Anonymous
Gość
Gość
Rudera Roché
Wto Kwi 05, 2016 5:47 pm
TU BĘDZIE OPIS
Anonymous
Gość
Gość
Re: Rudera Roché
Wto Kwi 12, 2016 10:41 pm
Skoro Sketchowi nie śpieszyło się, bym oddawała mu jego torbę, to postanowiłam użyć jej zamiast swojej własnej. Przypasowała mi, poza tym była pojemniejsza niż moja i wygodniejsza, nie wspominając już o lepszej jakości. Wcześniej tylko schowałam ją w domu niewypakowaną, żeby matka czasem po pijaku nie znalazła tych wszystkich urządzeń i ich nie "skrzywdziła", teraz wreszcie postanowiłam poprzekładać gdzieś te rzeczy. Z Bastienem dopiero mieliśmy dać je komuś do sprawdzenia, dlatego póki co nie chciałam ich dotykać. Nie licząc tego aparatu fotograficznego, który od razu zafascynował mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam czekać cierpliwie i go nie używać. Już pierwszego dnia pyknęłam nim dla sprawdzenia kilka zdjęć. Znaczy, taki był zamiar, nie zwróciłam jednak uwagi, gdzie uciekła mi połowa dnia. Totalnie mnie to pochłonęło.
Po wejściu do domu ostrożnie ominęłam stłuczone przed drzwiami szkło, wykrzywiając usta w grymasie na jego widok. Będę musiała to uprzątnąć, żeby Leo nie pokaleczył sobie łap.
- Beskha, to Ty? - rzuciła matka siedząc przy stole, jak zwykle zmarnowana. Podpierała sobie obiema dłońmi głowę, a wzrok zawieszony miała na stole, kiedy jednak dotarło do niej, że ktoś wszedł, opuściła jedną rękę na blat i zerknęła w moim kierunku z ukosa.
- Ja - odparłam krótko, mijając kuchnię i wchodząc do pokoju mojego i Bastiena. Tam też rzuciłam swoją torbę na łóżko, a w międzyczasie kot zeskoczył z szafy na pościel i otarł się o moją rękę. - No hej, mały - rzuciłam do niego, gładząc jego rudą łepetynę. Zamruczał przeciągle, jak to miał w zwyczaju na mój widok. To od razu poprawiało mi humor. Zerknęłam za siebie, by spojrzeć, czy miał jeszcze jedzenie z misce i, na szczęście, wciąż tam było. Wyjęłam niewielki zapas prowiantu, który dzisiaj udało mi się kupić, by następnie zanieść go do kuchni. Zignorowałam pytanie Isabelle, skąd wzięłam jedzenie. Nie odmawiałam jej, kiedy i ona chciała zaspokoić swój głód, ale nie miałam ochoty z nią teraz rozmawiać. Musiałam po niej posprzątać bałagan.
Zmiotłam szkło sprzed drzwi i wyrzuciłam do kosza, później wróciłam do pokoju i zaczęłam wypakowywać torbę Sketcha. Rzeczy z niej upchnęłam do szafy, pod ubrania, tak, aby nic nie wystawało. Matka i tak tutaj nie zaglądała, ale to było czysto zapobiegawcze z mojej strony. W którymś momencie pod rękę nawinął mi się zeszyt. Wyjęłam go z torby i zmarszczyłam brwi. Nie widziałam go wcześniej, a też nie wydawało mi się, aby Sketch miał go nam zamiar dać. Otworzyłam go i przejrzałam kilka kartek, a wówczas zdałam sobie sprawę, że to musiał być jego szkicownik. Cholera, te rysunki były świetne. Ciężko było mi się powstrzymać, ale ostatecznie zamknęłam szkicownik, nie chcąc przeglądać prywatnej rzeczy chłopaka. W zasadzie to wypadałoby mu go oddać. Pewnie go szukał.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Rudera Roché
Wto Kwi 12, 2016 10:49 pm
Przepakowałam rzeczy ze swojej torby do tej należącej do Sketcha, schowałam tam także jego szkicownik, żeby mnie nie kusiło, by do niego ponownie zajrzeć. Leo cały czas kręcił mi się przy nogach, a że nie lubiłam go zostawiać, to postanowiłam wziąć kota ze sobą. I tak nie wybierałam się dzisiaj do szkoły, toteż nic nie stało na przeszkodzie. Zarzuciłam sobie torbę na ramię i wyjęłam z niej telefon, żeby wysłać smsa do bliźniaka. Po schowaniu go do kieszeni, wzięłam kota na ręce i opuściłam dom bez słowa.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach