▲▼
Najlepszy przyjaciel - no, może nie bądźmy tacy wylewni. Chodzi o kumpla, z którym Astatine ma najwięcej do pogadania. Oboje szlajają się po ulicach, zagadują do siebie na przerwie i robią wszystkie inne świństwa, które wyczyniają ludzie w ich wieku - również sobie nawzajem. Nie zawsze musi być kolorowo, a wszystkie kłótnie i potyczki mile widziane. Moją prośbą jest, aby ów przyjaciel zaczynał powoli domyślać się problemów rodzinnych i finansowych chłopaka. Nie mówię, że ma od razu lecieć z hajsem w dłoni, bo i tak 'tine tego nie przyjmie... ale niech chociaż z nim o tym pogada.Wtedy kłótnie będziemy mieć odklepane. Wiek szkolny, bez znaczenia która klasa.
Kumple z klasy - i tu w sumie ładnie uśmiecham się do wszystkich żółtych. Relacja nie musi być tak silna, jak w przypadku pierwszej opcji. Chodzi raczej o fakt, żeby było się do kogo odwrócić podczas nudnej lekcji, w kogo rzucić papierkiem albo z kim poprowadzić kłótnie drogą korespondencji na wyrwanej z zeszytu kartce. A czy B... bez różnicy w zasadzie. Płeć również nie gra roli. Wyłącznie stosunek, jaki do siebie mają, a wiecie... wcale pozytywny być nie musi. Pobijemy rekord najwięcej zapisanych obelg na kartce A5 przy okazji następnej bioli?
Nielubiani - ciężko nazwać mu kogoś wrogiem, bo zazwyczaj wszystkich zgrywusów i chuliganów ma głęboko w dupie, ale jakby się ktoś postarał, to może by sobie zasłużył. Niemniej nielubiani to ludzie, którzy - o, niespodzianka! - w jakiś sposób zaleźli mu za skórę. Generalnie czuć od niego biedą, jest niespecjalnie miły i nie, nie pożycza długopisów byle komu. Powody niechęci zawsze można jeszcze wymyślić.
Znajomi - klasa była wyszczególniona, ale to nie oznacza, że nie potrzeba mu żadnych znajomości z innych klas. Wszystko zależy od tego, w co chcesz się z nim bawić. Mogą sobie kiwać głową na powitanie, dyskutować o nic nieznaczących tematach, albo podkładać sobie nogi na korytarzu, by później poklepać się po plecach, jak gdyby nigdy nic. W zasadzie ktoś mógłby go podpatrzyć, jak kiedyś żebrał pod jakimś monopolowym w późnych godzinach wieczornych i stąd go skojarzyć. Do wyboru, do koloru.
Inne - każda z wyżej wymienionych relacji to tylko propozycje. Jak masz jakiś inny pomysł, to śmiało wal. Zawsze najpierw mogą się nie lubić, a później wyewoluować w best friends forevah, albo i coś większego. Nawet skryci wielbiciele są mili widziani. Jakby ktoś leciał na tanie, dziurawe ubrania i chrapanie na lekcji, to znacie adres. *oczko*
Wszystkich zainteresowanych zapraszam na moje PW.
Najlepszy przyjaciel - no, może nie bądźmy tacy wylewni. Chodzi o kumpla, z którym Astatine ma najwięcej do pogadania. Oboje szlajają się po ulicach, zagadują do siebie na przerwie i robią wszystkie inne świństwa, które wyczyniają ludzie w ich wieku - również sobie nawzajem. Nie zawsze musi być kolorowo, a wszystkie kłótnie i potyczki mile widziane. Moją prośbą jest, aby ów przyjaciel zaczynał powoli domyślać się problemów rodzinnych i finansowych chłopaka. Nie mówię, że ma od razu lecieć z hajsem w dłoni, bo i tak 'tine tego nie przyjmie... ale niech chociaż z nim o tym pogada.
Kumple z klasy - i tu w sumie ładnie uśmiecham się do wszystkich żółtych. Relacja nie musi być tak silna, jak w przypadku pierwszej opcji. Chodzi raczej o fakt, żeby było się do kogo odwrócić podczas nudnej lekcji, w kogo rzucić papierkiem albo z kim poprowadzić kłótnie drogą korespondencji na wyrwanej z zeszytu kartce. A czy B... bez różnicy w zasadzie. Płeć również nie gra roli. Wyłącznie stosunek, jaki do siebie mają, a wiecie... wcale pozytywny być nie musi. Pobijemy rekord najwięcej zapisanych obelg na kartce A5 przy okazji następnej bioli?
Nielubiani - ciężko nazwać mu kogoś wrogiem, bo zazwyczaj wszystkich zgrywusów i chuliganów ma głęboko w dupie, ale jakby się ktoś postarał, to może by sobie zasłużył. Niemniej nielubiani to ludzie, którzy - o, niespodzianka! - w jakiś sposób zaleźli mu za skórę. Generalnie czuć od niego biedą, jest niespecjalnie miły i nie, nie pożycza długopisów byle komu. Powody niechęci zawsze można jeszcze wymyślić.
Znajomi - klasa była wyszczególniona, ale to nie oznacza, że nie potrzeba mu żadnych znajomości z innych klas. Wszystko zależy od tego, w co chcesz się z nim bawić. Mogą sobie kiwać głową na powitanie, dyskutować o nic nieznaczących tematach, albo podkładać sobie nogi na korytarzu, by później poklepać się po plecach, jak gdyby nigdy nic. W zasadzie ktoś mógłby go podpatrzyć, jak kiedyś żebrał pod jakimś monopolowym w późnych godzinach wieczornych i stąd go skojarzyć. Do wyboru, do koloru.
Inne - każda z wyżej wymienionych relacji to tylko propozycje. Jak masz jakiś inny pomysł, to śmiało wal. Zawsze najpierw mogą się nie lubić, a później wyewoluować w best friends forevah, albo i coś większego. Nawet skryci wielbiciele są mili widziani. Jakby ktoś leciał na tanie, dziurawe ubrania i chrapanie na lekcji, to znacie adres. *oczko*
Wszystkich zainteresowanych zapraszam na moje PW.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach