▲▼
(zadanie poboczne) znajdź Timmy'ego ✓
(zadanie poboczne) zaprowadź Timmy'ego do Nicole ☐
Z początku parking wyglądał na opustoszały. Kilka osób krzątało się przy samochodach, widocznie chcąc jak najszybciej opuścić potencjalne miejsce zbrodni. Pierwsze krzyki Jasemin nie spotkały się z żadnym odzewem. Dopiero na wspomnienie o Rododendronie, drobny ciemnowłosy chłopiec wyszedł zza jednego z samochodów, patrząc na nią nieufnie z wyraźnym urażeniem.
— Nazywa się Romero, a nie jakiś Rodedonadron — poprawił ją, rozglądając się na boki — Jesteś koleżanką Nicole? Ktoś mówił że zły pan popanożował jakąś panią. To chyba boli. Schowałem się za samochodem — wskazał palcem na swój samochód, powoli do niej podchodząc. Skoro znała jego misia, nie mogła być złą osobą, prawda? Wyciągnął do niej drobną rączkę, wyraźnie oczekując że zaprowadzi go na miejsce do jego siostry.
— O dwudziestej leci moja ulubiona bajka, nie chciałbym się spóźnić — poinformował ją niezwykle poważnym tonem, niecierpiącym zwłoki — czy tej pani nic nie jest?
____ Pod wpływem adrenaliny nie robiły na nim wrażenia jej łzy, a na słowa obcej oferującej pomoc zacisnął zęby, nie wydając z siebie dźwięku. Nie ma nożowników w Kanadzie.
____ ─ Nie ma? Dlatego boisz się o zdrowie i życie brata, bo w tym kraju jest bezpiecznie? Bo zostawiłaś go na parkingu, nie w zamkniętym samochodzie? Siedmiolatka? ─ mówiąc, zaczął szukać ręką po kieszeniach awaryjnej paczki papierosów, bo z policją na horyzoncie była wręcz wymagana.
____ Siedmiolatek bez dostępu do internetu? To może było normalne za jego czasów, ale w 2025 roku… Zresztą, co on się tam zna na młodzieży. Jednakże im dłużej tam stał, słuchał szlochu, krzątaniny ludzi, tym bardziej denerwował się tym, że nie widzi nigdzie swojej małolaty. Nie chciał dłużej tam stać, a przynajmniej nie bez Leilani, z którą cholera wie, co się działo. Równie dobrze mogła teraz nie żyć, wiesz, Conrad? Może ten psychopata ją dorwał? I wiesz co? To tylko i wyłącznie twoja wina.
____ Głos rozsądku sprawiał, że coraz bardziej ufał nieznajomemu mężczyźnie, który przytrzymywał dziewczynę. A może to on jest sprawcą, który teraz sprawia pozory? Tak naprawdę ktokolwiek w tym tłumie mógł to zrobić. Mogło go równie dobrze tu nie być. Może nigdy go tu nie było?
____ Ashworth za dużo książek się naczytał.
____ ─ Lei? ─ obrócił się, puszczając z automatu kobietę i omal nie padł na ziemię jak długi, widząc ją całą we krwi. Przez sekundę aż poczuł, jak żołądek podjeżdża mu do krtani, a nogi zmieniają stan skupienia. ____ ─ Boże, Leilani… ─ powiedział równie słabo, już kojarząc, skąd ta cała czerwień na niej. Przecież udzielała pierwszej pomocy. Spokojnie. Nic jej nie jest. Dopadł jej czym prędzej, chwytając za ramiona sprawną i niesprawną ręką, widząc jak ta słania się na nogach. ─ Wszystko w porządku? Chcesz usiąść?
____ Nagle los tej dziewczyny stał się obojętny. W dupie z tym nożownikiem. Ważne, że Leia była tutaj, obok. Tam, gdzie powinna być.
— Nie, totalnie się nie boję, pojawienie się jebanego nożownika na jarmarku kompletnie nie zaburza poczucia bezpieczeństwa, dzień jak kurwa co dzień — dziewczyna wysyczała słowa z wyraźnym jadem, mimo że w jej oczach wyraźnie było widać świadomość własnej głupoty. Tym razem to mężczyzna, który powalił ją wcześniej na ziemię, ścisnął ją mocniej z wyraźną irytacją.
— Zamknij się już dziewczyno i nie pogarszaj sprawy.
Pociągnął ją w kierunku policji, nie zadając żadnych dodatkowych pytań. W tym samym czasie na horyzoncie pojawiła się Jasemin. Przepchnięcie się do przodu nie było najłatwiejsze, biorąc pod uwagę że wszyscy rzucili się do wyjścia. Mimo to gdy tylko dzieciak dostrzegł swoją siostrę, momentalnie zapomniał o dziewczynie która zabrała go z parkingu i zaczął biec w jej stronę.
— Nicole! — przytulił się do nogi dziewczyny, zaraz rzucając nieprzyjemne spojrzenie mężczyźnie — Co pan robi mojej siostrze?
— Timmy! — dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą, kręcąc na boki głową — Spokojnie, my się tylko tak bawimy, wiesz? Weź telefon z mojej lewej kieszeni. Pamiętasz hasło? Zadzwoń do taty i powiedz, żeby tu przyjechał, bo możemy się spóźnić na kolację.
Policjanci momentalnie przejęli temat. Ludzi było jednak sporo, zwłaszcza że każdy chciał się rzucić jako pierwszy, by móc szybciej pójść do domu. Nic dziwnego, mimo chęci pomocy, cała sytuacja była niezwykle męcząca. W dodatku cały jarmark zaczął pustoszeć, gdy większość ludzi zrezygnowała z dalszych zakupów, tłocząc się w kierunku wyjścia. Spora grupa przechodzących studentów wpadła na Leilani i Louisa, odseparowując ich tym samym od reszty.
— Sorry, sorry — jeden z nich przeprosił ich, nadal przeciskając się dalej. Ojciec z córką całkowicie stracili w tym momencie policję i karetkę z oczu mając dwie opcje. Mogli rzecz jasna poczekać i przepchnąć się do nich, by złożyć własne zeznania, bądź... odejść. Mimo brawurowej akcji Cigfran, większość zdawała się już o niej zapomnieć, skupiona na własnych problemach.
Policjanci w końcu spojrzeli na podejrzaną dziewczynę, gdy w oczach blondynki pojawiło się rozpoznanie i istne przerażenie. Nie było ono jednak w połowie tak wielkie, jak to w oczach dziewczyny.
— Boże Nicole, w coś ty się znowu wpakowała?
— ... cześć mamo.
— Mama! — Timmy rzucił się do przodu, momentalnie przytulając policjantkę. Mężczyzna trzymający jak do tej pory zakapturzoną dziewczynę, błyskawicznie ją wypuścił, burcząc coś cicho pod nosem.
— P-próbowała uciec z miejsca zbrodni, więc ją zatrzymaliśmy. Ja i... — odwrócił się w tył. Gdzie podział się tamten koleś?
ROZLICZENIE KOŃCOWE
Punkty dopisuję do profili, nigdzie ich nie odbieracie.
pomoc zaatakowanej kobiecie ✓
+5 punktów reputacji i +5 punktów umiejętności dla Leilani.
wezwanie policji ✓
+1 punkt reputacji i +1 punkt umiejętności dla Javelin.
zlokalizowanie i złapanie nożownika ?
+5 punktów reputacji i +5 punktów umiejętności dla Louisa za podjęcie próby. Wynik na razie pozostaje nieznany.
(zadanie poboczne) zebranie świadków ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Javelin.
(zadanie poboczne) znajdź timmy'ego ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Jasemin.
(zadanie poboczne) zaprowadź timmy'ego do nicole ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Jasemin.
Zadanie dodatkowe (w toku)
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐
____ ─ Nie wiem. ─ odpowiedział jej bez ciągnięcia tematu, bo widok własnej córki we krwi i świadomości obecności policji za plecami był na tyle stresujący, że odłożył na bok bycie samozwańczym gliniarzem. Batman to tylko komiksy… i filmy… i gry… i jakiś procent życia tego dorosłego faceta, ale nie do końca miał dosłowne przełożenie na realną rzeczywistość. Chyba, że ktoś był na kwasie.
____ Powarczał tylko na grupkę młodych osób, której nieco za bardzo spieszyło się do wyjścia z obiektu, przepychając się między nimi a resztą zebranych. Niemniej jednak wykorzystał daną mu okazję i chwytając Leilani pod ramię, wmieszał się w rozchodzący się jak prusaki tłum, żeby dostać się na parking, w miejsce, gdzie stał samochód Leilani. Tam po ukradnięciu małolacie kluczyków otworzył drzwi i posadził ją na tylny fotelu, aby ta mogła się położyć, a sam zadzwonił do swojej byłej, żeby ich stamtąd, kurwa, wydostała w trybie natychmiastowym. I gówno go obchodziło, że przerwał im miłosne igraszki. Leilani musiała się wykąpać, a on zapalić. SZYBKO.
/zt. x2
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
Riverdale City od lat jest jednym z głównych miast, które oferują Kanadyjczykom możliwość przeniesienia się do klasycznego europejskiego klimatu. Grzane wino, drewniane stoiska z pieczonym na grillu serem z żurawiną i innych dziwów, których na co dzień nie sposób znaleźć w okolicy. By nieco zwiększyć zakres swoich odbiorców, rzecz jasna lokalni kucharze również postawili wczuć się w świąteczny klimat. W drewnianych chatkach oprócz kiełbas i karkówek czy swojskich kaszanek, bez problemu można znaleźć owoce w czekoladzie, pizzę czy kurczaka po wietnamsku. Masa świecących reniferów, porozwieszanych wszędzie światełek, śnieżynek, jak i poustawianych w rzędzie przyozdobionych choinek, sprawia że miejsce to szczególnie upodobały sobie pary i duże grupy przyjaciół. Praktycznie na każdym kroku można spotkać jednych i drugich robiących sobie zdjęcia, a kanadyjski Instagram jak co roku wręcz wybuchł wraz z tagiem #christmasmarket. Nic dziwnego, w końcu kto by chciał przegapić okazję do pozwiedzania czegoś tak urokliwego, skoro wystawia się tylko raz do roku? Zwłaszcza, że na stoiskach widnieją całkiem przystępne ceny. Całkiem. W końcu to nadal jarmark. Nie zmienia to faktu, że po prostu szkoda go przegapić.
Jarmark jest otwarty dla wszystkich!
Zapraszamy do zabawy w świątecznych klimatach.
Zapraszamy do zabawy w świątecznych klimatach.
INGERENCJA MISTRZA GRY
osoby zaangażowane:
jasemin van velzen
potencjalne zadania:
(zadanie poboczne) znajdź Timmy'ego ✓
(zadanie poboczne) zaprowadź Timmy'ego do Nicole ☐
Z początku parking wyglądał na opustoszały. Kilka osób krzątało się przy samochodach, widocznie chcąc jak najszybciej opuścić potencjalne miejsce zbrodni. Pierwsze krzyki Jasemin nie spotkały się z żadnym odzewem. Dopiero na wspomnienie o Rododendronie, drobny ciemnowłosy chłopiec wyszedł zza jednego z samochodów, patrząc na nią nieufnie z wyraźnym urażeniem.
— Nazywa się Romero, a nie jakiś Rodedonadron — poprawił ją, rozglądając się na boki — Jesteś koleżanką Nicole? Ktoś mówił że zły pan popanożował jakąś panią. To chyba boli. Schowałem się za samochodem — wskazał palcem na swój samochód, powoli do niej podchodząc. Skoro znała jego misia, nie mogła być złą osobą, prawda? Wyciągnął do niej drobną rączkę, wyraźnie oczekując że zaprowadzi go na miejsce do jego siostry.
— O dwudziestej leci moja ulubiona bajka, nie chciałbym się spóźnić — poinformował ją niezwykle poważnym tonem, niecierpiącym zwłoki — czy tej pani nic nie jest?
O jeny, wnerwiła dzieciaka. A mogła słuchać uważniej, kiedy Nicole (chyba Nicole, tak wywnioskowała z tych wszystkich informacji, co nie) mówiła jej, co i jak! Tak czy siak, Jasemin odetchnęła z wyraźną ulgą, powoli zmniejszając dystans między nią a dzieciaczkiem.
- Ojejku. Dobrze zrobiłeś, bardzo dobrze - uśmiechnęła się najcieplej jak teraz umiała, co w panice nie było aż tak proste, serio. Widząc wyciągniętą w jej kierunku łapkę, zaoferowała mu aż palec. Bo jej tata tak robił, że dawał jej palucha, bo "jak urośnie to da jej całą rękę", ok? Kek. - Nicole musiała zostać, bo przyjechali już panowie policjanci i chcą z nią porozmawiać.
O dwudziestej leciała jego ulubiona bajka, dlatego dość żwawym krokiem zaczęła prowadzić tę kochaną kruszynkę z powrotem w kierunku jarmarkowych stoisk, z nadzieją, że nikt jej po drodze nie... nie popanożuje.
- Nic jej nie będzie, pan doktor ją poskleja. Nicole też nic nie jest - dorzuciła tak dla dodatkowego uspokojenia młodego, no bo... no rany, mimo wszystko jego siostra też była we wszystko zamieszana, na jego miejscu pewnie by się teraz martwiła. - To jaka to bajka?
Wszystko, byle odciągnąć jego atencję od problemu. I hop skok hop skok hop z powrotem.
- Ojejku. Dobrze zrobiłeś, bardzo dobrze - uśmiechnęła się najcieplej jak teraz umiała, co w panice nie było aż tak proste, serio. Widząc wyciągniętą w jej kierunku łapkę, zaoferowała mu aż palec. Bo jej tata tak robił, że dawał jej palucha, bo "jak urośnie to da jej całą rękę", ok? Kek. - Nicole musiała zostać, bo przyjechali już panowie policjanci i chcą z nią porozmawiać.
O dwudziestej leciała jego ulubiona bajka, dlatego dość żwawym krokiem zaczęła prowadzić tę kochaną kruszynkę z powrotem w kierunku jarmarkowych stoisk, z nadzieją, że nikt jej po drodze nie... nie popanożuje.
- Nic jej nie będzie, pan doktor ją poskleja. Nicole też nic nie jest - dorzuciła tak dla dodatkowego uspokojenia młodego, no bo... no rany, mimo wszystko jego siostra też była we wszystko zamieszana, na jego miejscu pewnie by się teraz martwiła. - To jaka to bajka?
Wszystko, byle odciągnąć jego atencję od problemu. I hop skok hop skok hop z powrotem.
Na widok nadjeżdżającej karetki poczuła się, jakby ktoś właśnie zdjął z jej barków niewyobrażalny ciężar. Odetchnęła z ulgą podnosząc się z bruku, kiedy jeden z ratowników zajmował jej miejsce przy rannej Gerdzie.
— Przytomna, kontaktuje. — odparła zbierając włosy dłońmi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że są brudne od krwi, ale dzielnie powstrzymała się przed osunięciem się na ziemię. Najpierw musi znaleźć tatę, potem może mdleć ile chce. Albo i nie, bo Louis jeszcze dostanie zawału i co wtedy? Miała już dość wrażeń jak na jeden dzień; rano wylądowała w Kanadzie po długim i męczącym locie z Finlandii, nie zdążyła się nawet porządnie wyspać, kiedy siadła za kółko, by przywieźć ojca na jarmark i spędzić z nim trochę czasu w MIŁEJ I PRZYJEMNEJ atmosferze, ale oczywiście los lubił robić sobie z Leilani żarty i postawił ją w takiej sytuacji.
— Usłyszałam krzyk i zobaczyłam, że ta kobieta leży na ziemi. Próbowałam zatamować krwawienie i wysłałam jednego mężczyznę po apteczkę, ale przyjechaliście... — zaczęła drżącym głosem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo się bała. — Iii... nic mi nie jest, tylko muszę znaleźć mojego tatę.
Nie czekając na odpowiedź ratownika, ruszyła w stronę wyjścia, rozglądając się za wysokim mechanikiem z ręką w gipsie. Było o tyle trudno, że Louis pozbył się chusty, ale ostatecznie udało jej się go wypatrzeć w towarzystwie innego mężczyzny i... czy to był własnie ich nożownik?
— ...tato? — odezwała się będąc dopiero kilka kroków od niego i płaczącej dziewczyny. Sama Leilani przedstawiała sobą żałosny widok - blada, przerażona i ubrudzona zasychającą krwią obcej kobiety. Ktoś, kto nie widział akcji ratunkowej, mógłby pomyśleć, że to ona była sprawcą całego zdarzenia.
— Przytomna, kontaktuje. — odparła zbierając włosy dłońmi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że są brudne od krwi, ale dzielnie powstrzymała się przed osunięciem się na ziemię. Najpierw musi znaleźć tatę, potem może mdleć ile chce. Albo i nie, bo Louis jeszcze dostanie zawału i co wtedy? Miała już dość wrażeń jak na jeden dzień; rano wylądowała w Kanadzie po długim i męczącym locie z Finlandii, nie zdążyła się nawet porządnie wyspać, kiedy siadła za kółko, by przywieźć ojca na jarmark i spędzić z nim trochę czasu w MIŁEJ I PRZYJEMNEJ atmosferze, ale oczywiście los lubił robić sobie z Leilani żarty i postawił ją w takiej sytuacji.
— Usłyszałam krzyk i zobaczyłam, że ta kobieta leży na ziemi. Próbowałam zatamować krwawienie i wysłałam jednego mężczyznę po apteczkę, ale przyjechaliście... — zaczęła drżącym głosem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo się bała. — Iii... nic mi nie jest, tylko muszę znaleźć mojego tatę.
Nie czekając na odpowiedź ratownika, ruszyła w stronę wyjścia, rozglądając się za wysokim mechanikiem z ręką w gipsie. Było o tyle trudno, że Louis pozbył się chusty, ale ostatecznie udało jej się go wypatrzeć w towarzystwie innego mężczyzny i... czy to był własnie ich nożownik?
— ...tato? — odezwała się będąc dopiero kilka kroków od niego i płaczącej dziewczyny. Sama Leilani przedstawiała sobą żałosny widok - blada, przerażona i ubrudzona zasychającą krwią obcej kobiety. Ktoś, kto nie widział akcji ratunkowej, mógłby pomyśleć, że to ona była sprawcą całego zdarzenia.
Kolejny raz poczuła się, jakby ktoś zdjął z jej barków niewidzialny ciężar. Conrad był obok, żywy i do tego wyglądało na to, że uniknął zostania szwajcarskim serem. To jednak nie było w stanie całkowicie uspokoić Leilani, nadal pozostawała kwestia policji, która może zjawić się na jarmarku w każdej chwil. Stanęła przed poważnym dylematem; zostać na miejscu, na wypadek, gdyby funkcjonariusze chcieli z nią porozmawiać, czy może złapać ojca za rękę, zapakować do samochodu i zawieźć prosto pod drzwi Luciena, uprzednio upewniając się, że nikt za nimi nie jedzie? Niezaprzeczalnie opcja numer dwa wydawała się bardziej kusząca, ale czy ich nagłe zniknięcie nie będzie wyglądać podejrzanie?
— Nie trzeba, poradzę so... — dokładnie w tym momencie przeniosła wzrok na swoje zakrwawione dłonie. Świat zawirował, oddech stał się bardziej płytki, przed oczami zatańczyły czarne plamki, a Louis mógł poczuć, jak bezbronne czterdzieści pięć kilogramów na niego napiera.
Nie zemdlała, ale bez wątpienia potrzebowała chwili wytchnienia, gorącej czekolady i długiej kąpieli. Ten dzień był zbyt emocjonujący, a jeszcze się nie skończył...
Kiedy zawroty głowy ustały, ostrożnie wychyliła się zza ramienia ojca i spojrzała na dziewczynę trzymaną przez innego mężczyznę.
— ...czy to ona...? — zapytała słabym głosem. Poza kapturem na głowie nie było w niej nic podejrzanego, ale pewien austriacki akwarelista też wyglądał na miłego malarza.
Drobne dłonie nieśmiało objęły Louisa, podczas gdy zmęczone błękitne oczy bezustannie wpatrywały się w zakapturzoną sylwetkę, jakby bała się, że ta zaraz się na nich rzuci.
— Nie trzeba, poradzę so... — dokładnie w tym momencie przeniosła wzrok na swoje zakrwawione dłonie. Świat zawirował, oddech stał się bardziej płytki, przed oczami zatańczyły czarne plamki, a Louis mógł poczuć, jak bezbronne czterdzieści pięć kilogramów na niego napiera.
Nie zemdlała, ale bez wątpienia potrzebowała chwili wytchnienia, gorącej czekolady i długiej kąpieli. Ten dzień był zbyt emocjonujący, a jeszcze się nie skończył...
Kiedy zawroty głowy ustały, ostrożnie wychyliła się zza ramienia ojca i spojrzała na dziewczynę trzymaną przez innego mężczyznę.
— ...czy to ona...? — zapytała słabym głosem. Poza kapturem na głowie nie było w niej nic podejrzanego, ale pewien austriacki akwarelista też wyglądał na miłego malarza.
Drobne dłonie nieśmiało objęły Louisa, podczas gdy zmęczone błękitne oczy bezustannie wpatrywały się w zakapturzoną sylwetkę, jakby bała się, że ta zaraz się na nich rzuci.
— Okej, wszyscy zgłoszeni proszę za mną — zakomunikowała unosząc rękę. Normalnie jak nauczycielka w przedszkolu. Nie musiała się nawet jakoś szczególnie starać, w końcu babsko sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu robiło swoje tak czy inaczej. Podprowadziła ludzi do policji, jednocześnie rozglądając się za Jasemin, która wróciła z jakimś małym dzieciakiem.
— Jass, tutaj! Cześć młody — przywitała się z dzieciakiem, rzucając dziewczynie pytające spojrzenie z serii: skąd ty go wytrzasnęłaś? Zniknęła jej z oczu na kilka sekund i wraca z jakimś małym chłopcem, trochę podejrzane co nie? Dzieci nie rodziły się tak szybko, poza tym ciąża kolanowa bądź przekazywana przez złapanie drugiej osoby za rękę była zwyczajną bujdą. Pomijając, że Javelin na pewno jej nie zapłodniła, bo nie miała bardzo istotnych rzeczy między nogami.
Podejrzane, podejrzane.
— Niestety nie byłam zbyt blisko miejsca samego wypadku, ale podobno ci ludzie co nieco widzieli. Mogę oczywiście opisać co działo się tuż po ataku, jeśli w jakikolwiek sposób to Państwu pomoże — zaoferowała się wprost do policjantki, która zdecydowanie była bardziej w jej typie niż jej partner i uśmiechnęła się nieznacznie w ten godzien zaufania, choć nieco zadziorny sposób. Jasne Jav, wyrywaj policjantki tuż po ataku nożownika. Tak trzeba żyć.
— Jass, tutaj! Cześć młody — przywitała się z dzieciakiem, rzucając dziewczynie pytające spojrzenie z serii: skąd ty go wytrzasnęłaś? Zniknęła jej z oczu na kilka sekund i wraca z jakimś małym chłopcem, trochę podejrzane co nie? Dzieci nie rodziły się tak szybko, poza tym ciąża kolanowa bądź przekazywana przez złapanie drugiej osoby za rękę była zwyczajną bujdą. Pomijając, że Javelin na pewno jej nie zapłodniła, bo nie miała bardzo istotnych rzeczy między nogami.
Podejrzane, podejrzane.
— Niestety nie byłam zbyt blisko miejsca samego wypadku, ale podobno ci ludzie co nieco widzieli. Mogę oczywiście opisać co działo się tuż po ataku, jeśli w jakikolwiek sposób to Państwu pomoże — zaoferowała się wprost do policjantki, która zdecydowanie była bardziej w jej typie niż jej partner i uśmiechnęła się nieznacznie w ten godzien zaufania, choć nieco zadziorny sposób. Jasne Jav, wyrywaj policjantki tuż po ataku nożownika. Tak trzeba żyć.
- Javelin! - odparła szybiej niż by się do tego przyznała, wyciągając wolne od rączki Timmyego ramię w górę, by jej pomachać. - Chodź, Timmy, tam są. Nicooole! Znalazłam kruszynkę!
Oczywiście pierwszym co zrobiła było podejście do całej grupy, zlokalizowanie siostry chłopca, przekazanie przesyłki z super odważnym uśmiechem na ustach, a dopiero po tym zatuptanie do swojej (dosłownie) białogłowej znajomej. Nawet nie zauważyła, jak znowu uczepiła się ramienia Jav, kiedy spojrzenie rzucane przez nią funkcjonariuszce wydało się ją jakoś... nawet nie wiedziała, co.
- Te-też mogę pomóc - rzuciła nieco niewyraźnie, bo jednak nie chciała się już więcej wychylać. Najbardzej to chciała po prostu iść do domu. Nawet jeśli trochę robiła w gacie na tę myśl.
Oczywiście pierwszym co zrobiła było podejście do całej grupy, zlokalizowanie siostry chłopca, przekazanie przesyłki z super odważnym uśmiechem na ustach, a dopiero po tym zatuptanie do swojej (dosłownie) białogłowej znajomej. Nawet nie zauważyła, jak znowu uczepiła się ramienia Jav, kiedy spojrzenie rzucane przez nią funkcjonariuszce wydało się ją jakoś... nawet nie wiedziała, co.
- Te-też mogę pomóc - rzuciła nieco niewyraźnie, bo jednak nie chciała się już więcej wychylać. Najbardzej to chciała po prostu iść do domu. Nawet jeśli trochę robiła w gacie na tę myśl.
INGERENCJA MISTRZA GRY
osoby zaangażowane:
leilani ruth cigfran, louis ashworth, jasemin van velzen, liaison allen
potencjalne zadania:
pomoc zaatakowanej kobiecie ✓
wezwanie policji ✓
zlokalizowanie i złapanie nożownika ?
(zadanie poboczne) zebranie świadków ✓
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐
(zadanie poboczne) znajdź timmy'ego ✓
(zadanie poboczne) zaprowadź timmy'ego do nicole ✓
wezwanie policji ✓
zlokalizowanie i złapanie nożownika ?
(zadanie poboczne) zebranie świadków ✓
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐
(zadanie poboczne) znajdź timmy'ego ✓
(zadanie poboczne) zaprowadź timmy'ego do nicole ✓
— Nie, totalnie się nie boję, pojawienie się jebanego nożownika na jarmarku kompletnie nie zaburza poczucia bezpieczeństwa, dzień jak kurwa co dzień — dziewczyna wysyczała słowa z wyraźnym jadem, mimo że w jej oczach wyraźnie było widać świadomość własnej głupoty. Tym razem to mężczyzna, który powalił ją wcześniej na ziemię, ścisnął ją mocniej z wyraźną irytacją.
— Zamknij się już dziewczyno i nie pogarszaj sprawy.
Pociągnął ją w kierunku policji, nie zadając żadnych dodatkowych pytań. W tym samym czasie na horyzoncie pojawiła się Jasemin. Przepchnięcie się do przodu nie było najłatwiejsze, biorąc pod uwagę że wszyscy rzucili się do wyjścia. Mimo to gdy tylko dzieciak dostrzegł swoją siostrę, momentalnie zapomniał o dziewczynie która zabrała go z parkingu i zaczął biec w jej stronę.
— Nicole! — przytulił się do nogi dziewczyny, zaraz rzucając nieprzyjemne spojrzenie mężczyźnie — Co pan robi mojej siostrze?
— Timmy! — dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą, kręcąc na boki głową — Spokojnie, my się tylko tak bawimy, wiesz? Weź telefon z mojej lewej kieszeni. Pamiętasz hasło? Zadzwoń do taty i powiedz, żeby tu przyjechał, bo możemy się spóźnić na kolację.
Policjanci momentalnie przejęli temat. Ludzi było jednak sporo, zwłaszcza że każdy chciał się rzucić jako pierwszy, by móc szybciej pójść do domu. Nic dziwnego, mimo chęci pomocy, cała sytuacja była niezwykle męcząca. W dodatku cały jarmark zaczął pustoszeć, gdy większość ludzi zrezygnowała z dalszych zakupów, tłocząc się w kierunku wyjścia. Spora grupa przechodzących studentów wpadła na Leilani i Louisa, odseparowując ich tym samym od reszty.
— Sorry, sorry — jeden z nich przeprosił ich, nadal przeciskając się dalej. Ojciec z córką całkowicie stracili w tym momencie policję i karetkę z oczu mając dwie opcje. Mogli rzecz jasna poczekać i przepchnąć się do nich, by złożyć własne zeznania, bądź... odejść. Mimo brawurowej akcji Cigfran, większość zdawała się już o niej zapomnieć, skupiona na własnych problemach.
Policjanci w końcu spojrzeli na podejrzaną dziewczynę, gdy w oczach blondynki pojawiło się rozpoznanie i istne przerażenie. Nie było ono jednak w połowie tak wielkie, jak to w oczach dziewczyny.
— Boże Nicole, w coś ty się znowu wpakowała?
— ... cześć mamo.
— Mama! — Timmy rzucił się do przodu, momentalnie przytulając policjantkę. Mężczyzna trzymający jak do tej pory zakapturzoną dziewczynę, błyskawicznie ją wypuścił, burcząc coś cicho pod nosem.
— P-próbowała uciec z miejsca zbrodni, więc ją zatrzymaliśmy. Ja i... — odwrócił się w tył. Gdzie podział się tamten koleś?
_______________________________________________
ROZLICZENIE KOŃCOWE
Punkty dopisuję do profili, nigdzie ich nie odbieracie.
pomoc zaatakowanej kobiecie ✓
+5 punktów reputacji i +5 punktów umiejętności dla Leilani.
wezwanie policji ✓
+1 punkt reputacji i +1 punkt umiejętności dla Javelin.
zlokalizowanie i złapanie nożownika ?
+5 punktów reputacji i +5 punktów umiejętności dla Louisa za podjęcie próby. Wynik na razie pozostaje nieznany.
(zadanie poboczne) zebranie świadków ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Javelin.
(zadanie poboczne) znajdź timmy'ego ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Jasemin.
(zadanie poboczne) zaprowadź timmy'ego do nicole ✓
+2 punkty reputacji i +2 punkty umiejętności dla Jasemin.
Zadanie dodatkowe (w toku)
(zadanie poboczne) złożenie zeznań po przyjeździe policji ☐
/zt. x2
Jasemin pozostało w zasadzie coś poburczeć (bardziej z zażenowania, że tak zaoferowała się z zeznaniami, aniżeli z jakiegoś braku szacunku) do policji, że w sumie to były daleko i jedyne, co mogłoby być dla nich przydatne z jej perspektywy to to, że Nicole uciekała, zasłoniła to biegnięciem po brata, van Velzen brata znalazła, odprowadziła, i bum. I tyle. To nawet zeznanie nie było.
Za to łapami coraz ciaśniej obejmowała rękę znajomej, jakby chciała jej ją zaraz urwać.
- Jav? - mruknęła, teraz jeszcze nos wciskając w jej ramię, nawet nie musząc się przy tym pochylać. - Bo to zabrzmi żałośnie, ale... trochę się boję iść sama do domu - o nie, jeszcze ten obrzydliwy ton damy w opresji. Przecież ledwo się znały, równie dobrze Liaison mogła okazać się jeszcze gorszym kryminalistą. - Zo-zostałabyś dziś u mnie? Oczywiście zrozumiem, jeśli nie ma szans. Po prostu mieszkam sama i jestem mięczakiem, więc tak.
Zaśmiała się nieco drętwo, bo jednak głupio jej było tak zawodzić, jakby to ona była ofiarą całego tego zdarzenia. Ale w sumie co się dziwić, Holenderka miała zerowe umiejętności samoobrony, w dodatku drobne ciało czyniło ją łatwym celem. A ta tutaj trenowała boks i była urodzoną boss lady. Zarówno szczenięcy wzrok kierowany w stronę białowłosej jak i całe to klejenie miały tylko służyć za dodatkową motywację, ofc.
Za to łapami coraz ciaśniej obejmowała rękę znajomej, jakby chciała jej ją zaraz urwać.
- Jav? - mruknęła, teraz jeszcze nos wciskając w jej ramię, nawet nie musząc się przy tym pochylać. - Bo to zabrzmi żałośnie, ale... trochę się boję iść sama do domu - o nie, jeszcze ten obrzydliwy ton damy w opresji. Przecież ledwo się znały, równie dobrze Liaison mogła okazać się jeszcze gorszym kryminalistą. - Zo-zostałabyś dziś u mnie? Oczywiście zrozumiem, jeśli nie ma szans. Po prostu mieszkam sama i jestem mięczakiem, więc tak.
Zaśmiała się nieco drętwo, bo jednak głupio jej było tak zawodzić, jakby to ona była ofiarą całego tego zdarzenia. Ale w sumie co się dziwić, Holenderka miała zerowe umiejętności samoobrony, w dodatku drobne ciało czyniło ją łatwym celem. A ta tutaj trenowała boks i była urodzoną boss lady. Zarówno szczenięcy wzrok kierowany w stronę białowłosej jak i całe to klejenie miały tylko służyć za dodatkową motywację, ofc.
Z Javelin było podobnie. W końcu obie były daleko od miejsca zdarzenia, więc mogła jedynie w skrócie rzucić, że podeszła, zrobiła burdę by nie zachowali się jak dzicz, wezwala policję, zebrała wszystkich do zeznań i tyle. Cała pomoc z jej strony. Czując jak Jasemin zaciska ręce na jej ramieniu, obróciła się w jej stronę z pytającym wzrokiem.
— Rany Jas, czym ty się przemujesz? Jakie nie ma szans. Chodź, odprowadzę cię pod drzwi. Jak masz jakąś kanapę, na której mogę się kimnąć to nie przeszkadza mi bieganie dwa dni z rzędu w tej samej koszulce. Gorsze rzeczy przeżyłam w życiu — zmierzwiła dziewczynie włosy, od razu ciągnąć ją do wyjścia. Nie było co dłużej tutaj siedzieć, zwłaszcza że każda minuta to jeszcze większy tłum.
— Swoją drogą, jutro pójdziemy do jakiegoś sklepu i zaopatrzymy cię w gaz pieprzowy. Możesz być drobinką, kruszynką bez skilli obronnych, ale jak wyjebiesz komuś takim gazem po oczach to wierz mi, poskłada się jak... papier. — (Dzięki Mio.) wyrzuciła z miną okazującą nieco zwątpienia, ale w sumie whatever. Byle do domu.
zt. x2
— Rany Jas, czym ty się przemujesz? Jakie nie ma szans. Chodź, odprowadzę cię pod drzwi. Jak masz jakąś kanapę, na której mogę się kimnąć to nie przeszkadza mi bieganie dwa dni z rzędu w tej samej koszulce. Gorsze rzeczy przeżyłam w życiu — zmierzwiła dziewczynie włosy, od razu ciągnąć ją do wyjścia. Nie było co dłużej tutaj siedzieć, zwłaszcza że każda minuta to jeszcze większy tłum.
— Swoją drogą, jutro pójdziemy do jakiegoś sklepu i zaopatrzymy cię w gaz pieprzowy. Możesz być drobinką, kruszynką bez skilli obronnych, ale jak wyjebiesz komuś takim gazem po oczach to wierz mi, poskłada się jak... papier. — (Dzięki Mio.) wyrzuciła z miną okazującą nieco zwątpienia, ale w sumie whatever. Byle do domu.
zt. x2
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Relog