▲▼
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
William Wimsey
Fresh Blood Lost in the City
Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Pią Sty 08, 2016 9:39 am
Pią Sty 08, 2016 9:39 am
First topic message reminder :
Miejsce gdzie raczej nikt się nie zapuszcza. Przede wszystkim dlatego, że oficjalnie jest strzeżone, nieliczni jednak wiedzą, że strażnic chodzą jedynie przy jednej z granic kontenerowej góry. Tam faktycznie nie warto się pokazywać, ponieważ przez kręcące się tu typy “spod ciemnej gwiazdy” mają oni pozwolenie na strzelanie do wszystkiego co potencjalnie może ich zabić. Miejsce które jest pod ostrzałem łatwo jednak rozpoznać. Również lepiej omijać okolice przy wielkim, pomarańczowym dźwigu do rozładunku.
Drugim powodem jest to, że nie ma się pewności, czy idąc w te opustoszałe miejsce nie spotka się ćpuna, który właśnie jest w odległej galaktyce i walczy z obcym. Krzyczenie i błaganie o pomoc zwróci jedynie uwagę stada mew, które mają tu gniazd,a one nie słyną z chęci do pomocy.
Poza tym miejsce wygląda jak większość śmieciowisk kontenerowych - stosy jeden na drugim. Pomiędzy niektórymi znajdują się “wąskie” przejścia (zmieści się w nich samochód). Nikt nie rozumie w jaki sposób i dlaczego właśnie tak są poukładane, ale na pewno ma to jakiś zmyślny cel. Dodatkowo na kontenerowe góry można się wdrapać - tylko trzeba być wariatem, żeby to robić, w końcu to daleko od ziemi!
Drugim powodem jest to, że nie ma się pewności, czy idąc w te opustoszałe miejsce nie spotka się ćpuna, który właśnie jest w odległej galaktyce i walczy z obcym. Krzyczenie i błaganie o pomoc zwróci jedynie uwagę stada mew, które mają tu gniazd,a one nie słyną z chęci do pomocy.
Poza tym miejsce wygląda jak większość śmieciowisk kontenerowych - stosy jeden na drugim. Pomiędzy niektórymi znajdują się “wąskie” przejścia (zmieści się w nich samochód). Nikt nie rozumie w jaki sposób i dlaczego właśnie tak są poukładane, ale na pewno ma to jakiś zmyślny cel. Dodatkowo na kontenerowe góry można się wdrapać - tylko trzeba być wariatem, żeby to robić, w końcu to daleko od ziemi!
Nieużywane Kontenery
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą w SNK? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą w SNK? Kliknij na W.
Trzeba przyznać, że jego słowa uspokoiły dziewczynę do tego stopnia, że puściła kaptur pozwalając, by wiatr zwiał jej go z głowy. Prędzej czy później i tak zobaczyłby jej twarz. Jak nie przy tej transakcji, to przy kolejnej. Podeszła bliżej kontenera wpatrując się w dilera z dołu tymi swoimi czystymi, lazurowymi oczami.
– A obiecasz mi na małego paluszka? – zrobiła najniewinniejszą minę na jaką było ją stać, choć wcale nie musiała się starać; Leilani i tak wyglądała wystarczająco niewinnie – To będzie nasza mała tajemnica.
Słysząc pytani odnośnie pieniędzy uśmiechnęła się tajemniczo i wyciągnęła z kieszeni banknoty zawinięte w rulonik i związane cienką gumeczką do włosów. Ze dwieście dolarów kanadyjskich w dwudziestkach, jak nic. Musiała mieć bogatych rodziców.
– Mój daddy dobrze o mnie dba – przygryzła dolną wargę zdając sobie sprawę jak musiało ta zabrzmieć i rzuciła pieniądze chłopakowi. Niech myśli o niej co chce – Teraz pytanie, czy masz przy sobie tyle towaru?
Nie pytając zgodę zaczęła się wspinać po kontenerze, by dołączyć do Smugglera. Kiedy zdyszana (w końcu jakikolwiek wysiłek nie był jej mocną stroną i szybko się męczyła, dlatego byłatą na dole tą która na wfie przybiegała ostatnia) znalazła się na górze usiadła nieopodal chłopaka i wyciągnęła z kieszeni bluzy truskawkowego lizaka, który następnie odpakowała i bezczelnie wyrzuciła papierek przed siebie. Patrzyła jak porwany przez wiatr znika w ciemnościach. Dopiero gdy straciła go z oczu zdecydowała się podnieść wzrok na swojego towarzysza biorąc lizaka do buzi. Żadnych podtekstów, po prostu miała ochotę na coś słodkiego.
– Dorzuć fetę – powiedziała po chwili beztrosko machając nóżkami, zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie. Zaraz jednak spoważniała wyciągając z ust patyczek zakończony słodką kulką, którą podsunęła chłopakowi – Chcesz? Bez obaw, jeśli jesteś brzydki, to nie ucieknę z krzykiem. Poza tym... wciąż mi nie obiecałeś.
Wyciągnęła w jego stronę swój mały paluszek. Pójdzie na taką dziecinną zabawę w pinky swear? Chyba nie ma wyjścia, bowiem wyraz jej twarzy sugerował, że nie znosi sprzeciwu. W końcu córeczki bogatych tatusiów bywają bardzo rozpieszczone. Swoją drogą, ciekawe, czy zdecyduje się zdjąć maskę i poczęstować lizakiem? Przecież to wymiana śliny...
– A obiecasz mi na małego paluszka? – zrobiła najniewinniejszą minę na jaką było ją stać, choć wcale nie musiała się starać; Leilani i tak wyglądała wystarczająco niewinnie – To będzie nasza mała tajemnica.
Słysząc pytani odnośnie pieniędzy uśmiechnęła się tajemniczo i wyciągnęła z kieszeni banknoty zawinięte w rulonik i związane cienką gumeczką do włosów. Ze dwieście dolarów kanadyjskich w dwudziestkach, jak nic. Musiała mieć bogatych rodziców.
– Mój daddy dobrze o mnie dba – przygryzła dolną wargę zdając sobie sprawę jak musiało ta zabrzmieć i rzuciła pieniądze chłopakowi. Niech myśli o niej co chce – Teraz pytanie, czy masz przy sobie tyle towaru?
Nie pytając zgodę zaczęła się wspinać po kontenerze, by dołączyć do Smugglera. Kiedy zdyszana (w końcu jakikolwiek wysiłek nie był jej mocną stroną i szybko się męczyła, dlatego była
– Dorzuć fetę – powiedziała po chwili beztrosko machając nóżkami, zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie. Zaraz jednak spoważniała wyciągając z ust patyczek zakończony słodką kulką, którą podsunęła chłopakowi – Chcesz? Bez obaw, jeśli jesteś brzydki, to nie ucieknę z krzykiem. Poza tym... wciąż mi nie obiecałeś.
Wyciągnęła w jego stronę swój mały paluszek. Pójdzie na taką dziecinną zabawę w pinky swear? Chyba nie ma wyjścia, bowiem wyraz jej twarzy sugerował, że nie znosi sprzeciwu. W końcu córeczki bogatych tatusiów bywają bardzo rozpieszczone. Swoją drogą, ciekawe, czy zdecyduje się zdjąć maskę i poczęstować lizakiem? Przecież to wymiana śliny...
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Wto Wrz 18, 2018 7:15 pm
Wto Wrz 18, 2018 7:15 pm
- Co? - spytał autentycznie skołowany Travitza, a potem westchnął ciężko. Kolejne jakieś głupie amerykańskie zwyczaje, których nie rozumiał i rozumieć nie chciał, bo były głupie. I nawet miał zamiar to wygarnąć dziewczynie, wtedy rzuciła mu jednak rulonik banknotów, który złapał zręcznie i jakby świat przestał dla niego istnieć. Młoda mogła sobie klachać co tam jej się podobało, on w tym czasie zdjął gumkę do włosów, którą wyrzucił gdzieś za siebie i zaczął przeliczać banknoty. Na głos. Po rosyjsku.
Nie zwrócił więc większej uwagi na to, że dziewczę postanowiło przetransportować się na kontener, a także, że wpadła na dosyć abstrakcyjny pomysł spożywania lizaka w takim momencie. Może to i lepiej, bo w najlepszym wypadku by ją wyśmiał, w najgorszym zwyzywał, a tak to przynajmniej cieszył się gotówką, którą mu podrzuciła.
W końcu jednak liczenie dobiegło końca i nadszedł czas na dokończenie transakcji. Wtedy Rosjanin jakby wybudził się z transu i zaczął rozglądać się wokół siebie, aby skonstatować, że młodociana narkomanka znajduje się obok niego i co więcej, zdradziecko celuje w niego lizakiem. Zmarszczył brwi i rzucił rosyjskie przekleństwo, a potem zaczął przegrzebywać kieszenie. Po chwili wyjął dwie małe torebeczki - jedna zawierała dwie zielone kulki, a druga biały proszek. Obie poleciały w kierunku dziewczyny.
- Wiesz w ogóle, jak się zażywa amfetaminę? - zapytał z czystej ciekawości. No bo, bądźmy szczerzy, nie wyglądała. Tak w sumie, to w ogóle nie wyglądała na kogoś, kto interesuje się takimi rzeczami.
Tymczasem Smuggler ściągnął maskę, ale wcale nie po to, aby poczęstować się lizakiem. Zamiast tego wyciągnął papierosa, którego szybko odpalił i wypuścił chmurę dymu przed siebie. Dzisiejsza noc zapowiada się całkiem udanie.
Nie zwrócił więc większej uwagi na to, że dziewczę postanowiło przetransportować się na kontener, a także, że wpadła na dosyć abstrakcyjny pomysł spożywania lizaka w takim momencie. Może to i lepiej, bo w najlepszym wypadku by ją wyśmiał, w najgorszym zwyzywał, a tak to przynajmniej cieszył się gotówką, którą mu podrzuciła.
W końcu jednak liczenie dobiegło końca i nadszedł czas na dokończenie transakcji. Wtedy Rosjanin jakby wybudził się z transu i zaczął rozglądać się wokół siebie, aby skonstatować, że młodociana narkomanka znajduje się obok niego i co więcej, zdradziecko celuje w niego lizakiem. Zmarszczył brwi i rzucił rosyjskie przekleństwo, a potem zaczął przegrzebywać kieszenie. Po chwili wyjął dwie małe torebeczki - jedna zawierała dwie zielone kulki, a druga biały proszek. Obie poleciały w kierunku dziewczyny.
- Wiesz w ogóle, jak się zażywa amfetaminę? - zapytał z czystej ciekawości. No bo, bądźmy szczerzy, nie wyglądała. Tak w sumie, to w ogóle nie wyglądała na kogoś, kto interesuje się takimi rzeczami.
Tymczasem Smuggler ściągnął maskę, ale wcale nie po to, aby poczęstować się lizakiem. Zamiast tego wyciągnął papierosa, którego szybko odpalił i wypuścił chmurę dymu przed siebie. Dzisiejsza noc zapowiada się całkiem udanie.
Rany, co za typ! Leilani chciała być dla niego naprawdę miła; tak szczerze, bez maski uprzejmej dziewczynki, jaką zwykła zakładać przy kontaktach z innymi ludźmi. To nie tak, że chciała się do niego przymilać, by dostać zniżkę na towar, nic z tych rzeczy! Hajsu od rodziców miała jak lodu (w końcu bogacenie się jest ważniejsze niż dziecko), więc nie upadnie tak nisko, by klękać za kreskę. Tymczasem Smuggler zdawał się uparcie ignorować, albo w ogóle nie zauważać jej starań włożonych w okazywanie mu uprzejmości. A może właśnie przez to uważał ją za głupiego bachora? Eh… Rosjanin był naprawdę ciężkim orzechem do rozgryzienia.
Złapała obie torebki i zamknęła je w drobnej dłoni. Myślała, że nici z dalszej rozmowy i że po prostu powinna podziękować za słodycze oraz odejść, co zamierzała uczynić niezwłocznie; nawet podciągnęła jedno kolano by się podnieść, kiedy usłyszała jego pytanie. Odwróciła się w stronę chłopaka wzruszając chudymi ramionami.
–Nope. Chcesz mi pokazać? – zapytała wyciągając z bluzy małe kieszonkowe lusterko, które następnie położyła między nimi. Częstowanie dilera jego własnym towarem? Leia nie widziała żadnego problemu. Nie znała savoir-vivre narkotykowego świata, więc jeśli jej postępowanie było niewłaściwe, to może zostanie naprowadzona na „właściwą” drogę przez Smugglera? W końcu jak sam zdążył zauważyć, niewiele miała wspólnego z ćpaniem.
W milczeniu przyglądała się jak ściąga swoją maskę ujawniając swoją prawdziwą twarz. Całkiem przystojną i tajemniczą (a może to efekt padającego nań światła księżyca?), ale poza jej ligą. Jeśli chłopak zauważy, że młoda mu się przygląda, natychmiast odwróci wzrok, udając, że przed chwilą wcale nie gapiła się na niego ostentacyjnie przygryzając dolną wargę. Phi.
– Dasz mi jednego? – zapytała po chwili kiwając głową na papierosa.
Złapała obie torebki i zamknęła je w drobnej dłoni. Myślała, że nici z dalszej rozmowy i że po prostu powinna podziękować za słodycze oraz odejść, co zamierzała uczynić niezwłocznie; nawet podciągnęła jedno kolano by się podnieść, kiedy usłyszała jego pytanie. Odwróciła się w stronę chłopaka wzruszając chudymi ramionami.
–Nope. Chcesz mi pokazać? – zapytała wyciągając z bluzy małe kieszonkowe lusterko, które następnie położyła między nimi. Częstowanie dilera jego własnym towarem? Leia nie widziała żadnego problemu. Nie znała savoir-vivre narkotykowego świata, więc jeśli jej postępowanie było niewłaściwe, to może zostanie naprowadzona na „właściwą” drogę przez Smugglera? W końcu jak sam zdążył zauważyć, niewiele miała wspólnego z ćpaniem.
W milczeniu przyglądała się jak ściąga swoją maskę ujawniając swoją prawdziwą twarz. Całkiem przystojną i tajemniczą (a może to efekt padającego nań światła księżyca?), ale poza jej ligą. Jeśli chłopak zauważy, że młoda mu się przygląda, natychmiast odwróci wzrok, udając, że przed chwilą wcale nie gapiła się na niego ostentacyjnie przygryzając dolną wargę. Phi.
– Dasz mi jednego? – zapytała po chwili kiwając głową na papierosa.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Sob Wrz 22, 2018 12:14 pm
Sob Wrz 22, 2018 12:14 pm
Ciężkie życie z tymi dzieciakami. Nie mógł ich jednak ostentacyjnie odpędzać, bo wtedy straciłby swoje główne źródło utrzymania. Dlatego też cierpliwie znosił coś, co już dawno skwitowałby jakimś pięknym rosyjskim określeniem, aby oddalić się w siną dal. Nie mógł jednak pozwolić, żeby dzieciaki się zbyt szybko zaćpały. Raz, że to szkodliwe dla interesu, a dwa, że policja zaczęłaby węszyć. Tego zaś bardzo nie chciał. Tak czy inaczej, jakoś musiał żyć z tą zepsutą społecznością Vancouver, nawet jeśli szczerze jej nienawidził.
Kiedy dziewczę wyciągnęło lusterko i położyło między nimi, Smuggler westchnął lekko i przeczesał włosy, układając jej jako tako, żeby mu na ryj nie leciały.
- Ja nie wciągam - zaczął od tego, aby jasno ustalić te kwestie. Nie lubił nieporozumień. - Dobra, generalnie sposobów jest kilka, ale dwa najbardziej popularne. Pierwszy jest ten, który już zasugerowałaś. Drugi, to strzykawa. Daje mocniejszego kopa i lepiej trzyma. Ale szczerze mówiąc, to na razie odradzałbym ci to. Łatwo jest przesadzić, a ty wyglądasz na kogoś, kto nie powinien wychodzić z domu po wieczorynce. Z wciąganiem też nie przesadzaj, bo znajdą się zarzyganą na podłodze.
Po tych jakże miłych słowach wydmuchnął dym papierosowy, który bardzo ładnie wyglądał w blasku księżyca, układając się w dziwaczne, tajemnicze wzory. Do czego to doszło, żeby pouczał smarkulę jak się powinno wciągać proszek. Życie jednak czasem stawiało przed nim dziwne wyzwania.
Kiedy spytała o papierosa, otworzył paczkę i wyciągnął w jej stronę. Gdy już wzięła, schował fajki i podsunął jej odpaloną zapalniczkę. Nie wyglądała również na kogoś, kto nosi ogień przy sobie. Wcale się nie zdziwi, jeśli za chwile zacznie się krztusić dymem. Nawet go to już nie bawiło.
- Nie będziesz mieć problemu z powrotem do domu? - zagadnął niby od niechcenia, spoglądając w inną stronę. Zbyt wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
Kiedy dziewczę wyciągnęło lusterko i położyło między nimi, Smuggler westchnął lekko i przeczesał włosy, układając jej jako tako, żeby mu na ryj nie leciały.
- Ja nie wciągam - zaczął od tego, aby jasno ustalić te kwestie. Nie lubił nieporozumień. - Dobra, generalnie sposobów jest kilka, ale dwa najbardziej popularne. Pierwszy jest ten, który już zasugerowałaś. Drugi, to strzykawa. Daje mocniejszego kopa i lepiej trzyma. Ale szczerze mówiąc, to na razie odradzałbym ci to. Łatwo jest przesadzić, a ty wyglądasz na kogoś, kto nie powinien wychodzić z domu po wieczorynce. Z wciąganiem też nie przesadzaj, bo znajdą się zarzyganą na podłodze.
Po tych jakże miłych słowach wydmuchnął dym papierosowy, który bardzo ładnie wyglądał w blasku księżyca, układając się w dziwaczne, tajemnicze wzory. Do czego to doszło, żeby pouczał smarkulę jak się powinno wciągać proszek. Życie jednak czasem stawiało przed nim dziwne wyzwania.
Kiedy spytała o papierosa, otworzył paczkę i wyciągnął w jej stronę. Gdy już wzięła, schował fajki i podsunął jej odpaloną zapalniczkę. Nie wyglądała również na kogoś, kto nosi ogień przy sobie. Wcale się nie zdziwi, jeśli za chwile zacznie się krztusić dymem. Nawet go to już nie bawiło.
- Nie będziesz mieć problemu z powrotem do domu? - zagadnął niby od niechcenia, spoglądając w inną stronę. Zbyt wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
To nie tak, że nie wiedziała jak radzić sobie z amfą, ale miała nadzieję na miły wieczór w towarzystwie Smugglera. Najwidoczniej każde jego słowo, gest – po prostu cały on próbował dać jej do zrozumienia, że powinna szukać towarzystwa w innym miejscu. Szkoda, że nie będzie wciągania kreski z brzuszka, ale nie zamierzała się narzucać. Właściwie, to to spoufalanie się z Rosjaninem mogło się źle skończyć; w najbardziej szalonym i zarazem pesymistycznym ze wszystkich scenariuszy mógłby nawet okazać się masochistą, który polubił jej okropną osobę i odmówił sprzedawania jej towaru. Cóż za strata...
Schowała lusterko z powrotem do kieszeni z uśmiechem słuchając jego wywodu. Że niby strzykawki dla niej są za mocne? Podwinęła rękaw bluzy w milczeniu pokazując drobne czerwone ślady po wkłuciach, mające nie więcej niż kilka dni. Oho, czyżby jednak okazała się kłamać ze swoim niedoświadczeniem?
– Sporo rzeczy o mnie nie wiesz – odparła częstując się papierosem. Z wdzięcznością przyjęła to, że wziął pod uwagę, że nie ma ze sobą zapalniczki – Lepiej niech tak zostanie, Smuggi.
Wypuściła dym z płuc odchylając głowę do tyłu. No proszę, w ogóle się nie zakrztusiła! Wygląda na to, że to nie pierwszy i nie ostatni papieros w jej krótkim życiu.
Wrócić do domu? Uniosła brew do góry. A więc już ją wyganiał? W sumie zajęła mu i tak dużo czasu, a zapewne ma jeszcze innych klientów, którymi powinien się zająć. Ponownie wzruszyła ramionami sugerując, że nie daje jebania o powrót.
– Dzięki za troskę, ale poradzę sobie – zaciągnęła się jeszcze raz – O ile nie trafię po drodze na walkę między dwoma gangami, albo patrol policji, to będzie dobrze.
Błagam, pozwól mi zostać jeszcze chwilę.
– Vittu! – zaklęła po fińsku, gdy żar z papierosa spadł na jej spodnie, na szczęście nie wypalając w nich dziury, jak się po chwili okazało. Ciężko byłoby się wytłumaczyć nawet gosposi, która i tak już przymykała oko na jej wieczorne spacery. Przygryzła wargę patrząc jak fajka robi się coraz krótsza; wiedziała, że gdy ją spali, ich drogi się rozejdą do następnego razu za jakiś tydzień... może dwa, gdy Leia znów będzie "w potrzebie". Położyła się na kontenerze wpatrując w gwieździste niebo, choć gdyby byli poza miastem, mogłoby być ich więcej. Tak bardzo nie chciała wracać do domu, gdzie zastanie pijaną matkę na kanapie, a ojciec jak zwykle zostanie "po godzinach", to jest będzie pieprzył się ze swoją sekretarką.
– Hej, Smuggler – zaczęła po chwili sama dziwiąc się jak obco brzmiał jej głos – Masz jakieś plany na ten wieczór?
Schowała lusterko z powrotem do kieszeni z uśmiechem słuchając jego wywodu. Że niby strzykawki dla niej są za mocne? Podwinęła rękaw bluzy w milczeniu pokazując drobne czerwone ślady po wkłuciach, mające nie więcej niż kilka dni. Oho, czyżby jednak okazała się kłamać ze swoim niedoświadczeniem?
– Sporo rzeczy o mnie nie wiesz – odparła częstując się papierosem. Z wdzięcznością przyjęła to, że wziął pod uwagę, że nie ma ze sobą zapalniczki – Lepiej niech tak zostanie, Smuggi.
Wypuściła dym z płuc odchylając głowę do tyłu. No proszę, w ogóle się nie zakrztusiła! Wygląda na to, że to nie pierwszy i nie ostatni papieros w jej krótkim życiu.
Wrócić do domu? Uniosła brew do góry. A więc już ją wyganiał? W sumie zajęła mu i tak dużo czasu, a zapewne ma jeszcze innych klientów, którymi powinien się zająć. Ponownie wzruszyła ramionami sugerując, że nie daje jebania o powrót.
– Dzięki za troskę, ale poradzę sobie – zaciągnęła się jeszcze raz – O ile nie trafię po drodze na walkę między dwoma gangami, albo patrol policji, to będzie dobrze.
Błagam, pozwól mi zostać jeszcze chwilę.
– Vittu! – zaklęła po fińsku, gdy żar z papierosa spadł na jej spodnie, na szczęście nie wypalając w nich dziury, jak się po chwili okazało. Ciężko byłoby się wytłumaczyć nawet gosposi, która i tak już przymykała oko na jej wieczorne spacery. Przygryzła wargę patrząc jak fajka robi się coraz krótsza; wiedziała, że gdy ją spali, ich drogi się rozejdą do następnego razu za jakiś tydzień... może dwa, gdy Leia znów będzie "w potrzebie". Położyła się na kontenerze wpatrując w gwieździste niebo, choć gdyby byli poza miastem, mogłoby być ich więcej. Tak bardzo nie chciała wracać do domu, gdzie zastanie pijaną matkę na kanapie, a ojciec jak zwykle zostanie "po godzinach", to jest będzie pieprzył się ze swoją sekretarką.
– Hej, Smuggler – zaczęła po chwili sama dziwiąc się jak obco brzmiał jej głos – Masz jakieś plany na ten wieczór?
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Sob Wrz 22, 2018 6:42 pm
Sob Wrz 22, 2018 6:42 pm
To dosyć zabawne, ale kiedy zobaczył ślady po wkłuciach igły, to tylko mruknął coś z niezadowoleniem i skupił się na paleniu papierosa. Być może myślała, ze mu tym zaimponuje, w końcu jest dilerem narkotyków i cały czas zarzucał jej brak doświadczenia. On jednak widział już wiele takich śladów, to po pierwsze, a po drugie, widział jak ludzie po tym kończyli. Jedyne więc, co pozostawało w jego czarnym serduszku dla nich, to bezgraniczna pogarda, że potrafili doprowadzić samych siebie do takiego stanu. W tym wypadku jednak najzwyczajniej w świecie chuj go to obchodziło. Jeśli dziewczyna chciała się szprycować tym gównem, to tylko lepiej dla niego, przynajmniej coś na tym zarobi. Wzruszył więc jedynie ramionami na jej stwierdzenie, że coś będzie lepsze albo gorsze. Naprawdę nie miał ochoty się tym interesować.
Dopalił papierosa do końca, zgasił o kontener, a potem wyrzucił go w ciemność. I jeszcze splunął w tamtym kierunku, pozbywając się nieprzyjemnego posmaku, który pozostał na jego języku.
- Nie to miałem na myśli - odpowiedział na wzmiankę o odprowadzaniu, ale nie kontynuował tej myśli, tak, jakby dziewczyna miała się domyślić, co chodziło po głowie stukniętego Ruska.
Tymczasem padło pytanie co najmniej zaskakujące, biorąc pod uwagę okoliczności, w których się znajdowali. Kąciki ust Smugglera uniosły się ku górze i aż zachichotał.
- Wieczór? Jest środek pierdolonej nocy - odpowiedział, po czym wyciągnął telefon i zaczął w nim coś przeglądać. Mocne światło z ekranu padło na jego twarz, jednak kilka sekund później zniknęło, gdy urządzenie zostało zablokowane. - Nie. Jesteś moim ostatnim klientem dzisiaj - dodał, co oznaczało, że noc miał raczej kiepską jeśli chodzi o interesy. Umówmy się, trzy osoby nie robią szału. Ale z głodu też nie umrze.
- A co, chcesz mnie zaprosić na romantyczny spacer w blasku gwiazd? - spytał przesłodzonym tonem, który jasno sugerował, jakie podejście do podobnych zabaw ma Travitza.
W sumie to mógłby wrócić do domu i pograć na gitarze. Dawno nie grał.
Ale pewnie nie wróci.
Dopalił papierosa do końca, zgasił o kontener, a potem wyrzucił go w ciemność. I jeszcze splunął w tamtym kierunku, pozbywając się nieprzyjemnego posmaku, który pozostał na jego języku.
- Nie to miałem na myśli - odpowiedział na wzmiankę o odprowadzaniu, ale nie kontynuował tej myśli, tak, jakby dziewczyna miała się domyślić, co chodziło po głowie stukniętego Ruska.
Tymczasem padło pytanie co najmniej zaskakujące, biorąc pod uwagę okoliczności, w których się znajdowali. Kąciki ust Smugglera uniosły się ku górze i aż zachichotał.
- Wieczór? Jest środek pierdolonej nocy - odpowiedział, po czym wyciągnął telefon i zaczął w nim coś przeglądać. Mocne światło z ekranu padło na jego twarz, jednak kilka sekund później zniknęło, gdy urządzenie zostało zablokowane. - Nie. Jesteś moim ostatnim klientem dzisiaj - dodał, co oznaczało, że noc miał raczej kiepską jeśli chodzi o interesy. Umówmy się, trzy osoby nie robią szału. Ale z głodu też nie umrze.
- A co, chcesz mnie zaprosić na romantyczny spacer w blasku gwiazd? - spytał przesłodzonym tonem, który jasno sugerował, jakie podejście do podobnych zabaw ma Travitza.
W sumie to mógłby wrócić do domu i pograć na gitarze. Dawno nie grał.
Ale pewnie nie wróci.
A więc w jego oczach była tylko kolejną ćpunką? To trochę... ałaj. Z drugiej strony czego mogła się spodziewać? Przychodzi do niego taka gówniara, chce towaru i jeszcze pokazuje ślady po wkłuciach, jakby to było jakieś życiowe osiągnięcie, czy coś w tym stylu. Wiedziała, że jeśli dalej będzie w to brnąć, to prędzej czy później skończy jak starsza siostra – sześć stóp pod ziemią, w ciemnej trumnie. Ah, że niby Gwendolyn zginęła w tragicznym wypadku samochodowym? Tak brzmiała oficjalna wersja, którą sprzedali po przeprowadzce do Vancouver. Prawda wcale nie odbiegała tak daleko od tego, co wszystkim opowiadano, oprócz jednego małego szczegółu; Gwen i jej chłopak, który prowadził, byli naćpani. Wybuchł wielki skandal, więc George Cigfran, by ratować swoją reputację przekupił lokalne gazety, by nie publikowały tej informacji, a sam z rodziną opuścił Seattle. Twierdził, że "chciał wynieść się z miasta, które na każdym kroku przypominało mu zmarłą córkę". Taa, akurat.
A teraz historia powoli zaczęła zataczać koło i młodsza z sióstr zaczęła się staczać na dno. Zepsucie dziewcząt i ich słaba wola, czy może surowość rodziców, wobec której nie potrafiły inaczej postąpić? Nie zamierzała jednak zwierzać się Smugglerowi z powodu dla którego sięgnęła po narkotyki. Po pierwsze, diler to nie psycholog. Po drugie, raczej nie sprawiał wrażenia specjalnie nią zainteresowanego. Klient to klient, na chuj drążyć temat.
– Wiem, że nie o to Ci chodziło – dokończyła papierosa – Bo ja też nie miałam tego na myśli.
Wcale nie chciała, by ją odprowadzał. Jeszcze czego! Dowiedziałby się przypadkiem gdzie dziewczyna mieszka, a potem poznał jej tożsamość, a tego nie chciała. Wolała pozostać dla niego tajemniczą L, jak to podpisała się na końcu wiadomości.
– W takim razie co tutaj robisz? – zmrużyła wrednie lazurowe oczęta posyłając mu kpiący uśmieszek. Maska milutkiej dziewczynki opadła, a sarkastyczna Leilani powoli zaczynała dawać o sobie znać – Może powinnam Cię odprowadzić do domu i utulić do snu?
To mogłoby być... zabawne. Taka drobna panienka, z ryja dziecko jeszcze, zajmująca się dwa razy większym od siebie typem. Westchnęła gasząc papierosa, którego następnie wyrzuciła gdzieś za siebie, a sama podniosła się do pozycji siedzącej. Znów zmrużyła oczy, tym razem oślepiona blaskiem wyświetlacza.
Zgaś kurwa ten telefon.
– Gdybym miała ochotę na takie sentymentalne gówna, umówiłabym się z jakąś stuleją przez Tindera – zaśmiała się zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho – ...gdybym w ogóle chciała z tego korzystać.
Leilani i randki? Nic z tego! Może i była niedoświadczonym bachorem, ale zdawała sobie sprawę z toksyczności swojego charakteru. Nie zbudowałaby innej relacji niż tej opierającej się na seksie. A w taką bawić się jej nie chciało. Chyba miała do siebie resztki szacunku, czy coś.
– Po prostu nudzi mi się, a do domu jakoś niezbyt mi prędko – znów wzruszyła ramionami. To chyba jej ulubiony gest.
A teraz historia powoli zaczęła zataczać koło i młodsza z sióstr zaczęła się staczać na dno. Zepsucie dziewcząt i ich słaba wola, czy może surowość rodziców, wobec której nie potrafiły inaczej postąpić? Nie zamierzała jednak zwierzać się Smugglerowi z powodu dla którego sięgnęła po narkotyki. Po pierwsze, diler to nie psycholog. Po drugie, raczej nie sprawiał wrażenia specjalnie nią zainteresowanego. Klient to klient, na chuj drążyć temat.
– Wiem, że nie o to Ci chodziło – dokończyła papierosa – Bo ja też nie miałam tego na myśli.
Wcale nie chciała, by ją odprowadzał. Jeszcze czego! Dowiedziałby się przypadkiem gdzie dziewczyna mieszka, a potem poznał jej tożsamość, a tego nie chciała. Wolała pozostać dla niego tajemniczą L, jak to podpisała się na końcu wiadomości.
– W takim razie co tutaj robisz? – zmrużyła wrednie lazurowe oczęta posyłając mu kpiący uśmieszek. Maska milutkiej dziewczynki opadła, a sarkastyczna Leilani powoli zaczynała dawać o sobie znać – Może powinnam Cię odprowadzić do domu i utulić do snu?
To mogłoby być... zabawne. Taka drobna panienka, z ryja dziecko jeszcze, zajmująca się dwa razy większym od siebie typem. Westchnęła gasząc papierosa, którego następnie wyrzuciła gdzieś za siebie, a sama podniosła się do pozycji siedzącej. Znów zmrużyła oczy, tym razem oślepiona blaskiem wyświetlacza.
Zgaś kurwa ten telefon.
– Gdybym miała ochotę na takie sentymentalne gówna, umówiłabym się z jakąś stuleją przez Tindera – zaśmiała się zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho – ...gdybym w ogóle chciała z tego korzystać.
Leilani i randki? Nic z tego! Może i była niedoświadczonym bachorem, ale zdawała sobie sprawę z toksyczności swojego charakteru. Nie zbudowałaby innej relacji niż tej opierającej się na seksie. A w taką bawić się jej nie chciało. Chyba miała do siebie resztki szacunku, czy coś.
– Po prostu nudzi mi się, a do domu jakoś niezbyt mi prędko – znów wzruszyła ramionami. To chyba jej ulubiony gest.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Wto Wrz 25, 2018 3:18 pm
Wto Wrz 25, 2018 3:18 pm
Dziwne było to dziewczę. Wyglądała trochę, jak ktoś kto ma coś w rodzaju rozdwojenia jaźni.
Albo ktoś, kto się zgrywa, ewentualnie próbuje być kimś, kim nie jest.
Może to właśnie dlatego nie potrafił aktualnie spojrzeć na nią inaczej, niż na fałszywego dzieciaka, który nie radzi sobie z problemami pierwszego świata, więc sięga po używki i inne takie sprawy. Albo chce sobie stworzyć problemy pierwszego świata, bo obecne życie już ją nudzi. Tak czy inaczej, ciężko mu było przełamać barierę niechęci, która wytworzyła się w jego umyśle. Jakoś sobie jednak z nią radził, bo podobne odczucia miał względem większości swoich rówieśników i "kolegów" ze szkoły, a w sumie to społeczeństwa w ogóle.
Taki był już z niego nietolerancyjny typ.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział jakoś tak mało przekonująco, porzucając w ten sposób temat, który nie zmierzał w jakąś sensowną stronę. - Sram i drobię - dodał po chwili, niewiele sobie robiąc z nagłego, sarkastycznego oblicza rozmówczyni. Czuł się trochę jakby odganiał natrętną muchę, która uparcie cały czas wracała w to samo miejsce i perfidnie udawała, że wcale nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie potrafił myśleć inaczej o istotach mniejszych o połowę od niego, które starały się nadrabiać wrednością.
- Nie jestem ekspertem, ale na Tinderze raczej nie znajdziesz romantyków - odpowiedział, kojarząc jakieś historie o tej aplikacji. Nawet rozważył ściągnięcie jej, kiedy usłyszał, że właściwie nie służy do umawiania się na randki, a raczej na spotkania o nieco bardziej fizycznym charakterze. Jednak wygrała w nim ta część charakteru, która sprzeciwiała się tym dzisiejszym nowym trendom. Nie bał się technologii, ale stronił od aktualnie modnych zajawek, nie chcąc identyfikować się z resztą motłochu, która brała udział w tym dziwnym wyścigu szczurów.
Nuda, co?
Parsknął sam do siebie, a potem sięgnął po kolejnego papierosa, którego wsadził do ust.
- Spoko - odpowiedział, po czym wspiął się na szczyt swojej elokwencji i kurtuazji. - Ruchasz się? - zagadnął, odpalając papierosa.
Tinder na żywo.
Kurtyna.
Albo ktoś, kto się zgrywa, ewentualnie próbuje być kimś, kim nie jest.
Może to właśnie dlatego nie potrafił aktualnie spojrzeć na nią inaczej, niż na fałszywego dzieciaka, który nie radzi sobie z problemami pierwszego świata, więc sięga po używki i inne takie sprawy. Albo chce sobie stworzyć problemy pierwszego świata, bo obecne życie już ją nudzi. Tak czy inaczej, ciężko mu było przełamać barierę niechęci, która wytworzyła się w jego umyśle. Jakoś sobie jednak z nią radził, bo podobne odczucia miał względem większości swoich rówieśników i "kolegów" ze szkoły, a w sumie to społeczeństwa w ogóle.
Taki był już z niego nietolerancyjny typ.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział jakoś tak mało przekonująco, porzucając w ten sposób temat, który nie zmierzał w jakąś sensowną stronę. - Sram i drobię - dodał po chwili, niewiele sobie robiąc z nagłego, sarkastycznego oblicza rozmówczyni. Czuł się trochę jakby odganiał natrętną muchę, która uparcie cały czas wracała w to samo miejsce i perfidnie udawała, że wcale nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie potrafił myśleć inaczej o istotach mniejszych o połowę od niego, które starały się nadrabiać wrednością.
- Nie jestem ekspertem, ale na Tinderze raczej nie znajdziesz romantyków - odpowiedział, kojarząc jakieś historie o tej aplikacji. Nawet rozważył ściągnięcie jej, kiedy usłyszał, że właściwie nie służy do umawiania się na randki, a raczej na spotkania o nieco bardziej fizycznym charakterze. Jednak wygrała w nim ta część charakteru, która sprzeciwiała się tym dzisiejszym nowym trendom. Nie bał się technologii, ale stronił od aktualnie modnych zajawek, nie chcąc identyfikować się z resztą motłochu, która brała udział w tym dziwnym wyścigu szczurów.
Nuda, co?
Parsknął sam do siebie, a potem sięgnął po kolejnego papierosa, którego wsadził do ust.
- Spoko - odpowiedział, po czym wspiął się na szczyt swojej elokwencji i kurtuazji. - Ruchasz się? - zagadnął, odpalając papierosa.
Tinder na żywo.
Kurtyna.
No bo w sumie ona udawała kogoś, kim nie była. Próbowała nie być tchórzem.
Nie była młodą buntowniczką, za jaką próbowała uchodzić przed Smugglerem. Gdyby rzeczywiście miała na wszystko wyjebane, nie analizowałaby tak dokładnie każdego jego słowa i gestu. Z drugiej strony daleko jej było do grzecznej kujonki, za jaką uchodziła w Riverdale. Kim więc? Zapewne jedną z wielu nastolatek, wielce niezadowolonych, że świat wygląda zupełnie inaczej niż w bajkach, które do niedawna opowiadali rodzice. Jedni przyjmowali to całkiem dobrze, inni, znacznie wrażliwsi (patrz: Leilani), nie potrafili pogodzić się…
A chuj z tym, bez usprawiedliwiania. Młoda Cigfran była zwyczajnym krawędziowym bachorem ze skłonnościami do wkurwiania ludzi. Nic dziwnego, że czuł do niej niechęć. Gdyby mogła, sama by sobie napluła w twarz.
Prychnęła odwracając wzrok. Oj, zdecydowanie nie szło jej udawanie sarkastycznej suki. Brakowało jeszcze żeby się poryczała z tego powodu.
– Zdziwiłbyś się ile niektórzy są w stanie zrobić by zamoczyć – uśmiechnęła się tajemniczo jakby co najmniej coś o tym wiedziała. Tak naprawdę to posiłkowała się opowieściami szkolnych znajomych, bo sama w tej kwestii nie miała żadnego znaczenia – Zresztą, nie szukam nikogo.
I wtedy padło pytanie od którego o mało nie spadła z tego jebanego kontenera. No, to się nazywa szczerość. Ponownie odwróciła się od swojego towarzysza czując jak palą ją policzki. Czy on oszalał? Nie wiedział nawet jak dziewczyna ma na imię i już proponował jej seks? Poza tym ona… Ona w życiu się nawet nie całowała, a co dopiero mówiąc o taaaaakich rzeczach. Trzeba przyznać, że wizja spędzenia nocy z całkiem przystojnym dilerem była kusząca, ale nawet Leilani nie była aż tak naiwna.
Przysunęła się bliżej do Rosjanina, jednak nie na tyle by ich ramiona miały się stykać. Nie, dotykała go w zupełnie innym miejscu zupełnie inną częścią ciała; jej mała stópka raz po raz niby przypadkiem ocierała się o jego łydkę, a nastolatka zdawała się ignorować ten fakt, patrząc gdzieś przed siebie.
Teraz, albo nigdy.
– Nie wyglądasz na takiego, który jest cierpliwy i delikatny – odezwała się po chwili zamyślenia połączonej z trącaniem Smugglera stopą – A ja nie chciałabym zapamiętać swojego pierwszego razu jako czegoś traumatycznego.
Będzie się śmiał? Raczej nie miał z czego, w końcu sam uważał ją za dziecko. W jej niedoświadczeniu nie było zatem nic dziwnego. Przynajmniej w tej jednej kwestii była z nim szczera.
Nie była młodą buntowniczką, za jaką próbowała uchodzić przed Smugglerem. Gdyby rzeczywiście miała na wszystko wyjebane, nie analizowałaby tak dokładnie każdego jego słowa i gestu. Z drugiej strony daleko jej było do grzecznej kujonki, za jaką uchodziła w Riverdale. Kim więc? Zapewne jedną z wielu nastolatek, wielce niezadowolonych, że świat wygląda zupełnie inaczej niż w bajkach, które do niedawna opowiadali rodzice. Jedni przyjmowali to całkiem dobrze, inni, znacznie wrażliwsi (patrz: Leilani), nie potrafili pogodzić się…
A chuj z tym, bez usprawiedliwiania. Młoda Cigfran była zwyczajnym krawędziowym bachorem ze skłonnościami do wkurwiania ludzi. Nic dziwnego, że czuł do niej niechęć. Gdyby mogła, sama by sobie napluła w twarz.
Prychnęła odwracając wzrok. Oj, zdecydowanie nie szło jej udawanie sarkastycznej suki. Brakowało jeszcze żeby się poryczała z tego powodu.
– Zdziwiłbyś się ile niektórzy są w stanie zrobić by zamoczyć – uśmiechnęła się tajemniczo jakby co najmniej coś o tym wiedziała. Tak naprawdę to posiłkowała się opowieściami szkolnych znajomych, bo sama w tej kwestii nie miała żadnego znaczenia – Zresztą, nie szukam nikogo.
I wtedy padło pytanie od którego o mało nie spadła z tego jebanego kontenera. No, to się nazywa szczerość. Ponownie odwróciła się od swojego towarzysza czując jak palą ją policzki. Czy on oszalał? Nie wiedział nawet jak dziewczyna ma na imię i już proponował jej seks? Poza tym ona… Ona w życiu się nawet nie całowała, a co dopiero mówiąc o taaaaakich rzeczach. Trzeba przyznać, że wizja spędzenia nocy z całkiem przystojnym dilerem była kusząca, ale nawet Leilani nie była aż tak naiwna.
Przysunęła się bliżej do Rosjanina, jednak nie na tyle by ich ramiona miały się stykać. Nie, dotykała go w zupełnie innym miejscu zupełnie inną częścią ciała; jej mała stópka raz po raz niby przypadkiem ocierała się o jego łydkę, a nastolatka zdawała się ignorować ten fakt, patrząc gdzieś przed siebie.
Teraz, albo nigdy.
– Nie wyglądasz na takiego, który jest cierpliwy i delikatny – odezwała się po chwili zamyślenia połączonej z trącaniem Smugglera stopą – A ja nie chciałabym zapamiętać swojego pierwszego razu jako czegoś traumatycznego.
Będzie się śmiał? Raczej nie miał z czego, w końcu sam uważał ją za dziecko. W jej niedoświadczeniu nie było zatem nic dziwnego. Przynajmniej w tej jednej kwestii była z nim szczera.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Składowisko Nieużywanych Kontenerów
Pią Paź 19, 2018 11:10 pm
Pią Paź 19, 2018 11:10 pm
Travitza zaciągnął się dymem, a potem wypuścił go w powietrze i zapatrzył się w gwiazdy, rozważając, dlaczego w sumie znajduje się w takich sytuacjach. Mógłby być w miarę porządnym dzieciakiem, może trochę irytującym, ale koniec końców dobrym, który jakoś radzi sobie w tym obcym środowisku i wyrasta na kogokolwiek. Nie brakowało mu pieniędzy, możliwości, ani wpływów. Nie było żadnego logicznego powodu, aby zajmował się tą dilerką i uwodził nieletnie dziewczęta, które bardziej go irytowały, niż pociągały.
A mimo to siedział teraz tutaj, po dokonanej transakcji i proponował seks nieznajomej dziewczynce, której w sumie nawet nie polubił za bardzo. A najgorsze było to, że ilekroć nie zadawałby sobie pytania o logikę swojego postępowania, to wiedział, że i tak za każdym razem postąpi na przekór sobie, nie wiadomo po co i czemu. Posłucha tego kretyńskiego wewnętrznego głosu, który chyba jeszcze nigdy nie zaprowadził go w dobre miejsce.
Dobra, koniec użalania się.
Spojrzał na dziewczynę badawczo, jakby chciał sprawdzić, czy nie wciskała mu tutaj przypadkiem jakiejś ściemy, a potem westchnął lekko i wzruszył ramionami.
- Nie jestem ani cierpliwy, ani delikatny - przyznał, nawet nie próbując tego kryć. - Pewnie naoglądałaś się dużo tych filmów czy innych bzdur, które mówią o tych romantycznych pierwszych razach. Cóż, prawda jest taka, że laska zawsze ma przejebane i będzie ją boleć, nieważne czy pierdoli ją przypadkowy diler, czy książę z bajki. Kutas to kutas. Właściwie to najlepiej by było, gdybyś to miała jak najszybciej za sobą, żeby móc się po prostu cieszyć seksem, a nie czuć jak... - tutaj nastąpiła chwilowa zawiecha, podczas której Rosjanin próbował stworzyć jakieś barwne porównanie, jednak po chwili doszedł do wniosku, że wszystkie brzmią co najmniej idiotyczne. - ... no, chujowo - hehe.
I tym oto sposobem przestawił się wręcz jako wybawca, gotów wbrew sobie pognać na pomoc nieszczęsnej dziewicy, która nie wiedziała jeszcze, jakie cierpienia ją czekały. Cóż, w ramionach Smugglera, na pewno.
- Ale ja chcesz - dodał, żeby nie było, że ją zmusza, bo to już podchodziło pod paragraf, a wbrew pozorom, Pavel starał się nie prowokować głupich starć z literą prawa. I tak już wystarczająco się narażał.
A mimo to siedział teraz tutaj, po dokonanej transakcji i proponował seks nieznajomej dziewczynce, której w sumie nawet nie polubił za bardzo. A najgorsze było to, że ilekroć nie zadawałby sobie pytania o logikę swojego postępowania, to wiedział, że i tak za każdym razem postąpi na przekór sobie, nie wiadomo po co i czemu. Posłucha tego kretyńskiego wewnętrznego głosu, który chyba jeszcze nigdy nie zaprowadził go w dobre miejsce.
Dobra, koniec użalania się.
Spojrzał na dziewczynę badawczo, jakby chciał sprawdzić, czy nie wciskała mu tutaj przypadkiem jakiejś ściemy, a potem westchnął lekko i wzruszył ramionami.
- Nie jestem ani cierpliwy, ani delikatny - przyznał, nawet nie próbując tego kryć. - Pewnie naoglądałaś się dużo tych filmów czy innych bzdur, które mówią o tych romantycznych pierwszych razach. Cóż, prawda jest taka, że laska zawsze ma przejebane i będzie ją boleć, nieważne czy pierdoli ją przypadkowy diler, czy książę z bajki. Kutas to kutas. Właściwie to najlepiej by było, gdybyś to miała jak najszybciej za sobą, żeby móc się po prostu cieszyć seksem, a nie czuć jak... - tutaj nastąpiła chwilowa zawiecha, podczas której Rosjanin próbował stworzyć jakieś barwne porównanie, jednak po chwili doszedł do wniosku, że wszystkie brzmią co najmniej idiotyczne. - ... no, chujowo - hehe.
I tym oto sposobem przestawił się wręcz jako wybawca, gotów wbrew sobie pognać na pomoc nieszczęsnej dziewicy, która nie wiedziała jeszcze, jakie cierpienia ją czekały. Cóż, w ramionach Smugglera, na pewno.
- Ale ja chcesz - dodał, żeby nie było, że ją zmusza, bo to już podchodziło pod paragraf, a wbrew pozorom, Pavel starał się nie prowokować głupich starć z literą prawa. I tak już wystarczająco się narażał.
Słysząc jego wywód na temat przyjemności płynącej z pierwszego razu (a raczej jej braku) rumieniła się i bledła na przemian, nie wiedząc co właściwie powinna na ten temat myśleć. Smuggler twierdził jedno, ona słyszała drugie i to od dziewczyny, a Pavel ani trochę nie wyglądał na przedstawicielkę płci pięknej! No, może trochę przez te włosy... które, swoją drogą, były całkiem miźable, ale przecież mu tego nie powie.
Serce biło jak szalone, gdy uniosła się tylko po to by usiąść na chłopaku. Huhu, kto by pomyślał, że mała Leilani jest zdolna do takich śmiałych poczynań.
— To najwyższa pora, byś się nauczył taki być — zbliżyła swoją twarz do jego i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Nie dała mu jednak czasu na reakcję, tylko lekko przygryzła jego ucho — Spróbuj tylko zachowywać się jak napalony królik, to sprawię, że i Ciebie będzie boleć.
Jej zęby zacisnęły się mocniej na płatku ucha, jednak nie na tyle by go skrzywdzić. Nie, to miała być tylko drobna demonstracja jej ostrych ząbków, z których zrobi użytek, jeśli Smuggler będzie dalej chciał bawić się w złego chłopca.
Zeszła z niego, a następnie zeskoczyła z kontenera.
— Na co czekasz? Chyba nie myślisz, że zrobiłabym to z Tobą tutaj — prychnęła naciągając kaptur na brązoworude włosy i ruszyła w stronę wyjścia ze starych magazynów. Słyszała tylko za sobą skaczącego Pavla, a później jego kroki tuż za sobą, jednak ani razu się nie obejrzała. Nie chciała, by zobaczył jak paliły ją policzki przez to, co przed chwilą zrobiła. Dziś wyjątkowo nie była sobą.
Co ja właśnie odpierdalam?, pomyślała zwalniając, by zrównać swoje kroki z jego. Początkowo chciała odszukać jego dłoni, ale szybko porzuciła ten pomysł prowadząc go najmniej uczęszczanymi o tej porze uliczkami w stronę domu Cigfranów.
z/t x2
Serce biło jak szalone, gdy uniosła się tylko po to by usiąść na chłopaku. Huhu, kto by pomyślał, że mała Leilani jest zdolna do takich śmiałych poczynań.
— To najwyższa pora, byś się nauczył taki być — zbliżyła swoją twarz do jego i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Nie dała mu jednak czasu na reakcję, tylko lekko przygryzła jego ucho — Spróbuj tylko zachowywać się jak napalony królik, to sprawię, że i Ciebie będzie boleć.
Jej zęby zacisnęły się mocniej na płatku ucha, jednak nie na tyle by go skrzywdzić. Nie, to miała być tylko drobna demonstracja jej ostrych ząbków, z których zrobi użytek, jeśli Smuggler będzie dalej chciał bawić się w złego chłopca.
Zeszła z niego, a następnie zeskoczyła z kontenera.
— Na co czekasz? Chyba nie myślisz, że zrobiłabym to z Tobą tutaj — prychnęła naciągając kaptur na brązoworude włosy i ruszyła w stronę wyjścia ze starych magazynów. Słyszała tylko za sobą skaczącego Pavla, a później jego kroki tuż za sobą, jednak ani razu się nie obejrzała. Nie chciała, by zobaczył jak paliły ją policzki przez to, co przed chwilą zrobiła. Dziś wyjątkowo nie była sobą.
Co ja właśnie odpierdalam?, pomyślała zwalniając, by zrównać swoje kroki z jego. Początkowo chciała odszukać jego dłoni, ale szybko porzuciła ten pomysł prowadząc go najmniej uczęszczanymi o tej porze uliczkami w stronę domu Cigfranów.
z/t x2
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach