▲▼
Zamknął za nimi studio wciskając klucze do kieszeni i kiwnął głową zgadzając się z propozycją, po czym skierował kroki w stronę restauracji, w której byli poprzednio.
– Mhm, może być. Ciekawe czy teraz też dostanę sałatkę gratis... – spojrzał na Harveya wymownie unosząc jedną brew i po chwili skrzywił się lekko patrząc na jego plecy. Zwolnił trochę kroku, żeby fotograf znalazł się przed nim i zaszedł go od tyłu. Pociągnął mocno za ramiona plecaka, ale tak żeby nie sprawić mu bólu i zdjął go z jego pleców. Bez słowa zarzucił go ostrożnie na plecy nie chcąc uszkodzić zawartości i z wielkim uśmiechem zrównał się z nim krokiem. No co? Trzeba dbać o swoich klientów.
– Mam ochotę na wielką porcję ravioli! – zaśmiał się cicho i poklepał po pustym, domagającym się jedzenia brzuchu. – Nie mogę chodzić głodny, bo się skurczę i będę jeszcze niższy.
– Mhm, może być. Ciekawe czy teraz też dostanę sałatkę gratis... – spojrzał na Harveya wymownie unosząc jedną brew i po chwili skrzywił się lekko patrząc na jego plecy. Zwolnił trochę kroku, żeby fotograf znalazł się przed nim i zaszedł go od tyłu. Pociągnął mocno za ramiona plecaka, ale tak żeby nie sprawić mu bólu i zdjął go z jego pleców. Bez słowa zarzucił go ostrożnie na plecy nie chcąc uszkodzić zawartości i z wielkim uśmiechem zrównał się z nim krokiem. No co? Trzeba dbać o swoich klientów.
– Mam ochotę na wielką porcję ravioli! – zaśmiał się cicho i poklepał po pustym, domagającym się jedzenia brzuchu. – Nie mogę chodzić głodny, bo się skurczę i będę jeszcze niższy.
Czy dostanie sałatę? Harvey spojrzał do góry i wzruszył ramionami, jakby z sałaghetti nie miał nic wspólnego i właściwie nie bardzo nawet wiedział, o co chodzi. Czując szarpnięcie zatrzymał się i zaniepokoił, w pierwszej chwili myśląc, że ktoś po prostu chce ukraść plecak zarazem ze sprzętem, ale zorientował się, że to Roro i rozluźnił ramiona. Kiedy tylko znajomy zabrał to co chciał, fotograf obrócił się do niego posyłając pytające spojrzenie. Ach... o to chodziło? Naprawdę Roro pomyślał, żeby...? Harvey odwrócił wzrok i lekko zacisnął usta, chyba pierwszy raz przy tatuażyście okazując zmieszanie i niepewność. Początkowo nie wiedział, jak ma zareagować. Bezceremonialnie odebrać plecak? Bo co on jest? Niedołężny? Nie prosił o pomoc. Z drugiej strony nie chciał ukrywać, że zrobiło mu się miło i nie spodziewał się tego. Dlaczego miał ukrywać wdzięczność, skoro i tak zdecydował się na przełamanie dystansu?
Uśmiechnął się ciepło, ale i smutno, i unikając patrzenia na twarz znajomego podziękował mu dotykając jego ramienia, po czym ruszył w stronę restauracji, pilnując, aby nigdzie po drodze nie zgubić towarzysza. Szczerze mówiąc, w tej chwili czuł się jak idiota, że dał się zaskoczyć tak prostemu i codziennemu gestowi. Uświadomiło mu to, jak bardzo zacofany jest w sferze zwyczajnych relacji z ludźmi. Seks w porządku, ale błaha pomoc w niesieniu czegoś jest już krępująca? Idiotyzm. Wywrócone do góry nogami.
Dotarli do restauracji. Harvey od razu zajął stolik, przy którym jedli poprzednim razem. Zapomniał już, jak bolesne jest siadanie w ubraniu, kiedy tatuaż na biodrze jest jeszcze świeży. Cholera... oprzeć też się nie mógł. Cóż. Skrzywił się lekko i siedział prosto, nie komentując tego. Kto jak kto, ale Roro na pewno ma dość ludzi narzekających na taką oczywistość jak bolący świeżo zrobiony tatuaż.
– Sądziłem, że będziesz wstydził się tu ze mną ponownie pokazać – rzucił, kiedy kelner odebrał zamówienie.
Uśmiechnął się ciepło, ale i smutno, i unikając patrzenia na twarz znajomego podziękował mu dotykając jego ramienia, po czym ruszył w stronę restauracji, pilnując, aby nigdzie po drodze nie zgubić towarzysza. Szczerze mówiąc, w tej chwili czuł się jak idiota, że dał się zaskoczyć tak prostemu i codziennemu gestowi. Uświadomiło mu to, jak bardzo zacofany jest w sferze zwyczajnych relacji z ludźmi. Seks w porządku, ale błaha pomoc w niesieniu czegoś jest już krępująca? Idiotyzm. Wywrócone do góry nogami.
Dotarli do restauracji. Harvey od razu zajął stolik, przy którym jedli poprzednim razem. Zapomniał już, jak bolesne jest siadanie w ubraniu, kiedy tatuaż na biodrze jest jeszcze świeży. Cholera... oprzeć też się nie mógł. Cóż. Skrzywił się lekko i siedział prosto, nie komentując tego. Kto jak kto, ale Roro na pewno ma dość ludzi narzekających na taką oczywistość jak bolący świeżo zrobiony tatuaż.
– Sądziłem, że będziesz wstydził się tu ze mną ponownie pokazać – rzucił, kiedy kelner odebrał zamówienie.
Gdy weszli do środka przewiesił swoją kurtkę przez oparcie krzesła i przezornie postawił plecak przy swoich stopach, żeby fotograf przypadkiem znowu go nie zakładał, gdy będą wychodzić. Kiedy Harvey wspomniał o wstydzie, przelotnie spojrzał na kelnera, który ostatnim razem uczestniczył w niecnym planie fotografa i pokręcił lekko głową.
– Nie. Ale... nie rozbieraj się. Proszę. – spojrzał z błagalnym spojrzeniem na siedzącego przed nim mężczyznę i zaśmiał się cicho podpierając głowę na dłoniach. – Naprawdę lubię to miejsce, ale chyba nie są zbyt otwarci na ekshibicjonizm. – z uśmiechem zaczął przyglądać się niewygodniej pozycji, w której siedział Harvey i przekrzywił lekko głowę. – Hm... może nie powinienem poprawiać ci dzisiaj wszystkiego? Jak ty będziesz spał? – zapytał cicho, bardziej kierując te słowa do siebie niż do fotografa.
– Nie. Ale... nie rozbieraj się. Proszę. – spojrzał z błagalnym spojrzeniem na siedzącego przed nim mężczyznę i zaśmiał się cicho podpierając głowę na dłoniach. – Naprawdę lubię to miejsce, ale chyba nie są zbyt otwarci na ekshibicjonizm. – z uśmiechem zaczął przyglądać się niewygodniej pozycji, w której siedział Harvey i przekrzywił lekko głowę. – Hm... może nie powinienem poprawiać ci dzisiaj wszystkiego? Jak ty będziesz spał? – zapytał cicho, bardziej kierując te słowa do siebie niż do fotografa.
Zmarszczył brwi uważnie słuchając prośby Roro. Musiał bardzo mocno się zastanowić, czy aby na pewno da radę wytrzymać bez rozbierania się. Tym bardziej teraz, kiedy ma odświeżony tatuaż, kiedy mógłby się nim na nowo chwalić. No nic, niech straci.
– Postaram się powstrzymać – obiecał kładąc prawą dłoń na sercu.
Jak będzie spał?
– Pewnie tak samo źle jak zawsze... – wymruczał i zaśmiał się gorzko. Zaraz machnął dłonią. – Nie przejmuj się, bywało gorzej. Będę spać na brzuchu albo lewym boku.
Albo wezmę tyle leków nasennych, że nie obudziłoby mnie nawet jakby ktoś zrobił mi nowy tatuaż – dodał w myślach i wzruszył ramionami. – Powiedz mi, na koncercie chcesz być za kulisami czy na sali z ludźmi? – przeskoczył na zupełnie inny temat.
– Postaram się powstrzymać – obiecał kładąc prawą dłoń na sercu.
Jak będzie spał?
– Pewnie tak samo źle jak zawsze... – wymruczał i zaśmiał się gorzko. Zaraz machnął dłonią. – Nie przejmuj się, bywało gorzej. Będę spać na brzuchu albo lewym boku.
Albo wezmę tyle leków nasennych, że nie obudziłoby mnie nawet jakby ktoś zrobił mi nowy tatuaż – dodał w myślach i wzruszył ramionami. – Powiedz mi, na koncercie chcesz być za kulisami czy na sali z ludźmi? – przeskoczył na zupełnie inny temat.
Sam nie mógł powiedzieć, że rozumie jak musi boleć i jednocześnie przeszkadzać tak rozległy na ciele tatuaż przez kilka pierwszych dni, ale mógł się tylko domyślać na podstawie doświadczenia w swojej branży. Ma się nie przejmować? Łatwo powiedzieć.
– Hm... zerknął na majaczącego w oddali kelnera, który prawdopodobnie zbliżał się z ich zamówieniem. – Chyba jednak wolałbym, oczywiście jeśli mogę... być w miarę blisko ciebie. – niestety nie był nigdy na żadnym koncercie, a perspektywa pozostania samemu w tłumie obcych i rozszalałych ludzi nie bardzo mu pasowała. Prawdopodobnie nie byłby w stanie cieszyć się z koncertu tak jak cała reszta, byłby zbyt zestresowany i spięty przez ogromną liczbę otaczających go ludzi. – Oczywiście jeśli nie będzie ci to w niczym przeszkadzać... – dobrze pamiętał, że dla Harveya ten koncert, to przede wszystkim praca i ostatnie czego chciałby Roro, to zawadzać fotografowi i rozpraszać go w jego pracy.
– Hm... zerknął na majaczącego w oddali kelnera, który prawdopodobnie zbliżał się z ich zamówieniem. – Chyba jednak wolałbym, oczywiście jeśli mogę... być w miarę blisko ciebie. – niestety nie był nigdy na żadnym koncercie, a perspektywa pozostania samemu w tłumie obcych i rozszalałych ludzi nie bardzo mu pasowała. Prawdopodobnie nie byłby w stanie cieszyć się z koncertu tak jak cała reszta, byłby zbyt zestresowany i spięty przez ogromną liczbę otaczających go ludzi. – Oczywiście jeśli nie będzie ci to w niczym przeszkadzać... – dobrze pamiętał, że dla Harveya ten koncert, to przede wszystkim praca i ostatnie czego chciałby Roro, to zawadzać fotografowi i rozpraszać go w jego pracy.
Odruchowo zerknął w stronę, w którą patrzył Roro. Ach, kelner! Tym razem Harvey nie uknuł żadnego planu urozmaicenia dania, które dostanie znajomy. Podziękował za przyniesienie jedzenia i dopiero wtedy kontynuował rozmowę.
– Pewnie będę gdzieś w okolicach sceny, tak życzył sobie klient. – Sięgnął po szklankę soku, zanim zaczął jeść. Po kilku kęsach ravioli znowu się odezwał. – Z tą wejściówką masz takie uprawnienia jak ja, możesz być praktycznie wszędzie. Ich impresario jest w porządku. Powiedziałem mu, że masz niedługo urodziny i że jesteś moim przyjacielem, fanem zespołu, że będziesz grzeczny i biorę za ciebie odpowiedzialność. Chętnie się zgodził. – Zjadł kolejnego pierożka. – Muzycy też chyba wiedzą, że tam będziesz... przynajmniej powinni, żeby nikogo nie zaniepokoił widok kogoś nowego. I tak powinniśmy przyjść wcześniej, chcę obejrzeć scenę i światło. Pewnie będziemy mieli okazję, aby się przedstawić i oswoić – dodał uspokajająco.
– Pewnie będę gdzieś w okolicach sceny, tak życzył sobie klient. – Sięgnął po szklankę soku, zanim zaczął jeść. Po kilku kęsach ravioli znowu się odezwał. – Z tą wejściówką masz takie uprawnienia jak ja, możesz być praktycznie wszędzie. Ich impresario jest w porządku. Powiedziałem mu, że masz niedługo urodziny i że jesteś moim przyjacielem, fanem zespołu, że będziesz grzeczny i biorę za ciebie odpowiedzialność. Chętnie się zgodził. – Zjadł kolejnego pierożka. – Muzycy też chyba wiedzą, że tam będziesz... przynajmniej powinni, żeby nikogo nie zaniepokoił widok kogoś nowego. I tak powinniśmy przyjść wcześniej, chcę obejrzeć scenę i światło. Pewnie będziemy mieli okazję, aby się przedstawić i oswoić – dodał uspokajająco.
Na widok zachęcająco wyglądającego jedzenia postawionego przed jego nosem, zdał sobie sprawę jak bardzo był głodny. Nie czekając na oklaski chwycił widelec i zaczął pochłaniać swoją porcję, nie przestając uważnie słuchać fotografa. Urodziny? Uśmiechnął przełykając to co miał w ustach.
– Obiecuję, że nie będę rozrabiać. – podniósł jedną dłoń z widelcem, a drugą przyłożył do swojej piersi. – Nie narobię ci wstydu. – zaśmiał się cicho wracając do ravioli. Cieszył się, że jednak nie będzie musiał obawiać się samotnej paniki i skrępowania w dzikim tłumie, bycie cieniem Harveya o wiele bardziej mu odpowiadało. – O... właściwie jeśli będę mógł ci pomóc w jakiś sposób, to mów. Wiem, że nie mam o tym pojęcia, ale... Mogę trzymać ci obiektywy. – spojrzał z rozbawieniem na jego twarz. – O ile nie boisz się mi ich dawać do ręki.
– Obiecuję, że nie będę rozrabiać. – podniósł jedną dłoń z widelcem, a drugą przyłożył do swojej piersi. – Nie narobię ci wstydu. – zaśmiał się cicho wracając do ravioli. Cieszył się, że jednak nie będzie musiał obawiać się samotnej paniki i skrępowania w dzikim tłumie, bycie cieniem Harveya o wiele bardziej mu odpowiadało. – O... właściwie jeśli będę mógł ci pomóc w jakiś sposób, to mów. Wiem, że nie mam o tym pojęcia, ale... Mogę trzymać ci obiektywy. – spojrzał z rozbawieniem na jego twarz. – O ile nie boisz się mi ich dawać do ręki.
– M, nie trzeba. – Pokręcił głową. – Podczas takiej pracy raczej nie zmieniam obiektywów. Ale dzięki. – Zjadł jeszcze trochę i przeżuwając zmarszczył brwi. Zerknął na Roro. – A ty czemu nagle taki miły dla mnie jesteś? Dobrze cię czujesz?
Miły? Chodziło mu o plecak?
– Nie wiem o czym mówisz... zawsze taki jestem. – uniósł lekko głowę starając się utrzymać poważny wyraz twarzy. Uniósł szklankę z sokiem i ostentacyjnie odchylił mały palec kiedy pił. Gdy odstawiał szklankę na stolik, nie wytrzymał i zaśmiał się cicho kręcąc lekko głową. – A co? Szczerzę się za dużo? – nie mógł nic poradzić na to, że po prostu cieszył się z możliwości przebywania z Harveyem. – Poza tym, wiesz... poznęcałem się dzisiaj trochę nad tobą, od razu lepiej się czuję.
– Nie wiem o czym mówisz... zawsze taki jestem. – uniósł lekko głowę starając się utrzymać poważny wyraz twarzy. Uniósł szklankę z sokiem i ostentacyjnie odchylił mały palec kiedy pił. Gdy odstawiał szklankę na stolik, nie wytrzymał i zaśmiał się cicho kręcąc lekko głową. – A co? Szczerzę się za dużo? – nie mógł nic poradzić na to, że po prostu cieszył się z możliwości przebywania z Harveyem. – Poza tym, wiesz... poznęcałem się dzisiaj trochę nad tobą, od razu lepiej się czuję.
Zaśmiał się.
– No jasne. Mały, przyczajony sadysta. – Dla podkreślenia słów, nabił pierożka na widelec, jakby właśnie na niego polował. – Jeszcze trochę i okaże się, że masz jeszcze ciemniejszą stronę niż miał Christian Grey. Nowy bestseler Harveya Whitlocka: Ciemniejsza strona Roreya. – Wykonał natchniony gest dłonią, jakby już widział ten nagłówek, tę seksowną i mroczną okładkę. Po chwili posłał Roro zaczepne spojrzenie i kontynuował pochłanianie ravioli.
– No jasne. Mały, przyczajony sadysta. – Dla podkreślenia słów, nabił pierożka na widelec, jakby właśnie na niego polował. – Jeszcze trochę i okaże się, że masz jeszcze ciemniejszą stronę niż miał Christian Grey. Nowy bestseler Harveya Whitlocka: Ciemniejsza strona Roreya. – Wykonał natchniony gest dłonią, jakby już widział ten nagłówek, tę seksowną i mroczną okładkę. Po chwili posłał Roro zaczepne spojrzenie i kontynuował pochłanianie ravioli.
Zaśmiał się zakrywając na moment twarz dłonią. Nawet kiedy sam zaczynał żartować i wprowadzać taki temat, Harvey skutecznie przebijał go swoją nonszalancją i obyciem w... w życiu?
– Przypominam, że to ty masz tajemniczą piwnicę w swoim lofcie, w moim mieszkaniu nie zmieściłbym nic podejrzanego, a kto wie co ty tam możesz trzymać... – dokończył szybko swoją porcję i z zadowoleniem położył rękę na w końcu pełnym brzuchu. – O tak, od razu lepiej.
– Przypominam, że to ty masz tajemniczą piwnicę w swoim lofcie, w moim mieszkaniu nie zmieściłbym nic podejrzanego, a kto wie co ty tam możesz trzymać... – dokończył szybko swoją porcję i z zadowoleniem położył rękę na w końcu pełnym brzuchu. – O tak, od razu lepiej.
– No, no! – Pogroził Roro palcem, a raczej widelcem, który trzymał w dłoni. – Nie ze mną takie numery. Wiem dobrze, że w takich mieszkaniach też są piwnice. – Odłożył sztućce, aby brzmieć bardziej poważnie. – Dobrze to przemyślałeś... Żyjesz na górze, a na dole... – Pokiwał głową, jakby wiedział, co się tam dzieje. Potrzebował jeszcze chwili, aby dojeść swoją porcję, a kiedy skończył wstał i poszedł zapłacić, aby Roro go nie ubiegł. Wrócił do stolika i chwilę siedział wyprostowany, po prostu patrząc na znajomego.
Zmarszczył lekko brwi, kiedy zielonooki poszedł zapłacić, ale obiecał, że nie będzie dzisiaj płacić, więc się nie stawiał. Pod naporem spojrzenia Harveya przetarł usta dłonią myśląc, że może ma na nich resztkę sosu, ale kiedy okazało się, że na twarzy nic nie miał podrapał się po karku i uświadomiając sobie, że fotograf nie zamierza niczego powiedzieć westchnął cicho. Zazwyczaj cisza mu nie przeszkadzała, ale w tym momencie tak jakoś... zaczęła mu ciążyć.
– Jak nie przestaniesz tak patrzeć, to zacznę się śmiać nerwowo, jak opętany... – zerknął w bok na pusty stolik i po chwili wrócił spojrzeniem do fotografa. – Chcesz już wracać? – zapytał cicho dopijając sok i odstawiając szklankę zawiesił wzrok na Harveyu czekając na odpowiedź.
– Jak nie przestaniesz tak patrzeć, to zacznę się śmiać nerwowo, jak opętany... – zerknął w bok na pusty stolik i po chwili wrócił spojrzeniem do fotografa. – Chcesz już wracać? – zapytał cicho dopijając sok i odstawiając szklankę zawiesił wzrok na Harveyu czekając na odpowiedź.
Od razu spojrzał w bok, a potem na stół. Sam dopił sok i wyjął telefon sprawdzając godzinę.
– Pewnie obydwaj powinniśmy już wracać do domów i do codzienności, co? – Uśmiechnął się smutno i schylił do plecaka. Podniósł go i zarzucił na lewe ramię. Kiedy wyszli z restauracji, Harvey przez chwilę kasłał.
– Przepraszam. – Odchrząknął. – Więc jak? Widzimy się na miejscu, godzinę przed otwarciem bramek?
– Pewnie obydwaj powinniśmy już wracać do domów i do codzienności, co? – Uśmiechnął się smutno i schylił do plecaka. Podniósł go i zarzucił na lewe ramię. Kiedy wyszli z restauracji, Harvey przez chwilę kasłał.
– Przepraszam. – Odchrząknął. – Więc jak? Widzimy się na miejscu, godzinę przed otwarciem bramek?
Do codzienności, co? Kiwnął nieco ospale głową zgadzając się z Harveyem i też zaczął zbierać się do wyjścia. Spojrzał krzywo na fotografa, kiedy zabrał swój plecak, ale nic nie powiedział. Prawdopodobnie gdyby zaproponował pomoc w odniesieniu plecaka, czytaj "trzymaniu go w taksówce", Harvey pewnie uznałby go za obłąkanego.
Słysząc jego niepokojący kaszel podszedł do niego bliżej, odruchowo wyciągając dłoń ku niemu, ale cofnął ją zanim fotograf zdążyłby zauważyć ten gest, bo niby w jaki sposób miała mu pomóc jego ręka?
– Tak, postaram się nie spóźnić. – uśmiechnął się delikatnie, ale uśmiech nie dosięgnął jego oczu. – No to... do zobaczenia. – machnął lekko ręką i starając się nie obracać i zerkać do tyłu, skierował swoje kroki do domu.
[zt]
Słysząc jego niepokojący kaszel podszedł do niego bliżej, odruchowo wyciągając dłoń ku niemu, ale cofnął ją zanim fotograf zdążyłby zauważyć ten gest, bo niby w jaki sposób miała mu pomóc jego ręka?
– Tak, postaram się nie spóźnić. – uśmiechnął się delikatnie, ale uśmiech nie dosięgnął jego oczu. – No to... do zobaczenia. – machnął lekko ręką i starając się nie obracać i zerkać do tyłu, skierował swoje kroki do domu.
[zt]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach