▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Plakietka na drzwiach: "Wchodzisz na własną odpowiedzialność."
Lokatorzy: Ezker i Eskuin
Plakietka na drzwiach: "Wchodzisz na własną odpowiedzialność."
Lokatorzy: Ezker i Eskuin
Kiedy oberwał puszką w głowę, a po twarzy ściekła strużka krwi, otarł dłonią czoło, by ujrzeć szkarłatną ciecz.
- No i to ja rozumiem! - powiedział rozradowany.
Jemu ani trochę nie przeszkadzała rozwalona głowa, chociaż trochę piekła. Spojrzał na brata spokojnie i słuchał jego pretensji. Zbierało mu się powoli na ziewnięcie, ale sobie odpuścił, bo miał już tego serdecznie dosyć. Był głodny, a Ezker nawdychał się za dużo powietrza i teraz ma! Przejechał pokrwawioną ręką po włosach, które zaczęły się lepić w miejscu rany. Gdy wyskoczył przez okno, a raczej został wypchnięty, miał wrażenie, że spadał w niekończącą się otchłań, bo otaczające go głosy zaczęły narastać. Kiedy walnął w krzaki znajdujące się tuż pod owym oknem, rozejrzał się zdezorientowany i spojrzał w górę. Ich pokój był praktycznie na samym dole, w sumie to na parterze, więc jedynie co to tylko poharatał sobie ręce. Wstał powolnie i przeciągnął się.
- Tepcio! - krzyknął nagle patrząc w swoją lewą stronę. - Ileż my się nie widzieli! Co? Nie ... Oddam ci następnym razem ... A co mnie to, kurwa, obchodzi, że powtarzam to już od 3 lat! Oddam ci kiedy indziej.
Wtem złapał się za głowę i oparł o mur budynku. Zaczął klnąć pod nosem, gdy ból nie ustawał, a głosy coraz bardziej dawały o sobie znać. Skulił się pod ścianą i przygryzł wargę siedząc w bezruchu.
Po chwili stanął na równe nogi i rozbawiony uderzył ręką w powietrze.
- No to wracamy! - powiedział do siebie, kiedy usłyszał, że coś uderzyło w krzaki.
Obrócił się powolnie, by ujrzeć za sobą brata. Patrzył na niego chwilę, po czym po prostu ruszył do pokoju.
Gdy już tam dotarł, rozejrzał się i chwycił za okrwawioną puszkę konserwy, którą wcześniej oberwał i zaczął jeść. Wcześniej jeszcze usiadł na łóżko w oczekiwaniu na powrót Ezkera. Jeśli nie wróci, to pójdzie go poszukać, a skoro zna już drogę na skróty to nie będzie to trudne. Fochnął się na niego za to przyłożenie.
- No i to ja rozumiem! - powiedział rozradowany.
Jemu ani trochę nie przeszkadzała rozwalona głowa, chociaż trochę piekła. Spojrzał na brata spokojnie i słuchał jego pretensji. Zbierało mu się powoli na ziewnięcie, ale sobie odpuścił, bo miał już tego serdecznie dosyć. Był głodny, a Ezker nawdychał się za dużo powietrza i teraz ma! Przejechał pokrwawioną ręką po włosach, które zaczęły się lepić w miejscu rany. Gdy wyskoczył przez okno, a raczej został wypchnięty, miał wrażenie, że spadał w niekończącą się otchłań, bo otaczające go głosy zaczęły narastać. Kiedy walnął w krzaki znajdujące się tuż pod owym oknem, rozejrzał się zdezorientowany i spojrzał w górę. Ich pokój był praktycznie na samym dole, w sumie to na parterze, więc jedynie co to tylko poharatał sobie ręce. Wstał powolnie i przeciągnął się.
- Tepcio! - krzyknął nagle patrząc w swoją lewą stronę. - Ileż my się nie widzieli! Co? Nie ... Oddam ci następnym razem ... A co mnie to, kurwa, obchodzi, że powtarzam to już od 3 lat! Oddam ci kiedy indziej.
Wtem złapał się za głowę i oparł o mur budynku. Zaczął klnąć pod nosem, gdy ból nie ustawał, a głosy coraz bardziej dawały o sobie znać. Skulił się pod ścianą i przygryzł wargę siedząc w bezruchu.
Po chwili stanął na równe nogi i rozbawiony uderzył ręką w powietrze.
- No to wracamy! - powiedział do siebie, kiedy usłyszał, że coś uderzyło w krzaki.
Obrócił się powolnie, by ujrzeć za sobą brata. Patrzył na niego chwilę, po czym po prostu ruszył do pokoju.
Gdy już tam dotarł, rozejrzał się i chwycił za okrwawioną puszkę konserwy, którą wcześniej oberwał i zaczął jeść. Wcześniej jeszcze usiadł na łóżko w oczekiwaniu na powrót Ezkera. Jeśli nie wróci, to pójdzie go poszukać, a skoro zna już drogę na skróty to nie będzie to trudne. Fochnął się na niego za to przyłożenie.
Spadał sobie w spokoju, patrząc na poczynania brata. Prędko dostrzegł, że dzieje się z nim coś dziwnego... Tsa, bzdura! To tylko atak, normalka. Jako bliźniacy myśleli i funkcjonowali niemalże identycznie. To było do przewidzenia, skoro Ezker też przed chwilą musiał przez to przejść. Chłopak przyglądał się tylko mękom Esa, tym swoim chłodnym, nieczułym spojrzeniem. Tak naprawdę, patrzył na to jako na normalną życiową czynność. Nigdy nie zastanawiał się, dlaczego innym ludziom się to nie przydarza. W zasadzie... Nigdy nie myślał o innych ludziach.
Gdy wpadł prosto w krzaki, nawet nie zastanawiał się, jakim cudem przeżył. Wstał, wyprostował plecy i przyjrzał się swoim obdartym spodniom oraz poranionym dłoniom. Nie pierwszy raz już wylądował w tych krzakach. Następnie powoli podniósł pełen wyrzutu wzrok na Eskuina i chwycił się za głowę.
- Jezus Maria, ogarnij się, Lucjanie, bo będzie wpierdol. Masz mi jutro oddać te hajsy, bo jak nie, to dzwonię na 112! Tym razem nie żartuję!
Zagroził mu, jakimś cudem doskonale wiedząc o czym przed chwilą mówił. Może i to niezwykłe, bo był wtedy jeszcze na górze, ale... Czy tak trudno przewidzieć zachowanie brata bliźniaka, z którym nieodłącznie żył przez 18 lat? Nie. Nie dla niego.
- Kurwaa, tak szybko uciekasz? Dopiero co się tu zadomowiłem!
Warknął z wyrzutem, po czym wyszarpał się z krzaków, drąc w paru miejscach swoją koszulkę. Niby czuł ból posiniaczonego ciała, ale mimo to nie okazywał tego, zupełnie jakby był do tego przyzwyczajony...
Ezker wszedł do pokoju z rozczarowaniem spoglądając na swego brata. Usiadł na łóżku wypełnionym pod pościelą górą konserw, nie chcąc przebywać obok Eskuina. Przez chwilę jeszcze mierzył go piorunującym spojrzeniem, by w pewnym momencie się odezwać.
- Cholero jedna, jak śmiesz mi uciekać? Kto Cię, kuźwa, chował, co?!
Ezker wstał, by podejść niespiesznie do Eskuina, po czym nachylił się nad nim.
- Gałonś, debilu. Wyglądasz jak żul spod monopolowego.
I w tym momencie chwycił w palce gałązkę, która najwyraźniej pozostała we włosach Eskuina po upadku, by wyjąć ją. Następnie rzucił ją na podłogę i poszedł sobie, by usiąść na posadzce w kącie, opierając się o ścianę. Otoczony był przeróżnymi przedmiotami i śmieciami, które walały się po podłodze. Nagle coś rzuciło mu się w oczy. Chwycił w dłoń jakiś przedmiot leżący na ziemi i przyjrzał się mu. Była to fotografia, wyglądająca na całkiem starą. Znajdował się na niej jakiś clown, a obok nienaturalnie gruba kobieta, wyraźnie przerobiona w photoshopie. Ezker wpatrywał się w nią dłuższy moment, po czym podarł fotografię na tysiące maleńkich kawałeczków i rozrzucił je niedbale po podłodze.
- Mówiłem Ci chyba, żebyś wywalił ten syf, zrylcu. Tak bardzo jesteś jebnięty, że tęsknisz za starą?!
Wydarł się przez pół pokoju, nie kryjąc furii. Lecz poza tym w jego głosie można było wyczuć pewien... respekt, gdy wmawiał słowo "stara". Nie wiadomo dlaczego, ale bracia zawsze reagowali na ten temat w podobny sposób. Złych doświadczeń z rodzicielką mieć nie mogli, bo jej nie znali. Kim więc jest tajemnicza stara? Nie mam pojęcia... Hehe.
Gdy wpadł prosto w krzaki, nawet nie zastanawiał się, jakim cudem przeżył. Wstał, wyprostował plecy i przyjrzał się swoim obdartym spodniom oraz poranionym dłoniom. Nie pierwszy raz już wylądował w tych krzakach. Następnie powoli podniósł pełen wyrzutu wzrok na Eskuina i chwycił się za głowę.
- Jezus Maria, ogarnij się, Lucjanie, bo będzie wpierdol. Masz mi jutro oddać te hajsy, bo jak nie, to dzwonię na 112! Tym razem nie żartuję!
Zagroził mu, jakimś cudem doskonale wiedząc o czym przed chwilą mówił. Może i to niezwykłe, bo był wtedy jeszcze na górze, ale... Czy tak trudno przewidzieć zachowanie brata bliźniaka, z którym nieodłącznie żył przez 18 lat? Nie. Nie dla niego.
- Kurwaa, tak szybko uciekasz? Dopiero co się tu zadomowiłem!
Warknął z wyrzutem, po czym wyszarpał się z krzaków, drąc w paru miejscach swoją koszulkę. Niby czuł ból posiniaczonego ciała, ale mimo to nie okazywał tego, zupełnie jakby był do tego przyzwyczajony...
Ezker wszedł do pokoju z rozczarowaniem spoglądając na swego brata. Usiadł na łóżku wypełnionym pod pościelą górą konserw, nie chcąc przebywać obok Eskuina. Przez chwilę jeszcze mierzył go piorunującym spojrzeniem, by w pewnym momencie się odezwać.
- Cholero jedna, jak śmiesz mi uciekać? Kto Cię, kuźwa, chował, co?!
Ezker wstał, by podejść niespiesznie do Eskuina, po czym nachylił się nad nim.
- Gałonś, debilu. Wyglądasz jak żul spod monopolowego.
I w tym momencie chwycił w palce gałązkę, która najwyraźniej pozostała we włosach Eskuina po upadku, by wyjąć ją. Następnie rzucił ją na podłogę i poszedł sobie, by usiąść na posadzce w kącie, opierając się o ścianę. Otoczony był przeróżnymi przedmiotami i śmieciami, które walały się po podłodze. Nagle coś rzuciło mu się w oczy. Chwycił w dłoń jakiś przedmiot leżący na ziemi i przyjrzał się mu. Była to fotografia, wyglądająca na całkiem starą. Znajdował się na niej jakiś clown, a obok nienaturalnie gruba kobieta, wyraźnie przerobiona w photoshopie. Ezker wpatrywał się w nią dłuższy moment, po czym podarł fotografię na tysiące maleńkich kawałeczków i rozrzucił je niedbale po podłodze.
- Mówiłem Ci chyba, żebyś wywalił ten syf, zrylcu. Tak bardzo jesteś jebnięty, że tęsknisz za starą?!
Wydarł się przez pół pokoju, nie kryjąc furii. Lecz poza tym w jego głosie można było wyczuć pewien... respekt, gdy wmawiał słowo "stara". Nie wiadomo dlaczego, ale bracia zawsze reagowali na ten temat w podobny sposób. Złych doświadczeń z rodzicielką mieć nie mogli, bo jej nie znali. Kim więc jest tajemnicza stara? Nie mam pojęcia... Hehe.
Eskuin zmierzył brata obojętnym spojrzeniem, kiedy ten znów wrzeszczał. Przekręcił głowę w bok, niczym nic nie rozumiejący pies, by po chwili udać się w swoim kierunku. W milczeniu pokonywał całą drogę, jak i również posilał się. Nie zwracał uwagi na to co działo się wokół niego i na to co robił Ezker, kiedy już dołączył do niego w pokoju. Zerknął na niego ukradkiem, gdy ten znów go ochrzanił i wyciągnął gałąź z jego włosów.
- To wiedz, że wyglądasz dokładnie tak samo ... - rzucił naburmuszony i kontynuował jedzenie konserwy.
Es skulił się w kłębek i wydął wargi, gdy ten do niego mówił, a później poszedł w tą zakichaną stertę śmieci. Eskuin pozostał w bezruchu, nie licząc pracującej żuchwy i ręki. Wyglądał on jak niezadowolone dziecko, które nie dostało swojej zabawki. Obserwował brata, gdy ten przyglądał się jakieś fotografii. Kiedy ją podarł i ponownie zaczął krzyczeć na niego, ten nie wytrzymał.
- Do jasnej cholery! Stara mnie wkurwia jak mało kto, ale chociaż podpałki mi nie rozpierdzielaj! - odkrzyknął Ezkerowi, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do poprzedniej pozycji.
Rzucił pustą puszkę o ścianę, która w ciągu niecałej godziny już dość solidnie oberwała, a następnie owinął się kołdrą i runął twarzą na poduszkę wydając charakterystyczny jęk oznaczający "mam wszystko w dupie, nic mi się nie chce".
Wciąż był obrażony na bliźniaka niczym 5-letnie dziecko na mamę, bo nie dała mu zabawki. "Ile można żyć z takim kretynem" wypisane było na jego twarzy, co dało by się zobaczyć gdyby nie fakt, że jedyne co było widać to jego czarna czupryna.
Nie chciał już słyszeć o starej, miał jej po dziurki w nosie, a dzisiaj jej temat przeplatał się dla niego zdecydowanie zbyt często. Pojękiwał co jakiś czas, bo ból we łbie nie dawał mu spać. Co z tego, że w ogóle nie był zmęczony, po prostu wypiął się na cały świat.
- Braaaacieee .... - wymamrotał w poduszkę, kiedy już nie wytrzymał dzielącej go odległości od Ezkera. - Chooodź do mnieee .... Niee ... chcee być saaam ...
Przekręcił głowę w stronę bliźniaka, by zmierzyć go spokojnym i spragnionym jego towarzystwa wzrokiem. Nienawidził nawet tak minimalnej przerwy między nimi, choć sam ją czasem robił, ale wtedy to coś innego, to się nie liczy.
- To wiedz, że wyglądasz dokładnie tak samo ... - rzucił naburmuszony i kontynuował jedzenie konserwy.
Es skulił się w kłębek i wydął wargi, gdy ten do niego mówił, a później poszedł w tą zakichaną stertę śmieci. Eskuin pozostał w bezruchu, nie licząc pracującej żuchwy i ręki. Wyglądał on jak niezadowolone dziecko, które nie dostało swojej zabawki. Obserwował brata, gdy ten przyglądał się jakieś fotografii. Kiedy ją podarł i ponownie zaczął krzyczeć na niego, ten nie wytrzymał.
- Do jasnej cholery! Stara mnie wkurwia jak mało kto, ale chociaż podpałki mi nie rozpierdzielaj! - odkrzyknął Ezkerowi, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do poprzedniej pozycji.
Rzucił pustą puszkę o ścianę, która w ciągu niecałej godziny już dość solidnie oberwała, a następnie owinął się kołdrą i runął twarzą na poduszkę wydając charakterystyczny jęk oznaczający "mam wszystko w dupie, nic mi się nie chce".
Wciąż był obrażony na bliźniaka niczym 5-letnie dziecko na mamę, bo nie dała mu zabawki. "Ile można żyć z takim kretynem" wypisane było na jego twarzy, co dało by się zobaczyć gdyby nie fakt, że jedyne co było widać to jego czarna czupryna.
Nie chciał już słyszeć o starej, miał jej po dziurki w nosie, a dzisiaj jej temat przeplatał się dla niego zdecydowanie zbyt często. Pojękiwał co jakiś czas, bo ból we łbie nie dawał mu spać. Co z tego, że w ogóle nie był zmęczony, po prostu wypiął się na cały świat.
- Braaaacieee .... - wymamrotał w poduszkę, kiedy już nie wytrzymał dzielącej go odległości od Ezkera. - Chooodź do mnieee .... Niee ... chcee być saaam ...
Przekręcił głowę w stronę bliźniaka, by zmierzyć go spokojnym i spragnionym jego towarzystwa wzrokiem. Nienawidził nawet tak minimalnej przerwy między nimi, choć sam ją czasem robił, ale wtedy to coś innego, to się nie liczy.
Ezker, jakby nie słuchając uwagi brata, nie potrafił nie skorzystać z okazji by... rozwiązać mu sznurówki u butów. Tak właśnie! Skoro już podszedł, a jego nogi były tak blisko, nie było opcji, by stało się inaczej. Takie życie. Następnie podniósł wzrok i przez dobrą chwilę siedział sobie w milczeniu, wbijając w jego oczy nierozumiejące spojrzenie, jakby nie wiedział o co chodzi...
- A Ty kurna wybieraj jakieś DOBRE podpałki, a nie takie gówno jak to. Później w chacie jedzie jej sadłem.
Wydarł się nagle, po czym zaczął przyglądać się, jak brat wraca do łóżka. Wstał na równe nogi, rozejrzał się gorączkowo, po czym... Zrobił mostek. W tym burdelu. I spadł na dupę.
- Kurwa.
Przeklął ze złością, sciągając buty ze stóp, a następnie rzucając nimi byle gdzie, w rezultacie znów coś rozwalając. Spojrzał na brata, leżącego w pościeli, po czym doczołgał się do niego niezauważenie na czworaka...
- BU!
Wydarł się, wyskakując z ukrycia i rzucając się prosto na łóżko. Następnie wtulił się w brata, obłapiając go zarówno rękoma, jak i nogami. Teraz był w pułapce. Pułapce miłooościii!~❤
- A Ty kurna wybieraj jakieś DOBRE podpałki, a nie takie gówno jak to. Później w chacie jedzie jej sadłem.
Wydarł się nagle, po czym zaczął przyglądać się, jak brat wraca do łóżka. Wstał na równe nogi, rozejrzał się gorączkowo, po czym... Zrobił mostek. W tym burdelu. I spadł na dupę.
- Kurwa.
Przeklął ze złością, sciągając buty ze stóp, a następnie rzucając nimi byle gdzie, w rezultacie znów coś rozwalając. Spojrzał na brata, leżącego w pościeli, po czym doczołgał się do niego niezauważenie na czworaka...
- BU!
Wydarł się, wyskakując z ukrycia i rzucając się prosto na łóżko. Następnie wtulił się w brata, obłapiając go zarówno rękoma, jak i nogami. Teraz był w pułapce. Pułapce miłooościii!~❤
Eskuin zignorował to, że Ez rozwiązał mu sznurówki, bo wcale mu to nie przeszkadzało, wręcz ułatwiło! Co prawda i tak nie zdjął butów, ale w razie jakby trzeba było bronić się przed armią pozaziemskich stworzeń atakujących i mordujących bezbronnych ludzi, którym wysysały mózgi, on ... miałby BUTA! Swoją cudowną, zjechaną podeszwą powaliłby wszystkich na kolana i tym samym ... ułatwił stworzonkom zeżarcie ludzi - oczywiście prócz brata, ale to wydaje się tak oczywiste, że nawet nie powinno dziwić.
- Też racja ... To wypierdziel to przez okno, może komuś na łeb spadnie i dobije gnidę. - odparł jakby miał kogoś konkretnego na myśli.
Leżał plecami do brata, wciąż wciskając twarz w poduszkę, a kiedy usłyszał upadek i przekleństwo z ust Ezkera, parsknął w poduszkę.
- Gruba dupa. - dodał i przewrócił się na bok tak, by pozostać plecami do brata.
Mamrotał sobie co jakiś czas pod nosem, co miało sprawiać wrażenie, że mówił coś konkretnego, jednakże było to mylące. Po prostu coś mówił, a co to nawet on nie wiedział.
Gdy jednak znów zapragnął towarzystwa brata, obrócił się wymawiając owe słowa (wspomniane wcześniej -> patrz wyżej).
Wtem usłyszał wrzask "BUU!" i został uwięziony w objęciach Ezkera, po czym otworzył szerzej oczy.
- OBOSZJAKIŚZBOKNAPALENIECNIEDOROZWINIĘTYUMYSŁOWONAĆPANY
OLIWKAMIŻREMIBRAKUJĄCĄMÓZGOWNICĘICHYBAMUJEBUTNĄŁEMWTWARZ .... - mówił to tak szybko, że nie dało się zrozumieć o co mu chodzi, a to i tak było zupełnie pozbawione sensu.
Walnął Ezkera, ale to było przypadkiem, gdy ten się na niego rzucił, a słowa i czyny w tym wypadku nijak się do siebie miały. Ponawiam - standard.
Wtulił się po chwili w bliźniaka napawając się jego zapachem. Jechał petami. Nie przeszkadzało mu, że Ezyr przylepił się do niego całościowo, bo on to uwielbiał. Czuć, że między nimi nie ma żadnej przeszkody i są jednością.
- Aż zgłodniałem ...
- Też racja ... To wypierdziel to przez okno, może komuś na łeb spadnie i dobije gnidę. - odparł jakby miał kogoś konkretnego na myśli.
Leżał plecami do brata, wciąż wciskając twarz w poduszkę, a kiedy usłyszał upadek i przekleństwo z ust Ezkera, parsknął w poduszkę.
- Gruba dupa. - dodał i przewrócił się na bok tak, by pozostać plecami do brata.
Mamrotał sobie co jakiś czas pod nosem, co miało sprawiać wrażenie, że mówił coś konkretnego, jednakże było to mylące. Po prostu coś mówił, a co to nawet on nie wiedział.
Gdy jednak znów zapragnął towarzystwa brata, obrócił się wymawiając owe słowa (wspomniane wcześniej -> patrz wyżej).
Wtem usłyszał wrzask "BUU!" i został uwięziony w objęciach Ezkera, po czym otworzył szerzej oczy.
- OBOSZJAKIŚZBOKNAPALENIECNIEDOROZWINIĘTYUMYSŁOWONAĆPANY
OLIWKAMIŻREMIBRAKUJĄCĄMÓZGOWNICĘICHYBAMUJEBUTNĄŁEMWTWARZ .... - mówił to tak szybko, że nie dało się zrozumieć o co mu chodzi, a to i tak było zupełnie pozbawione sensu.
Walnął Ezkera, ale to było przypadkiem, gdy ten się na niego rzucił, a słowa i czyny w tym wypadku nijak się do siebie miały. Ponawiam - standard.
Wtulił się po chwili w bliźniaka napawając się jego zapachem. Jechał petami. Nie przeszkadzało mu, że Ezyr przylepił się do niego całościowo, bo on to uwielbiał. Czuć, że między nimi nie ma żadnej przeszkody i są jednością.
- Aż zgłodniałem ...
Mimo reakcji brata, jego uścisk nie zelżał ani na moment, a można powiedzieć nawet, że... był coraz mocniejszy. Jakby chciał udusić Eskuina. W jego wykonaniu trudno było ocenić, co tak naprawdę było jego rzeczywistym celem.
- Kochaaaaam Cieeeeem braciejejeje!
Krzyknął mu czule prosto do ucha, które następnie ugryzł i wybuchnął śmiechem. Czując, że brat odwzajemnia jego gest, musnął wargami jego blady policzek.
- Kocham...
Powtórzył szeptem, tym razem ze swego rodzaju pożądaniem. Tak, jakby Eskuin był jego własnością, którą ani myślał się z kimkolwiek dzielić. Ezker przez moment trwał w takim bezruchu, napawając się tą chwilą bliskości z bratem jakby miała być ich ostatnią. Lecz nie trwało to długo. Nie tylko Eskuinowi łeb nawalał. Właśnie teraz Ezker poczuł tak rozpierdzielający od środka ból, że skulił się, kląc siarczyście. Nagłym odruchem wyjął z kieszeni spodni sztylet i, nie patrząc już nawet, gdzie celuje, zamachnął się... a jeżeli brat nie zdecyduje się go powstrzymać, z pewnością trafi w swoją dłoń. Takie życie masochisty. Urocze, prawda?
- Kochaaaaam Cieeeeem braciejejeje!
Krzyknął mu czule prosto do ucha, które następnie ugryzł i wybuchnął śmiechem. Czując, że brat odwzajemnia jego gest, musnął wargami jego blady policzek.
- Kocham...
Powtórzył szeptem, tym razem ze swego rodzaju pożądaniem. Tak, jakby Eskuin był jego własnością, którą ani myślał się z kimkolwiek dzielić. Ezker przez moment trwał w takim bezruchu, napawając się tą chwilą bliskości z bratem jakby miała być ich ostatnią. Lecz nie trwało to długo. Nie tylko Eskuinowi łeb nawalał. Właśnie teraz Ezker poczuł tak rozpierdzielający od środka ból, że skulił się, kląc siarczyście. Nagłym odruchem wyjął z kieszeni spodni sztylet i, nie patrząc już nawet, gdzie celuje, zamachnął się... a jeżeli brat nie zdecyduje się go powstrzymać, z pewnością trafi w swoją dłoń. Takie życie masochisty. Urocze, prawda?
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach