▲▼
*Obiecuje, że kiedyś pojawi się opis...Kiedyś.*
_______________________________
Samochód podjechał pod samo wejście, by tylko wysadzić znajdujących się w nim gości i pojechać dalej, dając miejsce na kolejne auto. Triss widząc przez przyciemnione okno jak ubrany w garnitur mężczyzna podchodzi, by otworzyć im drzwi i poinformować wszystkich zgromadzonych kto przyjechał szybko zareagował, robiąc to ostatni raz najpewniej na cały wieczór- szybko wbił się w usta swojego partnera i po chwili był już gotowy by wyjść i się zaprezentować. Zdążyli tylko zauważyć jak samochód jest otwierany i pierwszy wyszedł blondyn wyciągając rękę do Ryu, jakby chcąc mu pomóc. Ustawił się po jego lewej stronie i po chwili można było usłyszeć jak z głośników wydobywa się "Pan Trystian Stern, wraz z osobą towarzyszącą". Postawa chłopaka była wręcz nie do poznania. Można by było przypuszczać, że będzie mocno zestresowany i będzie tylko błagał by przejść przez czerwony dywan, trafiając do ogrodu w którym wszystko się odbywało. Jednak nie. Pierwszy raz przybrał maskę na swoją twarz. Nie zachowywał się jak on. Pokazał się z kompletnie nieznanej strony. Kompletnie nie jako przeciętna osoba z wyższych sfer. Tylko jako artysta, gwiazda. Cały czas był uśmiechnięty od ucha do ucha jakby widział widownie, która tylko na niego czekała. Jego chód nawet był kompletnie inny. Specjalnie poruszał się wraz z delikatnym obracaniem biodrami. Wczuł się w rolę niezależnego artysty o swoim własnym stylu, nie do zmienienia. Już na samym początku chciał pokazać energię jaka w nim tkwiła. Miał zamiar pokazać swoją świeżość i siłę. Sam stwierdził, że nawet nieźle. I nawet to polubił. Chyba powoli odkrywał kim będzie mógł zostać w przyszłość- zakładając, że wbije się w ten cały biznes. W końcu powiedział sobie- czas wywiesić białą flagę i iść na przód. Nie walczyć z wiatrakami. Jeżeli jego przeznaczeniem jest pójście artystyczną drogą, to to zrobi. Kiedy dochodzili już do końca dywanu, czas był na odwrót, parę zdjęć i ostatecznie wejście do wielkiego ogrodu, który miał pomieścić wszystkich przybyłych. Triss i Ryu tak jak według założeń zdobyli wiele zainteresowania przeróżnych osób. Raczej nie było żadnych wzroków niechęci, czy złości. Można było zauważyć, że mnóstwo osób było wręcz zafascynowanych tą parą. Ciężko było stwierdzić, czy to przez ich płeć, inność, czy też po prostu do siebie pasowali estetycznie. Ale czy to ważne? Teraz i tak najważniejszym było nie zemdlenie z tego całego stresu. Chłopak złapał swojego partnera za ramie, pokazując przywiązanie między nimi i wskazał na ławkę, trochę oddaloną od nich. Miał ochotę usiąść i ochłonąć. Samo wyjście nie było takie łatwe dla niego w sferze psychicznej.
- Nie wiem ile tu wytrzymam... Co Ty na taktyczny odwrót?- Szepnął mu prosto do ucha, będąc pewnym, że nikt wokół nie usłyszy co właśnie powiedział. I się zaśmiał. Dla gapiów mogło to dość słodko wyglądać. Czy ta para punktowała, czy wręcz przeciwnie? Nie zwracając uwagi na twarze nie dało się stwierdzić. A Stern na pewno nie był w stanie ogarnąć jeszcze co się dzieje dookoła niego. - Nie wiem jak Tobie, ale mi się chyba nie spodobają takie imprezy...- Powiedział z lekkim wyrzutem. Zbyt stresująca atmosfera i trochę za bardzo drętwo. Nie wiedział co można robić. A na rozmowę z tymi nadętymi promotorami nie miał ochoty. Nie w momencie kiedy miał całe mnóstwo pomysłów na inne spędzenie czasu z Ryu. Po dotarciu na ławkę, Triss usiadł na niej, próbując ochłonąć. Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Może jego zadaniem było przejęcie inicjatywy i samemu podejście do kogoś? Jednak nikt nie wydawał się zbyt interesujący... Więc po prostu spojrzał pytająco na chłopaka.
_______________________________
Samochód podjechał pod samo wejście, by tylko wysadzić znajdujących się w nim gości i pojechać dalej, dając miejsce na kolejne auto. Triss widząc przez przyciemnione okno jak ubrany w garnitur mężczyzna podchodzi, by otworzyć im drzwi i poinformować wszystkich zgromadzonych kto przyjechał szybko zareagował, robiąc to ostatni raz najpewniej na cały wieczór- szybko wbił się w usta swojego partnera i po chwili był już gotowy by wyjść i się zaprezentować. Zdążyli tylko zauważyć jak samochód jest otwierany i pierwszy wyszedł blondyn wyciągając rękę do Ryu, jakby chcąc mu pomóc. Ustawił się po jego lewej stronie i po chwili można było usłyszeć jak z głośników wydobywa się "Pan Trystian Stern, wraz z osobą towarzyszącą". Postawa chłopaka była wręcz nie do poznania. Można by było przypuszczać, że będzie mocno zestresowany i będzie tylko błagał by przejść przez czerwony dywan, trafiając do ogrodu w którym wszystko się odbywało. Jednak nie. Pierwszy raz przybrał maskę na swoją twarz. Nie zachowywał się jak on. Pokazał się z kompletnie nieznanej strony. Kompletnie nie jako przeciętna osoba z wyższych sfer. Tylko jako artysta, gwiazda. Cały czas był uśmiechnięty od ucha do ucha jakby widział widownie, która tylko na niego czekała. Jego chód nawet był kompletnie inny. Specjalnie poruszał się wraz z delikatnym obracaniem biodrami. Wczuł się w rolę niezależnego artysty o swoim własnym stylu, nie do zmienienia. Już na samym początku chciał pokazać energię jaka w nim tkwiła. Miał zamiar pokazać swoją świeżość i siłę. Sam stwierdził, że nawet nieźle. I nawet to polubił. Chyba powoli odkrywał kim będzie mógł zostać w przyszłość- zakładając, że wbije się w ten cały biznes. W końcu powiedział sobie- czas wywiesić białą flagę i iść na przód. Nie walczyć z wiatrakami. Jeżeli jego przeznaczeniem jest pójście artystyczną drogą, to to zrobi. Kiedy dochodzili już do końca dywanu, czas był na odwrót, parę zdjęć i ostatecznie wejście do wielkiego ogrodu, który miał pomieścić wszystkich przybyłych. Triss i Ryu tak jak według założeń zdobyli wiele zainteresowania przeróżnych osób. Raczej nie było żadnych wzroków niechęci, czy złości. Można było zauważyć, że mnóstwo osób było wręcz zafascynowanych tą parą. Ciężko było stwierdzić, czy to przez ich płeć, inność, czy też po prostu do siebie pasowali estetycznie. Ale czy to ważne? Teraz i tak najważniejszym było nie zemdlenie z tego całego stresu. Chłopak złapał swojego partnera za ramie, pokazując przywiązanie między nimi i wskazał na ławkę, trochę oddaloną od nich. Miał ochotę usiąść i ochłonąć. Samo wyjście nie było takie łatwe dla niego w sferze psychicznej.
- Nie wiem ile tu wytrzymam... Co Ty na taktyczny odwrót?- Szepnął mu prosto do ucha, będąc pewnym, że nikt wokół nie usłyszy co właśnie powiedział. I się zaśmiał. Dla gapiów mogło to dość słodko wyglądać. Czy ta para punktowała, czy wręcz przeciwnie? Nie zwracając uwagi na twarze nie dało się stwierdzić. A Stern na pewno nie był w stanie ogarnąć jeszcze co się dzieje dookoła niego. - Nie wiem jak Tobie, ale mi się chyba nie spodobają takie imprezy...- Powiedział z lekkim wyrzutem. Zbyt stresująca atmosfera i trochę za bardzo drętwo. Nie wiedział co można robić. A na rozmowę z tymi nadętymi promotorami nie miał ochoty. Nie w momencie kiedy miał całe mnóstwo pomysłów na inne spędzenie czasu z Ryu. Po dotarciu na ławkę, Triss usiadł na niej, próbując ochłonąć. Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Może jego zadaniem było przejęcie inicjatywy i samemu podejście do kogoś? Jednak nikt nie wydawał się zbyt interesujący... Więc po prostu spojrzał pytająco na chłopaka.
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Czw Lis 03, 2016 8:18 am
Czw Lis 03, 2016 8:18 am
Kurogane nie spodziewał reakcji Trystian. Zresztą. Ostatnio niczego się nie spodziewał. Co się z nim działo, tego nie wiedział. Odgłosy jakie wydawał różowowłosy same spowodowały nawet czerwoną twarz u Ryu. Według chłopaka były one znacznie przesadzone. I tak samo podniecające. Czyli jęki Trissa były czymś czego oboje teraz nie chcieli. Z naciskiem na teraz. Kiedy wrócą do pokoju hotelowego, powstrzymywanie się dopiero będzie wyzwaniem. Oczywiście, jeśli będzie taka potrzeba. Kto wie, co zmieni się przez ich pobyt na imprezie. Na ten moment Ryu wiedział, że będziesz miał większy problem w zapanowaniu nad erekcją niż to wcześniej przewidywał. Wytarł łzy, które pojawiły się o oczach różowowłosego. Widział, że nie były one spowodowane bólem czy coś w tym stylu. Uczucie go chyba najzwyczajniej przerosło. Osobiście musiał się zgodzić, że wyglądali jak po szybki numerku. No, prawie go mieli. Gdyby oboje się nie powstrzymali to różnie mogłoby być. Nie uważał tego co zrobili za mądre. W najmniejszym stopniu tak nie sądził. But who cares? Było przyjemnie. I nie można się pomylić. To było przyjemne, ponieważ było z Trissem. Stern nie był jakąś najzwyklejszą zabawką do zaspokajania żądzy. Co to to nie.
Odpowiedź na pytanie czy był gotowy, Ryu dostał z bonusem. Tym razem natychmiastwo odwzajemnił jakże krótki pocałunek. Ulotną przyjemność. Kurogane wiedział, że czas przetestować jego grę aktorską. Chwycił rękę Sterna i ustawił się obok niego. Czekał na jakiś znak, kiedy mają zacząć iść i dostał odpowiedź w formie informacji z głośników. Niczym wygłodniała zwierzyna, która poczuła jedzenie, większość gości spojrzała w ich stronę. Co zdziwiło kruczowłosego, to jako taki brak obrzydzenia z ich strony, tylko szczera ciekawość. Nie spodziewali się tego. Zresztą jak każdy. Pewnie sam organizator był zdziwiony. Przypomniał jednak sobie, że wszyscy nosili tu maski. Taki był najwidoczniej świat polityki i biznesu. Wszędzie pułapki. Ryu nie był zastraszony. Więc ucieszył się na wyzwanie, jakim było zadowolenie gości. Wyprostował się, nabył pewność w oczach i emanował aurą dumy. Z lekką nutą bestialskości. Ci co ją wyczuli, prawdopodobnie nie podeszliby do nich najchętniej. Wręcz trzymaliby się z daleka. Zresztą taki był mini plan Kurogane. Skoro nie mogli ominąć nużących rozmów z innymi, to mogli przynajmniej ograniczyć ich ilość. Brzmiało jak dobry pomysł, który nie mógł zostać obrócony przeciwko nim. Parę - nieznacznych dla Ryu - osóbek podeszło i zaczęło jakąś krótką rozmowę. Próbował wytrzymać sztywność tej rozmowy oraz fakt, że musieli kłamać by komuś się przypodobać.
- Chętnie. - odpowiedział kruczowłosy na propozycję Trissa. Taktyczny odwrót brzmiał jak dobry plan. Nawet jeśli nie mogli sobie pójść z tej imprezy od razu na przyjściu, nikt nie kazał im zadawać się z ogromnymi ilościami arystokratów. Przynajmniej póki co. Kto wie jakie jeszcze plany dla nich miała pani Haynes. W sumie to lepiej nie wiedzieć.
-Dokładnie. - kiwnął głową Ryu. - Dawno nie widziałem o tak sztywnej imprezie. Ale czego mogłem się spodziewać. Jakiejś prawdziwej zabawy? - zapytał retorycznie Trystiana. Oboje znali odpowiedź na to pytanie. Nie musieli rozwijać tej wypowiedzi. Bo po co? Ryu przysiadł na ławce obok Sterna i złapał go za rękę. Był pewien, że chłopak mimo pokazywania się dobrze, a nawet lepiej, był w jakimś stopniu podenerwowany. Kto by nie był. Jeśli dobrze zrozumiał, to ta impreza była czymś w rodzaju przyjęcia go do społeczeństwa arystokratów. Nawet jeśli ich czasy dawno minęły. Z tego też powodu, nie miał pojęcia co zrobić kiedy Triss zwrócił się do niego pytająco. Żeby się lepiej zaprezentować powinni z kimś porozmawiać a nie siedzieć na uboczu. Niestety, wbrew pozorom Kurogane nie był dobry w nawiązywaniu kontaktów z innymi. Z tego powodu, nie wiedział co poradzić. Wolał posiedzieć sam z Sternem, niż gadać z jakimiś nieznajomymi.
-Chyba musimy z kimś porozmawiać. I tak wszyscy są tu nudni. - poradził Ryu wyszeptując w ucho Trystiana, lekko żartując pod koniec. Taka była prawda. A Stern przerabiał kto jest kim, co lubi i takie tam. Raczej wybrałby lepiej od niego.
Odpowiedź na pytanie czy był gotowy, Ryu dostał z bonusem. Tym razem natychmiastwo odwzajemnił jakże krótki pocałunek. Ulotną przyjemność. Kurogane wiedział, że czas przetestować jego grę aktorską. Chwycił rękę Sterna i ustawił się obok niego. Czekał na jakiś znak, kiedy mają zacząć iść i dostał odpowiedź w formie informacji z głośników. Niczym wygłodniała zwierzyna, która poczuła jedzenie, większość gości spojrzała w ich stronę. Co zdziwiło kruczowłosego, to jako taki brak obrzydzenia z ich strony, tylko szczera ciekawość. Nie spodziewali się tego. Zresztą jak każdy. Pewnie sam organizator był zdziwiony. Przypomniał jednak sobie, że wszyscy nosili tu maski. Taki był najwidoczniej świat polityki i biznesu. Wszędzie pułapki. Ryu nie był zastraszony. Więc ucieszył się na wyzwanie, jakim było zadowolenie gości. Wyprostował się, nabył pewność w oczach i emanował aurą dumy. Z lekką nutą bestialskości. Ci co ją wyczuli, prawdopodobnie nie podeszliby do nich najchętniej. Wręcz trzymaliby się z daleka. Zresztą taki był mini plan Kurogane. Skoro nie mogli ominąć nużących rozmów z innymi, to mogli przynajmniej ograniczyć ich ilość. Brzmiało jak dobry pomysł, który nie mógł zostać obrócony przeciwko nim. Parę - nieznacznych dla Ryu - osóbek podeszło i zaczęło jakąś krótką rozmowę. Próbował wytrzymać sztywność tej rozmowy oraz fakt, że musieli kłamać by komuś się przypodobać.
- Chętnie. - odpowiedział kruczowłosy na propozycję Trissa. Taktyczny odwrót brzmiał jak dobry plan. Nawet jeśli nie mogli sobie pójść z tej imprezy od razu na przyjściu, nikt nie kazał im zadawać się z ogromnymi ilościami arystokratów. Przynajmniej póki co. Kto wie jakie jeszcze plany dla nich miała pani Haynes. W sumie to lepiej nie wiedzieć.
-Dokładnie. - kiwnął głową Ryu. - Dawno nie widziałem o tak sztywnej imprezie. Ale czego mogłem się spodziewać. Jakiejś prawdziwej zabawy? - zapytał retorycznie Trystiana. Oboje znali odpowiedź na to pytanie. Nie musieli rozwijać tej wypowiedzi. Bo po co? Ryu przysiadł na ławce obok Sterna i złapał go za rękę. Był pewien, że chłopak mimo pokazywania się dobrze, a nawet lepiej, był w jakimś stopniu podenerwowany. Kto by nie był. Jeśli dobrze zrozumiał, to ta impreza była czymś w rodzaju przyjęcia go do społeczeństwa arystokratów. Nawet jeśli ich czasy dawno minęły. Z tego też powodu, nie miał pojęcia co zrobić kiedy Triss zwrócił się do niego pytająco. Żeby się lepiej zaprezentować powinni z kimś porozmawiać a nie siedzieć na uboczu. Niestety, wbrew pozorom Kurogane nie był dobry w nawiązywaniu kontaktów z innymi. Z tego powodu, nie wiedział co poradzić. Wolał posiedzieć sam z Sternem, niż gadać z jakimiś nieznajomymi.
-Chyba musimy z kimś porozmawiać. I tak wszyscy są tu nudni. - poradził Ryu wyszeptując w ucho Trystiana, lekko żartując pod koniec. Taka była prawda. A Stern przerabiał kto jest kim, co lubi i takie tam. Raczej wybrałby lepiej od niego.
Trystian zaczął dokładnie przypatrywać się osobom które ich mijały. Aż nie mógł uwierzyć ile stron w swoim pliku musiał pominąć, bądź po prostu zapomnieć. Nie rozpoznawał bardzo wielu osób, a nawet jeżeli miał jakieś przebłyski, to nie mógł dokładniej określić czym się zajmowały. Bał się popełnić gafę i zagadać na nieodpowiedni temat. Pojawiło się mnóstwo stresu. Możliwe też było, że właśnie przez niego nie mógł się skupić i mimo posiadanych informacji, ukrywał je przed samym sobą, nie chcąc wypaść głupio. Ścisnął dłoń Ryu na znak, że nie wie co robić. Czas mijał a on jedyne co robił to siedział ze swoim partnerem, delikatnie się izolując od całego towarzystwa. Naglę można było zauważyć znajomą już postać, która co jakiś czas delikatnie podbiegała. Ubrana była w bardzo stylową, sięgającą samego podłoża sukienkę o kolorze jasnej czerwieni. Przestrzeń pomiędzy piersiami była uzupełniona długim naszyjnikiem ozdabiającym owy kawałek skóry. Była to dość odważna stylizacja, którą mogła założyć tylko osoba z wręcz perfekcyjnymi proporcjami ciała. Do tego przez specyficzny krój, była zmuszona nie zakładać stanika. W takich sukniach było to normalne, jednak mimo na pewno zwracała uwagę wielu osób, przez swoje kształty modelki. Włosy były idealnie podkręcone, dając piękne kruczoczarne fale. Makijaż na twarzy był wykonany w japońskim stylu, przez co było jej naprawdę blisko do azjatyckich rysów twarzy. Widać, że każdy, nawet najmniejszy element był dokładnie zaplanowany, biżuteria także idealnie współgrała z całą kreacją. Niby dość znajomo wyglądała osoba, jednak coś cały czas nie grało. Była jednocześnie dość obca, jakby nigdy się dokładnie tej kobiety nie spotkało. Można było dopiero po głosie rozpoznać, że jest to matka Trystiana. Bez zbędnych przywitań złapała swojego syna za rękę i zaczęła ciągnąć w jakieś miejsce, w między czasie się tłumacząc.
- Tragedia! Jedna z artystek utknęła w korku i przez najbliższy moment nie mają kogo dać na scenę! Będziesz musiał zaśpiewać. Na pewno dasz sobie radę. To świetna okazja!- Potwornie wyrwany Triss nie wiedział co robić i jak się zachować, będąc ciągnięty przez swoją rodzicielkę odwrócił głowę w tył patrząc się na Ryu z bardzo niepewną miną, jakby miał zaraz co najmniej się popłakać. Nie chciał się rozłączać od niego. Chciał cały czas z nim być. Jednak prezentacja też była bardzo ważna, dlatego nie mógł dalej dać się ciągnąć przez Sophie, jak jakieś dziecko. W takim razie dał się chwycić za ramie i szedł z nią, jak ze swoją partnerką. Mimo, że dość dziwne to dla niego było. Z własną matką pod rękę, szczególnie z różnicą wzrostu, która była dość duża. Pani Haynes była wysoką osobą, pracowała wiele razy jako modelka, a do tego miała jeszcze te przeklęte czerwone buty na długiej szpilce. Wyglądała dużo bardziej dojrzale niż Trystian. Tu nawet nie chodziło o różnicę wieku, bo kobieta kompletnie na swój nie wyglądała. Po prostu o dojrzałość. Nawet jeżeli Ryu by śledził ich, czy nawet szedł obok blondyna, to i tak ostatecznie nie mógłby wejść za scenę, na którą wpuścili tylko Sterna i jego matkę. Kompletnie nikt inny bez wejściówki nie mógł się tam znaleźć. Po 'flirtowskim' tonie jaki zaprezentowała kobieta przed ochroniarzem można było stwierdzić, że ona także była tam niezbyt proszona. Czyżby wykombinowała jakąś kolejną intrygę? Za to Triss czuł, że zaraz zostanie skompromitowany na oczach wszystkich. Nie mógł się sprzeciwić. Nie mógł nic zrobić. Nieznane też były jego zdolności wokalne. A co dopiero językowe. Czemu językowe? Ponieważ dobrana piosenka, którą miał zaśpiewać była w języku japońskim. Miał raptem piętnaście minut na naukę romanizacji zapisanej mu na kartce. Miał także dostęp do przesłuchania oryginału. Nie czekając długo, zaczął rozgrzewać swój głos. Za to do pozostawionego Kurogane wróciła kobieta, która wyglądała na osobę odpowiedzialną za całą akcję. Podeszła do niego i łapiąc za ramię rozpoczęła rozmowę.
- Co myślisz o przyjęciu?- Takie bardzo neutralne pytanie, które miało za zadanie przeanalizowanie nieznanego przez Haynes charakteru. Dopiero po pewnym czasie dodała słowa, które na pewno zwaliłyby wszystkich z nóg. - Ciekawe czy umie śpiewać...- Jak widać sama nie znała za bardzo własnego syna. A wyciągnęła go siłą na scenę tylko dlatego, bo była okazja. Nie z powodu znajomości głosu Trissa. Po prostu coś usłyszała, dowiedziała się i włożyła znaną osobę. Bez wiedzy czy się nadaje, czy nie. Najwidoczniej nie to było wtedy dla niej ważne. Pozostało czekać na rozpoczęcie, które najwidoczniej zbliżało się wielkimi krokami. Znowu ludzie wokół nie wydali się zbytnio zainteresowani, że coś zaczyna się dziać na scenie. Może się to zmienić w momencie występu. Tylko nie wiadomo czy zostanie on pozytywnie odebrany, czy okaże się śmiechem dla większości. Starsza kobieta wzięła z tacy kelnera dwa kieliszki szampana i jeden podała dla Ryu. Widać było, że niecierpliwi się na pierwszy występ swojego podopiecznego. Pierwszy i zarazem bardzo niepewny.
- Tragedia! Jedna z artystek utknęła w korku i przez najbliższy moment nie mają kogo dać na scenę! Będziesz musiał zaśpiewać. Na pewno dasz sobie radę. To świetna okazja!- Potwornie wyrwany Triss nie wiedział co robić i jak się zachować, będąc ciągnięty przez swoją rodzicielkę odwrócił głowę w tył patrząc się na Ryu z bardzo niepewną miną, jakby miał zaraz co najmniej się popłakać. Nie chciał się rozłączać od niego. Chciał cały czas z nim być. Jednak prezentacja też była bardzo ważna, dlatego nie mógł dalej dać się ciągnąć przez Sophie, jak jakieś dziecko. W takim razie dał się chwycić za ramie i szedł z nią, jak ze swoją partnerką. Mimo, że dość dziwne to dla niego było. Z własną matką pod rękę, szczególnie z różnicą wzrostu, która była dość duża. Pani Haynes była wysoką osobą, pracowała wiele razy jako modelka, a do tego miała jeszcze te przeklęte czerwone buty na długiej szpilce. Wyglądała dużo bardziej dojrzale niż Trystian. Tu nawet nie chodziło o różnicę wieku, bo kobieta kompletnie na swój nie wyglądała. Po prostu o dojrzałość. Nawet jeżeli Ryu by śledził ich, czy nawet szedł obok blondyna, to i tak ostatecznie nie mógłby wejść za scenę, na którą wpuścili tylko Sterna i jego matkę. Kompletnie nikt inny bez wejściówki nie mógł się tam znaleźć. Po 'flirtowskim' tonie jaki zaprezentowała kobieta przed ochroniarzem można było stwierdzić, że ona także była tam niezbyt proszona. Czyżby wykombinowała jakąś kolejną intrygę? Za to Triss czuł, że zaraz zostanie skompromitowany na oczach wszystkich. Nie mógł się sprzeciwić. Nie mógł nic zrobić. Nieznane też były jego zdolności wokalne. A co dopiero językowe. Czemu językowe? Ponieważ dobrana piosenka, którą miał zaśpiewać była w języku japońskim. Miał raptem piętnaście minut na naukę romanizacji zapisanej mu na kartce. Miał także dostęp do przesłuchania oryginału. Nie czekając długo, zaczął rozgrzewać swój głos. Za to do pozostawionego Kurogane wróciła kobieta, która wyglądała na osobę odpowiedzialną za całą akcję. Podeszła do niego i łapiąc za ramię rozpoczęła rozmowę.
- Co myślisz o przyjęciu?- Takie bardzo neutralne pytanie, które miało za zadanie przeanalizowanie nieznanego przez Haynes charakteru. Dopiero po pewnym czasie dodała słowa, które na pewno zwaliłyby wszystkich z nóg. - Ciekawe czy umie śpiewać...- Jak widać sama nie znała za bardzo własnego syna. A wyciągnęła go siłą na scenę tylko dlatego, bo była okazja. Nie z powodu znajomości głosu Trissa. Po prostu coś usłyszała, dowiedziała się i włożyła znaną osobę. Bez wiedzy czy się nadaje, czy nie. Najwidoczniej nie to było wtedy dla niej ważne. Pozostało czekać na rozpoczęcie, które najwidoczniej zbliżało się wielkimi krokami. Znowu ludzie wokół nie wydali się zbytnio zainteresowani, że coś zaczyna się dziać na scenie. Może się to zmienić w momencie występu. Tylko nie wiadomo czy zostanie on pozytywnie odebrany, czy okaże się śmiechem dla większości. Starsza kobieta wzięła z tacy kelnera dwa kieliszki szampana i jeden podała dla Ryu. Widać było, że niecierpliwi się na pierwszy występ swojego podopiecznego. Pierwszy i zarazem bardzo niepewny.
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Czw Lis 03, 2016 8:07 pm
Czw Lis 03, 2016 8:07 pm
Kurogane poczuł uścisk na dłoni i jakimś cudem zrozumiał o co chodziło. Nawet jeśli na zewnątrz pokazywał pewność siebie, w środku musiała być inna sytuacja. W końcu nie ważne ile każdy z nich by się zmienił, nadal we wnętrzu byli tacy sami. Tego nie zmieni się w jeden dzień. Lub w dwa dni. Na takie coś potrzeba czasu, którego oni od początku nie otrzymali. Ryu mniej więcej domyślał się w jakiej sytuacji znajdował się teraz różowowłosy. W końcu to nie różniło się tak bardzo od pierwszego dnia szkoły. Coś ci nie wyjdzie, popełnisz jakąś gafę to koniec. Twoja reputacja uległa całkowitej anihilacji i jedynie pokonując masę przeszkód dało się ją naprawić. Co dopiero uzyskać pozytywną. Ta sytuacja była podoba, a jednak zupełnie inna. Kruczowłosy nie potrafił dokładnie tego opisać. Z jednej strony ta impreza była ważniejsza niż jakieś rozpoczęcie roku, ale znowu, zależało to od wartości jakie ktoś wyznawał. W przypadku Ryu, ważniejsze było zdecydowanie rozpoczęcie roku. W przypadku Trystiana, naturalnie byłoby tak samo, ale po ostatnich paru godzinach sam już nie wiedział. Nim zdążył cokolwiek poradzić swojemu przyjacielowi, zauważył nadchodzącą do nich postać. Przez pierwsze parę chwil wydawała się znajoma, a jednak nie co bardzo zaniepokoiło Kurogane. W końcu nie miał prawa znać nikogo na tym przyjęciu. Nie oglądał on nawet telewizji, by kojarzyć jakichkolwiek celebrytów. W tym momencie przydałaby się jego siostra. W końcu podniecanie się światowymi gwiazdami, było z jakiegoś powodu popularne wśród osób z jej wiekiem. Poddał się na zrozumieniu tej przypadłości, gdy tylko o niej usłyszał. Nie musiał długo czekać, by poznać kim jest kobieta. Tego głosu raczej nie zapomni do końca życia. W końcu był to jeden z momentów, w którym uświadomił sobie okrutność niektórych rodziców. Kiedy zobaczył, że jego partner został gdzieś zaciągany, od razu za nimi ruszył. Nie biegł ani nic. W końcu to by przykuło za dużo uwagi. Po prostu szybko maszerował za współlokatorem. Bez problemu widział zakłopotanie w oczach Trystiana. Przybijało go to, że nic nie mógł zrobić. W końcu, chłopak zdecydował się na zostanie jakimś artystą, nawet jeśli dokładnie nie wiedział jakim. Nieprzemyślane plany też im nie były na rękę. Szczególnie, że Ryu miał małe wątpliwości, iż to wszystko było jakąś intrygą.
-Powodzenia. - powiedział kruczowłosy, kiedy został zatrzymany przez jednego z ochroniarzy. Nie mógł już dalej pójść bez wywoływania zamieszania. A takie coś znowu zadałoby cios w reputację Trissa. Nie podobały mu się ograniczenia, jakim musiał podlegać. Ani trochę. Kurogane mało nie wysyczał, kiedy poczuł, że matka Sterna go dotknęła. Nie chciał czuć jej dotyku na sobie. On wręcz parzył serce Ryu. Przypominał o jego bezradności. Na tą chwilę postanowił zabawić się w jej małą gierkę.
-Oboje wiemy, że dokładnie dowiedziałaś się kim jestem. Więc nie zamierzam udawać kogoś innego. Przyjęcie nie jest w moim stylu. Zresztą tak samo jest w przypadku Trystiana. Zbyt sztywno tutaj. Nawet ty musisz to przyznać. Na dodatek każdy jest taki fałszywy. No ale to pewnie uroki wyższych sfer. - odpowiedział Haynes bez podnoszenia głosu. Nie wszyscy musieli znać jego myśli na temat tej parodii. Następne słowa mało zaskoczyły Ryu. Podejrzewał, że matka Sterna nie wiedziała wiele o jej synu. Nie tyle ile powinna pełniąc tą rolę.
-Sophie, co ty właściwie planujesz? Dobrze wiesz, że to co robisz jest ryzykowne. Jesteś aż tak zdesperowana? - zapytał z prawdziwą ciekawością Kurogane. Nie miał najmniejszego pomysłu jaka jest naprawdę matka Trystiana. Z drugiej strony jednak coś mu nie pasowało. Sama chęć zrobienia z Trissa kogoś sławnego była dla niego podejrzana. Czuł, że nie widzieli jakiejś ważnej rzeczy w pani Haynes i to go nie uszczęśliwiało. Jeśli jednak, była to najzwyklejsza zachcianka, Kurogane musiałby stworzyć niższą kategorię od ludzi i wrzucić ją tam. Przyjął kieliszek szampana, ale nie zamoczył nawet dzioba. Patrzył tylko na miejsce, gdzie Trystian miał się pojawić. Śmieszny był fakt, że dla gości wypuszczał on wielką chęć mordu. Żaden się nie odezwał, ale paru zaczął spływać pot po czole. Może było to ze strachu albo napięcia. Mimo, iż Haynes i Kurogane stali spokojnie, to ich aury wręcz toczyły wojnę, efektywnie odganiając choć trochę mądrych gości od siebie. Stern pewnie też to poczuje. Zostało jedynie czekać i mieć nadzieję na najlepsze.
-Powodzenia. - powiedział kruczowłosy, kiedy został zatrzymany przez jednego z ochroniarzy. Nie mógł już dalej pójść bez wywoływania zamieszania. A takie coś znowu zadałoby cios w reputację Trissa. Nie podobały mu się ograniczenia, jakim musiał podlegać. Ani trochę. Kurogane mało nie wysyczał, kiedy poczuł, że matka Sterna go dotknęła. Nie chciał czuć jej dotyku na sobie. On wręcz parzył serce Ryu. Przypominał o jego bezradności. Na tą chwilę postanowił zabawić się w jej małą gierkę.
-Oboje wiemy, że dokładnie dowiedziałaś się kim jestem. Więc nie zamierzam udawać kogoś innego. Przyjęcie nie jest w moim stylu. Zresztą tak samo jest w przypadku Trystiana. Zbyt sztywno tutaj. Nawet ty musisz to przyznać. Na dodatek każdy jest taki fałszywy. No ale to pewnie uroki wyższych sfer. - odpowiedział Haynes bez podnoszenia głosu. Nie wszyscy musieli znać jego myśli na temat tej parodii. Następne słowa mało zaskoczyły Ryu. Podejrzewał, że matka Sterna nie wiedziała wiele o jej synu. Nie tyle ile powinna pełniąc tą rolę.
-Sophie, co ty właściwie planujesz? Dobrze wiesz, że to co robisz jest ryzykowne. Jesteś aż tak zdesperowana? - zapytał z prawdziwą ciekawością Kurogane. Nie miał najmniejszego pomysłu jaka jest naprawdę matka Trystiana. Z drugiej strony jednak coś mu nie pasowało. Sama chęć zrobienia z Trissa kogoś sławnego była dla niego podejrzana. Czuł, że nie widzieli jakiejś ważnej rzeczy w pani Haynes i to go nie uszczęśliwiało. Jeśli jednak, była to najzwyklejsza zachcianka, Kurogane musiałby stworzyć niższą kategorię od ludzi i wrzucić ją tam. Przyjął kieliszek szampana, ale nie zamoczył nawet dzioba. Patrzył tylko na miejsce, gdzie Trystian miał się pojawić. Śmieszny był fakt, że dla gości wypuszczał on wielką chęć mordu. Żaden się nie odezwał, ale paru zaczął spływać pot po czole. Może było to ze strachu albo napięcia. Mimo, iż Haynes i Kurogane stali spokojnie, to ich aury wręcz toczyły wojnę, efektywnie odganiając choć trochę mądrych gości od siebie. Stern pewnie też to poczuje. Zostało jedynie czekać i mieć nadzieję na najlepsze.
Kobieta słysząc słowa Ryu otworzyła szeroko oczy i wyglądała jakby nie wiedziała co powiedzieć. Ale to było chyba zgubne, bo na pewno miała w głowie swoją odpowiedź.
- Masz racje. One są beznadziejne. Trzeba oszukiwać samego siebie, że jest fajnie. To zakłamanie. Uwielbiam te uroki.- Na koniec się uśmiechnęła. Była już aż nazbyt przesiąknięta tym światem i kochała go. Był dla niej wszystkim. Można było to stwierdzić po samych oczach, które były wypełnione pasją. Kiedy zaś usłyszała kolejną wypowiedź Japończyka z uśmiechem na twarzy opowiedziała mu cały swój plan. W końcu po co ma to przed nim ukrywać? Nie było w tym nic złego. No, przynajmniej jej zdaniem. - Czy ja coś planuje? Oczywiście. Jest tu ogromna ilość reporterów i innych osób, które w świecie coś znaczą. Piszą artykuły do gazet. Blogerki, vlogerki. Nawet jeżeli coś nie jest bezpośrednio powiązane z tematem ich dzieł- na pewno nie omieszkają się by napisać o beznadziejnym śpiewie. Na pewno wymienią również rodzinę biednego, wyśmianego chłopca. Nie ważne co napiszą, ważne, że zaczną pisać. Nie ważne jaki ma się rozgłos. Ważne, że on w ogóle jest. Wszystko może rozwinąć się wręcz fenomenalnie.- Jej słodki uśmiech nie znikał z twarzy. Naprawdę mówiła to z wielką łatwością. Jakby było to kompletnie coś normalnego. Bo w sumie dla niej było. Od najmłodszych lat zmagała się ze swoją karierą i doskonale wiedziała w jaki sposób da się ją rozkręcić. Zawsze widziała jak najwięcej plusów i możliwości wykorzystania swojego potknięcia, swojej gafy. Była perfekcjonistką i dążyła do celów. Jednak jej wiek też nie pozwalał na zbudowanie wszystkiego od nowa, wybijając się wystarczająco wysoko. Zawsze chciała więcej. Więc wszystkie swoje pasje i pragnienia wszczepiła w Trissa. Chcąc, by chociaż on osiągnął to, do czego ona nie czuła się już na siłach. To mogło za dużo potrwać i nawet jeżeli by jej się udało, zostałaby wygryziona przez młodsze konkurentki. Jej syn nie miał tego problemu, bo miał szesnaście lat. Było mnóstwo czasu. Do tego miał dużo większe szanse o wszelkie artykuły. Po prostu był lepszym materiałem do pisania o nim. Łatwiej będzie mógł zebrać i fanów i dziennikarzy. Ten plan po prostu nie miał luki. Cała reszta zależała tylko i wyłącznie od szczęścia czy droga będzie bardzo ciężka, czy trochę łatwiejsza.
Chwile po zakończeniu jej wypowiedzi na scenę wszedł Trystian. Nie było w nim widać ani trochę pasji, czy uczuć. Po prostu wszedł bezceremonialnie. Wyglądał jak kompletnie inna osoba, pozbawiona wszelkiego zapału. Załamana? Smutna? Ciężko było wyczytać dokładne emocje jakie mogły być wewnątrz chłopaka. Stanął prosto jak na baczność przed mikrofonem i ustawił go sobie, by odpowiednio wyłapywał jego głos. Spokojna muzyka zaczęła lecieć, spokojnie, lecz stosunkowo głośno, po czym powoli cichła. Zapadła cisza. Można było odebrać to jako przerwanie koncertu, jakby się poddał. Wtedy też pojawiły się szmery i ciche chichoty wśród zebranych. Jednak nic bardziej mylnego. Dosłownie po chwili zaczął wydobywać z siebie słowa zsynchronizowane z graniem pianisty. Widać było, że bardzo wiele smutnych i ciężkich emocji wkładał w te piosenkę. Chciał przenieść całą publikę, słuchających do kompletnie innego świata. Było to potwornie ciężkie zadanie chociażby ze względu na japoński występujący w piosence- który został wyuczony na pamięć. Sylaby nie wydawały się ciężkie do wymowy, a sam wolny rytm tylko dawał więcej czasu na zastanowienie się w słowach. Swoją drogą znając tłumaczenie tekstu, nawet pasowała piosenka odnośnie całej tej sytuacji. Odnośnie osób będących na tej imprezie. Triss wydawał się w zupełności naturalny, jednak często zamykał oczy, chcąc wczuć się w melodię, odwrócić od wzroku ludzi na sobie. Czasem też patrzył w niebo z tego samego powodu. Wyglądało to jednak jakby naprawdę przytrafiło mu się coś bardzo złego, mimo wszystko wciąż pojawiała się jakaś nadzieja w głosie. Mimo tego wywoływanego smutku wciąż była ta mała iskierka energii, która próbowała się wydrzeć pomiędzy słowami. Nie wiedząc co ma robić z rękoma, złapał za mikrofon, tylko po to by pokazać z jednej strony mniejsze spięcie, które mimo nieodczuwalności dla słuchających- wciąż było. Kiedy skończył swoją pieśń, stał na scenie jeszcze chwile, po czym odwrócił się i zszedł z niej. Zapadła cisza. Kompletna głucha cisza, która dopiero po dłuższej chwili, bardzo powoli zaczęła zanikać. Pojawiały się ciche rozmowy. Jednak nie był to już ten sam klimat co przed śpiewem młodego. Może coś zostało dotknięte w serca ludzi? Sam Trystian nie miał bladego pojęcia jak mu wyszło. Z cały czas tą samą miną i klimatem zszedł do Ryu i bez słowa przytulił się do niego. Musiał odreagować. A odnośnie rodzicielki... ona po prostu zniknęła bez słowa. Musiała zniknąć podczas śpiewu.
_____
Piosenka wyśpiewana przez Trissa
- Masz racje. One są beznadziejne. Trzeba oszukiwać samego siebie, że jest fajnie. To zakłamanie. Uwielbiam te uroki.- Na koniec się uśmiechnęła. Była już aż nazbyt przesiąknięta tym światem i kochała go. Był dla niej wszystkim. Można było to stwierdzić po samych oczach, które były wypełnione pasją. Kiedy zaś usłyszała kolejną wypowiedź Japończyka z uśmiechem na twarzy opowiedziała mu cały swój plan. W końcu po co ma to przed nim ukrywać? Nie było w tym nic złego. No, przynajmniej jej zdaniem. - Czy ja coś planuje? Oczywiście. Jest tu ogromna ilość reporterów i innych osób, które w świecie coś znaczą. Piszą artykuły do gazet. Blogerki, vlogerki. Nawet jeżeli coś nie jest bezpośrednio powiązane z tematem ich dzieł- na pewno nie omieszkają się by napisać o beznadziejnym śpiewie. Na pewno wymienią również rodzinę biednego, wyśmianego chłopca. Nie ważne co napiszą, ważne, że zaczną pisać. Nie ważne jaki ma się rozgłos. Ważne, że on w ogóle jest. Wszystko może rozwinąć się wręcz fenomenalnie.- Jej słodki uśmiech nie znikał z twarzy. Naprawdę mówiła to z wielką łatwością. Jakby było to kompletnie coś normalnego. Bo w sumie dla niej było. Od najmłodszych lat zmagała się ze swoją karierą i doskonale wiedziała w jaki sposób da się ją rozkręcić. Zawsze widziała jak najwięcej plusów i możliwości wykorzystania swojego potknięcia, swojej gafy. Była perfekcjonistką i dążyła do celów. Jednak jej wiek też nie pozwalał na zbudowanie wszystkiego od nowa, wybijając się wystarczająco wysoko. Zawsze chciała więcej. Więc wszystkie swoje pasje i pragnienia wszczepiła w Trissa. Chcąc, by chociaż on osiągnął to, do czego ona nie czuła się już na siłach. To mogło za dużo potrwać i nawet jeżeli by jej się udało, zostałaby wygryziona przez młodsze konkurentki. Jej syn nie miał tego problemu, bo miał szesnaście lat. Było mnóstwo czasu. Do tego miał dużo większe szanse o wszelkie artykuły. Po prostu był lepszym materiałem do pisania o nim. Łatwiej będzie mógł zebrać i fanów i dziennikarzy. Ten plan po prostu nie miał luki. Cała reszta zależała tylko i wyłącznie od szczęścia czy droga będzie bardzo ciężka, czy trochę łatwiejsza.
Chwile po zakończeniu jej wypowiedzi na scenę wszedł Trystian. Nie było w nim widać ani trochę pasji, czy uczuć. Po prostu wszedł bezceremonialnie. Wyglądał jak kompletnie inna osoba, pozbawiona wszelkiego zapału. Załamana? Smutna? Ciężko było wyczytać dokładne emocje jakie mogły być wewnątrz chłopaka. Stanął prosto jak na baczność przed mikrofonem i ustawił go sobie, by odpowiednio wyłapywał jego głos. Spokojna muzyka zaczęła lecieć, spokojnie, lecz stosunkowo głośno, po czym powoli cichła. Zapadła cisza. Można było odebrać to jako przerwanie koncertu, jakby się poddał. Wtedy też pojawiły się szmery i ciche chichoty wśród zebranych. Jednak nic bardziej mylnego. Dosłownie po chwili zaczął wydobywać z siebie słowa zsynchronizowane z graniem pianisty. Widać było, że bardzo wiele smutnych i ciężkich emocji wkładał w te piosenkę. Chciał przenieść całą publikę, słuchających do kompletnie innego świata. Było to potwornie ciężkie zadanie chociażby ze względu na japoński występujący w piosence- który został wyuczony na pamięć. Sylaby nie wydawały się ciężkie do wymowy, a sam wolny rytm tylko dawał więcej czasu na zastanowienie się w słowach. Swoją drogą znając tłumaczenie tekstu, nawet pasowała piosenka odnośnie całej tej sytuacji. Odnośnie osób będących na tej imprezie. Triss wydawał się w zupełności naturalny, jednak często zamykał oczy, chcąc wczuć się w melodię, odwrócić od wzroku ludzi na sobie. Czasem też patrzył w niebo z tego samego powodu. Wyglądało to jednak jakby naprawdę przytrafiło mu się coś bardzo złego, mimo wszystko wciąż pojawiała się jakaś nadzieja w głosie. Mimo tego wywoływanego smutku wciąż była ta mała iskierka energii, która próbowała się wydrzeć pomiędzy słowami. Nie wiedząc co ma robić z rękoma, złapał za mikrofon, tylko po to by pokazać z jednej strony mniejsze spięcie, które mimo nieodczuwalności dla słuchających- wciąż było. Kiedy skończył swoją pieśń, stał na scenie jeszcze chwile, po czym odwrócił się i zszedł z niej. Zapadła cisza. Kompletna głucha cisza, która dopiero po dłuższej chwili, bardzo powoli zaczęła zanikać. Pojawiały się ciche rozmowy. Jednak nie był to już ten sam klimat co przed śpiewem młodego. Może coś zostało dotknięte w serca ludzi? Sam Trystian nie miał bladego pojęcia jak mu wyszło. Z cały czas tą samą miną i klimatem zszedł do Ryu i bez słowa przytulił się do niego. Musiał odreagować. A odnośnie rodzicielki... ona po prostu zniknęła bez słowa. Musiała zniknąć podczas śpiewu.
_____
Piosenka wyśpiewana przez Trissa
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Czw Lis 03, 2016 11:29 pm
Czw Lis 03, 2016 11:29 pm
Ryu nie wiedział co powiedzieć. Nie spodziewał się osoby, której otoczenie kłamstw mogłoby cieszyć. Dla niego to było chore. Oficjalnie chore. Nie potrafił zrozumieć osoby, którą była Sophie Haynes. Mógł ja porównać do jakiejś kosmitki nie z tej Ziemi. Gorzej jeśli większa ilość osób do niej podobnych, miałaby takie same... preferencje. Wtedy Kurogane zacząłby myśleć, że w wyższych warstwach społeczeństwa istnieją najgorsze fetysze. Jego tolerancja była wręcz wystawiona na próbę. Póki co marnie ją znosiła. Powstrzymanie się od chęci przywalenia rodzicielce Trissa, było prawie że niemożliwe. Trochę powstrzymywał się ze względu na ich otoczenie, oraz na fakt, iż uznawał zasadę mówiącą o nie biciu kobiet. Nie wiedział czemu to robił. Po prostu czuł, że powinien tego przestrzegać. No, wyjątkowe sytuacje kiedy płeć piękna znała się na walce. To jakiś sparing, zawsze przyjemny. Kiedy usłyszał o jednym słowem, podłym planie musiał zacisnąć zęby żeby nie naskoczyć na Haynes. Chciała zniszczyć życie swojego syna, tylko dla własnej przyjemności. Jeszcze się do tego przyznała.
-Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę nad jego uczuciami? Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę nad tym czego on chce? Skoro jesteś jego matką, to kurwa, przynajmniej trochę się jak ona zachowuj! - wysyczał Kurogane z nienawiścią w głosie, kompletnie nie zważając na otaczające ich osoby. Jakby pozwolił temu planowi się powieść, to mógł równie dobrze samobójstwo popełnić. - Triss nie jest tobą i nigdy nie będzie. Przyjmij do to wiadomości. - dodał odrobinkę się uspokajając. Nie miał sił na idiotów. Od zawsze tak było. Ale kiedy myślał, że napotkał granicę czyjegoś idiotyzmu, ktoś inny pokazywał mu jak bardzo się mylił. Przerwał swoje gadanie, kiedy zauważył Triss na scenie. Od razu całą swoją uwagę skupił na nim i wyłącznie na nim. Kiedy usłyszał melodię muzyki, od razu ją rozpoznał. Ciężko, żeby było inaczej. W końcu słuchaj jej od małego. Pamiętał jej wszystkie słowa i potrafił nieskazitelnie ją zaśpiewać. Lata robiły swoje. Nawet nie zauważył, kiedy jedna łza zaczęła spływać z jego oka. Potrafił wyczuć emocje jakie wkładał w to Triss. I chyba nie był on jedynym. Zauważył, że matka Sterna zaczęła się oddalać. Nie wiedział czy to przez to, że jej plan się nie powiódł czy może faktycznie coś w niej drgnęło kiedy usłyszała lament swojego syna.
-Zastanów się na tym co powiedziałem. - powiedział jej nim odeszła. Był pewien, że słyszała, a sam Kurogane nie spuszczał wzroku ze swojego przyjaciela. Gdy piosenka się zakończyła, posłał on swojemu przyjacielowi uśmiech, który wydawał się trochę naciągany. Nie przez to, że Trystian słabo zaśpiewał. Wręcz przeciwnie. Ryu nadal odczuwał emocje swojego przyjaciela i przez to nie mógł się w pełni cieszyć jego niesamowitym występem. Gdy różowowłosy się do niego przytulił, ten od razu odwzajemnił gest.
-Byłeś świetny. Prawda? - powiedział końcówkę podnosząc głos. Kto by się spodziewał, że potrafił to zrobić to tego stopnia, by wszyscy goście go usłyszeli. Upuścił trochę swojej aury, która zastraszyłaby nieprzyzwyczajoną do bezpośredniego starcia osobę. Oczekiwał od nich jakiegoś gestu. Najlepiej oklasków i gwizdów, chociaż drugie w tym towarzystwie raczej nie było możliwe. Nadal, zawsze można było. Jego słowa musiały ich trochę wybudzić. Pojedyncze, bardziej odważne osoby zaczęły klaskać i po chwili przerobiło się to w hałas. Ryu nawet nie mógł słyszeć swoich myśli przez całe te klaskanie.
- Chodź. - wyszeptał i złapał Trystiana za rękę. Zaczął iść w stronę bardziej zacisznego miejsca. Nawet nie spodziewał się, że jakaś część willi nie zostanie zaludniona przez gości. Na szczęście, dla nich to był dobry obrót spraw. Będąc na miejscu, Ryu przyciągnął do siebie Sterna i lekko go pocałował. To nie było wypełnione żądzom lub czymś podobnym. Najzwyklejszy słodki, wypełniony miłością i smutkiem, krótki pocałunek. Zakończając swoją akcję powiedział stanowczo.
- Nie zamierzam pozwolić byś był jakąś marionetką. Reszta może się posypać, ale ja nie pozwolę, żebyś był więcej raniony dla czyjejś chorej przyjemności. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Więc nie bądź smutny. - oznajmił Kurogane. Powtarzał to wiele razy, ale czuł że musi jeszcze więcej. Iż w ten sposób bardziej upewniał swojego przyjaciela. Trystian nie był już sam. Ryu mógł mieć nadzieję, że jego słowa i piosenka Sterna, jakoś wpłynęły na matkę różowowłosego. Byłoby miło jakby ich problem zniknął tak szybko. Wtedy w pełni zaczęliby się cieszyć życiem.
Kruczowłosy wpadł na jakiś głupi pomysł. Odsunął się od Trissa, wystukał coś w komórce, którą następnie rzucił na ziemie obok i wyciągnął przed siebie rękę.
- Zatańczysz? - zapytał się z szerokim uśmiechem. Na samym początku myślał, żeby zaśpiewać to samo co Stern. Tylko, że uświadomił sobie, iż była to smutna piosenka. W którą Triss włożył swoje jeszcze smutniejsze emocje. Dlatego, wybrał coś co pochodziło z tego samego co Euterpe. Nie była to jakaś szybka muzyka. Dość powolna, dlatego tradycyjny taniec towarzyski bez skomplikowanych obrotów pasował idealnie. Właściwie, to Kurogane pierwszy raz tańczył ten rodzaj. Nie będzie przecież tak źle... Szybko się uczył.
_____________________________________
Skoro tak, to idziemy po Guilty Crownie :3 Pioseneczka to tego tańca, spontanicznie wybrana.
-Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę nad jego uczuciami? Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę nad tym czego on chce? Skoro jesteś jego matką, to kurwa, przynajmniej trochę się jak ona zachowuj! - wysyczał Kurogane z nienawiścią w głosie, kompletnie nie zważając na otaczające ich osoby. Jakby pozwolił temu planowi się powieść, to mógł równie dobrze samobójstwo popełnić. - Triss nie jest tobą i nigdy nie będzie. Przyjmij do to wiadomości. - dodał odrobinkę się uspokajając. Nie miał sił na idiotów. Od zawsze tak było. Ale kiedy myślał, że napotkał granicę czyjegoś idiotyzmu, ktoś inny pokazywał mu jak bardzo się mylił. Przerwał swoje gadanie, kiedy zauważył Triss na scenie. Od razu całą swoją uwagę skupił na nim i wyłącznie na nim. Kiedy usłyszał melodię muzyki, od razu ją rozpoznał. Ciężko, żeby było inaczej. W końcu słuchaj jej od małego. Pamiętał jej wszystkie słowa i potrafił nieskazitelnie ją zaśpiewać. Lata robiły swoje. Nawet nie zauważył, kiedy jedna łza zaczęła spływać z jego oka. Potrafił wyczuć emocje jakie wkładał w to Triss. I chyba nie był on jedynym. Zauważył, że matka Sterna zaczęła się oddalać. Nie wiedział czy to przez to, że jej plan się nie powiódł czy może faktycznie coś w niej drgnęło kiedy usłyszała lament swojego syna.
-Zastanów się na tym co powiedziałem. - powiedział jej nim odeszła. Był pewien, że słyszała, a sam Kurogane nie spuszczał wzroku ze swojego przyjaciela. Gdy piosenka się zakończyła, posłał on swojemu przyjacielowi uśmiech, który wydawał się trochę naciągany. Nie przez to, że Trystian słabo zaśpiewał. Wręcz przeciwnie. Ryu nadal odczuwał emocje swojego przyjaciela i przez to nie mógł się w pełni cieszyć jego niesamowitym występem. Gdy różowowłosy się do niego przytulił, ten od razu odwzajemnił gest.
-Byłeś świetny. Prawda? - powiedział końcówkę podnosząc głos. Kto by się spodziewał, że potrafił to zrobić to tego stopnia, by wszyscy goście go usłyszeli. Upuścił trochę swojej aury, która zastraszyłaby nieprzyzwyczajoną do bezpośredniego starcia osobę. Oczekiwał od nich jakiegoś gestu. Najlepiej oklasków i gwizdów, chociaż drugie w tym towarzystwie raczej nie było możliwe. Nadal, zawsze można było. Jego słowa musiały ich trochę wybudzić. Pojedyncze, bardziej odważne osoby zaczęły klaskać i po chwili przerobiło się to w hałas. Ryu nawet nie mógł słyszeć swoich myśli przez całe te klaskanie.
- Chodź. - wyszeptał i złapał Trystiana za rękę. Zaczął iść w stronę bardziej zacisznego miejsca. Nawet nie spodziewał się, że jakaś część willi nie zostanie zaludniona przez gości. Na szczęście, dla nich to był dobry obrót spraw. Będąc na miejscu, Ryu przyciągnął do siebie Sterna i lekko go pocałował. To nie było wypełnione żądzom lub czymś podobnym. Najzwyklejszy słodki, wypełniony miłością i smutkiem, krótki pocałunek. Zakończając swoją akcję powiedział stanowczo.
- Nie zamierzam pozwolić byś był jakąś marionetką. Reszta może się posypać, ale ja nie pozwolę, żebyś był więcej raniony dla czyjejś chorej przyjemności. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Więc nie bądź smutny. - oznajmił Kurogane. Powtarzał to wiele razy, ale czuł że musi jeszcze więcej. Iż w ten sposób bardziej upewniał swojego przyjaciela. Trystian nie był już sam. Ryu mógł mieć nadzieję, że jego słowa i piosenka Sterna, jakoś wpłynęły na matkę różowowłosego. Byłoby miło jakby ich problem zniknął tak szybko. Wtedy w pełni zaczęliby się cieszyć życiem.
Kruczowłosy wpadł na jakiś głupi pomysł. Odsunął się od Trissa, wystukał coś w komórce, którą następnie rzucił na ziemie obok i wyciągnął przed siebie rękę.
- Zatańczysz? - zapytał się z szerokim uśmiechem. Na samym początku myślał, żeby zaśpiewać to samo co Stern. Tylko, że uświadomił sobie, iż była to smutna piosenka. W którą Triss włożył swoje jeszcze smutniejsze emocje. Dlatego, wybrał coś co pochodziło z tego samego co Euterpe. Nie była to jakaś szybka muzyka. Dość powolna, dlatego tradycyjny taniec towarzyski bez skomplikowanych obrotów pasował idealnie. Właściwie, to Kurogane pierwszy raz tańczył ten rodzaj. Nie będzie przecież tak źle... Szybko się uczył.
_____________________________________
Skoro tak, to idziemy po Guilty Crownie :3 Pioseneczka to tego tańca, spontanicznie wybrana.
Trystian kiedy tylko usłyszał te wszystkie oklaski, od razu się rozpogodził. Chyba po prostu za bardzo wczuł się w rolę piosenki i pozwolił jej się przytłoczyć. Potrzebował czegoś, kogoś, kto był w stanie go z tego stanu wyciągnąć. No i oczywiście wszystko znowu dzięki Ryu. Kiedy został zaciągnięty na zacisze trochę się zdziwił. Trochę nie rozumiał całego zamysłu przyjaciela. Było to dość podejrzane. Czego on chciał? Oczywiście odwzajemnił ten jakże szybki pocałunek. Zaśmiał się w duchu z tego gestu. Jeszcze do niedawna nie wyobrażał siebie w takiej sytuacji, robiąc takie rzeczy. A teraz czuł, że wręcz nie umiałby bez tego funkcjonować. Nie umiałby opisać jak dobrze czuł się przy przyjacielu i jak wiele mu zawdzięcza. Cała siła jaką miał w sobie była w głównej mierze dzięki niemu. Na jego krótki monolog odpowiedział szczerze i z uczuciem.
- Nie jestem smutny, dopóki tu jesteś- Uśmiechnął się na koniec swoją przepełnioną energią mimiką, która była zdecydowanie najczęstszą jaką można było zauważyć na twarzy chłopaka. Na pytanie o taniec mimowolnie się zarumienił. Nigdy przedtem nie tańczył z mężczyzną. Odruchowo ustawił się w typowo dominującej pozycji, jednak po chwili coś mu nie pasowało. Jak miał tańczyć z Ryu. Pokiwał głową z lekko skrzywioną miną, zdradzającą, że coś jest nie tak. Po chwili przejął jednak kobiecą rolę, jednak mimo wszystko to on prowadził, przynajmniej na początku. Pewnych odruchów ciężko było się pozbyć, a nigdy nie był po tej stronie w układzie. To logiczne, w końcu też jest chłopakiem. Taka błaha sprawa, która czasem może się komplikować. Zabawne. Jednak jakby się zgłębić w uczucia jakie mu tym razem towarzyszyły, to można by było zobaczyć przeogromne zadowolenie z tego gdzie i z kim się znalazł. Od wyprowadzki z domu minęło parę dni a on był tak zadowolony ze swojego życia, jak nigdy dotąd. Czuł, że mógłby tak tańczyć ze swoim partnerem bez końca. Jednak piosenka się kończyła. Trzeba było wtedy wrócić do ludzi. W końcu po to tu przyszli. By Triss był w stanie zdobyć jakieś kontakty. Ale czy to było naprawdę aż takie potrzebne? Czuł, że zaczął się wybijać, ale w złym kierunku. W głowie pojawiały mu się kompletnie różne pomysły. A uczucie do Ryu powodowało tylko to, że był coraz pewniejszy i gotowy na wyzwania. Naprawdę aż nie mógł w to uwierzyć, że aż tyle siły dzięki niemu dostaje. W momencie kiedy taniec się zakończył Triss przestał zwracać uwagę na cokolwiek, po prostu rzucił się na swojego partnera, wytracając go z równowagi. Upadli razem na trawie i wtedy złączył swoje usta z przyjaciela. Odwdzięczył się za poprzedniego buziaka, jednak ten był o wiele dłuższy. Tak samo jak wtedy- nie było w nim pożądania, same emocje i miłość. Po prostu tym odpowiedział na poprzednio otrzymane uczucia. Położył głowę na jego klatce piersiowej, nie przejmując się niczym i cicho zamruczał wraz ze słowami.
- Czuję się zmęczony...- To nie było nic dziwnego. W końcu od jakiegoś czasu nie za długo spał. Niby czuł się wyspany za każdym razem kiedy budził się u boku Ryu. Jednak to było złudne uczucie, spowodowane pozytywnymi emocjami. W rzeczywistości po prostu przestawał się wysypiać. Nie poświęcał na te czynność odpowiednio dużo czasu. Najchętniej po prostu by tak tu się chwilę zdrzemnął. W momencie kiedy tylko zamknął na moment oczy- obaj mogli usłyszeć dźwięk telefonu w momencie gdy kończy się nagrywanie. Chociaż może im się to tylko przesłyszało? W każdym razie było to bardzo dobre, by wybudzić na tyle, żeby schować wszelkie efekty zmęczenia. Triss po tym szybko się podniósł i podał rękę partnerowi.
- Chyba powinniśmy wrócić. Takie znikanie może okazać się podejrzane...- Szczególnie dla osób, które obecnie miały w planach zagadanie do Sterna, prawda? W poszukiwaniu go można było zwrócić uwagę, że nie ma go nigdzie. Tak samo jak osoby towarzyszącej. Różne rzeczy się dzieją w głowach ludzi. Ponadto dobrze byłoby się przejść i skosztować chociaż trochę przekąsek. Czy też wybrać coś z obiadów ustawionych na stole. W prawdzie był już późny wieczór, jednak jakby się przyjrzeć bliżej to oni przez cały dzień znowu niewiele jedli. Wypadałoby zregenerować siły poprzez te czynność. Takie naładowanie energii i wypędzenie senności. Nie puszczając jego ręki, zaczął się kierować w stronę stolików. Jakoś dobrze się czuł będąc tuż obok niego, mając przy tym jakiś kontakt fizyczny. Trzymanie ręki było jak najbardziej odpowiednie w tym momencie. Bo czemu nie? Kurogane nie wyglądał jakby mu to jakoś szczególnie przeszkadzało.
- Nie jestem smutny, dopóki tu jesteś- Uśmiechnął się na koniec swoją przepełnioną energią mimiką, która była zdecydowanie najczęstszą jaką można było zauważyć na twarzy chłopaka. Na pytanie o taniec mimowolnie się zarumienił. Nigdy przedtem nie tańczył z mężczyzną. Odruchowo ustawił się w typowo dominującej pozycji, jednak po chwili coś mu nie pasowało. Jak miał tańczyć z Ryu. Pokiwał głową z lekko skrzywioną miną, zdradzającą, że coś jest nie tak. Po chwili przejął jednak kobiecą rolę, jednak mimo wszystko to on prowadził, przynajmniej na początku. Pewnych odruchów ciężko było się pozbyć, a nigdy nie był po tej stronie w układzie. To logiczne, w końcu też jest chłopakiem. Taka błaha sprawa, która czasem może się komplikować. Zabawne. Jednak jakby się zgłębić w uczucia jakie mu tym razem towarzyszyły, to można by było zobaczyć przeogromne zadowolenie z tego gdzie i z kim się znalazł. Od wyprowadzki z domu minęło parę dni a on był tak zadowolony ze swojego życia, jak nigdy dotąd. Czuł, że mógłby tak tańczyć ze swoim partnerem bez końca. Jednak piosenka się kończyła. Trzeba było wtedy wrócić do ludzi. W końcu po to tu przyszli. By Triss był w stanie zdobyć jakieś kontakty. Ale czy to było naprawdę aż takie potrzebne? Czuł, że zaczął się wybijać, ale w złym kierunku. W głowie pojawiały mu się kompletnie różne pomysły. A uczucie do Ryu powodowało tylko to, że był coraz pewniejszy i gotowy na wyzwania. Naprawdę aż nie mógł w to uwierzyć, że aż tyle siły dzięki niemu dostaje. W momencie kiedy taniec się zakończył Triss przestał zwracać uwagę na cokolwiek, po prostu rzucił się na swojego partnera, wytracając go z równowagi. Upadli razem na trawie i wtedy złączył swoje usta z przyjaciela. Odwdzięczył się za poprzedniego buziaka, jednak ten był o wiele dłuższy. Tak samo jak wtedy- nie było w nim pożądania, same emocje i miłość. Po prostu tym odpowiedział na poprzednio otrzymane uczucia. Położył głowę na jego klatce piersiowej, nie przejmując się niczym i cicho zamruczał wraz ze słowami.
- Czuję się zmęczony...- To nie było nic dziwnego. W końcu od jakiegoś czasu nie za długo spał. Niby czuł się wyspany za każdym razem kiedy budził się u boku Ryu. Jednak to było złudne uczucie, spowodowane pozytywnymi emocjami. W rzeczywistości po prostu przestawał się wysypiać. Nie poświęcał na te czynność odpowiednio dużo czasu. Najchętniej po prostu by tak tu się chwilę zdrzemnął. W momencie kiedy tylko zamknął na moment oczy- obaj mogli usłyszeć dźwięk telefonu w momencie gdy kończy się nagrywanie. Chociaż może im się to tylko przesłyszało? W każdym razie było to bardzo dobre, by wybudzić na tyle, żeby schować wszelkie efekty zmęczenia. Triss po tym szybko się podniósł i podał rękę partnerowi.
- Chyba powinniśmy wrócić. Takie znikanie może okazać się podejrzane...- Szczególnie dla osób, które obecnie miały w planach zagadanie do Sterna, prawda? W poszukiwaniu go można było zwrócić uwagę, że nie ma go nigdzie. Tak samo jak osoby towarzyszącej. Różne rzeczy się dzieją w głowach ludzi. Ponadto dobrze byłoby się przejść i skosztować chociaż trochę przekąsek. Czy też wybrać coś z obiadów ustawionych na stole. W prawdzie był już późny wieczór, jednak jakby się przyjrzeć bliżej to oni przez cały dzień znowu niewiele jedli. Wypadałoby zregenerować siły poprzez te czynność. Takie naładowanie energii i wypędzenie senności. Nie puszczając jego ręki, zaczął się kierować w stronę stolików. Jakoś dobrze się czuł będąc tuż obok niego, mając przy tym jakiś kontakt fizyczny. Trzymanie ręki było jak najbardziej odpowiednie w tym momencie. Bo czemu nie? Kurogane nie wyglądał jakby mu to jakoś szczególnie przeszkadzało.
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Pią Lis 04, 2016 7:25 am
Pią Lis 04, 2016 7:25 am
Według Ryu, taniec im nawet wyszedł. Szczególnie kiedy nie mieli najmniejszego pojęcia jak to zrobić. Dało się zauważyć zmieszanie na twarzy Trystiana, gdy nie wiedział czy ma kierować. Odgrywać rolę mężczyzny w tym tańcu. Ostatecznie przemieniali się w trakcie. Lepsze to niż nic, a widocznie Triss nie zamierzał w pełni wpasować się w rolę kobiety. Bo o Ryu to nie było mowy. To by było równoznaczne z końcem świata. A tego przecież nikt nie chciał. Kurogane na sporadyczne momenty uległości mógł sobie pozwolić, ale ich większa ilość nie pasowałaby do jego charakteru. Kiedy zakończyli układ, kruczowłosy musiał przyznać, że nie poszło im tak tragicznie. Ani razu na siebie nie nadepnęli, ani razu nie poszli w złą stronę, ani razu nie rozłączyli rąk. Na ostatnią myśl Ryu się zatrzymał. Pewnie, nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Wręcz przeciwnie, czuł jakby nie chciał puścić ręki Trystiana. Wiedział, że to było głupie. Nielogiczne. W końcu i tak będą musieli to zrobić. Opcja, iż przy każdym razie gdy ich kontakt cielesny zostanie urwany, Kurogane będzie czuł pustkę w sercu, jest co najmniej głupotą. Ryu został dosłownie wytrącony z równowagi przez nagłą - a może i nie - chęć Trissa do przytulenia go. W tym momencie to naprawdę, nie potrzebowali powodu do jakiegoś kontaktu. Standardowo, odwzajemnił otrzymany pocałunek. Tym razem niewiele różnił się od ich poprzedniego. Tylko tym kto zainicjował. Leżeli sobie tak wygodnie na trawie, z Sternem ułożonym na kruczowłosym. Przeszkadzało mu? Chyba żartujecie. Kto nie chciałby w ten sposób leżeć z partnerką lub partnerem? Szczególnie, gdy Ryu uważał go za prawdziwego partnera. Chociaż Trystian jeszcze o tym nie wiedział. To, że chłopak był zmęczony nie zdziwiło złotookiego. Stres potrafi zrobić to z ludźmi, był on tego świadom. A nie dało się powiedzieć jak wielką dawkę stresu zażył Stern tego dnia. Na pewno dużą. Na dźwięk która przeszkodził w ich... rozmowie, Ryu nie zareagował. Nawet jeśli ktoś ich sfilmował, to domyślał się, iż zrobią to później lub prędzej. W końcu prywatność na takim balu to najwidoczniej rzecz zakazana. Gdy Trystian podniósł się, Kurogane przeklinał kogokolwiek kto im przeszkodził tym dźwiękiem. Nie mógł jednak zaprzeczyć logice Sterna. Tylko podejrzenie, które spowodowali u gości zniknięciem, było już jasno wytłumaczone przez ich samych. Co może robić młoda para, która zniknęła w losowym momencie podczas przyjęcia.
- Niestety masz rację. - odpowiedział Ryu zasmucony tym faktem. A było tak przyjemnie. Złapał różowowłosego i dał sobie pomóc podczas podnoszenia się. Jak najbardziej nie puścił ręki aktualnego blondyna. Skoro i tak musieli udać się w paszcze lwa, to przynajmniej na tyle zamierzał sobie pozwolić. Kurogane cieszył się, że Trystian był tego samego zdania. W razie czego musiałby go przekonać. Kiedy pojawili się i pokazali, że żyli, wiele osób zwróciło na nich swoją uwagę. Po jakiejś minucie przypatrywania się wrócili do robienia tego co robili wcześniej.
I co teraz?
- Niestety masz rację. - odpowiedział Ryu zasmucony tym faktem. A było tak przyjemnie. Złapał różowowłosego i dał sobie pomóc podczas podnoszenia się. Jak najbardziej nie puścił ręki aktualnego blondyna. Skoro i tak musieli udać się w paszcze lwa, to przynajmniej na tyle zamierzał sobie pozwolić. Kurogane cieszył się, że Trystian był tego samego zdania. W razie czego musiałby go przekonać. Kiedy pojawili się i pokazali, że żyli, wiele osób zwróciło na nich swoją uwagę. Po jakiejś minucie przypatrywania się wrócili do robienia tego co robili wcześniej.
I co teraz?
Gdy dotarli już do celu, Triss przestał trzymać swojego partnera i rozłączając dotychczasowo trzymane się za siebie ręce, podbiegł do różnorodności dań. Bez zbędnego czekania, złapał za talerz i zaczął sobie nakładać... jednym słowem wszystko. Po bardzo małych ilościach, ale każda możliwa różnorodność na stole. Z czego ostatecznie pojawiła się na spodku dość pokaźna ilość jedzenia. Taki bardzo porządny obiad. Miał nadzieję, że Ryu też nie pogardzi przygotowanymi daniami i weźmie coś dla siebie. Zaraz po nałożeniu wszystkiego na co miał ochotę, poszedł w stronę mniejszego stołu, który najwidoczniej był przygotowany dla dwójki. Pod altanką w której znajdowała się cała ta kuchenna atmosfera, nie było zbyt wiele osób. Najprawdopodobniej wszyscy musieli z niej korzystać podczas kiedy Triss dawał występ. A może później? W każdym razie to nawet odpowiadało chłopakowi. Mniej osób, więcej komfortu i przyjemności z jedzenia. Nawet ten mały stolik był usłany wielkim nakryciem, które sięgały samej podłogi, dzięki czemu mógł wykonać niepozorny, delikatny gest. Po prostu zakładając nogę na nogę, dotknął kończyny Ryu, który najpewniej po wybraniu dania dosiądzie się do niego. W końcu byli partnerami, nie wypadałoby, żeby jedli oddzielnie. Trystian zaczął konsumpcję, będąc nad wyraz ucieszonym z tej czynności. Jego brzuch najprawdopodobniej cieszył się równie mocno co właściciel. W końcu. Nareszcie coś godnego do zjedzenia i delektowania się tym. Dawno nie jadł tak wykwintnych dań, które wręcz były rajem dla podniebienia. Jednak napój, który został wybrany przez blondyna nie pokazywał jakiegoś szczególnie wysokiego poziomu kultury(?). Niestety mimo chęci pokazania się z jak najlepszej strony, nie mógł powstrzymać swojego uzależnienia od tego napoju. Mianowicie była to coca-cola. Niezbyt wykwintnie, jednak jak pysznie! Na jej temat mógłby się wypowiadać godzinami, jak bardzo mu smakuje i trafia idealnie w jego gusta. Była prawie na równi z kawą! Ach te zdrowe nawyki żywieniowe chłopaka. Jeszcze do tego poprzednio zjedzona pizza. Tak. Obecna obiadokolacja była bardzo miłą odmianą i odpoczynkiem dla żołądku. A mina chłopaka przy jedzeniu tylko wyrażała jego zachwyt i uwielbienie dań. Cieszył się jak dziecko podczas pochłaniania kolejnych kawałków przeróżnych rzeczy, które były na jego talerzu. Jednak prawdą było też, że Triss cieszył się prawie wszystkim. Nie ciężko było trafić w jego gusta, czy wywołać szczery uśmiech. Taką w końcu był osobą. A jakby dołożyć do tego jeszcze starania osoby do której czuł mocne przywiązanie- Ryu, to czuł się jak najszczęśliwszy człowiek na całym świecie. W sumie to lubił te swoją cechę charakteru. Dzięki temu skupiał się tylko na tym co dobre, w swoim życiu. I jednocześnie nie rzadko wkładał swoją pozytywną energię w osoby będące blisko niego. Widząc jego przyjazną twarz, ludzie wokół zaczęli na niego polować. Widać, a raczej czuć można było wzrok wielu na te dwójkę. Najprawdopodobniej po prostu zachowywali się zgodnie z kulturą i czekali tylko na moment w którym chłopak zakończy konsumowanie, żeby zaatakować go swoimi propozycjami. Możliwe, że Ryu to odczuł, w końcu kto by tego nie zrobił- a! No jak to kto. Oczywiście, że Trystian. Za bardzo był skupiony na jedzeniu, by ogarnąć co się wokół niego dzieje. Za to wewnętrzny głód promotorów i chęć bycia pierwszym w kolejce do blondyna był odczuwalny coraz bardziej. To przypominało zawody w biegach. Wszyscy byli zwarci i gotowi do działania. Czekali tylko na prosty sygnał oznaczający "start". Odłożenie widelca przez soczewkowego niebieskookiego mogło być zabójcze. Tylko czy uświadamiać go w jakiej sytuacji się znaleźli? Czy może jednak lepiej nie stresować podczas jedzenia? Chociaż trzeba było przeanalizować, czy aby stres jaki przeżyłby po zakończeniu tej czynności, będąc kompletnie nie przygotowanym, nie byłby przypadkiem dużo większy, niżeli uświadomienie go w tym momencie. Trystian w tym momencie nie potrzebował żadnych słów by oddać to co czuje. Zachowanie robiło to idealnie. Jednak ciało też musiało dać znak euforii. Odruchowo zaczął poruszać nogą pod stołem, delikatnie łaskocząc swojego partnera.
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Sob Lis 05, 2016 1:05 pm
Sob Lis 05, 2016 1:05 pm
Kurogane nie miał pojęcia co wybrać. Nigdy w życiu nie jadał jakichś wykwintnych dań, przez co jego gusta były kompletnie inne. Wolał rzeczy proste i znajome. To nie tak, że nie cieszył się jedzeniem. Wręcz przeciwnie. Często jadł nie z samego głodu, tylko dla przyjemności. Lub zabicia czasu. To ostatnie było najgorsze. Chodził sobie po domu nie mając co robić i jako zajęcie znajdował sobie jedzenie przykładowo chipsów. Ten tryb życie nie należał do najbardziej zdrowych. Ostatecznie wziął talerz i nałożył jakieś dania, które wyglądały na proste. Z pewnością takie nie były. Mimo wszystko, wybrał sporą ilość jedzenia. Był świadomy, że ostatnio jedli coś... rano? Musieli zmienić ten nawyki jedzenia kiedy minęła połowa dnia. Ryu po zdecydowaniu, że wystarczy udał się za Trystianem w kierunku nie tak dużego stołu, który najwidoczniej był pusty. Dziwny przypadek. Jednak kruczowłosy nie był tak bardzo paranoiczny, żeby twierdzić, iż jest to pułapka. Przysiadł się do Sterna i od razu poczuł dotknięcie na nodze. Spojrzał z podniesioną brwią na Trissa, ale po chwili po prostu zaczął jeść. Musiał przyznać jedzenie było dobre. Bardzo dobre. Nie wyśmienite, tylko dlatego, iż Ryu brakowało tej prostoty z która jest zapoznany. Nie to, że nie lubił nieznanego. Wręcz kochał przygody nawet jeśli z tym się nie okazywał. Tylko wolał takie gdzie adrenalina skacze jak szalona. Pewnie z tego powodu zaczął trenować parkoura. Strach go nie paraliżował. Jeszcze bardziej go przyśpieszał. Trochę brzmiało to jakby był szaleńcem. A może jest? To jest coś co trzeba odkryć. Na początku po prostu wyczyścił talerz. Maniery to nie jego forte i nie zmierzał nikogo oszukiwać. Miało to szanse na odgonienie tych krwiożerczych bestii znajdujący się naokoło. Wyglądało to wręcz, jakby Ryu i Triss byli jakimiś dzikimi zwierzętami, a reszta gości myśliwymi pożądającymi ich wartościowych skór. To było dobre porównanie. Kurogane chwycił za swoją szklankę i zamoczył dzioba. Nie wybrał czegoś zwykłego jak coca cola. Nie on sobie wziął wódkę. W końcu kto mu zabroni. Jakoś nie widział, żeby ktoś strzegł tego cennego napoju. Na dodatek dla innych wyglądało to jakby pił wodę. Może Stern coś czuł, ale poza tym to był incognito. Czemu wybrał to zamiast czegoś normalnego? Sam nie wiedział. Po prostu czuł, że to będzie lepsze na tą całą sytuacje. Wiadomo, nie nalał tyle by się upić. Jakieś lekkie efekty mogły się pojawić, ale nic znaczącego. Kiedy widział, że jego przyjaciel kończy już jedzenie musiał go ostrzec.
-Uważaj na myśliwych. - powiedział jakimś szyfrem, który wziął się z nieba. A może raczej piekła, bo Kurogane wolał myśleć o sobie jak o demonie niż aniele. Wtedy nie musiał się tak powstrzymywać. Teraz zostało mu czekać. Aż zostaną zaatakowani przez myśliwych. Ale wiadomo. Dzikie bestie tak łatwo nie upadną.
-Uważaj na myśliwych. - powiedział jakimś szyfrem, który wziął się z nieba. A może raczej piekła, bo Kurogane wolał myśleć o sobie jak o demonie niż aniele. Wtedy nie musiał się tak powstrzymywać. Teraz zostało mu czekać. Aż zostaną zaatakowani przez myśliwych. Ale wiadomo. Dzikie bestie tak łatwo nie upadną.
Słysząc o jakichkolwiek myśliwych trochę się przestraszył i zaczął rozglądać. Na jego nieszczęście akurat w momencie kiedy odłożył widelec z nożem na miejsce. Zauważył ile osób naglę zebrało się wokół nich i jak jeden mąż drgnęli, by zaatakować. Jednak każdy, widząc resztę po prostu się zatrzymał. Nieustraszonym i pewnym siebie okazał się młody brunet, o niesamowitej wręcz urodzie. Szedł pewnie, bez okazania jakiejkolwiek presji wymuszonej przez konkurentów. Wyciągnął dłoń w kierunku Trissa i delikatnie się ukłonił. Szczerze mówiąc blondyn poczuł się trochę zszokowany. Nawet wcześniej nie zwrócił uwagi na kogokolwiek, kto byłby choć trochę bliski jego wiekowi. A tu naglę wyłonił się maksymalnie dwudziestopięciolatek. Co on niby mógłby zaproponować? Trystian podniósł się z siedzenia i chcąc w pewnym sensie trochę uciec od intencji nieznanego, a jednocześnie zagrać na zwłokę z wyższością wydobył z siebie dźwięk.
- Wybacz, ale nie jestem tu w celach biznesowych.- było to oczywiście kłamstwo. Jednak już się do niego przyzwyczaił. Ostatnio cały czas był do tego zmuszany i trzeba było przyznać, że coraz lepiej mu idzie. Jednak jego obecny rozmówca nie dawał za wygraną. Mimo wieku, wyglądał na dość profesjonalnego, takiego który doskonale wie co robi.
- Proszę. To nie zajmie długo. Reprezentuję firmę, która potrzebuje kontrowersyjnych osób o Twojej urodzie. Nie wymagam od razu podpisania umowy pisemnej, ale chociaż słowne zapewnienie o wyłączności. Gwarantuję wybicie się na rynku Kanadyjskim wprost proporcjonalnie co do zaangażowania. Wystarczy przekazać informację odnośnie zainteresowań i zdolności. Jestem pewien, że znajdziemy branżę w której byś się doskonale odnalazł. Na pewno nie jedną. Tu jest mój plan, zrobiony dosłownie przed chwilą. Proszę o zerknięcie na niego i szybką decyzję, jedynie słowną. Potrzebujemy jak najszybszej odpowiedzi, by już w tym momencie dokładniej dobrać Twoją dyspozycyjność jak i zbadać możliwości.- W tym momencie podał paro-stronicowy, skrócony rozpis jak widziałby ścieżkę kariery Trystiana. Nie dał sobie przerwać ani na moment. Po prostu kontrolował całą sytuację, wiedząc dokładnie co powiedzieć. Chłopak był pod wielkim wrażeniem całokształtu. Po prostu w tym momencie zamarł i aż nie wiedział co powiedzieć. Zawsze wydawało mu się, że jest przygotowany na każde zaskoczenie, a tu naglę takie coś. Nigdy nie był postawiony w takiej sytuacji. Już zebrał się w sobie, by coś odpowiedzieć, jednak jego rozmówca wyczuł moment i wciął się przed nim swoim kolejnym zdaniem. - Oczywiście, proszę wybaczyć, bo z przyczyn niezależnych ode mnie, wymagamy wyłączności z firmą, którą reprezentuje. Oznacza to, że żadna inna nie będzie miała możliwości promowania Twojej osoby.- I wtedy został zatkany. Wydawało się wszystko rzetelne, proste, a przede wszystkim profesjonalne. Triss zrobił głęboki wdech. Miał stanowczo zbyt ciężkie ostatnie dni, po prostu nie miał już na nic siły. Stwierdził, że raz się żyje. Cała energia zaczęła z niego ulatywać. Będzie dobrze... musi być.
- Zgadzam się na warunki. Proszę wysłać szczegółowe informacje, wierzę, że macie kontakt do mojego przedstawiciela. A tymczasem żegnam.- Tak. Blondyn miał już szczerze dość tego wszystkiego. Już odpowiedział. Niech ten tylko nie ciągnie rozmowy dalej. Koniec! Starszy osobnik uśmiechnął się tylko, jakby co dopiero wygrał los na loterii i miał wkrótce odebrać nagrodę o niemałej wartości. Wyjął tylko swoją wizytówkę, włożył ją w kieszonkę ubioru Sterna i poklepał go lekko po piersi, następnie płynnie i zręcznie złapał go za rękę i złożył na niej pocałunek. Po czym skierował się w przeciwną stronę, mówiąc jedynie
- Do zobaczenia wkrótce!- Po całym zajściu na polikach szesnastolatka pojawiły się czerwone wypieki i chwytając swojego partnera za rękę, jakby nigdy nic zaczął iść w stronę samochodu. Przez szok jaki przed chwilą doznał, nie był w stanie nic powiedzieć, ani jakoś specjalnie przemyśleć wszystkiego. Liczył tylko na jakikolwiek głos Ryu, który wyciągnie go z tego nieznanego stanu bezradności. Miał szczerze dość tego miejsca...
- Wybacz, ale nie jestem tu w celach biznesowych.- było to oczywiście kłamstwo. Jednak już się do niego przyzwyczaił. Ostatnio cały czas był do tego zmuszany i trzeba było przyznać, że coraz lepiej mu idzie. Jednak jego obecny rozmówca nie dawał za wygraną. Mimo wieku, wyglądał na dość profesjonalnego, takiego który doskonale wie co robi.
- Proszę. To nie zajmie długo. Reprezentuję firmę, która potrzebuje kontrowersyjnych osób o Twojej urodzie. Nie wymagam od razu podpisania umowy pisemnej, ale chociaż słowne zapewnienie o wyłączności. Gwarantuję wybicie się na rynku Kanadyjskim wprost proporcjonalnie co do zaangażowania. Wystarczy przekazać informację odnośnie zainteresowań i zdolności. Jestem pewien, że znajdziemy branżę w której byś się doskonale odnalazł. Na pewno nie jedną. Tu jest mój plan, zrobiony dosłownie przed chwilą. Proszę o zerknięcie na niego i szybką decyzję, jedynie słowną. Potrzebujemy jak najszybszej odpowiedzi, by już w tym momencie dokładniej dobrać Twoją dyspozycyjność jak i zbadać możliwości.- W tym momencie podał paro-stronicowy, skrócony rozpis jak widziałby ścieżkę kariery Trystiana. Nie dał sobie przerwać ani na moment. Po prostu kontrolował całą sytuację, wiedząc dokładnie co powiedzieć. Chłopak był pod wielkim wrażeniem całokształtu. Po prostu w tym momencie zamarł i aż nie wiedział co powiedzieć. Zawsze wydawało mu się, że jest przygotowany na każde zaskoczenie, a tu naglę takie coś. Nigdy nie był postawiony w takiej sytuacji. Już zebrał się w sobie, by coś odpowiedzieć, jednak jego rozmówca wyczuł moment i wciął się przed nim swoim kolejnym zdaniem. - Oczywiście, proszę wybaczyć, bo z przyczyn niezależnych ode mnie, wymagamy wyłączności z firmą, którą reprezentuje. Oznacza to, że żadna inna nie będzie miała możliwości promowania Twojej osoby.- I wtedy został zatkany. Wydawało się wszystko rzetelne, proste, a przede wszystkim profesjonalne. Triss zrobił głęboki wdech. Miał stanowczo zbyt ciężkie ostatnie dni, po prostu nie miał już na nic siły. Stwierdził, że raz się żyje. Cała energia zaczęła z niego ulatywać. Będzie dobrze... musi być.
- Zgadzam się na warunki. Proszę wysłać szczegółowe informacje, wierzę, że macie kontakt do mojego przedstawiciela. A tymczasem żegnam.- Tak. Blondyn miał już szczerze dość tego wszystkiego. Już odpowiedział. Niech ten tylko nie ciągnie rozmowy dalej. Koniec! Starszy osobnik uśmiechnął się tylko, jakby co dopiero wygrał los na loterii i miał wkrótce odebrać nagrodę o niemałej wartości. Wyjął tylko swoją wizytówkę, włożył ją w kieszonkę ubioru Sterna i poklepał go lekko po piersi, następnie płynnie i zręcznie złapał go za rękę i złożył na niej pocałunek. Po czym skierował się w przeciwną stronę, mówiąc jedynie
- Do zobaczenia wkrótce!- Po całym zajściu na polikach szesnastolatka pojawiły się czerwone wypieki i chwytając swojego partnera za rękę, jakby nigdy nic zaczął iść w stronę samochodu. Przez szok jaki przed chwilą doznał, nie był w stanie nic powiedzieć, ani jakoś specjalnie przemyśleć wszystkiego. Liczył tylko na jakikolwiek głos Ryu, który wyciągnie go z tego nieznanego stanu bezradności. Miał szczerze dość tego miejsca...
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: [Obrzeża NYC] Willa rodziny Jones
Nie Lis 06, 2016 11:16 am
Nie Lis 06, 2016 11:16 am
Kruczowłosy przyglądał się całej sytuacji z zaciekawieniem. Wiedział, że jest to sytuacja ciężka dla Trissa, ale nie mógł nic zrobić oprócz bycia przy nim. W końcu dla wszystkich innych osób poza Sternem był on zwykłą ozdóbką. Czymś co miało zwrócić uwagę na dawnego różowowłosego. Najwidoczniej cel, który mu został narzucony przez praktycznie każdego, powiódł się. Ryu lekko zaśmiał się pod nosem, gdy zauważył, że każdy myśliwy ruszył i zatrzymał się w momencie zauważenia innych. Co oni, ślepi byli? Kurogane nie miał pojęcia, jakim cudem nie zauważyli swojej wcześniejszej konkurencji. W końcu wiadomym jest, że na najcenniejszą skórę nie poluje jedna osoba, a całe stado. Przestał się śmiać, kiedy z tłumu wyłoniła się jedna osoba. Wzbudziła ona zainteresowanie Ryu. W końcu nie różnił się tak bardzo wiekiem od nich. Dokładniej, też zaliczył się do młodzieży. Włączyło to wszystkie możliwe alarmy w kruczowłosym. Zdawał sobie sprawę, że młodsi chytrością są w stanie przegonić tych starszych. Na dodatek zazwyczaj są oni bardziej śmiali i odważni. Szansa na to, że był on bardziej podstępny od Haynes, niepokoiła Kurogane.
Ryu syczał wewnętrznie kiedy słyszał 'konwersacje' odbywającą się między Trystianem i tym nieznajomym. Głównie z tego powodu, że chłopak stosował podstępną taktykę, żeby wręcz zmusić Sterna do zgodzenia się. Najzwyczajniej przytłaczał go informacjami i nie dał dojść do słowa. Często powoduje to frustracje u osób, które nie były świadome tego działania. Jednak pomimo tego próbował znaleźć jakiejś luki w tym co mówił nieznajomy. Na jego nieszczęście, nic takiego nie odkrył. Tylko bardziej go to upewniło, że w tym wszystkim był jakiś haczyk, którego "przez przypadek" starszy chłopak nie wymienił. Ryu zasyczał tylko, gdy zauważył sposób w jakim pożegnał się z Trystianem. Ukazała się w nim ta zaborczość, która była plusem i minusem w jednym. W myślach zgadzał się z pomysłem Trissa, by się stąd wynieść. To był jak najbardziej poprawny sposób myślenia, tak uważał kruczowłosy. Nie dziwił się, że Stern miał już tego wszystkiego dość. Na ich drodze do wyjścia, zauważył, iż paręnaście osób chciało jeszcze do nich podejść, ale prawdopodobnie złote spojrzenie, które obiecało im ból jeśli to zrobią, zmieniło ich zdanie. A może sami je zmienili? Kiedy wyszli z budynku, a Trystian nadal był cicho, Kurogane stwierdził, że nadszedł czas by coś powiedział.
-Nie przejmuj się nim. - poradził swojego przyjacielowi - Właśnie takiej reakcji on oczekiwał. Wytrenował manipulacje ludźmi całkiem dobrze. - objaśnił bardzo możliwy cel działań osoby, z która na pewno nie jednokrotnie się jeszcze spotkają. Zbyt prosto byłoby, gdy po tym wszyscy się od niego odczepili. Ta sytuacja nie była taka łatwa do rozwiązania. Niestety.
- Poza tym... - zaczął Ryu i przyciągnął do siebie Trissa za rękę. Wziął w obie dłonie tą samą, która zostało zbezczeszczona i złożył pocałunek dokładnie tam gdzie starszak. - To co zrobił już jest nieważne. - zakończył Kurogane. Sam nie wiedział po co to uczynił i skąd ten pomysł się wziął. Chyba jego zaborczość obudziła wewnętrzne zwierzątko, które zazwyczaj siedzi cicho. Po tym normalnie wrócili do podróży w stronę bliskiego już auta. Cóż, przynajmniej normalnie dla Ryu.
Ryu syczał wewnętrznie kiedy słyszał 'konwersacje' odbywającą się między Trystianem i tym nieznajomym. Głównie z tego powodu, że chłopak stosował podstępną taktykę, żeby wręcz zmusić Sterna do zgodzenia się. Najzwyczajniej przytłaczał go informacjami i nie dał dojść do słowa. Często powoduje to frustracje u osób, które nie były świadome tego działania. Jednak pomimo tego próbował znaleźć jakiejś luki w tym co mówił nieznajomy. Na jego nieszczęście, nic takiego nie odkrył. Tylko bardziej go to upewniło, że w tym wszystkim był jakiś haczyk, którego "przez przypadek" starszy chłopak nie wymienił. Ryu zasyczał tylko, gdy zauważył sposób w jakim pożegnał się z Trystianem. Ukazała się w nim ta zaborczość, która była plusem i minusem w jednym. W myślach zgadzał się z pomysłem Trissa, by się stąd wynieść. To był jak najbardziej poprawny sposób myślenia, tak uważał kruczowłosy. Nie dziwił się, że Stern miał już tego wszystkiego dość. Na ich drodze do wyjścia, zauważył, iż paręnaście osób chciało jeszcze do nich podejść, ale prawdopodobnie złote spojrzenie, które obiecało im ból jeśli to zrobią, zmieniło ich zdanie. A może sami je zmienili? Kiedy wyszli z budynku, a Trystian nadal był cicho, Kurogane stwierdził, że nadszedł czas by coś powiedział.
-Nie przejmuj się nim. - poradził swojego przyjacielowi - Właśnie takiej reakcji on oczekiwał. Wytrenował manipulacje ludźmi całkiem dobrze. - objaśnił bardzo możliwy cel działań osoby, z która na pewno nie jednokrotnie się jeszcze spotkają. Zbyt prosto byłoby, gdy po tym wszyscy się od niego odczepili. Ta sytuacja nie była taka łatwa do rozwiązania. Niestety.
- Poza tym... - zaczął Ryu i przyciągnął do siebie Trissa za rękę. Wziął w obie dłonie tą samą, która zostało zbezczeszczona i złożył pocałunek dokładnie tam gdzie starszak. - To co zrobił już jest nieważne. - zakończył Kurogane. Sam nie wiedział po co to uczynił i skąd ten pomysł się wziął. Chyba jego zaborczość obudziła wewnętrzne zwierzątko, które zazwyczaj siedzi cicho. Po tym normalnie wrócili do podróży w stronę bliskiego już auta. Cóż, przynajmniej normalnie dla Ryu.
Po słowach wypowiedzianych przez Ryu, trochę się wyluzował. Nie było sensu być spiętym. Jednak wciąż chęć zakończenia tego dnia jak najszybciej, była wręcz przeogromna. Zmęczenie dawało się we znaki coraz to bardziej i bardziej. W pewnym momencie zatrzymali się. Trystian poczuł się trochę zdezorientowany, w końcu byli już blisko, czyżby ten czegoś zapomniał? Zaczął się zastanawiać o co chodzi. Wtedy poczuł usta partnera na ręku i zrobił się cały czerwony. Chciał już coś powiedzieć na ten gest, jednak chłopak wbił się mu w słowa szybciej. Chwile później kontynuowali chód do samochodu, w którym czekała już asystentka. Bez żadnych słów obaj usiedli na tyle, robiąc sobie identyczną atmosferę co ostatnio. W końcu każdy lubi prywatność, a Yumi nie wydawała się skora do rozmów przy Ryu. Czyżby za sobą nie przepadali? W sumie po części tak wyglądali. Jego poprzednie myśli odnośnie ich ukrywanego związku trochę się zmieniły. Zdjął z siebie marynarkę i rzucił ją gdzieś za sobą, poluzował krawat, ściągnął niewygodne buty i położył się na kolanach chłopaka.
- Obudzisz mnie jak dojedziemy?- Czuł, że musi się przespać i wszystko dokładnie przetrawić w krainie Morfeusza. Tak, tam jest dobre miejsce na myślenie. Czując tylko zapach Kurogane, od razu się rozmarzył i zasnął. Nie trwało to nawet minuty. Naprawdę musiał być padnięty, wręcz cud, że doszedł o własnych siłach do samochodu. Już nic go nie obchodziło. To, że zniknęli z imprezy przed jej końcem, że nie pożegnali się, nie poznali nikogo więcej. Trystian już nie miał najmniejszej energii na cokolwiek. Jego jedynym marzeniem było znalezienie się w hotelu. Przez sen, odruchowo złapał Ryu za rękę i nie puszczał. Przyłożył ją sobie przy samej twarzy, jakby była jakąś przytulanką i tak sobie cicho oddychał, co raz to pogłębiając sen.
Dopiero w momencie gdy dojechali na miejsce, Triss obudził się z powodu zatrzymania samochodu. Miał tak, że w momencie gdy auto zaprzestaje swojej jazdy, od razu się przebudza. Jednak mimo tego odruchu, zawsze jest możliwość nie wybudzenia się, prawda? Stąd pojawiło się poprzednie pytanie w stronę Japończyka. Ospałym ruchem wysiadł z samochodu, ledwo trzymając się na nogach. Można było go porównać do upitego, chociaż w rzeczywistości było to spowodowane jedynie zmęczeniem. Takim, że zaraz po wysiadce współlokatora, po prostu opadł na niego, oplatając ręce wokół szyi.
- Zaniesiesz mnie... prawda?- Wyszeptał cicho do jego ucha. Musiał przyznać, że podobała mu się opieka jaką okazywał mu jego przyjaciel. W pewnych momentach mógł się po prostu poddać i liczyć na niego. Tak jak w tym wypadku, czy nie?
z/t z Ryu
- Obudzisz mnie jak dojedziemy?- Czuł, że musi się przespać i wszystko dokładnie przetrawić w krainie Morfeusza. Tak, tam jest dobre miejsce na myślenie. Czując tylko zapach Kurogane, od razu się rozmarzył i zasnął. Nie trwało to nawet minuty. Naprawdę musiał być padnięty, wręcz cud, że doszedł o własnych siłach do samochodu. Już nic go nie obchodziło. To, że zniknęli z imprezy przed jej końcem, że nie pożegnali się, nie poznali nikogo więcej. Trystian już nie miał najmniejszej energii na cokolwiek. Jego jedynym marzeniem było znalezienie się w hotelu. Przez sen, odruchowo złapał Ryu za rękę i nie puszczał. Przyłożył ją sobie przy samej twarzy, jakby była jakąś przytulanką i tak sobie cicho oddychał, co raz to pogłębiając sen.
Dopiero w momencie gdy dojechali na miejsce, Triss obudził się z powodu zatrzymania samochodu. Miał tak, że w momencie gdy auto zaprzestaje swojej jazdy, od razu się przebudza. Jednak mimo tego odruchu, zawsze jest możliwość nie wybudzenia się, prawda? Stąd pojawiło się poprzednie pytanie w stronę Japończyka. Ospałym ruchem wysiadł z samochodu, ledwo trzymając się na nogach. Można było go porównać do upitego, chociaż w rzeczywistości było to spowodowane jedynie zmęczeniem. Takim, że zaraz po wysiadce współlokatora, po prostu opadł na niego, oplatając ręce wokół szyi.
- Zaniesiesz mnie... prawda?- Wyszeptał cicho do jego ucha. Musiał przyznać, że podobała mu się opieka jaką okazywał mu jego przyjaciel. W pewnych momentach mógł się po prostu poddać i liczyć na niego. Tak jak w tym wypadku, czy nie?
z/t z Ryu
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach