▲▼
Czyjeś plecy grzmotnęły ciężko o metalowe ogrodzenie, które jęknęło w charakterystyczny sposób pod nagłym ciężarem. Podobnie zresztą jak sam delikwent, który zachwiał się niebezpiecznie, momentalnie blednąc.
— Słuchaj no, ty tępa kurwo, na kiedy miały być hajsiki?
— N-na poniedziałek...
— A co mamy?
— Czwartek...
— No właśnie. Czwarteczek kurwa. — jedno konkretne uderzenie pięści w sam środek żołądka, wystarczyło by przygnieciony wątłej budowy mężczyzna jęknął jeszcze głośniej i zgiął się żałośnie, kuląc przed stojącym nad nim Keirem. A raczej próbując. Chłopak bowiem znowu złapał go za fraki podnosząc do góry. Tym razem kolejny cios wylądował na jego twarzy, przewalając typa na ziemię.
— P-proszę nie, dostarczę te pieniądze, obiecuję.
— No kuuurwa, ale nie mazgaj mi się tu, ja pierdolę. Wyszedłem do ciebie jak prawilny człowiek, dojebałem ci zielonymi, bo szprycha ci choruje. Ale nie jestem pierdolonym Caritasem.
Tym razem kopnięcie w brzuch chyba było drobną przesadą. Facet zaczerpnął gwałtownie powietrza, nim wyrzygał na ziemię całą swoją kolację. To sprawiło, że Keir skrzywił się z niesmakiem, kręcąc na boki głową.
— Obrzydliwe, ja pierdole. Masz kurwa jeden dzień, albo zrobię ci takie Drespacito, że nawet ornitolog ci nie pomoże.
— J...jutro dostarczę...
— No i gitara, siema. Jak się postarasz to potrafisz, mordo — trzepnął go dłonią na odchodne w tył głowy i ruszył wzdłuż ogrodzenia, macając się po kieszeniach, by znaleźć opakowanie z fajkami. Od całego tego cyrku zachciało mu się jarać. Tylko gdzie była ta jebana zapalniczka?
Dostanie się do samych magazynów na pewno graniczy z cudem, jeśli się nie wie, gdzie szukać wejścia lub osoby mogącej otworzyć wrota, ale zakradnięcie się na na tereny wokół nich jest na pewno łatwiejsze. Nawet jeśli nie masz klucza do środka zawsze możesz spróbować przejść górą, choć przerzucona na szczycie kolczatka widocznie ma odmawiać ciekawskim podobnych ekscesów. Czy to znaczy, że nikt nie próbuje? Biorąc pod uwagę zakrwawiony metal - bardzo wątpliwe. Gdy już przedrze się do środka, można sobie uświadomić, że tak naprawdę nie ma tu zbyt wiele poza no… magazynami, których lata świetności już dawno minęły. Nikogo nie dziwi różnego rodzaju graffiti, ani kręcący się tutaj ludzie niekoniecznie wyglądający jak biznesmeni, choć niewątpliwie niektórzy z nich przyszli tutaj właśnie po to, aby ubić większy lub mniejszy interes.
Teren wokół magazynów
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą w terenie? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą w terenie? Kliknij na W.
Czyjeś plecy grzmotnęły ciężko o metalowe ogrodzenie, które jęknęło w charakterystyczny sposób pod nagłym ciężarem. Podobnie zresztą jak sam delikwent, który zachwiał się niebezpiecznie, momentalnie blednąc.
— Słuchaj no, ty tępa kurwo, na kiedy miały być hajsiki?
— N-na poniedziałek...
— A co mamy?
— Czwartek...
— No właśnie. Czwarteczek kurwa. — jedno konkretne uderzenie pięści w sam środek żołądka, wystarczyło by przygnieciony wątłej budowy mężczyzna jęknął jeszcze głośniej i zgiął się żałośnie, kuląc przed stojącym nad nim Keirem. A raczej próbując. Chłopak bowiem znowu złapał go za fraki podnosząc do góry. Tym razem kolejny cios wylądował na jego twarzy, przewalając typa na ziemię.
— P-proszę nie, dostarczę te pieniądze, obiecuję.
— No kuuurwa, ale nie mazgaj mi się tu, ja pierdolę. Wyszedłem do ciebie jak prawilny człowiek, dojebałem ci zielonymi, bo szprycha ci choruje. Ale nie jestem pierdolonym Caritasem.
Tym razem kopnięcie w brzuch chyba było drobną przesadą. Facet zaczerpnął gwałtownie powietrza, nim wyrzygał na ziemię całą swoją kolację. To sprawiło, że Keir skrzywił się z niesmakiem, kręcąc na boki głową.
— Obrzydliwe, ja pierdole. Masz kurwa jeden dzień, albo zrobię ci takie Drespacito, że nawet ornitolog ci nie pomoże.
— J...jutro dostarczę...
— No i gitara, siema. Jak się postarasz to potrafisz, mordo — trzepnął go dłonią na odchodne w tył głowy i ruszył wzdłuż ogrodzenia, macając się po kieszeniach, by znaleźć opakowanie z fajkami. Od całego tego cyrku zachciało mu się jarać. Tylko gdzie była ta jebana zapalniczka?
Drake przechadzał się jak zwykle wkurwiony, naćpany i głodny przygód, więc wpadł na zajebisty pomysł, żeby ściągnąć z neta aplikacje, przez którą będzie mógł się ustawić z jakimś lamusem, skasować go, a na koniec zabrać mu portfel. Chuj wie co tym bogatym dzieciakom strzela do łeba, czego nie przewidział, to tego, że był tak kurewsko naćpany, że wybrał sobie chyba kogoś bardziej odpowiadającego charakterem niemu samemu, niż właśnie jednemu z bogatych pajaców. Ustawili się elegancko wieczorem na magazynach tutejszych garażach, na których można było wybić po pszyrce. No właśnie szkoła, koniec roku.. Kurwa, czy on był na chociaż jednym egzaminie? Właśnie nie bardzo, ale widzieliście jaką zajebistą ma paczkę kokainy w kieszeni? No.. trzeba było poświęcić trochę szkolnego czasu na takie rarytasy. Wszedł na teren magazynu ciągnąc nosem co dokładne od pięciu do dziesięciu sekund, podcierając go otwartą dłonią. Kurwa pawle, hejże pawle, koks wypada Ci z nosa. Po wciągnięciu całej ukrainy ułożonej z koksu zachciało mu się kurewsko palić, a zapomniał fajek z motoru, więc był nie dość, że nadpobudliwy to na dodatek wkurwiony, bo chciało mu się jarać. Pierwsze co to nawinął mu się typ, który szukał fajek po sobie, więc idealna okazja do zaczepienia go i wyciągnięcia szluga, dla siebie, dla kolegi, dla babki, dla ciotki i chuj wie jeszcze dla kogo. Był tak ujebany, że nie rozpoznał w nim swojego oponenta, czarne ślepia zatrzymały się na zbliżającej postaci, więc wyciągnął do niej łapę, zatrzymując go po drodze.
-Te kurwa, masz szluga? - przekrzywił łeb wpatrując się gościa, poczeka sobie na odpowiedź przez najbliższe dwie sekundy utrzymując kontakt wzrokowy, jeśli jej nie usłyszy to wjedzie w niego z luja ogłuszacza i po prostu sobie te szlugi weźmie!
-No kurwa pytam się coś.. - nogi miał jak sprężyny, skakał na nich jak pieprzony muhamed Ali w swoim tańcu motyla, ręce trzęsły mu się jakby miał parkinsona, ale najlepsze było to, że sam nimi ruszał, w ogóle telepał się cały, ale na własne życzenie, nie dlatego, że jego organizm był wygłodzony, wręcz przeciwnie.. on po prostu musiał się ruszać, koleś był naspeedowany bardziej niż Vin Disel, który przełknął Survivors Guilt, po śmierci Walkera.
-Te kurwa, masz szluga? - przekrzywił łeb wpatrując się gościa, poczeka sobie na odpowiedź przez najbliższe dwie sekundy utrzymując kontakt wzrokowy, jeśli jej nie usłyszy to wjedzie w niego z luja ogłuszacza i po prostu sobie te szlugi weźmie!
-No kurwa pytam się coś.. - nogi miał jak sprężyny, skakał na nich jak pieprzony muhamed Ali w swoim tańcu motyla, ręce trzęsły mu się jakby miał parkinsona, ale najlepsze było to, że sam nimi ruszał, w ogóle telepał się cały, ale na własne życzenie, nie dlatego, że jego organizm był wygłodzony, wręcz przeciwnie.. on po prostu musiał się ruszać, koleś był naspeedowany bardziej niż Vin Disel, który przełknął Survivors Guilt, po śmierci Walkera.
Trzy, osiem, siedem, dwa.
Niestety nikt nigdy nie wbił do końca Keirowi jak właściwie się liczyło. Niby znał jakieś podstawy, ale nigdy nie potrafił zrozumieć czym przykładowo różniło się 'raz' od 'jeden'. No bo ja pierdole, to stawiali przed dwa i tamto też. Więc co za różnica? Żadna. I chuj. Dlatego nie potrafił policzyć ile kieszeni ma jego kurtka, ani przypomnieć sobie w której z nich zostawił zapalniczkę.
Pociągnął nosem, gdy nagle jego ręka wylądowała na przedniej kieszeni. I wiecie co? Znalazł tę jebaną zapalniczkę! Już podnosił ją do góry, by podpalić swojego szluga, gdy znikąd - ja pierdole, a babunia mówiła żeby uważać na te czarne magiki - spod ziemi wyrósł przed nim jakiś ziomeczek. Nie znał kolesia, ale sposób w jaki ten wyciągnął do niego łapę, sugerował że było inaczej.
Kryspin z sąsiedniego osiedla? Jared z metra?
Złapał go na rękę i potrząsnął nią kilka razy w powietrzu w geście przywitania. Niestety był na tyle tępy, by wyglądało to bardziej jak atak próbujący wyrwać mu ramię z barku. Aczkolwiek tylko wyglądało. Biorąc pod uwagę fakt, że obaj byli praktycznie równi, nawet jeśli Drake faktycznie mógł poczuć jak typ macha jego ręką w górę i w dół, nie wyrządziło mu to żadnych szkód. Co najwyżej mogło porządnie wkurwiać.
— No w ryju, nie? — odpowiedział wypuszczając jego rękę, gdy nagle ten zaczął odpierdalać jakiś dziwny taniec. Co to za jakiś karate mistrz? Przesunął swoją nereczkę adasia na plecy, udał że robi to samo z dresiarską czapeczką z daszkiem (której zapomniał w domu, więc po prostu poprawił powietrze, bo czemu nie) i ugiął nieznacznie kolana przyjmując fighting pose.
— Bitwa o ostatniego szluga, mordo — rzucił zachrypniętym głosem, by od razu wylecieć z pięścią, próbując go trafić w ryj. Bo po co celować gdzie indziej, każdy wiedział że najlepszych przyjaciół zyskiwało się dzięki porządnemu mordobiciu. Nic tak nie łączyło kolegów z osiedla jak wspólne siniaki, które mogli potem podziwiać całymi dniami.
Niestety nikt nigdy nie wbił do końca Keirowi jak właściwie się liczyło. Niby znał jakieś podstawy, ale nigdy nie potrafił zrozumieć czym przykładowo różniło się 'raz' od 'jeden'. No bo ja pierdole, to stawiali przed dwa i tamto też. Więc co za różnica? Żadna. I chuj. Dlatego nie potrafił policzyć ile kieszeni ma jego kurtka, ani przypomnieć sobie w której z nich zostawił zapalniczkę.
Pociągnął nosem, gdy nagle jego ręka wylądowała na przedniej kieszeni. I wiecie co? Znalazł tę jebaną zapalniczkę! Już podnosił ją do góry, by podpalić swojego szluga, gdy znikąd - ja pierdole, a babunia mówiła żeby uważać na te czarne magiki - spod ziemi wyrósł przed nim jakiś ziomeczek. Nie znał kolesia, ale sposób w jaki ten wyciągnął do niego łapę, sugerował że było inaczej.
Kryspin z sąsiedniego osiedla? Jared z metra?
Złapał go na rękę i potrząsnął nią kilka razy w powietrzu w geście przywitania. Niestety był na tyle tępy, by wyglądało to bardziej jak atak próbujący wyrwać mu ramię z barku. Aczkolwiek tylko wyglądało. Biorąc pod uwagę fakt, że obaj byli praktycznie równi, nawet jeśli Drake faktycznie mógł poczuć jak typ macha jego ręką w górę i w dół, nie wyrządziło mu to żadnych szkód. Co najwyżej mogło porządnie wkurwiać.
— No w ryju, nie? — odpowiedział wypuszczając jego rękę, gdy nagle ten zaczął odpierdalać jakiś dziwny taniec. Co to za jakiś karate mistrz? Przesunął swoją nereczkę adasia na plecy, udał że robi to samo z dresiarską czapeczką z daszkiem (której zapomniał w domu, więc po prostu poprawił powietrze, bo czemu nie) i ugiął nieznacznie kolana przyjmując fighting pose.
— Bitwa o ostatniego szluga, mordo — rzucił zachrypniętym głosem, by od razu wylecieć z pięścią, próbując go trafić w ryj. Bo po co celować gdzie indziej, każdy wiedział że najlepszych przyjaciół zyskiwało się dzięki porządnemu mordobiciu. Nic tak nie łączyło kolegów z osiedla jak wspólne siniaki, które mogli potem podziwiać całymi dniami.
~ I beat my meat like a prisoner of war, and my enemies even harder ~
Gościu, ten scenariusz był naprawdę wyjebany, serio będą się napierdalać o ostatnią fajkę? To brzmi lepiej niż bitwa pod Wiedniem, my przynajmniej mamy jakiś realny cel do zrealizowania. Cóż, Drake był tutaj chyba geniuszem w porównaniu do Keira, widać kto będzie trzymał się jako Jefe tego gangu, chociaż był tak naćpany, że myślał, że spotkał Wietnamczyka na polu minowym, jebać skośnego skurwiela w imię MURICI!
Lekko zdziwiony gdy ten potrząsał jego ręką, tak naprawdę gdyby nie był na prochach szybko by tą rekę zabrał i spróbował go uderzyć, jednak w swoim obecnym stanie nie był w stanie wymyślić jak trafić do domu, a co dopiero jakiegoś sensownego planu bitwnego, będzie musiał się obejść bez tego i przejść do bardziej prostych, instynktownych działań.
-Ty no to wyskaku... - już miał dokończyć kiedy dostał po prostu w ryj, jebany mu założył luja z zaskoczenia, nawet nie zdążył podnieść rąk do obrony! Cofnął się na nogach w tył potrzasając głową, lekko zaskoczony całą sytuacją, jednak po chwili zaśmiał się jakby był pojebanym latynosem z gangu Sureno.
-Nie no kurwa ziomuś to przejebałeś. - warknął w jego stronę po czym wystrzelił jak bomba w Hiroshime. Wycelował kopnięcie z wyskoku na niskiej wysokości, bo chciał mu zapierdolić w udo, żeby ten się nachylił, bo dobrze wjechany luj w udo, powoduje cholerny, ale bardzo krótki ból. Gdyby mu się to powiodło to następnie złapałby Keira za kark ściągając go w dół i wymierzył cios kolanem prosto w nos. Kurwa, mordeczko.. Energia to go roznosiła w cholerę, a jak jeszcze zaczął się nim napierdalać, to jego serce zaczęło walić jak szalone, dodatkowa adrenalina do i tak podwyższonego ciśnienia krwi przez narkotyki mogła być zabójcza, dobrze, że był młody i piękny, bo mógłby się przekręcić na zawał. Drake po udanym, bądź nieudanym wombo combo odskoczył jak oszalały od Keira bujając się na nogach na prawo i lewo, jebany nawet skakał w miejscu, żeby zrzucić chociaż troszkę tego speedu z siebie. Oczywiście posiadał w swojej kieszeni nóż, ale to była walka z sensem, z przesłaniem i o wyższą sprawę, więc bez sprzętu, a nie jak pizdy.
-WHOA KURWA!! - udarł się jebaniutki, ponieważ naprawdę musiał zrzucić z siebie trochę tego speedu, adrenalina w połączeniu z kokainą, dziwne, że nie zaczął biegać w okół niego jak pierdolony Usain Bolt.
Gościu, ten scenariusz był naprawdę wyjebany, serio będą się napierdalać o ostatnią fajkę? To brzmi lepiej niż bitwa pod Wiedniem, my przynajmniej mamy jakiś realny cel do zrealizowania. Cóż, Drake był tutaj chyba geniuszem w porównaniu do Keira, widać kto będzie trzymał się jako Jefe tego gangu, chociaż był tak naćpany, że myślał, że spotkał Wietnamczyka na polu minowym, jebać skośnego skurwiela w imię MURICI!
Lekko zdziwiony gdy ten potrząsał jego ręką, tak naprawdę gdyby nie był na prochach szybko by tą rekę zabrał i spróbował go uderzyć, jednak w swoim obecnym stanie nie był w stanie wymyślić jak trafić do domu, a co dopiero jakiegoś sensownego planu bitwnego, będzie musiał się obejść bez tego i przejść do bardziej prostych, instynktownych działań.
-Ty no to wyskaku... - już miał dokończyć kiedy dostał po prostu w ryj, jebany mu założył luja z zaskoczenia, nawet nie zdążył podnieść rąk do obrony! Cofnął się na nogach w tył potrzasając głową, lekko zaskoczony całą sytuacją, jednak po chwili zaśmiał się jakby był pojebanym latynosem z gangu Sureno.
-Nie no kurwa ziomuś to przejebałeś. - warknął w jego stronę po czym wystrzelił jak bomba w Hiroshime. Wycelował kopnięcie z wyskoku na niskiej wysokości, bo chciał mu zapierdolić w udo, żeby ten się nachylił, bo dobrze wjechany luj w udo, powoduje cholerny, ale bardzo krótki ból. Gdyby mu się to powiodło to następnie złapałby Keira za kark ściągając go w dół i wymierzył cios kolanem prosto w nos. Kurwa, mordeczko.. Energia to go roznosiła w cholerę, a jak jeszcze zaczął się nim napierdalać, to jego serce zaczęło walić jak szalone, dodatkowa adrenalina do i tak podwyższonego ciśnienia krwi przez narkotyki mogła być zabójcza, dobrze, że był młody i piękny, bo mógłby się przekręcić na zawał. Drake po udanym, bądź nieudanym wombo combo odskoczył jak oszalały od Keira bujając się na nogach na prawo i lewo, jebany nawet skakał w miejscu, żeby zrzucić chociaż troszkę tego speedu z siebie. Oczywiście posiadał w swojej kieszeni nóż, ale to była walka z sensem, z przesłaniem i o wyższą sprawę, więc bez sprzętu, a nie jak pizdy.
-WHOA KURWA!! - udarł się jebaniutki, ponieważ naprawdę musiał zrzucić z siebie trochę tego speedu, adrenalina w połączeniu z kokainą, dziwne, że nie zaczął biegać w okół niego jak pierdolony Usain Bolt.
Keir w przeciwieństwie do Drake'a nie miał przyspieszonego toku myślenia. Jeśli naćpany chłopak był japońskim shinkansenem docierającym na miejsce z maksymalnym pięciosekundowym opóźnieniem to jemu bliżej było do polskich przewozów regionalnych. Z opóźnieniem powyżej 600 minut. Nic dziwnego, że ludzie zarówno po korzystaniu z pociągów biało-czerwonych, ubiegali się o zwrot pieniędzy. Ci, którzy próbowali się trzymać z Keirem i poznawali jego debilizm w pełnym zakresie też często ubiegali się o zwrot zmarnowanego czasu i spierdolonej psychiki.
Spodziewał się jednak, że koleś z tak szybkimi ruchami chociaż spróbuje uniknąć jego ataku. Tymczasem luj w ryj wszedł prosto i czysto. Był na tyle zdezorientowany, by przez chwilę stał patrząc się z jeszcze bardziej tępą miną niż zazwyczaj. To na swoje pięści, to na niego. No kurwa. Dałby sobie rękę uciąć, że Drake od samego początku spodziewał się mordobicia, po którym mieli zostać ziomeczkami na wieki.
Jego zaskoczenie było tak duże, że tym razem to on nawet nie próbował się bronić, gdy ciemnowłosy dosłownie sprowadził go do parteru. Chrup. Kolano zderzyło się z jego twarzą, a nos wydał bardzo niepokojący odgłos, momentalnie wypuszczając z siebie całe mnóstwo pięknej czerwonej posoki.
— Ja pierdole kurwa twoja mać skurwysyńska suka pierdolona w dupę — puścił całą wiązankę wypluwając dużę porcję krwi na ziemię. Wraz z zakrwawionym papierosem, który po tej pięknej akcji już jak widać nie nadawał się do użytku.
— No i chuj, TO BYŁ OSTATNI SZLUG ZIOMEK — wydarł mordę niczym babcia w kerfurze, tłukąca się o ostatni mikser z młodym Adikiem przedstawicielem trzypaskowej szlachty. Wróć, to on był tutaj młodym Adikiem. I po chuj właściwie byłby mu ten mikser?
Jak na rasowego dresa, w przeciwieństwie do Drake'a, Keir nie bardzo używał nóg. Chyba, że ktoś leżał już na ziemi, albo trzymał go w uścisku, wtedy to tak. Ale gdy cel był ruchomy i w dobrej formie? Nie, nie, aż takiej podzielnej uwagi jego dresiarski móżdżek nie miał. Dlatego w kontrataku wysunął się po prostu w przód i zamachnął się pięściami, tym razem oprócz twarzy, opierając sobie za punkt także jego splot słoneczny.
Był szybki niczym PUMA.
Poruszał się jak NAJCZASTA błyskawica.
A na imię było mu Seba, postrach ulic!
Nie no, tak na serio to Keir.
Spodziewał się jednak, że koleś z tak szybkimi ruchami chociaż spróbuje uniknąć jego ataku. Tymczasem luj w ryj wszedł prosto i czysto. Był na tyle zdezorientowany, by przez chwilę stał patrząc się z jeszcze bardziej tępą miną niż zazwyczaj. To na swoje pięści, to na niego. No kurwa. Dałby sobie rękę uciąć, że Drake od samego początku spodziewał się mordobicia, po którym mieli zostać ziomeczkami na wieki.
Jego zaskoczenie było tak duże, że tym razem to on nawet nie próbował się bronić, gdy ciemnowłosy dosłownie sprowadził go do parteru. Chrup. Kolano zderzyło się z jego twarzą, a nos wydał bardzo niepokojący odgłos, momentalnie wypuszczając z siebie całe mnóstwo pięknej czerwonej posoki.
— Ja pierdole kurwa twoja mać skurwysyńska suka pierdolona w dupę — puścił całą wiązankę wypluwając dużę porcję krwi na ziemię. Wraz z zakrwawionym papierosem, który po tej pięknej akcji już jak widać nie nadawał się do użytku.
— No i chuj, TO BYŁ OSTATNI SZLUG ZIOMEK — wydarł mordę niczym babcia w kerfurze, tłukąca się o ostatni mikser z młodym Adikiem przedstawicielem trzypaskowej szlachty. Wróć, to on był tutaj młodym Adikiem. I po chuj właściwie byłby mu ten mikser?
Jak na rasowego dresa, w przeciwieństwie do Drake'a, Keir nie bardzo używał nóg. Chyba, że ktoś leżał już na ziemi, albo trzymał go w uścisku, wtedy to tak. Ale gdy cel był ruchomy i w dobrej formie? Nie, nie, aż takiej podzielnej uwagi jego dresiarski móżdżek nie miał. Dlatego w kontrataku wysunął się po prostu w przód i zamachnął się pięściami, tym razem oprócz twarzy, opierając sobie za punkt także jego splot słoneczny.
Był szybki niczym PUMA.
Poruszał się jak NAJCZASTA błyskawica.
A na imię było mu Seba, postrach ulic!
Nie no, tak na serio to Keir.
No cóż, jego mózg działał na pełnych obrotach, szybciej niż ukrainka obsługująca klientów przy A czwórce, więc rzeczywiście w porównaniu do tych chujowych lini kolejowych on był pieprzonym pendolino. Drake używał walki nogami, dlaczego? Był dobrze zbudowany do takiej walki, zresztą nigdy na siłce nie skippował dnia nóg, dlatego jego ciosy były dużo mocniejsze niż jakby mu strzelił pięścią w twarz, ale trafił na przeciwnika, który atakował zupełnie na odwrót, więc oboje na siebie nie mogli znaleźć odpowiedniej kontry i pewnie oboje sobie sklepią maski dosyć poważnie. Tym razem facet był przygotowany na atak i miał uniesione ręce w pozycji obronnej, jednak zaczynał widzieć już podwójnie przez te pieprzone prochy i nie minęła bardzo długa chwila gdy dostał kolejny cios w pysk, który był wymierzony w nos. Zablokował go częściowo, bo udało mu się zmienić tor lotu pięści z nosa na jego oko, pod którym zostanie piękna tłusta śliwa jak bity Macea. Przez jego głowę przechodziło tysiąc myśli.. może zjadłby subwaya, może to nie jest dobry pomysł, żeby napierdalać się o ostatniego szluga, który i tak teraz się nie nadawał do użytku, ale wiecie co było najgłośniejsze w jego głowie? Gdzie ja kurwa zostawiłem motor. Cios Keira w splot słoneczny był nieskuteczny, ponieważ po tym jak puściła mu się farba z pyska, bo pięści tego skurwiela były wielkie i naruszyły nie tylko jego oko, a także i wargę to odsunął się od niego o przynajmniej dwa kroki.
-Nieźle kurwa. - splunął krwią na bok i ruszył znowu z szybkim atakiem na Keira wyciągając wyprostowaną rękę by posłać mu luja prosto w twarz, jednak w którymś momencie tą rękę ugiął i wycelował cios łokciem w jego szczękę.
Poruszał się szybciej niż puma, był szybszy niż wiatr, groźniejszy niż płonący krzyż dla murzyna.
Przyczajony Seba, Ukryty Adik.
Nawet jeśli atak będzie sukcesem, znów odskoczy do tyłu po zadanym ciosie.
-Ty kurwa ziomek, nie widziałeś tu motoru? - zapytał jakby z dupy, w ogóle pomijając cały fakt, że napierdalali się o ostatniego szluga.
Ziomeczek sobie poszedł, to i Drake sobie poszedł, co tu dużo gadać, nie będe pisał dla usuniętego konta, fak ju Merc <3
-Nieźle kurwa. - splunął krwią na bok i ruszył znowu z szybkim atakiem na Keira wyciągając wyprostowaną rękę by posłać mu luja prosto w twarz, jednak w którymś momencie tą rękę ugiął i wycelował cios łokciem w jego szczękę.
Poruszał się szybciej niż puma, był szybszy niż wiatr, groźniejszy niż płonący krzyż dla murzyna.
Przyczajony Seba, Ukryty Adik.
Nawet jeśli atak będzie sukcesem, znów odskoczy do tyłu po zadanym ciosie.
-Ty kurwa ziomek, nie widziałeś tu motoru? - zapytał jakby z dupy, w ogóle pomijając cały fakt, że napierdalali się o ostatniego szluga.
Ziomeczek sobie poszedł, to i Drake sobie poszedł, co tu dużo gadać, nie będe pisał dla usuniętego konta, fak ju Merc <3
Patrząc na ten cud młodości - czyt. napierdalankę - Keir już teraz mógł stwierdzić, że czekają go niezwykle piękne czasy. Pal licho, że właśnie znalazł sobie nowego przyjaciela (którego nie zdążył jeszcze o tym uświadomić). Wiecie jakie będzie miał przepiękne śliwy na całym ciele? Jedna podstawowa zasada mówiła, że facet musi wyglądać jak facet. Bez siniaków i blizn gdzie popadnie, nie miał się czym szczycić. Pozostawał więc nudną, bezużyteczną cipą.
"Nieźle kurwa."
— Stary, wiesz kiedy ostatni raz widziałem ziomka, który lubi w napierdalanki? Jakbym był pedałem to bym ci się oświadczył jak rasowy Adrian. Ale nie jestem. No homo bro — zapewnił swojego nowego kumpla. Całe szczęście, że w tym momencie przestał gadać. Cios w dół szczęki byłby w stanie sprawić, że odgryzłby sobie język. Zadzwoniło mu niezbyt przyjemnie w uszach, było to jednak uczucie na tyle znajome, by zachwiał się po prostu na nogach i splunął krwią na ziemię. Mlasnął z niesmakiem, zaraz podnosząc gardę ku górze.
O kurwa Keir, od kiedy ty potrafisz takie rzeczy?
— Motoru? Wydaje mi się, że widziałem jakiś e... — rozejrzał się dookoła — o tam. Jakiś koleś przy nim majstrował.
A właściwie to próbował go pewnie podpierdolić. Biorąc pod uwagę fakt, że motocykl nie należał do Keira, nieszczególnie się tym faktem przejął. Każdy orze jak może. Jedni podpierdalali motocykle, inni składali iPhone'y by wymienić je na ryż, a jeszcze innym pozostawało zbieranie bawełny...
... za chuj w sumie. Za friko. Bo gówno z tego mieli.
— Ale bym sobie ojebał czizburgerka — stwierdził nagle, chyba zapominając, że powinien w tym momencie najebać typowi, bo nadal nie odwdzięczył się za tego luja na ryj. Głód to poważna sprawa, nie ma co ignorować.
"Nieźle kurwa."
— Stary, wiesz kiedy ostatni raz widziałem ziomka, który lubi w napierdalanki? Jakbym był pedałem to bym ci się oświadczył jak rasowy Adrian. Ale nie jestem. No homo bro — zapewnił swojego nowego kumpla. Całe szczęście, że w tym momencie przestał gadać. Cios w dół szczęki byłby w stanie sprawić, że odgryzłby sobie język. Zadzwoniło mu niezbyt przyjemnie w uszach, było to jednak uczucie na tyle znajome, by zachwiał się po prostu na nogach i splunął krwią na ziemię. Mlasnął z niesmakiem, zaraz podnosząc gardę ku górze.
O kurwa Keir, od kiedy ty potrafisz takie rzeczy?
— Motoru? Wydaje mi się, że widziałem jakiś e... — rozejrzał się dookoła — o tam. Jakiś koleś przy nim majstrował.
A właściwie to próbował go pewnie podpierdolić. Biorąc pod uwagę fakt, że motocykl nie należał do Keira, nieszczególnie się tym faktem przejął. Każdy orze jak może. Jedni podpierdalali motocykle, inni składali iPhone'y by wymienić je na ryż, a jeszcze innym pozostawało zbieranie bawełny...
... za chuj w sumie. Za friko. Bo gówno z tego mieli.
— Ale bym sobie ojebał czizburgerka — stwierdził nagle, chyba zapominając, że powinien w tym momencie najebać typowi, bo nadal nie odwdzięczył się za tego luja na ryj. Głód to poważna sprawa, nie ma co ignorować.
Potrzeba cheeseburgera okazała się w tym momencie kluczowa. Keir chwiejąc się na wszystkie strony jak ruski czołg na haju, poklepał swojego nowego kumpla po ramieniu i ruszył w stronę, gdzie zostawił swój pojazd, którym tu przyjechał. A przynajmniej tak mu się wydawało. Z pewnością przydałby mu się w tym momencie jakiś motorsajkyl, bo właśnie nadeszła kluczowa chwila w jego życiu. Był niczym Doktor House. To był ten czas, gdy pozorował własną śmierć i odjeżdżał w nieznane.
No dobra, może niczego nie pozorował, a tak właściwie to wracał po prostu do domu babuni, ale wiecie jak jest. Szczypta dramatyzmu była potrzebna każdemu.
zt.
No dobra, może niczego nie pozorował, a tak właściwie to wracał po prostu do domu babuni, ale wiecie jak jest. Szczypta dramatyzmu była potrzebna każdemu.
zt.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach