▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Niedawno otwarty, nowoczesny budynek z miedzianą elewacją. Zbudowany na planie heksagonu, przypomina organiczną formę starannie zeszlifowanej skały. Jedynie ogromna kopuła, która wystaje ponad całą konstrukcję może świadczyć o tym, co dokładnie znajduje się w środku.
__________
- A tu proszę – pojawiam się ja. – Dokończył po krótkiej chwili zastanowienia. - I wywracam panu pewną część życia do góry nogami. Powie pan szczerze, czy jest pan zły po dzisiejszym spotkaniu?
Dla Attili pytanie miało charakter czysto informacyjny. Ponieważ, nie ukrywając, niezależnie od odpowiedzi i tak zechciałby w tej sprawie porozmawiać z Francisem. Prędzej czy później musiałby się z nim zobaczyć.
Mężczyzna ani nie zapowiedział, ani też nie dał profesorowi nawet jednej sugestii apropo miejsca, do którego aktualnie zmierzali. Szedł w milczeniu, jakby znajomą i wyuczoną drogą, mijając kolejne budynki oraz przejścia dla pieszych. Był to całkiem orzeźwiający spacer po natłoku emocji i mało komfortowych tematach sprzed parunastu chwil.
Kopuła wyłoniła się zza półtransparentnych przeszkleń kilku niewysokich budynków biurowych. Również wtedy Attila nie powiedział nawet słowa – zakładając, że Francis jakkolwiek zechce za nim iść.
Pięć niewysokich stopni dzieliło ich od głównego wejścia i to tam Węgier spojrzał na zegarek, by znacząco pokręcić głową.
- Pięć minut. Powinniśmy zdążyć. Wyświetlają o pełnych godzinach. – I nic więcej, do momentu, gdy wszedł do środka i stłoczył się przy kasie, aby ze swojej kieszeni kupić dwa bilety na seans o zodiakalnych gwiazdozbiorach oraz wybranych księżycach kilku planet Układu Słonecznego.
Chcąc nie chcąc, Francisowi wpadł do rąk bilet z ładnym, całkiem designerskim, geometrycznym nadrukiem.
Niedawno otwarty, nowoczesny budynek z miedzianą elewacją. Zbudowany na planie heksagonu, przypomina organiczną formę starannie zeszlifowanej skały. Jedynie ogromna kopuła, która wystaje ponad całą konstrukcję może świadczyć o tym, co dokładnie znajduje się w środku.
__________
- A tu proszę – pojawiam się ja. – Dokończył po krótkiej chwili zastanowienia. - I wywracam panu pewną część życia do góry nogami. Powie pan szczerze, czy jest pan zły po dzisiejszym spotkaniu?
Dla Attili pytanie miało charakter czysto informacyjny. Ponieważ, nie ukrywając, niezależnie od odpowiedzi i tak zechciałby w tej sprawie porozmawiać z Francisem. Prędzej czy później musiałby się z nim zobaczyć.
Mężczyzna ani nie zapowiedział, ani też nie dał profesorowi nawet jednej sugestii apropo miejsca, do którego aktualnie zmierzali. Szedł w milczeniu, jakby znajomą i wyuczoną drogą, mijając kolejne budynki oraz przejścia dla pieszych. Był to całkiem orzeźwiający spacer po natłoku emocji i mało komfortowych tematach sprzed parunastu chwil.
Kopuła wyłoniła się zza półtransparentnych przeszkleń kilku niewysokich budynków biurowych. Również wtedy Attila nie powiedział nawet słowa – zakładając, że Francis jakkolwiek zechce za nim iść.
Pięć niewysokich stopni dzieliło ich od głównego wejścia i to tam Węgier spojrzał na zegarek, by znacząco pokręcić głową.
- Pięć minut. Powinniśmy zdążyć. Wyświetlają o pełnych godzinach. – I nic więcej, do momentu, gdy wszedł do środka i stłoczył się przy kasie, aby ze swojej kieszeni kupić dwa bilety na seans o zodiakalnych gwiazdozbiorach oraz wybranych księżycach kilku planet Układu Słonecznego.
Chcąc nie chcąc, Francisowi wpadł do rąk bilet z ładnym, całkiem designerskim, geometrycznym nadrukiem.
Do słoiczków? Francis w milczeniu słuchał i obserwował, chcąc się dowiedzieć, czy Attila z niego kpi. A może to żarty? Tego by się po nim nie spodziewał, ale spodziewanie się czegoś po kimś, kogo zna się tak krótko, było czystą głupotą. Skarcił się w myślach.
– To nadal nieskończenie wiele pracy, wieki spędzone w w kuchni, a ja nie potrzebuję wiedzieć, że coś mam, by czuć się dobrze. Zadowolę się pojedynczymi spadającymi gwiazdami raz na jakiś czas. – Ogarnęło go dziwne wrażenie, że przestają rozmawiać o gwiazdach i wchodzą na wyższe, bardziej metaforyczne poziomy, dlatego nie dopowiedział nic więcej wierząc, że dość poufały, a przez to niewygodny temat rozejdzie się po kościach. Ech, to pewnie przez niego, wszędzie doszukuje się drugiego dnia... Zboczenie zawodowe, ot co.
– Miło mi. – Podziękował za uznanie skinieniem głowy. Umiejętność mówienia, według Francisa, wymagała praktyki i odrobiny szaleństwa, które zaciekawi słuchaczy, a on zarzucał sobie niedobór tego pierwszego i nadmiar drugiego.
– Najwyraźniej – powtórzył, odnosząc się do łapania gwiazd. Wpadł mu do głowy pewien pomysł na rysunek... Postarał się go zapamiętać i udoskonalić w bardziej odpowiedniej chwili.
Gdy w końcu znaleźli się poza murami nowoczesnego budynku, owionął ich chłód i zapach wilgoci. Sądząc po stalowoszarych chmurach, dziwnym było, że jeszcze nie padało.
– I... co teraz? – zapytał ostrożnie, znów racząc się papierosem. – Odpowiedziałem na pytanie, którego pan nie zadał? Chce pan wiedzieć coś jeszcze...?
– To nadal nieskończenie wiele pracy, wieki spędzone w w kuchni, a ja nie potrzebuję wiedzieć, że coś mam, by czuć się dobrze. Zadowolę się pojedynczymi spadającymi gwiazdami raz na jakiś czas. – Ogarnęło go dziwne wrażenie, że przestają rozmawiać o gwiazdach i wchodzą na wyższe, bardziej metaforyczne poziomy, dlatego nie dopowiedział nic więcej wierząc, że dość poufały, a przez to niewygodny temat rozejdzie się po kościach. Ech, to pewnie przez niego, wszędzie doszukuje się drugiego dnia... Zboczenie zawodowe, ot co.
– Miło mi. – Podziękował za uznanie skinieniem głowy. Umiejętność mówienia, według Francisa, wymagała praktyki i odrobiny szaleństwa, które zaciekawi słuchaczy, a on zarzucał sobie niedobór tego pierwszego i nadmiar drugiego.
– Najwyraźniej – powtórzył, odnosząc się do łapania gwiazd. Wpadł mu do głowy pewien pomysł na rysunek... Postarał się go zapamiętać i udoskonalić w bardziej odpowiedniej chwili.
Gdy w końcu znaleźli się poza murami nowoczesnego budynku, owionął ich chłód i zapach wilgoci. Sądząc po stalowoszarych chmurach, dziwnym było, że jeszcze nie padało.
– I... co teraz? – zapytał ostrożnie, znów racząc się papierosem. – Odpowiedziałem na pytanie, którego pan nie zadał? Chce pan wiedzieć coś jeszcze...?
Tymczasem Attila nie zamierzał tłumaczyć swojego kulawego żartu. Zwłaszcza, że ton jego głosu wcale nie pomagał mu w byciu humorystycznym. Postanowił przejść dalej.
- Zatem - skoro pan nie musi mieć, by czuć się dobrze - to upatruje pan zadowolenia w ulotnych chwilach ? - Zapytał wreszcie, gdzieś w tle - najwyraźniej - pozostawiając temat gwiazd.
Powoli podążał obok swojego rozmówcy, by ostatecznie wyjść z budynku na gmach. Przez moment nawet zatęsknił za czystym niebem - takim - które widział paręnaście minut temu na projekcji w planetarium.
Węgier nie prosił o tytoń. Bez słowa wyciągnął własną papierośnicę. Były to eleganckie papierosy z czarną gilzą. Złapał jednego, wsunął w usta, a następnie podpalił, by zaraz można było wyczuć silny aromat wiśni.
- Myślę, że wiem wystarczająco dużo. - Przekalkulował zdania. - Dostatecznie. Więc nie sądzę, by była konieczność dalej ciągnięcia tego tematu.
Spojrzał nań.
- Chyba, że coś mnie zaniepokoi, wówczas znów pana znajdę.
I zapewne nie poinformuje.
- Zatem - skoro pan nie musi mieć, by czuć się dobrze - to upatruje pan zadowolenia w ulotnych chwilach ? - Zapytał wreszcie, gdzieś w tle - najwyraźniej - pozostawiając temat gwiazd.
Powoli podążał obok swojego rozmówcy, by ostatecznie wyjść z budynku na gmach. Przez moment nawet zatęsknił za czystym niebem - takim - które widział paręnaście minut temu na projekcji w planetarium.
Węgier nie prosił o tytoń. Bez słowa wyciągnął własną papierośnicę. Były to eleganckie papierosy z czarną gilzą. Złapał jednego, wsunął w usta, a następnie podpalił, by zaraz można było wyczuć silny aromat wiśni.
- Myślę, że wiem wystarczająco dużo. - Przekalkulował zdania. - Dostatecznie. Więc nie sądzę, by była konieczność dalej ciągnięcia tego tematu.
Spojrzał nań.
- Chyba, że coś mnie zaniepokoi, wówczas znów pana znajdę.
I zapewne nie poinformuje.
– Można tak powiedzieć – zgodził się, chociaż zrobił to głównie przez niechęć do rozgadywania się na ten temat. Nie to miejsce, nie ten czas, nie ta okoliczność i, przede wszystkim, nie ten rozmówca.
Poczuł ulgę, gdy to usłyszał. Czyli kolejny raz został oczyszczony z podejrzeń, cóż za szczęście, cudownie. Poczucie winy rozniecane przez policję i sumienie samego nauczyciela powoli wygasało, więc życie rzuciło w niego oto tym przystojnym młodzieńcem, który egoistycznie postanowił wystawić Francisa na kolejną próbę, zupełnie subiektywnie oceniając, czy jego emocje są wystarczająco prawdziwe, a opis zdarzeń wystarczająco wiarygodny. I, oczywiście, świadek powinien być wyrozumiały, bo rodzina, bo strata... Pal sześć to, że wspaniałomyślnie subtelny Attila prawdopodobnie znał Christophera i był do niego przywiązany mniej niż Francis. Ach, te więzy krwi tłumaczyły tak wiele...
Dlaczego Frank od razu nie zakończył rozmowy? Dlaczego starał się w ten pieprzony, profesjonalny sposób szanować uczucia czy zdanie innych? Dżentelmen... Na co mu to? Podobno złość była lepszym, mniej destrukcyjnym uczuciem od smutku.
Drgnął. Co? Chyba, że coś go zaniepokoi? Ot, tak, żeby naukowiec nie czuł się zbyt spokojnie i przypadkiem nie zapomniał o wypadku, Christopherze i Attili.
– Czy jest coś jeszcze, w czym mógłbym pomóc? – Uderzył w bardziej oficjalny ton.
Poczuł ulgę, gdy to usłyszał. Czyli kolejny raz został oczyszczony z podejrzeń, cóż za szczęście, cudownie. Poczucie winy rozniecane przez policję i sumienie samego nauczyciela powoli wygasało, więc życie rzuciło w niego oto tym przystojnym młodzieńcem, który egoistycznie postanowił wystawić Francisa na kolejną próbę, zupełnie subiektywnie oceniając, czy jego emocje są wystarczająco prawdziwe, a opis zdarzeń wystarczająco wiarygodny. I, oczywiście, świadek powinien być wyrozumiały, bo rodzina, bo strata... Pal sześć to, że wspaniałomyślnie subtelny Attila prawdopodobnie znał Christophera i był do niego przywiązany mniej niż Francis. Ach, te więzy krwi tłumaczyły tak wiele...
Dlaczego Frank od razu nie zakończył rozmowy? Dlaczego starał się w ten pieprzony, profesjonalny sposób szanować uczucia czy zdanie innych? Dżentelmen... Na co mu to? Podobno złość była lepszym, mniej destrukcyjnym uczuciem od smutku.
Drgnął. Co? Chyba, że coś go zaniepokoi? Ot, tak, żeby naukowiec nie czuł się zbyt spokojnie i przypadkiem nie zapomniał o wypadku, Christopherze i Attili.
– Czy jest coś jeszcze, w czym mógłbym pomóc? – Uderzył w bardziej oficjalny ton.
Attila - w gruncie rzeczy - wcale nie był zły, aczkolwiek nie miał tendencji do klarownego tłumaczenia swoich zamierzeń drugiej stronie. Przez to, nierzadko, ludzie źle go interpretowali i oceniali przez ten subiektywny pryzmat. Węgier doskonale o tym wiedząc, zamiast zmienić swoje postępowanie, stwierdził, że wygodniej jest pewne rzeczy zaakceptować i przyzwyczaić się.
Rozmowy o uczuciach nie były jego mocną stroną, ale - jak na ironię - dostrzegał detale emocjonalności w zachowaniu innych ludzi.
- Nie. To wszystko. - Odpowiedział równie formalnie, po czym zaciągnął się papierosowym dymem. Szaro-biała smuga rozmywała się powoli na lekkim, chłodnym wietrze. - Dziękuję panu za tę rozmowę. Miło, że z samego początku nie odprawił mnie pan z kwitkiem.
Oczywiście. Chciał wiedzieć. Skoro miał taką możliwość - i wreszcie znalazł godność mężczyzny, o którym w raporcie policji tylko bezpłciowo słyszał - to chciał z okazji skorzystać. Porozmawiać. Dowiedzieć się, czy pewne rzeczy faktycznie miały miejsce, czy może było kompletnie inaczej. Nie wiedział, czy Francis uznał za bezsensowne jego zachowanie, ale Attila - jak było wspomniane wcześniej - nie zamierzał się z niczego tłumaczyć. Swoje powody miał.
Rozmowy o uczuciach nie były jego mocną stroną, ale - jak na ironię - dostrzegał detale emocjonalności w zachowaniu innych ludzi.
- Nie. To wszystko. - Odpowiedział równie formalnie, po czym zaciągnął się papierosowym dymem. Szaro-biała smuga rozmywała się powoli na lekkim, chłodnym wietrze. - Dziękuję panu za tę rozmowę. Miło, że z samego początku nie odprawił mnie pan z kwitkiem.
Oczywiście. Chciał wiedzieć. Skoro miał taką możliwość - i wreszcie znalazł godność mężczyzny, o którym w raporcie policji tylko bezpłciowo słyszał - to chciał z okazji skorzystać. Porozmawiać. Dowiedzieć się, czy pewne rzeczy faktycznie miały miejsce, czy może było kompletnie inaczej. Nie wiedział, czy Francis uznał za bezsensowne jego zachowanie, ale Attila - jak było wspomniane wcześniej - nie zamierzał się z niczego tłumaczyć. Swoje powody miał.
Pokiwał głową. Nie mógł powiedzieć, że nie ma za co, ale zdawał sobie sprawę, że mogło być o wiele gorzej, gdyby tylko jego rozmówca zachowywał się w inny sposób i nie wykazał jako taką cierpliwością i wyrozumiałością.
– Przed chwilą właśnie o tym myślałem. Pewnie powinienem, byłbym spokojniejszy, ale... – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo. Z każdą upływającą chwilą czuł się coraz bardziej zmęczony i zmarznięty. Emocje opadały. – Obyśmy spotkali się w przyjemniejszych okolicznościach... albo wcale. – Skinął głową na pożegnanie i skierował się w stronę, z której tu przyszli. Coś powinien zrobić? Obejrzeć się? Źle to rozegrał? Czego nie powinien? Co musiał? Co jeszcze mógł powiedzieć?
Ach, niech to cholera. Strzepnął popiół, a wolną dłoń wsunął do kieszeni spodni i zacisnął, ściskając w pięści pocisk.
Źle pan zrobił, panie Attila, nie obrzucając mnie oskarżeniami i starając się szanować moje uczucia. Widzi pan... gdyby mnie pan do siebie zraził, miałbym pana dość i zostawiłbym w spokoju, a teraz... Zainteresował mnie pan. Czas pokaże, czy i mi będzie dane jakoś pana zaskoczyć, czas pokaże...
[ZT]
– Przed chwilą właśnie o tym myślałem. Pewnie powinienem, byłbym spokojniejszy, ale... – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo. Z każdą upływającą chwilą czuł się coraz bardziej zmęczony i zmarznięty. Emocje opadały. – Obyśmy spotkali się w przyjemniejszych okolicznościach... albo wcale. – Skinął głową na pożegnanie i skierował się w stronę, z której tu przyszli. Coś powinien zrobić? Obejrzeć się? Źle to rozegrał? Czego nie powinien? Co musiał? Co jeszcze mógł powiedzieć?
Ach, niech to cholera. Strzepnął popiół, a wolną dłoń wsunął do kieszeni spodni i zacisnął, ściskając w pięści pocisk.
Źle pan zrobił, panie Attila, nie obrzucając mnie oskarżeniami i starając się szanować moje uczucia. Widzi pan... gdyby mnie pan do siebie zraził, miałbym pana dość i zostawiłbym w spokoju, a teraz... Zainteresował mnie pan. Czas pokaże, czy i mi będzie dane jakoś pana zaskoczyć, czas pokaże...
[ZT]
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach