▲▼
Dom Williama i Ines znajdujący się na najwyższym piętrze w bloku (taki przypadek, że akurat oboje mają lęk wysokości x,x).
• Kuchnia zamknięta jest jako jedno pomieszczenie wraz z salonem. Oba rozdzielone są jedynie stołem barowym.
Po stronie kuchennej wzdłuż ściany biegnie blat, pod którym to znajduje się zmywarka oraz szafki i szuflady. Wyżej, na ścianie, również swoje miejsce mają trzy szafki, gdzie chowane są talerze i wszelakie inne naczynia. W rogu pomieszczenia stoi lodówka. Kuchenka zamieszczona jest nieco dalej, nieopodal zlewu. Na blacie postawione są same praktyczne rzeczy, takie jak ekspres do kawy, mikrofalówka, czy czajnik. Każdy element umeblowania obity jest tym samym ciemnym gatunkiem drewna.
W salonie natomiast znajdują się pufy, przy których to na jasnym miękkim dywanie stoi przeszklony stolik do kawy. Oświetla go wygięta w łuk czarna lampa. Na przeciwnej ścianie wisi telewizor, pod którym mieści się niewielka szafka z książkami, łącząca się z marmurowym kominkiem. Na parapecie dość dużego okna stoją różnorakie rośliny.
• Dwa pokoje znajdujące się obok siebie - Williama i Ines.
• Łazienka o dość zmodernizowanym wystroju. Znajduje się tu zarówno wanna, jak i prysznic, stojące obok siebie. Nieopodal jest toaleta oraz umywalka, nad którą wisi oświetlone lustro.
• Kanciapa, w której to przechowywane jest, krótko mówiąc - wszystko, co nie ma swojego określonego miejsca.
• Kuchnia zamknięta jest jako jedno pomieszczenie wraz z salonem. Oba rozdzielone są jedynie stołem barowym.
Po stronie kuchennej wzdłuż ściany biegnie blat, pod którym to znajduje się zmywarka oraz szafki i szuflady. Wyżej, na ścianie, również swoje miejsce mają trzy szafki, gdzie chowane są talerze i wszelakie inne naczynia. W rogu pomieszczenia stoi lodówka. Kuchenka zamieszczona jest nieco dalej, nieopodal zlewu. Na blacie postawione są same praktyczne rzeczy, takie jak ekspres do kawy, mikrofalówka, czy czajnik. Każdy element umeblowania obity jest tym samym ciemnym gatunkiem drewna.
W salonie natomiast znajdują się pufy, przy których to na jasnym miękkim dywanie stoi przeszklony stolik do kawy. Oświetla go wygięta w łuk czarna lampa. Na przeciwnej ścianie wisi telewizor, pod którym mieści się niewielka szafka z książkami, łącząca się z marmurowym kominkiem. Na parapecie dość dużego okna stoją różnorakie rośliny.
• Dwa pokoje znajdujące się obok siebie - Williama i Ines.
• Łazienka o dość zmodernizowanym wystroju. Znajduje się tu zarówno wanna, jak i prysznic, stojące obok siebie. Nieopodal jest toaleta oraz umywalka, nad którą wisi oświetlone lustro.
• Kanciapa, w której to przechowywane jest, krótko mówiąc - wszystko, co nie ma swojego określonego miejsca.
Will dostał polecenie od matki ubrania się ładnie. Z powodu? Przybycia nowego lokatora. A ściślej lokatorki. Ponoć miłej osóbki, z która uchroni go przed wszelkim złem, jakie mogło by mu wpaść do głowy, bo w końcu mieszkanie z kimś, to nie jak mieszkanie samemu. Chociaż chłopak nie uważał, że mieszka semu. W końcu była tu też Ef. I chociaż zwierze wyglądało jak by przeżyło promieniowanie, była wdzięczną współlokatorką. Miauczała na powitanie, jedzenie i zabawę. Więc się nie nudził w samotnej egzystencji. Minęło parę miesięcy od kiedy jego współlokator się wyniósł. Ponoć dostał nagłej alergii na sierść. Ale Wimsey wcale nie czół się gorzej, od kiedy tamtego sztywniaka nie ma. Może kupił trochę więcej książek o obrządkach pochówku. Ale to przecież nic jeszcze nie znaczy. Jego to po prostu ciekawi. Nie trzeba mu nic przypinać. Jak to jego matka ma w zwyczaju. W każdym bądź razie nie udało mu się jej przekonać, że jest dużym chłopcem zdolnym do samotnej egzystencji i dziś miała się wprowadzić ta istota. Ciemnoskóry spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Włosy mu nie streszczały ale nie wyglądały też na jakoś szczególnie przylizane. Zarzucił na kark, wyjątkowo czystą ciemną koszulkę bez nadruku i czyste czarne spodnie. Jego lustrzane odbicie mówiło, że ma dosyć i poszło by spać. A on się z nim całkowicie zgadzał. Westchnął głośno na co Efyra zamiauczała i weszła do toalety. Otarła mu się o nogę, a on wzdrygnął się, wyrwany z ponurych myśli. Wyszedł do salonu i usiadł na pufie. Kotka wykorzystała to i usadowiła się w zapadniętym brzuchu. Sięgnął po pilot, ale jego pace napotkały tylko dywan. Przeklinając w myślach gosposię, która wysprzątała cały dom na przybycie nowego lokatora. Jasne oczy zaczęły skakać po pokoju w poszukiwaniu przestawionej rzeczy. W końcu ujrzał go na blacie, oddzielającym salon od kuchni. Z cichym 'kurwa' odchylił się i postanowił nie ruszać na razie żadnej z kończyn. Trudno, los chciał aby oglądał sufit a nie jakiś głupi kanał.
Ines nie darzyła wind szczególnym zaufaniem, toteż namachała się trochę przy wczłapywaniu się po schodach. Starała się przy tym nie myśleć, jak duża odległość dzieli ją obecnie od ziemi. Tak. Tej prawdziwej ziemi, która była bezpieczna i nie przyprawiała jej o lęk przed nagłym zapadnięciem się tuż pod jej nogami. Jak na ironię, miała zamieszkać właśnie tutaj, na najwyższym piętrze w bloku. Nie była przekonana co do tego, jak jej się tu będzie żyło. Może się przyzwyczai... Może.
Wreszcie mogła odetchnąć z ulgą, gdy ujrzała drzwi swojego nowego mieszkania. Otrzepała lekko swoją białą sukienkę oraz upewniła się, że jej idealny kok się trzyma - pedanci mają to do siebie, że wszystko musi być w doskonałym porządku. Zawahała się na chwilę, po czym zdecydowała zapukać. Zapewne był tu jakiś dzwonek, ale nie zawracała sobie tym głowy, wciąż dysząc ze zmęczenia. Cholera. Te schody to naprawdę niezłe ćwiczenie dla kondycji. A ona sportowcem zdecydowanie nie była.
Wreszcie mogła odetchnąć z ulgą, gdy ujrzała drzwi swojego nowego mieszkania. Otrzepała lekko swoją białą sukienkę oraz upewniła się, że jej idealny kok się trzyma - pedanci mają to do siebie, że wszystko musi być w doskonałym porządku. Zawahała się na chwilę, po czym zdecydowała zapukać. Zapewne był tu jakiś dzwonek, ale nie zawracała sobie tym głowy, wciąż dysząc ze zmęczenia. Cholera. Te schody to naprawdę niezłe ćwiczenie dla kondycji. A ona sportowcem zdecydowanie nie była.
Rozwalonemu na pufie, ze zwisającą głową chłopakowi, udało się zasnąć. Nie był to mocny i pełen sennych marzeń sen, a zwyczajna drzemka w niewygodnej pozycji. Nieświadomość swojej nieobecności przerwało mu pukanie. Nie tylko jego obudził głuchy dźwięk dobijania się. Ef, której już nie było na jego brzuchy stała w bezpiecznej odległości od drzwi, obserwując je. Wstał jeszcze przez chwile nie rozumiejąc czego ktoś może od niego chcieć. Gdy jednak zbliżał się do wejścia zrozumiał. Poprawił koszulkę i otworzył. Ujrzał w progu dziewczynę. Trochę- a nawet bardzo- wychodzącą ze wzoru jaki zrobił sobie w głowie. Była całkiem wysoka, i niezwykle blade. Nawet włosy były blade. On raczej wyobrażał sobie niską szatynkę. Jego matka nie umie opowiadać o ludiach. Albo może szło jej to całkiem dobrze puki się jej słuchało. Więc może problem nie leżał po stronie kobiety, a Will'a, który ze pewne połowę informacji puścił mimo uszu. Przyjrzał się a potem przesunął się by zrobić jej miejsce.
- Nowa współlokatorka, tak?- spytał stwierdzając, że od czegoś trzeba zacząć. Pokazał ręką przez mieszkanie w kierunku drzwi do jakiegoś pokoju.- Tam możesz spać- może ale nie musi. Przecież pufy w dużym pokoju też są wygodne. Pomasował sobie kark. - Czuj się jak w domu- bo w sumie w nim jesteś- powiedział, uznając, że na wstępnie powinno się zapewnić kogoś, że może czuć się swobodnie. Teraz jego oczy padły na zwierzę, które nadal czaiło się za rogiem. - A to Efyra, jak będzie ci się narzucać to..- urwał zastanawiając się- na pewno się dogadacie- ie wpadł na nic lepszego. Zrzucanie natarczywej Ef na podłogę niewiele dawało. A zamykanie w pokoju powodowało serenadę donośnych miałów. Więc było trzeba po prostu się z nią dogadać. Zamknął za przybyszką drzwi i przeszedł do kuchni dając je chwilę na przywyknięcie, rozejrzenie się i zaniesienie rzeczy do wolnego pokoju.
- Nowa współlokatorka, tak?- spytał stwierdzając, że od czegoś trzeba zacząć. Pokazał ręką przez mieszkanie w kierunku drzwi do jakiegoś pokoju.- Tam możesz spać- może ale nie musi. Przecież pufy w dużym pokoju też są wygodne. Pomasował sobie kark. - Czuj się jak w domu- bo w sumie w nim jesteś- powiedział, uznając, że na wstępnie powinno się zapewnić kogoś, że może czuć się swobodnie. Teraz jego oczy padły na zwierzę, które nadal czaiło się za rogiem. - A to Efyra, jak będzie ci się narzucać to..- urwał zastanawiając się- na pewno się dogadacie- ie wpadł na nic lepszego. Zrzucanie natarczywej Ef na podłogę niewiele dawało. A zamykanie w pokoju powodowało serenadę donośnych miałów. Więc było trzeba po prostu się z nią dogadać. Zamknął za przybyszką drzwi i przeszedł do kuchni dając je chwilę na przywyknięcie, rozejrzenie się i zaniesienie rzeczy do wolnego pokoju.
Po krótkiej chwili oczekiwania, Ines w końcu usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz po tym jej wzrok padł na wysokiego chłopaka o dość specyficznym wyglądzie. Także i dla niej lekkim zaskoczeniem była jego aparycja, jednak obecnie skupiona była głównie na tym, co jej nowy współlokator do niej mówi. Skinęła głową, potwierdzając jego przypuszczenie.
- Mhm, jestem Ines. A Ty musisz być William... Miło mi poznać.
Odparła z uśmiechem, pamiętając jeszcze co rodzice jej o nim wspominali. Może i niewiele, ale znajomość imienia swojego współlokatora póki co jej wystarczała. Wysłuchawszy do końca Will'a, przykucnęła i wyciągnęła dłoń ku wcześniej wspomnianej Efyrze z zamiarem pogłaskania jej.
- Nie ma sprawy, wiem jakimi rzepami potrafią być koty, hehe.
Zapewniła z rozbawieniem, po czym wstała i chwyciła swoją walizkę.
- To ja może już wejdę.
Oznajmiła, po czym przekroczyła próg mieszkania. Następnie ruszyła we wcześniej wskazanym kierunku, do pokoju, w którym podobno "mogła spać". Nacisnęła delikatnie na klamkę drzwi, które uchyliły się, umożliwiając jej wejście. Weszła więc i rozejrzała się, zachwycona, że będzie miała trochę własnej przestrzeni. Po jakimś czasie oględzin owego pomieszczenia, postanowiła zostawić walizkę gdzieś z boku, by zobaczyć resztę mieszkania. Nie było, jak się przekonała, zbyt wielkie, ale całkiem przytulne i zadbane. Podobało jej się. W końcu znalazła się w salonie, a dostrzegłszy Will'a po drugiej stronie - w kuchni, usiadła sobie przy stole barowym.
- Will? Nie boisz się mieszkać kompletnie sam, na samej górze bloku?
Zagadnęła, znów przypominając sobie jak wysoko się znajduje. Aż przeszedł ją lekki dreszcz. Odkąd tu była podświadomie unikała wyglądania przez okna, jako że to jeszcze bardziej urealistyczniłoby jej owe położenie. No ale nic, trzeba się będzie przyzwyczaić. Grunt to optymizm... Tak.
- Mhm, jestem Ines. A Ty musisz być William... Miło mi poznać.
Odparła z uśmiechem, pamiętając jeszcze co rodzice jej o nim wspominali. Może i niewiele, ale znajomość imienia swojego współlokatora póki co jej wystarczała. Wysłuchawszy do końca Will'a, przykucnęła i wyciągnęła dłoń ku wcześniej wspomnianej Efyrze z zamiarem pogłaskania jej.
- Nie ma sprawy, wiem jakimi rzepami potrafią być koty, hehe.
Zapewniła z rozbawieniem, po czym wstała i chwyciła swoją walizkę.
- To ja może już wejdę.
Oznajmiła, po czym przekroczyła próg mieszkania. Następnie ruszyła we wcześniej wskazanym kierunku, do pokoju, w którym podobno "mogła spać". Nacisnęła delikatnie na klamkę drzwi, które uchyliły się, umożliwiając jej wejście. Weszła więc i rozejrzała się, zachwycona, że będzie miała trochę własnej przestrzeni. Po jakimś czasie oględzin owego pomieszczenia, postanowiła zostawić walizkę gdzieś z boku, by zobaczyć resztę mieszkania. Nie było, jak się przekonała, zbyt wielkie, ale całkiem przytulne i zadbane. Podobało jej się. W końcu znalazła się w salonie, a dostrzegłszy Will'a po drugiej stronie - w kuchni, usiadła sobie przy stole barowym.
- Will? Nie boisz się mieszkać kompletnie sam, na samej górze bloku?
Zagadnęła, znów przypominając sobie jak wysoko się znajduje. Aż przeszedł ją lekki dreszcz. Odkąd tu była podświadomie unikała wyglądania przez okna, jako że to jeszcze bardziej urealistyczniłoby jej owe położenie. No ale nic, trzeba się będzie przyzwyczaić. Grunt to optymizm... Tak.
Wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia. Jednak udając, że go nie usłyszał, bardziej skupił się na jej. „Ines.. Jerry..nawet podobne” zmarszczył nieznacznie czoło na swoje przemyślenia. Dotarła do niego ich bezsensowność więc poprzestał na powtarzaniu jej imienia. Co rzecz jasna zostało przerwane gdy wspomniał o Ef. Zwierze podeszło ostrożnie do ręki dziewczyny. Najpierw ją wąchając a dopiero później ocierając się o nią.
- Ona jest więcej niż przylepą- odparł uśmiechając się lekko. Umiała włazić na głowę- dosłownie- by tylko poczuć bliskość kogoś. Wspinać się po nogawkach aby wleźć na ręce albo wyskakiwać z znienacka na kogoś. Chociaż Wimsey był do tego przyzwyczajony zdawał sobie doskonale sprawę, że ktoś inny może nie być. - Właź właź- zachęcił ją gestem głowy.
Gdy zapoznawała się z domem zaczął robić sobie herbatę. Uznając ją za dobry napój po drzemce na pufie. Był w trakcie nalewania wrzącej wody do kubka gdy przyszła do niego. Uniósł oczy na nią, znów wzdrygając się z obrzydzenia na dźwięk własnego imienia. - Nie mieszkam sam- uśmiechnął się do niej. Co miało podkreślić, że teraz i ona tu jest. Miał lęk wysokości, ale puki nie widział jaka odległość dzieli go od ziemi było w porządku. Dlatego wzruszył ramionami. - Jak nie podchodzisz do okien to nie widać jak daleko jest do parteru- teraz był taki odważny. Ale na drabinę nie umiał wejść. O czym, jej teraz nie powie. Zalał herbatę i podał jej. - Ale błagam Cię nie mówi mi 'Will', bo się chyba porzygam, jak będę musiał słuchać tego codziennie- uśmiechnął się krzywo. - wolę Wimsey- grunt to ustalić to zanim się przyzwyczai. Potem będzie już tylko trudniej. Zalał druga herbatę, tym razem dla siebie i oparł się o blat. - Co lubisz robić w wolnym czasie?- spytał uznając to za wartościowe pytanie. Jeśli ma jakieś hobby, które mogło by przeszkadzać, powinni ustalić jak żyć aby uniknąć konfliktu. - Ja gram na bębnach, więc jeśli będę ci przeszkadzał, będzie trzeba ustalić jakieś godziny kompromisu- uśmiechnął się. Był takim bezkonfliktowym człowiekiem. (taa, jasne) Efyra wskoczyła na blat, żądna uwagi. Otarła się mu o twarz po czym usiadła pomiędzy nimi. Musiał ja przesunąć by znów widzieć jasnowłosą.
- Ona jest więcej niż przylepą- odparł uśmiechając się lekko. Umiała włazić na głowę- dosłownie- by tylko poczuć bliskość kogoś. Wspinać się po nogawkach aby wleźć na ręce albo wyskakiwać z znienacka na kogoś. Chociaż Wimsey był do tego przyzwyczajony zdawał sobie doskonale sprawę, że ktoś inny może nie być. - Właź właź- zachęcił ją gestem głowy.
Gdy zapoznawała się z domem zaczął robić sobie herbatę. Uznając ją za dobry napój po drzemce na pufie. Był w trakcie nalewania wrzącej wody do kubka gdy przyszła do niego. Uniósł oczy na nią, znów wzdrygając się z obrzydzenia na dźwięk własnego imienia. - Nie mieszkam sam- uśmiechnął się do niej. Co miało podkreślić, że teraz i ona tu jest. Miał lęk wysokości, ale puki nie widział jaka odległość dzieli go od ziemi było w porządku. Dlatego wzruszył ramionami. - Jak nie podchodzisz do okien to nie widać jak daleko jest do parteru- teraz był taki odważny. Ale na drabinę nie umiał wejść. O czym, jej teraz nie powie. Zalał herbatę i podał jej. - Ale błagam Cię nie mówi mi 'Will', bo się chyba porzygam, jak będę musiał słuchać tego codziennie- uśmiechnął się krzywo. - wolę Wimsey- grunt to ustalić to zanim się przyzwyczai. Potem będzie już tylko trudniej. Zalał druga herbatę, tym razem dla siebie i oparł się o blat. - Co lubisz robić w wolnym czasie?- spytał uznając to za wartościowe pytanie. Jeśli ma jakieś hobby, które mogło by przeszkadzać, powinni ustalić jak żyć aby uniknąć konfliktu. - Ja gram na bębnach, więc jeśli będę ci przeszkadzał, będzie trzeba ustalić jakieś godziny kompromisu- uśmiechnął się. Był takim bezkonfliktowym człowiekiem. (taa, jasne) Efyra wskoczyła na blat, żądna uwagi. Otarła się mu o twarz po czym usiadła pomiędzy nimi. Musiał ja przesunąć by znów widzieć jasnowłosą.
Co do okien - Ines oczywiście była z nim w tej kwestii w pełni zgodna. Przy okazji zrozumiała, że nie jest tu jedyną osobą, którą przerażają takie wysokości. Może to głupie, ale poczuła swego rodzaju ulgę. Nieczęsto trafiała na podobnych jej ludzi. Na uwagę odnośnie jego imienia, uśmiechnęła się szeroko. Nie wnikała w szczegóły, wprawdzie takich rzeczy się nie wybiera.
- Um, jasne.
Przytaknęła, z lekka rozbawiona. Uśmiechnęła się, jakby z pewną dozą złośliwości. Już wiadomo czego nie lubi. Hehe.
- Maluję, czasem coś upiekę...
Odparła w zamyśleniu, a gdy usłyszała czym interesuje się Wimsey, jakby się ożywiła. No tak. Cała Ines i jej miłość do muzyki.
- Poważnie, nie musisz się tym przejmować. Graj sobie kiedy dusza zapragnie.
Zapewniła wesoło, gdy nagle jej wzrok mimowolnie napotkał Efyrę, która to, domagając się uwagi, wskoczyła na blat, zasłaniając jednocześnie jej rozmówcę. Ines zachichotała, obserwując poczynania żądnej pieszczot kotki. Zwierzęta zawsze bawiły ją swoim zachowaniem.
- Um, jasne.
Przytaknęła, z lekka rozbawiona. Uśmiechnęła się, jakby z pewną dozą złośliwości. Już wiadomo czego nie lubi. Hehe.
- Maluję, czasem coś upiekę...
Odparła w zamyśleniu, a gdy usłyszała czym interesuje się Wimsey, jakby się ożywiła. No tak. Cała Ines i jej miłość do muzyki.
- Poważnie, nie musisz się tym przejmować. Graj sobie kiedy dusza zapragnie.
Zapewniła wesoło, gdy nagle jej wzrok mimowolnie napotkał Efyrę, która to, domagając się uwagi, wskoczyła na blat, zasłaniając jednocześnie jej rozmówcę. Ines zachichotała, obserwując poczynania żądnej pieszczot kotki. Zwierzęta zawsze bawiły ją swoim zachowaniem.
Rozmowy zaczynały nabierać tempa, gdy Ines i William zaczynali się orientować, że jako nowi lokatorzy, mają ze sobą ciut wspólnego. Przykładem mogłaby być miłość do muzyki, do tulących się do nóg futrzaków, ponadto wizja piekącej dobre rzeczy współlokatorki była kusząca, czyż nie? Lecz trzeba było zadać sobie pytanie - czy jeżeli lubimy mleko i ogórki kiszone, chcemy ich łączenia?
Rozpoczął się koncert. Ale nie taki, jaki oczekują młodzi, buńczuczni awanturnicy, gdyż był to występ dwóch kotowatych, które mieszkały ze swoim właścicielem piętro niżej. Zaczęły miauczeć, jakby od ilości decybeli, jakie z siebie wytworzą, będzie zależeć ich życie, a przynajmniej na celu miały zagłuszyć rozmowę nowych znajomych, o których spotkaniu najwidoczniej wiedziały, że ich ryczący tryb rodem z sawanny ozwał się właśnie teraz. A jako, że inny sąsiad był niezależnym mężczyzną, w domu swoim miał dwa duże, wielorasowe psy o donośnych i niskich głosach. Naturalnie nie lubiły one rozgadanych kocurów, możliwe też, że gadatliwych ludzi też, jeżeli się tak zsynchronizowały. Czy to jakaś zmowa przeciw dobrym stosunkom sąsiedzkim?!
Jak się do tego ustosunkuje Ines? Co zrobi Wimsey, gdy nagle zwierzęca furia urwała rozmowę i ją usilnie zagłuszała? Czy jego znajomej również takie serenady nie będą przeszkadzać?
Rozpoczął się koncert. Ale nie taki, jaki oczekują młodzi, buńczuczni awanturnicy, gdyż był to występ dwóch kotowatych, które mieszkały ze swoim właścicielem piętro niżej. Zaczęły miauczeć, jakby od ilości decybeli, jakie z siebie wytworzą, będzie zależeć ich życie, a przynajmniej na celu miały zagłuszyć rozmowę nowych znajomych, o których spotkaniu najwidoczniej wiedziały, że ich ryczący tryb rodem z sawanny ozwał się właśnie teraz. A jako, że inny sąsiad był niezależnym mężczyzną, w domu swoim miał dwa duże, wielorasowe psy o donośnych i niskich głosach. Naturalnie nie lubiły one rozgadanych kocurów, możliwe też, że gadatliwych ludzi też, jeżeli się tak zsynchronizowały. Czy to jakaś zmowa przeciw dobrym stosunkom sąsiedzkim?!
Jak się do tego ustosunkuje Ines? Co zrobi Wimsey, gdy nagle zwierzęca furia urwała rozmowę i ją usilnie zagłuszała? Czy jego znajomej również takie serenady nie będą przeszkadzać?
- W skrócie:
- Dobre wrażenie na współlokatorce? Czy plany zostały pokrzyżowane, czy Ines będzie niezrażona?
Ważne: Zwierzęta nie przestają robić hałasu, przez co Ines i Willowi trudno jest się usłyszeć.
Chciał już coś odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie, w którym otworzył usta z dołu dało się słyszeć przeciągłe wrzaski kota. Co nie dość, że skutecznie zagłuszyło pierwsze słowo jakie wypłynęło mu z gardła, to także spowodowało, iż Will zapomniał co chciał powiedzieć. Posłał podłodze mordercze spojrzenie. Co oczywiście nie przerwało donośnej serenady.
- Co jest do cholery?- zapytał, bardziej podłogi niż obecnych w kuchni. W tym momencie do wysokich miałów dołączyły tubalne głosy psów. Co jeszcze bardziej rozkojarzyło Wimseya. Próbując pozbierać myśli, które właśnie rozsypały mu się jak w głowie na miliony kawałeczków, przypomniało mu się, że przebywa z nim nowa współlokatorka. Krzywy uśmiech wszedł mu na twarz, gdy podniósł wzrok na nią.
- Ogólnie tak nie jest!- krzyknął i ruszył w kierunku drzwi.- Sprawdzę co się dzieje, może ktoś odziera te zwierzęta ze skóry- wyszedł na klatkę schodową. "Módlcie się aby już was ktoś ukatrupiał, bo jak nie to ja to zrobię" warczał sobie w myślach. Stanął na przeciwko drzwi sąsiada z kotami. Uważał, że jeśli uda się uciszyć te dwa futrzaki, psy również zamilkną. Chyba, że w hałasie jaki robią nie usłyszą milknięcia sąsiadów. Zabębnił pięścią w drzwi.
//Wątek 'zakończony'//
- Co jest do cholery?- zapytał, bardziej podłogi niż obecnych w kuchni. W tym momencie do wysokich miałów dołączyły tubalne głosy psów. Co jeszcze bardziej rozkojarzyło Wimseya. Próbując pozbierać myśli, które właśnie rozsypały mu się jak w głowie na miliony kawałeczków, przypomniało mu się, że przebywa z nim nowa współlokatorka. Krzywy uśmiech wszedł mu na twarz, gdy podniósł wzrok na nią.
- Ogólnie tak nie jest!- krzyknął i ruszył w kierunku drzwi.- Sprawdzę co się dzieje, może ktoś odziera te zwierzęta ze skóry- wyszedł na klatkę schodową. "Módlcie się aby już was ktoś ukatrupiał, bo jak nie to ja to zrobię" warczał sobie w myślach. Stanął na przeciwko drzwi sąsiada z kotami. Uważał, że jeśli uda się uciszyć te dwa futrzaki, psy również zamilkną. Chyba, że w hałasie jaki robią nie usłyszą milknięcia sąsiadów. Zabębnił pięścią w drzwi.
//Wątek 'zakończony'//
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach