Anonymous
Kawiarnia Mon Ami
Gość
Kawiarnia Mon Ami
Pon Kwi 25, 2016 5:09 pm
Kawiarnia Mon Ami Mon-Amipn_axerpxh

Kawiarnia, która ostatnimi laty zyskała na popularności, a całkiem niedawno przeniesiono ją do nowego, znacznie większego lokalu, który został urządzony w zupełnie innym stylu. Smutne, zwykłe krzesła zamieniono na wygodne fotele i kanapy - ułożone i oddzielone w taki sposób, aby każdy mógł znaleźć dla siebie odpowiedni kącik, w którym nikt mu nie będzie przeszkadzał. Nieodłącznym elementem takich miejscówek są stoliki przy siedzeniach, na których klienci mogą odstawić swoje ciepłe napoje, poczęstować się ciasteczkiem albo sięgnąć po jedną z kilku losowo wybranych książek, jakie zazwyczaj zdobią ciemne blaty.
Ogólnie sam wystrój sali jest w bardzo ciepłych, lecz stonowanych kolorach, a w tle leci spokojna muzyka, która nie przeszkadza w prowadzeniu rozmowy czy oddawaniu się samotnie lekturze. Miła atmosfera powoduje, że stali goście chętnie wracają, a nowi po pierwszej wizycie z trudem odchodzą.

Specjalnością zakładu jest ciasto autorstwa uczennicy Riverdale, Mary Sue. Tort zachwyca wszystkich odwiedzających swoim zaskakującym połączeniem świeżych owoców i zielonej herbaty. Lekko gorzkawy, zielony biszkopt, słodki krem z białej czekolady i kwaśne maliny, sprawiają że każdy odwiedzający ma ochotę na więcej i więcej. Nie wspominając o jego znakomitej prezentacji. Kto by pomyślał, że podobny przysmak tak mocno podniesie popularność tego miejsca?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Pon Kwi 25, 2016 8:00 pm
Utrzymywanie dłuższych  kontaktów z kimś dla Valentino było rzeczą dość trudną. Znał kogoś dopóty, dopóki widywał się z daną osobą na co dzień i zamieniał z nią choć jedno słowo. Kiedy drogi się rozchodziły, relacja zazwyczaj się niszczyła, a raczej znikała, jak słońce za burzową chmurą. Tak więc dość sporym osiągnięciem było dla niego dalsze spotykanie się z Amirem. Może to była sprawka pieniędzy, a może podobnych charakterów. Chociaż patrząc na to, jakie one były, ciężko stwierdzić czy to dobrze. Ze zderzenia dwóch gór lodowych raczej nie mogło wyniknąć nic dobrego.
A jednak.
Co prawda zatrzymali się na dość neutralnym gruncie, jednak potrafili zamienić ze sobą więcej, niż kilka słów i odnaleźć wspólne tematy. Choćby miały się ograniczać one jedynie do pochodzenia. Ewentualnie ponarzekania na ciężkie i nudne życie dzieciaków, które miały chwilami aż za dobrze w życiu. Włochowi nie zależało tak bardzo na wpychaniu w swój byt jak najwięcej bogactw i udogodnień, ale skoro i tak był postrzegany w ten sposób przez otaczające go społeczeństwo, to nie planował też w jakiś sposób tego zmieniać.
Dzisiejsze spotkanie z księciem wypadło mu zupełnie spontanicznie. Nie planował go wcześniej, a że i tak nie miał co robić tego popołudnia to postanowił jakoś je spożytkować. Szczególnie, że nie chodziło tu o zwykłe biadolenie i gadanie zupełnie bez sensu przy filiżance kawy, jak to pewnie miały w zwyczaju przeciętne osoby w ich wieku.
Pojawił się na miejscu chwilę przed czasem. Nie zauważył jak na razie Amira, więc postanowił wykorzystać tę chwilę zapasu na zamówienie czegoś dla siebie i przy okazji zajęcie jakiegoś dogodnego miejsca, a miał ich trochę do wyboru, bo na szczęście tłumów zbyt wielkich nie było. Tak więc nawet charakterystyczny harmider dla tego typu miejsc nie był aż tak dokuczliwy dla wrażliwych uszu pianisty. Po zakupieniu latte usiadł na samotnej kanapie bliżej okna, spoglądając na srebrny zegarek, który aktualnie zdobił jego nadgarstek, przy czym dostrzegł kątem okna tytuł książki. Bez cienia zawahania sięgnął po nią, otwierając ją na losowej stronie i czytając fragment ‘z wierzchu’, chcąc tylko ocenić styl autora.
Cóż, lepsze takie zajęcie, niż żadne.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Wto Kwi 26, 2016 11:12 am
Amir nigdy nie zaliczał się do osób z licznym gronem znajomych ze szkoły. Był wybredny, Każdy o tym wiedział, kiedy ktoś spędził z nim nieco dłuższą rozmowę. Często sobie sortował ludzi na tych bardziej lub mniej znośnych. Ale czy to ważne? Kiedy tylko było to wymagane, chłopak potrafił dostosować się do znajdującego się wokół niego otoczenia. Nie marudził, choć czasem miał szczerą ochotę to zrobić. Umiał zachować się odpowiednio, gdy tylko nadchodził ten odpowiedni czas. I to było ważne. A tak? No cóż. Dlatego czasem był skory do tego, by do kogoś zadzwonić. Szczególnie jeśli tą osobę naprawdę lubił, pomimo specyficznej relacji. Taką osobą był właśnie Valentino. Niby tacy podobni, a potrafili odnaleźć wspólny język. Trudno było stwierdzić, czy to przez majątek czy coś innego. Dogadywali się i to było najważniejsze. Ale na jak długo? Książę doskonale wiedział, że kiedy nadejdzie ten odpowiedni moment, ich drogi w mgnieniu oka rozejdą się. Sam fakt, że kiedyś będzie musiał wrócić do Holandii sprawiał, że ta znajomość po prostu może się rozsypać. Utrzymywanie znajomości na odległość to ciężka sprawa, a Amir wiedział to aż za dobrze.
Z reguły wiedział, że nie wypada się spóźniać, niemniej ten jeden raz może mu zostać to wybaczone. Nie zrobił tego celowo. Miał swoje osobiste powody, dlaczego tak wyszło. Włoch jednak nie musiał czekać na młodzieńca X czasu. Raptem parę minut. Z pewnością przez ten czas zdążył się wygodnie rozsiąść na którymś siedzeniu i ze stoickim spokojem oczekiwał chłopaka. Tak właśnie było.
Czarna limuzyna zdobiła ulice tegoż miasteczka, kiedy to zatrzymała się przed wybraną kawiarenką. Szofer zaparkował samochód, by móc otworzyć tylne drzwi pojazdu. Z auta wyłonił się nikt inny jak książę Amir. Skinął w podzięce za ten skromny gest, szepcząc, żeby wrócił za jakieś półtorej godziny. Tyle wystarczyło, by móc swobodnie pogadać o czymś przyjemnym. A nawet jeśli Val miał nieco inne plany, Lars z miłą chęcią pobędzie tutaj sam na sam. Lubił tę kawiarenkę, szczególnie z tym nowym i lepszym ozdobieniem. Zanim wszedł do środka, łyknął lek na laktozę. W końcu nie chciał zaraz wszystkiego zwrócić, a miał ochotę trochę popieścić różnymi smakami swoje podniebienie. Zdecydowanym krokiem wszedł do środka w wiosennym, czarnym płaszczu z brązowym szalikiem na szyi. Nawet jeśli była wiosna, dla niego wciąż było nieco za chłodno. Jeszcze nie zdążył przyzwyczaić się do tutejszego klimatu, a nie zapominajmy, że mamy do czynienia z Kanadą. W mgnieniu oka wyłapał kolegę, z którym miał się dzisiaj spotkać. Spokojnym krokiem podszedł do stolika, przy którym siedział, usta mając schowane za szalikiem. Delikatnie się uśmiechnął, jednak nie dało się tego zauważyć, nawet po kącikach oczu. Natomiast przyszywająca, chłodna czerń wlepiła się w beznamiętny wyraz twarzy młodzieńca, kątem oka zerkając na to, co młodzieniec trzymał w dłoniach.
- Ciekawe? - rzucił w formie przywitania, z ramienia ściągając szkolną torbę, którą położył na kanapie. Właśnie tam miał zamiar usiąść, jednak uprzednio chciał ściągnąć z siebie płaszcz. Nos miał czerwony od panującego chłodu na zewnątrz, jednak pod wpływem ciepła powinno niebawem to się zmienić.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Wto Maj 03, 2016 7:39 pm
Jakoś nigdy nie potrzebował zbyt wiele, aby spożytkować wolny czas w taki sposób, żeby nie czuć iż go zmarnował. Nie musiał mieć wokół siebie tuzina ludzi, którzy atakowaliby jego osobę różnymi, mniej lub bardziej bezsensownymi informacjami. Zazwyczaj wystarczały mu jedna, dwie osoby, ewentualnie on sam w towarzystwie książki albo pianina. Uważany nie tylko przez siebie za typowego introwertyka, który wcale nie potrzebuje ludzi, głównie tak potrafił spędzać wolne popołudnia, szybko męcząc się monotonną rozmową. Nawet gdy spotykał się z kimś, kogo tolerował bardziej do reszty, nie trwało to pół dnia. Zazwyczaj godzina lub dwie i wypad można było uznać za zakończony. To dość wygodne.
Nauczył się tak żyć już kilka dobrych lat temu, kiedy jego rodzina stawała się coraz bardziej bogata. Taki aspekt bardzo przyciągał inne dzieciaki, które chciały zaimponować wszystkim, żeby tylko mieć w gronie znajomych kogoś, kogo może później uda im się choć trochę naciągnąć. Naiwne.
Książka, którą aktualnie postanowił przeanalizować, wciągnęła go na tyle, że te kilka minut spóźnienia Amira były dla Włocha praktycznie w ogóle niezauważalne. Szczerze mówiąc, dostrzegł jego obecność dopiero, gdy ten zbliżył się do kanapy, na której nastolatek siedział. Z lekkim ociąganiem podniósł na niego wzrok, przyjmując łagodniejszy wyraz twarzy, a usta wykrzywiając w coś, co miało przypominać lekki uśmiech. Akurat w takie grymasy nie był zbyt dobry.
- Zależy dla kogo. – odpowiedział, mrużąc odrobinę oczy, choć zaraz przymknął lekturę, aby móc zerknąć jeszcze raz na jej tytuł. – Średnio pasuje do mojego gustu.
A jednak dałeś się wciągnąć.
Na chwilę. Dla zabicia czasu.
Oczywiście.
I jak dla potwierdzenia swoich słów zamknął ją całkowicie, odkładając z powrotem na miejsce, które znajdowało się na środku okrągłego stolika. Sięgnął natomiast po swoją kawę, której jak dotąd jeszcze nie zdążył skosztować, choć i tak był pewien jej idealnego smaku i idealnie wymierzonych składników. Jakby obsługa wiedziała, że ktoś taki jak Valentino wymaga wysokiej jakości przygotowanego napoju. Przysunął wysoką, przezroczystą szklankę do ust, przechylając ją następnie i dając swoim kubkom smakowym zetknąć się z lekką konsystencją, która przynosiła mu w jakiś dziwny sposób ulgę.
- Jak tam Twój włoski? – zagaił, kiedy już skończył kosztować swoją latte, odstawiając ją z powrotem na podstawkę z cichym stuknięciem. Był ciekaw jak postępy u chłopaka, skoro już jakiś czas temu poinformował go o chęci rozpoczęcia nauki tego języka. Zawsze sam mógł mu w tym jakoś pomóc, ewentualnie doradzić, skoro świetnie się nim posługiwał.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Sro Maj 18, 2016 2:04 pm
Introwertyk to bardzo dobre określenie dla ich obojgu. Żaden z nich nie potrzebował na tyle wysokiej uwagi ze strony rówieśników, aby wśród nich czuć się dobrze. Koleżeństwo w ich przypadku występowało bardzo rzadko, ponieważ nie widzieli sensu zadawania się ze swoimi rówieśnikami. Jedynie kto widział w tym jakąkolwiek korzyść byli oni sami. Ci, którzy udają znajomych tylko po to, by przy wtórnym spotkaniu mieli co wyciągać ze swojego rzekomego przyjaciela. Rzeczywiście, było dość naiwne stwierdzenie.
W głębi serca cieszył się, że chłopak nie zanudził się przez te pięć minut opóźnienia, choć zewnętrznie tego nie okazywał. Niby takie nic, ale zawsze coś. Widząc, że Valentino znalazł sobie odpowiednie zajęcie, nie zamierzał przepraszać za swój nietakt. Doskonale wiedział, że maniery nakazywały przyznać się do winy, niemniej w tym przypadku sobie odpuści. Wiedział, kiedy może sobie na to pozwolić, a kiedy nie.
- Z tego co pamiętam, to jesteś dość wybredny do literatury. Nie mylę się? - zagaił, w między czasie ściągając wysokiej marki płaszcz, który powiesił przy najbliższym wieszaku. Szalik natomiast pozostawił na swojej szyi - jego celem było zasłanianie paskudnej blizny Księcia, którą w niesmak chciał się dzielić. Zabrał również torbę z kanapy, kładąc ją teraz na ziemi, aby móc usiąść na wybranym wcześniej miejscu. Dopiero teraz zgrabna i jakże urocza kelnerka podeszła do ich stolika.
- Dzień dobry, co podać? Smakuje kawa? - zapytała z delikatnym uśmiechem na twarzy, który powodował, że aż samemu chciało się uśmiechnąć. Amir złożył zamówienie o czekoladę na ciepło po kreolsku. Kelnerka zapisała co trzeba było i odeszła od ich stolika. Teraz Lars mógł całą swoją uwagę poświęcić Włochowi, który również nie próżnował, jeśli chodziło o zagajanie.
- Mój włoski? Wydaje mi się, że dobrze. Szybko nauczyłem się podstaw oraz sporej ilości słów. Myślę, że dzięki temu, iż znam hiszpański, nauka idzie mi gładko. Teraz pracuję nad budową zdań oraz odpowiednią wymową, chociaż to drugie nie jest aż takie trudne. Mam dobrego nauczyciela - odpowiedział dość rozbudowanym zdaniem, na początku odsuwając szalik od swoich ust. Czy się wychwalał? Skąd znowu. Dla niego codziennością było to, że zawsze dostawał jak najlepszych nauczycieli do wszystkiego.
Nim się obejrzał, kelnerka przybyła z jego zamówioną czekoladą oraz z małą szklanką wody, na co kiwnął w podzięce. Objął zimnymi dłońmi gorący kubek napoju, najpierw rozkoszując się słodkim aromatem czekolady, pomieszaną z nutką wanilii oraz cynamonu, jaki wydobywał się z naczynia. Dopiero potem upoił pierwszy łyk, a gęsta konsystencja rozlała się po jego kubkach smakowych. Miał ochotę zamruczeć z zadowolenia na ten bogaty smak.
- W ogóle, mam te książki, o których Ci wspominałem przez telefon, niemniej dam Ci je pod koniec spotkania. Dobrze? - czemu pod koniec, a nie teraz? No nieważne. Napił się raz jeszcze napoju, niezauważalnie uśmiechając się na tą smakowitą słodycz.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Nie Cze 05, 2016 9:36 pm
Nie oczekiwał nawet jakoś specjalnie przeprosin za to kilkuminutowe spóźnienie ze strony Amira. Wszystko potrafił zrozumieć, poza tym nie był aż tak upierdliwym człowiekiem, aby czepiać się o tak krótki czas. Co innego, gdyby przyszedł pół godziny, godzinę później. To zupełnie zmieniało postać rzeczy, ale dla kilku ruchów długiej wskazówki nie było sensu strzępić sobie nerwów. Szczególnie, jeżeli należało się do osób cierpliwych.
- Mhm, zgadza się. – przyznał, łagodniejąc znacznie na twarzy i w jakiś sposób doceniając to, że chłopak pamiętał taki szczegół. Łatwo było skojarzyć Włocha z molem książkowym, jednak niewiele osób wiedziało, że brunet każdą swoją lekturę wybierał ze starannością. Musiało mu przypasować wiele aspektów, nie tylko sama fabuła. Choć dla niego wybór często stawał się oczywisty, to i tak niektórzy nie potrafili zrozumieć jego ogromnych wymagań. Jak to kiedyś ktoś gdzieś powiedział: byle czym umysłu się nie karmi.
Akurat, kiedy podeszła do nich kelnerka, odstawił swoją kawę z powrotem na stolik, podnosząc na nią zaraz potem wzrok. Valentino nie czuł natomiast takiej potrzeby, aby odwzajemnić uśmiech, jakim zostali obaj obdarowani. Raczej rzadko taki grymas trafiał na jego twarz i ciężko było też stwierdzić czy to dobrze, czy nie. Był po prostu typem osoby, która wolała mieć wszystkie emocje pod kontrolą, kiedy ma taką możliwość. Nawet jeśli była mowa o takich drobiazgach, które zdawałaby się mieć nikłe znaczenie w życiu codziennym.
- Oczywiście, jak zwykle dobrze wymierzone składniki. – ale na dobre słowo zawsze było go stać. Niezależnie od jego humoru, potrafił dostrzec jakieś minimalne plusy danej sytuacji, choć może nie wydawało się, że Poison należy do osób optymistycznych. A jednak jak widać czasem przejawiał takie zachowania.
Po swojej odpowiedzi ucichł na chwilę, pozwalając złożyć Księciu swoje zamówienie. Dopiero po tym skupił się na temacie związanym z włoskim, usadawiając się przy okazji wygodniej na kanapie.
- Miałem podobnie, gdy uczyłem się hiszpańskiego. Nie był dla mnie trudny do przyswojenia, bo znałem już wcześniej włoski. Trochę to zabawne, jak języki mogą być do siebie podobne pod wieloma względami. Gramatyka też nie powinna sprawić Ci najmniejszego problemu. Musisz tylko załapać kilka zasad, jak zawsze. – odpowiedział mu również trochę dłuższą wypowiedzią, mimo że zazwyczaj to nie było w jego stylu, no, chyba że sytuacja naprawdę tego od niego wymagała. Jak na przykład teraz. – Dobry nauczyciel to podstawa. Bez tego ani rusz. – dodał po chwili, bo sam zazwyczaj miał zapewnianych nauczycieli, którzy na pewno przekazaliby mu w odpowiedni sposób daną wiedzę. Jego rodzice też się zawsze o to starali, więc praktycznie zawsze chłopak trafiał do najlepszych szkół, jakie mogli napotkać na swojej drodze.
W międzyczasie zdążył oprzeć swój łokieć na podparciu, a policzek na dłoni, mając jednak głowę zwróconą w taki sposób, że bez problemu mógł spoglądać na bruneta obok.
- Jasne, żaden problem. – nie pytał dlaczego tak. Jeśli mieli przekazać sobie tylko książkę, to mogliby to równie dobrze zrobić w szkole, a nie specjalnie spotykać się popołudniem w jakiejś kawiarni. Można uznać to natomiast za pretekst do wyjścia, skoro całkiem dobrze się znają i warto byłoby utrzymać w jakiś sposób tę relację.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Pon Cze 06, 2016 2:27 pm
Amir posiadał pamięć doskonałą, szczególnie do różnych szczegółów. Nic dziwnego, że udało mu się zapamiętać coś takiego. Sam lubił czytać książki, ale tak samo jak Włoch - nie lubił czytać byle jakiej książki. Dlatego rozumiał jego fanaberię, czego inny nie mogli pojąć. Całe szczęście, że na świecie było tyle książek w przeróżnych językach i o różnych gatunkach, dzięki czemu dało się w czym wybierać.
I kolejna wspólna cecha z Valentino - Książę również nie stronił od uśmiechów. Generalnie starał się, by jego emocje były jak najmniej widoczne, co nie było takie proste. Dopiero tak naprawdę uczył się świata, musiał przystosować się do panujących tu warunków, zachowując przy tym smak i takt. Musiał pamiętać kim jest i z jakiego powodu znalazł się w danym miejscu. Dobieranie sobie odpowiednich znajomych również nie było proste. Nieufność, którą grzeszył Amir i naiwność, którą starał się ukryć nijak mu w tym pomagała. Tak samo zimny stosunek do nowych 'kolegów'. Dominacją jaką przy nich grzeszył nie zawsze im podchodziła. W końcu każdy mężczyzna pragnie być alfą, jednak nie każdemu jest dane nim być.
Po złożeniu zamówienia w pełni skupił swoją uwagę na Valentino. Patrzył się na niego mniej chłodno niż zazwyczaj. Widocznie miał dobry humor albo był zadowolony ze spotkania z Księciem]. W każdym razie wszystko wskazywało na to, że miał dużo lepszy humor niż zazwyczaj.
- Zgadzam się. Znajomość wielu języków bardzo ułatwia w nauce tych nowych. Masz wrażenie, że kiedyś już się z tym spotkałeś, dzięki czemu łatwiej Ci jest przyswoić wiedzę. Tak przynajmniej ja to widzę - odparł równie bogato co chłopak, choć u niego nie było to nic nadzwyczajnego. Lubił odpowiadać rozwiniętym zdaniami, a nie pół słówkami. A kiedy jest zdenerwowany, mówi wtedy bardzo stanowczo i jeszcze więcej niż zazwyczaj. Niewiele osób o tym wie, ponieważ nigdy nie pozwolił komuś zbliżyć się do siebie na tyle blisko, aby wiedział takie szczegóły. Oprócz jednej osoby.
- To na pewno. Parę miesięcy nauki i w zasadzie będę mieć opanowaną podstawę z bogatym zasobem słów. I tak, dobry nauczyciel to podstawa. Bez tego ani rusz - powtórzył za nim, w ten sposób pokazując jakie to jest dla niego ważne. W zasadzie Amir nie wyobrażał sobie naukę ze złym nauczycielem. Po pierwszych zajęciach już wiedział, czy ktoś będzie wstanie przekazać mu odpowiednią wiedzę, którą potrzebuje czy też nie. Był do nich wybredny, dlatego nic dziwnego, że zazwyczaj uczyli go najlepsi nauczyciele w kraju. To się ceni.
Amir również ułożył się nieco wygodniej na kanapie, upijając kolejny łyk czekolady. Jej aromat mógł dotrzeć do nozdrzy Valentino, dzięki czemu jego wyobraźnia mogła bardziej zadziałać. Lub żołądek.
- A tak generalnie co u Ciebie? Wszystko w porządku? - zapytał jakby z troską, a tak naprawdę nie chciał, by przez większość ich spotkania panowała między nimi kompletna cisza. W szkole nieczęsto rozmawiali, dlatego w takich momentach powinni mieć o czym gadać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Pon Cze 27, 2016 7:56 pm
Bycie tak wybrednym czytelnikiem u Valentino charakteryzowało się też tym, że praktycznie nigdy nie chwalił się ile książek przeczytał. No, chyba że ktoś go o to zapytał, jednak i tak ograniczało się to do jednego tomu, a nie całej biblioteki, którą brunet zdążył zgromadzić u siebie w domu przez wszystkie lata swojego życia. Zresztą najłatwiej było określić jej zasoby jako niepoliczalne, gdzie niektóre tytuły mogły nawet odejść w zapomnienie.
To zabawne, jak wiele wspólnych cech miał z kimś, kogo poznał dopiero po przeprowadzce do Kanady. Mógłby nawet nazwać Amira swoją bratnią duszą, ale chyba nawet on nie był w stanie pojąć jego fascynacji romantyzmem. Już pomijając zupełnie odmęty psychiki Włocha, do której on sam nie chciał sięgać, będąc pochłonięty dziwnym lękiem i obawami przed całkowitym zniszczeniem. Jednakże nie zamierzał każdego dnia zadręczać się niewygodnymi myślami, które potrafiły wprawić go w nawet kilkugodzinne przemyślenia. A mimo wszystko taka wizja spędzania czasu nie była zbyt zaczęcająca do zrealizowania.
Na szczęście potrafił wszystkie negatywne emocje stłumić w sobie do tego stopnia, że były wprost niezauważalne dla innych. Przynajmniej w ten sposób odcinał się od niewygodnych i wścibskich pytań, związanych z jego samopoczuciem. W innym przypadku kłamał, woląc uniknąć dalszego drążenia tematu.
- Całkowicie się popieram twoje słowa. – przyznał, i pewnie gdyby nie był sobą, to właśnie posłałby mu szeroki i szczery uśmiech, a tak tylko jeden z kącików ust wygiął się minimalnie, tworząc bardziej pogodny wyraz na młodzieńczej twarzy. W końcu szklanka z kawą na stałe zatrzymała się w dłoni bruneta, uznając, że tak będzie mu po prostu wygodniej i nie będzie musiał po nią sięgać co chwilę.
- To wspaniale. – odpowiedział, tyle że po włosku, upijając następnie łyk ciepłego napoju. Odruchowo chciał dodać coś do swojej wypowiedzi w tym samym języku, ale wstrzymał się. Już nie raz złapał się na myśleniu w różnych językach, ale przy mówieniu jeszcze potrafił się opanować i odezwać do kogoś w taki sposób, aby ten to zrozumiał. – Pomyśl też o konfrontacji z żywym włoskim. Podobno to najlepszy sposób na wyuczenie mowy. W końcu samym pisaniem się nie żyje. – odezwał się w końcu, wpatrując przez chwilę w biały wierzch swojego latte, jakby jakaś głęboka myśl nagle zaatakowała jego umysł. A może po prostu wina tych wszystkich uroczysz zapachów dookoła?
- Oczywiście. Nie ma się czym zamartwiać. Lepiej powiedz, co z tobą. Jak się czuje książę na równi ze zwykłymi ludźmi? – odpowiedział dopiero po krótkiej ciszy, ale postanowił od razu zejść z tematu o sobie, jak to już miał w zwyczaju.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Kawiarnia Mon Ami
Nie Wrz 18, 2016 1:23 pm
Nagle chłopakowi zaczął dzwonić telefon. Przeprosił na moment Valentino, odbierając go przy nim - bardzo nie lubił tego typu sytuacji przy spotkaniach. Wyjątkowo zapomniał tym razem wyłączyć ten sprzęt, za co los go tylko pokarał. Między nim, a rozmówcą wywiązał się krótki dialog, który z góry sugerował, że Amir będzie musiał opuścić znajomego. Po skończonej rozmowie, westchnął z mało słyszalnym zrezygnowaniem, sięgając po swoją torbę.
- Wybacz, ale muszę już iść - po tych słowach zaczął się zbierać, a kiedy był ubrany, zostawił mu książki, jak i również zapłacił za czekoladę, której nie było mu dane wypić do samego końca - To do następnego - odparł, a po tych słowach pewnym, ale spokojnym krokiem wyszedł z kawiarni, dzwoniąc po swojego szofera, który przyjechał trzy minuty później po telefonie księcia. Po czym odjechał w miejsce, w którym musiał być już teraz.

z/t
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach