▲▼
- Opis:
- Zgodnie z opisem Pani Dyrektor Bayswater to: "Ten solidny budynek został zaprojektowany jako letni domek wypoczynkowy nad wodą. Główny cechą tego domu jest pokaźna weranda i balkon. Każde z pomieszczeń, poza dwoma, wyróżnia się i jest oddzielone od pozostałych; łączy je jedynie wspólny przedpokój. Łazienka znajduje się na parterze, a kominy znajdują się pomiędzy pokojami."
A tutaj dla ciekawskich: rzut od lewej i wnętrze na parterze oraz rzut od prawej i wnętrze na pierwszym piętrze.
To nie był zły dzień. Z całą pewnością. Z rana troszeczkę mżyło, a kiedy wyszła na spacer z Niedźwiadkiem ten biały, długowłosy i okropnie niewychowany pies wpadł na pomysł umorusania się w pierwszej większej kałuży, którą spotkał. Na dokładkę, Niedźwiadek okazał zupełny brak taktu jakieś pięć minut później, kiedy już wytarty i skarcony przez Helen zaszczekał radośnie po czym pobiegł i wytarzał się w błocie w parku. Nie mogąc poradzić nie więcej, Helen załamała ręce na tym urwisem i pozwoliła mu się bawić, w końcu pies może być albo czysty albo szczęśliwy. A już w szczególności ten pies, który cały oblepiony błotem przybiegł do swojej właścicielki i otrzepał się tuż przy jej nogach.
To właśnie dlatego teraz w domu pań Levesque i Lesonen rozlegało się żałosne skomlenie dochodzące z łazienki na parterze.
- A cicho ty będziesz, nieznośny ty - burknęła Helen, ścierając pianę z polika i dalej konsekwentnie szorując swojego podopiecznego zaczęła podśpiewywać sobie melodię, która tłukła się jej po głowie. Zaraz jednak zorientowała się, że jest to ostatnie co powinna nucić w tym domu i natychmiast przestała, usilnie szukając w głowie czegoś, co mogłoby zastąpić tę felerną piosenkę, jednak niektóre melodie mają to do siebie, że im silniej chcemy się ich pozbyć tym one mocniej siedzą nam w głowie.
To właśnie dlatego teraz w domu pań Levesque i Lesonen rozlegało się żałosne skomlenie dochodzące z łazienki na parterze.
- A cicho ty będziesz, nieznośny ty - burknęła Helen, ścierając pianę z polika i dalej konsekwentnie szorując swojego podopiecznego zaczęła podśpiewywać sobie melodię, która tłukła się jej po głowie. Zaraz jednak zorientowała się, że jest to ostatnie co powinna nucić w tym domu i natychmiast przestała, usilnie szukając w głowie czegoś, co mogłoby zastąpić tę felerną piosenkę, jednak niektóre melodie mają to do siebie, że im silniej chcemy się ich pozbyć tym one mocniej siedzą nam w głowie.
Zły dzień? Musiałoby się walić i palić, żeby Ieva uznała dzień za zły. Jej wrodzony optymizm po prostu nie pozwalał jej skazywać dnia na stratę, jeśli jedyne, co złego ją spotkało, to poranny telefon i potrzeba jechania do miasta z samego rana, gdy pogoda nie należała do wymarzonych. W końcu był już kwiecień, piękna wiosna, kolorowo wokół, Ieva jechała nieznacznie skorygować jedno zamówienie, a później miała wrócić do domu, gdzie czekała na nią miłość jej życia i wielka, puchata kulka darząca ją nie mniejszą miłością. Nic nie mogło jej zepsuć humoru. Nawet to, że po drodze troszkę zmokła, a praca jej się nieco przeciągnęła, bo pech chciał, że zabrakło jej łubinu i musiała jechać dokupić, ale prócz tego wszystko było w najlepszym porządku.
Już będąc pod domem usłyszała to psie zawodzenie, które aż chwytało za serce i zmiękczyłoby każdego twardziela. Powoli otworzyła więc drzwi, chcąc sprawdzić, co jest powodem tego nieszczęścia jej ukochanego zwierzaka i tym bardziej zdziwiła się, gdy nie padła ofiarą prawie trzydziestu kilogramów puchatego szczęścia pędzącego prosto w jej stronę. Nie. Skomlenie wydobywało się z łazienki, a gdy na chwilę ucichło, dało się słyszeć nucenie, które, chociaż ledwie dosłyszalne przez zamknięte drzwi i jęczenie nieszczęśliwego samojeda, i tak spowodowało, że przez czoło Ievy przeszła pojedyncza zmarszczka.
- Słyszałam! - zawołała, żeby Helen nie miała jakichkolwiek wątpliwości, że ten występek ujdzie niezauważony. Zaczynała się zastanawiać, czy nie powinna przybić do drzwi tabliczki z zakazem śpiewania tej jednej, konkretnej piosenki w całym domu. Zaraz zdjęła buty i odwiesiła płaszczyk na wieszak, wsunęła na stopy różowe, futerkowe kapcie i najpierw poczłapała do kuchni, aby wsadzić do wazonu barwny bukiet frezji, a następnie podeszła do łazienki i uchyliła nieco jej drzwi, co wystarczyło jej do ustalenia przyczyny nieszczęścia biednego Niedźwiadka. Ciężko jej było w tej chwili ocenić, kto w tej sytuacji był bardziej mokry: czy siedzący w wannie pies czy użerająca się z nim Helen.
- Pomóc ci...? - spytała trochę niepewnie, jednak na jej usta zawitał lekki uśmiech, jak zawsze, kiedy widziała taką kumulację słodyczy w wykonaniu swojej ukochanej i ich psa.
Już będąc pod domem usłyszała to psie zawodzenie, które aż chwytało za serce i zmiękczyłoby każdego twardziela. Powoli otworzyła więc drzwi, chcąc sprawdzić, co jest powodem tego nieszczęścia jej ukochanego zwierzaka i tym bardziej zdziwiła się, gdy nie padła ofiarą prawie trzydziestu kilogramów puchatego szczęścia pędzącego prosto w jej stronę. Nie. Skomlenie wydobywało się z łazienki, a gdy na chwilę ucichło, dało się słyszeć nucenie, które, chociaż ledwie dosłyszalne przez zamknięte drzwi i jęczenie nieszczęśliwego samojeda, i tak spowodowało, że przez czoło Ievy przeszła pojedyncza zmarszczka.
- Słyszałam! - zawołała, żeby Helen nie miała jakichkolwiek wątpliwości, że ten występek ujdzie niezauważony. Zaczynała się zastanawiać, czy nie powinna przybić do drzwi tabliczki z zakazem śpiewania tej jednej, konkretnej piosenki w całym domu. Zaraz zdjęła buty i odwiesiła płaszczyk na wieszak, wsunęła na stopy różowe, futerkowe kapcie i najpierw poczłapała do kuchni, aby wsadzić do wazonu barwny bukiet frezji, a następnie podeszła do łazienki i uchyliła nieco jej drzwi, co wystarczyło jej do ustalenia przyczyny nieszczęścia biednego Niedźwiadka. Ciężko jej było w tej chwili ocenić, kto w tej sytuacji był bardziej mokry: czy siedzący w wannie pies czy użerająca się z nim Helen.
- Pomóc ci...? - spytała trochę niepewnie, jednak na jej usta zawitał lekki uśmiech, jak zawsze, kiedy widziała taką kumulację słodyczy w wykonaniu swojej ukochanej i ich psa.
Skrzywiła się odrobinę i przygarbiła, jakby spodziewała się trzepnięcia przez głowę. Ieva ma jednak dobry słuch, aż szkoda, że wróciła zanim Helen zdołała sie powstrzymac przed nuceniem tego kawałka.
- Przepraszam kochanie, ja już nie będę... - zawołała dosyć żałośnie a potem spojrzała groźnie na Niedźwiadka.
- I widzisz co narobiłeś, ty niedobry urwisie? - pacnęła go szczotką w nos, jakby to była jego wina, że Helen zaczęła nucić "Ievan Polkka". Już w następnej chwili Niedźwiadek kichnął i uznał, że już dosyć tej kąpieli, więc wyskoczył z wanny i zaczął lizać Helen po poliku radośnie merdając przy tym ogonem. Dziewczyna nie bardzo miała jak się obronić kiedy zwaliło się na nią trzydziestokilogramowe mokre cielsko, więc jedyną opcja było drapanie za uchem i głaskanie tego nieznośnego psa, który ni z tego ni z owego szczeknął radośnie i uciekł w kierunku drzwi.
- Niedźwiadek, wracaj mi tu zaraz, wszystko pomoczysz! - zerwała się za nim Helen i wtedy zauważyła przyczynę tej nagłej zmiany obiektu psiego uwielbienia. Sama uwielbiała tę cudowna istotkę, która stała w drzwiach łazienki i uroczo się uśmiechała. Podeszła zaraz do Ievy nie bardzo zważając na żałosne piski i szczekanie psa, który poczuł się odsunięty, kiedy Helen przyciągnęła do siebie swoja ukochaną i ją pocałowała. A że i Helen i Niedźwiadek byli calutcy mokrzy i umorusani pianą i resztką błota to cóż, Ieva siłą rzeczy nie miała opcji pozostać w takim schludnym stanie w jakim wkroczyła do łazienki.
- Przepraszam kochanie, ja już nie będę... - zawołała dosyć żałośnie a potem spojrzała groźnie na Niedźwiadka.
- I widzisz co narobiłeś, ty niedobry urwisie? - pacnęła go szczotką w nos, jakby to była jego wina, że Helen zaczęła nucić "Ievan Polkka". Już w następnej chwili Niedźwiadek kichnął i uznał, że już dosyć tej kąpieli, więc wyskoczył z wanny i zaczął lizać Helen po poliku radośnie merdając przy tym ogonem. Dziewczyna nie bardzo miała jak się obronić kiedy zwaliło się na nią trzydziestokilogramowe mokre cielsko, więc jedyną opcja było drapanie za uchem i głaskanie tego nieznośnego psa, który ni z tego ni z owego szczeknął radośnie i uciekł w kierunku drzwi.
- Niedźwiadek, wracaj mi tu zaraz, wszystko pomoczysz! - zerwała się za nim Helen i wtedy zauważyła przyczynę tej nagłej zmiany obiektu psiego uwielbienia. Sama uwielbiała tę cudowna istotkę, która stała w drzwiach łazienki i uroczo się uśmiechała. Podeszła zaraz do Ievy nie bardzo zważając na żałosne piski i szczekanie psa, który poczuł się odsunięty, kiedy Helen przyciągnęła do siebie swoja ukochaną i ją pocałowała. A że i Helen i Niedźwiadek byli calutcy mokrzy i umorusani pianą i resztką błota to cóż, Ieva siłą rzeczy nie miała opcji pozostać w takim schludnym stanie w jakim wkroczyła do łazienki.
O ile uniknęła zmasowanego ataku bardzo szczęśliwego samojeda zaraz po wejściu do domu, tak konfrontacja była nieunikniona, gdy wkroczyła do łazienki, tym samym odwracając uwagę Niedźwiadka od jego poprzedniej ofiary. Zachichotała cicho, weszła do łazienki i przymknęła za sobą drzwi, żeby mokry zwierz nie uciekł i nie zamoczył wszystkiego wokół.
- No i co ty robisz, słodziaku? Broisz? - powiedziała do niego wesołym tonem, na co ten odszczeknął równie radośnie, stanął na dwóch łapach i naparł na Ievę swym wielkim, mokrym cielskiem, próbując polizać ją po twarzy i zmuszając ją do oparcia się o drzwi. Jej marzenia o pozostaniu suchą do końca dnia szlag trafił, bo już miała błodno-wodno-pianowe odciski łap na koszulce i jeszcze ściekała na nią woda z Niedźwiadkowego futerka, jednak dopiero Helen sprawiła, że Ieva wyglądała jak rasowa miss mokrego podkoszulka. Kwiaciarka nawet nie pomyślała, żeby uciekać przed którymkolwiek z tych kochanych stworzeń, tym bardziej nie przed kobietą, której zarzuciła ramiona na szyję i której pocałunek zaraz odwzajemniła. Odsunęła się dopiero po chwili, a wtedy Helen mogła zobaczyć jakże uroczy róż na jej policzkach.
- Na Niedźwiadka krzyczysz, a sama wszystko moczysz – mruknęła, marszcząc lekko nosek. - I jak on ma być ułożony, jak ma taką niekonsekwentną właścicielkę? – dodała zadziornie i zdmuchnęła pianę z noska ukochanej.
- No i co ty robisz, słodziaku? Broisz? - powiedziała do niego wesołym tonem, na co ten odszczeknął równie radośnie, stanął na dwóch łapach i naparł na Ievę swym wielkim, mokrym cielskiem, próbując polizać ją po twarzy i zmuszając ją do oparcia się o drzwi. Jej marzenia o pozostaniu suchą do końca dnia szlag trafił, bo już miała błodno-wodno-pianowe odciski łap na koszulce i jeszcze ściekała na nią woda z Niedźwiadkowego futerka, jednak dopiero Helen sprawiła, że Ieva wyglądała jak rasowa miss mokrego podkoszulka. Kwiaciarka nawet nie pomyślała, żeby uciekać przed którymkolwiek z tych kochanych stworzeń, tym bardziej nie przed kobietą, której zarzuciła ramiona na szyję i której pocałunek zaraz odwzajemniła. Odsunęła się dopiero po chwili, a wtedy Helen mogła zobaczyć jakże uroczy róż na jej policzkach.
- Na Niedźwiadka krzyczysz, a sama wszystko moczysz – mruknęła, marszcząc lekko nosek. - I jak on ma być ułożony, jak ma taką niekonsekwentną właścicielkę? – dodała zadziornie i zdmuchnęła pianę z noska ukochanej.
Przytulała do siebie Ievę tak szczęśliwa i zadowolona z życia, że nawet obijający się im o nogi Niedźwiadek nie przeszkadzał jej zupełnie, wręcz przeciwnie - był uzupełnieniem tego wspaniałego życia, w którym miała szczęście się znaleźć.
- Kocham Was, miśki moje - zaśmiała się i cmoknęła jeszcze Ievę w policzek, po czym ukucnęła, żeby wytarmosić Niedźwiadka za uszy, za co bardzo szybko została nagrodzona radosnym machaniem ogona i solidnym liźnięciem w polik.
- Jak ma być ułożony? Dobrze ułożony - odparła ze śmiechem na pytanie ukochanej i po chwili znów była powalona na łopatki przez psa domagającego już nie tyle atencji, co po prostu większej ilości pieszczot.
- Złaź, złaź ze mnie ty przebrzydłe stworzenie! - zawołała Helen ze śmiechem i zamiast próby zrzucenia Niedźwiadka przystąpiła do jeszcze czulszego tulenia i ucałowała psi nos, a noga przysunęła w stronę Ievy zrzucona przez Niedźwiadka szczotkę z wyraźną sugestią, co tez kwiaciarka ma zrobić póki to ogromne i radosne stworzenie jest zajęte wtulaniem się w Helen.
- Kocham Was, miśki moje - zaśmiała się i cmoknęła jeszcze Ievę w policzek, po czym ukucnęła, żeby wytarmosić Niedźwiadka za uszy, za co bardzo szybko została nagrodzona radosnym machaniem ogona i solidnym liźnięciem w polik.
- Jak ma być ułożony? Dobrze ułożony - odparła ze śmiechem na pytanie ukochanej i po chwili znów była powalona na łopatki przez psa domagającego już nie tyle atencji, co po prostu większej ilości pieszczot.
- Złaź, złaź ze mnie ty przebrzydłe stworzenie! - zawołała Helen ze śmiechem i zamiast próby zrzucenia Niedźwiadka przystąpiła do jeszcze czulszego tulenia i ucałowała psi nos, a noga przysunęła w stronę Ievy zrzucona przez Niedźwiadka szczotkę z wyraźną sugestią, co tez kwiaciarka ma zrobić póki to ogromne i radosne stworzenie jest zajęte wtulaniem się w Helen.
Szeroki uśmiech zdawał się przyrosnąć do jej twarzy na stałe, a na dodatek ciągle poszerzać się do granic możliwości bez przerwy. Była zbyt szczęśliwa z tą dwójką, aby w ogóle myśleć o czymkolwiek innym. Nawet, jeśli była cała mokra i usyfiona Bóg wie czym.
- Właśnie widzisz, jaki jest idealnie ułożony - zaśmiała się, obserwując ten uroczy widok, na który każdy dostałby cukrzycy albo i nawet umarłby przez nadmiar słodkości. Ieva miała to na co dzień, więc zdążyła się przyzwyczaić do tego, że wszystko z dodatkiem Helen stawało się nad wyraz słodziaszne, a gdy do tego dochodził Niedźwiadek to już w ogóle mogło zmiękczać serduszka największych twardzieli i zabijaków.
Gdy już otrząsnęła się z tego cukierkowego transu, spojrzała na leżącą u jej stóp szczotkę i bardzo szybko pojęła aluzję. Zaraz uklęknęła obok tej dwójki, wzięła ręcznik i zaczęła wycierać psiaka, póki ten jeszcze miał zajęcie, a później sięgnęła po szczotkę i przystąpiła do dokładnego rozczesywania poplątanej sierści, chociaż musiała przyznać, że nie było aż tak źle. W końcu nie dalej jak dwa dni wcześniej przechodziły przez dokładnie to samo.
- Chyba wpadłam w porę. Gdyby nie ja, dalej leżałabyś pod Niedźwiadkiem - powiedziała niezbyt głośno, będąc skupiona na zajmowaniu się bieluchnym, pachnącym futerkiem psiaka, który w międzyczasie po prostu położył się na Helen, poddając się pieszczotom ze strony obu pań. - Właściwie to uroczo teraz wyglądacie - stwierdziła zerkając na Helen, po czym uśmiechnęła się szerzej i jak gdyby nigdy nic wróciła do czesania.
- Właśnie widzisz, jaki jest idealnie ułożony - zaśmiała się, obserwując ten uroczy widok, na który każdy dostałby cukrzycy albo i nawet umarłby przez nadmiar słodkości. Ieva miała to na co dzień, więc zdążyła się przyzwyczaić do tego, że wszystko z dodatkiem Helen stawało się nad wyraz słodziaszne, a gdy do tego dochodził Niedźwiadek to już w ogóle mogło zmiękczać serduszka największych twardzieli i zabijaków.
Gdy już otrząsnęła się z tego cukierkowego transu, spojrzała na leżącą u jej stóp szczotkę i bardzo szybko pojęła aluzję. Zaraz uklęknęła obok tej dwójki, wzięła ręcznik i zaczęła wycierać psiaka, póki ten jeszcze miał zajęcie, a później sięgnęła po szczotkę i przystąpiła do dokładnego rozczesywania poplątanej sierści, chociaż musiała przyznać, że nie było aż tak źle. W końcu nie dalej jak dwa dni wcześniej przechodziły przez dokładnie to samo.
- Chyba wpadłam w porę. Gdyby nie ja, dalej leżałabyś pod Niedźwiadkiem - powiedziała niezbyt głośno, będąc skupiona na zajmowaniu się bieluchnym, pachnącym futerkiem psiaka, który w międzyczasie po prostu położył się na Helen, poddając się pieszczotom ze strony obu pań. - Właściwie to uroczo teraz wyglądacie - stwierdziła zerkając na Helen, po czym uśmiechnęła się szerzej i jak gdyby nigdy nic wróciła do czesania.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach