▲▼
/ ubiór jak w podpisie, hełm całkowicie zasłaniający twarz z wyciętymi dwoma dziurami, z których wystają czarne wilcze uszy.
Nie wszystkie wyjścia zawsze były niecierpiącymi zwłoki misjami. A przynajmniej nie w przypadku innych. Yukine praktycznie nigdy nie udawał się gdziekolwiek bez odgórnej misji. Nic dziwnego, że nawet podczas swojego 'wolnego' cały czas pozostawał na służbie.
— Jesteś pewien, Kuroinu-47? Twoje godziny pracy już się zakończyły.
— Jesteś tam czy nie? — zapytał beznamiętnie, cały czas trzymając palec za wilczym uchem, obserwując rysującą się pod jego stopami ruchliwą ulicę z dachu budynku. Nie był to ruch konieczny, by zachować połączenie, ale z niektórymi nawykami po prostu się nie walczyło. Ciche westchnięcie drugiej strony poprzedziło pojawienie się kilkunastu obrazów przed jego oczami.
— Siedzi obecnie przy barze. Trzeci stołek od lewej. Victor Ross, 37 lat. Czarna skórzana kurtka, biały t-shirt, brązowe spodnie. Wysoki. Brązowe włosy z mocnym, rudym zarostem, niebieskie oczy. Po jego lewej siedzi drugi z przemytników, niska blondynka o brązowych oczach. Nie daj się zwieść jej różowej sukience i niewinnemu wyglądowi, to Maria Abott, 28 lat, jego prawa ręka. Właśnie zamówił whiskey z lodem. S-TAF powinien tam być za około piętnaście minut.
— Będę tam za cztery sekundy.
— Czekaj, Kuroinu tylko nie tele-
Głos momentalnie umilkł wraz z zerwaniem połączenia, gdy Saitou wyjął oba pistolety momentalnie robiąc krok do przodu. Nim zdążył jednak spaść w dół, rozpłynął się w powietrzu zostawiając po sobie jedynie błękitną smugę. Taką samą, która pojawiła się w barze, gdy wraz z wibrującym, nieco niepokojącym dźwiękiem wżynającym się niczym noże w czaszki wszystkich dookoła, zmaterializował się ponownie tuż za wcześniej opisanym mężczyzną, który właśnie wyciągał rękę po szklankę whiskey. Nie zdążył nawet dotknąć jej palcami, gdy poczuł zimny dotyk pistoletu na tyle swojej czaszki. Drugi z nich był wycelowany wprost w twarz zaskoczonej kobiety.
— Victor Ross, Maria Abott. Oboje jesteście aresztowani za nielegalny handel żywym towarem, fałszowanie dokumentów i rozprowadzanie zawirusowanych wszczepów technologicznych na terenie Consistorium. Macie prawo zachować milczenie, a każde słowo które wypowiecie może zostać użyte przeciwko wam — powiedział spokojnie, nim docisnął mocniej pistolet do czaszki mężczyzny — Nie radziłbym.
Ręka Rossa, która jeszcze chwilę temu wędrowała w kierunku broni przy jego pasie, momentalnie się zatrzymała. W końcu oboje unieśli powoli dłonie do góry i ułożyli je na ladzie. Uwadze Kuroinu nie umknął fakt, że zszokowany barman zapomniał o tym, że nalewał piwa do kufla, a alkohol właśnie zalewał drugą stronę lady ściekając na posadzkę.
— S-TAF będzie na miejscu za około piętnaście minut. Jeśli będą sprawiać kłopoty, rozprawię się z nimi wcześniej, dlatego sugerowałbym tymczasową zmianę miejsca, by uniknąć potencjalnego rozbryzgu krwi.
Barman kiwnął powoli głową przerażony, nim szybkim krokiem przesunął się w prawo do drugiego stanowiska. Victor momentalnie wyrzucił z siebie całą wiązankę przekleństw.
— Pierdolony pies Protectoratu, gdy tylko wyjdę, rozpierdolę twój kręgosłup na kawałki, a czaszkę powieszę sobie nad łóżkiem!
— Zgodnie z artykułem 13 kodeksu karnego na podstawie ustawy z 2337 roku, wszelkie groźby względem jednostki specjalnej Protectoratu mogą zostać uznane za bezpośrednie zagrożenie życia oznaczając grożącego mianem osoby niebezpiecznej i nieprzewidywalnej, umożliwiając tym samym członkowi R-7 natychmiastowe dokonanie egzekucji celem wyeliminowania zagrożenia.
— Zamknij się Victor!
Dwójka na nowo zachowała milczenie, wyraźnie czekając na jakikolwiek rozwój wydarzeń. We dwójkę i tak nie mieli szans uciec przed kimś, kto dosłownie zmaterializował im się za plecami.
NEW PARADISE BAR
New Paradise to jeden z wielu takich lokali w Sektorze A. To właśnie w takim miejscu jedni zapominają o problemach całego świata, a drudzy, skutecznie je ignorują. Pomimo wysokich cen w lokalu zazwyczaj jest sporo ludzi. Jest to zapewne zasługa miejsca, w którym się znajduje. Z dala od zatłoczonych ulic, bardziej na uboczu. Idealne miejsce by zostawić ciężko zdobyte oszczędności, zedrzeć gardło próbując przekrzykiwać lokalnych artystów czy też po prostu zapić się do nieprzytomności.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Lip 28, 2018 4:50 pm
Sob Lip 28, 2018 4:50 pm
Shayla spokojnym aczkolwiek zdecydowanym i pewnym krokiem ruszyła w stronę znanego jej baru - jednego z jej ulubionych zapewne ze względu na lokację, w której się znajduje. Nie musiała przy tym oglądać aż tak wielu irytujących ją ludzi. Skończyła swoją robotę, więc znanym jej zwyczajem postanowiła trochę odpocząć. Najlepiej wlewając w siebie szklaneczkę dobrego trunku... no może dwie. Cały czas nie mogła rozgryźć kilku osób z jej otoczenia, a to natomiast irytowało ją jeszcze bardziej, co kończyło się kolejną szklaneczką.
Tego dnia miała nawet małe plany, rozciągnęła już swoją sieć czekając aż nieostrożna ofiara w nią wpadnie. Sęk w tym, że jej cel nie był ani przez chwilę nieostrożny, a już na pewno nie mogła go nazwać ofiarą.
Usiadła przy barze zastanawiając się czym zapije swoją frustrację. Zamrugała kilka razy by spojrzeć na swoją bazę danych. Westchnęła cicho, zamykając wszystko. Nic nowego... żadnych informacji, stała w miejscu. Miała tylko nadzieje, że reszta dnia będzie bardziej udana.
Tego dnia miała nawet małe plany, rozciągnęła już swoją sieć czekając aż nieostrożna ofiara w nią wpadnie. Sęk w tym, że jej cel nie był ani przez chwilę nieostrożny, a już na pewno nie mogła go nazwać ofiarą.
Usiadła przy barze zastanawiając się czym zapije swoją frustrację. Zamrugała kilka razy by spojrzeć na swoją bazę danych. Westchnęła cicho, zamykając wszystko. Nic nowego... żadnych informacji, stała w miejscu. Miała tylko nadzieje, że reszta dnia będzie bardziej udana.
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Lip 28, 2018 8:42 pm
Sob Lip 28, 2018 8:42 pm
II-37-2350; GODZINA 21.47
/ ubiór jak w podpisie, hełm całkowicie zasłaniający twarz z wyciętymi dwoma dziurami, z których wystają czarne wilcze uszy.
Nie wszystkie wyjścia zawsze były niecierpiącymi zwłoki misjami. A przynajmniej nie w przypadku innych. Yukine praktycznie nigdy nie udawał się gdziekolwiek bez odgórnej misji. Nic dziwnego, że nawet podczas swojego 'wolnego' cały czas pozostawał na służbie.
— Jesteś pewien, Kuroinu-47? Twoje godziny pracy już się zakończyły.
— Jesteś tam czy nie? — zapytał beznamiętnie, cały czas trzymając palec za wilczym uchem, obserwując rysującą się pod jego stopami ruchliwą ulicę z dachu budynku. Nie był to ruch konieczny, by zachować połączenie, ale z niektórymi nawykami po prostu się nie walczyło. Ciche westchnięcie drugiej strony poprzedziło pojawienie się kilkunastu obrazów przed jego oczami.
— Siedzi obecnie przy barze. Trzeci stołek od lewej. Victor Ross, 37 lat. Czarna skórzana kurtka, biały t-shirt, brązowe spodnie. Wysoki. Brązowe włosy z mocnym, rudym zarostem, niebieskie oczy. Po jego lewej siedzi drugi z przemytników, niska blondynka o brązowych oczach. Nie daj się zwieść jej różowej sukience i niewinnemu wyglądowi, to Maria Abott, 28 lat, jego prawa ręka. Właśnie zamówił whiskey z lodem. S-TAF powinien tam być za około piętnaście minut.
— Będę tam za cztery sekundy.
— Czekaj, Kuroinu tylko nie tele-
Głos momentalnie umilkł wraz z zerwaniem połączenia, gdy Saitou wyjął oba pistolety momentalnie robiąc krok do przodu. Nim zdążył jednak spaść w dół, rozpłynął się w powietrzu zostawiając po sobie jedynie błękitną smugę. Taką samą, która pojawiła się w barze, gdy wraz z wibrującym, nieco niepokojącym dźwiękiem wżynającym się niczym noże w czaszki wszystkich dookoła, zmaterializował się ponownie tuż za wcześniej opisanym mężczyzną, który właśnie wyciągał rękę po szklankę whiskey. Nie zdążył nawet dotknąć jej palcami, gdy poczuł zimny dotyk pistoletu na tyle swojej czaszki. Drugi z nich był wycelowany wprost w twarz zaskoczonej kobiety.
— Victor Ross, Maria Abott. Oboje jesteście aresztowani za nielegalny handel żywym towarem, fałszowanie dokumentów i rozprowadzanie zawirusowanych wszczepów technologicznych na terenie Consistorium. Macie prawo zachować milczenie, a każde słowo które wypowiecie może zostać użyte przeciwko wam — powiedział spokojnie, nim docisnął mocniej pistolet do czaszki mężczyzny — Nie radziłbym.
Ręka Rossa, która jeszcze chwilę temu wędrowała w kierunku broni przy jego pasie, momentalnie się zatrzymała. W końcu oboje unieśli powoli dłonie do góry i ułożyli je na ladzie. Uwadze Kuroinu nie umknął fakt, że zszokowany barman zapomniał o tym, że nalewał piwa do kufla, a alkohol właśnie zalewał drugą stronę lady ściekając na posadzkę.
— S-TAF będzie na miejscu za około piętnaście minut. Jeśli będą sprawiać kłopoty, rozprawię się z nimi wcześniej, dlatego sugerowałbym tymczasową zmianę miejsca, by uniknąć potencjalnego rozbryzgu krwi.
Barman kiwnął powoli głową przerażony, nim szybkim krokiem przesunął się w prawo do drugiego stanowiska. Victor momentalnie wyrzucił z siebie całą wiązankę przekleństw.
— Pierdolony pies Protectoratu, gdy tylko wyjdę, rozpierdolę twój kręgosłup na kawałki, a czaszkę powieszę sobie nad łóżkiem!
— Zgodnie z artykułem 13 kodeksu karnego na podstawie ustawy z 2337 roku, wszelkie groźby względem jednostki specjalnej Protectoratu mogą zostać uznane za bezpośrednie zagrożenie życia oznaczając grożącego mianem osoby niebezpiecznej i nieprzewidywalnej, umożliwiając tym samym członkowi R-7 natychmiastowe dokonanie egzekucji celem wyeliminowania zagrożenia.
— Zamknij się Victor!
Dwójka na nowo zachowała milczenie, wyraźnie czekając na jakikolwiek rozwój wydarzeń. We dwójkę i tak nie mieli szans uciec przed kimś, kto dosłownie zmaterializował im się za plecami.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Lip 28, 2018 11:39 pm
Sob Lip 28, 2018 11:39 pm
Rozsiadła się wygodnie przy barze, skinęła na barmana, który aktualnie zajął się innymi klientami. Westchnęła cicho i czekała na swoją kolej. Przejechała znudzonym wzrokiem po okolicznych twarzach mrucząc niezrozumiale pod nosem. Przeczesała palcami fryzurę, a panele od wszczepów błyszczały nikłym światłem. Była podirytowana czekaniem, była podirytowana... już sama nie wiedziała czym. Dodatkowo wydawało jej się, że kilka z okolicznych osób już gdzieś widziała... Jednak nie miała ochoty na głębszą analizę tego zjawiska.
W końcu Shayla doczekała się upragnionej atencji barmana, który przyjął zamówienie i zaczął napełniać jej pokal złocistym trunkiem. Dziewczyna przyglądała się tej czynności jak zaczarowana, zwilżyła językiem usta.
Czas wolny czas zacząć!
Tylko, że nie teraz... jak to mówiono, pies Protectoratu zostaje psem już na zawsze. Barman stanął jak wryty, a ona usłyszała znajomy ton za plecami wygłaszający znane jej prawa.
Złocisty trunek zaczął przelewać się już nie tylko w pokalu... ale również po ladzie baru, a nalewający po chwili zniknął z pola widzenia. Dziewczyna opuściła głowę tak nisko, że prawie uderzyła o blat. Zaraz po tym znikła... jakby ktoś wykasował jej dane ze świata! Dosłownie.
Pojawiła się kilka kroków przed stolikiem, który wywołał tyle emocji i przegnał szansę na upicie się tego wieczoru.
Shayla uniosła dłoń i posłała najbardziej promienisty uśmiech na jaki mogła sobie w obecnej sytuacji pozwolić w stronę Reapera.
- Zawsze na służbie '47? - nawet nie musiała udawać słodkiego i rozbawionego tonu, mimo, że nie doczekała się swojego trunku, to nie będzie mogła narzekać na nudę. Podeszła do stolika i bez krępacji usiadła na jego krawędzi, plecami do kolegi z oddziału. Zerknęła na Rossa i bez krępacji sięgnęła do jego paska by wydobyć zza niego pistolet. Szybkim ruchem uwolniła z niego magazynek i odciągnęła zamek wyrzucając ostatni pocisk. Położyła bezużyteczną broń między dłońmi mężczyzny. Teraz odwróciła się w stronę kobiety, ale tą tylko przejechała wzrokiem.
-Nie powiem, nawet masz gust do kobiet, może nienajlepszy - tutaj uśmiechnęła się trochę wrednie pod nosem i lekko zaczęła machać nogami jak mała dziewczynka - ale też nie jest najgorzej... o!
Jej wzrok napotkał szklankę z whiskey, bez słowa uniosła szkło i wlała sobie zawartość do ust.
- Za to alkohol umiesz wybierać! - zaśmiała się cicho odrzucając szklankę. Odchyliła głowę w tył by spojrzeć na bezuczuciową maskę swojego towarzysza. - Długo Ci to zajmie? Masz później chwilę? - Uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach pojawiły się radosne iskierki.
W końcu Shayla doczekała się upragnionej atencji barmana, który przyjął zamówienie i zaczął napełniać jej pokal złocistym trunkiem. Dziewczyna przyglądała się tej czynności jak zaczarowana, zwilżyła językiem usta.
Czas wolny czas zacząć!
Tylko, że nie teraz... jak to mówiono, pies Protectoratu zostaje psem już na zawsze. Barman stanął jak wryty, a ona usłyszała znajomy ton za plecami wygłaszający znane jej prawa.
Złocisty trunek zaczął przelewać się już nie tylko w pokalu... ale również po ladzie baru, a nalewający po chwili zniknął z pola widzenia. Dziewczyna opuściła głowę tak nisko, że prawie uderzyła o blat. Zaraz po tym znikła... jakby ktoś wykasował jej dane ze świata! Dosłownie.
Pojawiła się kilka kroków przed stolikiem, który wywołał tyle emocji i przegnał szansę na upicie się tego wieczoru.
Shayla uniosła dłoń i posłała najbardziej promienisty uśmiech na jaki mogła sobie w obecnej sytuacji pozwolić w stronę Reapera.
- Zawsze na służbie '47? - nawet nie musiała udawać słodkiego i rozbawionego tonu, mimo, że nie doczekała się swojego trunku, to nie będzie mogła narzekać na nudę. Podeszła do stolika i bez krępacji usiadła na jego krawędzi, plecami do kolegi z oddziału. Zerknęła na Rossa i bez krępacji sięgnęła do jego paska by wydobyć zza niego pistolet. Szybkim ruchem uwolniła z niego magazynek i odciągnęła zamek wyrzucając ostatni pocisk. Położyła bezużyteczną broń między dłońmi mężczyzny. Teraz odwróciła się w stronę kobiety, ale tą tylko przejechała wzrokiem.
-Nie powiem, nawet masz gust do kobiet, może nienajlepszy - tutaj uśmiechnęła się trochę wrednie pod nosem i lekko zaczęła machać nogami jak mała dziewczynka - ale też nie jest najgorzej... o!
Jej wzrok napotkał szklankę z whiskey, bez słowa uniosła szkło i wlała sobie zawartość do ust.
- Za to alkohol umiesz wybierać! - zaśmiała się cicho odrzucając szklankę. Odchyliła głowę w tył by spojrzeć na bezuczuciową maskę swojego towarzysza. - Długo Ci to zajmie? Masz później chwilę? - Uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach pojawiły się radosne iskierki.
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Nie Lip 29, 2018 1:34 pm
Nie Lip 29, 2018 1:34 pm
Sposób w taki WR41TH zawsze znikała, był na tyle mylący, by ludzie brali jej umiejętności za teleportację. Szczerze mówiąc, sam Kuroinu nie był pewien czy właśnie nią ona nie była. Musiała działać jednak na zupełnie innych zasadach niż ta którą operował on sam. Nie był to pierwszy raz gdy się spotykali i zebrane przez niego informacje nadal nie były pełne, lecz podejrzewał coś na zasadzie skoków krótkodystansowych.
Ciężko byłoby mu mieć za złe podobną pomyłkę, czyż nie?
Nawet nie drgnął, gdy pojawiła się tuż za nimi, mimo że jego wewnętrzny mechanizm obronny momentalnie zaczął wyć niczym syrena. W takich momentach bez wątpienia przydałaby mu się trzecia ręka, choć z drugiej strony celowanie bronią w Shaylę byłoby zwyczajnym brakiem wychowania. Nie żeby jakoś szczególnie mu to przeszkadzało.
Jej pytanie nigdy nie uzyskało żadnej odpowiedzi z jego strony. Przyglądał się w milczeniu, jak pozbawia mężczyznę broni, nie ingerując nijak w jej akcję. Nawet jeśli według odgórnego założenia, nikt nie miał prawa ingerować w akcję przeprowadzaną przez jednego z członków R-7, tak długo jak nie działała na jego szkodę, wyraźnie nie zamierzał podejmować żadnej akcji.
Maria Abott wyglądała na szczerze poirytowaną słowami kobiety, lecz wykrzywiona w niesmaku twarz była wszystkim na co było ją w tym momencie stać. Zaciskała coraz mocniej palce na swojej sukience, jednocześnie zerkając w kierunku broni. Jak widać lufa pistoletu skutecznie powstrzymywała ją przed jakimikolwiek gwałtowniejszymi ruchami.
— Wszystko zależy od nich — odpowiedział krótko na jej pytanie. Jeśli będą grzeczni, wszystko miało się skończyć w przeciągu piętnastu minut. Jeśli niekoniecznie... dużo szybciej. Nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości, że Kuroinu nie zamierzał się bawić w dobrego glinę. Mogli mieć jedynie nadzieję, że S-TAF podejdzie do tego w zupełnie inny sposób.
— Kuroinu-47, zgłoś się — niedosłyszalny dla innych głos momentalnie wezwał go na kanale prywatnym.
— Połącz.
— S-TAF jest w drodze, będą za około dziesięć minut. Potrzebujesz wsparcia?
— Nie.
— Cały czas was obserwuję. W razie czego będę interweniował. Bez odbioru.
Charakterystyczny sygnał zakończył połączenie, gdy Kuroinu poruszył nieznacznie głową na boki. Poza tym zachowywał absolutny bezruch. Nie przestępował z nogi na nogę, nie wykonywał żadnych ponadprogramowych ruchów zdradzających zniecierpliwienie czy niewygodę. Zupełnie jakby mieli do czynienia z robotem, który już dawno zapomniał o podobnych rzeczach. Kto wie, może rzeczywiście tak było? A może był to jedynie efekt dłuższego szkolenia.
Barman cały czas przyglądał im się z drugiego końca lady. W całym barze panowała dość nienaturalna cisza, choć kilka osób wyraźnie starało się ją przerwać, próbując wciągnąć do cichej rozmowy swoich towarzyszy. Nikt nie ośmieliłby się jakkolwiek ingerować w akcję kogoś z R-7. Doskonale wiedzieli jak mogło się skończyć podobne zuchwalstwo, a nikomu z nich nie spieszyło się za drugi świat z wklepanym w dokumentach "wyeliminowany za utrudnianie misji jednostce specjalnej Protectoratu".
Ciężko byłoby mu mieć za złe podobną pomyłkę, czyż nie?
Nawet nie drgnął, gdy pojawiła się tuż za nimi, mimo że jego wewnętrzny mechanizm obronny momentalnie zaczął wyć niczym syrena. W takich momentach bez wątpienia przydałaby mu się trzecia ręka, choć z drugiej strony celowanie bronią w Shaylę byłoby zwyczajnym brakiem wychowania. Nie żeby jakoś szczególnie mu to przeszkadzało.
Jej pytanie nigdy nie uzyskało żadnej odpowiedzi z jego strony. Przyglądał się w milczeniu, jak pozbawia mężczyznę broni, nie ingerując nijak w jej akcję. Nawet jeśli według odgórnego założenia, nikt nie miał prawa ingerować w akcję przeprowadzaną przez jednego z członków R-7, tak długo jak nie działała na jego szkodę, wyraźnie nie zamierzał podejmować żadnej akcji.
Maria Abott wyglądała na szczerze poirytowaną słowami kobiety, lecz wykrzywiona w niesmaku twarz była wszystkim na co było ją w tym momencie stać. Zaciskała coraz mocniej palce na swojej sukience, jednocześnie zerkając w kierunku broni. Jak widać lufa pistoletu skutecznie powstrzymywała ją przed jakimikolwiek gwałtowniejszymi ruchami.
— Wszystko zależy od nich — odpowiedział krótko na jej pytanie. Jeśli będą grzeczni, wszystko miało się skończyć w przeciągu piętnastu minut. Jeśli niekoniecznie... dużo szybciej. Nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości, że Kuroinu nie zamierzał się bawić w dobrego glinę. Mogli mieć jedynie nadzieję, że S-TAF podejdzie do tego w zupełnie inny sposób.
— Kuroinu-47, zgłoś się — niedosłyszalny dla innych głos momentalnie wezwał go na kanale prywatnym.
— Połącz.
— S-TAF jest w drodze, będą za około dziesięć minut. Potrzebujesz wsparcia?
— Nie.
— Cały czas was obserwuję. W razie czego będę interweniował. Bez odbioru.
Charakterystyczny sygnał zakończył połączenie, gdy Kuroinu poruszył nieznacznie głową na boki. Poza tym zachowywał absolutny bezruch. Nie przestępował z nogi na nogę, nie wykonywał żadnych ponadprogramowych ruchów zdradzających zniecierpliwienie czy niewygodę. Zupełnie jakby mieli do czynienia z robotem, który już dawno zapomniał o podobnych rzeczach. Kto wie, może rzeczywiście tak było? A może był to jedynie efekt dłuższego szkolenia.
Barman cały czas przyglądał im się z drugiego końca lady. W całym barze panowała dość nienaturalna cisza, choć kilka osób wyraźnie starało się ją przerwać, próbując wciągnąć do cichej rozmowy swoich towarzyszy. Nikt nie ośmieliłby się jakkolwiek ingerować w akcję kogoś z R-7. Doskonale wiedzieli jak mogło się skończyć podobne zuchwalstwo, a nikomu z nich nie spieszyło się za drugi świat z wklepanym w dokumentach "wyeliminowany za utrudnianie misji jednostce specjalnej Protectoratu".
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Nie Lip 29, 2018 7:28 pm
Nie Lip 29, 2018 7:28 pm
Grono ludzi, którzy znali tajemnice WR41TH odnośnie jej umiejętności było naprawdę małe, a Ci którzy zdążyli poznać je wszystkie, zapewne już nie żyli. Niestety jej zniknięcie, a później ponowne pojawienie nie było aż tak doskonałe by móc nazwać to teleportacją, ale był to jeden z jej wielu sekretów. Każda kobieta ma jakieś...
Ryzykowała dużo zachodząc tak kogokolwiek z R-7, a tym bardziej jeśli mowa było tutaj o '47. Ryzyko zawodowe, oraz wiara w jego opanowanie. Szczególnie chciała w niego wierzyć, bo najbardziej ją interesował.
Każdy z członków R-7 miał niemalże czyste akta, wyglądało, że oficjalnie... nie istnieją. Po swoim przykładzie wiedziała jakim wielkim kłamstwem to jest.
Słysząc odpowiedź towarzysza, uśmiechnęła się delikatnie nie chcąc nic po sobie zdradzać, ale wszystkie jej wszczepy jakby się rozjarzyły na chwilę. Chociaż dla zwykłego obserwatora, robiły to one zawsze, niemalże systematycznie.
"Wszystko zależy od nich", przyjęła te słowa bardzo do siebie, już po chwili spiorunowała Marie Abott wzrokiem, a roześmiana maska całkowicie odpadła pozostawiając po sobie jedynie obojętny wyraz twarzy i spojrzenie pełne mordu.
- Nie chcesz raczej drugi raz psuć mi wieczoru. Uwierz mi. - Syknęła przez zęby, a zaraz znów wróciła do poprzedniej "maski". Nie podobała jej się cisza, która zalęgła się przy tej całej akcji, więc do machania nogami dodała ciche nucenie.
- Heeej '47. Długo im zajmie pojawienie się tutaj? Nudzi mi się... - jęknęła zrozpaczona, znów odchylając głowę do tyłu - ...i skończył się alkohol.
Po cichu liczyła, że ich jakże bliska sercu Marie, postanowi wywinąć jakiś numer, wtedy wszystko potoczyłoby się szybciej... fakt, faktem później doszłoby trochę papiierologii, ale przynajmniej przez chwilę by się rozerwała. Dlatego też Shayla starała się nie spuszczać z kobiety wzorku, poza momentami, gdy zerkała na Reapera.
Ryzykowała dużo zachodząc tak kogokolwiek z R-7, a tym bardziej jeśli mowa było tutaj o '47. Ryzyko zawodowe, oraz wiara w jego opanowanie. Szczególnie chciała w niego wierzyć, bo najbardziej ją interesował.
Każdy z członków R-7 miał niemalże czyste akta, wyglądało, że oficjalnie... nie istnieją. Po swoim przykładzie wiedziała jakim wielkim kłamstwem to jest.
Słysząc odpowiedź towarzysza, uśmiechnęła się delikatnie nie chcąc nic po sobie zdradzać, ale wszystkie jej wszczepy jakby się rozjarzyły na chwilę. Chociaż dla zwykłego obserwatora, robiły to one zawsze, niemalże systematycznie.
"Wszystko zależy od nich", przyjęła te słowa bardzo do siebie, już po chwili spiorunowała Marie Abott wzrokiem, a roześmiana maska całkowicie odpadła pozostawiając po sobie jedynie obojętny wyraz twarzy i spojrzenie pełne mordu.
- Nie chcesz raczej drugi raz psuć mi wieczoru. Uwierz mi. - Syknęła przez zęby, a zaraz znów wróciła do poprzedniej "maski". Nie podobała jej się cisza, która zalęgła się przy tej całej akcji, więc do machania nogami dodała ciche nucenie.
- Heeej '47. Długo im zajmie pojawienie się tutaj? Nudzi mi się... - jęknęła zrozpaczona, znów odchylając głowę do tyłu - ...i skończył się alkohol.
Po cichu liczyła, że ich jakże bliska sercu Marie, postanowi wywinąć jakiś numer, wtedy wszystko potoczyłoby się szybciej... fakt, faktem później doszłoby trochę papiierologii, ale przynajmniej przez chwilę by się rozerwała. Dlatego też Shayla starała się nie spuszczać z kobiety wzorku, poza momentami, gdy zerkała na Reapera.
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Wto Sie 07, 2018 1:56 pm
Wto Sie 07, 2018 1:56 pm
Maska skrywająca twarz mężczyzny skutecznie uniemożliwiała rozpoznanie jego mimiki. A raczej jej braku. Nie robiło w końcu różnicy czy ktoś patrzył na jego prawdziwe lico czy też to skryje pod hełmem. Zawsze pozostawał tak samo obojętny.
I nawet teraz miał głęboko gdzieś czy kobieta się nudzi, czy też nie. Nie było to jego sprawą i od początku nie przybył tu po to, by dostarczyć jej rozrywki. Nic dziwnego, że nijak nie odpowiedział na jej słowa, uznając to za zwyczajne marnowanie własnej energii.
Marie Abott, choć wyglądała niezwykle niewinnie, nie była kimś kogo łatwo było zastraszyć. Nawet jeśli po ujrzeniu morderczego spojrzenia skuliła się nieznacznie na ułamek sekundy, zaraz jej wzrok na nowo stwardniał, by uniosła wyżej podbrudek.
— Zmuś mnie — do której części zdania się odwoływała? Nie zepsucia jej wieczoru? A może uwierzenia? Ciężko stwierdzić. W każdym razie spojrzenie kobiety było niczym stal. Victor Ross patrzył na całą scenę w milczeniu, nim w końcu prychnął pogardliwie rozchylając nieznacznie usta. Nim zdążyło je opuścić choć jedno słowo, Kuroinu wcisnął spluwę mocniej w jego czaszkę, przypominając o pozycji, w której się znajdował.
Zimny dotyk metalu momentalnie go uspokoił.
— Z kim współpracujecie?
— Czemu miałbym cokolwiek ci powiedzieć?
— Drobne zmniejszenie wyroku w zamian za informacje nie brzmi dla ciebie wystarczająco zachęcająco?
— Pierdol się psie, nie będę sypał.
— Jak sobie chcesz.
Z obecną technologią i procesem pozyskiwania informacji (dawniej nazywanym torturami, lecz słowo zostało uznane za zbyt brutalne i negatywnie nacechowane), i tak mieli wyciągnąć z niego wszystko w przeciągu kilku godzin.
Bądź minut.
Zależnie od tego jak bardzo im zależało, by Victor Ross zachował po wszystkim sprawność umysłową. I choć z początku były to jedynie jego wlasne rozważania, zaraz wypowiedział wszystkie swoje myśli na głos, zabarwiając własny ton nutą zamyślenia. Patrzył jak twarz mężczyzny robi się coraz bielsza z każdą sekundą, nie zmienił jednak zdania i zacisnął mocno usta.
Jeszcze.
I nawet teraz miał głęboko gdzieś czy kobieta się nudzi, czy też nie. Nie było to jego sprawą i od początku nie przybył tu po to, by dostarczyć jej rozrywki. Nic dziwnego, że nijak nie odpowiedział na jej słowa, uznając to za zwyczajne marnowanie własnej energii.
Marie Abott, choć wyglądała niezwykle niewinnie, nie była kimś kogo łatwo było zastraszyć. Nawet jeśli po ujrzeniu morderczego spojrzenia skuliła się nieznacznie na ułamek sekundy, zaraz jej wzrok na nowo stwardniał, by uniosła wyżej podbrudek.
— Zmuś mnie — do której części zdania się odwoływała? Nie zepsucia jej wieczoru? A może uwierzenia? Ciężko stwierdzić. W każdym razie spojrzenie kobiety było niczym stal. Victor Ross patrzył na całą scenę w milczeniu, nim w końcu prychnął pogardliwie rozchylając nieznacznie usta. Nim zdążyło je opuścić choć jedno słowo, Kuroinu wcisnął spluwę mocniej w jego czaszkę, przypominając o pozycji, w której się znajdował.
Zimny dotyk metalu momentalnie go uspokoił.
— Z kim współpracujecie?
— Czemu miałbym cokolwiek ci powiedzieć?
— Drobne zmniejszenie wyroku w zamian za informacje nie brzmi dla ciebie wystarczająco zachęcająco?
— Pierdol się psie, nie będę sypał.
— Jak sobie chcesz.
Z obecną technologią i procesem pozyskiwania informacji (dawniej nazywanym torturami, lecz słowo zostało uznane za zbyt brutalne i negatywnie nacechowane), i tak mieli wyciągnąć z niego wszystko w przeciągu kilku godzin.
Bądź minut.
Zależnie od tego jak bardzo im zależało, by Victor Ross zachował po wszystkim sprawność umysłową. I choć z początku były to jedynie jego wlasne rozważania, zaraz wypowiedział wszystkie swoje myśli na głos, zabarwiając własny ton nutą zamyślenia. Patrzył jak twarz mężczyzny robi się coraz bielsza z każdą sekundą, nie zmienił jednak zdania i zacisnął mocno usta.
Jeszcze.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Nie Wrz 08, 2019 7:06 pm
Nie Wrz 08, 2019 7:06 pm
"Zmuś mnie"
Shayla nie zareagowała na taką nędzną prowokację! Każde niekontrolowane działanie z jej strony mogłoby wydłużyć całą akcję, dodatkowo zapewne jej współpracownik by ją zrugał. To nie była jej akcja, ona po prostu chciała zabić trochę czasu. Jako, że '47 miał oboje na muszce, zwróciła się w stronę Victora, który najwidoczniej nie miał zamiaru wchodzić z stróżami w dłuższy dialog. Z jednej strony Shayla podziwiała takich ludzi jak Victor. Znajdował się w bardzo nieciekawej sytuacji, a mimo wszystko stawiał czynny opór! To głupie - jakaś tam "wierność" przysłaniała im całą szerszą perspektywę. W końcu i tak wyduszą z niego wszystkie informacje, a on straci przy tym wszystkie swoje karty przetargowe. Dodatkowo wydłuży sobie zapewne wyrok.
Chociaż, może mały Victor miał w zanadrzu jakieś inne sztuczki? Myślał, że da radę wyrwać się z objęć R-7? Głupi. Szczególnie, że tropiciel, który go wywęszył nigdy nie odpuszcza.
I... tyle. Cały wcześniejszy podziw zniknął wraz z uciekającą krwią z jego twarzy.
Westchnęła teatralnie.
- Nie ma prawdziwych twardzieli co? - mruknęła raczej do siebie niż do kogokolwiek.
- Długo jeszcze? Czemu im zawsze tyle to zajmuje...
Shayla nie zareagowała na taką nędzną prowokację! Każde niekontrolowane działanie z jej strony mogłoby wydłużyć całą akcję, dodatkowo zapewne jej współpracownik by ją zrugał. To nie była jej akcja, ona po prostu chciała zabić trochę czasu. Jako, że '47 miał oboje na muszce, zwróciła się w stronę Victora, który najwidoczniej nie miał zamiaru wchodzić z stróżami w dłuższy dialog. Z jednej strony Shayla podziwiała takich ludzi jak Victor. Znajdował się w bardzo nieciekawej sytuacji, a mimo wszystko stawiał czynny opór! To głupie - jakaś tam "wierność" przysłaniała im całą szerszą perspektywę. W końcu i tak wyduszą z niego wszystkie informacje, a on straci przy tym wszystkie swoje karty przetargowe. Dodatkowo wydłuży sobie zapewne wyrok.
Chociaż, może mały Victor miał w zanadrzu jakieś inne sztuczki? Myślał, że da radę wyrwać się z objęć R-7? Głupi. Szczególnie, że tropiciel, który go wywęszył nigdy nie odpuszcza.
I... tyle. Cały wcześniejszy podziw zniknął wraz z uciekającą krwią z jego twarzy.
Westchnęła teatralnie.
- Nie ma prawdziwych twardzieli co? - mruknęła raczej do siebie niż do kogokolwiek.
- Długo jeszcze? Czemu im zawsze tyle to zajmuje...
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Nie Wrz 08, 2019 9:38 pm
Nie Wrz 08, 2019 9:38 pm
— Kuroinu-47, zgłoś się — już drugi raz w przeciągu dziesięciu minut, znajomy głos rozbrzmiał w jego głowie, zmuszając go do uniesienia jednej z rąk do wilczego ucha.
— Połącz — suchy głos wystarczył, by system rozpoznający głos załapał odpowiednią komendę.
— Będziemy za minutę. Przekaż status, odbiór.
— Oba cele zostały zabezpieczone i unieszkodliwione. Odmawiają współpracy. Brak zniszczeń terenu. Brak ofiar.
Dobitnie udawał, że nie usłyszał cichego westchnięcia ulgi po drugiej stronie. Jednocześnie wyraźnie dostrzegał jak Victor Ross raz po raz zaciska i rozluźnia pięści, wyraźnie analizując obecną sytuację, w której się znajdował.
Kuroinu-47 momentalnie docisnął broń do tyłu jego głowy.
— Nie lubię się powtarzać.
— Będziemy na miejscu za siedem sekund.
— Bez odbioru.
Jego umysł mimowolnie zaczął odliczać wskazany czas, gdy drzwi otworzyły się z hukiem w towarzystwie okrzyków członków S-TAF. Idący na przedzie dowódca wskazał przód dłonią. Kuroinu odsunął się w tył bez słowa, pozwalając im na przejęcie obu podejrzanych. Jeden ze stróżów prawa zakuł Victora Rossa i dźwignął go do góry, z wyraźnym zamiarem wytargania go przez drzwi. Kto by się spodziewał, że zbuntowany mężczyzna postanowi odwrócić się raz jeszcze w stronę Żniwiarza.
— Żałosny kundel — splunął w jego stronę z wyraźną pogardą. Ślina rozbryzgała się tuż pod jego butami. Dowódca S-TAF zdążył jedynie unieść nieznacznie rękę z głośnym "kurwa". Nim ktokolwiek inny zdążył się poruszyć, Victor zawył w niebogłosy niczym zranione zwierzę. Kuroinu stał w miejscu z wyciągniętą przed siebie dłonią. Z jego broni wykierowana w przestrzelone kolano mężczyzny wydobywał się ledwo widoczny, błękitny dym.
— Hau.
Obaj podejrzani zostali wytargani z lokalu, nim zdążyli powiedzieć cokolwiek więcej. Żniwiarz schował broń i założył ręce na klatce piersiowej patrząc na podchodzącego do niego dowódcę, który uniósł palec by nacisnąć przycisk na swoim hełmie, odsłaniając tym samym własną twarz. W srebrnych oczach z błękitną obwódką wokół źrenicy dało się dostrzec nieznaczne niezadowolenie.
— Musiałeś? — zapytał przyciszonym tonem, dosłyszalnym jedynie dla niego. Nie odpowiedział w żaden sposób zwracając się w kierunku WR4ITH.
— 8L00DSH0T spisze twoje zeznania — poinformował ją, jakby nigdy nic siadając przy barze. Kompletnie ignorował pojedyncze plamy krwi na ziemi, które pozostawił po sobie Victor. Dowódca S-TAF westchnął krótko i obrócił się do kobiety, wskazując na siedzenie.
— Usiądź proszę. Dwa razy Predator's Breath. Na mój koszt — rzucił do barmana, który momentalnie skoczył do szklanek, by zająć się przygotowaniem drinków. Rzadko kiedy zdarzały mu się trzy tak ważne persony w jednym momencie. Nawet jeśli jedna z nich wyraźnie nie miała zamiaru pić.
— Połącz — suchy głos wystarczył, by system rozpoznający głos załapał odpowiednią komendę.
— Będziemy za minutę. Przekaż status, odbiór.
— Oba cele zostały zabezpieczone i unieszkodliwione. Odmawiają współpracy. Brak zniszczeń terenu. Brak ofiar.
Dobitnie udawał, że nie usłyszał cichego westchnięcia ulgi po drugiej stronie. Jednocześnie wyraźnie dostrzegał jak Victor Ross raz po raz zaciska i rozluźnia pięści, wyraźnie analizując obecną sytuację, w której się znajdował.
Kuroinu-47 momentalnie docisnął broń do tyłu jego głowy.
— Nie lubię się powtarzać.
— Będziemy na miejscu za siedem sekund.
— Bez odbioru.
Jego umysł mimowolnie zaczął odliczać wskazany czas, gdy drzwi otworzyły się z hukiem w towarzystwie okrzyków członków S-TAF. Idący na przedzie dowódca wskazał przód dłonią. Kuroinu odsunął się w tył bez słowa, pozwalając im na przejęcie obu podejrzanych. Jeden ze stróżów prawa zakuł Victora Rossa i dźwignął go do góry, z wyraźnym zamiarem wytargania go przez drzwi. Kto by się spodziewał, że zbuntowany mężczyzna postanowi odwrócić się raz jeszcze w stronę Żniwiarza.
— Żałosny kundel — splunął w jego stronę z wyraźną pogardą. Ślina rozbryzgała się tuż pod jego butami. Dowódca S-TAF zdążył jedynie unieść nieznacznie rękę z głośnym "kurwa". Nim ktokolwiek inny zdążył się poruszyć, Victor zawył w niebogłosy niczym zranione zwierzę. Kuroinu stał w miejscu z wyciągniętą przed siebie dłonią. Z jego broni wykierowana w przestrzelone kolano mężczyzny wydobywał się ledwo widoczny, błękitny dym.
— Hau.
Obaj podejrzani zostali wytargani z lokalu, nim zdążyli powiedzieć cokolwiek więcej. Żniwiarz schował broń i założył ręce na klatce piersiowej patrząc na podchodzącego do niego dowódcę, który uniósł palec by nacisnąć przycisk na swoim hełmie, odsłaniając tym samym własną twarz. W srebrnych oczach z błękitną obwódką wokół źrenicy dało się dostrzec nieznaczne niezadowolenie.
— Musiałeś? — zapytał przyciszonym tonem, dosłyszalnym jedynie dla niego. Nie odpowiedział w żaden sposób zwracając się w kierunku WR4ITH.
— 8L00DSH0T spisze twoje zeznania — poinformował ją, jakby nigdy nic siadając przy barze. Kompletnie ignorował pojedyncze plamy krwi na ziemi, które pozostawił po sobie Victor. Dowódca S-TAF westchnął krótko i obrócił się do kobiety, wskazując na siedzenie.
— Usiądź proszę. Dwa razy Predator's Breath. Na mój koszt — rzucił do barmana, który momentalnie skoczył do szklanek, by zająć się przygotowaniem drinków. Rzadko kiedy zdarzały mu się trzy tak ważne persony w jednym momencie. Nawet jeśli jedna z nich wyraźnie nie miała zamiaru pić.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Pon Wrz 09, 2019 9:53 pm
Pon Wrz 09, 2019 9:53 pm
Niemalże całkowicie straciła zainteresowanie dwójką zatrzymanych, ale wrodzona ostrożność i doświadczenie nie pozwoliły jej kompletnie olać ich obecności. To byłoby zbyt niebezpiecznie, jednak pokłady "rozrywki", które zapewniali całkowicie wyparowały. Pozostało więc jedynie czekać na odpowiednie służby, by posprzątały by cały ten bałagan.
"Oba cele zostały zabezpieczone i unieszkodliwione. Odmawiają współpracy. Brak zniszczeń terenu. Brak ofiar."
"Oba cele zostały zabezpieczone i unieszkodliwione. Odmawiają współpracy. Brak zniszczeń terenu. Brak ofiar."
- Odetchnął z ulgą prawda? - zerknęła na Kuro posyłając mu rozbawiony uśmiech. Oczywiście, że to zrobił... pomijając fakt, że większość ludzi słysząc iż w wyniku pewnych działań nic nie zostało zniszczone, ani nikt nie zginął, odetchnęło by z wyraźną ulgą to w przypadku działań pewnych członków R-7 taki dzień mógłby być celebrowany niczym niejedno święto narodu.
Chwile później przez drzwi wparował cały oddział S-TAF'u, co zawsze robiło wrażenie na Shayli. Kto nie lubił momentu gdy zgraja umundurowanych wpada przez drzwi krzycząc komendy, wymachując bronią, no dobra, może to po prostu jakaś słabość do munduru.
Wszystko to sprawiło, że dalej siedziała spokojnie na stole, a poruszyła się dopiero gdy dwójka obecnie zatrzymanych została poderwana ze stołków. Stanęła na równych nogach, a wtedy Victor uległ nagłemu przypływowi głupoty i splunął, chwile później jego kolano wypluwało spore ilości krwi, co wywołało uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Jednak miał jaja! Chociaż był głupi jak but - zaśmiała się pozwalając sobie podejść do dowódcy S-TAF'u i członka R-7. Dopiero po chwili uśmiech zszedł z jej twarzyczki zastąpiony widocznym rozczarowaniem i westchnęła zrezygnowana.
- Nie odpuścisz nawet jeśli powiem, że mam już wolne? - zerknęła na dowódce posłusznie siadając na wskazanym miejscu i oparła brodę na dłoni, uznając blat za doskonałą podporę dla łokcia. Trochę jej się humor poprawił słysząc o zamówionym alkoholu, co można było zaobserwować na jej wszczepach po przez chwilowy rozbłysk (chociaż może same tak robiły co jakiś czas?).
- Jak to ująć... może "Wykonanie standardowej procedury zatrzymania uzbrojonych podejrzanych zakończyło się sukcesem. Napastnicy musieli zostać rozbrojeni ponieważ stanowili realne zagrożenie dla obecnych w lokalu cywili, stawiali opór - główny napastnik Victor Ross zaczął wymachiwać bronią i został postrzelony podczas próby zagrożenia obecnemu przedstawicielowi władz", o takie trochę w starym stylu, ale się nada? - spojrzała na 8L00DSH0Ta z niekrytą nadzieją, że będzie mogła wrócić spokojnie do delektowania się resztą wieczoru i zerknęła na chwilę na Żniwiarza upewniając się, że dalej siedzi tam gdzie siedział.[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Wrz 14, 2019 12:36 am
Sob Wrz 14, 2019 12:36 am
Ktokolwiek znał go choć odrobinę, wiedział że nie ma co spodziewać się po nim komentarza. Wątpił, by i sama WR41TH go oczekiwała. Jej zagadywanie było jedynie formalnością, którą ludzie wykazywali się wielokrotnie, spędzając czas (przymusowo bądź nie) w jego towarzystwie. Zupełnie jakby absolutna cisza była czymś zwyczajnie zakazanym przez społeczeństwo. Jedynie pokreślał to wszystko fakt, że znajdowali się w barze, w którym mimo całego aresztowania ludzie choć starali się wrócić do przyciszonych pogawędek, by wokół panował szum.
"Jednak miał jaja! Chociaż był głupi jak but."
Kto by się spodziewał, że tym razem Kuroinu postanowi odpowiedzieć, gdy spod jego maski wydobyło się beznamiętne:
— Następnym razem będę celował wyżej.
8L00DSH0T przyglądał im się w milczeniu, wyraźnie nie rzucając żadnego komentarza, który mógłby w jakikolwiek sposób ingerować w ich wymianę. Dopiero gdy WR41TH skierowała się do niego bezpośrednio, przybrał bardziej zaciętą minę, przymykając nieznacznie powieki.
— Byłbym wdzięczny, gdybym nie musiał odpuszczać. Złapanie was w jednym miejscu jest równie łatwe co wyłowienie ziarnka ryżu z kanałów. A doskonale wiem jak kończą się wasze obietnice o stawieniu się na przesłuchanie na komendzie, dopóki nie dostaniecie takiego polecenia z góry — rzucił w przekąsem, już w połowie swojej wypowiedzi obracając się w kierunku Kuroinu. Mężczyzna nie wyglądał na szczególnie przejętego przytykiem w jego stronę, biorąc pod uwagę fakt, że nadal siedział jak siedział. Nawet nie drgnął. Ciężko byłoby w końcu ocenić jego mimikę biorąc pod uwagę fakt, że krył twarz pod hełmem.
Słysząc jej wytłumaczenie 8L00DSH0T wzruszył nieznacznie ramionami.
— Zdecydowanie. Co nie zmienia faktu, że mam jeszcze kilka pytań.
— Uprzedzam, szybko nie odpuszcza.
Dowódca S-TAF szturchnął Żniwiarza łokciem, nim wrócił uwagą do kobiety, masując wyraźnie spiętą szczękę.
— Co robiłaś na miejscu zdarzenia? Zostałaś tu wezwana wcześniej, a może twoja obecność była czystym przypadkiem?
Barman przesunął oba drinki w wysokich szklankach w ich kierunku. Na tyle smaczne (i mocne), by zadowoliły nawet największych koneserów, a jednocześnie na tyle pojemne, by zmusiły ich dwójkę do zostania na miejscu chwilę dłużej. BL00DSH0T zacisnął palce na szkle i uniósł je nieznacznie ku górze w wyraźnym toaście.
— Kto powiedział, że S-TAF nie może pić podczas służby? — zapytał tym samym wypranym z emocji tonem co wcześniej, choć nieciężko było samemu dostawić sobie do jego wypowiedzi odpowiednio sarkastyczną nutę.
— Skończyłem swoją pracę w momencie gdy wywlekli tę szuję na zewnątrz. No, poniekąd — spojrzał wymownie na WR41TH. Przesłuchanie było wyłącznie formalnością, którą i tak zapisze w protokole kilkoma zdaniami.
"Jednak miał jaja! Chociaż był głupi jak but."
Kto by się spodziewał, że tym razem Kuroinu postanowi odpowiedzieć, gdy spod jego maski wydobyło się beznamiętne:
— Następnym razem będę celował wyżej.
8L00DSH0T przyglądał im się w milczeniu, wyraźnie nie rzucając żadnego komentarza, który mógłby w jakikolwiek sposób ingerować w ich wymianę. Dopiero gdy WR41TH skierowała się do niego bezpośrednio, przybrał bardziej zaciętą minę, przymykając nieznacznie powieki.
— Byłbym wdzięczny, gdybym nie musiał odpuszczać. Złapanie was w jednym miejscu jest równie łatwe co wyłowienie ziarnka ryżu z kanałów. A doskonale wiem jak kończą się wasze obietnice o stawieniu się na przesłuchanie na komendzie, dopóki nie dostaniecie takiego polecenia z góry — rzucił w przekąsem, już w połowie swojej wypowiedzi obracając się w kierunku Kuroinu. Mężczyzna nie wyglądał na szczególnie przejętego przytykiem w jego stronę, biorąc pod uwagę fakt, że nadal siedział jak siedział. Nawet nie drgnął. Ciężko byłoby w końcu ocenić jego mimikę biorąc pod uwagę fakt, że krył twarz pod hełmem.
Słysząc jej wytłumaczenie 8L00DSH0T wzruszył nieznacznie ramionami.
— Zdecydowanie. Co nie zmienia faktu, że mam jeszcze kilka pytań.
— Uprzedzam, szybko nie odpuszcza.
Dowódca S-TAF szturchnął Żniwiarza łokciem, nim wrócił uwagą do kobiety, masując wyraźnie spiętą szczękę.
— Co robiłaś na miejscu zdarzenia? Zostałaś tu wezwana wcześniej, a może twoja obecność była czystym przypadkiem?
Barman przesunął oba drinki w wysokich szklankach w ich kierunku. Na tyle smaczne (i mocne), by zadowoliły nawet największych koneserów, a jednocześnie na tyle pojemne, by zmusiły ich dwójkę do zostania na miejscu chwilę dłużej. BL00DSH0T zacisnął palce na szkle i uniósł je nieznacznie ku górze w wyraźnym toaście.
— Kto powiedział, że S-TAF nie może pić podczas służby? — zapytał tym samym wypranym z emocji tonem co wcześniej, choć nieciężko było samemu dostawić sobie do jego wypowiedzi odpowiednio sarkastyczną nutę.
— Skończyłem swoją pracę w momencie gdy wywlekli tę szuję na zewnątrz. No, poniekąd — spojrzał wymownie na WR41TH. Przesłuchanie było wyłącznie formalnością, którą i tak zapisze w protokole kilkoma zdaniami.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Wrz 14, 2019 10:51 pm
Sob Wrz 14, 2019 10:51 pm
Zagadywanie było czystą formalnością, aczkolwiek WR41TH czuła się z tym dobrze. Czasami po prostu lubiła sobie pogadać. Grunt by chociaż wyglądało, ze ktoś słucha.
Bar powoli próbował wrócić do "życia" po całej interwencji. Pojawiły się szepty i ciche rozmowy, jeszcze chwilę i ludzie zupełnie zapomną co tutaj się wydarzyło, a jedynie co to później będą opowiadać to wszystko kumplom. Oczywiście koloryzując.
Odpowiedź Kuroinu przyszła niespodziewanie, przez co wywołała jeszcze większy uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Nie mogę się doczekać by to zobaczyć - zaśmiała się cicho.
Wyglądało również na to, że 8L00DSH0T nie zamierzał jej odpuścić, szczególnie, że w niektórych rzeczach na pewno miał rację, w takich wypadkach działa zasada - jeśli nie teraz, to nigdy - i on dobrze o tym wiedział... uparty skurczybyk.
Uparty skurczybyk, który miał jeszcze kilka pytań.. słysząc słowa Kuro, Shayla westchnęła teatralnie i rozłożyła lekko ręce przekręcając się w stronę dowódcy.
- Cała twoja, pytaj - to był najszybszy sposób by odzyskać wieczór prawda?
- Jedyne co, to chciałam zakończyć ten jakże przyjemny, wolny, wieczór ze szklaneczką czegoś mocniejszego, to żadne przestępstwo! - zaśmiała się tak jakoś bez rozbawienia, chociaż później kąciki jej ust uniosły się nieznacznie - Przy okazji mogłam odegrać rolę w tym polowaniu. Nie masz mi tego za złe prawda, Kuro? - zerknęła szybko na wspomnianego chłopaka. Żyła, więc chyba nie. Kolejny powód do uśmiechu pojawił się w wysokiej szklance chwile później, doskonale. Zręcznie przechwyciła szkło i odpowiedziała na toast, już zaczynała go lubić! Zachichotała słysząc "przytyk" Kuro i upiła nieco drinka.
- Co jeszcze potrzebujesz wiedzieć, by skończyć pracę?
Bar powoli próbował wrócić do "życia" po całej interwencji. Pojawiły się szepty i ciche rozmowy, jeszcze chwilę i ludzie zupełnie zapomną co tutaj się wydarzyło, a jedynie co to później będą opowiadać to wszystko kumplom. Oczywiście koloryzując.
Odpowiedź Kuroinu przyszła niespodziewanie, przez co wywołała jeszcze większy uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Nie mogę się doczekać by to zobaczyć - zaśmiała się cicho.
Wyglądało również na to, że 8L00DSH0T nie zamierzał jej odpuścić, szczególnie, że w niektórych rzeczach na pewno miał rację, w takich wypadkach działa zasada - jeśli nie teraz, to nigdy - i on dobrze o tym wiedział... uparty skurczybyk.
Uparty skurczybyk, który miał jeszcze kilka pytań.. słysząc słowa Kuro, Shayla westchnęła teatralnie i rozłożyła lekko ręce przekręcając się w stronę dowódcy.
- Cała twoja, pytaj - to był najszybszy sposób by odzyskać wieczór prawda?
- Jedyne co, to chciałam zakończyć ten jakże przyjemny, wolny, wieczór ze szklaneczką czegoś mocniejszego, to żadne przestępstwo! - zaśmiała się tak jakoś bez rozbawienia, chociaż później kąciki jej ust uniosły się nieznacznie - Przy okazji mogłam odegrać rolę w tym polowaniu. Nie masz mi tego za złe prawda, Kuro? - zerknęła szybko na wspomnianego chłopaka. Żyła, więc chyba nie. Kolejny powód do uśmiechu pojawił się w wysokiej szklance chwile później, doskonale. Zręcznie przechwyciła szkło i odpowiedziała na toast, już zaczynała go lubić! Zachichotała słysząc "przytyk" Kuro i upiła nieco drinka.
- Co jeszcze potrzebujesz wiedzieć, by skończyć pracę?
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Nie Gru 15, 2019 1:47 am
Nie Gru 15, 2019 1:47 am
BL00DSH0T ledwo powstrzymał się przed odetchnięciem z ulgą, gdy kobieta postanowiła współpracować. Nawet jeśli sam znajdował się niezwykle wysoko w hierarchii, w porównaniu z R-7 był nikim. Słuchali go tylko i wyłącznie wtedy, gdy chcieli, w końcu nijak nie podlegali prawu, którego sam chronił. Brak tego charakterystycznego wypuszczenia powietrza był jedynie skutkiem wieloletniego doświadczenia, które utwierdziło go w przekonaniu że nawet tak drobne, nic nieznaczące gesty mogły zostać odebrane jako oznaka słabości. A ona z kolei była ostatnią rzeczą, którą zamierzał okazywać w towarzystwie kogoś takigeo. Właśnie dlatego jego zacięta mina nawet na sekundę nie straciła na mocy.
Hełm Czarnego Psa zwrócił się nieznacznie w kierunku kobiety, choć zdecydowanie nie należał do osób, które odpowiadały na głos, na pytania retoryczne. Ten raz nie stanowił wyjątku.
— Zatem nie był to wynik misji? Nikt nie skierował cię wcześniej w to miejsce celowo, ani nie byłaś na ich tropie już wcześniej? — kolejne pytania utwierdziły oboje w przekonaniu, że jeszcze przez chwilę zamierzał drążyć temat, dopóki w jego głowie nie wyklaruje się konkretna wersja wydarzeń, którą w późniejszym czasie przekaże systemowi. W odpowiedzi na toast, Dowódca S-TAF sam przechylił drinka. Choć płyn był zimny, momentalnie rozgrzał jego gardło od wewnątrz.
— Próbujemy rozbić ich szajkę już od dłuższego czasu. Choć bez wątpienia udało nam się dziś dorwać dwie grube ryby, przed nami jeszcze długa droga, nim wyplenimy całe to cholerstwo z miasta.
— Po prostu pozwól mi ich przesłuchać, a oprócz tej dwójki, momentalnie dostaniesz na talerzu co najmniej cały rząd najbliższej sieci, którą zdążyli rozciągnąć w ostatnim czasie — wyprany z emocji głos Kuroinu, zdecydowanie nie nadawał wypowiedzi pozytywnego wydźwięku. Można się było jedynie domyślić, że należał do osób, które nie zamierzały ładnie prosić o współpracę. Zresztą, czy ktokolwiek w tym mieście potrafił jeszcze prosić?
— Jeśli moje metody nie odniosą skutku, rozważę twoją propozycję — BL00DSH0T zamieszał alkohol w szklance lekkim ruchem, zaraz wracając uwagą do WR41TH. Póki co to ona była tutaj gwiazdą wieczoru. Dopóki jeszcze nie znudziła się odpowiadaniem na pytania, jak i ich towarzystwem, zamierzał wycisnąć z niej jak najwięcej. Dowódca S-TAF był prawdopodobnie jedyną osobą na tyle odważną, by mimo świadomości jak wielka dzieliła ich przepaść, podejmować rozmowę jak równy z równym. Co tylko potwierdzało, że nie bez powodu zajmował takie, a nie inne stanowisko.
Hełm Czarnego Psa zwrócił się nieznacznie w kierunku kobiety, choć zdecydowanie nie należał do osób, które odpowiadały na głos, na pytania retoryczne. Ten raz nie stanowił wyjątku.
— Zatem nie był to wynik misji? Nikt nie skierował cię wcześniej w to miejsce celowo, ani nie byłaś na ich tropie już wcześniej? — kolejne pytania utwierdziły oboje w przekonaniu, że jeszcze przez chwilę zamierzał drążyć temat, dopóki w jego głowie nie wyklaruje się konkretna wersja wydarzeń, którą w późniejszym czasie przekaże systemowi. W odpowiedzi na toast, Dowódca S-TAF sam przechylił drinka. Choć płyn był zimny, momentalnie rozgrzał jego gardło od wewnątrz.
— Próbujemy rozbić ich szajkę już od dłuższego czasu. Choć bez wątpienia udało nam się dziś dorwać dwie grube ryby, przed nami jeszcze długa droga, nim wyplenimy całe to cholerstwo z miasta.
— Po prostu pozwól mi ich przesłuchać, a oprócz tej dwójki, momentalnie dostaniesz na talerzu co najmniej cały rząd najbliższej sieci, którą zdążyli rozciągnąć w ostatnim czasie — wyprany z emocji głos Kuroinu, zdecydowanie nie nadawał wypowiedzi pozytywnego wydźwięku. Można się było jedynie domyślić, że należał do osób, które nie zamierzały ładnie prosić o współpracę. Zresztą, czy ktokolwiek w tym mieście potrafił jeszcze prosić?
— Jeśli moje metody nie odniosą skutku, rozważę twoją propozycję — BL00DSH0T zamieszał alkohol w szklance lekkim ruchem, zaraz wracając uwagą do WR41TH. Póki co to ona była tutaj gwiazdą wieczoru. Dopóki jeszcze nie znudziła się odpowiadaniem na pytania, jak i ich towarzystwem, zamierzał wycisnąć z niej jak najwięcej. Dowódca S-TAF był prawdopodobnie jedyną osobą na tyle odważną, by mimo świadomości jak wielka dzieliła ich przepaść, podejmować rozmowę jak równy z równym. Co tylko potwierdzało, że nie bez powodu zajmował takie, a nie inne stanowisko.
[JOKER] WR41TH
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Pią Sty 24, 2020 9:10 pm
Pią Sty 24, 2020 9:10 pm
Potrząsnęła głową słysząc pierwsze z kilku pytań, uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie, nie działałam z żadnego rozkazu, zwykła chęć rozerwania się w ten jakże wspaniały wieczór. Czasami człowiek pojawia się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, a może to po prostu wynik czystego przypadku? - upiła trochę ze szklanki, jakby zyskując chwilę na zebranie myśli, nie zamierzała zdradzać wszystkiego co wie. Na pewno nie jemu, na pewno nie za jednego drinka! - Każda kobieta ma swoje tajemnice, o których lepiej, żeby mężczyźni nie wiedzieli, gdzie podzieje się wtedy cały urok niewiadomej?
Uśmiechnęła się do niego ujawniając cień natury drapieżnika, który na pewno znalazłby sposób by wyrwać i pożreć mu serce.
Chociaż w jednej sprawie miał rację. Wyłowienie z tej brei dwóch grubych ryb faktycznie może zatrząść tymże małym eco-systemem. Jednak na dobrą sprawę, lepiej byłoby porównywać ich do jakiś zmutowanych karaluchów. Te małe dranie szybko potrafią się dostosować i zawsze znajdą sposób by przedostać się do twojej kuchni, ciężko je wytępić, a przyparte do muru mogą się poddać... albo zaatakować.
Shayla przez chwilę zaczęła się zastanawiać jak to odbije się na jej własnej sieci, im bardziej podkręca się temperaturę, tym więcej szkodników zacznie ratować się ucieczką, a te które zostają, robią się twardsze niż dotychczas.
- Chciałabym być obecna przy tej zabawie i pamiętajcie, że nie wszystkie robaki warto rozgniatać - rzuciła jakby od niechcenia starając się przelać w te słowa jak najwięcej obojętności. Równie dobrze mogła włamać się do kilku systemów i wciągnąć z nich wszystko co BL00DSH0T zrobi z aresztowanymi dziś ludźmi, jednak co do metod KURO, to już trzeba było zobaczyć to na własne oczy. Osuszyła szybko swoją szklankę i machnęła do kolesia za ladą dając mu znak, że jest gotowa na powtórkę.
- Jak myślisz, ile zajmie ci wyciskanie z nich informacji? - tym razem wbiła swoje spojrzenie bezpośrednio w BL00DSH0T'a.
- Nie, nie działałam z żadnego rozkazu, zwykła chęć rozerwania się w ten jakże wspaniały wieczór. Czasami człowiek pojawia się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, a może to po prostu wynik czystego przypadku? - upiła trochę ze szklanki, jakby zyskując chwilę na zebranie myśli, nie zamierzała zdradzać wszystkiego co wie. Na pewno nie jemu, na pewno nie za jednego drinka! - Każda kobieta ma swoje tajemnice, o których lepiej, żeby mężczyźni nie wiedzieli, gdzie podzieje się wtedy cały urok niewiadomej?
Uśmiechnęła się do niego ujawniając cień natury drapieżnika, który na pewno znalazłby sposób by wyrwać i pożreć mu serce.
Chociaż w jednej sprawie miał rację. Wyłowienie z tej brei dwóch grubych ryb faktycznie może zatrząść tymże małym eco-systemem. Jednak na dobrą sprawę, lepiej byłoby porównywać ich do jakiś zmutowanych karaluchów. Te małe dranie szybko potrafią się dostosować i zawsze znajdą sposób by przedostać się do twojej kuchni, ciężko je wytępić, a przyparte do muru mogą się poddać... albo zaatakować.
Shayla przez chwilę zaczęła się zastanawiać jak to odbije się na jej własnej sieci, im bardziej podkręca się temperaturę, tym więcej szkodników zacznie ratować się ucieczką, a te które zostają, robią się twardsze niż dotychczas.
- Chciałabym być obecna przy tej zabawie i pamiętajcie, że nie wszystkie robaki warto rozgniatać - rzuciła jakby od niechcenia starając się przelać w te słowa jak najwięcej obojętności. Równie dobrze mogła włamać się do kilku systemów i wciągnąć z nich wszystko co BL00DSH0T zrobi z aresztowanymi dziś ludźmi, jednak co do metod KURO, to już trzeba było zobaczyć to na własne oczy. Osuszyła szybko swoją szklankę i machnęła do kolesia za ladą dając mu znak, że jest gotowa na powtórkę.
- Jak myślisz, ile zajmie ci wyciskanie z nich informacji? - tym razem wbiła swoje spojrzenie bezpośrednio w BL00DSH0T'a.
[JOKER] Kuroinu-47
Fresh Blood Lost in the City
Re: [CONSISTORIUM] New Paradise Bar
Sob Kwi 18, 2020 5:07 am
Sob Kwi 18, 2020 5:07 am
Spojrzenie BL00DSH0T'a mimo krótkiego, rozbawionego śmiechu, pozostawało twarde niczym stal. Nie pozostawiało wątpliwości, że mężczyzna był ostatnią osobą, która wierzyła w przypadki. Wystarczyło wejrzeć wgłąb jego tęczówek, jak i przesunąć wzrokiem po jego twarzy wy wysnuć dość dobitne podejrzenie.
Uwielbiał mieć wszystko pod kontrolą. Jego plany zawsze były dopracowane i nie cierpiał, gdy ktoś - tym kimś bez wątpienia bardzo często musiał być Kuroinu - mu w nich mieszał. W końcu wszystko powinno chodzić jak w zegarku, by zapewnić sukces na jego zasadach.
— Jedno z was zwiastuje wystarczające kłopoty, a ja miałbym wpuścić do siedziby waszą dwójkę? — uniósł brew ku górze, przesuwając wzrokiem pomiędzy nimi, nawet jeśli cała trójka zdawała sobie sprawę z faktu, że była to tylko i wyłącznie gra. Nawet jako dowódca S-TAF nie posiadał wystarczających uprawnień, by gdziekolwiek ich zastrzymać, czegoś im zabronić, bądź wydawać im polecenia. Fakt, że Kuroinu stosunkowo często dostosowywał się do jego próśb był tylko i wyłącznie wynikiem jego dobrej woli. A może i zaufania do jego metod, jak i planów.
Przynajmniej do czasu.
— Oficjalnie? Siedemdziesiąt dwie godziny. W rzeczywistości damy sobie dwa tygodnie, zaczynając dziś. Opinia publiczna dowie się o ich schwytaniu równo za jedenaście dni. Gdy nasze metody nie odniosą żadnego skutku, ostatnie dwadzieścia cztery godziny będą należeć do was. Przyjmujecie takie warunki? Uprzedzam, droga Pani, że szczególnie nienawidzę łamanych obietnic. Dla przyjaciół natomiast potrafię się okazać niezwykle przydatnym i oddanym sprzymierzeńcem — zawiesił na niej uważne spojrzenie, nie odrywając go nawet na chwilę podczas czekania na odpowiedź.
— Co za strata czasu — cichy, beznamiętny pomruk gdzieś z boku nie został jednak pociągnięty dalej. Nie przybrał żadnej formy protestu. Ciężko było jednak stwierdzić czy faktycznie zamierzał się do tych zasad stosować. Z drugiej strony, gdyby nie zamierzał to czy nadal by tu siedział?
Uwielbiał mieć wszystko pod kontrolą. Jego plany zawsze były dopracowane i nie cierpiał, gdy ktoś - tym kimś bez wątpienia bardzo często musiał być Kuroinu - mu w nich mieszał. W końcu wszystko powinno chodzić jak w zegarku, by zapewnić sukces na jego zasadach.
— Jedno z was zwiastuje wystarczające kłopoty, a ja miałbym wpuścić do siedziby waszą dwójkę? — uniósł brew ku górze, przesuwając wzrokiem pomiędzy nimi, nawet jeśli cała trójka zdawała sobie sprawę z faktu, że była to tylko i wyłącznie gra. Nawet jako dowódca S-TAF nie posiadał wystarczających uprawnień, by gdziekolwiek ich zastrzymać, czegoś im zabronić, bądź wydawać im polecenia. Fakt, że Kuroinu stosunkowo często dostosowywał się do jego próśb był tylko i wyłącznie wynikiem jego dobrej woli. A może i zaufania do jego metod, jak i planów.
Przynajmniej do czasu.
— Oficjalnie? Siedemdziesiąt dwie godziny. W rzeczywistości damy sobie dwa tygodnie, zaczynając dziś. Opinia publiczna dowie się o ich schwytaniu równo za jedenaście dni. Gdy nasze metody nie odniosą żadnego skutku, ostatnie dwadzieścia cztery godziny będą należeć do was. Przyjmujecie takie warunki? Uprzedzam, droga Pani, że szczególnie nienawidzę łamanych obietnic. Dla przyjaciół natomiast potrafię się okazać niezwykle przydatnym i oddanym sprzymierzeńcem — zawiesił na niej uważne spojrzenie, nie odrywając go nawet na chwilę podczas czekania na odpowiedź.
— Co za strata czasu — cichy, beznamiętny pomruk gdzieś z boku nie został jednak pociągnięty dalej. Nie przybrał żadnej formy protestu. Ciężko było jednak stwierdzić czy faktycznie zamierzał się do tych zasad stosować. Z drugiej strony, gdyby nie zamierzał to czy nadal by tu siedział?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach