Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Typowe łabędziowe łódki, przepływające spokojnie przez parkowy strumyk, pod przygotowanym zadaszeniem. Czas rejsu w tunelu to około siedmiu minut, które można spędzić na rozmowach wszelakich czy czymkolwiek innym. Znaczy, byle w ciszy, mimo wszystko łódki są trzy, a kolejka zakochanych par tylko rośnie i rośnie.

Koszt przejazdu: symboliczny dolar za parę
Czas: uznajmy, że 3-4 pościki na osobę z jednej pary i papatki, żeby szło nam to swiftly. Nie przewiduję tłumów, ale jednak warto się trzymać trochę realizmu, to mimo wszystko krótkie dryfowanko.
Anonymous
Gość
Gość
Chłodne powietrze pozwoliło jej nieco ochłonąć po tym, co zobaczyła w łazience. W każdym razie oddech Leilani nieco się wyrównał, a policzki nieco przybladły. Liczyła tylko, że Brenda nie zauważyła jej błyszczących oczu. I w ogóle, reakcji jej ciała. Naprawdę nie chciała wyjść na creepa i przegrywa, ale świat się chyba uparł, żeby robić jej w tej kwestii dziś pod górkę.
Boże. Jaki. Wstyd.
Poszczęściło im się, że akurat nie było kolejki. Tym razem to Leia zapłaciła, nie zważając na ewentualne protesty. To tylko dolar, jeden batonik mniej, co wychodziło na plus jej zdrowiu. Niewielka to cena za siedem minut w niebie.
Chłodno tu. — mruknęła przysuwając się do Brendy, kiedy już znalazły się w łódce. Tak, zganiajmy wszystko na pogodę. To wcale nie tak, że dziewczynie zwyczajnie w świecie zależało na bliskości jasnowłosej. Szczególnie teraz, w tej słodkiej walentynkowej atmosferze, kiedy na każdym rogu można było natknąć się na obściskującą się parę.
Umm… Brenda… — zaczęła nieśmiało, przez cały czas unikając jej wzroku. — Chciałabyś… wiesz, zrozumiem jeśli nie, ale gdyby kiedyś Ci się nudziło, to czy… umm… nie chciałabyś pozować do mojego obrazu?
W ostatniej chwili ugryzła się w język i nie dodała „najlepiej aktu”. To, że zdjęła sweter, by sprawdzić, czy jest poplamiony, niczego nie znaczyło. NICZEGO. Nie można tak po prostu powiedzieć do kogoś „przyjdź do mnie do domu i się rozbierz”. Nawet jeśli była to najśliczniejsza dziewczyna na świecie, a szalejące hormony podsuwały najgłupsze myśli.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Chyba nie pozostawało nic, jak tylko uwierzyć na słowo Leilani, aczkolwiek z zaufaniem Irlandka miała zawsze problemy i tak jak zależało jej na tym, by inni obdarowali ją kartą zaufania, tak sama z trudem potrafiła się odwzajemnić. Niech więc przystaną przy tym znajomym ze sklepu muzycznego, bo przecież teraz to i tak nie było istotne. Dlatego też Brenda jedynie kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i na tym poprzestała.
Nie spodziewała się jednak, że tak szybko opuszczą kawiarenkę. Była zaskoczona nagłą odpowiedzią dziewczyny, ale pod koniec uśmiechnęła się z wyraźną ulgą. W końcu ta miała rację. Pojawiło się tu nagle zbyt dużo ludzi i pewnie potem trudniej by im się rozmawiało.
Poszły więc po swoje rzeczy, a potem opuściły lokal z nadzieją na chwilę należnego im spokoju. Blondynka poprawiła swój płaszcz i mocniej złapała Lei za dłoń, dopóki nie dotarły do łódki.
"Chłodno tu."
Jak na zawołanie, studentka objęła ramieniem swoją towarzyszkę, przysuwając się bliżej. Potarła dłonią jej ramię, mając nadzieję, że te kilka ruchów podniesie odrobinę temperaturę.
- Tak lepiej? - spytała, pochylając się odrobinę w jej stronę, przez co usta miała kilka centymetrów nad jej uchem.
- Do obrazu? - mruknęła zamyślonym tonem, zastanawiając się nad tą propozycją. A była naprawdę ciekawa. - A jakiego typu miałby być to obraz? - postanowiła trochę podrążyć, bo dostrzegła to, że Cifgran była dość zawstydzona, a Brenda chciała wiedzieć, co dokładnie chodzi jej po głowie.
Anonymous
Gość
Gość
Lepiej? Miała wrażenie, że jej ciało zaraz spłonie od środka, co było dziwnym uczuciem, zważywszy na to, że zima w Kanadzie kojarzyła się Leilani z bezustannym drżeniem skostniałych dłoni i przenikającym chłodem pomimo kilku warstw ubrań na sobie. Teraz też drżała, ale nie z zimna; dreszczom, jakie przeszły jej ciało, gdy odsłonięte ucho napotkało ciepły oddech, daleko było to tych nieprzyjemnych, gdy próbowała się ogrzać.
Mhmm… — mruknęła przeciągle wtulając policzek w Brendę. — Teraz mi cieplej.
A nawet gorąco.
Na jej nieszczęście, dziewczyna musiała drążyć temat obrazu. To znaczy, nie miała jej tego za złe, bo gdyby ktoś zaproponował jej pozowanie, to też chciałaby się dowiedzieć jak najwięcej, ale bała się, że przypadkiem powie o tym, że przez myśl ten nieszczęsny akt, a wtedy jasnowłosa uzna, że Leia to mały zwyrol, któremu zależy na podglądaniu pod pretekstem sztuki. I bardzo by się nie pomyliła, bo była ciekawa ciała Brendy, ale jeszcze bardziej zależało jej na ich relacji.
Portret.no shit, Leilani!I to całe ciało. Bo… umm… cały czas pracuję nad anatomią i jednocześnie chciałabym wreszcie poćwiczyć coś innego niż malowanie ze zdjęć. Tylko, że to naprawdę może zająć dużo czasu. Możliwe nawet, że cały dzień, więc zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała. To była po prostu… luźna propozycja.
Odwróciła głowę w stronę studentki, próbując zobaczyć jej reakcję na nietypową ofertę nastolatki i zamarła. Była tak blisko, że teraz czuła jej oddech na własnych wargach. Chciała wykorzystać sytuację i ją pocałować, a jednocześnie była zbyt nieśmiała, by wykonać ten następny krok. Bo co, jeśli odebrała intencje Brendy zupełnie inaczej?
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
____Co znowu w miejscu publicznym? W miejscu publicznym padła tylko luźna propozycja. ─ zaśmiał się Finn, kiedy Willow ciągnęła go za ucho. Eh, urocza wiedźma. Gdy już przestali się tak droczyć, podał dziewczynie mochaccino i złapał jej dłoń, lekko miziając kciukiem, a potem kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie.
____No przecież ślicznie wyglądasz. Jak Ci się kreska ujebie, to Ci powiem, obiecuję. ─ z uśmiechem na ustach przewrócił oczami, widząc jak to samica się stroi i stroszy piórka przed kamerą telefonu, jakby już wystarczająco ładnie nie wyglądała. Dziwiło go to wyjątkowo w tym modelu, który nawet bez makijażu prezentował się bardzo zacnie. A uwierzcie, Finn już nie raz przestraszył się podobnych widoków. Uraz na całe życie.
____Spokojnym krokiem wyszli na zewnątrz, powoli upijając kawusie. Pyszne, trzeba było przyznać. Zupełnie nie żałował tego, że wybrał zwyczajne latte z odrobiną likieru. Proste smaki były jednak najlepsze, koniec i kropeczka.
____Hej. Czemu wcześniej nie zauważył tych łódek w parku? To wszystko przecież świeciło się aż z daleka! Przyjrzał się przez moment Wierzbie, zupełnie jakby miała coś na twarzy.
____..hm. A może się przepłyniemy? ─ puścił jej oczko, a potem pociągnął w stronę rzeki. Stanęli w niewielkiej jeszcze kolejce, a chwilę później Finn tossnął coinsa to ziomeczek od łódek i wskoczyli do jednej z nich. ─ Mam nadzieję, że dzisiaj nie utonę.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Sama nie tylko emanowała ciepłem, ale też chłonęła to płynące od Leilani. Musiała przyznać, że naprawdę dobrze się czuła, przytulając ją do siebie i pozwalając chwili po prostu trwać. Chwile spędzone w tym tunelu na pewno były o wiele więcej warte niż dolara, takie doświadczenie śmiało można było porównać do siedmiu minut w niebie. Szkoda tylko, że gdzieś tam z tyłu pojawiali się inni ludzie.
- Jasne. - odpowiedziała, przygryzając lekko dolną wargę. Ewidentnie ta mała coś kręciła, ale Brendę to tylko bardziej zaciekawiło. - Jeśli będziesz potrzebować, to mogę zostać nawet na śniadanie. - mruknęła zadowolona i może nawet lekko rozbawiona. Mimo wszystko w głębi ducha trochę skarciła się za tak bezczelny podtekst, ale nie mogła się oprzeć.
Miała wrażenie, że odległość między nimi jest coraz mniejsza. Albo sama się mimowolnie do niej przysuwała. Ich twarze były tak blisko, że czubki nosów prawie się stykały. Fitchner postanowiła to wykorzystać i musnęła swoim ten jej, a potem cała uwaga przeszła na te kuszące usta. Najpierw pocałowała ją delikatnie, jakby chcąc wybadać, czy dziewczyna faktycznie tego chce, a kiedy odczuła zezwolenie - zdecydowanie pogłębiła tę pieszczotę, znacznie mocniej obejmując ją ramieniem.
Chciała, żeby ta chwila trwała w nieskończoność lub żeby teleportowały się do domu, w którym byłyby same. Jednocześnie nie była też do końca pewna czy to stosowne całować się w taki sposób na pierwszej randce, szczególnie, jeśli chciało się potraktować tę relację odrobinę poważniej od dotychczasowych.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Wiem. ─ odparła, patrząc na zaschnięty odcisk własnych ust na twarzy Finna.
____Bardziej niż o swoje braki w pomadce martwiła się o jej nadprogramową ilość pod kością jarzmową mężczyzny. Zastanawiała się sekundę, czy już nie oszczędzić mu wstydu, o ile oznaczenie terenu przez kobietę było powodem do zawstydzenia, ale zrezygnowała. Przynajmniej ani jedna siksa od czasu przypieczętowania faceta jak papież konstytucję apostolską się do niego nie dobrała.
____Splatając z nim palce jednej ręki, a palcami drugimi obejmując wręcz parzący w dłoń kubek, po wyjściu z kawiarni spojrzała w stronę, w która powędrowały również oczy Brooksa. Te tandetne łabędzie były też tutaj, no nie wierzyła własnym oczom.
____Oczywiście, że tak! To tak jakby odmówić wyjazdu do Disneylandu! ─ powiedziała, zaraz wtarabaniając się z nim do jednej łódki. ─ A może serio pojedziemy kiedyś do Disneylandu? ─ i zaczęło się trzepotanie przedłużanymi rzęsami.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
____ Taaa, Finn zupełnie nie przypuszczał, jak idiotycznie teraz wyglądał z odbitką ust Wierzby na swoim policzku. To znaczy, jako że dzisiaj były Walentynki - to było nawet w pewien sposób urocze, ale gdyby takie cuda wydarzyły się w bardziej casualowym dniu.. ojj, nie byłby zadowolony. I nie chodziło tutaj o jakieś pokręcone myślenie, tylko po prostu wyglądało to głupio.
____ Mhm. Te łódki prezentowały się jednocześnie przekomicznie i przetandetnie. Dlatego właśnie NALEŻAŁO się wręcz nimi przepłynąć! Rozsiadł się wygodnie z Drzewem na siedziskach, capnął ją blisko siebie i objął. A, i wzdrygnął się lekko.
____Kuuurde, ale pizga od tej wody. ─ no tak, lutego nie oszukasz! Zwrócił wzrok w stronę Willow i uśmiechnął się, miziając ją po ramieniu ─ Brzmi dobrze, czemu nie. ─ po czym szybko zmarszczył brwi ─ Ale w uszka Myszki Mickey mnie nie wciśniesz, nie ma mowy.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Usytuowała swoje cztery litery na drewnianym siedzisku, przylegając do boku Finna, aby oddać mu nieco ciepła. Jej nie było zimno, ona była gorącokrwista. Osiem godzin grzania kości w ogrzewanym lokalu tak ją napromieniowało, że teraz mogła sama robić za grzejnik. Włożyła rozgrzaną uprzednio kubkiem kawy rękę pod jego kurtkę na plecach, popijając przy tym swój napój.
____Trzeba było się ubierać jak w maju? Mam nadzieję, że nie będziesz chorować. ─ zaśmiała się, opierając głowę na jego ramieniu. Nie miała nic przeciwko gotowaniu rosołu dla chorowitka, póki nie wegetował w łóżku co tydzień. ─ Pfff, w nocy Ci przykleję do włosów i będziesz tak chodził. Ale fajnie byłoby, tylko trzeba byłoby wcześniej zrobić sobie maraton filmów Disney!
Anonymous
Gość
Gość
Odwróciła wzrok zawstydzona propozycjo-żartem Brendy, choć do tej pory nie miała większych problemów z zostawaniem u kogoś na noc, albo z tym, żeby ten ktoś zostawał u niej. Ale Leilani nie chciała, by ta znajomość opierała się tylko i wyłącznie na spędzaniu razem nocy, na zwykłej fizyczności, choć nie mogła zaprzeczyć, że ta na chwilę obecną grała tutaj dużą rolę. To chyba normalne, że lgnie się do osób, które uważa się za atrakcyjne?
Mam duże łóżko. — odparła onieśmielona. — …i pokój gościnny też. — dodała pośpiesznie, jakby obawiała się reakcji blondynki. I po co tak się ukrywała ze swoimi intencjami? Przecież nawet ślepy zauważyłby, że coś jest na rzeczy. Tych błyszczących oczu, drżących dłoni oraz plączącego się języka nie dało się pomylić z niczym innym.
Na szczęście to Brenda postanowiła przejąć inicjatywę — i chwała jej za to, bowiem Leia krążyłaby wokół niej tylko po to, żeby spanikować i wycofać się w ostatniej chwili — i postanowiła przenieść ich relację na wyższy poziom. Bo chyba myślała o niej poważnie?
Niektóre chwile mogłyby trwać wiecznie, a pocałunek z Brendą niewątpliwie należał do tych, które mogłyby nigdy się nie kończyć. Czas zdawał się stanąć w miejscu, a zimno i obecność ewentualnych świadków przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy sama Leilani przycisnęła się do niej mocniej.
Była w niebie i nic nie było w stanie teraz tego zepsuć.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
____No przecież mam płaszcz. Ale fakt, myślałem, że będzie dzisiaj ciut cieplej. Słońce było i w ogóle ─ wywrócił oczami, bo to jasne, że Wierzba musiała chociaż trochę pomatkować. Halo, nie był od niej młodszy o dziesięć lat, nawet nie o pięć, proszę się uspokoić, bo w ostatecznym rozrachunku z Pani taki sam szczyl, jak i z tego Pana. Proszę sobie podać łapki, pocałować i pogodzić!
____ Oh, no, no, no. ─ tym razem Finn szybko pokręcił głową, dodatkowo zaznaczając swoją niechęć machnięciami wolnej ręki. Jakoś nie widziało mu się posiadanie na głowy wielkich czarnych talerzy. Już wolałby coś innego.
____─  Noooo, można obejrzeć. ─ ton jego głosu wyraźnie zaczął się unosić przy ‘no’, dlatego można było bez problemu się domyślić, że nie był do końca przekonany do tego pomysłu, ale po krótkiej chwili zmarszczył brwi ─  Chociaż w sumie.. Zależy jakie, niektóre naprawdę spoko wspominam. Nie lubiłem tych ckliwych księżniczek, ale te typu Toy Story mi się podobały. Albo Potwory i Spó- A. No tak. To chuj, to są chyba filmy Pixara, nie? To wiele tłumaczy ─ i zaczął się śmiać.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Jakoś tym razem Brendzie nie chodziło o zwykłą, czystą przyjemność, płynącą z kontaktu fizycznego i spędzania wspólnie czasu w różnych okolicznościach. Coś było w tej dziewczynie, co przyciągało Irlandkę. Miała tylko nadzieję, że ich zapracowanie nie utrudni im bliższego poznania się, bo byłoby naprawdę szkoda.
Postanowiła nie drążyć już dłużej tego tematu. W końcu się okaże czy faktycznie chodzi tylko o malowanie obrazu, czy może coś więcej. Tak czy siak, blondynka będzie zadowolona z dzielonych razem chwil. Wolała skupić się na o wiele ciekawszych rzeczach, choć żałowała, że mogą trwać zaledwie moment. Niechętnie odsunęła się od Leilani, gładząc ją po policzku palcami.
- Słodka jesteś. - przyznała z zadowolonym uśmiechem, zaraz zerkając w kierunku końca tunelu. Coś ta łódka za szybko płynęła. - Masz ochotę porobić coś jeszcze? Możemy pójść nawet do mnie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. - zaproponowała i tym razem w jej głosie nie było czuć żadnych podtekstów. Naprawdę chciała ją lepiej poznać, a nie od razu wylądować w łóżku. Chyba, że po to, aby móc obejrzeć jakiś film.
Kiedy dotarły do mety, wysiadła pierwsza i pomogła Cifgran, wyciągając w jej kierunku rękę, nawet jeśli niespecjalnie tej pomocy potrzebowała. Warto było wykorzystywać każdą okazję na odrobinę bliskości.
- Jesteś w ogóle głodna? W końcu nie miałaś okazji zjeść swojego deseru. - spytała głównie z troski. Zawsze mogła coś ugotować w domu albo mogłyby zgarnąć coś po drodze, już bez pchania się do kawiarni.
Anonymous
Gość
Gość
Gdyby nie to, że rumieniła się przez cały czas od momentu, w którym Brenda ją pocałowała, zapewne jej policzki znów przybrałyby buraczkowy kolor, gdy tylko z ust blondynki padł komplement.
Nie, nie mam… — odparła, a zaraz potem dotarło do niej, że nie o to została zapytana. — To znaczy, nie mam ochoty robić niczego tutaj... Więęęęęc… tak, bardzo chętnie pójdę do Ciebie.
Nawet nie przyszło jej do głowy, że ta propozycja mogłaby mieć jakieś podteksty. Były tu razem, rozmawiało im się całkiem przyjemnie (nie licząc incydentu z lemoniadą. Swoją drogą, powinna zrzucić klejący się od napoju kardigan) i szkoda, żeby to wszystko miało tak szybko się kończyć. Bo do kawiarni, w której zebrało się jeszcze więcej ludzi, nie chciała wracać. W tłumie robiła się niespokojna, więc po co się dodatkowo stresować?
Jak wilk. Możemy zamówić pizzę? — roześmiała się, gdy łódka dobiła do drewnianego pomostu. Dlaczego ta… jazda była taka krótka? Z drugiej strony, czego mogły się spodziewać za symbolicznego dolara?
Przyjechałam swoim samochodem. — właściwie, to samochodem ojczyma, ale skoro się o niego nie upomniał, kiedy wyprowadzała się z matką, to nie jej problem… — Zaparkowałam niedaleko. O ile cała ulica to niedaleko.
Podała Brendzie rękę, pomagając jej wysiąść z łódki. Nie puściła jej dłoni aż do momentu, w którym musiała wyjąć z torebki klucze do pojazdu.


z/t x2
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____A gówno mnie Twój płaszcz, chcę Cię pomacać. ─ wydała z siebie jęknięcie pełne wzgardy do jego niedomyślności, zadrapując mu skórę na lędźwiach.
____Oczywiście, w pierwszej kolejności nie chciała, żeby przeziębił sobie nerki i sikał co 15 minut, ale zmolestować przy okazji też można było. Chociażby na usprawiedliwienie swoich opiekuńczych instynktów. Samej Willow minusowe temperatury nie były w stanie dać rady, odporność miłośnika sosu czosnkowego domowej roboty i zimowy tłuszczyk chronił ją przed przeziębieniami. Mama dobrze ją nauczyła i wiedziała co robiła, pakując pieniądz w preparaty z żeń szeniem, a nie w jakiś Eleuterococus senticosus dla biedaków, robaków.
____A jak już mowa o Pixarze…
____Obejrzyjmy Coco. ─ wydusiła z błagalnymi oczami i masochistycznym wyrazem twarzy „chcę, choć wiem, że będzie boleć”.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach