▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Pią Wrz 16, 2016 11:41 am
Pią Wrz 16, 2016 11:41 am
First topic message reminder :
[Jakiś opis będzie]
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Sro Gru 07, 2016 1:50 pm
Sro Gru 07, 2016 1:50 pm
Na westchnięcie ulgi, odwróciła głowę w bok, by spojrzeć na Fabiana. Zmarszczyła czoło, podążając wzrokiem za jego spojrzeniem. I wtedy zrozumiała, że ulga wzięła się z faktu, że Aiden zasnął. Jakieś pocieszenie na pewno to było, nie wiedziała tylko, że biolog mógł tak bardzo na to czekać.
Wszystkie herbaty i kawy, które znajdowały się w szafce, którą mu wskazała, były jej ulubionymi. Jakąkolwiek by nie wrzucił, byłby to dobry wybór. Wrzuciła saszetkę zwykłej herbaty, akurat w chwili, w której czajnik zagwizdał. Zupełnie automatycznie złapała za rączkę, wyłączając palnik. Odwróciła się do drugiego blatu, by zalać wrzątkiem oba kubki. Uśmiechnęła się do Fabiana z miną: "przyzwyczajenie". Odstawiła czajnik i sięgnęła do lodówki po sok z pigwy, który zastąpić miał cukier. Postawiła słoiczek obok kubka, by wlać go dopiero w chwili, w której herbata się zaparzy.
— Słodzisz? - zapytała, nie znając jego przyzwyczajeń. Niby taka drobna rzecz, a przecież jedna z wielu. Bardzo wiele nie wiedziała o człowieku, który stał w jej kuchni, a którego nazywała przyjacielem.
Wróciła do krojenia cebuli, która była w tej chwili istną zmorą, ale chociaż połowę miała już za sobą. Przez chwilę przebiegła jej myśl, by pójść i przebrać się z sukienki, którą miała pod fartuchem, a która nie była najwygodniejszym strojem do gotowania. Tylko że wtedy musiałaby zostawić Fabiana samego, a tego wyjątkowo nie chciała, wolała już się przemęczyć i zachować choć trochę z planów na ten wieczór.
Drgnęła, gdy niespodziewanie za jej plecami pojawił się mężczyzna. Zmieniał zdanie co kilka sekund, a mówiono, że to za kobietami ciężko nadążyć. Skąd miała wiedzieć, że Fabian nie lubi okazywania uczuć w obecności innych osób? Do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji ku temu. Praca była pracą, a poza nią spotykali się po raz pierwszy, korzystając do tej pory jedynie z rozmów telefonicznych. Pod knajpą w przypływie spontaniczności przytuliła go, a nawet pocałowała w policzek i nie miał z tym problemu, a potem w mieszkaniu taki drobny gest, jak odgarnięcie włosów, został odtrącony. Można dostać mętliku w głowie? Można.
Zmrużyła szare oczy, podnosząc wzrok na twarz mężczyzny. Teraz bez butów na obcasie nie mogła mu patrzeć prosto w oczy. Wyglądały jak u człowieka zmęczonego. Uśmiechnęła się smutno, opierając się plecami o jego klatkę piersiową, która i tak była bardzo blisko. A mogła dzięki temu sprawdzić jedną ze swoich teorii. Przymknęła jedno oko, gdy ocierał spod niego łzę. Parsknęła, wyobrażając sobie, jak musi wyglądać. Pewnie tusz jej się rozmazał, choć zapewniali na opakowaniu, że jest wodoodporny, i teraz wyglądała jak siedem nieszczęść.
Posłusznie przestała kroić warzywo, odkładając nóż na deskę do krojenia.
— W takim razie się zgadzam - uśmiechnęła się szeroko. Z przedstawionymi argumentami nie mogła przecież dyskutować.
— Kiedy mam pakować walizki? - zapytała, śmiejąc się cicho. Cóż, jeśli mogła sprawdzić trochę przyjemności Fabianowi, zgadzając się, to dlaczego miałaby tego nie zrobić? Zresztą sama wygra na tym układzie dużo więcej niż on. Było tyle rzeczy, które chciałaby zobaczyć w Grecji. Poza tym jej ciepły klimat i godziny wylegiwania się na leżaku z książką w ręce. Jeszcze chwila, a gotowa byłaby pobiec do piwnicy, by od razu zacząć się pakować i bukować bilet na samolot.
Wszystkie herbaty i kawy, które znajdowały się w szafce, którą mu wskazała, były jej ulubionymi. Jakąkolwiek by nie wrzucił, byłby to dobry wybór. Wrzuciła saszetkę zwykłej herbaty, akurat w chwili, w której czajnik zagwizdał. Zupełnie automatycznie złapała za rączkę, wyłączając palnik. Odwróciła się do drugiego blatu, by zalać wrzątkiem oba kubki. Uśmiechnęła się do Fabiana z miną: "przyzwyczajenie". Odstawiła czajnik i sięgnęła do lodówki po sok z pigwy, który zastąpić miał cukier. Postawiła słoiczek obok kubka, by wlać go dopiero w chwili, w której herbata się zaparzy.
— Słodzisz? - zapytała, nie znając jego przyzwyczajeń. Niby taka drobna rzecz, a przecież jedna z wielu. Bardzo wiele nie wiedziała o człowieku, który stał w jej kuchni, a którego nazywała przyjacielem.
Wróciła do krojenia cebuli, która była w tej chwili istną zmorą, ale chociaż połowę miała już za sobą. Przez chwilę przebiegła jej myśl, by pójść i przebrać się z sukienki, którą miała pod fartuchem, a która nie była najwygodniejszym strojem do gotowania. Tylko że wtedy musiałaby zostawić Fabiana samego, a tego wyjątkowo nie chciała, wolała już się przemęczyć i zachować choć trochę z planów na ten wieczór.
Drgnęła, gdy niespodziewanie za jej plecami pojawił się mężczyzna. Zmieniał zdanie co kilka sekund, a mówiono, że to za kobietami ciężko nadążyć. Skąd miała wiedzieć, że Fabian nie lubi okazywania uczuć w obecności innych osób? Do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji ku temu. Praca była pracą, a poza nią spotykali się po raz pierwszy, korzystając do tej pory jedynie z rozmów telefonicznych. Pod knajpą w przypływie spontaniczności przytuliła go, a nawet pocałowała w policzek i nie miał z tym problemu, a potem w mieszkaniu taki drobny gest, jak odgarnięcie włosów, został odtrącony. Można dostać mętliku w głowie? Można.
Zmrużyła szare oczy, podnosząc wzrok na twarz mężczyzny. Teraz bez butów na obcasie nie mogła mu patrzeć prosto w oczy. Wyglądały jak u człowieka zmęczonego. Uśmiechnęła się smutno, opierając się plecami o jego klatkę piersiową, która i tak była bardzo blisko. A mogła dzięki temu sprawdzić jedną ze swoich teorii. Przymknęła jedno oko, gdy ocierał spod niego łzę. Parsknęła, wyobrażając sobie, jak musi wyglądać. Pewnie tusz jej się rozmazał, choć zapewniali na opakowaniu, że jest wodoodporny, i teraz wyglądała jak siedem nieszczęść.
Posłusznie przestała kroić warzywo, odkładając nóż na deskę do krojenia.
— W takim razie się zgadzam - uśmiechnęła się szeroko. Z przedstawionymi argumentami nie mogła przecież dyskutować.
— Kiedy mam pakować walizki? - zapytała, śmiejąc się cicho. Cóż, jeśli mogła sprawdzić trochę przyjemności Fabianowi, zgadzając się, to dlaczego miałaby tego nie zrobić? Zresztą sama wygra na tym układzie dużo więcej niż on. Było tyle rzeczy, które chciałaby zobaczyć w Grecji. Poza tym jej ciepły klimat i godziny wylegiwania się na leżaku z książką w ręce. Jeszcze chwila, a gotowa byłaby pobiec do piwnicy, by od razu zacząć się pakować i bukować bilet na samolot.
Fabian po prostu wiedział, jaki Aiden jest upierdliwy, kiedy on za dużo wypije. Już bez alkoholu przyprawia ludzi o irytację swoim bezczelnym zachowaniem, a po wypiciu jakiegoś trunku jest jeszcze gorszy. Biolog po prostu nie miał siły, aby naciągać się ze starym przyjacielem, bo wiedział jakie będą tego efekty.
Nauczyciel tego nie wiedział, ale z czasem z pewnością się o tym dowie. Nie będzie miał większego problemu, aby sprawić kobiecie prezentu w postaci droższej herbaty, skoro je naprawdę lubiła. Mimo to zaobserwował wybór dziewczyny, który również zapamiętał. Kiedy woda się zagotowała, chciał już zalać dwa kubki, niemniej Catherine była w tym szybsza. Odwzajemnił porozumiewawczo jej uśmiech, kątem oka obserwując, co takiego wyciąga z lodówki.
- Tak, ale również możesz nalać mi soku zamiast cukru. Co to w ogóle za sok? - odparł, będąc w sumie ciekaw, jak to będzie smakować, pomimo tego, że nie wiedział, jaki to smak. Mógł się tylko domyślać. Kobieta nie powinna tak tym się przejmować, bo z pewnością biolog również nie wiedział o wszystkim. Pomimo tego, że może był bardziej dociekliwy, lubił wypytywać o różne rzeczy, to na pewno Cath schowała jakieś perełki o swojej osobie.
Z pewnością przez to, że kobieta nie znała przyzwyczajeń mężczyzny, mogła być lekko zdezorientowana. Czasem faktycznie pozwalał na jakieś większe gesty w publicznym miejscu, ale były to naprawdę sporadyczne momenty. Tymczasem Fabian znów zmienił zdanie co do tego i nie przejmując się, że Aiden mógł nagle się obudzić i tutaj do nich przyjść, pozwolił sobie na taką bliskość z kobietą. Kiedy Cath oparła plecy o jego klatkę piersiową, wyraźnie mogła poczuć szybsze bicie serca. W końcu Fabian mógł mieć zupełnie inne spojrzenie na nią niż ona na jego. Chociaż może pod tym względem niewiele się różnili?
Tusz może i się trochę rozmazał, ale nie przejmował się tym zbytnio. Nie to teraz było istotne. Raczej jego uwagę przykuł uśmiech, który zaś nie chciał widzieć. Taki smutny... Zastanawiał się, czy to przez niego czy może przez Aidena. Dużo razem przeżyli i choć zachowanie matematyka dla biologa było na porządku dziennym, tak dla nauczycielki sztuki mógł być to pewien szok. Uśmiechnął się bardziej entuzjastycznie, kiedy kobieta stwierdziła, że zechce z nimi pojechać.
- Będziemy się świetnie bawić, zobaczysz - odparł z wyraźną radością w głosie. Tyle radości po przez jedno zdanie. Nic dziwnego, że jego humor nagle się poprawił - Fabian po prostu nie umie się zbyt długo gniewać - Za niecałe 3 tygodnie chcemy wyjechać, więc mamy jeszcze trochę czasu... - oznajmił, na krok nie odsuwając się od kobiety. W jego oczach dało się zauważyć, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Patrzył się jej głęboko w oczy, lekko uśmiechając się do niej. Serce nagle mu jeszcze szybciej zabiło, na co cicho parsknął pod nosem. Tak łatwo dało się go zdemaskować. Ale kobiecie chyba to nieszczególnie przeszkadzało. A może była tylko miła, a on to perfidnie wykorzystywał?
- Cath... - mruknął cicho, pochylając się nad nią, aby móc wesprzeć czoło o jej. Tyle bliskości, te wybuchy, te pościgi... - Pomimo, że wieczór tak średnio wypalił, to bardzo się cieszę, że mogłem go spędzić z Tobą. I cholernie się cieszę, że mogę zostać tu na noc. Obiecuję, że następny będzie lepszy - odparł szeptem, a w ten złapał ją delikatnie za podbródek, odwracając jej głowę bardziej w swoja stronę i jeśli nie czuł żadnego oporu lub sprzeciwu, pocałował ją. Własnie to czuł do tej kobiety. Liczył, że po tym lub przy następnym spotkaniu wyjdzie, czy to odwzajemnione uczucie, ale chyba nie potrafił dłużej czekać. W tej kwestii jego cierpliwość bardzo szybko się skończyła, zważywszy na fakt, że dawno w nikim się nie zauroczył do tego stopnia, aby chciał z tą osobą być. I co ta kobieta z nim zrobiła?
Nauczyciel tego nie wiedział, ale z czasem z pewnością się o tym dowie. Nie będzie miał większego problemu, aby sprawić kobiecie prezentu w postaci droższej herbaty, skoro je naprawdę lubiła. Mimo to zaobserwował wybór dziewczyny, który również zapamiętał. Kiedy woda się zagotowała, chciał już zalać dwa kubki, niemniej Catherine była w tym szybsza. Odwzajemnił porozumiewawczo jej uśmiech, kątem oka obserwując, co takiego wyciąga z lodówki.
- Tak, ale również możesz nalać mi soku zamiast cukru. Co to w ogóle za sok? - odparł, będąc w sumie ciekaw, jak to będzie smakować, pomimo tego, że nie wiedział, jaki to smak. Mógł się tylko domyślać. Kobieta nie powinna tak tym się przejmować, bo z pewnością biolog również nie wiedział o wszystkim. Pomimo tego, że może był bardziej dociekliwy, lubił wypytywać o różne rzeczy, to na pewno Cath schowała jakieś perełki o swojej osobie.
Z pewnością przez to, że kobieta nie znała przyzwyczajeń mężczyzny, mogła być lekko zdezorientowana. Czasem faktycznie pozwalał na jakieś większe gesty w publicznym miejscu, ale były to naprawdę sporadyczne momenty. Tymczasem Fabian znów zmienił zdanie co do tego i nie przejmując się, że Aiden mógł nagle się obudzić i tutaj do nich przyjść, pozwolił sobie na taką bliskość z kobietą. Kiedy Cath oparła plecy o jego klatkę piersiową, wyraźnie mogła poczuć szybsze bicie serca. W końcu Fabian mógł mieć zupełnie inne spojrzenie na nią niż ona na jego. Chociaż może pod tym względem niewiele się różnili?
Tusz może i się trochę rozmazał, ale nie przejmował się tym zbytnio. Nie to teraz było istotne. Raczej jego uwagę przykuł uśmiech, który zaś nie chciał widzieć. Taki smutny... Zastanawiał się, czy to przez niego czy może przez Aidena. Dużo razem przeżyli i choć zachowanie matematyka dla biologa było na porządku dziennym, tak dla nauczycielki sztuki mógł być to pewien szok. Uśmiechnął się bardziej entuzjastycznie, kiedy kobieta stwierdziła, że zechce z nimi pojechać.
- Będziemy się świetnie bawić, zobaczysz - odparł z wyraźną radością w głosie. Tyle radości po przez jedno zdanie. Nic dziwnego, że jego humor nagle się poprawił - Fabian po prostu nie umie się zbyt długo gniewać - Za niecałe 3 tygodnie chcemy wyjechać, więc mamy jeszcze trochę czasu... - oznajmił, na krok nie odsuwając się od kobiety. W jego oczach dało się zauważyć, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Patrzył się jej głęboko w oczy, lekko uśmiechając się do niej. Serce nagle mu jeszcze szybciej zabiło, na co cicho parsknął pod nosem. Tak łatwo dało się go zdemaskować. Ale kobiecie chyba to nieszczególnie przeszkadzało. A może była tylko miła, a on to perfidnie wykorzystywał?
- Cath... - mruknął cicho, pochylając się nad nią, aby móc wesprzeć czoło o jej. Tyle bliskości, te wybuchy, te pościgi... - Pomimo, że wieczór tak średnio wypalił, to bardzo się cieszę, że mogłem go spędzić z Tobą. I cholernie się cieszę, że mogę zostać tu na noc. Obiecuję, że następny będzie lepszy - odparł szeptem, a w ten złapał ją delikatnie za podbródek, odwracając jej głowę bardziej w swoja stronę i jeśli nie czuł żadnego oporu lub sprzeciwu, pocałował ją. Własnie to czuł do tej kobiety. Liczył, że po tym lub przy następnym spotkaniu wyjdzie, czy to odwzajemnione uczucie, ale chyba nie potrafił dłużej czekać. W tej kwestii jego cierpliwość bardzo szybko się skończyła, zważywszy na fakt, że dawno w nikim się nie zauroczył do tego stopnia, aby chciał z tą osobą być. I co ta kobieta z nim zrobiła?
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Sro Gru 07, 2016 11:03 pm
Sro Gru 07, 2016 11:03 pm
Zaśmiała się krótko, dziękując w duchu, że Fabian ma trochę lepszy humor. A przynajmniej, że nie zaczął burczeć. W kuchni było jeszcze wiele do zrobienia i zawsze mogła mu coś zaproponować, gdyby się za bardzo nudził.
— Teraz chyba to i ja powinnam zacząć notować, prawda? - Gdy już raz odzyskała dobry humor, to się go trzymała najmocniej, jak mogła. Koniec ze smutkami!
— Z pigwy. Spróbuj, jest słodko - kwaśny - wyjęła łyżeczkę z szuflady, odkręciła słoiczek i nabrała trochę soku na nią, po chwili podsunęła ją pod usta Fabianowi do spróbowania. Sama bardzo lubiła ten smak i używała soku nie tylko do herbaty. Czasami rozcieńczała go również z wodą gazowaną i piła w tej postaci.
Cath zupełnie nie przeszkadzała bliskość. Lubiła ją. Lubiła się przytulać i być przytulaną. Dlatego ten krok ze strony Fabiana zaskoczył ją, lekko zdezorientował, ale był również miły i od razu zapragnęła więcej. Właśnie dlatego się do niego przysnęła, niwelując tę drobną odległość. Fakt, że nie odsunął się, przyjęła z ulgą. Mogła więc podejrzewać, że wtedy w salonie odsunął się z powodu złości na Aidena. Tak, to było jedyne racjonalne wytłumaczenie! Odchyliła lekko głowę, opierając policzek na jego obojczyku, przymknęła nawet oczy. I właśnie w ten sposób mógł wyglądać cały wieczór. Było miło i przyjemnie.
Rozchyliła powieki, słysząc radość w głosie nauczyciela. Uśmiechnęła się szeroko, bo właśnie o to chodziło.
— Wiem o tym, inaczej bym się nie zgodziła. Ale zapytaj jeszcze Maxa, dobrze? - poprosiła, nie chcąc, by chłopak poczuł się pominięty w tych planach. Jakby nie patrzeć miała zamiar wtarabanić się z walizkami w rodzinny wyjazd ojca z synem.
— Aż trzy? - rzuciła zawiedzionym tonem. Wyginając przy tym usta w teatralną podkówkę. — Jakoś będę musiała to przeżyć.. - dodała jeszcze, dopiero po chwili się uśmiechając.
Kiedy tak patrzył jej prosto w oczy, powoli na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Wyczuła również, że puls mu przyśpieszył.
— Hm? - mruknęła, przymykając oczy, gdy ich czoła się zetknęły. Uśmiechnęła się na jego słowa.
— Oh.. Wieczór się jeszcze nie skończył i też się cieszę, że mogłam go spędzić z Tobą. Oczywiście, że możesz. Zawsze jesteś tutaj mile widzianym gościem - zapewniła z całym przekonaniem w głosie. Nie chodziło tylko o dzisiejszą noc, ale również o każdy inny dzień. Fabian mógł się tutaj czuć prawie jak u siebie w domu. W domu, w którym mieszka również jej brat. Uśmiechnęła się pod nosem i nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, mężczyzna uniósł jej podbródek, przyciągając ją do pocałunku. W pierwszej chwili było to zaskoczenie. Jak widać nie pierwsze i nie ostatnie tego wieczoru. Minęła jednak zaledwie chwila, gdy odwzajemniła go. Obróciła się przodem do Fabiana, obejmując go rękoma za szyję, bądź jedną ręką, jeśli biolog wciąż trzymał ją za nadgarstek. Radość, jaką poczuła, ciężko byłoby opisać. Motyle w brzuchu? Właśnie stwierdziły, że to najlepszy moment na trzepot ich maleńkich skrzydełek. A serce przyśpieszyło tempa, by zgrać się z tym Fabiana. Dobrze, że nie musiała nic mówić, ponieważ nie wiedziałaby co. Bez względu na wszystko ten wieczór stał się właśnie, jednym z najlepszych wieczorów, jakie mogły ją spotkać.[/color][/color]
— Teraz chyba to i ja powinnam zacząć notować, prawda? - Gdy już raz odzyskała dobry humor, to się go trzymała najmocniej, jak mogła. Koniec ze smutkami!
— Z pigwy. Spróbuj, jest słodko - kwaśny - wyjęła łyżeczkę z szuflady, odkręciła słoiczek i nabrała trochę soku na nią, po chwili podsunęła ją pod usta Fabianowi do spróbowania. Sama bardzo lubiła ten smak i używała soku nie tylko do herbaty. Czasami rozcieńczała go również z wodą gazowaną i piła w tej postaci.
Cath zupełnie nie przeszkadzała bliskość. Lubiła ją. Lubiła się przytulać i być przytulaną. Dlatego ten krok ze strony Fabiana zaskoczył ją, lekko zdezorientował, ale był również miły i od razu zapragnęła więcej. Właśnie dlatego się do niego przysnęła, niwelując tę drobną odległość. Fakt, że nie odsunął się, przyjęła z ulgą. Mogła więc podejrzewać, że wtedy w salonie odsunął się z powodu złości na Aidena. Tak, to było jedyne racjonalne wytłumaczenie! Odchyliła lekko głowę, opierając policzek na jego obojczyku, przymknęła nawet oczy. I właśnie w ten sposób mógł wyglądać cały wieczór. Było miło i przyjemnie.
Rozchyliła powieki, słysząc radość w głosie nauczyciela. Uśmiechnęła się szeroko, bo właśnie o to chodziło.
— Wiem o tym, inaczej bym się nie zgodziła. Ale zapytaj jeszcze Maxa, dobrze? - poprosiła, nie chcąc, by chłopak poczuł się pominięty w tych planach. Jakby nie patrzeć miała zamiar wtarabanić się z walizkami w rodzinny wyjazd ojca z synem.
— Aż trzy? - rzuciła zawiedzionym tonem. Wyginając przy tym usta w teatralną podkówkę. — Jakoś będę musiała to przeżyć.. - dodała jeszcze, dopiero po chwili się uśmiechając.
Kiedy tak patrzył jej prosto w oczy, powoli na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Wyczuła również, że puls mu przyśpieszył.
— Hm? - mruknęła, przymykając oczy, gdy ich czoła się zetknęły. Uśmiechnęła się na jego słowa.
— Oh.. Wieczór się jeszcze nie skończył i też się cieszę, że mogłam go spędzić z Tobą. Oczywiście, że możesz. Zawsze jesteś tutaj mile widzianym gościem - zapewniła z całym przekonaniem w głosie. Nie chodziło tylko o dzisiejszą noc, ale również o każdy inny dzień. Fabian mógł się tutaj czuć prawie jak u siebie w domu. W domu, w którym mieszka również jej brat. Uśmiechnęła się pod nosem i nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, mężczyzna uniósł jej podbródek, przyciągając ją do pocałunku. W pierwszej chwili było to zaskoczenie. Jak widać nie pierwsze i nie ostatnie tego wieczoru. Minęła jednak zaledwie chwila, gdy odwzajemniła go. Obróciła się przodem do Fabiana, obejmując go rękoma za szyję, bądź jedną ręką, jeśli biolog wciąż trzymał ją za nadgarstek. Radość, jaką poczuła, ciężko byłoby opisać. Motyle w brzuchu? Właśnie stwierdziły, że to najlepszy moment na trzepot ich maleńkich skrzydełek. A serce przyśpieszyło tempa, by zgrać się z tym Fabiana. Dobrze, że nie musiała nic mówić, ponieważ nie wiedziałaby co. Bez względu na wszystko ten wieczór stał się właśnie, jednym z najlepszych wieczorów, jakie mogły ją spotkać.[/color][/color]
Raczej nudzić się nie będzie, a nawet jeśli, to zajęcie w kuchni bardzo szybko można jakieś znaleźć. W końcu Cath zaczęła gotować. Fabian czułby się lekko zakłopotany, gdyby chociaż nie pomógł jej pokroić durnej papryki.
- Jeśli chcesz, to śmiało notuj - odparł również z uśmiechem, razem z nią przetrzymując ten dobry nastrój, który właśnie się budował. Gdyby pewnie niespodziewana niespodzianka, ów wieczór wyglądałby tak przez cały czas. Chociaż może to nawet i dobrze, że sprawy tak szybko się potoczyły? Gdyby nie to, Fabiana mogłoby tutaj wcale nie być.
- Co to pigwa? Nigdy o tym nie słyszałem - oznajmił ze szczerością. Nie wiedział, co to za owoc lub cokolwiek innego. Ale bardzo chętnie spróbuje go, skoro kobieta mówi, że jest bardzo dobry. Przecież inaczej być nie może. Pozwolił jej na wyjęcie łyżeczki, jak i również nakarmienie Fabiana sokiem. Wziął łyżeczkę do buzi, połykając z niej zawartość, a z jego gardła wydostało się ciche "mmm!", co oznaczało, że mu smakuje.
- Dobre. Szczególnie to, w jaki sposób się rozlewa po kubkach smakowych. Niby słodkie, a dopiero później czuć tą kwaskowatość - oznajmił z uśmiechem. Będzie musiał później jej zapytać, skąd ta ten sok. Może sama robiła? Jeśli tak, będzie musiała mu dać przepis.
Całe szczęście, że Cath nie miała nic przeciwko temu. Fabian również lubił być rozpieszczany w ten sposób, choć głośno o tym nie mówił i raczej nie powie. Czując policzek na swoim obojczyku, automatycznie objął ją w pasie, przyciskając Catherine jeszcze bardziej do siebie. To było przyjemne dla ich obu i z pewnością oboje długo na to czekali, aby podobna kolej rzeczy miała miejsce.
- Jasne, zapytam. I niestety. Najpierw Max musi wrócić z obozu, później będzie wspólna wycieczka do Grecji. W międzyczasie możemy pojechać na camping tak jak chciałaś - odparł, trochę niegrzecznie wpraszając się w jej wakacyjne plany. Przecież ktoś musi obronić ją przed dzikami i innymi bestiami. A jak nie Fabian, to kto inny?
Zaśmiał się cicho na jej słowa.
- Słuszna uwaga. I miło to słyszeć z Twoich ust... - i może właśnie po tych słowach Fabian nie potrafił się dłużej powstrzymać. Chociaż źle na tym nie wyszedł, to mimo wszystko karcił siebie w myślach, że nie potrafił wytrzymać jeszcze odrobinę. Widać ta cała sytuacja go lekko przerosła i również potrzebował odreagować po nieco nieudanym wieczorze.
Kiedy kobieta odwróciła się w stronę mężczyzny, Fabian objął ją mocniej w swoich ramionach, nabierając również pewności w pocałunku, który zainicjował. Wiedział już, że nie musi się bać odrzucenia, skoro Catherine podążała dokładnie tego samego. W końcu odwzajemniony pocałunek o czymś świadczył. Jednak nie mógł on trwać całą wieczność, dlatego po nie tak krótkiej chwili, odsunął usta od jej ust, nie puszczając kobiety ze swojego uścisku. Co najwyżej lekko go poluźnił.
- I co teraz? - uśmiechnął się to trochę wrednie, to trochę zadowolony ze swojego czynu i obrotu spraw. Nawet jeśli kobieta nie odwzajemniała jego uczucia, a zależało jej na jednorazowej przygodzie, to Fabian był gotów na taką się pisać.
- Jeśli chcesz, to śmiało notuj - odparł również z uśmiechem, razem z nią przetrzymując ten dobry nastrój, który właśnie się budował. Gdyby pewnie niespodziewana niespodzianka, ów wieczór wyglądałby tak przez cały czas. Chociaż może to nawet i dobrze, że sprawy tak szybko się potoczyły? Gdyby nie to, Fabiana mogłoby tutaj wcale nie być.
- Co to pigwa? Nigdy o tym nie słyszałem - oznajmił ze szczerością. Nie wiedział, co to za owoc lub cokolwiek innego. Ale bardzo chętnie spróbuje go, skoro kobieta mówi, że jest bardzo dobry. Przecież inaczej być nie może. Pozwolił jej na wyjęcie łyżeczki, jak i również nakarmienie Fabiana sokiem. Wziął łyżeczkę do buzi, połykając z niej zawartość, a z jego gardła wydostało się ciche "mmm!", co oznaczało, że mu smakuje.
- Dobre. Szczególnie to, w jaki sposób się rozlewa po kubkach smakowych. Niby słodkie, a dopiero później czuć tą kwaskowatość - oznajmił z uśmiechem. Będzie musiał później jej zapytać, skąd ta ten sok. Może sama robiła? Jeśli tak, będzie musiała mu dać przepis.
Całe szczęście, że Cath nie miała nic przeciwko temu. Fabian również lubił być rozpieszczany w ten sposób, choć głośno o tym nie mówił i raczej nie powie. Czując policzek na swoim obojczyku, automatycznie objął ją w pasie, przyciskając Catherine jeszcze bardziej do siebie. To było przyjemne dla ich obu i z pewnością oboje długo na to czekali, aby podobna kolej rzeczy miała miejsce.
- Jasne, zapytam. I niestety. Najpierw Max musi wrócić z obozu, później będzie wspólna wycieczka do Grecji. W międzyczasie możemy pojechać na camping tak jak chciałaś - odparł, trochę niegrzecznie wpraszając się w jej wakacyjne plany. Przecież ktoś musi obronić ją przed dzikami i innymi bestiami. A jak nie Fabian, to kto inny?
Zaśmiał się cicho na jej słowa.
- Słuszna uwaga. I miło to słyszeć z Twoich ust... - i może właśnie po tych słowach Fabian nie potrafił się dłużej powstrzymać. Chociaż źle na tym nie wyszedł, to mimo wszystko karcił siebie w myślach, że nie potrafił wytrzymać jeszcze odrobinę. Widać ta cała sytuacja go lekko przerosła i również potrzebował odreagować po nieco nieudanym wieczorze.
Kiedy kobieta odwróciła się w stronę mężczyzny, Fabian objął ją mocniej w swoich ramionach, nabierając również pewności w pocałunku, który zainicjował. Wiedział już, że nie musi się bać odrzucenia, skoro Catherine podążała dokładnie tego samego. W końcu odwzajemniony pocałunek o czymś świadczył. Jednak nie mógł on trwać całą wieczność, dlatego po nie tak krótkiej chwili, odsunął usta od jej ust, nie puszczając kobiety ze swojego uścisku. Co najwyżej lekko go poluźnił.
- I co teraz? - uśmiechnął się to trochę wrednie, to trochę zadowolony ze swojego czynu i obrotu spraw. Nawet jeśli kobieta nie odwzajemniała jego uczucia, a zależało jej na jednorazowej przygodzie, to Fabian był gotów na taką się pisać.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Czw Gru 08, 2016 11:59 am
Czw Gru 08, 2016 11:59 am
Oczywiście, że nie będzie. Nawet jeśli nie będzie pomagał jej w krojeniu, a tak naprawdę nie było zbyt dużo do robienia, specjalnie wybrała takie danie, które robi się szybko z małej ilości składników, a jest przy tym przepyszne, to przyjdzie mu smakować i oceniać. Tak jak było w przypadku soku z pigwy.
Widząc, że Fabianowi przypadł do gustu, rozpromieniła się jeszcze bardziej. I zamierzała notować, a jakżeby inaczej, tylko może nie w tej chwili, biorąc pod uwagę, że w tym chaosie mogłaby nie dać sobie rady z Fabianem, gotowaniem i szukaniem notatnika.
— Pigwa to taki owoc. Mały, żółty, bardzo twardy i kwaśny, jeśli zjeść go nieprzetworzonego. W przyszłym roku przyniosę Ci kilka, rośnie u mnie w ogrodzie. - Ciężko było wytłumaczyć, jak coś wygląda, prościej byłoby jej to narysować.
— Z ciepłą herbatą jest jeszcze lepszy, słodszy - pokiwała głową. Wyjęła saszetki z kubków, wyrzucając je do kosza na śmieci pod zlewem, chwilę później wlała sok do herbaty. Sama lubiła użyć go dużo więcej, nie wiedziała, jak jest z Fabianem, więc pozostawiła odkręcony słoiczek, gdyby chciał go jeszcze trochę. Zamieszała w kubku i upiła mały łyk, parząc sobie oczywiście język, ale i tak było warto!
Wydała z siebie zadowolone "mmm", gdy objął ją w pasie i przytulił.
— Dobrze. - Zapadła chwila ciszy, w której kobieta przetwarzała, to co powiedział właśnie biolog. Podniosła na niego wzrok, marszcząc czoło.
— Tooo doskonały pomysł. Dlaczego sama na to nie wpadłam?! Naprawdę pojechałbyś ze mną? - Promienny uśmiech, który pojawił się na twarzy Cath, był jedną z najbardziej entuzjastycznych rzeczy. Obróciła dłoń, którą trzymał w nadgarstku i splotła palce z jego, delikatnie je ściskając. Ciężko byłoby jej powiedzieć, jak bardzo wyjazd do głuszy stał się nagle jedną z najatrakcyjniejszych rzeczy. Zero ludzi, którzy wiedzieliby, gdzie są. Żadnego przeszkadzania. Cisza, spokój i tylko ich dwoje. Miałaby Fabiana tylko dla siebie i to przez dobrych kilka dni. Zaśmiała się cicho, gdy o tym wszystkim pomyślała. Wakacje, a właściwie ich większość, spędzić miała w towarzystwie Lerhmanna. Nie potrafiła sobie wyobrazić nagłego powrotu do pracy i codziennej rutyny. Miała nadzieję, że chociaż część rzecz ulegnie pewnym zmianom.
Pocałunek był słodki. I nie była to tylko metafora. Wplotła palce jednej ręki we włosy Fabiana, przeczesując je. Drugą rękę oparła na jego klatce piersiowej, wcale nie po to, żeby go odepchnąć.
Mruknęła niezadowolona, gdy się odsunął. W jej mniemaniu stanowczo za szybko. Na jego szczęście został na swoim miejscu, wciąż obejmując ją w pasie.
— Teraz? Hm.. O jakie "teraz" pytasz? - Umysł miała jeszcze trochę zamroczony i wydawało jej się, że Fabian mówi zagadkami. O które "teraz" pytał? O ogólne "co teraz z nimi?", czy chodziło konkretnie o tę chwilę. Na to drugie mogła odpowiedzieć od ręki.
— Teraz muszę wrócić na ziemię i rozważyć czy chcę się do Ciebie poprzytulać, czy zrobić Ci kolację - parsknęła krótko, kręcąc z niedowierzaniem głową i zupełnie się od niego nie odsuwając. Skrzyżowała ramiona na jego karku, przesuwając po nim opuszkami palców w drobnej pieszczocie.
Przepadła. To było pewne. Osoba chcąca jednorazowej przygody, nie robiłaby sobie z nim planów na całe wakacje.
Widząc, że Fabianowi przypadł do gustu, rozpromieniła się jeszcze bardziej. I zamierzała notować, a jakżeby inaczej, tylko może nie w tej chwili, biorąc pod uwagę, że w tym chaosie mogłaby nie dać sobie rady z Fabianem, gotowaniem i szukaniem notatnika.
— Pigwa to taki owoc. Mały, żółty, bardzo twardy i kwaśny, jeśli zjeść go nieprzetworzonego. W przyszłym roku przyniosę Ci kilka, rośnie u mnie w ogrodzie. - Ciężko było wytłumaczyć, jak coś wygląda, prościej byłoby jej to narysować.
— Z ciepłą herbatą jest jeszcze lepszy, słodszy - pokiwała głową. Wyjęła saszetki z kubków, wyrzucając je do kosza na śmieci pod zlewem, chwilę później wlała sok do herbaty. Sama lubiła użyć go dużo więcej, nie wiedziała, jak jest z Fabianem, więc pozostawiła odkręcony słoiczek, gdyby chciał go jeszcze trochę. Zamieszała w kubku i upiła mały łyk, parząc sobie oczywiście język, ale i tak było warto!
Wydała z siebie zadowolone "mmm", gdy objął ją w pasie i przytulił.
— Dobrze. - Zapadła chwila ciszy, w której kobieta przetwarzała, to co powiedział właśnie biolog. Podniosła na niego wzrok, marszcząc czoło.
— Tooo doskonały pomysł. Dlaczego sama na to nie wpadłam?! Naprawdę pojechałbyś ze mną? - Promienny uśmiech, który pojawił się na twarzy Cath, był jedną z najbardziej entuzjastycznych rzeczy. Obróciła dłoń, którą trzymał w nadgarstku i splotła palce z jego, delikatnie je ściskając. Ciężko byłoby jej powiedzieć, jak bardzo wyjazd do głuszy stał się nagle jedną z najatrakcyjniejszych rzeczy. Zero ludzi, którzy wiedzieliby, gdzie są. Żadnego przeszkadzania. Cisza, spokój i tylko ich dwoje. Miałaby Fabiana tylko dla siebie i to przez dobrych kilka dni. Zaśmiała się cicho, gdy o tym wszystkim pomyślała. Wakacje, a właściwie ich większość, spędzić miała w towarzystwie Lerhmanna. Nie potrafiła sobie wyobrazić nagłego powrotu do pracy i codziennej rutyny. Miała nadzieję, że chociaż część rzecz ulegnie pewnym zmianom.
Pocałunek był słodki. I nie była to tylko metafora. Wplotła palce jednej ręki we włosy Fabiana, przeczesując je. Drugą rękę oparła na jego klatce piersiowej, wcale nie po to, żeby go odepchnąć.
Mruknęła niezadowolona, gdy się odsunął. W jej mniemaniu stanowczo za szybko. Na jego szczęście został na swoim miejscu, wciąż obejmując ją w pasie.
— Teraz? Hm.. O jakie "teraz" pytasz? - Umysł miała jeszcze trochę zamroczony i wydawało jej się, że Fabian mówi zagadkami. O które "teraz" pytał? O ogólne "co teraz z nimi?", czy chodziło konkretnie o tę chwilę. Na to drugie mogła odpowiedzieć od ręki.
— Teraz muszę wrócić na ziemię i rozważyć czy chcę się do Ciebie poprzytulać, czy zrobić Ci kolację - parsknęła krótko, kręcąc z niedowierzaniem głową i zupełnie się od niego nie odsuwając. Skrzyżowała ramiona na jego karku, przesuwając po nim opuszkami palców w drobnej pieszczocie.
Przepadła. To było pewne. Osoba chcąca jednorazowej przygody, nie robiłaby sobie z nim planów na całe wakacje.
- Hmm. Śmiesznie dość. Totalnie nie potrafię go sobie wyobrazić - parsknął cichym śmiechem. Trudno, aby to zrobił, kiedy nigdy nie spotkał się z tym owocem. Ani z wyglądu, ani z nazwy - I dzięki. Dobrze wiedzieć, co się pije - odparł, potakując już tylko głową na jej kolejne słowa. Skoro jest słodszy, to nie będzie dawać go sobie zbyt dużo do herbaty. Ilość, którą wlała mu kobieta w zupełności mu wystarczy. Mimo to odczekał chwilę aż herbata mu wystygnie. Miał ochotę na trochę chłodniejszą, taką idealną do picia.
Skoro kobiecie podobało się to, w jaki sposób obejmował ją Fabian, nie zamierzał się od niej odsuwać. Co z tego, że jego serce wręcz łomotało na jej bliskość. Na to poradzić nic nie mógł.
- Może dlatego, że byłaś zbyt zaoferowana moją propozycją? - albo samym mną.
Jakoś już wcześniej myślał, aby wprosić się na tej wyjazd z Cath, jednak skoro nie wysuwała, ani nie dawała żadnych znaków, aby z nią pojechał, nie chciał tego robić. Jednak kiedy zgodziła się na wyjazd do Grecji, pomyślał, że niegłupim pomysłem będzie, jeśli faktycznie zahaczy o ten temat. W końcu oboje będą mogli pobyć chwilę. Tylko oni i dzika przyroda. To byłoby coś. Przyjemna odmiana. A potem wyjazd do Grecji. Zbyt cudowne plany, zbyt cudowne.
- Z Tobą? Z miłą chęcią - oznajmił. wiedząc, że dziewczyna teraz ucieszy się tak samo jak on, kiedy zgodziła się na wyjazd z nim. Może to zbyt szybko, ale chciał spędzić z Tobą kobietą resztę swojego życia. Był już za stary, aby bawić się w krótkie romanse. Chciał pewnej stabilności - kochanej żony, która będzie dzielnie czekała na niego w domu, kiedy on wróci późnym wieczorem z pracy. Właśnie, praca... Od jakiegoś czasu myślał, aby porzucić nauczanie w szkole i dostać się gdzieś wyżej. Miał do tego odpowiednie papiery, jak i również wiedzę. Zdolności również mu nie brakowało, więc to kwestia czasu, jakby znalazł jakąś pracę w takim laboratorium. Nie chciał jednak mówić o tym teraz. Nie, kiedy z Cath spędzał tak miło wieczór. I tak musiał to jeszcze przemyśleć z tysiąc razy, zanim podejmie ostateczną decyzję.
On również miał nadzieję, że po tym wszystkim w ich życiu zmieni się to i owo. Codzienna rutyna teraz będzie zbyt nudna, kiedy przed sobą mieli tyle przygód. Ale oto raczej nie musieli się martwić. Fabian i Cath umieli się uzupełniać, dlatego nie sądził, aby z dnia na dzień to po prostu zniknęło.
Mruknął jeszcze zadowolony do jej ust, kiedy wplotła palce w jego włosy. Również nie przeszkadzała mu ręka, która wcześniej oplatała tą jego. Dałby wszystko, aby te chwile powtarzały się coraz częściej i więcej. Zbyt długo na to czekał. Pełny rok. Chyba zasługiwał na te wszystkie pieszczoty, które go właśnie spotykały. A do pocałunku zawsze mogą wrócić. W końcu przed sobą mieli jeszcze cały wieczór, jak i noc. Kto wie, co może się teraz im przytrafić.
- O każde teraz - odparł bez skrupułów, lekko się uśmiechając ciągle. Cały czas patrzył się jej w oczy. Te rozjaśnione, zadowolone i pełne szczęścia oczy. Parsknął cicho na jej drugą wypowiedź, kciukiem delikatnie ocierając jej polik - Zależy mi na Tobie, Cath. I chyba nie tylko ja tak czuję... - zaczął powoli, trochę krępując się swoich słów. Niby byli dorośli, a takie proste słowa były teraz cholernie trudnymi słowami. Typowy facet, który w głowie wyobrazi sobie bóg wie co, a w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. Po raz kolejny mruknął na jej pieszczotę, zaś on pozwolił sobie w tym samym momencie na położenie głowy na ramieniu kobiety. Chciał się do niej przytulić z cichym westchnięciem zadowolenia. Przymknął na moment oczy, przytulając się twarzą do jej zagłębienia szyi. Miała piękny, delikatny zapach perfum... Aż kusiło, aby tą szyję wycałować po wsze czasy. Ale się powstrzyma. Jeszcze znajdą czas na tego typu pieszczoty.
Skoro kobiecie podobało się to, w jaki sposób obejmował ją Fabian, nie zamierzał się od niej odsuwać. Co z tego, że jego serce wręcz łomotało na jej bliskość. Na to poradzić nic nie mógł.
- Może dlatego, że byłaś zbyt zaoferowana moją propozycją? - albo samym mną.
Jakoś już wcześniej myślał, aby wprosić się na tej wyjazd z Cath, jednak skoro nie wysuwała, ani nie dawała żadnych znaków, aby z nią pojechał, nie chciał tego robić. Jednak kiedy zgodziła się na wyjazd do Grecji, pomyślał, że niegłupim pomysłem będzie, jeśli faktycznie zahaczy o ten temat. W końcu oboje będą mogli pobyć chwilę. Tylko oni i dzika przyroda. To byłoby coś. Przyjemna odmiana. A potem wyjazd do Grecji. Zbyt cudowne plany, zbyt cudowne.
- Z Tobą? Z miłą chęcią - oznajmił. wiedząc, że dziewczyna teraz ucieszy się tak samo jak on, kiedy zgodziła się na wyjazd z nim. Może to zbyt szybko, ale chciał spędzić z Tobą kobietą resztę swojego życia. Był już za stary, aby bawić się w krótkie romanse. Chciał pewnej stabilności - kochanej żony, która będzie dzielnie czekała na niego w domu, kiedy on wróci późnym wieczorem z pracy. Właśnie, praca... Od jakiegoś czasu myślał, aby porzucić nauczanie w szkole i dostać się gdzieś wyżej. Miał do tego odpowiednie papiery, jak i również wiedzę. Zdolności również mu nie brakowało, więc to kwestia czasu, jakby znalazł jakąś pracę w takim laboratorium. Nie chciał jednak mówić o tym teraz. Nie, kiedy z Cath spędzał tak miło wieczór. I tak musiał to jeszcze przemyśleć z tysiąc razy, zanim podejmie ostateczną decyzję.
On również miał nadzieję, że po tym wszystkim w ich życiu zmieni się to i owo. Codzienna rutyna teraz będzie zbyt nudna, kiedy przed sobą mieli tyle przygód. Ale oto raczej nie musieli się martwić. Fabian i Cath umieli się uzupełniać, dlatego nie sądził, aby z dnia na dzień to po prostu zniknęło.
Mruknął jeszcze zadowolony do jej ust, kiedy wplotła palce w jego włosy. Również nie przeszkadzała mu ręka, która wcześniej oplatała tą jego. Dałby wszystko, aby te chwile powtarzały się coraz częściej i więcej. Zbyt długo na to czekał. Pełny rok. Chyba zasługiwał na te wszystkie pieszczoty, które go właśnie spotykały. A do pocałunku zawsze mogą wrócić. W końcu przed sobą mieli jeszcze cały wieczór, jak i noc. Kto wie, co może się teraz im przytrafić.
- O każde teraz - odparł bez skrupułów, lekko się uśmiechając ciągle. Cały czas patrzył się jej w oczy. Te rozjaśnione, zadowolone i pełne szczęścia oczy. Parsknął cicho na jej drugą wypowiedź, kciukiem delikatnie ocierając jej polik - Zależy mi na Tobie, Cath. I chyba nie tylko ja tak czuję... - zaczął powoli, trochę krępując się swoich słów. Niby byli dorośli, a takie proste słowa były teraz cholernie trudnymi słowami. Typowy facet, który w głowie wyobrazi sobie bóg wie co, a w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. Po raz kolejny mruknął na jej pieszczotę, zaś on pozwolił sobie w tym samym momencie na położenie głowy na ramieniu kobiety. Chciał się do niej przytulić z cichym westchnięciem zadowolenia. Przymknął na moment oczy, przytulając się twarzą do jej zagłębienia szyi. Miała piękny, delikatny zapach perfum... Aż kusiło, aby tą szyję wycałować po wsze czasy. Ale się powstrzyma. Jeszcze znajdą czas na tego typu pieszczoty.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Czw Gru 08, 2016 2:58 pm
Czw Gru 08, 2016 2:58 pm
Wzruszyła nieznacznie ramionami, zawsze łatwiej jest pokazać coś, nic tłumaczyć to bez poparcia czymkolwiek. Nigdy nie będzie to ten sam efekt. Rozejrzała się po kuchni za jakąś kartką papieru i długopisem, ale akurat niczego pod ręką nie miała. Może w salonie by coś znalazła, wtedy mogłaby narysować mu chociaż kształt. Na pewno widział pigwę w sklepie, tylko większą i zwyczajnie nie zwrócił na nią uwagi. Rzadko w końcu zwraca się uwagę na półki, wybiera się te warzywa, bądź owoce, które się zna, które ma się na liście i leci się dalej między regały.
— Nie ma za co. Poza tym zacznij się przyzwyczajać - uśmiechając się, puściła mu perskie oko.
— Dość możliwe. Nie codziennie jestem zapraszana na wspólny wyjazd do Grecji. - Musiała sobie kupić strój kąpielowy. Żadnego nie miała, bo i nie był jej potrzebny. Unikała wody, a opalać mogła się w swoim ogrodzie w krótkich szortach. Myśli Cath galopowały już bardzo do przodu, zastanawiając się co powinna ze sobą zabrać, a czego nie ma i powinna dokupić. Odleciała do tego stopnia, że Fabian na pewno mógł to zobaczyć w jej oczach.
Dopiero po chwili wróciła na ziemię i spojrzała bardziej przytomnym wzrokiem na mężczyznę.
— Bardzo mnie to cieszy, nawet nie wiesz jak bardzo. Samotny wyjazd jest fajny, ale wyjazd z bliską osobą jest znacznie lepszy. Wynajmiemy jakiś mały domek nad jeziorem, blisko lasu. Z daleka od wszystkich metropolii i całego tego zgiełku. Będzie cudownie! - zapewniła go, kiwając głową. Mało brakowało, by zaczęła mu podskakiwać w ramionach jak gumowa piłeczka. Już nawet wizja dzików nie była jej straszna. Nie musiałaby się obawiać, że podczas takiego spaceru spotka dziką zwierzynę. Będąc z kimś zawsze raźniej.
— Czyli jednak mogę już pakować walizki - zaśmiała się, przypominając sobie, jak jeszcze chwilę temu była zawiedziona odsunięciem planów w czasie o te trzy tygodnie.
Uśmiechnęła się kącikiem ust, słysząc mruknięcie. Definitywnie powinna była zacząć notować, pierwszą stronę należałoby poświęcić czułym punktom u Fabiana. Chyba jeden z nich odkryła i zamierzała się o tym przekonać w najbliższej przyszłości.
— Każde "teraz" brzmi zbyt dobrze.. Wiesz, ja myślę, że to musi być jeden z tych moich dziwnych snów. Za chwilę się obudzę, okaże się, że jestem spóźniona o pięć minut do pracy i dzień jakoś się potoczy, a Grecja, biwak, pocałunek, to wszystko będzie tylko przyjemnym wytworem mojej wyobraźni - pokiwała głową z całą powagą. Przesuwała wzrokiem po twarzy mężczyzny, przyglądając się każdej bruździe, każdej zmarszczce, kształcie oczu. Przymknęła oczy, wtulając policzek w jego dłoń, trochę jak łaszący się kot.
Otworzyła je na kolejne słowa biologa, na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech, a policzki znów się zaróżowiły.
— Mnie też na Tobie zależy Fabianie. - Chciała dodać, że Aiden nie miał racji. Nie chodziło o jego pieniądze ani przeszłość, ani jakąkolwiek inną głupotę, jaką wtedy powiedział. Uznała jednak, że nie chce psuć tej chwili, a wspomnienie matematyka, który leżał na kanapie w salonie, mogłoby spowodować, że atmosfera, którą zbudowali, legnie jak domek z kart. Może lepiej było udawać, że niczego nie usłyszała. Cień zawahania się przebiegł przez jej twarz. Nigdy nie umiała maskować tego, co w danej chwili czuła. Można ją było czytać jak otwartą księgę.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem na kolejne mruknięcie. Skoro mu się podobało, to w dalszym ciągu delikatnie go po nim smyrała. Przynajmniej do czasu, aż nie pochylił głowy, by oprzeć ją na ramieniu dziewczyny. Objęła go, przygarniając do siebie. Pocałowała go w skroń, opierają lekko polik o jego czoło, położyła prawą dłoń na jego głowie, głaszcząc go po miękkich włosach.
— Jeśli jesteś głodny, to mogę dokończyć dla nas kolację, a jeśli nie, możemy zejść na dół i coś obejrzeć, albo poleniuchować - zaproponowała po dłuższej chwili, jej głos nie był wcale głośniejszy od półszeptu, ale nie musiała mówić głośniej, mając praktycznie pod nosem ucho Fabiana.
— Nie ma za co. Poza tym zacznij się przyzwyczajać - uśmiechając się, puściła mu perskie oko.
— Dość możliwe. Nie codziennie jestem zapraszana na wspólny wyjazd do Grecji. - Musiała sobie kupić strój kąpielowy. Żadnego nie miała, bo i nie był jej potrzebny. Unikała wody, a opalać mogła się w swoim ogrodzie w krótkich szortach. Myśli Cath galopowały już bardzo do przodu, zastanawiając się co powinna ze sobą zabrać, a czego nie ma i powinna dokupić. Odleciała do tego stopnia, że Fabian na pewno mógł to zobaczyć w jej oczach.
Dopiero po chwili wróciła na ziemię i spojrzała bardziej przytomnym wzrokiem na mężczyznę.
— Bardzo mnie to cieszy, nawet nie wiesz jak bardzo. Samotny wyjazd jest fajny, ale wyjazd z bliską osobą jest znacznie lepszy. Wynajmiemy jakiś mały domek nad jeziorem, blisko lasu. Z daleka od wszystkich metropolii i całego tego zgiełku. Będzie cudownie! - zapewniła go, kiwając głową. Mało brakowało, by zaczęła mu podskakiwać w ramionach jak gumowa piłeczka. Już nawet wizja dzików nie była jej straszna. Nie musiałaby się obawiać, że podczas takiego spaceru spotka dziką zwierzynę. Będąc z kimś zawsze raźniej.
— Czyli jednak mogę już pakować walizki - zaśmiała się, przypominając sobie, jak jeszcze chwilę temu była zawiedziona odsunięciem planów w czasie o te trzy tygodnie.
Uśmiechnęła się kącikiem ust, słysząc mruknięcie. Definitywnie powinna była zacząć notować, pierwszą stronę należałoby poświęcić czułym punktom u Fabiana. Chyba jeden z nich odkryła i zamierzała się o tym przekonać w najbliższej przyszłości.
— Każde "teraz" brzmi zbyt dobrze.. Wiesz, ja myślę, że to musi być jeden z tych moich dziwnych snów. Za chwilę się obudzę, okaże się, że jestem spóźniona o pięć minut do pracy i dzień jakoś się potoczy, a Grecja, biwak, pocałunek, to wszystko będzie tylko przyjemnym wytworem mojej wyobraźni - pokiwała głową z całą powagą. Przesuwała wzrokiem po twarzy mężczyzny, przyglądając się każdej bruździe, każdej zmarszczce, kształcie oczu. Przymknęła oczy, wtulając policzek w jego dłoń, trochę jak łaszący się kot.
Otworzyła je na kolejne słowa biologa, na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech, a policzki znów się zaróżowiły.
— Mnie też na Tobie zależy Fabianie. - Chciała dodać, że Aiden nie miał racji. Nie chodziło o jego pieniądze ani przeszłość, ani jakąkolwiek inną głupotę, jaką wtedy powiedział. Uznała jednak, że nie chce psuć tej chwili, a wspomnienie matematyka, który leżał na kanapie w salonie, mogłoby spowodować, że atmosfera, którą zbudowali, legnie jak domek z kart. Może lepiej było udawać, że niczego nie usłyszała. Cień zawahania się przebiegł przez jej twarz. Nigdy nie umiała maskować tego, co w danej chwili czuła. Można ją było czytać jak otwartą księgę.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem na kolejne mruknięcie. Skoro mu się podobało, to w dalszym ciągu delikatnie go po nim smyrała. Przynajmniej do czasu, aż nie pochylił głowy, by oprzeć ją na ramieniu dziewczyny. Objęła go, przygarniając do siebie. Pocałowała go w skroń, opierają lekko polik o jego czoło, położyła prawą dłoń na jego głowie, głaszcząc go po miękkich włosach.
— Jeśli jesteś głodny, to mogę dokończyć dla nas kolację, a jeśli nie, możemy zejść na dół i coś obejrzeć, albo poleniuchować - zaproponowała po dłuższej chwili, jej głos nie był wcale głośniejszy od półszeptu, ale nie musiała mówić głośniej, mając praktycznie pod nosem ucho Fabiana.
Uśmiechnął się szeroko na jej słowa. Przyzwyczajać... Tak, to zdecydowanie było miło słychać. Szczególnie z jej ust. Zawsze brzmiało to tak słodko i opiekuńczo. To właśnie to powodowało, że mężczyźni lgnęli do niej jak mucha do pajęczej sieci. Fabian właśnie się w nią złapał. Nie, żeby z tego powodu był jakoś niezadowolony. Wręcz odwrotnie - bardzo się cieszył z tego powodu.
Nie wiedział, że kobieta jest do tego stopnia zaoferowana tym wszystkim. On w zupełnie inny sposób się ekscytował faktem, że Cath z nim pojedzie tak daleko. Ze razem spędzą wakacje i będą mieć swoje pierwsze, wspólne wspomnienia z urlopu. To było coś. Aż na te wszystkie myśli nie mógł się doczekać. Jeszcze 3 tygodnie... Może będzie okazja do wspólnych zakupów? W końcu Fabian również musi dokupić to i owo.
- Tak, już możesz - zaśmiał się cicho na jej słowa o pakowaniu, przy okazji pozwalając na to kobiecie. No cóż. Grecja co prawda daleko, ale niedaleko jest wyjazd do dziczy, gdzie będą kompletnie sami. Aż dreszcz ekscytacji go oblał.
Kolejny cichszy śmiech.
- Nie no, nawet tak nie mów, bo zaraz okaże się, że to i także mój sen, a ze snu wyrwie mnie głośny dźwięk budzika - zamruczał jej wręcz w usta, które raz jeszcze lekko pocałował. I krótko. Zdecydowanie zbyt szybko kończą ich pierwsze pocałunki. No ale musiał zostawić ten pewien smaczek. Po raz kolejny uśmiechnął się szeroko - Skoro nam na sobie zależy, to zrobimy coś z tym fantem? - spytał z nutką radości w głosie, kiwając się z nią delikatnie na prawo i lewo. Mógłby tak trwać i trwać, no ale wiadomo, że nie mogli. Była kolacja do ugotowania, w końcu nic nie jedli, a przynajmniej mężczyzna nic nie jadł no i wiele innych czynności, które muszą zrobić. Ale w ten zobaczył ten cień zawahania. Zmarszczył na moment brwi, unosząc delikatnie jej podbródek ku górze.
- Hej, hej. Co to za mina, hm? - spytał spokojnie, wpatrując się w jej oczy. Chyba dzisiaj z dokładnością zapamięta ich kolor. Przynajmniej na pytanie 'jaki kolor oczu mam?" nie wymięknie tak od razu. Gorzej będzie z rozmiarem buta czy inną pierdołą.
Westchnął cicho. Ta bliskość zdecydowanie była przyjemna i nie chciał, aby kiedykolwiek się skończyła. Starał się nie liczyć sekund, które mijały, kiedy tak przytulał się w jej ramionach, ale to było niemożliwe. Uniósł po chwili głowę, kiedy zadała tak kłopotliwe pytanie. Kolacja czy film? Trudny wybór...
- Możemy zrobić do końca kolację, a później pójść coś obejrzeć, jedząc ją. Co Ty na to?
Nie wiedział, że kobieta jest do tego stopnia zaoferowana tym wszystkim. On w zupełnie inny sposób się ekscytował faktem, że Cath z nim pojedzie tak daleko. Ze razem spędzą wakacje i będą mieć swoje pierwsze, wspólne wspomnienia z urlopu. To było coś. Aż na te wszystkie myśli nie mógł się doczekać. Jeszcze 3 tygodnie... Może będzie okazja do wspólnych zakupów? W końcu Fabian również musi dokupić to i owo.
- Tak, już możesz - zaśmiał się cicho na jej słowa o pakowaniu, przy okazji pozwalając na to kobiecie. No cóż. Grecja co prawda daleko, ale niedaleko jest wyjazd do dziczy, gdzie będą kompletnie sami. Aż dreszcz ekscytacji go oblał.
Kolejny cichszy śmiech.
- Nie no, nawet tak nie mów, bo zaraz okaże się, że to i także mój sen, a ze snu wyrwie mnie głośny dźwięk budzika - zamruczał jej wręcz w usta, które raz jeszcze lekko pocałował. I krótko. Zdecydowanie zbyt szybko kończą ich pierwsze pocałunki. No ale musiał zostawić ten pewien smaczek. Po raz kolejny uśmiechnął się szeroko - Skoro nam na sobie zależy, to zrobimy coś z tym fantem? - spytał z nutką radości w głosie, kiwając się z nią delikatnie na prawo i lewo. Mógłby tak trwać i trwać, no ale wiadomo, że nie mogli. Była kolacja do ugotowania, w końcu nic nie jedli, a przynajmniej mężczyzna nic nie jadł no i wiele innych czynności, które muszą zrobić. Ale w ten zobaczył ten cień zawahania. Zmarszczył na moment brwi, unosząc delikatnie jej podbródek ku górze.
- Hej, hej. Co to za mina, hm? - spytał spokojnie, wpatrując się w jej oczy. Chyba dzisiaj z dokładnością zapamięta ich kolor. Przynajmniej na pytanie 'jaki kolor oczu mam?" nie wymięknie tak od razu. Gorzej będzie z rozmiarem buta czy inną pierdołą.
Westchnął cicho. Ta bliskość zdecydowanie była przyjemna i nie chciał, aby kiedykolwiek się skończyła. Starał się nie liczyć sekund, które mijały, kiedy tak przytulał się w jej ramionach, ale to było niemożliwe. Uniósł po chwili głowę, kiedy zadała tak kłopotliwe pytanie. Kolacja czy film? Trudny wybór...
- Możemy zrobić do końca kolację, a później pójść coś obejrzeć, jedząc ją. Co Ty na to?
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Sro Gru 21, 2016 12:38 pm
Sro Gru 21, 2016 12:38 pm
Nie była pewna, co konkretnie go tak uszczęśliwiło, ale nie miało to aż takiego znaczenia. Grunt, że wywołało tak szeroki uśmiech na jego twarzy, który mimowolnie podłapała i również rozciągnęła kąciki ust w uśmiechu.
Nigdy nie sądziła, że można się aż tak ekscytować z powodu wyjazdu na wakacje. Co prawda zawsze było to coś, na co nie można się doczekać, ale tym razem było inaczej. Bo i wakacje miały być inne niż do tej pory. Przytuliła się do niego mocniej, obejmując w pasie. Skoro już mogła się pakować...
... nie, nie poszła tego zrobić, ale była tego naprawdę bliska.
— Dzyn, dzyn, dzyn - zamruczała, próbując naśladować budzik, o którym wspomniał Fabian. Uśmiechnęła się, kradnąc mu jeszcze jeden pocałunek, nim przerwał, wywołując na twarzy Cathy grymas niezadowolenia.
Skoro nam na sobie zależy, to zrobimy coś z tym fantem?
Udała, że musi się nad tym poważnie zastanowić. Poruszyła zabawnie nosem, spoglądając ponad głową biologa.
— Czyyyyli.. mam Cię na wyłączność Lerhmann. - W zamiarze miało być to pytanie, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło jej po prostu stwierdzenie. Uśmiechnęła się zawadiacko, kołysząc się wraz z nim na boki. Przestała się opierać o blat, by przypadkiem nie strącić czegoś przypadkowo. Splotła ręce na jego szyi, drapiąc go po karku.
— Jaka mina? - Spróbowała udać, że nie wie, o chodzi. Za punkt honoru postawiła sobie, żeby jednak nie popsuć Fabianowi więcej humoru dzisiejszego wieczora. W razie, gdyby nie dał się nabrać, stanęła na palcach, odwracając jego uwagę sprawdzonym, babskim sposobem, czyli kolejnym, trochę dłuższym niż wcześniejsze, pocałunkiem.
Pokiwała głową na jego odpowiedź. Taka kolej rzeczy jej pasowała, tylko.. nikt nie mówił, że jeszcze bardziej mu to ułatwi. Gdyby nie fakt, że Fabian był zapewne głodny, to po prostu postałaby z nim tak w kuchni, przytulając się przez jakiś czas. Nie odwracając wzorku od jego oczu, sięgnęła ręką do jednego z dolnych guzików jego koszuli. Odpięła go, wsuwając dłoń pod materiał. Z racji słabego krążenia, mogła mieć trochę chłodną dłoń, ale nie na tyle, by sprawiło to większe dyskomfort Fabianowi. Musnęła opuszkami palców jego brzuch, śmiejąc się pod nosem.
— Jeśli chcesz, mogę dokończyć tutaj sama, a Ty możesz iść poszukać jakiegoś filmu w salonie. Albo mogę przynieść komputer i znajdziesz coś w internecie - szturchnęła go nosem w podbródek i obróciła się w jego ramionach, przodem do blatu, na nowo podejmując się krojenia cebuli. Wrzuciła jeszcze makaron do od dawna gotującej się wody.
Nigdy nie sądziła, że można się aż tak ekscytować z powodu wyjazdu na wakacje. Co prawda zawsze było to coś, na co nie można się doczekać, ale tym razem było inaczej. Bo i wakacje miały być inne niż do tej pory. Przytuliła się do niego mocniej, obejmując w pasie. Skoro już mogła się pakować...
... nie, nie poszła tego zrobić, ale była tego naprawdę bliska.
— Dzyn, dzyn, dzyn - zamruczała, próbując naśladować budzik, o którym wspomniał Fabian. Uśmiechnęła się, kradnąc mu jeszcze jeden pocałunek, nim przerwał, wywołując na twarzy Cathy grymas niezadowolenia.
Skoro nam na sobie zależy, to zrobimy coś z tym fantem?
Udała, że musi się nad tym poważnie zastanowić. Poruszyła zabawnie nosem, spoglądając ponad głową biologa.
— Czyyyyli.. mam Cię na wyłączność Lerhmann. - W zamiarze miało być to pytanie, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło jej po prostu stwierdzenie. Uśmiechnęła się zawadiacko, kołysząc się wraz z nim na boki. Przestała się opierać o blat, by przypadkiem nie strącić czegoś przypadkowo. Splotła ręce na jego szyi, drapiąc go po karku.
— Jaka mina? - Spróbowała udać, że nie wie, o chodzi. Za punkt honoru postawiła sobie, żeby jednak nie popsuć Fabianowi więcej humoru dzisiejszego wieczora. W razie, gdyby nie dał się nabrać, stanęła na palcach, odwracając jego uwagę sprawdzonym, babskim sposobem, czyli kolejnym, trochę dłuższym niż wcześniejsze, pocałunkiem.
Pokiwała głową na jego odpowiedź. Taka kolej rzeczy jej pasowała, tylko.. nikt nie mówił, że jeszcze bardziej mu to ułatwi. Gdyby nie fakt, że Fabian był zapewne głodny, to po prostu postałaby z nim tak w kuchni, przytulając się przez jakiś czas. Nie odwracając wzorku od jego oczu, sięgnęła ręką do jednego z dolnych guzików jego koszuli. Odpięła go, wsuwając dłoń pod materiał. Z racji słabego krążenia, mogła mieć trochę chłodną dłoń, ale nie na tyle, by sprawiło to większe dyskomfort Fabianowi. Musnęła opuszkami palców jego brzuch, śmiejąc się pod nosem.
— Jeśli chcesz, mogę dokończyć tutaj sama, a Ty możesz iść poszukać jakiegoś filmu w salonie. Albo mogę przynieść komputer i znajdziesz coś w internecie - szturchnęła go nosem w podbródek i obróciła się w jego ramionach, przodem do blatu, na nowo podejmując się krojenia cebuli. Wrzuciła jeszcze makaron do od dawna gotującej się wody.
Przytulił ją równie mocno, kiedy Cath tak ochoczo pokazywała mu, że z całego serca pragnęła właśnie tej niewinnej pieszczoty, tej bliskości. Już wspominał, że za cholerę nie chciał jej puszczać ze swoich ramionach? Chyba tej nocy wyściska i wyprzytula ją po wsze czasy. Nadrobi ten cały rok, gdzie cierpliwie czekał na odpowiednią chwilę.
I kolejny śmiech wydobyty z jego strun głosowy. No Cath, Cath. Czy to jakaś aluzja? Jeszcze Fabian sobie coś pomyśli i dopiero będzie kłopot!
- Za ten budź powinnaś dostać klapsa - mruknął w lekkim uśmiechu, odsuwając usta od jej ponętnych ust, które chwilę temu przestał całować. Pogłaskał ją jeszcze po włosach, dając jej do zrozumienia, że tylko żartuje. Przecież w życiu by jej nie uderzył. Nawet lekko.
Zmarszczył teatralnie brwi, zauważając jak to Cath zastanawia się nad jego słowami. No bardzo śmieszne. Pokręcił głową, ciągle trzymając uśmiech, gładząc ją jeszcze kciukiem po policzku, ukradkiem zahaczając opuszkiem o kącik jej ust.
- Tak, Cath. Masz mnie tylko na wyłączność. I ja Ciebie też - poprawił ją trochę, no bo w końcu nie będzie tak, że Cath będzie mu mówić wszystko, a on pokornie będzie tego słuchać. Coś za coś. Chociaż nie da się ukryć, że Fabian to cholerny pantoflarz i dość szybko będzie działać pod dyktando swojej ukochanej.
- No ta mina. Jest inna. ... Zabolały Cię słowa Aidena? - Fabian nie był głupi i mimo tego, że nie chciał psuć tej cudownej chwili, to też nie chciał, aby kobieta czuła się jakoś źle. Wolał, aby się wygadała i wypłakała, jeśli jest taka potrzeba, niżeli dusiła to w sobie jakby nigdy nic się nie stało. I zanim zdążył powiedzieć cokolwiek, jego usta ponownie zostały zamknięte przez leniwy pocałunek. Ach jak bardzo chętnie go odwzajemnił. Tym razem rzeczywiście się nie śpieszył, ale też nie zamierzał całkowicie uciec od tematu. Cath już zadbała o odpowiednie samopoczucie Fabiana, czas, aby teraz mężczyzna zadbał o jej.
Zaczął uważnie przyglądać się temu, co zaczęła robić. Odpinanie guzików wywołał łakomy uśmiech na wargach nauczyciela, zaś zimne dłonie na swoim ciele chwilowy dreszcz. Ale dzielnie robił jej za kaloryfer. W ten również dosyć głośno zaburczało mu w brzuchu, na co parsknął cicho. Nie, jednak nie będzie potrafił wytrzymać długo bez jedzenia. Jego żołądek już go zdradził.
- Niee, dokończę z Tobą. Czuję się w obowiązku pokroić za Ciebie tą paskudną cebulę- w końcu to ona sprawiła, że Cath zaczęła płakać. Co prawda to naturalne, ale mimo wszystko nie chciał jej widzieć w tym stanie. Co z tego, że nie raz, nie dwa nadejdzie taki moment, gdzie będzie musiał uspokoić Catherine, no ale no. Wolałby, aby takich sytuacji było jak najmniej.
Objął ją silnie w biodrach, ale nie na długo, ponieważ ponownie sięgnął do jej nadgarstka, przejmując od niej nóż, chcąc rzeczywiście pokroić te okropne warzywo - Może być. To idź go przynieś, a ja w tym czasie skończę za Ciebie kroić - odparł z uśmiechem, całując ją lekko w szyję dla większej motywacji.
I kolejny śmiech wydobyty z jego strun głosowy. No Cath, Cath. Czy to jakaś aluzja? Jeszcze Fabian sobie coś pomyśli i dopiero będzie kłopot!
- Za ten budź powinnaś dostać klapsa - mruknął w lekkim uśmiechu, odsuwając usta od jej ponętnych ust, które chwilę temu przestał całować. Pogłaskał ją jeszcze po włosach, dając jej do zrozumienia, że tylko żartuje. Przecież w życiu by jej nie uderzył. Nawet lekko.
Zmarszczył teatralnie brwi, zauważając jak to Cath zastanawia się nad jego słowami. No bardzo śmieszne. Pokręcił głową, ciągle trzymając uśmiech, gładząc ją jeszcze kciukiem po policzku, ukradkiem zahaczając opuszkiem o kącik jej ust.
- Tak, Cath. Masz mnie tylko na wyłączność. I ja Ciebie też - poprawił ją trochę, no bo w końcu nie będzie tak, że Cath będzie mu mówić wszystko, a on pokornie będzie tego słuchać. Coś za coś. Chociaż nie da się ukryć, że Fabian to cholerny pantoflarz i dość szybko będzie działać pod dyktando swojej ukochanej.
- No ta mina. Jest inna. ... Zabolały Cię słowa Aidena? - Fabian nie był głupi i mimo tego, że nie chciał psuć tej cudownej chwili, to też nie chciał, aby kobieta czuła się jakoś źle. Wolał, aby się wygadała i wypłakała, jeśli jest taka potrzeba, niżeli dusiła to w sobie jakby nigdy nic się nie stało. I zanim zdążył powiedzieć cokolwiek, jego usta ponownie zostały zamknięte przez leniwy pocałunek. Ach jak bardzo chętnie go odwzajemnił. Tym razem rzeczywiście się nie śpieszył, ale też nie zamierzał całkowicie uciec od tematu. Cath już zadbała o odpowiednie samopoczucie Fabiana, czas, aby teraz mężczyzna zadbał o jej.
Zaczął uważnie przyglądać się temu, co zaczęła robić. Odpinanie guzików wywołał łakomy uśmiech na wargach nauczyciela, zaś zimne dłonie na swoim ciele chwilowy dreszcz. Ale dzielnie robił jej za kaloryfer. W ten również dosyć głośno zaburczało mu w brzuchu, na co parsknął cicho. Nie, jednak nie będzie potrafił wytrzymać długo bez jedzenia. Jego żołądek już go zdradził.
- Niee, dokończę z Tobą. Czuję się w obowiązku pokroić za Ciebie tą paskudną cebulę- w końcu to ona sprawiła, że Cath zaczęła płakać. Co prawda to naturalne, ale mimo wszystko nie chciał jej widzieć w tym stanie. Co z tego, że nie raz, nie dwa nadejdzie taki moment, gdzie będzie musiał uspokoić Catherine, no ale no. Wolałby, aby takich sytuacji było jak najmniej.
Objął ją silnie w biodrach, ale nie na długo, ponieważ ponownie sięgnął do jej nadgarstka, przejmując od niej nóż, chcąc rzeczywiście pokroić te okropne warzywo - Może być. To idź go przynieś, a ja w tym czasie skończę za Ciebie kroić - odparł z uśmiechem, całując ją lekko w szyję dla większej motywacji.
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Sob Sty 07, 2017 4:41 pm
Sob Sty 07, 2017 4:41 pm
Ciężkie westchnienie opuściło usta, poprzedzając zbolały pomruk towarzyszący zaciskaniu palców na ramieniu. Nadwyrężył mięsień, ledwo ruszał ręką. Idź na policjanta, mówili. Będzie fajnie, mówili. Czy było fajnie? Ależ oczywiście, a już w szczególności, gdy jego ulubieni koledzy przeprowadzali psy przez sam środek komisariatu, byleby zrobić mu na złość. Na szczęście cały ten cyrk na czterech łapach i puste opakowania po pączkach zawalające biurka z dokumentacjami zostawił już za sobą. Wracał do domu pieszo, używając do tego najbardziej zapomnianej ze ścieżek, którą chyba nikt inny nie śmiał się poruszać. Obrośnięta ze wszystkich stron gęstymi krzakami, w których nie wiadomo, jakie cholerstwo siedziało, czyhając na świeże mięso. Chodnika nie było, jedynie ubita ziemia z wieloma wybrzuszeniami w postaci kretówek oraz dziurami nie wiadomo jak powstałymi. Niemniej lubił ją. Dźwięk stukających kopyt, które wciąż za nim podążały, wypływał kojąco na chaotyczne myśli, kierując je na jeden tor i skutecznie uspokajając. Rozłożyste poroże kilka razy zaczepiły o liście, w efekcie czego skończyły przyozdobione zielonymi drobinkami. Niezadowolony pomruk po raz kolejny wyrwał się spomiędzy jeszcze przed chwilą zaciśniętych ust, gdy tylko papierowa, zdecydowanie przeznaczona na prezenty torba znów obiła mu się o udo, drażniąc już i tak pozdzieraną poparzeniem — wypadek w pracy — skórę. Sięgnął tam dłonią, przemykając palcami po materiale spodni. Opuszki szybko jednak powiodły na wnętrze uda, gładząc znajdujący się tam tatuaż.
Masz zamiar obmacywać się poza domem?
... nie pajacuj.
Syknął niezadowolony, co jednak nie powstrzymało towarzyszącego mu zwierzęcia przed złośliwym parsknięciem oraz trąceniem zdrowego ramienia portrecisty porożem w formie zaczepki. Na szczęście jednak dach budynku, który zajmował wraz z siostrą, zamajaczył niedaleko, toteż z pełnym ulgi wydechem przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej pozbyć się torebki oraz paść na własne łózko.
Nie spiesz się tak, Sketchi. Bo te chude nóżki ci poodpadają.
W każdej innej sytuacji zignorowałby rozbawionego jelenia bądź skwitował go kąśliwą odpowiedzią. Tym razem jednak chłód wpleciony pomiędzy słowa zawiesił niewidzialne ciężary na kończynach portrecisty, przez co chcąc nie chcąc -- zwolnił kroku.
Śliskie uczucie opadło na głowę, jakoby coś chciało pogłaskać go po odstających kosmykach.
Dobry chłopiec.
Warknięcie zginęło za zaciśniętymi zębami, nie mając już opuścić ust. Jednak pomimo "drobnych" przeszkód, w końcu dotarł do drzwi własnego domu, już wcześniej odnotowując obecność siostry dzięki zaparkowanemu samochodowi. Brwi ściągnęły się ku sobie w tym samym momencie, w którym dwubarwne spojrzenie opadło na kanapę. Zajmowaną kanapę. W dodatku wcale nie przez siostrę. Zamiast jednak doń podejść i zidentyfikować mężczyznę z kimś, kogo mógłby znać, podniósł wzrok na wejście do kuchni, skąd padały odgłosy rozmowy. Zmrużył nieco ślepia, poprawiając opadający na przedramię rękaw. Kłąb ciepłego powietrza wypuszczanego przez jelenia opadł mu na kark, zachęcając do wykonania kroku w kierunku następnego pomieszczenia. Ruszył, nieco mocniej ściskając ozdobną torbę, gdy otulające ciepło zniknęło, ponownie zastąpione oślizgłym uczuciem. Nieprzyjemny dreszcz wzdrygnął kręgosłupem, popychając portrecistę przez wejście do kuchni.
- Catch. - Padło, gdy lustrował siostrę bacznym spojrzeniem, zraz lokując je w towarzyszącym jej mężczyźnie. Niezaprzeczalnie starszym. Kiwnął mu na powitanie, szczędząc jednak słów. - Prezent od komisariatu, nie wiem z jakiej okazji. - Obojętny ton przepleciony przez wypowiadane słowa utwierdził obecnych tu w przekonaniu, że Morningstar niekoniecznie pokładał zainteresowanie na temat prezentu. Ostrożnie ułożył torbę na blacie stołu, mimo wszystko nie chcąc doprowadzić do zniszczenia jej zawartości, której jednak nie znał. Nie zaglądał do cudzych prezentów. Niemniej Cath mogła ujrzeć we wnętrzu pakunku żółtą maskotkę śmiesznego, jednookiego stworka z serii bajek, które tak lubiła. Minionek szczerzył się do niej wesoło, gapiąc jednym okiem. Prócz pluszaka torbę zapełniono również rozmaitymi słodyczami, zaczynając od czekoladek, a kończąc na żelkach i ciastkach, oraz małym pudełeczkiem zawierającym we wnętrzu czarną bransoletkę wykonaną z rzemyka z zaczepionym błękitnym kryształem. I akurat ten jeden przedmiot został zakupiony przez portrecistę, aczkolwiek czego nie miał zamiaru nigdy na głos przyznawać. Jedynie siostra mogła domyślać się tego faktu, ze względu choćby na to, że reszta komisariatu niekoniecznie znała upodobania kolorystyczne Amandine.
- Smacznego. - Dodał jeszcze, zerkając krótko ku przygotowywanemu posiłkowi. Tematu śpiącego na kanapie dodatkowego gościa nie poruszył, chcąc jedynie zaszyć się we własnym łóżku. Już nawet odwracał się ku wyjściu z kuchni, jednak zamarł w połowie, spostrzegając stojącego tam jelenia.
Odsuń się.
Zacisnął z niezadowoleniem usta, przygryzając wnętrze policzka w rozdrażnieniu. I dopiero gdy poczuł metaliczny posmak na języku, zwierzę raczyło wycofać się w tył.
Masz zamiar obmacywać się poza domem?
... nie pajacuj.
Syknął niezadowolony, co jednak nie powstrzymało towarzyszącego mu zwierzęcia przed złośliwym parsknięciem oraz trąceniem zdrowego ramienia portrecisty porożem w formie zaczepki. Na szczęście jednak dach budynku, który zajmował wraz z siostrą, zamajaczył niedaleko, toteż z pełnym ulgi wydechem przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej pozbyć się torebki oraz paść na własne łózko.
Nie spiesz się tak, Sketchi. Bo te chude nóżki ci poodpadają.
W każdej innej sytuacji zignorowałby rozbawionego jelenia bądź skwitował go kąśliwą odpowiedzią. Tym razem jednak chłód wpleciony pomiędzy słowa zawiesił niewidzialne ciężary na kończynach portrecisty, przez co chcąc nie chcąc -- zwolnił kroku.
Śliskie uczucie opadło na głowę, jakoby coś chciało pogłaskać go po odstających kosmykach.
Dobry chłopiec.
Warknięcie zginęło za zaciśniętymi zębami, nie mając już opuścić ust. Jednak pomimo "drobnych" przeszkód, w końcu dotarł do drzwi własnego domu, już wcześniej odnotowując obecność siostry dzięki zaparkowanemu samochodowi. Brwi ściągnęły się ku sobie w tym samym momencie, w którym dwubarwne spojrzenie opadło na kanapę. Zajmowaną kanapę. W dodatku wcale nie przez siostrę. Zamiast jednak doń podejść i zidentyfikować mężczyznę z kimś, kogo mógłby znać, podniósł wzrok na wejście do kuchni, skąd padały odgłosy rozmowy. Zmrużył nieco ślepia, poprawiając opadający na przedramię rękaw. Kłąb ciepłego powietrza wypuszczanego przez jelenia opadł mu na kark, zachęcając do wykonania kroku w kierunku następnego pomieszczenia. Ruszył, nieco mocniej ściskając ozdobną torbę, gdy otulające ciepło zniknęło, ponownie zastąpione oślizgłym uczuciem. Nieprzyjemny dreszcz wzdrygnął kręgosłupem, popychając portrecistę przez wejście do kuchni.
- Catch. - Padło, gdy lustrował siostrę bacznym spojrzeniem, zraz lokując je w towarzyszącym jej mężczyźnie. Niezaprzeczalnie starszym. Kiwnął mu na powitanie, szczędząc jednak słów. - Prezent od komisariatu, nie wiem z jakiej okazji. - Obojętny ton przepleciony przez wypowiadane słowa utwierdził obecnych tu w przekonaniu, że Morningstar niekoniecznie pokładał zainteresowanie na temat prezentu. Ostrożnie ułożył torbę na blacie stołu, mimo wszystko nie chcąc doprowadzić do zniszczenia jej zawartości, której jednak nie znał. Nie zaglądał do cudzych prezentów. Niemniej Cath mogła ujrzeć we wnętrzu pakunku żółtą maskotkę śmiesznego, jednookiego stworka z serii bajek, które tak lubiła. Minionek szczerzył się do niej wesoło, gapiąc jednym okiem. Prócz pluszaka torbę zapełniono również rozmaitymi słodyczami, zaczynając od czekoladek, a kończąc na żelkach i ciastkach, oraz małym pudełeczkiem zawierającym we wnętrzu czarną bransoletkę wykonaną z rzemyka z zaczepionym błękitnym kryształem. I akurat ten jeden przedmiot został zakupiony przez portrecistę, aczkolwiek czego nie miał zamiaru nigdy na głos przyznawać. Jedynie siostra mogła domyślać się tego faktu, ze względu choćby na to, że reszta komisariatu niekoniecznie znała upodobania kolorystyczne Amandine.
- Smacznego. - Dodał jeszcze, zerkając krótko ku przygotowywanemu posiłkowi. Tematu śpiącego na kanapie dodatkowego gościa nie poruszył, chcąc jedynie zaszyć się we własnym łóżku. Już nawet odwracał się ku wyjściu z kuchni, jednak zamarł w połowie, spostrzegając stojącego tam jelenia.
Odsuń się.
Zacisnął z niezadowoleniem usta, przygryzając wnętrze policzka w rozdrażnieniu. I dopiero gdy poczuł metaliczny posmak na języku, zwierzę raczyło wycofać się w tył.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Pią Sty 13, 2017 4:26 pm
Pią Sty 13, 2017 4:26 pm
Chyba że będzie spał na wycieraczce. |:
Wtedy mógłby mieć niemały problem z wyściskaniem jej i wyduszaniem z niej powietrza. Kto wie, czy w Fabian nie był jakimś boa, który oplata się wokół swojej ofiary i zadusza na śmierć. W takim wypadku spanie z nim w jednym łóżku powinno być zakwalifikowane do spotów ekstremalnych.
- Klapsa? - powtórzyła z pewnym zdziwieniem. Spojrzała na Fabiana, mrużąc szare oczy.
- Myślisz, że grożenie komuś, kto przygotowuje Ci posiłek, to rozsądne posunięcie? - rozbawienie w jej głosie, było dostatecznym sygnałem, że wszystko bierze jako żart. Przygładzone włosy, momentalnie wróciły do swojej pierwotnej, rozczochranej wersji.
Udało jej się nie wybuchnąć gromkim śmiechem, gdy biolog zaczął marszczyć brwi. Przymknęła jedno oko pod wpływem przyjemnego dotyku na policzku. Prawie ją to całkowicie rozproszyło.
- Ty mnie też? Kurczę, to psuje moje plany na jutrzejszy wieczór. Chyba będę musiała wszystko odwołać.. - mruknęła, drocząc się z nim. Wsunęła kciuki w szlufki jego spodni, by przypadkiem nie przyszło mu do głowy odsunąć się, i ukazując w uśmiechu rząd zębów.
W uśmiechu, który trochę się wykrzywił, gdy Fabian nie dawał za wygraną i drążył temat.
Westchnęła cicho, poddając się. Pora zacząć ćwiczyć przed lustrem mięśnie twarzy. Żeby jej własne, prywatne ciało tak ją zdradzało!
Ale dobrze, może jeszcze uda się wybrnąć z całej sytuacji z twarzą. Spojrzała w zielone oczy Fabiana, zastanawiając się jak ubrać wszystko w słowa.
- Chciałabym, żeby była jasność sytuacji. Nie spotkałam się z Tobą ani ze względu na Twój portfel, ani mieszkanie, które nawet nie wiem, jak wygląda. Ani przez przeszłość. Choć to jest akurat ciekawe. Co Aiden miał na myśli, gdy to mówił? - zapytała, choć w pierwszej chwili nie miała takiego zamiaru. Wygrała jednak jej ciekawska strona natury. A może chodziło o zmienienie tematu, tak by to nie ona znajdowała się w centrum uwagi.
Cofnęła dłoń, gdy tylko mężczyźnie zaburczało w brzuchu. Zawtórowała mu śmiechem, praktycznie od razu odwracając się przodem do blatu.
- No dobrze, jak chcesz. I nie jest taka paskudna, jak już się ją usmaży. - Stanęła w obronie warzywa, mimo wszystko oddając po chwili Fabianowi nóż.
- Możesz też pokroić paprykę. - No co? Skoro zaproponował swoją pomoc, to mogła już go wykorzystać do pokrojenia wszystkich warzyw. Wywinęła się spomiędzy jego ramion, schylając się pod jednym z nich. Zajrzała do garnka z makaronem, który potrzebował jeszcze kilku minut, a potem wytarła dłonie w ścierkę. Właśnie zamierzała wyjść z kuchni, gdy w progu prawie zderzyła się ze swoim bratem.
- Sketch - powiedziała w tej samej chwili co chłopak. Uśmiechnęła się do niego, gdy pierwszy szok minął, a dwukolorowe spojrzenie ulokowane było jeszcze na niej. Kiedy przeniósł je na drugiego mężczyznę, zrobiła krok do tyłu.
- Fabian - Sketch. Sketch - Fabian - wykonała kilka ruchów rękoma, wskazując jednocześnie na obu panów. Trochę niezręczna sytuacja, gdy wszystko się podsumuje i doda do tego jeszcze pijanego, nieprzytomnego Aidena.
Spojrzała na brata, marszcząc czoło w zdziwieniu.
- Prezent? Od komisariatu? Dla mnie? - W myślach przebiegła kilka możliwych dat, ale żadna jej nie pasowała. Sketch zresztą też nie wiedział z jakiej okazji, jego koledzy sprawili Cath prezent. Podeszła do blatu, zaglądając do środka torby.
Parsknęła śmiechem, po chwili wyciągając żółtą pastylkę z jednym okiem. Posadziła ją przed torbą.
- Cudowna maskotka, dołączy do pozostałych - mruknęła, już nurkując ręką z powrotem do torby. Wyjęła kilka cukierków i pudełeczko.
- Częstujcie się - powiedziała, podsuwając słodycze najpierw jednemu, potem drugiemu. Odstawiła je na miejsce i zajrzała do mniejszego pudełeczka. Widząc bransoletkę z idealnie dobranym kolorem, spojrzała na brata.
- Nie musiałeś. Jest piękna, dziękuję - mówiąc, założyła bransoletkę, umiejscawiając ją pomiędzy innymi.
Normalnie podeszłaby do Skecza i przytuliłaby go, nawet wykonała pierwszy krok, ale wtedy przypomniała sobie o jego awersji do dotyku i została na miejscu. Po co miałaby psuć chwilę, choć czasami bardzo chciała go uściskać.
- Może zjesz z nami? - zaproponowała, zanim chłopak jeszcze zdążył opuścić kuchnię.
Wtedy mógłby mieć niemały problem z wyściskaniem jej i wyduszaniem z niej powietrza. Kto wie, czy w Fabian nie był jakimś boa, który oplata się wokół swojej ofiary i zadusza na śmierć. W takim wypadku spanie z nim w jednym łóżku powinno być zakwalifikowane do spotów ekstremalnych.
- Klapsa? - powtórzyła z pewnym zdziwieniem. Spojrzała na Fabiana, mrużąc szare oczy.
- Myślisz, że grożenie komuś, kto przygotowuje Ci posiłek, to rozsądne posunięcie? - rozbawienie w jej głosie, było dostatecznym sygnałem, że wszystko bierze jako żart. Przygładzone włosy, momentalnie wróciły do swojej pierwotnej, rozczochranej wersji.
Udało jej się nie wybuchnąć gromkim śmiechem, gdy biolog zaczął marszczyć brwi. Przymknęła jedno oko pod wpływem przyjemnego dotyku na policzku. Prawie ją to całkowicie rozproszyło.
- Ty mnie też? Kurczę, to psuje moje plany na jutrzejszy wieczór. Chyba będę musiała wszystko odwołać.. - mruknęła, drocząc się z nim. Wsunęła kciuki w szlufki jego spodni, by przypadkiem nie przyszło mu do głowy odsunąć się, i ukazując w uśmiechu rząd zębów.
W uśmiechu, który trochę się wykrzywił, gdy Fabian nie dawał za wygraną i drążył temat.
Westchnęła cicho, poddając się. Pora zacząć ćwiczyć przed lustrem mięśnie twarzy. Żeby jej własne, prywatne ciało tak ją zdradzało!
Ale dobrze, może jeszcze uda się wybrnąć z całej sytuacji z twarzą. Spojrzała w zielone oczy Fabiana, zastanawiając się jak ubrać wszystko w słowa.
- Chciałabym, żeby była jasność sytuacji. Nie spotkałam się z Tobą ani ze względu na Twój portfel, ani mieszkanie, które nawet nie wiem, jak wygląda. Ani przez przeszłość. Choć to jest akurat ciekawe. Co Aiden miał na myśli, gdy to mówił? - zapytała, choć w pierwszej chwili nie miała takiego zamiaru. Wygrała jednak jej ciekawska strona natury. A może chodziło o zmienienie tematu, tak by to nie ona znajdowała się w centrum uwagi.
Cofnęła dłoń, gdy tylko mężczyźnie zaburczało w brzuchu. Zawtórowała mu śmiechem, praktycznie od razu odwracając się przodem do blatu.
- No dobrze, jak chcesz. I nie jest taka paskudna, jak już się ją usmaży. - Stanęła w obronie warzywa, mimo wszystko oddając po chwili Fabianowi nóż.
- Możesz też pokroić paprykę. - No co? Skoro zaproponował swoją pomoc, to mogła już go wykorzystać do pokrojenia wszystkich warzyw. Wywinęła się spomiędzy jego ramion, schylając się pod jednym z nich. Zajrzała do garnka z makaronem, który potrzebował jeszcze kilku minut, a potem wytarła dłonie w ścierkę. Właśnie zamierzała wyjść z kuchni, gdy w progu prawie zderzyła się ze swoim bratem.
- Sketch - powiedziała w tej samej chwili co chłopak. Uśmiechnęła się do niego, gdy pierwszy szok minął, a dwukolorowe spojrzenie ulokowane było jeszcze na niej. Kiedy przeniósł je na drugiego mężczyznę, zrobiła krok do tyłu.
- Fabian - Sketch. Sketch - Fabian - wykonała kilka ruchów rękoma, wskazując jednocześnie na obu panów. Trochę niezręczna sytuacja, gdy wszystko się podsumuje i doda do tego jeszcze pijanego, nieprzytomnego Aidena.
Spojrzała na brata, marszcząc czoło w zdziwieniu.
- Prezent? Od komisariatu? Dla mnie? - W myślach przebiegła kilka możliwych dat, ale żadna jej nie pasowała. Sketch zresztą też nie wiedział z jakiej okazji, jego koledzy sprawili Cath prezent. Podeszła do blatu, zaglądając do środka torby.
Parsknęła śmiechem, po chwili wyciągając żółtą pastylkę z jednym okiem. Posadziła ją przed torbą.
- Cudowna maskotka, dołączy do pozostałych - mruknęła, już nurkując ręką z powrotem do torby. Wyjęła kilka cukierków i pudełeczko.
- Częstujcie się - powiedziała, podsuwając słodycze najpierw jednemu, potem drugiemu. Odstawiła je na miejsce i zajrzała do mniejszego pudełeczka. Widząc bransoletkę z idealnie dobranym kolorem, spojrzała na brata.
- Nie musiałeś. Jest piękna, dziękuję - mówiąc, założyła bransoletkę, umiejscawiając ją pomiędzy innymi.
Normalnie podeszłaby do Skecza i przytuliłaby go, nawet wykonała pierwszy krok, ale wtedy przypomniała sobie o jego awersji do dotyku i została na miejscu. Po co miałaby psuć chwilę, choć czasami bardzo chciała go uściskać.
- Może zjesz z nami? - zaproponowała, zanim chłopak jeszcze zdążył opuścić kuchnię.
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wariatkowo, czyli posiadłość Mornigstara i Fitzroy
Pią Lut 10, 2017 11:33 pm
Pią Lut 10, 2017 11:33 pm
Uniósł dłoń w geście odmowy, gdy tylko siostra zaproponowała mu słodycze. Raz — nie lubił ich, a dwa — nie należały do niego. Następnie krótka analiza sytuacji. Cath, jej facet, wspólny obiad.
Nie.
I jak raz zgodził się z jeleniem, ledwo widocznie przesuwając językiem po dolnej wardze w celu jej zwilżenia. Ostatecznie pokręcił przecząco głową, by w końcu wyjść z pomieszczenia i skierować kroki ku schodom. Ledwo uchylił drzwi własnego pokoju, gdy telefon postanowił rozbrzmieć irytującą melodyjką, ustawioną specjalnie dla Komendy. Westchnął głęboko, dobywając urządzenia z kieszeni, odblokowując je i odbierając połączenie. Przemiły głos Martina bez zbędnego powitania od razu oznajmił, że portrecista ma "ruszyć chudy tyłek z domu i przyjeżdżać, bo mają tam zapłakaną kobietkę, która widziała twarz swojego gwałciciela i chce posłać go w diabły". Tak w wielkim skrócie. Wziął więc szybki prysznic, przebrał się, zabrał co potrzebne i zszedł po schodach, krzycząc jeszcze Cath, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci.
z/t
Nie.
I jak raz zgodził się z jeleniem, ledwo widocznie przesuwając językiem po dolnej wardze w celu jej zwilżenia. Ostatecznie pokręcił przecząco głową, by w końcu wyjść z pomieszczenia i skierować kroki ku schodom. Ledwo uchylił drzwi własnego pokoju, gdy telefon postanowił rozbrzmieć irytującą melodyjką, ustawioną specjalnie dla Komendy. Westchnął głęboko, dobywając urządzenia z kieszeni, odblokowując je i odbierając połączenie. Przemiły głos Martina bez zbędnego powitania od razu oznajmił, że portrecista ma "ruszyć chudy tyłek z domu i przyjeżdżać, bo mają tam zapłakaną kobietkę, która widziała twarz swojego gwałciciela i chce posłać go w diabły". Tak w wielkim skrócie. Wziął więc szybki prysznic, przebrał się, zabrał co potrzebne i zszedł po schodach, krzycząc jeszcze Cath, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci.
z/t
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach