▲▼
• Sala do tańców Latynowskich i Flamenco
• Sala do tańców Nowoczesnych
Illusion Dance
Prestiżowa szkoła tańca znana w większości krajów. Uczy zarówno sławne osoby, jak i te początkujące. Lekcje są podzielone na kilka grup: początkująca; średnia; zaawansowana w zależności od umiejętności indywidualnych. Lekcje odbywają się w różnych odstępach czasowych, tak aby żadna z grup nie spotkała się razem na zajęciach w jednej sali.
Prestiżowa szkoła tańca znana w większości krajów. Uczy zarówno sławne osoby, jak i te początkujące. Lekcje są podzielone na kilka grup: początkująca; średnia; zaawansowana w zależności od umiejętności indywidualnych. Lekcje odbywają się w różnych odstępach czasowych, tak aby żadna z grup nie spotkała się razem na zajęciach w jednej sali.
Właściciel szkoły: Lacie Shizuo
Nauczyciele: Lacie Shizuo
Uczestnicy w zajęciach:
• Sala do tańców EuropejskichNauczyciele: Lacie Shizuo
Uczestnicy w zajęciach:
- x taniec użytkowy
x walc
x taniec towarzyski
x tango
• Sala do tańców Latynowskich i Flamenco
- x flamenco
x salsa - dla par oraz solo
x bachata
x samba
x zumba
• Sala do tańców Nowoczesnych
- x balet
x hiphop/funky
x break dance
x eletric
x street dance
x taniec jazzowy
Mile widziane zaznaczenie w poście odpowiedniej sali i wybranego tańca. Ułatwi to czytanie i zachowa porządek.
Za dziesięć siedemnasta.
Właśnie taki komunikat pojawił się na ekranie telefonu Liama, gdy stanął przed budynkiem Illusion Dance. Zawsze wolał przyjść na miejsce nieco wcześniej, nie oczekiwał jednak tego samego od drugiej osoby. W ten sposób mógł zapowiedzieć swoje ewentualne przybycie i dać im czas na przygotowanie się, bądź zwyczajnie zapewnić sobie samemu możliwość zostania przyjętym wcześniej.
Przez chwilę dopadło go jednak zwątpienie. Nadal nie był pewien czy to wszystko było dobrym pomysłem. Problem w tym, że od dawna nie potrafił odmawiać swojej rodzinie, gdy rzucali mu te smutne spojrzenia. Zwłaszcza po odejściu Nathanaela. Ostatecznie więc zawsze im ulegał. Być może nie chciał, by po zniknięciu jego brata mieli jakiekolwiek większe zmartwienia płynące z jego strony. Doskonale też wiedział, że obecnie przysparzał im ich aż zanadto. Potarł policzek palcami i wypuścił powoli powietrze spomiędzy ust. Naciągnął mocniej sweter na dłonie i pchnął przez niego drzwi, przekraczając próg budynku.
Wielkiego budynku.
Illusion dance potrafiło oszołomić swoimi rozmiarami. Nic dziwnego, że przez chwilę stał w miejscu z nieznacznie zagubioną miną, rozglądając się dookoła. Jakby nie patrzeć nigdy wcześniej tutaj nie był. Musiał znaleźć recepcję. Zlokalizowanie jej - całe szczęście - nie było aż tak trudne. Podszedł do lady, czując jak momentalnie jego serce zwiększa częstotliwość bicia. Gdyby na świecie istniała możliwość pominięcia wszelkich kontaktów międzyludzkich, Liam bez wątpienia przystałby na nią bez najmniejszego zawahania. Zwłaszcza, gdy pomimo własnej niechęci do komunikacji, był zmuszony przez los do nieustannego patrzenia im wszystkim w oczy.
No, może nieco niżej.
— Dzień dobry — jego słowa były tak ciche, że ledwo było go słychać. Sam zdawał sobie z tego sprawę, działo się tak za każdym razem gdy odzywał się po wielu godzinach cichy. Odkaszlnął cicho we własną dłoń, zaraz ponownie zwracając się w stronę recepcjonistki.
— Byłem umówiony na godzinę 17... z panem Shizuo — na wszelki wypadek użył wyłącznie nazwiska, nawet jeśli zdążył już zapamiętać jego pełne imię. Powtarzał je w pamięci pięćdziesiąt tysięcy razy upewniając się, że nie zapomni go przy kontuarze. Nawet jeśli nie mógł być w stu procentach pewien czy dobrze je wymówił. Nie-angielsko-brzmiące nazwiska rządziły się swoimi własnymi prawami, Leistershire natomiast miał skłonności do ich amerykanizowania. W razie czego po prostu będzie musiał je zapisać na kartce.
Poprawił torbę na ramieniu z przygotowanymi przez siebie wcześniej rzeczami. Nawet jeśli ani jego twarz, ani oczy nie zdradzały absolutnie niczego zachowując ten sam stoicki spokój co zawsze, w środku stres zżerał go do tego stopnia, że miał wrażenie jakby jego nogi były zrobione z waty. Kompletnie nie wiedział czego ma się spodziewać, a nie było niczego bardziej stresującego niż nieznane. W końcu 'pan Shizuo' mógł się okazać przerażającym pożeraczem młodych, niedoświadczonych tancerzy. Profesjonalne szkoły często miały to do siebie, że nie szczędzono słów krytyki, a słabsze jednostki odrzucano stosunkowo szybko. Liam natomiast od zawsze miał olbrzymi przerost ambicji, który nakazywał mu osiągać perfekcję w każdym aspekcie własnego życia.
No, poza tym socjalnym.
Może dlatego tak bardzo się stresował.
Właśnie taki komunikat pojawił się na ekranie telefonu Liama, gdy stanął przed budynkiem Illusion Dance. Zawsze wolał przyjść na miejsce nieco wcześniej, nie oczekiwał jednak tego samego od drugiej osoby. W ten sposób mógł zapowiedzieć swoje ewentualne przybycie i dać im czas na przygotowanie się, bądź zwyczajnie zapewnić sobie samemu możliwość zostania przyjętym wcześniej.
Przez chwilę dopadło go jednak zwątpienie. Nadal nie był pewien czy to wszystko było dobrym pomysłem. Problem w tym, że od dawna nie potrafił odmawiać swojej rodzinie, gdy rzucali mu te smutne spojrzenia. Zwłaszcza po odejściu Nathanaela. Ostatecznie więc zawsze im ulegał. Być może nie chciał, by po zniknięciu jego brata mieli jakiekolwiek większe zmartwienia płynące z jego strony. Doskonale też wiedział, że obecnie przysparzał im ich aż zanadto. Potarł policzek palcami i wypuścił powoli powietrze spomiędzy ust. Naciągnął mocniej sweter na dłonie i pchnął przez niego drzwi, przekraczając próg budynku.
Wielkiego budynku.
Illusion dance potrafiło oszołomić swoimi rozmiarami. Nic dziwnego, że przez chwilę stał w miejscu z nieznacznie zagubioną miną, rozglądając się dookoła. Jakby nie patrzeć nigdy wcześniej tutaj nie był. Musiał znaleźć recepcję. Zlokalizowanie jej - całe szczęście - nie było aż tak trudne. Podszedł do lady, czując jak momentalnie jego serce zwiększa częstotliwość bicia. Gdyby na świecie istniała możliwość pominięcia wszelkich kontaktów międzyludzkich, Liam bez wątpienia przystałby na nią bez najmniejszego zawahania. Zwłaszcza, gdy pomimo własnej niechęci do komunikacji, był zmuszony przez los do nieustannego patrzenia im wszystkim w oczy.
No, może nieco niżej.
— Dzień dobry — jego słowa były tak ciche, że ledwo było go słychać. Sam zdawał sobie z tego sprawę, działo się tak za każdym razem gdy odzywał się po wielu godzinach cichy. Odkaszlnął cicho we własną dłoń, zaraz ponownie zwracając się w stronę recepcjonistki.
— Byłem umówiony na godzinę 17... z panem Shizuo — na wszelki wypadek użył wyłącznie nazwiska, nawet jeśli zdążył już zapamiętać jego pełne imię. Powtarzał je w pamięci pięćdziesiąt tysięcy razy upewniając się, że nie zapomni go przy kontuarze. Nawet jeśli nie mógł być w stu procentach pewien czy dobrze je wymówił. Nie-angielsko-brzmiące nazwiska rządziły się swoimi własnymi prawami, Leistershire natomiast miał skłonności do ich amerykanizowania. W razie czego po prostu będzie musiał je zapisać na kartce.
Poprawił torbę na ramieniu z przygotowanymi przez siebie wcześniej rzeczami. Nawet jeśli ani jego twarz, ani oczy nie zdradzały absolutnie niczego zachowując ten sam stoicki spokój co zawsze, w środku stres zżerał go do tego stopnia, że miał wrażenie jakby jego nogi były zrobione z waty. Kompletnie nie wiedział czego ma się spodziewać, a nie było niczego bardziej stresującego niż nieznane. W końcu 'pan Shizuo' mógł się okazać przerażającym pożeraczem młodych, niedoświadczonych tancerzy. Profesjonalne szkoły często miały to do siebie, że nie szczędzono słów krytyki, a słabsze jednostki odrzucano stosunkowo szybko. Liam natomiast od zawsze miał olbrzymi przerost ambicji, który nakazywał mu osiągać perfekcję w każdym aspekcie własnego życia.
No, poza tym socjalnym.
Może dlatego tak bardzo się stresował.
Lacie miał umówioną dzisiaj wizytę z nowym uczniem, tak przynajmniej sądził. Nim jednak do tego doszło musiał najpierw rozplanować cały dzień swojej pracy. Nie spał praktycznie wcale, ale mimo to umył się, ubrał, trochę ogarnął i wyszedł o 6.45 do pracy. Wsiadł do samochodu i po drodze zajechał do swojej ulubionej kawiarni po dużą kawę na wynos, a w sumie wziął dwie. Jedną wypił w samochodzie, drugą miał zamiar zabrać do swojego biura. Zaparkował pod studiem tam, gdzie zawsze i ruszył do wejścia budynku razem z papierami w dłoni i kawą. Po drodze przywitał się z każdym, kogo spotkał. Otworzył kluczem drzwi, które były w kolorze jasnej brzozy oraz na których wisiała złota tabliczka "L. Shizuo". Był to jego gabinet. Wszedł do środka, zamknął drzwi, a klucz rzucił na biurko. Położył na nim również papiery oraz postawił kawę. Włączył swojego laptopa, bo musiał sprawdzić swój grafik. Nie było jeszcze 8.00, ale mimo to już brał się do pracy. Najpierw wypełnił papiery, które przyniósł ze swojego domu. Nie miał czasu zająć się nimi wcześniej, a miał je podpisać i oddać z dniem dzisiejszym. Dodatkowo jego sekretarka zniknęła gdzieś i nie mógł się do niej dodzwonić. No cóż. Musiał w takim razie sam je zanieść do sąsiedniego skrzydła i przy okazji zobaczy jak idą poszczególne zajęcia. Wyciągnął z szuflady swojego biurka batonika oraz wziął kawę do ręki i dokumenty. Opuścił pomieszczenie zamykając drzwi ponownie na klucz. Minął jedną z sal, do której zajrzał na krótko. Dwie siostry miały zajęcia prywatne z hiphopu, przywitał się z ich nauczycielem skinięciem głowy i wyszedł. Po drodze zagadał się ze sprzątaczem i szybko zjadł batonika, popijając go gorącą jeszcze kawą. Zajrzał jeszcze do grupy, która miała obecnie zajęcia z baletu. Grupa młodzieżowa, która przychodziła tu przed zajęciami w swoich szkołach. Policzył ich w pamięci, aby sprawdzić czy pojawił się każdy. Dwóch brakowało. Zanotował to w swojej pamięci i ruszył dalej. O tej godzinie nikt więej tu nie przebywał. Było jeszcze za wcześnie. Dotarł w końcu do swojego celu i zapukał do kadr.
- Dzień dobry. Papiery przyniosłem.
Jedna z grubszych kadrowych uśmiechnęła się szeroko zabierając przy okazji od niego papiery i przy okazji spoglądając, co on tam przyniósł. Coś pod nosem dodała, że nie musiał się fatygować, ale i tak podziękowała, bo kurier miał je zabrać o godzinie 8.30. Spojrzał na zegarek, pożegnał się i wyszedł. Połowy kawy już nie było. O 9.00 miał załatwić przeniesienie kilkoro uczniów do wyższej grupy więc udał się od razu do swojego gabinetu. Ośmioro uczniów, w różnych kategoriach wiekowych stało już pod jego gabinetem. Przywitał się z każdym z osobna i otworzył drzwi, przekręcając przy tym kluczyk i wpuścił ich najpierw przodem. Zamknął drzwi i usiadł za biurkiem, wyciągnął przy tym inną teczkę, a raczej osiem teczek. Jedna teczka na jednego ucznia.
- Lucy, Bella, Marcel i Ben przeniosłem was do grupy zaawansowanej. Posiadacie wystarczające umiejętności i bardzo się staraliście w ostatnich trzech latach. Podpiszcie tylko odpowiednie dokumenty w kadrach i widzimy się w poniedziałek o 17.30.
Wręczył im małe karteczki z notatką dla kadrowej, po jednej na jednego ucznia, aby kobieta mogła zmienić ich w rejestrze i nanieść do innej grupy oraz ustalić dalszy terminarz. Czterech wymienionych uczniów opuściło pomieszczenie.
- Gregory, Hazel i Molly. Od jutra uczęszczacie do grupy średniej. Również się poprawiliście w swoich zdolnościach.
Podał im karteczki, które ów wcześniej wypisał. Mieli postąpić tak samo i też tak zrobili. Został w gabinecie jeden uczeń, który wyraźnie się stresował.
- Marcus przestań się telepać jak galareta.
Chciał poprawić mu humor, bo nie miał zamiaru go wyrzucić tylko zmienić całkowicie styl tańca.
- Rozumiem, że Twoi rodzice bardzo chcieli byś trenował taniec towarzyski, ale zauważyłem, że dużo lepiej spisałbyś się w grupie hiphopowej. Rozmawiałem już z Twoimi rodzicami i przekonałem ich, że to lepszy wybór dla Ciebie i dodałem, że chciałeś tego.
Uczeń przytaknął uradowany, bo od dawna chciał trenować hiphop, a Lacie spełnił jego marzenie, na co Marcus wyściskał go niczym starszego brata, dziękując przy tym. Chłopak mało nie płakał ze szczęścia, zabrał angaż, który musiał wypełnić i rozliczyć się oczywiście w kadrach. I tak oto nim Lacie się spostrzegł była godzina 11.00. Zajął się codziennymi sprawami i dochodziła godzina 16.45.
Spojrzał na zegarek i na ekran laptopa. Oho, zaraz miał spotkanie z być może nowym uczniem. Zadzwonił do recepcji z pytaniem, czy pojawił się ktoś nowy. Potwierdziła to kobieta z nim rozmawiająca. Kazał jej przyprowadzić ucznia do swojego gabinetu i się rozłączył, i właśnie zdał sobie sprawę, że odkąd wyszedł ze swojego domu jeszcze nie palił. Cholerny nałóg.
- Pan Shizuo czeka na Pana. Proszę za mną. Zaprowadzę.
Widać, że kobieta stresowała się i to bardzo. Można było wywnioskować, że albo bała się właściciela, albo się w nim zwyczajnie podkochiwała. Tak więc zaprowadziła Liama grzecznie do gabinetu, w którym miał się znaleźć. Zapukała do środka i weszła. Przedstawiając chłopaka i uciekając szybciej niż się pojawiła. Lacie wstał, aby podać dłoń Liamowi.
- Jestem Lacie Shizuo, miło mi Cię poznać.
W końcu nie znali się osobiście, tylko pisali na chacie. Po przywitaniu usiadł ponownie.
- Usiądź proszę.
Wskazał na miejsce przed sobą, gdzie znajdował się dodatkowy fotel. Najpierw musiał przeprowadzić krótki wywiad.
- Więc trenujesz łyżwiarstwo?
Wywnioskował wyciągając dużą kartę papieru z jakimiś druczkami. Zaczął ją powoli wypełniać i nim to zrobił założył na nos okulary.
- Dzień dobry. Papiery przyniosłem.
Jedna z grubszych kadrowych uśmiechnęła się szeroko zabierając przy okazji od niego papiery i przy okazji spoglądając, co on tam przyniósł. Coś pod nosem dodała, że nie musiał się fatygować, ale i tak podziękowała, bo kurier miał je zabrać o godzinie 8.30. Spojrzał na zegarek, pożegnał się i wyszedł. Połowy kawy już nie było. O 9.00 miał załatwić przeniesienie kilkoro uczniów do wyższej grupy więc udał się od razu do swojego gabinetu. Ośmioro uczniów, w różnych kategoriach wiekowych stało już pod jego gabinetem. Przywitał się z każdym z osobna i otworzył drzwi, przekręcając przy tym kluczyk i wpuścił ich najpierw przodem. Zamknął drzwi i usiadł za biurkiem, wyciągnął przy tym inną teczkę, a raczej osiem teczek. Jedna teczka na jednego ucznia.
- Lucy, Bella, Marcel i Ben przeniosłem was do grupy zaawansowanej. Posiadacie wystarczające umiejętności i bardzo się staraliście w ostatnich trzech latach. Podpiszcie tylko odpowiednie dokumenty w kadrach i widzimy się w poniedziałek o 17.30.
Wręczył im małe karteczki z notatką dla kadrowej, po jednej na jednego ucznia, aby kobieta mogła zmienić ich w rejestrze i nanieść do innej grupy oraz ustalić dalszy terminarz. Czterech wymienionych uczniów opuściło pomieszczenie.
- Gregory, Hazel i Molly. Od jutra uczęszczacie do grupy średniej. Również się poprawiliście w swoich zdolnościach.
Podał im karteczki, które ów wcześniej wypisał. Mieli postąpić tak samo i też tak zrobili. Został w gabinecie jeden uczeń, który wyraźnie się stresował.
- Marcus przestań się telepać jak galareta.
Chciał poprawić mu humor, bo nie miał zamiaru go wyrzucić tylko zmienić całkowicie styl tańca.
- Rozumiem, że Twoi rodzice bardzo chcieli byś trenował taniec towarzyski, ale zauważyłem, że dużo lepiej spisałbyś się w grupie hiphopowej. Rozmawiałem już z Twoimi rodzicami i przekonałem ich, że to lepszy wybór dla Ciebie i dodałem, że chciałeś tego.
Uczeń przytaknął uradowany, bo od dawna chciał trenować hiphop, a Lacie spełnił jego marzenie, na co Marcus wyściskał go niczym starszego brata, dziękując przy tym. Chłopak mało nie płakał ze szczęścia, zabrał angaż, który musiał wypełnić i rozliczyć się oczywiście w kadrach. I tak oto nim Lacie się spostrzegł była godzina 11.00. Zajął się codziennymi sprawami i dochodziła godzina 16.45.
Spojrzał na zegarek i na ekran laptopa. Oho, zaraz miał spotkanie z być może nowym uczniem. Zadzwonił do recepcji z pytaniem, czy pojawił się ktoś nowy. Potwierdziła to kobieta z nim rozmawiająca. Kazał jej przyprowadzić ucznia do swojego gabinetu i się rozłączył, i właśnie zdał sobie sprawę, że odkąd wyszedł ze swojego domu jeszcze nie palił. Cholerny nałóg.
- Pan Shizuo czeka na Pana. Proszę za mną. Zaprowadzę.
Widać, że kobieta stresowała się i to bardzo. Można było wywnioskować, że albo bała się właściciela, albo się w nim zwyczajnie podkochiwała. Tak więc zaprowadziła Liama grzecznie do gabinetu, w którym miał się znaleźć. Zapukała do środka i weszła. Przedstawiając chłopaka i uciekając szybciej niż się pojawiła. Lacie wstał, aby podać dłoń Liamowi.
- Jestem Lacie Shizuo, miło mi Cię poznać.
W końcu nie znali się osobiście, tylko pisali na chacie. Po przywitaniu usiadł ponownie.
- Usiądź proszę.
Wskazał na miejsce przed sobą, gdzie znajdował się dodatkowy fotel. Najpierw musiał przeprowadzić krótki wywiad.
- Więc trenujesz łyżwiarstwo?
Wywnioskował wyciągając dużą kartę papieru z jakimiś druczkami. Zaczął ją powoli wypełniać i nim to zrobił założył na nos okulary.
Nieustannie przyglądał się kobiecie, wyraźnie wyczekując jej odpowiedzi. Przez chwilę w jego głowie pojawiło się to irracjonalne pytanie, czy przypadkiem nie pomyliły mu się godziny. Niemniej dość prędko rozwiała jego wątpliwości. Całe szczęście nie musiał szukać gabinetu na własną rękę. Bez wątpienia będzie musiał nauczyć się rozkładu sal, jeśli będzie chciał uczęszczać tu na zajęcia, ale pierwsze dni zawsze były najgorsze. Nic dziwnego, że ruszył tuż za nią, obserwując ją z wyraźną uwagą. Kilka defektów sprawiało, że obserwacja Leistershire'a była na najwyższym poziomie. Nic dziwnego, że aby zapomnieć o stresie, postanowił się skupić na swojej ulubionej grze pod tytułem: zgadnij co myśli osoba przed tobą. Ciężko było jednak wywnioskować cokolwiek, patrząc wyłącznie na jej plecy. Nie żeby chłopak jakoś szczególnie się tym przejmował. Po ustaleniu co najmniej piętnastu prawdopodobnych wersji, zatrzymał się na jednej w której wyobraził sobie właściciela szkoły tańca jako bezwzględnego tyrana z mordem w oczach. Takiego, który krzyczał na swoich podwładnych do tego stopnia, że trzęśli się na samą myśl o spotkaniu z nim. Była to jednak opcja wyjątkowo absurdalna, biorąc pod uwagę jak uprzejmie traktował go w wiadomościach tekstowych.
Z drugiej strony, całe mnóstwo ludzi było ekspertami w nakładaniu przeróżnych masek. Czasem na żywo, czasem w internecie. Do tego stopnia, że niejednokrotnie nie dało się ich połączyć w jedną osobę. Kto wie, może w jego przypadku było dokładnie tak samo? W końcu stanęli pod drzwiami. Zerknął kątem oka na kobietę, lecz nie dojrzał słów które wypowiedziała. Zamknął za sobą drzwi.
Przesunął powoli wzrok na właściciela, który wstał ze swojego miejsca i podszedł w jego stronę, tylko po to by znieruchomieć niczym posąg. Odległość pomiędzy nimi, która zmniejszyła się bardzo szybko w geście powitania, wcale mu nie pomogła, gdy jego mózg zgodnie i nieustannie skandował jedno słowo.
Shane?
Wieczne opanowanie runęło w dół. Zupełnie jakby mur, który budował przez lata był jedynie nic nieznaczącym pierzem, ułożonym w wyjątkowo delikatny stos. Wystarczył jeden drobny podmuch, by rozwiało się bez śladu. Cofnął się o krok, prawie uderzając głową w drzwi. Musiało to wyglądać wyjątkowo idiotycznie, dla kogoś kto nigdy nawet nie widział go na oczy, a jednak tłukące się w jego piersi serce przypominało teraz uwięzionego, rzucającego się w klatce ptaka. Nie pamiętał kiedy ostatni raz zemdlał, ale miał wrażenie że chwila ta właśnie zbliżała się nieubłagalnie, gdy przed oczami zatańczyły mu białe plamy.
Wypowiedziane przez właściciela słowa okazały się swego rodzaju zbawieniem, nawet jeśli nie mógł zdawać sobie z tego sprawy. Głos zupełnie inny od tego, który pamiętał aż za dobrze. Mimo to nie był w stanie powstrzymać się przed zasłonieniem ust dłonią, gdy jego żołądek wyraźnie zaprotestował na całą sytuację.
Spokojnie. To tylko przypadek. Przyjrzyj się Liam.
Właśnie. Przyjrzyj się. Utkwił wzrok w twarzy Laciego, przewiercając go intensywnym spojrzeniem niemalże na wylot. Poza kilkoma cechami, zdecydowanie się od siebie różnili. Byli zupełnie różnymi osobami. Chociaż z drugiej strony miał wrażenie, że gdzieś już go widział. Nie mógł sobie jednak przypomnieć gdzie. Być może kogoś mu przypominał.
Opanowanie powróciło. Wszystko co rozgrywało się w jego umyśle niezwykle powoli, w rzeczywistości zabrało nie więcej niż minutę. Wyjątkowo niezręczną minutę.
— Przepraszam — powiedział w końcu cicho, nawet jeśli mężczyźnie bez wątpienia ciężko byłoby zrozumieć za co dokładnie przepraszał. Za gwałtowną reakcję? Za nie podanie mu ręki? Za nieuprzejme zachowanie? Za to, że pomylił go z kimś innym? A może za wszystko naraz.
Całkowicie neutralny wyraz twarzy dawał złudne uczucie, jakby wszystko co przed chwilą się wydarzyło było jedynie przewidzeniem. Iluzją, która nigdy nie miała miejsca. Podszedł do krzesła i postawił swoją torbę obok niego, siadając na nim w ten sam idealnie wyprostowany sposób co zawsze. Niezwykle sztywny, zupełnie jakby chłopak nigdy nie pozwalał sobie na żadną swobodę. Większość zrzuciłaby winę na stres, gdyby nie jego całkowicie spokojne oczy. Jego matka zawsze śmiała się, że gdyby zignorować całą resztę i skupić się wyłącznie na jego błękitnych tęczówkach, człowiek bez większego problemu byłby w stanie zwyczajnie odpłynąć, a nawet zasnąć przekonany że w jego towarzystwie nic mu nie grozi.
W końcu nie groziło. Spokój ten był jednak skutecznie burzony przez nienaturalny brak emocji na jego twarzy. To właśnie on wzbudzał swego rodzaju niepokój, który sprawiał że białowłosy wielokrotnie był zaczepiany na ulicach czy w szkole. Ilość podobnych incydentów w przeciągu ostatnich miesięcy drastycznie wzrosła - doskonale zdawał sobie zresztą sprawę co było tego powodem.
Cały czas wpatrywał się z uwagą w twarz Laciego, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Była to kolejna rzecz, która wywoływała u innych irytację. Podobny bezruch wydawał się w końcu wybitnie nienaturalny.
— Od czwartego roku życia.
Piętnaście lat, biorąc pod uwagę fakt, że zaledwie kilka dni temu Liam miał swoje dziewiętnaste urodziny. Urodziny, których jak zwykle nie wyprawił, spędzając je wyłącznie w towarzystwie rodziny. Była to jednak informacja kompletnie nieistotna, którą nie zamierzał się dzielić. Jakby nie patrzeć i tak wystarczyło dodać sobie dwa do dwóch po zapytaniu go o datę urodzenia.
Z drugiej strony, całe mnóstwo ludzi było ekspertami w nakładaniu przeróżnych masek. Czasem na żywo, czasem w internecie. Do tego stopnia, że niejednokrotnie nie dało się ich połączyć w jedną osobę. Kto wie, może w jego przypadku było dokładnie tak samo? W końcu stanęli pod drzwiami. Zerknął kątem oka na kobietę, lecz nie dojrzał słów które wypowiedziała. Zamknął za sobą drzwi.
Przesunął powoli wzrok na właściciela, który wstał ze swojego miejsca i podszedł w jego stronę, tylko po to by znieruchomieć niczym posąg. Odległość pomiędzy nimi, która zmniejszyła się bardzo szybko w geście powitania, wcale mu nie pomogła, gdy jego mózg zgodnie i nieustannie skandował jedno słowo.
Shane?
Wieczne opanowanie runęło w dół. Zupełnie jakby mur, który budował przez lata był jedynie nic nieznaczącym pierzem, ułożonym w wyjątkowo delikatny stos. Wystarczył jeden drobny podmuch, by rozwiało się bez śladu. Cofnął się o krok, prawie uderzając głową w drzwi. Musiało to wyglądać wyjątkowo idiotycznie, dla kogoś kto nigdy nawet nie widział go na oczy, a jednak tłukące się w jego piersi serce przypominało teraz uwięzionego, rzucającego się w klatce ptaka. Nie pamiętał kiedy ostatni raz zemdlał, ale miał wrażenie że chwila ta właśnie zbliżała się nieubłagalnie, gdy przed oczami zatańczyły mu białe plamy.
Wypowiedziane przez właściciela słowa okazały się swego rodzaju zbawieniem, nawet jeśli nie mógł zdawać sobie z tego sprawy. Głos zupełnie inny od tego, który pamiętał aż za dobrze. Mimo to nie był w stanie powstrzymać się przed zasłonieniem ust dłonią, gdy jego żołądek wyraźnie zaprotestował na całą sytuację.
Spokojnie. To tylko przypadek. Przyjrzyj się Liam.
Właśnie. Przyjrzyj się. Utkwił wzrok w twarzy Laciego, przewiercając go intensywnym spojrzeniem niemalże na wylot. Poza kilkoma cechami, zdecydowanie się od siebie różnili. Byli zupełnie różnymi osobami. Chociaż z drugiej strony miał wrażenie, że gdzieś już go widział. Nie mógł sobie jednak przypomnieć gdzie. Być może kogoś mu przypominał.
Opanowanie powróciło. Wszystko co rozgrywało się w jego umyśle niezwykle powoli, w rzeczywistości zabrało nie więcej niż minutę. Wyjątkowo niezręczną minutę.
— Przepraszam — powiedział w końcu cicho, nawet jeśli mężczyźnie bez wątpienia ciężko byłoby zrozumieć za co dokładnie przepraszał. Za gwałtowną reakcję? Za nie podanie mu ręki? Za nieuprzejme zachowanie? Za to, że pomylił go z kimś innym? A może za wszystko naraz.
Całkowicie neutralny wyraz twarzy dawał złudne uczucie, jakby wszystko co przed chwilą się wydarzyło było jedynie przewidzeniem. Iluzją, która nigdy nie miała miejsca. Podszedł do krzesła i postawił swoją torbę obok niego, siadając na nim w ten sam idealnie wyprostowany sposób co zawsze. Niezwykle sztywny, zupełnie jakby chłopak nigdy nie pozwalał sobie na żadną swobodę. Większość zrzuciłaby winę na stres, gdyby nie jego całkowicie spokojne oczy. Jego matka zawsze śmiała się, że gdyby zignorować całą resztę i skupić się wyłącznie na jego błękitnych tęczówkach, człowiek bez większego problemu byłby w stanie zwyczajnie odpłynąć, a nawet zasnąć przekonany że w jego towarzystwie nic mu nie grozi.
W końcu nie groziło. Spokój ten był jednak skutecznie burzony przez nienaturalny brak emocji na jego twarzy. To właśnie on wzbudzał swego rodzaju niepokój, który sprawiał że białowłosy wielokrotnie był zaczepiany na ulicach czy w szkole. Ilość podobnych incydentów w przeciągu ostatnich miesięcy drastycznie wzrosła - doskonale zdawał sobie zresztą sprawę co było tego powodem.
Cały czas wpatrywał się z uwagą w twarz Laciego, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Była to kolejna rzecz, która wywoływała u innych irytację. Podobny bezruch wydawał się w końcu wybitnie nienaturalny.
— Od czwartego roku życia.
Piętnaście lat, biorąc pod uwagę fakt, że zaledwie kilka dni temu Liam miał swoje dziewiętnaste urodziny. Urodziny, których jak zwykle nie wyprawił, spędzając je wyłącznie w towarzystwie rodziny. Była to jednak informacja kompletnie nieistotna, którą nie zamierzał się dzielić. Jakby nie patrzeć i tak wystarczyło dodać sobie dwa do dwóch po zapytaniu go o datę urodzenia.
Może nie byłoby nic dziwnego, gdyby Liam zachował się normalnie, a tu proszę. Chciał tylko uścisnąć dłoń, tak na przywitanie przecież tak się robi, prawda? Może Liam był aspołeczny? Nie wyglądał na takiego, ale wiele rzeczy na świecie wyglądało inaczej. Mimo wszystko było okej, zabrał dłoń i usiadł. Niech będzie.
- Nic nie szkodzi.
W takim razie musiał pamiętać na przyszłość, aby nie podawać mu ręki, ani w żaden sposób dotykać, bo jeśli faktycznie to jakaś fobia przed dotykiem, czy ludźmi to nie chciał niepotrzebnie go stresować. O ile w ogóle o to chodziło. Nie zamierzał jednak o to pytać. Ważne, że chociaż usiadł, a Lacie ponownie założył okulary na nos, aby móc dobrze notować.
- Rozumiem, a w skali od 0 do 10, jak ocenisz swoje umiejętności w łyżwiarstwie? Uczestniczyłeś w jakiś zawodach? Czy ten sport był dla Ciebie tylko hobbym?
Nim miał dojść do konkretów to musiał najpierw poznać jego historię, aby upewnić się, czy nie zrezygnuje on po kilku dniach. Wbrew pozorom balet nie był łatwym tańcem, grunt, że chłopak miał wysportowane nogi od łyżwiarstwa, bo to może być jego atutem i pomocą w balecie. Spoglądał na niego, oszacował sobie jego wiek pi razy drzwi dałby mu w granicy 17-19.
- Powiedz mi jeszcze, czy jesteś pewny co do wyboru baletu jako taniec. W każdej chwili możesz go zmienić, z tym nie bezie problemu, ale uznałem, że umiejętności z łyżwiarstwa mogą ci się przydać tutaj ii to bardzo. Widzisz, balet jest mocno zbliżony do łyżwiarstwa. Różnica między nimi jest taka, że łyżwami jeździsz po lodzie, a w balecie autem są twoje nogi.
Wychylił się w bok, aby móc dojrzeć budowę jego ciała. Ujdzie. Musiał dodatkowo sprawdzić coś jeszcze.
- Byłaby możliwość zobaczenia twoich umiejętności tanecznych? Obojętnie do jakiej muzyki i obojętnie w jakim stylu. Czysta improwizacja.
Odwrócił swojego laptopa w jego kierunku, gdzie wcześniej wklepał w przeglądarkę stronę youtube.
- Poszukaj sobie odpowiedniego utworu lub piosenki i przebierz się. Nie martw się, odwrócę się i nie będę podglądać.
Też tak zrobił. Obrócił się na krześle obrotowym, tyłem do niego. Nie widział go, ale chciał koniecznie sprawdzić, czy cokolwiek umiał. Miał dziwne metody, ale dzięki temu był dobry w tym co robił.
- Nie krępuj się, nikt tu nie wejdzie, a jak będziesz gotowy po prostu powiedz.
Skrobał sobie coś na kartce czekając i zupełnie zapomniał, że podejrzewał u chłopaka aspołeczność. Był dzisiaj zakręcony niesamowicie.
- Właściwie jak się nazywasz?
No tak, nie zapytał, albo nie pamiętał.
- Nic nie szkodzi.
W takim razie musiał pamiętać na przyszłość, aby nie podawać mu ręki, ani w żaden sposób dotykać, bo jeśli faktycznie to jakaś fobia przed dotykiem, czy ludźmi to nie chciał niepotrzebnie go stresować. O ile w ogóle o to chodziło. Nie zamierzał jednak o to pytać. Ważne, że chociaż usiadł, a Lacie ponownie założył okulary na nos, aby móc dobrze notować.
- Rozumiem, a w skali od 0 do 10, jak ocenisz swoje umiejętności w łyżwiarstwie? Uczestniczyłeś w jakiś zawodach? Czy ten sport był dla Ciebie tylko hobbym?
Nim miał dojść do konkretów to musiał najpierw poznać jego historię, aby upewnić się, czy nie zrezygnuje on po kilku dniach. Wbrew pozorom balet nie był łatwym tańcem, grunt, że chłopak miał wysportowane nogi od łyżwiarstwa, bo to może być jego atutem i pomocą w balecie. Spoglądał na niego, oszacował sobie jego wiek pi razy drzwi dałby mu w granicy 17-19.
- Powiedz mi jeszcze, czy jesteś pewny co do wyboru baletu jako taniec. W każdej chwili możesz go zmienić, z tym nie bezie problemu, ale uznałem, że umiejętności z łyżwiarstwa mogą ci się przydać tutaj ii to bardzo. Widzisz, balet jest mocno zbliżony do łyżwiarstwa. Różnica między nimi jest taka, że łyżwami jeździsz po lodzie, a w balecie autem są twoje nogi.
Wychylił się w bok, aby móc dojrzeć budowę jego ciała. Ujdzie. Musiał dodatkowo sprawdzić coś jeszcze.
- Byłaby możliwość zobaczenia twoich umiejętności tanecznych? Obojętnie do jakiej muzyki i obojętnie w jakim stylu. Czysta improwizacja.
Odwrócił swojego laptopa w jego kierunku, gdzie wcześniej wklepał w przeglądarkę stronę youtube.
- Poszukaj sobie odpowiedniego utworu lub piosenki i przebierz się. Nie martw się, odwrócę się i nie będę podglądać.
Też tak zrobił. Obrócił się na krześle obrotowym, tyłem do niego. Nie widział go, ale chciał koniecznie sprawdzić, czy cokolwiek umiał. Miał dziwne metody, ale dzięki temu był dobry w tym co robił.
- Nie krępuj się, nikt tu nie wejdzie, a jak będziesz gotowy po prostu powiedz.
Skrobał sobie coś na kartce czekając i zupełnie zapomniał, że podejrzewał u chłopaka aspołeczność. Był dzisiaj zakręcony niesamowicie.
- Właściwie jak się nazywasz?
No tak, nie zapytał, albo nie pamiętał.
— 9 — nie dał sobie 10 wyłącznie ze względu na fakt, że wychodził z założenia iż zawsze mogli się rozwijać zyskując coraz lepszą i lepszą formę. Nie zmieniało to jednak faktu, że łyżwiarstwo stanowiło większą część jego życia, której poświęcał swoją uwagę. Jeśli poza zwyczajną nauką było coś w czym był więcej niż bardzo dobry to kwestia ta dotyczyła właśnie tej dziedziny.
— Regularnie uczestniczę w zawodach. Złoty medal w ISU Junior Grand Prix w Meksyku w 2021, drugi w Belarus. Srebrny w JGP w Fukuoce. 209.56 punktów za solo występ męski w amerykańskich mistrzostwach w Bostonie w 2022r. Srebrny medal w finałach Grand Prix 2021/2022. Przegrałem z Rosjaninem.
Nawet się nie skrzywił, mimo że porażka nadal go bolała. Jakby nie patrzeć, dostanie się do Grand Prix zabrało mu kilka lat. Bez wątpienia był właśnie u szczytu swojej kariery, przechodził z kategorii juniorów do seniorów, a jednak to nie na niego skierował się wzrok większości. Nie on zostanie zapamiętany.
"Czy jesteś pewny co do wyboru baletu jako taniec."
Z początku było mu wszystko jedno. Wcale nie rozważał zajęć tanecznych. Uczęszczał już na nie w przeszłości, ale stopniowo jego trener oprócz samego baletu postanowił skupić się na ćwiczeniu figur i akrobatyce. Jakby nie patrzeć każdy miał swoje własne podejście do wszystkiego. Niemniej był jedną z niewielu osób, którym Liam ufał. Powierzał mu swoje życie i całą przyszłość bez najmniejszego słowa sprzeciwu.
Nie chciał robić tego samego z żadną więcej osobą. Mimo to balet bez wątpienia mógł mu się przydać w przerwach pomiędzy treningami.
— Łyżwiarstwo niewiele się od tego różni. Bez odpowiedniego treningu Rittberger, Lutz, Axel, Falling Leaf... w każdym przypadku skończyłbym na lodzie, w najlepszym przypadku ze skręconą kostką. Nawet jeśli bez wątpienia tutaj zamiast łyżew mam na nogach buty, a podłoga nie ślizga mi się pod stopami — nie chciał się wymądrzać. Wypowiadał słowa niezwykle ostrożnie i pokornie, zwyczajnie chcąc wytłumaczyć coś o czym ludzie nie trenujący na lodzie zwyczajnie potrafili zapomnieć. Nawet jeśli wszystkie tricki wykonywane przez łyżwiarzy wyglądały na proste, wymagały olbrzymich pokładów siły. Nie bez powodu po każdym kilkuminutowym występie byli zlani potem niczym po ciężkim maratonie.
Z tancerzami z tego co się orientował, było całkiem podobnie.
Gdyby nie siedział w sztywnej pozie już teraz, bez wątpienia zesztywniałby pod wpływem jego spojrzenia. Wytrzymał je jednak, nawet na chwilę nie spuszczając go z oczu.
— Kiedyś trenowałem balet, lecz mój trener przestawił treningi na tryb akrobatyki. W moich układach między jedną, a drugą figurą często występuje dość spora przerwa na odpowiedni rozpęd i najazd, więc nie jestem najlepszym choreografem w kwestii tanecznej — powiedział spokojnie bez cienia fałszywej skromności, kiwając prosto głową. W końcu od początku spodziewał się przesłuchania. Wolał jednak uprzedzić mężczyznę o swoich brakach w konkretnej dziedzinie. Nawet jeśli nie zamierzał się cofać przed improwizacją.
"Przebierz się."
Tutaj? Najwidoczniej. Patrzył w milczeniu jak mężczyzna się odwraca, nie skomentował tego jednak w żaden sposób. Jakby nie patrzeć i tak przygotował się do tego już wcześniej. Buty stuknęły o ziemię, gdy zsunął je z nóg, zaraz w ślad za nimi ściągając spodnie. Pod nimi miał założone przylegające do jego nóg czarne leginsy. Ściągnął obszerny, gruby sweter i złożył wszystko w schludną kostkę, odkładając na krzesło. Dopiero teraz dało się dostrzec jak bardzo chudy jest chłopak. A jednak ciężko było powiedzieć, że składał się ze skóry i kości. Każdy widoczny centymetr stanowiły delikatnie zarysowane, twarde mięśnie. Przez chwilę zawiesił wzrok na butach zastanawiając się czy powinien je założyć. Ostatecznie stwierdził jednak, że wyłącznie by mu przeszkadzały, a skarpetki były w tym wypadku dużo lepszym wyjściem.
Cichy szum który słyszał, sprawił że podniósł głowę. Nic mu to jednak nie dało, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna był odwrócony do niego tyłem. Powstrzymał ciche westchnięcie. Była to jedna z sytuacji, w których najwidoczniej nie było mowy o uniknięciu dzielenia się informacją, którą nienawidził się dzielić z głębi serca. Nie był w stanie domyślić się czy zwyczajnie opowiadał mu w tym momencie historię, a może zadawał jakieś pytanie, nie znając kompletnie kontekstu.
– Skończyłem. Kiedy siedzi pan odwrócony do mnie tyłem, rozumiem mniej więcej... — wskazał na siebie palcem wskazującym. Zaraz potem wyprostował wskazujący palec wraz ze środkowym resztę zaciskając w pięść i wskazał na swoje ucho. Ręka ponownie zmieniła położenie, gdy tym razem zacisnął w pięść całą dłoń, pokazując mężczyźnie jedynie mały palec. Ponownie wskazał na siebie palcem, zacisnął dłoń, przesuwając kciukiem tuż pod swoją brodą ku zewnętrznej stronie, przesunął rękę ku prawemu uchu i wyprostował palec wskazujący — ... tyle co przeciętny człowiek w momencie, gdy mówię w podobny sposób.
Język migowy.
— Słyszę muzykę. Dużo słabiej niż inni, ale wystarczy że mocniej ją podgłośnię... by słyszeć — dodał, wiedząc jakie wnioski potrafili wysnuć inni. Wiedząc jak rzadko odróżniali osoby niedosłyszące od niesłyszących. Błyskawiczny stukot palców na klawiaturze odnalazł odpowiednią piosenkę w przeciągu kilku sekund.
— Mogę zaczynać. Jeśli pan również jest gotowy.
— Regularnie uczestniczę w zawodach. Złoty medal w ISU Junior Grand Prix w Meksyku w 2021, drugi w Belarus. Srebrny w JGP w Fukuoce. 209.56 punktów za solo występ męski w amerykańskich mistrzostwach w Bostonie w 2022r. Srebrny medal w finałach Grand Prix 2021/2022. Przegrałem z Rosjaninem.
Nawet się nie skrzywił, mimo że porażka nadal go bolała. Jakby nie patrzeć, dostanie się do Grand Prix zabrało mu kilka lat. Bez wątpienia był właśnie u szczytu swojej kariery, przechodził z kategorii juniorów do seniorów, a jednak to nie na niego skierował się wzrok większości. Nie on zostanie zapamiętany.
"Czy jesteś pewny co do wyboru baletu jako taniec."
Z początku było mu wszystko jedno. Wcale nie rozważał zajęć tanecznych. Uczęszczał już na nie w przeszłości, ale stopniowo jego trener oprócz samego baletu postanowił skupić się na ćwiczeniu figur i akrobatyce. Jakby nie patrzeć każdy miał swoje własne podejście do wszystkiego. Niemniej był jedną z niewielu osób, którym Liam ufał. Powierzał mu swoje życie i całą przyszłość bez najmniejszego słowa sprzeciwu.
Nie chciał robić tego samego z żadną więcej osobą. Mimo to balet bez wątpienia mógł mu się przydać w przerwach pomiędzy treningami.
— Łyżwiarstwo niewiele się od tego różni. Bez odpowiedniego treningu Rittberger, Lutz, Axel, Falling Leaf... w każdym przypadku skończyłbym na lodzie, w najlepszym przypadku ze skręconą kostką. Nawet jeśli bez wątpienia tutaj zamiast łyżew mam na nogach buty, a podłoga nie ślizga mi się pod stopami — nie chciał się wymądrzać. Wypowiadał słowa niezwykle ostrożnie i pokornie, zwyczajnie chcąc wytłumaczyć coś o czym ludzie nie trenujący na lodzie zwyczajnie potrafili zapomnieć. Nawet jeśli wszystkie tricki wykonywane przez łyżwiarzy wyglądały na proste, wymagały olbrzymich pokładów siły. Nie bez powodu po każdym kilkuminutowym występie byli zlani potem niczym po ciężkim maratonie.
Z tancerzami z tego co się orientował, było całkiem podobnie.
Gdyby nie siedział w sztywnej pozie już teraz, bez wątpienia zesztywniałby pod wpływem jego spojrzenia. Wytrzymał je jednak, nawet na chwilę nie spuszczając go z oczu.
— Kiedyś trenowałem balet, lecz mój trener przestawił treningi na tryb akrobatyki. W moich układach między jedną, a drugą figurą często występuje dość spora przerwa na odpowiedni rozpęd i najazd, więc nie jestem najlepszym choreografem w kwestii tanecznej — powiedział spokojnie bez cienia fałszywej skromności, kiwając prosto głową. W końcu od początku spodziewał się przesłuchania. Wolał jednak uprzedzić mężczyznę o swoich brakach w konkretnej dziedzinie. Nawet jeśli nie zamierzał się cofać przed improwizacją.
"Przebierz się."
Tutaj? Najwidoczniej. Patrzył w milczeniu jak mężczyzna się odwraca, nie skomentował tego jednak w żaden sposób. Jakby nie patrzeć i tak przygotował się do tego już wcześniej. Buty stuknęły o ziemię, gdy zsunął je z nóg, zaraz w ślad za nimi ściągając spodnie. Pod nimi miał założone przylegające do jego nóg czarne leginsy. Ściągnął obszerny, gruby sweter i złożył wszystko w schludną kostkę, odkładając na krzesło. Dopiero teraz dało się dostrzec jak bardzo chudy jest chłopak. A jednak ciężko było powiedzieć, że składał się ze skóry i kości. Każdy widoczny centymetr stanowiły delikatnie zarysowane, twarde mięśnie. Przez chwilę zawiesił wzrok na butach zastanawiając się czy powinien je założyć. Ostatecznie stwierdził jednak, że wyłącznie by mu przeszkadzały, a skarpetki były w tym wypadku dużo lepszym wyjściem.
Cichy szum który słyszał, sprawił że podniósł głowę. Nic mu to jednak nie dało, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna był odwrócony do niego tyłem. Powstrzymał ciche westchnięcie. Była to jedna z sytuacji, w których najwidoczniej nie było mowy o uniknięciu dzielenia się informacją, którą nienawidził się dzielić z głębi serca. Nie był w stanie domyślić się czy zwyczajnie opowiadał mu w tym momencie historię, a może zadawał jakieś pytanie, nie znając kompletnie kontekstu.
– Skończyłem. Kiedy siedzi pan odwrócony do mnie tyłem, rozumiem mniej więcej... — wskazał na siebie palcem wskazującym. Zaraz potem wyprostował wskazujący palec wraz ze środkowym resztę zaciskając w pięść i wskazał na swoje ucho. Ręka ponownie zmieniła położenie, gdy tym razem zacisnął w pięść całą dłoń, pokazując mężczyźnie jedynie mały palec. Ponownie wskazał na siebie palcem, zacisnął dłoń, przesuwając kciukiem tuż pod swoją brodą ku zewnętrznej stronie, przesunął rękę ku prawemu uchu i wyprostował palec wskazujący — ... tyle co przeciętny człowiek w momencie, gdy mówię w podobny sposób.
Język migowy.
— Słyszę muzykę. Dużo słabiej niż inni, ale wystarczy że mocniej ją podgłośnię... by słyszeć — dodał, wiedząc jakie wnioski potrafili wysnuć inni. Wiedząc jak rzadko odróżniali osoby niedosłyszące od niesłyszących. Błyskawiczny stukot palców na klawiaturze odnalazł odpowiednią piosenkę w przeciągu kilku sekund.
— Mogę zaczynać. Jeśli pan również jest gotowy.
Wysoko się cenił, ale to dobrze widocznie stawiał sobie belkę powyżej swoich umiejętności. Dobrze to o nim świadczyło. Słuchał uważnie o jego osiągnięciach, które w sumie były dosyć okaźne pomimo jego młodego wieku. Ponoć człowiek zdobywa doświadczenie całe życie i było to szczerą prawdą.
Przegrane budowały nasze doświadczenie i emocje z tym związane, były one dobre i nawet Lacie również je miewał. Jak każdy. Nikt nie był nieomylny i idealny.
- Ważne, że wiesz czym jest balet i ważne jest to, że masz już jakieś postawy.
Nawet jeśli były to podstawowe kroki. Skoro wszystko było dogadane, Lacie tkwił tyłem do młodego mężczyzny. Wpisał coś jeszcze na swoją kartkę, która była w sumie początkową kartą ucznia tego szkoły, w tym wypadku właśnie obecnego tu ów chłopaka. Dobrze, że nie przeszkadzało mu brak łyżw.
Chociaż i w butach mógł sobie zrobić krzywdę, aczkolwiek w tym wypadku w pointy - baletki. Słyszał, jak chłopak się przebierał, a sam nie był zboczeńcem więc nie odwrócił się, tylko grzecznie czekał.
Odwrócił się, kiedy usłyszał, że był gotowy i tak też zrobił. Był lekko zdziwiony, że chłopak pokazuje na migi, ale domyślił się, że być może ma problemy ze słuchem.
Nie wiedział tylko w jakim stopniu, ale domyślił się po tym, jak nie odpowiedział mu na zadane pytanie.
- Pytałem jak sie nazywasz, ale proszę zaczynaj.
Machnął delikatnie ręką, w której trzymał długopis. Czekał spokojnie, ciekawy co mu pokaże. Muzyka zaczęła lecieć, a on skupił się na nim dokładnie go obserwując. Musiał zaobserwować wszystko.
Przegrane budowały nasze doświadczenie i emocje z tym związane, były one dobre i nawet Lacie również je miewał. Jak każdy. Nikt nie był nieomylny i idealny.
- Ważne, że wiesz czym jest balet i ważne jest to, że masz już jakieś postawy.
Nawet jeśli były to podstawowe kroki. Skoro wszystko było dogadane, Lacie tkwił tyłem do młodego mężczyzny. Wpisał coś jeszcze na swoją kartkę, która była w sumie początkową kartą ucznia tego szkoły, w tym wypadku właśnie obecnego tu ów chłopaka. Dobrze, że nie przeszkadzało mu brak łyżw.
Chociaż i w butach mógł sobie zrobić krzywdę, aczkolwiek w tym wypadku w pointy - baletki. Słyszał, jak chłopak się przebierał, a sam nie był zboczeńcem więc nie odwrócił się, tylko grzecznie czekał.
Odwrócił się, kiedy usłyszał, że był gotowy i tak też zrobił. Był lekko zdziwiony, że chłopak pokazuje na migi, ale domyślił się, że być może ma problemy ze słuchem.
Nie wiedział tylko w jakim stopniu, ale domyślił się po tym, jak nie odpowiedział mu na zadane pytanie.
- Pytałem jak sie nazywasz, ale proszę zaczynaj.
Machnął delikatnie ręką, w której trzymał długopis. Czekał spokojnie, ciekawy co mu pokaże. Muzyka zaczęła lecieć, a on skupił się na nim dokładnie go obserwując. Musiał zaobserwować wszystko.
"Pytałem jak się nazywasz, ale proszę zaczynaj."
Druga część jego wypowiedzi wykluczała pierwszą. Biorąc pod uwagę fakt, że sekretarka przedstawiała go wchodząc, a mężczyzna i tak go nie zapamiętał, wątpił żeby miał to zrobić za drugim razem. Zresztą użyte przez niego "ale" dość skutecznie utwierdziło Leistershire'a w przekonaniu, że jego miano nie było ani odrobinę ważne. Zależało mu jedynie na poznaniu jego umiejętności. Nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Cofnął się o krok, upewnił że ma wystarczająco dużo miejsca - na tyle, by nie wpaść na krzesło ani biurko. Następnie do jego uszu dotarły pierwsze nuty piosenki. Słyszał ją już wielokrotnie, w końcu sam ją wybrał. Spokój, melancholia. Coś co doskonale pasowało do tego drobnego, jasnowłosego chłopaka wyglądającego na całkowicie zagubionego w otaczającym go świecie. Jego ruchy były spokojne, niespieszne. Wpasowywały się w dobiegające z laptopa dźwięki, gdy stopniowo zdawał się zatracić w jakiejś własnej sekwencji. Poruszał się lekko i z gracją, a jednak w jego ruchach było coś co zdawało się utwierdzać w przekonaniu że chłopak był w swoim tańcu niezwykle samotny, co przekazywał całym sobą. Nagłe fouetté pozwoliło mu gładko przejść w piruet. Jego wzrok podążał za obracającą się dłonią. Wysunął dłoń w bok, zupełnie jakby sięgał nią w czyimś kierunku, nim ponownie przyciągnął ją do klatki piersiowej, składając na sercu. Pas de bourrée, tour lent - przechodził z jednego kroku baletowego w drugi przyzwyczajony do używania ich w swoich łyżwiarskich układach tanecznych. Jedynie podłoga była dużo mniej śliska niż ta do której był przyzwyczajony. Przyłapał się na tym, że próbował wykonać zgrabny obrót wykonując ślizg, co dość prędko musiał zamaskować najprostszym chassé. Nawet jeśli jeszcze nie skończyły mu się pomysły na dalszy układ miał nadzieję, że mężczyzna nie każe mu tańczyć przez całe trzy minuty. Nie był choreografem. Połączenie kroków w tragiczną historię przedstawiającą młodego chłopaka porzuconego przez partnerkę, która była dla niego całym światem nie było aż tak trudne, ale nie było też czymś co chciał tańczyć zbyt długo.
Nawet jeśli jego twarz, ciało ani oczy nawet przez moment nie zdradziły targającego nim zniecierpliwienia. Jego twarz nie zdradzała właściwie niczego. Nie żeby było to coś nowego.
Druga część jego wypowiedzi wykluczała pierwszą. Biorąc pod uwagę fakt, że sekretarka przedstawiała go wchodząc, a mężczyzna i tak go nie zapamiętał, wątpił żeby miał to zrobić za drugim razem. Zresztą użyte przez niego "ale" dość skutecznie utwierdziło Leistershire'a w przekonaniu, że jego miano nie było ani odrobinę ważne. Zależało mu jedynie na poznaniu jego umiejętności. Nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Cofnął się o krok, upewnił że ma wystarczająco dużo miejsca - na tyle, by nie wpaść na krzesło ani biurko. Następnie do jego uszu dotarły pierwsze nuty piosenki. Słyszał ją już wielokrotnie, w końcu sam ją wybrał. Spokój, melancholia. Coś co doskonale pasowało do tego drobnego, jasnowłosego chłopaka wyglądającego na całkowicie zagubionego w otaczającym go świecie. Jego ruchy były spokojne, niespieszne. Wpasowywały się w dobiegające z laptopa dźwięki, gdy stopniowo zdawał się zatracić w jakiejś własnej sekwencji. Poruszał się lekko i z gracją, a jednak w jego ruchach było coś co zdawało się utwierdzać w przekonaniu że chłopak był w swoim tańcu niezwykle samotny, co przekazywał całym sobą. Nagłe fouetté pozwoliło mu gładko przejść w piruet. Jego wzrok podążał za obracającą się dłonią. Wysunął dłoń w bok, zupełnie jakby sięgał nią w czyimś kierunku, nim ponownie przyciągnął ją do klatki piersiowej, składając na sercu. Pas de bourrée, tour lent - przechodził z jednego kroku baletowego w drugi przyzwyczajony do używania ich w swoich łyżwiarskich układach tanecznych. Jedynie podłoga była dużo mniej śliska niż ta do której był przyzwyczajony. Przyłapał się na tym, że próbował wykonać zgrabny obrót wykonując ślizg, co dość prędko musiał zamaskować najprostszym chassé. Nawet jeśli jeszcze nie skończyły mu się pomysły na dalszy układ miał nadzieję, że mężczyzna nie każe mu tańczyć przez całe trzy minuty. Nie był choreografem. Połączenie kroków w tragiczną historię przedstawiającą młodego chłopaka porzuconego przez partnerkę, która była dla niego całym światem nie było aż tak trudne, ale nie było też czymś co chciał tańczyć zbyt długo.
Nawet jeśli jego twarz, ciało ani oczy nawet przez moment nie zdradziły targającego nim zniecierpliwienia. Jego twarz nie zdradzała właściwie niczego. Nie żeby było to coś nowego.
Fakt, sekretarka zapytała o imię, ale zapomniała mu je przekazać, co zdarzało się dość często. Dziwna kobieta, niby młoda i piękna, a zawsze zapominała o największych sprawach, które miała mu przekazywać. Przeważnie, zanim sprawdzał czyjeś umiejętności to zabierał go do odpowiedniej sali i sam wybierał utwór, a tutaj postąpił inaczej ze względu na inne umiejętności chłopaka, które wydawały mu się dość ciekawe. Nie na co dzień zdarza się, że przychodzi tu łyżwiarz po to, aby szkolić się w tańcu. Ciekawe, nie powiem. Fouetté na poziomie, odhaczył, coś zapisał i coś skreślił. Pas de bourrée również wykonany z gracją, coś naskrobał, a następnie tour lent. Miłe dla oka, szczególnie tego, które należało do Yukiego. Wcisnął spacje na laptopie i tym samym zatrzymał utwór. Tyle mu wystarczyło. Klasnął w dłonie głośno, na znak brawo, aby skupić na sobie jego uwagę, przypominając sobie przy tym, że chłopak za dobrze nie słyszy.
- Doskonale. Znasz podstawy i to nawet dobrze. Nie ma sensu uczyć Cię od samego początku, ale jeśli pozwolisz ja będę Cię uczył.
Mało kiedy brał prywatne lekcje dla jednej osoby, zamiast grupy. Jeśli już do tego dochodziło, taki uczeń musiał zapłacić więcej. Lacie miał napięty grafik, ale balet był czymś, w czym czuł się jak ryba w wodzie, chociaż bardziej wolał rzecz jasna modern balet, który bardziej pasował do jego osobowości, bo tam mógł wyrazić siebie, swoje uczucia i to, kim był.
- Jeśli jednak chcesz zmiany nauczyciela, wystarczy powiedzieć, nie mogę Cię zmusić, acz przyznaje, że wolałbym uczyć Cię osobiście.
Odłożył arkusz, na którym zanotował wszystko, co było możliwe. Odwrócił laptopa i na laptopie zaczął wpisywać wszystkie dane obecnego tu chłopaka.
- Więc zapytam jeszcze raz, nazywasz się? Wybacz, ale sekretarka, która Cię tu przyprowadziła, ma małe problemy z koncentracją.
Będzie ją musiał opieprzyć, a tymczasem mówił wyraźnie i dość głośno, patrząc się przy tym w jego oczy.
- Doskonale. Znasz podstawy i to nawet dobrze. Nie ma sensu uczyć Cię od samego początku, ale jeśli pozwolisz ja będę Cię uczył.
Mało kiedy brał prywatne lekcje dla jednej osoby, zamiast grupy. Jeśli już do tego dochodziło, taki uczeń musiał zapłacić więcej. Lacie miał napięty grafik, ale balet był czymś, w czym czuł się jak ryba w wodzie, chociaż bardziej wolał rzecz jasna modern balet, który bardziej pasował do jego osobowości, bo tam mógł wyrazić siebie, swoje uczucia i to, kim był.
- Jeśli jednak chcesz zmiany nauczyciela, wystarczy powiedzieć, nie mogę Cię zmusić, acz przyznaje, że wolałbym uczyć Cię osobiście.
Odłożył arkusz, na którym zanotował wszystko, co było możliwe. Odwrócił laptopa i na laptopie zaczął wpisywać wszystkie dane obecnego tu chłopaka.
- Więc zapytam jeszcze raz, nazywasz się? Wybacz, ale sekretarka, która Cię tu przyprowadziła, ma małe problemy z koncentracją.
Będzie ją musiał opieprzyć, a tymczasem mówił wyraźnie i dość głośno, patrząc się przy tym w jego oczy.
Zatrzymał się. Uspokoił nieznacznie przyspieszony oddech, choć bez wątpienia nie do tego stopnia, by można go było nazwać wybitnym zmęczeniem. Jakby nie patrzeć, jego kondycja sięgała dużo dalej.
"Nie ma sensu uczyć Cię od samego początku, ale jeśli pozwolisz ja będę Cię uczył."
Na ułamek sekundy wstrzymał oddech. Był to bez wątpienia swego rodzaju zaszczyt, być uczonym przez właściciela. Niemniej gdy Liam zawiesił na nim wzrok targnęło nim zwątpienie. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Biorąc pod uwagę uderzające podobieństwo do Shane'a, doskonale wiedział że czeka go dużo więcej stresu niż normalnie. I to nie ze względu na trudne kroki.
Z drugiej strony nie mógł nieustannie chować się przed wszystkim, co kojarzyło mu się z chłopakiem. Doskonale o tym wiedział. Rozsądek przypominał o sobie, skutecznie zagłuszając inne głosy.
"Jeśli jednak chcesz zmiany nauczyciela, wystarczy powiedzieć, nie mogę Cię zmusić, acz przyznaje, że wolałbym uczyć Cię osobiście."
— Nie ma takiej potrzeby. Będę zaszczycony — sposób wypowiedzi Liama mógł brzmieć nieco sztywno, ale bez wątpienia był szczery. Ciężko było jednak wymagać od białowłosego jakiejkolwiek swobody w kontaktach z innymi. Zatracił ją już dawno temu i pozwalał sobie na jej wyzwolenie wyłącznie podczas występów. Acz nawet tam nie pojawiało się wiele elementów zwyczajnych dla normalnego człowieka.
— Liam. Liam Leistershire — powiedział, odczuwając mimowolną ulgę. Wyglądało na to, że mężczyzna faktycznie wziął na niego swego rodzaju poprawkę. Nie miał najmniejszych problemów ze zrozumieniem co do niego mówi. Przynajmniej pod tym względem mógł odetchnąć z ulgą. Ubrał się z powrotem, by zaraz odstawić torbę na ziemię i usiąść na krześle. Miał nadzieję, że jego nowy nauczyciel tańca nie będzie zbyt surowy dla swojej sekretarki. Mimo wszystko doprowadziła go na miejsce bez większych problemów. Nie był jednak na tyle odważny, by stanąć w jej obronie. Zaszurał więc jedynie butem po ziemi, nie odrywając jednak wzroku od jego twarzy.
"Nie ma sensu uczyć Cię od samego początku, ale jeśli pozwolisz ja będę Cię uczył."
Na ułamek sekundy wstrzymał oddech. Był to bez wątpienia swego rodzaju zaszczyt, być uczonym przez właściciela. Niemniej gdy Liam zawiesił na nim wzrok targnęło nim zwątpienie. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Biorąc pod uwagę uderzające podobieństwo do Shane'a, doskonale wiedział że czeka go dużo więcej stresu niż normalnie. I to nie ze względu na trudne kroki.
Z drugiej strony nie mógł nieustannie chować się przed wszystkim, co kojarzyło mu się z chłopakiem. Doskonale o tym wiedział. Rozsądek przypominał o sobie, skutecznie zagłuszając inne głosy.
"Jeśli jednak chcesz zmiany nauczyciela, wystarczy powiedzieć, nie mogę Cię zmusić, acz przyznaje, że wolałbym uczyć Cię osobiście."
— Nie ma takiej potrzeby. Będę zaszczycony — sposób wypowiedzi Liama mógł brzmieć nieco sztywno, ale bez wątpienia był szczery. Ciężko było jednak wymagać od białowłosego jakiejkolwiek swobody w kontaktach z innymi. Zatracił ją już dawno temu i pozwalał sobie na jej wyzwolenie wyłącznie podczas występów. Acz nawet tam nie pojawiało się wiele elementów zwyczajnych dla normalnego człowieka.
— Liam. Liam Leistershire — powiedział, odczuwając mimowolną ulgę. Wyglądało na to, że mężczyzna faktycznie wziął na niego swego rodzaju poprawkę. Nie miał najmniejszych problemów ze zrozumieniem co do niego mówi. Przynajmniej pod tym względem mógł odetchnąć z ulgą. Ubrał się z powrotem, by zaraz odstawić torbę na ziemię i usiąść na krześle. Miał nadzieję, że jego nowy nauczyciel tańca nie będzie zbyt surowy dla swojej sekretarki. Mimo wszystko doprowadziła go na miejsce bez większych problemów. Nie był jednak na tyle odważny, by stanąć w jej obronie. Zaszurał więc jedynie butem po ziemi, nie odrywając jednak wzroku od jego twarzy.
Lacie wybierał sobie uczniów według swojego uznania, a skoro wybrał jego to było oznaką tego, że w jakiś sposób wywarł na nim wrażenie, co nie zdarza się zbyt często. Był bardzo ciekawy co Liam ma jeszcze do zaprezentowania i co jeszcze może osiągnąć. Mimo wszystko wydawało mu się, że taniec był całkowicie odległy od jego serca i zdecydowane było mu bliżej do łyżwiarstwa, a taniec mógłby być tylko takim dodatkiem. Mógł się mylić, nie znał go i nie oceniał z góry. Mimo wszystko cieszył się, że Liam zgodził się na to, aby Lacie został jego nauczycielem. Sposób, w jakim Lacie wypowiadał kolejne zdania, nie miały na celu obrazy, czy też branie Liama za mniej inteligentnego z powodu tego, że jego słuch był nieco bardziej ograniczony, niż u pozostałych dzieciaków i to było jednym z powodów, dlaczego chciał osobiście go uczyć. Uważał, że chłopak miał talent, ale potrzebował pomocnej dłoni, kogoś, kto na tym się znał. Oczywiście wiele nauczycieli mogłoby go zastąpić, ale Lacie miał talent do rozpoznawania ukrytych talentów.
- Również będę zaszczycony. Wyciągnął z szuflady swojego biurka jeszcze jedną kartkę do wypełnienia, wstał z miejsca i wręczył ją chłopakowi wraz z długopisem.
- Zaznacz proszę dni oraz godziny, w których możesz brać udział w treningach. Możesz to zrobić teraz lub przesłać mi to później. Jak wolisz, decyzja należy do ciebie, byle bym dostał to do jutrzejszego popołudnia. Na kartce oczywiście był grafik od poniedziałku do niedzieli, z odpowiednimi rubrykami do wypełnienia wraz z godzinami. O sekretarkę nie było co się martwić, często zapominała, a Lacie nie miał serca jej zwolnić. Tak czy owak, notował sobie w głowie dane osobowe są, inne ważne rzeczy się znajdzie, grafik jest. Miał nadzieję, że o niczym nie zapomniał.
- W razie czego, jeśli zdarzy się coś nagle i zechcesz odwołać swoje zajęcia, wystarczy do mnie zadzwonić, czy też napisać.
Wziął jeszcze wizytówkę ze swojego biurka i wręczył ją chłopakowi.
- Mógłbyś oczywiście zadzwonić do mojej sekretarki, ale jak widzisz często zapomina, więc łatwiej będzie kontaktować się ze mną osobiście.
Uśmiechnął się do niego szczerze.
- Również będę zaszczycony. Wyciągnął z szuflady swojego biurka jeszcze jedną kartkę do wypełnienia, wstał z miejsca i wręczył ją chłopakowi wraz z długopisem.
- Zaznacz proszę dni oraz godziny, w których możesz brać udział w treningach. Możesz to zrobić teraz lub przesłać mi to później. Jak wolisz, decyzja należy do ciebie, byle bym dostał to do jutrzejszego popołudnia. Na kartce oczywiście był grafik od poniedziałku do niedzieli, z odpowiednimi rubrykami do wypełnienia wraz z godzinami. O sekretarkę nie było co się martwić, często zapominała, a Lacie nie miał serca jej zwolnić. Tak czy owak, notował sobie w głowie dane osobowe są, inne ważne rzeczy się znajdzie, grafik jest. Miał nadzieję, że o niczym nie zapomniał.
- W razie czego, jeśli zdarzy się coś nagle i zechcesz odwołać swoje zajęcia, wystarczy do mnie zadzwonić, czy też napisać.
Wziął jeszcze wizytówkę ze swojego biurka i wręczył ją chłopakowi.
- Mógłbyś oczywiście zadzwonić do mojej sekretarki, ale jak widzisz często zapomina, więc łatwiej będzie kontaktować się ze mną osobiście.
Uśmiechnął się do niego szczerze.
Przyjął w milczeniu zaoferowany mu papier wraz z długopisem, nie odrywając od niego wzroku. Nawet jeśli odległość między nimi się zmniejszyła, nie był pewien czy usłyszy co do niego mówi. Wolał więc nieustannie go obserwować. Choć całe jego ciało zdało się krzyczeć w proteście, nakazując mu natychmiastowy odwrót. A przecież Lacie i Shane nie mieli ze sobą absolutnie nic wspólnego. No, rzecz jasna poza podobnymi cechami wyglądu.
Pokiwał krótko głową słysząc polecenie. Nie zamierzał robić jakichkolwiek problemów czy dostarczać czegoś później, skoro już teraz dokładnie znał swój niezmienny od lat grafik. Zaznaczył więc momentalnie wtorek, czwartek, piątek i sobotę jako dni, zaraz dopisując przy nich odpowiednie godziny nie pokrywające się z jego treningami i pozwalające mu na swobodne dojechanie do Illusion bez narażania się na spóźnienie. Położył kartkę na biurku i zaraz skinął głową po raz kolejny, gdy usłyszał wzmiankę o odwoływaniu zajęć. Miał nadzieję, że nie będzie podobnej potrzeby. Zwłaszcza że Liam niezależnie od własnego stanu zdrowia i tak zawsze przekładał swoje obowiązki ponad zmęczenie.
— Dziękuję — powiedział nieco przyciszonym tonem, odbierając od niego wizytówkę obiema rękami. Przyjrzał jej się krótko, obracając w obie strony tuż przed tym gdy schował ją do portfela, tuż obok karty kredytowej. Dopóki nie nauczy się jego danych kontaktowych na pamięć, wolał mieć ją pod ręką.
Zawahał się przez chwilę, dalej stojąc w miejscu jak kołek. Nie miał zielonego pojęcia czy moment w którym dostał wizytówkę był jawnym znakiem do tego że ma już sobie pójść czy czekało go coś jeszcze.
— To wszystko? — zapytał więc by się upewnić, wpatrując się uważnie w niebieskie oczy nauczyciela. Będzie musiał przestawić się na to, by tak właśnie go postrzegać. Właściciel placówki był niezwykle młody. I bez wątpienia niezmiernie utalentowany, skoro udało mu się utrzymać Illusion i zyskać ponowną renomę.
Ponadto zdecydowanie nie dziwił się, że sekretarka skrycie się w nim podkochiwała. Wystarczyło krótkie spojrzenie na jego aparycję, by momentalnie zrozumieć co nią kierowało. Czasem naprawdę ciężko było powstrzymać zazdrość, gdy zdawałeś sobie sprawę że niektórzy od razu urodzili się z czymś czego ty nigdy nie będziesz mieć. Całe szczęście rozsądek Leistershire'a nie pozwalał podobnym myślom na rozwinięcie się i zaszczepienie w jego umyśle.
Zamiast tego wolał się skupić na czystym podziwie i traktowaniu kogoś jak inspiracji. Tak jak w tym przypadku. Nawet jeśli najpierw będzie musiał uporać się z kilkoma innymi ważnymi sprawami, związanymi z jego osobą.
Pokiwał krótko głową słysząc polecenie. Nie zamierzał robić jakichkolwiek problemów czy dostarczać czegoś później, skoro już teraz dokładnie znał swój niezmienny od lat grafik. Zaznaczył więc momentalnie wtorek, czwartek, piątek i sobotę jako dni, zaraz dopisując przy nich odpowiednie godziny nie pokrywające się z jego treningami i pozwalające mu na swobodne dojechanie do Illusion bez narażania się na spóźnienie. Położył kartkę na biurku i zaraz skinął głową po raz kolejny, gdy usłyszał wzmiankę o odwoływaniu zajęć. Miał nadzieję, że nie będzie podobnej potrzeby. Zwłaszcza że Liam niezależnie od własnego stanu zdrowia i tak zawsze przekładał swoje obowiązki ponad zmęczenie.
— Dziękuję — powiedział nieco przyciszonym tonem, odbierając od niego wizytówkę obiema rękami. Przyjrzał jej się krótko, obracając w obie strony tuż przed tym gdy schował ją do portfela, tuż obok karty kredytowej. Dopóki nie nauczy się jego danych kontaktowych na pamięć, wolał mieć ją pod ręką.
Zawahał się przez chwilę, dalej stojąc w miejscu jak kołek. Nie miał zielonego pojęcia czy moment w którym dostał wizytówkę był jawnym znakiem do tego że ma już sobie pójść czy czekało go coś jeszcze.
— To wszystko? — zapytał więc by się upewnić, wpatrując się uważnie w niebieskie oczy nauczyciela. Będzie musiał przestawić się na to, by tak właśnie go postrzegać. Właściciel placówki był niezwykle młody. I bez wątpienia niezmiernie utalentowany, skoro udało mu się utrzymać Illusion i zyskać ponowną renomę.
Ponadto zdecydowanie nie dziwił się, że sekretarka skrycie się w nim podkochiwała. Wystarczyło krótkie spojrzenie na jego aparycję, by momentalnie zrozumieć co nią kierowało. Czasem naprawdę ciężko było powstrzymać zazdrość, gdy zdawałeś sobie sprawę że niektórzy od razu urodzili się z czymś czego ty nigdy nie będziesz mieć. Całe szczęście rozsądek Leistershire'a nie pozwalał podobnym myślom na rozwinięcie się i zaszczepienie w jego umyśle.
Zamiast tego wolał się skupić na czystym podziwie i traktowaniu kogoś jak inspiracji. Tak jak w tym przypadku. Nawet jeśli najpierw będzie musiał uporać się z kilkoma innymi ważnymi sprawami, związanymi z jego osobą.
Koniec końców po całej papierkowej robocie, wyglądało na to że mężczyzna nie chciał od niego niczego więcej. Ukłonił się więc nieznacznie, nieco nieśmiało. Zaraz po tym opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi. Nadal nie mógł się do końca pozbierać zarówno po spotkaniu, które właśnie przeżył, jak i niebieskookim chłopaku, który zniknął z jego życia tak szybko jak się pojawił. Zacisnął zęby na wewnętrznej stronie wargi. Jak mógł pozwolić sobie na podobną słabość. Jak mógł pozwolić sobie na przywiązanie się do drugiej osoby?
I przede wszystkim, jak mógł pozwolić, by Shane tak po prostu wyjechał bez słowa?
Opuścił budynek ze spuszczoną głową, dociskając do siebie swoją torbę. Miał ochotę wrócić do domu i zaszyć się pod kołdrą, by nie wyjść spod niej już do końca życia. Życia, które i tak było do niczego.
zt.
I przede wszystkim, jak mógł pozwolić, by Shane tak po prostu wyjechał bez słowa?
Opuścił budynek ze spuszczoną głową, dociskając do siebie swoją torbę. Miał ochotę wrócić do domu i zaszyć się pod kołdrą, by nie wyjść spod niej już do końca życia. Życia, które i tak było do niczego.
zt.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach