Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Herbaciarnia White Monkey
Czw Paź 15, 2015 5:28 pm


Ostatnio zmieniony przez Sheridan dnia Sob Paź 17, 2015 3:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Notah Zinnia (NPC)
Właściciel Lokalu
Janine Tori (NPC)
Sprzedawca


Do wnętrza wyłożonego dębowymi panelami prowadzą stare, ciężkie, stylizowane na wręcz zniszczone drzwi z tego samego drewna, na których zawieszono na gwoździu jabłonkową tabliczkę z ręcznie wymalowanymi eleganckim liternictwem godzinami otwarcia. Na ścianach dominuje wprawiająca w spokojny nastrój barwa ciemnego burgundu, nieco zlewającego się z dębowymi stolikami i ladą, jednakże nie jest to nieprzyjemna dla oka kompozycja. Dodatkowo gdzieniegdzie można znaleźć zawieszone reprodukcje obrazów chociażby Kate Perugini, Thomasa Gainsborough'a czy Joshuy Reynoldsa. Stoliki są w zależności od położenia okrągłe bądź idące kształtem blatu w kwadrat, jeśli ustawione pod ścianą, gdzie przy tych pierwszych postawiono po cztery ażurowe krzesła, natomiast drugie mogą cieszyć się towarzystwem w postaci ławek ze skórzanym obiciem.

Warto także wspomnieć co nieco o obsłudze, w której skład wchodzi cała rodzina Anglików czystej krwi, a w tym urocza para staruszków sięgających już dobrej siedemdziesiątki, Wesley i Martha, ich czterdziestopięcioletnia córka o włosach koloru marchewki i wdzięcznym imieniu Ashlynn, jej mąż - niewiele starszy szatyn Trent - a także troje dzieci tej słodkiej parki: dwudziestotrzyletni Winston, wyglądający niemalże, jak kopia ojca, i rude bliźnięta - Bonnie i Clyde. Oboje piegowaci, z wadą wzroku, chodzący w okularach z okrągłymi oprawkami.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Herbaciarnia White Monkey
Czw Paź 15, 2015 6:45 pm
Piątek, koniec jakichkolwiek zajęć. Nie dało się ukryć, że ten nauczyciel był niezwykle zadowolony z identycznej sytuacji. Do poniedziałku nie musiał męczyć się uczniami. W końcu nauczanie przypadków specjalnie nastawionych na ignorowanie szkoły i słów nauczyciela, ciężko było wyedukować. A nawet już nie tyle ciężko, co po prostu odechciewało się to zrobić! Niezależnie od tego, w jakiej klasie się wyląduje przy prowadzeniu lekcji... To i tak znalazły się przypadki, utrudniające jej przeprowadzenie. No, owszem. W klasach B także były osoby błyskotliwe, chętne do poznawania świata i pogłębiania wiedzy. Także do myślenia! Jednak ciężko jest wyłapać te wyjątki, kiedy reszta wokół zachowuje się jak tylko chce. Ewentualnie specjalnie stara się uprzykrzyć życie biednego matematyka. Czy oni nie potrafią zrozumieć, że nawet jak biednego Wilhelma wykończą to matematyka i tak będzie ich męczyć?! W końcu przyjdzie ktoś inny na miejsce Anglika, być może o niebo gorszy od niego!
Wszedł do kawiarenki, witając się z obsługą. Tak, dobrze już go znali. Przychodził tutaj dosyć często. Pensja nauczyciela w jednej z najbardziej prestiżowych szkół, pozwalała mu na to, więc nie miał co narzekać.
Odłożył swoją teczkę z dokumentami na stolik, odwieszając na pobliski stojak na ubrania, swoją cienką marynarkę. W końcu lepiej jest z czymś podobnym chodzić, szczególnie, kiedy w pracy trzeba się pojawić nieco wcześniej. Tak, rano z reguły są niższe temperatury, uciążliwe. Chociaż w Anglii pogoda była o wiele gorsza. Wieczne zachmurzenie, wieczne opady. Nawet w ciągu lata! Jednak co było lepsze? Kiedy się spędziło całe życie w takim nieco uciążliwym klimacie, przestawało się go zauważać... Może właśnie dlatego ta pogoda w Kanadzie tak źle wpływała na humor nauczyciela? Może kiedyś się do tego wszystkiego przyzwyczai, przywyknie, przestanie to zauważać. Z czasem tak się stanie. Albo powróci na Wyspy Brytyjskie.
Sięgnął po rozpis, jakie herbaty dzisiejszego dnia są dostępne. Znał już ofertę herbaciarni na pamięć, aczkolwiek nigdy nie szkodziło zapoznać się z nią ponownie. Nie do końca był pewien, na co ma ochotę. Może tradycyjny, mocny earl grey? Ach, tak. Earl grey zawsze jest dobrym pomysłem! Chociaż może dzisiaj wybierze coś z miętą? Albo coś owocowego...
W końcu zdecydował się na czarną herbatę połączoną z owocami goji. Złożył zamówienie, czekając na jego wykonanie. W tym czasie sięgnął po teczkę, którą otworzył i wyjął z niej pliczek z pracami. W końcu musiał w jakiś sposób spożytkować wolny czas... A jeżeli szybciej sprawdzi te nieszczęsne testy sprawdzające wiedzę uczniów, tym więcej będzie mieć czasu wolnego dla siebie. Chociaż on i tak nie rozumiał, po co przeprowadzać te sprawdziany... Przecież to wiadome, że co najwyżej dwa czy trzy przypadki na klasę dobrze je napiszą. Ech, ludzie byli dziwni, kiedy wymyślali coś identycznego. Było z tym jedynie więcej roboty.
Wyjął czerwony długopis, kreśląc coś na pracach, wypisując punkty... Jednak coś takiego długo nie potrwało, bo usłyszał głos jednej ze swoich nowych uczennic. Podniósł wzrok i lekko się do niej uśmiechnął. Tak, była to dziewczyna należąca do tego rodzaju, który był niezwykle aktywny na lekcji. Jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa!
- Dzień dobry, panienko Paige - powiedział z przyzwyczajenia. W nawyk mu weszło zwracanie się do uczniów per panienko, bądź panie. W końcu ucząc bogatszych uczniów, niektórzy tego wymagali. Chociaż to też zależało od tego, jaki nastrój miał Wilhelm. Nie tworzył między sobą, a młodymi ludźmi murów, ale także i jakichś mostów. Wolał zdrowe relacje, nie zaprzyjaźniać się z nimi. Lepiej nie mieć problemów. Był miły dla nich, o ile oni okazywali się także mili dla niego.
Nie zadawał zbędnych pytań typu, co tutaj robi. No chyba logiczne, że przyszła napić się herbaty bądź kawy! W końcu... W końcu to jest oczywiste, jeżeli przyszła do herbaciarni. Ewentualnie zechciała kupić coś do domu.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sob Paź 17, 2015 3:15 pm
Cotygodniowe wizyty w tym miejscu już od dobrych czterech lat do czegoś zobowiązywały. Znajomość nazwisk wszystkich pracowników i określanie tych młodszych z nich po imieniu, wykucie całej karty dostępnych naparów na pamięć, a - co najważniejsze - uznanie owej herbaciarni za swój osobisty azyl zastępczy, w razie gdyby domowe zacisze zaczęło jej się nudzić. Zazwyczaj przekraczała próg owego lokalu w każdą niedzielę, ale nie zaszkodziło się wybrać tu też nieco ponadprogramowo. Właśnie dlatego piątkowe popołudnie wydało się naturalnie idealne. Mogła po prawdzie zabrać kogoś ze sobą, ale wydało się to kompletnie niedorzeczne, gdy już chciała wystąpić z faktyczną propozycją na tle klasy. Zaproszenie tu jakiejkolwiek znajomej facjaty zaskutkowałoby jedynie dodatkowym zmęczeniem. Po to odrywa się od szkoły, żeby ich nie oglądać, prawda?
Nawet nie wiedziała, jak bardzo Los sobie z niej zakpił.
Naparła na ciężkie, drewniane drzwi, które otwarły się z głośnym skrzypnięciem, a o które obił się charakterystyczny, szklany dzwonek, wydając z siebie tym samym słodki dźwięk, lejący miód na bolejące od poprzedniej kakofonii uszy. Po wyrzuceniu z siebie odpowiednich powitań kierowanych do personelu, podeszła do lady, nawet nie dobierając sobie uprzednio stolika. Właściwie, zignorowała obecność jakiegokolwiek klienta, słysząc jedynie, jak drzwi co jakiś czas otwierają się i zamykają, a krzesła szurają w najlepsze. Było to zwykłe tło sytuacji, w której jasnowłosa uważnie wsłuchiwała się w nową ofertę herbaciarni, z wyraźnym pominięciem najnowszego zamówienia na cukier cynamonowy, wanilinowy i migdałowy. Zupełnie, jakby urocza, płomiennowłosa sprzedawczyni w skromnej sukience już z miejsca pamiętała, jak bardzo w opinii Paige'ównej cukier niszczy smak herbaty. Oczywiście nawet i ona decydowała się czasem na odrobinkę tej słodzącej substancji, aczkolwiek-... nie tu.
Wreszcie jednak monolog rudziutkiej okularnicy dobiegł końca, a na scenę miał wkroczyć główny bohater - zamówienie.
- Filiżankę mo li long zhu. - Ledwie rzuciła swoim zwyczajowym, uprzejmym tonem zarezerwowanym dla pracowników przemysłu usługowego, a jej uwagę przykuła pewna znajoma twarz. Autentyczny brytyjski przyjemniaczek z piekła rodem, czyli innymi słowy jej dotychczasowy faworyt pośród kadry nauczycielskiej, siedział właśnie nad papierkową robotą w miejscu, w którym powinien się bezsprzecznie wyciszać, a nie dorabiać sobie jeszcze więcej stresu. I wyszło na to, że nie tylko ona uznała to za dobrą okazję do zwrócenia na siebie uwagę, gdyż zaraz poczuła na sobie wzrok pedagoga. Przesunęła spojrzeniem po jego delikatnym uśmiechu, bez zastanowienia go odwzajemniając. Jakby tak na dobrą sprawę uczył ją od zawsze. W Hudson's Bay nie spotkała się z przypadkiem profesora tak sympatycznego w całej swojej surowości. "Chodzący oksymoron" powinien stać się jego ksywką. Choć może tylko dla niej i innych nielicznych przypadków, które zasługiwały w jego oczach na takie względy, co i ona.
I tak oto doskonała uczennica matematyki tyle się naliczyła, że aż i przeliczyła. A to miejsce miało odciągnąć ją od myśli o nauce i swojej klasie. Wychowawca na pewno był w tym przypadku zbawienny.
Idealnie, gdy skończył swoje powitanie, do jej dłoni zawędowało uszko naczynia z ciepłym naparem, wciąż jeszcze znajdującym się w stadium "niedorobionego". Pochwyciwszy filiżankę w dłonie, ruszyła pewnym krokiem w kierunku Wilhelma.
- Dzień dobry, Panie psorze. Mogę się dosiąść? - Odparła lekko, nim chwilę później dotarła do stolika, przy którym siedział mężczyzna, stawiając na nim swoją herbatę, jakby już bez uzyskania odpowiedzi na poprzednie pytanie miała świadomość, że niezależnie od wszystkiego i tak zajmie sąsiednie krzesło. Zresztą, właśnie to uczyniła. Odsunęła jedno z nich, by móc mieć bezpośredni dostęp do siedziska, na którym następnie się usadowiła. Rzuciła jeszcze okiem na stosik prac, które trzymał przed sobą Wood, by wreszcie skupić się wyłącznie na nim.
- Sądziłam, że przy herbacie człowiek ma się odprężyć. - Podjęła, wykrzywiając usta w półuśmieszku, unosząc jeno jeden kącik ust, zupełnie jakby drugi był odwieczną ofiarą częściowego paraliżu i nie wiedział, czym był grymas radości. - Nie spodziewałam się, że będzie Pan sprawdzał wszystko akurat tutaj.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sob Paź 17, 2015 7:23 pm
Słysząc pytanie, pokiwał głową.
- Oczywiście, zapraszam - powiedział, choć i tak się zorientował, że uczennica niezależnie od jego odpowiedzi, po prostu by się usadowiła przy jego stoliku. Swoją drogą to było to dosyć intrygujące. Nie spotkał się jeszcze z uczennicą, która aż tak by go polubiła, że nawet w wolnych chwilach chciałaby z nim spędzać swój czas. Nie, żeby mu towarzystwo innych ludzi przeszkadzało. Jednak wolałby, aby dziewczyna nie miała jakichś dziwnych myśli, odnośnie jego persony. Tak, jednak będąc nauczycielem, czasami ciężko jest się utrzymać na swoim stołku. Chociaż aktualnie nie powinien mieć z tym większych kłopotów. Mógł robić niemalże wszystko, aby zmusić uczniów do posłuszeństwa.
Chwilę odczekał, nim odpowiedział na słowa Sheridane. Głównie przez to, że akurat unosił filiżankę z herbatą do swoich ust, upijając nieco ciepłego płynu. Zbawienny napój. Co on by pił, gdyby ktoś cudowny nie wpadł na pomysł parzenia herbaty? Oj, umierałby z pragnienia, to pewne.
- Człowiek powinien się odprężać. Jednak sen czy kąpiel równie dobrze odprężają. Pić herbatę i sprawdzać te pracę to raczej wizja, niż zostawiać je sobie do wanny bądź do łóżka, nie uważasz? Chociaż na większości tych prac mógłby po prostu wpisać ocenę niedostateczną - powiedział, po chwili znów się lekko uśmiechając do dziewczyny. - Mam nadzieję, że ty mnie nie zawiedziesz i będę mógł śmiało wpisać ci piątkę do dziennika.
A czy miejsce miało znaczenie? Lepiej popracować i w krótkich chwilach się relaksować. - Lubię to miejsce. A wykonać pracę i tak muszę. Gdybym poruszał się po mieście komunikacją publiczną, z pewnością bym w niej sprawdzał prace. No niestety, podróżując motorem, nie mam takiej możliwości. A raczej nie jestem na tyle głupi, żeby stwarzać zagrożenie - powiedział zgodnie z prawdą. Był wyczulony na punkcie odpowiedzialności i sumienności. Wolał wykonać swoją pracę wcześniej, szybciej, porządniej. Nie zawsze - przez różne czynniki - mu się to udawało. Jednak był względem uczniów uczciwy. Jeżeli ktoś z nim potrafił rozmawiać, mógł dużo zyskać. Przychylność, może czasami większe prawa.
odłożył do odpowiedniej przegródki sprawdzone prace, te czekające na swoją kolej układając na boku. Sięgał po jedną pracę, powoli ją sprawdzając i rozmawiając z dziewczyną. Musiał się z tym uporać. Ciężkie życie nauczyciela.
- Można się tutaj o wiele lepiej skupić, moim skromnym zdaniem. I odpocząć. Naprawdę chodzisz do drażniącej klasy. Jestem waszym wychowawcą i śmiało możecie zapomnieć o jakichś wycieczkach. No chyba, że inna klasa was na takową zaprosi, sam do tego ręki nie przyłożę - powiedział, wzdychając. No tak, to nie były te piękne czasy, kiedy z klasami A wyjeżdżało się na cały tydzień, a ci zachowywali się odpowiedzialnie... Szczerze powiedziawszy to Wilhelm przymykał oczy nawet na alkohol czy też papierosy, jeżeli uczniowie nie sprawiali mu większych kłopotów. I nie chowali się przed nim pod łóżkiem, będąc pod wpływem alkoholu, kiedy musiał zrobić obchód przed ciszą nocną. Może by i nie skorzystał z propozycji od ucznia, aby zamienić procenty na promile... Jednak gdyby takowy ukończył szkołę, mógłby to już rozważyć.
- Później kupię herbatę do szkoły. Może jakiś pomysł na jej rodzaj? W końcu także będziesz ją piła - powiedział, znów upijając nieco swojego napoju.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Paź 18, 2015 3:40 pm
Pod żadnym pozorem nie miała zamiaru wdawać się z nim w jakąkolwiek bliższą relację. A przynajmniej nie pakowała go do szufladki potencjalnych drugich skrzypiec w zakresie związków nielegalnych. Wychowawca był raczej dla Sheridan osobnikiem, który to miał pełnić rolę trzeciego rodzica bądź dobrego wujka, który zawsze posłuży dobrą radą czy zaopiekuje się delikwentem z większymi problemami. Zabawa w zakazaną miłość i kochanków żyjących na krawędzi naprawdę nie była dla niej. Szczególnie, że Wood nawet jej właściwie nie interesował. Siedziała z nim tylko dlatego, że chciała go poznać też jako osobę prywatną, a nie pracownika, który musi odbębnić kilkanaście godzin w tygodniu i wrócić do domu w glorii i chwale, zrzucając z siebie nauczycielską maskę. Większość profesorów miało swoje dwa oblicza, gdzie jedno należało do uczniów i współpracowników, a drugie do otoczenia poza szkolnymi murami. Grunt, to poznać obydwa.
- Chyba nie jest aż tak źle, prawda? - Spytała w odpowiedzi na całą kwestię wszelkich jedynek, jakie miałby powstawiać za te wypociny (bądź też ich brak), które dostał od pozostałych uczniów. Paige osobiście nigdy nie ośmieliłaby się nazwać swojej klasy idiotami, nawet ze świadomością, że w rzeczywistości nie byli szczególnie zdolni. Zresztą, większość z nich po prostu nie chciała wykorzystać swojego potencjału, a i bez tego byli bardzo zdolną bandą nastolatków. Zwyczajnie nikt nie chciął w to uwierzyć. Albo akurat nie pasował im ten przedmiot, którego nauczał dany pracownik. - I wydaje mi się, że nie zrobiłam żadnego beznadziejnego błędu.
Roześmiała się cichcem, być może nieco niepewnie w opinii otoczenia, jednak sama nie była nawet w stanie wypuć tej nuty wahania, jaka nią zawładnęła. Mimo wszystko, Kenneth nie była tak do końca przekonana, czy aby na pewno udało jej się wykonać wszelkie zadania bezbłędnie. Miała wielką nadzieję, że będzie dobrze, ale zawsze pozostawały jakieś wątpliwości. Choćby zrobiło się jedno zadanie nie wiadomo, ile razy, wciąż istniał cień szansy, że coś poszło nie tak. No, ale raczej nie powinno być źle, prawda? Szczególnie, że matematyka, jako królowa nauk, miała być tą najprostszą, najprzyjemniejszą dziedziną. Tyle, że nie wszyscy rozumieli, jak niewiele wystarcza, by ją opanować. Logiczne myślenie było wszystkim, czego potrzeba.
- Może to i racja... - Mruknęła, wzruszając ramionami w reakcji na wypowiedź Wilhelma. Tak na dobrą sprawę, nigdy nie rozwodziła się nad ewentualnym wachlarzem miejsc, w których nauczyciel mógłby wykonywać swoją pracę, przede wszystkim dlatego, że sama nie planowała iść w ten zawód. Upiła łyk herbaty z filiżanki, obserwując szatyna w poszukiwaniu jakichś wskazówek co do jego obecnych myśli. Chciała zahaczyć spojrzeniem o jego oczy, by cokolwiek z nich wyczytać i domyślić się, jakie były jego kolejne plany. Nawet, jeśli nie było jej to obecnie potrzebne, skoro ostatecznie i tak zaczął mówić sam z siebie.
- To podchodzi pod okrucieństwo. - Odparła ze szczerym rozbawieniem, w głębi duszy właściwie zgadzając się z wypowiedzią wychowawcy. 4B nie zapowiadała się ani najlepiej, ani nawet trochę dobrze. Palacze, gnębiący słabszych dryblasy, obojętne na wszystko gbury i tym podobne przypadki. Sama od ponad trzech lat zastanawiała się, dlaczego na początku poszła do Hudson's Bay. Przecież nie musiała wcale pilnować brata, który i tak niespecjalnie się tym przejmował. Uśmiech zszedł z twarzy blondynki niemal tak szybko, jak na nią wstąpił. - Ale też bym nas nigdzie nie zabierała, gdybym była w Pana skórze. Choć myślę, że dalibyśmy radę zachowywać się należycie, gdyby nas Pan gdzieś zabrał. Mimo wszystko nie jesteśmy już dziećmi, wiemy, co robić. Nawet, jeśli pozostajemy trudną młodzieżą.
Uniosła wyzywająco brew, gdy tylko skończyła swoją wypowiedź. W gruncie rzeczy, miała ten swój cień racji w tym, co mówiła. Pomimo faktu, iż zaliczali się do klasy B i byli bandą nieokrzesanych gówniarzy, to umieli zachować w tym wszystkim umiar i rozumieli, gdzie, co i jak powinni robić. Ciemnowłosy naprawdę nie musiał zaprzątać sobie tej swojej lokatej główki takimi problemami. Pewnie dlatego aktualnie jedyne, co mógł napotkać, to pytające spojrzenie beżowych oczu swojej uczennicy, która w gruncie rzeczy nie powinna była porywać się na takie poczynania, będąc na swojej bezpiecznej pozycji. Ale przecież wcale nie robiła nic złego. Nie krzyczała, nie pyskowała, nie użyła ani cienia agresji w swoich słowach - po prostu wytaczała swój argument.
- Wzięłabym Lady Grey. I może Snow Buds. - Odparła w chwilowym zamyśleniu. - Przede wszystkim dlatego, że większości zwykle odpowiada czarna, ale biała mogłaby być dobrą alternatywą. Delikatniejszą, przede wszystkim.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Paź 18, 2015 5:10 pm
- Cóż... Sprawdziłem dziesięć prac. Osiem jedynek i dwie dwójki... - odpowiedział, kiedy tylko dziewczyna się zapytała o to czy jest aż tak ogromny problem z pracami. On sam uważał za bezużyteczne takie testy. Wolał, kiedy uczniowie się do nich przygotowywali, a nie robić z dnia na dzień. Debilizm, doprawdy. Ale sprawdzić to musiał. Oceny wpisywał osobom chętnym, więc uczniowie zazwyczaj to zupełnie ignorowali.
Tyle dobrze. Sam profesor jeszcze w Anglii spotkał się z przypadkami młodych dam (oraz - o zgrozo - młodych panów), które chciały go uwodzić. Nie do końca rozumiał, jaki miały w tym cel, jednak nauczyło go to, że z uczniami jak z rodziną - najlepiej wychodzi się na zdjęciach. A i nie zawsze na nich.
Rachunki to uboczny produkt matematyki. Wszystko można przedstawić na literach, bez użytkowania cyfr. W końcu błędy rachunkowe każdemu mogą się zdarzyć. Szkoda jedynie, że ludzie nie potrafią pojąć piękna logicznego myślenia. Logika, koniunkcja, alternatywa... Tego używamy na co dzień! A w obcym kraju, zawsze można iść na dwie rzeczy: koncert i wykład z matematyki. Język matematyki jest taki piękny, że wszystko się zrozumie z zapisków wykłądowcy na tablicy, a koncert to koncert. No i oba wydarzenia dostarczą miłych wspomnień.
- No cóż... Tego się uczyłem, pracując w ośrodku dla ciężkiej młodzieży, aby być okrutnym. Wyobrażasz sobie, co by niektórzy uczniowie ze mną zrobili, gdybym okazał się dobrym wujaszkiem? - zapytał z lekkim uśmiechem. Tak, to prawda. Trzeba być bezwzględnym dla niektórych przypadków. Może i aż za bardzo, jednak muszą się nauczyć niektórych norm; zachowań.
Chwilę milczał, myśląc nad wypowiedzią uczennicy. Owszem, nie byli dziećmi... Jednakże nie byli także dorosłymi osobnikami. Wiek to tylko liczba i nie świadczyła wcale o dojrzałości czy odpowiedzialności.
- Jeszcze dobiorę malinową herbatę. Ostatnio za mną chodziła, więc w szkole chętnie się jej napiję - powiedział, sięgając do swojej teczki. Wyjął z niej kilka kartek, wyglądających jak informatory czy... Plan wycieczki.
- A odnośnie tego czy wiecie co robić, nie mogę wam zaufać. Czytałem akta niektórych z was i nie wiem czy jest to dobre, aby was nagradzać wycieczką. Jednak mam propozycję. Jesteś przewodniczącą, więc i tak identyczną sprawę kierowałbym do ciebie - powiedział, podając Sheridan kartki. Było tam opisane schronisko, jakieś parki rozrywki, muzeum, coś do zwiedzania oczywiście... A główna, pięciodniowa wycieczka, miała mieć siedzibę na płaskowyżu Fraser. - Jeżeli udowodnisz mi, że klasa będzie potrafiła się zachować, mogę was zabrać na tę wycieczkę. Pięć dni, nie ma przewodnika. Oczywiście będą zajęcia z matematyki rano, a po tym wychodzimy na jakieś zwiedzanie. Jednak czas wieczorny byłby całkowicie dla was. Moglibyście pić i palić, bez narkotyków, gdyby jakieś osobniki wpadły na taki idiotyczny pomysł. Jeżeli oczywiście osoby potrafiłyby pić i palić z głową, i nie robić tego do utraty przytomności. Cena też nie jest wygórowana. W zeszłym roku, zabrałem tam klasy A - powiedział, spoglądając na dziewczynę. Z nią mógł rozmawiać na temat wycieczki, ze względu na fakt, że potrafiła wybrać odpowiednie argumenty za i przeciw.
- Zważ też na to, że jadąc z wami na wycieczkę, biorę za każdego odpowiedzialność. Jeżeli coś się komuś stanie, pomimo że część z was jest już pełnoletnia, odpowiadam za was ja. Przedstaw ten plan klasie, wyjaśnij warunki udziału w wycieczce. Powiedzmy, że masz... Miesiąc? Dwa miesiące? Coś takiego. To jest twój czas, aby mnie przekonać. Podejmujesz się wyzwania? Będę was rozliczał z każdego, nawet najmniejszego przewinienia. Chociażby palenia na terenie szkoły - powiedział, bo nie był idiotą. Wiedział, że takie zachowania pojawiały się w każdej klasie. Zarówno A, jak i B.
- Nie jest to fair, abym pozbawił was - tym bardziej w ostatniej klasie - takiego wyjazdu. I to tylko dlatego, że jesteście z Hudson's Bay. Jednak musicie też na to zasłużyć.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Paź 19, 2015 10:55 pm
"Osiem jedynek i dwie dwójki..."
Mogła na to odpowiedzieć jedynie tylko krótkim, cichym "och", wypowiedzianym wręcz odruchowo. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że coś takiego jest możliwe. Spróbowała pokrzepić nauczyciela subtelnym, przepraszającym w imieniu pozostałych uśmiechem, jednakże miała świadomość, że raczej na niewiele się to zda. Zresztą, sam Brytyjczyk nie wyglądał na osobę, która chciałaby podciąć sobie żyły z powodu słabych stopni jego wychowanków. I chyba mu się nawet nie dziwiła.
- Wyobrażam. Chociażby patrząc po przykładzie mojego brata. Albo Andersona. Nie daliby Panu spokoju. - Westchnęła w podsumowaniu całej tej sytuacji, upijając kolejny łyk tak zwanych jaśminowych smoczych pereł. To było aż przykre, że tak na dobrą sprawę przykłady najgorszych szumowin stanowiły osoby, które były pod samym jej nosem i uznawała je za najbliższych jej sercu mężczyzn. Najlepszy przyjaciel i brat bliźniak - teoretycznie powinna być taka sama, jak oni. Szkoda tylko, że przy tych dwóch dryblasach przypominała bardziej księżniczkę wpychającą się w szpony pary złowrogich smoków-rycerzojadów. I co z tego, że jeden z nich był chyba uczulonym na arystokrację wegetarianinem. Nadal wszyscy mieli go za hultaja.
Kiwnęła jedynie głową na wzmiankę o dodatkowym wyborze profesora. To był w gruncie rzeczy jego wybór, jaką herbatę chciał wybrać, a ona miała być tylko wiernym psem doradczym. Mimo wszystko jego wypowiedź uznała za pozytywne przyjęcie jej propozycji. Nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu w rekompensacie na tę uprzejmość. Radość prędko jednak ustąpiła czystemu zdziwieniu, już w chwili, w której dostrzegła, co takiego wydostaje się z teczki mężczyzny. W pierwszym momencie skojarzyła je z jego wypowiedzią, by ostatecznie dojść do wniosku, że mogą to być jakieś beznadziejne kąski z historii niektórych z jej kolegów z klasy. Dopiero dostrzegłszy wszelkie rozpiski dotyczące czysto turystycznych atrakcji, zrozumiała, o co tak naprawdę tam chodzi.
"Jesteś przewodniczącą, więc i tak identyczną sprawę kierowałbym do ciebie."
Doprawdy? - zdawało się przekazywać posłane szatynowi spojrzenie, wyrażające szczere, niezmącone niczym zaskoczenie. Dziewczyna w pewnym sensie nie mogła uwierzyć własnym uszom. Dopiero co stwierdził, że nie ma zamiaru nigdzie ich zabierać, a teraz tak po prostu stwierdzał, że ma jej do zaproponowania układ? Słuchała go z taką uwagą, o jakiej nie mógłby śnić żaden inny facet w jego wieku. Spodziewała się jakiegoś porządnego haczyka, pułapki, jakiejś nitki, po pociągnięciu za którą rozprzestrzenia się kompletny chaos, siejący spustoszenie i ogólny rozpierdol. Wszystko jednak cały ten układ brzmiał-... zaskakująco dobrze.
Z drugiej strony, miała ochotę spojrzeć na niego, jak na idiotę, kiedy wspomniał o zezwoleniu na picie i palenie. Naprawdę miał za nic swój autorytet nauczyciela, a przede wszystkim wychowawcy? Wypuściła powietrze ze świstem, wsłuchując się w dalszą wypowiedź zielonookiego, powtarzając sobie wszystkie jego słowa w głowie, niczym dziwaczną mantrę bez pokrycia. W końcu jednak już sama nie wiedziała, co odpowiedzieć na jego słowa. Co miała zrobić. Czy w ogóle się na to wszystko zgodzić i dać sobie i reszcie tę nadzieję, czy tak po prostu zdusić wszystko w zalążku, jakby wiedząc, że nie dadzą rady. Brzmiało, jak sprawa dotycząca życia i śmierci.
"Podejmujesz się wyzwania?"
Uniosła dłoń w górę, zwracając na siebie uwagę jednego z rudziutkich bliźniąt. Nawet nie zauważyła, czy był to brat, czy może też siostra, zwyczajnie na ślepo podając opróżnioną już filiżankę i mamrocząc coś o Małym Buddzie. Wpatrywała się we wszystkie papiery w kompletnym milczeniu, lustrując wszystkie załączone plany, ilustracje i możliwe koszta, jakby nic innego na świecie nie mogło się już liczyć. Dopiero długo po tym, jak Wilhelm zakończył swój monolog, kiedy to zamówiona zielona herbata z dosypką pachnącego, cynamonowego cukru, została postawiona na stoliku, Sheridan uniosła filiżankę do ust i upiła drobny łyk, nawilżając gardło przed kolejną wypowiedzią.
Tik, tak. Czas leci, panno Paige. To nie decyzja o ścięciu ludzkiej głowy, więc nie musisz się tak nad tym zastanawiać.
- Myślę, że damy radę. Jeśli porozmawiam ze wszystkimi na spokojnie, to pewnie dadzą się przekonać. - Skwitowała, jednocześnie składając wszystkie kartki w równą kupkę, którą podała z powrotem wychowawcy. Ten mężczyzna jednak miał tę swoją "milutką" stronę, co? Pociągnęła kolejny łyk z naczynia, zastanawiając się nad czymś momencik.
- Ale wie Pan, nie wszyscy byli w Hudson's dlatego, że byli "trudni". Niektórzy z przypadku... są różne przyczyny.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Herbaciarnia White Monkey
Czw Paź 22, 2015 11:10 am
Może i czuł pewnego rodzaju zawód, że mimo swego zawodu nauczyciela, nie bardzo może pomóc młodym ludziom posługiwać się rozumem... Jedna dlaczego miałby się obwiniać o to, że uczniowie na własne życzenie dostają oceny niedostateczne? Szkoła powinna nas wychowywać. Tym bardziej, jeżeli Wilhelm był wychowawcą czwartej klasy. Tak, nie powinien pozwalać im na lenienie się podczas zajęć lekcyjnych. A już na pewno nie podczas jego własnych zajęć!
- Oj, czytając akta twojego brata już się boję, co mi zgotuje na lekcji - powiedział, wzdychając. Domyślał się, że łatwo nie będzie. I nie krył się przed swoją uczennicą z czytaniem teczek uczniów. Robił to zawsze, szczególnie tych nowych. Nie dziwota, że nie ufał tym nowym za bardzo. O Hudsnon's Bay dotarły do niego plotki, nawet po zaledwie dwóch latach mieszkania w Vancouver.
Naturalnie, wspominając o tym, że obawia się zachowań Alana, nie uważał tego chłopaka za złego. Albo za idiotę. W gruncie rzeczy, zdanie zacznie sobie bardziej o uczniach wyrabiać po pierwszej czy drugiej pracy pisemnej, gdyż tej nawet nie brał pod uwagę.
Dama się zdziwiła? Nie powinna. W gruncie rzeczy to Wilhelm w klasach A, nie bardzo wtrącał się w to, co uczniowie organizowali. Wszystko przekazywał mu samorząd, a on ingerował, gdy była jedynie taka potrzeba. Dlaczego? Bo byli to ludzie, którzy potrafili myśleć i odpowiadać za własne czyny. Był ciekaw czy w tej klasie, także by się to sprawdziło. Może powinien spróbować i... I faktycznie dać im nieco więcej swobody? Może i byli trudną młodzieżą, a przynajmniej te niektóre przypadki, jednak co da zamykanie ich i grożenie? Powinni się nauczyć niektórych norm społecznych. Zakazywanie wszystkiego nie pomoże. Młodych trzeba edukować, a nie mówić im krótkie "Nie, tego nie wolno" i być zadowolonym, bądź płakać nad nieumiejętnością rozmowy z innymi!
To nie tak, że wątpił w swój autorytet. Jednak... Nie uznawał takiego picia za złe. Sam za czasów młodości, na wycieczkach sięgał po alkohol. Owszem, może i wtedy inaczej też na to patrzono... Jednak po co sprawiać problemy innym, jeżeli będzie to zwykłe napicie się i pośmianie? Ewentualnie zapalenie jednego czy dwóch papierosów. Do klasy chodzili ludzie dorośli, pełnoletnie. Odpowiadali za swoje czyny! A jeżeli chcieli coś zrobić, jednocześnie robiąc to z głową, nie było większych problemów. On już dopilnuje, aby brali odpowiedzialność za wszystko, co zrobią. W ostateczności zacznie wybierać kary grupowe, chociaż nigdy ich nie uznawał. Stosował je dwa bądź trzy razy - nie więcej i nie mniej.
Nie poganiał dziewczyny. Niech na spokojnie przeanalizuje to wszystko, zmierzy swoje siły i ostatecznie uzna czy da radę dopilnować, by klasa zasłużyła na wycieczkę.
Uśmiechnął się, słysząc jej słowa zgody w końcu. Pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że ci się uda. Miło patrzeć, kiedy klasa chociaż w niektórych sytuacjach potrafi wziąć się w garść i postarać. Nawet, jeżeli często jest to robione jedynie na złość nauczycielowi - powiedział, jednak słysząc jej kolejne słowa, cicho się zaśmiał. Och, wiedział o tym doskonale!
- Dyrektor był bardzo chętny na połączenie szkół. Jednak nie rodzice. O Hudson's krążyły różne plotki, które często były prawdą. Czytałem akta uczniów, wiem jak sprawy się miały. Nie każdy z klasy B to wyjęty z policyjnej kartoteki przestępca. I chyba dlatego zaproponowałem ci ten układ. Nie chcę selekcjonować uczniów na zasadzie "ty nie pojedziesz ze względu na swoje zachowanie". Jest z tym dużo pracy, a jeżeli ktoś by podchodził pod młodocianego przestępce swoim zachowaniem... Musisz przyznać, że jest to niebezpieczne - powiedział, chowając w ostateczności kartki z rozpiskami. Cicho zabluźnił pod nosem, widząc, że dno teczki jest wypełnione sierścią.
- Ogolę tego Sinusa na łyso... - mruknął, nie przejmując się czy dziewczyna go usłyszy, czy jednak nie. Odłożył teczkę na ziemię, dopijając w końcu swoją herbatę, która powoli zaczynała stygnąć.
- Gdybyś miała jeszcze... Jakieś propozycje od klasy, zgłaszaj się do mnie. Wysłucham każdej. Wątpię, abyście chcieli coś organizować na terenie szkoły. Może i jednostki by zechciały, jednak... Nie cała klasa, prawda? A, i mogłabyś mnie informować, gdyby pojawiły się konflikty z innymi klasami? Szczególnie z tymi z A. Ze względu na rodziców, kazano nam tego pilnować, a ja osobiście nie mam zamiaru was śledzić i pilnować. Nawet, jeżeli będzie to zaczepianie nie z waszej strony, a ze strony innych - powiedział, podnosząc w końcu rękę. Kiedy kelner do niego podszedł, zamówił ten sam rodzaj herbaty. Także złożył zamówienie na herbatę na wynos, którą miał dostarczyć do szkoły. Oraz kilka innych rodzajów, do swojego użytku domowego.
- Pracowałem w ośrodku dla ciężkiej młodzieży. Wyobraź sobie, że niektórzy zostali tam umieszczeni... Przez błąd. Nie zawinili niczym, jednak nie byli w stanie tego udowodnić. To nie tak, że każdy dzieciak jest zły, jeżeli popełnia błędy czy wykracza poza pewien przyjęty schemat zachowań. Jeżeli będę zapominał, że nie uczę już w tym ośrodku, w którym kiedyś, jak najbardziej możesz zwrócić mi uwagę, że przesadzam - powiedział, dziękując kelnerowi, który podał mu filiżankę z herbatą. Ach, uwielbiał ten napój. Musi się odprężyć, bo po powrocie do domu znó zajmie się sprawdzaniem prac. Z taką różnicą, że przeszkadzać w tym będzie mu nieznośny kot Sinus. Nie miał serca go wyrzucić z domu czy oddać, nawet jeżeli tak bardzo przypominał mu o kobiecie, z którą niegdyś był w związku - i za którą przybył do Kanady.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Paź 25, 2015 5:28 pm
- Nie jest aż taki zły. Po prostu otaczają go kretyni. - Uśmiechnęła się półgębkiem, w pełni przekonana o autentyczności swoich słów. Każdy był choć trochę naiwny, a łatwowierność Paige leżała w jej nielogicznej, bezdennej nadziei co do dobroci swojego brata. Nawet, jeśli wszystkie dowody wskazywały na to, że się myli. To nie on był zły - to wszyscy inni mieli z nim problem. Po prawdzie czasem miewała przebłyski geniuszu, w czasie których przypominała sobie, że on sam także powinien być już dorosłym, odpowiedzialnym młodzieńcem, który potrafi się zachować nawet pośród stada dzikusów, ale zwykle jego opuszczanie lekcji było, w jej opinii, kompletnie z winy kadry pedagogicznej i kolegów z klasy.
No dobra, tak naprawdę tylko próbowała oszukać samą siebie, wmawiając sobie to dwadzieścia cztery na siedem. Ale nie można jej za to winić. Kogo jak kogo, ale starszego brata powinno się widzieć i przedstawiać w jak najlepszym świetle. Szczególnie, kiedy ten brat siedział w łonie matki razem z nią. No i-... może miała też trochę racji. Alan mimo wszystko przeszedł swoje, a to, że teraz był, jaki był, miało swoje odbicie w przeszłości.
Być może Paige'ówna nie była przyzwyczajona do takiego podejścia. Prawdę mówiąc, właśnie tak się to wszystko rysowało. Blondynka dotychczas nie miała styczności z nauczycielem, który aż tak popuszczałby pasa i odpinał swoim uczniom smycz, mając przy tym pełną świadomość, że nie wiadomo, co takowi mogliby zrobić w odwecie. Zazwyczaj widziała wizerunki ostrych, wprowadzających niesamowicie rygorystyczne zasady profesorów, krzywiących się na każde nieprzyjemne spojrzenie swoich uczniów. Miało być tak, jakby właśnie trafili do aresztu. Jakby każdy wykładowca był przy okazji szkolonym komandosem, gotowym w każdej chwili powalić ucznia na ziemię i zacząć dobitnie przypominać mu o tym, jak bardzo się pomylił myśląc, że może z nim zadrzeć. W jej wyobrażeniach Riverdale miało stanowić jeszcze tylko gorszą odmianę, gdyż nie byli tu przygotowani na przyjęcie aż tak trudnej młodzieży, o jakiej słyszało się, mówiąc o sąsiadującej z nimi szkole. Komandosi mieli tu być bardziej bezwzględni, podłogi specjalnie natarte mydłem, byle tylko upokorzyć "trudniejszych" uczniów bez antypoślizgowych podeszw... doprawdy cokolwiek, byle tylko im dopiec.
- Dziękuję. Też mam taką nadzieję. Mimo wszystko chciałabym, żebyśmy spędzili ten ostatni rok jak najlepiej. - Odparła sympatycznie. Była całkowicie pewna, że choć połowa jej klasy miała podobne oczekiwania. Może nie wyobrażali sobie tego dokładnie tak samo, jak i Kenneth, jednakże na pewno woleliby, żeby ten rok był niezapomniany i jak najlepszy. Ostatnia klasa miała kojarzyć się z czymś wielkim, nie z byle przeżytymi latami, słabym balem maturalnym i odbębnionymi egzaminami, po których nie czekało już nic. Pokiwała tylko na wzmiankę o opinii kadry i rodziców na całe to połączenie dwóch szkół. Prawdę mówiąc, ani trochę nie dziwiła się rodzicom uczniów dotychczasowych klas Riverdale. Ucząc się w Hudson's przez te trzy pierwsze lata, słyszała w większości obelgi kierowane względem osób uczęszczających do tej szkoły. "Biedaki", "idioci", "patologiczne wywłoki". Najzabawniejsze było jednak to, że zwykle leciało to ze strony rodziców bogatych dzieciaków, którzy ostatecznie nie okazali się lepsi, tępiąc sobie języki tymi beznadziejnymi obraźliwymi wypowiedziami.
"Ogolę tego Sinusa na łyso..."
- Ma pan psa? - Spytała, gdy tylko do jej uszu dotarły słowa wychowawcy. Pominęła już kwestię imienia, które nadał swojemu potencjalnemu pupilowi, gdyż właściwie pasowało to do nauczyciela matematyki, który całkowicie oddawałby się swojej pasji i bezwarunkowo kochał nauczany przez siebie przedmiot. Nawet, jeśli taka godność brzmiała dość zabawnie - całkiem jej się podobała. Taki pies, tudzież kot, nie był dzięki temu kolejnym pospolitym Puszkiem, Azorem czy innym Fido. Subtelny uśmiech wykwitł na jej ustach na samą myśl o wachlarzu imion jej zwierząt. Cóż, chyba nie powinna była nawet komentować Sinusa w myślach, mając do czynienia z półszakalem o trzech imionach po starożytnych bogach, których nawet nie da się dobrze wymówić.
- Jasne. Będę wszystko na bieżąco przekazywać. Tylko-... - urwała na chwilę, bębniąc palcami o blat stolika. Sama nie wiedziała, czego właściwie miała oczekiwać od swojego wychowawcy. Czego się po nim spodziewać. Ciągle wspominał o tym, że wcześniej pracował w szkole, gdzie właściwie powinny pojawiać się przypadki wręcz stricte patologiczne. Pewnie właśnie dlatego przydzielono mu nauczanie klas B. Wbiła spojrzenie w herbatę, którą następnie potraktowała łyżeczką cynamonowego cukru i przemieszała łyżeczką. - Tylko proszę być wyrozumiałym. I sprawiedliwym. To, że zwykle wyglądamy na dręczycieli, nie znaczy, że nimi jesteśmy.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następna wypowiedź Wooda dotyczyła powstrzymywania go w nagłych przypadkach, kiedy miałby rzekomo przesadzać z "rygorem", jaki narzucałby jej klasie. Uśmiechnęła się na te słowa, potakując głową w geście aprobującym tę przestrogę. Może i nie uważał się za typ dobrego wujaszka, ale jego słowa opływały taką troską i wiarą w dobroć większości, że aż trudno było w to uwierzyć. Choć może to tylko tak sobie brzmiało.
Teraz jednak nie miała czasu na żadne przemyślenia. Nie w momencie, w którym musiała wydobyć z siebie kolejne cenne głoski, które właśnie zaprzątnęły jej myśli. Cały czas rozmawiali o jej klasie. Ale co z resztą rocznika Sapphire? W końcu nie była przewodniczącą tylko klasy B, tak samo, jak i Wilhelm nie był tylko ich wychowawcą.
- Mam w sumie jedno pytanie. Skoro chce Pan zabrać na wycieczkę nas i mówi pan, że mam wszystko rozgłosić u siebie-... co z 4-A? Przecież nimi też się Pan opiekuje. To chyba na miejscu, żeby ich też zabrać na wycieczkę. Szczególnie, że to byłaby dobra forma integracji, nie sądzi Pan?

WĄTEK ZAMROŻONY
Jako, że Willa nie ma na czas nieokreślony, obecność Sheridan w tym temacie jest zawieszona. Pierdolić system.
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Cze 06, 2017 3:30 pm
Miała już serdecznie dość siedzenia w rezydencji, przeglądania nadesłanych projektów i zapisywania uwag do nich. Kto by pomyślał, że jej matka może być aż tak bezwzględna, by kazać jej to robić, dopóki nie skończy. A prawda była taka, że nie było opcji, by skończyła to w ciągu tygodnia, a co dopiero do końca dnia. Zapisała dokument na komputerze, zamykając jednocześnie wszystkie foldery. Czekając, aż system się wyłączy, pozbierała rozłożone na biurku projekty, z których powstać miała najbliższa kolekcja. Ostatni raz spojrzała na gabinet, który jakiś czas temu przeznaczył dla niej ojciec. Pracowało się w nim wygodniej, niż we własnym łóżku, gdzie kartki zsuwały się z materaca i rozsypywały po całej podłodze. Wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Kierując się na drugie piętro, w korytarzu spotkała pana Bernarda. W ułamku sekundy podjęła decyzję, która wiedziała, że nie spodoba się jej matce. Prawda była jednak taka, że potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza, przewietrzyć umysł, odpocząć przez chwilę od swoich obowiązków nie tylko związanych z firmą, ale również od szkolnych. Drugi semestr dobiegał powoli końca, a nauczyciela zupełnie nie zwalniali tempa, a właściwie to odnosiła wrażenie, że podkręcali je jeszcze bardziej, informując ich o kolejnych egzaminach końcowych.
Odwróciła się w kierunku kamerdynera, który przystanął.
Za dziesięć minut chciałabym, żeby samochód był gotowy.
Jak panienka sobie życzy - kiwnął krótko głową, oddalając się, by powiadomić szofera. Tymczasem Tośka weszła po schodach na kolejne piętro, na którym mieściły się sypialnie, a także pokoje gościnne, które na chwilę obecną nie były jednak używane. Stanęła pod drzwiami swojego pokoju, nacisnęła klamkę, ale nim pchnęła drzwi, obróciła głowę, spoglądając przez ramię w kierunku sypialni brata, którego nie widziała od prawie roku. Zacisnęła usta w wąską linijkę, popychając drzwi ze znacznie większą siłą, niż była konieczna. Praktycznie od razu tuż przed nią pojawiła się góra czekoladowego futra, która o mało nie przewróciła jej, gdy oparła się przednimi łapami na brzuchu dziewczyny.
Stęskniłeś się futrzaku? - poczochrała czuprynę na łbie Wedla, odpychając go lekko od siebie. Przeszła do garderoby wyjmując stamtąd krótkie jasne szorty i bawełnianą tunikę. Przeszła do łazienki, w której przebrała się szybko, rozczesała włosy, które związała luźno w koński ogon na czubku głowy. Wstąpiła jeszcze do garderoby po białe air force i była względnie gotowa. Do małego plecaka wrzuciła najpotrzebniejsze rzeczy: klucze, portfel, dokumenty, a także książkę, której niedane jej było dokończyć od kilku dni. Do kieszeni szortów wsunęła jeszcze telefon i wyszła z pokoju, prowadząc ze sobą psa. Gdy znalazła się na piętrze, odnalazła wzrokiem jedną z pokojówek.
Niech Cameron zajmie się Wedlem, wrócę za dwie do trzech godzin. - Przyklęknęła na jednym kolanie, by znaleźć się wzrokiem na jednym poziomie z nowofundlandem.
Bądź grzeczny, to wieczorem najemy się popcornu. - Po tych słowach podrapała jeszcze pupila za uchem, a potem podniosła się i przeszła do drzwi wyjściowych, udając, że nie słyszy cichego skomlenia i uderzeń pazurów za sobą. Za każdym razem wyglądało to w ten sam sposób i jedynym rozwiązaniem było nie pozwolić się zaszantażować. Zamknęła drzwi w tej samej chwili, w której po holu rozniosło się szczekanie. Ucichło po kilku sekundach, więc podeszła do samochodu, który czekał na jałowym biegu.
Wsiadła na tylne siedzenie, kładąc obok siebie plecak. Zapinając pas, podała mężczyźnie cel ich podróży. Nawet omijając największe korki, cała podróż zajęła ponad pół godziny.
Wysiadła z samochodu tuż przed herbaciarnią, informując kierowcę, że zadzwoni po niego, gdy będzie chciała wracać do domu. W myślach dopowiadając sobie, że nie nastąpi to zbyt prędko. Zamknęła drzwi z trzaskiem i swobodnym krokiem znalazła się tuż przed lokalem. Było lato, więc kilka stolików zostało wystawionych na zewnątrz. Zajęła jeden z nich, wystawiając twarz w kierunku ciepłych promieni słonecznych.
Elijah Southgate
Elijah Southgate
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Sty 09, 2018 8:41 pm
Rosnąca potrzeba spotkania z żywą duszą, prócz oczywiście spotkań w szkole, zmotywowała Elijaha do wyjścia ze swojej strefy komfortu, ze swoich przytulnych czterech ścian gdzie czuł się swobodnie.
Zastanawiając się nad miejscem spędzenia swojego wolnego czasu wpadł na pomysł odwiedzenia centralnej części miasta, jednak chciał poczuć nieco inny klimat niż rosnący pęd życia codziennego w wielkim mieście.
Udał się do spokojniejszej części centrum mianowicie "Starej części", motywowała go chęć poznania czegoś nowego, bo nie bywał w tej część zbyt często, ilość razy kiedy przypadkiem przejeżdżał tędy można policzyć na palach jednej ręki.
Po krótkiej przejażdżce komunikacją miejską trafił szczęśliwie, bez żadnych komplikacji na miejsce. Rozejrzał się troszkę i  pooglądał co ciekawego może tutaj porobić, wybór padł na uroczą z bijącym na kilometr klimatem herbaciarnię.
Niepewnym krokiem powolutku wszedł do docelowego miejsca swojej podróży, rozejrzał się i szybciutko bezszelestnie usiadł przy niewielkim stoliku tuż pod oknem, żeby przy okazji mieć dobry widok na toczące się wolniejsze tutaj życie.
Siedząc tak sobie i lekko zamyśliwszy się w końcu obudził się ze swojego transu, przypomniał sobie, że powinien wreszcie coś zamówić, więc zaczął rozmyślać ponownie jednak tym razem nad tym na co miałby ochotę.
Chwilkę zajęła mu decyzja, jednak na jego drodze pojawił się kolejny problem, kolejny dylemat odnośnie zamówienia.
Nie wiedział do końca jak wygląda obsługa w tym miejscu, nie wiedział czy ma zawołać kogoś czy może samemu podejść, zdecydował, że grzeczniej będzie jednak podejść. Zerwał więc swoje cztery litery i podszedł do osoby stojącej "na kasie", żeby poprosić o zwykłą jak się na końcu okazało herbatę oraz niewinne czekoladowe ciasteczko.
- Witam, jestem troszeczkę zdezorientowany bo nie do końca wiem, jak powinienem zamawiać w tym miejscu przykładowo herbatę, chociaż jak już tu jestem to chciałbym zamówić najzwyczajniejszą herbatę z dodatkiem cynamonu, oraz najzwyklejsze czekoladowe ciastko do pochrupania i delektowania się urokiem tego przecudownego miejsca. Mówił to będąc bardzo pewnym siebie, nie miał raczej problemów z odzywaniem się do ludzi - każdą rozmowę traktował również jako trening, trening swoich aktorskich umiejętności dlatego nawet zwykłe zamawianie ubierał w dodatkowe na pierwszy rzut oka niepotrzebne słowa.
Pani stojąca za ladą uśmiechnęła się i oznajmiła, że nie ma problemu z zamawianiem bezpośrednio przy stoliku, że raczej jest to preferowane przez większość klientów tego miejsca, chłopak odwzajemnił uśmiech lekko się ukłonił i wrócił do stolika w oczekiwaniu na swoje zamówienie, w międzyczasie poprawił tylko swoją fryzurę, lekko się zaśmiał i opierając się rękoma o stolik zaczął ponownie obserwować przechodniów.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Sty 09, 2018 9:26 pm
Nic tak nie podnosi człowieka na duchu, jak udane zakupy. Para świeżutkich, upolowanych przed chwilą butów tkwiła w gustownej, papierowej torbie, która cicho szeleściła z każdym stawianym przez dziewczynę krokiem. Jej twarzyczkę zdobił subtelny uśmieszek, a złote oczy wesoły błyskały z zadowolenia. Uwielbiała zakupy, a jeszcze bardziej uwielbiała trafiać na wyprzedaże. Od zawsze towarzyszyło jej dziwne szczęście trafiania na cudeńka, które w sezonie wykosztowałyby ją połowę jej kieszonkowych. No może nie, ewentualnie ćwiartkę. Blondynka kroczyła powoli, rozglądając się po mijanych witrynach. W jej głowie nagle zrodziła się myśl o krótkim postoju - w sumie od kilku dni ciągle była zabiegana, chwila wytchnienia dobrze by jej zrobiła. Na swój cel obrała herbaciarnię, w której to nie postawiła stopy odkąd jej starszy brat narobił tak lekkiej burdy ze swoimi pijanymi kolegami. Ojciec musiał się potem grubo tłumaczyć przed właścicielem lokalu, ale jak wiadomo, mamona potrafi zatkać dziób nawet największemu cwaniaczkowi.
Przestąpiła próg herbaciarni, rozglądając się za jakimkolwiek wolnym miejscem. Nie spodziewała się aż takich tłumów, aczkolwiek to nie zniechęciło jej do wstąpienia. Było jej to nawet na rękę - paradoksalnie w chaosie wywołanym tłokiem przeróżnych głosów potrafi najszybciej zatracić się w swoich rozmyślaniach. Ostatnie krzesło stojące luzem, znajdowało się zaraz przy stoliku koło witryny.
- Hej, nie będzie problemu, żebym się przysiadła? - zapytała uprzejmie, nachylając się z lekka nad zielonookim chłoptasiem. Był całkiem przystojny, toteż uśmiechało się jej takie towarzystwo. Nawet, gdyby to posiedzenie miało przebiegać w milczeniu.
Elijah Southgate
Elijah Southgate
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Sty 09, 2018 9:58 pm
El czekając na swoje zamówienie ciągle przyglądał się przechodniom przez okno, siedząc sobie tak i rozglądając się zauważył całkiem urodziwą dziewczynę, normalnie nie przyglądał się specjalnie innym dłużej niż kilka sekund, jednak na widok tej istoty zawiesił swój wzrok na nieco dłuższą chwilę. Chwilę później zauważył, że dziewczyna zmierza w kierunku herbaciarni i jest już niebezpiecznie blisko wejścia, nim się zorientował dziewczyna była już w środku, podeszła do chłopaka i zapytała się o wolne miejsce które faktycznie było przy stoliku okupowanym przez Elijaha. Na początku był lekko oszołomiony ale przypomniał sobie, że chciał otworzyć swoją gębę dzisiaj do kogoś więcej niż tylko po zamówienie. Chciał to dobrze rozegrać, miał zamiar znowu rozegrać małe przedstawienie więc zwinnym ruchem podniósł się ze swojego miejsca, podszedł bliżej dziewczyny i lekko się ukłonił po czym odparł.
- Oczywiście, to miejsce jest wolne, tym bardziej dla kogoś takiego jak Pani. Chłopak mówił to dość pewnie przy okazji lekko się uśmiechając i spoglądając swoimi oczyma na urodziwą twarz nieznajomej.
- Nie spodziewałem się, że do takiego miejsca zawędruje ktoś taki, fakt jest tutaj przyjemny klimat i myślę, że można wypić tutaj coś przyjemnego dla kubków smakowych ale i tak, jestem bardzo zaskoczony. Po tych słowach skierował swoją rękę na wolne miejsce sugerując, że Panna powinna usiąść żeby El również mógł.
Po całej akcji czekając na reakcję dziewczyny w duchu wyszeptał do siebie "dobrze Ci poszło, chyba nie było najgorzej." Chociaż i tak lekko się zestresował bo ostatnio nie zdarzyło mu się odstawiać aż takie akcje, było to jednak dla niego bardzo emocjonujące, taki zastrzyk adrenaliny był mu dzisiaj potrzebny.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Sty 09, 2018 10:16 pm
Nieco zaskoczył ją nagły zryw chłopaka. Szykowała się na jakiś wpierdol, a ten ni zowąd ładnie się jej ukłonił, wypowiadając wiązankę, która uskrzydliła Raven. Na jej usta mimowolnie wdarł się szerszy uśmiech, w sumie sama nie wiedziała czemu. Jego dalsze słowa spowodowały, że wykrzywienie tylko się powiększyło, ukazując szereg białych ząbków.
- Dziękuję, ekhem. Ale nie wyglądam chyba aż tak staro, żeby od razu kwalifikować mnie pod panią? - zapytała, odwieszając w międzyczasie swoją kurtkę na stojący blisko nich drewniany stojak. Po tym zajęła swoje miejsce, nie odrywając od chłopaka oczu. Jej spojrzenie było natarczywe, o nie. Bardziej badawcze, śledzące jego mimikę, aczkolwiek nie mogła traktować go nim dłużej, gdyż mógłby się poczuć trochę nieswojo. Nie minęła dłuższa chwila, a krzątająca się po sali kelnerka zawitała do ich stolika.
- Panna Castlecrow. Dawno panienki moje oczy nie widziały... Wyrosła nam pannica. - rzekła doń poczciwa kobieta, mająca już wiek średni za sobą.
- Dzień dobry, za to czas dla pani jest niezwykle łaskawy.
- A jak tam panienki brat, coś nie ma dalej czelności, żeby się tu pokazywać... Ach, jak zwykle zagaduję, co podać?
- Nic nie szkodzi, mój brat ma się dobrze, szczerze żałuje za tamten wieczór. A dla mnie poproszę duży kubek zielonej herbaty i talerzyk herbatników.
- Oczywiście, zaraz podam. - kelnerka pieczołowicie zanotowała krótką prośbę w małym notatniku i szybko zniknęła za ladą. W ten czas wzrok dziewczyny powędrował z powrotem na osobę chłopaka z naprzeciwka.
Elijah Southgate
Elijah Southgate
Fresh Blood Lost in the City
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Sty 09, 2018 10:40 pm
Elijah nie odrywał wzroku od nieznajomej, ciągle się na nią patrzył i analizował każdy jej ruch, w końcu dziewczyna zaczęła się z nim komunikować. Zapytała żartobliwie więc El nie mógł pozostać jej dłużny, musiał szybko wymyślić coś czym będzie mógł ująć jeszcze bardziej, piękność stojącą przed nim. Nadarzyła się okazja na zebranie myśli w momencie odwieszania kurtki, gdy już to zrobiła i zajęła swoje miejsce chłopak usiadł przed nią patrząc się prosto w jej oczy i zaczął mówić.
- Wyglądasz prześlicznie, więc żeby wyjść na miłego, oraz zacząć naszą w tamtym momencie być może rozmowę, wydaje mi się, że tak musiałem się do Ciebie zwrócić. Odparł lekko się przy tym uśmiechają.
Zauważywszy, że zbliża się kelnerka głównie w stronę Panny Castlecrow, chłopak pomyślał, że skorzysta z okazji i zapyta się kiedy może spodziewać się swojego zamówienia. Przypomniało mu się jeszcze, że chciałby do zamówienia dodać jeszcze jedną małą rzecz, mianowicie chodziło o dodatkową szklankę wody która była mu w tamtym momencie niezbędna.
Gdy tak przyglądał się i przysłuchiwał rozmowie zauważył, że kelnerka chce już odejść, grzecznie przeprosił Panią by poprosić o to co mu przed chwilą wpadło do głowy.
- Przepraszam, chciałbym wiedzieć, kiedy mogę spodziewać się swojego zamówienia oraz czy mógłbym do swojego zamówienia dodać jedną szklankę wody mineralnej? Bardzo bym prosił, byłbym niezmiernie Pani wdzięczny.
Kelnerka zanotowała szybciutko wzmiankę o wodzie oraz odparła.
- Oczywiście, że tak, nie będzie to żaden problem a Pańskie zamówienie powinno być lada moment.
Nim się El obejrzał kelnerki już nie było a on mógł spokojnie wrócić do rozmowy oraz analizy osoby siedzącej w tym momencie przed nim.
- Więc co Cię tu sprowadza? Z rozmowy wywnioskowałem, że chyba miałaś już przyjemność być w tym miejscu Panno Castlecrow. Dodając na końcu "Panno Castlecrow" lekko się zaśmiał po czym miło się uśmiechnął, żeby przypadkiem dziewczyna nie odebrała tego negatywnie.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach