Solaire
Solaire
Fresh Blood Lost in the City
Lisia Nora
Sro Kwi 13, 2016 3:57 pm
First topic message reminder :




Don't bang on the door, I won't let you in. I don't really look too well today.


Anonymous
Gość
Gość
Re: Lisia Nora
Wto Maj 17, 2016 12:44 am
Nie umknęło mej uwadze jego ziewanie... Tudzież ogólne zmęczenie. Znów poczułem się jak niechciany gość co poskutkowało znacznie mocniejszym zaciśnięciem palców na materiale koszulki. Przełknąłem też głośno nadmiar nagromadzonej w jamie ustnej śliny i odchrząknąłem krótko w nadziei, że pomoże to w jakimś stopniu rozproszyć me myśli. Tak, dziwiłem się. Może dlatego, że tej 'samodzielności', o której mówił w moim życiu od małego smroda było w zasadzie zbyt wiele? Jestem samodzielny odkąd pamiętam. No... Prawie bo jednak od zawsze mam przy sobie Bex, prawda? Naprawdę nie wyobrażałem sobie mieszkać samotnie, a przynajmniej na tę chwilę. Nie wiem, czy z tego wyrosnę... Nic w moim dojrzewaniu nigdy nie przebiegało tak jak według założeń i znanych schematów rzeczywiście powinno.
- Nie warcz na mnie. - odparłem z automatu na jego nieprzyjemny syk. Co go do cholery ugryzło? - Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli. - z drugiej strony... Może coś w tym jednak jest? Różnorako można zinterpretować jego burzliwą reakcję. Wargi wykrzywił delikatny grymas, a zielone oczy obdarzyły chłopaka odrobinę nieufnym spojrzeniem. Kolejne wątpliwości, dowody przemawiające za tym, że dzisiejsza wizyta u Lyncha nie była pomysłem do końca trafionym czy przemyślanym. Ale... Zaraz, przyszedłem tutaj przecież w konkretnym celu (nie, nie chodziło wcale o latte) i na tym też postanowiłem się skupić. Zwłaszcza, że nastrój Ezekiela uległ delikatnej poprawie i być może teraz uda mi się namówić go do zwierzeń.
- Rozumiem... Chyba. - bąknąłem tylko wiodąc spojrzeniem za spojrzeniem chłopaka i przez chwilę wpatrując się z niezrozumieniem w swoje stopy. Może gdybym wciąż miał na nich buty to bym się połapał, ale w takiej sytuacji... Cóż. Ostatecznie postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy. Ruszyłem w ślad za nim choć prawdę mówiąc przeszkadzał mi odrobinę panujący w pomieszczeniu półmrok. Nie znałem tego mieszkania, a głupio byłoby w drodze przyrżnąć w coś niezdarnie, potknąć się czy wywinąć widowiskowego orła. Pewnie dlatego pozostałem w tyle wyjątkowo ostrożnie posuwając się naprzód. - Nie chcę być wścibski, naprawdę ale... - urwałem. Ewidentnie się zawahałem. - Ma to jakiś związek ze śmiercią twojej matki? - minąłem bezpiecznie Śnieżkę i dopiero teraz uniosłem nieco spłoszone spojrzenie na plecy chłopaka. Gdy zniknął za rogiem docierając do kuchni i zapalając światło już nieco pewniej podążyłem za nim by wkrótce przystanąć w przejściu i popatrzeć w jego stronę. W spojrzeniu ewidentnie czaiła się niepewność.
Solaire
Solaire
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lisia Nora
Wto Maj 17, 2016 2:55 am
W reakcji na jego prośbę.. tudzież nakaz, wyraźnie się speszyłem. Zamarłem nawet w bezruchu na kilka sekund, przyglądając się rudzielcowi. -Przepraszam.- Tylko tyle zdołałem z siebie wybąknąć. Nie uczyniłem jednak tego w geście szczerych przeprosin, jak mogłoby się wydawać. To był raczej taki... odruch. Ot, zaskoczył mnie swoją reakcją. No bo... spodziewałem się raczej, że moja pyskówka wprawi go w zakłopotanie, a tym samym odciągnie od niewygodnego dla mnie tematu.
-Chyba.- Powtórzyłem po nim, jeno bezgłośnie, szybkim ruchem warg. Wiem, że papugowanie ludzi jest bardzo nietaktownym zwyczajem, dlatego starałem się tego unikać. Czasami jednak, w przypływie irytacji czy głębokiej konsternacji nie potrafiłem powstrzymać tego odruchu. Dzięki Bogu, że przynajmniej czyniłem to w miarę dyskretny sposób. Większość ludzi, nawet jeśli zauważy taki nienaturalny ruch ust, zwykła to najzwyczajniej w świecie ignorować. Pewnie w takich sytuacjach przechodzą im przez myśl totalnie powierzchowne wytłumaczenia; typu "zaschło mu w ustach", albo "gwałtowniej odetchnął". Hmm... takich rzeczy powinni uczyć w szkołach.
No, ale wracając do stanu aktualnego. -...Nie chcesz być wścibski?- Dopiero po dłuższej chwili postanowiłem się do niego odezwać. Posłałem mu przelotne spojrzenie, po czym natychmiastowo zawiesiłem je na ekspresie do kawy. Oparłem dłoń na krawędzi blatu, poruszając przy tym nerwowo palcami - zupełnie, jakby sama ich obecność zaczęła mnie nagle uwierać. -Jeśli... udzielę ci odpowiedzi, to dasz sobie już spokój z tym tematem? Czy raczej nie, bo odnajdujesz w tym jakąś sadystyczną przyjemność?- Miałem szczerą ochotę go wyprosić. Już pieprzyć fakt, że znowu zostałbym pozostawiony na "samotne rozmyślania". W obecnej chwili wizja nieprzespanej nocy wydawała się być o niebo łatwiejsza do połknięcia, niżeli tłumaczenie drugiej osobie... tego. Szczerze nie miałem ochoty na jakieś ckliwe wyznania. Już nie wspominając o tym, że denerwowała mnie hipokryzja Bastiena. "Dobrze znać słabe punkty innych ludzi, kiedy jednocześnie nikt nic o mnie nie wie" - cóż, niby nie była to w tym przypadku taka stuprocentowa prawda, bo rudy zdążył się ze mną wcześniej podzielić - szczątkowo, ale zawsze - informacją o swojej.. hm, "średniej" sytuacji w domu. Ale tak się właśnie teraz czułem. Jak ten "inny człowiek". I to... chyba nie było aż tak zaskakujące, co? -Tak, ma.- Mlasnąłem językiem o podniebienie, wydając przy tym bardzo charakterystyczny dźwięk rozeźlenia. -Widziałem jej śmierć. Rozumiesz?- Mimo powagi tych słów byłem... huh, chyba na tyle wytrącony z równowagi, że nawet się nie zająknąłem. "Chyba." Powtórzyłem jadowicie w myślach. Oczywiście, że nie rozumiał. Dlatego nie chciałem o tym rozmawiać. Nie mógł się po prostu pogodzić z tym faktem i... dać mi spokój?
Wziąłem głęboki haust powietrza, prawie się przy tym zapowietrzając. Jednak zaraz po tym, zupełnie jak gdyby nigdy nic, sięgnąłem po stojący tuż obok młynek i nasypałem do niego garść czarnych ziaren. Bardzo energicznie... wróć, bardzo agresywnie zacząłem kręcić korbką, obserwując w milczeniu przesypującą się do szklanego naczynka kawową miazgę. Jak się jednak można było spodziewać, dzięki swojemu, heh, "zapałowi" uporałem się z tym zadaniem nadzwyczaj szybko. Odruchowo odsunąłem urządzenie bardziej pod ścianę, nie chcąc, żeby przez przypadek spadło na podłogę. Dopiero teraz odważyłem się spojrzeć z powrotem na chłopaka (który zapewne dalej stał w przejściu). Mógł w tej chwili zauważyć, że moja twarz... no, może nie tyle "złagodniała", co po prostu wyblakła. -Ja... m-musisz mi wybaczyć.- Zupełnie straciłem kontrolę nad sytuacją. Nie wiedziałem, jak winien byłem teraz zareagować. Z jednej strony chciałem załagodzić swoje chamstwo, ale z drugiej... że co niby? Miałem to potraktować jak byle błahostkę; rozmowę o pogodzie?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Lisia Nora
Sro Maj 18, 2016 12:57 am
Jego przeprosiny puściłem w zasadzie mimo uszu bo prawda była taka, że wcale ich nie oczekiwałem. Wsparłem się za to barkiem o framugę i przesuwając powoli palcami po swym przedramieniu wpatrywałem się w milczeniu w chłopaka.Wychwyciłem ruch jego warg, choć nie udało mi się odczytać powtórzonego bezgłośnie słowa. Nawet nie pomyślałem, że mogło być to jakieś słowo - z góry przypuściłem że chłopak się po prostu zapowietrzył.Długo milczał... Podejrzanie długo. A gdy w końcu się odezwał - znowu był niegrzeczny. Spodziewałem się tego naturalnie, właściwie wydało mi się to nieuniknione. Pozostawało mi tylko karmić się nadzieją, że Lynch nie zareaguje zbyt gwałtownie - nie zbeszta, nie zwyzywa i nie wypchnie za drzwi.
- Już... jestem wścibski, prawda? - zapytałem głupio z malującą się na bladej twarzy, wyraźną konsternacją. Na szczęście niemalże w tym samym momencie odwrócił wzrok więc możliwe, że nawet tego nie dostrzegł. Chociaż... Ton wypowiedzi i tak pewnie mnie zdradził. - Sadystyczną przyjemność? - powtórzyłem za nim. - Nie cieszy mnie ani tym bardziej nie bawi cudze nieszczęście. Pomyślałem po prostu, że może... Że może chciałbyś o tym... Wiesz... Porozmawiać? - miałem powiedzieć coś jeszcze, ale chłopak chwilę później ponownie zabrał głos. Jego słowa obiły się boleśnie o mą czaszkę, ciałem zaś wstrząsnął potężny dreszcz. Nawet się lekko wzdrygnąłem, paznokcie nie do końca świadomie wbijając mocniej w skórę na przedramieniu. Miał rację, nie rozumiałem. Komuś kto nigdy nie zaznał podobnego bólu trudno było raczej postawić się w jego sytuacji. To całkowicie normalne. Tak samo i on nie potrafiłby pewnie w pełni zrozumieć nieszczęścia jakie dotknęło mnie. Przypuszczalnie. Tak czy owak - stać mnie było na współczucie. Nie okazywałem go jednak otwarcie bo wiedziałem, że tego nie chciał. Milczałem przez dłuższą chwilę wpatrując się nieprzytomnie w plecy Lyncha i dopiero dźwięk obracanej korbki młynka rozproszył me myśli i sprawił, że wróciłem z powrotem 'na Ziemię'.
- Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy... Przepraszam, nie powinienem był dociekać. - bąknąłem rozplatając ręce i odrywając się od ściany. Prawą dłonią sięgnąłem do lewego ramienia obejmując je lekko i... W sumie sterczałem jak ten przygłup w miejscu nie bardzo wiedząc co ze sobą uczynić. - W porządku... Możemy porozmawiać o czymś innym. - bąknąłem tylko. Nie wiem jeszcze o czym, ale to się wytnie. Za słabo go znałem by móc dzielić z nim jakiekolwiek zainteresowania. Najpierw musiałbym się dowiedzieć co właściwie go interesuje.
Solaire
Solaire
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lisia Nora
Pon Maj 23, 2016 3:19 am
-Faktycznie, nie powinieneś był.- Urwałem beznamiętnym tonem, wracając spojrzeniem na kuchenny blat. Niby to odruchowo przejechałem palcami po jego delikatnie zaokrąglonej krawędzi. Zamilknąłem na dłuższą chwilę, aż w końcu przykucnąłem na zdrowej nodze i sięgnąłem do drzwiczek lodówki, która była wbudowana w jedną z szafek kuchennych. Stosunkowo sprawnie wyciągnąłem z niej butelkę z mlekiem, którą następnie postawiłem obok wcześniej użytego młynka. "No, to składniki już mam. To prawie połowa sukcesu." Parsknąłem cicho w reakcji na własną myśl. Była tak... absurdalnie swobodna i każualowa, biorąc pod uwagę obecną sytuację. -O czymś innym?- Mruknąłem pod nosem, przykładając dłoń do własnej potylicy. Opuściłem nieznacznie twarz nad piersią, wzdychając przy tym w wyraźnym zakłopotaniu. -No tooo... nie wiem..- Miałem pustkę w głowie. Tak... tak dosłownie, bo musicie mi uwierzyć, że bardzo trudno było mi przeskoczyć na inny temat "tak po prostu". Ale to chyba nie jest w najmniejszym stopniu zaskakujące? -Wiesz, właściwie zastanawiam się, dlaczego zgodziłeś się na to spotkanie.- Zagadnąłem w końcu. Jednak dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że niekoniecznie należało to do takich typowych, rozluźniających atmosferę "pytanek". A takie były właśnie teraz potrzebne, racja? -To znaczy... mniejsza o to.- Przyodziałem na twarz nawet przepraszający uśmiech, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że w dalszym ciągu gapiłem się jak wół na kuchenny blat, to nie był on dla Bastiena w pełni widoczny. -Robisz może... coś, coś dla zabicia czasu? Może interesujesz się sztuką? Albo filozofią? Chociaż... nie, to są nudne rzeczy- dla większości ludzi, niestety. -Może w coś pogrywasz?- O, tak, to była zdecydowanie bardziej popularna rozrywka wśród moich rówieśników.
Coby jednak nie tracić niepotrzebnie czasu, bo i samo zaparzenie kawy zwykle chwilę trwało, to sięgnąłem do wiszącej szafki i wyciągnąłem z niej ekspres. Otworzyłem w nim odpowiednią przegródkę, nałożyłem jednorazowy filtr i wsypałem doń kawowy proszek. Była to dla mnie czynność tak rutynowa, że zapewne potrafiłbym ją wykonać nawet z zamkniętymi oczami. Następnie sięgnąłem po jedną z butelek wody, które stały w zgrzewce na podłodze, i przelałem część jej zawartości do pojemnika - tak, zgadliście! - na wodę. Podłączyłem urządzenie do prądu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Lisia Nora
Pon Maj 30, 2016 12:46 pm
Teraz to zrobiło mi się głupio... Pewnie dlatego po prostu umilkłem odwracając wzrok i spoglądając gdzieś na ścianę. To wbrew pozorom bardzo ładna ściana. Zdecydowanie zasługiwała na uznanie. Tak, popatrzę sobie na nią chwilę... W końcu miała tyle nierówności do zbadania. Kątem oka zarejestrowałem ruch więc mimowolnie znów popatrzyłem w tamtą stronę przyglądając się chwilę jak ten sięga do lodówki po butelkę mleka. Wzdrygnąłem się lekko kiedy zadał pytanie. Cóż... Nie nazwałbym tego udaną próbą zmiany tematu na szczęście nim w ogóle zdążyłem zebrać myśli i zadecydować o ewentualnym udzieleniu odpowiedzi - Lynch zwyczajnie się wycofał. Widocznie sam zorientował się, że pytanie było mimo wszystko w tej sytuacji odrobinę kłopotliwe. Stałem jak ten kołek w miejscu nadal nie czując się tutaj swobodnie i dopiero gdy zadał kolejne pytania postanowiłem wreszcie zabrać głos.
- Sztuka może niekoniecznie, ale... filozofia zdecydowanie nie jest nudna. - zaprzeczyłem. - To nie tak, że bawię się w filozofa i każdego dnia dociekam rozwiązania podstawowych zagadek świata. Po prostu w samotności często zdarza mi się nad tym rozmyślać. Nie wiem czy to kwestia zamiłowania do nauki czy może raczej niechęci do życia, bo wszystko na chwilę obecną zdaje się nie mieć tak naprawdę sensu. - wyrzuciłem z siebie na wydechu lekko się przy tym krzywiąc. Ot, od wielu lat tego sensu poszukuję... Sięgnąłem nawet do samego - wydawać by się mogło - źródła. Do śmierci, choć i tam nie znalazłem odpowiedzi. Na ostatnie z pytań zaczerwieniłem się lekko na twarzy. Z jakiegoś powodu był to dla mnie dość... wstydliwy temat. Bo kto w dzisiejszych czasach gra na harmonijce ustnej? Uliczni grajkowie i okoliczni żebracy. Eh... Mimo wszystko z jakiegoś powodu postanowiłem się przed nim odrobinę otworzyć.
- Czasami sobie pogrywam... Głównie na harmonijce ustnej bo tylko ją na własność posiadam. Całkiem nieźle idzie mi też gra na fortepianie. - odparłem odchrząkując zaraz krótko. - A ty? Masz jakieś zainteresowania? - odbiłem pytanie chcąc oddalić odrobinę temat od swojej osoby. Zadreptałem też w miejscu nie wiedząc co ze sobą zrobić i wreszcie uczyniłem kilka kroków naprzód podchodząc bliżej Lyncha i przystając przy blacie, tuż obok niego.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałem pozornie bezinteresownie. Tak, daj mi jakieś zadanie, Lynch bo z nadmiaru tej bezczynności zaraz dostanę w łeb.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach