Anonymous
Gość
Gość
Dom Sterlingów
Pią Paź 23, 2015 4:33 pm


Ostatnio zmieniony przez Niclas dnia Pią Paź 23, 2015 10:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
soon

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Niclas żył w wyimaginowanym świecie. Wprawdzie uważał, że nie ma wyboru, ale i tak dręczyły go wątpliwości, czy na pewno postępuje słusznie. Ostatni wybuch szaleństwa wywołał nie tylko chwilowe odejście Elie. Złożyło się na to więcej czynników. Nie szło mu również w pracy, często bywał rozkojarzony, a przez niektóre odzywki jego uczniów dławił w sobie ogromne pokłady wściekłości. Może i nie zwariował na tyle, skoro jeszcze nigdy nie poniósł się emocją w szkole. Tam, w odróżnieniu do swojego życia prywatnego miał wszystko pod kontrolą, będąc tylko częścią jednego, ziemnego, twardego lodowca. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Teraz gdy biegł wąską, leśną ścieżka, a leniwe promienie słońca  oświetlały mu twarz, czuł się wreszcie spełniony. Liście usłane pod jego stopami chwaliły się kolorami jasnej żółci, czerwieni i brązu. Czuł się jakby sunął po czerwonym  dywanie, który miałby zaprowadzić go do miejsca w którym wszystko staje się prostsze. Poniekąd tak było.  Jesień w Vancouver zdawała się  zadomowić na dłużej. Wilgotne powietrze osiadało na zaczerwienionych policzkach Niclasa, sprawiając przyjemy dotyk zimna. Wyciągnął przed siebie rękę, by sprawdzić która godzina. Jego elektroniczny zegarek nigdy się nie mylił, tak jak i teraz, wskazywał równo 6:30, czyli czas w którym powinien  być już obok leśniczówki. Jego poranny jogging zaczynał się pobudka o godzinie  5:00, szybkim śniadaniem - zazwyczaj wybór trafiał  na owsiankę z jabłkiem i cynamonem, ogarnięciem się i wybiegnięciem z domu o godzinie 5:30.  Był blisko, widział już prostą drogę z kostki brukowej prowadzącą go do swojego celu. Dysząc głośno, przyspieszył kroku.  W ostatnich minutach zawsze dawał z siebie wszystko, podkręcając tym samym swój codzienny trening cardio. Zatrzymał się dopiero pod niewielkim piętrowym domkiem z numerem 34. Zmierzył zmęczonym wzorkiem jego kamienne ścinany i czerwony ceglasty dach. Kto by pomyślał, że jeszcze do niedawna stał kompletnie pusty, brudny, zaniedbany i pozbawiony mebli. Przynajmniej okazja jego kupna była niemała, więc ostatecznie zdecydował się, na samodzielne zajęcie się tą mizerną budowlą. Teraz przypatrując się efektowi końcowemu stwierdził, ze było warto. Wolnym krokiem, z trudem łapiąc powietrze w płuca ruszył w stronę drzwi, przecierając raz po raz czoło z potu swoją zawiązaną na ręce opaską. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Ściągnął buty, a koszulkę całkowicie przepoconą przeciągnął przez głowę  i wrzucił do umywalki. Musiał się czegoś napić, oby była jeszcze butelka wody w domu, bo inaczej dzień znowu stanie się dla niego nieprzychylny. Wchodząc do kuchni złapał za pilota i włączył poranną telewizję. Sięgnął za szafkę wyciągając ostatnią butelkę wody mineralnej i przelał ją sobie do szklanki. Wziął do ręki zielone kwaśne jabłko i usiadł przy stole, nadgryzając jego skórkę.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Dom Sterlingów
Pią Paź 23, 2015 10:06 pm
Standardowy poranek. Standardowy dzień. Wszystko zaczynało się tak, jak zawsze mając te same tempo a nawet czas. Niclas wstawał z kurami, a ona zazwyczaj korzystała z uroków spania samej aż do za piętnaście siódma. O wyznaczonej godzinie wstawała, szła się umyć, ubrać, a potem lądowała w kuchni szykując pierwsze i ostatecznie drugie śniadanie. Dawniej Niclas jej pomagał, obecnie zasiadał przed telewizorem wpieprzając te okropne jabłka.
Zerknęła z politowaniem na kwasioł, który aktualnie jadł. Na samą myśl wykrzywiało ją. Ślina instynktownie zebrała się po bokach zębów, tworząc lawinę. Przełknęła jej większą część, a wzrok po prostu odwróciła. Podświadomość niewidoma, to podświadomość szczęśliwa. Kroiła chleb, walcząc potem z twardym masłem.
- Tę koszulkę ze zlewu daj do prania, chyba, że zamierzasz sam ją sobie prać – powiedziała, jednak wcale nie mając ochoty tego robić. Męczyło ją to, że za każdym razem musi zrzędzić i przypominać mu o tak błahych czynnościach. W ostateczności zaczynała przypominać matkę i niezadowoloną żonę, którą po części była. Może nawet po jej większej części.
Zrobiła dla nich śniadanie, a na szybko przygotowane, ciepłe omlety postawiła na stole. Do tego standardowo kawa, bez której dzień nie mógł się dobrze zacząć. Spojrzała na niewzruszonego Niclasa, który chyba nauczył się wyłączać, jak do niego mówiła. Niczym jej uczniowie, których za cholerę nie dało się zainteresować historią. Chociaż do tego tematu zamierzała podejść w nieco inny, trochę niecodzienny sposób, jak jej to pójdzie to zapewne się okaże, a wieści na ten temat rozejdą się po szkole niczym zakazane drożdżówki w sklepikach.
- Śniadanie – mruknęła, sama już siedząc przy stole. Odkroiła sobie kawałek nożem omleta, jedząc i nawet nie czekając na swojego partnera. Ile to już razy jadała sama? X razy, które w końcu przestała liczyć. Wcześniej martwiła się brakiem obecności męża, teraz... sama do końca nie była pewna czy jak jest to duchem aktualnie znajduje się w domu. Rzadko kiedy ze sobą podczas posiłków rozmawiali. Zresztą, ostatnio praktycznie wcale nie rozmawiali. Mijali się w domu, na korytarzu, a dopiero spotykając się w łóżku, gdzie każde kładło się na swojej stronie łóżka i odwracało tyłem, zapominając o bożym świecie. Jackie nie była bez winy. Wiedziała o tym doskonale. Niclas nie potrafił jej wybaczyć romansu, zadurzenia, a ona... miała mu chyba wszystko za złe. Jej frustracja osiągnęła już taki stopień, że nie potrafiła płakać. Biernie przyglądała się fikcji jaką oboje próbowali stworzyć. Ich relacja była w opłakanym stanie, wręcz można pokusić się o stwierdzenie, że stała na granicy rozwodu. Mieli zacząć od nowa, znaleźć nowy start. Jak na razie szło im całkiem opornie, a jakiekolwiek chęci miały wymierny wydźwięk.
- Co dzisiaj robisz? – zapytała w końcu zmuszając się do rozmowy. Nie potrafiła udawać, a może problem tkwił w tym, że po prostu była zmęczona? Kto wie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Dom Sterlingów
Sob Paź 24, 2015 10:13 pm
Scena rozgrywająca się na ekranie pochłonęła go tak mocno, że ledwie zdołał usłyszeć słowa dochodzące tuż za jego ramienia. Wprawdzie, w ciągu tych ostatnich minut zdążył zmienić kanał na coś ciekawszego niż przedstawianie codziennych problemów ludzi, które ograniczały się do rozterek typu: "Co zabrać ze sobą na imprezę" lub "Co powinna posiadać torebka każdej kobiety". Przez chwilę zastanawiał się czy  społeczność w której teraz żyją naprawdę cofnęła się o tyle dekad, czy to z nim zaczynały dziać się dziwne rzeczy.
Co mówiłaś? - odparł nadal wpatrując się w telewizor. Dopiero po chwili oprzytomniał i spojrzał wymownie na Elie, zaraz potem zauważając rozstawione na stole śniadanie. — No tak, dzięki. Potem ją wrzucę do pralki - odparł raczej machinalnie, wyuczył się tego zdania już chyba na pamięć.
Sięgnął po jednego z wystawionych omletów i przełożył go sobie na talerz. Ta codzienność wręcz nie różniła się od innych, które przeminęły w raz z upływem kolejnych tygodni. Sam zresztą stwarzał pozory. Zachowywał się jakby nic się tak naprawdę nie stało, jednak chłód jaki bił z jego słów zgrabnie zdawał się go demaskować. W końcu nic nie bierze się znikąd. W myślach wciąż, uparcie tkwił mu ten facet. Wciąż nie umiał uwierzyć, że zauroczył ją tak zwykły, szary człowiek. Wnętrzności skręcały mu się na samą myśl o nim. Przez chwilę wyobrażał sobie, jak go porywa i krępuje taśmą klejącą, ledwie słysząc stłumione jęki bólu i strachu. Ta wizja wyraźnie mu się spodobała i zaczęła pochłaniać kolejne części jego podświadomości na tyle mocno, że jadł przygotowany omlet Elie, nie zwracając nawet uwagi na jego smak. Jednak gdy tylko wyobraził sobie Billy'ego, który próbuje wyrwać się z jego uścisku wokół szyi, ugryzł się w język automatycznie wracając do szarej codzienności dnia. Na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas. Nabrał na widelec kolejny żółty okrągły placek i włożył do ust, zaraz potem słysząc zapytanie Elie.
Dzisiaj mam wolne, więc chce zając się samochodem i zakonserwować podwozie. - Przełknął  kolejny kęs i sięgnął po kubek z gorącą kawą. Czy to pytanie nie było dziwne? Nigdy nie odzywali się do siebie podczas śniadań, obiadów czy kolacji. Rozstawali się po zjedzonym posiłku jak dwoje obcych ludzi, którzy spotykali się tylko by zapełnić swój brzuch. Może to jakaś aluzja? Niclas spojrzał ukradkiem na Elie zwracając uwagę na jej zmęczoną twarz. Nigdy nie należał do osób które znają się na tych sprawach. Zdawał się zauważać jej ból, próbował go nawet zrozumieć, jednak nie umiał go tylko odczuć.  Za każdym razem wyobrażał sobie, że między nimi tkwi przeźroczysta ściana, która oddzielała ich od porozumienia do którego oboje starali się przecież dążyć. Może warto zaryzykować? Odwrócił wzrok. — Chyba, że chcesz gdzieś podjechać lub czegoś potrzebujesz?
Czuł jak ciężko jest mu wypowiedzieć te słowa. Przez chwile myślał, że kawałek omletu utkwił mu w gardle jednak nawet próba popicia go odpowiednią ilością płynów nie ułatwiła sprawy.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Dom Sterlingów
Nie Paź 25, 2015 11:23 am
Chłód i obojętność Niclasa zdradzała jego idealnie spokojną postawę. Wiedziała, że za całe zło świata obwinia ją. Nie patrzał na nią, nie rozmawiał. Kompletnie ignorował. Czasem tylko kiedy trzeba było ze sobą rozmawiać, robił to.
Jadła bez większego przejęcia, samej łapiąc za gazetę i jej oddając się. Wzrokiem przesuwała po tekście, co rusz wsuwając sobie do ust widelec z omletem. Nie spodziewała się, że Niclas jej cokolwiek zaproponuje. Wręcz z podejrzeniem podniosła wzrok, sprawdzając czy mówi poważnie.
- Pojechać? Niby... – Ugryzła się w język, gdyż dopiero z tym momentem uświadomiła sobie, że Niclas od ponad kilku miesięcy, a nawet lat, wykonuje sam pierwszy krok. Zacisnęła usta, zastanawiając się. Z jednej strony złościła się na niego, nie miała ochoty nawet z nim nigdzie iść, jednak drugiej nigdy nie odbudują swojego małżeństwa, jeśli nie zaczną ze sobą rozmawiać i wychodzić. Milczała dłuższa chwilę, wpatrując się w niego. W jej mózgu zachodziło tyle reakcji, co na zajęciach z chemii. Batalia, bitwa, wojna. Szala w końcu przeważyła się.
- Mam dzisiaj tylko trzy lekcje. Kończę o trzynastej. Możesz po mnie przyjechać – zaczęła ostrożnie, ważąc swoje słowa. Jej również ciężko było przełamać się. Udawać, że nic się nie stało. Ona, w porównaniu do niego, nie potrafiła przejść obok życia obojętnie. Różnili się od siebie chyba wszystkim. - A potem możemy iść coś zjeść – mruknęła, opuszczając wzrok wprost na gazetę. Dłuższy kontakt wzrokowy z Niclasem powodował dziwne ukłucia. W końcu ciągle przed oczami miała obraz tego, jak poinformowała go, że jej jedyna szansa na zajście w ciąże jest tak odległa jak Słońce. Nadal czuła zawód i ból. Wiedziała, że on nie rozumiał całej tej sytuacji i jak ona w tym wszystkim się czuła. Kobieta całkiem inaczej podchodziła do takich spraw, zwłaszcza taka, która bardzo pragnęła mieć dziecko.
Po kilku minutach wstała, kończąc swój posiłek. Wzięła swoją torbę i przelotnie na niego spojrzała. Nieco łagodniej, spokojniej jak dawniej. Dzisiejszy dzień był dniem przełomowym. Zamienili ze sobą więcej niż pięć słów, które zazwyczaj kończyły się jakaś obelgą w stronę jednego z nich.
- Dziś ty zmywasz – powiedziała wychodząc z domu i nie oglądając się za siebie.


[z/t 2]
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach