▲▼
„Masz coś do ukrycia, Winchester?”
Spojrzał powoli na przyjaciela, wyginając ledwo widocznie kąciki ust w nieznacznym uśmiechu.
― Zbyt wiele, Grimshaw ― chyba każdy miał swoje tajemnice, których pilnował w każdej sytuacji. Niemniej jak można się było spodziewać, nawet podobne ‚żartobliwe’ przyznanie się do ich istnienia, nie było równoznaczne z uzewnętrznieniem się. Zbyt wiele spraw osiągało ten stopień, że podzielenie się nimi z innymi zahaczało o miano niemożliwości. I właśnie dlatego stres związany z dzisiejszym spotkaniem z psychologiem, zdawał się powoli rosnąć z każdą minutą. Riley mimo wielu rekomendacji, nigdy nie udał się z własnej woli na spotkanie z żadnym lekarzem. Uznawał ich ingerencję nie tylko za zbędną, ale i nienaturalną. Zupełnie jakby wytwór jego umysłu był czymś z czym musiał rozprawić się sam. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w bok, na wiernie trwającego u jego boku Wilka, by doszedł do jednego wniosku. Niezależnie od własnych życzeń i błagań, jego obecność nie zanikała. Nie potrafił się od niego uwolnić, niezależnie jak bardzo się starał. W dodatku objawy zdawały się pogarszać wraz z upływającym czasem.
„Niepotrzebnie je zakrywasz.”
Zamarzł w miejscu, nie podnosząc wzroku na Jaya. Zwyczajne słowa, na które wiele osób nie zwróciło by uwagi, wywołały u niego poruszenie, którego nie był w stanie opisać. Przygryzł dolną wargę, nie odpowiadając ani słowem. Nie odgarnął też grzywki z oczu, mimo tego, że właśnie jego ręka drgnęła nieznacznie, próbując go zmusić do podobnego ruchu.
To nie był komplement, złoty chłopcze. Raczej krytyka twojego idiotycznego nawyku.
A jednak, nawet słowa Wilka nie były w tym momencie wpędzić go w stan, który podkopałby jego i tak przerażająco niskie poczucie własnej wartości.
― Zapamiętam ― rzucił w końcu nieznacznie przyciszonym głosem, nie wiedząc jak inaczej powinien skomentować podobną uwagę. Nie był też gotowy, by za jego radą, pozbawić się nawyku, który towarzyszył mu od wielu lat.
Sam Winchester już po wyjściu z mieszkania dopalił swojego papierosa, nim wsiadł do samochodu. Nawet jeśli sam palił, nie potrafił znieść dymu we wnętrzu pojazdu. Każdy spotęgowany wdech potrafił przyprawić go o mdłości.
Podczas trasy nie odzywał się zbyt wiele. Jego myśli nieustannie krążyły wokół przeróżnych scenariuszy czekającej na niego wizyty. Nie miał pojęcia czego powinien się spodziewać. Naturalnie zaszczepione czarnowidztwo, dodatkowo podsycane szeptem Wilka wcale mu w tym momencie nie pomagało.
― Następna ulica w prawo ― rzucił wskazując palcem przez szybę. Ciężko było stwierdzić czy była to faktyczna pomoc, czy jedynie gest mający na celu uspokojenie jego wewnętrznej bitwy. Wziął głębszy wdech, przymykając przy tym oczy i ucisnął nieznacznie palcami skronie, masując je kilka razy.
Nie masz szans na wygranie tej bitwy, Winchester.
Boisz się.
Wilk nie odpowiedział ani słowem, gdy poruszył się u jego stóp, warkocząc wściekle. Oparł łeb na jego udzie, szczerząc wszystkie kły w paskudnym uśmiechu, sprawiającym że jego ręce pokryła gęsia skórka.
Nie. Masz. Szans.
― Jesteś pewien, że chcesz poczekać? Możesz gdzieś pojechać, dam ci znać jak… się skończy ― powiedział w końcu, obracając się w stronę Jaya. Nie chciał go tutaj trzymać na siłę. W teorii, pierwsza sesja miała zająć od godziny do dwóch. Nie był to czas, który większość wolałaby spędzić w samochodzie.
― Dwie ulice stąd masz księgarnię. Możesz się do niej przejść, a ja dam ci znać, jak będę kończył ― zaproponował, zerkając pokrótce na zegarek. Nadal miał jeszcze dziesięć minut w zapasie, mógł więc ustalić dokładniejszą wersję z przyjacielem, od którego - jakby nie patrzeć - był dość mocno w tym momencie uzależniony.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Riverdale City Adventure Therapy
Sob Cze 10, 2017 5:46 pm
Sob Cze 10, 2017 5:46 pm
Riverdale City Adventure Therapy to jeden z najlepszych ośrodków psychiatrycznych w okolicy. Trafiają tu przeróżne przypadki, od tych którzy padli ofiarą agresji domowej, wagarowiczów z kuratorem, alkoholików, narkomanów, aż po ciężkie przypadki walczące na co dzień ze schizofrenią, psychozą czy innymi chorobami psychicznymi. Miejsce słynie z niebywałej skuteczności z pomocy potrzebującym i dlatego ze względu na swoją renomę ludzie są w stanie czekać nawet na odległe terminy wizyt. Sam budynek wygląda bardzo nowocześnie. Już na wejściu wita gości uśmiechnięta recepcjonistka, gotowa odpowiedzieć na każde pytanie związane z Aventure Therapy i pomóc dostać się na wizytę do wybranego specjalisty lub doradzić przy pierwszej wizycie do jakiego się udać. Dziękim dużym oknom poczekalnia wydaje się przestronna i zdecydowanie nie przytłaczająca, choć oczywiście znajdzie się też bardziej odosobnione miejsca dla tych, których wolą usunąć się z bezpośredniego widoku innych i zostać sam na sam ze swoimi myślami.
Riverdale City Adventure Therapy
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą w RCAT? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą w RCAT? Kliknij na W.
„Masz coś do ukrycia, Winchester?”
Spojrzał powoli na przyjaciela, wyginając ledwo widocznie kąciki ust w nieznacznym uśmiechu.
― Zbyt wiele, Grimshaw ― chyba każdy miał swoje tajemnice, których pilnował w każdej sytuacji. Niemniej jak można się było spodziewać, nawet podobne ‚żartobliwe’ przyznanie się do ich istnienia, nie było równoznaczne z uzewnętrznieniem się. Zbyt wiele spraw osiągało ten stopień, że podzielenie się nimi z innymi zahaczało o miano niemożliwości. I właśnie dlatego stres związany z dzisiejszym spotkaniem z psychologiem, zdawał się powoli rosnąć z każdą minutą. Riley mimo wielu rekomendacji, nigdy nie udał się z własnej woli na spotkanie z żadnym lekarzem. Uznawał ich ingerencję nie tylko za zbędną, ale i nienaturalną. Zupełnie jakby wytwór jego umysłu był czymś z czym musiał rozprawić się sam. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w bok, na wiernie trwającego u jego boku Wilka, by doszedł do jednego wniosku. Niezależnie od własnych życzeń i błagań, jego obecność nie zanikała. Nie potrafił się od niego uwolnić, niezależnie jak bardzo się starał. W dodatku objawy zdawały się pogarszać wraz z upływającym czasem.
„Niepotrzebnie je zakrywasz.”
Zamarzł w miejscu, nie podnosząc wzroku na Jaya. Zwyczajne słowa, na które wiele osób nie zwróciło by uwagi, wywołały u niego poruszenie, którego nie był w stanie opisać. Przygryzł dolną wargę, nie odpowiadając ani słowem. Nie odgarnął też grzywki z oczu, mimo tego, że właśnie jego ręka drgnęła nieznacznie, próbując go zmusić do podobnego ruchu.
To nie był komplement, złoty chłopcze. Raczej krytyka twojego idiotycznego nawyku.
A jednak, nawet słowa Wilka nie były w tym momencie wpędzić go w stan, który podkopałby jego i tak przerażająco niskie poczucie własnej wartości.
― Zapamiętam ― rzucił w końcu nieznacznie przyciszonym głosem, nie wiedząc jak inaczej powinien skomentować podobną uwagę. Nie był też gotowy, by za jego radą, pozbawić się nawyku, który towarzyszył mu od wielu lat.
Sam Winchester już po wyjściu z mieszkania dopalił swojego papierosa, nim wsiadł do samochodu. Nawet jeśli sam palił, nie potrafił znieść dymu we wnętrzu pojazdu. Każdy spotęgowany wdech potrafił przyprawić go o mdłości.
Podczas trasy nie odzywał się zbyt wiele. Jego myśli nieustannie krążyły wokół przeróżnych scenariuszy czekającej na niego wizyty. Nie miał pojęcia czego powinien się spodziewać. Naturalnie zaszczepione czarnowidztwo, dodatkowo podsycane szeptem Wilka wcale mu w tym momencie nie pomagało.
― Następna ulica w prawo ― rzucił wskazując palcem przez szybę. Ciężko było stwierdzić czy była to faktyczna pomoc, czy jedynie gest mający na celu uspokojenie jego wewnętrznej bitwy. Wziął głębszy wdech, przymykając przy tym oczy i ucisnął nieznacznie palcami skronie, masując je kilka razy.
Nie masz szans na wygranie tej bitwy, Winchester.
Boisz się.
Wilk nie odpowiedział ani słowem, gdy poruszył się u jego stóp, warkocząc wściekle. Oparł łeb na jego udzie, szczerząc wszystkie kły w paskudnym uśmiechu, sprawiającym że jego ręce pokryła gęsia skórka.
Nie. Masz. Szans.
― Jesteś pewien, że chcesz poczekać? Możesz gdzieś pojechać, dam ci znać jak… się skończy ― powiedział w końcu, obracając się w stronę Jaya. Nie chciał go tutaj trzymać na siłę. W teorii, pierwsza sesja miała zająć od godziny do dwóch. Nie był to czas, który większość wolałaby spędzić w samochodzie.
― Dwie ulice stąd masz księgarnię. Możesz się do niej przejść, a ja dam ci znać, jak będę kończył ― zaproponował, zerkając pokrótce na zegarek. Nadal miał jeszcze dziesięć minut w zapasie, mógł więc ustalić dokładniejszą wersję z przyjacielem, od którego - jakby nie patrzeć - był dość mocno w tym momencie uzależniony.
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sob Cze 10, 2017 10:25 pm
Sob Cze 10, 2017 10:25 pm
„Zbyt wiele, Grimshaw.”
Ciekawe.
Szare tęczówki Jay'a dosięgnęły ledwo widocznego uśmiechu, jednak ten w żaden sposób nie skomentował ani grymasu Winchestera, ani samych słów. Nawet jeśli tajemniczość była ostatnim określeniem, jakiego użyłby opisując złotookiego, nigdy nie zakładał, że chłopak nie miał przed nim żadnych tajemnic – można by nawet rzec, że w ich przypadku działało to w obie strony. Ciemnowłosy był w stanie to zrozumieć, kierując się przekonaniem, że prędzej czy później uzewnętrzniający się ludzie oczekiwali czegoś w zamian. Niektórzy chcieli informacji z ciekawości, a inni pod przykrywką uprzejmości czekali tylko na to, by w tym dziwacznym handlu wymiennym zdobyć jakiegoś haka. I dlatego o nic więcej nie pytał.
Myślisz, że mógłby cię pogrążyć?
Nie.
Więc może jest na odwrót?
Jak zawsze uszanował ciszę, która zapadła, gdy już znaleźli się w samochodzie. Podczas podróży – choć w tym przypadku niezbyt długiej – w zupełności wystarczał niegłośny dźwięk silnika i akompaniujące mu radio, w którym jak zawsze przewijały się najbardziej popularne utwory, z których nie wszystkie można było uznać za dobre, jednak w trakcie skupienia na drodze, nie przywiązywało się do nich aż takiej wagi. Spodziewał się dużej ilości samochodów w godzinach szczytu, jednak mimo niego udało im się nie trafić na większe zastoje na drodze.
― Najwyżej stamtąd wyjdziesz ― rzucił mimowolnie, jeszcze zanim Starr zdążył wypuścić z płuc głębszy wdech. Nie widział potrzeby, by kryć się z tym, że podobne doświadczenia miał już za sobą i zdawał sobie sprawę, że nikt nie mógł zmuszać go do niechcianych odpowiedzi.
Zgodnie z krótką instrukcją skręcił w odpowiednią ulicę, zwalniając nieco, by nie przegapić zjazdu pod odpowiedni budynek. Gdy tylko wychwycił wzrokiem puste miejsce parkingowe, od razu zjechał w tamtą stronę, uprzedzając kogoś, kto także liczył na to, że uda mu się postawić tam swój samochód.
„Jesteś pewien, że chcesz poczekać?”
― Mogę się rozmyślić, jeśli jeszcze raz o to zapytasz ― stwierdził, co w języku szarookiego już na pewno oznaczało „tak”. Rozpięcie pasów było już dosadniejszym sygnałem, że zamierzał tu zostać.
No, no. Ktoś tu wczuł się w swoją braterską rolę.
― Jeszcze pomyślę, że chcesz, żebym stąd wypierdalał, żeby przypadkiem nie podsłuchiwać pod drzwiami. ― Przeniósł na niego badawcze spojrzenie, jednak na szczęście złotookiego nie wierzył, by takie były jego intencje. Szatyn skłaniał się raczej ku teorii, że stres obudził w nim tę drażniącą cząstkę, przez którą zapomniał o tym, że: ― Dam sobie radę, Winchester ― mruknął, wysuwając kluczyk ze stacyjki. W momencie zapanowała kompletna cisza. ― Kupię książkę i zaczekam w kawiarni. ― Stuknął paznokciami o kierownicę, by zaraz kiwnąć podbródkiem ku przeciwnej stronie ulicy. Byli w mieście, a atrakcji dookoła nie brakowało – miał całą masę opcji do wyboru i był pewien, że w te dwie godziny mógł zrobić więcej niż by tego chciał, nawet nie zauważając upływu czasu. To wyjaśniało, dlaczego nigdy nie narzekał na nudę.
Sprawdziwszy czy miał przy sobie telefon, wysiadł z samochodu, co częściowo odcięło Woolfe'a od możliwości rozmyślenia się. W niektórych przypadkach minuty wystarczyły, by aż za bardzo zastanowić się, czy nie popełnia się największego błędu w swoim życiu.
Pewnie już przeklina cię w duchu, Grimshaw.
Ciekawe.
Szare tęczówki Jay'a dosięgnęły ledwo widocznego uśmiechu, jednak ten w żaden sposób nie skomentował ani grymasu Winchestera, ani samych słów. Nawet jeśli tajemniczość była ostatnim określeniem, jakiego użyłby opisując złotookiego, nigdy nie zakładał, że chłopak nie miał przed nim żadnych tajemnic – można by nawet rzec, że w ich przypadku działało to w obie strony. Ciemnowłosy był w stanie to zrozumieć, kierując się przekonaniem, że prędzej czy później uzewnętrzniający się ludzie oczekiwali czegoś w zamian. Niektórzy chcieli informacji z ciekawości, a inni pod przykrywką uprzejmości czekali tylko na to, by w tym dziwacznym handlu wymiennym zdobyć jakiegoś haka. I dlatego o nic więcej nie pytał.
Myślisz, że mógłby cię pogrążyć?
Nie.
Więc może jest na odwrót?
Jak zawsze uszanował ciszę, która zapadła, gdy już znaleźli się w samochodzie. Podczas podróży – choć w tym przypadku niezbyt długiej – w zupełności wystarczał niegłośny dźwięk silnika i akompaniujące mu radio, w którym jak zawsze przewijały się najbardziej popularne utwory, z których nie wszystkie można było uznać za dobre, jednak w trakcie skupienia na drodze, nie przywiązywało się do nich aż takiej wagi. Spodziewał się dużej ilości samochodów w godzinach szczytu, jednak mimo niego udało im się nie trafić na większe zastoje na drodze.
― Najwyżej stamtąd wyjdziesz ― rzucił mimowolnie, jeszcze zanim Starr zdążył wypuścić z płuc głębszy wdech. Nie widział potrzeby, by kryć się z tym, że podobne doświadczenia miał już za sobą i zdawał sobie sprawę, że nikt nie mógł zmuszać go do niechcianych odpowiedzi.
Zgodnie z krótką instrukcją skręcił w odpowiednią ulicę, zwalniając nieco, by nie przegapić zjazdu pod odpowiedni budynek. Gdy tylko wychwycił wzrokiem puste miejsce parkingowe, od razu zjechał w tamtą stronę, uprzedzając kogoś, kto także liczył na to, że uda mu się postawić tam swój samochód.
„Jesteś pewien, że chcesz poczekać?”
― Mogę się rozmyślić, jeśli jeszcze raz o to zapytasz ― stwierdził, co w języku szarookiego już na pewno oznaczało „tak”. Rozpięcie pasów było już dosadniejszym sygnałem, że zamierzał tu zostać.
No, no. Ktoś tu wczuł się w swoją braterską rolę.
― Jeszcze pomyślę, że chcesz, żebym stąd wypierdalał, żeby przypadkiem nie podsłuchiwać pod drzwiami. ― Przeniósł na niego badawcze spojrzenie, jednak na szczęście złotookiego nie wierzył, by takie były jego intencje. Szatyn skłaniał się raczej ku teorii, że stres obudził w nim tę drażniącą cząstkę, przez którą zapomniał o tym, że: ― Dam sobie radę, Winchester ― mruknął, wysuwając kluczyk ze stacyjki. W momencie zapanowała kompletna cisza. ― Kupię książkę i zaczekam w kawiarni. ― Stuknął paznokciami o kierownicę, by zaraz kiwnąć podbródkiem ku przeciwnej stronie ulicy. Byli w mieście, a atrakcji dookoła nie brakowało – miał całą masę opcji do wyboru i był pewien, że w te dwie godziny mógł zrobić więcej niż by tego chciał, nawet nie zauważając upływu czasu. To wyjaśniało, dlaczego nigdy nie narzekał na nudę.
Sprawdziwszy czy miał przy sobie telefon, wysiadł z samochodu, co częściowo odcięło Woolfe'a od możliwości rozmyślenia się. W niektórych przypadkach minuty wystarczyły, by aż za bardzo zastanowić się, czy nie popełnia się największego błędu w swoim życiu.
Pewnie już przeklina cię w duchu, Grimshaw.
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Lip 28, 2017 6:15 pm
Pią Lip 28, 2017 6:15 pm
"Jeszcze pomyślę, że chcesz, żebym stąd wypierdalał, żeby przypadkiem nie podsłuchiwać pod drzwiami."
Stał przez chwilę wpatrując się w niego w milczeniu, zupełnie jakby faktycznie oceniał czy Jay byłby do tego zdolny. W rzeczywistości doskonale zdawał sobie sprawę, że był ostatnią osobą, którą mógłby podejrzewać o podobne zachowanie. Sprawy innych zawsze obchodziły Grimshawa tyle co zeszłoroczny śnieg. Nawet gdyby faktycznie znalazł się choćby w tej samej sali, bezpośrednio w zasięgu słuchu, pozostałby jedynie milczącym obserwatorem. Prawdopodobnie nawet po wyjściu nie odezwałby się nawet słowem, pozostawiając wszelkie przemyślenia dla siebie. Mieszanie się w sprawy innych bez wątpienia nie było jego hobby.
— Haa... — wypuścił z siebie powietrze, mierzwiąc niedbale wielokolorowe kosmyki włosów. Nawet ten drobny dotyk bez problemu przypomniał mu o dość słabym stanie jego włosów. Niegdyś miękkie w dotyku, obecnie przypominały bardziej sztywne, psie futro. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, gdzie leżała przyczyna podobnej zmiany.
Opuścił dłoń zamykając ją w pięść i zerknął w bok na księgarnię, kiwając jedynie głową potwierdzająco. Wysiadł z samochodu i trzasnął drzwiami, dopiero wtedy rozwierając palce, z których wypadło kilka pojedynczych włosów, poza zasięgiem wzroku samego Jaya. Wilk momentalnie przytknął do nich nos, węsząc przy ziemi. Długi ogon poruszył się w nienaturalny sposób, uderzając Winchestera w nogi.
Czyżby stres POŻERAŁ cię od środka, złoty chłopcze?
Zamiast odpowiedzi, jeden z czarnych trampków uderzył o ziemię wgniatając w nią i tak praktycznie niewidoczne dowody. Tym samym ruchem, którego używał do gaszenia niedopałków. Wsunął ręce w kieszenie kurtki, nie patrząc już nawet w stronę przyjaciela, gdy ruszył w stronę kolorowego budynku, nijak nie przypominającego szpitala psychiatrycznego. Brak jakiegokolwiek szyldu i kolorowe balkony, nadawały mu bardziej wyglądu biurowca, bądź biura turystycznego. Brakowało wyłącznie porozwieszanych na szybach ofert wylotów na wyspy tropikalne czy zorganizowanych wycieczek z przewodnikiem po siedmiu cudach świata. Powstrzymał kolejny odruch przeczesania włosów palcami. Podobny odruch będący zwyczajnym tikiem nerwowym, ostatnimi czasy robił się coraz to bardziej uciążliwy.
Tuż przed drzwiami jego ręka drgnęła nieznacznie na klamce. Tak prosta czynność, jak ich pchnięcie, nagle z jakiegoś powodu stała się wyzwaniem. Ostry ból przebiegł przez całe jego ramię, zmuszając go do cofnięcia dłoni w tył. Ostre kły Wilka przebiły jego nadgarstek, idealnie w miejscu blizn zasłoniętych przez czarną bandanę. Kilka czerwonych kropel krwi barwiących jego białe kły i ciemny materiał, skapnęło na szary bruk, zmuszając Rileya do opuszczenia wzroku.
Kto by pomyślał. Boisz się?
Myślisz, że cokolwiek ci to da, złoty chłopcze? Jestem uosobieniem twojego strachu. To nie ja stawiam na twoim kroku blokadę, lecz ty sam.
Przeciągły warkot wypełnił głowę chłopaka. Stał nieruchomo, wpatrując się w skapującą powoli i rozbryzgującą się na chodniku krew. Drzwi skrzypnęły nieznacznie, gdy w wejściu stanęła wysoka blondynka o niebieskich oczach, wpatrując się w niego z nieśmiałym uśmiechem.
— Wszystko w porządku? Mogę jakoś pomóc? — wystarczyło pojedyncze spojrzenie, by domyślił się że rozmawia z recepcjonistką. Jej zatroskane, ale i czujne spojrzenie wskazywało na kogoś, kto był przyzwyczajony do podobnych sytuacji. Ponadto plakietka z napisem:
... zdecydowanie mówiła sama za siebie.
Nie chcesz tam wchodzić.
— Mam umówioną wizytę. Thatcher-Winchester — rzucił nonszalancko, wciskając dłonie do kieszeni, by ukryć ich nieznaczne drżenie. Plamy krwi zniknęły bez śladu. Twarz kobiety rozjaśniła się widocznie, gdy przesunęła się w bok, przytrzymując
— Zapraszam do środka — Wilk uderzył w jedną z jego nóg pyskiem z warkotem, próbując go zmusić do wycofania się. I być może rzeczywiście tak by się to skończyło, gdyby nie świadomość że celowo wyciągnął tu Grimshawa. Z jakiegoś powodu wystarczyło też pojedyncze spojrzenie na twarz Jane, by sam postąpił pierwszy krok do przodu, przełamując tym samym wcześniejszą barierę. Szklane drzwi zamknęły się za nim cicho, nie pozostawiając żadnego śladu po jego obecności na ulicy.
Stał przez chwilę wpatrując się w niego w milczeniu, zupełnie jakby faktycznie oceniał czy Jay byłby do tego zdolny. W rzeczywistości doskonale zdawał sobie sprawę, że był ostatnią osobą, którą mógłby podejrzewać o podobne zachowanie. Sprawy innych zawsze obchodziły Grimshawa tyle co zeszłoroczny śnieg. Nawet gdyby faktycznie znalazł się choćby w tej samej sali, bezpośrednio w zasięgu słuchu, pozostałby jedynie milczącym obserwatorem. Prawdopodobnie nawet po wyjściu nie odezwałby się nawet słowem, pozostawiając wszelkie przemyślenia dla siebie. Mieszanie się w sprawy innych bez wątpienia nie było jego hobby.
— Haa... — wypuścił z siebie powietrze, mierzwiąc niedbale wielokolorowe kosmyki włosów. Nawet ten drobny dotyk bez problemu przypomniał mu o dość słabym stanie jego włosów. Niegdyś miękkie w dotyku, obecnie przypominały bardziej sztywne, psie futro. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, gdzie leżała przyczyna podobnej zmiany.
Opuścił dłoń zamykając ją w pięść i zerknął w bok na księgarnię, kiwając jedynie głową potwierdzająco. Wysiadł z samochodu i trzasnął drzwiami, dopiero wtedy rozwierając palce, z których wypadło kilka pojedynczych włosów, poza zasięgiem wzroku samego Jaya. Wilk momentalnie przytknął do nich nos, węsząc przy ziemi. Długi ogon poruszył się w nienaturalny sposób, uderzając Winchestera w nogi.
Czyżby stres POŻERAŁ cię od środka, złoty chłopcze?
Zamiast odpowiedzi, jeden z czarnych trampków uderzył o ziemię wgniatając w nią i tak praktycznie niewidoczne dowody. Tym samym ruchem, którego używał do gaszenia niedopałków. Wsunął ręce w kieszenie kurtki, nie patrząc już nawet w stronę przyjaciela, gdy ruszył w stronę kolorowego budynku, nijak nie przypominającego szpitala psychiatrycznego. Brak jakiegokolwiek szyldu i kolorowe balkony, nadawały mu bardziej wyglądu biurowca, bądź biura turystycznego. Brakowało wyłącznie porozwieszanych na szybach ofert wylotów na wyspy tropikalne czy zorganizowanych wycieczek z przewodnikiem po siedmiu cudach świata. Powstrzymał kolejny odruch przeczesania włosów palcami. Podobny odruch będący zwyczajnym tikiem nerwowym, ostatnimi czasy robił się coraz to bardziej uciążliwy.
Tuż przed drzwiami jego ręka drgnęła nieznacznie na klamce. Tak prosta czynność, jak ich pchnięcie, nagle z jakiegoś powodu stała się wyzwaniem. Ostry ból przebiegł przez całe jego ramię, zmuszając go do cofnięcia dłoni w tył. Ostre kły Wilka przebiły jego nadgarstek, idealnie w miejscu blizn zasłoniętych przez czarną bandanę. Kilka czerwonych kropel krwi barwiących jego białe kły i ciemny materiał, skapnęło na szary bruk, zmuszając Rileya do opuszczenia wzroku.
Kto by pomyślał. Boisz się?
Myślisz, że cokolwiek ci to da, złoty chłopcze? Jestem uosobieniem twojego strachu. To nie ja stawiam na twoim kroku blokadę, lecz ty sam.
Przeciągły warkot wypełnił głowę chłopaka. Stał nieruchomo, wpatrując się w skapującą powoli i rozbryzgującą się na chodniku krew. Drzwi skrzypnęły nieznacznie, gdy w wejściu stanęła wysoka blondynka o niebieskich oczach, wpatrując się w niego z nieśmiałym uśmiechem.
— Wszystko w porządku? Mogę jakoś pomóc? — wystarczyło pojedyncze spojrzenie, by domyślił się że rozmawia z recepcjonistką. Jej zatroskane, ale i czujne spojrzenie wskazywało na kogoś, kto był przyzwyczajony do podobnych sytuacji. Ponadto plakietka z napisem:
J A N E
R E C E P T I O N I S T
R E C E P T I O N I S T
... zdecydowanie mówiła sama za siebie.
Nie chcesz tam wchodzić.
— Mam umówioną wizytę. Thatcher-Winchester — rzucił nonszalancko, wciskając dłonie do kieszeni, by ukryć ich nieznaczne drżenie. Plamy krwi zniknęły bez śladu. Twarz kobiety rozjaśniła się widocznie, gdy przesunęła się w bok, przytrzymując
— Zapraszam do środka — Wilk uderzył w jedną z jego nóg pyskiem z warkotem, próbując go zmusić do wycofania się. I być może rzeczywiście tak by się to skończyło, gdyby nie świadomość że celowo wyciągnął tu Grimshawa. Z jakiegoś powodu wystarczyło też pojedyncze spojrzenie na twarz Jane, by sam postąpił pierwszy krok do przodu, przełamując tym samym wcześniejszą barierę. Szklane drzwi zamknęły się za nim cicho, nie pozostawiając żadnego śladu po jego obecności na ulicy.
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Wrz 07, 2017 3:33 am
Czw Wrz 07, 2017 3:33 am
//zawieszam, bo nie mam totalnie weny na opisywanie spotkań z psychiatrą, a nie mogę przez to ruszyć fabuły z Jayem :/
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Lis 09, 2017 7:18 pm
Czw Lis 09, 2017 7:18 pm
Zbieranie cukierków czas zacząć. Mercury przez chwilę kręcił się po balu, szukając wytypowanych do jego grupy osób. Zamruczał cicho nad mapą, marudząc coś na temat leniwego Alana, któremu nie chciało się ruszyć tyłka, nim w końcu podniósł wzrok na resztę.
— Okej, chyba nie wszyscy się znamy osobiście, a skoro spędzimy w swoim towarzystwie, warto chociaż znać swoje imiona. Mercury Black, uczeń Riverdale, wygląda na to że będę waszym liderem. Zadziwiające jak mało osób chciało się na niego zgłosić. Zgodnie z mapą, którą otrzymałem nasz pierwszy przystanek to... Vancouver Adventure Therapy — całkowicie neutralna mina wskazywała na to, że zdecydowanie nie zamierzał się dzielić swoją opinią co do lokacji. Doskonale wiedział, że większość trudniejszych przypadków i tak była zamknięta i odseparowana od innych. Mimo to zaczynał się poważnie zastanawiać, kto do diabła układał tę trasę.
— Możemy zajrzeć na chwilę do środka, a potem pokręcić się w kółko wokół ośrodka. Jakby nie patrzeć nie wiem jak długo pozwolą nam tam siedzieć — i jak długo MY będziemy chcieli tam siedzieć. Kaszlnął krótko, podnosząc na nich wzrok, nim wygiął kącik ust w nieznacznym uśmiechu.
— To co, zaczynamy?
— Okej, chyba nie wszyscy się znamy osobiście, a skoro spędzimy w swoim towarzystwie, warto chociaż znać swoje imiona. Mercury Black, uczeń Riverdale, wygląda na to że będę waszym liderem. Zadziwiające jak mało osób chciało się na niego zgłosić. Zgodnie z mapą, którą otrzymałem nasz pierwszy przystanek to... Vancouver Adventure Therapy — całkowicie neutralna mina wskazywała na to, że zdecydowanie nie zamierzał się dzielić swoją opinią co do lokacji. Doskonale wiedział, że większość trudniejszych przypadków i tak była zamknięta i odseparowana od innych. Mimo to zaczynał się poważnie zastanawiać, kto do diabła układał tę trasę.
— Możemy zajrzeć na chwilę do środka, a potem pokręcić się w kółko wokół ośrodka. Jakby nie patrzeć nie wiem jak długo pozwolą nam tam siedzieć — i jak długo MY będziemy chcieli tam siedzieć. Kaszlnął krótko, podnosząc na nich wzrok, nim wygiął kącik ust w nieznacznym uśmiechu.
— To co, zaczynamy?
Sigrunn Northug
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Lis 09, 2017 8:14 pm
Czw Lis 09, 2017 8:14 pm
Po wszystkich balowych niesnaskach z dostaniem od małej wiedźmy z liścia i haniebnej konieczności płacenia za alkohol (tak, będzie to zawsze wypominać) na czele, nadeszła pora na milszą część zabawy. Bitwę na cukierki czas zacząć! Widziała kątem oka, jak jedna grupka się zbiera i dostrzegła w niej tamtego ziomka od poharatanych łap i Kossa. Aż ją przeszedł niemiły dreszcz, wcale nie spowodowany tym, że nieświadomie podpierdolił jej strój. Na szczęście została zgarnięta przez Merca do drugiej grupy, bo nie skończyłoby się to zbyt dobrze.
Wsunęła dłonie do kieszeni spodni, oglądając wszystkich współtowarzyszy niedoli. Byli dość... osobliwi, ale prawie nikogo nie znała, jak wspaniale. Z dwojga złego lepiej w tę stronę, niż gdyby miała się z kimś ciągle gryźć.
- Sigrunn, na szczęście już nie uczennica Riverdale - przedstawiła się krótko, gdy już ruszyła fala przywitań rozpoczęta przez Blacka. Nie łudziła się nawet, że ktokolwiek ją zapamięta, głównie dlatego, że sama pewnie do końca będzie się do nich zwracać "ej, ty, wiedźmo" i tak dalej.
Uniosła brew, gdy tylko usłyszała, dokąd mają się udać. Nie bała się psychiatryków, ale to nie brzmiało jak miejsce, gdzie mogą sobie bez problemu wejść i postraszyć dzieciaki.
- Merc, myślisz, że ktokolwiek z VAT będzie chętny do dawania nam cukierków? - zapytała, chociaż sam lider również nie wyglądał na bardzo rozentuzjazmowanego. Welp, będzie wesoło.
Wsunęła dłonie do kieszeni spodni, oglądając wszystkich współtowarzyszy niedoli. Byli dość... osobliwi, ale prawie nikogo nie znała, jak wspaniale. Z dwojga złego lepiej w tę stronę, niż gdyby miała się z kimś ciągle gryźć.
- Sigrunn, na szczęście już nie uczennica Riverdale - przedstawiła się krótko, gdy już ruszyła fala przywitań rozpoczęta przez Blacka. Nie łudziła się nawet, że ktokolwiek ją zapamięta, głównie dlatego, że sama pewnie do końca będzie się do nich zwracać "ej, ty, wiedźmo" i tak dalej.
Uniosła brew, gdy tylko usłyszała, dokąd mają się udać. Nie bała się psychiatryków, ale to nie brzmiało jak miejsce, gdzie mogą sobie bez problemu wejść i postraszyć dzieciaki.
- Merc, myślisz, że ktokolwiek z VAT będzie chętny do dawania nam cukierków? - zapytała, chociaż sam lider również nie wyglądał na bardzo rozentuzjazmowanego. Welp, będzie wesoło.
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Lis 09, 2017 8:51 pm
Czw Lis 09, 2017 8:51 pm
Rosa z wielkim entuzjazmem udała się na miejsce zbiórki jej grupy poszukiwaczy cukierków! To było jej pierwsze Halloween w Vancouver więc postanowiła wycisnąć z niego jak najwięcej! Niestety nie mogła znaleźć brata chociaż w tym tłumie ciężko było znaleźć kogokolwiek. O ile oczywiście Jaime postanowił się tu pojawić. Gdy znalazła się na miejscu przywitała wszystkich szerokim uśmiechem.
Mercury Black.
Wilkołak.
I jedna z bardziej rozpoznawanych ikon Riverdale - i nie tylko.
- Rosa Chavarría, nowa uczennica Riverdale! Miło was poznać! - nie znała miasta za dobrze. Przechyliła lekko głowę w bok słysząc nazwę miejsca, do którego mieli się udać. Nic jej to nie mówiło, spojrzała po obecnych. Wielkiego entuzjazmu nie było. Przybliżyła się lekko do lidera, zerkając mu obok ramienia na mapę.
- Co to za miejsce? Poszczęściło nam się? - zerknęła na chłopaka z radosnymi iskierkami w oczach.
Mercury Black.
Wilkołak.
I jedna z bardziej rozpoznawanych ikon Riverdale - i nie tylko.
- Rosa Chavarría, nowa uczennica Riverdale! Miło was poznać! - nie znała miasta za dobrze. Przechyliła lekko głowę w bok słysząc nazwę miejsca, do którego mieli się udać. Nic jej to nie mówiło, spojrzała po obecnych. Wielkiego entuzjazmu nie było. Przybliżyła się lekko do lidera, zerkając mu obok ramienia na mapę.
- Co to za miejsce? Poszczęściło nam się? - zerknęła na chłopaka z radosnymi iskierkami w oczach.
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Lis 10, 2017 12:29 am
Pią Lis 10, 2017 12:29 am
Wzruszył ramionami na pytanie Sigrunn, przez chwilę wpatrując się z zamyśleniem w mapę, nim w podniósł na nią wzrok.
— Podobno wszystkie miejsca z listy zgodziły się na to byśmy ich odwiedzili, choć nie definiowali w żaden sposób na jak długo możemy tam zostać. Tak czy siak brzmi dość ciekawie. Mam nadzieję, że faktycznie poczęstują nas cukierkami, a nie czymś innym, po czym nie odróżnią nas od reszty pacjentów — kaszlnął krótko, skrywając rozbawiony uśmiech za dłonią. Szczerze mówiąc, nawet jeśli kilka razy miał okazję odwiedzić to miejsce w takiej czy innej sprawie, nie wiedział czego do końca się spodziewać. Niemniej rozwieszone u wejścia dekoracje i gadający truposz witający innych śmiechem tuż przy drzwiach, bez wątpienia sugerował że nie mieli zostać wygonieni za naruszenie ich prywatności.
Ciekawiło go jedynie jak wielu przerażonych pacjentów musieli zamknąć w izolatce, by umożliwić łagodniejszym przypadkom zabawę z innymi.
— Vancouver Adventure Therapy to jeden z najlepszych ośrodków psychiatrycznych w okolicy. Są tu przeróżne przypadki, od tych którzy padli ofiarą agresji domowej, wagarowiczów z kuratorem, alkoholików, narkomanów, aż po ciężkie przypadki walczące na co dzień ze schizofrenią, psychozą czy innymi chorobami psychicznymi. Podejrzewam, że na tych drugich nie natrafimy. Ale ci pierwsi mogą obsypać nas cukierkami, raczej nieczęsto mają okazję by się zabawić.
— Podobno wszystkie miejsca z listy zgodziły się na to byśmy ich odwiedzili, choć nie definiowali w żaden sposób na jak długo możemy tam zostać. Tak czy siak brzmi dość ciekawie. Mam nadzieję, że faktycznie poczęstują nas cukierkami, a nie czymś innym, po czym nie odróżnią nas od reszty pacjentów — kaszlnął krótko, skrywając rozbawiony uśmiech za dłonią. Szczerze mówiąc, nawet jeśli kilka razy miał okazję odwiedzić to miejsce w takiej czy innej sprawie, nie wiedział czego do końca się spodziewać. Niemniej rozwieszone u wejścia dekoracje i gadający truposz witający innych śmiechem tuż przy drzwiach, bez wątpienia sugerował że nie mieli zostać wygonieni za naruszenie ich prywatności.
Ciekawiło go jedynie jak wielu przerażonych pacjentów musieli zamknąć w izolatce, by umożliwić łagodniejszym przypadkom zabawę z innymi.
— Vancouver Adventure Therapy to jeden z najlepszych ośrodków psychiatrycznych w okolicy. Są tu przeróżne przypadki, od tych którzy padli ofiarą agresji domowej, wagarowiczów z kuratorem, alkoholików, narkomanów, aż po ciężkie przypadki walczące na co dzień ze schizofrenią, psychozą czy innymi chorobami psychicznymi. Podejrzewam, że na tych drugich nie natrafimy. Ale ci pierwsi mogą obsypać nas cukierkami, raczej nieczęsto mają okazję by się zabawić.
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sob Lis 11, 2017 10:05 pm
Sob Lis 11, 2017 10:05 pm
Rosa zagwizdała cicho pod nosem słysząc czym tak naprawdę było miejsce, do którego się mieli udać.
-Ośrodek psychiatryczny? Brzmi jak dobra zabawa - dziewczyna mruknęła i poprawiła odruchowo kapelusz. Przybrała na twarzy uśmiech, który z jednej strony miał w sobie dużo uroku, a z drugiej nie zwiastował niczego dobrego. - To jak? Na co jeszcze czekamy? idziemy do środka?
Wiedźma zaczęła maszerować w miejscu, by trochę się ogrzać. Jeszcze nie przywykła do różnicy temperatur między Kanadą a jej domem. A jej strój jakoś do najcieplejszych nie należał.
-Na twój znak Kapitanie!
-Ośrodek psychiatryczny? Brzmi jak dobra zabawa - dziewczyna mruknęła i poprawiła odruchowo kapelusz. Przybrała na twarzy uśmiech, który z jednej strony miał w sobie dużo uroku, a z drugiej nie zwiastował niczego dobrego. - To jak? Na co jeszcze czekamy? idziemy do środka?
Wiedźma zaczęła maszerować w miejscu, by trochę się ogrzać. Jeszcze nie przywykła do różnicy temperatur między Kanadą a jej domem. A jej strój jakoś do najcieplejszych nie należał.
-Na twój znak Kapitanie!
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sob Lis 11, 2017 10:19 pm
Sob Lis 11, 2017 10:19 pm
— Chyba nie ma na co czekać — stwierdził krótko, patrząc na obie dziewczyny. Ostatecznie wręczył Rosie koszyk-pojemnik w kształcie dyni, kiwając głową.
— Będzie ci pasował do stroju. Zostajesz naszym oficjalnym zbieraczem słodyczy — poinformował ją takim samym tonem, jaki przybrałby podczas mianowania kogoś rycerzem czy prezydentem miasta. Zaraz po tym wskazał drzwi dłonią, samemu ruszając w tamtym kierunku.
— Do boju, żołnierze — nawet nie zapukał do drzwi, po prostu otwierając je na oścież, by wejść do środka i przytrzymać je całej reszcie. Przebrana za zombie kobieta siedziała za recepcją, przyglądając im się z nieodgadnioną miną. Wygląda na to, że na horyzoncie pojawiła się ich pierwsza ofiara!
— Będzie ci pasował do stroju. Zostajesz naszym oficjalnym zbieraczem słodyczy — poinformował ją takim samym tonem, jaki przybrałby podczas mianowania kogoś rycerzem czy prezydentem miasta. Zaraz po tym wskazał drzwi dłonią, samemu ruszając w tamtym kierunku.
— Do boju, żołnierze — nawet nie zapukał do drzwi, po prostu otwierając je na oścież, by wejść do środka i przytrzymać je całej reszcie. Przebrana za zombie kobieta siedziała za recepcją, przyglądając im się z nieodgadnioną miną. Wygląda na to, że na horyzoncie pojawiła się ich pierwsza ofiara!
6/10
[Będę oznaczał, który z kolei jest mój post, by się nie pogubić w liczeniu do losowania.]
[Będę oznaczał, który z kolei jest mój post, by się nie pogubić w liczeniu do losowania.]
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Lis 12, 2017 12:26 am
Nie Lis 12, 2017 12:26 am
!!!
O
mój
boże!
Oficjalnie została nominowana na zbieracza cukierków! Wewnętrznie cieszyła się jak dziecko! Na zwnątrz skinęła głową zachowując pełną powagę, w końcu na nowym stanowisku musiała się zachowywać jak na Wiedźmę przystało! Teraz więc była szczęścliwą... wewnętrznie wiedźmą, ale na zewnątrz musiała pozostać groźną wiedźmą!
- Tak jest, Kapitanie! - z dumą przyjęła nowy obowiązek i szybkim korkiem powędrowała za Wilkołakiem. To zaczyna się ich przygoda!
Weszła do ośrodka i od razu namierzyła pierwszy cel! Kobieta wydawała sie być twardym przeciwnikiem, ale co to takiego dla wiedźmy?! Żadne wyzwanie!
- Cukierek albo psikus! - błysnęła białymi ząbkami mając w pogotowiu koszyko-dynię. Czy kobieta jest w stanie oprzeć sie jej urokowi?!
Na pewno nie da ra...
- Proszę, a kogo my tu mamy... no sama nie wiem - czyżby to delikatny uśmiech pojawił się na jej martwej twarzy? - Co macie w swoim zakresie psikusów? Może to mnie lekko zmotywuje
...
dobra jest, trzeba zanotować, że uroki nie działają na istoty martwę!
-Mogę cie przeklnąć lub zamienić w żabę! - Wiedźma użyła swojego gromiącego tonu.. - Naprawdę odpychającą żabę. - Informacja dla zainteresowanych! - Oraz...
Tutaj się zacięła, nie bardzo wiedziała do czego zdolni są inni, ukradkiem spojrzała na Kapitana, on na pewno ma wiele równie nieprzyjemnych sposobów by zgarnąć łakocie!
O
mój
boże!
Oficjalnie została nominowana na zbieracza cukierków! Wewnętrznie cieszyła się jak dziecko! Na zwnątrz skinęła głową zachowując pełną powagę, w końcu na nowym stanowisku musiała się zachowywać jak na Wiedźmę przystało! Teraz więc była szczęścliwą... wewnętrznie wiedźmą, ale na zewnątrz musiała pozostać groźną wiedźmą!
- Tak jest, Kapitanie! - z dumą przyjęła nowy obowiązek i szybkim korkiem powędrowała za Wilkołakiem. To zaczyna się ich przygoda!
Weszła do ośrodka i od razu namierzyła pierwszy cel! Kobieta wydawała sie być twardym przeciwnikiem, ale co to takiego dla wiedźmy?! Żadne wyzwanie!
- Cukierek albo psikus! - błysnęła białymi ząbkami mając w pogotowiu koszyko-dynię. Czy kobieta jest w stanie oprzeć sie jej urokowi?!
Na pewno nie da ra...
- Proszę, a kogo my tu mamy... no sama nie wiem - czyżby to delikatny uśmiech pojawił się na jej martwej twarzy? - Co macie w swoim zakresie psikusów? Może to mnie lekko zmotywuje
...
dobra jest, trzeba zanotować, że uroki nie działają na istoty martwę!
-Mogę cie przeklnąć lub zamienić w żabę! - Wiedźma użyła swojego gromiącego tonu.. - Naprawdę odpychającą żabę. - Informacja dla zainteresowanych! - Oraz...
Tutaj się zacięła, nie bardzo wiedziała do czego zdolni są inni, ukradkiem spojrzała na Kapitana, on na pewno ma wiele równie nieprzyjemnych sposobów by zgarnąć łakocie!
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Lis 12, 2017 1:17 am
Nie Lis 12, 2017 1:17 am
Dziewczyna radziła sobie znakomicie!
Mercury stanął tuż za nią, wykorzystując swój wzrost i strój do przekonania kobiety za ladą, iż ten wilkołak nie jest jedynie byle psowatym z przypadku. Był bowiem prywatnym ochroniarzem tej groźnej panienki z dynią w dłoni, która właśnie groziła jej w sposób, któremu niewiele osób mogłoby się oprzeć. Przynajmniej tak się wydawało. Jak widać, recepcjonistka widziała w swoim życiu już wiele rzeczy.
— Możemy też pogryźć wszystkich, którzy znajdują się w budynku i zarazić ich wilkołactwem. Na to nie ma leku. Już do końca życia ich ogon będzie zdradzał każdy ich najmniejszy ruch. Ewentualnie pozwolimy, by nasz Dracula wypił całą krew ze swoich ofiar. Dawno nie jadł — pokiwał z przekonaniem głową, dołączając się do wymyślania historyjki. Kąciki ust kobiety drgnęły nieznacznie, gdy postukała paznokciami w ladę.
— No nie wiem, chyba faktycznie nie chciałabym być żabą. Mam jednak własną armię. Dzieciaki!
Jak na zawołanie z sąsiedniego pokoju wypadła mała grupa dzieci w różnym wieku - od pięciu do dwunastu lat. Rzecz jasna wszystkie z nich były odpowiednio poprzebierane, by wczuć się w Halloweenowy klimat.
— Ta banda potworów oprowadzi was po naszym ośrodku, w którym poukrywaliśmy cukierki. Co zdobędziecie, to należy do was. Co wy na to?
Mercury stanął tuż za nią, wykorzystując swój wzrost i strój do przekonania kobiety za ladą, iż ten wilkołak nie jest jedynie byle psowatym z przypadku. Był bowiem prywatnym ochroniarzem tej groźnej panienki z dynią w dłoni, która właśnie groziła jej w sposób, któremu niewiele osób mogłoby się oprzeć. Przynajmniej tak się wydawało. Jak widać, recepcjonistka widziała w swoim życiu już wiele rzeczy.
— Możemy też pogryźć wszystkich, którzy znajdują się w budynku i zarazić ich wilkołactwem. Na to nie ma leku. Już do końca życia ich ogon będzie zdradzał każdy ich najmniejszy ruch. Ewentualnie pozwolimy, by nasz Dracula wypił całą krew ze swoich ofiar. Dawno nie jadł — pokiwał z przekonaniem głową, dołączając się do wymyślania historyjki. Kąciki ust kobiety drgnęły nieznacznie, gdy postukała paznokciami w ladę.
— No nie wiem, chyba faktycznie nie chciałabym być żabą. Mam jednak własną armię. Dzieciaki!
Jak na zawołanie z sąsiedniego pokoju wypadła mała grupa dzieci w różnym wieku - od pięciu do dwunastu lat. Rzecz jasna wszystkie z nich były odpowiednio poprzebierane, by wczuć się w Halloweenowy klimat.
— Ta banda potworów oprowadzi was po naszym ośrodku, w którym poukrywaliśmy cukierki. Co zdobędziecie, to należy do was. Co wy na to?
8/10
Sigrunn Northug
Fresh Blood Lost in the City
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Lis 12, 2017 10:18 am
Nie Lis 12, 2017 10:18 am
Skoro tak, to nie pozostawało jej nic innego niż potaknąć i grzecznie przystać na to, że będą łazili po psychiatryku. Kiedyś musiał być ten pierwszy raz! A wnioskując po tym, co Mercury mówił o tych "lekkich" przypadkach zamkniętych w tym budynku, aż dziw, że nie zawitała tu wcześniej.
Hej, to ona powinna zostać tu naczelnym zbieraczem słodyczy! Chociaż może to i lepiej, że koszyczek trafił do wiedźmy, bo przynajmniej istniał cień szansy, że nie zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach. Gdy zaraz później weszli do budynku, Sig rozejrzała się po otoczeniu, jednak nie psychiatryk zrobił na niej wrażenie, nie szpetne ozdoby, lecz dopiero dzieciaki wybiegające z pokoju.
- "Banda potworów" jest wspaniałym określeniem - mruknęła, nie mogąc się powstrzymać. Zaraz potem powoli podeszła do grupki dzieci, obserwując je uważnie, jakby wybierała sobie ofiarę albo próbowała się wmieszać w tłum, co z przyczyn czysto fizjonomicznych jej nie wyszło.
- Nasz wilczy kapitan nie kłamał. Niech tylko dowiem się, że któreś z was ukryło cukierki dla siebie, to znajdę go i pozbawię życia - zagroziła, układając dłoń na ramieniu losowego gówniaka, na co cała reszta pisnęła w akcie niezwykłej ekscytacji, aż biedna pani Dracula skrzywiła się przez nadmiar decybeli. To będzie długa noc, ale może się opłaci.
Hej, to ona powinna zostać tu naczelnym zbieraczem słodyczy! Chociaż może to i lepiej, że koszyczek trafił do wiedźmy, bo przynajmniej istniał cień szansy, że nie zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach. Gdy zaraz później weszli do budynku, Sig rozejrzała się po otoczeniu, jednak nie psychiatryk zrobił na niej wrażenie, nie szpetne ozdoby, lecz dopiero dzieciaki wybiegające z pokoju.
- "Banda potworów" jest wspaniałym określeniem - mruknęła, nie mogąc się powstrzymać. Zaraz potem powoli podeszła do grupki dzieci, obserwując je uważnie, jakby wybierała sobie ofiarę albo próbowała się wmieszać w tłum, co z przyczyn czysto fizjonomicznych jej nie wyszło.
- Nasz wilczy kapitan nie kłamał. Niech tylko dowiem się, że któreś z was ukryło cukierki dla siebie, to znajdę go i pozbawię życia - zagroziła, układając dłoń na ramieniu losowego gówniaka, na co cała reszta pisnęła w akcie niezwykłej ekscytacji, aż biedna pani Dracula skrzywiła się przez nadmiar decybeli. To będzie długa noc, ale może się opłaci.
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Lis 12, 2017 11:05 am
Nie Lis 12, 2017 11:05 am
Mały chłopiec stanął tuż obok Sigrunn, klepiąc ją kilkakrotnie w łokieć z niesamowicie - wręcz śmiertelnie! - poważną miną.
— Jesteś prawdziwym Draculą? — zapytał wpatrując się w jej usta, wyraźnie doszukująv się ostrych kłów. Dzieciaki zamachały rękami w powietrzu, biegając dziko dookoła, gdy w ich stronę poleciały pojedyncze groźby.
— My nie kradniemy słodyczy!
— Chyba że Duży Joe. Bardzo lubi karmelki, musicie na niego uważać — rudowłosa, na oko 7-letnia dziewczynka złapała Rosę za dłoń, szepcząc konspiracyjnie. Zerkała od czasu do czasu w faktycznie dużego (i szerokiego) chłopca.
— To jak, wskażecie nam drogę?
— Jesteś prawdziwym Draculą? — zapytał wpatrując się w jej usta, wyraźnie doszukująv się ostrych kłów. Dzieciaki zamachały rękami w powietrzu, biegając dziko dookoła, gdy w ich stronę poleciały pojedyncze groźby.
— My nie kradniemy słodyczy!
— Chyba że Duży Joe. Bardzo lubi karmelki, musicie na niego uważać — rudowłosa, na oko 7-letnia dziewczynka złapała Rosę za dłoń, szepcząc konspiracyjnie. Zerkała od czasu do czasu w faktycznie dużego (i szerokiego) chłopca.
— To jak, wskażecie nam drogę?
10/10
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Lis 12, 2017 11:05 am
Nie Lis 12, 2017 11:05 am
The member '[늑대] Mercury Kyan Black' has done the following action : Dices roll
'KOSTKA RIVERWEENOWA' : 6
'KOSTKA RIVERWEENOWA' : 6
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach