▲▼
Urokliwe uliczki w Oslo porażają swoją różnorodnością. Od niezwykle zmodernizowanych kawiarni i markowych sklepów, poprzez bardziej zwyczajne piekarnie i ciastkarnie, aż po staroświeckie restauracje oferujące tradycyjne norweskie jedzenie. To rzecz jasna nie wszystko, w końcu centrum Oslo ma do zaoferowania dużo, dużo więcej. W dodatku ich dopasowanie się do zwiedzających bez problemu pozwoli na znalezienie zwykłej włoskiej restauracji z pizzą i spaghetti czy wyjątkowo dobrego sushi, które być może nie do końca jest tylko oryginalnym. Ale hej, ważne by smakowało czyż nie?
Warto też dodać, że wbrew popularnej światowej opinii, po Oslo wcale nie biegają niedźwiedzie polarne. Za to jeśli potrzebujecie nieco kontaktu ze zwierzętami i przy okazji chcecie zwiedzić okolicę - możecie wynająć jedną z dorożek, które okrążą spory teren wokół. Niektórzy powoźnicy znają nawet angielski. A inni będą raczyć was norweskimi żartami, których ni w ząb nie zrozumiecie. Kwestia szczęścia (a może po prostu uprzedniego rozeznania się w temacie i zapytania go wprost).
Warto też dodać, że wbrew popularnej światowej opinii, po Oslo wcale nie biegają niedźwiedzie polarne. Za to jeśli potrzebujecie nieco kontaktu ze zwierzętami i przy okazji chcecie zwiedzić okolicę - możecie wynająć jedną z dorożek, które okrążą spory teren wokół. Niektórzy powoźnicy znają nawet angielski. A inni będą raczyć was norweskimi żartami, których ni w ząb nie zrozumiecie. Kwestia szczęścia (a może po prostu uprzedniego rozeznania się w temacie i zapytania go wprost).
Centrum Oslo
Pozwolił sobie na przemilczenie, niektórych kwestii wypowiedzianych przez Kennetha. Chociaż dowiedział się ciekawych informacji, że ktoś go chciał z jakąś dziewczyną zeswatać. To mogłaby być śmieszna akcja, ale nie zamierzał nikogo krzywdzić w tych kwestiach. Sam przeszedł zawód miłosny. Pomimo upływającego czasu, nie chciał nikogo zranić w kwestii miłości albo partnerstwa.
Przez chwilę, kiedy szukał w swoim bagażu podręcznym telefonu i portfela, przegonił to co postanowił zostawić dawno daleko za sobą. A po zaobserwowaniu reakcji blondyna, zmusił się do uśmiechu, przy czym wstając na równe nogi.
- Tak, dobrze myślisz. Musimy to zgłosić, że gdziekolwiek idziemy - rzekł, zabierając po drodze klucz od pokoju i po wyjściu z czterech ścian, zakluczył drzwi.
Pozwolił Kennethenowi, aby to on poszedł do opiekuna i poinformowanie go o wyjściu albo trzeba było to wpisać do jakiegoś zeszytu, założonego specjalnie przez nauczyciela. Nie miał bladego pojęcia jak to funkcjonuje.
Poczekał chwilę za blondynem i już mogli pójść do upragnionego Starbucka, tylko że musieli najpierw go znaleźć.
- Dobra, w takim razie poszukam jak trzeba dojść do najbliższego Starbucka i tam się udamy - wyciągnął swój telefon z kieszeni i zaczął w miarę sprawnie wyszukiwać, najbliższego lokalu.
Po znalezieniu obojętnie jakiego miejsca o nazwie 'Starbuck' wyszło, że najbliższy znajduje się w centrum Oslo, chociaż to nie odbiegało od lokalizacji ich hotelu, w którym się zatrzymali.
- To będzie jakieś piętnaście minut drogi pieszo - pokazał blondynowi drogę jak dojść i czas przejścia.
Przez chwilę, kiedy szukał w swoim bagażu podręcznym telefonu i portfela, przegonił to co postanowił zostawić dawno daleko za sobą. A po zaobserwowaniu reakcji blondyna, zmusił się do uśmiechu, przy czym wstając na równe nogi.
- Tak, dobrze myślisz. Musimy to zgłosić, że gdziekolwiek idziemy - rzekł, zabierając po drodze klucz od pokoju i po wyjściu z czterech ścian, zakluczył drzwi.
Pozwolił Kennethenowi, aby to on poszedł do opiekuna i poinformowanie go o wyjściu albo trzeba było to wpisać do jakiegoś zeszytu, założonego specjalnie przez nauczyciela. Nie miał bladego pojęcia jak to funkcjonuje.
Poczekał chwilę za blondynem i już mogli pójść do upragnionego Starbucka, tylko że musieli najpierw go znaleźć.
- Dobra, w takim razie poszukam jak trzeba dojść do najbliższego Starbucka i tam się udamy - wyciągnął swój telefon z kieszeni i zaczął w miarę sprawnie wyszukiwać, najbliższego lokalu.
Po znalezieniu obojętnie jakiego miejsca o nazwie 'Starbuck' wyszło, że najbliższy znajduje się w centrum Oslo, chociaż to nie odbiegało od lokalizacji ich hotelu, w którym się zatrzymali.
- To będzie jakieś piętnaście minut drogi pieszo - pokazał blondynowi drogę jak dojść i czas przejścia.
Czaicie, jaka to była ironia losu, kiedy ktoś mówił Kennethowi, że dobrze myślał? I że w ogóle myślał? Przecież gdyby ktoś postukał go po czaszce to usłyszałby takie echo, że nosiłoby się tam dwa dni. Ale na szczęście Cameron nawet tego był nieświadomy, więc wypiął tylko dumnie klatę, że cokolwiek zapamiętał i ruszył ogarnąć sprawę ze zgłoszeniem wyjścia. Na szczęście wszystko było tak jasno rozpisane, że nawet jego tępy czerep wszystko zrozumiał, a potem mogli już ruszać w tany.
I nawet nie musiał sam szukać drogi! Doskonale, bo pewnie osobiście wolałby krążyć po mieście jak idiota i liczyć na to, że na coś w końcu wpadną. I to nie tak, że mogliby po prostu spytać o drogę, bo tutaj ludzie raczej ogarniali angielski. W ogóle.
- Uuu, chcesz biec czy iść? Żartuję - i roześmiał się, niczym typowy ojciec, którym nie był, z własnego żartu. Najgorzej. Na całe szczęście po prostu ruszył w ślad za Sunem, nie odwalając maniany i nie zaczynając nagle faktycznie sprintować po chodniku. Ale za to całych tych plus minus kilkanaście minut gadał. I gadał. I nadawał. Morda mu się po prostu nie zamykała, w dodatku mieszał ze sobą kilka tematów naraz i nie sposób było zrozumieć czy mówi teraz akurat o nowej skaterskiej grze wideo, jego ostatnim meczu koszykówki czy może jednak o tym, jaką śliczną laskę właśnie minęli. Faktyczna odpowiedź brzmiała: wszystkie powyższe.
Ale, udręka się skończyła, kiedy blondyn zamknął kłapaczkę na widok Starbunia przed nimi. Oczy mu zaświeciły normalnie jakby trafili na jakieś El Dorado, a nie kawiarnię, którą miał przecież dosłownie pod nosem w domu.
Po prostu chciało mu się kofeiny. Budowanie beznadziejnych nawyków już od lat nastoletnich - check.
Puścił Azjatę przodem, jakoś z wyrobionego nawyku, że niżsi ludzie z tyłu po prostu wpędzali go we wrażenie, że zaraz się przypadkiem cofnie o krok i ich zdepcze jak mróweczki.
- Co bierzesz, co bierzesz, co bierzesz? - bo sam to w sumie nie wiedział, czego chciał. - Ej, Suniaczek, bo ja cię w sumie jakoś super nie znam, więc o czym chcesz poplotkować? Lubisz sporty? Masz zwierzątko? Kto ci się podoba w szkole? - wytrajkotał, podwyższając głos, próbując jak najlepiej zaimitować typową Jenny z piżamowej imprezy, która by tylko świergotała i słuchała sekretów innych. Co brzmiało komicznie wypadając z ust takiego kawału mięsa. Nawet jeśli właśnie ustawiał się w kolejce w uroczym Starbucksie i planował zamówienie niemęskiego latte z syropami.
I nawet nie musiał sam szukać drogi! Doskonale, bo pewnie osobiście wolałby krążyć po mieście jak idiota i liczyć na to, że na coś w końcu wpadną. I to nie tak, że mogliby po prostu spytać o drogę, bo tutaj ludzie raczej ogarniali angielski. W ogóle.
- Uuu, chcesz biec czy iść? Żartuję - i roześmiał się, niczym typowy ojciec, którym nie był, z własnego żartu. Najgorzej. Na całe szczęście po prostu ruszył w ślad za Sunem, nie odwalając maniany i nie zaczynając nagle faktycznie sprintować po chodniku. Ale za to całych tych plus minus kilkanaście minut gadał. I gadał. I nadawał. Morda mu się po prostu nie zamykała, w dodatku mieszał ze sobą kilka tematów naraz i nie sposób było zrozumieć czy mówi teraz akurat o nowej skaterskiej grze wideo, jego ostatnim meczu koszykówki czy może jednak o tym, jaką śliczną laskę właśnie minęli. Faktyczna odpowiedź brzmiała: wszystkie powyższe.
Ale, udręka się skończyła, kiedy blondyn zamknął kłapaczkę na widok Starbunia przed nimi. Oczy mu zaświeciły normalnie jakby trafili na jakieś El Dorado, a nie kawiarnię, którą miał przecież dosłownie pod nosem w domu.
Po prostu chciało mu się kofeiny. Budowanie beznadziejnych nawyków już od lat nastoletnich - check.
Puścił Azjatę przodem, jakoś z wyrobionego nawyku, że niżsi ludzie z tyłu po prostu wpędzali go we wrażenie, że zaraz się przypadkiem cofnie o krok i ich zdepcze jak mróweczki.
- Co bierzesz, co bierzesz, co bierzesz? - bo sam to w sumie nie wiedział, czego chciał. - Ej, Suniaczek, bo ja cię w sumie jakoś super nie znam, więc o czym chcesz poplotkować? Lubisz sporty? Masz zwierzątko? Kto ci się podoba w szkole? - wytrajkotał, podwyższając głos, próbując jak najlepiej zaimitować typową Jenny z piżamowej imprezy, która by tylko świergotała i słuchała sekretów innych. Co brzmiało komicznie wypadając z ust takiego kawału mięsa. Nawet jeśli właśnie ustawiał się w kolejce w uroczym Starbucksie i planował zamówienie niemęskiego latte z syropami.
Na słaby żart jak mają dotrzeć do upragnionego Starbucksa, Huang cicho się zaśmiał i zaczął się kierować w kierunku wyznaczonej trasy przez nawigację. Warto się przejść, niż biec, bo to nie jest jakiś maraton biegowy, kto pierwszy dotrze do kawiarni.
Przez całą drogę, czyli całe plus/minus piętnaście minut - tak pokazywało na telefonie Suna - słuchał paplaniny Kennetha. Jedynie przy niektórych momentach przytakiwał albo jakkolwiek reagował na dostarczane mu informację. Prawda, że omijana przez nich dziewczyna była ładna, wręcz piękna, ale jeszcze biedny Sun nie wiedział co chce od życia - w kwestii swojej orientacji. Dodatkowo próbował rozdzielić trzy tematy nadane przez blondyna, które z czasem zaczęły zapętlać koło. Chciał się upewnić, że da radę nadążyć nad rozmową, ale kiedy doszli do budynku Starbucksa cicho odetchnął.
Po wejściu i od razu skierowania się do lady, aby zamówić potrzebną mu kofeinę, nagle usłyszał trzy razy powtórzone słowo 'co bierzesz'. Przez chwilę, zerknął kątem oka na Kennetha mają wrażenie, że włączył się mu jakiś tryb dziecko. Chciał to skomentować słowem 'urocze', ale powstrzymał się i od razu przeszedł do konkretnej odpowiedzi.
-Biorę Carmel Macchiato - średnie - odparł i od razu powiedział to samo pani ekspedientce, która przyjmowała jego zamówienie. O pytanie o imię chciał jej zafundować łamańca językowego w postaci swojego pełnego imienia, ale zdecydował się na skrót, bo dziewczyna stojąca za ladą była całkiem sympatyczna.
Po powiedzenie swojego niepełnego imienia, zapłacił i przeszedł dalej, wzdłuż lady, aby poczekać na swoje zamówienie.
Kiedy blondyn, również był już po zamawianiu swojego napoju odparł z jego kierunku.
- Może jest to spowodowane tym, że chodzi do równoległych klas, a na korytarzu nie było się nam spotkać. Pomijając nasz wiek. 'Poplotkować?...' Jakiś temat się znajdzie na ploty - wtedy lekko się uśmiechnął i w międzyczasie poprawił swoje zerówkowe okulary.
-'Sporty?...' Mogę pograć w kosza albo w siatkówkę, ale to tak dla rekreacji, niż branie udziału w zawodach. Nie mam zwierzątka, ale za to mam rodzeństwo - w tym momencie cicho się zachichotał, a ostatnie pytanie spowodowało, że chichot zmienił się w mały wybuch śmiechu.
- Na razie nikt taki mi nie wpadł w oko, ale jeszcze sporo czasu przede mną - zakończył swój wywód lekkim uśmiechem i idealnie, w tym samym czasie jego zamówienie było gotowe. Odebrał się i zaczął rozglądać się po lokalu, poszukując wolnego miejsca dla ich dwójki.
Przez całą drogę, czyli całe plus/minus piętnaście minut - tak pokazywało na telefonie Suna - słuchał paplaniny Kennetha. Jedynie przy niektórych momentach przytakiwał albo jakkolwiek reagował na dostarczane mu informację. Prawda, że omijana przez nich dziewczyna była ładna, wręcz piękna, ale jeszcze biedny Sun nie wiedział co chce od życia - w kwestii swojej orientacji. Dodatkowo próbował rozdzielić trzy tematy nadane przez blondyna, które z czasem zaczęły zapętlać koło. Chciał się upewnić, że da radę nadążyć nad rozmową, ale kiedy doszli do budynku Starbucksa cicho odetchnął.
Po wejściu i od razu skierowania się do lady, aby zamówić potrzebną mu kofeinę, nagle usłyszał trzy razy powtórzone słowo 'co bierzesz'. Przez chwilę, zerknął kątem oka na Kennetha mają wrażenie, że włączył się mu jakiś tryb dziecko. Chciał to skomentować słowem 'urocze', ale powstrzymał się i od razu przeszedł do konkretnej odpowiedzi.
-Biorę Carmel Macchiato - średnie - odparł i od razu powiedział to samo pani ekspedientce, która przyjmowała jego zamówienie. O pytanie o imię chciał jej zafundować łamańca językowego w postaci swojego pełnego imienia, ale zdecydował się na skrót, bo dziewczyna stojąca za ladą była całkiem sympatyczna.
Po powiedzenie swojego niepełnego imienia, zapłacił i przeszedł dalej, wzdłuż lady, aby poczekać na swoje zamówienie.
Kiedy blondyn, również był już po zamawianiu swojego napoju odparł z jego kierunku.
- Może jest to spowodowane tym, że chodzi do równoległych klas, a na korytarzu nie było się nam spotkać. Pomijając nasz wiek. 'Poplotkować?...' Jakiś temat się znajdzie na ploty - wtedy lekko się uśmiechnął i w międzyczasie poprawił swoje zerówkowe okulary.
-'Sporty?...' Mogę pograć w kosza albo w siatkówkę, ale to tak dla rekreacji, niż branie udziału w zawodach. Nie mam zwierzątka, ale za to mam rodzeństwo - w tym momencie cicho się zachichotał, a ostatnie pytanie spowodowało, że chichot zmienił się w mały wybuch śmiechu.
- Na razie nikt taki mi nie wpadł w oko, ale jeszcze sporo czasu przede mną - zakończył swój wywód lekkim uśmiechem i idealnie, w tym samym czasie jego zamówienie było gotowe. Odebrał się i zaczął rozglądać się po lokalu, poszukując wolnego miejsca dla ich dwójki.
Z pozoru zwykłe centrum, w istocie europejska stolica. Zabudowa na starym kontynencie zdecydowanie różniła się od amerykańskiej czy kanadyjskiej, chociaż tu też trudno było cokolwiek mówić bez parunastu akapitów. W końcu wiele miast było zakładanych przez różnych kolonistów, w wyniku czego wszystko wyglądało inaczej. A jeszcze ile większych ośrodków powstawało po wielkich wojnach? No w Stanach to w cholerę, dlatego zaprojektowane były wszystkie podobnie, co zresztą lubił Donny, bo jedno miejsce przypominało mu drugie, i tak dalej.
Nasz sportowiec przechadzał się więc, oglądając to jedną witrynę, to drugą, zastanawiając co tak naprawdę zrobić. Było nawet ciepło, przynajmniej jak na kanadyjskie standardy, dlatego Leeman nie miał presji odwiedzania sklepów tylko po to, żeby się ogrzać. Właściwie to może i poszedłby na he he he herbatę, ale samemu? Pachniało to desperacją. Dlatego boy po prostu szedł sobie, trochę się rozglądając, czasem zatrzymując, a czasem wręcz przyspieszając jakby coś ciekawego zobaczył.
Nasz sportowiec przechadzał się więc, oglądając to jedną witrynę, to drugą, zastanawiając co tak naprawdę zrobić. Było nawet ciepło, przynajmniej jak na kanadyjskie standardy, dlatego Leeman nie miał presji odwiedzania sklepów tylko po to, żeby się ogrzać. Właściwie to może i poszedłby na he he he herbatę, ale samemu? Pachniało to desperacją. Dlatego boy po prostu szedł sobie, trochę się rozglądając, czasem zatrzymując, a czasem wręcz przyspieszając jakby coś ciekawego zobaczył.
Nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić, Apolline postanowiła ruszyć swój rozleniwiony tyłek i wybrać się na spacerek po mieście - trzeba było tylko się upewnić, że na pewno miała przy sobie ulubioną parę słuchawek i była gotowa do wyjścia.
Przechadzała się tak po ulicach Oslo, szukając czegoś do roboty - co i rusz wyjmowała telefon by zmienić piosenkę czy też zalogować się do jednej ze swoich gier. Minęła może z godzina gdy przystanęła na moment, aby jej nogi mogły trochę odpocząć. Odkleiła w końcu swoje oczy od asfaltu i zauważyła znajomą figurę - no, na tyle znajomą na ile widziała kilka razy chłopaka w szkole. Jako że nie miała bladego pojęcia jak podejść i zagadać do Donalda bez zrobienia z siebie idiotki, postanowiła na razie zostać tam gdzie stała i wbijać w niego wzrok. Z oddali musiało to pewnie wyglądać dość dziwnie...
Przechadzała się tak po ulicach Oslo, szukając czegoś do roboty - co i rusz wyjmowała telefon by zmienić piosenkę czy też zalogować się do jednej ze swoich gier. Minęła może z godzina gdy przystanęła na moment, aby jej nogi mogły trochę odpocząć. Odkleiła w końcu swoje oczy od asfaltu i zauważyła znajomą figurę - no, na tyle znajomą na ile widziała kilka razy chłopaka w szkole. Jako że nie miała bladego pojęcia jak podejść i zagadać do Donalda bez zrobienia z siebie idiotki, postanowiła na razie zostać tam gdzie stała i wbijać w niego wzrok. Z oddali musiało to pewnie wyglądać dość dziwnie...
Donek szedł sobie, i łypał spode łba na każdego kogo mijał, aż w końcu dziwnym trafem postanowił rzucić długie spojrzenie przed siebie. Zabrał już głowę, bo miał zamiar zbadać co innego, ale nagle coś strzeliło mu do łba. Znajoma sylwetka, chyba coś takiego. Spojrzał więc ponownie przed siebie, a jego wzrok zaczął analizować elementy, które mogły być przez niego zapamiętane. Podczas skanowania ludzi natknął się na nieruchomą laskę, która wyglądała jakby patrzyła na niego. Umięśnione nogi... Czyżby to była ta płaksa?
Chłopak wystrzelił wręcz przed siebie, wiadomo w jakim celu, chociaż mogło to wyglądać jak jakaś żałosna pogoń, no i zakładając, że znajoma-nieznajoma nie rozpoczęła próby ucieczki, to sportsman doszedł do niej. Następnie Leeman zlustrował ją, i dość szybko przypomniał sobie o kogo chodziło. To ta sama dziewczyna, którą poznał kiedyś w kinie. Nie był to szczęśliwy mityng, bo przecież ona płakała rzewnie, a ten zastanawiał się o co może chodzić. Dopiero po rozmowie z nią, ustalił, że to przez film. Smutny był.
- Heeeej, Apolline? - spytał mimo wszystko chłopak, bo pamięci do twarzy to niesamowitej nie miał. Prędzej zapamiętywał poruszanie się drugiej osoby, jej głos, jakieś teksty, charakterystyczny śmiech czy inne pierdy, które były po prostu innym wyznacznikiem niż wygląd fizyczny. - Nie wiedziałem, że przyleciałaś na wymianę. W Riverdale za ciasno czy po prostu chciałaś zobaczyć Europę?
No cóż, o ile ostatnia motywacja zdecydowanie przyświecała Donaldowi, trudno było wymagać tego samego od niej. Tak naprawdę to Donny wcale nie znał dobrze dziewczyny. Po zabawnym poznaniu odgadnęli oboje, że chodzą do tej samej szkoły. Potem rozmawiali może kilka razy, ale wciąż jako znajomi.
- Chcesz coś zjeść albo się czegoś napić? Trochę głupio tak stać tutaj i gaworzyć. - mruknął z uśmiechem.
Chłopak wystrzelił wręcz przed siebie, wiadomo w jakim celu, chociaż mogło to wyglądać jak jakaś żałosna pogoń, no i zakładając, że znajoma-nieznajoma nie rozpoczęła próby ucieczki, to sportsman doszedł do niej. Następnie Leeman zlustrował ją, i dość szybko przypomniał sobie o kogo chodziło. To ta sama dziewczyna, którą poznał kiedyś w kinie. Nie był to szczęśliwy mityng, bo przecież ona płakała rzewnie, a ten zastanawiał się o co może chodzić. Dopiero po rozmowie z nią, ustalił, że to przez film. Smutny był.
- Heeeej, Apolline? - spytał mimo wszystko chłopak, bo pamięci do twarzy to niesamowitej nie miał. Prędzej zapamiętywał poruszanie się drugiej osoby, jej głos, jakieś teksty, charakterystyczny śmiech czy inne pierdy, które były po prostu innym wyznacznikiem niż wygląd fizyczny. - Nie wiedziałem, że przyleciałaś na wymianę. W Riverdale za ciasno czy po prostu chciałaś zobaczyć Europę?
No cóż, o ile ostatnia motywacja zdecydowanie przyświecała Donaldowi, trudno było wymagać tego samego od niej. Tak naprawdę to Donny wcale nie znał dobrze dziewczyny. Po zabawnym poznaniu odgadnęli oboje, że chodzą do tej samej szkoły. Potem rozmawiali może kilka razy, ale wciąż jako znajomi.
- Chcesz coś zjeść albo się czegoś napić? Trochę głupio tak stać tutaj i gaworzyć. - mruknął z uśmiechem.
Dobra, może jednak już powinna przestać tak się w niego wgapiać. Jeszcze ktoś w końcu się zatrzyma i zwróci jej uwagę, albo po prostu zacznie się z niej śmiać... musiałaby wtedy natychmiastowo stamtąd zwiać, wrócić do hotelu i ukryć się w swoim pokoju. Ścieżka stalkerki na pewno jej nie odpowiadała no i...
O. Kiedy on się w ogóle pojawił. Tuż przed jej twarzą.
- A... - stała tak przez kilka sekund, starają się unikać kontaktu wzrokowego. - Witam.
No piękny początek, nie ma co moja droga.
- ... przyjechałam w późniejszym terminie. - wymamrotała gdy jej mózg w końcu zarejestrował skierowane w jej stronę pytania. - Usłyszałam o wyciecze do Norwegii no i hm, podróże nie szkodzą. A ty?
Zdecydowanie miał rację. Do tego takie stanie w miejscu zaczęło ją trochę męczyć, więc czemu by nie?
- Możemy ogarnąć jakąś kawiarenkę. - mruknęła i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego lokalu. - Nie miałam na razie żadnego porządnego planu.
O. Kiedy on się w ogóle pojawił. Tuż przed jej twarzą.
- A... - stała tak przez kilka sekund, starają się unikać kontaktu wzrokowego. - Witam.
No piękny początek, nie ma co moja droga.
- ... przyjechałam w późniejszym terminie. - wymamrotała gdy jej mózg w końcu zarejestrował skierowane w jej stronę pytania. - Usłyszałam o wyciecze do Norwegii no i hm, podróże nie szkodzą. A ty?
Zdecydowanie miał rację. Do tego takie stanie w miejscu zaczęło ją trochę męczyć, więc czemu by nie?
- Możemy ogarnąć jakąś kawiarenkę. - mruknęła i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego lokalu. - Nie miałam na razie żadnego porządnego planu.
Kiedy chłopak podbił do dziewczyny, ta wyglądała na nieco zaskoczoną. Może po prostu go nie zauważyła? Donny stwierdził w myślach, że ta pewnie coś sobie wyobrażała albo planowała, a tu nagle jakiś drab przed nią się pojawił, i co teraz? Leeman zdawał się nie widzieć tego, że ta nie patrzy mu w oczy, bo sam ją lustrował niezbyt dokładnie.
- Ja też, dopiero miesiąc temu. A i tak niedługo będę wracał. Wiesz, drużyna, te sprawy. - powiedział od niechcenia, całkowicie nie przejmując się niemrawym tonem dziewczyny. Odsunął się od niej może o metr, żeby dać jej nieco więcej przestrzeni osobistej. Może źle się przy nim czuła? Może go po prostu nie lubiła? A może przypominał jej o tamtym dziwnym dniu w kinie? - Chciałem trochę świata zobaczyć, ale różnie mi to wyszło. Właściwie poza centrum Oslo nie widziałem nic ciekawego.
Jeszcze z raz wyskoczył w plener z koleżkami z hotelu, ale też tam się nic niesamowitego nie działo. No może poza widokami, które zabierały dech w piersiach.
- Świetnie, chodźmy. - powiedział dziarsko, kiedy ta przystała na jego propozycję. Ruszył dość ostro, a dziewczynę za sobą pociągnął, bo bezpardonowo złapał ją za rękę, jakby zapominając o tym, że przed chwilą zachowywała się ona nieco niemrawo. Gostek zauważył jakieś neony i napisy po angielsku i norwesku, cośtam cośtam coffee cośtam, więc w te pędy wszedł do środka, razem zresztą z Apolliną, którą wciągnął wewnątrz. Sportowiec zajął pierwszy lepszy stolik, zupełnie nie zważając na to, że był on na ekspozycji, i widoczny przez szybę, no bo kto by się tym martwił.
- No. To jak tam? Widziałaś ostatnio jakiś fajny film? - spytał wesoły, czekając aż do ich stolika podejdzie kelner(ka).
- Ja też, dopiero miesiąc temu. A i tak niedługo będę wracał. Wiesz, drużyna, te sprawy. - powiedział od niechcenia, całkowicie nie przejmując się niemrawym tonem dziewczyny. Odsunął się od niej może o metr, żeby dać jej nieco więcej przestrzeni osobistej. Może źle się przy nim czuła? Może go po prostu nie lubiła? A może przypominał jej o tamtym dziwnym dniu w kinie? - Chciałem trochę świata zobaczyć, ale różnie mi to wyszło. Właściwie poza centrum Oslo nie widziałem nic ciekawego.
Jeszcze z raz wyskoczył w plener z koleżkami z hotelu, ale też tam się nic niesamowitego nie działo. No może poza widokami, które zabierały dech w piersiach.
- Świetnie, chodźmy. - powiedział dziarsko, kiedy ta przystała na jego propozycję. Ruszył dość ostro, a dziewczynę za sobą pociągnął, bo bezpardonowo złapał ją za rękę, jakby zapominając o tym, że przed chwilą zachowywała się ona nieco niemrawo. Gostek zauważył jakieś neony i napisy po angielsku i norwesku, cośtam cośtam coffee cośtam, więc w te pędy wszedł do środka, razem zresztą z Apolliną, którą wciągnął wewnątrz. Sportowiec zajął pierwszy lepszy stolik, zupełnie nie zważając na to, że był on na ekspozycji, i widoczny przez szybę, no bo kto by się tym martwił.
- No. To jak tam? Widziałaś ostatnio jakiś fajny film? - spytał wesoły, czekając aż do ich stolika podejdzie kelner(ka).
Gdy kątem oka zauważyła, że Don nieco się od niej odsunął, natychmiastowo się zrelaksowała i wyrzuciła z siebie małe westchnięcie pełne ulgi - taka automatyczna reakcja, do której już się przyzwyczaiła, więc nawet nie starała się jej powstrzymywać.
- Mhm. Jakoś nie skorzystałam jeszcze z okazji do pozwiedzania dokładnych miejsc, sam aspekt podróży do innego kraju jest dla mnie wystarczający.
Choć chodzenie dookoła bez żadnego dokładnego celu mogło być czasami męczące - w szczególności, gdy robiło się to prawie codziennie - to przyglądanie się tłumom ludzi prowadzących swoje własne życie tutaj sprawiało jej w jakimś stopniu przyjemność. Taka tam jej ciekawska natura, poogląda sobie ale nigdy nie odważy się podejść i zagadać.
No i nagle jak ona była zajęta swoimi wywodami w myślach to ktoś ją ciągnąć zaczął, oof. Po chwili wróciła na planetę Ziemię i zdała sobie sprawę, że był to oczywiście chłopak z którym wciąż teoretycznie prowadziła konwersację... tylko jakby mógł puścić jej rękę, to może nie dostałaby zawału za moment.
- N-no dobra dobra, już idę... - wymamrotała po drodze i już po chwili klepnęła się na siedzeniu w kawiarni. Miejsca przy oknie... ha ha. To będzie ciekawe.
- Yyy, jeśli chodzi o filmy to pustka na razie, ostatnio skupiałam się bardziej na nauce... ale po powrocie idę na poszukiwania czegoś, co mnie zaciekawi. - odpowiedziała po chwili zastanowienia, stukając delikatnie paznokciem o stolik. - A ty? Byłeś już może w kinie tutaj?
- Mhm. Jakoś nie skorzystałam jeszcze z okazji do pozwiedzania dokładnych miejsc, sam aspekt podróży do innego kraju jest dla mnie wystarczający.
Choć chodzenie dookoła bez żadnego dokładnego celu mogło być czasami męczące - w szczególności, gdy robiło się to prawie codziennie - to przyglądanie się tłumom ludzi prowadzących swoje własne życie tutaj sprawiało jej w jakimś stopniu przyjemność. Taka tam jej ciekawska natura, poogląda sobie ale nigdy nie odważy się podejść i zagadać.
No i nagle jak ona była zajęta swoimi wywodami w myślach to ktoś ją ciągnąć zaczął, oof. Po chwili wróciła na planetę Ziemię i zdała sobie sprawę, że był to oczywiście chłopak z którym wciąż teoretycznie prowadziła konwersację... tylko jakby mógł puścić jej rękę, to może nie dostałaby zawału za moment.
- N-no dobra dobra, już idę... - wymamrotała po drodze i już po chwili klepnęła się na siedzeniu w kawiarni. Miejsca przy oknie... ha ha. To będzie ciekawe.
- Yyy, jeśli chodzi o filmy to pustka na razie, ostatnio skupiałam się bardziej na nauce... ale po powrocie idę na poszukiwania czegoś, co mnie zaciekawi. - odpowiedziała po chwili zastanowienia, stukając delikatnie paznokciem o stolik. - A ty? Byłeś już może w kinie tutaj?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach