▲▼
- Chłopczyku, ty też może skup się na treningu zamiast zawracać innym głowę jak ćwiczą. - Do rozmowy wtrącił się starszy mężczyzna, który mimo siwizny na głowie, mięśniami mógł się naprawdę mocno chwalić.
- Wytykanie ludziom tuszy na siłowni to jak śmianie się z chorego, że poszedł do lekarza - dodał karcąco, a później spojrzał w stronę Tobina.
- Dobrze ci idzie, dzieciaku. Oby tak dalej. - Uśmiechną się do niego i pokazał mu uniesiony kciuk.
Każdy kiedyś zaczynał, więc kto wie, może za jakiś czas to ten chłopak będzie tu największym mięśniakiem, jeśli tylko się postara.
Siłka jak to siłka, ma wszystko to czego potrzeba osobom, które dopiero wkraczają w świat bycia fit, jak i tym bardziej zaawansowanym. Hantle, bieżnie i inne niezbędne przedmioty (w tym płyny do dezynfekcji sprzętu). Potrzebujesz pomocy w postaci trenera personalnego? Zapytaj przy kasie, choć tak jak same ceny wstępu są tylko nieznacznie zawyżone, tak pomoc tutejszych profesjonalistów wiąże się z niemałym wydatkiem. Bez wątpienia są tego jednak warci.
20.03.2025 19:00
Po całym dniu na uczelni Esther marzyła tylko o jednym. O siłce. Tym razem jednak nie miała po prostu ćwiczyć, ale również uczyć kogoś. Była podekscytowana. Z Tobinem znała się głównie z instagrama, wiedziała, że jest młodszy i wymaga spalenia części tłuszczu. Zaczepił Esther i jakoś pykło, przecież nasza Kaktusowa Księżniczka zawsze była chętna do pomocy.
Docierając, oczywiście przed czasem jak zwykle, na siłownię spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. Przez ramię miała przewieszoną torbę sportową, w której miała wodę, strój na zmianę oraz buty. Nic ponadto. Resztę mogła załatwić sobie na siłce.
– Tooobin~! – wykrzyknęła radośnie, gdy w końcu zobaczyła chłopaka – Gotowy na zapoznanie się z siłką i spalanie? – rzekła miło, przyglądając się chłopakowi.
Już wychodząc z domu Tobin zaczął myśleć, że dzisiaj nadszedł jego ostatni dzień na tym pięknym świecie. Że przyjdzie mu wypluć serce i płuca na jakiejś brudnej, śmierdzącej siłowni, a nie była to śmierć, której sobie życzył. Czego jednak się nie robiło, by podnieść swoje szanse na znalezienie miłości życia? W końcu kto o zdrowych myślach spojrzałby na niego i uznał tak, umówię się z tym grubym?
Przez lata udawało się blondynowi nie myśleć o sobie w ten sposób, ale coraz częściej tego typu myśli nawiedzały jego głowę, więc przyszedł czas, by coś zmienić. By chociaż spróbować. Kto wie? Może kilka kilogramów mniej było kluczem do szczęśliwego życia?
(Nie, raczej nie, ale shhh.)
W każdym razie wiedział, że musi działać. Choćby jedynie dla własnego komfortu i zdrowia. Dlatego właśnie wchodził na teren siłowni z zaczerwienionymi przez zimne powietrze policzkami. Przez ramie przewieszoną miał szmacianą torbę do której byle jak upchał rzeczy, które prawdopodobnie będą mu potrzebne - lemoniadka, strój, drugie skarpetki, ręcznik, żel pod prysznic i pełno innych przedmiotów, które w pośpiechu tam upchał.
Nie musiał nawet się rozglądać, by znaleźć dziewczynę, z którą się umówił w tym strasznym miejscu. Zawołała go na tyle głośno, że wszyscy zaciekawieni przenieśli na nią wzrok.
Chłopak zaraz do niej podszedł, uśmiechając się w jej stronę. Miała w sobie wewnętrzne ciepło, które podnosiło go na duchu.
— Yy, właściwie to ani trochę — przyznał. — Ale dam z siebie wszystko.
Podniósł do góry zaciśniętą pięść, co w połączeniu z iskierkami tańczącymi w oczach nie wyglądało na ani trochę poważny gest.
— Błagam, prowadź, bo czuję, jakbym był milion kilometrów od domu w miejscu, gdzie nikt nie mówi w znanych mi językach.
Nawiązywał do rozmowy dwóch mężczyzn przy wejściu, którzy... W sumie to nie miał pojęcia o czym mówili. Takich słów na pewno nie było w języku angielskim. Z całą pewnością!
Przez lata udawało się blondynowi nie myśleć o sobie w ten sposób, ale coraz częściej tego typu myśli nawiedzały jego głowę, więc przyszedł czas, by coś zmienić. By chociaż spróbować. Kto wie? Może kilka kilogramów mniej było kluczem do szczęśliwego życia?
(Nie, raczej nie, ale shhh.)
W każdym razie wiedział, że musi działać. Choćby jedynie dla własnego komfortu i zdrowia. Dlatego właśnie wchodził na teren siłowni z zaczerwienionymi przez zimne powietrze policzkami. Przez ramie przewieszoną miał szmacianą torbę do której byle jak upchał rzeczy, które prawdopodobnie będą mu potrzebne - lemoniadka, strój, drugie skarpetki, ręcznik, żel pod prysznic i pełno innych przedmiotów, które w pośpiechu tam upchał.
Nie musiał nawet się rozglądać, by znaleźć dziewczynę, z którą się umówił w tym strasznym miejscu. Zawołała go na tyle głośno, że wszyscy zaciekawieni przenieśli na nią wzrok.
Chłopak zaraz do niej podszedł, uśmiechając się w jej stronę. Miała w sobie wewnętrzne ciepło, które podnosiło go na duchu.
— Yy, właściwie to ani trochę — przyznał. — Ale dam z siebie wszystko.
Podniósł do góry zaciśniętą pięść, co w połączeniu z iskierkami tańczącymi w oczach nie wyglądało na ani trochę poważny gest.
— Błagam, prowadź, bo czuję, jakbym był milion kilometrów od domu w miejscu, gdzie nikt nie mówi w znanych mi językach.
Nawiązywał do rozmowy dwóch mężczyzn przy wejściu, którzy... W sumie to nie miał pojęcia o czym mówili. Takich słów na pewno nie było w języku angielskim. Z całą pewnością!
Zaśmiała się ciepło widząc jego gest, mrużąc przy tym oczy. Poklepała go po ramieniu.
– No ja myślę. Ale też nie przesadzaj – upomniała go niczym matka.
Najpierw podeszła, aby wykupić dla chłopaka karnet, ze swoim nie miała problemu w końcu bywała tu nonstop, a gdy dopełnili wszystkich formalności, chrząknęła. Wiedziała, że będzie musiała młodemu wszystko wyjaśnić.
– Spokojnie Tobin, na początku wszystko będzie brzmiało obco. – powiedziała uspakająco.– Najpierw pójdziemy do szatni – wskazała mu na wejścia do szatni, męskie i damskie.– Nie stresuj się faktem innych osób w szatni. Nikt nie będzie zwracał na ciebie uwagi. Co do otwierania szafek, to dostałeś taką opaskę, działa ona zbliżeniowo. Jak się przebierzesz, to spotkamy się przy bieżniach. Jeśli masz wodę, to weź ze sobą butelkę. Jeśli nie, to możesz ją kupić tu – Tym razem wskazała na coś w stylu sklepiku, można było zaopatrzeć się w koktajle białkowe, napoje, batony proteinowe... Po prostu we wszystko.
Następnie ruszyła, zostawiajac chłopaka na jakiś czas samego. Na szczęście niezbyt długi. Po przebraniu się stanęła przy jednej z bieżni, zaopatrzona już w środek do dezynfekcji oraz ręczniki papierowe. Zwyczajne zboczenie... powiedzmy, że zawodowe.
To nie tak, że Tobin przyszedł na siłownię zupełnie nieprzygotowany. Wcześniej przeczytał kilka artykułów na temat pierwszych kroków w tego typu miejscach, a od tygodnia nawet próbował rozciągać się w domu, by nie zagwarantować swojemu ciału zbyt dużego szoku. Wszystko było jednak dla niego zupełnie nowe – nawet zakładanie karnetu, którego to nigdy wcześniej nie potrzebował – więc obecność Esther podnosiła go na duchu. Czuł, że mógł we wszystkim jej zaufać i nawet zaczął podejrzewać, że dzisiejszy dzień nie będzie jego końcem! Co najwyżej wróci do domu absolutnie wykończony, ale nawet Rzymu od razu nie zbudowano, a co dopiero własną sylwetkę!
Wysłuchał z uwagą dziewczyny, próbując wszystko zapamiętać. Nie mówiła o niczym skomplikowanym, ale wolał jednak mieć pewność, że nie strzeli gafy i – co ważniejsze – że później bez problemu się znajdą.
— Okej, przyjąłem. Bieżnia, pojęcie mi znane. — Pokiwał głową z poważną miną i popchnął drzwi, zza którymi miał się przebrać.
Wcześniej nie zwrócił szczególnej uwagi na coś takiego jak szatnia. Ani nie czytał o niej zbyt wiele, ani nie myślał o niej, ale kto by pomyślał, że będzie to tak cudowne miejsce? Miejsce pełne świetnie lub chociaż lepiej od niego zbudowanych facetów, którzy chodzili w samym ręczniku czy przynajmniej bez koszulki.
— Och — wymknęło się z jego ust, bo był tylko nastoletnim chłopcem, który jednak lubił od czasu do czasu po prostu patrzeć. Aparycja nie była dla niego nigdy najważniejsza, nie po niej dobierał znajomych, a tym bardziej swoje zauroczenia, ale nie mógł pozostawać wobec tak pięknemu widokowi obojętny.
O słodki panie, tylko spokojnie. Oddychaj głęboko i nie ekscytuj się za bar- Och. Ten gościu nie ma specjalnego problemu ze swoją ekscytacją. Nie, nie! Nie patrzymy tam!
Zamknął za sobą drzwi i odnalazł odpowiednią szafkę, poświęcając jak najmniej uwagi ludziom dookoła siebie. Skupił się na szybkim przebraniu ubrań – to nie tak, że chciał ukryć swoje ciało przed wzrokiem innych (choć okej, było to krępujące), ale chodziło o czas, zdecydowanie chodziło o czas – zasznurował mocno buty i niemalże wybiegł z szatni z butelką w dłoni.
Odnalezienie znajomej nie stanowiło dla niego problemu. Całe szczęście na sali znajdowało się znacznie mniej ludzi niż się spodziewał i może męskie ciała wciąż go jeszcze rozkojarzały – uczniaki w szkole tak nie wyglądały – to jednak nie na tyle, by nie mógł skupić się na ty, po co tutaj przyszedł.
— Chyba jestem gotowy na to, co mnie tutaj czeka. Tylko pamiętaj, że ostrzegałem odnośnie mojej kondycji.
Przypomnienie dla bezpieczeństwa wydało mu się być uczciwym zachowaniem.
— Czy zaczynamy od tego — zawahał się — ustrojstwa?
Wskazał dłonią na rząd bieżni, przy których stali. Nie mógł powstrzymać się od delikatnego przytyku w stronę maszyny, ale jego ton głosu oraz mina wskazywały raczej na to, że jest nawet ciekawy tego, co dzisiaj go czekało i może (ale tylko może) cieszyła go perspektywa spróbowania czegoś nowego.
Wysłuchał z uwagą dziewczyny, próbując wszystko zapamiętać. Nie mówiła o niczym skomplikowanym, ale wolał jednak mieć pewność, że nie strzeli gafy i – co ważniejsze – że później bez problemu się znajdą.
— Okej, przyjąłem. Bieżnia, pojęcie mi znane. — Pokiwał głową z poważną miną i popchnął drzwi, zza którymi miał się przebrać.
Wcześniej nie zwrócił szczególnej uwagi na coś takiego jak szatnia. Ani nie czytał o niej zbyt wiele, ani nie myślał o niej, ale kto by pomyślał, że będzie to tak cudowne miejsce? Miejsce pełne świetnie lub chociaż lepiej od niego zbudowanych facetów, którzy chodzili w samym ręczniku czy przynajmniej bez koszulki.
— Och — wymknęło się z jego ust, bo był tylko nastoletnim chłopcem, który jednak lubił od czasu do czasu po prostu patrzeć. Aparycja nie była dla niego nigdy najważniejsza, nie po niej dobierał znajomych, a tym bardziej swoje zauroczenia, ale nie mógł pozostawać wobec tak pięknemu widokowi obojętny.
O słodki panie, tylko spokojnie. Oddychaj głęboko i nie ekscytuj się za bar- Och. Ten gościu nie ma specjalnego problemu ze swoją ekscytacją. Nie, nie! Nie patrzymy tam!
Zamknął za sobą drzwi i odnalazł odpowiednią szafkę, poświęcając jak najmniej uwagi ludziom dookoła siebie. Skupił się na szybkim przebraniu ubrań – to nie tak, że chciał ukryć swoje ciało przed wzrokiem innych (choć okej, było to krępujące), ale chodziło o czas, zdecydowanie chodziło o czas – zasznurował mocno buty i niemalże wybiegł z szatni z butelką w dłoni.
Odnalezienie znajomej nie stanowiło dla niego problemu. Całe szczęście na sali znajdowało się znacznie mniej ludzi niż się spodziewał i może męskie ciała wciąż go jeszcze rozkojarzały – uczniaki w szkole tak nie wyglądały – to jednak nie na tyle, by nie mógł skupić się na ty, po co tutaj przyszedł.
— Chyba jestem gotowy na to, co mnie tutaj czeka. Tylko pamiętaj, że ostrzegałem odnośnie mojej kondycji.
Przypomnienie dla bezpieczeństwa wydało mu się być uczciwym zachowaniem.
— Czy zaczynamy od tego — zawahał się — ustrojstwa?
Wskazał dłonią na rząd bieżni, przy których stali. Nie mógł powstrzymać się od delikatnego przytyku w stronę maszyny, ale jego ton głosu oraz mina wskazywały raczej na to, że jest nawet ciekawy tego, co dzisiaj go czekało i może (ale tylko może) cieszyła go perspektywa spróbowania czegoś nowego.
Z pewnością ten dzień nie będzie końcem Tobina. Esther ostatnie o czym myślałam, to wykończyć chłopaka na pierwszym treningu, źle by to wpłynęło na jej sławę oraz przyszłą – być może niedaleką – karierę. Dzisiejszy dzień miał być wstępem do tego co go czekało. A czekało chłopaka wiele pracy nad sobą i to nie ze względu na samą sylwetkę, a poprawę wyników i ogólnie pojętej kondycji.
Czekając zastanawiała się jak zacząć z Tobinem trening i jego przygodę z siłownią. Na pewno nie chciała uczynić z niego bodybuildera, był to w końcu sport niezdrowy, w szczególności w tak młodym wieku. Bieżnia wydawała się jej idealnym pomysłem. Można było powoli dostosowywać tempo, był to typowy trening kardio, tak ważny przecież przy utracie masy. Chciała również z nim popracować nad wytrzymałością mięśniową, a na końcu dopiero nad siłą, według niej ważną, ale nie najważniejszejszą.
– Spokojnie. Najpierw jeszcze rozgrzewka, dopiero potem wskakujesz na bieżnię. Na koniec cię oprowadzę po reszcie urządzeń, ale raczej dzisiaj tylko trochę przebieżki. – powiedziała, uśmiechając się życzliwie – Zaczniemy najpierw od ćwiczeń oddechowych, które cię przygotują do dbania o twój oddech, ustabilizują go. – I od razu zaczęła go męczyć, wcześniej odkładając środek dezynfekcyjny oraz ręczniki papierowe – Stań swobodnie, nie pręż się, wszystko ma być rozluźnione. Jesteś człowiekiem-galaretą. A teraz wdech, oddychaj przez przeponę – Przetrzymała go tak przez pięć sekund – I wydech, 3 sekundy.
No i mamy Chodakowską wersja nie pornograficzna. No i bez końskiej mordy. I treningów niszczących stawy. Po dziesięciu powtórzeniach przeszła do rozgrzewki odcinka szyjnego kręgosłupa i tak szła w dół ciała, aby chłopak był przygotowany.
Odłożył butelkę na podłodze w lekkim oddaleniu od nich, tak by na pewno nie przeszkadzała.
— Człowiekiem-galaretą? To akurat dla mnie nie problem!
Na potwierdzenie swoich słów spróbował zatrząść tłuszczykiem, szczególnie tym na rękach. Nie planował ograniczać żartów – przynajmniej nie dopóki nie zobaczy, że dziewczynie one przeszkadzają – ale jednocześnie było po nim widać, że słucha i stara się wykonywać polecenia. Traktował to poważnie, choć z humorem. Zdawał sobie sprawę, że Esther wyświadcza mu olbrzymią przysługę i nie chciał nadużywać jej dobrej woli. W końcu nie musiała z nim tutaj przychodzić. Nie musiała poświęcać mu swojego wolnego czasu, a już szczególnie nie musiała rezygnować z własnego treningu i dostosowywać się do niego. Nie mówiąc już o tym, że miał w tym przecież również własny interes!
Optymizm był mu potrzebny, ale przede wszystkim był zdeterminowany, by dać z siebie wszystko. (Choć jego wszystko to niekoniecznie wiele.)
Głęboki wdech przeponą, powolny wydech i w pełni rozluźnione mięśnie.
Dokładnie to samo robił, gdy przez ostatni tydzień się rozciągał, więc nie było to dla niego nowością. Wcześniej uważał, że ćwiczenia raczej zaczyna się tak, jak katowali go na lekcjach wf-u – wycieńczająca przebieżka i wymachiwanie każdą częścią ciała, jakby chciano, żeby odpadła. Jaka była jego ulga, gdy odkrył, że nic z tego!
Robił wszystko, co Esther mu nakazała, a gdy w końcu nie musiał skupiać się na oddechu powiedział:
— Mówił ci ktoś, że jesteś jak cieplutki kocyk, gdy wracasz zmarznięty do domu w zimie? Taki, który to ogrzewa nie tylko ciało, ale też duszę?
Posłał jej uśmiech.
Uwielbiał ciepłych, sympatycznych ludzi, uwielbiał!
— Człowiekiem-galaretą? To akurat dla mnie nie problem!
Na potwierdzenie swoich słów spróbował zatrząść tłuszczykiem, szczególnie tym na rękach. Nie planował ograniczać żartów – przynajmniej nie dopóki nie zobaczy, że dziewczynie one przeszkadzają – ale jednocześnie było po nim widać, że słucha i stara się wykonywać polecenia. Traktował to poważnie, choć z humorem. Zdawał sobie sprawę, że Esther wyświadcza mu olbrzymią przysługę i nie chciał nadużywać jej dobrej woli. W końcu nie musiała z nim tutaj przychodzić. Nie musiała poświęcać mu swojego wolnego czasu, a już szczególnie nie musiała rezygnować z własnego treningu i dostosowywać się do niego. Nie mówiąc już o tym, że miał w tym przecież również własny interes!
Optymizm był mu potrzebny, ale przede wszystkim był zdeterminowany, by dać z siebie wszystko. (Choć jego wszystko to niekoniecznie wiele.)
Głęboki wdech przeponą, powolny wydech i w pełni rozluźnione mięśnie.
Dokładnie to samo robił, gdy przez ostatni tydzień się rozciągał, więc nie było to dla niego nowością. Wcześniej uważał, że ćwiczenia raczej zaczyna się tak, jak katowali go na lekcjach wf-u – wycieńczająca przebieżka i wymachiwanie każdą częścią ciała, jakby chciano, żeby odpadła. Jaka była jego ulga, gdy odkrył, że nic z tego!
Robił wszystko, co Esther mu nakazała, a gdy w końcu nie musiał skupiać się na oddechu powiedział:
— Mówił ci ktoś, że jesteś jak cieplutki kocyk, gdy wracasz zmarznięty do domu w zimie? Taki, który to ogrzewa nie tylko ciało, ale też duszę?
Posłał jej uśmiech.
Uwielbiał ciepłych, sympatycznych ludzi, uwielbiał!
Zajęcia z wychowania fizycznego były często wykonywane bez ładu i składu. I oczywiście, u Esther też pojawiały się jakieś skrętoskłony czy wymachy, jednakże brała pod uwagę wydolność uczestnika. Po pierwsze, dostępność, jak to mówili jej na zajęciach. Brała to sobie bardzo głęboko do serca i starała się zawsze przygotowywać tak swoje przykładowe ćwiczenia, aby każdy mógł wykonać, nakładać tempo, gdy osób było więcej. W przypadku Tobina nie musiała się przejmować, aby obserwować każdego wkoło. Od czasu do czasu podchodziła do chłopaka i poprawiała go, gdy ten jakoś błędnie wykonywał ćwiczenia. Sama pierwsze trzy powtórzenia pokazywała bardzo powoli, aby ten wiedział jak je wykonywać.
– To bardzo miłe. Ty jesteś jak najsłodsze ciasteczko. – Zaśmiała się do niego, a jej twarz wyglądała jak takie nieudolne uwu, oczy zmrużone, a usta po chwili śmiechu wygięte w uśmiech.
Kontynuowała rozgrzewkę, już będąc przy kończynach dolnych. Już byli coraz bliżsi próby wytrzymałości chłopka, jeszcze tylko jeden wznos nogi i… mogli zaczynać z bieżnią!
– Dobrze, skoro już jesteśmy po rozgrzewce to pokażę ci działanie bieżni. O tu, patrz, masz dwie wartości. Jedna to prędkość, a druga nachylenie bieżni. Jak wiesz pewnie, pod górę biegnie się jeszcze wolniej, dlatego nie można ustawiać dużej prędkości przy bardzo dużym nachyleniu. My zaczniemy od nachylenia bardzo niewielkiego i od marszu. – ustawiła wszystko i kazała chłopakowi wejść – Tym tutaj przyciskiem możesz zmieniać prędkość. Rób to powoli, nie próbuj naśladować mojej prędkości. Dostosuj to wszystko pod swoją wydolność. Nawet jeśli będzie to szybszy marsz, to okej.
Gdyby zawsze trafiało się na tak wyrozumiałe osoby, to aż by się chciało ćwiczyć. Co jak co, Tobin miał farta. Esther powoli zwiększała swoją prędkość, przyglądając się chłopakowi jak sobie radzi i czy ma jakieś pytania
— Jejku, dziękuję. Mam nadzieję, że lubisz najsłodsze ciasteczka, a nie uważasz ich za mdłe.
Zaśmiał się.
Perspektywa bycia najsłodszym ciastkiem zdecydowanie mu się podobała, a wyobrażenie sobie siebie jako deseru było... Dziwne. Dziwne i jednocześnie podejrzanie przyjemne. Nigdy nie aspirował na ciastko drożdżowe, które kryło w sobie krem kokosowy, a polewę miało przystrojoną cukrowymi akcesoriami, ale czemu nie? Zwłaszcza że miał do wyboru to lub myślenie o tych gorących mężczyznach, którzy prężyli spocone ciała na maszynach. Przy nich kontrolowanie oddychania zdecydowanie byłoby utrudnione! Może nie byli w jego typie, ale przynajmniej nie mieliby problemu z symbolicznym przeniesieniem go przez próg domu, a kto wie? Może to byłoby całkiem miłym akcentem po ślubie?
Tak, właśnie takimi torami poleciały myśli Tobina, gdy powtarzał za Esther ćwiczenia. Pilnował, by jak najdokładniej kopiować jej ruchy, ale odpowiedzialna za to była jedynie część jego umysłu. Reszta snuła się po rejonach, o których po chwili już i tak zapominał.
Pod górę? Chłopak pierwszy raz słyszał, by na bieżni można było coś takiego ustawić. W filmach jakoś nigdy o tym nie informowali, a jednak stąd czerpał głównie wiedzę. Dlatego w pierwszym momencie na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie, ale zaraz wyparła je ciekawość. Tak jakby spodziewał się, że urządzenie odkryje przed nim swoją kolejną tajemnicę. Najwyraźniej więcej ich jednak już nie miało, więc blondyn po prostu na nie wszedł.
— Myślę, że to akurat ogarnę. I zdecydowanie nie będę próbował zrównać tempo z tobą. Wolałbym nie wypluć płuc. Są całkiem przydatne.
Posłał w jej stronę uśmiech i przez chwilę maszerował w ciszy. Nie był jednak pewien jednej rzeczy:
— Bieżnia to miejsce do paplania czy raczej wymusza kontrolę oddechu?
Tobin całkiem lubił rozmawiać, a póki co nie był zmęczony, więc jeszcze miał na to ochotę. Nie pomyślał o tym, że przez to szybciej się zmęczy, ale przynajmniej zapytał o to dziewczynę, co zdecydowanie było lepsze niż po prostu przeszkadzanie sobie i jej. Odpowiedzialne ćwiczenie było dla niego całkowitą nowością, więc zdecydowanie mógł popełnić wiele typowych błędów.
Zaśmiał się.
Perspektywa bycia najsłodszym ciastkiem zdecydowanie mu się podobała, a wyobrażenie sobie siebie jako deseru było... Dziwne. Dziwne i jednocześnie podejrzanie przyjemne. Nigdy nie aspirował na ciastko drożdżowe, które kryło w sobie krem kokosowy, a polewę miało przystrojoną cukrowymi akcesoriami, ale czemu nie? Zwłaszcza że miał do wyboru to lub myślenie o tych gorących mężczyznach, którzy prężyli spocone ciała na maszynach. Przy nich kontrolowanie oddychania zdecydowanie byłoby utrudnione! Może nie byli w jego typie, ale przynajmniej nie mieliby problemu z symbolicznym przeniesieniem go przez próg domu, a kto wie? Może to byłoby całkiem miłym akcentem po ślubie?
Tak, właśnie takimi torami poleciały myśli Tobina, gdy powtarzał za Esther ćwiczenia. Pilnował, by jak najdokładniej kopiować jej ruchy, ale odpowiedzialna za to była jedynie część jego umysłu. Reszta snuła się po rejonach, o których po chwili już i tak zapominał.
Pod górę? Chłopak pierwszy raz słyszał, by na bieżni można było coś takiego ustawić. W filmach jakoś nigdy o tym nie informowali, a jednak stąd czerpał głównie wiedzę. Dlatego w pierwszym momencie na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie, ale zaraz wyparła je ciekawość. Tak jakby spodziewał się, że urządzenie odkryje przed nim swoją kolejną tajemnicę. Najwyraźniej więcej ich jednak już nie miało, więc blondyn po prostu na nie wszedł.
— Myślę, że to akurat ogarnę. I zdecydowanie nie będę próbował zrównać tempo z tobą. Wolałbym nie wypluć płuc. Są całkiem przydatne.
Posłał w jej stronę uśmiech i przez chwilę maszerował w ciszy. Nie był jednak pewien jednej rzeczy:
— Bieżnia to miejsce do paplania czy raczej wymusza kontrolę oddechu?
Tobin całkiem lubił rozmawiać, a póki co nie był zmęczony, więc jeszcze miał na to ochotę. Nie pomyślał o tym, że przez to szybciej się zmęczy, ale przynajmniej zapytał o to dziewczynę, co zdecydowanie było lepsze niż po prostu przeszkadzanie sobie i jej. Odpowiedzialne ćwiczenie było dla niego całkowitą nowością, więc zdecydowanie mógł popełnić wiele typowych błędów.
– Uwielbiam, w szczególności takie jak ty – Miała ochotę uszczypnąć Tobina w policzek, ale powstrzymała się. Pewnie będzie miała jeszcze wiele okazji.
Lubiła chłopaka, starał się w końcu zadbać o siebie, o swoją kondycję. Jeśli straci na wadze między innymi dzięki poradom Esther, to bardzo dobrze, jeśli nie… ważne żeby był w stanie wejść na czwarte budynku na przykład.
Gdy zadał jej pytanie, uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że chłopak był gadulcem, a takie rzeczy już dawno przestały jej przeszkadzać w trakcie treningu. W końcu czym miałaby się przejmować.
– Tak długo jak będziesz mógł korzystać z bieżni bez zadyszki, tak długo będziesz mógł mówić. Zgoda? – powiedziała życzliwie, zwiększając po chwili tempo w swojej maszynie.
Mimo wszystko chciała z tego treningu kardio wyciągnąć dla siebie jak najwięcej. Co jakiś czas odpływała gdzieś myślami, po prostu tak biegnąc i wyłączając się na dźwięki z otoczenia. Trwało to na tyle długo, aż nie przybył pewien chłopak.
– A ty co Oullet, z grubasami teraz się zadajesz?
Z grubasami… tsa. Rozbrzmiewało to w jej uszach, a fakt tego kim był ten idiota bardzo szybko opanował jej umysł.
– McKenzie, znowu chcesz się w dyskusje wdawać? Zostaw to na zajęcia. Na ochronę zdrowia czy coś. Już ci mówiłam jak wartościowanie człowieka po wyglądzie wpływa na jego późniejszą chęć po treningu. Student fizjoterapii, a nawet z pubmedu nie potrafi korzystać – powiedziała to głośno, bardzo głośno, domyślając się, że gdzieś są jego kumple.
– Słuchaj ty mała kanadyjska zdziro, masz farta, że jeszcze nie wyleciałaś ze studiów. Rektor niezbyt przychylnie by patrzył na to czym się zajmujesz – warczał jej prosto w twarz.
– Ach tak? Czym niby? Przeszkadzasz nam w treningu, wykorzystaj ten testosteron gdzieś indziej. Dziewczynę albo chłopaka sobie znajdź. Albo potrenuj jak twoi kumple. A od Tobina się odczep, bo inaczej sobie pogadamy – Wiedziała, że tylko spokój był w stanie ich w tej chwili uratować. A w bójkę nieszczególnie miała ochotę się wdawać.
McKanzie był typem umięśnionego idioty, który jakimś cudem potrafił ogarniać egzaminy na ich studiach. Jednakże chyba ugodziło go to, że to właśnie Ether przedstawiała bardzo szczegółowy research na zajęciach i była za to chwalona. Przestał być numerem jeden. Teraz jednak martwiła się tylko o Tobina.
– Jest okej? Nie przejmuj się tym typem. Jego jedyna wartość w życiu to rosnące obwody w bickach. – mówiła do niego ciepło i spokojnie, upewniając się, że chłopak nie zamknie się w sobie.
INGERENCJA MG
- Chłopczyku, ty też może skup się na treningu zamiast zawracać innym głowę jak ćwiczą. - Do rozmowy wtrącił się starszy mężczyzna, który mimo siwizny na głowie, mięśniami mógł się naprawdę mocno chwalić.
- Wytykanie ludziom tuszy na siłowni to jak śmianie się z chorego, że poszedł do lekarza - dodał karcąco, a później spojrzał w stronę Tobina.
- Dobrze ci idzie, dzieciaku. Oby tak dalej. - Uśmiechną się do niego i pokazał mu uniesiony kciuk.
Każdy kiedyś zaczynał, więc kto wie, może za jakiś czas to ten chłopak będzie tu największym mięśniakiem, jeśli tylko się postara.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach