Anonymous
Gość
Gość
First topic message reminder :

Głupim i nieodpowiedzialnym było zamknąć się w klasie na czas przerwy. Głupim i nieodpowiedzialnym było przygrywanie sobie na gitarze, przez co nie można było usłyszeć dzwonka. Głupim i nieodpowiedzialnym było podpinanie tej gitary do wzmacniacza.
Bardzo mądrym - choć nadal nieodpowiedzialnym - było z kolei zignorowanie wszystkich swoich gaf i bezceremonialne otwarcie drzwi dobrych kilka minut po rozpoczęciu lekcji. Po co miał się właściwie starać dla zbiorowości, gdzie ilość dziewcząt ograniczała się do paru marnych procentów? Aż zrobiło mu się przykro, kiedy dostrzegł na swoim dzisiejszym planie nazwę klasy, która równie dobrze mogłaby być zapisana jako: "Grey, frajerze, gorzej trafić nie mogłeś". Z kim on miał tam rozmawiać?
No, ale na czym to ja stanęłam? A tak, na otwarciu drzwi klasowych.
Powitał swoich uczniów z nietęgą miną, właśnie mając zacząć ziewać. Zamiast uśmiechu, mogli zobaczyć tylko dziwacznie zmrużone oczy i ledwie rozchylone wargi. Nie rzucił im nawet żadnego "dzień dobry". Po prostu wskazał wnętrze pomieszczenia i pomachał na nich ręką, niczym na lądujący samolot.
To będzie długa godzina.
Przeciągnął się po drodze w kierunku krzesła ustawionego za biurkiem, na którym następnie usiadł i przyjrzał się rozrzuconym po jego drewnianym pulpicie dokumentom, z pewnym niezrozumieniem spoglądając na ułożone do góry nogami notatki. Gdy w końcu uporządkował sobie wszystko w głowie, a przy okazji i na papierze, spojrzał po grupce młodzian i przeszukał dziennik w poszukiwaniu odpowiedniego dnia na uzupełnienie listy obecności.
- Dobra, chłopaczki. Odhaczymy was i weźmiemy się za pracę nad wiktoriańską - rzucił bez entuzjazmu, nim zaczął kolejno wyczytywać wszystkie nazwiska z listy. Jakby jeszcze chciało mu się tak, jak mu się nie chciało.


//Termin to sobota 12.03. Nie przynieście mi wstydu i odpiszcie. :/

Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Przewróciła oczami. Przez chwilę zastanawiała się czy on przypadkiem nie uważał kocich uszu za faktyczną część jej ciała. Niestety nawet, gdy rzuciła mu rzekomo mordercze spojrzenie przepełnione arktycznym chłodem, dla kogoś jego postury musiała wyglądać jak naburmuszony chomik.
- To japońska technologia. Ruszają się pod wpływem moich emocji. - wytłumaczyła nieco niechętnie, choć z przebłyskami dumy. Jak zawsze, gdy w grę wchodziła sama Japonia. Lubiła podkreślać swoje pochodzenie i chwalić płynące z niego korzyści. Kiedy jednak usłyszała jego kolejne słowa, prychnęła z wyraźną pogardą, odpowiadając twardo na jego spojrzenie. Wyraźnie nie zamierzała się wycofać z tego drobnego pojedynku.
- Następnym razem podpisz oba siedzenia swoim imieniem. Dopóki tego nie zrobisz, będę siadać gdzie żywnie mi się podoba. Możesz mi mówić Yoru, choć nie jestem jeszcze pewna czy miło mi cię poznać. Zapisać ci? Mam olbrzymie wątpliwości co do twoich zdolności zapamiętywania. - rzuciła z przekąsem, stukając parę razy długopisem. Na całą sytuację z cukierkami wychyliła się nieznacznie z krzesła, ciekawa kto był sprawcą całego wydarzenia. Rzecz jasna nie miało to sensu. Raz, była zdecydowanie za niska. Dwa, białowłosy przysłaniał jej widok swoim łbem. Odpuściła więc opadając z powrotem na krzesło. Skupiła się na klasie, przesuwając wzrokiem po oddzielonych od całego konfliktu bliźniakach, wcinającej czekoladę dziewczynie, dziwnym blondynie o spojrzeniu z serii 'wpierdolił ci ktoś ostatnio?', tym przykładnym uczniu co to czytał swoje wypociny i w końcu niskim chłopaku, który dorzucał właśnie swoje trzy grosze w nowym temacie. Przez chwilę nieco zagubiona rozejrzała się, wsłuchując w ich wypowiedzi.
- Może chciała się podzielić swoim uczuciem z innymi? Zamiast zatrzymywać ją tylko dla siebie, wolała w ten sposób wykrzyczeć to całemu światu. To chyba dość popularne wśród kobiet, chcą dzielić się swoim szczęściem. - w przeciwieństwie do poprzednich wypowiedzi kierowanych do Nathanaela, w tym momencie jej głos brzmiał odrobinę nieśmiało. Szybko spuściła wzrok na własne dłonie, przeklinając własne ciało, gdy zdała sobie sprawę, że jej policzki pokryły się delikatnym różem.
Może nie powinna się była odzywać?
Anonymous
Gość
Gość
- Travitza, błagam. To lekcja angielskiego, nie turniej zapasów - mruknął w odpowiedzi na idiotyczną propozycję Rosjanina, pokręciwszy jeszcze głową w wyrazie kompletnej dezaprobaty. - A na mojej lekcji nie ma miejsca na przemoc. Szczególnie w szczególności tych dwóch dam - skwitował zaraz, chrząknąwszy znacząco. - Zaraz to załatwię.
Rzucił jeszcze spojrzenie pełne uznania zarówno w kierunku Włocha jak i alaskańskich bliźniaków, za to w reakcji na pytanie Lowe'a parsknął i pokusił się o krzywy uśmieszek, przekazujący równą niewiedzę w tej sprawie. No bo serio, kto wpuścił tego błazna na teren Riverdale? Niech go wypieprzą z powrotem do domu i zapewnią mu tam nauczanie indywidualne.
Byle nie z nim.
No i nawet tym razem nie miał jak się zawieść na tej bandzie - jakimś cudem byli niezwykle aktywni, chodź Carnelian zawsze postrzegał za największe skupisko idiotów. A tu taka niespodzianka. Nawet ten karzełek, który był znany z bycia typowym ścisłowcem, jakoś tam się udzielał. Pomijając fakt, że był uczniem stypendialnym i po prostu musiał być aktywny. Grunt, że coś tam ogarniał.
- Wasze propozycje są kompletnie banalne - rzucił jednak znudzonym tonem, zupełnie jakby wcale nie był wewnętrznie wzruszony tym, że ma z kim dyskutować na lekcji. - Aczkolwiek całkiem trafne. Gdyby mnie zadano takie pytanie, pewnie wysnułbym takie same... - Stuk, stuk. - ...wnioski.
Kolejny cukierek uderzył o szybę, a Trevelyan zmarszczył brwi, zanim wziął naprawdę głęboki wdech dla uspokojenia. W pierwszej chwili nie dotarła do niego pytająca propozycja Mercury'ego, toteż musiał poczekać na odzew, aż anglista nie skończył wcześniej
- Przepraszam was na chwilę - westchnął w końcu, zerkając jeszcze po raz ostatni przez okno i obdarzając młodego Heachthinghearna spojrzeniem równającym się z czymś na rodzaj masz przesrane, kolego, nim wyciągnął z kieszeni swój telefon komórkowy i w krótkiej wiadomości tekstowej wysłanej do swojego przyjaciela zawarł wszystko co tylko chciał przekazać na temat tego ciskającego cukierkami gówniarza. Aparat zaraz opadł na biurko z cichym stuknięciem, a brunet na powrót zwrócił się do grupy licealistów. Odchrząknął po raz kolejny na znak, że przeciez Grey miał wszystko pod kontrolą. Nawet, jeśli wcale nie miał. Zmierzył ciemnymi oczyma twarz weselszego z Blacków, by tuż po tym pokiwać głową niczym z opóźnionym zapłonem na jego pytanie. - Może niewiele, a może coś.
Odważył się po raz kolejny otworzyć okno - w końcu co mu tam straszne jakieś głupie cukierki w oku! - i wrzasnąć jeszcze raz w kierunku młodego inwalidy:
- HEACHTHINGHEARN - zwrócił na siebie uwagę, srogim tonem obwieszczając, że na wszelki sprzeciw zareaguje wysunięciem poważniejszych środków - zapraszam do dyrektora w trybie natychmiastowym. Opowiesz mu grzecznie co zrobiłeś, a ja dołączę do ciebie na przerwie. - I... tyle. Zamknął okno, nim młodzik zdążył naładować ponownie swoją broń prowizoryczną amunicją. Cholera jasna, miał dość.
Nie ma to jak mieć rozpieprzoną lekcję, i to przez kogoś z zewnątrz.

//Termin kupa, nie wiem, jak odpiszecie to odpiszę. Aktualnie nie ogarniam terminów, bo życie.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Prychnęła na chłopaka z lekką kpiną i jednocześnie niedowierzaniem. Mógł się jednak powstrzymać z takimi komentarzami przy ludziach, zwłaszcza w klasie, gdzie głupie plotki potrafiły rozejść się w ciągu kilku sekund. Jakby naprawdę to wszystko było aż takie interesujące.
- Aha, więc to z miłości? – uniosła brew, łapiąc go bezczelnie za słówko, skoro chłopak tak ładnie jej się wystawił, tym samym ciągnąc dalej tę głupią potyczkę słowną. Oczywiście nie powiedziała tego tak głośno, jak Pavel, nie chcąc robić im dalszego przypału, jednak przeczuwała, że i tak jej ton głosu nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli osoby przed nimi zaczną się po prostu przysłuchiwać.
Całe to zamieszanie było wprost komiczne, ale niektóre zachowania miały swoje granice. Szczególnie, że była tu mowa o Chesterze, którego poniekąd trzymała stronę.
- Przestań, Pavel. – szturchnęła go łokciem w bok, nie zamierzając dopuścić do konfrontacji blondyna z przyszywanym bratem, domyślając się jak może się to skończyć, a nie chciała między nimi wybierać. Zaraz potem zerknęła nieprzyjemnie w kierunku Valentino, stwierdzając w myślach, że mógł już sobie odpuścić ten swój włoski komentarz i schować go w kieszeń. Już i tak wystarczająco przylizywał się nauczycielowi.
- Nie będę. Ty za to będziesz starą zrzędą, bo nic nie jesz. – burknęła, choć wątpiła aby to miało ze sobą jakiś związek. Poprawiła się zaraz na krześle z zamiarem wzięcia kolejnego gryza, jednak zawahała się z dwóch powodów. Połączenie wiśniowej gumy - którą dalej miała w ustach - i batonika nie było zbyt dobre, a po drugie – Chester miał kłopoty. I to spore. Odruchowo chciała zrobić coś, co może w jakiś sposób mu pomoże albo po prostu odwróci uwagę nauczyciela. Cokolwiek. Lekcja i tak była już totalnie zrujnowana, a Candy w żaden sposób nie planowała tego zmieniać.
Nim jednak zdążyła pomyśleć o konsekwencjach, przystąpiła do działania. Wyciągnęła z ust różową, lepką kulkę, którą następnie wycelowała w Grey’a, kiedy ten wydzierał się przez okno. Właściwie to mogła rzucić czymkolwiek innym, jednak guma wydawała się jej najbardziej zbędna z całego asortymentu. Poza tym.. hm.. Nie sądziła, że trafi akurat we włosy.
- Ups.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Dam.
Dawno nie słyszała podobnego określenia. Przyglądała się z niejaką ciekawością nauczycielowi, zupełnie jakby chciała w ten sposób jakoś konkretniej go ocenić w swojej głowie. Właściwie zauważyła już do tej pory, że zdecydowanie wolał tak zwaną płeć piękną od tej brzydkiej, co kończyło się dość zabawnym efektem.
Nie była pewna czy jego wypowiedź na temat analizy wiersza w ich wykonaniu była pochwałą, krytyką czy może zwyczajnym stwierdzeniem. Dopiero gdy dodał kolejną część, przechyliła głowę w bok z niejakim rozbawieniem. Banalne, ale trafne, takie które sam by wysnuł. Brzmiało całkiem... w porządku.
Jej uwagę odwróciło kolejne uderzenie w szybę. Wyprostowała się po raz kolejny na swoim siedzeniu, zerkając w tamtą stronę. Nie była w stanie dostrzec co też za przedmiot uderzał w szybę. Kamyk? Nie, to było coś kolorowego. Tak jej się przynajmniej wydawało. Przydałoby jej się w tym momencie parę dodatkowych centymetrów.
Przyglądała się jak nauczyciel wysyła komuś tajemniczą wiadomość. Patrząc na jego minę, raczej nie zwiastowało to niczego dobrego. Całe szczęście, nie była w ten konflikt nijak zamieszana. Zdecydowanie nie lubiła przyciągać nazbyt dużej uwagi, a już na pewno nie tej negatywnej. Gdyby jeszcze kazali jej przyjść z ojcem do szkoły... nie, nawet nie chciała sobie tego wyobrazić. Zdecydowanie lepiej było siedzieć cicho. Ścisnęła mocniej długopis w dłoni, bazgrząc na marginesach drobne rysunki psów i kotów. Nie były one zbyt szczegółowe, lecz na swój sposób urocze, bardziej przypominające te występujące w japońskich animacjach, niż faktycznych filmach.
Dlatego przegapiła moment rzutu gumą. Dopiero słysząc ciche 'ups' zerknęła w kierunku dźwięku, a następnie w stronę nauczyciela i... zamarła. Aż nazbyt łatwo było w tym momencie dostrzec różnicę między klasami A i B. Mimo to nie skomentowała tego w żaden sposób na głos, czekając w napięciu na wybuch anglisty. Choć może uda mu się zachować spokój...?
Anonymous
Gość
Gość
Całe to zamieszanie zaczynało dziać mu powoli na nerwy. I tak jak zwykle był człowiekiem z anielską cierpliwością, tak teraz ręce mu opadały. Nawet nie wiedział jak miał to wszystko skomentować we własnych myślach, stąd też ograniczył się do cichego, pełnego zrezygnowania westchnięcia.
W takich warunkach nie dało czytać się książki, już nie mówiąc o prowadzeniu lekcji, przez co też chłopak odpuścił to sobie, zamierzając ponarzekać sobie na to, jak złym pomysłem było połączenie obu szkół.
Naprawdę ktoś myślał, że to wypali?
Na szczęście były w tym pomieszczeniu osoby, które dały radę wykrzesać z siebie coś więcej niż bzdurne wychylanie się do obijania komuś mordy albo po prostu nie ignorowały lekcji całkowicie, jak co niektórzy.
Dzięki ich wypowiedziom miał w sobie trochę więcej chęci na udzielanie się w temacie, zwłaszcza, że wiedzę jako taką miał i mógł się nią podzielić.
- Trzeba też pamiętać o morałach, jakie wtedy panowały. Narzucano wręcz potrzebę ukrywania i tłamszenia swoich uczuć, zachowywania ich tylko dla siebie. Autorka najwidoczniej chciała wyjść temu naprzeciw. Pokazać, że to nie jest nic złego, szczególnie jeśli chodzi o miłość. Uznała to za tak ważne i silne uczucie, z którym warto podzielić się ze światem. – odpowiedział ze spokojem, jednak kolejne stukanie cukierków w szybkę dodało na końcu jego wypowiedzi cichego warknięcia, któremu z drobnym opóźnieniem towarzyszyło przewrócenie oczami.
Już mógłby sobie odpuścić.
Aż sam się dziwił tego, jak ładnie potrafi wypowiadać się o uczuciach i emocjach, samemu zachowując się jak nieczuły kamień, do którego dociera wszystko z ogromnym opóźnieniem. Ewentualnie po prostu nie chce tego wszystkiego dopuścić. To dość wygodne, choć chwilami bardzo kłopotliwe.
Zmrużył wręcz powieki, gdy zdenerwowanie nauczyciela sięgnęło wręcz apogeum. Cóż. Co tu dużo mówić? Tego właśnie było można się spodziewać. Sam pewnie zachowałby się podobnie gdyby miał miej cierpliwości i równie chętnie chciał nauczyć czegoś pożytecznego bandę dzieciaków.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Było kilku wartościowych uczniów z klas B. Kilku takich, którzy wnosili coś do szkoły i potrafili się inteligentnie wypowiedzieć, nawet jeśli brakowało im w niektórych kwestiach ogłady.
A była też banda kretynów, która miała głęboko gdzieś zarówno panujące zasady, szacunek do nauczycieli czy kogokolwiek innego, jak i to, że nie każdy przychodzi tu po to, by spać na ławce i obserwować wyczyny godne przedszkola. Choć Saturn ignorował całe przedsięwzięcie, po prostu skupiając się na swojej książce, Mercury zaczynał mieć niemałe problemy z zachowaniem spokoju w podobnej sytuacji. Zaciskał raz po raz palce na własnych kolanach, siłą woli powstrzymując się przed rzuceniem jakiegoś komentarza.
- Spokojnie. - przyciszony, spokojny głos zdawał się być jedyną rzeczą trzymającą go w miejscu.
- Nie wiem czy potrafię. - odpowiedział przez zęby. Wystarczył jednak dotyk palców brata na własnej dłoni, by odetchnął cicho, opierając się plecami o krzesło.
- Nie daj się sprowokować komuś jego pokroju. Zgłosimy skargę do dyrektora o zakłócanie zajęć.
- To chyba nie będzie konieczne, skoro już go do niego odsyłają. Chociaż może masz rację. W ten sposób zwiększa się prawdopodobieństwo, że zostanie ukarany. - kiedy jednak wydawało się, że sytuacja się uspokoiła, gdy niespodziewanie przez salę poszybowała guma. To już była przesada. Odwrócił się bokiem, mierząc Candy chłodnym spojrzeniem. Jeden pająk nie wystarczył, musiała do niego dołączyć?
Nie odezwał się jednak ani słowem. Ściskająca go dłoń, wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że był to czas na reakcję i naganę ze strony nauczyciela, nie jego uczniów. Nawet jeśli byli przewodniczącym czy prefektem.
Pozostał więc przy swoim nieco poirytowanym spojrzeniu z serii "To było twoim zdaniem zabawne?".
Z każdą minutą zaczynał się zastanawiać, czy aby na pewno nie powinni raz jeszcze pójść do dyrektora, domagając się wydalenia uczniów klas B ze szkoły. Kiedy jednak o tym myślał, przed oczami stawał mu Paige.
Kiepska sprawa.
Szlag by to.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Chester, jako antonim typowego ucznia Riverdale, który najwidoczniej cenił sobie lekcje angielskiego, miał nie lada rozrywkę z wydzierania się pana Greya przez okno ─ reagować na mierne zaczepki inwalidy z niedomagającym rozumem, to tak, jakby dać nierozgarniętemu dziecku ostry nóż do krojenia tortu, a przynajmniej było to równie nieodpowiedzialne. Co nie oznacza, że nie należało go ganić za tę niesubordynację, jakby nie było, to była prestiżowa placówka, a gdy się oglądało takiego niepełnoletniego zbrodniarza na wózku, to traciło się wiarę w wartości przekazywane w instytucji, jaką była ta szkoła. Albo inaczej, nasuwało się pytanie ─ jak on to zrobił, że nie wyniósł nic z podstawówki, oprócz ADHD?
No, właśnie. Niełatwo jest być uziemionym i zależnym od metalu połączonego z czterema kołami, gdy się nie może usiedzieć na dupie i skupić czymkolwiek w temacie. No, oczywiście, to nie było jakieś usprawiedliwienie dla jego namacalnych wagarów i dziecinnego ciskania cukierkami w szyby budynku, między innymi w anglistę też.
Nie widział, co się tam za walki o śmierć i życie rozgrywają, toteż odkładając sobie za plecy, żeby mu nie upadła, procę, uniósł się na przedramionach, aby zobaczyć czyjąkolwiek twarz. No, jedyne, czego fragment dane było mu ujrzeć, to głupi, blond łeb Travitzy, który jakimś fenomenem nie był. Aż dziw, że jeszcze tu u niego nie był! On tak lubił się prać, aż smutno!
I jeszcze bardziej przygnębiająco się zrobiło, gdy w sali nastała jako-taka cisza, a tak naprawdę rozgrywały się tam dramaty, które dla irlandzkiego ucha nie były osiągalne.
Oho! A może jednak nie? A nie, to jedynie Trevelyan jeszcze miał trochę powietrza w płucach, żeby sobie pokrzyczeć na osamotnionego tlenionego blondyna. Aż na usta wstąpiła mu tzw. podkowa, która zmarszczyła swoim przybyciem podbródek w pełnym skruchy odruchu. Nic więcej mu nie pozostawało w obliczu konsekwencji, jakimi było spotkanie indywidualne z dyrektorem tego burżujskiego ośrodka dla osób o zawyżonym ego. Ileż on razy tam bywał.. Ale z drugiej strony, jeżeli ten też się zirytuje.. krzyki, krzyki, wyzwiska, groźby. Nie, to nie dla Chessa! Lepiej się wycofać!
No, może minimalnie ruszyła go wizja wydalenia ze szkoły, a raczej obraz ciotki Freyi wojującej z pasem i obiecującej mu odesłanie do Wielkiej Brytanii. Jej obiecanki były o tyle mniej skuteczne, że z asortymentu kar ta musiała wypieprzyć szkołę wojskową, która nie wchodziła w grę.
Dobrze, już jadę! ─ i tu mu wyrósł pod czupryną dylemat, czy rzeczywiście udać się na ścięcie, czy podjąć próbę walki. Wyjście z terenu szkoły nie było tak daleko, choć, gdyby został zatrzymany przez kogoś z ochrony, pewnie miałby jeszcze gorsze kłopoty za ucieczkę z miejsca zbrodni. Hm.
A jakby udać debila i zapodziać się w którymś korytarzu, żeby użyć to jako wymówkę? W sumie, tak czy inaczej go dorwą. Chyba, że Greyowi wyleci to z głowy. Hihi, może Chester wybiłby mu tę ideę jeszcze jednym cukierkiem! No, ale zamknął okno, tsk. A jasnooki gdy wytężył wzrok, zobaczył, jak jakiś mały przedmiot naciera na nauczyciela, a potem ląduje mu we włosach chyba. To już chyba nie mordoklejka. Może guma? Candy pewnie wzięła gumę po papierosie.. “Candy, co ty wyczyniasz, do cholery?” ─ wpadło mu do głowy, kiedy zaskoczyły mu w głowie trybiki, tym samym stał się jeszcze bardziej roztargniony. Nie było bata, musiał chociaż próbować się ukryć, żeby poświęcenie siostrzyczki miało jakikolwiek sens. Profilaktycznie zrobi to w szkole, aby dać pozór bycia grzecznym, który tylko zabłądził, bo amnezja wsteczna go zaatakowała. Toteż w te pędy udał się do budynku.
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City
“Chryste Panie.” Lowe nie był jakimś fanatykiem religijnym, a w uściślając, wszystkie te dżihady, krucjaty i kaliber 8mm chrześcijanizmu miał w dupie. Lecz gdy Trevelyan stosował te swoje tanie teksty na podryw, nic innego się Dakocie nie nasuwało, niż modlitwa w jego intencji, żeby jakaś blondyna na to poleciała i żeby ten przystopował z katowaniem uszu społeczności tego rocznika. Nie, żeby Dakota był jakimś specem w podrywaniu, gdyż jakoś żadna białowłosa go jeszcze do tego stopnia tak nie zaaferowała─… a jednak nie, panna Paige, która nie zwracała na niego uwagi. Czyli jego “J-J-Jesteś fajna..” nie wystarczało.
Zajebiście, Dakota, jedziecie na jednym wózku. Z tą różnicą, że Grey to stary koń z nosem w książkach, a ty to smarkacz.. z nosem w książkach.
A na innym wózku jechał Chester, któremu chyba się znudziło ostrzeliwanie szyby, jakby wyczuł ten sms do bógwiekogo od wkurwionego nauczyciela i to było dla niego groźne.
..Albo tak przejął się kolejnym wrzsaskiem o dyrektorze, który prawie przyczynił się do dostania zawału przez 18-latka, aż długopisem niechcący zrobił krechę przez całą kartkę.
O ja j-.. ─ o mały włos, na całe szczęście zdusił wulgaryzm w gardle, udając, że chciał powiedzieć coś zupełnie innego. Aczkolwiek, gdy on przerwał, we włosy profesora wczepiła się.. guma do żucia.
“Dakota, kurwa, nie śmiej się, nie śmiej się, to jest żałosne, a nie śmieszne.. Ale co ten facet na zachowanie jednej ze swoich “dam”?”
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Rosjanin uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Spokojnie, to tylko propozycja. Chciałem ułatwić Panu życie. - Odpowiedział ugodowo, nawet uśmiechając się przy tym nieznacznie, tak jakby faktycznie miał jedynie dobre zamiary i właśnie zaproponował, że umyje okna zapaskudzone przez tego półmózga na wózku. Zaraz jednak cień złośliwości zawitał na jego twarzy. - Wie Pan jak to jest w życiu. Damy przepadają za brutalami. Chociaż nie zawsze otwarcie o tym mówią. - Być może przepychanki słowne z wkurzonym nauczycielem to nie był najlepszy pomysł, ale za to odnalazła się inna osoba, z którą chętnie i swobodnie mógł sobie porozmawiać, bez względnych konsekwencji.
Spojrzenie Rosjanina spoczęło na Valentinie, a w głosie dało się wyczuć wyraźne zabarwienie kpiny.

- Skup się na wierszu Poison, tylko o tym gadasz z sensem - szybko stracił zainteresowanie Włochem. Bogowie w niebie i na ziemi, ileż rzeczy działo się na tej lekcji, trudno było za tym nadążyć!
Ignorował zaczepki ze strony Candy, prawdę mówiąc zupełnie zapomniał o jej istnieniu. Jakoś wydarzenia na lekcji wydawały się o wiele bardziej interesujące, niże kolejne przepychanki, w które chciała się wdawać. A tym bardziej moment, kiedy próbowała bronić Chestera. Doprawdy, do tej pory nie rozumiał, dlaczego ktoś o zdrowych zmysłach mógłby chcieć z własnej woli zadawać się z tym kretynem. Nie ingerował jednak w to jakoś znacznie, bowiem dochodził do zdrowego przekonania, że tak długo, jak nie wkracza to w jego obszar życiowy, nie ma potrzeby poruszania tego tematu.
Kiedy jednak zbrodnia została dokonana, a guma wylądowała we włosach nauczyciela, Pavel mógł tylko schować twarz w dłoniach i westchnąć głośno, jak ojciec, który musiał się wstydzić za poczynania swojej pociechy. Spojrzał na bok, po drodze zauważając wymowne spojrzenie Merca. I jak chuja nie lubił, tak trudno było mu aktualnie nie przyznać racji.

- Jaka ty jesteś, kurwa, tępa, to czasem nie jestem w stanie to uwierzyć - powiedział do dziewczyny, oczywiście na tyle cicho, żeby nauczyciel tego nie usłyszał lub raczej nie zrozumiał, bo wszędobylska cisza utrudniała zakamuflowanie się. - I dziwicie się potem, że klasa B ma opinię taką, jaką ma. Skoro zachowujecie się jak stado pawianów spuszczone ze smyczy. Zastanów się teraz mały geniuszu czy pomogłaś jakkolwiek swojemu debilnemu koleżce. Nie, jedyne co osiągnęłaś, to fakt, że wylądujesz na dywaniku dyrektora razem z nim i w najlepszym wypadku pewnie was zawieszą. Gratuluję, świetny plan - przez cały ten wywód na jego twarzy malowało się coś w rodzaju odrazy i jedynie ostatnie zdanie okrasił kpiącym uśmiechem. Następnie oparł się na krześle i skierował zaciekawione spojrzenie na Greya. Jedyne, co mogło uratować teraz Candy, to niezdrowe podejście nauczyciela do płci przeciwnej. Wyglądało jednak na to, że aktualny stan emocjonalny nie pozwoli mu w tym wypadku czynić wyjątków. Cóż, jeśli chce być konsekwentny, to powinien potraktować ją tak samo. A może nawet gorzej, wszak była jednym z uczestników zajęć.
Anonymous
Gość
Gość
- Twoje nastawienie jest beznadziejnie tępe, Travitza, ale myśl sobie co chcesz - odparł arcyspokojnym tonem, kończąc tym samym dyskusję z drugoklasistą. Skoro chciał tkwić w swoich słabych przekonaniach o tym, że kobiety lubiły mężczyzn wiecznie używających brutalnej siły, to proszę bardzo. Trevelyan miał na tyle oleju w głowie żeby wiedzieć, że trzeba było rozgraniczać sobie czas i miejsca na te, gdzie trzeba było być oazą i gentlemanem, a także na te, które wymagały użycia nieco innych metod.
Choć kiedy wyżuta słodycz splątała mu włosy, sam miał ochotę komuś wpierdolić na oczach tych dwóch panienek.
No teraz to już, kurwa, przesada.
Wyszarpał gumę ze swoich kruczych kosmyków, już teraz marszcząc się i sycząc głośno, jakby miał gotowy plan zamordowania sprawcy tego procederu, którego tożsamość była dla niego aż nazbyt oczywista. Westchnął głośno, nim spojrzał w kierunku klasy tymi swoimi srogimi ślepiami i wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Travitza, jeśli naprawdę sądzisz, że to było zabawne, to się grubo-... - urwał na moment, wyłącznie w celu zmierzenia wzrokiem jego sąsiadki z ławki, której spojrzenie wyrażało tylko jedno - "Okurwapszypau". Grey podszedł wolnym krokiem do śmietnika usytuowanego przy wyjściu z klasy i wyrzucił do niego przeżutą gumę, czystą ręką łapiąc się za grzbiet nosa i przymykając na moment oczy. Policzył w myślach do dziesięciu, podczas gdy westchnienia zaczynały już stawać się jego broszką, kiedy tak raz po raz je z siebie wydawał, nim zawiesił na faktycznej atakującej jak najłagodniejszy wzrok.
- Panienko Vonneguth - podjął z wolna - proszę mi powiedzieć, że to nie twoja sprawka. - No to się przeliczył. A dłonią już naparł na klamkę drzwi, które zaraz uchylił. - Będę zmuszony wyprosić cię z moich zajęć i odesłać do profesora Cadogana. Dołączysz do Heachthinghearna, przykro mi - skwitował, natomiast kiedy tylko skończył swoją wypowiedź - zadzwonił dzwonek. Pchnął drzwi tak, że otwarły się już na oścież. - I chyba nawet pójdę tam razem z tobą. A wy - tu zwrócił się do reszty klasy - idźcie w diabły.

//W ten sposób nasza super lekcja dobiega końca. Rzeczy rzeczy.

Punktacja:

Dzięki Wam, było supi supi. A jakby Candy czy Chester chcieli kiedyś przeprowadzić fabułę u dyrekcji - jestem do Waszej dyspozycji. c:
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Oficjalne oświadczenie

Punkty Umiejętności zostają rozdane zgodnie z punktacją Christiana + przydzielamy również punkt Candy, bo jednak brała aktywny udział w lekcji i jakieś tam doświadczenie zdobyła (np. jak wkurzyć nauczyciela i wylecieć za drzwi).
DA, Smuggler, Yorutaka i Candy otrzymują 1 PU.
Mercury i Valentino otrzymują 2 PU.

Odbieracie w odpowiednim temacie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach