▲▼
First topic message reminder :
Nie ma tu mowy o jakiejkolwiek spadzistości czy szaleństwach - mamy do czynienia z prostym, płaskim dachem, ogrodzonym z wszech stron niskim murkiem, sięgającym może na wysokość metra pięćdziesiąt. W praktyce jest to zwyczajna zamknięta przestrzeń, całkowicie pusta, jeśli nie liczyć prowadzących doń drzwi i kilku nieciekawych elementów zaliczających się do niezbędnych instalacji grzewczych i tym podobnych. Pomimo tego, iż dostęp na dach powinien być praktycznie niemożliwy dla uczniów, czasem błąd zdarza się nawet osobom odpowiedzialnym za zamykanie wszystkich drzwi w szkole - w końcu zapomnieć może się każdemu.
Triss jako kompletny lekkoduch, przechadzał się po szkole, gdyż najzwyczajniej w świecie nie miał niczego innego do roboty. Wchodził do każdej sali, przyglądał się dokładnie i starał się zapamiętać gdzie, która się znajduje. Głupio byłoby za każdym razem spóźniać się na zajęcia, bo nie było się w stanie odnaleźć klasy. I tak paręnaście razy. Tak. Jako bardzo ciekawska osoba, wchodził wszędzie, kompletnie nie zważając na napisy zabraniające wstępu i tym podobne. No i w końcu przyszła kolej na ostatnie drzwi znajdujące się na samej górze. Z uśmiechem na twarzy zaczął podskakiwać z nogi na nogę do nich, po czym z prędkością... czegoś bardzo szybkiego wbiegł na dach. Chyba nawet się tego spodziewał, gdzie się znajdzie, bo po chwili rozłożył ręce na boki i... udawał samolot? Z boku najprawdopodobniej wyglądało to bardzo komicznie, za to sam Trystian miał swój własny, wyimaginowany świat, pełen barw. Zatrzymał się na środku i zaczął spoglądać w niebo. Chyba na moment oderwał się od rzeczywistości, jednak mimo tego jak jakiś pewny wyrobiony odruch- wyjął lizaka z kieszeni bluzy i zaczął go odpakowywać. Schował papierek do kieszeni, włożył lizaka do ust i dopiero wtedy rozejrzał się dookoła. Taa, chłopak znajdował się na dachu ładną chwilę, ale dopiero teraz stwierdził, że zerknie co się dzieje. Cud, że ten nie spadł przez swoje nieogarnianie świata. No właśnie. I wtedy dopiero zwrócił uwagę, że nie znajduje się w tym miejscu sam. Zaczął iść w stronę Ryu, w końcu wypadało się przywitać, prawda? W międzyczasie chłopak zarzucił na siebie kaptur od bluzy, gdyż zrobiło mu się trochę zimno. Wiatr na tej wysokości na pewno nie należał do najprzyjemniejszych doznań. Teraz już można było w pełni zobaczyć wyróżniającą się odzież Trisa. W końcu niebiesko-żółta z kocimi uszkami doszytymi w kapturze chyba nie należała do normy. Chłopak kucnął obok drugiego i zastanawiał się, czy ten zasnął, zasłabł a może... umarł?! Może został zamordowany i ktoś przytargał zwłoki na dach, bo w końcu kto normalny tu wchodzi?! Panika momentalnie ogarnęła posiadacza różowych włosów. Jednak po dwóch "ciamknięciach" lizaka- opanował się i wybrał najprostszą drogę. Chwycił lekko nieznajomego za ramie i wydukał z siebie
- Um... hej, wszystko w porządku?- Niby chciał zapytać jeszcze o pomoc, ale nie wiedział czy do końca wypada. Nie był najlepszy w rozmowach z obcymi, czy też nawet kontaktach, w sumie jakichkolwiek. Już zwykłe wymienienie spojrzeń może go lekko zakłopotać. No w każdym razie Trystain na pewno poczuł się o wiele lepiej, że się odważył cokolwiek zrobić. W końcu... to wciąż może być trup!
- Um... hej, wszystko w porządku?- Niby chciał zapytać jeszcze o pomoc, ale nie wiedział czy do końca wypada. Nie był najlepszy w rozmowach z obcymi, czy też nawet kontaktach, w sumie jakichkolwiek. Już zwykłe wymienienie spojrzeń może go lekko zakłopotać. No w każdym razie Trystain na pewno poczuł się o wiele lepiej, że się odważył cokolwiek zrobić. W końcu... to wciąż może być trup!
Ryu został wybudzony ze swojego świata marzeń przez nieznajome uczucie na swoim ramieniu. Niechętnie podnosząc powieki oczu, dojrzał przed sobą jakąś osobę. Jaka jest szansa, że ktoś w taki momencie spotka się wzrokiem z kimś innym? Na pewno nie wielka, a jednak Kurogane czuł się jakby trafił numerek w lotto. Nie w pełni wybudzony z częściowego snu, zapomniał jak bardzo taka sytuacja może być niekomfortowa. Na chwilę zapominając jak wyglądają kontakty międzyludzkie, mrugnął parę razy z dezorientacji lub ciekawości i wpatrywał się w oczy osoby na niego spoglądającej przez... dość długi czas. Zabrał lekko rękę Stern'a ze swojego ramienia i nie odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie, podniósł się. Jakby ktoś inny to zobaczył to musiało dziwnie wyglądać. Pierwszym co zrobił po podniesieniu się z dachu, było przeciągnięcie się i przy okazji ziewnięcie. Lepiej zaoszczędzić czas robią dwie rzeczy na raz, prawda? Ostatecznie przypomniał sobie o zadanym pytaniu i odpowiedział szczegółowo.
- Yhym - wydukał pod nosem, ale na tyle głośno by nieznajomy go słyszał. Przecierając ręką oczy, oparł się o ściankę, która jak się przekonał była dobry oparciem i patrząc na gościa, zadał normalne pytanie.
- Kim jesteś? - chyba każdy był w stanie usłyszeć ten ton głosu, który mówił o niedawnym wybudzeniu ze spanka. Cechy, które definiują kogoś jako nieśmiałego albo czujnego, zniknęły na ten moment z Kurogane. Zaczął przyglądać się wyglądowi jedynej innej osoby na dachu. Jak się można domyśleć nie było to jakieś szczególne doglądanie się. Może później. Trystian miał tam na sobie jakieś buty, jakieś spodnie, jakaś tam koszulka też była, ale tym co przykuło uwagę Ryu była jego bluza. Nawet nie chodzi o kolory, które całkowicie olał. Zapominając o czymś takim jak strefa intymna, podszedł bliżej do swojej "ofiary" i wyciągnął rękę w kierunku jej uszek. Tych kocich uszek do których Ryu miał słabość. Po miział je przez chwile jak kompletny idiota i odsunął się od Stern'a. Nie można też zapomnieć o lekkim śmiechu, który mu towarzyszył podczas tej zabawy kosztem kogoś.
-Więęęc.... Co tu robisz? - zapytał kiedy zdał sobie sprawę z jego poczynań. Mówienie, że był to jego najbardziej żenujący moment w życiu... nie byłoby ani trochę przesadą. Jego twarz była czerwona. Pomidor by się wstydził. No, ale on pewnie nie doznał takiego zawstydzenia jak Kurogane.
- Yhym - wydukał pod nosem, ale na tyle głośno by nieznajomy go słyszał. Przecierając ręką oczy, oparł się o ściankę, która jak się przekonał była dobry oparciem i patrząc na gościa, zadał normalne pytanie.
- Kim jesteś? - chyba każdy był w stanie usłyszeć ten ton głosu, który mówił o niedawnym wybudzeniu ze spanka. Cechy, które definiują kogoś jako nieśmiałego albo czujnego, zniknęły na ten moment z Kurogane. Zaczął przyglądać się wyglądowi jedynej innej osoby na dachu. Jak się można domyśleć nie było to jakieś szczególne doglądanie się. Może później. Trystian miał tam na sobie jakieś buty, jakieś spodnie, jakaś tam koszulka też była, ale tym co przykuło uwagę Ryu była jego bluza. Nawet nie chodzi o kolory, które całkowicie olał. Zapominając o czymś takim jak strefa intymna, podszedł bliżej do swojej "ofiary" i wyciągnął rękę w kierunku jej uszek. Tych kocich uszek do których Ryu miał słabość. Po miział je przez chwile jak kompletny idiota i odsunął się od Stern'a. Nie można też zapomnieć o lekkim śmiechu, który mu towarzyszył podczas tej zabawy kosztem kogoś.
-Więęęc.... Co tu robisz? - zapytał kiedy zdał sobie sprawę z jego poczynań. Mówienie, że był to jego najbardziej żenujący moment w życiu... nie byłoby ani trochę przesadą. Jego twarz była czerwona. Pomidor by się wstydził. No, ale on pewnie nie doznał takiego zawstydzenia jak Kurogane.
Przez cały ten czas od kiedy wybudził Ryu, ten w ogóle się nie ruszał. Może po prostu dziwiły go reakcje, ton i ogólnie wszystko co robi nieznajomy? Wraz z nim podniósł się i sam też przyglądał się chłopakowi. Od razu dostrzedł interesujący kolor oczu. Tak, oczy były na pierwszym, najważniejszym miejscu dla Trisa. Dzięki nim od razu malował sobie obraz danej osoby, wymyślał jak mogłyby się zachować w danym momencie. Gdy tylko usłyszał pierwsze pytanie do siebie, zrobił głęboki wdech, chwila zastanowienia i wydech. Czuł się jak na przesłuchaniu? Toważyszył mu też lekki stres. No pięknie, w klasie jeszcze nie odpowiadał a już się zaczął spinać przy najprostszych pytaniach. Skąd to się w ogóle wzięło? Może ze względu na stosunkową oschłość chłopaka z naprzeciwka?
- Em... Nazywam się Trystian Stern i jestem z klasy 1-A.- Ładnie się przedstawił i dopiero zauważył jak bardzo sztywny się stał. No po prostu na baczność, jak przed generałem. Sama świadomość tego, rozluźniła go na siłę. W myślach bił się sam ze sobą. W ogóle nie wiedział skąd takie reakcje, czy już kompletnie zapomniał jak budować relacje z osobami w mniej więcej tym samym wieku? Wrócił ze swoich myśli na ziemie i zobaczył, jak Ryu zaczyna bawić się jego uszami od bluzy. Reakcja Trisa było conajmniej żenująca, no po prostu kompromitująca, ponieważ ten mimowolnie delikatnie się zaczerwienił, ot tak. Kompletnie nie wiedząc czemu. I sama bliskość, jak i dotykanie jego części garderoby było stosunkowo nową rzeczą dla Kota. Oczami zaczął się wpatrywać w podłogę, chcąc częściowo ukryć swoją twarz i bezradność. Naprawdę stał się jakiegoś rodzaju ofiarą.
Częściowo sytuacja została uratowana przez kolejne pytanie. Czy mu się tylkio zdawało, czy nieznajomy zmienił swój ton i wydawał się milszy? Chwilę się w sumie zastanawiał jak odpowiedzieć na to pytanie i... nie wiedział. Pustka.
- Hmm... W sumie nie wiem. Chodziłem sobie wszędzie i naglę się tu znalazłem. A Ty co tu robisz? Przychodzisz pospać?- Po pierwszej części wypowiedzi cicho się zaśmiał ze swojej głupoty. No ale niestety taka była prawda. Ten Kot chodzi swoimi drogami, a po chwili zapomniał po co idzie w tę stronę. Zagryzł delikatnie zęby na lizaku, pokazując swoje zadbane, białe, równe zęby po czym naglę coś go oświeciło. Włożył rękę do kieszeni i wyjął kolejnego lizaka. Wyciągnął rękę w stronę nieznajomego i szczerząc się zapytał -Chcesz?- Po prostu starał się być miły. Podzielić się czymś co ma i te sprawy. W końcu tak wypada. Ale czy częstowanie lizakiem nowo poznaną osobę na pewno się do tego zalicza? A w sumie kto by się nad tym zastanawiał. W końcu Triss umysłem przypomina jakiegoś 6-ści latka. Czy nie?
- Em... Nazywam się Trystian Stern i jestem z klasy 1-A.- Ładnie się przedstawił i dopiero zauważył jak bardzo sztywny się stał. No po prostu na baczność, jak przed generałem. Sama świadomość tego, rozluźniła go na siłę. W myślach bił się sam ze sobą. W ogóle nie wiedział skąd takie reakcje, czy już kompletnie zapomniał jak budować relacje z osobami w mniej więcej tym samym wieku? Wrócił ze swoich myśli na ziemie i zobaczył, jak Ryu zaczyna bawić się jego uszami od bluzy. Reakcja Trisa było conajmniej żenująca, no po prostu kompromitująca, ponieważ ten mimowolnie delikatnie się zaczerwienił, ot tak. Kompletnie nie wiedząc czemu. I sama bliskość, jak i dotykanie jego części garderoby było stosunkowo nową rzeczą dla Kota. Oczami zaczął się wpatrywać w podłogę, chcąc częściowo ukryć swoją twarz i bezradność. Naprawdę stał się jakiegoś rodzaju ofiarą.
Częściowo sytuacja została uratowana przez kolejne pytanie. Czy mu się tylkio zdawało, czy nieznajomy zmienił swój ton i wydawał się milszy? Chwilę się w sumie zastanawiał jak odpowiedzieć na to pytanie i... nie wiedział. Pustka.
- Hmm... W sumie nie wiem. Chodziłem sobie wszędzie i naglę się tu znalazłem. A Ty co tu robisz? Przychodzisz pospać?- Po pierwszej części wypowiedzi cicho się zaśmiał ze swojej głupoty. No ale niestety taka była prawda. Ten Kot chodzi swoimi drogami, a po chwili zapomniał po co idzie w tę stronę. Zagryzł delikatnie zęby na lizaku, pokazując swoje zadbane, białe, równe zęby po czym naglę coś go oświeciło. Włożył rękę do kieszeni i wyjął kolejnego lizaka. Wyciągnął rękę w stronę nieznajomego i szczerząc się zapytał -Chcesz?- Po prostu starał się być miły. Podzielić się czymś co ma i te sprawy. W końcu tak wypada. Ale czy częstowanie lizakiem nowo poznaną osobę na pewno się do tego zalicza? A w sumie kto by się nad tym zastanawiał. W końcu Triss umysłem przypomina jakiegoś 6-ści latka. Czy nie?
Trystian Stern, hmm?
Kurogane nie umiał poprawnie wyjaśnić czemu poczuł ulgę, kiedy usłyszał o klasie chłopaka. Może to przez to, że starsi uczniowie byli tutaj dłużej. Niektórzy mogli sądzić o szkole jak o ich terenie. A wtedy Ryu pewnie nie byłby mile widziany. Może to, że różnili się grupami było szczęściem? W końcu zazwyczaj uczniowie klasy B wydają się groźniejsi. Nawet jeśli to były tylko pozory. Kurogane dostrzegł, że chłopak z naprzeciwka był trochę sztywny, dosłownie sztywny, ale nie zagłębiał się w te sprawy. Był go w stanie zrozumieć, bo jego ton nie był bardzo przyjacielski. Wtedy nawet nie zauważył, że się nie przedstawił.
"A Ty co tu robisz? Przychodzisz pospać?"
To było bardzo dobre pytanie. Znowu, co on tu robił? Jak dobrze pamiętał to poczuł jak go to miejsce przyciągało. No, nie dosłownie, ale wiadomo o co chodzi. Wychodziło na to, że jego odpowiedź miała być taka sama jak Trystiana. A co do spania... chyba będzie musiał to przemyśleć bo było całkiem wygodnie. Nagle przypomniał sobie, że nim usnął włączył sobie muzykę, która nadal grała. Wzdychając na swoją jakże ogromną kulturę, wyciągnął z uszu słuchawki i schował je do kieszeni. Swoją drogą chyba się jeszcze nie przedstawił, prawda? Ubliżając sobie w myślach wyciągnął rękę na znak zawarcia znajomości i odpowiedział na jego pytania z bonusem.
- Ryu Kurogane z 1B. Miło cię poznać, Trystian. - powiedział pokazując rzędy białych ząbków w uśmiechu. I nie, nie tym maniakalnym ani psychopatycznym. Takim zwykłym. Szczerym. - Sam sobie zadaje pytanie co tu robię. Więc tym się nie różnimy... chociaż nie powiem przyjemnie się drzemało. - dodał żartobliwie na koniec. Może z własnego doświadczenia nie bardzo wiedział jak prowadzić normalną konwersację z innymi, ale fakt, iż często obserwował innych jakoś pomagał.
"Chcesz?"
- Pewnie. Dziękuje. - odpowiedział uprzejmie. Co prawda miał mieszane uczucia co do ufania nieznajomemu. Z drugiej strony nie słyszał nigdy o otrutym lizaku lub podobnej bujdzie. No i gdyby Ryu miał ucierpieć, to tak by się stało gdy spał. Jednym słowem na Stern'em mógłby równie dobrze pojawić się znaczek niewinny. Zerwał papierek z lizaka i spróbował tej słodkości.
Hmm... Jabłko.
Jeśli Kurogane miałby wybrać ulubione spośród wszystkich smaków lizaków, to wybrałby albo cytrynowe albo jabłkowe. Jednym słowem Trystian zupełnie przypadkowo trafił w dziesiątkę. I właściwie tu się kończył dla Ryu łatwy etap. Musiał pomyśleć o czym teraz można by porozmawiać. Usiadł sobie na małym murku i spojrzał na chmury, które powinny zawierać odpowiedź na wszystkie jego problem. Tak przynajmniej było w filmach i anime. Życie niestety nie było takie proste. Wrócił wzrokiem na towarzysza i zadał pytanie który przyszło mu na myśl jako pierwsze.
- Co sądzisz o Riverdale? - proste, szybkie i zwyczajne mające szansę na rozwinięcie różnych wątków. Czego więcej chcieć?
Kurogane nie umiał poprawnie wyjaśnić czemu poczuł ulgę, kiedy usłyszał o klasie chłopaka. Może to przez to, że starsi uczniowie byli tutaj dłużej. Niektórzy mogli sądzić o szkole jak o ich terenie. A wtedy Ryu pewnie nie byłby mile widziany. Może to, że różnili się grupami było szczęściem? W końcu zazwyczaj uczniowie klasy B wydają się groźniejsi. Nawet jeśli to były tylko pozory. Kurogane dostrzegł, że chłopak z naprzeciwka był trochę sztywny, dosłownie sztywny, ale nie zagłębiał się w te sprawy. Był go w stanie zrozumieć, bo jego ton nie był bardzo przyjacielski. Wtedy nawet nie zauważył, że się nie przedstawił.
"A Ty co tu robisz? Przychodzisz pospać?"
To było bardzo dobre pytanie. Znowu, co on tu robił? Jak dobrze pamiętał to poczuł jak go to miejsce przyciągało. No, nie dosłownie, ale wiadomo o co chodzi. Wychodziło na to, że jego odpowiedź miała być taka sama jak Trystiana. A co do spania... chyba będzie musiał to przemyśleć bo było całkiem wygodnie. Nagle przypomniał sobie, że nim usnął włączył sobie muzykę, która nadal grała. Wzdychając na swoją jakże ogromną kulturę, wyciągnął z uszu słuchawki i schował je do kieszeni. Swoją drogą chyba się jeszcze nie przedstawił, prawda? Ubliżając sobie w myślach wyciągnął rękę na znak zawarcia znajomości i odpowiedział na jego pytania z bonusem.
- Ryu Kurogane z 1B. Miło cię poznać, Trystian. - powiedział pokazując rzędy białych ząbków w uśmiechu. I nie, nie tym maniakalnym ani psychopatycznym. Takim zwykłym. Szczerym. - Sam sobie zadaje pytanie co tu robię. Więc tym się nie różnimy... chociaż nie powiem przyjemnie się drzemało. - dodał żartobliwie na koniec. Może z własnego doświadczenia nie bardzo wiedział jak prowadzić normalną konwersację z innymi, ale fakt, iż często obserwował innych jakoś pomagał.
"Chcesz?"
- Pewnie. Dziękuje. - odpowiedział uprzejmie. Co prawda miał mieszane uczucia co do ufania nieznajomemu. Z drugiej strony nie słyszał nigdy o otrutym lizaku lub podobnej bujdzie. No i gdyby Ryu miał ucierpieć, to tak by się stało gdy spał. Jednym słowem na Stern'em mógłby równie dobrze pojawić się znaczek niewinny. Zerwał papierek z lizaka i spróbował tej słodkości.
Hmm... Jabłko.
Jeśli Kurogane miałby wybrać ulubione spośród wszystkich smaków lizaków, to wybrałby albo cytrynowe albo jabłkowe. Jednym słowem Trystian zupełnie przypadkowo trafił w dziesiątkę. I właściwie tu się kończył dla Ryu łatwy etap. Musiał pomyśleć o czym teraz można by porozmawiać. Usiadł sobie na małym murku i spojrzał na chmury, które powinny zawierać odpowiedź na wszystkie jego problem. Tak przynajmniej było w filmach i anime. Życie niestety nie było takie proste. Wrócił wzrokiem na towarzysza i zadał pytanie który przyszło mu na myśl jako pierwsze.
- Co sądzisz o Riverdale? - proste, szybkie i zwyczajne mające szansę na rozwinięcie różnych wątków. Czego więcej chcieć?
Trystian od razu wyczuł inne nastawienie chłopaka. Momentalnie się wyluzował, całe spięcie po prostu znikło.
- A więc Ryu... Japonczyk?- Zabrzmiało w jego głowie. Bo to było coś po japońsku, prawda? Tak brzmiało dla Kota. Jednak nie zapytał wprost, bo wydawało mu się to dość dziwne- pytanie o narodowość. Jednak płynnie posługiwał się angielskim, z odpowiednim akcentem. Więc najpewniej urodzony tutaj. No chyba, że aż tak dobrze wyuczony. Nie ma to większego znaczenia, komunikacja z nim nie będzie żadnym problemem na szczęście. Złapał go za dłoń i potrząsnął. To było dość dziwne uczucie. Pierwszy raz w życiu to zrobił. Przeważnie witał się samymi słowami i głównie były to dużo starsze osoby. Choć wstyd przyznać, znał ten zwyczaj jedynie z filmów, książek i tym podobnych. W końcu to swojego rodzaju kultura, prawda? Nie dało się tego nie znać. Jednak ze stosowaniem już różnie bywa, w końcu każdy ma inne życie. Po chwili zaśmiał się cicho i odezwał się.
- Często tak drzemiesz w ciągu dnia?- Proste pytanie, ot tak, by poznać kogoś. Sam uważał to za jedną z niezbędnych zadań do wypełnienia zaraz po szkole. Takie zrestartowanie się na chwile i podładowanie lekkie. Przyjemna rzecz. Może sam będzie korzystał z tego miejsca, może nawet podczas zajęć? Hihi -Fajnie, że jest takie miejsce, by niezauważenie zerwać się z lekcji.- Dodał jakby odruchowo. Po prostu miał to do siebie, że bardzo dużo rzeczy, które rodzą mu się w głowie nie zostają tylko tam i od razu wychodzą na zewnątrz. Często nawet nie do tematu, bez żadnego zaczepienia. Po prostu są wypowiadane, bo o nich pomyślał. Dla niektórych było to dość zabawne, jednak przeważnie w pozytywnym sensie. Nikt jeszcze do tego nie miał zażaleń.
Gdy Ryu tylko przyjął jego lizaka, temu od razu zabłyszczały oczy. Nie wiedząc czemu, bardzo się ucieszył. To było takie małe uczucie, które pojawia się w sercu, gdy komuś wręczy się prezent. Takie miłe ciepło. Rzadko kiedy doświadczał tego, po prostu nie miał komu co dawać. Mimowolnie się uśmiechnął i odwrócił, robiąc parę kroków i jak na początku pobytu tutaj- rozłożył ręce, jakby udając samolot. Jednak tym razem po prostu zaczął iść po linii prostej, wyobrażając sobie, że jest na linie, na wysokości. Tak, ten chłopak miał tak, że widział świat kompletnie inaczej. Czasem po prostu się zatracał w swojej wyobraźni i... zwyczajnie bawił się, podczas rozmowy, czy przebywaniu z kimś. Idąc tak jakby robił jakiś pokaz cyrkowy, odpowiedział na kolejne pytanie.
- Hmm... w sumie szczerze mówiąc, jeszcze niewiele widziałem w szkole. Nigdzie nie byłem poza tym budynkiem. Dopiero co się będę wprowadzał, ominęło mnie rozpoczęcie roku i to wszystko. Riverdale wybrana też zostało na ostatnią chwilę. Szczerze mówiąc możesz mi o niej opowiedzieć. Jak tutaj jest, co jest i w ogóle. Skoro też jesteś z 1 roku, to pytanie czy kogoś już znasz nie powinno być nieuprzejme. Jacy są ludzie tu? Huh?- W głowie miał jeszcze mnóstwo pytań, jednak nie chciał pokazać się ze złej strony i zastopował na chwilę. Lepiej będzie po kolei wypytywać, jak już musi. W końcu szkoła poza domem to coś nowego dla Trystiana. Chciałby od razu wiedzieć wszystko. A tak naprawdę jedyne co wie, to... wszystko z urywkowych momentów z seriali, czy filmów. Sam nie wiedział na ile to się przekłada w prawdziwym świecie. No cóż, może być ciekawie...
- A więc Ryu... Japonczyk?- Zabrzmiało w jego głowie. Bo to było coś po japońsku, prawda? Tak brzmiało dla Kota. Jednak nie zapytał wprost, bo wydawało mu się to dość dziwne- pytanie o narodowość. Jednak płynnie posługiwał się angielskim, z odpowiednim akcentem. Więc najpewniej urodzony tutaj. No chyba, że aż tak dobrze wyuczony. Nie ma to większego znaczenia, komunikacja z nim nie będzie żadnym problemem na szczęście. Złapał go za dłoń i potrząsnął. To było dość dziwne uczucie. Pierwszy raz w życiu to zrobił. Przeważnie witał się samymi słowami i głównie były to dużo starsze osoby. Choć wstyd przyznać, znał ten zwyczaj jedynie z filmów, książek i tym podobnych. W końcu to swojego rodzaju kultura, prawda? Nie dało się tego nie znać. Jednak ze stosowaniem już różnie bywa, w końcu każdy ma inne życie. Po chwili zaśmiał się cicho i odezwał się.
- Często tak drzemiesz w ciągu dnia?- Proste pytanie, ot tak, by poznać kogoś. Sam uważał to za jedną z niezbędnych zadań do wypełnienia zaraz po szkole. Takie zrestartowanie się na chwile i podładowanie lekkie. Przyjemna rzecz. Może sam będzie korzystał z tego miejsca, może nawet podczas zajęć? Hihi -Fajnie, że jest takie miejsce, by niezauważenie zerwać się z lekcji.- Dodał jakby odruchowo. Po prostu miał to do siebie, że bardzo dużo rzeczy, które rodzą mu się w głowie nie zostają tylko tam i od razu wychodzą na zewnątrz. Często nawet nie do tematu, bez żadnego zaczepienia. Po prostu są wypowiadane, bo o nich pomyślał. Dla niektórych było to dość zabawne, jednak przeważnie w pozytywnym sensie. Nikt jeszcze do tego nie miał zażaleń.
Gdy Ryu tylko przyjął jego lizaka, temu od razu zabłyszczały oczy. Nie wiedząc czemu, bardzo się ucieszył. To było takie małe uczucie, które pojawia się w sercu, gdy komuś wręczy się prezent. Takie miłe ciepło. Rzadko kiedy doświadczał tego, po prostu nie miał komu co dawać. Mimowolnie się uśmiechnął i odwrócił, robiąc parę kroków i jak na początku pobytu tutaj- rozłożył ręce, jakby udając samolot. Jednak tym razem po prostu zaczął iść po linii prostej, wyobrażając sobie, że jest na linie, na wysokości. Tak, ten chłopak miał tak, że widział świat kompletnie inaczej. Czasem po prostu się zatracał w swojej wyobraźni i... zwyczajnie bawił się, podczas rozmowy, czy przebywaniu z kimś. Idąc tak jakby robił jakiś pokaz cyrkowy, odpowiedział na kolejne pytanie.
- Hmm... w sumie szczerze mówiąc, jeszcze niewiele widziałem w szkole. Nigdzie nie byłem poza tym budynkiem. Dopiero co się będę wprowadzał, ominęło mnie rozpoczęcie roku i to wszystko. Riverdale wybrana też zostało na ostatnią chwilę. Szczerze mówiąc możesz mi o niej opowiedzieć. Jak tutaj jest, co jest i w ogóle. Skoro też jesteś z 1 roku, to pytanie czy kogoś już znasz nie powinno być nieuprzejme. Jacy są ludzie tu? Huh?- W głowie miał jeszcze mnóstwo pytań, jednak nie chciał pokazać się ze złej strony i zastopował na chwilę. Lepiej będzie po kolei wypytywać, jak już musi. W końcu szkoła poza domem to coś nowego dla Trystiana. Chciałby od razu wiedzieć wszystko. A tak naprawdę jedyne co wie, to... wszystko z urywkowych momentów z seriali, czy filmów. Sam nie wiedział na ile to się przekłada w prawdziwym świecie. No cóż, może być ciekawie...
"Często tak drzemiesz w ciągu dnia?"
To było dobre pytanie. Odkąd przeniósł się do akademika nie miał wiele do roboty, więc musiał przyznać, że zdarzało mu się usypiać. Poza tym nie dało się zaprzeczyć o przyjemności takich drzemek. Idziesz spać i wstajesz kiedy chcesz. Nie musisz się śpieszyć na zajęcia lub na jakieś spotkanie. Najczęściej tak jest.
-Właściwie to dosyć często. - odpowiedział i podrapał się z tyłu głowy na pytanie. Nie było bardzo czym się chwalić, więc Kurogane podświadomie uznał to za minus. Ale kogo tam interesuje co się dzieje w jego głowie, prawda? Chłopak przytaknął, gdy usłyszał co powiedział Trystian. Jak na to nie spojrzysz te miejsce było wręcz idealne. Zbyt idealne. I przez to mogło się to zamienić w kłopot. Ryu nie wierzył, że ktoś wcześniej na taki pomysł nie wpadł. Nauczyciele pewnie się już wycwanili na takie zagrywki no, ale cóż. Trzeba się przekonać na własnej skórze nie?
Uczeń z grupy B przyglądał się niedawno poznanej osobie, kiedy zaczęła łazić po dachu z rozłożonymi rękoma. Nie przeszkadzało mu to. W końcu każdy miał jakieś dziwactwa. Jedni się z tym mniej ukazywali, a drudzy bardziej. Żadna z opcji nie była lepsza od drugiej, ale oni nie mieli na to wpływu. Ryu akurat był z tych co bardziej ukrywają swoją osobowość. Nie znaczyło to, że nie mieli szansy na dogadanie się.
"...Szczerze mówiąc możesz mi o niej opowiedzieć..."
-Opowiedzieć, hmm? - powiedział sobie pod nosem i zerknął znów na chmury w szukaniu odpowiedzi. Dokładniej to on się tylko namyślał, ale to jest sekretem. -Jak wiesz sam jestem pierwszoklasistą więc też dużo nie wiem. Na pewno jak wiesz jest to szkoła bogata. Lekko mówiąc. Więc poziom nie jest niski. Z tego co widziałem to są tutaj wszystkie elementy, dzięki którym szkoła jest... szkołą. A nawet więcej, chociaż dokładnych informacji nie mam. Znam parę osób, ale jest to głównie przez to, że mieszkam w akademiku. Tam kogoś poznasz prędzej czy później. Może nie jako przyjaciela, no ale nie wymagajmy zbyt wiele. - przerwał na chwilę wypowiedź by poukładać jeszcze swoje myśli.
- Ludzie są tutaj różni. Nawet bardzo. Jak wiesz jest tu podział na grupy A i B. Tą w której jesteś można porównać do elity w społeczeństwie, natomiast moja grupa to w większości delikwenci. - przerwał by się zaśmiać do której z grup się zaliczał. Nie przeszkadzało mu to ani trochę, więc może równie dobrze się pocieszyć swoim losem. - Taka mieszanka charakterów, że wręcz znajdziesz każdy typ osoby. - i w ten sposób zakończył swoją próbę przekazania posiadanej wiedzy Trystianowi i zaczekał na ewentualne dodatkowe pytania.
- A właśnie. Wprowadzasz się do akademiku czy dojeżdżasz tutaj ? - był w sumie ciekaw odpowiedzi. Jeśli by się wprowadzał to Ryu mógłby zaoferować mu miejsce w pokoju. W końcu pokój dwuosobowy, a on tam mieszka sam. Zawsze lepiej przesiadywać z kimś, który nie będzie doprowadzał cię do szału co parę minut, prawda? No, ale jeśli tylko dojeżdża no to pech. Chłopak potrafi to zrozumieć.
To było dobre pytanie. Odkąd przeniósł się do akademika nie miał wiele do roboty, więc musiał przyznać, że zdarzało mu się usypiać. Poza tym nie dało się zaprzeczyć o przyjemności takich drzemek. Idziesz spać i wstajesz kiedy chcesz. Nie musisz się śpieszyć na zajęcia lub na jakieś spotkanie. Najczęściej tak jest.
-Właściwie to dosyć często. - odpowiedział i podrapał się z tyłu głowy na pytanie. Nie było bardzo czym się chwalić, więc Kurogane podświadomie uznał to za minus. Ale kogo tam interesuje co się dzieje w jego głowie, prawda? Chłopak przytaknął, gdy usłyszał co powiedział Trystian. Jak na to nie spojrzysz te miejsce było wręcz idealne. Zbyt idealne. I przez to mogło się to zamienić w kłopot. Ryu nie wierzył, że ktoś wcześniej na taki pomysł nie wpadł. Nauczyciele pewnie się już wycwanili na takie zagrywki no, ale cóż. Trzeba się przekonać na własnej skórze nie?
Uczeń z grupy B przyglądał się niedawno poznanej osobie, kiedy zaczęła łazić po dachu z rozłożonymi rękoma. Nie przeszkadzało mu to. W końcu każdy miał jakieś dziwactwa. Jedni się z tym mniej ukazywali, a drudzy bardziej. Żadna z opcji nie była lepsza od drugiej, ale oni nie mieli na to wpływu. Ryu akurat był z tych co bardziej ukrywają swoją osobowość. Nie znaczyło to, że nie mieli szansy na dogadanie się.
"...Szczerze mówiąc możesz mi o niej opowiedzieć..."
-Opowiedzieć, hmm? - powiedział sobie pod nosem i zerknął znów na chmury w szukaniu odpowiedzi. Dokładniej to on się tylko namyślał, ale to jest sekretem. -Jak wiesz sam jestem pierwszoklasistą więc też dużo nie wiem. Na pewno jak wiesz jest to szkoła bogata. Lekko mówiąc. Więc poziom nie jest niski. Z tego co widziałem to są tutaj wszystkie elementy, dzięki którym szkoła jest... szkołą. A nawet więcej, chociaż dokładnych informacji nie mam. Znam parę osób, ale jest to głównie przez to, że mieszkam w akademiku. Tam kogoś poznasz prędzej czy później. Może nie jako przyjaciela, no ale nie wymagajmy zbyt wiele. - przerwał na chwilę wypowiedź by poukładać jeszcze swoje myśli.
- Ludzie są tutaj różni. Nawet bardzo. Jak wiesz jest tu podział na grupy A i B. Tą w której jesteś można porównać do elity w społeczeństwie, natomiast moja grupa to w większości delikwenci. - przerwał by się zaśmiać do której z grup się zaliczał. Nie przeszkadzało mu to ani trochę, więc może równie dobrze się pocieszyć swoim losem. - Taka mieszanka charakterów, że wręcz znajdziesz każdy typ osoby. - i w ten sposób zakończył swoją próbę przekazania posiadanej wiedzy Trystianowi i zaczekał na ewentualne dodatkowe pytania.
- A właśnie. Wprowadzasz się do akademiku czy dojeżdżasz tutaj ? - był w sumie ciekaw odpowiedzi. Jeśli by się wprowadzał to Ryu mógłby zaoferować mu miejsce w pokoju. W końcu pokój dwuosobowy, a on tam mieszka sam. Zawsze lepiej przesiadywać z kimś, który nie będzie doprowadzał cię do szału co parę minut, prawda? No, ale jeśli tylko dojeżdża no to pech. Chłopak potrafi to zrozumieć.
Trystian w momencie kiedy Japończyk zaczął opowiadać o szkole przerwał swoje wszelkie inne myśli i wyobraźnie i skupił się tylko i wyłącznie na słowach wypowiadanych przez niego. Był zafascynowany szkołą, w taki sposób, że nie mógłby wykonywać dwóch czynności jednocześnie. Wyglądał jakby słuchał najciekawszego wykładu na świecie. I wszystko porównywał do seriali, w końcu tylko z nich miał wiedzę. Wszystko wydawało się dość proste dla świeżaka, jednak jednocześnie tajemnicze. Dopóki nie poczuje szkolnego życia, nie będzie w stanie dokładnie ogarnąć tematu.
- Och. A więc jesteś delikwentem?- Wyrwał po czym się zaśmiał. Wydawał się naprawdę bardzo sympatyczną osobą. W głowie Trisa w ciągu tych paru minut, ten zmienił się niewyobrażalnie. Nawet przez myśl przeszło mu, że mogliby się zaprzyjaźnić. Jednak szybko wrócił na ziemię i w spokoju stwierdził, że to niemożliwe, w końcu kto by chciał trzymać z tak mało istotną osobą jaką jest Stern? Gdyby chociaż był minimalnie sławny. - Więc zapowiadają się ciekawe lata nauki, w tej szkole, prawda?- Różnorodność wydawała mu się bardzo ciekawa. Chciał poznać jak najwięcej osób. Nauczyć się od nich życia, jak i mógłby dzięki temu odnaleźć siebie. Wszystko wydawało się bardzo spoko opcją. Teraz była zamiana osoby pytanej. Możliwe, że to też wywróciło Trisa z równowagi i tematu głównego, przez co ciąg dalszych pytań się nie pojawił. Albo po prostu chłopak wolał niektóre rzeczy zachować na później, dzięki temu będzie mógł więcej czasu spędzić z nowo poznaną osobą. To było dla chłopaka bardzo istotne, bo w sumie od bardzo dawna nie miał styczności z rówieśnikiem.
- No... plan jest taki, że zostaję w akademiku. Jednak rodzice nie wierzą, że dam sobie radę i założyli się, że po tygodniu poproszę ich o zmianę miejsca zamieszkania. Nie wiem jak się powinienem zachować, bo nie mam wiedzy na temat mieszkania w takim miejscu. Jutro powinny przyjechać wszystkie moje rzeczy a sam spakowałem się na jeden dzień do plecaka. Um. Po prostu chciałem być dzień wcześniej by rozejrzeć się po szkole. Nawet nie mam jeszcze pokoju w akademiku...- Sam nie wiedział jak powinien mówić, by nie wyjść na kompletnego żółtodzioba w temacie. Nigdy nie musiał niczego samodzielnie załatwiać. A też nie chciał na wszystko odpowiadać "nie wiem jak to zrobić, nie wiem gdzie, co jak". Więc wyminął to historią, że... no w sumie nikt nie wierzy, że uda mu się przeżyć podczas licealnego życia. Było to po części małe żalenie się, jaką to jest sierotą i może lekkie pretensje, że nikt w niego nie wierzy? O rany! Pierwszy raz mógł opowiedzieć coś komuś. To było dość... oczyszczające!
- Och. A więc jesteś delikwentem?- Wyrwał po czym się zaśmiał. Wydawał się naprawdę bardzo sympatyczną osobą. W głowie Trisa w ciągu tych paru minut, ten zmienił się niewyobrażalnie. Nawet przez myśl przeszło mu, że mogliby się zaprzyjaźnić. Jednak szybko wrócił na ziemię i w spokoju stwierdził, że to niemożliwe, w końcu kto by chciał trzymać z tak mało istotną osobą jaką jest Stern? Gdyby chociaż był minimalnie sławny. - Więc zapowiadają się ciekawe lata nauki, w tej szkole, prawda?- Różnorodność wydawała mu się bardzo ciekawa. Chciał poznać jak najwięcej osób. Nauczyć się od nich życia, jak i mógłby dzięki temu odnaleźć siebie. Wszystko wydawało się bardzo spoko opcją. Teraz była zamiana osoby pytanej. Możliwe, że to też wywróciło Trisa z równowagi i tematu głównego, przez co ciąg dalszych pytań się nie pojawił. Albo po prostu chłopak wolał niektóre rzeczy zachować na później, dzięki temu będzie mógł więcej czasu spędzić z nowo poznaną osobą. To było dla chłopaka bardzo istotne, bo w sumie od bardzo dawna nie miał styczności z rówieśnikiem.
- No... plan jest taki, że zostaję w akademiku. Jednak rodzice nie wierzą, że dam sobie radę i założyli się, że po tygodniu poproszę ich o zmianę miejsca zamieszkania. Nie wiem jak się powinienem zachować, bo nie mam wiedzy na temat mieszkania w takim miejscu. Jutro powinny przyjechać wszystkie moje rzeczy a sam spakowałem się na jeden dzień do plecaka. Um. Po prostu chciałem być dzień wcześniej by rozejrzeć się po szkole. Nawet nie mam jeszcze pokoju w akademiku...- Sam nie wiedział jak powinien mówić, by nie wyjść na kompletnego żółtodzioba w temacie. Nigdy nie musiał niczego samodzielnie załatwiać. A też nie chciał na wszystko odpowiadać "nie wiem jak to zrobić, nie wiem gdzie, co jak". Więc wyminął to historią, że... no w sumie nikt nie wierzy, że uda mu się przeżyć podczas licealnego życia. Było to po części małe żalenie się, jaką to jest sierotą i może lekkie pretensje, że nikt w niego nie wierzy? O rany! Pierwszy raz mógł opowiedzieć coś komuś. To było dość... oczyszczające!
"Och. A więc jesteś delikwentem?"
- Oczywiście! Jednym z tych najgorszych. - powiedział głośniej próbując udawać powagę. Średni mu to wyszło, kiedy nie potrafił z twarzy zmyć tego uśmieszku mówiącego o prawdzie. Słyszał w głosie Trystiana, że powiedział to jako żart, a późniejszych śmiech, do którego zresztą się dołączył, tylko go upewnił. Niby faktem jest to, że ci biedniejsi mają większy potencjał na przejście na ciemną stronę mocy. Na szczęście Ryu to ominęło. A może był to pech? Kto tam wie.
"Więc zapowiadają się ciekawe lata nauki, w tej szkole, prawda?"
- O nie, nie, nie. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy nauką, a przespaniem dnia wybrałbym to drugie. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że będą one ciekawe. - odpowiedział z szczerym uśmieszkiem. Kurogane niestety miał taką smutną przypadłość. W momencie kiedy zacznie się śmiać lub pojawi mu się zielone światełko przy zabawie, ma problemy z opanowaniem swojego zachowania. Póki co i tak nie było źle. Bywało gorzej.
'Delikwent' wysłuchał opowieści szesnastolatka z różowawymi włosami i zaczął zastanawiać się na jego słowami. Skrócił ją znacznie w swoim umyśle. Stern pochodził z tego typu rodziny, gdzie dzieci nie muszą pomagać rodzicom przy praniu, gotowaniu i tym podobnych.
Może mają nawet specjalną służbę to tych rzeczy.
Niestety taka była prawda. Kurogane nie zazdrościł takiej sytuacji ani trochę. Wręcz przeciwnie. Współczuł osobom które zostały w ten sposób wychowane. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że odbierają komuś obowiązki, zamieniają go w jednym słowem kalekę. A też Trystian mógł nie mieć za dużo do powiedzenia jeśli chciał to zmienić. Ewentualnie mógł do tej pory nie zauważać, co nie było koniecznie jakimś przestępstwem. Mógłby tak gdybać o tym, ale tu nie o to chodzi.
- Nie przejmuj się. Czasem po prostu rodzice nie chcą, żeby dziecko z domu odeszło. Zapominają tylko, że to już nie takie dziecko. - odpowiedział krótka mając nadzieję na podniesienie na duchu pierwszoklasisty.
- Co do pokoju w akademiku, mogę ci go załatwić. - oznajmił po chwili ciszy. - Oczywiście jeśli nie przeszkadza ci dzielenie ze mną pokoju. W razie problemów z obowiązkami mogę ci pomóc. Przyzwyczajony jestem do takich spraw. - dodał nie chcąc się jakoś narzucać. Dla niego brzmiało to jak dobry plan, ale nie musiało tak być z perspektywy innych. Spojrzał na niebo i zobaczył, że coraz ciemniej się robi. Niedługo i będzie noc a wtedy raczej będą musieli czmychnąć z tego dachu.
- Co zamierzałeś robić po zwiedzeniu budynku? - zapytał się Trystiana. Prawdopodobnie miał on jakieś plany nim natknął się na Kurogane, więc powstrzymywanie go od nich nie był zamiarem 'delikwenta'. Inna sprawa, że mógł mu on towarzyszyć.
- Oczywiście! Jednym z tych najgorszych. - powiedział głośniej próbując udawać powagę. Średni mu to wyszło, kiedy nie potrafił z twarzy zmyć tego uśmieszku mówiącego o prawdzie. Słyszał w głosie Trystiana, że powiedział to jako żart, a późniejszych śmiech, do którego zresztą się dołączył, tylko go upewnił. Niby faktem jest to, że ci biedniejsi mają większy potencjał na przejście na ciemną stronę mocy. Na szczęście Ryu to ominęło. A może był to pech? Kto tam wie.
"Więc zapowiadają się ciekawe lata nauki, w tej szkole, prawda?"
- O nie, nie, nie. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy nauką, a przespaniem dnia wybrałbym to drugie. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że będą one ciekawe. - odpowiedział z szczerym uśmieszkiem. Kurogane niestety miał taką smutną przypadłość. W momencie kiedy zacznie się śmiać lub pojawi mu się zielone światełko przy zabawie, ma problemy z opanowaniem swojego zachowania. Póki co i tak nie było źle. Bywało gorzej.
'Delikwent' wysłuchał opowieści szesnastolatka z różowawymi włosami i zaczął zastanawiać się na jego słowami. Skrócił ją znacznie w swoim umyśle. Stern pochodził z tego typu rodziny, gdzie dzieci nie muszą pomagać rodzicom przy praniu, gotowaniu i tym podobnych.
Może mają nawet specjalną służbę to tych rzeczy.
Niestety taka była prawda. Kurogane nie zazdrościł takiej sytuacji ani trochę. Wręcz przeciwnie. Współczuł osobom które zostały w ten sposób wychowane. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że odbierają komuś obowiązki, zamieniają go w jednym słowem kalekę. A też Trystian mógł nie mieć za dużo do powiedzenia jeśli chciał to zmienić. Ewentualnie mógł do tej pory nie zauważać, co nie było koniecznie jakimś przestępstwem. Mógłby tak gdybać o tym, ale tu nie o to chodzi.
- Nie przejmuj się. Czasem po prostu rodzice nie chcą, żeby dziecko z domu odeszło. Zapominają tylko, że to już nie takie dziecko. - odpowiedział krótka mając nadzieję na podniesienie na duchu pierwszoklasisty.
- Co do pokoju w akademiku, mogę ci go załatwić. - oznajmił po chwili ciszy. - Oczywiście jeśli nie przeszkadza ci dzielenie ze mną pokoju. W razie problemów z obowiązkami mogę ci pomóc. Przyzwyczajony jestem do takich spraw. - dodał nie chcąc się jakoś narzucać. Dla niego brzmiało to jak dobry plan, ale nie musiało tak być z perspektywy innych. Spojrzał na niebo i zobaczył, że coraz ciemniej się robi. Niedługo i będzie noc a wtedy raczej będą musieli czmychnąć z tego dachu.
- Co zamierzałeś robić po zwiedzeniu budynku? - zapytał się Trystiana. Prawdopodobnie miał on jakieś plany nim natknął się na Kurogane, więc powstrzymywanie go od nich nie był zamiarem 'delikwenta'. Inna sprawa, że mógł mu on towarzyszyć.
Słuchając Ryu wcale nie poczuł się pocieszony, jednak mimo wszystko uśmiechnął się. Może było to delikatnie ironiczne, bo niby w jaki sposób chcieliby go zatrzymać w domu, w którym ich nie było? To nie miało najmniejszego sensu. Poza tym ten nie mógł wiedzieć, że bardziej chodziło, że woleliby mu kupić dom blisko szkoły, by ten dojeżdżał z szoferem i dzięki temu mieliby kolejne miejsce, do przesiadywania i odprężenia się, w momencie gdy ich "stałe" miejsce zamieszkania by im się znudziło przez jakąś chwilę. Zmiana zamieszkania względem swoich zachcianek była niestety stosunkowo częsta. I bezproblemowa, bo w końcu nie musieli za wiele robić, tylko wykonać telefon do agentki, która wszystko załatwiła, wraz z umeblowaniem i ewentualnym sprzedaniem poprzedniego miejsca. Jednak w momencie kiedy tylko usłyszał propozycje- od razu zaczęły mu się pojawiać łzy w oczach. Zaś po mrugnięciu zaczęły spływać po policzku. W tym momencie Trystian stał na baczność jak sparaliżowany. Minęła dosłownie chwila i ten automatycznie, bez kontrolowania swojego ciała po prostu rzucił się na Ryu. Przez te chwile poczuł napływ tylu pozytywnych emocji, że po prostu mógłby wybuchnąć. Przytulił się do nowo poznanej osoby, kompletnie nie wiedząc jak ten zareaguje. To na pewno było jedno z najbardziej dziwnych rzeczy jaką kiedykolwiek zrobił, ale było to tak odruchowe, że nawet nie pojawiła się chwila na przemyślenie czynu. Co dopiero powiedzenia czegokolwiek. Najpewniej Triss po prostu trzymał cały strach związany z nowym miejscem, byciem samemu, niepotrafieniu zrobić... nic, że teraz po prostu tą propozycją, chłopak wyrzucił wszystko z siebie, jakby dostał wielki prezent o którym zawsze marzył. Wszystkie emocje wybuchły w Kocie. Chwile później jednak pojawiło się też myślenie. Z jednej strony się przestraszył i wręcz odskoczył jak poparzony. Jednak była to zbyt szybka akcja i potknął się o własne nogi, lądując tyłkiem na ziemi. Parę łez jeszcze pociekło z bólu i wciąż poprzednich przeżyć, po czym chłopak zebrał się na odezwanie.
- Przepraszam...- Nie wiedział nawet jak powinien usprawiedliwić swoje dziwne zachowanie. Najchętniej po prostu zapadłby się pod ziemię znikając i usuwając pamięć 'Delikwenta'. No dzieciak po prostu. Cały czas się karcił za to co zrobił. Żeby tak rzucać się na nieznajomych... co on wtedy sobie myślał. A, no tak- NIC. Jak zawsze zrobi głupotę a potem będzie żałował. Otarł łzy swoją bluzą i starał się uśmiechnąć jakby nigdy nic, jednak słabo to wychodziło. Mimo tego wszystkiego, dalej kontynuował. -Bardzo chętnie bym skorzystał z propozycji... byłbym nawet zaszczycony.- Starał się wymówić te słowa z jak największą powagą i brakiem załamania w głosie. Jedyne czego się teraz najbardziej bał, to to, że już przekreślił swoje szanse na znajomość. Nie znał reakcji ludzi, nie wiedział czego może się spodziewać. Mógł się tylko domyślać, tylko czy słusznie? Jednak dalej wytrwale odpowiadał.
-W sumie nie miałem planów. Chciałem po prostu pokręcić się wokół tego miejsca. Tak, żeby poznać okolicę. I... znowu możesz mnie mieć za sierotę, ale też kompletnie zapomniałem sprawdzić gdzie znajduje się akademik na mapie. Dlatego trafiłem tu, gdzie jestem a nie tam...- Zrobiło mu się tak bardzo bardzo głupio. Znowu. No to pięknie. Znajomość kompletnie przekreślona. Nie dość, że zachowuje się jak zachowuje, to jeszcze przyznaje się do swojej kompletnej 'sierotowatości', którą tak bardzo od zawsze stara się zakryć. Pokazywać wszystkim, że da sobie radę. Jednak jak przychodzi co do czego to nie daje. Tyle już razy...
- Przepraszam...- Nie wiedział nawet jak powinien usprawiedliwić swoje dziwne zachowanie. Najchętniej po prostu zapadłby się pod ziemię znikając i usuwając pamięć 'Delikwenta'. No dzieciak po prostu. Cały czas się karcił za to co zrobił. Żeby tak rzucać się na nieznajomych... co on wtedy sobie myślał. A, no tak- NIC. Jak zawsze zrobi głupotę a potem będzie żałował. Otarł łzy swoją bluzą i starał się uśmiechnąć jakby nigdy nic, jednak słabo to wychodziło. Mimo tego wszystkiego, dalej kontynuował. -Bardzo chętnie bym skorzystał z propozycji... byłbym nawet zaszczycony.- Starał się wymówić te słowa z jak największą powagą i brakiem załamania w głosie. Jedyne czego się teraz najbardziej bał, to to, że już przekreślił swoje szanse na znajomość. Nie znał reakcji ludzi, nie wiedział czego może się spodziewać. Mógł się tylko domyślać, tylko czy słusznie? Jednak dalej wytrwale odpowiadał.
-W sumie nie miałem planów. Chciałem po prostu pokręcić się wokół tego miejsca. Tak, żeby poznać okolicę. I... znowu możesz mnie mieć za sierotę, ale też kompletnie zapomniałem sprawdzić gdzie znajduje się akademik na mapie. Dlatego trafiłem tu, gdzie jestem a nie tam...- Zrobiło mu się tak bardzo bardzo głupio. Znowu. No to pięknie. Znajomość kompletnie przekreślona. Nie dość, że zachowuje się jak zachowuje, to jeszcze przyznaje się do swojej kompletnej 'sierotowatości', którą tak bardzo od zawsze stara się zakryć. Pokazywać wszystkim, że da sobie radę. Jednak jak przychodzi co do czego to nie daje. Tyle już razy...
Kurogane osobiście uważał, że trudno go zaskoczyć. Dość często udało mu się przewidywać czyjeś zachowania jeśli tylko by się postarał. Można by uznać to za jego atut, jego dumę. Nie mniej jednak, nie spodziewał się w najmniejszym stopniu reakcji Stern'a. Na samym początku był zdezorientowany na widok łez u swojego znajomego.
Coś źle powiedziałem?
Taka była myśl Ryu. Nie pomyślał nawet, że te łzy mogą być ze szczęścia. Głównie dlatego, iż w jego opinii to co powiedział nie wywołałoby tyle szczęścia u chłopaka, by doprowadzić go do takiego stanu. Błąd popełnił, kiedy myślał nad reakcją osoby, której tak naprawdę nie zna. A na pierwszy rzut oka widać było, że Trystian nie jest taki jak większość. Jak szaraczki. Miał się już pytać, czy coś źle powiedział, ale został sparaliżowany w momencie, gdy chłopak się na niego rzucił. I nie chodzi o atak z desperacją. Ryu został przytulony. Mózg się mu na ten moment przegrzał, bo już w ogóle nie rozumiał o co chodzi. Nowy posąg przyglądał się chłopakowi i po chwili aktualnie zaczął co się właśnie stało. Ostatecznie poddał się, twierdząc, że nie zna jakiejś ważnej informacji o Trystianie i zostawił ten temat na inną okazje. Kurogane czekał, aż znajomy powie coś czy cokolwiek. Nie wiedział co mam w tej sytuacji zrobić, więc liczył na jakąś pomoc od tego pana u góry. W sensie Boga. Tak jego. Zgodnie z prawem huśtawki emocji, Stern po chwili odskoczył od Ryu. Najwidoczniej jego mózg wracał do działania, tak jak u partnera. Podczas wycofywania się z pola rażenia, którym najwidoczniej był Kurogane, potknął się i wylądował na ziemi. Kruczowłosy usłyszał przeprosiny i domyślił się, że chłopak musiał działać pod wpływem emocji. Nie przeszkadzało mu to. Lekko się schylił i wyciągnął rękę w stronę Trystiana.
- Nic się nie stało. - powiedział ze szczerym uśmiechem. Nie był to już żartobliwy wyraz twarzy tylko miły, mówiący "wszystko będzie dobrze". Ryu nie został urażony, więc po co miałby się czepiać takich szczegółów. Na odpowiedź kompana zaśmiał się lekko.
- Zawsze jesteś mile widziany. - upewnił chłopaka, która najwidoczniej stracił pewność siebie przez ten wybryk. - Nie musisz udawać kogoś innego. Bądź sobą. - dodał po chwili namysłu. Nie zamierzał go dyskryminować tylko dlatego, że jego zachowanie było inne od reszty. Zawsze zdarzają się jakieś wyjątki pośród ludzi.
"...też kompletnie zapomniałem sprawdzić gdzie znajduje się akademik na mapie..."
Na to Ryu po prostu wybuchł śmiechem. Wręcz można było zobaczyć w kącikach jego oczu pojawiające się łzy. Machnął parę razy ręką na znak, by się Trystian nie przejmował. Przypadki po prostu chodzą po ludziach, co?
- Nie przejmuj się. Sam jak za pierwszym razem tu przybyłem miałem tak samo. Wygląda na to, że w czymś jesteśmy podobni. - wyjaśnił przyczynę swojej reakcji z szerokim uśmiechem. - Mogę cię zaprowadzić. W końcu i tak będziemy mieszkać razem przez te parę lat. No, chyba że coś się nagle zmieni.
Coś źle powiedziałem?
Taka była myśl Ryu. Nie pomyślał nawet, że te łzy mogą być ze szczęścia. Głównie dlatego, iż w jego opinii to co powiedział nie wywołałoby tyle szczęścia u chłopaka, by doprowadzić go do takiego stanu. Błąd popełnił, kiedy myślał nad reakcją osoby, której tak naprawdę nie zna. A na pierwszy rzut oka widać było, że Trystian nie jest taki jak większość. Jak szaraczki. Miał się już pytać, czy coś źle powiedział, ale został sparaliżowany w momencie, gdy chłopak się na niego rzucił. I nie chodzi o atak z desperacją. Ryu został przytulony. Mózg się mu na ten moment przegrzał, bo już w ogóle nie rozumiał o co chodzi. Nowy posąg przyglądał się chłopakowi i po chwili aktualnie zaczął co się właśnie stało. Ostatecznie poddał się, twierdząc, że nie zna jakiejś ważnej informacji o Trystianie i zostawił ten temat na inną okazje. Kurogane czekał, aż znajomy powie coś czy cokolwiek. Nie wiedział co mam w tej sytuacji zrobić, więc liczył na jakąś pomoc od tego pana u góry. W sensie Boga. Tak jego. Zgodnie z prawem huśtawki emocji, Stern po chwili odskoczył od Ryu. Najwidoczniej jego mózg wracał do działania, tak jak u partnera. Podczas wycofywania się z pola rażenia, którym najwidoczniej był Kurogane, potknął się i wylądował na ziemi. Kruczowłosy usłyszał przeprosiny i domyślił się, że chłopak musiał działać pod wpływem emocji. Nie przeszkadzało mu to. Lekko się schylił i wyciągnął rękę w stronę Trystiana.
- Nic się nie stało. - powiedział ze szczerym uśmiechem. Nie był to już żartobliwy wyraz twarzy tylko miły, mówiący "wszystko będzie dobrze". Ryu nie został urażony, więc po co miałby się czepiać takich szczegółów. Na odpowiedź kompana zaśmiał się lekko.
- Zawsze jesteś mile widziany. - upewnił chłopaka, która najwidoczniej stracił pewność siebie przez ten wybryk. - Nie musisz udawać kogoś innego. Bądź sobą. - dodał po chwili namysłu. Nie zamierzał go dyskryminować tylko dlatego, że jego zachowanie było inne od reszty. Zawsze zdarzają się jakieś wyjątki pośród ludzi.
"...też kompletnie zapomniałem sprawdzić gdzie znajduje się akademik na mapie..."
Na to Ryu po prostu wybuchł śmiechem. Wręcz można było zobaczyć w kącikach jego oczu pojawiające się łzy. Machnął parę razy ręką na znak, by się Trystian nie przejmował. Przypadki po prostu chodzą po ludziach, co?
- Nie przejmuj się. Sam jak za pierwszym razem tu przybyłem miałem tak samo. Wygląda na to, że w czymś jesteśmy podobni. - wyjaśnił przyczynę swojej reakcji z szerokim uśmiechem. - Mogę cię zaprowadzić. W końcu i tak będziemy mieszkać razem przez te parę lat. No, chyba że coś się nagle zmieni.
Wszystko to jak zachował się Ryu trochę wybiło go z postrzegania ludzi i myślenia na ich temat. Albo to on za bardzo się wszystkim przejmował i starał się aż za bardzo, albo to chłopak był zesłany z nieba. Takie były jego myśli. No bo nawet w serialach rzadko kiedy zdarzało się, by stworzyli tak miłą i wyrozumiałą postać. Tris zrobił głęboki wdech, by już ostatecznie się uspokoić i przyjął pomocną dłoń, by wstać. "Bądź sobą..." te słowa cały czas dudniły w uszach różowego. Z jednej strony rozumiał je doskonale i w sumie zawsze starał się trzymać tej zasady. Jednak cała ta akcja z przeprowadzką i nowym miejscem chyba na tyle wpłynęły, że kompletnie o nich zapomniał i chciał po prostu się wpasować w ludzi, którzy tu przybyli. W końcu nie chciał zostać odludkiem, miał wielkie plany co do poznawania wszystkich, których tylko napotka na swojej drodze. Ale to może być dość skomplikowane, gdyż zaczął odkrywać swój nieznany przedtem lęk. Ludzi. Przeważnie nie obcował ze zbyt wielką ilością i możliwe, że rówieśnicy mogą go trochę przygasić. Stanowczo za bardzo się wszystkim przejmuje i stresuje. Czuł, że zachowuje się jak nie on. No po prostu wszystko źle! Gdy znowu Japończyk zaczął tak głośno się śmiać, zdezorientowany Tris starał się przypomnieć i przeanalizować swoje słowa. Czyżby coś złego powiedział? Albo raczej, dobrego? Z jednej strony chciał jak najszybciej się dowiedzieć co tak rozśmieszyło jego nowego znajomego, a z drugiej po prostu się cieszył, że wprowadził w niego dobry humor. Odwzajemnił wszystko po prostu szerokim uśmiechem pełnym szczęścia. Radość Kota była niewyobrażalnie wielka. Już sam nie pamiętał kiedy tak dobrze się bawił, przy poznawaniu kogoś, czy nawet ogólnikowo. W ogóle, czy on kiedykolwiek tak dobrze się bawił? Sięgając pamięcią nie był w stanie sobie przypomnieć żadnej takiej sytuacji, ba, nawet nie starał się. Najważniejsza obecnie była teraźniejszość. Chciał korzystać z tych miłych chwil sielanki i tyle.
- Więc w sumie... możemy wracać do... domu?- Sam nie wiedział jak to dobrać w słowa. Czy akademik powinien nazywać domem? W końcu to miejsce najbliższego mieszkania przez parę lat. Tam się najczęściej nocuje, przebywa, uczy. Czy to aby dobre określenie? Czy jednak niezbyt?- Czy może chcesz gdzieś jeszcze pójść? Oprowadzić? Pokazać? Huh? Jakieś pomysły? Ja mogę Cię oprowadzić po stołówce w tym budynku. Jest gdzieś pod nami.- Zażartował, bo na chwile obecną znał tylko i wyłącznie ten budynek. Na ostatnie słowa Ryu, chłopak postanowił delikatnie zażartować - Naglę zmieni? No w sumie racja. Zawsze mogą wywalić takiego najgorszego delikwenta, z tak prestiżowej szkoły. Pf. - Powiedział to z pełną powagą i aktorsko strzepał z siebie kurz, który był na ubraniu po upadku. Miał być sobą? Ok. Więc w takim razie nie ma zahamowań. W końcu na tym polegaj w pewnym stopniu... ufanie sobie? Świadomość 100% żartu ze strony drugiej osoby. Kot aż nie mógł uwierzyć, że tak szybko polubił kogoś w takim stopniu. Przez zwykłą rozmowę na dachu. Na pewno to będzie jedno z ulubionych miejsc w całym riverdale.
- Więc w sumie... możemy wracać do... domu?- Sam nie wiedział jak to dobrać w słowa. Czy akademik powinien nazywać domem? W końcu to miejsce najbliższego mieszkania przez parę lat. Tam się najczęściej nocuje, przebywa, uczy. Czy to aby dobre określenie? Czy jednak niezbyt?- Czy może chcesz gdzieś jeszcze pójść? Oprowadzić? Pokazać? Huh? Jakieś pomysły? Ja mogę Cię oprowadzić po stołówce w tym budynku. Jest gdzieś pod nami.- Zażartował, bo na chwile obecną znał tylko i wyłącznie ten budynek. Na ostatnie słowa Ryu, chłopak postanowił delikatnie zażartować - Naglę zmieni? No w sumie racja. Zawsze mogą wywalić takiego najgorszego delikwenta, z tak prestiżowej szkoły. Pf. - Powiedział to z pełną powagą i aktorsko strzepał z siebie kurz, który był na ubraniu po upadku. Miał być sobą? Ok. Więc w takim razie nie ma zahamowań. W końcu na tym polegaj w pewnym stopniu... ufanie sobie? Świadomość 100% żartu ze strony drugiej osoby. Kot aż nie mógł uwierzyć, że tak szybko polubił kogoś w takim stopniu. Przez zwykłą rozmowę na dachu. Na pewno to będzie jedno z ulubionych miejsc w całym riverdale.
"Więc w sumie... możemy wracać do... domu?"
Jeśli Kurogane myślał coś na temat jego słownictwa, nie dał tego po sobie znać. Nie widział takiej potrzeby. Skoro Trystian chce nazywać akademik domem, nie miał on nic przeciwko. Sam póki co jeszcze nie czuł się jak w domu, ale możliwe, że to się zmieni. Było to poprawne określenie? Pewnie nie. Obchodziło go to? Ani trochę. Zaczął rozmyślać, gdzie mogli się jeszcze udać o tej godzinie.
Nie mógł sobie przypomnieć by na terenie szkoły, były jakieś mega atrakcje. Albo na ten moment nie miał ochoty i dlatego takie mu się wydawały. Na pewno znaleźli by coś na mieście do roboty, ale czy chcieli się tam udawać o tej godzinie? Nie tak długo będzie noc, więc jeśli nie chcieliby ryzykować wplątania się w jakieś nieprzyjemne sytuacje i tak by musieli szybko wracać. Nie opłacało im się w takim wypadku. Ryu nie chciał też, żeby Stern wpadł w jakieś kłopotu przez jego działania.
-Wydaje mi się, że możemy wracać. - powiedział, ale nie wykonał najmniejszego ruchu w stronę wyjścia. Mogą zawsze innego dnia połazić się trochę rozerwać. Kurogane prawdopodobnie i tak robił dzisiejszej nocy wypad na miasto, no ale takie sprawy póki co mogły zostać tajemnicą.
-Tsk, tsk, tsk. - 'powiedział' kruczowłosy machając mu placem na boki, by podkreślić jak wielki błąd popełnił - Nie, nie doceniaj prestiżu najgorszego delikwenta. Powoduje wręcz, że ta szkołą jest dla mnie idealna. - odpowiedział żartobliwie. Kto im zabroni niewinnego żartowania? Nawet jeśliby taką osobę znaleźli to i tak są tutaj sami.
- Poza tym... - zaczął iść z aurą predatora w stronę Trystiana. W sekundę jego osobowość zrobiła obrót o 180 stopni. Gdyby ktoś miał centrum kontroli stabilności mentalnej Ryu lub jakby to inni powiedzieli trzeźwości, to wystąpił by tam właśnie alarm czerwonego poziomu. Czerwony poziom nigdy nie znaczył nic dobrego. W tym przypadku nie było inaczej. Będąc tuż przed Stern'em, chłopak ani na chwilę nie odwrócił wzroku od oczu swojej ofiary. Kurogane podniósł swoją prawą dłoń i przycisnął wskazujący palec do mostku przyszłego współlokatora. Zaczął nim jechać wzwyż i zatrzymał się na jego podbródku. Uniósł go lekko do góry i nie pozwolił Trystianowi odwrócić od niego wzroku przez jakiś czas. Cała postawa kruczowłosego mówiła wręcz "Nie uciekniesz ode mnie." Patrzył tak z bliska prosto w jego oczy, które nie miały innego wyboru jak odwzajemnić akcje. Nachylił się nad nim i osoby trzecie źle by to zrozumiały. Nawet Kurogane źle by to zrozumiał. Gdyby się nie włączył jego "niegrzeczny tryb". Mając usta przy uchu chłopaka w końcu się odezwał.
- Nigdy nie wiesz co taki delikwent może zrobić. - niby wyszeptał, ale podkreśliło to tylko przekaz. Po chwili uśmiechnął się, zabrał swoją ręki z przestrzeni dalekiej od komfortu chłopaka i zaczął się wycofywać, by dać mu przestrzeń do oddychania. Odwrócił się na pięcie i schował ręce do kieszeni, po czym zaczął iść w stronę drzwi prowadzących do wnętrza szkoły. W końcu mieli wracać do domu, czyż nie? Wyszedł z terenu dachu i czekał przy schodach na Trystiana, aż również opuści to miejsce. Musiał mu jeszcze pokazać jego pokój.
[zt]
Jeśli Kurogane myślał coś na temat jego słownictwa, nie dał tego po sobie znać. Nie widział takiej potrzeby. Skoro Trystian chce nazywać akademik domem, nie miał on nic przeciwko. Sam póki co jeszcze nie czuł się jak w domu, ale możliwe, że to się zmieni. Było to poprawne określenie? Pewnie nie. Obchodziło go to? Ani trochę. Zaczął rozmyślać, gdzie mogli się jeszcze udać o tej godzinie.
Nie mógł sobie przypomnieć by na terenie szkoły, były jakieś mega atrakcje. Albo na ten moment nie miał ochoty i dlatego takie mu się wydawały. Na pewno znaleźli by coś na mieście do roboty, ale czy chcieli się tam udawać o tej godzinie? Nie tak długo będzie noc, więc jeśli nie chcieliby ryzykować wplątania się w jakieś nieprzyjemne sytuacje i tak by musieli szybko wracać. Nie opłacało im się w takim wypadku. Ryu nie chciał też, żeby Stern wpadł w jakieś kłopotu przez jego działania.
-Wydaje mi się, że możemy wracać. - powiedział, ale nie wykonał najmniejszego ruchu w stronę wyjścia. Mogą zawsze innego dnia połazić się trochę rozerwać. Kurogane prawdopodobnie i tak robił dzisiejszej nocy wypad na miasto, no ale takie sprawy póki co mogły zostać tajemnicą.
-Tsk, tsk, tsk. - 'powiedział' kruczowłosy machając mu placem na boki, by podkreślić jak wielki błąd popełnił - Nie, nie doceniaj prestiżu najgorszego delikwenta. Powoduje wręcz, że ta szkołą jest dla mnie idealna. - odpowiedział żartobliwie. Kto im zabroni niewinnego żartowania? Nawet jeśliby taką osobę znaleźli to i tak są tutaj sami.
- Poza tym... - zaczął iść z aurą predatora w stronę Trystiana. W sekundę jego osobowość zrobiła obrót o 180 stopni. Gdyby ktoś miał centrum kontroli stabilności mentalnej Ryu lub jakby to inni powiedzieli trzeźwości, to wystąpił by tam właśnie alarm czerwonego poziomu. Czerwony poziom nigdy nie znaczył nic dobrego. W tym przypadku nie było inaczej. Będąc tuż przed Stern'em, chłopak ani na chwilę nie odwrócił wzroku od oczu swojej ofiary. Kurogane podniósł swoją prawą dłoń i przycisnął wskazujący palec do mostku przyszłego współlokatora. Zaczął nim jechać wzwyż i zatrzymał się na jego podbródku. Uniósł go lekko do góry i nie pozwolił Trystianowi odwrócić od niego wzroku przez jakiś czas. Cała postawa kruczowłosego mówiła wręcz "Nie uciekniesz ode mnie." Patrzył tak z bliska prosto w jego oczy, które nie miały innego wyboru jak odwzajemnić akcje. Nachylił się nad nim i osoby trzecie źle by to zrozumiały. Nawet Kurogane źle by to zrozumiał. Gdyby się nie włączył jego "niegrzeczny tryb". Mając usta przy uchu chłopaka w końcu się odezwał.
- Nigdy nie wiesz co taki delikwent może zrobić. - niby wyszeptał, ale podkreśliło to tylko przekaz. Po chwili uśmiechnął się, zabrał swoją ręki z przestrzeni dalekiej od komfortu chłopaka i zaczął się wycofywać, by dać mu przestrzeń do oddychania. Odwrócił się na pięcie i schował ręce do kieszeni, po czym zaczął iść w stronę drzwi prowadzących do wnętrza szkoły. W końcu mieli wracać do domu, czyż nie? Wyszedł z terenu dachu i czekał przy schodach na Trystiana, aż również opuści to miejsce. Musiał mu jeszcze pokazać jego pokój.
[zt]
Cały czas czujnym okiem obserwował poczynania Ryu. Był na tyle wyluzowany, że żadna z akcji nie wywołała na nim w sumie jakichkolwiek odczuć. Po prostu patrzył się jakby "znudzony", nie dając po sobie niczego poznać. Uznał to za jakąś formę "zabawy" chłopaka. Już wcześniej czuł się jako "ofiara", czyżby natychmiastowo przystosował się do tego i był w stanie wyczuć moment, kiedy ten próbuje załączyć owy tryb? A może sam kierował się ku aktorstwu i chciał sprowokować tego, że nie jest jedyny, który potrafi prowadzić "grę"? Po zdaniu wypowiedzianym do jego ucha, najzwyczajniej w świecie miał ochotę odpowiedzieć proste "czyżby?", jednak się powstrzymał. Po co miałby wdawać się w bezsensowną walkę psychiczną? Przez to wszystko trochę bardziej zrozumiał postawę Japończyka. Poznawał go. Momentami bardzo przypominał mu... jego matkę. Aktorka. Możliwe nawet, że jego brak jakiejkolwiek reakcji był spowodowany prawdziwym znudzeniem tego typu czynów. W końcu obserwował wiele scen z różnorodnych filmów, spektaklów i tym podobnych- na żywo. W pewnym momencie musiało mu się znudzić. Czy może naprawdę grał według swojej roli i to był ten moment, kiedy pokazał, że potrafi być obojętny, bez względu na okoliczności? Tyle niewiadomych pytań. Sam Triss nie do końca byłby w stanie określić siebie i swoje zdolności w tym kierunku. Większość rzeczy, które robił, po prostu były robione ze względu na swojego rodzaju instynkt. No nic. Na koniec po prostu wzruszył ramionami, uśmiechnął się do samego siebie i poszedł za przyszłym współlokatorem.
Był ciekaw jak będzie wyglądać pokój, który podzieli ze znajomym. Znajomym? No tak. W sumie chyba może go już tak nazwać, prawda? W końcu przez ten stosunkowo krótki czas, był w stanie nawet przyzwyczaić się do niego. Kot był prawie cały czas uśmiechnięty- prawdziwie. Zazwyczaj ta jego mina była czymś jakby automatyczną, wyjściową, natomiast tym razem naprawdę był szczęśliwy. Uważał się za niezłego farciarza, że spotkał akurat tę osobę na dachu i sprawy się tak potoczyły. Będzie miał gdzie mieszkać! Sam nie wiedział jakby poradził sobie będąc samotnie. O ile w ogóle by sobie jakkolwiek poradził... Teraz nie zostało nic innego, jak kierować się zgodnie z prowadzeniem Ryu, do nowego miejsca. W międzyczasie starał się jak najlepiej ogarnąć okolicę, by w momencie kiedy będzie się poruszał samotnie- nie zgubić się. Aż tu naglę lampka idei mu się zapaliła nad głową.
- O! Czy mógłbyś mi podać swój numer? W razie czego na pewno się przyda.- Tak, uważał to za odpowiedni moment, bo skoro mają razem mieszkać to na pewno będzie nie jedna, nie dwie sytuacje w których przydałby się kontakt. Prawda?
z/t
Był ciekaw jak będzie wyglądać pokój, który podzieli ze znajomym. Znajomym? No tak. W sumie chyba może go już tak nazwać, prawda? W końcu przez ten stosunkowo krótki czas, był w stanie nawet przyzwyczaić się do niego. Kot był prawie cały czas uśmiechnięty- prawdziwie. Zazwyczaj ta jego mina była czymś jakby automatyczną, wyjściową, natomiast tym razem naprawdę był szczęśliwy. Uważał się za niezłego farciarza, że spotkał akurat tę osobę na dachu i sprawy się tak potoczyły. Będzie miał gdzie mieszkać! Sam nie wiedział jakby poradził sobie będąc samotnie. O ile w ogóle by sobie jakkolwiek poradził... Teraz nie zostało nic innego, jak kierować się zgodnie z prowadzeniem Ryu, do nowego miejsca. W międzyczasie starał się jak najlepiej ogarnąć okolicę, by w momencie kiedy będzie się poruszał samotnie- nie zgubić się. Aż tu naglę lampka idei mu się zapaliła nad głową.
- O! Czy mógłbyś mi podać swój numer? W razie czego na pewno się przyda.- Tak, uważał to za odpowiedni moment, bo skoro mają razem mieszkać to na pewno będzie nie jedna, nie dwie sytuacje w których przydałby się kontakt. Prawda?
z/t
Skoro są zajęcia to gdzie się najlepiej udać? Na dach szkoły. Tak też i ona uczyła, weszła na samą górę nieco się męcząc, nie była dobra w jakimkolwiek sporcie więc jej ciało dość szybko się męczyło. jednak nie była to dla niej przeszkoda. Podeszła do murku i usiadła pod nim, wsunęła pod plecy pół pusty plecak, który robił jej aktualnie za poduszkę. Zamknęła oczy, wsunęła dłonie pod głowę, taki relaks to ona rozumie, tak można cały dzień spędzić. No gorzej będzie jak wejdzie tu jakiś nauczyciel w co wątpiła, naczelny był by bardziej problematyczny. Skrzyżowała nogi na posadzce. Pomijając, że musiała się ciepło ubrać, jakiś długi płaszcz czy szalik, albo czapkę.
Matematyka, a to można sobie spierdolić na szluga! Później się powie facetce, że się było u pielęgniarki, czy coś. Niczym Usain Bolt wypierdolił na dach szkoły, żeby móc tam spędzić całą lekcję. Ogólnie rzecz biorąc wszystko zajebiście, tylko kurwa jebana zapalniczka nie chciała zapalić. Kurwa, a niedawno kupiona, powinna działać. W napływie emocji wyjebał ją w pizdu. Dosyć głośno poleciała wiązanka w niezrozumiałym dla przeciętnych Kanadyjczyków języku. Fajnie by było jakby sobie ta sklepikarka upadła i głupi ryj rozwaliła. Stał tak jak debil ze szlugiem w mordzie, szukając jakiejś alternatywy. Nie wiem, może komuś gdzieś tu komuś wyleciała jakaś inna zapalniczka, czy nawet zapałki, byle kurwa co, ale żeby dało się odpalić tego cholernego papierosa. Chwilę mu zajęło ogarnięcie tego, że nie jest sam na dachu. Kątem oka zauważył jakąś lasie siedzącą pod murkiem. - Eeee! Loszka, poratuj może, co? - rzucił dosyć głośno w jej stronę, i następnie luźnym krokiem do niej podbił. - Masz może ogień? Albo coś? Cokolwiek? Poratuj kolegę. - powiedział to z błagalnym tonem, był mocno zdesperowany. Takie błahostki go najbardziej wkurwiały.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach