▲▼
Kobieta zaszyła się szybko w przydzielonym jej gabinecie by możliwie uniknąć zamieszania, z jakim wiązały się dzisiejsze obchody Światowego Dnia Zdrowia. Podobno miały zjawić się tu tłumy, co nie do końca jej odpowiadało. Nie tak powinna wyglądać praca psychologa. Sama nie przepadała za pośpiechem i pogonią za terminami, a to było niestety konieczne, jeśli miała mieć dzisiaj wielu nowych pacjentów. Kto wie z czym do niej przyjdą i jakich cudów będą od niej wymagać.
Wzięła głęboki oddech, przejrzała raz jeszcze papiery na biurku, a później zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Jeszcze parę minut i powinno rozlec się pierwsze stukanie do drzwi. Teraz pozostawało już tylko czekać, a później pomagać tym, których do jej gabinetu przywiedzie dzisiaj los.
Na odpisy w gabinecie macie 48 h.
Przyjmuję po jednej osobie (chyba, że przyjdziecie razem z jakimś problemem).
PSYCHOLOG
dr Anna Williams
dr Anna Williams
Kobieta zaszyła się szybko w przydzielonym jej gabinecie by możliwie uniknąć zamieszania, z jakim wiązały się dzisiejsze obchody Światowego Dnia Zdrowia. Podobno miały zjawić się tu tłumy, co nie do końca jej odpowiadało. Nie tak powinna wyglądać praca psychologa. Sama nie przepadała za pośpiechem i pogonią za terminami, a to było niestety konieczne, jeśli miała mieć dzisiaj wielu nowych pacjentów. Kto wie z czym do niej przyjdą i jakich cudów będą od niej wymagać.
Wzięła głęboki oddech, przejrzała raz jeszcze papiery na biurku, a później zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Jeszcze parę minut i powinno rozlec się pierwsze stukanie do drzwi. Teraz pozostawało już tylko czekać, a później pomagać tym, których do jej gabinetu przywiedzie dzisiaj los.
Na odpisy w gabinecie macie 48 h.
Przyjmuję po jednej osobie (chyba, że przyjdziecie razem z jakimś problemem).
Co on tam tak właściwie robił? Im bliżej gabinetu numer jeden się znajdował, tym więcej wątpliwości atakowało jego umysł. Wyszedł z domu całkowicie zmotywowany, ale w drodze owa motywacja gdzieś się zapodziała. Może została w lodziarni, którą odwiedził, choć wcale nie miał ochoty na pierwszego loda w tym roku? Może w tej knajpce, gdzie zjadł później sałatkę, choć wcale nie był głodny i wcale nie lubił zdrowej zieleniny z mdławymi sosami? A może zabrał mu ją któryś znajomy, którego zagadał po drodze? Jedyne, czego był pewny, to tego, że była to najdłuższa trasa w jego życiu. Z centrum bardzo łatwo było dostać się do szpitala, a jednak jakoś nie mógł się zmusić, by pokonać tę trasę od tak. Zatrzymywał się i opóźniał to jak tylko mógł, choć nie zamierzał porzucić wcześniejszego planu. A o co z nim chodziło?
Po kolejnym spotkaniu Liama jakaś bardzo cichutka część jego umysłu zaczęła szeptać, że może ten cały stres związany z jego obecnością nie jest normalny. Że może nie powinien tak wielkim zawstydzeniem reagować na każdy podtekst i że może jego rówieśnicy od lat wykazywali zdrowe zainteresowanie seksem, podczas gdy on mentalnie zwijał się w kulkę, zatykał uszy i krzyczał rozpaczliwe „lalala”, gdy tylko ten temat się przy nim pojawiał. Że kompletnie nie chciał być dotykany w TEN sposób ani by ktokolwiek myślał o nim w TYM aspekcie. Przez lata odgrodził się od tego obszaru życia grubym murem i nie miał najmniejszej ochoty go przekraczać.
Dlaczego więc po usłyszeniu, że podczas święta zdrowia będzie możliwość skorzystania z konsultacji z psychologiem, wiedział, że powinien iść? Co prawda mówił sobie, że hej! To tylko po to, by uciszyć ten szepczący głosik! Bo może po usłyszeniu, że to nic takiego, ten postanowi mu dać spokój? Może to nie kwestia jakiejś śmiesznej traumy, a po prostu on tak ma? Przecież to nie tak, że każdy nastolatek musiał interesować się seksem, masturbować się czy wchodzić w te przedziwne związki, prawda? Niektórzy trzymali się od tego z daleka, BO TAK.
To jeszcze ani trochę nie świadczyło o jakimś problemie, nie??
W pamięci miał jednak sytuację sprzed już prawie dwóch lat z Anubisem, od którego uciekł niczym ostatni tchórz i z którym znajomość rozpadła się z jego winy. Pamiętał swoją panikę, gdy odkrył, że się w nim zakochał. Pamiętał również przerażenie, które go ogarnęło, bo mężczyzna po prostu go pociągał. Czy było to niepokojące? Czy należało się od tego uwolnić, by serce bolało trochę mniej?
Srutututu majtki z drutu.
Willy twardo wierzył, że idzie tam tylko po to, by usłyszeć, że jedynie zaczął dramatyzować. Dzięki mamie ufał lekarzom jak i psychologom, więc chciał – MUSIAŁ – od nich usłyszeć, że nie ma czym się przejmować. Tak zapobiegawczo. Bo miał dość w swoim życiu uwag – co prawda w żartach, ale jednak – na temat swojej dziewiczej niewinności, która sporadycznie łączyła się czy wszystko w twoim życiu okej. Był najwyższy czas, by udowodnić światu i przede wszystkim sobie, że TAK, WSZYSTKO OKEJ. A kiedy to zrobić, jak nie w światowy dzień zdrowia? I to wtedy gdy szpital sam zachęca do odwiedzin? Dzięki temu mógł sobie mówić, że jest tam jedynie, by wziąć udział w ciekawym evencie.
Gdy nie mógł już odwlekać tego dłużej – a raczej gdy dłuższe zwlekanie mogło oznaczać jedynie chęć ucieczki, a przecież on nie miał przed czym uciekać – stanął przed gabinetem numer jeden. Grzecznie zapytał, kto jest ostatni w kolejce i równie grzecznie czekał na swoją kolej. Udało mu się nawet zaprzyjaźnić z pewną starszą panią, która była ogromną gadułą i która potrafiła mówić tylko o sobie, co było jego wybawieniem. Mógł z przejęciem słuchać jej historii, ale niekoniecznie chciał dzielić się własnym powodem wizyty. I czymże był jego malutki nawet nie problem w porównaniu z przeżyciami kobiety! Mąż przeciwko niej knuł, dzieci się odwrócili, sąsiedzi tylko obgadywali z pracy ją wyrzucili! Cały świat knuł przeciwko niej! Historia ta mocno śmierdziała.
Gdy jednak jego towarzyszka zniknęła został sam. Nie sam, sam, bo wokół niego wciąż kręcili się ludzie, ale oprócz zdawkowych komentarzy nie wdał się już w żadną rozmowę. Tylko czekał na swoją kolej. I okropnie się denerwował, choć przecież nie miał przed czym.
A potem drzwi się otworzyły, wypadła z nich wzburzona kobieta i odeszła dumnym krokiem. Doprawdy, ciekawa persona.
Blondyn nie miał jednak już wyjścia (tak naprawdę miał, ale dobrze całe szczęście uważał, że nie), bo nadeszła jego kolej. Otarł spocone dłonie o czarne rurki i podniósł się z jakże wygodnego miejsca. Och, jak przyjemnie mu się siedziało! Aż szkoda wstawać! Może nie mus-
Nieważne.
Grzecznie zapukał, nacisnął na klamkę i włożył głowę przez małą szparę.
— Można?
Po tym efektownym wyjściu poprzedniej pacjentki, wcale nie był pewien, czy powinien od tak wchodzić do środka, choć przed nim właśnie tak to wyglądało.
Jeśli pozwolono mu wejść, to usiadł na krześle przed psycholog i wlepił w nią spojrzenie pod tytułem "wybieram telefon do przyjaciela", jeśli nie – wrócił na krzesełko, by jeszcze chwilę poczekać. Zdecydowanie mu się nie spieszyło. Nie, nie.
Po kolejnym spotkaniu Liama jakaś bardzo cichutka część jego umysłu zaczęła szeptać, że może ten cały stres związany z jego obecnością nie jest normalny. Że może nie powinien tak wielkim zawstydzeniem reagować na każdy podtekst i że może jego rówieśnicy od lat wykazywali zdrowe zainteresowanie seksem, podczas gdy on mentalnie zwijał się w kulkę, zatykał uszy i krzyczał rozpaczliwe „lalala”, gdy tylko ten temat się przy nim pojawiał. Że kompletnie nie chciał być dotykany w TEN sposób ani by ktokolwiek myślał o nim w TYM aspekcie. Przez lata odgrodził się od tego obszaru życia grubym murem i nie miał najmniejszej ochoty go przekraczać.
Dlaczego więc po usłyszeniu, że podczas święta zdrowia będzie możliwość skorzystania z konsultacji z psychologiem, wiedział, że powinien iść? Co prawda mówił sobie, że hej! To tylko po to, by uciszyć ten szepczący głosik! Bo może po usłyszeniu, że to nic takiego, ten postanowi mu dać spokój? Może to nie kwestia jakiejś śmiesznej traumy, a po prostu on tak ma? Przecież to nie tak, że każdy nastolatek musiał interesować się seksem, masturbować się czy wchodzić w te przedziwne związki, prawda? Niektórzy trzymali się od tego z daleka, BO TAK.
To jeszcze ani trochę nie świadczyło o jakimś problemie, nie??
W pamięci miał jednak sytuację sprzed już prawie dwóch lat z Anubisem, od którego uciekł niczym ostatni tchórz i z którym znajomość rozpadła się z jego winy. Pamiętał swoją panikę, gdy odkrył, że się w nim zakochał. Pamiętał również przerażenie, które go ogarnęło, bo mężczyzna po prostu go pociągał. Czy było to niepokojące? Czy należało się od tego uwolnić, by serce bolało trochę mniej?
Srutututu majtki z drutu.
Willy twardo wierzył, że idzie tam tylko po to, by usłyszeć, że jedynie zaczął dramatyzować. Dzięki mamie ufał lekarzom jak i psychologom, więc chciał – MUSIAŁ – od nich usłyszeć, że nie ma czym się przejmować. Tak zapobiegawczo. Bo miał dość w swoim życiu uwag – co prawda w żartach, ale jednak – na temat swojej dziewiczej niewinności, która sporadycznie łączyła się czy wszystko w twoim życiu okej. Był najwyższy czas, by udowodnić światu i przede wszystkim sobie, że TAK, WSZYSTKO OKEJ. A kiedy to zrobić, jak nie w światowy dzień zdrowia? I to wtedy gdy szpital sam zachęca do odwiedzin? Dzięki temu mógł sobie mówić, że jest tam jedynie, by wziąć udział w ciekawym evencie.
Gdy nie mógł już odwlekać tego dłużej – a raczej gdy dłuższe zwlekanie mogło oznaczać jedynie chęć ucieczki, a przecież on nie miał przed czym uciekać – stanął przed gabinetem numer jeden. Grzecznie zapytał, kto jest ostatni w kolejce i równie grzecznie czekał na swoją kolej. Udało mu się nawet zaprzyjaźnić z pewną starszą panią, która była ogromną gadułą i która potrafiła mówić tylko o sobie, co było jego wybawieniem. Mógł z przejęciem słuchać jej historii, ale niekoniecznie chciał dzielić się własnym powodem wizyty. I czymże był jego malutki nawet nie problem w porównaniu z przeżyciami kobiety! Mąż przeciwko niej knuł, dzieci się odwrócili, sąsiedzi tylko obgadywali z pracy ją wyrzucili! Cały świat knuł przeciwko niej! Historia ta mocno śmierdziała.
Gdy jednak jego towarzyszka zniknęła został sam. Nie sam, sam, bo wokół niego wciąż kręcili się ludzie, ale oprócz zdawkowych komentarzy nie wdał się już w żadną rozmowę. Tylko czekał na swoją kolej. I okropnie się denerwował, choć przecież nie miał przed czym.
A potem drzwi się otworzyły, wypadła z nich wzburzona kobieta i odeszła dumnym krokiem. Doprawdy, ciekawa persona.
Blondyn nie miał jednak już wyjścia (tak naprawdę miał, ale dobrze całe szczęście uważał, że nie), bo nadeszła jego kolej. Otarł spocone dłonie o czarne rurki i podniósł się z jakże wygodnego miejsca. Och, jak przyjemnie mu się siedziało! Aż szkoda wstawać! Może nie mus-
Nieważne.
Grzecznie zapukał, nacisnął na klamkę i włożył głowę przez małą szparę.
— Można?
Po tym efektownym wyjściu poprzedniej pacjentki, wcale nie był pewien, czy powinien od tak wchodzić do środka, choć przed nim właśnie tak to wyglądało.
Jeśli pozwolono mu wejść, to usiadł na krześle przed psycholog i wlepił w nią spojrzenie pod tytułem "wybieram telefon do przyjaciela", jeśli nie – wrócił na krzesełko, by jeszcze chwilę poczekać. Zdecydowanie mu się nie spieszyło. Nie, nie.
Do czego doszło podczas wizyty nieznajomej kobiety? Niestety, obejmowała to tajemnica lekarska, więc możliwe, że nigdy się tego nie dowiemy. W kazdym razie, pani psycholog wydawała się być po wejściu Willy'ego niewzruszona. Czyżby miała już doświadczenie z takimi sytuacjami? Pewnie tak. W końcu psychologiem i terapeutą była nie od wczoraj, a ludzie naprawdę różnie reagowali na słowa specjalisty.
- Ależ proszę - oznajmiła przyjaznym tonem, wskazując młodzieńcowi miejsce.
- Wejdź i powiedz, co cię do mnie sprowadza. Nie musisz się niczego obawiać - oznajmiła, poprawiając się na własnym krześle i nachylając się nieco w stronę rozmówcy. Mimo zamieszania za drzwiami, od kobiety bił dziwny spokój, zachwycający do otwarcia się i wyjawienia swoich sekretów. Taka aura była bardzo przudatna w jej zawodzie.
- Ależ proszę - oznajmiła przyjaznym tonem, wskazując młodzieńcowi miejsce.
- Wejdź i powiedz, co cię do mnie sprowadza. Nie musisz się niczego obawiać - oznajmiła, poprawiając się na własnym krześle i nachylając się nieco w stronę rozmówcy. Mimo zamieszania za drzwiami, od kobiety bił dziwny spokój, zachwycający do otwarcia się i wyjawienia swoich sekretów. Taka aura była bardzo przudatna w jej zawodzie.
Blondyn nie chciał marnować czasu kobiety, ale nie potrafił również od razu przejść do sprawy, z którą przyszedł. Jego wzrok najpierw skupił się na kobiecie, potem błądził po pomieszczeniu, by ponownie trafić na psycholog. Rano jeszcze wiedział, jak chce zacząć ten temat, ale gdy nadszedł moment, by wypowiedzieć pierwsze słowa, wszystko uciekło z jego głowy. Po co on tak właściwie tam poszedł? Ach. No tak...
— Nie jestem pewien, czy mam problem, czy to tylko chwilowy wymysł.
Brzmiało to trochę jak... przeprosiny? Przepraszam, że zawracam głowę ubrane w nieco inne słowa. Kluczowe jednak było, że chłopak w końcu zaczął mówić, a skoro już wyrzucił z siebie pierwsze zdanie, to zaraz za nim zaczęły lecieć kolejne.
— Brzmi to jak naprawdę beznadziejny początek, co? Chodzi o to — zawahał się — że gdy byłem mały zobaczyłem... trochę za dużo? I teraz unikam takich rzeczy jak mogę? I nie chcę o tym rozmawiać? I nie chcę o tym słyszeć? A już na pewno nie chcę i nie zamierzam o tym myśleć? Do tego stopnia, że moje słowa nie mają sensu?
Same pytajniki, ani jednej kropki oraz ani jednego szczegółu. Tak, szło mu fantastycznie! Zdawał sobie sprawę, że jego wyjaśnienie nie miało najmniejszego sensu. Wiedział, że musi spróbować jeszcze raz. Po prostu... Było to dla niego bardzo trudne. Stresujące i zawstydzające. Twarz przybrała czerwony kolor, a spokój kobiety wcale nie chciał udzielić się Willy'emu. Miał ochotę nakryć oczy dłońmi, by udawać, że zniknął, ale nie był już małym dzieckiem. Nie mógł uciekać przed samym sobą. Wziął więc głęboki wdech i spróbował ponownie:
— Ugh. Jeszcze raz. Gdy byłem dzieckiem zobaczyłem jak — zacisnął dłonie na materiale bluzy, szukając w tym geście wsparcia — mój kuzyn się masturbuje.
Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy Willy użył tego słowa na głos, więc zabrzmiało to dla niego wręcz nienaturalnie, ale dla kogoś, kto go nie znał, musiało wydawać się absolutnie normalne. Ot, zwykłe słowo, zwykła czynność.
— To nic strasznego, wiem o tym, ale... To było... Obrzydliwe? — Och, znowu to okropne pytanie zamiast stwierdzenia, a przecież to on najlepiej wiedział, co wtedy czuł. Nie musiał o to nikogo pytać. — Więc całkowicie odciąłem się od tej strefy życia i wcale nie chcę przekraczać tej granicy, ale...
Ale co tak właściwie? Na co dzień normalnie funkcjonował. Lęk ten powodował spory dyskomfort, ale to nie było tak, że musiał mieć jakieś życie erotyczne, tak? I brak jego wcale nie oznaczał niczego dziwnego, tak?
Tak?
— To nie tak, że jakoś mi to przeszkadza czy coś. W końcu to nic takiego, prawda? — Nie zamierzał czekać na odpowiedź. — Czasami bywa to jedynie stresujące. — O, jaki ładny obraz na ścianie. — I możliwe, że raz zakończyłem relację, bo zacząłem do kogoś czuć coś więcej...
To akurat wyszło z jego ust znacznie ciszej. I równie cicho wypowiedział kolejne słowa:
— I że raz przez pewien sen dostałem czegoś na zasadzie ataku paniki. I że czasami zawstydzenie próbuje zjeść mnie żywcem...
Aktualnie już nawet specjalnie nie myślał o tym, co mówił. Słowa po prostu wypadały z jego ust, a jego ton brzmiał nienaturalnie dla niego bezsilnie.
— Ale stawiam, że to po prostu nie dla mnie, bo przecież nic traumatycznego w życiu mnie nie spotkało, więc to nie tak, że-
Przerwał.
O czym on tak właściwie mówił?
Powrócił wzrokiem do twarzy kobiety.
— Chyba zgubiłem się w tym, co mówię.
Gdzie podziała się ta jego dzielna poza, w którą przyodział się w drodze? Może dzięki niej cała opowieść brzmiałaby lepiej? A już szczególnie nie tak żałośnie i nie... jakby miał rzeczywiście jakiś problem?
— Nie jestem pewien, czy mam problem, czy to tylko chwilowy wymysł.
Brzmiało to trochę jak... przeprosiny? Przepraszam, że zawracam głowę ubrane w nieco inne słowa. Kluczowe jednak było, że chłopak w końcu zaczął mówić, a skoro już wyrzucił z siebie pierwsze zdanie, to zaraz za nim zaczęły lecieć kolejne.
— Brzmi to jak naprawdę beznadziejny początek, co? Chodzi o to — zawahał się — że gdy byłem mały zobaczyłem... trochę za dużo? I teraz unikam takich rzeczy jak mogę? I nie chcę o tym rozmawiać? I nie chcę o tym słyszeć? A już na pewno nie chcę i nie zamierzam o tym myśleć? Do tego stopnia, że moje słowa nie mają sensu?
Same pytajniki, ani jednej kropki oraz ani jednego szczegółu. Tak, szło mu fantastycznie! Zdawał sobie sprawę, że jego wyjaśnienie nie miało najmniejszego sensu. Wiedział, że musi spróbować jeszcze raz. Po prostu... Było to dla niego bardzo trudne. Stresujące i zawstydzające. Twarz przybrała czerwony kolor, a spokój kobiety wcale nie chciał udzielić się Willy'emu. Miał ochotę nakryć oczy dłońmi, by udawać, że zniknął, ale nie był już małym dzieckiem. Nie mógł uciekać przed samym sobą. Wziął więc głęboki wdech i spróbował ponownie:
— Ugh. Jeszcze raz. Gdy byłem dzieckiem zobaczyłem jak — zacisnął dłonie na materiale bluzy, szukając w tym geście wsparcia — mój kuzyn się masturbuje.
Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy Willy użył tego słowa na głos, więc zabrzmiało to dla niego wręcz nienaturalnie, ale dla kogoś, kto go nie znał, musiało wydawać się absolutnie normalne. Ot, zwykłe słowo, zwykła czynność.
— To nic strasznego, wiem o tym, ale... To było... Obrzydliwe? — Och, znowu to okropne pytanie zamiast stwierdzenia, a przecież to on najlepiej wiedział, co wtedy czuł. Nie musiał o to nikogo pytać. — Więc całkowicie odciąłem się od tej strefy życia i wcale nie chcę przekraczać tej granicy, ale...
Ale co tak właściwie? Na co dzień normalnie funkcjonował. Lęk ten powodował spory dyskomfort, ale to nie było tak, że musiał mieć jakieś życie erotyczne, tak? I brak jego wcale nie oznaczał niczego dziwnego, tak?
Tak?
— To nie tak, że jakoś mi to przeszkadza czy coś. W końcu to nic takiego, prawda? — Nie zamierzał czekać na odpowiedź. — Czasami bywa to jedynie stresujące. — O, jaki ładny obraz na ścianie. — I możliwe, że raz zakończyłem relację, bo zacząłem do kogoś czuć coś więcej...
To akurat wyszło z jego ust znacznie ciszej. I równie cicho wypowiedział kolejne słowa:
— I że raz przez pewien sen dostałem czegoś na zasadzie ataku paniki. I że czasami zawstydzenie próbuje zjeść mnie żywcem...
Aktualnie już nawet specjalnie nie myślał o tym, co mówił. Słowa po prostu wypadały z jego ust, a jego ton brzmiał nienaturalnie dla niego bezsilnie.
— Ale stawiam, że to po prostu nie dla mnie, bo przecież nic traumatycznego w życiu mnie nie spotkało, więc to nie tak, że-
Przerwał.
O czym on tak właściwie mówił?
Powrócił wzrokiem do twarzy kobiety.
— Chyba zgubiłem się w tym, co mówię.
Gdzie podziała się ta jego dzielna poza, w którą przyodział się w drodze? Może dzięki niej cała opowieść brzmiałaby lepiej? A już szczególnie nie tak żałośnie i nie... jakby miał rzeczywiście jakiś problem?
Cierpliwie czekała, aż chłopak opisze swoją sytuację. W niczym go nie poganiała an nie okazywała mu, jakby powinien się pospieszyć i nie zajmować niepotrzebnie kolejki. Na początku nie do końca rozumiała, o czym Willy jej opowiada, ale nie zamierzała się dopytywać dopóki młodzieniec nie wyrzuci z siebie wszystkiego. Z resztą, później i tak okazało się, że wcale nie musiała o to pytać, ponieważ blondyn zdobył się wreszcie na odwagę by nazwać rzeczy po imieniu.
Gdy młodzieniec skończył i wbił w nią swoje zagubione spojrzenie, Anna postanowiła zabrać wreszcie głos.
- Ludzie reagują różnie na dane sytuacje. Ktoś mógłby to wyprzeć, na kimś innym nie zrobiłoby to większego wrażenia, a u Ciebie mogło wywołać traumę. Gdyby naprawdę nie stanowiło to dla Ciebie problemu, to nie przyszedłbyś tutaj. Jak sam wspomniałeś, ten problem zmusił cię do zakończenia poważnej relacji, co pewnie cię zabolało. To nie jest "nic takiego" jeżeli dostajesz ataków paniki i utrudnia Ci to funkcjonowanie. Jeśli nie na co dzień, to w sytuacjach, które mogłyby Ci nawet sprawiać przyjemność. - Przez cały swój wywód obserwowała chłopaka, jednak nie robiła tego w sposób nachalny, nie chcąc sprawić, że poczuje się osaczony. Sama używała bardzo okrężnego języka by nie zasypać nastolatka potokiem słów, które wyraźnie go krępowały. Już w czasie jego opowieści zauważyła, że nawet słowo "masturbacja" z trudem przeszło mu przez usta.
- Myślę, że powinieneś udać się z tym problemem do seksuologa bądź zwykłego terapeuty. Niestety, nie zdołam Ci pomóc w ciągu jednego spotkania, a dzisiaj mamy dodatkowo ograniczony czas - oznajmiła, nie tracąc swojego typowego, spokojnego tonu głosu.
- Być może będzie to jedynie kilka spotkań, ale powinny Ci na dłuższą metę znacznie pomóc. Nawet jeśli nie będzie łatwo, to na pewno warto spróbować. Zwłaszcza, że świadomie wykonałeś już ten pierwszy krok i się tutaj zjawiłeś. - Uśmiechnęła się zachęcająco. Bardzo chciałaby mu bardziej pomóc, ale nie było to w tym momencie możliwe. Chłopak wyraźnie potrzebował przepracowania tego, co wydarzyło się u niego w dzieciństwie, jak przeżywał okres dojrzewania i zmieniające się ciało, jak zmieniło go odkrycie, że może czuć do innych coś więcej... To była poważna sprawa. Nawet, jeśli Willy starał się to wypierać.
Gdy młodzieniec skończył i wbił w nią swoje zagubione spojrzenie, Anna postanowiła zabrać wreszcie głos.
- Ludzie reagują różnie na dane sytuacje. Ktoś mógłby to wyprzeć, na kimś innym nie zrobiłoby to większego wrażenia, a u Ciebie mogło wywołać traumę. Gdyby naprawdę nie stanowiło to dla Ciebie problemu, to nie przyszedłbyś tutaj. Jak sam wspomniałeś, ten problem zmusił cię do zakończenia poważnej relacji, co pewnie cię zabolało. To nie jest "nic takiego" jeżeli dostajesz ataków paniki i utrudnia Ci to funkcjonowanie. Jeśli nie na co dzień, to w sytuacjach, które mogłyby Ci nawet sprawiać przyjemność. - Przez cały swój wywód obserwowała chłopaka, jednak nie robiła tego w sposób nachalny, nie chcąc sprawić, że poczuje się osaczony. Sama używała bardzo okrężnego języka by nie zasypać nastolatka potokiem słów, które wyraźnie go krępowały. Już w czasie jego opowieści zauważyła, że nawet słowo "masturbacja" z trudem przeszło mu przez usta.
- Myślę, że powinieneś udać się z tym problemem do seksuologa bądź zwykłego terapeuty. Niestety, nie zdołam Ci pomóc w ciągu jednego spotkania, a dzisiaj mamy dodatkowo ograniczony czas - oznajmiła, nie tracąc swojego typowego, spokojnego tonu głosu.
- Być może będzie to jedynie kilka spotkań, ale powinny Ci na dłuższą metę znacznie pomóc. Nawet jeśli nie będzie łatwo, to na pewno warto spróbować. Zwłaszcza, że świadomie wykonałeś już ten pierwszy krok i się tutaj zjawiłeś. - Uśmiechnęła się zachęcająco. Bardzo chciałaby mu bardziej pomóc, ale nie było to w tym momencie możliwe. Chłopak wyraźnie potrzebował przepracowania tego, co wydarzyło się u niego w dzieciństwie, jak przeżywał okres dojrzewania i zmieniające się ciało, jak zmieniło go odkrycie, że może czuć do innych coś więcej... To była poważna sprawa. Nawet, jeśli Willy starał się to wypierać.
Wysłuchał, co kobieta miała mu do powiedzenia, ale słowa te zdawały się dochodzić jakby z daleka. Jakby znajdował się w innym miejscu lub sprawa ta go nie dotyczyła, bo... Wszystko wydawało się być dużo łatwiejsze, gdy jeszcze mógł się oszukiwać. Gdy mógł twierdzić, że nie ma problemu. Że poszedł na konsultację jedynie z ciekawości. Nie mógł jednak negować skierowanych do niego słów, a to sprawiało, że całe jego ciało zdawało się być nieprzyjemnie napięte. Czuł, jak niewidzialna dłoń brutalnie zgniatała jego serce i nie wiedział, co to znaczyło – nie w tamtym momencie – ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz, nie tutaj. Jego obnażona dusza zdawała się być zbyt delikatna, by zapuścić się w tamte rejonu umysłu. Był pewien, że wystarczy chwila nieuwagi, a rozpadnie się niczym domek z kart pod wpływem choć delikatnego podmuchu.
— To naiwne, ale naprawdę miałem nadzieję, że usłyszę, że to nic takiego, a teraz mam wrażenie, jakby jednym uderzeniem zrobiła pani dziurę w całkiem ładnie wybudowanym murze.
Wyznał.
— Lubiłem ten mur.
Miało być to żartem (choć jakże szczerym) i nawet posłał kobiecie uśmiech, ale całość prezentowała się... mizernie. Zupełnie jakby nie był sobą. Jakby sytuacja przygniotła go na tyle silnie, że na więcej nie było go stać.
— Czy może mi pani zapisać, do kogo mam iść? Bo czuję, jakby myśli próbowały mi uciec a — przełknął ślinę — zgłoszę się gdzie trzeba.
Jedna jego część chciała wrócić do domu i udawać, że nic wielkiego się nie wydarzyło, ale druga wiedziała, że nie było to odpowiedzialne. Że nie było to wyjściem z sytuacji i nie rozwiązywało jego problemu. I że i tak nie potrafiłby tego zrobić. Nie w takim stanie. Udawać, że nic się nie stało, gdy właśnie dostał potwierdzenie, że jego problem wcale nie jest śmieszną błahostką? Udawać, gdy tak mocno to w niego uderzyło?
Psycholog doradziła mu, co powinien w takiej sytuacji zrobić, a on ufał tej profesji na tyle, że powinien w jego głowie przekształcało się w musi. Wyszedłby na potwornego hipokrytę, gdyby przez rok zaciągał mamę na terapię, a sam bałby się sobie pomóc i myśli tej postanowił się uczepić.
— Dziękuję.
Były to ostatnie słowa, które do niej skierował, po czym wstał, by wyjść z gabinetu. Potrzebował wyjść. Potrzebował się uwolnić. I potrzebował pomyśleć, ale nie tam, nie w tamtym momencie.
— To naiwne, ale naprawdę miałem nadzieję, że usłyszę, że to nic takiego, a teraz mam wrażenie, jakby jednym uderzeniem zrobiła pani dziurę w całkiem ładnie wybudowanym murze.
Wyznał.
— Lubiłem ten mur.
Miało być to żartem (choć jakże szczerym) i nawet posłał kobiecie uśmiech, ale całość prezentowała się... mizernie. Zupełnie jakby nie był sobą. Jakby sytuacja przygniotła go na tyle silnie, że na więcej nie było go stać.
— Czy może mi pani zapisać, do kogo mam iść? Bo czuję, jakby myśli próbowały mi uciec a — przełknął ślinę — zgłoszę się gdzie trzeba.
Jedna jego część chciała wrócić do domu i udawać, że nic wielkiego się nie wydarzyło, ale druga wiedziała, że nie było to odpowiedzialne. Że nie było to wyjściem z sytuacji i nie rozwiązywało jego problemu. I że i tak nie potrafiłby tego zrobić. Nie w takim stanie. Udawać, że nic się nie stało, gdy właśnie dostał potwierdzenie, że jego problem wcale nie jest śmieszną błahostką? Udawać, gdy tak mocno to w niego uderzyło?
Psycholog doradziła mu, co powinien w takiej sytuacji zrobić, a on ufał tej profesji na tyle, że powinien w jego głowie przekształcało się w musi. Wyszedłby na potwornego hipokrytę, gdyby przez rok zaciągał mamę na terapię, a sam bałby się sobie pomóc i myśli tej postanowił się uczepić.
— Dziękuję.
Były to ostatnie słowa, które do niej skierował, po czym wstał, by wyjść z gabinetu. Potrzebował wyjść. Potrzebował się uwolnić. I potrzebował pomyśleć, ale nie tam, nie w tamtym momencie.
zt.
Podczas swojej wypowiedzi uważnie obserwowała chłopaka i widziała, jak duże wrażenie robią na nim jej słowa. Nie lubiła tej części swojej pracy, która wymagała zburzenia cudzej psychiki, by dopiero później można było ją stawiać na nowo. Niestety, czasami ludzie potrzebowali prawdziwego wstrząsu aby coś w ich życiu się zmieniło.
Pocieszające było to, że Willy zamiast jeszcze większego wyparcia, postanowił od razu grzecznie zastosować się do porady pani psycholog. Zawsze dawało to szansę na szybsze przejście przez ten najbardziej bolesny etap.
Na prośbę o jakiś kontakt do polecanych specjalistów Anna zareagowała skinieniem głowy i od razu sięgnęła po leżący na biurku notes. Musiała się przez chwilę zastanowić i sprawdzić coś w komputerze, ale po paru ciągnących się dla nastolatka w nieskończoność minutach mogła mu już podać kartkę z trzema sugerowanymi nazwiskami.
- Proszę, możesz spróbować dostać się do tych osób. Powinny mieć wolne terminy w najbliższym czasie - oświadczyła, podając mu papier.
- I powodzenia - dodała, gdy blondyn kierował się już w stronę wyjścia.
Kiedy drzwi za Willy'm się już zamknęły, kobieta wzięła głęboki wdech, odłożyła wszystkie poruszone rzeczy na miejsce i czekała na kolejną osobę.
Pocieszające było to, że Willy zamiast jeszcze większego wyparcia, postanowił od razu grzecznie zastosować się do porady pani psycholog. Zawsze dawało to szansę na szybsze przejście przez ten najbardziej bolesny etap.
Na prośbę o jakiś kontakt do polecanych specjalistów Anna zareagowała skinieniem głowy i od razu sięgnęła po leżący na biurku notes. Musiała się przez chwilę zastanowić i sprawdzić coś w komputerze, ale po paru ciągnących się dla nastolatka w nieskończoność minutach mogła mu już podać kartkę z trzema sugerowanymi nazwiskami.
- Proszę, możesz spróbować dostać się do tych osób. Powinny mieć wolne terminy w najbliższym czasie - oświadczyła, podając mu papier.
- I powodzenia - dodała, gdy blondyn kierował się już w stronę wyjścia.
Kiedy drzwi za Willy'm się już zamknęły, kobieta wzięła głęboki wdech, odłożyła wszystkie poruszone rzeczy na miejsce i czekała na kolejną osobę.
Stojąc w kolejce do gabinetu nr 1 zastanawiał się czy aby na pewno chciał to zrobić. Zdecydowanie nie był typem osoby, która uzewnętrzniała się przy innych. Może jednak skoro tak ciężko mu to przychodziło przy znajomych, ktoś zupełnie mu obcy był w tym przypadku doskonałym rozwiązaniem?
Chcesz być weterynarzem, wiesz lepiej niż niejedna osoba, że ludzie niejednokrotnie bagatelizują wszelkie dotyczące ich rzeczy i przychodzą, gdy jest już za późno. Z ludźmi jest tak jak ze zwierzętami. Przyjdziesz za późno i twój mały problem urośnie do miana gigantycznego.
Mały.
Nie sądził, by był aż tak mały. Zdawał sobie sprawę, że w jego zachowaniu było wiele błędów, z których zdawał sobie sprawę dopiero po fakcie. Potrzebował opinii kogoś z zewnątrz. Kogoś, kogo więcej nie spotka.
W końcu nadeszła jego kolej. Zapukał kilkakrotnie po wyjściu poprzedniej osoby i wszedł ostrożnie do środka.
— Można? — upewnił się, gotów wycofać się w każdej chwili, gdyby pani psycholog potrzebowała więcej czasu między jednym, a drugim pacjentem.
Ewentualnie, by spieprzyć póki masz szansę?
Szlag by to.
Chcesz być weterynarzem, wiesz lepiej niż niejedna osoba, że ludzie niejednokrotnie bagatelizują wszelkie dotyczące ich rzeczy i przychodzą, gdy jest już za późno. Z ludźmi jest tak jak ze zwierzętami. Przyjdziesz za późno i twój mały problem urośnie do miana gigantycznego.
Mały.
Nie sądził, by był aż tak mały. Zdawał sobie sprawę, że w jego zachowaniu było wiele błędów, z których zdawał sobie sprawę dopiero po fakcie. Potrzebował opinii kogoś z zewnątrz. Kogoś, kogo więcej nie spotka.
W końcu nadeszła jego kolej. Zapukał kilkakrotnie po wyjściu poprzedniej osoby i wszedł ostrożnie do środka.
— Można? — upewnił się, gotów wycofać się w każdej chwili, gdyby pani psycholog potrzebowała więcej czasu między jednym, a drugim pacjentem.
Ewentualnie, by spieprzyć póki masz szansę?
Szlag by to.
Anna była powoli zmęczona kolejnymi pacjentami, których tego dnia miała znacznie więcej niż zwykle, ale dzielnie nie dawała tego po sobie poznać. Po kolejnej pacjentce, westchnęła ciężko, przecierając oczy i odsunęła się trochę krzesłem od biurka, by rozprostować nogi. Nie miała jednak wiele czasu na odpoczynek, bo już po chwili rozległo się pukanie do drzwi i przez drzwi zajrzał do gabinetu młody Latynos.
- Tak, zapraszam. - Uśmiechnęła się ciepło i wskazała chłopakowi krzesło.
- Usiądź i powiedz, co Cię do mnie sprowadza - zachęciła. Była gotowa przyjąć jeszcze jedną osobę zanim będzie potrzebowała wyjścia na przerwę, więc brunet miał dzisiaj szczęście... albo i nie. Zależy, jak dużą miał nadzieję, że jednak uda mu się zrezygnować z wizyty i uciec w czasie, gdy pani psycholog będzie rozprostowywać kości albo dochodzić do siebie po przerabianiu problemów innych ludzi. Niby nie powinna brać tego wszystkiego do siebie, ale duży poziom empatii, którego wymagała ta praca nie ułatwiał bycia obojętnym na przykre przeżycia innych.
- Tak, zapraszam. - Uśmiechnęła się ciepło i wskazała chłopakowi krzesło.
- Usiądź i powiedz, co Cię do mnie sprowadza - zachęciła. Była gotowa przyjąć jeszcze jedną osobę zanim będzie potrzebowała wyjścia na przerwę, więc brunet miał dzisiaj szczęście... albo i nie. Zależy, jak dużą miał nadzieję, że jednak uda mu się zrezygnować z wizyty i uciec w czasie, gdy pani psycholog będzie rozprostowywać kości albo dochodzić do siebie po przerabianiu problemów innych ludzi. Niby nie powinna brać tego wszystkiego do siebie, ale duży poziom empatii, którego wymagała ta praca nie ułatwiał bycia obojętnym na przykre przeżycia innych.
"Tak, zapraszam."
Teraz nie było już odwrotu. Wszedł do środka powstrzymując westchnięcie i usiadł we wskazanym miejscu. Streszczaj się Jaime, krótko i rzeczowo. Przyszedłeś by zyskać odpowiedź na pytanie, a nie bawić się w gorzkie żale.
— Potrzebuję porady. Moja dziewczyna i ja jesteśmy obecnie w związku na odległość. Pochodzę z Meksyku, ona także, teraz studiuję w Kanadzie. Na początku było w porządku - przynajmniej tak mi się wydawało - aż nagle dowiedziałem się, że mnie zdradziła z moim najlepszym przyjacielem. Obecnie jesteśmy ze sobą w separacji, a ja zastanawiam się czy jest sens coś takiego ciągnać. Nawet jeśli wmawiam sobie, że byłbym w stanie jej wybaczyć, w rzeczywistości kompletnie straciłem do niej zaufanie. Nieustannie męczy mnie myśl, że pewnie znowu z kimś sypia na boku, tylko tym razem jest ostrożniejsza. Później mam wyrzuty sumienia. Czasem dogryzam jej złośliwymi tekstami, ona zaczyna płakać, wyrzuty sumienia dodatkowo rosną, ostatnio nawet... — patrz na nią, Jaime. Nigdy więcej się nie spotkacie — ...zrobiło mi się jej szkoda, wykorzystała to, coś zainicjowała i się z nią przespałem, como un maldito idiota. A teraz tego żałuję. Wydaje mi się, że rozsądnym będzie rozstanie się z nią, bo wiem że w tym momencie wina leży nie tylko po jej stronie, ale i po mojej. ¿No es así?
Złączył palce dłoni, wykręcając je nieznacznie w kompletnie nieświadomej próbie zwolnienia całego tego emocjonalnego napięcia, które gromadziło się w nim w ostatnim czasie.
— Mam wrażenie, że jeśli chciałbym ratować ten związek, musielibyśmy razem to wszystko przepracować. Najlepiej na jakiejś terapii. Ale to zwyczajnie niemożliwe. Raz, że mieszkamy w różnych państwach, a dwa że nie mam na to czasu przez studia i praktyki. Moje pytanie brzmi jak wielkim będę gnojem, jeśli zrezygnuję z tego wszystkiego dla świętego spokoju? Częściowo wmawiam sobie, że jej też będzie dzięki temu lepiej, ruszy dalej, na pewno sobie kogoś znajdzie... ale głównie to ja mam dość. Tego co mnie cały czas zżera od środka, jak i tego że cały czas jej ulegam. Esta situación es tan agotadora que tengo ganas de morir.
Wyrzucił z siebie wszystko na wydechu, ostatnie zdanie wypowiadając szeptem i oparł się o krzesło. Nie dodał rzecz jasna, że mimo całego tego bajzlu nadal ją kochał. Przed nikim by się do tego nie przyznał.
Teraz nie było już odwrotu. Wszedł do środka powstrzymując westchnięcie i usiadł we wskazanym miejscu. Streszczaj się Jaime, krótko i rzeczowo. Przyszedłeś by zyskać odpowiedź na pytanie, a nie bawić się w gorzkie żale.
— Potrzebuję porady. Moja dziewczyna i ja jesteśmy obecnie w związku na odległość. Pochodzę z Meksyku, ona także, teraz studiuję w Kanadzie. Na początku było w porządku - przynajmniej tak mi się wydawało - aż nagle dowiedziałem się, że mnie zdradziła z moim najlepszym przyjacielem. Obecnie jesteśmy ze sobą w separacji, a ja zastanawiam się czy jest sens coś takiego ciągnać. Nawet jeśli wmawiam sobie, że byłbym w stanie jej wybaczyć, w rzeczywistości kompletnie straciłem do niej zaufanie. Nieustannie męczy mnie myśl, że pewnie znowu z kimś sypia na boku, tylko tym razem jest ostrożniejsza. Później mam wyrzuty sumienia. Czasem dogryzam jej złośliwymi tekstami, ona zaczyna płakać, wyrzuty sumienia dodatkowo rosną, ostatnio nawet... — patrz na nią, Jaime. Nigdy więcej się nie spotkacie — ...zrobiło mi się jej szkoda, wykorzystała to, coś zainicjowała i się z nią przespałem, como un maldito idiota. A teraz tego żałuję. Wydaje mi się, że rozsądnym będzie rozstanie się z nią, bo wiem że w tym momencie wina leży nie tylko po jej stronie, ale i po mojej. ¿No es así?
Złączył palce dłoni, wykręcając je nieznacznie w kompletnie nieświadomej próbie zwolnienia całego tego emocjonalnego napięcia, które gromadziło się w nim w ostatnim czasie.
— Mam wrażenie, że jeśli chciałbym ratować ten związek, musielibyśmy razem to wszystko przepracować. Najlepiej na jakiejś terapii. Ale to zwyczajnie niemożliwe. Raz, że mieszkamy w różnych państwach, a dwa że nie mam na to czasu przez studia i praktyki. Moje pytanie brzmi jak wielkim będę gnojem, jeśli zrezygnuję z tego wszystkiego dla świętego spokoju? Częściowo wmawiam sobie, że jej też będzie dzięki temu lepiej, ruszy dalej, na pewno sobie kogoś znajdzie... ale głównie to ja mam dość. Tego co mnie cały czas zżera od środka, jak i tego że cały czas jej ulegam. Esta situación es tan agotadora que tengo ganas de morir.
Wyrzucił z siebie wszystko na wydechu, ostatnie zdanie wypowiadając szeptem i oparł się o krzesło. Nie dodał rzecz jasna, że mimo całego tego bajzlu nadal ją kochał. Przed nikim by się do tego nie przyznał.
Kobieta splotła ręce na biurku i wysłuchała cierpliwie opowieści chłopaka. Sytuacja rzeczywiście nie była łatwa, bo choć Jaime nigdzie nie wspomniał, że nadal kocha dziewczynę, to można było się tego domyślić. W końcu, gdyby tak nie było to by się tyle nie wahał. Ewentualnie czuł się do niej przywiązany przez długi staż związku, bo o długości jego trwania nie wspominał, ale również w tym przypadku sprawa wyglądałaby podobnie.
Pani psycholog westchnęła ciężko i przymknęła powieki, odgarniając spadające jej na twarz włosy. I cóż miała mu poradzić? Rzuć ją? To nie ma sensu? Skoro zdradziła, to nie ma sensu tego ciągnąć? Problem w tym, że jej prywatna opinia się tutaj nie liczyła. Nie siedziała przed nim jako koleżanka tylko jako specjalista, a jako psycholog nie mogła być tak bezpośrednia.
- To bardzo trudna sytuacja. Związki na odległość wymagają wiele pracy. Niestety, nie mogę podać Ci rozwiązania prosto na talerzu, bo to Ty będziesz musiał podjąć ostateczną decyzję, co z tą sytuacją zrobisz. Mogę Ci jedynie przyznać rację, że skoro raz się do tego posunęła, to łatwiej jej będzie zdradzić ponownie. Tobie też trudno będzie odzyskać do niej zaufanie. Zwłaszcza, przez wzgląd na dzielącą was odległość i ograniczony kontakt. - Westchnęła po raz kolejny, a później wyprostowała się i spojrzała na chłopaka.
- Nie, nie będziesz "gnojem" jeśli zdecydujesz się zakończyć ten związek ze względu na obecną sytuację. Pod warunkiem, że zrobisz to za pomocą szczerej i spokojnej rozmowy, z szacunkiem do drugiej strony. Na razie musisz skupić się na tym, co dzieje się w Tobie. Jak sam zauważyłeś, ta sprawa zżera Cię od środka. Oczywiście, możecie spróbować terapii on-line i spróbować odzyskać utracone zaufanie oraz naprawić swoje relacje, ale to będzie wymagało wiele chęci i pracy od was obojga. - Starała się nie sugerować mu, którą opcję powinien wybrać, ale nie było to łatwe, gdy w głowie odzywały jej się prywatne przekonania.
Pani psycholog westchnęła ciężko i przymknęła powieki, odgarniając spadające jej na twarz włosy. I cóż miała mu poradzić? Rzuć ją? To nie ma sensu? Skoro zdradziła, to nie ma sensu tego ciągnąć? Problem w tym, że jej prywatna opinia się tutaj nie liczyła. Nie siedziała przed nim jako koleżanka tylko jako specjalista, a jako psycholog nie mogła być tak bezpośrednia.
- To bardzo trudna sytuacja. Związki na odległość wymagają wiele pracy. Niestety, nie mogę podać Ci rozwiązania prosto na talerzu, bo to Ty będziesz musiał podjąć ostateczną decyzję, co z tą sytuacją zrobisz. Mogę Ci jedynie przyznać rację, że skoro raz się do tego posunęła, to łatwiej jej będzie zdradzić ponownie. Tobie też trudno będzie odzyskać do niej zaufanie. Zwłaszcza, przez wzgląd na dzielącą was odległość i ograniczony kontakt. - Westchnęła po raz kolejny, a później wyprostowała się i spojrzała na chłopaka.
- Nie, nie będziesz "gnojem" jeśli zdecydujesz się zakończyć ten związek ze względu na obecną sytuację. Pod warunkiem, że zrobisz to za pomocą szczerej i spokojnej rozmowy, z szacunkiem do drugiej strony. Na razie musisz skupić się na tym, co dzieje się w Tobie. Jak sam zauważyłeś, ta sprawa zżera Cię od środka. Oczywiście, możecie spróbować terapii on-line i spróbować odzyskać utracone zaufanie oraz naprawić swoje relacje, ale to będzie wymagało wiele chęci i pracy od was obojga. - Starała się nie sugerować mu, którą opcję powinien wybrać, ale nie było to łatwe, gdy w głowie odzywały jej się prywatne przekonania.
Terapie online. Nigdy wcześniej podobne rozwiązanie nawet nie przeszło mu przez myśl. To bez wątpienia dokładało kolejną opcję tylko...
No właśnie.
Czy na pewno nadal chciał się w to bawić? Nigdy nie myślał o tym wszystkim aż tak poważnie. Jasne, zależało mu na Jessice. Kochał ją. Ale nie myślał o wspólnej przyszłości. Nie zastanawiał się czy któregoś dnia przed nią klęknie, zaciągnie na ołtarz i inne rzeczy, które przez jego emocjonalną niedojrzałość pozostawały w strefie absurdu. Traktował ich związek jako coś co było, jest i będzie, nieodłączną część własnego życia, nie zastanawiając się nad tym. Może na tym polegał jego błąd? Ale może i dlatego decyzja o zerwaniu przychodziła mu z nieco większą łatwością niż komuś kto planowałby wspólne zakładanie rodziny.
Podrapał się po policzku.
— Moje wewnętrzne zasady każą mi to zrobić osobiście. Jednocześnie boję się, że jeśli znowu stanę z nią twarzą w twarz, dam się urobić łzami i skończy się tak samo jak ostatnio. Ale zrywanie przez smsa jest czymś, czego po prostu nie potrafię zaakceptować. Jak mógłbym zakończyć długoletni związek głupią wiadomością — wymamrotał, pocierając kilkakrotnie powieki.
— Gdybym... — urwał rozpoczęte zdanie wyraźnie się wahając. No dalej Jaime, nikt nie będzie cię tu oceniał. A przynajmniej nie wprost. To co pomyśli sobie w środku to inna sprawa.
— Gdybym miał przez to wszystko problemy z zaufaniem i chciał... uporządkować sobie wszystko w głowie. Myśli Pani, że powinienem skorzystać z pomocy terapeuty? Że uda mi się pozbyć tego paskudnego przekonania, że każda moja kolejna dziewczyna wskoczy do łóżka mojego lub swojego najlepszego kumpla, gdy między nami nie będzie tak idealnie jak by chciała? — zapytał wykrzywiając usta w pozbawionym radości uśmiechu. Patrzcie, nawet nie wstawił żadnego meksykańskiego zwrotu. Co tylko potwierdzało jak bardzo skupiał się na wypowiadanych słowach.
No właśnie.
Czy na pewno nadal chciał się w to bawić? Nigdy nie myślał o tym wszystkim aż tak poważnie. Jasne, zależało mu na Jessice. Kochał ją. Ale nie myślał o wspólnej przyszłości. Nie zastanawiał się czy któregoś dnia przed nią klęknie, zaciągnie na ołtarz i inne rzeczy, które przez jego emocjonalną niedojrzałość pozostawały w strefie absurdu. Traktował ich związek jako coś co było, jest i będzie, nieodłączną część własnego życia, nie zastanawiając się nad tym. Może na tym polegał jego błąd? Ale może i dlatego decyzja o zerwaniu przychodziła mu z nieco większą łatwością niż komuś kto planowałby wspólne zakładanie rodziny.
Podrapał się po policzku.
— Moje wewnętrzne zasady każą mi to zrobić osobiście. Jednocześnie boję się, że jeśli znowu stanę z nią twarzą w twarz, dam się urobić łzami i skończy się tak samo jak ostatnio. Ale zrywanie przez smsa jest czymś, czego po prostu nie potrafię zaakceptować. Jak mógłbym zakończyć długoletni związek głupią wiadomością — wymamrotał, pocierając kilkakrotnie powieki.
— Gdybym... — urwał rozpoczęte zdanie wyraźnie się wahając. No dalej Jaime, nikt nie będzie cię tu oceniał. A przynajmniej nie wprost. To co pomyśli sobie w środku to inna sprawa.
— Gdybym miał przez to wszystko problemy z zaufaniem i chciał... uporządkować sobie wszystko w głowie. Myśli Pani, że powinienem skorzystać z pomocy terapeuty? Że uda mi się pozbyć tego paskudnego przekonania, że każda moja kolejna dziewczyna wskoczy do łóżka mojego lub swojego najlepszego kumpla, gdy między nami nie będzie tak idealnie jak by chciała? — zapytał wykrzywiając usta w pozbawionym radości uśmiechu. Patrzcie, nawet nie wstawił żadnego meksykańskiego zwrotu. Co tylko potwierdzało jak bardzo skupiał się na wypowiadanych słowach.
Pokiwała głową.
- Rozumiem. Dlatego powinieneś poważnie przemyśleć sobie to wszystko, możesz rozpisać sobie wszystkie "za i przeciw" na kartce i pamiętać o nich, kiedy już dojdzie do rozmowy. Najważniejsze, żebyś sam był pewien tego, co robisz i czego chcesz, bo wtedy trudniej będzie innym wpłynąć na Twoją decyzję - wyjaśniła spokojnym, wręcz kojącym głosem. Cieszyła się wewnętrznie, że chłopak nie zamierzał jak ostatni gamoń zrywać z dziewczyną przez wiadomość tekstową, bo sama potępiała takie zachowanie. Rozmowa na żywo była oczywiście trudniejsza, ale w ten sposób mniej raniło się drugą stronę i miało się okazję na rozstanie się w zgodzie.
Na kolejne pytanie delikatnie się uśmiechnęła.
- Zawsze, jeśli uznasz, że potrzebujesz pomocy możesz zgłosić się do psychologa bądź psychoterapeuty, a ten z chęcią pomoże Ci w poukładaniu sobie wszystkiego w głowie. Jeżeli zauważysz, że przenosisz swoje dawne doświadczenia na kolejne relacje, to będzie to wręcz wskazane. - Pokiwała głową, wpatrując się w młodzieńca z troską w oczach. Sama miała problemy z nawiązywaniem bliskich relacji z ludźmi przez swoje doświadczenia i wiedziała, jak trudne może być ponowne odzyskanie wiary w ludzką szczerość.
- Rozumiem. Dlatego powinieneś poważnie przemyśleć sobie to wszystko, możesz rozpisać sobie wszystkie "za i przeciw" na kartce i pamiętać o nich, kiedy już dojdzie do rozmowy. Najważniejsze, żebyś sam był pewien tego, co robisz i czego chcesz, bo wtedy trudniej będzie innym wpłynąć na Twoją decyzję - wyjaśniła spokojnym, wręcz kojącym głosem. Cieszyła się wewnętrznie, że chłopak nie zamierzał jak ostatni gamoń zrywać z dziewczyną przez wiadomość tekstową, bo sama potępiała takie zachowanie. Rozmowa na żywo była oczywiście trudniejsza, ale w ten sposób mniej raniło się drugą stronę i miało się okazję na rozstanie się w zgodzie.
Na kolejne pytanie delikatnie się uśmiechnęła.
- Zawsze, jeśli uznasz, że potrzebujesz pomocy możesz zgłosić się do psychologa bądź psychoterapeuty, a ten z chęcią pomoże Ci w poukładaniu sobie wszystkiego w głowie. Jeżeli zauważysz, że przenosisz swoje dawne doświadczenia na kolejne relacje, to będzie to wręcz wskazane. - Pokiwała głową, wpatrując się w młodzieńca z troską w oczach. Sama miała problemy z nawiązywaniem bliskich relacji z ludźmi przez swoje doświadczenia i wiedziała, jak trudne może być ponowne odzyskanie wiary w ludzką szczerość.
Pokiwał powoli głową. Rozpisanie za i przeciw zdecydowanie brzmiało sensownie. Prosty sposób często wykorzystywany podczas lekcji czy wykładów. Dlaczego by nie przenieść go na życie prywatne? Potraktowanie zerwania jako sensownej dyskusji z celem osiągnięcia konkretnego zamysłu. Podchodzenie do tego wszystkiego praktycznie było dość okrutne, ale jednocześnie pomagało mu odzyskać spokój ducha. Jeszcze przez chwilę siedział w ciszy układając sobie wszystko w głowie, nim uniósł kącik ust w uśmiechu. Teraz zdecydowanie miał jakiś plan, nawet jeśli podejrzewał że wdrążenie go do życia zajmie mu jeszcze kilka najbliższych dni.
Bądź tygodni.
Dobrze było mieć jednak jakieś światełko w tunelu, chyba pierwszy raz od dawna.
— Chyba wszystko już wiem — wstał powoli z miejsca, nadal się nad czymś zastanawiając. Jego pogrążenie w myślach nie było zbyt trudne do zauważenia.
— Dziękuję za pomoc, do widzenia — uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie, nim opuścił gabinet. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Cała ta wizyta zdecydowanie była dużo przyjemniejsza niż początkowo zakładał, a zacisk na jego gardle zdawał się wyraźnie zelżeć.
zt.
Bądź tygodni.
Dobrze było mieć jednak jakieś światełko w tunelu, chyba pierwszy raz od dawna.
— Chyba wszystko już wiem — wstał powoli z miejsca, nadal się nad czymś zastanawiając. Jego pogrążenie w myślach nie było zbyt trudne do zauważenia.
— Dziękuję za pomoc, do widzenia — uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie, nim opuścił gabinet. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Cała ta wizyta zdecydowanie była dużo przyjemniejsza niż początkowo zakładał, a zacisk na jego gardle zdawał się wyraźnie zelżeć.
zt.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach