Anonymous
Gość
Gość
Pokój numer 8
Pią Lut 15, 2019 8:18 pm
Pokój numer 8 MfGYL4l

Jeśli chodzi o wystrój, to pokój numer 8 nie odbiega od wielu pokoi w całym ośrodku. W związku z tym, że został przeznaczony dla trzech osób, wszystkiego znajduje się tutaj dokładnie po trzy; trzy łóżka, szafki nocne, szafy, a nawet biurka. Pokój znajduje się na pierwszym piętrze, a jego duże okna skierowane są na ogrody za  Sunshine Coast.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Pią Lut 15, 2019 9:12 pm
Sunshine Coast Health Centre nie miało ani szkieletu, ani wnętrzności szpitala psychiatrycznego, jakiego obraz miał zakodowany w mózgu. Widać, że miasto włożyło pieniądze w budowanie nowoczesnych, dobrze służących ośrodków leczenia i na modernizację tych obecnych. Jedyne, co nie odpowiadało mu w środku obiektu to szare, depresyjne ściany pomieszczeń, które dano mu odwiedzić. Brakło niebieskiej, zielonej farby w sklepie budowlanym?
Na terenie znalazł się o tej samej godzinie, co zazwyczaj, o piętnastej. Nie wchodził do pokoju, wiedząc, że Cigfran miała współlokatorki i nie chciał naruszać ani jej, ani ich prywatności. Znalazłszy się pod drzwiami, zapukał w nie ustalonym szyfrem, po czym odsunął się i oparł barkiem o ścianę. Czekając na z metra ciętą latorośl, obserwował z ukosa odbijającego się od ścian czternasto- albo piętnastolatka. Westchnął cicho.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Pią Lut 15, 2019 9:37 pm
Słysząc charakterystyczne pukanie, gwałtownie poderwała się z łóżka, by niespełna dwie sekundy później otworzyć drzwi przed ojcem. Jej twarz (tu należy wspomnieć, że okrąglejszą, jak cała Leilani zresztą, bo przybrała na wadze kilka kilogramów odkąd przestała się narkotyzować) rozjaśnił uśmiech, ten szczery i zarezerwowany specjalnie dla Louisa.
Nareszcie jesteś. — szepnęła zamiast powitania, po czym złapała go za rękę i wciągnęła do pokoju. Byli sami, ale sytuacja mogła w każdej chwili się zmienić, toteż chwyciła czerwoną wstążkę leżącą na jednym z biurek i zawiązała ją na klamce od zewnętrznej strony; był to umowny znak pomiędzy trójką dziewcząt zajmujących pokój, że któraś z nich ma gościa i potrzebuje chwili prywatności. Dopiero teraz mogła w całości poświęcić uwagę tacie.
Tęskniłam za Tobą, strasznie, strasznie, strasznie! — spojrzała na niego z miną obrażonego dziecka, po czym objęła Ashwortha najmocniej jak potrafiła. A trzeba przyznać, że z dnia na dzień robiła się coraz silniejsza. — Dzisiaj ważny dzień!
Nie bez powodu miała na sobie szarobłękitną sukienkę z długim rękawem, która pasowała do jej oczu. Cholera, czy Louis kiedykolwiek wcześniej widział ją w sukience, nie licząc starych zdjęć? Chyba nie, zatem taka część garderoby na jego córce musiała oznaczać naprawdę wyjątkową okazję.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Sob Lut 16, 2019 12:37 pm
Gdy drzwi oderwały się od framugi, od razu wyprostował się, oczekując na ukazanie się twarzyczki jego ulubionego człowieka. Wszedł do pomieszczenia, choć właściwie został do niego wciągnięty i za sekundę na jego ciele mała zademonstrowała swoją siłę, której z tygodnia na tydzień nabierała coraz więcej. Teraz przynajmniej nie obawiał się jej mocniej objąć ─ ryzyko złamania jej czegokolwiek drastycznie zmalało na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy.
Byłem tutaj trzy dni temu. I dzwoniłem. ─ mówiąc, z lekkim półuśmiechem odgarnął jej za ucho opadające na twarz rude pasma. ─ Widzę. Co za dzień? ─ zapytał, choć domyślał się, że może to być coś związanego z jej abstynencją i rzeczywiście, to była data, którą nawet Louis mógł uznać za wartą do zapisania w kalendarzu.
Bardzo się zmieniła i mógł to obiektywnie stwierdzić każdy, kto widział jej zdjęcia z listopada czy grudnia, w krytycznym punkcie jej nałogu i widział jej oblicze z połowy lutego. Nie tylko przybrała na wadze, ale miała zdrowiej wyglądającą skórę, mocniejsze włosy, pełne życia oczy, a już pomijając jej fizyczny stan, miała więcej energii i zapału. Czego Ashwroth mógł chcieć więcej?
Wczoraj były Walentynki, czy mi się wydaje? ─ zaczął się przekomarzać, po czym zdjął z pleców podłużną torbę, której rozmiary przy wejściu do budynku nieco zbiły z tropu ochroniarza i Louis musiał nieco się natrudzić, żeby go przekonać, że to nie jest nic nielegalnego.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Sob Lut 16, 2019 1:21 pm
To AŻ trzy dni! — zaprotestowała wtulając swój policzek w jego tors. — Nie lubię, gdy mamy ograniczony kontakt.
Tak naprawdę poza rodzicami i kuzynem Leilani nie miała kogoś, z kim byłaby blisko, a że odwyk miał swoje zasady… Co prawda, dogadywała się z osobami z ośrodka, nigdy nie doszło między nimi do żadnych większych spięć, nie licząc pierwszych dni, gdy młoda bywała wybuchowa i płaczliwa; ale to zdawało się odejść w niepamięć, bo prawie każdy na początku tutaj bywał okropny. Mimo wszystko, nie miała tu kogoś, kogo mogłaby nazwać przyjacielem — na przyjaciołach się polega, a narkomani nie mogli polegać nawet na samych sobie. Dlatego tak bardzo tęskniła za Louisem, z którym najlepiej się dogadywała.
Dziś mija równe dwa i pół miesiąca odkąd nie biorę! — nawet nie kryła się z tym, że jest dumna sama z siebie. Miała powód! — Iiii… Za góra trzy tygodnie stąd wyjdę. Może nawet wcześniej!
Nie to, żeby panowały tu jakieś straszne warunki, bo Sunshine Coast przypominało raczej pięciogwiazdkowy hotel, niż ośrodek odwykowy, nie brakowało jej niczego jeśli chodzi o możliwość relaksu i rozwoju, ale czasami czuła się w tym miejscu jak w luksusowym więzieniu. Złota klatka to wciąż klatka.
No… w sumie były. Dostałam coś nawet! — wskazała na czekoladki leżące na szafce przy jej łóżku. Gdyby nie to, że to anonimowy prezent, pewnie jakoś by się odwdzięczyła jego nadawcy. A tak to miły Anon pewnie płacze w kącie, że Lei nie zwróciła na niego uwagi.
Zmarszczyła brwi patrząc na jego torbę. Nie oczekiwała niczego od taty, ale dobrze, że ją wziął. Zmieści prezent od niej.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Sob Lut 16, 2019 2:34 pm
Pacjentom w szpitalach i ośrodkach tego rodzaju czas płynie w szaleńczo żółwim tempie, jeżeli nie przesypiają całego dnia przez przyjmowane leki, toteż rzeczywiście Lei mogło się wydawać, że trzy dni to trzy lata. Nie miała tu zbyt wielu zajęć, mimo że z pewnością uczestniczyła w terapiach i aktywnościach inicjowanych przez personel, aczkolwiek było to nic w porównaniu z tym, jakie piekło obowiązków miała, gdy zabiegała o stypendium. Tak czy inaczej ─ dlatego Conrad chciał być u córki tak często, jak mógł, a jeżeli nie mógł, to dzwonił do niej, zapytać się, co się u niej dzieje. Nie chciał, żeby czuła się odcięta na amen, w końcu jej pobyt dobiegnie-...
O właśnie.
Cieszę się. Cholernie pusto bez Ciebie w mieszkaniu. A czy ten adorator wie, że zadrze z siłą wyższą, jeżeli spróbuje Cię tknąć? ─ zapytał, rzucając okiem na czerwone pudełko czekoladek, na którego widok nieco zmarszczył brwi. Nawet jeżeli ten anonim byłby najlepiej wychowanym synkiem po tej stronie globu, dla Louisa i tak byłby skreślony przez dawanie Cigfran biletu do cukrzycy typu II.
Położył torbę na jej pościeli, po czym rozpiął ją zamaszyście. Odsłonił zapakowany w różowy papier prezentowy w czerwone serca przedmiot o charakterystycznym wąskim trzonie i rozszerzonej, gruszkowatej podstawie, który wyjął i ostrożnie wręczył rudowłosej.
Najlepszego, Szkrabie. ─ mówiąc, ucałował ją w czoło jako pieczątkę potwierdzającą odbiór pakunku.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Sob Lut 16, 2019 3:57 pm
O dziwo, czas w ośrodku mijał jej naprawdę szybko, tylko czasem, gdy widziała innych narkomanów w towarzystwie swoich znajomych, którzy ich odwiedzali, czuła się strasznie samotnie. Spanie nie było częścią zajęć w ośrodku; owszem, osoby, które dopiero co tutaj trafiły potrafiły przesypiać całe dnie, ale z czasem udawało im się nauczyć codziennej rutyny. Sunshine Coast podlegało pod Riverdale, zatem musiało odznaczać się pełnym profesjonalizmem. W tym olbrzymim budynku było wszystko; basen, siłownia, ogromna sala gimnastyczna w podziemiach, gdy pogoda nie pozwalała na korzystanie z boisk na zewnątrz, biblioteka, nawet dostęp do internetu był (okrojony, bo na wszystkich komputerach włączona została kontrola rodzicielska), ale przede wszystkim, znajdowała się tu dobrze wyposażona sala plastyczna, w której Leilani spędzała większość dnia. Tutaj nie musiała się kryć przed Georgem i jego negatywną opinią o artystach, mogła siedzieć przed sztalugami bez skrępowania.
Myślę, że i tak nie ma u mnie szans. — teatralnie odrzuciła włosy do tyłu, udając niedostępną. — Nie jestem zainteresowana chłopcami. Dziewczynami w sumie też nie. W sumie to po co mi jakiś tam związek, który rozpadnie się po dwóch tygodniach, bo polubiłam zdjęcie innej osoby na instragramie?
Zachichotała na myśl o dramie, jaką nieostrożny ruch palca mógłby wywołać. Nie, zdecydowanie dla Leilani za wcześnie było na związki, poza tym, już nie potrzebowała tak desperacko bliskości. Miała tatę, a między nią i Jonną powoli zaczęło się układać. Czego można chcieć więcej?
Na moment zamarła, gdy dotarło do niej czym był prezent od Louisa. Miała już jedną gitarę, ale tamta została kupiona w sklepie, w którym pracował Finn, o którym chciała zapomnieć, więc instrument kurzył się w kącie w jej pokoju.
Nie musiałeś. — szepnęła ostrożnie zdejmując z gitary papier i drugi raz tego dnia doznała szoku, poprzedzonego uczuciem deja vu. Skądś znała tę gitarę. Te konkretną, z rysą tuż przy gryfie. Przewinęła się wielokrotnie na zdjęciach sprzed prawie dwudziestu lat. — Jak ją zdobyłeś?
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Pon Lut 18, 2019 10:34 am
Conrad przed układaniem jej życia bronił się zębami i pazurami, mimo że jego agresywne zachowanie wobec informacji, że jego córka się z kimś umawia bądź nie dawało odmienne sygnały. Jego gwałtowna, zwierzęca natura niestety bardzo często wygrywała z jego własnym zdaniem na dany temat. Był uprzedzony. Przyszły zięć czy zięciowa musieliby za nią zginąć albo co najmniej dać sobie uciąć kończynę, żeby Savage nie brał pod uwagę wbicia przez nich noża w plecy jego mikrusowi. On nigdy nie nauczył się bycia częścią związku, aczkolwiek nie chciał, aby mała powielała jego błędy, wdając się dalej w relacje, które druzgocąco się na niej odbiją. Chciał ją tylko chronić i ona o tym wiedziała. Wiedziała też, jak go uspokoić ─ realistycznym rozważaniem nad siłą hormonów.
Czary mary. ─ odpowiedział jej zdawkowo, jednak to musiało jej wystarczyć; to był znak, że to coś związanego z rzeczami, o których nie mogą mówić nawet w zamkniętym pomieszczeniu w miejscu publicznym.
Nie miał pojęcia, co działo się z wynajmowanym przez niego mieszkaniem w Brisbane po aresztowaniu. Może obecnie mieszka tam inna rodzina, a może przetoczyło się ich z dziesięć przez te osiemnaście lat. Być może nikt nie pozbierał puszek i butelek, nie zmył krwi z podłogi, a jedynie oznaczył żółtą taśmą jako teren wzbroniony lub zamurował. Bądź ten budynek został zmieciony z mapy i na jego miejsce został postawiony nowy, zupełnie inny. Ashworthowi było wszystko jedno, nie miał w tamtych czterdziestu metrach kwadratowych nic wartościowego. Wszystko, co było dla niego ważne zanosił do wuja Harvey’ego, wiedząc, że do niego w środku nocy nie zapuka policja z nakazem rewizji albo nikt nie zwędzi nic podczas popijawy.
Tak też było z tą gitarą akustyczną. Nie była w nienaruszonym stanie, jak nic co należało do Conrada, który nie umie się z niczym obchodzić ostrożnie. Widać, że była używana, mimo że ojciec zrobił wszystko, co mógł, aby doprowadzić ją do stanu używalności i to akurat udało mu się. Wyczyścił ją, wypełnił ubytki, polakierował drewno na nowo, dorobił brakujący kołek, wymienił struny.
Nie oczekuję, że będziesz jej używać, ale chciałbym, żebyś ją miała. Wymagała naprawy, ale gdybyś chciała na niej grać, wciąż bardzo dobrze brzmi ─ mówiąc, przejechał po każdej strunie kciukiem od góry do dołu. ─ choć nie wiem, czy będzie Ci wygodnie chwytać gryf. Jest dosyć duża.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Pon Lut 18, 2019 8:30 pm
Czary, tak? Na moment przeniosła spojrzenie z gitary na tatę, a błysk w jej oczach zdradzał, że wie z jakimi „czarami” miała do czynienia. Zaraz jednak przez jej twarz przeszedł cień zmartwienia; czy Louis zbytnio nie narażał się, kontaktując się z kimś z Australii? Nie chciałaby go stracić, nie teraz, gdy dopiero co się odnaleźli. Gdyby znów znalazł się w więzieniu, Leilani umarłaby z rozpaczy.
Jest idealna. — odpowiedziała siadając na łóżku, przymierzając się do zagrania na instrumencie. Długie palce przemknęły przez gryf, sprawdzając, czy są w stanie objąć kilka chwytów, począwszy od tego nieszczęsnego C. Skoro jednak i to udało jej się zagrać (i wcale nie brzmiało pusto, jak wtedy w sklepie!) to można uznać, że gitara była dla niej odpowiednia. — Tylko będziesz musiał nauczyć mnie na niej grać.
Może i Conrada nie było przy córce, gdy stawiała pierwsze kroki i uczyła się pierwszych słów, ale nadal było mnóstwo rzeczy, które mógłby jej pokazać. Spuściła wzrok wzruszona tym, jak wiele starań włożył w to, by teraz Lei trzymała w rękach część jego młodości. Gdyby ktoś zapytał ją jaki jest najcenniejszy przedmiot jaki posiadała, nie wskazałaby telefonu, czy laptopa, a właśnie tę starą gitarę.
Dobra, dość rozklejania się.
Ja też mam coś dla Ciebie! Tylko zamknij oczy i nie podglądaj! — uśmiechnęła się tajemniczo odkładając instrument na łóżko, po czym upewniwszy się, że Louis nie patrzy, wyciągnęła z szuflady trzy antyramy — Wszystkiego najlepszego, tatusiu.
Wręczyła mu swój prezent; były to akwarelowe obrazy w formacie A4, przedstawiające krajobraz East Devonport pod koniec lat osiemdziesiątych. Chciała mu je podarować jeszcze na Boże Narodzenie, ale cholernie ciężko było zdobyć zdjęcia służące za referencje.
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Nie Lut 24, 2019 12:16 pm
A sam umiem? ─ zapytał, rozciągając sobie zastane palce.
Ashworth nie miał w rękach gitary od osiemnastu lat, więc swoje umiejętności musiałby odgrzewać z bardzo zakurzonych zakamarków swojego mózgu. Fakt faktem, umiał ją nastroić, ale wygrywanie utworów, które znał, nie przyszłoby mu z taką łatwością. Pamięć mięśniowa jest pojemna, niemniej jednak muzyka wymagała więcej zaangażowania psychicznego niż przysłowiowa jazda na rowerze.
Na jej polecenie zerknął sobie przez ramię w stronę drzwi wejściowych, po czym tak jak oczekiwała, zamknął oczy, choć nie można zaprzeczyć, że wkładał w to dużo energii, sądząc po drżących powiekach. Ujął ramę swojgo prezentu na ślepo, zaraz oglądając go uważnie z lekko rozwartymi ustami i zbliżając się do łóżka, aby obejrzeć wszystkie trzy antyramy ułożone obok siebie.
To miejsce, o którym myślę? ─ mówiąc, oglądał rozległe łąki z pojedynczymi, pasącymi się wśród traw owcami na tle Cieśniny Bassa. ─ Piękne. Cholernie mi się podoba.
Dziwne, ale obrazy wzbudziły w nim potężne uczucie nostalgii, porównywalne do tego, jak w listopadzie zobaczył zdjęcia przemycone dla niego przez Cigfran. Bardzo niespotykane, zważywszy na to, że ujęcia miasteczka portowego powinny zostać przez jego umysł potraktowane jako zbędne, tak jak akordy do „Stain of Mind”, a teraz pamiętał jak ze smoczkiem w ustach targał za uszy psa na domowym ganku.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Nie Lut 24, 2019 12:42 pm
Nie wiem. — odparła z uśmiechem. — Będziemy musieli się przekonać.
Nie mogli razem pojechać do Australii, to byłoby zbyt niebezpieczne. Leilani obawiała się, że Louis już nigdy nie będzie mógł tam wrócić; teraz mógłby zostać rozpoznany, a za kilka(dziesiąt) lat zdrowie mogłoby mu na to nie pozwolić. Dlatego sprowadziła na swoich obrazach Tasmanię, Devonport z czasów beztroski i niewiedzy o tym, jakim okrutnym miejscem potrafi być świat. Bo chociaż ojciec tego nigdy nie powiedział jej wprost, to wiedziała, że właśnie tam przez krótki moment był najszczęśliwszy.
Tak, na podstawie zdjęć z 1989 roku. — odpowiedziała cofając się o krok, aby mógł w spokoju przyjrzeć się prezentowi od niej. Nie zamierzała dodawać nic więcej, będąc w ośrodku nauczyła się, że czasami milczenie wyraża więcej niż wszystkie słowa. Jedynie kąciki jej ust uniosły się ku górze, gdy pochwalił jej pracę. Akwarele nie były jej mocną stroną, a stworzenie tych trzech obrazów kosztowało ją mnóstwo pracy i nerwów, dlatego cieszyła się z jego słów.
Zaraz potem przeniosła wzrok na gitarę na łóżku. Cóż to za dzień wręczania sobie melancholijnych prezentów?
Louis Ashworth
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Pokój numer 8
Sob Mar 23, 2019 3:33 pm
Gdyby nie liczyć okresu Conrada z grą na gitarze i członkostwa w chórze, nie miał on praktycznie nic wspólnego z pojęciem sztuki, aczkolwiek znał się na zawieszaniu antyram na ścianach. To też miał zamiar uczynić, gdy wróci do domu ─ wypełnić pustkę w tych nieprzyjaznych właścicielowi czterech ścianach. Może to zwiastun końca życia na kartonach, a może impuls do wyprowadzki w zupełnie inne miejsce, gdzie te obrazy będą miały lepsze warunki do wiszenia.
Nie zdziwiłbym się, gdybym kiedyś przeczytał w gazecie o wystawie sztuki Leilani Cigfran. ─ mówiąc, oglądał każdy rozmyty wodą ślad po farbie formujący się w bardzo malowniczy krajobraz.
Louis, jak to on, nie widział niedociągnięć, które mogło zauważyć wprawne oko artysty. Nawet jeżeli ta technika nie należała dla Leilani do łatwych i zszargała sobie nerwy, chcąc stworzyć coś dla ojca, on nic w nich nie zmieniałby i prawdopodobnie od idioty wyzwałby kogoś, kto na siłę próbowałby wytknąć jej błędy. Nie dość, że uderzało w jego tematy i było ujęte w lekkiej, zwiewnej obwolucie akwareli, to jeszcze zrobiła to dla niego jego mała. Mógł dostać od niej coś lepszego?
Tak. Ją z powrotem w domu. Całą i zdrową.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój numer 8
Nie Mar 24, 2019 10:34 am
Zmarszczyła brwi słysząc nazwisko ojczyma. Ostatnimi czasy praktycznie go nie słyszała, była jedyną Leilani w ośrodku, przez co większość ludzi mówiło jej po prostu po imieniu. Dziwnie więc czuła się słysząc je w zestawieniu z nazwiskiem George'a, o którym chciała zapomnieć. Swoją drogą, odwiedził ją tylko raz, w okolicy świąt. Nie to, żeby było jej jakoś przykro z tego powodu, wręcz przeciwnie.
Wolałabym, żeby było napisane o Leilani Savage. Albo chociaż Ashworth — westchnęła. Wiedziała, że to nie jest możliwe, przynajmniej nie teraz. Niby taka drobnostka jak nazwisko, a jednak znaczyła dla niej strasznie dużo. Wolała nie być kojarzona z George'm, tak jak on nie chciał być kojarzony z dziewczyną, która ćpała na szkolnym balu.
Nie mogę się doczekać, aż stąd wyjdę. — wymamrotała wtulając się w tatę. Spotkania raz na kilka dni i codzienne telefony to zdecydowanie za mało. Chociaż ośrodek był rajem w porównaniu z miejscem, w którym Conrad spędził jedenaście lat swojego życia, to Lei i tak nie mogła się powstrzymać od nazywania go swoim więzieniem. — A wtedy zabierzemy Terrę i Bruce'a na najdłuższy spacer, a potem zjem największą pizzę z...
No i nie dowiemy się z czym chciała zjeść tę pizzę (ale na pewno nie z szynką), bowiem przerwało jej pukanie do drzwi. Odsunęła się od Louisa nieco zaskoczona, ale i zła. Kto śmiał jej przerywać spotkanie z ojcem, zwłaszcza, że to jest ograniczone czasowo?! Wymruczała pod nosem przekleństwa pod adresem niespodziewanego gościa, po czym otworzyła drzwi.
Za piętnaście minut wszyscy mają się stawić w sali konferencyjnej. Nie wiem o co chodzi, kazali przekazać. — wyrecytował jasnowłosy chłopak, wyższy od Lei o głowę. Sprawiał wrażenie, jakby wcale nie chciał tu być, a młoda też nie zareagowała jakoś entuzjastycznie na jego widok.
Aha, okej. — odpowiedziała, po czym zamknęła mu drzwi przed nosem. Nietrudno było zauważyć, że między tą dwójką coś było i niekoniecznie można nazwać to pozytywnym uczuciem. Gdyby mogli, zapewne rzuciliby się na siebie. Ale historia chłopaka, który niemiłosiernie denerwował Conradową latorośl, była mu doskonale znana. Narzekała na niego przy najbliższej okazji, to jest kilka razy podczas jednego telefonu, czy spotkania.
Wygląda na nową dramę. Chodź, odprowadzę Cię.

[z/t x2]
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach