siostrę sięgnąłem do jej plecaka przeszukując go uważnie w poszukiwaniu fartuszka, gdy zaś go wyjąłem - przetrzepałem go porządnie i zaprezentowałem pani Fitzroy.
- Przynajmniej ja swoją część zachowam. - wtrąciłem tylko z płytkim półuśmiechem rozdzierającym wargi komentując w ten sposób słowa nauczycielki. Podszedłem też do pudełka by sięgnąć po rzeczony kawałek przy okazji zabierając też 'dolę' swojej siostry. Ot, skoro stawiają to głupio byłoby nie skorzystać. Z takim wyposażeniem wróciłem na miejsce siadając tuż przy Bex. Oczywistym było, że to właśnie ją wezmę sobie za parę i tak samo oczywistym było, że ona wybierze mnie. Żadne z nas nie czuło potrzeby by drugą osobę o tę kwestię zapytać.
- Jak skończymy szkołę wyjdziemy na prostą. - uśmiechnąłem się pogodnie pozwalając sobie na tę szczyptę optymizmu i wręczyłem jej niezwykle smakowicie wyglądający kawałek pizzy. Sam wgryzłem się w swój przeżuwając go ze smakiem. No i prawie się w sumie zadławiłem gdy dotarł do mnie sens kolejnych, wypowiedzianych przez nią słów. Obejrzałem się na boki czy aby nikt nas nie podsłuchuje. - Jakiej harmonijki? - przypaliłem głupa tak samo głupkowato się w jej stronę uśmiechając. Raczej niewiele osób wiedziało o tym konkretnym hobby i chyba jednak wolałem aby tak zostało. - Wziąłbym ostatnią bo jest... ostatnia. - stwierdziłem błyskotliwie. - ...ale jest już zajęta. Więc może przedostatnia? Kojarzę melodię, nieco gorzej ze słowami. - przyznałem na sam koniec.
- Przynajmniej ja swoją część zachowam. - wtrąciłem tylko z płytkim półuśmiechem rozdzierającym wargi komentując w ten sposób słowa nauczycielki. Podszedłem też do pudełka by sięgnąć po rzeczony kawałek przy okazji zabierając też 'dolę' swojej siostry. Ot, skoro stawiają to głupio byłoby nie skorzystać. Z takim wyposażeniem wróciłem na miejsce siadając tuż przy Bex. Oczywistym było, że to właśnie ją wezmę sobie za parę i tak samo oczywistym było, że ona wybierze mnie. Żadne z nas nie czuło potrzeby by drugą osobę o tę kwestię zapytać.
- Jak skończymy szkołę wyjdziemy na prostą. - uśmiechnąłem się pogodnie pozwalając sobie na tę szczyptę optymizmu i wręczyłem jej niezwykle smakowicie wyglądający kawałek pizzy. Sam wgryzłem się w swój przeżuwając go ze smakiem. No i prawie się w sumie zadławiłem gdy dotarł do mnie sens kolejnych, wypowiedzianych przez nią słów. Obejrzałem się na boki czy aby nikt nas nie podsłuchuje. - Jakiej harmonijki? - przypaliłem głupa tak samo głupkowato się w jej stronę uśmiechając. Raczej niewiele osób wiedziało o tym konkretnym hobby i chyba jednak wolałem aby tak zostało. - Wziąłbym ostatnią bo jest... ostatnia. - stwierdziłem błyskotliwie. - ...ale jest już zajęta. Więc może przedostatnia? Kojarzę melodię, nieco gorzej ze słowami. - przyznałem na sam koniec.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pracownia artystyczna [Wszyscy]
Nie Cze 19, 2016 7:51 pm
Nie Cze 19, 2016 7:51 pm
Część klasy wyglądała tak, jakby odnaleźli swoje pary, więc sama nie będzie musiała parować ich na chybił trafił.
- Dobrze, wygląda na to, że rodzeństwo Roche pracuje razem, podobnie jak Willy i Frey. Wobec tego Lilianne i Jack są ostatnią parą - kiwnęła głową, przystając jednocześnie na taki rozkład "sił". Nie wydawało jej się, żeby miały powstać jakiekolwiek problemy, ale czas jeszcze pokaże.
Gdy Jack wyszedł, wywróciła oczami, ale gdy wrócił z pysznie pachnącą pizzą, aż ślinka napłynęła jej do ust. Zamiast jednak rzucać się na karton jako pierwsza, to jak na osobę dorosłą i dojrzałą, blablabla, przystało, zaczekała aż wszyscy uczniowie, wezmą dla siebie po kawałku.
- A ja się na ten pomysł zgodziłam, więc po prostu dorzucam się do kosztów. I nie kłóć się. - spojrzała na czwartoklasistę, w jednej ręce trzymając kawałek pizzy, a z kciuka drugiej zlizując sos. Zerknęła na Lilianne, która jako jedyna pizzą się nie częstowała. Może była nieśmiała, a może nie przepadała za tym daniem.
- Nie jesteś głodna? - zapytała, przyglądając się jej badawczo szarymi oczami.
- Masz szczęście Bastienie, że masz taką zapobiegliwą siostrę. - Uśmiechnęła się w kierunku chłopaka. Nie wykonałaby swojej groźby i nie zabrałaby całej pizzy dla siebie tylko dlatego, że nie wzięli fartuszków. Raczej.
- Smacznego, smacznego.. - rzuciła, zatapiając kły w posiłku. Mruknęła pod nosem, co ewidentnie było pomrukiem aprobaty, nawet kiwnęła kilkakrotnie głową. Będzie musiała wziąć numer telefonu od Jacka do tej pizzerii. Ale może to już po lekcji.
- Możecie jeść i już pracować. Tu nawet jak zaplamicie coś, to nie będzie wielkiej straty - wzruszyła ramionami, uśmiechając się niewzruszenie.
[Tym razem czasu będzie trochę więcej, ponieważ napisać macie po dwa posty każdy! Możecie się wyrobić tak, że będzie to ostatnia tura naszych odpisów i nie będę Was już męczyć. xD
Czas macie do końca przyszłego tygodnia, czyli do niedzieli [b]26.06[b].]
- Dobrze, wygląda na to, że rodzeństwo Roche pracuje razem, podobnie jak Willy i Frey. Wobec tego Lilianne i Jack są ostatnią parą - kiwnęła głową, przystając jednocześnie na taki rozkład "sił". Nie wydawało jej się, żeby miały powstać jakiekolwiek problemy, ale czas jeszcze pokaże.
Gdy Jack wyszedł, wywróciła oczami, ale gdy wrócił z pysznie pachnącą pizzą, aż ślinka napłynęła jej do ust. Zamiast jednak rzucać się na karton jako pierwsza, to jak na osobę dorosłą i dojrzałą, blablabla, przystało, zaczekała aż wszyscy uczniowie, wezmą dla siebie po kawałku.
- A ja się na ten pomysł zgodziłam, więc po prostu dorzucam się do kosztów. I nie kłóć się. - spojrzała na czwartoklasistę, w jednej ręce trzymając kawałek pizzy, a z kciuka drugiej zlizując sos. Zerknęła na Lilianne, która jako jedyna pizzą się nie częstowała. Może była nieśmiała, a może nie przepadała za tym daniem.
- Nie jesteś głodna? - zapytała, przyglądając się jej badawczo szarymi oczami.
- Masz szczęście Bastienie, że masz taką zapobiegliwą siostrę. - Uśmiechnęła się w kierunku chłopaka. Nie wykonałaby swojej groźby i nie zabrałaby całej pizzy dla siebie tylko dlatego, że nie wzięli fartuszków. Raczej.
- Smacznego, smacznego.. - rzuciła, zatapiając kły w posiłku. Mruknęła pod nosem, co ewidentnie było pomrukiem aprobaty, nawet kiwnęła kilkakrotnie głową. Będzie musiała wziąć numer telefonu od Jacka do tej pizzerii. Ale może to już po lekcji.
- Możecie jeść i już pracować. Tu nawet jak zaplamicie coś, to nie będzie wielkiej straty - wzruszyła ramionami, uśmiechając się niewzruszenie.
[Tym razem czasu będzie trochę więcej, ponieważ napisać macie po dwa posty każdy! Możecie się wyrobić tak, że będzie to ostatnia tura naszych odpisów i nie będę Was już męczyć. xD
Czas macie do końca przyszłego tygodnia, czyli do niedzieli [b]26.06[b].]
Została jej pierwsza zwrotka, w dodatku do opracowania z Jackiem, który wyjątkowo palił się do pracy... nad pizzą. Można by jej spokojnie zarzucić bycie uprzedzonym, ale nie liczyła na szczególne zaangażowanie ze strony lisa, który już na samym początku lekcji wycyganił zgodę na fast-foody. Gdzieś z jej pamięci wypełzł urywek jednego z tych pseudo-naukowych programów telewizyjnych. Jak to szło... przed posiłkiem jesteśmy produktywni, zaś po nim stajemy się ospali i leniwi? Jeśli ten spryciarz rozwali się zaraz przy stole i pójdzie spać, to ona idzie do Williego, czego by sobie tam nauczycielka nie mówiła.
Podeszła jeszcze raz do ławek, przy których siedzieli i sięgnęła do swojej torby po butelkę wody. Nieznaczny głód miała co najwyżej na słodkiego batonika, ale głupio było jej tak wcinać swoje, osobno. Plus, miała jakieś 3 - za mało, by poczęstować innych (zupełnie, gdyby ktokolwiek z obecnych wyrzekł się pizzy na rzecz ZDROWEGO batona, he he he). Wolałaby uniknąć opinii odludka-dziwaka, w dodatku chciwusa. Spojrzała w stronę pani profesor.
-Ja podziękuję, jadłam całkiem spore śniadanie, nie mam miejsca.- odparła zgodnie z prawdą.
Zabrała jeszcze zeszyto-notes, piórnik i usiała ze swoim arsenałem do głównego stołu. Przeczytała kilka razy pierwszą zwrotkę, a potem cały tekst. Facet z programu musiał mieć rację, po dłuższej chwili rozmyślania nawet jej odechciało się myśleć.
Podeszła jeszcze raz do ławek, przy których siedzieli i sięgnęła do swojej torby po butelkę wody. Nieznaczny głód miała co najwyżej na słodkiego batonika, ale głupio było jej tak wcinać swoje, osobno. Plus, miała jakieś 3 - za mało, by poczęstować innych (zupełnie, gdyby ktokolwiek z obecnych wyrzekł się pizzy na rzecz ZDROWEGO batona, he he he). Wolałaby uniknąć opinii odludka-dziwaka, w dodatku chciwusa. Spojrzała w stronę pani profesor.
-Ja podziękuję, jadłam całkiem spore śniadanie, nie mam miejsca.- odparła zgodnie z prawdą.
Zabrała jeszcze zeszyto-notes, piórnik i usiała ze swoim arsenałem do głównego stołu. Przeczytała kilka razy pierwszą zwrotkę, a potem cały tekst. Facet z programu musiał mieć rację, po dłuższej chwili rozmyślania nawet jej odechciało się myśleć.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach