▲▼
Był poniedziałek, nieludzko rano. Aienden blady i zielony dociągnął się do swej pracowni. Nie siląc się zanadto porzucił średnio wypchaną sportową torbę zaraz pod drzwiami, gdy tylko je zamknął. Niechlujnie potraktował również szalik, który artystycznie zdobił w tym momencie oparcie krzesła. Co do płaszczu...Nie miał siły się z nim użerać. Skapitulował więc na samym wstępie i w nim rzucił się na kanapę. Laska gdzieś spadła na podłogę.
Czemu wyglądał jak kupa i umierał? A bo pozwolił sobie na weekendzie pojechać do domu, a to zaś oznaczało, że musiał jakoś doturlać się ponownie do szkoły. Zrobił to dużo wcześniej niż planowane były zajęcia, by jakoś...wyglądać. I by przypadkiem nie zarzygać jakiego ucznia. Ciągle czuł mdłości po podróży. Nawet przez chwilę przez myśl pomyślał o tym by zamieszkać w akademiku na stałe, lecz szybko odrzucił ten pomysł. Nie będzie mieszkał w pracy, jak jakiś jebany mudżyn z kraju czwartego świata.
- Ugh... - Sapnął, przysłaniając sobie wizję przed ramieniem. Leżał tak sobie dłuższą chwilę zbierając z otoczenia manę, która umożliwiła mu doprowadzenie się do jako takiego porządku. Ściągnął płaszcz, wygrzebał z półki swoją aktówkę, nogą zepchnął torbę pod biurko, pochwycił laskę. Meh, może być. Wyszedł ze swej kanciapy.
Zajęcia, zajęcia, zajęcia, dzieciaki, dzieciaki - jakoś to wszystko zleciało i ostateczni w końcu miał czas dla siebie. W pewnym sensie. Bo oznaczało to, że może obie siąść w swoim gabineciku i zabrać się za sprawdzanie zeszytów które skonfiskował na dwóch ostatnich zajęciach. A wszytko przez tego pyskatego dzieciaka z drugiej klasy. Gdyby siedział cicho to by do tego nie doszło, a tak to znów prywatnym emocjom dał upust na wszystkich zebranych w klasie. Nie czuł wyrzutów sumienia.
Siedział więc teraz przy biurku i gryząc zatyczkę od długopisu, kreślił coś czerwonym tuszem w czyimś zeszycie.
Niewielki pokój w którym nauczyciel może się skryć i w którym to po godzinach nęka uczniów. Wystrój bogaty i schludny, godny prestiżu szkoły.
___________
___________
Był poniedziałek, nieludzko rano. Aienden blady i zielony dociągnął się do swej pracowni. Nie siląc się zanadto porzucił średnio wypchaną sportową torbę zaraz pod drzwiami, gdy tylko je zamknął. Niechlujnie potraktował również szalik, który artystycznie zdobił w tym momencie oparcie krzesła. Co do płaszczu...Nie miał siły się z nim użerać. Skapitulował więc na samym wstępie i w nim rzucił się na kanapę. Laska gdzieś spadła na podłogę.
Czemu wyglądał jak kupa i umierał? A bo pozwolił sobie na weekendzie pojechać do domu, a to zaś oznaczało, że musiał jakoś doturlać się ponownie do szkoły. Zrobił to dużo wcześniej niż planowane były zajęcia, by jakoś...wyglądać. I by przypadkiem nie zarzygać jakiego ucznia. Ciągle czuł mdłości po podróży. Nawet przez chwilę przez myśl pomyślał o tym by zamieszkać w akademiku na stałe, lecz szybko odrzucił ten pomysł. Nie będzie mieszkał w pracy, jak jakiś jebany mudżyn z kraju czwartego świata.
- Ugh... - Sapnął, przysłaniając sobie wizję przed ramieniem. Leżał tak sobie dłuższą chwilę zbierając z otoczenia manę, która umożliwiła mu doprowadzenie się do jako takiego porządku. Ściągnął płaszcz, wygrzebał z półki swoją aktówkę, nogą zepchnął torbę pod biurko, pochwycił laskę. Meh, może być. Wyszedł ze swej kanciapy.
Zajęcia, zajęcia, zajęcia, dzieciaki, dzieciaki - jakoś to wszystko zleciało i ostateczni w końcu miał czas dla siebie. W pewnym sensie. Bo oznaczało to, że może obie siąść w swoim gabineciku i zabrać się za sprawdzanie zeszytów które skonfiskował na dwóch ostatnich zajęciach. A wszytko przez tego pyskatego dzieciaka z drugiej klasy. Gdyby siedział cicho to by do tego nie doszło, a tak to znów prywatnym emocjom dał upust na wszystkich zebranych w klasie. Nie czuł wyrzutów sumienia.
Siedział więc teraz przy biurku i gryząc zatyczkę od długopisu, kreślił coś czerwonym tuszem w czyimś zeszycie.
Poranek przeleciał w miarę gładko. Wstał, ogarnął się, zrobił śniadanie, zjadł wraz z synem, nakarmił koty, przygotował się do pracy, po czym Fabian odwiózł syna do szkoły. Niewiele później sam do niej pojechał, tyle że do nieco innej, bardziej prestiżowej. Tam uczył, w dzień w dzień, poza środą. Ale dziś był czwartek, więc po jednym dniu wolnego musiał stawić się w szkole na określoną godzinę, by móc prowadzić zajęcia.
Jedna kartkówka, kolejna, odpowiedź ustna, praca w grupie. Cóż, nawet taki nauczyciel jak Fabian potrafił być surowy i bezwzględny. Fakt, dało się z nim dogadać, ale jeśli chodził o biologię, to tutaj był konkretny. Uczył dobrze, z pasją, ale również czegoś wymagał od swoich uczniów.
Nim się obejrzał, dzień zleciał jak z bicza strzelił. Spokojnie czekał aż uczniowie dopiszą ostatnie zdanie, zapiszą pracę domową, by z satysfakcją wypuścić ich z klasy - a oni z zacieszem na twarzy mogli opuścić budynek szkoły. Jednak nie wszyscy tak od razu gnali zakładać płaszcze, wiązać szaliki i takie tam. Po skończonej lekcji, zaszedł do pokoju nauczycielskiego, by zostawić tam dziennik klasy, której uczył. Spojrzał na zegarek na prawym nadgarstku (był leworęczny), a kiedy wziął głęboki oddech i swoje rzeczy, opuścił pokój udając się w konkretnym celu do konkretnej osoby.
Rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekał na magiczne "Proszę" "Słucham?" "Kto tam?" lub "Czego chcesz?" Po prostu wszedł do środka, witając się uśmiechem ze swoim przyjacielem. Zamknął za sobą drzwi, pozostawiając płaszcz na jakimś wieszaku. Zdjął buty i generalnie widać było, że Fabian miał zamiar zostać tutaj na parę dłuższych chwil.
- Który z moich uczniów Ci podpadł? - spytał, unosząc w tym samym geście brew. Tak, doszły do niego słuchy, że któryś z jego klasy narozrabiał, jednak nie miał na tyle szczęścia, aby mieć z nimi lekcję. Dlatego wolał się dopytać, by później z tym fantem coś zrobić.
Ale czy tylko po to przyszedł Fabian do niego?
Jedna kartkówka, kolejna, odpowiedź ustna, praca w grupie. Cóż, nawet taki nauczyciel jak Fabian potrafił być surowy i bezwzględny. Fakt, dało się z nim dogadać, ale jeśli chodził o biologię, to tutaj był konkretny. Uczył dobrze, z pasją, ale również czegoś wymagał od swoich uczniów.
Nim się obejrzał, dzień zleciał jak z bicza strzelił. Spokojnie czekał aż uczniowie dopiszą ostatnie zdanie, zapiszą pracę domową, by z satysfakcją wypuścić ich z klasy - a oni z zacieszem na twarzy mogli opuścić budynek szkoły. Jednak nie wszyscy tak od razu gnali zakładać płaszcze, wiązać szaliki i takie tam. Po skończonej lekcji, zaszedł do pokoju nauczycielskiego, by zostawić tam dziennik klasy, której uczył. Spojrzał na zegarek na prawym nadgarstku (był leworęczny), a kiedy wziął głęboki oddech i swoje rzeczy, opuścił pokój udając się w konkretnym celu do konkretnej osoby.
Rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekał na magiczne "Proszę" "Słucham?" "Kto tam?" lub "Czego chcesz?" Po prostu wszedł do środka, witając się uśmiechem ze swoim przyjacielem. Zamknął za sobą drzwi, pozostawiając płaszcz na jakimś wieszaku. Zdjął buty i generalnie widać było, że Fabian miał zamiar zostać tutaj na parę dłuższych chwil.
- Który z moich uczniów Ci podpadł? - spytał, unosząc w tym samym geście brew. Tak, doszły do niego słuchy, że któryś z jego klasy narozrabiał, jednak nie miał na tyle szczęścia, aby mieć z nimi lekcję. Dlatego wolał się dopytać, by później z tym fantem coś zrobić.
Ale czy tylko po to przyszedł Fabian do niego?
Drzwi do jego kanciapy się uchyliły, Aiden podniósł na chwilę wzrok z nad przeglądanego zeszytu i obrócił by dowiedzieć się, jakiego niewychowanego człowieka tu niosło.
- No proszę, Lerhmann. - Rzucił w przestrzeń, trzymając tą nieszczęsną zatyczkę w zębach, by zaraz jak gdyby nigdy nic wrócić do kreślenia czegoś w czyimś zeszycie.
- Gdzie twój biały rumak, rycerzu. - Zażartował kąśliwie, domyślając się powodu jego pojawienia. Najwyraźniej wieść o tym, że jego klasa go wkurwiła szybko się poniosła i oto teraz stał tu ich obrońca. Często podobny scenariusz przerabiali. W końcu Fabian nie byłby sobą gdyby nie stanął murem za swymi dzieciakami. Było to dobre dla nich, lecz nieco zbyt patetyczne w ocenia matematyka.
- Który z moich uczniów Ci podpadł?
- Travitza. - Wyrzęził przez zęby z mocą. Nawet chwilę wcześniej zatkał długopis i odłożył go na bok by Fabian zdołał wyłapać wzgardę, jaką czuł względem tego ucznia.
- Bo kto inny. - Fuknął już bardziej bezradnie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że choć chętnie paliłby nim w piecu to jedyne do czego może się posunąć to do...przykładowo w tym momencie konfiskaty zeszytów nad którymi będzie wisiał całą noc bo jutro będą ich potrzebowali. I kto tu sobie dojebał? Westchnął.
- I Black'e. - Dodał, masując sobie skronie i ciągle będąc odwróconym do Fabiana plecami. - Z nim to już nie chodzi o lekcje, chodzi o to co się dzieje w czasie przerw. - Fabian na pewno wiedział co ma na myli Aiden. Sam Mercury był raczej dobrze ułożonym chłopakiem, nigdy nie sprawiał większych problemów, jednak te ostentacyjny flirt z dziewczynami w ławkach...I jeszcze je podjudzał. Miał przecież ledwie siedemnaście lat. Co ten świat.
- I...co ty, Lerhmann, planujesz mi tu godzinami błagać o łaskę, czy co? - Zażartował, gdy to się odwrócił na krześle obrotowym w jego stronę i zauważył, że się rozgaszcza. Nawet rzeczywiście parsknął w rozbawieniu. - Kilka niezapowiedzianych kartkówek i zapomnę o sprawie. - Przyznał się, jak Fabian chce to może psychicznie swoje księżniczki nastawić by w tym tygodniu przykładały się do matmy.
- No proszę, Lerhmann. - Rzucił w przestrzeń, trzymając tą nieszczęsną zatyczkę w zębach, by zaraz jak gdyby nigdy nic wrócić do kreślenia czegoś w czyimś zeszycie.
- Gdzie twój biały rumak, rycerzu. - Zażartował kąśliwie, domyślając się powodu jego pojawienia. Najwyraźniej wieść o tym, że jego klasa go wkurwiła szybko się poniosła i oto teraz stał tu ich obrońca. Często podobny scenariusz przerabiali. W końcu Fabian nie byłby sobą gdyby nie stanął murem za swymi dzieciakami. Było to dobre dla nich, lecz nieco zbyt patetyczne w ocenia matematyka.
- Który z moich uczniów Ci podpadł?
- Travitza. - Wyrzęził przez zęby z mocą. Nawet chwilę wcześniej zatkał długopis i odłożył go na bok by Fabian zdołał wyłapać wzgardę, jaką czuł względem tego ucznia.
- Bo kto inny. - Fuknął już bardziej bezradnie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że choć chętnie paliłby nim w piecu to jedyne do czego może się posunąć to do...przykładowo w tym momencie konfiskaty zeszytów nad którymi będzie wisiał całą noc bo jutro będą ich potrzebowali. I kto tu sobie dojebał? Westchnął.
- I Black'e. - Dodał, masując sobie skronie i ciągle będąc odwróconym do Fabiana plecami. - Z nim to już nie chodzi o lekcje, chodzi o to co się dzieje w czasie przerw. - Fabian na pewno wiedział co ma na myli Aiden. Sam Mercury był raczej dobrze ułożonym chłopakiem, nigdy nie sprawiał większych problemów, jednak te ostentacyjny flirt z dziewczynami w ławkach...I jeszcze je podjudzał. Miał przecież ledwie siedemnaście lat. Co ten świat.
- I...co ty, Lerhmann, planujesz mi tu godzinami błagać o łaskę, czy co? - Zażartował, gdy to się odwrócił na krześle obrotowym w jego stronę i zauważył, że się rozgaszcza. Nawet rzeczywiście parsknął w rozbawieniu. - Kilka niezapowiedzianych kartkówek i zapomnę o sprawie. - Przyznał się, jak Fabian chce to może psychicznie swoje księżniczki nastawić by w tym tygodniu przykładały się do matmy.
Z pewnością mężczyzna mógł spodziewać się tutaj obecności Lerhmanna. Zeszyt w jego dłoni zdecydowanie go do tego przygotował. Zdziwiłoby go, gdyby Striker absolutnie nie był przygotowany na odwiedziny przyjaciela. Tak, przyjaciela. Zabawne, że ta dwójka traktowała siebie jak prawdziwych przyjaciół - po sposobie zachowania trudno było coś takiego stwierdzić. Częściej między nimi dochodziło do jakiś sprzeczek, niżeli do sensownego porozumienia. Ale to nie na tym ma polegać przyjaźń, prawda?
- Zostawiłem w szatni - pociągnął dalej żart, uśmiechając się do niego szeroko. Tak Fabianie, ty nigdy nie możesz być poważny. Nawet w takiej chwili jak ta - Tak myślałem... - mruknął bardziej do siebie, niż do niego. Na to nic poradzić nie mógł. Westchnął.
Ciężkie przypadki mają to do siebie, że są ciężkimi przypadkami. I choć wychowawca danej klasy stara się jak tylko może, by uczeń zachowywał się w miarę normalnie, to pomimo najszczerszych chęci, uczeń Ciebie się nie słucha. Bo po co słuchać nauczyciela? A Fabian przecież nie był taki zły. Może to właśnie chodziło o to? Ale miękką cipą też nie był. Cokolwiek by nie zrobił - zawsze wyjdzie źle.
- Zrobiłbym coś z tym, ale w tej kwestii jestem mocno bezsilny. Niemniej, porozmawiam z nimi. Jak do nich nic nie dotrze, zadzwonię do rodziców. Może to coś da - wątpliwie, ale jednak. Szanse są minimalne, ale są. Lepiej robić coś, niżeli nie robić niczego.
No ale nie po to przyszedł. Przecież nie będzie za nimi stawał piersią - tak będzie robił na radzie, a nie tutaj. To nie był temat główny, który poruszył. Raczej dobry temat do tego, aby rozpocząć rozmowę. Dopiero później można wziąć się za coś ciężkiego.
Również się zaśmiał. Pokręcił głową.
- Nie, nie. Chociaż bardzo chciałbym, aby tak było - uśmiechnął się, jednak nie był to szczery gest. Aiden mógł być już przygotowany na najgorsze. Ale o co chodziło Lerhmannowi? Usiadł gdziekolwiek, gdzie było miejsce, przy okazji zgarniając laskę profesorka. Zawsze jak z nim rozmawiał, to lubił się nią bawić - taki nawyk - Mam problem i nie bardzo wiem do kogo się z tym zwrócić - zaczął powoli, okręcając laskę w dłoniach - Chodzi o przeszłość, czasy studiów. Mówiłem Ci o tym? - spojrzał na niego pytająco, a w jego głosie dało się słyszeć nutkę powagi.
Nie pamiętał, czy kiedykolwiek mu mówił o swojej przeszłości. Raczej nie stronił od takich rzeczy, ale jak wypił więcej niż zazwyczaj, to kto wie. Dlatego wolał się upewnić zanim zacznie jakikolwiek temat. Może jednak zrezygnuje i wróci do domu...?
- Zostawiłem w szatni - pociągnął dalej żart, uśmiechając się do niego szeroko. Tak Fabianie, ty nigdy nie możesz być poważny. Nawet w takiej chwili jak ta - Tak myślałem... - mruknął bardziej do siebie, niż do niego. Na to nic poradzić nie mógł. Westchnął.
Ciężkie przypadki mają to do siebie, że są ciężkimi przypadkami. I choć wychowawca danej klasy stara się jak tylko może, by uczeń zachowywał się w miarę normalnie, to pomimo najszczerszych chęci, uczeń Ciebie się nie słucha. Bo po co słuchać nauczyciela? A Fabian przecież nie był taki zły. Może to właśnie chodziło o to? Ale miękką cipą też nie był. Cokolwiek by nie zrobił - zawsze wyjdzie źle.
- Zrobiłbym coś z tym, ale w tej kwestii jestem mocno bezsilny. Niemniej, porozmawiam z nimi. Jak do nich nic nie dotrze, zadzwonię do rodziców. Może to coś da - wątpliwie, ale jednak. Szanse są minimalne, ale są. Lepiej robić coś, niżeli nie robić niczego.
No ale nie po to przyszedł. Przecież nie będzie za nimi stawał piersią - tak będzie robił na radzie, a nie tutaj. To nie był temat główny, który poruszył. Raczej dobry temat do tego, aby rozpocząć rozmowę. Dopiero później można wziąć się za coś ciężkiego.
Również się zaśmiał. Pokręcił głową.
- Nie, nie. Chociaż bardzo chciałbym, aby tak było - uśmiechnął się, jednak nie był to szczery gest. Aiden mógł być już przygotowany na najgorsze. Ale o co chodziło Lerhmannowi? Usiadł gdziekolwiek, gdzie było miejsce, przy okazji zgarniając laskę profesorka. Zawsze jak z nim rozmawiał, to lubił się nią bawić - taki nawyk - Mam problem i nie bardzo wiem do kogo się z tym zwrócić - zaczął powoli, okręcając laskę w dłoniach - Chodzi o przeszłość, czasy studiów. Mówiłem Ci o tym? - spojrzał na niego pytająco, a w jego głosie dało się słyszeć nutkę powagi.
Nie pamiętał, czy kiedykolwiek mu mówił o swojej przeszłości. Raczej nie stronił od takich rzeczy, ale jak wypił więcej niż zazwyczaj, to kto wie. Dlatego wolał się upewnić zanim zacznie jakikolwiek temat. Może jednak zrezygnuje i wróci do domu...?
Wyniosła gówniarzeria. Aiden nie pozazdrościł Fabianowi klasy która mu się trafiła, lecz również sobie bo niestety matematyka była jednym z tych przedmiotów o dużej puli godzin w ciągu tygodnia co przekładało się na to, że widywał niektóre twarze częściej niż większość wychowawców kiedykolwiek. Ten minus na szczęście rekompensował fakt, że mógł po marudzić wychowawcy. Nie żeby Aiden był złośliwym dupkiem, któremu nieco poprawiał się humor, gdy tylko zdawał sobie sprawę, że ktoś ma gorzej, zwłaszcza Fabian, prawda? Chociaż nieco prawdy w tym było. Ale to taki tam urok ich specyficznej przyjaźni. Przyjaźni, właśnie. Pracowali razem od kilku lat, jednak dopiero od niedawna łączyła ich jakakolwiek inna relacja niż "ten gość którego spotykam w pracy". Zaskakujące, jak niektóre wydarzenia wpływały na ludzi, zwłaszcza tak różnych od siebie, jak ta dwójka.
- Nie, nie. Chociaż bardzo chciałbym, aby tak było.
- Czy...ty dobrze się czujesz? Bo wydaje mi się, że chyba pomyliłeś pokoje. Gabinet pielęgniarki, jest piętro wyżej. - Zauważył bezwiednie będąc nieco zbitym z tropu zachowaniem Fabiana. Spodziewał się bowiem jakiejś docinki, kąśliwego komentarza, lecz nie...czegoś takiego. Nie bardzo wiedząc o co też chodzi spoglądał na niego pytająco, gdy ten mościł się na kanapie. Ciągle było na niej sporo miejsca, choć część była okupowana przez górkę uczniowskich zeszytów.
Matematyk mimo wszystko zachowując przezorną ostrożność skupił na nim swą atencję. Kto wie, to ciągle mógł być jakiś posrany żart psychologiczny. Jeden z tych bardziej skomplikowanych. Matematyk wiedział, że Fabian był do takich zdolny. Poważny ton przyjaciela jednak zaraz rozstrzelał tą myśl, sprawiając, że Aidena obleciało lekkie zaskoczenie.
- Nie przypominam sobie by cokolwiek takiego miało miejsce...A powinno? - Spytał z przezorności. Może bowiem powinien o czymś wiedzieć, a tego nie wiedział? Aiden miał to do siebie, że miewał po alkoholu tragicznie słabą pamięć. - Chociaż, czekaj...- Odchylił się na krześle, splatając palce dłoni, które zaraz potem oparł na udach. W przebłyskach świadomości - Ach, no tak, nie licząc tego, że podczas ostatniej wycieczki cały czas szydziłeś z tego, że miałeś wyższą ocenę z pedagogiki niż ja to nie. - Skrzywił się. - Lecz chyba nie o coś takiego ci chodzi...- Bo nie chodziło, prawda?
- Nie, nie. Chociaż bardzo chciałbym, aby tak było.
- Czy...ty dobrze się czujesz? Bo wydaje mi się, że chyba pomyliłeś pokoje. Gabinet pielęgniarki, jest piętro wyżej. - Zauważył bezwiednie będąc nieco zbitym z tropu zachowaniem Fabiana. Spodziewał się bowiem jakiejś docinki, kąśliwego komentarza, lecz nie...czegoś takiego. Nie bardzo wiedząc o co też chodzi spoglądał na niego pytająco, gdy ten mościł się na kanapie. Ciągle było na niej sporo miejsca, choć część była okupowana przez górkę uczniowskich zeszytów.
Matematyk mimo wszystko zachowując przezorną ostrożność skupił na nim swą atencję. Kto wie, to ciągle mógł być jakiś posrany żart psychologiczny. Jeden z tych bardziej skomplikowanych. Matematyk wiedział, że Fabian był do takich zdolny. Poważny ton przyjaciela jednak zaraz rozstrzelał tą myśl, sprawiając, że Aidena obleciało lekkie zaskoczenie.
- Nie przypominam sobie by cokolwiek takiego miało miejsce...A powinno? - Spytał z przezorności. Może bowiem powinien o czymś wiedzieć, a tego nie wiedział? Aiden miał to do siebie, że miewał po alkoholu tragicznie słabą pamięć. - Chociaż, czekaj...- Odchylił się na krześle, splatając palce dłoni, które zaraz potem oparł na udach. W przebłyskach świadomości - Ach, no tak, nie licząc tego, że podczas ostatniej wycieczki cały czas szydziłeś z tego, że miałeś wyższą ocenę z pedagogiki niż ja to nie. - Skrzywił się. - Lecz chyba nie o coś takiego ci chodzi...- Bo nie chodziło, prawda?
Cóż... On klasy nie wybierał, niemniej nie narzekał na swoich uczniaków. Fakt faktem, nie była ona idealna, ale też nie była aż tak bardo zła. Można było dogadać się z nimi pod paroma aspektami. Poza niektórymi osobami, ale jak to w klasie, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie psuć opinie klasy. A Fabian bywał mocno wyrozumiały. Jednak każdy na swoje granice cierpliwości i prędzej czy później wybuchnie. A wtedy będzie źle.
- Haha, nie śmieszne - skomentował żart, który zaprezentował Aiden.
Trzeba było przyznać, że Fabian zachował się dość... nietypowo. Niby od jakiegoś czasu są ze sobą nieco bliżej - parę ostatnich wydarzeń mocno ich do tego zmusiły. Jednak nie uważał, że znajomość z matematykiem była czymś złym. Wręcz odwrotnie - mimo jego złośliwej natury, doskonale wiedział, że to co teraz mu powie, zostawi dla siebie. Nie wiedział natomiast, czy on w jakimkolwiek sposób pomoże nauczycielowi. Ale chciał spróbować. W końcu skoro Fabian zadbał o jego bezpieczeństwo, kiedy ten chlał bez opamiętania, to on może od niego liczyć na parę słów porady. Prawda?
Pokręcił głową, kiedy od niego usłyszał pytanie. Nie był pewien, czy przypadkiem mogło mu się wymsknąć trochę więcej niż zwykle. Czasem papla bez opamiętania, a kiedy poczuje się zbyt swobodnie, a przy Aidanie tak czasami ma, mógł powiedzieć trochę więcej niż zwykle. Na całe szczęście tak nie było. A może nieszczęście? Przynajmniej mężczyzna byłby przygotowany na specyficzne zachowanie Fabiana. Odchrząknął, słysząc jego kolejne słowa. No cóż, pomimo tego, że biolog w szkole był rozrabiaką, uczył się dobrze. Często z rozmów wychodziło, że z niektórych przedmiotów Fabian miał lepszą ocenę niż Aiden. Mocno podnosiło go to na duchu. Mentalne dziecko.
- No raczej nie oto - zaczął powoli, przestając w tym samym momencie bawić się jego laską. Oparł na niej swoje dłonie, a na dłoniach podbródek. Tępe spojrzenie wbił w podłogę, czując, że bicie serca z każdą sekundą jest coraz szybsze. Mógł mu zaufać? Cholera jasna - No, generalnie moje życie nie było barwne, heh. W sumie trudno w to uwierzyć patrząc na to jak teraz żyje. Mam problem i za cholerę nie wiem jak sobie z nim poradzić. Boję się o bezpieczeństwo mojego... - tutaj chciał powiedzieć syna, choć koniec końców nie był jego prawdziwym ojcem. Oprócz tego, Aiden doskonale wiedział, że powaga tych słów nie mogła być kiepskim żartem - O Maxa - dokończył, kątem oka spoglądając na zachowanie matematyka. Nie wiedział, czy mógł kontynuować. Czuł się dziwnie, kiedy mu o tym mówił, niemniej nie wiedział, co z tym fantem miał zrobić. Bał się, iż jeśli pociągnie za odpowiednie sznurki, odbiorą mu to, co najbardziej kocha. A nie mógł zwrócić się z tym do kogoś innego - nie miał nikogo innego, więc Aiden siłą rzeczy został skazany na ten moment. Wziął głęboki oddech i wypuścił go ze świstem - Podczas studiów wplątałem się w niezłe gówno. Współpracowałem z mafią, bawiąc się u nich w laboratoranta. Mniejsza co robiłem, było to nielegalne i tyle. W porę jednak się ogarnąłem, chociaż metkę tego miałem na sobie długi czas. Grupa się rozpadła, dużo osób nie żyje, są za kratami albo prowadzą nowe, lepsze życie podobnie do mnie - przeczesał włosy, robiąc chwilową przerwę w swoich zeznaniach - Puenta tego wszystkiego polega na tym, że jeden z nich przyszedł do mnie wczorajszego wieczora. Całkiem niedawno wyszedł z więzienia. Jest cholernym skurczybykiem. Niby mógłbym pójść z tym na policję, ale boję się, że może mieć na mnie jakiegoś haka - tutaj skończył, będąc cholernie poważny w swoich słowach. Nie wiedział na ile mu uwierzy, jak bardzo go opierdoli lub bądź co bądź wypnie się na niego. Tego by nie chciał. Właśnie powiedział mu największy sekret jego życia. Czy chciał o nim wiedzieć? Na pewno nie. Ale był zbyt zdesperowany, by myśleć racjonalnie. I tak dobrze, że skończyło się na tym, a nie na obiciu mordy tamtego kolesia, który zawsze mógł zemścić się na nim jeszcze bardziej niż Fabian.
- Haha, nie śmieszne - skomentował żart, który zaprezentował Aiden.
Trzeba było przyznać, że Fabian zachował się dość... nietypowo. Niby od jakiegoś czasu są ze sobą nieco bliżej - parę ostatnich wydarzeń mocno ich do tego zmusiły. Jednak nie uważał, że znajomość z matematykiem była czymś złym. Wręcz odwrotnie - mimo jego złośliwej natury, doskonale wiedział, że to co teraz mu powie, zostawi dla siebie. Nie wiedział natomiast, czy on w jakimkolwiek sposób pomoże nauczycielowi. Ale chciał spróbować. W końcu skoro Fabian zadbał o jego bezpieczeństwo, kiedy ten chlał bez opamiętania, to on może od niego liczyć na parę słów porady. Prawda?
Pokręcił głową, kiedy od niego usłyszał pytanie. Nie był pewien, czy przypadkiem mogło mu się wymsknąć trochę więcej niż zwykle. Czasem papla bez opamiętania, a kiedy poczuje się zbyt swobodnie, a przy Aidanie tak czasami ma, mógł powiedzieć trochę więcej niż zwykle. Na całe szczęście tak nie było. A może nieszczęście? Przynajmniej mężczyzna byłby przygotowany na specyficzne zachowanie Fabiana. Odchrząknął, słysząc jego kolejne słowa. No cóż, pomimo tego, że biolog w szkole był rozrabiaką, uczył się dobrze. Często z rozmów wychodziło, że z niektórych przedmiotów Fabian miał lepszą ocenę niż Aiden. Mocno podnosiło go to na duchu. Mentalne dziecko.
- No raczej nie oto - zaczął powoli, przestając w tym samym momencie bawić się jego laską. Oparł na niej swoje dłonie, a na dłoniach podbródek. Tępe spojrzenie wbił w podłogę, czując, że bicie serca z każdą sekundą jest coraz szybsze. Mógł mu zaufać? Cholera jasna - No, generalnie moje życie nie było barwne, heh. W sumie trudno w to uwierzyć patrząc na to jak teraz żyje. Mam problem i za cholerę nie wiem jak sobie z nim poradzić. Boję się o bezpieczeństwo mojego... - tutaj chciał powiedzieć syna, choć koniec końców nie był jego prawdziwym ojcem. Oprócz tego, Aiden doskonale wiedział, że powaga tych słów nie mogła być kiepskim żartem - O Maxa - dokończył, kątem oka spoglądając na zachowanie matematyka. Nie wiedział, czy mógł kontynuować. Czuł się dziwnie, kiedy mu o tym mówił, niemniej nie wiedział, co z tym fantem miał zrobić. Bał się, iż jeśli pociągnie za odpowiednie sznurki, odbiorą mu to, co najbardziej kocha. A nie mógł zwrócić się z tym do kogoś innego - nie miał nikogo innego, więc Aiden siłą rzeczy został skazany na ten moment. Wziął głęboki oddech i wypuścił go ze świstem - Podczas studiów wplątałem się w niezłe gówno. Współpracowałem z mafią, bawiąc się u nich w laboratoranta. Mniejsza co robiłem, było to nielegalne i tyle. W porę jednak się ogarnąłem, chociaż metkę tego miałem na sobie długi czas. Grupa się rozpadła, dużo osób nie żyje, są za kratami albo prowadzą nowe, lepsze życie podobnie do mnie - przeczesał włosy, robiąc chwilową przerwę w swoich zeznaniach - Puenta tego wszystkiego polega na tym, że jeden z nich przyszedł do mnie wczorajszego wieczora. Całkiem niedawno wyszedł z więzienia. Jest cholernym skurczybykiem. Niby mógłbym pójść z tym na policję, ale boję się, że może mieć na mnie jakiegoś haka - tutaj skończył, będąc cholernie poważny w swoich słowach. Nie wiedział na ile mu uwierzy, jak bardzo go opierdoli lub bądź co bądź wypnie się na niego. Tego by nie chciał. Właśnie powiedział mu największy sekret jego życia. Czy chciał o nim wiedzieć? Na pewno nie. Ale był zbyt zdesperowany, by myśleć racjonalnie. I tak dobrze, że skończyło się na tym, a nie na obiciu mordy tamtego kolesia, który zawsze mógł zemścić się na nim jeszcze bardziej niż Fabian.
To co Fabian uznał za żart dla matematyka wcale nim nie było. W końcu jego poczucie humoru było równie kalekie co on sam, a biolog zachowywał się jakby coś mu dolegało. Ewidentnie. Był bowiem podejrzanie cichy, zamyślony, poważny, wszystkiego po trochu? Ciężko powiedzieć, Aiden był gówniany jeżeli chodziło o "czytanie" ludzi. Niemniej różnica w codziennym zachowaniu Fabiana była na tyle diametralna, że nie nie sposób było nie zwrócić na nią uwagę. Co ciekawe, gdy matematyk zdał sobie z tego sprawę zauważył, że mu się to wyraźnie nie podobało. Już wolał jak ten zaczyna po nim cisnąć bo...bo w takiej sytuacji to on sam nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Frustrujące. Między jego brwiami pojawiła się nieznaczna zmarszczka będąca tego wyrazem. Jednak nie odezwał się. Siedział i czekał by poznać powód wizyty Fabiana. W końcu gdyby ten był błahy to Fabian by przy nim się tak nie zachowywał. Mimo wszytko Aiden był człowiekiem i doskonale pamiętał moment, kiedy nie tak dawno to właśnie on sam znajdował się na miejscu biologa. To było ciężkie i chociażby przez wzgląd na szacunek do tego że zdobył się na to by przyleźć akurat do niego zamierzał go wysłuchać. Co prawda nie wiedział jeszcze w jakiej sprawie, lecz pewnym było, że za drzwi to go nie wyprosi. No chyba, że to wszystko okaże się jakimś mało smacznym żartem.
- ...Boję się o bezpieczeństwo mojego...Maxa
Aiden skonsternowany uniósł jeną z brwi ku górze, widząc pewną niezręczność na twarzy przyjaciela, który chyba nie był do końca pewien czy chce kontynuować.
- Na Boga, Lerhmann, ja zarzygałem ci tapicerkę więc z łaski swej ty również wypluj to w końcu z siebie bo wyglądasz jak niezdecydowane gówno - a to do ciebie niepodobne. Zmotywował nieco chłodno lecz w dobrej wierze. Nie dało się zaprzeczyć, że brakowało muzawsze momentami pewnej delikatności, lecz co zrobić. Każdy orze jak może.
Ciąg dalszy historii, brzmiał dość...niecodziennie. Twarz Aidena w pewnym momencie przestała wyrażać cokolwiek. Gdy Fabian skończył, matematyk "hymknął" pod nosem i zmrużył oczy.
- Zdajesz sobie sprawę, że ta historia brzmi, jakby była żywcem wyjęta z jakiejś sceny ze średnio budżetowego kryminału? - Chciał się upewnić, czy Fabian zdaje sobie sprawę z tego co mówił, jak to brzmiało i że nie powinien mieć do niego pretensji, że cień wątpliwości się zaczaił w matematyku. Jednak nie powiedział, że nie wierzy. - Ty, kryminalistą...- Wypowiedział, jakby badając brzmienie tych słów następujących zaraz po sobie. Mlasnął, przekrzywiając nieco głowę. Złapał się za podbródek w geście zamyślenia. - Ile dało się miesięcznie wyciągnąć? Najmniej? Tak, gdy się już to wkręcono, co? - spytał z zatrważającą powagą, tak trochę z dupy. Nie mógł jednak nic na to poradzić. To była pierwsza myśl, jaka mu przyszła do głowy po dopuszczeniu do świadomości, że siedzi przed nim potencjalnie "emerytowany" mafioza. Życie.
- ...Boję się o bezpieczeństwo mojego...Maxa
Aiden skonsternowany uniósł jeną z brwi ku górze, widząc pewną niezręczność na twarzy przyjaciela, który chyba nie był do końca pewien czy chce kontynuować.
- Na Boga, Lerhmann, ja zarzygałem ci tapicerkę więc z łaski swej ty również wypluj to w końcu z siebie bo wyglądasz jak niezdecydowane gówno - a to do ciebie niepodobne. Zmotywował nieco chłodno lecz w dobrej wierze. Nie dało się zaprzeczyć, że brakowało mu
Ciąg dalszy historii, brzmiał dość...niecodziennie. Twarz Aidena w pewnym momencie przestała wyrażać cokolwiek. Gdy Fabian skończył, matematyk "hymknął" pod nosem i zmrużył oczy.
- Zdajesz sobie sprawę, że ta historia brzmi, jakby była żywcem wyjęta z jakiejś sceny ze średnio budżetowego kryminału? - Chciał się upewnić, czy Fabian zdaje sobie sprawę z tego co mówił, jak to brzmiało i że nie powinien mieć do niego pretensji, że cień wątpliwości się zaczaił w matematyku. Jednak nie powiedział, że nie wierzy. - Ty, kryminalistą...- Wypowiedział, jakby badając brzmienie tych słów następujących zaraz po sobie. Mlasnął, przekrzywiając nieco głowę. Złapał się za podbródek w geście zamyślenia. - Ile dało się miesięcznie wyciągnąć? Najmniej? Tak, gdy się już to wkręcono, co? - spytał z zatrważającą powagą, tak trochę z dupy. Nie mógł jednak nic na to poradzić. To była pierwsza myśl, jaka mu przyszła do głowy po dopuszczeniu do świadomości, że siedzi przed nim potencjalnie "emerytowany" mafioza. Życie.
Tak, to prawda. Poczucie matematyka kulało i to bardzo mocno. Co nie oznacza, że nie stosował względem niego jakiś grubiańskich, chamskich żartów. Było to na swój sposób zabawne, ponieważ złość Aidena była wręcz rozkoszna. On się denerwował, podczas gdy Fabian miał z tego bekę. Jak tutaj się nie śmiać? Beznadziejny przypadek ludzkości. Ale tym razem było inaczej. Nie robił głupich, niesmacznych żartów. Atmosfera była zbyt poważna, aby z czegoś takiego robić sobie niesmaczny żart. I choć Fabian wolałby, aby faktycznie byłby to żart, który jest tak chujowy, że aż brak słów, to na jego nieszczęście nie był. Wszystko co teraz mówił było prawdą, nawet jeśli zalatywało to sceną filmową. Ha, scena filmowa. Dobre sobie.
Owszem, słowa choć mocne i oschłe, zmotywowały Fabiana w zeznaniach. Opowiedział mu całą resztę, mniej lub bardziej coś uogólniając. Będzie chciał wiedzieć coś więcej? Z pewnością dalej pociągnie ten temat, który dla biologa był niezmiernie trudny. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się nieswojo. Na dowód tego bawił się nerwowo laską Aidena - musiał coś ze sobą zrobić, inaczej mroczne myśli pochłoną go całkowicie. A nie chciał stracić wszystkiego za jednym razem. Wbrew pozorom Fabian bywał nieobliczalny. W końcu miał swoją mroczną stronę, którą za wszelką cenę chciał zapieczętować i o niej zapomnieć. Ale wczorajszego wieczora wszystko co niechciane wróciło. I teraz musiał sobie z tym poradzić mniej lub bardziej brutalnie.
- Szczerze? Chciałbym, aby właśnie tak było - nijak skomentował jego słowa, bo w sumie co miał zrobić? Musiał zrozumieć jego reakcję. Kto normalny komuś mówi o takich absurdalnych rzeczach. Fabian nie miał zwyczaju zwracać na siebie uwagi w taki sposób. Również nie potrzebował tego, aby zwrócić uwagę Aidena na siebie. Więc chcąc nie chcąc, musiała być to prawda. Chujowo opowiedziana, ale jest. Stres zżerał go aż za bardzo. Musiał się czegoś napić. Albo zapalić.
Ile dało się miesięcznie wyciągnąć? Najmniej? Tak, gdy się już to wkręcono, co?
Typowe. Mocno rozluźniło to napiętą atmosferę. Przynajmniej mięśnie Lerhmanna nieznacznie poluźniły się, a na barkach poczuł niejaką ulgę. A to tylko głupie słowa. Aż nawet cicho parsknął, kręcąc głową bezradnie.
- Pomnóż swoją aktualną pensję razy cztery. To tak najmniej - spojrzał się na niego uważnie, chcąc zauważyć przy okazji jego reakcję. W sumie po tych słowach nie wiedział, jak dalej powinien pociągnąć rozmowę. Był kompletnie bezradny. Uwierzył mu, nie uwierzył? Nie miał pewności. Przejechał dłonią po karku, ciężko wzdychając - Mogę tu zapalić? - tak, to pierwsza myśl, która przyszła mu po wyjawieniu swojego małego "sekreciku".
Owszem, słowa choć mocne i oschłe, zmotywowały Fabiana w zeznaniach. Opowiedział mu całą resztę, mniej lub bardziej coś uogólniając. Będzie chciał wiedzieć coś więcej? Z pewnością dalej pociągnie ten temat, który dla biologa był niezmiernie trudny. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się nieswojo. Na dowód tego bawił się nerwowo laską Aidena - musiał coś ze sobą zrobić, inaczej mroczne myśli pochłoną go całkowicie. A nie chciał stracić wszystkiego za jednym razem. Wbrew pozorom Fabian bywał nieobliczalny. W końcu miał swoją mroczną stronę, którą za wszelką cenę chciał zapieczętować i o niej zapomnieć. Ale wczorajszego wieczora wszystko co niechciane wróciło. I teraz musiał sobie z tym poradzić mniej lub bardziej brutalnie.
- Szczerze? Chciałbym, aby właśnie tak było - nijak skomentował jego słowa, bo w sumie co miał zrobić? Musiał zrozumieć jego reakcję. Kto normalny komuś mówi o takich absurdalnych rzeczach. Fabian nie miał zwyczaju zwracać na siebie uwagi w taki sposób. Również nie potrzebował tego, aby zwrócić uwagę Aidena na siebie. Więc chcąc nie chcąc, musiała być to prawda. Chujowo opowiedziana, ale jest. Stres zżerał go aż za bardzo. Musiał się czegoś napić. Albo zapalić.
Ile dało się miesięcznie wyciągnąć? Najmniej? Tak, gdy się już to wkręcono, co?
Typowe. Mocno rozluźniło to napiętą atmosferę. Przynajmniej mięśnie Lerhmanna nieznacznie poluźniły się, a na barkach poczuł niejaką ulgę. A to tylko głupie słowa. Aż nawet cicho parsknął, kręcąc głową bezradnie.
- Pomnóż swoją aktualną pensję razy cztery. To tak najmniej - spojrzał się na niego uważnie, chcąc zauważyć przy okazji jego reakcję. W sumie po tych słowach nie wiedział, jak dalej powinien pociągnąć rozmowę. Był kompletnie bezradny. Uwierzył mu, nie uwierzył? Nie miał pewności. Przejechał dłonią po karku, ciężko wzdychając - Mogę tu zapalić? - tak, to pierwsza myśl, która przyszła mu po wyjawieniu swojego małego "sekreciku".
Nie dało się nie wyczuć szczerości od Fabioana. To sprawiło, że matematyk się zadumał. Może nie było to odpowiednie biorąc pod uwagę sytuację, lecz Aiden pozwolił sobie pogrążyć się we własnych myślach wyobrażając sobie Fabiana w kapeluszu i przyciemnianych okularach wokół którego wirowała w powietrzu forsa. Właśnie, kasa. Zawsze go zastanawiało, jak bardzo opłacalne jest życie w konflikcie z prawem, że ludzie się na nie decydują. Właściwie nie miał na celu rozładowania atmosfery czy czegokolwiek. Kreowanie rozmowy tak by rozmówca czuł się komfortowo to nie była jego brożka. Próby dopasowywania się do sytuacji, jak i innych ludzi - nawet nie brał tego pod uwagę. Zawsze był zgorzkniałym sobą, nie mówiącym ludziom tego co chcą usłyszeć, a to co faktycznie sam myślał. Tak, jak teraz - był ciekawy to się spytał. Bo kurwa mógł i chciał. Co z tego, że może sytuacja była nieodpowiednia. Na swój sposób może właśnie to usposobienie Aidena sprawiało, że Fabian czuł, że może mu zaufać? Kto wie.
- Pomnóż swoją aktualną pensję razy cztery. To tak najmniej.
Aiden się skrzywił i ciężej oparł na krześle mamrocząc pod nosem pretensjonalne "kurwa".
Prychnął pogardliwie, gdy Fabian spytał się o możliwość zapalenia.
- Ty nie pal tylko od razu się zabij lub ogarnij jakąś transplantację mózgu. Czy ty normalny jesteś? - zmrużył ślepia nachylając się gwałtownie w stronę biologa. - Cztery razy więcej. Najmniej. Nie musząc użerać się z tymi psychopatycznymi bachorami. A ty to rzuciłeś w pizdu i postanowiłeś zostać nauczycielem? - Zamilkł na chwilę, a potem zaczął powoli, w typowo ironicznym geście klaskać - Brawo, kurwa. Wygrał Pan mikrofalę.
- Pomnóż swoją aktualną pensję razy cztery. To tak najmniej.
Aiden się skrzywił i ciężej oparł na krześle mamrocząc pod nosem pretensjonalne "kurwa".
Prychnął pogardliwie, gdy Fabian spytał się o możliwość zapalenia.
- Ty nie pal tylko od razu się zabij lub ogarnij jakąś transplantację mózgu. Czy ty normalny jesteś? - zmrużył ślepia nachylając się gwałtownie w stronę biologa. - Cztery razy więcej. Najmniej. Nie musząc użerać się z tymi psychopatycznymi bachorami. A ty to rzuciłeś w pizdu i postanowiłeś zostać nauczycielem? - Zamilkł na chwilę, a potem zaczął powoli, w typowo ironicznym geście klaskać - Brawo, kurwa. Wygrał Pan mikrofalę.
Faktycznie, postawa matematyka sprawiała, że Fabian czuł, iż może mu zaufać. Z perspektywy widzenia innych osób, postawa Aidena powodowała obrzydzenie i niechęć. Widział to nieraz u osób, które zamieniły z nim parę zdań. Ale on tak nie miał. Potrafił się z nim dogadać i to sprawiało, że poleciał do niego z takim problemem. Nie oczekiwał pomocy. Chciał być wysłuchanym i choć jego słowa były przesiąknięte czymś, co jest w teorii niemożliwe, to tak właśnie miał biolog. Zabawne, że z tego wszystkiego najbardziej zainteresowany był pieniędzmi. W sumie nie powinien spodziewać się niczego innego - cały on. Cały czas zastanawia się, dlaczego trzymał z tym typem.
Wyciągnął paczkę fajek, nie szczególnie czekając na to aż mężczyzna mu pozwoli zapalić. Poczęstował się papierosem, podchodząc do okna, które otworzył. Wychylił się za nie i dopiero teraz zapalił końcówkę, zaciągając się dymem. Od razu zrobiło mu się jego lepiej. Ale nie na długo, bo niebawem ogarnęła go złość. Zachowanie Aidena nie było na miejscu. Wypowiadał się na temat, z którym nie miał doświadczenia. Wydaje mu się, że to takie proste i banalne. Duża suma pieniędzy to nie wszystko.
- Zamknij się - warknął do niego, odwracając się w jego kierunku - Gówno wiesz i gówno widziałeś. Skoro uważasz, że to taka zajebista praca, śmiało, spróbuj. Może któraś grupa zgarnie Cię na pomywacza, którego będą rżnąć bez opamiętania, bo tylko na to się nadajesz w chwili obecnej - jego słowa były ostre i pretensjonalne. Nie podobała mu się reakcja mężczyzny. Tak naprawdę nie wiedział, jak tam było i zrozumiałby to, gdyby choć przez chwilę miał styczność z tym środowiskiem. Od razu przestał by widzieć kupę forsy, a brutalną przemoc, którą ma serdecznie dosyć.
- Wymiękłbyś po trzech dniach - znając stan emocjonalny faceta, wiedział, że nie poradziłby sobie dłużej w takim środowisku. Trzeba mieć stalowe nerwy oraz mocne jaja, by móc tam wytrwać, przy okazji zasługują sobie na należyty szacunek. Fabian sobie taki zyskał.
Odwrócił się od mężczyzny, ponownie wychylając się zza okno, by nie kopcić mu dymem w mieszkaniu.
- Jesteś beznadziejny myśląc w ten sposób - oznajmił, doszczętnie wyżywając się na nim - Żyć w ciągłym strachu, z nadzieją, że jak rano wstaniesz, to nikt nie będzie na ciebie czekać, pragnąc Twojej śmierci. Tłumaczenie się przed policją oraz to, kiedy doszczętnie przeszukują Ci dom, by znaleźć skrawek dowodów na to, że jesteś kim jesteś. Aby mogli zamknąć Cię na 10 lat, a nawet i dłużej. To jest takie kolorowe? Chuj Ci z kasy, skoro ciągle musisz się kryć. A jak masz powiedzenie, od razu jesteś na celowniku u innych kryminalistów. Wiesz mi, że było warto poświęcić pieniądze, które zarabiałem, aby żyć normalnie, móc skończyć studia, mieć normalny zawód i założyć rodzinę - jego tonacja głosu była to coraz głośniejsza. W pewnym momencie ugryzł się w język, po czym syknął pod nosem. Dla niego nie była ważna kasa. Nie nią się żyje, choć nie powie, dzięki niej jest zdecydowanie lżej.
Wyciągnął paczkę fajek, nie szczególnie czekając na to aż mężczyzna mu pozwoli zapalić. Poczęstował się papierosem, podchodząc do okna, które otworzył. Wychylił się za nie i dopiero teraz zapalił końcówkę, zaciągając się dymem. Od razu zrobiło mu się jego lepiej. Ale nie na długo, bo niebawem ogarnęła go złość. Zachowanie Aidena nie było na miejscu. Wypowiadał się na temat, z którym nie miał doświadczenia. Wydaje mu się, że to takie proste i banalne. Duża suma pieniędzy to nie wszystko.
- Zamknij się - warknął do niego, odwracając się w jego kierunku - Gówno wiesz i gówno widziałeś. Skoro uważasz, że to taka zajebista praca, śmiało, spróbuj. Może któraś grupa zgarnie Cię na pomywacza, którego będą rżnąć bez opamiętania, bo tylko na to się nadajesz w chwili obecnej - jego słowa były ostre i pretensjonalne. Nie podobała mu się reakcja mężczyzny. Tak naprawdę nie wiedział, jak tam było i zrozumiałby to, gdyby choć przez chwilę miał styczność z tym środowiskiem. Od razu przestał by widzieć kupę forsy, a brutalną przemoc, którą ma serdecznie dosyć.
- Wymiękłbyś po trzech dniach - znając stan emocjonalny faceta, wiedział, że nie poradziłby sobie dłużej w takim środowisku. Trzeba mieć stalowe nerwy oraz mocne jaja, by móc tam wytrwać, przy okazji zasługują sobie na należyty szacunek. Fabian sobie taki zyskał.
Odwrócił się od mężczyzny, ponownie wychylając się zza okno, by nie kopcić mu dymem w mieszkaniu.
- Jesteś beznadziejny myśląc w ten sposób - oznajmił, doszczętnie wyżywając się na nim - Żyć w ciągłym strachu, z nadzieją, że jak rano wstaniesz, to nikt nie będzie na ciebie czekać, pragnąc Twojej śmierci. Tłumaczenie się przed policją oraz to, kiedy doszczętnie przeszukują Ci dom, by znaleźć skrawek dowodów na to, że jesteś kim jesteś. Aby mogli zamknąć Cię na 10 lat, a nawet i dłużej. To jest takie kolorowe? Chuj Ci z kasy, skoro ciągle musisz się kryć. A jak masz powiedzenie, od razu jesteś na celowniku u innych kryminalistów. Wiesz mi, że było warto poświęcić pieniądze, które zarabiałem, aby żyć normalnie, móc skończyć studia, mieć normalny zawód i założyć rodzinę - jego tonacja głosu była to coraz głośniejsza. W pewnym momencie ugryzł się w język, po czym syknął pod nosem. Dla niego nie była ważna kasa. Nie nią się żyje, choć nie powie, dzięki niej jest zdecydowanie lżej.
Zmrużył ślepia słysząc agresję i pretensję w głosie Fabioana. Nie był przyzwyczajony do czegoś takiego ze strony biologa, więc jeśli ten chciał sprawić by się zamknął - w pełni mu się to udało.
- Wymiękłbyś po trzech dniach.
- Tsk. - Aiden spuścił wzrok z biologa i przeniósł go w jakiś kąt. Gdzieś w głębi poczuł zażenowanie swoją osobą. Nie tylko z tego powodu, że w słowach Fabiana było dużo prawdy, lecz również dlatego, że sam go do tego zachowania sprowokował. Nie umyślnie, no ale jednak. Źle się z tym poczuł zważywszy na to, że Fabian rzeczywiście podchodził do sprawy emocjonalnie i było to dla niego ważne, a on z tego niemalże w twarz mu zakpił. Jenak powiedzianych słów cofnąć się nie da.
- Jesteś beznadziejny myśląc w ten sposób.
- Wiem. - Rzucił bardziej do siebie, niż do Fabiana, któremu w zadość uczynieniu pozwalał się na sobie wyżyć. Gdy ten skończył, Aiden próbował się zastanowić co powinien powiedzieć. Siedział więc tak w ciszy patrząc, jak po tych nerwach Fabian wypala papierosa. Podrapał się po głowie w nieco nerwowym tiku.
- Khm, a więc...- Zaczął po dłuższej chwili prezerwy - ...Byłeś w mafii, tak jak twój "kolega" z tą różnicą, że on poszedł siedzieć za kratami, a ty nie. Ty ogarnąłeś sobie nowe lepsze życie, a on...dalej siedział za kratami. Ty sobie trwoniłeś i może nadal trwonisz pieniądze, których on mógł tylko sobie pomarzyć. Teraz problem polega na tym, że już w tym więzieniu nie siedzi i cie odwiedził...Tak?- Wymieniał powoli, uzupełniając układankę problemu Fabiana informacjami, jakimi sypnął pod wpływem emocji.
- Czekaj, skąd wiedział gdzie mieszkasz? - zmarszczył czoło
- Wymiękłbyś po trzech dniach.
- Tsk. - Aiden spuścił wzrok z biologa i przeniósł go w jakiś kąt. Gdzieś w głębi poczuł zażenowanie swoją osobą. Nie tylko z tego powodu, że w słowach Fabiana było dużo prawdy, lecz również dlatego, że sam go do tego zachowania sprowokował. Nie umyślnie, no ale jednak. Źle się z tym poczuł zważywszy na to, że Fabian rzeczywiście podchodził do sprawy emocjonalnie i było to dla niego ważne, a on z tego niemalże w twarz mu zakpił. Jenak powiedzianych słów cofnąć się nie da.
- Jesteś beznadziejny myśląc w ten sposób.
- Wiem. - Rzucił bardziej do siebie, niż do Fabiana, któremu w zadość uczynieniu pozwalał się na sobie wyżyć. Gdy ten skończył, Aiden próbował się zastanowić co powinien powiedzieć. Siedział więc tak w ciszy patrząc, jak po tych nerwach Fabian wypala papierosa. Podrapał się po głowie w nieco nerwowym tiku.
- Khm, a więc...- Zaczął po dłuższej chwili prezerwy - ...Byłeś w mafii, tak jak twój "kolega" z tą różnicą, że on poszedł siedzieć za kratami, a ty nie. Ty ogarnąłeś sobie nowe lepsze życie, a on...dalej siedział za kratami. Ty sobie trwoniłeś i może nadal trwonisz pieniądze, których on mógł tylko sobie pomarzyć. Teraz problem polega na tym, że już w tym więzieniu nie siedzi i cie odwiedził...Tak?- Wymieniał powoli, uzupełniając układankę problemu Fabiana informacjami, jakimi sypnął pod wpływem emocji.
- Czekaj, skąd wiedział gdzie mieszkasz? - zmarszczył czoło
Nie chciał się na nim wyżywać, bardzo tego nie chciał. Ale Aiden ma cholernie prowokacyjną naturę, że nawet czasem biolog nie jest wstanie wytrzymać i warknąć. To był pierwszy raz, kiedy na niego nakrzyczał za jego słowa. Pierwszy i pewnie nie ostatni. Matematyk musi zrozumieć, że nawet ktoś taki jak Lerhmann nie potrafi być idealnie cierpliwą osobą i zamieniać wszystko w głupie żarty. Każdy ma chwile słabości.
Mimo wszystko starał się zrozumieć reakcję Aidena. Ktoś tak zgorzkniały nie może zareagować inaczej - po prostu nie potrafi. Bezsilne westchnięcie wydobyło się z ust Fabiana. Spojrzał się pusto w dal, zaraz gasząc niedopalonego papierosa i wyrzucił je przez okno - tak bardzo nie powinien tego robić, ale zrobił.
- Tak - potaknął na jego słowa, zamykając okno w kanciapie i wrócił do kanapy, na której chwilę temu siedział. Ponownie wziął jego laskę, którą zaczął się nerwowo bawić. Chyba musiał coś ze sobą zrobić, bo nie wytrzyma - Skąd mam niby wiedzieć? Nie zauważyłem, aby ktoś mnie śledził. Max też nic nie mówił... - zastanowił się chwilę, uderzając się laską po głowie - To i tak nieważne. Wie, gdzie mieszkam i chce ode mnie kasy. Raz mu dam, to będzie chciał jeszcze więcej i więcej. Musiałbym... - tutaj urwał, nie chcąc nawet myśleć o tym, aby sięgnąć pomocą do starych znajomych.
Mimo wszystko starał się zrozumieć reakcję Aidena. Ktoś tak zgorzkniały nie może zareagować inaczej - po prostu nie potrafi. Bezsilne westchnięcie wydobyło się z ust Fabiana. Spojrzał się pusto w dal, zaraz gasząc niedopalonego papierosa i wyrzucił je przez okno - tak bardzo nie powinien tego robić, ale zrobił.
- Tak - potaknął na jego słowa, zamykając okno w kanciapie i wrócił do kanapy, na której chwilę temu siedział. Ponownie wziął jego laskę, którą zaczął się nerwowo bawić. Chyba musiał coś ze sobą zrobić, bo nie wytrzyma - Skąd mam niby wiedzieć? Nie zauważyłem, aby ktoś mnie śledził. Max też nic nie mówił... - zastanowił się chwilę, uderzając się laską po głowie - To i tak nieważne. Wie, gdzie mieszkam i chce ode mnie kasy. Raz mu dam, to będzie chciał jeszcze więcej i więcej. Musiałbym... - tutaj urwał, nie chcąc nawet myśleć o tym, aby sięgnąć pomocą do starych znajomych.
- Mhm, uroczo - Super, pięknie. Aiden potrzebował chwili na przetrawienie tego. W międzyczasie dalej słuchał przyjaciela.
-...zabić? - Uniósł brwi ku górze, a jego czoło się pomarszczyło. Właściwie to było takie typowe jego zdaniem dokończenie myli przez Fabiana. Wiecie, gangsterzy, porachunki to i trupy być muszą. Tak stereotypowo. - Zresztą chwila - nie. Nie, nie, nie, ja nie chcę wiedzieć. - Zreflektował się nagle wyciągając otwartą dłoń przed Fabiana w geście pohamowania. Mlasną z niesmakiem. - Czy ty na głowę upadłeś? Jesteś w totalnej dupie, właściwie gdybym był na miejscu tego twojego kolegi to pewnie też miałbym zamiar cie wydoić do dna, a potem bym sobie strzelił selfie z tobą w tle upewniając się, że ten tasak który ci wbiłem w łeb ładnie mieści się w kadrze. I ty pewnie też zdajesz sobie z tego sprawę, lecz postanawiasz pójść po poradę do nauczyciela, nauczyciela matematyki, mnie. - Podkreślił dodatkowo, jakby był przekonany już na wstępie, że niczego dobrego po tym się już podziewać przecież nie można było. Zaraz potem zaśmiał trochę histerycznie - Jedyny moment w moim życiu w którym otarłem się o bezprawie to był ten moment, gdy jako student dawałem korki, ciągałem z tego nie małą pensję, a w zeznaniu podatkowym wpisywałem brak dochodu. Kurwa... - życie na krawędzi.
-...zabić? - Uniósł brwi ku górze, a jego czoło się pomarszczyło. Właściwie to było takie typowe jego zdaniem dokończenie myli przez Fabiana. Wiecie, gangsterzy, porachunki to i trupy być muszą. Tak stereotypowo. - Zresztą chwila - nie. Nie, nie, nie, ja nie chcę wiedzieć. - Zreflektował się nagle wyciągając otwartą dłoń przed Fabiana w geście pohamowania. Mlasną z niesmakiem. - Czy ty na głowę upadłeś? Jesteś w totalnej dupie, właściwie gdybym był na miejscu tego twojego kolegi to pewnie też miałbym zamiar cie wydoić do dna, a potem bym sobie strzelił selfie z tobą w tle upewniając się, że ten tasak który ci wbiłem w łeb ładnie mieści się w kadrze. I ty pewnie też zdajesz sobie z tego sprawę, lecz postanawiasz pójść po poradę do nauczyciela, nauczyciela matematyki, mnie. - Podkreślił dodatkowo, jakby był przekonany już na wstępie, że niczego dobrego po tym się już podziewać przecież nie można było. Zaraz potem zaśmiał trochę histerycznie - Jedyny moment w moim życiu w którym otarłem się o bezprawie to był ten moment, gdy jako student dawałem korki, ciągałem z tego nie małą pensję, a w zeznaniu podatkowym wpisywałem brak dochodu. Kurwa... - życie na krawędzi.
Zabić? Skąd znowu. Aiden za dużo sobie wyobraża. Wiedział, że jak powie mu o przeszłości, wyciągnie z tego zbyt pochopne wnioski. Dla jasności - Fabian nie zabijał. Jasne, bawił się trochę na czarnym rynku, ale zajmował się zupełnie czymś innym. Umiał się obronić, gdy przychodził ten moment, że trzeba było to zrobić, ale nigdy nie skrzywdził kogoś śmiertelnie. Jedynie trochę pokiereszował, ale to nawet w dzieciństwie wdawał się w różnego rodzaju bójki.
- Pojebało Cię? - już nawet nie szczędził w słowach. Skoro Aiden ma zamiar wygadywać takie głupoty, Fabian będzie go gnoić. W mniej lub bardziej sugestywny sposób.
Słysząc kolejną falę pretensji, zmarszczył brwi, czekająca aż skończy. Nie, wait. Nie dał mu skończyć, bo zaraz wybuchł wrzaskiem.
- A co miałem według Ciebie zrobić?! - rzucił mu pretensjonalne spojrzenie. Jednak faktycznie po nim nie mógł się spodziewać czegoś więcej. Trochę to bolało - Chuj, mogłem kurwa do Ciebie nie przychodzić - warknął do siebie, wstając ponownie z kanapy, rzucając również laską na siedzenie - Bez łaski kurwa, sam sobie poradzę - tym również akcentem wyszedł z tego pomieszczenia kompletnie wściekły, trzaskając za sobą drzwiami. Kolejny papieros poleciał w ruch.
z/t
- Pojebało Cię? - już nawet nie szczędził w słowach. Skoro Aiden ma zamiar wygadywać takie głupoty, Fabian będzie go gnoić. W mniej lub bardziej sugestywny sposób.
Słysząc kolejną falę pretensji, zmarszczył brwi, czekająca aż skończy. Nie, wait. Nie dał mu skończyć, bo zaraz wybuchł wrzaskiem.
- A co miałem według Ciebie zrobić?! - rzucił mu pretensjonalne spojrzenie. Jednak faktycznie po nim nie mógł się spodziewać czegoś więcej. Trochę to bolało - Chuj, mogłem kurwa do Ciebie nie przychodzić - warknął do siebie, wstając ponownie z kanapy, rzucając również laską na siedzenie - Bez łaski kurwa, sam sobie poradzę - tym również akcentem wyszedł z tego pomieszczenia kompletnie wściekły, trzaskając za sobą drzwiami. Kolejny papieros poleciał w ruch.
z/t
Może i go pojebało, lecz co miał o tym wszystkim myśleć? O problemach czarnego rynku wiedział tyle ile w tym momencie potrafił sobie przypomnieć z kadrów oglądanych filmów gangsterskich, a tych widział na oczy niewiele. Aiden unosił się też przez to, że Fabian oczekiwał od niego wsparcia co tylko przytłoczyło matematyka, który na prawdę chwiałby mu pomóc, lecz nie wiedział jak to zrobić lub też okazać. Zacznijmy też od tego, że Striker nie miał za dużego doświadczenia w kontaktach międzyludzkich. Lerhmann był w końcu jednym z niewielu, jak nie jedynym przyjacielem. Naprawdę nie chciał go złościć, czy wyprowadzać z równowagi. Po prostu to się działo momentami samo z siebie i za każdym razem Striker w głębi duszy tego żałował. Tak jak teraz gdy został sam w swojej kanciapie. Siedział przez chwilę w ciszy, a potem w przypływie złości w afekcie zrzucił machnięciem ręki wszystko co miał na biurku. Świadomość tego, że zawiódł podsyciła pragnienie. Musi się napić.
|zt
|zt
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach