Anonymous
Gość
Gość
He chased me and we wouldn't stop
Sob Gru 22, 2018 4:47 pm
He chased me and we wouldn't stop 3rpENw7

Pierwsze spotkanie Leilani Cigfran i Katsu Russell w pewną chłodną listopadową noc 2023 roku, gdzieś w Riverdale City


Stukot jej obcasów niósł się echem w ciemnej i brudnej uliczce, kiedy odrzuciła kolejne połączenie od matki i na poczekaniu wymyśliła kłamstwo, jakby właśnie spędzała wieczór ze starszym kuzynem. Gdyby Blythe dowiedział się, że Lei  wykorzystuje to, że Jonna go lubi i mu ufa, byle tylko bezkarnie włóczyć się nocą po mieście, to byłby... cóż, "niepocieszony" to naprawdę za małe słowo. Zwłaszcza, że wiedział o problemach swojej małej krewniaczki a amfetaminą. A skoro o niej mowa...
Według informacji, które udało jej się uzyskać, powinna znaleźć tutaj kogoś, kto sprzeda jej działkę. Dzielnica może i nie należała do najbezpieczniejszych, ale nie wyglądało na to, by w jakikolwiek sposób się tym przejęła. Uzależnienie było silniejsze niż strach przed ciemnymi zaułkami.
W jednym z nich natknęła się na grupę mężczyzn. Natychmiast zawróciła, choć nie z lęku przed tym, co mogliby jej zrobić. Nawet jeśli wśród nich był diler, to w grupce raczej nie załatwi swoich interesów, dlatego nie ma sensu marnować czasu i poszukać kogoś innego. Jeden z nich najwidoczniej miał odmienne zdanie.
Zignorowała jego krzyki i gwizdy w jej kierunku, ale kiedy koleś zaczął za nią iść, będąc dalej nachalnym, zaczęła się bać. Zwłaszcza, że wyglądało na to, że zawędrowała w ślepą uliczkę. Halo, czy na sali znajdzie się rycerz?
Katsu Russell
Katsu Russell
Fresh Blood Lost in the City
Człowiek zdrowy na umyśle pewnie nie zapuszczałby się w takie miejsca — chyba, że miał podobne podejście do życia co Russell. W jego przypadku niezależnie od tego czy stąpał prosto czy akurat bujał w obłokach narkotykowo-alkoholowej nieświadomości, szczerze mówiąc miał to wszystko zwyczajnie gdzieś. Aż tak mu na zdrowiu nie zależało, żeby omijać dobrze znajome skróty.
Jeszcze się do końca nie otrząsnął po poprzedniej dawce, którą wciągnął gdzieś w zaciszu własnego pokoju, więc na otaczającą go rzeczywistość reagował wyjątkowo nadpobudliwie. Odnosił irytujące wrażenie, że każdy odgłos słyszy co najmniej dwa razy głośniej. Przejeżdżające w dali samochody, pykanie świateł, jakże ciche rozmowy przechodniów… Nic dziwnego, że nienaturalnie zaciskająca się szczęka chłopaka w przypływie gniewu latała dodatkowo to w lewą to w prawą stronę, jakby w ten sposób miał sobie pomóc z dudnieniem rozchodzącym się po całej głowie. Minę miał zapewne cholernie zachęcającą.
Nie trudno było zauważyć, że w ciemnej alejce coś się działo. Tutaj zawsze ktoś się kręcił. Jak nie zwykły pijaczyna to dzieciaki szukające najprostszego sposobu na ogarnięcie sobie trochę przyjemności. I dilerzy, którzy myśleli, że w takim zaułku nie wywęszy ich żaden tajniak. Katsu przeważnie po prostu tamtędy przechodził. Zdarzyło się czasem, że zatrzymał się na dłużej, bo spotkał jakiegoś parszywego znajomego — z kolei tamtej nocy nie planował żadnych schadzek. Chociaż kilkanaście metrów przed sobą miał ślepą uliczkę, wciąż spokojnie mógł skręcić w bok. Kiedy jednak zbliżył się na tyle, że w grupce facetów jednego rozpoznał, zwolnił kroku. To nie on podążał za dziewczyną, na którą tak gwizdali. Katsu się w takie sprawy nie mieszał, o ile nie było potrzeby, ale że ona była sama, a ich może ze czterech… Rzucił „kurwą” przez zęby, bo sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie po jaki huk pchał się do przodu.
--ej. — Brnąc przed siebie, odparł głośno w kierunku chłopaka, którego znał z… nieważne. Nie pamiętał. Wyszło to trochę tak jakby chciał powiedzieć „hej”, ale nie pozwalał mu typowy dla dużej porcji prochów szczękościsk. Udało mu się zwrócić uwagę tych narąbanych dzikusów. Kiedy się zatrzymał, włożył ręce do kieszeni spodni i machnął podbródkiem na niskiego bruneta o obrzydliwie zarośniętej mordzie. — Ta mała jest ode mnie. — Nijak się to miało do prawdy, ale takim przygłupom można było wcisnąć każdą bajkę. Nawet nie widział o kogo chodziło, bo obraz z deczka mu się zamazywał, jednakże wystarczyła chwila żeby lepiej się przyjrzał. Zalała go fala nagłego wkurwu — w pierwszej chwili pomyślał, że widzi swoją siostrę. — Zabawicie się następnym razem. — Reszty nie znał, więc ten który poleciał za dziewczyną momentalnie zmienił zdanie wracając do swojej paczki. Co jak co, szacunek ziomeczków musi być, nie? Kto wie, może szykuje się jakiś przypadkowy wpierdol.
To sdhpilnuj sswoich cip, stary! — Pan niewiele starszy od Katsu zasalutował, kiwnął na swoich i żegnając się totalnie bez ładu i składu, wspomniał tylko o jakimś spotkaniu, bo przecież tak dawno się nie widzieli. Dopiero gdy zaczęli odchodzić, Russell odwrócił się do stojącej przy zabudowanym murze postaci. Nadal widział w niej Hanę, ale stał dalej. Nie odzywał się. Jeszcze nie. Co z tego, że młoda wyglądała zupełnie inaczej — jego podświadomość nie odróżniała w tamtym momencie kurdupla od drugiego kurdupla. A tego swojego rozpoznałby wszędzie. Najwidoczniej nie tym razem.
Wszystko w nim krzyczało, że jak tylko podejdzie bliżej, zaciągnie ją do domu za fraki.
Anonymous
Gość
Gość
Re: He chased me and we wouldn't stop
Nie Cze 09, 2019 10:50 pm
Kolejny raz tego wieczora pożałowała, że założyła niewygodne buty na obcasie; bieg w nich skończyłby się spektakularnym potknięciem i obdarciem delikatnej twarzy o beton, nie mówiąc już o beznadziejnej kondycji fizycznej, która z góry skazywała na porażkę jakąkolwiek próbę ucieczki. Lazurowe oczy zaszkliły się od łez, gdy niemalże czuła cuchnący alkoholem oddech mężczyzny na swoim karku. Na swoją obronę miała jedynie zapalniczkę w kieszeni skórzanej kurtki, ale co mogła nią zrobić? Wypalić mu dziurę w ubraniu? A może powinna skontaktować się z ojcem? Nie, to odpada; chciała pozostać w jego oczach grzeczną dziewczynką, a ćpanie całkowicie burzyło idealny wizerunek, jakim od kilku tygodni karmiła Louisa.
I tak zostanie zmącony, gdy znajdą twoje ciało w rynsztoku, głupia — skarciła się w myślach.
Przygryzła wargę czując palące łzy pod powiekami, gdy nagle usłyszała głos. Ktoś stanął w jej obronie? Nie była pewna, cały czas stała odwrócona do towarzystwa plecami, zupełnie jakby bała się, że może ich sprowokować samym patrzeniem w ich stronę.
Przemogła się dopiero w momencie, gdy jej wybawiciel znalazł się tuż za nią. Ostrożnie przekręciła głowę, rzucając mu przerażone spojrzenie. Nie była tą, za którą chłopak ją wcześniej wziął.
Była małą ćpunką na głodzie.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach