▲▼
MIESZKANIE:
2 POKOJE + SALON Z KUCHNIĄ + ŁAZIENKA
[Obraz salonu - poglądowy, prawdopodobnie ulegnie zmianie]
WYNAJĘTE PRZEZ:
Elliot Lloyd
NOWY WSPÓŁLOKATOR:
Liam Revel Leistershire
~~~
Ten temat kiedyś zacznie wyglądać lepiej, pojawią się zdjęcia albo opisy, czort wie.
2 POKOJE + SALON Z KUCHNIĄ + ŁAZIENKA
[Obraz salonu - poglądowy, prawdopodobnie ulegnie zmianie]
WYNAJĘTE PRZEZ:
Elliot Lloyd
NOWY WSPÓŁLOKATOR:
Liam Revel Leistershire
~~~
Ten temat kiedyś zacznie wyglądać lepiej, pojawią się zdjęcia albo opisy, czort wie.
Elliot niespiesznie przekręcił klucz. Wszedł do dobrze znanego mu mieszkania, zdjął buty, zrzucił płaszcz i powiesił go na ścianie obok, by zaraz ruszyć w stronę dużego pokoju. Rozejrzał się, jakby analizując stan pomieszczenia.
-Nie najgorzej. - Szepnął, choć nie było tu nikogo, prócz niego samego, ale i to niedługo miało się zmienić. Prawdę mówiąc, nieco się denerwował, bo to właśnie dzisiaj miał wprowadzić się nowy współlokator, a żeby było ciekawiej - szkolne plotki oraz statystyki uczniowskie, to jedyne informacje jakie posiadał na jego temat. Spojrzał na niewielki zegarek stojący na szafce. "Mam jeszcze godzinę." Zastanawiał się, co ze sobą zrobić i prawdopodobnie naturalnym byłoby ogarnięcie wszystkiego wokół, żeby przynajmniej zrobić dobre wrażenie, tylko że dookoła panował porządek. Mimo że mieszka tu od kilku miesięcy, większość czasu spędzał w czterech ścianach swojego pokoju, wychodząc z niego tylko w razie konieczności skorzystania z toalety czy chęci zaparzenia Herbaty... Więc ostatecznie zostało mu cierpliwie czekać. "Liam Revel Leistershire, ciekawe jakim człowiekiem okaże się ten kujon? Heh, nawet nie wiem jak wygląda. Cholera, mogłem przynajmniej zrobić konkretniejszy research. Jak okaże się kolejnym irytującym dupkiem, to chyba wyjdę z siebie." Oparłszy się o blat dzielący kompleks kuchenny i salon, włączył czajnik elektryczny. Szum gotującej się wody działał na niego kojąco, a nagromadzone w ciągu dnia napięcie powoli przygasało, tak samo jak obawy dotyczące Liama. "Nie no, nie może być tak źle, w końcu czego by nie zrobił, tamtego debila nie przebije..." BRZDĘK. Blondyn sięgnął po swój ulubiony kubek, przy okazji wyjmując z szafki jedną z na oko 20-stu wyglądających niemal jednakowo papierowych paczuszek. Po chwili odrobina jej zawartości znalazła się we wspomnianym naczyniu i została zalana wrzątkiem. Zapach naparu szybko się rozprzestrzeniał. Subtelna nutka wanilii w połączeniu z aromatem senchy zachęcała do delektowania się chwilą. Chłopak mimowolnie usiadł i zamknął oczy.
-Nie najgorzej. - Szepnął, choć nie było tu nikogo, prócz niego samego, ale i to niedługo miało się zmienić. Prawdę mówiąc, nieco się denerwował, bo to właśnie dzisiaj miał wprowadzić się nowy współlokator, a żeby było ciekawiej - szkolne plotki oraz statystyki uczniowskie, to jedyne informacje jakie posiadał na jego temat. Spojrzał na niewielki zegarek stojący na szafce. "Mam jeszcze godzinę." Zastanawiał się, co ze sobą zrobić i prawdopodobnie naturalnym byłoby ogarnięcie wszystkiego wokół, żeby przynajmniej zrobić dobre wrażenie, tylko że dookoła panował porządek. Mimo że mieszka tu od kilku miesięcy, większość czasu spędzał w czterech ścianach swojego pokoju, wychodząc z niego tylko w razie konieczności skorzystania z toalety czy chęci zaparzenia Herbaty... Więc ostatecznie zostało mu cierpliwie czekać. "Liam Revel Leistershire, ciekawe jakim człowiekiem okaże się ten kujon? Heh, nawet nie wiem jak wygląda. Cholera, mogłem przynajmniej zrobić konkretniejszy research. Jak okaże się kolejnym irytującym dupkiem, to chyba wyjdę z siebie." Oparłszy się o blat dzielący kompleks kuchenny i salon, włączył czajnik elektryczny. Szum gotującej się wody działał na niego kojąco, a nagromadzone w ciągu dnia napięcie powoli przygasało, tak samo jak obawy dotyczące Liama. "Nie no, nie może być tak źle, w końcu czego by nie zrobił, tamtego debila nie przebije..." BRZDĘK. Blondyn sięgnął po swój ulubiony kubek, przy okazji wyjmując z szafki jedną z na oko 20-stu wyglądających niemal jednakowo papierowych paczuszek. Po chwili odrobina jej zawartości znalazła się we wspomnianym naczyniu i została zalana wrzątkiem. Zapach naparu szybko się rozprzestrzeniał. Subtelna nutka wanilii w połączeniu z aromatem senchy zachęcała do delektowania się chwilą. Chłopak mimowolnie usiadł i zamknął oczy.
Denerwował się tym dniem bardziej niż egzaminami.
Nie żeby było w tym cokolwiek dziwnego. Właściwie kawałki papieru, na których zostawiał informacje przekazujące zebraną wiedzę, nie były dla niego niczym szczególnie stresującym. Kiedy jednak chodziło o wchodzenie w interakcję z drugą osobą, Liam zwyczajnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Nie był przyzwyczajony do jakichkolwiek kontaktów z innymi. Nic dziwnego, że gdy w końcu podjął niezwykle poważną decyzję o wyprowadzeniu się z rodzinnego domu - a jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie opłacić mieszkania sam - musiał znaleźć współlokatora. Gdyby mógł po prostu mieszkać ze swoim bratem, wszystko byłoby dużo prostsze. Nieprzyjemny ucisk w żołądku nie chciał odpuścić nawet na sekundę, gdy szedł korytarzem, ciągnąc ze sobą swoje walizki. Udało mu się namówić ojca, by nie odprowadzał go pod same drzwi, choć rzecz jasna nie był w stanie wybić mu z głowy podwiezienia go na miejsce.
"Gdyby coś było nie tak, daj mi znać. Wiesz że możesz do nas wrócić w każdej chwili."
Oczywiście, że wiedział.
Wiedział też, że nie może wiecznie trzymać się ich dłoni. Gdy w końcu stanął przed drzwiami, wziął głęboki oddech i zapukał trzykrotnie, zaraz nieruchomiejąc. Szybkie spojrzenie na zegarek telefonu tylko utwierdziło go w przekonaniu, że był dziesięć minut za wcześnie. Był to jeden z wielu jego nawyków, których nie potrafił się pozbyć. Jednocześnie sterczenie pod drzwiami i udawanie że go tu nie ma przez tenże właśnie czas, by być punktualnie, wydawało mu się głupotą. Poprawił ciążący mu na plecach pokrowiec ze skrzypcami i przestąpił nerwowo z nogi na nogę, choć stres który towarzyszył całemu wydarzeniu nie odbił się nijak na jego twarzy. To właśnie ona stanowiła bowiem epicentrum jego spokoju, co tak bardzo kontrastowało z szaleńczo tłukącym się w piersi sercem.
Będzie dobrze. Albo tragicznie. Mam nadzieję, że nie ma piskliwego głosu i nie wyrzuca z siebie tysiąca słów na minutę.
Nie żeby było w tym cokolwiek dziwnego. Właściwie kawałki papieru, na których zostawiał informacje przekazujące zebraną wiedzę, nie były dla niego niczym szczególnie stresującym. Kiedy jednak chodziło o wchodzenie w interakcję z drugą osobą, Liam zwyczajnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Nie był przyzwyczajony do jakichkolwiek kontaktów z innymi. Nic dziwnego, że gdy w końcu podjął niezwykle poważną decyzję o wyprowadzeniu się z rodzinnego domu - a jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie opłacić mieszkania sam - musiał znaleźć współlokatora. Gdyby mógł po prostu mieszkać ze swoim bratem, wszystko byłoby dużo prostsze. Nieprzyjemny ucisk w żołądku nie chciał odpuścić nawet na sekundę, gdy szedł korytarzem, ciągnąc ze sobą swoje walizki. Udało mu się namówić ojca, by nie odprowadzał go pod same drzwi, choć rzecz jasna nie był w stanie wybić mu z głowy podwiezienia go na miejsce.
"Gdyby coś było nie tak, daj mi znać. Wiesz że możesz do nas wrócić w każdej chwili."
Oczywiście, że wiedział.
Wiedział też, że nie może wiecznie trzymać się ich dłoni. Gdy w końcu stanął przed drzwiami, wziął głęboki oddech i zapukał trzykrotnie, zaraz nieruchomiejąc. Szybkie spojrzenie na zegarek telefonu tylko utwierdziło go w przekonaniu, że był dziesięć minut za wcześnie. Był to jeden z wielu jego nawyków, których nie potrafił się pozbyć. Jednocześnie sterczenie pod drzwiami i udawanie że go tu nie ma przez tenże właśnie czas, by być punktualnie, wydawało mu się głupotą. Poprawił ciążący mu na plecach pokrowiec ze skrzypcami i przestąpił nerwowo z nogi na nogę, choć stres który towarzyszył całemu wydarzeniu nie odbił się nijak na jego twarzy. To właśnie ona stanowiła bowiem epicentrum jego spokoju, co tak bardzo kontrastowało z szaleńczo tłukącym się w piersi sercem.
Będzie dobrze. Albo tragicznie. Mam nadzieję, że nie ma piskliwego głosu i nie wyrzuca z siebie tysiąca słów na minutę.
Puk, puk, puk! "O cholera!", podskoczył na kanapie zdezorientowany, musiało mu się przysnąć. Przetarł swoje jak zwykle podkrążone oczy i po raz kolejny tego dnia rzucił okiem na zegarek, który tym razem ukazywał zapis '17:41'.
-Otwarte! -Krzyknął, by jego głos dotarł do pukającego. Ruszenie tyłka i osobiste powitanie uznał za zbyteczne. W końcu mieszkanie nie było wielkie, a korytarz prowadził wprost do głównego pomieszczenia. Nie spodziewał się również, aby ktokolwiek łapał się za drzwi do łazienki, które były tam jedynym elementem mogącym kusić gościa. A jeśli jednak, to nawet idiota powinien się szybko zorientować, że nie tędy droga. Flegmatycznie uniósł kubek i upił odrobinę wystudzonego wywaru. "Więc... Kim jesteś Leistershire?" Elliot wyprostowawszy się, począł mierzyć spojrzeniem przejście wychodzące na kuchnię.
-Otwarte! -Krzyknął, by jego głos dotarł do pukającego. Ruszenie tyłka i osobiste powitanie uznał za zbyteczne. W końcu mieszkanie nie było wielkie, a korytarz prowadził wprost do głównego pomieszczenia. Nie spodziewał się również, aby ktokolwiek łapał się za drzwi do łazienki, które były tam jedynym elementem mogącym kusić gościa. A jeśli jednak, to nawet idiota powinien się szybko zorientować, że nie tędy droga. Flegmatycznie uniósł kubek i upił odrobinę wystudzonego wywaru. "Więc... Kim jesteś Leistershire?" Elliot wyprostowawszy się, począł mierzyć spojrzeniem przejście wychodzące na kuchnię.
To co zapewne zadziałałoby w przypadku każdej innej osoby, jak widać nie sprawdziło się w przypadku Liama. Chłopak nadal stał jak stał przed drzwiami, po raz kolejny przestępując z nogi na nogę. Zgarnął nieco mocniej włosy na twarz, zupełnie jakby chciał się upewnić, że nie odsłania nazbyt mocno swojej twarzy. Zacisnął nieco mocniej dłoń na jednej z walizek, przygryzając dolną wargę.
Może nie było go w domu?
Spał?
Albo nie słyszał?
Podrapał się po policzku z niego zagubioną miną i zerknął w bok, w miejsce z którego przyszedł, zupełnie jakby to tam właśnie miał pojawić się jego współlokator. Właściwie to nawet nie wiedział jak wygląda. Jego przygotowanie było co najmniej śmieszne. Kto by pomyślał, że ktoś kto na co dzień jest aż tak poukładany i ceni sobie harmonię, porwie się na zamieszkanie w kompletnie nieznanym samemu sobie mieszkaniu, z kimś kogo nawet nie zdążył poznać przed podjęciem decyzji. To mogła być naprawdę głupia decyzja.
Może nie było go w domu?
Spał?
Albo nie słyszał?
Podrapał się po policzku z niego zagubioną miną i zerknął w bok, w miejsce z którego przyszedł, zupełnie jakby to tam właśnie miał pojawić się jego współlokator. Właściwie to nawet nie wiedział jak wygląda. Jego przygotowanie było co najmniej śmieszne. Kto by pomyślał, że ktoś kto na co dzień jest aż tak poukładany i ceni sobie harmonię, porwie się na zamieszkanie w kompletnie nieznanym samemu sobie mieszkaniu, z kimś kogo nawet nie zdążył poznać przed podjęciem decyzji. To mogła być naprawdę głupia decyzja.
Tik, tak, tik, tak... Czas płynął, a po obrazku, który miał zostać wstawiony w te framugowe ramy - ani śladu. Nie było słychać nawet skrzypnięcia drzwi. "Czyżby gościu był głuchy?", pod zszarzałymi włosami uniosła się jedna z brwi.
-OTWARTEEEE! -Wydarł się ponownie nieco zirytowany, szybko jednak zorientował się, że to nie zadziała. "Ej, Ty sobie śmieszkujesz, a może serio jest?", odezwał się wewnętrzny głos rozsądku, albo i nie rozsądku, ale czegoś tam na pewno. "Jebać." W końcu Elliot raczył ruszyć swoje zacne cztery litery. Poprawił koszulę... "Mogłem się przebrać, bo wyglądam jakbym zapomniał zdjąć mundurek, choć ich nie wymagają." Złapał kubek i żółwim tempem skierował się do przedpokoju. "Whatever, pewnie i tak wyglądam jakby dopiero co wycierali mną podłogę.", jak szybko wpadł mu do głowy własny wygląd, tak szybko i wypadł. Za to jego myśli znów zaczęły kręcić się wokół spotkania, które już za chwile miało okazać się... Wielką pomyłką? "No, pokaż kotku, co masz w środku!" Jednym ruchem otworzył drzwi na oścież, jednocześnie wycofując się, żeby wejście było w ogóle możliwe. "Wait, what?", gdyby nie jego stoicka postawa, może byłby zaskoczony. "Liam miał być facetem, więc co tu robi ta laska?"
-Nie pomyliłaś przypadkiem mieszkań, złociutka? - Mruknął po kilku sekundach lustrowania jej wzrokiem. Czekając na odpowiedź, patrzył dziewczynie prosto w oczy. Był przekonany, że za chwilę speszy się pod wpływem spojrzenia, jak większość.
-Tak nawiasem mówiąc, buźkę masz ładną, ale zainwestuj w ciuszki, zamiast farbowanie włosów.
-OTWARTEEEE! -Wydarł się ponownie nieco zirytowany, szybko jednak zorientował się, że to nie zadziała. "Ej, Ty sobie śmieszkujesz, a może serio jest?", odezwał się wewnętrzny głos rozsądku, albo i nie rozsądku, ale czegoś tam na pewno. "Jebać." W końcu Elliot raczył ruszyć swoje zacne cztery litery. Poprawił koszulę... "Mogłem się przebrać, bo wyglądam jakbym zapomniał zdjąć mundurek, choć ich nie wymagają." Złapał kubek i żółwim tempem skierował się do przedpokoju. "Whatever, pewnie i tak wyglądam jakby dopiero co wycierali mną podłogę.", jak szybko wpadł mu do głowy własny wygląd, tak szybko i wypadł. Za to jego myśli znów zaczęły kręcić się wokół spotkania, które już za chwile miało okazać się... Wielką pomyłką? "No, pokaż kotku, co masz w środku!" Jednym ruchem otworzył drzwi na oścież, jednocześnie wycofując się, żeby wejście było w ogóle możliwe. "Wait, what?", gdyby nie jego stoicka postawa, może byłby zaskoczony. "Liam miał być facetem, więc co tu robi ta laska?"
-Nie pomyliłaś przypadkiem mieszkań, złociutka? - Mruknął po kilku sekundach lustrowania jej wzrokiem. Czekając na odpowiedź, patrzył dziewczynie prosto w oczy. Był przekonany, że za chwilę speszy się pod wpływem spojrzenia, jak większość.
-Tak nawiasem mówiąc, buźkę masz ładną, ale zainwestuj w ciuszki, zamiast farbowanie włosów.
Kolejne sekundy mijały powoli jedna po drugiej, zgrywając się z powolnymi uderzeniami serca Liama. Nie miał żadnego innego pomysłu poza sterczeniem pod drzwiami jak idiota, toteż to właśnie w tym momencie robił. I choć powoli ogarniało go zwątpienie, nagle drzwi otworzyły się na oścież. Wzdrygnął się niewidocznie, podnosząc wzrok na osobę która stanęła w drzwiach. Dość szybko zdał sobie sprawę z tego, że czeka go ponowne zadzieranie głowy, by móc w miarę swobodnie spojrzeć na chłopaka, który na oko przewyższał go o jakieś piętnaście centymetrów.
Lecz to nie wzrost zaskoczył go tu najbardziej, lecz słowa które zaraz padły z jego ust. Wpatrywał się w niego w milczeniu, nie zdradzając absolutnie niczego. Jego twarz, jak i oczy pozostawały niewzruszone, tuż po tym gdy przesunął wzrokiem z jego ust na szare tęczówki.
Czy on właśnie...?
Nie. Tak?
Nie zdarzyło mu się to od dłuższego czasu. Nic dziwnego, że stał niczym zaczarowany, nim w końcu jego umysł postanowił uruchomić na nowo trybiki. Odkaszlnął cicho, by oczyścić gardło po długim czasie niemówienia.
— Liam Leistershire. Miałem się dziś wprowadzić — niski, nieco chrapliwy głos, nawet jeśli brzmiał nieco dziwnie - zupełnie jakby chłopak zmagał się z katarem, choć nic na to nie wskazywało - bez wątpienia należał do chłopaka. Sytuacja prawdopodobnie rozbawiłaby, bądź doprowadziła do szału wszystkich innych, którzy spotkaliby się z podobnym przywitaniem. Tymczasem białowłosy zachowywał się, jakby wcześniejsze słowa zwyczajnie nie padły. Zamiast tego cały czas obserwował go uważnie, nim przechylił nieznacznie głowę w bok. Był w końcu pewien, że nie pomylił mieszkań. Zbyt długo wgapiał się w umieszczony na nich numer.
Lecz to nie wzrost zaskoczył go tu najbardziej, lecz słowa które zaraz padły z jego ust. Wpatrywał się w niego w milczeniu, nie zdradzając absolutnie niczego. Jego twarz, jak i oczy pozostawały niewzruszone, tuż po tym gdy przesunął wzrokiem z jego ust na szare tęczówki.
Czy on właśnie...?
Nie. Tak?
Nie zdarzyło mu się to od dłuższego czasu. Nic dziwnego, że stał niczym zaczarowany, nim w końcu jego umysł postanowił uruchomić na nowo trybiki. Odkaszlnął cicho, by oczyścić gardło po długim czasie niemówienia.
— Liam Leistershire. Miałem się dziś wprowadzić — niski, nieco chrapliwy głos, nawet jeśli brzmiał nieco dziwnie - zupełnie jakby chłopak zmagał się z katarem, choć nic na to nie wskazywało - bez wątpienia należał do chłopaka. Sytuacja prawdopodobnie rozbawiłaby, bądź doprowadziła do szału wszystkich innych, którzy spotkaliby się z podobnym przywitaniem. Tymczasem białowłosy zachowywał się, jakby wcześniejsze słowa zwyczajnie nie padły. Zamiast tego cały czas obserwował go uważnie, nim przechylił nieznacznie głowę w bok. Był w końcu pewien, że nie pomylił mieszkań. Zbyt długo wgapiał się w umieszczony na nich numer.
Wbrew jego oczekiwaniom, błękitnowłosa nie zareagowała ani na spojrzenie, ani na komentarz. "Interesujące..." Uniósł do ust trzymany w ręku napój, nie spuszczając wzroku z przybyszki.
-Liam Leistershire [...] - Mało brakowało, a by się zakrztusił, w ostatnim momencie przełknął resztki płynu i stanął jak wryty. Jak się okazało, przy tym człowieku wypracowana stoicka postawa, którą mógł się szczycić - nie wystarczyła. Choć rzecz jasna trzeba by było być niesamowicie spostrzegawczym i zapewne dobrze go znać, by zauważyć delikatne drgnięcie brwi, sugerujące tak zwany szok i niedowierzanie. "To ma być mój nowy współlokator? Może zaszła jakaś pomyłka? Czy Liam może być żeńskim imieniem? Może jest jakiś inny Leistershire? No bez jaj...", w jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, ale udało mu się w miarę szybko otrząsnąć i jeszcze raz przeleciałhehe, nie śmieszne chłopaka wzrokiem. Jak to on, już chciał się odezwać, nawet uchylił usta, ale na szczęście zdążył ugryźć się w język. "Nie ważne kim jest, będziesz musiał z nim przeżyć przynajmniej kilka miechów w jednej chałupie, więc może nie spierdol tego już na początku. Dobrego wrażenia, co prawda, nie zrobiłeś, ale może przeproś i się ogarnij?"
-... Nie wyglądasz. - Odparł i odwrócił na pięcie, chcąc zaparzyć sobie mocnej, bardzo mocnej Herbaty. "Tak, to zdecydowanie było właśnie to, co zamierzałeś zrobić Elliot. Gratuluję." Włączył czajnik i wybrał z szafki kolejną paczkę. Resztę naparu znajdującego się w kubku dopił na raz, jakby chciał się nią upić, a następnie opłukał naczynie i usiadł na jednym z wysokich stołków, czekając na gorącą wodę, niczym na zbawienie.
-Liam Leistershire [...] - Mało brakowało, a by się zakrztusił, w ostatnim momencie przełknął resztki płynu i stanął jak wryty. Jak się okazało, przy tym człowieku wypracowana stoicka postawa, którą mógł się szczycić - nie wystarczyła. Choć rzecz jasna trzeba by było być niesamowicie spostrzegawczym i zapewne dobrze go znać, by zauważyć delikatne drgnięcie brwi, sugerujące tak zwany szok i niedowierzanie. "To ma być mój nowy współlokator? Może zaszła jakaś pomyłka? Czy Liam może być żeńskim imieniem? Może jest jakiś inny Leistershire? No bez jaj...", w jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, ale udało mu się w miarę szybko otrząsnąć i jeszcze raz przeleciał
-... Nie wyglądasz. - Odparł i odwrócił na pięcie, chcąc zaparzyć sobie mocnej, bardzo mocnej Herbaty. "Tak, to zdecydowanie było właśnie to, co zamierzałeś zrobić Elliot. Gratuluję." Włączył czajnik i wybrał z szafki kolejną paczkę. Resztę naparu znajdującego się w kubku dopił na raz, jakby chciał się nią upić, a następnie opłukał naczynie i usiadł na jednym z wysokich stołków, czekając na gorącą wodę, niczym na zbawienie.
"Nie wyglądasz."
Ugryzł się w język, uprzedzając własne pytanie jak zatem powinien wyglądać. Jakby nie patrzeć każdy miał często własne, przeróżne wyobrażenia o innych osobach. Sam nieszczególnie był w stanie wyobrazić sobie swojego przyszłego współlokatora, a z kilku wizji które pojawiły się gdzieś w jego głowie, trafił głównie pod względem wzrostu. Widząc jak jego współlokator znika w środku mieszkania obrócił się nieznacznie, by w końcu przenieść przez próg jedną walizkę, a potem drugą. Postawił je w przedpokoju ściągając zarówno buty, jak i kurtkę, którą zaraz odwiesił na wieszak, nim rozejrzał się w dwie strony. Drzwi do obu sypialni były zamknięte, ciężko więc było mu skierować kroki w którąkolwiek stronę. Nie chciał też naruszać prywatności chłopaka.
Ciche kroki skutecznie obwieściły, że podążył w ślad za nim do kuchni, gdy stanął naprzeciw krzesła na którym siedział, by mieć dobry widok na jego twarz.
— Który pokój jest mój? — zapytał cały czas wpatrując się w niego z wyraźną uwagą. Jak do tej pory mógł skupić swoją uwagę głównie na przedpokoju, salonie i kuchni, do których nie miał najmniejszych uwag. Wręcz przeciwnie, ich wystrój podobał mu się na tyle, by mimowolnie odczuł nieznaczną ulgę. Gdzieś w zakamarkach jego umysłu pojawiła się obawa, że trafi na jakiegoś zbuntowanego metalowca, który będzie rozrzucał po całym pomieszczeniu wszystko - z glanami i własnymi bokserkami włącznie.
Ugryzł się w język, uprzedzając własne pytanie jak zatem powinien wyglądać. Jakby nie patrzeć każdy miał często własne, przeróżne wyobrażenia o innych osobach. Sam nieszczególnie był w stanie wyobrazić sobie swojego przyszłego współlokatora, a z kilku wizji które pojawiły się gdzieś w jego głowie, trafił głównie pod względem wzrostu. Widząc jak jego współlokator znika w środku mieszkania obrócił się nieznacznie, by w końcu przenieść przez próg jedną walizkę, a potem drugą. Postawił je w przedpokoju ściągając zarówno buty, jak i kurtkę, którą zaraz odwiesił na wieszak, nim rozejrzał się w dwie strony. Drzwi do obu sypialni były zamknięte, ciężko więc było mu skierować kroki w którąkolwiek stronę. Nie chciał też naruszać prywatności chłopaka.
Ciche kroki skutecznie obwieściły, że podążył w ślad za nim do kuchni, gdy stanął naprzeciw krzesła na którym siedział, by mieć dobry widok na jego twarz.
— Który pokój jest mój? — zapytał cały czas wpatrując się w niego z wyraźną uwagą. Jak do tej pory mógł skupić swoją uwagę głównie na przedpokoju, salonie i kuchni, do których nie miał najmniejszych uwag. Wręcz przeciwnie, ich wystrój podobał mu się na tyle, by mimowolnie odczuł nieznaczną ulgę. Gdzieś w zakamarkach jego umysłu pojawiła się obawa, że trafi na jakiegoś zbuntowanego metalowca, który będzie rozrzucał po całym pomieszczeniu wszystko - z glanami i własnymi bokserkami włącznie.
Kiedy nowy współlokator wszedł do kuchni, Elliot od razu odwrócił się w jego stronę. Nie do końca wiedział, co ma o nim myśleć. Przeważnie, by ocenić przeciętnego człowieka, wystarczyło mu jedno uważne spojrzenie, ale Liam zdecydowanie nie był przeciętny. I wcale nie chodziło o jego mylący wygląd. Gdy zadano mu pytanie, chwilę zwlekał z odpowiedzią.
-Ten po prawej. - Odezwał się odrobinę niemrawo, zastanawiając się, dlaczego aż tak bardzo zależy mu na rozszyfrowaniu tej Niebieskiej Myszki, jak to zaczął nazywać Leistershire'a w myślach. "Te oczy i mimika, czy raczej jej brak. Ciekawe..."
-Ej, lubisz grać w karty? - rzucił po dłuższej chwili. "Taka konfrontacja mogłaby być zabawna, musisz go namówić. Ale przede wszystkim powinieneś przestać gadać do siebie debilu."
-Ten po prawej. - Odezwał się odrobinę niemrawo, zastanawiając się, dlaczego aż tak bardzo zależy mu na rozszyfrowaniu tej Niebieskiej Myszki, jak to zaczął nazywać Leistershire'a w myślach. "Te oczy i mimika, czy raczej jej brak. Ciekawe..."
-Ej, lubisz grać w karty? - rzucił po dłuższej chwili. "Taka konfrontacja mogłaby być zabawna, musisz go namówić. Ale przede wszystkim powinieneś przestać gadać do siebie debilu."
"Ten po prawej."
Pokiwał głową momentalnie przyswajając informację. Poczekał jeszcze chwilę wyłącznie ze zwyczajnego przyzwyczajenia. Póki co nie miał zamiaru wdawać się w żadne konkretne rozmowy, rozpakowanie się było jego zdecydowanym priorytetem.
"Ej, lubisz grać w karty?"
Takiego pytania się nie spodziewał.
— W karty? — przez chwilę milczał nie udzielając żadnej odpowiedzi. Próbował przypomnieć sobie kiedy ostatni raz w ogóle po nie sięgnął, ale nie było to najprostsze zadanie. Pokręcił w końcu głową.
— Najpierw musiałbym się nauczyć — powiedział krótko cofając się o krok. Skinął mu głową w milczeniu, chwilowo kończąc tym samym rozmowę, gdy odwrócił się do niego plecami, by zgarnąć swoje walizki i wprowadzić je do sypialni. Odetchnął cicho z ulgą, gdy w końcu położył pokrowiec ze skrzypcami na łóżku pozbywając się ich ciężaru z pleców. Przeciągnął się krótko i podszedł do okna, wyglądając za nie w zamyśleniu, tuż przed tym gdy faktycznie podszedł do swojego bagażu, by otworzyć go na ziemi, przeglądając wszystkie rzeczy. Wyciągnął z kieszeni gumkę do włosów upinając je w drobny kucyk i podwinął rękawy do łokci. Im szybciej się z tym uwinie, tym lepiej.
Pokiwał głową momentalnie przyswajając informację. Poczekał jeszcze chwilę wyłącznie ze zwyczajnego przyzwyczajenia. Póki co nie miał zamiaru wdawać się w żadne konkretne rozmowy, rozpakowanie się było jego zdecydowanym priorytetem.
"Ej, lubisz grać w karty?"
Takiego pytania się nie spodziewał.
— W karty? — przez chwilę milczał nie udzielając żadnej odpowiedzi. Próbował przypomnieć sobie kiedy ostatni raz w ogóle po nie sięgnął, ale nie było to najprostsze zadanie. Pokręcił w końcu głową.
— Najpierw musiałbym się nauczyć — powiedział krótko cofając się o krok. Skinął mu głową w milczeniu, chwilowo kończąc tym samym rozmowę, gdy odwrócił się do niego plecami, by zgarnąć swoje walizki i wprowadzić je do sypialni. Odetchnął cicho z ulgą, gdy w końcu położył pokrowiec ze skrzypcami na łóżku pozbywając się ich ciężaru z pleców. Przeciągnął się krótko i podszedł do okna, wyglądając za nie w zamyśleniu, tuż przed tym gdy faktycznie podszedł do swojego bagażu, by otworzyć go na ziemi, przeglądając wszystkie rzeczy. Wyciągnął z kieszeni gumkę do włosów upinając je w drobny kucyk i podwinął rękawy do łokci. Im szybciej się z tym uwinie, tym lepiej.
Jako że Elliot uciekł mi z forum, zawieszam fabułę.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach