Roro Li Meng
Roro Li Meng
Fresh Blood Lost in the City
Ulice
Pon Cze 18, 2018 3:12 pm
Plątanina ulic i dróg dojazdowych, które prowadzą do poszczególnych bloków znajdujących się na osiedlu. O ile w dzień cieszą się popularnością wśród starszych osób przechadzających się do pobliskich spożywczaków oraz młodych matek spacerujących w grupach z wózkami ze swoimi pociechami na pobliski plac zabaw, tak nocą odstraszają potencjalnych spacerowiczów niesprawnym oświetleniem, które działa wtedy kiedy chce, a złośliwe lampy uliczne lubią płatać figle i przestają świecić właśnie wtedy, kiedy najbardziej nie powinny.


Większą część lotu spędził w dziwnym stanie, który można umieścić gdzieś między snem a letargiem. O ile według rady Harveya starał się zdrzemnąć chociaż trochę, tak nie do końca mógł naprawdę zapaść w sen i sporą część czasu spędził na tępym wpatrywaniu się w przestrzeń i na porządkowaniu swoich myśli. Dlatego gdy już wylądowali, jego głowa była w idealnym, no... może nie takim idealnym, ale przynajmniej względnym porządku i z pozytywnym nastawieniem postanowił zacząć kolejny etap życia, pozostawiając za sobą wszystkie rzeczy, których nie chciał.
– Nareszcie! – gdy opuścili lotnisko, Roro przeciągnął się kierując twarz w stronę nieba i uśmiechnął się lekko. Tak bardzo cieszył się z powrotu do Kanady, że nawet nie zamierzał marudzić na o wiele niższą temperaturę, która nie do końca trafiała w jego gust. Kiedy mignęła mu nagle przed oczami wolna taksówka, kiwnął w jej stronę głową i zerknął na fotografa. Tak jak ustalili wcześniej, żeby zaoszczędzić na czasie zabrali się jedną. Gdy już byli w drodze najpierw do jego mieszkania, Roro czując ulgę, że to wszystko ma już za sobą, po prostu z lekkim uśmiechem oglądał znajome już widoki za szybą. Po dłuższym czasie obrócił głowę w stronę Harveya i nadal z wesołym wyrazem twarzy przeniósł swoje zainteresowanie z obrazów na zewnątrz, na jego twarz.
– Wiesz, mimo że żałuję swoich ostatnich, pochopnych decyzji... – zaczął cicho i z trochę przepraszającym uśmiechem – To cieszę się, że tam ze mną poleciałeś... naprawdę.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulice
Wto Cze 19, 2018 4:37 pm
Harvey po przybyciu do ojczyzny też poczuł się jakoś... lepiej, lżej. Uśmiechnął się do znajomego, który wydawał się czuć podobnie. Taak, Kanada, ich ziemia obiecana.
Sam po drodze oglądał znajome budynki, które mijali, coraz bardziej zmęczony, ale i w dobrym nastroju. Chciał odpowiedzieć Roro, rzucić, aby już nie żałował, bo co się stało to się nie odstanie, ale nie miał okazji. Jeszcze zanim dobiegł go huk zderzenia, jak w zwolnionym tempie widział motocyklistę pędzącego wprost na skręcające auto. Motocykl uderzył o nadwozie i odbił się parę ładnych metrów w bok, za to motocyklista przeleciał dalej pchany siłą rozpędu. Jego ciało poturlało się jak szmaciana kukła po jezdny aż na chodnik. Z auta wysiadła starsza pani i nie wiedząc, co zrobić, podeszła kawałek i cofnęła się na zmianę przykładając dłonie do ust, twarzy i do serca. Taksówka zatrzymała się, a Harvey zerknął tylko, czy pod nic nie wpadnie i wysiadł, wcześniej jeszcze popychając lekko Roro w stronę jego drzwi i wydając szybkie polecenie: chodź. Kiedy biegł, usłyszał, że jeden z przechodniów każe mu wołać pogotowie... Cóż, miał rację, motocyklista, ten młody chłopak leżał rozciągnięty na chodniku i nie ruszał się, a jego jeansy zaczęły w paru miejscach namakać krwią, były też na wysokości piszczela przebite przez coś białego, co fotograf szybko zidentyfikował jako kość.
Li, ty dzwoń, ja spróbuję... – Nie dokończył tylko skupił się na tym, czy pod palcami, które przyłożył rannemu do szyi, czuje puls. – Li! Żyje, ale jest nieprzytomny. Dzwoń, powiedz im to – ponaglił młodszego, sam zaś przesunął się do nogi motocyklisty. Szlag, naprawdę było źle, spora część łydki wyglądała, jakby przebiegło po niej stado rozszalałych słoni. Harvey pewnymi rękami wyciągnął ze spodni pasek i uważając, aby jak najmniej poruszyć chłopakiem, zrobił mu nad kolanem opaskę uciskową, mocno zaciskając pasek, a potem wracając do kontrolowania pulsu.
Roro Li Meng
Roro Li Meng
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulice
Wto Cze 19, 2018 6:24 pm
W pierwszym momencie zaniepokoił go dziwny wyraz twarzy fotografa, dopiero po chwili, gdy usłyszał nieprzyjemny, zgrzytający huk, zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wyjrzał szybko przez przednią szybę i poganiany przez fotografa wysiadł z samochodu.
O cholera... Wyciągnął szybko telefon z kieszeni i podążając automatycznie za Harveyem wybrał numer alarmowy i przyłożył komórkę do ucha. Rozejrzał się szybko dookoła chcąc znaleźć tablicę z nazwą ulicy i gdy połączył się z centralą alarmową, podał najspokojniej jak potrafił wszystkie szczegóły. Dodał również informacje, które kazał przekazać mu fotograf i gdy przyjęli jego zgłoszenie i rozłączyli się, schował komórkę i już chciał podejść bliżej do zajmującego się motocyklistą znajomego, ale nagle gdzieś obok zamajaczyła mu starsza pani, która zmierzała chwiejnym krokiem w ich kierunku. Nie chcąc narażać jej na niepotrzebne widoki, złapał ją za ramię i odprowadził do samochodu. Zgasił silnik, który zostawiła na chodzie, rzucił kluczyki na deskę rozdzielczą i zaciągnął hamulec, po czym posadził kobietę na siedzeniu i spojrzał z niepokojem na oddalonego Harveya.
Ten dzień nie mógł skończyć się dobrze...
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulice
Wto Cze 19, 2018 9:13 pm
Harvey uważnie, ale z zachowaniem spokoju przysłuchiwał się Roro, co jakiś czas zerkał też na staruszkę. O, no, no, znajomy zapunktował samemu wpadając na to, żeby zająć się osobą prowadzącą samochód. Raz na jakiś czas zerkał w ich kierunku, kiedy poczuł pod ręką słaby ruch. Cholera, młodzik budził się, jakby nie mógł grzecznie poczekać do przyjazdu pogotowia. Whitlock przytrzymał go za ramiona, aby gwałtownie nie zmienił pozycji i zaczął do niego mówić, wyjaśniając, co się stało, oczywiście pomijając drastyczne szczegóły i gdybanie, w jakim stanie może być jego kręgosłup, skoro chłopak przytaknął, że nie czuje bólu w nodze. Fotograf zadał parę pytań, żeby sprawdzić, jak ma się świadomość pechowca, prosząc go, aby odpowiadał nie mówiąc, tylko ruchami oczu, a potem dał odpocząć i sam zaczął opowiadać o swoim motocyklu, o jego kolorze, historii, o podróżach – przyjemnych rzeczach, niczym związanym z wypadkami. Po pewnym czasie młody chyba zaczął zdawać sobie sprawę ze swojego stanu, bo zaczął panikować i coraz ciężej Harveyowi było uspokoić i namówić do leżenia bez ruchu. Na szczęście w oddali dało się usłyszeć syreny, co trochę rozproszyło chłopaka i dał radę do przyjazdu pogotowia leżeć w spokoju.
Karetka zajęła się motocyklistą, ale i starszą panią prowadzącą samochód, nad którą opiekę szybko przejęła policja. Harvey i Roro zostali poproszeni o opowiedzenie, co widzieli, a potem o dane, )(fotograf podał swoje ID, nie przedstawiając się głośno). Uprzedzono ich, że będą w najbliższym czasie wzywani na przesłuchanie, a potem pozostawiono. Harvey od razu podszedł do Roro i przyciągnął go do siebie przytulając. Młodszy mógł poczuć, że pomimo spokoju, fotografowi drżą dłonie.
Roro Li Meng
Roro Li Meng
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulice
Wto Cze 19, 2018 10:24 pm
Przez to, że nie potrafił zapewnić psychicznego komfortu zlęknionej kobiecie, odetchnął z ulgą, kiedy zarejestrował zbliżające się syreny. Ze spokojem obserwował sanitariuszy, którzy do nich podeszli i odsunął się na bok pozwalając im działać. O ile wcześniej nie wpłynęła na niego i nie przytłoczyła w żaden sposób tragedia i ogrom wypadku, tak teraz delikatnie zaczęła mu się udzielać panika starszej kobiety, którą przed chwilą się zajmował. Kiedy policjanci zaczęli zadawać im pytania, z rozkojarzeniem i niepokojem rozglądał się na boki chcąc sprawdzić, co dzieje się teraz z poszkodowanymi. Informację o jakimś przesłuchaniu wpuścił jednym uchem i szybko pozbył się jej drugim.
Zdziwił się mocno, kiedy Harvey nagle go przytulił, jednak w tej sytuacji jakoś niespecjalnie przeszkadzali mu tym razem ludzie dookoła. Dopiero po kilku dłuższych sekundach ich fizycznego kontaktu zdał sobie sprawę, że fotograf nie jest tak spokojny jak mu się wydawało. Trzymając go za ramiona, delikatnie odsunął znajomego od siebie, żeby móc spojrzeć na jego twarz. Posłał mu smutny, pocieszający uśmiech i podszedł do taksówki. Nie mogąc w jej pobliżu znaleźć ich taksówkarza sam wyjął z bagażnika swój plecak, zarzucił go na plecy i chwycił torbę Harveya, nawet nie myśląc o tym, żeby poszukać kierowcy i zapłacić za ich przejazd. Jakie to do niego niepodobne…
– Do mnie już tylko kawałek, chodźmy pieszo. – powiedział cicho mając nadzieję, że fotograf nie chce wracać już do siebie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulice
Wto Cze 19, 2018 11:58 pm
Odpowiedział na smutny uśmiech w podobny sposób, poklepał też Roro po ramieniu. Ruszył do taksówki i kiedy znajomy wyjmował ich bagaże, rzucił banknot na siedzenie kierowcy, a potem odebrał swój bagaż. Od razu wyjął jedna cygaretkę i zapalił. Zaciągając się czuł, że przez kolejną dawkę stresu, zaczynają cholernie boleć go ramiona, kark i nawet krtań dziwnie ciągnęła, jakby krzyczał albo długo rozmawiał. Marzył tylko o tym, aby napić się parę głębokich łyków whisky z butelki, wziąć leki i paść spać. Ale wpierw musiał umyć ręce. Cholerny niepokój o to, czy przypadkiem nie dotknął nawet najmniejszej ilości krwi tamtego pieprzonego brawurowego niedorajdy sprawiał, że Harvey miał ochotę zacząć się drapać albo biec do najbliższego ujęcia wody, najlepiej gorącej. Szedł w milczeniu i palił, przypominając sobie rozmowy na ten temat z terapeutami, bo czuł, że rośnie w nim strach o swoje życie, a to tylko krok do złości, która nigdy nie przyniosła nic dobrego. Spokojnie... spokojnie. Kiedy weszli do mieszkania znajomego, fotograf bez słowa podszedł do łazienki nawet nie zdejmując butów i nie zostawiając torby i rzucił się do zlewu. Odkręcił gorącą wodę i zaczął szorować dłonie, po chwili podwinął rękawy, miał ochotę cały oblać się wrzątkiem, choć logika podpowiadała mu, że jeśli czymś się zaraził, to już za późno. Przez chwilę patrzył na swoje mokre dłonie, jakby chciał poznać w nich jakąś zmianę, ale wreszcie opanował się. Wziął parę głębszych oddechów i wyszedł z łazienki.
Mam nadzieję, że ten dzieciak był zdrowy... – rzucił do Roro. Wiedział, że znajomy mógł zauważyć jego dziwne zachowanie, dlatego nie udawał, że nic się nie stało. – Muszę zrobić badania.

[ZT]
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach