Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Jeśli jednak jesteś fanem jedzenia z wyższej półki, specjalnie dla was otworzono dwie drobne restauracje pod namiotami, które mimo niepozornego wyglądu, porażają swoim niesamowicie bogatym wystrojem, jak i kamerdynerami gotowymi usługiwać wam na każdym kroku. Nie ma co się jednak łudzić, że w przeciwieństwie do zwykłych stoisk, tutejsze ceny zdecydowanie przekraczają portfel przeciętnego mieszkańca, a suma za całe danie, ma na końcu kilka zer. Z tego też względu, restauracje obsługują jedynie uczniów z klas A i osoby im towarzyszące. Jeśli więc jesteś bogaty i masz w sobie wystarczającą ilość chęci, możesz zabrać tu kogoś z klasy B i postawić mu wyjątkowo przepyszny stek czy kurczaka po tajsku, przygotowywanego przez tegorocznego zwycięzcę Master Chefa.
Warto wspomnieć, że każda z restauracji ma inną tematykę.
Pierwsza skupia się na kulinariach azjatyckich. Oferują swoje dania zarówno z Japonii, Korei, Tajlandii, Chin, Indii, jak i wielu innych.
Druga natomiast z dużo 'zwyklejszymi' nazwami, zachęca do skosztowania zarówno dań europejskich, jak i typowo kanadyjskich. Jeśli więc masz ochotę na coś francuskiego, polskiego, niemieckiego, greckiego, włoskiego czy jakiegokolwiek innego z tamtych obszarów - już wiesz, gdzie powinna postać twoja noga.

Drobne restauracje [ Konkurs kulinarny - Tylko klasy A + towarzysze! ] Kulinarny_ahqawwa

Stajesz u drzwi, momentalnie dostrzegając plakat na jednym z okien. Konkurs kulinarny?
- Jest panicz/panienka zainteresowany/a wzięciem udziału w konkursie? - kamerdyner pojawia się znikąd, z przewieszoną przez rękę białą, materiałową serwetką, kłaniając nisko. W jego dłoni błyszczy kartka zgłoszeniowa, którą zaraz ci podaje wraz z błyszczącym, złotym długopisem wysadzanym drogocennymi kamieniami.
- Koszt zapisu to 2000 kanadyjskich dolarów. Zwycięski deser znajdzie się w karcie dań naszej restauracji. - informuje cię uprzejmie już na samym starcie, tym drobnym akcentem podkreślając, że nie jest to zabawa dla byle kogo.

Zasady i informacje:

1. Jedna postać = jeden deser. Jeden użytkownik może się zgłosić TYLKO jedną postacią.
2. Udział w konkursie mogą brać tylko uczniowie z klas A. Jeśli któryś z uczniów klas B chce wziąć udział, musi znaleźć sobie sponsora (czyt. osobę z klasy A, która założy za niego wpisowe). Sponsor musi być faktyczną postacią, nie może być NPCkiem ani multikontem zgłaszającego się!
3. Zadaniem użytkowników jest opisanie DESERU i tego, jak go przygotowują. Wszelkie składniki dostajecie, wraz z zapłaceniem wpisowego, więc możecie szaleć.
4. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.

Nagrodą główną jest zdobycie umiejętności GOTOWANIE z poziomu SS. Drugie miejsce otrzyma umiejętność GOTOWANIA na poziomie S! Wszystkich gorąco zapraszamy do wzięcia udziału.
Anonymous
Gość
Gość
← Poprzedni temat

Postanowiła iść z Brendą po jedzenie do miejsca bardziej luksusowego. Nie miała ochoty na pokarm z jakichś budeczek, które były dostosowane również do klas B. Nie chciała jednak też się zmywać od razu z terenu szkoły. Spojrzała na dwa różne namioty i stanęła przed najgorszym wyborem na świecie.
Europa czy Azja? — zapytała się towarzyszki, zastanawiając się nad tym co wybrać.
Sama miała ochotę na azjatycką kuchnię, ale nie wiedziała jakie preferencje ma Brenda. W końcu nie na wszystkie szczegóły zwracała uwagę. Skrzyżowała ręce na piersi, czekając na odpowiedź Brendy. Miała nadzieję, że na razie nie będą tutaj się kręcić ludzie,a przynajmniej nie tak dużo jak w szkole. Zwróciła również uwagę na informacje o konkursie kulinarmy. To musiała z pewnością przemyśleć. W kocu nie od dziś wiadomo, że umiała gotować. Przesunęła palcami po  ramieniu dziewczyny i uśmiechnęła się.
To jak, podjęłaś decyzję?
Przyjrzała się jeszcze informacjom. Cena nie była wygórowana jak na standardy uczniów z Riverdale. A mogłaby się popisać przed innymi, włącznie z Brendą. No i myśl o tym, że jej danie mogłoby się znaleźć w karcie dań jakiejś drogiej restauracji. Aż jej się oczy zabłyszczały.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Dziewczyna nie musiała nawet się upewniać czy jakoś namolnie namawiać Brendę na skierowanie się do miejsca, w którym mogłyby coś porządnego zjeść. Dała się więc poprowadzić, nie mając nic przeciw bardziej ekskluzywnym warunkom. W końcu sama była kasiasta.
- Hm.. Dobre pytanie. - rzuciła, przenosząc wzrok z jednego namiotu na drugi. Wybór był naprawdę trudny, bo Irlandka degustowała już chyba wszystkich kuchni świata i ciężko było zdecydować, co woli. Zanim jednak zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, jej uwagę zwrócił kamerdyner i plakat z ogłoszeniem o konkursie. Potrafiła gotować, nawet dobrze, bo jak dotąd nikt jeszcze nie narzekał. Sama często lubiła również eksperymentować z potrawami i zrobić coś nowego, nie bazując w ogóle na przepisach. Może warto się sprawdzić? Dwa tysiące to przecież nic.
- Mam chęć wziąć udział w tym konkursie. Może zrobimy zakład dodatkowo między sobą, co Ty na to, Emily? Jeśli któraś z nas wygra, wymyśla dla drugiej karę. A jeśli żadna z nas nie wygra, to.. cóż.. - wzruszyła ramionami, patrząc na nią z podekscytowaniem w oczach. Deser Brendy Fitchner w dobrej restauracji. To jest coś.
Bez zbędnego zwlekania pociągnęła Bradley w kierunku kamerdynera, od którego wzięła kartę zgłoszeniową i ją wypełniła, przekazując następnie odpowiednią sumę.
- Powodzenia, ślicznotko. - rzuciła jeszcze do swojej towarzyszki i pocałowała ją w polika, wchodząc po tym do środka. Dostała tam swoje stanowisko, a po włożeniu fartucha i zorganizowaniu odpowiednich składników, wzięła się do roboty. Po przekroczeniu progu miała już w głowie wizję tego, co zademonstruje. Nie należał do najłatwiejszych, ale przecież takie dają najwięcej satysfakcji, gdy wyjdą perfekcyjnie. A ona zamierzała tego dokonać.
Pierwsze co, to zaczęła od rozpuszczenia gorzkiej czekolady z masłem w kąpieli parowej. W międzyczasie zrobiła krem i wymieszała oba składniki, dodając do nich również starte, świeże wiśnie, jednak z umiarem by owoce nie zdominowały całkowicie smaku. Wszystko przelała do okrągłej formy, a potem wsadziła na kilka minut do piekarnika. W trakcie, gdy ciasto nabierało odpowiedniej konsystencji, Brenda rozpuściła tym razem białą czekoladę w połączeniu z chilli. Przez cały czas była bardzo skupiona na każdej czynności i nie pozwalała na to, aby coś poszło nie tak. Gdy czekoladowa masa była już odpowiednio upieczona z wierzchu, wyciągnęła ją i po odczekaniu chwili ostrożnie przełożyła na biały talerzyk. Na koniec wszystko oblała białą czekoladą i przyozdobiła paroma wiśniami. Z zadowoleniem spojrzała na swoje dzieło, a gdy przyszło sędziom oceniać jej deser, przekroiła widelczykiem kawałek, pozwalając wydostać się płynnej czekoladzie na zewnątrz i wymieszać się z tą jaśniejszą. Naprawdę była zadowolona tym, co widziała i miała nadzieję, że smak również nikogo nie zawiedzie.
Anonymous
Gość
Gość
Czyli było postanowione. Najpierw konkurs, a dopiero potem jedzenie.
Stoi — rzekła, uśmiechając się do siebie.
Uświadomiła sobie, że miała problem. W końcu nie znała zbyt wiele przepisów na wegańskie desery. Musiała jednak sobie dać radę. Wypełniła kartę zgłoszeniową i spojrzała jeszcze raz na Brendę. Musiała się postarać. Chyba zaczęła ją zżerać trema. Wpłaciła wpisowe i weszła do środka, wcześniej czując pocałunek na swoim policzku.
Najpierw przełożyła mleko kokosowe do miski. Dodała cukru pudru i zaczęła wszystko miksować na ładną masę. Musiała być gładka i napowietrzona. Później dodała wiórki kokosowe oraz startą gorzką czekoladę. Włożyła to wszystko do lodówki, aby się schłodziło. Teraz postanowiła zrobić małą ilość syropu z czarnych porzeczek. Opłukała je, a potem zaczęła gotować. Co jakiś czas mieszała je, dopóki płyn nie był gotowy. Później zaczęła je przecedzać przez sito, aby pozbyć się resztek. Dosypała cukru i jeszcze przez chwilę gotowała płyn. Gdy syrop był gotowy, przelała go do słoika, który potem mocno zakręciła. Postawiła go do góry dnem. Teraz pozostało czekać.
Trwało to dosyć długo. Może trochę przesadziła z tym wszystkim, ale nie chciała brać gotowego syropu. Gdy ten się ostudził, wyciągnęła masę kokosową z lodówki. Zmiksowała ją jeszcze raz, widząc że ta delikatnie się zmroziła. Na dno pucharka wyłożyła opłukane maliny. Na to położyła masę kokosową. Polała ją sokiem z czarnej porzeczki, a następnie przyozdobiła startą gorzką czekoladą oraz dwiema porzeczkami. Postawiła przed sędziami. Stresowała się. Wiedziała jednak, że wyniki zostaną podane później. Gdy zostały odprawione, spojrzała na Brendę.
Nie poszło mi chyba tak źle — mruknęła, maltretując dolną wargę — To co, pora na kuchnię azjatycką, jak myślisz?
Patrzyła na nią. Miała straszną ochotę na coś orientalnego. Miała nadzieję, że wygra. Z drugiej strony nie wiedziała jaką miałaby wymyślić karę dla Brendy. Posłała jej wyczekujące spojrzenie, chociaż wiedziała, że Brenda prawdopodobnie musiała znacznie dłużej czekać, gdy Em szykowała swój deser. Była jednak gotowa poświęcić bardzo dużo czasu, aby wygrać. I tak nie była do końca przekonana. Deser musiał być dobry, to pewne. Ale czy wystarczająco?
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Miała nadzieję, że Emily pójdzie równie dobrze, co jej. Ba, dziewczyna może ją nawet pokonać. Zakład był przecież tylko głupią motywacją, która może zadziała, a może nie. Po tym jak już obie skończyły swoje desery i oddały je pod ocenę sędziów, zapomniała zupełnie o całej sprawie, woląc skupić się na tym, po co właściwie obie tu przyszły. Te całe bawienie się różnymi słodkimi produktami jedynie podsycało głód, który przecież pojawił się już wcześniej. A przecież głodny człowiek, to zły człowiek.
Zgarnęła przy wyjściu Bradley, uśmiechając się do niej delikatnie i zerkając w kierunku stoiska, przy którym tamta pracowała.
- Mam nadzieję, że poszło Ci lepiej niż myślisz. - odparła, po czym zastanowiła się chwilę nad tym, jaką kuchnię mają wybrać. Rudowłosa od razu się zdecydowała, a Brenda dalej miała z tym problem. No cóż. - Niech będzie. Tylko żadnego sushi. - powiedziała, grożąc jej pod koniec palcem. Nie o to chodziło, że go nie lubiła. Po prostu.. było nudne. A skoro miały okazję na spróbowanie czegoś nowego, to dlaczego nie? Może okaże się to ich nową potrawą? A może Brenda zaczerpnie inspiracji do własnych, domowych eksperymentów?
Z tymi słowami złapała towarzyszkę za rękę i pociągnęła ją w kierunku odpowiedniego namiotu, zajmując miejsce przy jednym ze stolików. Starała się wybrać takie miejsce, żeby było najbardziej oddalone od reszty uczniów, nie lubiąc braku prywatności przy rozmowie. A cholera wie, o czym akurat postanowią rozmawiać.
- Mogę zdać się na Ciebie? Jakoś ciężko mi dzisiaj zdecydować na co mam ochotę. - zagadnęła, patrząc na Emily. Mogła spodziewać się wszystkiego, ale miała nadzieję, że nie sushi. Przecież było tyle innych, świetnych potraw, które mogłyby wypełnić ich żołądki.
- Gotowa na ten rok szkolny? Jakbyś miała z czymś problem, to chętnie udzielę pomocy. No, chyba że dotyczy to jakichś spraw sercowych, wtedy mogę tylko wysłuchać i udostępnić ramię. - zaczęła, chcąc jakoś poprowadzić rozmowę w określonym kierunku, żeby nie rozmawiały o byle czym, byleby tylko rozmawiać. Mogłoby się wydawać, że to co było między nimi, gdzieś tam przepadło w pamięci Irlandki, ale ona po prostu nie lubiła się nad niczym użalać, stąd jej lekkie podejście. Nie miałaby też problemu rozmawiać o kolejnych miłościach Emily, jeśli ta chciałaby się z nią czymś takim podzielić. W końcu jakaś przyjaźń między nimi panowała.
Anonymous
Gość
Gość
„Mogę się zdać na Ciebie?”
Na twarz Emily wtargnął uśmiech. Ten dziwny uśmiech, który wskazywał na pewnego rodzaju zadowolenie. Trochę szelmowski, a trochę triumfalny. Ukazała w nim delikatnie kły i błysnęła zielonymi oczętami, od razu wlepiając spojrzenie w swoją urodziwą towarzyszkę.
Zawsze — wymruczała jej do ucha, przesuwając paznokciami po boku Brendy. Bawiła się, to było oczywiste — Sushi jest przereklamowane. Coś wymyślę.
Sama miała zamiar postawić na kuchnię japońską, lecz dla Brendy poszukiwała czegoś z kuchni koreańskiej. Miała nadzieję, że jej wybór spodoba się dziewczynie.
Co podać?
Dla mnie poproszę zupę miso, a dla koleżanki… Galbi tang.
Uznała, że to będzie najlepszym rozwiązaniem. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Raczej tak. A co do związków, to raczej nadal skłaniam się ku odpuszczeniu sobie ich na jakiś czasBo nadal kochasz kogoś, kogo nie powinnaś, prawda?Ty też będziesz się mogła pochwalić związkiem albo ogólnie wygadać.
Poprawiła swoje włosy. Wyprostowała się i rozejrzała się po namiocie. Chyba mało kto był skłonny do wybrania kuchni azjatyckiej. Zresztą to ją cieszyło.
Kogoś nowego poznałaś w wakacje?
Oczywiście, że była ciekawska, ale też troszczyła się o dziewczynę. W końcu kiedyś coś je łączyło. Ale to było kiedyś.
Oblizała usta, czując jak te zaschły. Nie lubiła tego uczucia.
Nie wiedziała jaki temat poruszyć.
Zupy zostały dostarczone dziewczętom. Emily chwyciła pałeczki, którymi zaczęła wyjadać warzywa, spoglądając przy okazji na swoją towarzyszkę.
Zadowolona?
Później pozwoliła sobie na dalsze pochłanianie japońskiego przysmaku.

✖✖✖

Nie była zbyt rozmowna. Trochę jednak martwiła się o Kate, z drugiej strony rozumiała, że ta mogła być zmęczona i po prostu odejść. Sama by odeszła. Postanowiła, że od dzisiaj musi zacząć inne życie. Gdy skończyła i jeszcze chwilę posiedziała z Brendą — czasami mówiąc głupkowate żarty — wstała i spojrzała na nią z góry.
Chyba jeszcze się trochę ogarnę przed całym ogniskiem. Do zobaczenia — Cmoknęła ją w policzek i położyła na stole pieniądze, które miały stanowić zapłatę za oba dania plus napiwek.
Tak naprawdę chciała też przemyśleć sprawę tych wszystkich gwałtów. Coś ją w tym wszystkim zastanawiało, w szczególności, że Kanada należała do raczej spokojnych państw. Coś było nie tak.

[z/t]
Sorry, że tak wychodzę z tematu, ale nie chcę też przedłużać
Anonymous
Gość
Gość
(konkurs)

Ktoś tu mówił o pieczeniu? W takim miejscu jak to nie mogło przecież zabraknąć Sue. Wystarczyła jedna wzmianka o konkursie, zasłyszana gdzieś po drodze, a dziewczyna już pospieszyła w kierunku restauracji. Nawet te z kuchnią azjatycką nie były w stanie odciągnąć ją od celu. Konkurs kulinarny to było coś, w czym nastolatka obowiązkowo musiała wziąć udział.
2000 dolarów? To wpisowe przerażało nawet ją. Nie miała pojęcia, że ktoś może wpaść na pomysł narzucenia uczestnikom aż takich wymagań, ale czego się nie robi dla pasji.
Wyjęła z portfela kartę kredytową i po opłaceniu udziału w konkursie, zajęła wskazane jej stanowisko.
Hmm... Co by tu upiec...
Niestety, nie pomyślała o tym wcześniej. Tak bardzo cieszyła się możliwością wzięcia w tym udziału, że kompletnie zapomniała o tej małej, acz bardzo ważnej rzeczy - wybranym przepisie. Stała tak przez chwilę, stukając palcem wskazującym o dolną wargę i przyglądała się rozłożonym dookoła składnikom. Wreszcie przyszedł jej do głowy tort, który piekła swego czasu w Japonii. Szybko wyszukała na telefonie przepis, bo nie miała go przecież w głowie, a potem zabrała się do pracy.
Postawiła na swoje ulubione połączenie - zielona herbata i owoce. Tort z matchą i malinami wydał jej się tutaj genialnym pomysłem. Wyglądał bardzo oryginalnie i smakował jej zdaniem cudownie. Lekko gorzkawy, zielony biszkopt, słodki krem z białej czekolady i lekko kwaśne maliny. Tak, to był jej zdaniem dobry plan.
Najpierw przygotowała wszystkie potrzebne składniki i ułożyła je na jednym z bocznych blatów.
Jajka, cukier do wypieków... mąka pszenna i ziemniaczana... matcha...
Wymieniała w myślach, wyjmując poszczególne opakowania. Kiedy wszystkie rzeczy potrzebne jej na biszkopt leżały już w zasięgu jej ręki, z radością zabrała się do pracy.
Wyjęła z szuflady sitko i przesiała do miski odmierzoną ilość mąki, oddzieliła żółtka od białek, a później usiadła wygodnie na krześle i zaczęła ubijać pianę. Trochę jej to zajęło, a pod koniec zaczęła ją już boleć ręka, ale w końcu jej się udało. To była prawdopodobnie najmniej lubiana przez nią czynność podczas pieczenia. Podczas ubijania, do pojemnika trafiła też herbata i oddzielone wcześniej żółtka, a później mąka. Powstałe w ten sposób ciasto przelała do przygotowanej tortownicy, którą wsunęła ostrożnie do nagrzanego piekarnika. Patrząc, jak sprawnie uwija się przy tym wszystkim nie trudno było się domyślić, że jest teraz w swoim żywiole. Co ciekawe, przez cały ten czas w kuchni panował porządek. W przerwach między pracą odkładała rzeczy na miejsce, przekładała ubrudzone naczynia do zlewu i ścierała blaty.
Gdy ciasto powędrowało do piekarnika, panna Spring zabrała się za białą masę. Wyjęła deskę, w międzyczasie wstawiając na gaz śmietanę kremówkę, a później sprawnie posiekała czekoladę. Dorzuciła ją do wrzącej już śmietanki, a później wymieszała i odstawiła na bok by wszystko ostygło.
Czekając aż ciasto skończy się piec, wysprzątała resztki bałaganu i przygotowała sobie pozostałe składniki. Wyjęła biszkopt i wyłączyła piekarnik, a później przełożyła ostygłą już masę do lodówki. Gdy również i zielone ciasto wystygło, przekroiła je na trzy części. Teraz musiała zaczekać. Masa z białej czekolady musiała posiedzieć trochę w lodówce, a bez niej dziewczyna nie mogła już nic zrobić, więc usiadła na krześle i wyjęła telefon, na którym odpaliła jedną z wielu gierek i kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Z transu wyrwał ją dźwięk alarmu w urządzeniu. Specjalnie ustawiła sobie minutnik by przez swoje ukochane otome nie przegapić zakończenia konkursu.
Ubijała przez chwilę wyjętą z lodówki masę, a później dorzuciła do niej maliny i delikatnie wymieszała. Posmarowała tym wszystkim przygotowane biszkoptowe blaty i przyozdobiła od góry wzorkiem utworzonym przy pomocy rękawa cukierniczego i pozostałych malin. Odsapnęła przyglądając się gotowemu deserowi, a później zadowolona z siebie przeniosła swoje dzieło do lodówki, gdzie miało czekać na przyjście sędziów.
Mam nadzieję, że ich zaskoczę. Bardzo chciałabym to wygrać. Naprawdę mi na tym zależy. Może mam jakieś szanse. Przecież jestem w tym dobra.

Efekt końcowy wygląda mniej więcej tak: klik.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach